Kilkanaście lat temu Kołcz był obok Tedego jedną z głównych twarzy WJ, współprowadząc także klasyczne "Bezele". Potem jednak nagle zniknął z rapgry, pojawiając się jedynie ekranie jako aktor lub przewijając towarzysko przy okazji KSW. Dlaczego postanowił porzucić hip-hop?
"Hip-hop wtedy jest prawdziwy jak jesteś młody i nie musisz płacić rachunków, bo cię to nie obchodzi i nie musisz chodzić do szkoły, bo możesz iść na wagary. Nie musisz pracować, bo jeszcze starzy dadzą ci 50 złotych. I ten hip-hop wtedy jest prawdziwy, nie ma tego wpływu z zewnątrz - czy wytwórni (bo teraz i tak wszyscy najwięksi mają swoje) czy nacisków z zewnątrz, tych wszystkich beefów, dissów, tego co napędza ten cały rynek. Wtedy jesteś prawdziwy i ludzie ci wierzą i wtedy rozpoczyna się twoja kariera. [Ten okres] w moim przypadku trwał wiele lat i to była ciężka praca chociaż okraszona wielką imprezą... Natomiast ja nigdy tam ani artystycznie ani intelektualnie nie czułem się wolny. Miałem kilka problemów poważnych, o których wtedy nie mówiłem, bo byłem za młody, za głupi i wszystko działo się za szybko. Płynąłem z tym nurtem..." - mówi Kołcz w nowym odcinku Podcastu Reda na CGM'ie.
Opowiada też, że męczyły go rozmowy z fanami po koncertach, jako że podbijało do niego wiele pijanych osób nie mających dużo do powiedzenia: "Miałem świadomość, że to jest wszystko takie płytkie. Ci ludzie, którzy wiem że przychodzili z dobrą intencją, chcieli się nachlać, pobawić, ale to nie byli ludzie, z którymi ja chciałbym rozmawiać. Przykro mi, taka jest prawda. Druga rzecz to wiadomo, że jak nic nie ma to wszyscy są przyjaciółmi - a jak coś się pojawia, pieniądze, rozpoznawalność czy popularność to nagle tych ojców sukcesu jest 15-tu. I jak ja poczułem, że w środku w naszej sztywnej ekipce przeciągamy to między sobą zamiast podgrzewać ten ogień to uznałem, że to jest właśnie ten moment, że każdy drapie - co wkurwia." - opowiada Kołcz.
"Jak już nazbierałem sobie tych doświadczeń w bagaż i wiedziałem, że zaraz urodzi się moja córka to zbieranie tego bagażu zaowocowało jakimś prawdziwym stanowiskiem w tej sprawie - tzn ja już w środku wiedziałem o co mi chodziło, gdzie miałem problem. I traktuję to odejście z pracy i z rapu tak, że z dnia na dzień stałem się wolny" - mówi Kołcz Redowi. Zdradza też, że długo siedziała w nim złość na wiele spraw, ale obecnie jest już pogodzony z całą sytuacją i ze swoim zniknięciem ze środowiska.
[[{"fid":"47174","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]
Komentarze