Mżawski to gość, który odpowiada za produkcję na "Hurrap" Hurragunu.Brud, ciężkie breaki, niskie basy, złota era, oldschool, Cypress Hill czy D.I.T.C. - wypadkowa tych czynników może służyć za definicję jego produkcji. Sprawdźcie, jak "to się robi"!
Od czego zaczynasz pracę nad bitem?
W głównej mierze zaczynam od przewertowania winyli w celu znalezienia jakichś próbek perkusyjnych. Lubię, kiedy uderzenia "garów" zaczynają działać na mnie jak mantra. To właśnie wtedy rodzą się najciekawsze pomysły, które mają wpływ na dalszą pracę.
Starasz się możliwie dopracować i wzbogacać kompozycję czy szybko zaczynasz pracować nad nowym pomysłem?
Wszystko zależy od tego, nad czym i dla kogo w danym momencie pracuję. Jeżeli nie gonią mnie żadne "zobowiązania", to zostawiam zapisaną sesję na trackach bez żadnego aranżu (ewentualnie zgrywam sobie na dysk próbkę z szybką aranżacją, włączam play + replay i cześć!).
Etap dopracowania i wzbogacania kompozycji zaczynam dopiero w momencie, kiedy mam już zgranego "pilota" albo acapellę. Oczywiście w międzyczasie powstają kolejne bity, które czekają na swoją kolej.
Samodzielne doskonalenie brzmienia czy oddanie mixu i masteringu w ręce ludziom, którzy znają się na nim najlepiej?
Wszystko zależy od danego przedsięwzięcia. Mogę tylko dodać, że mix jest tą częścią pracy nad bitem, przy której producent powinien brać czynny udział i to on musi wiedzieć, jak jego podkład ma śmigać w głośnikach. Jeżeli chodzi o kwestię masteringu, to wychodzę z założenia, że najlepiej zostawić go osobie, która dysponuje odpowiednim sprzętem oraz wiedzą na ten temat (tym bardziej, jak w danym projekcie uczestniczy kilku producentów).
Praca nad albumem od początku do końca czy dzielenie przestrzeni muzycznej z innymi beatmakerami?
Stawiałbym na pierwszą opcję. Według mnie tworzenie albumu w klasyczny sposób (od deski do deski przy współpracy z jednym producentem) nadaje płycie charakterystyczny klimat, poza tym pozwala beatmakerowi skupić się na obecnym przedsięwzięciu, co na pewno pozytywnie wpływa na jakość i komfort jego pracy.
Opcja z dzieleniem przestrzeni muzycznej z innymi producentami jest jak najbardziej do przyjęcia. W dzisiejszych czasach jest to na porządku dziennym i myślę, że należy ją kontynuować, choćby ze względu na obopólne korzyści.
Jak ustosunkujesz się do zdania "hajs za bit"?
Wychodzę z założenie, że wielu raperów, DJ'ów czy beatmakerów traktuje swoje zajęcie jako życiową pasję i z pewnością robiliby to dalej bez względu na czynniki materialne, ale w sytuacji, kiedy ktoś zarabia na twojej pracy, stwierdzenie "hajs za bit" jest jak najbardziej na miejscu.
Komentarze