Sporo osób obiecywało sobie po tej płycie bardzo solidny debiut i wejście na scenę nieszablonowej i zupełnie odmiennej od reszty raperów postaci. Ja jestem pewien, że "Mucha Nie Siada" wzbogaciło tę scenę.
Nie jestem tylko pewien, czy w takim stopniu w jakim byśmy sobie tego życzyli. Jarecki mocno przypomina Busta Rhymesa. Wyraźny głos, oczywiste inspiracje we flow, zdolność do robienia hitów, ale jednocześnie oldschoolowe zaplecze. Dawno nie słyszałem na legalnej scenie płyty na której jednocześnie usłyszałbym południowe rytmy, monumentalne bangery, brzmienie brudnego, kalifornijskiego podziemia i soulfullowe odwołania do takich artystów jak Digable Planets.
Na czym więc polega problem? BRK produkuje znakomicie. Oprócz niego pojawiają się tu Metro, Arab, DJ 600V (!), BobAir i Ten Typ Mes. Gościnnie obok tego ostatniego słyszymy chociażby Cheebę, Grubsona czy Okoliczny Element. Świetnie wypadli mniej znani Ifi i Szczub. I mam wrażenie, że to wszystko nie trzyma się kupy. "Mucha Nie Siada" słucha się bardziej jak zbiór ciekawych i mniej ciekawych kawałków, bootleg, a nie pełnoprawny album.
Warto jednak zwrócić uwagę, że niektóre z tych pojedynczych kawałków są naprawdę kozackie. "Antidotum" z zamykającym je przepotężnym hookiem ma nieprawdopodobną moc, "Fenomenalnie" - wiadomo, "Wolny Czas" to idealne tło do wakacyjnego relaksu, a "Skit" JahDecka to znacznie więcej niż międzykawałkowy zapychacz. Zarazem "Nie ważne skąd jesteś" trochę zamula, a "Takie Czasy" choć nie odmówię temu pewnej gracji, wieje banałem. Mimo wszystko warto to znać. Mucha nie siada, ale takiej bomby jakiej oczekiwaliśmy nie ma. Jak dla mnie to materiał na mocną czwórkę.
Komentarze