Mamy rok 2011, kiedy Jedi Mind Tricks wydają album bez Stoupe. Pojawiło się wtedy wiele spekulacji, dlaczego w grupie nie ma już "wielkiego" producenta. Jak się później okazało - Stoupe pracował nad swoimi rzeczami. W jednym z wywiadów powiedział, że musi odpocząć od tego typu muzyki i zacząć szukać czegoś nowego. I tak też się stało.
Ish, Aaron, Noesis, Haley i nasz geniusz stworzyli grupę o nazwie Red Martina. Wszyscy poznali się grając w mini golfa, połączyła ich muzyka. Już w 2011 roku, kiedy Stoupe nagrał "Vespertina" można było usłyszeć w jaką stronę idzie jego inspiracja w muzyce. Wydając Red Martina Kevin chciał pokazać, że jest niezależnym twórcą i że nie chce być cały czas łączony z JMT, która to grupa przeżywała już wzloty i upadki, ale pomińmy sprawę Jus Allah. Red Martina jest raczej niszowym projektem, w którego włożono sporo czasu i mało pieniędzy na promocję, a raczej jej brak. Kiedy rozmawiałem ze Stoupe ponad dwa lata temu, to mówił, że chciałby wydać Red Martinę na wosku, ale niestety koszta dla nich są zbyt wysokie, a proces tłoczenia jest zbyt długi, by mogli się tym zajmować na bieżąco. Woleli poświecić się nagrywaniu kolejnych albumów - jak przyszłość pokazała - drugiego albumu Red Martina.
Cała płyta jest tak skomponowana, aby można było przesłuchać ją od deski do deski bez potrzeby zmieniania numeru. Zaczyna się spokojnym numerem "Hands on Time", który wprowadza ukojenie i sprawia, że chcemy wygodnie usiąść w fotelu, zamknąć oczy i zapętlać numer w kółko. Później jest coraz lepiej. "Head and Neck Exam" od razu wpada w ucho ciekawym samplem - Stoupe w ich wynajdywaniu jest najlepszy.
Red Martina na pewno jest tym, co sprawiło, że dzisiaj Stoupe angażuje się w coraz ciekawsze projekty i eksperymentuje z muzyką. Dzięki temu zespołowi sam producent zaczął tworzyć na nowo, niedługo po pierwszym wydawnictwie ukazała się cześć druga "Martiny", w tym roku ma się pojawić płyta Supastition na bitach Kevina (muzycy już ze sobą pracowali w numerze "The Truth"), a także krążek w kooperacji z Eamonem. Kilka tygodni po premierze "Intransit" grupa wypuściła teledysk do utworu "Outside". Jest to ten teledysk, który idealnie obrazuje numer, jak i jest zrobiony i zmontowany w bardzo ciekawy sposób, który sprawia, że nie tylko chcemy słuchać muzyki - ale i oglądać klip. I to ten klip ukazuje, jak brzmi i wygląda płyta, jako całość. Dość eksperymentalna, by zaciekawić każdego słuchacza.
Komentarze