High Time Label to na chwilę obecną jedna z bardziej prężnych niezależnych wytwórni w Polsce. Działa dużo i poniżej pewnego poziomu nie zwykł schodzić. Dowodem na to jest choćby zorganizowanie takich akcji jak "Cypher Time" i "Liga Mistrzów Podziemia" oraz wydanie albumów Rovera lub HuczuHucza oraz "Z Podwórka Do Studia" Feto. I cholernie szkoda, że akurat w przypadku tej ostatniej płyty promocja jakby nieco zaszwankowała i niecały rok po premierze album trafia do popkillerowego "Przegapifszy".
Feto to postać z rodzaju tych, których wciąż zbyt mało na polskiej scenie. Nie ładnie ubrana gwiazdka, a normalny, charakterny gość z głową na odpowiednim miejscu. Płytę otwierają słowa "jestem zwykłym typem, nie dzieciakiem szczęścia" - i można przyjąć je za motto całego albumu. Cieszy to, że są jeszcze raperzy potrafiący niegłupio poruszać dość przyziemne sprawy, z którymi łatwo można się utożsamić. O problemach bez patosu i "smutactwa", o dążeniu do celów z determinacją i wiarą, o emocjach, ludziach i ulicach z rozsądkiem i pewnością. Nie wywołuje może ciarków na plecach, ale bez wątpienia rusza szczerością - gdyby ktoś zapomniał, cechą w rapie cokolwiek istotną. W ostatecznym rozrachunku razić może co najwyżej kilka banałów i zbytnia ogólnikowość. Jednostajny, szorstki wokal w tym przypadku to niemal atut - w "życiówkach" sprawdza się jak należy.
W dodatku jest odpowiednio dopasowany do bitów, które znalazły się na "Z Podwórka Do Studia". Odpowiadają za nie Elce (wyprodukował niemal połowę płyty), Młody G.R.O., Gajos, Skubi, Leh oraz Daw. Bez większych kombinacji, ale stylowo. Podkłady do numeru tytułowego, "Ten sam" czy "Nie zatrzymasz" są niemal podręcznikowym tłem do miejskich rozkmin. Klasycznie na ciętych samplach, mocnych bębnach i z porządną oprawą DJ-ską. Niemniej miejscami ma się wrażenie, że brzmieniowo przenosimy się gdzieś w lata 2004-2006 - mowa o "Sens drogi" lub "Wiedzą wszystko".
To nie przeszkodziło jednak Feto (oraz występującym gościnnie Tomiko i dawno niesłyszanym RDW) położyć zwrotek, które zapadają w pamięci. Nie składają się one na materiał idealny, bo "ZPDS" takim na pewno nie jest. Jest za to prawie godzinną dawką solidnego rapu, kojarzącego się trochę ze starym Fenomenem i Endefisem. Miejcie oko na tego gościa.
Komentarze