popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) WBW 2017https://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/29909/WBW-2017November 15, 2024, 4:39 ampl_PL © 2024 Admin strony"Za" i "przeciw" nowej formule WBW (ft. Kaz, Feranzo, Toczek, Szyderca, Milan i ZWR)https://popkiller.kingapp.pl/2017-03-13,za-i-przeciw-nowej-formule-wbw-kaz-feranzo-toczek-szyderca-milan-i-zwrhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-03-13,za-i-przeciw-nowej-formule-wbw-kaz-feranzo-toczek-szyderca-milan-i-zwrMarch 13, 2017, 2:37 pmTadeusz TurnauW poprzednim z moich artykułów rozpisałem Wam pokrótce nowe zasady, które rządzić będą 15 edycją Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Teraz przyszedł więc czas, by zastanowić się na ile są one „trafione”, co właściwie z nich wynika oraz jaki jest bilans "plusów" i "minusów" tegorocznej formuły bitwy.Rzecz jasna nie zamierzam wymądrzać się samemu, a by przedstawić Wam jak największą liczbę perspektyw poprosiłem o opinię na ten temat minionych finalistów WBW – Kaza, Feranza, Toczka oraz Szydercę, lecz także dopiero pukającego do bram freestyle’owego raju, Milana oraz wolnostylowego publicystę, ZWR-“a (Piotrka Zwierzyńskiego). A zrobimy to tak – zacznę od przytoczenia przedstawionych przez moich rozmówców "plusów" oraz "minusów" tegorocznej formuły bitwy, następnie okraszać będę je własnymi komentarzami, a na koniec postaram się wszystko to podsumować i wyjawić moją osobistą opinię na temat nowego rozwiązania organizatorów WBW.Klasycznie zaczniemy od jego słabszych punktów i wiążących się z nim wątpliwości oraz niebezpieczeństw.OBAWY:System ligowy nie promuje najlepszych…A najwytrwalszych. To główny zarzut wyciągany przez przepytywanych przeze mnie freestyle’owców odnośnie formuły, w jakiej odbędą się w tym roku imprezy eliminacyjne. „Wielu freestyle’owcom z aspiracjami na półfinał/finał może być naprawdę ciężko jeździć na tyle eliminacji, dlatego mam nadzieję, że awans wywalczą Ci rzeczywiście najlepsi, a nie jedynie najwytrwalsi. – wyraża swoje obawy na ten temat zeszłoroczny finalista oraz mistrz WBW 2013, Szyderca.A wtóruje mu inny uczestnik finału sprzed czterech lat, Feranzo: "System nie promuje najlepszych, tylko regularnych. Uważam, że wygranie eliminacji ZAWSZE powinno być nagradzane awansem do finału. Teraz wygrany w elimkach pewności awansu nie ma, co może demotywować do startu np. lokalnych zawodników, którym nie chce sie tułać po całej Polsce.”Trzeba ponadto zauważyć, iż w tym wypadku „nie chce się” jest określeniem bardzo łagodnym. Bowiem, nawet jeśli zawodnicy będą mieli chęci, by podróżować chociażby po większości eliminacji, nie zawsze jest to możliwe. Wiadomo – wyjazdy kosztują, zabierają czas – nie tylko wolny, lecz czasami także „zawodowy” i choć z pewnością dają dużo radości a niekiedy także innych profitów, to są też w dużej mierze wyrzeczeniem.Oczywiście nie wiemy, jak w rzeczywistości to wszystko się poukłada, jaki będzie próg punktowy potrzebny do awansu do imprez półfinałowych, a co za tym idzie, na ilu eventach będą musieli pojawić się najlepsi gracze, by uzyskać kwalifikację do TOP 16. Może się paradoksalnie okazać, iż system ligowy nie tylko da szansę "pokazania się" najbardziej "ambitnym" ze startujących, ale też pozwoli bez problemu załapać się do dalszego etapu topowym zawodnikom. A może też wyjść z tego totalna klapa, na której stracą nie tylko freestyle’owcy, ale i my fani ze względu na brak czołowych ksywek w późniejszej fazie rywalizacji, a co za tym idzie na samym finale. Póki co więc wiemy, że nic nie wiemy, lecz to nie to powinno nas najbardziej martwić. Organizatorzy WBW przekonują co prawda, iż ich pomysł jest mocno przemyślany, lecz mało prawdopodobny wydaje się, by oni sami mieli w głowach obraz tego, jak to wszystko się potoczy. Bez dwóch zdań system ligowy to bardzo duże ryzyko.Na nowej formule stracą inne, mniejsze imprezy…Dlaczego? Najzwyczajniej w świecie przez to, iż WBW zaplanowało na ten rok aż 15 eventów, które odbędą się już nie tylko jesienią, ale i przed wakacjami. Nasuwa się więc wątpliwość, czy wobec konieczności udziału choć w części z nich, polscy freestyle’owcy będą mieli jeszcze w ogóle czas i chęci, by próbować swoich sił na innych imprezach. W odpowiedzi na moje pytanie o nową formułę WBW, rozwinął ten temat reprezentujący Rap Genius Polska Piotrek Zwierzyński, zastanawiając się dla kogo nowy system okaże się najbardziej niekorzystny."Kto na tym straci? Zawodnicy którzy ze względów finansowych/czasowych nie będą mogli wybrać się na tak dużą ilość imprez. Jednak wierzę, że i Ci znajdą wobec tego rozsądne rozwiązanie. Co innego organizatorzy mniejszych bitew, którzy z racji intensywności imprez spod szyldu WBW, będą musieli liczyć się z tym, że większość zrezygnuje z udziału w ich eventach na rzecz imprezy o większej renomie."Powyższe obawy zdaje się podzielać również Szyderca, twierdząc, iż:"Tak duża liczba imprez eliminacyjnych rozciągnięta w czasie na przestrzeni całego roku będzie kolidować z masą innych bitew (z Pitosem i Trójmiastem na czele)."Ale czy obaj panowie rzeczywiście mają rację? Otóż, jak sprytnie policzyli organizatorzy WBW ich imprezy zajmą ledwie 15 spośród niemalże 60 weekendów w roku, a przecież ani nie będą rozciągały się na piątkowy i sobotni wieczór, ani też nie będą odbywać się w każdej części Polski jednocześnie. Czasu i miejsca na organizacje innych eventów pozostaje więc teoretycznie co nie miara. Należy jednak pamiętać, iż nie tylko WBW nie jest specjalnie chętne do zapraszania na swoje imprezy w lecie, a przecież Ci rzeczywiście najlepsi freestyle'owcy ani nie będą mogli się rozdwajać jesienią i wiosną, ani też raczej nie będą zbyt chętni, by odwiedzać dwie różne imprezy w ten sam weekend. Pojawia się więc mały problem. ALE...Według mnie nie powinniśmy, a wręcz nie mamy prawa czynić z tego faktu zarzutu. Dlaczego? Otóż WBW to symbol polskiego freestyle’u, impreza, dzięki której jego fenomen dotarł do tak szerokiej grupy odbiorców i która przez lata miała na niego swego rodzaju „monopol” (być może bardziej pasowałoby tu wyrażenie quasi monopol). Nie ma się więc co dziwić jej organizatorowi, iż w tym roku, z okazji jubileuszowej 15 edycji zapragnął on zorganizować większą liczbę imprez, nam, fanom zapewnić jeszcze okazalszą dawkę freestyle’owej rozrywki, a samemu również zgarnąć z tego wszystkiego więcej profitów. Niestety, business to business, a jeśli organizatorzy wspomnianych przez Szydiego Bitew o Trójmiasto i Pitos zapragnęliby konkurować z WBW zamiast potulnie znaleźć w kalendarzu wolne terminy, zostaje im stworzyć bardziej atrakcyjny „produkt” od tego oferowanego nam przez organizatorów warszawskiego eventu. Tyle. W ogóle akurat w tym temacie jestem zdania, iż przy odrobinie dobrych chęci każdy znajdzie czas i miejsce na to, by odbyć swoją imprezę, a uznanych freestyle’owców jest w tej chwili na tyle dużo, by każda z nich mogła zostać sowicie obsadzona. Niestety jednak, to przypuszczenie wcale nie kończy naszych obaw, a właściwie to je potegują, stawiając nas na przeciw najpoważniejszej z nich…W wyniku tak dużej liczby imprez dojdzie do przesytu wolnym stylem.Niektórzy są zdania, iż nawet jednorazowe pójście na bitwę freestyle’ową może spowodować trwałe uszczerbki na naszym zdrowiu psychicznym. Można się z nimi zgadzać bądź też nie, jednak bez wątpienia sytuacja, w której to niemal dzień w dzień do internetu będą wlatywały nowe filmiki z topowej bitwy w Polsce, może sprawić, iż z biegiem czasu freestyle nam, fanom nawet jeśli przy dobrych wiatrach nie zaszkodzi, to wielce prawdopodobne, iż zwyczajnie się znudzi. Kiedyś na WBW czekało się niemalże cały rok, rozgrywane wiosną mniejsze imprezy robiły jedynie za jego przedsmak, a jakie były z tego wszystkiego korzyści zauważa mistrz WBW 2013, Szyderca."Dotychczas głód freestyle’u wśród fanów był dozowany tak, że w pierwszej części roku, poza lokalnymi bitwami, mieliśmy stosunkowo niewiele eventów obsadzonych głównie topowymi freestyle’owcami przez co na jesienny „sezon WBW” każdy czekał z wypiekami na twarzy". – wspomina zwycięzca zeszłorocznych eliminacji w Częstochowie.No a jak będzie w tym roku? O to zaczyna się powoli martwić wicemistrz WBW 2016, Kaz."Obawiam się, że freestyle się przeje. Wyliczyłem ile średnio filmików trafi do Internetu ze wszystkich eliminacji i boję się, że hype, który jest w tej chwili na improwizację wolnostylową, zwyczajnie opadnie". – przekonuje zawodnik reprezentujący północne strony naszego krajuRzecz jasna nie sposób nie przyznać obu panom racji, lecz z drugiej strony możemy też chyba wyobrazić sobie sytuację, w której to wszystko potoczy się nieco inaczej. Możliwe bowiem, iż wiosenne elimki jedynie napędzą całą „freestyle’ową” machinę, a letnia przerwa sprawi, iż na jesienne rozstrzygnięcia, a w tym na wielki finał w Proximie także w tym roku będziemy czekać z wypiekami na twarzy. Jednak nawet jeśli tak się stanie, to bez wątpienia freestyle’u będzie mieli w przeciągu paru najbliższych miesięcy potąd, a pozostaje też pytanie, czy rzeczywiście będzie to freestyle najwyższych lotów...Ogólnie moje zdanie na ten temat jest takie, ze eliminacji jest za dużo, przez co na pewno poziom walk na niektórych imprezach eliminacyjnych będzie słaby. – stwierdza dosadnie uczestnik wielu imprez kwalifikacyjnych WBW, Milan.Jego obaw również nie mamy prawa bagatelizować, szczególnie pamiętając, iż nawet w zeszłym roku, gdy zamiast 12 odbyło się jedynie 7 imprez eliminacyjnych, bardzo miernych starć oglądaliśmy na nich naprawdę od groma. Nie możemy mieć więc wątpliwości, iż w tym roku pod tym względem będzie jeszcze „weselej”, a pozostaje tylko pytanie, kto ile wytrzyma…W pigułce...Wydaje mi się, iż całość naszych obaw dotyczących nowego systemu najpiękniej, jak to tylko możliwe podsumował Feranzo. A rzekł on tak: "Reasumując, jak ktoś jeszcze nie rzyga fristajlem to będzie zadowolony." Ja dodałbym do tego, iż możliwość puszczenia naszego premierowego wolnostylowego pawia w tym roku staje się więcej niż prawdopodobna i to właśnie ten fakt stanowi największe ryzyko, jakim obarczona jest formuła WBW 2017.Ale przecież nie wiąże się ona jedynie z wątpliwościami i szeregiem niebezpieczeństw. Teraz czas na to, co już na pierwszy rzut oka zdaje nam się bardzo fajne i obiecujące.PLUSY:Solidne nagrody…Wspomniałem na początku poprzedniego tekstu, iż w gruncie rzeczy pierwotnym źródłem wszelkich zmian wprowadzanych przez WBW był spór pomiędzy jego organizatorami oraz startującymi zawodnikami dotyczący wynagrodzeń finansowych. Gdy w zeszłym roku po raz pierwszy od wielu edycji na finale w Proximie pojawiła się nagroda pieniężna, było już jasne, że w najbliższych latach nie będzie miało prawa się to zmienić. Jednak przy okazji wprowadzania innych, znacznie śmielszych rewolucji, WBW musiało jeszcze czulej zadbać o „dopieszczanie” portfeli najlepszych freestyle’owców, by móc mieć pewność, że ci będą chcieli je zaakceptować i dołożyć do tego wszystkiego własną cegiełkę.„Nagrody standardowo nie powalają na łopatki, natomiast fajnie, że jest to więcej niż t-shirt." – twierdzi zapytany przeze mnie o oferowane gratyfikacje Toczek.I ma on pełną rację. Nagrody na bitwach freestyle’owych na łopatki nie powalały nigdy i mało prawdopodobne też, by kiedykolwiek do tego doszło, natomiast bardzo fajne jest to, iż z roku na rok ich uczestników zaczyna doceniać się coraz bardziej. Na WBW 2017 cała pula nagród wynosi ponad 20 000 zł i choć nalezy też nadmienić, że za w zwycięstwo w elimkach można zgarnąć nie więcej niż 400 PLN, to tak czy inaczej serio wydaje mi się, iż tegoroczna propozycja organizatorów bitwy jest więcej niż „uczciwa”.Co prawda i tu pojawiają się pewne wątpliwości…„Na plus można zapisać bardzo kozacką pule nagród, chociaż jak dla mnie większa część powinna być przeznaczona na finał a nie na eliminacje." – twierdzi bardzo sceptycznie nastawiony do nowej formuły Feranzo.Ja natomiast pozwolę sobie się z nim nie zgodzić. Już same 400 zł za wygranie elimek nie brzmi specjalnie dumnie, a jeśli nagroda ta miałaby być jeszcze niższa, mogłoby to znacznie zniechęcić najlepszych zawodników do wzięcia udziału w przynajmniej paru z imprez. Natomiast pula finału wydaje się być stusunkowo obfita, choć rzecz jasna nie dla wszystkich…Fajnie, że do wygrania w eliminacjach są pieniądze, ale pula nagród finału jest bardzo mała. Zwyciezca WBW może zgarnąć najwięcej 1000 zł, w tamtym roku było to około 4-5 tysięcy. – zauważa również dość negatywnie nastawiony do całej idei Milan.Tyle, że jemu również absolutnie nie mogę przyznać racji. Owszem, w zeszłym roku nagrodą dla zwycięzcy WBW było dokładnie 4000 PLN, jednak była to jedyna gratyfikacja pieniężna przeznaczona na ówczesny finał, a zawodnicy – z tego co wiem – i tak ją między siebie rozdzielili. Tak więc nie tylko główna nagroda, ale i cała pula nagród zeszłorocznego finału wynosiła 4000 zł. W tym roku wynosi ona natomiast 4250 zł i jedyna różnica polega na tym, że została ona z góry rozdzielona pomiędzy wszystkich finalistów. (250 zł startowego + 150 zł za każdą wygraną bitwę). As simple as that.Powrót do organizacji imprez półfinałowychJedynie raz w historii WBW doszły do skutku dwa eventy półfinałowe, a miało to miejsce w roku 2007. Wówczas pierwsza z nich odbyła się w w legendarnym warszawskim New Deepie i była ponoć najgrubszą imprezą w całych dziejach Wielkiej Bitwy Warszawskiej. W tym roku, po latach posuchy powrót do tego pomysłu wreszcie zdaje się byc więcej niż sensowny, a czemu tak się dzieje, wytłumaczy Wam już po raz wtóry niezawodny Szyderca.Podoba mi się pomysł powrotu po 10 latach do zorganizowania dodatkowo dwóch imprez półfinałowych WBW. Na obecnej scenie freestyle’owej czołówka oraz jej zaplecze są na tyle szerokie i wyrównane, że spokojnie da się wykrystalizować szesnastkę, która będzie w stanie zagwarantować dwa półfinały na bardzo dobrym poziomie. Dlatego jestem przekonany, że ten pomysł okaże się strzałem w dziesiątkęA ja mogę z pełnym przekonaniem podpisać się tu pod każdym słowem. Już przed rokiem pojawiały się silne i całkiem uzasadnione głosy, iż spokojnie można było zaprosić do finału 16 najlepszych MC’s eliminacji, a przynajmniej zorganizować dla tych „przegranych” coś w rodzaju finału B. A przecież hype na freestyle wciąż rośnie, solidnych zawodników przybywa w zawrotnym tempie i jestem więcej niż przekonany, że jeśli rzeczywiście to ci najlepsi z nich obsadzą dwie imprezy półfinałowe (w każdej z nich weźmie udział po ośmiu MC’s) owe eventy okażą się jednymi z najgrubszych bitew w całym 2017 roku.Ale pozostają w tym miejscu też pewne znaki zapytania, o których wspomniałem w poprzednim tekście. Nie wiemy bowiem, w jaki sposób 16 najlepszych zawodników eliminacji zostanie podzielonych na dwie ósemki i jeśli zastanowimy się nad tym problemem chwilę dłużej, nie trudno dojść do wniosku, iż o słuszne rozwiązanie jest w tym wypadku bardzo ciężko No cóż, pozostaje nam liczyć na to, iż organizatorzy WBW okażą się od nas nie tylko w tej kwestii, ale też i w wielu innych znacznie mądrzejsi…Podsumowując…Muszę wpierw zaznaczyć, iż niełatwo mi jest w tym temacie pozostawać obiektywnym, gdyż samemu stale współpracuje z WBW i można powiedzieć, iż jestem w pewien sposób "ich człowiekiem". Nie zmienia to natomiast faktu, iż zdaje sobie sprawę, jak wielkim ryzykiem obarczona jest zmiana formuły tegorocznej edycji bitwy. Boję się szczególnie o poziom walk na imprezach eliminacyjnych, a także o to, że nie dość, iż nie będą one starciami najwyższych lotów, to jeszcze najzwyczajniej w świecie okaże się, że jest ich zdecydowanie zbyt dużo. Z drugiej strony natomiast optymizmem napawa mnie podejście najlepszych aktywnych freestyle'owców do omawianego tematu. Jasne, zauważają oni liczne niewiadome oraz mają spore wątpiliwości co do słuszności nowego systemu, lecz wciąż przekonują, iż są są mocno zajarani i zamierzają pokazać na co ich stać w każdej możliwej formule bitwy. A przecież to od nich zależy... absolutnie wszystko. Jeśli pomysł organizatorów trafi w gusta zawodników, to bardzo prawdopodobne, iż finalnie znajdzie swoje uznanie także i u fanów, dla których sami startujący zdają się być wyjątkowo opiniotwórczy.A na koniec jeszcze jedna, bardzo istotna rzecz. Uważam, iż bez względu na to, jak dużym ryzykiem obarczony jest pomysł organizatorów WBW, jak bardzo sceptycznie jesteśmy do niego nastawieni, to zasłużyli sobie oni na to, byśmy dali im nasz kredyt zaufania. Dlaczego? Chociażby w podzięce za to, ile zajebistych bitew mogliśmy oglądać dzięki ich inicjatywie, ilu zajebistych raperów mogło się wypromować przez udział w warszawskiej bitwie i ilu będzie miało jeszcze na to szanse. A drożejące bilety? Ich ceny rosną wraz z pulą nagród, a to, czy okażą się adekwatne do jakości dostarczanej nam usługi, będziemy mogli rozstrzygnąć dopiero po pierwszych paru imprezach eliminacyjnych. Ja apeluje na razie jedynie o to, by z dosadnymi ocenami wstrzymać się do czasu rozpoczęcia bitew, a organizatorów imprezy zacząć "rozliczać" już po ich zakończeniu. Bo wiecie, może nam się jeszcze zrobić głupio i łyso... ;)W poprzednim z moich artykułów rozpisałem Wam pokrótce nowe zasady, które rządzić będą 15 edycją Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Teraz przyszedł więc czas, by zastanowić się na ile są one „trafione”, co właściwie z nich wynika oraz jaki jest bilans "plusów" i "minusów" tegorocznej formuły bitwy.

Rzecz jasna nie zamierzam wymądrzać się samemu, a by przedstawić Wam jak największą liczbę perspektyw poprosiłem o opinię na ten temat minionych finalistów WBW – Kaza, Feranza, Toczka oraz Szydercę, lecz także dopiero pukającego do bram freestyle’owego raju, Milana oraz wolnostylowego publicystę, ZWR-“a (Piotrka Zwierzyńskiego). A zrobimy to tak – zacznę od przytoczenia przedstawionych przez moich rozmówców "plusów" oraz "minusów" tegorocznej formuły bitwy, następnie okraszać będę je własnymi komentarzami, a na koniec postaram się wszystko to podsumować i wyjawić moją osobistą opinię na temat nowego rozwiązania organizatorów WBW.

Klasycznie zaczniemy od jego słabszych punktów i wiążących się z nim wątpliwości oraz niebezpieczeństw.

OBAWY:

  • System ligowy nie promuje najlepszych…

A najwytrwalszych. To główny zarzut wyciągany przez przepytywanych przeze mnie freestyle’owców odnośnie formuły, w jakiej odbędą się w tym roku imprezy eliminacyjne.

 „Wielu freestyle’owcom z aspiracjami na półfinał/finał może być naprawdę ciężko jeździć na tyle eliminacji, dlatego mam nadzieję, że awans wywalczą Ci rzeczywiście najlepsi, a nie jedynie najwytrwalsi. – wyraża swoje obawy na ten temat zeszłoroczny finalista oraz mistrz WBW 2013, Szyderca.

A wtóruje mu inny uczestnik finału sprzed czterech lat, Feranzo

"System nie promuje najlepszych, tylko regularnych. Uważam, że wygranie eliminacji ZAWSZE powinno być nagradzane awansem do finału. Teraz wygrany w elimkach pewności awansu nie ma, co może demotywować do startu np. lokalnych zawodników, którym nie chce sie tułać po całej Polsce.”

Trzeba ponadto zauważyć, iż w tym wypadku „nie chce się” jest określeniem bardzo łagodnym. Bowiem, nawet jeśli zawodnicy będą mieli chęci, by podróżować chociażby po większości eliminacji, nie zawsze jest to możliwe. Wiadomo – wyjazdy kosztują, zabierają czas – nie tylko wolny, lecz czasami także „zawodowy” i choć z pewnością dają dużo radości a niekiedy także innych profitów, to są też w dużej mierze wyrzeczeniem.

Oczywiście nie wiemy, jak w rzeczywistości to wszystko się poukłada, jaki będzie próg punktowy potrzebny do awansu do imprez półfinałowych, a co za tym idzie, na ilu eventach będą musieli pojawić się najlepsi gracze, by uzyskać kwalifikację do TOP 16. Może się paradoksalnie okazać, iż system ligowy nie tylko da szansę "pokazania się" najbardziej "ambitnym" ze startujących, ale też pozwoli bez problemu załapać się do dalszego etapu topowym zawodnikom. A może też wyjść z tego totalna klapa, na której stracą nie tylko freestyle’owcy, ale i my fani ze względu na brak czołowych ksywek w późniejszej fazie rywalizacji, a co za tym idzie na samym finale. Póki co więc wiemy, że nic nie wiemy, lecz to nie to powinno nas najbardziej martwić. Organizatorzy WBW przekonują co prawda, iż ich pomysł jest mocno przemyślany, lecz mało prawdopodobny wydaje się, by oni sami mieli w głowach obraz tego, jak to wszystko się potoczy. Bez dwóch zdań system ligowy to bardzo duże ryzyko.

  • Na nowej formule stracą inne, mniejsze imprezy…

Dlaczego? Najzwyczajniej w świecie przez to, iż WBW zaplanowało na ten rok aż 15 eventów, które odbędą się już nie tylko jesienią, ale i przed wakacjami. Nasuwa się więc wątpliwość, czy wobec konieczności udziału choć w części z nich, polscy freestyle’owcy będą mieli jeszcze w ogóle czas i chęci, by próbować swoich sił na innych imprezach. W odpowiedzi na moje pytanie o nową formułę WBW, rozwinął ten temat reprezentujący Rap Genius Polska Piotrek Zwierzyński, zastanawiając się dla kogo nowy system okaże się najbardziej niekorzystny.

"Kto na tym straci? Zawodnicy którzy ze względów finansowych/czasowych nie będą mogli wybrać  się na tak dużą ilość imprez. Jednak wierzę, że i Ci znajdą wobec tego rozsądne rozwiązanie. Co innego organizatorzy mniejszych bitew, którzy z racji intensywności imprez spod szyldu WBW, będą musieli liczyć się z tym, że większość zrezygnuje z udziału w ich eventach na rzecz imprezy o większej renomie."

Powyższe obawy zdaje się podzielać również Szyderca, twierdząc, iż:

"Tak duża liczba imprez eliminacyjnych rozciągnięta w czasie na przestrzeni całego roku będzie kolidować z  masą innych bitew (z Pitosem i Trójmiastem na czele)."

Ale czy obaj panowie rzeczywiście mają rację? Otóż, jak sprytnie policzyli organizatorzy WBW ich imprezy zajmą ledwie 15 spośród niemalże 60 weekendów w roku, a przecież ani nie będą rozciągały się na piątkowy i sobotni wieczór, ani też nie będą odbywać się w każdej części Polski jednocześnie. Czasu i miejsca na organizacje innych eventów pozostaje więc teoretycznie co nie miara. Należy jednak pamiętać, iż nie tylko WBW nie jest specjalnie chętne do zapraszania na swoje imprezy w lecie, a przecież Ci rzeczywiście najlepsi freestyle'owcy ani nie będą mogli się rozdwajać jesienią i wiosną, ani też raczej nie będą zbyt chętni, by odwiedzać dwie różne imprezy w ten sam weekend. Pojawia się więc mały problem. ALE...

Według mnie nie powinniśmy, a wręcz nie mamy prawa czynić z tego faktu zarzutu. Dlaczego? Otóż WBW  to symbol polskiego freestyle’u, impreza, dzięki której jego fenomen dotarł do tak szerokiej grupy odbiorców i która przez lata miała na niego swego rodzaju „monopol” (być może bardziej pasowałoby tu wyrażenie quasi monopol). Nie ma się więc co dziwić jej organizatorowi, iż w tym roku, z okazji jubileuszowej 15 edycji zapragnął on zorganizować większą liczbę imprez, nam, fanom zapewnić jeszcze okazalszą dawkę freestyle’owej rozrywki, a samemu również zgarnąć z tego wszystkiego więcej profitów. Niestety, business to business, a jeśli organizatorzy wspomnianych przez Szydiego Bitew o Trójmiasto i Pitos zapragnęliby konkurować z WBW zamiast potulnie znaleźć w kalendarzu wolne terminy, zostaje im stworzyć bardziej atrakcyjny „produkt” od tego oferowanego nam przez organizatorów warszawskiego eventu. Tyle. W ogóle akurat w tym temacie jestem zdania, iż przy odrobinie dobrych chęci każdy znajdzie czas i miejsce na to, by odbyć swoją imprezę, a uznanych freestyle’owców jest w tej chwili na tyle dużo, by każda z nich mogła zostać sowicie obsadzona. Niestety jednak, to przypuszczenie wcale nie kończy naszych obaw, a właściwie to je potegują, stawiając nas na przeciw najpoważniejszej z nich…

  • W wyniku tak dużej liczby imprez dojdzie do przesytu wolnym stylem.

Niektórzy są zdania, iż nawet jednorazowe pójście na bitwę freestyle’ową może spowodować trwałe uszczerbki na naszym zdrowiu psychicznym. Można się z nimi zgadzać bądź też nie, jednak bez wątpienia sytuacja, w której to niemal dzień w dzień do internetu będą wlatywały nowe filmiki z topowej bitwy w Polsce, może sprawić, iż z biegiem czasu freestyle nam, fanom nawet jeśli przy dobrych wiatrach nie zaszkodzi, to wielce prawdopodobne, iż zwyczajnie się znudzi. Kiedyś na WBW czekało się niemalże cały rok, rozgrywane wiosną mniejsze imprezy robiły jedynie za jego przedsmak, a jakie były z tego wszystkiego korzyści zauważa mistrz WBW 2013, Szyderca.

"Dotychczas głód freestyle’u wśród fanów był dozowany tak, że w pierwszej części roku, poza lokalnymi bitwami, mieliśmy stosunkowo niewiele eventów obsadzonych głównie topowymi freestyle’owcami przez co na jesienny „sezon WBW” każdy czekał z wypiekami na twarzy". – wspomina zwycięzca zeszłorocznych eliminacji w Częstochowie.

No a jak będzie w tym roku? O to zaczyna się powoli martwić wicemistrz WBW 2016, Kaz.

"Obawiam się, że freestyle się przeje. Wyliczyłem ile średnio filmików trafi do Internetu ze wszystkich eliminacji i boję się, że hype, który jest w tej chwili na improwizację wolnostylową, zwyczajnie opadnie". – przekonuje zawodnik reprezentujący północne strony naszego kraju

Rzecz jasna nie sposób nie przyznać obu panom racji, lecz z drugiej strony możemy też chyba wyobrazić sobie sytuację, w której to wszystko potoczy się nieco inaczej. Możliwe bowiem, iż wiosenne elimki jedynie napędzą całą „freestyle’ową” machinę, a letnia przerwa sprawi, iż na jesienne rozstrzygnięcia, a w tym na wielki finał w Proximie także w tym roku będziemy czekać z wypiekami na twarzy. Jednak nawet jeśli tak się stanie, to bez wątpienia freestyle’u będzie mieli w przeciągu paru najbliższych miesięcy potąd, a pozostaje też pytanie, czy rzeczywiście będzie to freestyle najwyższych lotów...

Ogólnie moje zdanie na ten temat jest takie, ze eliminacji jest za dużo, przez co na pewno poziom walk na niektórych imprezach eliminacyjnych będzie słaby. – stwierdza dosadnie uczestnik wielu imprez kwalifikacyjnych WBW, Milan.

Jego obaw również nie mamy prawa bagatelizować, szczególnie  pamiętając, iż nawet w zeszłym roku, gdy zamiast 12 odbyło się jedynie 7 imprez eliminacyjnych, bardzo miernych starć oglądaliśmy na nich naprawdę od groma. Nie możemy mieć więc wątpliwości, iż w tym roku pod tym względem będzie jeszcze „weselej”, a pozostaje tylko pytanie, kto ile wytrzyma…

W pigułce...

Wydaje mi się, iż całość naszych obaw dotyczących nowego systemu najpiękniej, jak to tylko możliwe podsumował Feranzo. A rzekł on tak: "Reasumując, jak ktoś jeszcze nie rzyga fristajlem to będzie zadowolony." Ja dodałbym do tego, iż możliwość puszczenia naszego premierowego wolnostylowego pawia w tym roku staje się więcej niż prawdopodobna i to właśnie ten fakt stanowi największe ryzyko, jakim obarczona jest formuła WBW 2017.

Ale przecież nie wiąże się ona jedynie z wątpliwościami i szeregiem niebezpieczeństw. Teraz czas na to, co już na pierwszy rzut oka zdaje nam się bardzo fajne i obiecujące.

PLUSY:

  • Solidne nagrody…

Wspomniałem na początku poprzedniego tekstu, iż w gruncie rzeczy pierwotnym źródłem wszelkich zmian wprowadzanych przez WBW był spór pomiędzy jego organizatorami oraz startującymi zawodnikami dotyczący wynagrodzeń finansowych. Gdy w zeszłym roku po raz pierwszy od wielu edycji na finale w Proximie pojawiła się nagroda pieniężna, było już jasne, że w najbliższych latach nie będzie miało prawa się to zmienić. Jednak przy okazji wprowadzania innych, znacznie śmielszych rewolucji, WBW musiało jeszcze czulej zadbać o „dopieszczanie” portfeli najlepszych freestyle’owców, by móc mieć pewność, że ci będą chcieli je zaakceptować i dołożyć do tego wszystkiego własną cegiełkę.

Nagrody standardowo nie powalają na łopatki, natomiast fajnie, że jest to więcej niż t-shirt." – twierdzi zapytany przeze mnie o oferowane gratyfikacje Toczek.

I ma on pełną rację. Nagrody na bitwach freestyle’owych na łopatki nie powalały nigdy i mało prawdopodobne też, by kiedykolwiek do tego doszło, natomiast bardzo fajne jest to, iż z roku na rok ich uczestników zaczyna doceniać się coraz bardziej. Na WBW 2017 cała pula nagród wynosi ponad 20 000 zł i choć nalezy też nadmienić, że za w zwycięstwo w elimkach można zgarnąć nie więcej niż 400 PLN, to tak czy inaczej serio wydaje mi się, iż tegoroczna propozycja organizatorów bitwy jest więcej niż „uczciwa”.

Co prawda i tu pojawiają się pewne wątpliwości…

„Na plus można zapisać bardzo kozacką pule nagród, chociaż jak dla mnie większa część powinna być przeznaczona na finał a nie na eliminacje." – twierdzi bardzo sceptycznie nastawiony do nowej formuły Feranzo.

Ja natomiast pozwolę sobie się z nim nie zgodzić. Już same 400 zł za wygranie elimek nie brzmi specjalnie dumnie, a jeśli nagroda ta miałaby być jeszcze niższa, mogłoby to znacznie zniechęcić najlepszych zawodników do wzięcia udziału w przynajmniej paru z imprez. Natomiast pula finału wydaje się być stusunkowo obfita, choć rzecz jasna nie dla wszystkich…

Fajnie, że do wygrania w eliminacjach są pieniądze, ale pula nagród finału jest bardzo mała. Zwyciezca WBW może zgarnąć najwięcej 1000 zł, w tamtym roku było to około 4-5 tysięcy. – zauważa również dość negatywnie nastawiony do całej idei Milan.

Tyle, że jemu również absolutnie nie mogę przyznać racji. Owszem, w zeszłym roku nagrodą dla zwycięzcy WBW było dokładnie 4000 PLN, jednak była to jedyna gratyfikacja pieniężna przeznaczona na ówczesny finał, a zawodnicy – z tego co wiem – i tak ją między siebie rozdzielili. Tak więc nie tylko główna nagroda, ale i cała pula nagród zeszłorocznego finału wynosiła 4000 zł. W tym roku wynosi ona natomiast 4250 zł i jedyna różnica polega na tym, że została ona z góry rozdzielona pomiędzy wszystkich finalistów. (250 zł startowego + 150 zł za każdą wygraną bitwę). As simple as that.

  • Powrót do organizacji imprez półfinałowych

Jedynie raz w historii WBW doszły do skutku dwa eventy półfinałowe, a miało to miejsce w roku 2007. Wówczas pierwsza z nich odbyła się w w legendarnym warszawskim New Deepie i była ponoć najgrubszą imprezą w całych dziejach Wielkiej Bitwy Warszawskiej. W tym roku, po latach posuchy powrót do tego pomysłu wreszcie zdaje się byc więcej niż sensowny, a czemu tak się dzieje, wytłumaczy Wam już po raz wtóry niezawodny Szyderca.

Podoba mi się pomysł powrotu po 10 latach do zorganizowania dodatkowo dwóch imprez półfinałowych WBW. Na obecnej scenie freestyle’owej czołówka oraz jej zaplecze są na tyle szerokie i wyrównane, że spokojnie da się wykrystalizować szesnastkę, która będzie w stanie zagwarantować dwa półfinały na bardzo dobrym poziomie. Dlatego jestem przekonany, że ten pomysł okaże się strzałem w dziesiątkę

A ja mogę z pełnym przekonaniem podpisać się tu pod każdym słowem. Już przed rokiem pojawiały się silne i całkiem uzasadnione głosy, iż spokojnie można było zaprosić do finału 16 najlepszych MC’s eliminacji, a przynajmniej zorganizować dla tych „przegranych” coś w rodzaju finału B. A przecież hype na freestyle wciąż rośnie, solidnych zawodników przybywa w zawrotnym tempie i jestem więcej niż przekonany, że jeśli rzeczywiście to ci najlepsi z nich obsadzą dwie imprezy półfinałowe (w każdej z nich weźmie udział po ośmiu MC’s) owe eventy okażą się jednymi z najgrubszych bitew w całym 2017 roku.

Ale pozostają w tym miejscu też pewne znaki zapytania, o których wspomniałem w poprzednim tekście. Nie wiemy bowiem, w jaki sposób 16 najlepszych zawodników eliminacji zostanie podzielonych na dwie ósemki i jeśli zastanowimy się nad tym problemem chwilę dłużej, nie trudno dojść do wniosku, iż o słuszne rozwiązanie jest w tym wypadku bardzo ciężko 

No cóż, pozostaje nam liczyć na to, iż organizatorzy WBW okażą się od nas nie tylko w tej kwestii, ale też i w wielu innych znacznie mądrzejsi…

Podsumowując…

Muszę wpierw zaznaczyć, iż niełatwo mi jest w tym temacie pozostawać obiektywnym, gdyż samemu stale współpracuje z WBW i można powiedzieć, iż jestem w pewien sposób "ich człowiekiem". Nie zmienia to natomiast faktu, iż zdaje sobie sprawę, jak wielkim ryzykiem obarczona jest zmiana formuły tegorocznej edycji bitwy. Boję się szczególnie o poziom walk na imprezach eliminacyjnych, a także o to, że nie dość, iż nie będą one starciami najwyższych lotów, to jeszcze najzwyczajniej w świecie okaże się, że jest ich zdecydowanie zbyt dużo. 

Z drugiej strony natomiast optymizmem napawa mnie podejście najlepszych aktywnych freestyle'owców do omawianego tematu. Jasne, zauważają oni liczne niewiadome oraz mają spore wątpiliwości co do słuszności nowego systemu, lecz wciąż przekonują, iż są są mocno zajarani i zamierzają pokazać na co ich stać w każdej możliwej formule bitwy. A przecież to od nich zależy... absolutnie wszystko. Jeśli pomysł organizatorów trafi w gusta zawodników, to bardzo prawdopodobne, iż finalnie znajdzie swoje uznanie także i u fanów, dla których sami startujący zdają się być wyjątkowo opiniotwórczy.

A na koniec jeszcze jedna, bardzo istotna rzecz. Uważam, iż bez względu na to, jak dużym ryzykiem obarczony jest pomysł organizatorów WBW, jak bardzo sceptycznie jesteśmy do niego nastawieni, to zasłużyli sobie oni na to, byśmy dali im nasz kredyt zaufania. Dlaczego? Chociażby w podzięce za to, ile zajebistych bitew mogliśmy oglądać dzięki ich inicjatywie, ilu zajebistych raperów mogło się wypromować przez udział w warszawskiej bitwie i ilu będzie miało jeszcze na to szanse. A drożejące bilety? Ich ceny rosną wraz z pulą nagród, a to, czy okażą się adekwatne do jakości dostarczanej nam usługi, będziemy mogli rozstrzygnąć dopiero po pierwszych paru imprezach eliminacyjnych. Ja apeluje na razie jedynie o to, by z dosadnymi ocenami wstrzymać się do czasu rozpoczęcia bitew, a organizatorów imprezy zacząć "rozliczać" już po ich zakończeniu. 

Bo wiecie, może nam się jeszcze zrobić głupio i łyso... ;)

]]>