Nie milkną echa sobotniej imprezy w warszawskim niePowiem, w trakcie której Pih wszedł na scenę w trakcie koncertu Quebonafide. Teraz ostro sprawę skomentować postanowił Hukos, o którego napiętych stosunkach z Pihem słyszeliśmy od jakiegoś czasu...
Oto, co napisał na swoim profilu Hukos:
"Widzę, że Adaśko nie umie uczyć się na swoich błędach i znowu po pijaku robi jazdy. Szkoda, ze nie był taki wyszczekany, jak kilka razy uciekał z koncertów gdzieś tylnym wyjściem, gdzie grałem ja, albo Bezczel. Albo nie był taki wyszczekany, jak na naszym wspólnym koncercie w Głogowie po pijaku zwyzywał mi matkę, a potem całą rodzinę, choć nigdy ich nie poznał nawet. Wyszedłem z nim wtedy za to na solówkę na pięści, a Adaśko jedyne co robił, to uciekał przede mną dookoła samochodu wymachując kutasem i strasząc "prawilnie" swoją żoną. Po tamtej sytuacji wiele osób pytało, co się stało i dlaczego już się nie lubimy i dlaczego nie ma beefu w takim razie. Bo załatwiliśmy to staroszkolnie na pięści, bez niuskulowego latania do studia i nagrywania dissów. 6 szwów na głowie Piha, jakie podobno następnego dnia po naszej bójce założyli lekarze na jego głowę wyrównało rachunek krzywd. Teraz taki człowiek ma w ogóle czelność mówić ludziom, co jest hip-hopem, a co nie jest i czego ludzie powinni słuchać. No nie bardzo. Prosiłbym tez Glamrapu o nienazywanie Piha "białostockim raperem", bo od lat mieszka on w Warszawie, a jedyne co łączy go z naszą lokalną sceną to problemy. A tak poza tym to wesołych świat wszystkim życzę i nie nadużywajcie alkoholu w tym magicznym czasie, bo jak widzicie kończy się to źle."
Czy tym razem sytuacja przeistoczy się w beef? Na koniec roku robi się coraz goręcej...
Komentarze