Burzę wywołała transmisja z tegorocznej gali Fryderyków oraz fakt, że wręczenie nagrody w kategorii album roku hip-hop nastąpiło poza kamerami - mimo rekordowych wyników sprzedażowo-odsłuchowych notowanych przez polski rap. Czyja była to decyzja? Jak się okazuje nie telewizji TVN.
"To decyzja ZPAV-u. Kiedy wygrywaliśmy konkurs na organizację tegorocznej gali, nie wiedzieliśmy jeszcze, że ZPAV zdecyduje się rozszerzyć w tym roku liczbę kategorii do 25. Związkowi zależało jednocześnie na tym, by wydarzenie było pokazane w prime time na antenie dużej stacji. Wiedzieliśmy, że przy czasie, którym dysponujemy (transmisja na antenie TVN trwała 140 minut włącznie z reklamami), po prostu nie da się pokazać nominacji i wręczeń we wszystkich 25 kategoriach. Przekazaliśmy informację o tym ZPAV i dostaliśmy zwrotnie informację, które kategorie mają pojawić się w relacji na żywo, a które zostaną przedstawione wcześniej i zarejestrowane. Skrót z tej rejestracji, informujący kto wygrał w pozostałych kategoriach pojawił się na końcu transmisji z gali" - mówi w rozmowie z CGM'em Marcin Perzyna z firmy Festival Group, producent Fryderyków 2019.
Wręczający tę nagrodę Piotr Kabaj, prezes Warner Music Poland i wiceprzewodniczący ZPAV-u mówi natomiast CGM'owi: "Chciałem, aby hip-hopowy Fryderyk był wręczany na wizji, ale ostatecznie zadecydowano inaczej".
Sprawdź też:
Fryderyki za hip-hop - w trakcie reklam i... potrójne. O co chodzi?
Komentarze