Miniony rok był trudny dla wszystkich. Branża eventowa, a co za tym idzie - również artyści, została sparaliżowana, zabierając dochód wielu Polakom. Po majowym Hope for the best, VNM postanowił ponownie wziąć na tapet ostatni rok dekady. Poniekąd. Czego można spodziewać się po wydanym dziś EXIT2020?
Charakterystyczna forma
Forma, którą przybrał Venom na przestrzeni lat, odznacza wyraźne piętno na całościowym wydźwięku albumu. Kolejna płyta autora Hope for the bestnie zaskoczy starych odbiorców. Na EXIT2020 wszystko wydaje się znajome; partie wokalne, styl pisania, na podkładach kończąc. Wersy dalej rozłożone są gęsto na bitach, gdzieniegdzie pojawiają się anglojęzyczne wstawki, a akcenty wypowiadane są z takim samym naciskiem jak zwykle.
Luźny koncept
Mimo jasnego znaczenia tytułu, album nie obraca się wyłącznie wokół 2020 roku. Autor odbiega od przygnębiających tematów na rzecz humoru tudzież relacji damsko-męskich. Na albumie zostawiono miejsce, które pozwoliło na zabawę formą. V nie zawsze przybiera rolę bohatera swoich opowieści. Zdarza się, że raper pełni funkcję nie tyle narratora, co obserwatora.
Szersze spojrzenie
To chyba najwidoczniejsza różnica między dotychczasową twórczością VNM-a, a EXIT2020. Venom poświęca więcej miejsca na cudzą perspektywę. Mimo narcystycznej natury, zwraca uwagę na innych, gdyba nad hipotetycznymi sytuacjami. Raper wciela się w role, zderza wyimaginowane historie ze swoimi.
Osobisty materiał
Venom znany jest z mówienia tego, co myśli. Na EXIT2020 nie zamierza zmieniać swojej postawy. Historie snute przez rapera są pozbawione jakiegokolwiek hamulca. V porusza się między pandemią, osobistymi rozterkami, wyjaśnia niektóre wątki z poprzedniego albumu, czasem niewybrednie żartuje. EXIT2020 oscyluje wokół emocji, co dało VNM-owi dużą swobodę w przekazywaniu komunikatów kierowanych do odbiorcy.
Komentarze