Wydane niespełna dwa lata temu "Global Takeover" nie było materiałem idealnym, ale pokazało nam duży potencjał drzemiący w Returnersach oraz potwierdziło rapowe skillsy nowojorskiej legendy. Spotkało się też z dobrym odbiorem zarówno w Polsce, jak za granicą - było to dobrze widać chociażby przy okazji Hip Hop Kempu.
Teraz panowie wracają bardziej zgrani, w 2/3 bardziej doświadczeni, chcąc pokazać nam w swojej muzyce tytułowy nowy świat, zarazem pamiętając o korzeniach. Czy mieszanka się udała a "Nu World" spełnia oczekiwania?
To, co rzuca się w uszy od razu to duży progres producencki Little'a. Ciężko zarzucić mu już braki w brzmieniu, nie do końca dopracowane basy oraz powtarzalność i wykorzystywanie oklepanych sampli - wszystkie te zarzuty pojawiały się jeszcze przy pierwszym "GT". Ale można już o nich na dobre zapomnieć. Producent z Włocławka znacząco doszlifował swój styl, potrafi uzyskać głębię brzmienia i stworzyć odpowiedni ciężki, nowojorski klimat, tak jak w singlowym "Pain", które brzmi jak wyjęte żywcem sprzed 15 lat a zarazem pokazać coś świeższego jak w "Knowledge Be The Key". Poszczególne bity znacznie różnią się od siebie, ale słabych nie uświadczymy. Krytycy nie mają już żadnych powodów do narzekań i zdziwienia, dlaczego członek Artifacts związał się artystycznie z polskim duetem, mając pod ręką amerykańskich producentów. Duże brawa.
Widać, słychać i czuć, że doskonale odpowiada to głównemu bohaterowi albumu. El odnajduje się na tych bitach idealnie, dając nam przekrój przez wady i zalety współczesnego świata, a szczególnie te ciemniejsze strony, nie zapominając o czysto hip-hopowym bragga. Jest brudno, ciężko, basowo, ulicznie i z dużą dawką gorzkiej treści a goście pokroju Seana P. czy Treacha wpasowują się tu optymalnie. Podobnie jak Chwiał zgrabnie dobierający cuty i uzupełniający nimi myśli Senseia.
"Nu World" to hołd dla boom bapu, nie zamykający się jednak w opcji kopiuj-wklej, ale wnoszący coś swojego i świeżego. Trochę brak wprawdzie błysku wybijającego ten krążek ponad solidność (w skali światowej, bo ciężko oceniać go w porównaniu z polskimi płytami), ale na mocne szkolne 4 zasługuje jak najbardziej, bo dostajemy dokładnie to, na co czekaliśmy, bez zbędnych udziwnień i pogoni za trendami. Jeśli kochacie stary rap z Wielkiego Jabłka to sprawdzajcie w ciemno, nie powinniście się zawieść a raczej odczuć dumę z tego, że czysto nowojorski album na światowym poziomie jest w 2/3 polską robotą a gdzieniegdzie słyszalne są też rodzime sample. Szkoda tylko, że iTunesowa wersja na Stany ma dużo słabszą okładkę, bo ta idealnie skupia uwagę i oddaje klimat.
Newsletter
Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!
Komentarze