popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Saul Williamshttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/31285/Saul-WilliamsSeptember 19, 2024, 6:56 pmpl_PL © 2024 Admin stronySaul Williams "Interesuje mnie rytm" - wywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-07-22,saul-williams-interesuje-mnie-rytm-wywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-07-22,saul-williams-interesuje-mnie-rytm-wywiadJuly 24, 2018, 12:12 amMaciej WojszkunBohaterem dzisiejszego wywiadu jest guru/technoszaman alternatywnego hip-hopu. Artysta przez duże A, bez ustanku rozwijający swoją kreatywność w różnych dziedzinach. Aktor, weteran slamów poetyckich, autor kilku zbiorów wierszy, scenarzysta, reżyser... Wreszcie muzyk nie uznający barier gatunkowych, swobodnie mieszający rap z elektroniką, industrialem, punkiem czy też funkiem. Przed Wami - Saul Williams.Po jego miażdżącym koncercie w Lublinie przeprowadziłem z Saulem krótką, acz niebywale interesującą pogawędkę. Porozmawialiśmy m.in. o ostatnim albumie "MartyrLoserKing" i jego historii, o intrygującym projekcie "Neptune Frost", o artystycznym wyrażaniu siebie... I nie tylko. Zapraszam do lektury, i do sprawdzania nowości od Saula!Angielską wersję wywiadu znajdziecie TUTAJ.MW: Witamy w Polsce! Dzięki jeszcze raz za niesamowite show... Jak się czujesz po swoim pierwszym koncercie w Polsce?SW: Bardzo dobrze. Podczas koncertu skupiam się na brzmieniu i na WiFi - połączenie jest mi potrzebne, bo mam program, który odtwarza obrazy - no i chcę brzmieć jak najlepiej. Było fajnie, widziałem, że fani byli zasłuchani. MW: Niesamowicie dużo podróżujesz. Twój ostatni album, "MartyrLoserKing", powstawał m.in. na Haiti, w Senegalu, Paryżu, Nowym Orleanie... W jaki sposób podróże, spotkania z innymi kulturami, wpływają na Ciebie jako artystę, na Twoją muzykę? SW: Mają bardzo duży wpływ. Sam festiwal, na którym się znajdujemy, nosi tytuł Inne Brzmienia. Wszystkie te kultury mają różne brzmienia, przykładają różną wagę do melodii i rytmu. Sporo się nauczyłem, poznając odmienne sposoby słuchania muzyki. Oczywiście, to nie wszystko, co czerpię z takich spotkań - to także spojrzenie i kontemplowanie wszystkiego pomiędzy - życia, muzyki, sztuki, ludzi, form rządów. Wszystko to pomaga mi zrozumieć moje miejsce na świecie - ale także sam świat. Pozwala mi to zachować perspektywę - między tym co dzieje się w Ameryce, a tym, co dzieje się w Europie, Afryce, na Karaibach itd. To daje mi do myślenia. Zyskuję przez to także wgląd w "algorytm zachowania" ludzkości...MW: Czy ten algorytm, o którym mówisz, to coś, co próbujesz odkryć i zaprezentować w swojej muzyce? SW: W pewnym sensie. Interesuje mnie rytm. Algorytm, polirytmia... Wszystko to jest dla mnie intrygujące. Interesuję się współczesną polityką, muzyką, oraz odzwierciedleniem nas samych w kulturze i wnikliwym śledzeniem i pojmowaniem, co wokół nas się dzieje. Przetwarzam to wszystko i zamieniam to w historie i dźwięki. MW: Używając do tego poezji...SW: Tak, w najszerszym tego słowa znaczeniu.MW: W czym tkwi według Ciebie siła poezji?SW: Potęga poezji leży w usprawnianiu kodu, rozszyfrowaniu naszych zwyczajów, wyborów i idei. Daje ona wgląd w umysł jednostki. Przez tę jednostkę widzimy świat - nasz, bądź jego odbicie. Poezja rzuca światło - a światło to coś, od czego pochodzi cały nasz świat, jest niczym eksplozja. Tak wiele rzeczy pochodzi ze spektrum świetlnego. Wszystko jest gradacją palety światła. Daje mi to do myślenia, pozwala mi coś wyrazić. Widzę, jak wiele złych rzeczy się teraz dzieje - ale zauważam także ogrom piękna. Myślę, że wpływ ludzkości jest świadomy i realny, jednak istnieją jednostki - ludzie u władzy, "strażnicy bram" - którzy dla własnego zysku hamują nasz rozwój. Tłamszą go poprzez wojny, kodeksy karne, niesprawiedliwość, granice, ubóstwo... To wszystko wielki konstrukt. MW: Czy więc potrzebujemy kogoś takiego jak MartyrLoserKing, by nas obronił? SW: Nie - nie mogę powiedzieć, że znalazłem rozwiązanie problemu. Widzę męczenników - to ci, którzy oddali życie za jakąś sprawę. Ci męczennicy to informatorzy, kobiety, rewolucjoniści. Po drugiej stronie barykady są ludzie walczący za niekoniecznie swoją sprawę, lecz za taką, do której przekonała ich jakaś zewnętrzna struktura. Wiele z tych wyborów jest błędnych. Wiele z nich jest nieszczerych i opartych na chęci zysku z wojny i jej skutków. Sztuka i kreatywność są dla mnie sposobem komunikacji, łączenia się. Sztuka łączyła ludzi wiele wieków przed wynalezieniem WiFi. To widać - w różnych częściach świata ludzie słuchają Boba Marleya i rozumieją go. Jego muzyka przemawia do nich, oni ją czują. Sztuka ma moc. Być może sztuka jest alternatywną energią, którą można walczyć ze opresyjnymi superstrukturami. MW: Powróćmy do przeszłości - jak wspominasz swe pierwsze kroki w aktorstwie? SW: Swoją przygodę z aktorstwem rozpocząłem od teatru. Zacząłem grać w wieku 8 lat, w szkole. Grałem Marka Antoniusza w "Juliuszu Cezarze" Szekspira. W tej sztuce możesz znaleźć pytania, które wplatam w swoją twórczość nawet dzisiaj. Ta sztuka bardzo na mnie wpłynęła, ta sytuacja, w której był Marek Antoniusz, zdrada przyjaciela, zabójstwo przywódcy itd. - wszystko to, kwestia władzy i honoru... W wieku 8 lat dzięki tej sztuce otrzymałem szansę na niezwykłą podróż. Mieszkałem w małym mieście na obrzeżach Nowego Jorku - ale na scenie nagle stawałem się Rzymianinem! Musiałem wyobrazić sobie Rzym, którego nigdy nie widziałem. To zmusiło mnie do wyrobienia swego rodzaju empatii - musiałem przestudiować postać, myśleć, co ona zrobiłaby w danej sytuacji, jakiego wyboru by dokonała. Wiele się nauczyłem dzięki aktorstwu, ta wiedza pomaga mi okreslić swój światopogląd, moją pozycję w świecie. MW: Obok muzyki, poezji i aktorstwa zajmujesz się także tworzeniem powieści graficznej opartej na opowieści o MartyrLoserKingu - wygląda na to, że Twoja kreatywność nie zna granic...SW: Jestem pewien, że są jakieś ograniczenia. Są rzeczy, których nie potrafię zrobić. Pracuję przy powieści graficznej, ale nie rysuję jej! Wszystkie te czynności, które wymieniłeś, popadają pod wspólny temat "artystycznej ekspresji". Głównie wyrażam siebie przez pisanie i występy - dla mnie pisanie jest nawet swego rodzaju performance'em. Patrzę na kartkę jak na scenę. Zapisane na kartce słowa - to w pewien sposób oświetlenie sceny bądź didaskalia. Wszystko jest związane z procesem pisania i performance'u. Pisanie powieści graficznej jest w gruncie rzeczy jak pisanie scenariusza bądź scenopisu, gdzie pracuję z wyśmienitymi rysownikami, którzy pomagają mi zwizualizować moje pomysły. Wznoszę tym samym moje talenty do tworzenia opowieści i postaci na inny poziom. Napisałem kilka zbiorów poetyckich, nie jestem jednak zwolennikiem idei postaci - choć często eksploruję ten temat w swoich książkach. Duży wpływ mieli na mnie poeci tacy jak Fernando Pessoa, który uosabiał wiele postaci. Wszystko to wiąże się z moją miłością do teatru, ale jest w tym coś też mojego.MW: Jestem ciekaw - jak poznałeś Trenta Reznora? SW: Zaprosił mnie on na swoją trasę koncertową. Trent lata temu kontaktował się z moimi ludźmi, pytając, czy byłbym zainteresowany wspólną trasą. Poznałem go osobiście pierwszej nocy europejskiej trasy, na którą mnie zaprosił. Zobaczyłem wtedy, że oglądał mój koncert z boku sceny. Ja również obejrzałem jego show, potem Trent wpadł do naszej szatni i spytał, czy nie byłbym zainteresowany nagraniem z nim czegokolwiek. Puściłem mu parę wersji demo tego, nad czym pracowałem - z tego powstał później "NiggyTardust".MW: To niesamowite, że współpracujesz z artystami z tak wielu różnych muzycznych światów - by wymienić tu tylko Trenta Reznora, Serja Tankiana, zespół The Mars Volta... A zaraz potem wracasz do korzennego hip-hopu, jak na ostatnim albumie Torae'a. SW: "Wywodzę" się z hip-hopu. Hip-hop pozwolił mi zrozumieć wartość muzyki. W mojej muzyce silny jest beat. Był taki moment, kiedy zmęczyłem się już tymi wszystkimi podkładami, które słyszałem zewsząd, i zacząłem tworzyć własną muzykę, by trochę z nimi pokombinować. Głównie dlatego, że słuchałem różnych brzmień z przeróżnych zakątków świata i zainteresowałem się różnymi pomysłami na rytm - za młodu uczyłem się w Brazylii, a tam rytmy są całkowicie inne. Dorastałem też w Nowym Jorku, w początkach hip-hopu - to było niesamowite. Cudowne było poznawać nowe światy, nowe dźwięki. MW: Czy możesz opowiedzieć nieco o swym najnowszym projekcie, "Neptune Frost"?SW: "Neptune Frost" to filmowa część trylogii "MartyrLoserKing". Neptune Frost to imię "meta-protagonistki" opowieści. Powieść graficzna opowiada o górniku koltanu, który staje się cześcią hakerskiego kolektywu. Ale jedynym hakerem tej grupy jest Neptune Frost. Jest ona interseksualna (identyfikuje się jako kobieta), uciekła z Ugandy. gdzie bała się być sobą. Przekroczywszy pewną granicę, w końcu odnajduje samą siebie. Wtedy ona i górnik - MartyrLoserKing - mają niespodziewaną wizytę w swych snach. W nich avatar, używając gwiazd, tłumaczy im, czym jest kod binarny...Zawsze wyobrażałem sobie powieści graficzne jako musicale. Nigdy nie patrzyłem na nie jako na "książkę towarzyszącą albumowi". Wiedziałem, że powstanie z tego trylogia. To tak naprawdę odzwierciedlenie mojego procesu twórczego - nie piszę, nie nagrywając równocześnie. Czasem wymyślę słowa, a czasem muzykę. Jeśli poświęcę chwilę na dźwięki, w końcu wrócę do słów, i odwrotnie. Na początku chciałem stworzyć musical teatralny, i samemu w nim wystąpić. Jednak im bardziej zagłębiałem się w historię, tym bardziej pokochałem wszystkie aspekty tworzenia muzyki, historii, postaci, świata... W pewnym momencie chciałem już tylko wyreżyserować spektakl. Pewni producenci zachęcili mnie, żebym zamiast sztuki teatralnej stworzył film - i wtedy zrozumiałem, że to jest to. Moje korzenie tkwią w tearze muzycznym, dorastając, kochałem takie przedstawienia zarówno na scenie jak i w filmie. Bardzo blisko obcowałem z teatrem na Broadwayu. Raz obejrzałem sztukę pod tytułem "Sarafina!", o wypędzonych Południowoafrykańczykach. Rzecz niebywale upolityczniona, muzyczna - i niesamowita. Gdy zobaczyłem tę sztukę gdzieś w wieku 13 lat, zmieniła ona moje życie. Chciałem stworzyć coś podobnego. Wszystkie przedstawienia, jakie widziałem, sprawiły, że chciałem wkroczyć w ten świat. To było wręcz nieuniknione. MW: Czy są jakieś inne projekty oprócz "Neptune Frost", nad którymi pracujesz?SW: Powieść graficzna trafi na półki w 2019 roku, we wrześniu oddaję ostateczną wersję. Teraz zajmuję się miksem drugiego albumu z trylogii. Ale mam też kilka innych projektów na boku - skończyłem libretto opery o gentryfikacji. Wystawiona będzie w Barbicon Theatre w Londynie, a produkuje ją L.A. Philharmonic wraz z Brooklyn Academy of Music. Pracowałem przy tym z reżyserką Patricią McGregor i kompozytorem Tedem Hearne'em. Oprócz tego, cały czas nagrywam różne muzyczne kooperacje.MW: Czy masz jakąś wiadomość dla swoich fanów w Polsce i w Europie wschodniej?SW: Zaproście mnie jeszcze raz! Dobrze jest tu być. Zainteresowałem się tym, co dzieje się w tej części Europy, co działo się tutaj podczas pierwszej i drugiej wojny światowej. Odkrywanie miejsc takich jak Polska jest zawsze fascynujące. Muszę tu wrócić, bo teraz jestem tu tylko na jeden dzień.MW: Dzięki wielkie! Bohaterem dzisiejszego wywiadu jest guru/technoszaman alternatywnego hip-hopu. Artysta przez duże A, bez ustanku rozwijający swoją kreatywność w różnych dziedzinach. Aktor, weteran slamów poetyckich, autor kilku zbiorów wierszy, scenarzysta, reżyser... Wreszcie muzyk nie uznający barier gatunkowych, swobodnie mieszający rap z elektroniką, industrialem, punkiem czy też funkiem. Przed Wami - Saul Williams.

Po jego miażdżącym koncercie w Lublinie przeprowadziłem z Saulem krótką, acz niebywale interesującą pogawędkę. Porozmawialiśmy m.in. o ostatnim albumie "MartyrLoserKing" i jego historii, o intrygującym projekcie "Neptune Frost", o artystycznym wyrażaniu siebie... I nie tylko. Zapraszam do lektury, i do sprawdzania nowości od Saula!

Angielską wersję wywiadu znajdziecie TUTAJ.

MW: Witamy w Polsce! Dzięki jeszcze raz za niesamowite show... Jak się czujesz po swoim pierwszym koncercie w Polsce?

SW: Bardzo dobrze. Podczas koncertu skupiam się na brzmieniu i na WiFi - połączenie jest mi potrzebne, bo mam program, który odtwarza obrazy - no i chcę brzmieć jak najlepiej. Było fajnie, widziałem, że fani byli zasłuchani. 

MW: Niesamowicie dużo podróżujesz. Twój ostatni album, "MartyrLoserKing", powstawał m.in. na Haiti, w Senegalu, Paryżu, Nowym Orleanie... W jaki sposób podróże, spotkania z innymi kulturami, wpływają na Ciebie jako artystę, na Twoją muzykę? 

SW: Mają bardzo duży wpływ. Sam festiwal, na którym się znajdujemy, nosi tytuł Inne Brzmienia. Wszystkie te kultury mają różne brzmienia, przykładają różną wagę do melodii i rytmu. Sporo się nauczyłem, poznając odmienne sposoby słuchania muzyki. Oczywiście, to nie wszystko, co czerpię z takich spotkań - to także spojrzenie i kontemplowanie wszystkiego pomiędzy - życia, muzyki, sztuki, ludzi, form rządów. Wszystko to pomaga mi zrozumieć moje miejsce na świecie - ale także sam świat. Pozwala mi to zachować perspektywę - między tym co dzieje się w Ameryce, a tym, co dzieje się w Europie, Afryce, na Karaibach itd. To daje mi do myślenia. Zyskuję przez to także wgląd w "algorytm zachowania" ludzkości...

MW: Czy ten algorytm, o którym mówisz, to coś, co próbujesz odkryć i zaprezentować w swojej muzyce? 

SW: W pewnym sensie. Interesuje mnie rytm. Algorytm, polirytmia... Wszystko to jest dla mnie intrygujące. Interesuję się współczesną polityką, muzyką, oraz odzwierciedleniem nas samych w kulturze i wnikliwym śledzeniem i pojmowaniem, co wokół nas się dzieje. Przetwarzam to wszystko i zamieniam to w historie i dźwięki. 

MW: Używając do tego poezji...

SW: Tak, w najszerszym tego słowa znaczeniu.

MW: W czym tkwi według Ciebie siła poezji?

SW: Potęga poezji leży w usprawnianiu kodu, rozszyfrowaniu naszych zwyczajów, wyborów i idei. Daje ona wgląd w umysł jednostki. Przez tę jednostkę widzimy świat - nasz, bądź jego odbicie. Poezja rzuca światło - a światło to coś, od czego pochodzi cały nasz świat, jest niczym eksplozja. Tak wiele rzeczy pochodzi ze spektrum świetlnego. Wszystko jest gradacją palety światła. Daje mi to do myślenia, pozwala mi coś wyrazić. Widzę, jak wiele złych rzeczy się teraz dzieje - ale zauważam także ogrom piękna. Myślę, że wpływ ludzkości jest świadomy i realny, jednak istnieją jednostki - ludzie u władzy, "strażnicy bram" - którzy dla własnego zysku hamują nasz rozwój. Tłamszą go poprzez wojny, kodeksy karne, niesprawiedliwość, granice, ubóstwo... To wszystko wielki konstrukt. 

MW: Czy więc potrzebujemy kogoś takiego jak MartyrLoserKing, by nas obronił? 

SW: Nie - nie mogę powiedzieć, że znalazłem rozwiązanie problemu. Widzę męczenników - to ci, którzy oddali życie za jakąś sprawę. Ci męczennicy to informatorzy, kobiety, rewolucjoniści. Po drugiej stronie barykady są ludzie walczący za niekoniecznie swoją sprawę, lecz za taką, do której przekonała ich jakaś zewnętrzna struktura. Wiele z tych wyborów jest błędnych. Wiele z nich jest nieszczerych i opartych na chęci zysku z wojny i jej skutków. Sztuka i kreatywność są dla mnie sposobem komunikacji, łączenia się. Sztuka łączyła ludzi wiele wieków przed wynalezieniem WiFi. To widać - w różnych częściach świata ludzie słuchają Boba Marleya i rozumieją go. Jego muzyka przemawia do nich, oni ją czują. Sztuka ma moc. Być może sztuka jest alternatywną energią, którą można walczyć ze opresyjnymi superstrukturami. 

MW: Powróćmy do przeszłości - jak wspominasz swe pierwsze kroki w aktorstwie? 

SW: Swoją przygodę z aktorstwem rozpocząłem od teatru. Zacząłem grać w wieku 8 lat, w szkole. Grałem Marka Antoniusza w "Juliuszu Cezarze" Szekspira. W tej sztuce możesz znaleźć pytania, które wplatam w swoją twórczość nawet dzisiaj. Ta sztuka bardzo na mnie wpłynęła, ta sytuacja, w której był Marek Antoniusz, zdrada przyjaciela, zabójstwo przywódcy itd. - wszystko to, kwestia władzy i honoru... W wieku 8 lat dzięki tej sztuce otrzymałem szansę na niezwykłą podróż. Mieszkałem w małym mieście na obrzeżach Nowego Jorku - ale na scenie nagle stawałem się Rzymianinem! Musiałem wyobrazić sobie Rzym, którego nigdy nie widziałem. To zmusiło mnie do wyrobienia swego rodzaju empatii - musiałem przestudiować postać, myśleć, co ona zrobiłaby w danej sytuacji, jakiego wyboru by dokonała. Wiele się nauczyłem dzięki aktorstwu, ta wiedza pomaga mi okreslić swój światopogląd, moją pozycję w świecie. 

MW: Obok muzyki, poezji i aktorstwa zajmujesz się także tworzeniem powieści graficznej opartej na opowieści o MartyrLoserKingu - wygląda na to, że Twoja kreatywność nie zna granic...

SW: Jestem pewien, że są jakieś ograniczenia. Są rzeczy, których nie potrafię zrobić. Pracuję przy powieści graficznej, ale nie rysuję jej! Wszystkie te czynności, które wymieniłeś, popadają pod wspólny temat "artystycznej ekspresji". Głównie wyrażam siebie przez pisanie i występy - dla mnie pisanie jest nawet swego rodzaju performance'em. Patrzę na kartkę jak na scenę. Zapisane na kartce słowa - to w pewien sposób oświetlenie sceny bądź didaskalia. Wszystko jest związane z procesem pisania i performance'u. Pisanie powieści graficznej jest w gruncie rzeczy jak pisanie scenariusza bądź scenopisu, gdzie pracuję z wyśmienitymi rysownikami, którzy pomagają mi zwizualizować moje pomysły. Wznoszę tym samym moje talenty do tworzenia opowieści i postaci na inny poziom. Napisałem kilka zbiorów poetyckich, nie jestem jednak zwolennikiem idei postaci - choć często eksploruję ten temat w swoich książkach. Duży wpływ mieli na mnie poeci tacy jak Fernando Pessoa, który uosabiał wiele postaci. Wszystko to wiąże się z moją miłością do teatru, ale jest w tym coś też mojego.

MW: Jestem ciekaw - jak poznałeś Trenta Reznora? 

SW: Zaprosił mnie on na swoją trasę koncertową. Trent lata temu kontaktował się z moimi ludźmi, pytając, czy byłbym zainteresowany wspólną trasą. Poznałem go osobiście pierwszej nocy europejskiej trasy, na którą mnie zaprosił. Zobaczyłem wtedy, że oglądał mój koncert z boku sceny. Ja również obejrzałem jego show, potem Trent wpadł do naszej szatni i spytał, czy nie byłbym zainteresowany nagraniem z nim czegokolwiek. Puściłem mu parę wersji demo tego, nad czym pracowałem - z tego powstał później "NiggyTardust".

MW: To niesamowite, że współpracujesz z artystami z tak wielu różnych muzycznych światów - by wymienić tu tylko Trenta Reznora, Serja Tankiana, zespół The Mars Volta... A zaraz potem wracasz do korzennego hip-hopu, jak na ostatnim albumie Torae'a. 

SW: "Wywodzę" się z hip-hopu. Hip-hop pozwolił mi zrozumieć wartość muzyki. W mojej muzyce silny jest beat. Był taki moment, kiedy zmęczyłem się już tymi wszystkimi podkładami, które słyszałem zewsząd, i zacząłem tworzyć własną muzykę, by trochę z nimi pokombinować. Głównie dlatego, że słuchałem różnych brzmień z przeróżnych zakątków świata i zainteresowałem się różnymi pomysłami na rytm - za młodu uczyłem się w Brazylii, a tam rytmy są całkowicie inne. Dorastałem też w Nowym Jorku, w początkach hip-hopu - to było niesamowite. Cudowne było poznawać nowe światy, nowe dźwięki. 

MW: Czy możesz opowiedzieć nieco o swym najnowszym projekcie, "Neptune Frost"?

SW: "Neptune Frost" to filmowa część trylogii "MartyrLoserKing". Neptune Frost to imię "meta-protagonistki" opowieści. Powieść graficzna opowiada o górniku koltanu, który staje się cześcią hakerskiego kolektywu. Ale jedynym hakerem tej grupy jest Neptune Frost. Jest ona interseksualna (identyfikuje się jako kobieta), uciekła z Ugandy. gdzie bała się być sobą. Przekroczywszy pewną granicę, w końcu odnajduje samą siebie. Wtedy ona i górnik - MartyrLoserKing - mają niespodziewaną wizytę w swych snach. W nich avatar, używając gwiazd, tłumaczy im, czym jest kod binarny...

Zawsze wyobrażałem sobie powieści graficzne jako musicale. Nigdy nie patrzyłem na nie jako na "książkę towarzyszącą albumowi". Wiedziałem, że powstanie z tego trylogia. To tak naprawdę odzwierciedlenie mojego procesu twórczego - nie piszę, nie nagrywając równocześnie. Czasem wymyślę słowa, a czasem muzykę. Jeśli poświęcę chwilę na dźwięki, w końcu wrócę do słów, i odwrotnie. Na początku chciałem stworzyć musical teatralny, i samemu w nim wystąpić. Jednak im bardziej zagłębiałem się w historię, tym bardziej pokochałem wszystkie aspekty tworzenia muzyki, historii, postaci, świata... W pewnym momencie chciałem już tylko wyreżyserować spektakl. Pewni producenci zachęcili mnie, żebym zamiast sztuki teatralnej stworzył film - i wtedy zrozumiałem, że to jest to. Moje korzenie tkwią w tearze muzycznym, dorastając, kochałem takie przedstawienia zarówno na scenie jak i w filmie. Bardzo blisko obcowałem z teatrem na Broadwayu. Raz obejrzałem sztukę pod tytułem "Sarafina!", o wypędzonych Południowoafrykańczykach. Rzecz niebywale upolityczniona, muzyczna - i niesamowita. Gdy zobaczyłem tę sztukę gdzieś w wieku 13 lat, zmieniła ona moje życie. Chciałem stworzyć coś podobnego. Wszystkie przedstawienia, jakie widziałem, sprawiły, że chciałem wkroczyć w ten świat. To było wręcz nieuniknione. 

MW: Czy są jakieś inne projekty oprócz "Neptune Frost", nad którymi pracujesz?

SW: Powieść graficzna trafi na półki w 2019 roku, we wrześniu oddaję ostateczną wersję. Teraz zajmuję się miksem drugiego albumu z trylogii. Ale mam też kilka innych projektów na boku - skończyłem libretto opery o gentryfikacji. Wystawiona będzie w Barbicon Theatre w Londynie, a produkuje ją L.A. Philharmonic wraz z Brooklyn Academy of Music. Pracowałem przy tym z reżyserką Patricią McGregor i kompozytorem Tedem Hearne'em. Oprócz tego, cały czas nagrywam różne muzyczne kooperacje.

MW: Czy masz jakąś wiadomość dla swoich fanów w Polsce i w Europie wschodniej?

SW: Zaproście mnie jeszcze raz! Dobrze jest tu być. Zainteresowałem się tym, co dzieje się w tej części Europy, co działo się tutaj podczas pierwszej i drugiej wojny światowej. Odkrywanie miejsc takich jak Polska jest zawsze fascynujące. Muszę tu wrócić, bo teraz jestem tu tylko na jeden dzień.

MW: Dzięki wielkie! 

]]>
Saul Williams "The Flaw You Worship" - nowy utwór!https://popkiller.kingapp.pl/2018-07-21,saul-williams-the-flaw-you-worship-nowy-utworhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-07-21,saul-williams-the-flaw-you-worship-nowy-utworJuly 23, 2018, 9:21 amMaciej WojszkunJeden z najbardziej nietuzinkowych artystów w rapie, prawdziwy człowiek-orkiestra, któremu nie jest obca chyba żadna dziedzina sztuki - Saul Williams - zaprezentował nowy utwór! "The Flaw You Worship" to prezent dla fanów z okazji bliskiego zakończenia zbiórki na Kickstarterze na potrzeby filmu "Neptune Frost"."Neptune Frost" to eklektyczny musical w reżyserii i według scenariusza samego Saula - to kontynuacja historii z ostatniego albumu Williamsa, "MartyrLoserKing". Tytułowy bohater to pochodzący z afrykańskiego państewka Burundi górnik, który dołącza do hakerskiego kolektywu wypowiadającego wojnę opresyjnej władzy... Na czele kolektywu stoi interseksualna Neptune Frost, uciekinierka z Ugandy... Brzmi ciekawie? Uwierzcie, że historia Neptune i Martyra rozwija się w naprawdę zdumiewającym kierunku! Koniecznie zajrzyjcie na stronę kickstarterowej kampanii filmu - szczególnie zwróćcie uwagę na nagrody dla wspierających...Całkiem nieźle się składa, że Saul uraczył fanów nową muzyką - bowiem, jak wspominałem w swej relacji z czwartego dnia lubelskiego festiwalu Inne Brzmienia - po niesamowitym koncercie Saula udało mi się przeprowadzić z nim mały wywiad. Już jutro ów wywiad przeczytacie na Popkillerze - stay tuned! Jeden z najbardziej nietuzinkowych artystów w rapie, prawdziwy człowiek-orkiestra, któremu nie jest obca chyba żadna dziedzina sztuki - Saul Williams - zaprezentował nowy utwór! "The Flaw You Worship" to prezent dla fanów z okazji bliskiego zakończenia zbiórki na Kickstarterze na potrzeby filmu "Neptune Frost".

"Neptune Frost" to eklektyczny musical w reżyserii i według scenariusza samego Saula - to kontynuacja historii z ostatniego albumu Williamsa, "MartyrLoserKing". Tytułowy bohater to pochodzący z afrykańskiego państewka Burundi górnik, który dołącza do hakerskiego kolektywu wypowiadającego wojnę opresyjnej władzy... Na czele kolektywu stoi interseksualna Neptune Frost, uciekinierka z Ugandy... Brzmi ciekawie? Uwierzcie, że historia Neptune i Martyra rozwija się w naprawdę zdumiewającym kierunku! Koniecznie zajrzyjcie na stronę kickstarterowej kampanii filmu - szczególnie zwróćcie uwagę na nagrody dla wspierających...

Całkiem nieźle się składa, że Saul uraczył fanów nową muzyką - bowiem, jak wspominałem w swej relacji z czwartego dnia lubelskiego festiwalu Inne Brzmienia - po niesamowitym koncercie Saula udało mi się przeprowadzić z nim mały wywiad. Już jutro ów wywiad przeczytacie na Popkillerze - stay tuned! 

]]>
Saul Williams - interviewhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-07-22,saul-williams-interviewhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-07-22,saul-williams-interviewJuly 24, 2018, 12:30 amMaciej WojszkunMW: Welcome to Poland! Thank You once again for an amazing, mindblowing show. How are You feeling after Your first concert in our country?SW: I feel good. During the show, I think about the sound and the WiFi - because I have a program that runs the images, and I want to sound right. It was good, I saw people were getting into it. MW: You travel A LOT. Your latest album, "MartyrLoserKing", was recorded on Haiti, in Senegal, Paris, New Orleans... How do these trips, contacts with other cultures influence You as an artist, Your music? SW: A lot. The name of the festival we're on right now is Different Sounds. All of these cultures have different sounds, they pay particularly different attention to melody and rhythm. I learned a lot by appreciating the other ways of hearing music. And of course it's not only that - it's also about looking at, contemplating everything in between - life, music, art, people, governance... All of these things - they help me make sense of my position in the world, but also the position of the world itself. It helps me keep the perspective of what happens in America versus what happens in Europe, Africa, Caribbean etc. It gives me something to ponder. And it gives me insight to the whole behavioral algorithm of humanity.MW: Is this algorithm something You're trying to discover and present through Your music? SW: In a sense. I'm interested in rhythm. Algorithm, polyrhythm... All of these things are interesting to me. I'm interested in politics of the day, the music of the day, and the reflections of ourselves through culture and investigative understanding of what is happening. I process it all and turn it into stories and sounds. MW: You do all that using poetry... SW: Yeah, in a broadest sense. MW: So - in Your opinion, what's the importance, the "power" of poetry?SW: The power of poetry lies in its streamlining the code and its decoding of our habits, choices and ideas. It gives a personal insight into an individual. And through that individual we see the world. And that world - it's either our own or reflection of our own. It sheds light - and light is where this whole planet comes from, it's an explosion. So much comes from the spectrum of light. Everything is different gradations of the spectrum of light. It makes me think - and it gives me ways of expressing something. To see that there's a lot of shit going on now, but there is also a lot of beauty - I think the outflow of humanity is conscious and real, but there are those - in position of power, the "gatekeepers" - who restrict our growth and progress for their profit. That restriction becomes war, penal codes, injustice, borders and boundaries, poverty - it's a construct. MW: So we need a "MartyrLoserKing" to protect us? SW: No - I can't ever say that I provide the answer. I notice the martyrs - those who give their life for a cause. These martyrs are whistleblowers, those people are women, those people are revolutionaries. The other side is when those people become soldiers and are fighting for the cause that is not necessarily their own, but it reflects some external structure which convinced them that it's worth fighting for. Many of these choices are erroneous. Many of them are dishonest and based on extraction and profiting from what we can get as a result of war - imperialism or whatnot. I see art and creativity as a way of communicating and connecting. Art connected people way before the WiFi did. And You see it - people listen to Bob Marley in different parts of the globe and understand him. His music speaks to them, they feel it. Art has a power. Maybe art is an alternative energy that can be used against the superstructures that are systemic and restrictive. MW: Let's go back to the past - how do You remember Your first entrance to the world of acting? SW: My introduction to acting was in theater. I started acting when I was 8, in my school. I played in "Julius Caesar" by Shakespeare, as Mark Antony. And even there You can find the questions I raise in my own work. That play affected me, the position that Marc Anthony was in, betrayal of a friend, the assassination of a leader etc. - all of these things, the question of honor, the question of power... At 8 years old due to that play I was given a chance to explore and travel. I was living in a small town outside New York City - but during the play suddenly I was a Roman! I had to imagine Rome, imagine something I didn't know. It forced me into sort of empathetic position - I had to study the character, think about what my character would do, the choices that he makes. I learned a lot through acting. It informs my view of the world and my position in the world. MW: Besides music, slam poetry, acting, You're also involved in creating a graphic novel about MartyrLoserKing - seems like there are just no limits to Your creativity...SW: Oh, I'm sure there are limits. There are things I can't do. I'm doing the graphic novel, but I'm not drawing it! All of these things You've mentioned fall under the heading of "creative expression". I primarily express myself through performance and writing - for me even writing is a sort of performance. I see the page as a way of looking at the stage. Words on the page - I connect with them the same way one might look at placing lights over the stage or blocking the play. It's all related to the process of writing and performance. Writing for the graphic novel is essentially like writing a script or a screenplay, whereas I'm working with extraordinary illustrators helping me visualize an idea. What's new to me in it is taking my ability, the idea of storytelling and character to a different level so to speak. I've written books of poetry, but I'm not upheld to the idea of a character, even though many of my books do explore this idea. I'm influenced by poets like Fernando Pessoa, who embodied many characters. All of that relates to my love of theater, but there's also something that's just me.MW: I'm also curious - how did You meet and connect with Trent Reznor? SW: He asked me to tour with him. I met him because he reached out to my people years ago and asked if I'd be willing to tour with him. I met him on the first night of an European tour I was invited to be on. That night I saw him watching the show from the side of the stage. Then I watched his show from the side, after the show he came to our dressing room and asked if I would be interested in collaborating with him on anything. I played him some of the demos I was working on - that later became "NiggyTardust".MW: For me it's so amazing that You're able to work with artists from so many different genres - Trent Reznor, Serj Tankian, The Mars Volta... And then go back to boom bap hip-hop, like on the latest Torae album. SW: My background's really hip hop though. Hip-hop is the music that informed my understanding, my appreciation of music. My music is very beat-driven. There was a moment where I got really tired of beats that I was hearing and I started making music as a way of playing around with them. Primarily because I was listening to a lot of stuff from a lot of different places, and I was interested in different ways of approaching rhythm - really from the young age, because I studied in Brazil, and the rhythms there are completely different. And then growing up in New York, during the birth of hip-hop, was extraordinary. It was great, being exposed to different worlds, different sounds. MW: Can You tell us a little bit more about Your new project, "Neptune Frost"? SW: "Neptune Frost" is the film side of "MartyrLoserKing". Neptune Frost is the name of the "meta-protagonist". The graphic novel tells a story of the coltan miner, who becomes a part of the hacking collective. But the real hacker of that collective is Neptune Frost. She is intersex (she identifies as a woman), who runs away from Uganda, where she was afraid of not being able to be herself. When she crosses a certain boundary, she steps into herself. When she does that, her and the coltan miner - MartyrLoserKing - they both have a visit in their dream by an avatar. The avatar essentially explains to them - using the stars - what binary coding is.I always conceived of graphic novel as a musical. I never conceived of it as "a book that came with the album". I knew there will be three albums connected with that. It really just reflects my creative process. I really don't write without recording music. I do both at the same time. Sometimes words come, sometimes sounds come. If I play with sounds a while, eventually I come back to words, and vice versa. What I really wanted to do was to make a musical for theater, and I wanted to act in it. But the more I got into the story, the more I fell in love with all the aspects of creating the music, the story, the characters, this world... And then I just wanted to direct it. I met producers who encouraged me to make it a film instead of a play - in fact, at some point it clicked that that's actually what I wanted to do. I grew up loving musical theater, both on stage and in film. I grew up exposed to it, in New York, Broadway, and the whole politics in music. I saw a play called "Sarafina!" on Broadway, with exiled South Africans. It was political as hell, musical and it was extraordinary. It really changed my life, when I saw it when I was like 13. I wanted to make something like that. All of the plays I saw made me want to move into that realm. So I was moving into that direction for a long time - it was inevitable.MW: Do You have any other projects You're working on besides "Neptune Frost"? SW: The graphic novel comes out in 2019, I'm handing the final draft in September. Right now I'm mixing the second album of the trilogy. But I also have some other projects on the side, I just finished a libretto for an opera about gentrification. It's gonna be on Barbicon Theatre in London. L.A. Philharmonic is the producer of it in Brooklyn Academy of Music. I've worked with a composer Ted Hearne and director Patricia McGregor. Besides that, there's a lot of music collaborations - I do them all the time. MW: Do You have any words for Your fans in Poland and in Eastern Europe? SW: Invite me back! It's good to be here. I've become more interested in this part of Europe, about everything that happened here during the First and the Second World War. Exploring places like Poland always interested me. I have to come back, because I'm only here for a day now.MW: Thank You very much! MW: Welcome to Poland! Thank You once again for an amazing, mindblowing show. How are You feeling after Your first concert in our country?

SW: I feel good. During the show, I think about the sound and the WiFi - because I have a program that runs the images, and I want to sound right. It was good, I saw people were getting into it. 

MW: You travel A LOT. Your latest album, "MartyrLoserKing", was recorded on Haiti, in Senegal, Paris, New Orleans... How do these trips, contacts with other cultures influence You as an artist, Your music? 

SW: A lot. The name of the festival we're on right now is Different Sounds. All of these cultures have different sounds, they pay particularly different attention to melody and rhythm. I learned a lot by appreciating the other ways of hearing music. And of course it's not only that - it's also about looking at, contemplating everything in between - life, music, art, people, governance... All of these things - they help me make sense of my position in the world, but also the position of the world itself. It helps me keep the perspective of what happens in America versus what happens in Europe, Africa, Caribbean etc. It gives me something to ponder. And it gives me insight to the whole behavioral algorithm of humanity.

MW: Is this algorithm something You're trying to discover and present through Your music? 

SW: In a sense. I'm interested in rhythm. Algorithm, polyrhythm... All of these things are interesting to me. I'm interested in politics of the day, the music of the day, and the reflections of ourselves through culture and investigative understanding of what is happening. I process it all and turn it into stories and sounds. 

MW: You do all that using poetry... 

SW: Yeah, in a broadest sense. 

MW: So - in Your opinion, what's the importance, the "power" of poetry?

SW: The power of poetry lies in its streamlining the code and its decoding of our habits, choices and ideas. It gives a personal insight into an individual. And through that individual we see the world. And that world - it's either our own or reflection of our own. It sheds light - and light is where this whole planet comes from, it's an explosion. So much comes from the spectrum of light. Everything is different gradations of the spectrum of light. It makes me think - and it gives me ways of expressing something. To see that there's a lot of shit going on now, but there is also a lot of beauty - I think the outflow of humanity is conscious and real, but there are those - in position of power, the "gatekeepers" - who restrict our growth and progress for their profit. That restriction becomes war, penal codes, injustice, borders and boundaries, poverty - it's a construct. 

MW: So we need a "MartyrLoserKing" to protect us? 

SW: No - I can't ever say that I provide the answer. I notice the martyrs - those who give their life for a cause. These martyrs are whistleblowers, those people are women, those people are revolutionaries. The other side is when those people become soldiers and are fighting for the cause that is not necessarily their own, but it reflects some external structure which convinced them that it's worth fighting for. Many of these choices are erroneous. Many of them are dishonest and based on extraction and profiting from what we can get as a result of war - imperialism or whatnot. I see art and creativity as a way of communicating and connecting. Art connected people way before the WiFi did. And You see it - people listen to Bob Marley in different parts of the globe and understand him. His music speaks to them, they feel it. Art has a power. Maybe art is an alternative energy that can be used against the superstructures that are systemic and restrictive. 

MW: Let's go back to the past - how do You remember Your first entrance to the world of acting? 

SW: My introduction to acting was in theater. I started acting when I was 8, in my school. I played in "Julius Caesar" by Shakespeare, as Mark Antony. And even there You can find the questions I raise in my own work. That play affected me, the position that Marc Anthony was in, betrayal of a friend, the assassination of a leader etc. - all of these things, the question of honor, the question of power... At 8 years old due to that play I was given a chance to explore and travel. I was living in a small town outside New York City - but during the play suddenly I was a Roman! I had to imagine Rome, imagine something I didn't know. It forced me into sort of empathetic position - I had to study the character, think about what my character would do, the choices that he makes. I learned a lot through acting. It informs my view of the world and my position in the world. 

MW: Besides music, slam poetry, acting, You're also involved in creating a graphic novel about MartyrLoserKing - seems like there are just no limits to Your creativity...

SW: Oh, I'm sure there are limits. There are things I can't do. I'm doing the graphic novel, but I'm not drawing it! All of these things You've mentioned fall under the heading of "creative expression". I primarily express myself through performance and writing - for me even writing is a sort of performance. I see the page as a way of looking at the stage. Words on the page - I connect with them the same way one might look at placing lights over the stage or blocking the play. It's all related to the process of writing and performance. Writing for the graphic novel is essentially like writing a script or a screenplay, whereas I'm working with extraordinary illustrators helping me visualize an idea. What's new to me in it is taking my ability, the idea of storytelling and character to a different level so to speak. I've written books of poetry, but I'm not upheld to the idea of a character, even though many of my books do explore this idea. I'm influenced by poets like Fernando Pessoa, who embodied many characters. All of that relates to my love of theater, but there's also something that's just me.

MW: I'm also curious - how did You meet and connect with Trent Reznor? 

SW: He asked me to tour with him. I met him because he reached out to my people years ago and asked if I'd be willing to tour with him. I met him on the first night of an European tour I was invited to be on. That night I saw him watching the show from the side of the stage. Then I watched his show from the side, after the show he came to our dressing room and asked if I would be interested in collaborating with him on anything. I played him some of the demos I was working on - that later became "NiggyTardust".

MW: For me it's so amazing that You're able to work with artists from so many different genres - Trent Reznor, Serj Tankian, The Mars Volta... And then go back to boom bap hip-hop, like on the latest Torae album. 

SW: My background's really hip hop though. Hip-hop is the music that informed my understanding, my appreciation of music. My music is very beat-driven. There was a moment where I got really tired of beats that I was hearing and I started making music as a way of playing around with them. Primarily because I was listening to a lot of stuff from a lot of different places, and I was interested in different ways of approaching rhythm - really from the young age, because I studied in Brazil, and the rhythms there are completely different. And then growing up in New York, during the birth of hip-hop, was extraordinary. It was great, being exposed to different worlds, different sounds. 

MW: Can You tell us a little bit more about Your new project, "Neptune Frost"? 

SW: "Neptune Frost" is the film side of "MartyrLoserKing". Neptune Frost is the name of the "meta-protagonist". The graphic novel tells a story of the coltan miner, who becomes a part of the hacking collective. But the real hacker of that collective is Neptune Frost. She is intersex (she identifies as a woman), who runs away from Uganda, where she was afraid of not being able to be herself. When she crosses a certain boundary, she steps into herself. When she does that, her and the coltan miner - MartyrLoserKing - they both have a visit in their dream by an avatar. The avatar essentially explains to them - using the stars - what binary coding is.

I always conceived of graphic novel as a musical. I never conceived of it as "a book that came with the album". I knew there will be three albums connected with that. It really just reflects my creative process. I really don't write without recording music. I do both at the same time. Sometimes words come, sometimes sounds come. If I play with sounds a while, eventually I come back to words, and vice versa. What I really wanted to do was to make a musical for theater, and I wanted to act in it. But the more I got into the story, the more I fell in love with all the aspects of creating the music, the story, the characters, this world... And then I just wanted to direct it. I met producers who encouraged me to make it a film instead of a play - in fact, at some point it clicked that that's actually what I wanted to do. I grew up loving musical theater, both on stage and in film. I grew up exposed to it, in New York, Broadway, and the whole politics in music. I saw a play called "Sarafina!" on Broadway, with exiled South Africans. It was political as hell, musical and it was extraordinary. It really changed my life, when I saw it when I was like 13. I wanted to make something like that. All of the plays I saw made me want to move into that realm. So I was moving into that direction for a long time - it was inevitable.

MW: Do You have any other projects You're working on besides "Neptune Frost"? 

SW: The graphic novel comes out in 2019, I'm handing the final draft in September. Right now I'm mixing the second album of the trilogy. But I also have some other projects on the side, I just finished a libretto for an opera about gentrification. It's gonna be on Barbicon Theatre in London. L.A. Philharmonic is the producer of it in Brooklyn Academy of Music. I've worked with a composer Ted Hearne and director Patricia McGregor. Besides that, there's a lot of music collaborations - I do them all the time. 

MW: Do You have any words for Your fans in Poland and in Eastern Europe? 

SW: Invite me back! It's good to be here. I've become more interested in this part of Europe, about everything that happened here during the First and the Second World War. Exploring places like Poland always interested me. I have to come back, because I'm only here for a day now.

MW: Thank You very much! 

]]>
Wschód Kultury - Inne Brzmienia Art'n'Music Festival 2018 - zapis wrażeńhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-07-03,wschod-kultury-inne-brzmienia-artnmusic-festival-2018-zapis-wrazenhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-07-03,wschod-kultury-inne-brzmienia-artnmusic-festival-2018-zapis-wrazenJuly 3, 2018, 6:41 pmMaciej WojszkunW niedzielę 1 lipca miałem przyjemność być obecnym na szóstej już odsłonie festiwalu Wschód Kultury - Inne Brzmienia. Przez cztery dni w cieniu majestatycznego lubelskiego zamku odbywały się przeróżnej maści wydarzenia artystyczne celebrujące różnorodność i porozumienie kultur. Przy czym, z ważnych powodów osobistych i rodzinnych, mogłem być obecnym tylko na ostatnim dniu festiwalu, wskutek czego o koncercie absolutnej legendy George'a Clintona (czemuż, ach czemuż musiał on grać akurat w piątek? Okazja na zobaczenie Parlamentu na żywo może już się nie powtórzyć...) i basach Atari Teenage Riot trzęsącymi murami zamku słyszałem tylko opowieści...Nic to - dzień czwarty również obfitował w ciekawe wydarzenia. Otrzymawszy akredytację (i gustowną a praktyczną torbę z całą masą materiałów promocyjnych - dzięki!), zacząłem eksplorować teren festiwalu. Obok głównego namiotu, rozłożonego na zamkowych błoniach, wydarzenia festiwalu rozgrywały się także w innych miejscach na starówce. W przytulnej kawiarni "Próba" publiczność rozgrzały najciekawsze zespoły lubelskiej sceny - Mikroelementy, Pasożyty, We Are Polarized. W Teatrze Starym na ul. Jezuickiej widzowie mieli okazję zobaczyć taneczne misterium "And we are opening the gates" w wykonaniu tancerek z Armenii i Turcji oraz muzyków o korzeniach uzbeckich, żydowskich i kurdyjskich. Poprzez taniec i dźwięk artyści poszukiwali odpowiedzi na pytania dotyczące tożsamości i przynależności jednostki w dzisiejszym, coraz bardziej skomplikowanym świecie...W samym głównym namiocie festiwalu również działy się ciekawe rzeczy. Gdy tam dotarłem, rozgrywał się finał tegorocznej edycji Małych Brzmień - dzieciaki szalały na instrumentach, aż miło. Szczególnie sympatyczne były "zajęcia" z bębnienia na djembe. Maksymę dyrygującej zespołem bębniarzy pani Sylwii - "Świat się zmienia przez Inne Brzmienia, dużo bębnienia to sens istnienia" - zapamiętam chyba na całe życie... Czas przed występami umilił mi spacer po urokliwej, pełnej swoisego genius loci lubelskiej starówce (fantastycznym pomysłem było umieszczenie niesamowitych zdjęć XIX-wiecznej Gruzji w obiektywie Dmitrija Jermakowa w Zaułku Hartwigów!) oraz wizyta w malutkiej "strefie merchu" w namiocie głównym. Tam można było po okazyjnych cenach nabyć bardzo ciekawe pozycje książkowe (ze zdumieniem zobaczyłem np. opasłe tomiszcze "Ludowej historii Stanów Zjednoczonych" Howarda Zinna - fani Vinniego Paza pewnie kojarzą te nazwisko), poszperać wśród bogatej kolekcji czarnych płyt od sklepu Winylownia, a także zapoznać się z ofertą labelu Glitterbeat Records. Wytwórnia ta specjalizuje się w eklektycznych koktajlach brzmień z całego świata - tu blues łączy się z folklorem Mali, elektronika z zewem pustyni, nowoczesność z tradycją. Niesamowita sprawa. Na festiwalu miały okazję zaprezentować się zespoły nagrywające pod szyldem Glitterbeat - Dirtmusic (gdzie gra jeden z założycieli wytwórni, Chris Eckman), Ifriqiyya Électrique, Ammar 808 i Baba Zula. Żałuję, że nie mogłem zobaczyć tego na żywo...O 20.00 rozpoczęły się występy. Na pierwszy ogień poszła Igor Krutogolov Toy Orchestra - grupa grająca na... dziecięcych instrumentach-zabawkach. Klarneciki, miniperkusja, dziecięce ukulele, ba, nawet piszczące gumowe maskotki - wszystko to poszło w ruch. Kojarzycie ten segment programu Jimmy'ego Fallona, gdy razem z goścmi i z ekipą The Roots odtwarza on znane hity na dziecięcych instrumentach? Jesli tak, macie już ogólne pojęcie, co wyprawia Orkiestra pod batutą izraelskiego człowieka-instytucji Igora Krutogolova. Ale żeby mieć obraz w pełni, musicie zobaczyć to na żywo. W życiu nie pomyślałbym, że za pomocą plastikowych instrumencików dla najmłodszych da się wykreować tak rozległe spektrum brzmień. Opadła mi szczęka, gdy Igor i spółka odegrali za ich pomocą rzewną, z jednej strony tchnącą bluesową melancholią, z drugiej żydowskim duchem balladę... Poruszając się od takich powolnych utworów po przyspieszające tętno rockowe kosiory podlane dawką psychodelii i ochrypłym wokalem w stylu Toma Waitsa, Orkiestra dała nieźle czadu. A już końcowy cover "Roots Bloody Roots" Sepultury (!!!) to był odlot nie z tej ziemi. Wersja studyjna nie oddaje tego w pełni, musicie tego posłuchać na żywo.Chwila przerwy na wymianę sprzętu. Na bok odeszła różowa dziecięca perkusja z napisem "Hello Shitty" (klasyk), na scenie pojawił się za to stół z konsoletą i rozwieszony został ekran. A na scenę wkroczył człowiek, na którego występ czekałem najbardziej - Saul Williams. Ubrany w mundur i czarne okulary, Saul bez zbędnych słów zaczął czynić magię, atakując wersami wypluwanymi z niespotykaną intensywnością, wwiercającymi się w czaszkę brutalnymi beatami oraz przerażającymi w swej wieloznaczności wizualizacjami. Koncert oglądałem, siedząc na trawce pod sceną, i w miarę upływu kolejnych minut z niepokojem obserwowałem słuchaczy... Ludzie zaczęli wstawać, kołysać się niby w transie, kiwać głowami do mrożących krew w żyłach, bezlitosnych miksów elektroniki z pierwotnymi, plemiennymi rytmami... Czułem, że coś zaczyna nad nimi przejmować kontrolę. Zaraz, co jest? Ja też wstaję. Ten beat... Te słowa... Nie mogę przestać tańczyć jak wariat_cały czas p//aatrze nanieggggo (#<mrtrlsrkng>) THEIR DREAMS IN THE SKELETONS OF THE PHOSPHORESCENT HANDSINGEST THE SUN...OK, chyba wróciłem... To był dopiero występ! Porywający, balansujący gdzieś pomiędzy żywiołowym slamem (wszak właśnie tak zaczynał Saul) a industrialowym szałem. Co ciekawe, to był pierwszy występ Saula w Polsce - z żalem oznajmił on, że tym razem nie zostanie na długo, ale z chęcią jeszcze kiedyś wpadnie. Trzymamy za słowo - występy takie jak ten to jest coś, co przeżyć po prostu należy. Dzięki uprzejmości organizatorów udało mi się także z Saulem odbyć kilkunastominutową rozmowę, której zapis już niedługo zobaczycie na Popkillerze - zachęcam do sprawdzenia, Saul to niezwykle interesujący rozmówca...Z pewnym opóźnieniem na scenie pojawił się kolejny zespół - Rito. W języku esperanto "rito" oznacza obrzęd, rytuał - i taką ablucję za pomocą dźwięków zaserwowali nam panowie Piotr Pawlak, Michał Gos, Jacek Stromski i Olo Walicki. Długie, wprowadzające w trans, awangardowe kompozycje na elektronikę, kontrabas i zadziwiającą ilość perkusjonaliów nieco wyciszyły umysły wprowadzone w zamęt przez technoszamana Saula Williamsa.Wieczór zaś zakończyła dawka pozytywnej energii zaaplikowana przez zespół Wczasy. Panowie Bartłomiej Maczaluk i Jakub Żwirełło zafundowali słuchaczom powrót do synth-popu i zimnej fali rodem z lat 80., ale niepozbawiony współczesnego sznytu. Z przyjemnością gibałem się do tych nostalgicznych, syntezatorowo-gitarowych brzmień, wymykających się zaszeregowania - gdzieś pomiedzy De Mono a Siekierą? Zacny występ na koniec festiwalu, zgrabnie podkreślający jeden z jego motywów przewodnich - łączenie dawnych tradycji z nowoczesnością.Mam nadzieję, że z każdą kolejną edycją Inne Brzmienia będą udowadniać, jak ów eklektyzm jest fascynujący, i jak muzyka nie zna granic. Dzięki Wschodzie Kultury, widzimy się w przyszłym roku! W niedzielę 1 lipca miałem przyjemność być obecnym na szóstej już odsłonie festiwalu Wschód Kultury - Inne Brzmienia. Przez cztery dni w cieniu majestatycznego lubelskiego zamku odbywały się przeróżnej maści wydarzenia artystyczne celebrujące różnorodność i porozumienie kultur. Przy czym, z ważnych powodów osobistych i rodzinnych, mogłem być obecnym tylko na ostatnim dniu festiwalu, wskutek czego o koncercie absolutnej legendy George'a Clintona (czemuż, ach czemuż musiał on grać akurat w piątek? Okazja na zobaczenie Parlamentu na żywo może już się nie powtórzyć...) i basach Atari Teenage Riot trzęsącymi murami zamku słyszałem tylko opowieści...

Nic to - dzień czwarty również obfitował w ciekawe wydarzenia. Otrzymawszy akredytację (i gustowną a praktyczną torbę z całą masą materiałów promocyjnych - dzięki!), zacząłem eksplorować teren festiwalu. Obok głównego namiotu, rozłożonego na zamkowych błoniach, wydarzenia festiwalu rozgrywały się także w innych miejscach na starówce. W przytulnej kawiarni "Próba" publiczność rozgrzały najciekawsze zespoły lubelskiej sceny - Mikroelementy, Pasożyty, We Are Polarized. W Teatrze Starym na ul. Jezuickiej widzowie mieli okazję zobaczyć taneczne misterium "And we are opening the gates" w wykonaniu tancerek z Armenii i Turcji oraz muzyków o korzeniach uzbeckich, żydowskich i kurdyjskich. Poprzez taniec i dźwięk artyści poszukiwali odpowiedzi na pytania dotyczące tożsamości i przynależności jednostki w dzisiejszym, coraz bardziej skomplikowanym świecie...

W samym głównym namiocie festiwalu również działy się ciekawe rzeczy. Gdy tam dotarłem, rozgrywał się finał tegorocznej edycji Małych Brzmień - dzieciaki szalały na instrumentach, aż miło. Szczególnie sympatyczne były "zajęcia" z bębnienia na djembe. Maksymę dyrygującej zespołem bębniarzy pani Sylwii - "Świat się zmienia przez Inne Brzmienia, dużo bębnienia to sens istnienia" - zapamiętam chyba na całe życie... 

Czas przed występami umilił mi spacer po urokliwej, pełnej swoisego genius loci lubelskiej starówce (fantastycznym pomysłem było umieszczenie niesamowitych zdjęć XIX-wiecznej Gruzji w obiektywie Dmitrija Jermakowa w Zaułku Hartwigów!) oraz wizyta w malutkiej "strefie merchu" w namiocie głównym. Tam można było po okazyjnych cenach nabyć bardzo ciekawe pozycje książkowe (ze zdumieniem zobaczyłem np. opasłe tomiszcze "Ludowej historii Stanów Zjednoczonych" Howarda Zinna - fani Vinniego Paza pewnie kojarzą te nazwisko), poszperać wśród bogatej kolekcji czarnych płyt od sklepu Winylownia, a także zapoznać się z ofertą labelu Glitterbeat Records. Wytwórnia ta specjalizuje się w eklektycznych koktajlach brzmień z całego świata - tu blues łączy się z folklorem Mali, elektronika z zewem pustyni, nowoczesność z tradycją. Niesamowita sprawa. Na festiwalu miały okazję zaprezentować się zespoły nagrywające pod szyldem Glitterbeat - Dirtmusic (gdzie gra jeden z założycieli wytwórni, Chris Eckman), Ifriqiyya Électrique, Ammar 808 i Baba Zula. Żałuję, że nie mogłem zobaczyć tego na żywo...

O 20.00 rozpoczęły się występy. Na pierwszy ogień poszła Igor Krutogolov Toy Orchestra - grupa grająca na... dziecięcych instrumentach-zabawkach. Klarneciki, miniperkusja, dziecięce ukulele, ba, nawet piszczące gumowe maskotki - wszystko to poszło w ruch. Kojarzycie ten segment programu Jimmy'ego Fallona, gdy razem z goścmi i z ekipą The Roots odtwarza on znane hity na dziecięcych instrumentach? Jesli tak, macie już ogólne pojęcie, co wyprawia Orkiestra pod batutą izraelskiego człowieka-instytucji Igora Krutogolova. Ale żeby mieć obraz w pełni, musicie zobaczyć to na żywo. W życiu nie pomyślałbym, że za pomocą plastikowych instrumencików dla najmłodszych da się wykreować tak rozległe spektrum brzmień. Opadła mi szczęka, gdy Igor i spółka odegrali za ich pomocą rzewną, z jednej strony tchnącą bluesową melancholią, z drugiej żydowskim duchem balladę... Poruszając się od takich powolnych utworów po przyspieszające tętno rockowe kosiory podlane dawką psychodelii i ochrypłym wokalem w stylu Toma Waitsa, Orkiestra dała nieźle czadu. A już końcowy cover "Roots Bloody Roots" Sepultury (!!!) to był odlot nie z tej ziemi. Wersja studyjna nie oddaje tego w pełni, musicie tego posłuchać na żywo.

Chwila przerwy na wymianę sprzętu. Na bok odeszła różowa dziecięca perkusja z napisem "Hello Shitty" (klasyk), na scenie pojawił się za to stół z konsoletą i rozwieszony został ekran. A na scenę wkroczył człowiek, na którego występ czekałem najbardziej - Saul Williams. Ubrany w mundur i czarne okulary, Saul bez zbędnych słów zaczął czynić magię, atakując wersami wypluwanymi z niespotykaną intensywnością, wwiercającymi się w czaszkę brutalnymi beatami oraz przerażającymi w swej wieloznaczności wizualizacjami. Koncert oglądałem, siedząc na trawce pod sceną, i w miarę upływu kolejnych minut z niepokojem obserwowałem słuchaczy... Ludzie zaczęli wstawać, kołysać się niby w transie, kiwać głowami do mrożących krew w żyłach, bezlitosnych miksów elektroniki z pierwotnymi, plemiennymi rytmami... Czułem, że coś zaczyna nad nimi przejmować kontrolę. Zaraz, co jest? Ja też wstaję. Ten beat... Te słowa... Nie mogę przestać tańczyć jak wariat_cały czas p//aatrze nanieggggo (#<mrtrlsrkng>) 

THEIR DREAMS IN THE SKELETONS OF THE PHOSPHORESCENT HANDS

INGEST THE SUN

...OK, chyba wróciłem... To był dopiero występ! Porywający, balansujący gdzieś pomiędzy żywiołowym slamem (wszak właśnie tak zaczynał Saul) a industrialowym szałem. Co ciekawe, to był pierwszy występ Saula w Polsce - z żalem oznajmił on, że tym razem nie zostanie na długo, ale z chęcią jeszcze kiedyś wpadnie. Trzymamy za słowo - występy takie jak ten to jest coś, co przeżyć po prostu należy. Dzięki uprzejmości organizatorów udało mi się także z Saulem odbyć kilkunastominutową rozmowę, której zapis już niedługo zobaczycie na Popkillerze - zachęcam do sprawdzenia, Saul to niezwykle interesujący rozmówca...

Z pewnym opóźnieniem na scenie pojawił się kolejny zespół - Rito. W języku esperanto "rito" oznacza obrzęd, rytuał - i taką ablucję za pomocą dźwięków zaserwowali nam panowie Piotr Pawlak, Michał Gos, Jacek Stromski i Olo Walicki. Długie, wprowadzające w trans, awangardowe kompozycje na elektronikę, kontrabas i zadziwiającą ilość perkusjonaliów nieco wyciszyły umysły wprowadzone w zamęt przez technoszamana Saula Williamsa.

Wieczór zaś zakończyła dawka pozytywnej energii zaaplikowana przez zespół Wczasy. Panowie Bartłomiej Maczaluk i Jakub Żwirełło zafundowali słuchaczom powrót do synth-popu i zimnej fali rodem z lat 80., ale niepozbawiony współczesnego sznytu. Z przyjemnością gibałem się do tych nostalgicznych, syntezatorowo-gitarowych brzmień, wymykających się zaszeregowania - gdzieś pomiedzy De Mono a Siekierą? Zacny występ na koniec festiwalu, zgrabnie podkreślający jeden z jego motywów przewodnich - łączenie dawnych tradycji z nowoczesnością.

Mam nadzieję, że z każdą kolejną edycją Inne Brzmienia będą udowadniać, jak ów eklektyzm jest fascynujący, i jak muzyka nie zna granic. Dzięki Wschodzie Kultury, widzimy się w przyszłym roku!

 

]]>
Wschód Kultury - Inne Brzmienia Art'n'Music Festival 2018 - zagrają m.in. George Clinton i Saul Williams!https://popkiller.kingapp.pl/2018-06-25,wschod-kultury-inne-brzmienia-artnmusic-festival-2018-zagraja-min-george-clinton-i-saulhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-06-25,wschod-kultury-inne-brzmienia-artnmusic-festival-2018-zagraja-min-george-clinton-i-saulJune 25, 2018, 12:40 pmMaciej WojszkunSezon festiwalowy uważam za oficjalnie otwarty! Za jego początek nie uważam jednak zbliżającego się wielkimi krokami słynnego Open'era - zamiast tego polecam Wam zwrócić uwagę na wschód Polski i Lublin, gdzie w dniach od 28 czerwca do 1 lipca odbędzie się festiwal Wschód Kultury - Inne Brzmienia. W bogatym programi imprezy znalazły się dwa koncerty, które żaden/żadna fan/fanka "czarnych brzmień" nie może przegapić - w Lublinie zagości jeden z najbardziej oryginalnych artystów nurtu alternative hip-hop Saul Williams oraz legendarny ojciec i kosmiczny cesarz funku - George Clinton wraz z Parliament Funkadelic!Czym jest Wschód Kultury? To projekt kulturalny integrujący środowiska artystyczne miast Polski Wschodniej (Białegostoku, Lublina i Rzeszowa) i artystów krajów Partnerstwa Wschodniego (Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy), realizowany przez Narodowe Centrum Kultury oraz trzy wspomniane miasta. Ideą projektu jest wspólne odkrywanie tego, co niepowtarzalne w każdej z kultur, a także wymiana doświadczeń artystycznych. Z biegiem czasu festiwal stał się pomostem włączającym naszych wschodnich partnerów w obieg kultury europejskiej. W 2018 roku Wschód Kultury będzie realizowany po raz szósty. Przedsięwzięcie powstało dzięki zaangażowaniu środowisk twórczych, samorządów wschodniej Polski oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.George i Saul to nie jedyni nietuzinkowi artyści, którzy zagrają na festiwalu - Inne Brzmienia z pewnością zasługują na swą nazwę, prezentując niezwykły koktajl gatunkowy i kulturowy. Na scnie festiwalowej zagrają również - jeden z najważniejszych polskich rockmanów Lech Janerka, prekursorzy digital hardcore'u Atari Teenage Riot, swój showcase przedstawi kultowa wytwórnia Glitterbeat Records, specjalizująca się w łączeniu nowoczesnych brzmień z muzyką arabską i afrykańską, goście zza wschodniej granicy - Sinoptik, OY Sound System, Alinda, Super Besse i Igor Krugotolov Toy Orchestra... I wiele innych!Dodatkowo, podczas tegorocznej edycji festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia, która odbywa się w roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, świętowanego w Lublinie pod hasłem „Lublin 1918-2018. Inspiruje nas wolność”, zaprezentowany zostanie specjalny program muzyczny złożony z protest songów, czyli pieśni buntu charakterystycznych dla różnych epok i przełomów w dziejach świata. W ramach koncertu „Songs of protest” wraz z zaproszonymi do projektu artystami postaramy się spiąć klamrą to szerokie zagadnienie oraz odpowiedzieć na pytanie nurtujące od kilku lat współczesny świat muzyczny – co się stało z dzisiejszymi protest songami i czy artyści naszych czasów jeszcze się buntują? Jeśli tak, to przeciw czemu, jakim językiem oraz jak taki przekaz dociera do słuchacza? Z tematem zmierzy się powołana specjalnie na Inne Brzmienia Follow The Rabbit Orchestra, czyli autorska orkiestra pod wodzą Oli Rzepki (Drekoty), złożona z muzyków takich składów jak 100nka i Graal oraz z udziałem Gaby Kulki, Natalii Pikuły i Marsiji Loco.Inne Brzmienia to nie tylko muzyka - to także spotkania z pisarzami, artystami i intelektualistami z krajów Partnerstwa Wschodniego, oraz pokazy ambitnych filmów. Na festiwalu zostaną zaprezentowane nowości wydawnicze (m.in. "Sonia" uznanej ukraińskiej poetki i pisarki Kateryny Babkiny), odbędą się dyskusje o literaturze, tlumaczeniach i o samej Ukrainie. Kolejnym punktem programu są wystawy artystyczne, m.in. kolekcja plakatów "Yellow & Blue - obraz współczesnej Ukrainy" oraz "Uliczne życie", czyli XIX-wieczna Gruzja w obiektywie pioniera fotografii etnograficznej i obyczajowej w imperium carskim Dmitrija Jermakowa. Nie zapomniano również o najmłodszych - będą oni mogli uczestniczyć w przygotowanych specjalnie dla nich Małych Innych Brzmieniach, na które złoży się cykl warsztatów, pozwalający na nieskrępowane zabawy dźwiękiem.Podczas festiwalu odbędzie się też dedykowany branży muzycznej specjalny cykl szkoleniowy „Music IN”, który będzie swoistym inkubatorem dla artystów, managerów, promotorów oraz producentów wydarzeń muzycznych i animatorów życia muzycznego. Specjalnie dla nich przygotowany został szereg inspirujących warsztatów, dostarczających narzędzi do świadomego budowania kariery w branży muzycznej.Program wszystkich wydarzeń znajdziecie na stronie www.innebrzmienia.eu.To jak, widzimy się w Lublinie? Zapomniałem wspomnieć, że na wszystkie wydarzenia wstęp wolny!Organizatorzy Wschód Kultury – Inne Brzmienia Art’n’Music Festival:Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Narodowe Centrum Kultury, Miasto Lublin oraz Warsztaty Kultury w LubliniePatroni medialni: Trójka – Polskie Radio, TVP Kultura, Polityka, Co Jest Grane 24, Aktivist, Polskie Radio Lublin, Kultura Dostępna, Legalna Kultura, Purpose, Brand New Anthem, nowamuzyka.pl, Going oraz ONET Sponsorzy wydarzenia: Perła – Browary Lubelskie S.A., Centrum Handlowe Tarasy ZamkoweSezon festiwalowy uważam za oficjalnie otwarty! Za jego początek nie uważam jednak zbliżającego się wielkimi krokami słynnego Open'era - zamiast tego polecam Wam zwrócić uwagę na wschód Polski i Lublin, gdzie w dniach od 28 czerwca do 1 lipca odbędzie się festiwal Wschód Kultury - Inne Brzmienia. W bogatym programi imprezy znalazły się dwa koncerty, które żaden/żadna fan/fanka "czarnych brzmień" nie może przegapić - w Lublinie zagości jeden z najbardziej oryginalnych artystów nurtu alternative hip-hop Saul Williams oraz legendarny ojciec i kosmiczny cesarz funku - George Clinton wraz z Parliament Funkadelic!

Czym jest Wschód Kultury? To projekt kulturalny integrujący środowiska artystyczne miast Polski Wschodniej (Białegostoku, Lublina i Rzeszowa) i artystów krajów Partnerstwa Wschodniego (Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy), realizowany przez Narodowe Centrum Kultury oraz trzy wspomniane miasta. Ideą projektu jest wspólne odkrywanie tego, co niepowtarzalne w każdej z kultur, a także wymiana doświadczeń artystycznych. Z biegiem czasu festiwal stał się pomostem włączającym naszych wschodnich partnerów w obieg kultury europejskiej. W 2018 roku Wschód Kultury będzie realizowany po raz szósty. Przedsięwzięcie powstało dzięki zaangażowaniu środowisk twórczych, samorządów wschodniej Polski oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

George i Saul to nie jedyni nietuzinkowi artyści, którzy zagrają na festiwalu - Inne Brzmienia z pewnością zasługują na swą nazwę, prezentując niezwykły koktajl gatunkowy i kulturowy. Na scnie festiwalowej zagrają również - jeden z najważniejszych polskich rockmanów Lech Janerka, prekursorzy digital hardcore'u Atari Teenage Riot, swój showcase przedstawi kultowa wytwórnia Glitterbeat Records, specjalizująca się w łączeniu nowoczesnych brzmień z muzyką arabską i afrykańską, goście zza wschodniej granicy - Sinoptik, OY Sound System, Alinda, Super Besse i Igor Krugotolov Toy Orchestra... I wiele innych!

Dodatkowo, podczas tegorocznej edycji festiwalu Wschód Kultury – Inne Brzmienia, która odbywa się w roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, świętowanego w Lublinie pod hasłem „Lublin 1918-2018. Inspiruje nas wolność”, zaprezentowany zostanie specjalny program muzyczny złożony z protest songów, czyli pieśni buntu charakterystycznych dla różnych epok i przełomów w dziejach świata. W ramach koncertu „Songs of protest” wraz z zaproszonymi do projektu artystami postaramy się spiąć klamrą to szerokie zagadnienie oraz odpowiedzieć na pytanie nurtujące od kilku lat współczesny świat muzyczny – co się stało z dzisiejszymi protest songami i czy artyści naszych czasów jeszcze się buntują? Jeśli tak, to przeciw czemu, jakim językiem oraz jak taki przekaz dociera do słuchacza? Z tematem zmierzy się powołana specjalnie na Inne Brzmienia Follow The Rabbit Orchestra, czyli autorska orkiestra pod wodzą Oli Rzepki (Drekoty), złożona z muzyków takich składów jak 100nka i Graal oraz z udziałem Gaby Kulki, Natalii Pikuły i Marsiji Loco.

Inne Brzmienia to nie tylko muzyka - to także spotkania z pisarzami, artystami i intelektualistami z krajów Partnerstwa Wschodniego, oraz pokazy ambitnych filmów. Na festiwalu zostaną zaprezentowane nowości wydawnicze (m.in. "Sonia" uznanej ukraińskiej poetki i pisarki Kateryny Babkiny), odbędą się dyskusje o literaturze, tlumaczeniach i o samej Ukrainie. Kolejnym punktem programu są wystawy artystyczne, m.in. kolekcja plakatów "Yellow & Blue - obraz współczesnej Ukrainy" oraz "Uliczne życie", czyli XIX-wieczna Gruzja w obiektywie pioniera fotografii etnograficznej i obyczajowej w imperium carskim Dmitrija Jermakowa. 

Nie zapomniano również o najmłodszych - będą oni mogli uczestniczyć w przygotowanych specjalnie dla nich Małych Innych Brzmieniach, na które złoży się cykl warsztatów, pozwalający na nieskrępowane zabawy dźwiękiem.

Podczas festiwalu odbędzie się też dedykowany branży muzycznej specjalny cykl szkoleniowy „Music IN”, który będzie swoistym inkubatorem dla artystów, managerów, promotorów oraz producentów wydarzeń muzycznych i animatorów życia muzycznego. Specjalnie dla nich przygotowany został szereg inspirujących warsztatów, dostarczających narzędzi do świadomego budowania kariery w branży muzycznej.

Program wszystkich wydarzeń znajdziecie na stroniewww.innebrzmienia.eu.

To jak, widzimy się w Lublinie? Zapomniałem wspomnieć, że na wszystkie wydarzenia wstęp wolny!

Organizatorzy Wschód Kultury – Inne Brzmienia Art’n’Music Festival:

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Narodowe Centrum Kultury, Miasto Lublin oraz Warsztaty Kultury w Lublinie

Patroni medialni: Trójka – Polskie Radio, TVP Kultura, Polityka, Co Jest Grane 24, Aktivist, Polskie Radio Lublin, Kultura Dostępna, Legalna Kultura, Purpose, Brand New Anthem, nowamuzyka.pl, Going oraz ONET 

Sponsorzy wydarzenia: Perła – Browary Lubelskie S.A., Centrum Handlowe Tarasy Zamkowe

]]>