W ramach premiery najnowszej płyty Siwersa, spotkaliśmy się z nim, żeby porozmawiać o procesie powstawania krążka, jego planach na przyszłość, o współpracy ze Smif-n-Wessun przy mixtapie "20" oraz o tym, jakie zeszłoroczne wydarzenie z rodzimej sceny najbardziej zapadło Siwersowi w pamięć. Zapraszamy!
Marek Adamski: Jak długo powstawała płyta?
Siwers: Cały proces trwał dosyć długo, pierwsze numery na album powstały w 2015 roku. Wtedy też wyszedł "Sequel", w roku 2016 kończyliśmy mixtape "20", do tego dochodziły koncerty. Płyta powstawała między jednym koncertem a drugim, między też życiem prywatnym i innymi projektami, więc jak widać dużo się działo w tamtym czasie. Dopiero w 2017 roku krążek zaczął nabierać konkretnych kształtów. Wszystko musiało być na tip top, każdy kawałek nagrałem ze trzy razy, bo tam mi coś nie pasowało, tu zmieniałem tekst, poza tym sam wyprodukowałem wszystkie numery, więc potrzebowałem więcej czasu.
Czy masz w planach nagrać płytę, na której zająłbyś się tylko rapowaniem?
Myślę o tym, chciałbym odciążyć się z roli producenta. W sumie taki pomysł powstał już dawno. Nie zdradzę na razie ksywki, co do tego kto miałby się zająć produkcją, ale jest to osoba związana z JWP, z którą mieliśmy już okazję nie raz współpracować. Ale na razie to tylko pomysł. Zresztą też mam obawy, bo jestem wymagający i wybredny, więc nie wiem, jakby się ta kooperacja układała.
Skąd pomysł na tak rozległe, żeńskie wokale obecne na twojej płycie?
Po prostu zawsze lubiłem ten aspekt muzyki i starałem się to przemycić do swojej twórczości. Na "Bez Ceregieli" była to Ania Kandeger, teraz moja dziewczyna ma zajawkę na śpiewanie, choć w sumie śpiewa już od kilku lat, zanim się jeszcze poznaliśmy. Na "Huśtawkach" jest jedynym gościem wokalnym i pojawia się dosyć często. Zawsze jest to jakieś urozmaicenie, dopóki mi się to będzie podobać, dopóty będę używał żeńskich wokali w swoich utworach.
Czemu na płycie nie pojawili się żadni goście, oczywiście oprócz twojej partnerki?
Taka koncepcja narodziła się w trakcie powstawania płyty, dokładniej zbierania numerów na album. Myślę, że przede wszystkim chciałem sobie coś tym udowodnić, ile sam naprawdę jestem wart. Nie chciałem wspomagać się jakimiś znanymi ksywkami. Po za tym taki album typowo solo, może nie koniecznie powinien tak wyglądać, ale taka forma w jakiś sposób mi imponuje i zawsze chciałem to zrobić.
Czy w kawałku "Srogi lajf", prowadząc storytelling, miałeś na myśli konkretne osoby?
Nie mogę ci wszystkiego powiedzieć, ale na pewno tekst ma swoje odniesienie w rzeczywistości. Pierwsza osoba, którą opisuje istnieje naprawdę, były różne sytuacje z nią związane, ale nie jest to też kalka, jeden do jednego. W drugim przypadku jest to bardziej zlepek różnych doświadczeń włożonych do jednego gara, z którego wyszła jedna postać.
Na "Huśtawkach", tak samo jak na "Bez Ceregieli" można znaleźć dużą ilość sampli. Czy możesz powiedzieć, jak wygląda u ciebie proces ich szukania i dobierania?
Zazwyczaj jak szukam sampli, przesłuchuje multum różnych płyt, i winylowych i zdarzy się też coś w cyfrze. Ostatnio nawet częściej, bo jestem świeżo po przeprowadzce i nie mam gdzie postawić gramofonu, na winyle też brakuje miejsca. Sprawa wygląda tak, że gdy szukasz sampli, musisz przekopać przez ogrom muzyki, której normalnie byś nie słuchał, ale jeśli rozglądasz się za ciekawymi dźwiękami, to musisz to robić. Poza tym dla producenta to dobra zajawka, gdy sprawdzasz jakąś płytę i znajdujesz na niej fajną pętlę, a nawet byś się tego po niej nie spodziewał.
Dużo było odrzutów?
Może nie odrzutów, ale niedokończonych numerów, które pewnie skończę za jakiś czas. Chyba, że pozostaną nieskończone, zobaczymy, na razie nie wiem. Na pewno niedługo chciałbym się zabrać za swój, następny materiał. Nie wiem jeszcze jaką przybierze postać, czy będzie to płyta producencka, może kolejna płyta solowa, albo projekt z moją dziewczyną, który nie byłby hip-hopowy. Nie wiem, ciężko powiedzieć.
Masz już jakiś wybranych gości, jakbyś miał robić płytęproducencką?
Mam, ale na razie nie będę nie zdradzał ksywek, bo w sumie nawet nie wiem, czy taka płyta powstanie.
Jak wyglądał proces powstawaniaokładki?
Na pewno chciałem, żeby była rysunkowa, komiksowa. Pochodzę z ekipy, gdzie jest bardzo dużo grafików, grafficiarzy, więc jedno idzie z drugim w parze. Okładką zajął się Młody Dron, który aktualnie bliżej współpracuje z Hewrą. Zorganizowaliśmy sobie spotkania, podczas których przedstawiłem mu swoje pomysły, zrobiliśmy burzę mózgów i z czasem doszliśmy do porozumienia.
Jakie wydarzenie tegoroczne z rodzimej sceny najbardziej zapadło ci w pamięć?
Ogólnie jestem na bakier z nowościami, ale największe wrażenie wywarł na mnie chyba klip Otsochodzi z Taco Hemingwayem, zapada w pamięć. Widać, że duża praca została wykonana, bo teledysk nie przypomina tego, co u nas wychodzi, jest na skalę światową.
Jak wyglądało nagrywanie klipu do "Nosferapu"?
Bardzo udanie, wiesz chłopaki z Toczy Videos, którzy są odpowiedzialni za klipy z "Bez Ceregieli", zaopatrzyli się w sprzęt filmowy, poszli do przodu, jeśli chodzi o organizację pracy, więc na pewno widać skok jakościowy. Ja miałem pomysł na plan, na taką kraksę, gdzie wszędzie były rozrzucone, zniszczone auta, a oni pomogli mi z realizacją. Co mnie cieszy to to, że udało się zrealizować tak dobry teledysk, jak na tak niski budżet. Dużą pomoc zawdzięczamy znajomym w tej sprawie.
Jak wspominasz współpracę ze Smif-n-Wessun, której efektem był teledysk, wypuszczony rok temu?
Spoko, byliśmy akurat wtedy w Nowym Jorku, na szlaku koncertowym w Stanach, i z racji paru dni wolnego nagraliśmy teledysk, co znajdowało się w planach już po nagraniu numeru w studiu, podczas ich pobytu w Warszawie. Ja niestety podesłałem swoją zwrotkę troszkę później, więc nie brałem udziału w sesji nagraniowej. Wracając do klipu, był problem ze znalezieniem operatora, ponieważ nasz po nakręceniu teledysku w Detroit, wrócił do Warszawy z lotniska z Chicago, a my polecieliśmy stamtąd do Nowego Jorku. Tak więc byliśmy bez sprzętu i bez kamerzysty, ale na całe szczęście chłopaki ze Smif-n-Wessun to ogarnęli i zwerbowali jakiegoś swojego zioma, który zajął się tą sprawą.
Więc nie było żadnego problemu z zaproszeniem ich, żeby się dograli?
Generalnie o takie sprawy trzeba byłoby się zapytać Kosiego. On zna się z chłopakami już kilka lat z racji tego, że organizuje duże imprezy, w zasadzie od początku istnienia warszawskiej sceny. Przewinęło się w jego życiu trochę tych amerykańskich postaci. Składa się też na to nasza duża zajawka, obejmująca całą ekipę Boot Camp Clik. Przecież na naszych 18 urodzinach zagrał śp. Sean Price, zresztą to był jego ostatni koncert w Polsce. A chłopaki ze Smif-n-Wessun blisko się z nim trzymali.
Komentarze