Ten rok to dla Grubego Mielzky'ego sporo szumu wokół nowej płyty - oczy środowiska były skupione na nim także w 2012, gdy oficjalnie debiutował. Dziś z perspektywy czasu uważa jednak, że "Silny jak nigdy..." nie wystrzelił tak, jak oczekiwał.
"'Silny jak nigdy, wk*rwiony jak zwykle" ostatecznie nie wypalił. Nie był to hit; sądziłem, że może być lepiej i że moje życie może się zmienić. Znałem Chwiałka, więc wiedziałem, że w branży nie ma biedy i że jest do ugryzienia siano z płyt czy z koncertów. Po cichu liczyłem na to, że muzyka stanie się moim drugim źródłem dochodu, a w przyszłości być może stanie się głównym. Paradoksalnie mój debiut nie zagrał tak, jak sądziłem, że zagra, przez to, co dziś jest uważane za zupełnie normalne. Słuchaczy wówczas strasznie triggerowało, że w tekstach wspominam o swojej matce czy o swoich ziomkach. „Ziomuś, pozwól, że ci streszczę swoją płytę / Alko, matka, ziomki, prawda – ch*j, bywa, takie życie” – tak nawinąłem w „Texasie” na „Miejskim patrolu”, bo tak ludzie widzieli moją twórczość. I w sumie mieli rację. Taki jest mój rap. Ja nie robię nowych płyt – ja ulepszam stare. Nigdy nie byłem odkrywczym raperem, nie potrafię też robić ogólnikowych bangerów; może poza „Łajzo” z producenckiej Returnersów. Od zawsze piszę mocno autobiograficznie, więc ta płyta musiała taka być. I tyle.” – wspomina Gruby Mielzky we fragmencie wywiadu zawartego w 4 części książki "To nie jest hip-hop. Rozmowy", który został dziś udostępniony na stronie wydawnictwa No Dayz Off.
Mielzky wspomina też jak wyglądał aspekt finansowy i budowanie na organizatorach koncertów wrażenia, że 'się kręci': "W moim życiu za wiele się nie zmieniło. Tak jak nawinąłem w „Celu” – na płycie, nad którą jednak trochę popracowałem, zarobiłem wszystkiego osiem koła, a w dodatku tróję musiałem oddać Chwiałkowi, który wcześniej kupił mi kompa. Zresztą chyba po każdej płycie musiałem coś Chwiałkowi oddawać (śmiech). W każdym razie właściwie zaraz po premierze albumu byłem już łysy, dlatego z miejsca zacząłem pisać następny. Oczywiście grałem też koncerty, ale wychodziliśmy wówczas z założenia, że lepiej jest grać więcej za mniej, więc regularnie grałem sztuki za trzysta złotych. Jak mi się coś odkleiło i postanowiłem, że jednak dzisiaj balet, to po powrocie do chaty dziewczyna pytała, ile przywiozłem, a ja odpowiadałem: „No, pięć dych jestem w plecy”. Sami się jednak na to zdecydowaliśmy, bo też im więcej gra się koncertów, tym bardziej ludzie myślą, że się wszystko kręci. Czasami trzeba grać w tę grę, że jest się większym graczem niż faktycznie się jest. Jeśli jakiś organizator widział, że w jednym miesiącu mamy dziesięć koncertów, to sam się do nas odzywał, czy nie chcielibyśmy przyjechać do jego klubu. Koniec końców to był zajebisty patent z tym graniem. Fakt, wszystkie weekendy miałem wyjęte z życia, bo przez pół roku praktycznie co weekend jeździliśmy w trasę, ale dzięki temu pozbyłem się chociażby stresu związanego z byciem na scenie. Do tego dużo zajebistych zakulisowych historii; klasycznie wszystkie z alkoholem w tle."
Zapis 8-godzinnej rozmowy znajdziemy w publikacji, której premiera już 29 października. Ogłoszeni do tej pory goście to Abradab, Emade, Falcon1, Gruby Mielzky, Małpa, Marta Nizio-Siara i VNM.
Poniżej przypominamy nasz wywiad z Mielzkym zrealizowany właśnie przy okazji premiery "Silny jak nigdy..."
Komentarze