Jordan Houston, szerzej znany jako Juicy J, to na pewno postać niekonwencjonalna nawet na standardy amerykańskiego hip-hopu. Legenda południowego wybrzeża, pochodzący z Memphis były lider słynnej Three 6 Mafii, w którego żyłach płynie kodeina wydał swój trzeci studyjny album pod tytułem "Stay Trippy".
Historię Juicy'ego w przemyśle muzycznym na pewno nie można określić jako typową. W końcu niewielu raperów może poszczycić się zdobyciem Oscara. Tak właśnie, Juicy J na spółę z DJ Paulem są obok Eminema jedynymi raperami, którzy mogą poszczycić się otrzymaniem najważniejszej nagrody w Stanach Zjednoczonych. Dostali ją za znakomity utwór "It's Hard Out Here For a Pimp" do równie dobrego filmu "Hustle n Flow", ale to już materiał na całkiem inny artykuł. Dla recenzji "Stay Trippy" ważniejsze jest to, że na kilka lat po tym, po dobrych, ale mało popularnych solówkach "Chronicles of The Juice Man" oraz "Hustle Til I Die" drogi Juicy'ego i reszty składu Three 6 Mafii rozeszły się i raper z Memphis został przygarnięty do ekipy Wiza Khalify Taylor Gang. Kariera 34-letniego wówczas fana strip clubów oraz narkotyków nabrała rozpędu i 3 lata po tym Juicy stał się jednym z najgorętszych raperów na scenie, a "Stay Trippy" jednym z najbardziej wyczekiwanych albumów 2013 roku.
Na jakiś czas przed premierą albumu zaniepokoiłem się trochę opublikowaną tracklistą. Bardzo dużo gości. Czołówka amerykańskiego mainstreamu w tym m.in. Chris Brown i Justin Timberlake. Dwie gwiazdy popu na albumie Juicy'ego, co to ma być? Na szczęście wszystkie obawy zostały rozwiane, gdyż wszyscy zaproszeni goście nie przejmują albumu, odgrywają rolę jedynie pomocników, którzy w odpowiedni sposób urozmaicają utwory nie narzucając na nie swojego stylu. To Juicy J jest tutaj główną postacią i to ciągle słychać. Na pewno nie jest to też materiał dla każdego. Trap, który dla wielu może brzmieć identycznie na różnych mikstejpach różnych wykonawców, w wykonaniu byłego lidera Three 6 Mafii ma jednak swój własny urok. Najlepsi producenci od Mike Will Made It, Young Chopa zaczynając i kończąc na Timbalandzie - to musi wypalić.
"Stay Trippy" rozpoczyna się naprawdę z przytupem. Najpierw mamy bardzo mocny trapowy banger pod tytułem "Stop It". Sławne "Yeah Hoe" pojawiające się co kilka sekund oraz wersy "Getting high like I'm eighteen, But I've been rich since late eighties, Backstage, naked ladies, Poppin pills and swallowing babies" to kwintesencja stylu Juicy'ego. Następnie w głośnikach rozbrzmiewa utwór z gościnnym udziałem nieżyjącej legendy południowego rapu, czyli Pimp C. "Smokin' Rollin" to kawałek traktujący o rzeczach, które byłego członka UGK zabiły, czyli o kodeinie i marihuanie. Świetny, klimatyczny kawałek na samplu The Weeknda z "High For This" na długo zostaję w głowie. Na "Stay Trippy" oczywiście nie mogło zabraknąć innego konesera środków odurzających oraz lidera Taylor Gang, czyli Wiza Khalify. Dwaj panowie mają już w swoim dorobku bardzo dobre kolaboracyjne tracki, jak np. "The Plan". Kolejnym do dodania do tej listy może być na pewno "Smoke A Nigga"na świetnym bicie od jednego z najpopularniejszych producentów ostatniego roku Mike Will Made It. "Talkin Bout" z zwrotką od Chrisa Browna wpisuję się w kategorię typowych singli do radia przez co jest, w moim uznaniu, najgorszym punktem na LP.
Single do albumu, jak określił je sam autor, to mocno uderzające bassem bangery do strip clubów. "Bandz A Make Her Dance", "Show Out" oraz "Bounce It" może nie grzeszą innowacyjnością, ale w swojej kategorii są naprawdę bardzo mocnymi pozycjami. Stać przy nich w bezruchu trudno byłoby nawet najbardziej zatwardziałemu fanowi old schoolowego rapu. Nie ma się jednak czym dziwić skoro za ich produkcję zabrali się odpowiednio Mike Will Made It oraz weteran sceny Dr. Luke.
Na miano najlepszych kawałków na "Stay Trippy" moim zdaniem zasługują bardzo energiczne i agresywne "Gun Plus a Mask" z Yelawolfem oraz przysporzone mrocznym bitem "Scholarship" z gościnnym udziałem A$AP Rockiego oraz kolejny weed anthem, czyli świetne "Wax". W "Gun Plus A Mask" nie przez przypadek siły złączyli dwaj raperzy z nieciekawą przeszłością. Juicy J pochodzący z jednego z najniebezpieczniejszych miast w USA, czyli Memphis oraz Yela, który połowę życia spędził jako bezdomny ćpun swoimi tekstami jasno dają do zrozumienia, jak przykro może być kiedy się z nimi zadrze.
20 lat na scenie na pewno wiele nauczyło Juicy'ego na temat mechanizmów panujących w hip-hopie. Zapraszając plejadę gwiazd skazał "Stay Trippy" na sukces komercyjny, ale czy przełożyło się to wartość muzyczną materiału? Myślę, że tak, ponieważ pomimo jasno obranego nurtu przez Juicy'ego album jest różnorodny. Tak naprawdę żaden kawałek nie zasługuję na skipowanie, całość jest bardzo spójna. Za połowę sukcesu tak, jak w większości takiego typu albumach, odpowiedzialna jest przede wszystkim warstwa muzyczna. Produkcję dopracowane w stu procentach, na genialnym poziomie nie pozwalają przejść obok "Stay Trippy" obojętnie. Juicy nie zawiódł, ba, nawet przerósł oczekiwania tworząc materiał, który na długo znajdzie swoje miejsce na każdej playliście fana trapu.
Komentarze