Aloha Entertaiment, wydawnicze dziecko Proceente, zrzesza szereg raperów prezentujących zgoła odmienne podejście do hip hopu. Z jednej strony mamy jej założyciela, hołdującego alohowej filozofii, z drugiej chociażby Greena, czy niedawno recenzowanego Muflona. Zaś z trzeciej strony, pozbawionej jakichkolwiek zahamowań w wersach i obracającej się wokół szeroko rozumianej tematyki melanżu pojawia się tczewska ekipa Subarugang. Przyznam, zanim sam Procent nie wspomniał gdzieś o nich, nie miałem pojęcia o ich muzycznym istnieniu. Gdzieś tam mignął mi news o zwycięstwie młodych artystów na giżyckim Mazury Hip-Hop Festiwalu i to byłoby na tyle. Jakiś czas później wypuścili singiel "Bądź Sobą A Będzie Ci Dane" jako zapowiedź "Imprezy LP". I tenże krążek, jeśli miałbym wybierać muzykę na jakąkolwiek domówkę z ziomkami, wiódłby prawie samodzielny prym na playliście.
Nie ma na krążku miejsca na poważne przemyślenia, tak więc jeśli szukacie poradnika z cyklu "jak żyć" możecie wyłączyć krążek. Melanż i wszędobylska zabawa jest odmieniana przez wszelkie możliwe przypadki w sposób mocno bujający i wpadający w ucho. Co więcej, wersy chłopaki potrafią złożyć z mocnym akcentem humorystycznym - solidnie można przy niektórych zwrotach się zaśmiać: "Twoja zdzira to niezła gadzina, choć łyka jak pelikan". Ci goście na co dzień muszą być niezłymi wesołkami, bowiem nie wyobrażam sobie aby tylko na potrzeby materiału wymyślali raz za razem barwne i wywołujące zaciesz porównania. Kolejny atut - chwytliwe refreny. Otwierający krążek "BSABCD" posiada bardzo wkręcający się w głowę refren, który mimowolnie nucę wielokrotnie w ciągu dnia. Wracając jeszcze na moment do listy kawałków - najlepszym według mnie numerem na płycie jest "Cała Noc". Świeży, nowoczesny banger, mający niesamowity vibe i siłę zmuszającą do bujania karkiem. Niestety znalazło się również kilka elementów, które nie do końca okazały się trafione, w kontekście "Imprezy".
Po pierwsze - długość płyty, jak i poszczególnych tracków. Piętnaście kawałków, przy czym znaczna większość z nich oscyluje wokół pięciu minut (a nawet i dłużej o te kilkadziesiąt sekund) to zdecydowanie za długo jak na odsłuch za jednym zamachem. Sam musiałem przynajmniej na połowę podzielić materiał na tyle, by czerpać przyjemność z jego słuchania. Wydaje mi się, że chłopakom przyświecała wizja, by jak najmocniej pokazać się szerszej publice i dlatego też stworzyli tak długi materiał. Gdyby jednakże zmniejszyli liczbę numerów do tych, powiedzmy sobie, standardowych dwunastu tracków, odbiór mógłby być łatwiejszy. Po drugie - tematyka. Umówmy się, dla amatorów melanżowych wojaży, ta płyta będzie czymś na wzór ścieżki dźwiękowej. I to jest chyba jedyna docelowa grupa, do jakiej Subarugang kieruje swoją muzyczną jazdę. Po trzecie - wersy. Okej, podobają mi się humorystyczne metafory, jednakże zdarzają się też nietrafione, bądź mało przemyślane linijki, ale z drugiej strony gdy ich muzyka ma przede wszystkim być motorem napędowym domówki, można przymknąć nieco oko na tę niedogodność.
Czy będę wracał do "Imprezy"? Myślę, że tak, ale nie za często. Powody? Są w poprzednim akapicie. Jeśli przy kolejnym materiale tczewska ekipa bardziej popracuje nad warsztatem stricte rapowym i nie wpadnie na pomysł upchnięcia piętnastu długich kawałków - odbiór powinien być zdecydowanie lepszy. Tego im życzę, by Subarugang nie był jednokrotnym wydawniczym strzałem, a żeby za jakiś czas wypuścili bardziej dopracowany o kilka, myślę że dość istotnych elementów, materiał. Trójka z małym plusem na zachętę.
Komentarze