Epidemia koronawirusa coraz dotkliwiej dotyka branży artystycznej, w tym raperów. O swojej cięzkiej sytuacji w dobie pandemii opowiedział Kasta, dzieląc się refleksją o obecnym stanie życiowym, swoim i znajomych, oraz zdradzając m.in. jak idą pracę nad jego płytą oraz czego potrzebuje do jej zrealizowania.
"Cóż zaczyna się już nie tylko jesienna depresja czy zimowy sen – zaczyna się życiowa refleksja. Na początku i na końcu jest samotność.
Jak zwykle życie próbuje złamać mnie jak patyk. Nie dość, że w dobie covidu i niezarabiania moi kumple wariują, plajtują i zaczynają mieszkać po stodołach, co niektórzy nawet targają się na swoje życia, to jeszcze zaczyna powoli dopadać to mnie.
Nie martwcie się, to nie jakiś desperacki apel, bowiem samobójców nie biorą do Valhalli, a ja jestem Wikingiem. Natomiast w jednym tygodniu dowiaduję się, że pozbawia się mnie możliwości posiadania pracowni. Po wielu latach lojalności słyszę: „proszę zwolnić pomieszczenie”. Po roku niezarabiania nie jest to dla mnie najlepszy czas na zmiany, wynajmy zarówno chaty, jak i pracowni, czyli sal prób oraz co najważniejsze studia.
Dodam, że jestem w trakcie robienia płyty, której skończenie uzależniam od stworzenia pomostu z innymi artystami – inaczej stanie się ona zbędnym balastem i ciężarem dla nerwów, zawodem. Już w tej chwili brakuje mi do niej entuzjazmu.
Serio. Odechciewa się żyć. Jeden z najlepszych operatorów nie przeżyje zimy w stodole, ja nie mam się gdzie podziać, ani mieszkać ani pracować – co jest kurwa z tymi ludźmi?! Czasy nie wybierają. Rozumiem – wszystkim jest trudniej, ale co dzieje się z Wami ludzie?! Sony, jak to czytasz, jak znajdę kanciapę tylko – biorę Cię do siebie – potrzebuję operatora do archiwizacji procesu twórczego przy płycie. Idzie jak krew z nosa, ale się podzielę tym co mi zostało.
Natomiast wiary w ludzi, w ich lojalność już brak. Hasła wyborcze oraz pierdolenie o wspieraniu kultury możecie sobie panowie wsadzić. Ja w wywiadach kłamał nie będę, nie mam w zwyczaju. Myślę, że wielu się dowie jak bardzo się zawiodłem. Nie ma kumpli, nie ma szefów, nie ma autorytetów.
Moi kumple muzycy, filmowcy przymierają głodem, nie dość, że nic się teraz dla nich nie znajdzie – to w tym najgorszym dla nich czasie trzeba ich jeszcze wyjebać na bruk. Brawo!
Myśl przewodnia – kurwa zuchy! Wstanę z kolan i biada wam. Oficjalnie rezygnuje z kandydowania do Rady Kultury miasta Wrocławia – proszę na mnie nie głosować. Nie mam przyjemności w reprezentowaniu swojego stowarzyszenia ani nie sądzę, żebym w ogóle chciał doradzać. Jeśli już to pomóżcie tym, którzy reprezentując to miasto w jakiekolwiek sztuce są przynajmniej lepszym towarem eksportowym, niż wasze czcze pierdolenie.
Ponawiam prośbę. Szukam taniej chaty (dołu willi, której to starsza Pani już nie może utrzymać) albo terenów po warsztatach czy halach – byleby się dało tam zrobić socjal i również mieszkać, żeby stworzyć tam ośrodek pracy twórczej – prywatny, bez żebrania i proszenia się..
W innym wypadku ja bezpiecznie sobie wrócę do Anglii – a kilku zdolnych stąd nie przeżyje zimy." - pisze legenda wrocławskiej sceny w obszernym wpisie na stronie Spółek Miejskich.
Komentarze