W czym tkwi fenomen popularności Flo Ridy? Dopracowane i naturalnie płynące flow to tylko jeden aspekt. Główny element to świetne ucho do bitów - bitów, które będą potrafiły wcisnąć się do radia, klubów i na listy sprzedaży.
Dlatego też po "Low" nie skończył jako gwiazdka jednego przeboju, ale potrafił utrzymać pozycję kolejnym albumem. Teraz otrzymujemy najnowsze "Only One Flo - Part 1". Jak się prezentuje?
Naprawdę słabo. Po pierwsze - kto to wymyślił, żeby będąc mainstreamowcem puszczać w krótkim czasie 2 EPki, zamiast jednego pełnego materiału? Na "Only One Flo - Part 1" mamy tylko 8 numerów i zapowiadane jest jako "bardziej popowe", w przeciwieństwie do "ostrzejszej" części drugiej. Jak brzmi "bardziej popowy" Flo Rida? Jak miękka, wtórna papka do radia, obliczona na radiową rotację nie mająca w sobie nic poza tym. Jednak co gorsze - nawet w tej kategorii wypada przeciętnie. To niedoszłe hity, bez odpowiedniej siły rażenia. Może poza "Club Can't Handle Me"... ale to numer nagrany na inną okazję "StepUp 3D" i już znany.
Oczywiście - "Only One Flo" wpada w ucho i buja głową, podobnie jak to, co słyszymy w radiu. Można go słuchać jedynie, gdy zależy nam tylko na wyłączeniu myślenia i muzyce lekkiej, łatwej i przyjemnej. Wsłuchując się w naiwne wynurzenia "Jeźdźca" można się załamać. Obróć się, potrzebuję cię jak respiratora, chodź ze mną, kim ona jest... Natomiast ładunek popowości i słodyczy łatwo może zemdlić.
Czy jest coś gorszego niż wypuścić papkę bez odpowiedniego hitowego potencjału? Nawet rapowy progres Flo Ridy i fakt, że leci na tychże miałkich bitach na tyle dobrze, na ile się da niezbyt zmienia finalne wrażenia. Flo Rida potwierdza pozycję, ale raczej wśród słuchaczy radiowo-klubowych niż rapowych. Potańczyć i pobujać się można, ale do prawdziwej sztuki daleko. Dwója z małym plusikiem.
Newsletter
Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!
Komentarze