popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Blank Face LPhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/29495/Blank-Face-LPNovember 15, 2024, 4:11 ampl_PL © 2024 Admin stronySchoolboy Q "Blank Face LP" - recenzja nr 1https://popkiller.kingapp.pl/2016-08-17,schoolboy-q-blank-face-lp-recenzja-nr-1https://popkiller.kingapp.pl/2016-08-17,schoolboy-q-blank-face-lp-recenzja-nr-1August 16, 2016, 7:12 pmDaniel WardzińskiSchoolboy Q twierdzi, że chciał zrezygnować z muzycznej kariery ze względu na brak czasu dla swojej ukochanej córki Joy, którą widzieliśmy na okładce "Oxymoron". Na szczęście niedługo wytrwał w tym postanowieniu. Zapewnia, że osiągnął już wszystko co chciał w obiektywnym wymiarze sukcesu - złoto, platynę, pierwsze miejsce Billboardu. "Blank Face" jest oczywiście oprawione i zrealizowane w taki sposób, że na swoim komercyjnym potencjale nie stracił w zasadzie nic, ale prawdziwą ambicją jest przywrócenie świetności królestwu gangsta-rapu, które ustanowili (jego zdaniem) Dre i Snoop i sprzeciw wobec prymatowi rapu, którego głównymi odbiorcami są kobiety.To człowiek-paradoks. Jestem głęboko przekonany, że to zjawiskowy raper, mimo że nie dysponuje ani obłędnym warsztatem, ani żadnym lirycznym darem. O jego wielkości stanowi raczej wyjątkowa charyzma i... brak wstydu. Jeśli coś jest w poprzek obowiązujących schematów, jeśli wydaje się "krzywe" i niepasujące... tym lepiej. Nie ma chyba rzeczy, której Schoolboy Q nie rzuciłby na bit, jeśli uznał, że taką ma ochotę. Gdyby nowa ikona South Central wylądowała w którymś z majorsów, połowa jego melodii zawartych na tej płycie zostałaby zbanowana przez producentów wykonawczych na etapie pierwszej beta-wersji. W TDE zostały oprawione muzycznie jak dzieła sztuki i dziś nuci je pół rapowego świata. To co najbardziej nieoczywiste i kontrowersyjne, staje się tutaj największym atutem, a Quincy z dziwaka urasta do wizjonera. Głos, który początkowo budzi wątpliwości staje się zastrzeżonym znakiem towarowym. Schoolboy Q na swojej czwartej studyjnej płycie daje wzór tego jak wszystkie swoje słabości przekuć w największe atuty. Potwierdza swoją wyjątkowość i dokłada kolejne pięterko w budowie monumentu na którym złotymi zgłoskami wypisane jest "nie jestem taki jak wy".Nic by z tego nie wyszło bez zaplecza produkcyjno-managerskiego TDE, którego już nawet nie chce mi się wychwalać, bo i tak większość z was wie, że to wielkie błogosławieństwo dla nieznośnie perfekcyjnych realiów rynku A.D. 2016 w których nie ma już miejsca na brud, kontrowersję i ryzykowną oryginalność. Muzycznie "Blank Face" jest absolutnie genialne. Poczynając od "tHat Part", które będzie piekielnie ciężko zrzucić z pozycji singla roku, w którym perkusja, bas, refren, flow i główny motyw powinny służyć za wzór do wyjaśnienia terminu "earbug", aż do gospelowego "Lord Have Mercy", które jest nie tylko kolejnym dowodem, że nie trzeba umieć śpiewać, żeby to robić, ale również potwierdzeniem, że Swizz Beatz to sporo więcej niż Ruff Ryderowe bangery. Dynamika tej płyty jest obłędna. Spróbujcie po kilku odsłuchaniach nie zacząć zwrotki "Groovy Tony" razem z raperem i tym hipnotyczny wokalem z tle. "Eddie Kane" z kolei to chyba jedną z najbardziej obłędnych super-aranżacji ostatnich lat. Od wywracającego wnętrzności ascetycznego bangera ze świdrującym basem, przez eksplodujący z chorą mocą refren, po subtelny wtapiający się w bit wokal Candice Pillay w tle i zamykające całość doskonale zaśpiewane partie Dem Jointz.Każdym kawałkiem na tej płycie można zachwycać się odrębnie. Gangbangowy hymn "Ride Out" z Vincem Staples, niepokojąco hipnotyczne "Tookie Knows II", odświeżające wszystko co najlepsze w hyphy "Dope Dealer", dające poczucie przestrzeni od którego można dostać agorafobii "By Any Means", porywające do tańca "wHateva U Want" z Candice Pillay itd. itp. Na każdym kroku słychać tutaj rękę całej ekipy TDE z MixedByAli na czele. Wszystko brzmi tak, żeby każdy postawiony akcent prowokował bujanie głową, wokaliści są na miejscu, instrumenty są użyte z sensem, a bogactwo nie jest popisówą. Schoolboy Q natomiast po prostu jest sobą. Najgłupsze ze swoich głupich wersów rapuje z dokładnie tą samą pewnością jak te, które naprawdę dają nam posmak mentalności South Central L.A. Motyw jakby już znany - pokażę Wam jak myśli czarnuch z getta i sprytnie ukażę między wierszami jak bardzo jest to myślenie destrukcyjne. Prawda jest jednak taka, że wyciąganie z "Blank Face" morałów i wniosków mija się z celem. Ten album się czuje. Bardzo się zdziwię jeśli w 2016 wyjdzie coś lepszego. Kapitalna robota, do słuchania na lata. Ze znakiem jakości Q.Schoolboy Q twierdzi, że chciał zrezygnować z muzycznej kariery ze względu na brak czasu dla swojej ukochanej córki Joy, którą widzieliśmy na okładce "Oxymoron". Na szczęście niedługo wytrwał w tym postanowieniu. Zapewnia, że osiągnął już wszystko co chciał w obiektywnym wymiarze sukcesu - złoto, platynę, pierwsze miejsce Billboardu. "Blank Face" jest oczywiście oprawione i zrealizowane w taki sposób, że na swoim komercyjnym potencjale nie stracił w zasadzie nic, ale prawdziwą ambicją jest przywrócenie świetności królestwu gangsta-rapu, które ustanowili (jego zdaniem) Dre i Snoop i sprzeciw wobec prymatowi rapu, którego głównymi odbiorcami są kobiety.


To człowiek-paradoks. Jestem głęboko przekonany, że to zjawiskowy raper, mimo że nie dysponuje ani obłędnym warsztatem, ani żadnym lirycznym darem. O jego wielkości stanowi raczej wyjątkowa charyzma i... brak wstydu. Jeśli coś jest w poprzek obowiązujących schematów, jeśli wydaje się "krzywe" i niepasujące... tym lepiej. Nie ma chyba rzeczy, której Schoolboy Q nie rzuciłby na bit, jeśli uznał, że taką ma ochotę. Gdyby nowa ikona South Central wylądowała w którymś z majorsów, połowa jego melodii zawartych na tej płycie zostałaby zbanowana przez producentów wykonawczych na etapie pierwszej beta-wersji. W TDE zostały oprawione muzycznie jak dzieła sztuki i dziś nuci je pół rapowego świata. To co najbardziej nieoczywiste i kontrowersyjne, staje się tutaj największym atutem, a Quincy z dziwaka urasta do wizjonera. Głos, który początkowo budzi wątpliwości staje się zastrzeżonym znakiem towarowym. Schoolboy Q na swojej czwartej studyjnej płycie daje wzór tego jak wszystkie swoje słabości przekuć w największe atuty. Potwierdza swoją wyjątkowość i dokłada kolejne pięterko w budowie monumentu na którym złotymi zgłoskami wypisane jest "nie jestem taki jak wy".


Nic by z tego nie wyszło bez zaplecza produkcyjno-managerskiego TDE, którego już nawet nie chce mi się wychwalać, bo i tak większość z was wie, że to wielkie błogosławieństwo dla nieznośnie perfekcyjnych realiów rynku A.D. 2016 w których nie ma już miejsca na brud, kontrowersję i ryzykowną oryginalność. Muzycznie "Blank Face" jest absolutnie genialne. Poczynając od "tHat Part", które będzie piekielnie ciężko zrzucić z pozycji singla roku, w którym perkusja, bas, refren, flow i główny motyw powinny służyć za wzór do wyjaśnienia terminu "earbug", aż do gospelowego "Lord Have Mercy", które jest nie tylko kolejnym dowodem, że nie trzeba umieć śpiewać, żeby to robić, ale również potwierdzeniem, że Swizz Beatz to sporo więcej niż Ruff Ryderowe bangery. Dynamika tej płyty jest obłędna. Spróbujcie po kilku odsłuchaniach nie zacząć zwrotki "Groovy Tony" razem z raperem i tym hipnotyczny wokalem z tle. "Eddie Kane" z kolei to chyba jedną z najbardziej obłędnych super-aranżacji ostatnich lat. Od wywracającego wnętrzności ascetycznego bangera ze świdrującym basem, przez eksplodujący z chorą mocą refren, po subtelny wtapiający się w bit wokal Candice Pillay w tle i zamykające całość doskonale zaśpiewane partie Dem Jointz.


Każdym kawałkiem na tej płycie można zachwycać się odrębnie. Gangbangowy hymn "Ride Out" z Vincem Staples, niepokojąco hipnotyczne "Tookie Knows II", odświeżające wszystko co najlepsze w hyphy "Dope Dealer", dające poczucie przestrzeni od którego można dostać agorafobii "By Any Means", porywające do tańca "wHateva U Want" z Candice Pillay itd. itp. Na każdym kroku słychać tutaj rękę całej ekipy TDE z MixedByAli na czele. Wszystko brzmi tak, żeby każdy postawiony akcent prowokował bujanie głową, wokaliści są na miejscu, instrumenty są użyte z sensem, a bogactwo nie jest popisówą. Schoolboy Q natomiast po prostu jest sobą. Najgłupsze ze swoich głupich wersów rapuje z dokładnie tą samą pewnością jak te, które naprawdę dają nam posmak mentalności South Central L.A. Motyw jakby już znany - pokażę Wam jak myśli czarnuch z getta i sprytnie ukażę między wierszami jak bardzo jest to myślenie destrukcyjne. Prawda jest jednak taka, że wyciąganie z "Blank Face" morałów i wniosków mija się z celem. Ten album się czuje. Bardzo się zdziwię jeśli w 2016 wyjdzie coś lepszego. Kapitalna robota, do słuchania na lata. Ze znakiem jakości Q.

]]>
Schoolboy Q "Blank Face LP" - recenzja nr 2https://popkiller.kingapp.pl/2016-08-17,schoolboy-q-blank-face-lp-recenzja-nr-2https://popkiller.kingapp.pl/2016-08-17,schoolboy-q-blank-face-lp-recenzja-nr-2August 16, 2016, 7:04 pmJędrzej PawłowskiJuż na swoim majorsowym debiucie pt. "Oxymoron" Schoolboy Q udowodnił, że lubi eksperymentować i sprawdzać się w różnych rapowych stylistykach. Mimo że reprezentant TDE pochodzi z Los Angeles i w swoich tekstach często porusza temat tego miasta, to brzmienie przez niego tworzone nie jest typowo kalifornijskie. Oprócz westcoastowego gangsta rapu, w jego twórczości możemy też usłyszeć sporo nawiązań do trapu oraz przede wszystkim do brzmienia z Nowego Jorku. Zresztą sam Schoolboy podkreślał w wielu wywiadach, że jednymi z jego największych inspiracji są nowojorscy raperzy tacy jak Nas, Jay Z czy The Notorious B.I.G. Na "Blank Face LP", czyli swoim drugim oficjalnym albumie, Quincey Hanley postawił na jeszcze większą różnorodność brzmieniową, co moim zdaniem przyniosło raczej mieszane efekty.Nie da się ukryć, że zachowanie równowagi pomiędzy połączeniem różnych muzycznych konwencji, a spójnością albumu nie należy do najłatwiejszych. Niestety członek Black Hippy nie podołał temu zadaniu, gdyż jego nowa płyta brzmi bardziej niczym mixtape'owy zbiór luźnych numerów, a nie jak przemyślany i konsekwentnie poprowadzony album. Szkoda, zwłaszcza z tego względu, że po bardzo udanym "Oxymoron" liczyłem, iż Schoolboy pójdzie krok do przodu i pokusi się o nagranie czegoś w rodzaju płyty koncepcyjnej opartej na jakimś interesującym motywie bądź historii. Moje nadzieje dodatkowo pobudzały świetnie single w postaci "Groovy Tony" oraz "By Any Means", które wydawały się całkiem spójne pod względem produkcji, jak i tematyki. Spośród trzech utworów, które wyszły przed premierą płyty jedynie "THat Part" z udziałem Kanye Westa okazał się rozczarowaniem i nadal uważam ten numer za jeden z najnudniejszych na "Blank Face".Oczywiście warto docenić bardzo dopracowaną i zrobioną z rozmachem warstwę brzmieniową nowego albumu Groovy Q. Tak naprawdę usłyszymy tutaj wszystko, czego moglibyśmy się spodziewać po rapowej płycie wydanej w drugiej dekadzie XXI wieku. Na przykład "THat Part", "Groovy Tony" oraz "Ride Out" to typowo newschoolowe strzały z mocnymi bębnami i głębokim basem. Obok nich znaleźć można jeszcze jazzujące "Kno Ya Wrong" i "John Muir" oraz pięknie płynące, słoneczne "Neva Change", któremu dodatkowej lekkości nadaje refren w wykonaniu SZA. Jednym z najlepszych momentów jest także nowojorskie do szpiku kości "Tooki Knows II", które stanowi doskonałe zwieńczenie całego materiału. Prawda jest jednak taka, że obok bardzo udanych numerów pokroju "Groovy Tony","Tookie Knows II" oraz nagranego z E-40 "Dope Dealer", znajdują się tu także fragmenty zupełnie zbędne. Tyczy się to w szczególności radiowych "WHateva U Want" i "Overtime", a także funkowego "Big Body", które wydają się być całkowicie oderwane od reszty albumu. "Black Thoughts" oraz tytułowe "Blank Face" to kolejne piosenki skutecznie zaniżające poziom nowej płyty Schoolboya. Nie dość, że oba numery męczą monotonią, to jeszcze brzmią niczym odrzuty z zeszłorocznego "To Pimp A Butterfly" Kendricka Lamara.Rozczarowanie związane z niespójną warstwą brzmieniową płyty jest nieco tuszowane przez stojący na wysokim poziomie warsztat autora, który udowadnia, że dobrze odnajduje się na niemalże każdym rodzaju bitu. Raz potrafi zarapować z agresją i energią ("Groovy Tony", "Str8 Ballin"), by innym razem popisać się luzem i swobodą ("Kno Ya Wrong", "Dope Dealer"). Warto też zwrócić uwagę, że w porównaniu z ostatnią płytą Hanley poszerzył wachlarz poruszanych tematów. Oprócz standardowej narracji o życiu w LA, gangsterskich koneksjach i przeszłości jako handlarz narkotyków, Schoolboy porusza na "Blank Face" również bardziej społeczne tematy, czym nawiązuje w pewien sposób do twórczości takich asów jak Kendrick Lamar czy Vince Staples.Słuchając najnowszego LP kalifornijskiego rapera odnoszę wrażenie, że podczas tworzenia tej płyty zabrakło mu trochę krytycznego spojrzenia na niektóre utwory lub też zwyczajnie pomysłu na jej finalny kształt. Gdyby wyrzucić stąd cztery, może pięć niepotrzebnych utworów, moglibyśmy mówić nawet o jednym z czołowych rapowych albumów w tym roku. A tak, mamy raczej bardzo duży potencjał, który nie do końca został wykorzystany. Trójka z plusem.Autor prowadzi bloga https://pogadajmyomuzyce.blogspot.com/Już na swoim majorsowym debiucie pt. "Oxymoron" Schoolboy Q udowodnił, że lubi eksperymentować i sprawdzać się w różnych rapowych stylistykach. Mimo że reprezentant TDE pochodzi z Los Angeles i w swoich tekstach często porusza temat tego miasta, to brzmienie przez niego tworzone nie jest typowo kalifornijskie. Oprócz westcoastowego gangsta rapu, w jego twórczości możemy też usłyszeć sporo nawiązań do trapu oraz przede wszystkim do brzmienia z Nowego Jorku. Zresztą sam Schoolboy podkreślał w wielu wywiadach, że jednymi z jego największych inspiracji są nowojorscy raperzy tacy jak Nas, Jay Z czy The Notorious B.I.G. Na "Blank Face LP", czyli swoim drugim oficjalnym albumie, Quincey Hanley postawił na jeszcze większą różnorodność brzmieniową, co moim zdaniem przyniosło raczej mieszane efekty.

Nie da się ukryć, że zachowanie równowagi pomiędzy połączeniem różnych muzycznych konwencji, a spójnością albumu nie należy do najłatwiejszych. Niestety członek Black Hippy nie podołał temu zadaniu, gdyż jego nowa płyta brzmi bardziej niczym mixtape'owy zbiór luźnych numerów, a nie jak przemyślany i konsekwentnie poprowadzony album. Szkoda, zwłaszcza z tego względu, że po bardzo udanym "Oxymoron" liczyłem, iż Schoolboy pójdzie krok do przodu i pokusi się o nagranie czegoś w rodzaju płyty koncepcyjnej opartej na jakimś interesującym motywie bądź historii. Moje nadzieje dodatkowo pobudzały świetnie single w postaci "Groovy Tony" oraz "By Any Means", które wydawały się całkiem spójne pod względem produkcji, jak i tematyki. Spośród trzech utworów, które wyszły przed premierą płyty jedynie "THat Part" z udziałem Kanye Westa okazał się rozczarowaniem i nadal uważam ten numer za jeden z najnudniejszych na "Blank Face".

Oczywiście warto docenić bardzo dopracowaną i zrobioną z rozmachem warstwę brzmieniową nowego albumu Groovy Q. Tak naprawdę usłyszymy tutaj wszystko, czego moglibyśmy się spodziewać po rapowej płycie wydanej w drugiej dekadzie XXI wieku. Na przykład "THat Part", "Groovy Tony" oraz "Ride Out" to typowo newschoolowe strzały z mocnymi bębnami i głębokim basem. Obok nich znaleźć można jeszcze jazzujące "Kno Ya Wrong" i "John Muir" oraz pięknie płynące, słoneczne "Neva Change", któremu dodatkowej lekkości nadaje refren w wykonaniu SZA. Jednym z najlepszych momentów jest także nowojorskie do szpiku kości "Tooki Knows II", które stanowi doskonałe zwieńczenie całego materiału.

Prawda jest jednak taka, że obok bardzo udanych numerów pokroju "Groovy Tony","Tookie Knows II" oraz nagranego z E-40 "Dope Dealer", znajdują się tu także fragmenty zupełnie zbędne. Tyczy się to w szczególności radiowych "WHateva U Want" i "Overtime", a także funkowego "Big Body", które wydają się być całkowicie oderwane od reszty albumu. "Black Thoughts" oraz tytułowe "Blank Face" to kolejne piosenki skutecznie zaniżające poziom nowej płyty Schoolboya. Nie dość, że oba numery męczą monotonią, to jeszcze brzmią niczym odrzuty z zeszłorocznego "To Pimp A Butterfly" Kendricka Lamara.

Rozczarowanie związane z niespójną warstwą brzmieniową płyty jest nieco tuszowane przez stojący na wysokim poziomie warsztat autora, który udowadnia, że dobrze odnajduje się na niemalże każdym rodzaju bitu. Raz potrafi zarapować z agresją i energią ("Groovy Tony", "Str8 Ballin"), by innym razem popisać się luzem i swobodą ("Kno Ya Wrong", "Dope Dealer"). Warto też zwrócić uwagę, że w porównaniu z ostatnią płytą Hanley poszerzył wachlarz poruszanych tematów. Oprócz standardowej narracji o życiu w LA, gangsterskich koneksjach i przeszłości jako handlarz narkotyków, Schoolboy porusza na "Blank Face" również bardziej społeczne tematy, czym nawiązuje w pewien sposób do twórczości takich asów jak Kendrick Lamar czy Vince Staples.

Słuchając najnowszego LP kalifornijskiego rapera odnoszę wrażenie, że podczas tworzenia tej płyty zabrakło mu trochę krytycznego spojrzenia na niektóre utwory lub też zwyczajnie pomysłu na jej finalny kształt. Gdyby wyrzucić stąd cztery, może pięć niepotrzebnych utworów, moglibyśmy mówić nawet o jednym z czołowych rapowych albumów w tym roku. A tak, mamy raczej bardzo duży potencjał, który nie do końca został wykorzystany. Trójka z plusem.

Autor prowadzi bloga https://pogadajmyomuzyce.blogspot.com/

]]>