W ostatnich dniach polskie środowisko rapowe zadaje sobie pytanie: „Czy zachowanie Sobla było niewłaściwe?”. Podczas krakowskiego koncertu rapera, pewien mężczyzna wtargnął przez ogrodzenie na scenę, za co został obrzucony wyzwiskami i wyproszony ze sceny. Reakcja Internetu, podobnie jak wykonawcy, nie należała do łagodnych - "J**any pajac ego wyj**alo poza skale, Nie no zachowal sie jak burak" takie i podobne wypowiedzi możemy znaleźć w dyskusjach toczących się wokół całej sytuacji. Uważam jednak, że fala krytyki, która spadła na Sobla jest zdecydowanie za duża.
Postawmy sprawę jasno: autor Pułapki na motyle przesadził. Używanie określeń typu p*dał j*bany wobec kogokolwiek nie może być usprawiedliwione, niezależnie od okoliczności. Okrzyk J*bać c*ela!, choć nie nawołuje do agresji względem danej osoby, to nadal niesie ze sobą ryzyko, że delikwent może ucierpieć po powrocie do tłumu. Doskonale świadczy o tym skandująca publika w tle. Wystarczy przypomnieć sobie, co się stało podczas koncertu Tego Typa Mesa na Hip Hop Kempie w 2017 roku. Wówczas „zamachowiec” z pistoletem na wodę otrzymał parę ciosów za mało wyrafinowany żart.
Raper, jak sam podkreślił w przeprosinach (o czym za chwilę), mógł zachować się inaczej i użyć innego słownictwa lub obrócić sytuację w nauczkę dla innych uczestników imprezy. Internauci bardzo szybko przytoczyli sytuację z koncertu Bedoesa, kiedy w 2019 roku podczas opolskiego wykonu Delfina, na scenie również pojawił się fan. Słuchacz do końca utworu został z Bedoesem i Kuqe na scenie, skacząc i skandując utwór, po czym zbił z wykonawcami piątki, a Borys poprosił resztę publiczności, by nie powtarzali takich zachowań.
W powyższym nagraniu pada jedno ważne zdanie: To niebezpieczne dla waszego zdrowia. Fani, często w euforii bawiąc się na koncercie swojego ulubionego artysty, muszą pamiętać, że wykonawca również musi czuć się bezpiecznie. Przykład z WOŚP, który przytoczył B.R.O, to ekstremum, ale w Internecie znajdziemy wiele przykładów na to, jak nieprzewidziane mogą być skutki wtargnięcia osoby trzeciej na scenę. Raz można zostać przytulonym jak Demi Lovato, a innym razem pobitym, co spotkało komika Jima Jefferiesa w 2007 roku.
Wśród Internautów, którzy poruszyli ten wątek, prędko pojawiło się stwierdzenie, że skoro ktoś wtargnął na scenę, to winna jest ochrona. Po części zgadzam się z tym stwierdzeniem. Ochrona powinna czuwać nad bezpieczeństwem artysty oraz jego zespołu, niezależnie czy są na scenie, backstage’u czy toalecie. Nie wszystkie sytuacje jednak da się przewidzieć, co należy traktować jako błąd ludzki i każdy z uczestników imprezy powinien mieć z tyłu głowy, gdzie zaczyna i kończy jego zakres obowiązków. Dla jasności warto zaznaczyć, że w kompetencjach uczestnika koncertu leży nieprzeszkadzanie wykonawcy w dostarczeniu towaru, jakim jest jakościowy występ na żywo. A niespodziewane wejście na scenę zdecydowanie nie wpisuje się w przestrzeganie tej zasady.
Jedynym plusem całej sytuacji jest fakt, że nikomu nic się nie stało. Delikwent został usunięty ze sceny w towarzystwie ochrony, a nie sposobem Sokoła - zrzucony z niej. Mam jednak problem z dalszym zachowaniem Sobla. Opublikowane przez rapera przeprosiny brzmią jak przeprosiny Filipa Chajzera - nie chcę się tłumaczyć, więc się wytłumaczę. Skoro mężczyzna, który wszedł na scenę obrażał artystę, nie ma się co dziwić, że wykonawca nie był miły. Dziwi mnie fakt, że próbując odratować tę sytuację, Sobel pogrąża się w niej jeszcze głębiej, proponując darmowy wstęp na kolejny koncert dla człowieka, którego wcześniej zrugał. W takim świetle historia o szeptanych wyzwiskach traci na wiarygodności.
- Maciej: Nie no szeptał do niego wyzwiska a potem zaczął tańczyć i bujać się obok niego. Normalna sytuacja po wyzywaniu XD
- Michał: Nie dość że ostatni buc to jeszcze teraz takie farmazony wkręca ludziom jak było widać że typ go obejmuje, buja się do nuty i ją śpiewa najpewniej XD pogrąża się coraz bardziej
- Piotr: zwyzywał go a na końcu chciał go przytulić
- Michał: Lubię go, ale ściemnia
źródło wypowiedzi: grupa Sajko
Cała afera nakręcona została głównie przez reakcyjne działanie rapera. Gdyby na profilu Sobla pojawiło się oświadczenie, w którym wyjaśnia sytuację, temat mógłby zostać pogrzebany. Kontynuowanie wątku i próba rekompensaty zadziałała odwrotnie niż zamierzono, a użytkownicy Internetu skrytykowali autora Kinola za próbę wybielenia się, co widać w powyższych wpisach.
Nie uważam, by argument o pierwszej w życiu trasie był wystarczający, by Sobel mógł odetchnąć w spokoju i zapomnieć o sytuacji. Nie sądzę jednak, by posądzanie rapera o gwiazdorzenie było zasadne. Gwarantem dobrego koncertu jest poczucie bezpieczeństwa zarówno uczestników imprezy, jak wykonawcy, który w zaistniałej sytuacji miał prawo poczuć zagrożenie. Każdy, kto próbuje przeszkodzić w wykonaniu występu musi liczyć się z konsekwencjami. W przypadku Sobla, tymi następstwami było kilka wulgarnych określeń, które nigdy nie powinny paść. Podobnie jak wiele określeń, które spadły na rapera już po całym zdarzeniu.
***
Komentarze