Gdybyśmy oceniali płyty na zasadzie wymienianie wad/wymienianie zalet pierwsza część tej recenzji byłaby zdecydowanie dłuższa niż druga. Gdyby ktoś chciał się czepiać realizacyjnych szczegółów, wpadek z dykcją, offbeatów czy innych pierdółek, to pisząc o tej płycie mógłby się wyżyć na długie miesiące. Poszukiwacze rapowego naśladownictwa też mieliby sporo roboty. I co z tego?
Gówno. Ta płyta jest mistrzowska z kilku bardzo prostych względów - wielkie serce, wielki autentyzm, wielki talent. "Czuję się jak młody Włodi"... A ja nie czuję, że to autoprops na wyrost.
"Każdy doszukuje się xero, bo to łatwo zrobić"... Tutaj nie trzeba się specjalnie doszukiwać. Słychać momenty oczywistej inspiracji wspomnianym Włodkiem, Małolatem czy Zkibwoyem. Ten chłopak jest na tyle młody, że warto przymknąć na to oko i po prostu puścić ten album i pozwolić mu, żeby sam wchłaniał się do naszych głów.
Karwan ma bardzo rzadki w polskim podziemiu dar skupiania uwagi. Nie jest oryginalnym tekściarzem, pewne motywy przewijają się u niego regularnie, ale mimo wszystko "Wielkiego Serca" słucha się od deski do deski i raczej nie ma problemów z koncentracją. Nawet momenty w których Karwan ma wielkie problemy z oddechami, flow czy dykcją nie są w stanie tego zmienić.
Dostrzegli to producenci tego albumu, którzy nie bawili się tutaj w rzeczy typu "jesteś mało znany, znajdę Ci coś gorszego". "Wielkie Serce" ma bardzo fajny betonowy, miejski vibe za którym zdążyłem się stęsknić. JoTaCe, Marsan czy Rav sprawili, że ta płyta dla ludzi, którzy wczuli się w nią, może stać się nieśmiertelna. Niby oceniając to zaczyna się przeważnie od słowa "pomimo", ale ja nie umiem zapomnieć o tym albumie. Czekam na nowe rzeczy!
Newsletter
Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!
Komentarze