Logic zaszokował całe środowisko, ogłaszając, że w wieku 30 lat odchodzi na rapową emeryturę, wydaje ostatni album i poświęca się rodzinie i dziecku. "No Pressure" ujrzało światło dzienne w ostatni piątek - i jest to jeden z najbardziej esencjonalnie hip-hopowych albumów, które usłyszymy w tym roku.
Co można zrobić na ostatniej płycie? Naładować hitów, głośnych ksywek i dokręcić śrubę sprzedażową? Owszem, każdy przystałby na feat, a media chętnie podkręciłyby przebojowe utwory. Można też zrobić tak jak Logic - całkowicie olać kwestię mainstreamowego odbioru i potencjału, nie zaprosić żadnego gościa poza No I.D. pełniącym funkcję producenta wykonawczego i... zabrać nas w podróż do zarania hip-hopowej zajawki.
Tak, "No Pressure" to esencjonalnie hip-hopowy strzał w stylistyce pierwszych mixtape'ów Logica, przeładowany skillową techniczną nawijką na klasycznych bitach kojarzących się z nagraniami A Tribe Called Quest. Głębokie, pulsujące basy, soulowe i jazzowe sample, a na czele gospodarz, serwujący porcję osobistych refleksji, wspomnień i podsumowań.
Raper z Maryland wspomina ostatnią szaloną dekadę, liczne sukcesy, ale też początki, gdy "był fly mimo, że nie było stać go na bilet samolotowy", gdy marzył o okładce XXL Freshmen, gdy zarabiał na życie niekoniecznie legalnymi aktywnościami, szlifując równolegle rapowy skill. To jak album rodzinnych zdjęć, pełen flashbacków, powrotów do chwil pięknych i trudnych, album osobisty i skierowany stricte do fanów, całkowicie olewający kwestie potencjału sprzedażowego.
Smutno słucha się tego materiału, wiedząc, że to ostatni krążek, który Logic przygotował dla fanów - ale mamy równocześnie nadzieję, że jak wielu przed nim postanowi wrócić z emerytury. Bo "No Pressure" wciąż kipi zajawką, vibe'em i głodem mikrofonu, a więcej tu melancholii i sentymentu niż zgorzknienia i zmęczenia. Czysty undergroundowy hip-hop wysłany ze szczytu mainstreamu.
Komentarze