Nic więc dziwnego, że jego autorskie produkcje, prędzej czy później muszą zwracać uwagę. Jak robi się takie bity jak "Always" czy "Put Your Toys Away" ciężko przejść niezauważonym. Nowa pozycja w dorobku M-Phazesa to mixtape z remixami zatytułowany "Phazed Out".
Mixem całości zajął się nie byle kto, bo członek legendarnych Beat Junkies DJ Rhettmatic, a zremizowanych znajdziecie tu wielu raperów darzonych wielkim szacunkiem. Mamy i staroszkolnych zawodników jak Masta Ace, CL Smooth, Inspectah Deck, J-Live czy El Da Sensei, ale i gości, którzy pomimo przychylnych opinii wciąż pracują na swoją markę jak Emilio Rojas, Termanology, Torae, Skyzoo czy Saigon. Płyta więc zapowiadała się świetnie, tym bardziej, że produkcyjne możliwość Australijczyka stawiają go w ścisłej czołówce undergroundowych producentów na Świecie i propsy od Preemo w "M-Troduction" raczej nie są przypadkowe. Z drugiej M-Phazes AD 2012 ma więcej możliwości, ale też większe wahnięcia formy niż młody zdolniacha, który siekał bity na albumy Hezekiaha czy Supastition.
"Phazed Out" ma jedną, niesamowicie męczącą na dłuższą metę cechę. Brzmienie całości jest tak misternie poskładane, elementów składających się na numer jest tak wiele, że w efekcie chwilami mixtape brzmi jak przepompowany, przesadnie naładowany dźwiękami, których "nie radzi". Mamy jednak momenty, które świadczą o niepodważalnej wielkości M-Phazesa jak rewelacyjne "Midnight Madness" z Heltah Skeltah, "Brooklyn Bridge" czy "The Raw". Albumu ogólnie słucha się z dużą przyjemnością, dopóki nie zmęczy was zmasowany atak słuchawek na wasz słuch. Z takim zestawem zwrotek znany z remixerskich zdolności M-Phazes nie powinien spieprzyć sprawy. I nie spieprzył.
Cieszy to tym bardziej, że dobór remixowanych zwrotek z któych sporej części nie słyszałem wcześniej jest znakomity. Tutaj Emilio Rojas płynie jak kiedyś, Saigon bezwzględnie morduje zwrotką, Term znowu imponuje swoim latynoskim flow, a np. Bekay trzema występami zdecydowanie zmienił na korzyść moje zdanie o nim. To co Sean Price i Rock robią z tym pełnym niepokoju, niepokojącym bitem do "Midnight Madness" to rzecz, która nie wymaga komentarza tylko wielokrotnych repeatów. Aż ciężko chwilami uwierzyć, że to remixy, a to świadczy o klasie numerów. O klasie autora natomiast świadczy nieoficjalna rywalizacja z kolegą po fachu... "I'm The Reason" oparte na tym samym samplu, wypada o niebo lepiej niż "Shakedown" Torae'a, które wyprodukował 9th Wonder. Dużo przyjemności niesie ze sobą ta płytą szczególnie jeśli jesteście fanami rapu pełnymi garściami czerpiącego ze złotej ery, ale nie bojącego się nowych możliwości. Mocna czwórka.
Komentarze