W przypadku starych kalifornijskich wydawnictw w miejsce powiedzenia "Nie oceniaj książki po okładce" powinno się wręcz używać "Im gorsza okładka, tym lepsza płyta". Nie jest to wprawdzie zasada niewzruszalna, ale sprawdza się nadzwyczaj często.
Tak było też z Ray Luvem. Trafiłem na niego przypadkiem, zaintrygował mnie okropny cover na tle różowiutkiej łazienki... i co się okazało? Że to całkiem stylowy typ, nagrywający esencjonalny westcoastowy rap a do tego we wczesnych latach kariery Tupaca Shakura tworzący z nim skład Strictly Dope!
"Forever Hustlin" to numer tytułowy i otwierający "różowy" album. I to jak otwierający! Słychać, że Ray nie miał dostępu do najlepszych i najdroższych miejscówek nagrań, ale słychać też, że doskonale czuł to, co robił. Bujający, mieszający piszczały z gitarami bit oraz stylowa i pewna - kojarząca się też trochę z 2Pac'iem - nawijka. "I was a hustlin-ass nigga, straight lovin the game/ Always meant to be a playa, put the 'luv' in my name"
PS. Swoją drogą postaram się dostarczyć wam za jakiś czas ranking najgorszych rapowych okładek w historii, bo niektóre naprawdę przechodzą wszelkie granice.
Newsletter
Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!
Komentarze