Mimo 26 lat Edzio ma naprawdę długie sceniczne doświadczenie - Bitwę o Kemping wygrywał w końcu mając 15 lat, a jak sam zdradza w nowym wywiadzie z Michałem Płocińskim, mikrofon w klubie po raz pierwszy chwycił dwa lata wcześniej.
"Zacząłeś bardzo wcześnie. Pamiętam, jak chłopaki z Trójmiasta, którzy przyjeżdżali na bitwy do Warszawy, opowiadali nam, że w Gdańsku jest młody freestyle'owiec, który niedługo wszystkich pozjada, ale na razie nie wpuszczają go do klubów, bo nie ma nawet 14 lat." - wspomina prowadzący wywiad Puoć w rozmowie z Edziem dla "Plus Minus" (Rzeczpospolita), na co pierwszy raper z milionem obserwujących na TikToku odpowiada:"To ciekawe, czy to było przed tym czy po tym, jak się poznaliśmy, bo może nie pamiętasz, ale rapowaliśmy razem w kółku, tzw. cypherze, na imprezie, na której ja zresztą pierwszy raz trzymałem mikrofon w ręce. Przyjechaliście wtedy sporą ekipą z Warszawy na urodziny Emota, gdańskiego rapera, który wynajął z tej okazji jakiś lokal w Sopocie i wtedy właśnie jako 13-latek pierwszy raz mogłem wejść do klubu (śmiech). Tak naprawdę to wiele rzeczy zrobiłem, bo nie wiedziałem, że nie da ich się zrobić. Mając 13 lat, nie wiedziałem, że w takim wieku nikt nie freestyle'uje, i po prostu zacząłem to robić. Nie wiedziałem, że to jest jakieś supertrudne i niespotykane. (...) Wychodziłem sobie tu pograć w kosza, do parku, gdzie rozmawiamy, i zacząłem spotykać grupkę chłopaków, którzy freestyle'owali sobie przy boisku. I bardzo szybko złapałem zajawkę. Na początku zacząłem rymować w domu, siłą rzeczy atakując siostrę, z którą mieszkałem w jednym pokoju. Potem zacząłem chodzić na gdańskie ustawki freestyle'owe. I tam pewnie wystarczyłoby, żebym nawinął cokolwiek, co siedzi w beacie i jakoś się rymuje, bo jako rapujący 13-latek i tak robiłem furorę. A jak skleiłem do tego punchline, czyli linijkę wyśmiewającą przeciwnika, to już w ogóle."
Edzio wspomina też ów triumf na Bitwie o Kemping na Hip Hop Kempie, gdzie mając 15 lat pokonał w finale Eskobara: "Wiele osób myśli, że w ogóle to była moja pierwsza bitwa, ale nie – byłem już po kilku lokalnych battle'ach w Trójmieście. Moja mama zawsze miała do mnie zaufanie, bo nigdy nie ciągnęło mnie do używek, melanży itd. I puściła mnie na zagraniczny festiwal ze sporo starszymi znajomymi. Jak tylko dojechaliśmy i rozstawiliśmy namiot, to z pół dnia chodziłem i szukałem, gdzie ta bitwa się odbywa, bo mega mi zależało, by wziąć w niej udział. (...) A tam nie ma eliminacji, tylko zapisy – kto pierwszy, ten lepszy. Znalazłem w końcu to miejsce, jak już było 15 zapisanych raperów i zostało tylko jedno wolne miejsce. I najpierw radość, że zdążyłem się zapisać w ostatniej chwili, a potem przerażenie, co ja w ogóle zrobiłem (śmiech). Ale stres, niepewność, były tylko na początku. W finale trafiłem na Eskobara z Gliwic, mistrza Wielkiej Bitwy Warszawskiej (WBW) sprzed trzech lat, wielkiego, łysego gościa. I filmik z tej walki rozszedł się nawet daleko poza hiphopowe środowisko, jako taka ciekawostka, że małolat ciśnie starego chłopa. To były zalążki tej mojej popularności wykraczającej poza rapowy światek."
Całą rozmowę znajdziecie w kioskach w najnowszym tygodniku "Plus Minus" oraz na stronie rp.pl
Komentarze