Minęły niemal 2 lata od ONEPOINTFIVE. Albumu dopracowanego, który ugruntował pozycję rapera z Portland. Udowadniającego, że Good for you nie było jednorazowym strzałem. Limbo jeszcze dosadniej wskazuje, że 26-latek jest artystą, o którym w Polsce mówi się zdecydowanie za rzadko.
Projekt Limbo sprawia wrażenie dopracowanego na ostatni guzik. Single promujące album stopniowo zwiększały apetyt, by ostatecznie okazać się spójną całością z resztą materiału, nie jedynie najlepszymi jego momentami. W rezultacie Shimmy, Riri tudzież Compensating z Thuggerem nie odstają od chwytliwego Woodlawn lub Pressure In My Palms opartego na ciężkim, sunącym bicie i trapowym hi-hacie. Aminé wykorzystuje swój melodyjny zmysł lawirując wśród quasi melancholijnego refrenu Can't Decide, by chwilę później razem z Summer Walker otaczać się w rytmach R&B w Easy.
Rzadko zdarza się, by jeden raper miał taką umiejętność rozumienia różnych form i stylistyk. Autor Limbo świetnie radzi sobie jako pewny siebie self made man w My Reality, twardo stąpa po bicie do Shimmy opartego na samplu z Nie jesteś mojaCzesława Niemena, dumnie hołduje swojej rodzicielce w Mama. Raper nie czuje skrępowania, kiedy pojawiają się zahaczające o neo soul nuty w Roots, równie swobodnie podśpiewuje w spokojnym Becky, gdzie rapowany refren figuruje jako dodatek, a nie główny element.
Stwierdzenie, że za Wielką Wodą brakuje emocji w hip-hopie byłoby wielką obrazą dla Andersona .Paaka, YBN'a Cordae, J. Cole'a i wielu, wielu innych. Mimo wszystko główny nurt, który przedziera się wszelkimi kanałami do świadomości masowego odbiorcy z reguły tego ładunku emocjonalnego nie posiada. Aminé odciska personalne piętno wśród przebojowych utworów, znajdując wśród nich moment na oddech. Fetus z Injury Reserve będący listem do potencjalnego dziecka rapera, otwierające Burden gdzie pomiędzy przechwałkami i samplem z Thank You God Dorando, Aminé zdaje sobie sprawę z upływającego czasu na Ziemi. Temat przemijania pojawia się niejednokrotnie. Wersy Look, R.I.P Kobe/Ni**a, R.I.P Kobe/You was like a dad to a ni**a, so I'm sad, my ni**a z Woodlawn znajdują kontynuację w niezwykle szczerym i poruszającym skicie Kobe.
Dla osób niezorientowanych w twórczości Aminé, dalej będzie tym od Caroline i zabawnych teledysków rodem z BLACKJACK. 26-letni raper z każdą kolejną płytą udowodniał, że ma do zaoferowania więcej. Limbo to jeden z najlepszych albumów, które pojawiły się w 2020 roku. Aminé dumnie stoi wśród Denzela Curry'ego i Kenny'ego Beatsa, pośmiertnego albumu Mac Millera i 4 odsłony Run The Jewels. Limbo to dopracowany, przemyślany materiał, w którym nie ma miejsca na monotonię, a tym bardziej na słabsze momenty. Ponad 40-minutowy album dostarcza szerokie spektrum zabiegów, emocji i melodii, których niekiedy ciężko znaleźć u jednego artysty.
Komentarze