Avi może ostatnio świętować udaną passę, bo "Akademia Sztuk Pięknych" dopiero co pokryła się Platyną, ale jak się okazuje w pewnym momencie życia miał on całkowicie inny pomysł na pracę głosem niż rap.
"[Na studiach zainteresowała mnie] psychologia sportu. Poszedłem nawet na staż do stacji Sport Klub, ale szybko się okazało, że nie nadaję się na dziennikarza sportowego. Przygotowywałem różne teksty, które były następnie odczytywane w wiadomościach, robiłem analizy pomeczowe, jeździliśmy z kamerą w teren, żeby zrobić z kimś wywiad… Kochałem piłkę i marzyłem o tym, żeby zostać komentatorem, ale zżerały mnie trema i stres. Nie było mi to pisane. Pracę magisterską poświęciłem zupełnie innemu tematowi. Skupiłem się na odkrytym niewiele wcześniej efekcie kameleona" - opowiada Avi w opublikowanym wczoraj fragmencie 4 części książki "To nie jest hip-hop. Rozmowy".Zanim udało mu się z rapem miał też kilka innych przystanków: "Różne rzeczy w międzyczasie robiłem. Wspomniany staż to jedno, ale byłem też sekretarzem medycznym w ośrodku odwykowym, pracowałem jako cieć w stróżówce na wojskowym osiedlu prywatnym… Nigdzie na dłużej nie zabawiłem, bo za każdym razem czułem, że to nie dla mnie i bardziej traktowałem te prace jako przystanki na drodze. Długo szukałem swojego miejsca, ale najważniejsze było, że wszystko robiłem już w zgodzie z trzeźwym życiem i nie wracałem do szponcenia."
Pełna rozmowa w książce, której premiera już 29 października.
Komentarze