popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Cali Trippinhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/29409/Cali-TrippinNovember 14, 2024, 4:36 pmpl_PL © 2024 Admin stronyCali Trippin - podsumowanie, wyniki, odpowiedzihttps://popkiller.kingapp.pl/2016-11-02,cali-trippin-podsumowanie-wyniki-odpowiedzihttps://popkiller.kingapp.pl/2016-11-02,cali-trippin-podsumowanie-wyniki-odpowiedziNovember 19, 2016, 5:17 pmAdmin stronyPrzez ponad 2 miesiące krążyliście z nami po Kalifornii w ramach cyklu Cali Trippin, podsumowującego naszą wakacyjną wyprawę w tamtejsze rejony. Przy okazji śledziliście zawiłe i wymagające wiedzy pytania i w zaskakująco dużej ilości trzymaliście tempo aż do końca konkursu - propsy! Teraz pora na ujawnienie wyników a także poprawnych odpowiedzi na wszystkie pytania, byście mogli potwierdzić swoją wiedzę lub uzupełnić braki...Jeśli chodzi o wyniki to... najszybszy okazał się Bartek Klimek, któremu gratulujemy! Okazało się, że naprawdę sporo z Was dobrze przebrnęło przez całą przeprawę i decydowały tak naprawdę minuty - do Bartka trafia więc nasza obszerna paka! Z uwagi na mocne zaangażowanie i wymagania głowiłem się też, czy jestem w stanie wykombinować jakąś specjalną nagrodę pocieszenia dla choćby drugiego z uczestników... i z pomocą przyszło tu jeszcze raz Blood Money, dostarczając oryginalną koszulkę promującą najnowszy album The Game'a "1992"! Tutaj - z uwagi na długi czas trwania konkursu i jego wysokie wymagania oraz minimalne różnice czasowe - zwycięzcę nagrody pocieszenia wyłoniliśmy w drodze losowania. T-shirt 1992 trafi więc do Mikołaja Kmiecika. Szczere gratulacje jednak dla wszystkich, zastanawiałem się czy ktoś da radę z kompletem pytań a okazało się że dał i to niejeden :)Poniżej odpowiedzi na wszystkie konkursowe pytania:Cali Trippin #1: Popkiller w wyśnionej KaliforniiJeśli powyżej padło A Tribe Called Quest to - jak nazywa się utwór tego składu, którego tytuł zawiera w sobie nazwę jednego z miast w hrabstwie Los Angeles i opowiada o wyprawie z przygodami, która zaprowadziła tam Tribe'ów?Mowa o niczym innym jak portfelu zagubionym w El Segundo! A pamiętacie gdzie swój portfel zostawił jeden z klasycznych polskich undergroundowych składów?[[{"fid":"36692","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"A Tribe Called Quest - I Left My Wallet In El Segundo","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Cali Trippin #2 - Światła Vegas, Too $hort i za krótka noc...Jednym z głównych punktów wizyty w Vegas był koncert Too $horta, pytanie będzie więc dotyczyć właśnie legendarnego MC. W jednym z niedawnych singli, podsumowując swój wieloletni dorobek na pewnym "pozamuzycznym" polu Too $hort nawiązywał do osiągnięć pewnego słynnego sportowca i wspominał, że goni jego wynik. O jakiego sportowca chodzi i jaki jest to wynik?Chodzi oczywiście o Wilta Chamberlaina i pogłoski o jego seksualnych rekordach. Too $hort nawiązuje do nich w numerze "19,999", mówiąc że spał z 20 000 kobiet i dodając "I'm on you Wilt!"[[{"fid":"17683","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"Too Short - 19,999","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Cali Trippin #3 - Amoeba Music czyli w królestwie digginguSklep Amoeba Music pojawił się w ostatnich latach w jednym ze znanych klipów pewnego mainstreamowego MC - o jakim teledysku mowa?Mowa oczywiście o "The Motto" Drake'a, oddającym hołd Mac Dre i całej scenie Bay Area - w klipie widzimy m.in. E-40'ego czy Mistah F.A.B.'a, refren nawiązuje do Mac Dre, klip otwiera matka zmarłego rapera a dalej pojawia się także Amoeba.[[{"fid":"36693","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"Drake - The Motto (Explicit) ft. Lil Wayne, Tyga","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Cali Trippin #4 - Śladami E-40 czyli 40 Oz na CornerzePozostańmy przy temacie Sluricane. Jego podstawowa wersja Hurricane (którą to właśnie piliśmy z G-Eazym) nawiązuje również do klasycznego numeru z udziałem E-40'ego - jaki to numer i jak nazywał się skład, który go nagrał?"Hurricane" nagrane w 1995 roku przez The Click, czyli skład tworzony przez E-40'ego, B-Legita, D-Shota i Suga T.[[{"fid":"36694","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"The Click - Hurricane - 1995","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Cali Trippin #5 - Na rezerwie przez ComptonWymień po 4 rapowe płyty, które tytułem lub okładką wyraźnie dają do zrozumienia, że dany artysta reprezentuje lub wspiera Cripsów albo Bloodsów.Crips: m.in. Snoop Dogg "Blue Carpet Treatment", Kurupt "Streetz Is A Mutha", Jayo Felony "Crip Hop", Nationwide Rip Ridaz - "Nationwide Rip Ridaz"Bloods: m.in. DJ Quik "Safe + Sound", The Game "R.E.D. Album", YG "Still Brazy", Mack 10 "Bang or Ball"Cali Trippin #6 - Śladami 2Paca... Na ostatnim znanym zdjęciu, które wykonano 2Pacowi przed śmiercią, miał on na sobie pewien łańcuch. Co przedstawiał i z jakiej okazji Pac go sobie sprawił?Złoty łańcuch, który 2Pac miał na sobie 7 września w Las Vegas, przedstawiał muskularnego Anioła Śmierci, klęczącego na kolanach, z głową pochyloną w dół, wielkimi skrzydłami oraz aureolą. Był to symbol założonej przez 2Paca firmy o nazwie Euphanasia, w zamierzeniu mającej zajmować się projektami filmowymi, a także pomagać finansować przeróżne inicjatywy społeczne, takie jak chociażby ośrodki dla młodzieży "at-risk", "z gorszych dzielnic".[[{"fid":"36695","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":550,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Cali Trippin #7 - Muzyczne objawienia w Mieście AniołówDrogi Shocka G i 2Paca związane były ze sobą przez dłuższy czas. Podajcie 3 numery, przy których duet ze sobą współpracował.Np: Digital Underground "Same Song", Digital Underground "Wussup With The Luv", 2Pac "So Many Tears", 2Pac "I Get Around"Cali Trippin #8 - L.A. czyli Ziemia ObiecanaW powyższym filmie z naszego pobytu słyszycie ponad 30 różnych utworów, w większości kalifornijskich. Wymieńcie tytuły dowolnych 10 z nich.Np: Rappin' 4 Tay - I Paid My DuesE-40 - I Wanna Thank YouAndre Nickatina & Mac Dre - My Homeboyz Chevy2 Pac - To Live & Die in L.A.DJ Quik - We Still PartyDJ Quik - So Many Wayz100s - Ten Freaky HoesYa Boy - Let Me InWarren G - This DJKid Ink - Daydreamer Bobby Brackins "Życie wśród ludzi sukcesu to kopalnia inspiracji" - videowywiad cz.1Bobby Brackins: "Zawsze staram się być muzycznie o krok przed peletonem" - videowywiad cz.2 - Z jaką dwójką popularnych dziś artystów Bobby udał się 5 lat temu na swoją pierwszą trasę?z YG i Ty Dolla $ignem, trasa nosiła nazwę Young & Hungover Tour- W jakim numerze na "To Live For" miał znaleźć się Anderson .Paak?Indigo[[{"fid":"36696","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"Bobby Brackins - Indigo (Audio)","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Przez ponad 2 miesiące krążyliście z nami po Kalifornii w ramach cyklu Cali Trippin, podsumowującego naszą wakacyjną wyprawę w tamtejsze rejony. Przy okazji śledziliście zawiłe i wymagające wiedzy pytania i w zaskakująco dużej ilości trzymaliście tempo aż do końca konkursu - propsy! Teraz pora na ujawnienie wyników a także poprawnych odpowiedzi na wszystkie pytania, byście mogli potwierdzić swoją wiedzę lub uzupełnić braki...

Jeśli chodzi o wyniki to... najszybszy okazał się Bartek Klimek, któremu gratulujemy! Okazało się, że naprawdę sporo z Was dobrze przebrnęło przez całą przeprawę i decydowały tak naprawdę minuty - do Bartka trafia więc nasza obszerna paka! Z uwagi na mocne zaangażowanie i wymagania głowiłem się też, czy jestem w stanie wykombinować jakąś specjalną nagrodę pocieszenia dla choćby drugiego z uczestników... i z pomocą przyszło tu jeszcze raz Blood Money, dostarczając oryginalną koszulkę promującą najnowszy album The Game'a "1992"! Tutaj - z uwagi na długi czas trwania konkursu i jego wysokie wymagania oraz minimalne różnice czasowe  - zwycięzcę nagrody pocieszenia wyłoniliśmy w drodze losowania. T-shirt 1992 trafi więc do Mikołaja Kmiecika. Szczere gratulacje jednak dla wszystkich, zastanawiałem się czy ktoś da radę z kompletem pytań a okazało się że dał i to niejeden :)

Poniżej odpowiedzi na wszystkie konkursowe pytania:

Cali Trippin #1: Popkiller w wyśnionej Kalifornii

Jeśli powyżej padło A Tribe Called Quest to - jak nazywa się utwór tego składu, którego tytuł zawiera w sobie nazwę jednego z miast w hrabstwie Los Angeles i opowiada o wyprawie z przygodami, która zaprowadziła tam Tribe'ów?

Mowa o niczym innym jak portfelu zagubionym w El Segundo! A pamiętacie gdzie swój portfel zostawił jeden z klasycznych polskich undergroundowych składów?

[[{"fid":"36692","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"A Tribe Called Quest - I Left My Wallet In El Segundo","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Cali Trippin #2 - Światła Vegas, Too $hort i za krótka noc...

Jednym z głównych punktów wizyty w Vegas był koncert Too $horta, pytanie będzie więc dotyczyć właśnie legendarnego MC. W jednym z niedawnych singli, podsumowując swój wieloletni dorobek na pewnym "pozamuzycznym" polu Too $hort nawiązywał do osiągnięć pewnego słynnego sportowca i wspominał, że goni jego wynik. O jakiego sportowca chodzi i jaki jest to wynik?

Chodzi oczywiście o Wilta Chamberlaina i pogłoski o jego seksualnych rekordach. Too $hort nawiązuje do nich w numerze "19,999", mówiąc że spał z 20 000 kobiet i dodając "I'm on you Wilt!"

[[{"fid":"17683","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"Too Short - 19,999","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Cali Trippin #3 - Amoeba Music czyli w królestwie diggingu

Sklep Amoeba Music pojawił się w ostatnich latach w jednym ze znanych klipów pewnego mainstreamowego MC - o jakim teledysku mowa?

Mowa oczywiście o "The Motto" Drake'a, oddającym hołd Mac Dre i całej scenie Bay Area - w klipie widzimy m.in. E-40'ego czy Mistah F.A.B.'a, refren nawiązuje do Mac Dre, klip otwiera matka zmarłego rapera a dalej pojawia się także Amoeba.

[[{"fid":"36693","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"Drake - The Motto (Explicit) ft. Lil Wayne, Tyga","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Cali Trippin #4 - Śladami E-40 czyli 40 Oz na Cornerze

Pozostańmy przy temacie Sluricane. Jego podstawowa wersja Hurricane (którą to właśnie piliśmy z G-Eazym) nawiązuje również do klasycznego numeru z udziałem E-40'ego - jaki to numer i jak nazywał się skład, który go nagrał?

"Hurricane" nagrane w 1995 roku przez The Click, czyli skład tworzony przez E-40'ego, B-Legita, D-Shota i Suga T.

[[{"fid":"36694","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"The Click - Hurricane - 1995","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Cali Trippin #5 - Na rezerwie przez Compton

Wymień po 4 rapowe płyty, które tytułem lub okładką wyraźnie dają do zrozumienia, że dany artysta reprezentuje lub wspiera Cripsów albo Bloodsów.

Crips: m.in. Snoop Dogg "Blue Carpet Treatment", Kurupt "Streetz Is A Mutha", Jayo Felony "Crip Hop", Nationwide Rip Ridaz - "Nationwide Rip Ridaz"

Bloods: m.in. DJ Quik "Safe + Sound", The Game "R.E.D. Album", YG "Still Brazy", Mack 10 "Bang or Ball"

Cali Trippin #6 - Śladami 2Paca...

Na ostatnim znanym zdjęciu, które wykonano 2Pacowi przed śmiercią, miał on na sobie pewien łańcuch. Co przedstawiał i z jakiej okazji Pac go sobie sprawił?

Złoty łańcuch, który 2Pac miał na sobie 7 września w Las Vegas, przedstawiał muskularnego Anioła Śmierci, klęczącego na kolanach, z głową pochyloną w dół, wielkimi skrzydłami oraz aureolą. Był to symbol założonej przez 2Paca firmy o nazwie Euphanasia, w zamierzeniu mającej zajmować się projektami filmowymi, a także pomagać finansować przeróżne inicjatywy społeczne, takie jak chociażby ośrodki dla młodzieży "at-risk", "z gorszych dzielnic".

[[{"fid":"36695","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":550,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Cali Trippin #7 - Muzyczne objawienia w Mieście Aniołów

Drogi Shocka G i 2Paca związane były ze sobą przez dłuższy czas. Podajcie 3 numery, przy których duet ze sobą współpracował.

Np: Digital Underground "Same Song", Digital Underground "Wussup With The Luv", 2Pac "So Many Tears", 2Pac "I Get Around"

Cali Trippin #8 - L.A. czyli Ziemia Obiecana

W powyższym filmie z naszego pobytu słyszycie ponad 30 różnych utworów, w większości kalifornijskich. Wymieńcie tytuły dowolnych 10 z nich.

Np:

Rappin' 4 Tay - I Paid My Dues
E-40 - I Wanna Thank You
Andre Nickatina & Mac Dre - My Homeboyz Chevy
2 Pac - To Live & Die in L.A.
DJ Quik - We Still Party
DJ Quik - So Many Wayz
100s - Ten Freaky Hoes
Ya Boy - Let Me In
Warren G - This DJ
Kid Ink - Daydreamer
 
 
 
- Z jaką dwójką popularnych dziś artystów Bobby udał się 5 lat temu na swoją pierwszą trasę?
z YG i Ty Dolla $ignem, trasa nosiła nazwę Young & Hungover Tour

- W jakim numerze na "To Live For" miał znaleźć się Anderson .Paak?
Indigo

[[{"fid":"36696","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"Bobby Brackins - Indigo (Audio)","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

]]>
Bobby Brackins: "Zawsze staram się być muzycznie o krok przed peletonem" - videowywiad cz.2https://popkiller.kingapp.pl/2016-10-24,bobby-brackins-zawsze-staram-sie-byc-muzycznie-o-krok-przed-peletonem-videowywiad-cz2https://popkiller.kingapp.pl/2016-10-24,bobby-brackins-zawsze-staram-sie-byc-muzycznie-o-krok-przed-peletonem-videowywiad-cz2October 24, 2016, 5:56 pmAdmin stronyJak mogliście przekonać się z wczorajszej pierwszej części - nasza rozmowa z Bobbym Brackinsem w jego hollywoodzkiej rezydencji okazała się poruszać wiele przeróżnych tematów.Nie inaczej jest w drugiej połowie wywiadu - porozmawialiśmy z Bobbym m.in. o tym, jakie były jego największe wyzwania jako autora tekstów; czy woli działać na froncie czy za kulisami jak "szara eminencja"; dlaczego lubi pomagać młodym artystom przy ich pierwszych hitach (jak Tinashe przy "2 On" czy przy nadchodzącym debiutanckim singlu młodszej siostry Miley Cyrus); o początkach DJ-a Mustarda i sekrecie jego fenomenu; o tym, dlaczego nagrany wspólnie z Andersonem .Paakiem numer ukazał się finalnie bez zwrotki .Paaka; a także o pracy z Diplo i nadchodzącym projekcie tworzonym w kooperacji z Mad Decent.Rozmawiał: Mateusz NataliZdjęcia: Marcin NataliMontaż: The Distance VisionPora również na ostatnie pytanie w naszym kalifornijskim konkursie z nagrodami od The Game'a, G-Eazy'ego czy Reeboka, a dokładnie dwa krótkie na które z pewnością odpowiecie, jeśli obejrzeliście uważnie wywiad- Z jaką dwójką popularnych dziś artystów Bobby udał się 5 lat temu na swoją pierwszą trasę?- W jakim numerze na "To Live For" miał znaleźć się Anderson .Paak?Komplet odpowiedzi na pytania ze wszystkich odcinków Cali Trippin oraz powyższe wysyłajcie na konkurs@popkiller.pl w temacie wpisując 'Cali Trippin'. Wygrywa pierwsza osoba, która wyśle komplet poprawnych odpowiedzi - jeśli w ciągu 6 dni nikt nie trafi wszystkiego to w niedzielę wieczorem zwycięży osoba, która będzie najbliżej i odpowie na największą ilość pytań. Do boju! ;)Jak mogliście przekonać się z wczorajszej pierwszej części - nasza rozmowa z Bobbym Brackinsem w jego hollywoodzkiej rezydencji okazała się poruszać wiele przeróżnych tematów.

Nie inaczej jest w drugiej połowie wywiadu - porozmawialiśmy z Bobbym m.in. o tym, jakie były jego największe wyzwania jako autora tekstów; czy woli działać na froncie czy za kulisami jak "szara eminencja"; dlaczego lubi pomagać młodym artystom przy ich pierwszych hitach (jak Tinashe przy "2 On" czy przy nadchodzącym debiutanckim singlu młodszej siostry Miley Cyrus); o początkach DJ-a Mustarda i sekrecie jego fenomenu; o tym, dlaczego nagrany wspólnie z Andersonem .Paakiem numer ukazał się finalnie bez zwrotki .Paaka; a także o pracy z Diplo i nadchodzącym projekcie tworzonym w kooperacji z Mad Decent.


Rozmawiał: Mateusz Natali
Zdjęcia: Marcin Natali
Montaż: The Distance Vision

Pora również na ostatnie pytanie w naszym kalifornijskim konkursie z nagrodami od The Game'a, G-Eazy'ego czy Reeboka, a dokładnie dwa krótkie na które z pewnością odpowiecie, jeśli obejrzeliście uważnie wywiad

- Z jaką dwójką popularnych dziś artystów Bobby udał się 5 lat temu na swoją pierwszą trasę?
- W jakim numerze na "To Live For" miał znaleźć się Anderson .Paak?

Komplet odpowiedzi na pytania ze wszystkich odcinków Cali Trippin oraz powyższe wysyłajcie na konkurs@popkiller.pl w temacie wpisując 'Cali Trippin'. Wygrywa pierwsza osoba, która wyśle komplet poprawnych odpowiedzi - jeśli w ciągu 6 dni nikt nie trafi wszystkiego to w niedzielę wieczorem zwycięży osoba, która będzie najbliżej i odpowie na największą ilość pytań. Do boju! ;)

]]>
Legendarny Shock G rzuca nam freestyle w bocznej alejce w Santa Monica, LA! - videohttps://popkiller.kingapp.pl/2016-10-13,legendarny-shock-g-rzuca-nam-freestyle-w-bocznej-alejce-w-santa-monica-la-videohttps://popkiller.kingapp.pl/2016-10-13,legendarny-shock-g-rzuca-nam-freestyle-w-bocznej-alejce-w-santa-monica-la-videoOctober 13, 2016, 10:32 amMarcin NataliWyruszając do Kalifornii, od razu z Mateuszem spisywaliśmy też listę artystów, których podczas kilku planowanych dni w L.A. chcielibyśmy dorwać na wywiad. Wśród nich na mojej liście, obok Warrena G czy Chaliego 2ny, był też charyzmatyczny, wizjonerski lider Digital Underground - Shock G, MC i producent, który po dawnym paśmie sukcesów kompletnie zniknął z radarów. Na początku roku media obiegły nawet informacje, że ponoć jest bezdomny... No ale nic, napisałem do managementu Shocka - zero odzewu. Trudno.Nie spodziewałem się jednak, że świat zrobi nam tak szaloną i niewyobrażalną niespodziankę i w bocznej alejce Santa Monica (część metropolii Los Angeles), pod małym klubem Harvelle's, w przerwie występu mojego znajomego Louis Kinga i jego bandu House of Vibe, przyjdzie mi poznać Shocka, a sam MC zaserwuje nam konkretny, kilkuminutowy freestyle prosto do popkillerowej kamery!Samą scenę poprzedzającą cały freestyle idealnie opisał Mateusz, przytoczę więc cytat:"Jedna z bardziej niesamowitych sytuacji, które spotkały nas w Kalifornii, do tego w trakcie naszej ostatniej nocy tam... Gdy staliśmy w bocznej uliczce Santa Monica i kończyliśmy wywiad z Louis Kingiem podbiła dość ulicznie wyglądająca ekipa, a wśród niej dziwnie ubrany gość w szlafroku, który spytał czy możemy włączyć nagrywanie, bo chciałby coś powiedzieć. Zdziwieni zgodziliśmy się, a po chwili okazało się, że był to... legendarny Shock-G z Digital Underground, jedna z najbardziej wyrazistych gwiazd przełomu lat '80 i '90, człowiek pod którego skrzydłami 2Pac z tancerza stał się raperem! Do tego Shock G, który w ostatnich latach zapadł się pod ziemię i nikt nie wie co u niego, krążyły jedynie plotki, że jest bezdomny. Nagle ni stąd ni zowąd zaginiona legenda wyrasta przed nami i zaczyna fristajlować do mojego telefonu :D To coś takiego, jakby nagle na imprezie w Warszawie wpadł na Was Eis czy Smarki i jak gdyby nigdy nic wskoczył na mikrofon - zresztą nasze reakcje idealnie oddają odgłosy słyszalne w samym video"Tradycyjnego wywiadu niestety nie udało się przeprowadzić, gdyż MC zdecydowanie lepiej czuł się tego dnia w klimacie rymów niż rozmowy, a dodatkowy rozpraszacz w postaci przypadkowego ulicznego rapera, co chwila rzucającego przytyki w stronę Shocka, był aż nazbyt skuteczny. Efektem jednak niepowtarzalny klimat oraz porządnie wykręcona i komiczna, a zarazem zawierająca kilka wątków biograficznych sesja freestyle'owa, z której dowiadujemy się też co nieco o historii ekipy Digital Underground, jak i obecnym życiu ekscentrycznego Humpty Humpa. Bez zbędnego przedłużania, sprawdzajcie, co się tam działo! Chwilę po wydarzeniach, które widzicie powyżej, wszyscy (z wyjątkiem Lil Herrio) zawinęliśmy się natomiast do klubu, a Shock spontanicznie wbił na mikrofon, gdzie wspólnie z bandem i Louisem wykonał tribute dla 2Paca (to była noc z 15 na 16 czerwca - urodziny Paca) w postaci interpretacji klasycznego "I Ain't Mad At Cha" - poezja. Wideo pod spodem.Pod spodem też wspomniany wywiad z Louis Kingiem, pod koniec którego widać dokładny moment przybycia całej ekipy w składzie z Shockiem G.Wyruszając do Kalifornii, od razu z Mateuszem spisywaliśmy też listę artystów, których podczas kilku planowanych dni w L.A. chcielibyśmy dorwać na wywiad. Wśród nich na mojej liście, obok Warrena G czy Chaliego 2ny, był też charyzmatyczny, wizjonerski lider Digital Underground - Shock G, MC i producent, który po dawnym paśmie sukcesów kompletnie zniknął z radarów. Na początku roku media obiegły nawet informacje, że ponoć jest bezdomny... No ale nic, napisałem do managementu Shocka - zero odzewu. Trudno.

Nie spodziewałem się jednak, że świat zrobi nam tak szaloną i niewyobrażalną niespodziankę i w bocznej alejce Santa Monica (część metropolii Los Angeles), pod małym klubem Harvelle's, w przerwie występu mojego znajomego Louis Kinga i jego bandu House of Vibe, przyjdzie mi poznać Shocka, a sam MC zaserwuje nam konkretny, kilkuminutowy freestyle prosto do popkillerowej kamery!

Samą scenę poprzedzającą cały freestyle idealnie opisał Mateusz, przytoczę więc cytat:

"Jedna z bardziej niesamowitych sytuacji, które spotkały nas w Kalifornii, do tego w trakcie naszej ostatniej nocy tam... Gdy staliśmy w bocznej uliczce Santa Monica i kończyliśmy wywiad z Louis Kingiempodbiła dość ulicznie wyglądająca ekipa, a wśród niej dziwnie ubrany gość w szlafroku, który spytał czy możemy włączyć nagrywanie, bo chciałby coś powiedzieć. Zdziwieni zgodziliśmy się, a po chwili okazało się, że był to... legendarny Shock-G z Digital Underground, jedna z najbardziej wyrazistych gwiazd przełomu lat '80 i '90, człowiek pod którego skrzydłami 2Pac z tancerza stał się raperem! Do tego Shock G, który w ostatnich latach zapadł się pod ziemię i nikt nie wie co u niego, krążyły jedynie plotki, że jest bezdomny. Nagle ni stąd ni zowąd zaginiona legenda wyrasta przed nami i zaczyna fristajlować do mojego telefonu :D To coś takiego, jakby nagle na imprezie w Warszawie wpadł na Was Eis czy Smarki i jak gdyby nigdy nic wskoczył na mikrofon - zresztą nasze reakcje idealnie oddają odgłosy słyszalne w samym video"

Tradycyjnego wywiadu niestety nie udało się przeprowadzić, gdyż MC zdecydowanie lepiej czuł się tego dnia w klimacie rymów niż rozmowy, a dodatkowy rozpraszacz w postaci przypadkowego ulicznego rapera, co chwila rzucającego przytyki w stronę Shocka, był aż nazbyt skuteczny.

Efektem jednak niepowtarzalny klimat oraz porządnie wykręcona i komiczna, a zarazem zawierająca kilka wątków biograficznych sesja freestyle'owa, z której dowiadujemy się też co nieco o historii ekipy Digital Underground, jak i obecnym życiu ekscentrycznego Humpty Humpa. Bez zbędnego przedłużania, sprawdzajcie, co się tam działo!

Chwilę po wydarzeniach, które widzicie powyżej, wszyscy (z wyjątkiem Lil Herrio) zawinęliśmy się natomiast do klubu, a Shock spontanicznie wbił na mikrofon, gdzie wspólnie z bandem i Louisem wykonał tribute dla 2Paca (to była noc z 15 na 16 czerwca - urodziny Paca) w postaci interpretacji klasycznego "I Ain't Mad At Cha" - poezja. Wideo pod spodem.

Pod spodem też wspomniany wywiad z Louis Kingiem, pod koniec którego widać dokładny moment przybycia całej ekipy w składzie z Shockiem G.

]]>
Cali Trippin #7 - Muzyczne objawienia w Mieście Aniołówhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-10-11,cali-trippin-7-muzyczne-objawienia-w-miescie-aniolowhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-10-11,cali-trippin-7-muzyczne-objawienia-w-miescie-aniolowOctober 15, 2016, 3:17 pmAdmin stronyLos Angeles to podobnie jak Nowy Jork najlepsze miejsce na świecie dla fana rapu. Dlaczego? A no dlatego, że w powietrzu aż unosi się hip-hop, na każdym kroku trafić można w miejsca kultowe, jak i na każdym kroku wpaść można na legendy, nieosiągalne w Europie. Pamiętam, gdy ponad dekadę temu czytałem peany Radka Miszczaka, który w trakcie wizyty w NY wpadał na hip-hopowe ikony w niespodziewanych sytuacjach. Po cichu liczyłem, że i nam uda się w Kalifornii znaleźć się „w oku cyklonu” – i udało się rzutem na taśmę, w trakcie ostatniego wieczoru w Mieście Aniołów…O wszystkim przeczytacie w 7 części Cali Trippin, którą znajdziecie gościnnie na łamach Red Bull Muzyka!KONKURS:[[{"fid":"35320","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]A w nim do wygrania pakiet zawierający:- "The Documentary 2" The Game'a z autografem!- "When It's Dark Out" G-Eazy'ego z autografem! - Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland - buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska - bon na 200 zł do wydania w California SkateshopPYTANIE #7:Drogi Shocka G i 2Paca związane były ze sobą przez dłuższy czas. Podajcie 3 numery, przy których duet ze sobą współpracował.Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.Pełne szczegóły konkursuÓsmy i ostatni odcinek relacji Cali Trippin już w poniedziałek!

Los Angeles to podobnie jak Nowy Jork najlepsze miejsce na świecie dla fana rapu. Dlaczego? A no dlatego, że w powietrzu aż unosi się hip-hop, na każdym kroku trafić można w miejsca kultowe, jak i na każdym kroku wpaść można na legendy, nieosiągalne w Europie. Pamiętam, gdy ponad dekadę temu czytałem peany Radka Miszczaka, który w trakcie wizyty w NY wpadał na hip-hopowe ikony w niespodziewanych sytuacjach. Po cichu liczyłem, że i nam uda się w Kalifornii znaleźć się „w oku cyklonu” – i udało się rzutem na taśmę, w trakcie ostatniego wieczoru w Mieście Aniołów…

O wszystkim przeczytacie w 7 części Cali Trippin, którą znajdziecie gościnnie na łamach Red Bull Muzyka!

KONKURS:

[[{"fid":"35320","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

A w nim do wygrania pakiet zawierający:
- "The Documentary 2" The Game'a z autografem!
-
"When It's Dark Out" G-Eazy'ego z autografem!
- Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland
- buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska
- bon na 200 zł do wydania w California Skateshop

PYTANIE #7:

Drogi Shocka G i 2Paca związane były ze sobą przez dłuższy czas. Podajcie 3 numery, przy których duet ze sobą współpracował.

Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.

Pełne szczegóły konkursu

Ósmy i ostatni odcinek relacji Cali Trippin już w poniedziałek!

]]>
Louis King "To błogosławieństwo stać się częścią dziedzictwa 2Paca i Outlawz" - videowywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-18,louis-king-to-blogoslawienstwo-stac-sie-czescia-dziedzictwa-2paca-i-outlawz-videowywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-18,louis-king-to-blogoslawienstwo-stac-sie-czescia-dziedzictwa-2paca-i-outlawz-videowywiadOctober 26, 2016, 10:36 pmMarcin NataliStoimy w przypadkowej alejce, tutaj wszystko się może zdarzyć, wy dopiero co zajechaliście dziś niechcący do Compton... - zauważył na początku naszego wywiadu Louis King, nasz dobry znajomy, który ugościł nas w L.A. i koleś, który ma życiorys tak ciekawy i intensywny, że możnaby nim obdzielić co najmniej kilka osób. Urodzony w Nowym Jorku, wychowany w Los Angeles, były mistrz futbolu amerykańskiego na poziomie uniwersyteckim, a zarazem mega utalentowany MC, kilka lat temu cudem wyszedł żywo z wypadku samochowego, po którym lekarze dawali mu marne szanse na przeżycie...Obecnie rapuje, kręci teledyski i filmy, podróżuje po świecie z Outlawz oraz wspólnie z Leilą Steinberg, mentorką i menedżerką 2Paca, organizuje zapoczątkowane przez nich warsztaty pisarskie dla młodzieży z ulic Santa Monica i Long Beach Aim4TheHeart. W spontanicznym wywiadzie przeprowadzonym w nocy z 15 na 16 czerwca (urodziny 2Paca) na klasycznej amerykańskiej alejce w przerwie koncertu Louisa w Santa Monica, pogdaliśmy m.in. o inspiracji Tupakiem i kontynuowaniu jego dziedzictwa, zabawnych wspomnieniach 'Paca zasłyszanych od Outlawz, programie Aim4TheHeart.org, naukach pobranych od zmarłego w zeszłym roku Hussein Fatala, dorastaniu w Mieście Aniołów i sytuacji, gdy ktoś spalił dom rodzinny Louisa, a także nadchodzących projektach muzycznych.Rozmowa: Marcin NataliTłumaczenie: Maciej WojszkunVideo: Mateusz NataliStoimy w przypadkowej alejce, tutaj wszystko się może zdarzyć, wy dopiero co zajechaliście dziś niechcący do Compton... - zauważył na początku naszego wywiadu Louis King, nasz dobry znajomy, który ugościł nas w L.A.i koleś, który ma życiorys tak ciekawy i intensywny, że możnaby nim obdzielić co najmniej kilka osób. Urodzony w Nowym Jorku, wychowany w Los Angeles, były mistrz futbolu amerykańskiego na poziomie uniwersyteckim, a zarazem mega utalentowany MC, kilka lat temu cudem wyszedł żywo z wypadku samochowego, po którym lekarze dawali mu marne szanse na przeżycie...

Obecnie rapuje, kręci teledyski i filmy, podróżuje po świecie z Outlawz oraz wspólnie z Leilą Steinberg, mentorką i menedżerką 2Paca, organizuje zapoczątkowane przez nich warsztaty pisarskie dla młodzieży z ulic Santa Monica i Long Beach Aim4TheHeart. W spontanicznym wywiadzie przeprowadzonym w nocy z 15 na 16 czerwca (urodziny 2Paca) na klasycznej amerykańskiej alejce w przerwie koncertu Louisa w Santa Monica, pogdaliśmy m.in. o inspiracji Tupakiem i kontynuowaniu jego dziedzictwa, zabawnych wspomnieniach 'Paca zasłyszanych od Outlawz, programie Aim4TheHeart.org, naukach pobranych od zmarłego w zeszłym roku Hussein Fatala, dorastaniu w Mieście Aniołów i sytuacji, gdy ktoś spalił dom rodzinny Louisa, a także nadchodzących projektach muzycznych.

Rozmowa: Marcin Natali
Tłumaczenie: Maciej Wojszkun
Video: Mateusz Natali

]]>
Bobby Brackins "Życie wśród ludzi sukcesu to kopalnia inspiracji" - videowywiad cz.1https://popkiller.kingapp.pl/2016-10-23,bobby-brackins-zycie-wsrod-ludzi-sukcesu-to-kopalnia-inspiracji-videowywiad-cz1https://popkiller.kingapp.pl/2016-10-23,bobby-brackins-zycie-wsrod-ludzi-sukcesu-to-kopalnia-inspiracji-videowywiad-cz1October 23, 2016, 5:58 pmAdmin stronyHollywood Hills, Bel Air, mieszkający po sąsiedzku Charlie Sheen, Wiz Khalifa czy Christina Aguilera. Nas zaprosił tam do siebie Bobby Brackins - raper, producent i tekściarz z Oakland, współpracownik G-Eazy'ego, Ty Dolla $igna czy YG, autor tekstów do multiplatynowych hitów takich jak "Loyal" Chrisa Browna czy "2 On" Tinashe, błyskotliwa postać z nosem do hitów, wyjątkowo sprawnie odnajdująca się w muzycznym biznesie.Zapraszamy do sprawdzenia pierwszej połowy naszej kalifornijskiej pogawędki z Bobbym, w której porozmawialiśmy o życiu w Hollywood, pracy jako autor tekstów, drodze G-Eazy'ego do sławy, powodach oddania "Loyal" Chrisowi Brownowi czy unikatowości sceny muzycznej Bay Area!Druga część już jutro o 19:00, w niej także ostatnie pytanie w naszym kalifornijskim konkursie!Rozmawiał: Mateusz NataliZdjęcia: Marcin NataliMontaż: The Distance VisionTłumaczenie: Maciej WojszkunHollywood Hills, Bel Air, mieszkający po sąsiedzku Charlie Sheen, Wiz Khalifa czy Christina Aguilera. Nas zaprosił tam do siebie Bobby Brackins - raper, producent i tekściarz z Oakland, współpracownik G-Eazy'ego, Ty Dolla $igna czy YG, autor tekstów do multiplatynowych hitów takich jak "Loyal" Chrisa Browna czy "2 On" Tinashe, błyskotliwa postać z nosem do hitów, wyjątkowo sprawnie odnajdująca się w muzycznym biznesie.

Zapraszamy do sprawdzenia pierwszej połowy naszej kalifornijskiej pogawędki z Bobbym, w której porozmawialiśmy o życiu w Hollywood, pracy jako autor tekstów, drodze G-Eazy'ego do sławy, powodach oddania "Loyal" Chrisowi Brownowi czy unikatowości sceny muzycznej Bay Area!

Druga część już jutro o 19:00, w niej także ostatnie pytanie w naszym kalifornijskim konkursie!

Rozmawiał: Mateusz Natali

Zdjęcia: Marcin Natali

Montaż: The Distance Vision

Tłumaczenie: Maciej Wojszkun

]]>
Cali Trippin #6 - Śladami 2Paca... https://popkiller.kingapp.pl/2016-09-13,cali-trippin-6-sladami-Tupacahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-13,cali-trippin-6-sladami-TupacaJune 17, 2017, 1:32 pmMarcin NataliTrzynastego września 1996 roku miałem 6 lat – w tym wieku powoli już zaczyna się coś tam zapamiętywać na trwałe oraz poznawać rzeczy, do których po latach będziemy wracać z ogromnym sentymentem. W czasie, gdy Tupac Amaru Shakur walczył w szpitalu o życie, kolejny raz w ciągu zaledwie dwóch lat balansując na granicy życia i śmierci, nie miałem oczywiście pojęcia, kim był, o co walczył, co reprezentował, ani nie przewidywałem, że jego twórczość już niedługo okaże się dla mnie aż tak istotna… Jakimś cudem w tyle głowy zapisał mi się jednak obraz wiadomości w telewizji, gdzie z medialną mieszanką sensacji i chłodnego opanowania podawano informację o tym, że gdzieś w odległym USA w wyniku przemocy zginął młody, utalentowany raper. Wszystko kojarzę jak przez mgłę i nie potrafię wytłumaczyć, czemu tak utknęło mi to w pamięci. Kilka lat później, gdzieś około roku 2001, wątek ‘Paca przewinął się ponownie, gdy na urodziny, idąc za radą brata, który gdzieś tam zasłyszał „California Love”, zażyczyłem sobie dwupłytową składankę „Greatest Hits” 2Paca… The rest is history.Jednym z numerów, w których od razu się zakochałem, było „Brenda’s Got A Baby” – zarapowany z niezwykłym przejęciem storytelling opowiadający tragiczną historię nieletniej matki, singiel z „2Pacalypse Now”. Z początku oczywiście nie rozumiałem zbyt dobrze tekstów, ale sam wokal, pełen pasji i charyzmy, a także klimat utworów takich jak ten, „Keep Ya Head Up” czy królujących już niedługo na rotacji mojej Biblii Czarnej Muzyki MTVBase kawałków „Until The End of Time” i „Letter 2 My Unborn Child”, miały w sobie coś magnetycznego. Przez kolejne lata stopniowo zagłębiałem się coraz bardziej w twórczość już wtedy legendarnego rapera, nadrabiając płyty, czytając wszelkie dostępne na polskim rynku książki czy oglądając filmy i wywiady… Muzyka 2Paca stała się też dla mnie w wielu momentach odskocznią od wszystkiego, a w trudniejszych chwilach zacząłem do niej uciekać, szukając ujścia nagromadzonych emocji. Niezależnie czy był to gniew, bunt, bezsilność, smutek, radość, miłość czy zaduma – to naprawdę działało, Pac miał numer na każdy nastrój. Kiedy więc w tym roku wspólnie z bratem, naszym naczelnym ogarniaczem wyjazdu Hawajem i koleżanką Izą rzuciliśmy się na głęboką wodę, spakowaliśmy manatki i wyruszyliśmy na 3 tygodniowy trip po Zachodnim Wybrzeżu, podśpiewując „Californiaaaaa knows how to partyyyy”, spodziewałem się, że i duch Paca będzie gdzieś obecny. Jak się okazało, nie myliłem się. Już na pierwszej imprezie w klubie Moon na 53. piętrze wieżowca w Vegas z głośników poleciał słynny szlagier z Dre, jak zawsze podrywając z miejsca nawet tych najbardziej zamulonych bywalców. Podobnie było w San Francisco przy okazji imprezy, podczas której wystapił MGK. To jednak nic takiego – przecież w Warszawie też ciągle katują ten sam numer, prawda? Ano fakt, ale było w tym coś więcej i ciężko opisać uczucie, gdy idąc przez ulicę w centrum San Francisco widzisz gościa z wielkim oldschoolowym boomboxem Ala Radio Raheem, grającego „Changes”, jak gdyby ten numer dopiero miał premierę, lub gdy przeglądając koszulki na ulicznym straganie w Venice Beach łapiesz się na tym, że podbijasz lecące z głośników linijki Paca. Some things will never change.Jak każdy fan Tupaca, przez lata naoglądałem się też dokumentów, próbujących odtworzyć zdarzenia z nocy 7 września 1996 roku, przeczytałem kilka książek, zarówno podchodzących do tematu od strony detektywistycznej, jak i zawierających naoczne relacje świadków (jak „Got Your Back” prywatnego ochroniarza Paca Franka Alexandra) i można powiedzieć, że wyrobiłem sobie całkiem niezły obraz tego, jak musiały przebiegać tamte pechowe minuty na skrzyżowaniu ulic Flamingo i Koval w Las Vegas. Jedno jednak teoria, co innego faktycznie znaleźć się w tym miejscu… Miejscu na pozór zwyczajnym, ruchliwym i niczym nie wyróżniającym się spośród innych ulic stolicy Nevady. Nie uświadczycie tam żadnej tablicy pamiątkowej, samochody jak jeździły, tak jeżdżą… Life goes on. Mnie osobiście jednak wizyta tam wzięła z zaskoczenia i mimo, że planowaliśmy ją od początku, postawienie stopy na skrzyżowaniu Koval i Flamingo Road trochę mnie przerosło, okazując się doświadczeniem z gatunku „słodko-gorzkich”. Stojąc przed tymi samymi światłami, na których 20 lat wcześniej śmiertelne kule sięgnęły klatki piersiowej Tupaca, poczułem przygnębienie i smutek, serce zaczęło mi mocniej bić, a uśmiech i beztroska sprzed kwadransa totalnie zniknęły. Cały ten potężny ładunek emocjonalny i świadomość miejsca sprawiły, że oglądając później swoje zdjęcia stamtąd, nie poznałem się...Następnym przystankiem w naszym tripie „śladami 2Paca” po Kalifornii był opisany w poprzednim odcinku przez Mateusza „Hood Trip”, gdzie ojczym The Game’a obwożąc nas po South Central opowiadał nam o zabójstwie Paca z perspektywy „wiedzy ulicznej”, szeptanej. Pomimo, że nie poznałem w tym aspekcie wiele nieznanych wcześniej szczegółów, to jednak poczułem pewną satysfakcję i uczucie „klamry”, słysząc potwierdzenie przeważającej od lat wśród osób zagłębionych w temat teorii o odwecie Cripsów (na czele z Andersonem „Baby” Lanem) za bójkę w hali MGM Grand po walce Tysona.Jednym z przystanków, w które zabrał nas Hodari, był najbardziej znany mural 2Paca w tej okolicy, umiejscowiony w Crenshaw. Nie zabawiliśmy tam długo, słysząc „szybko panowie, robimy zdjęcia i uciekamy jak najdalej bo to teren Cripsów a ja jestem Bloodem", ale było warto. Przejeżdżając przez kolejne ulice i przecznice „zakazanych” dzielnic L.A. widzieliśmy też pamiętne miejscówki z klipu Shakura „To Live & Die In L.A.”, takie jak Slauson Swap Meet w South Central, obecnie przemianowany na Super Mall. Ta legendarna miejscówka w latach 90., a nawet jeszcze 2000-nych stanowiła osiedlowe centrum handlowe, gdzie obracano m.in. podziemnymi albumami rapowymi, a wschodzący MC’s rozstawiali się z głośnikami i puszczali swoje nagrania, budując uliczny hype i pchając kasety oraz CD’s z bagażnika.Ostatni z naszych czterech dni spędzonych w L.A. również nie szczędził nam wrażeń, w dużej mierze dzięki gościnności mojego dobrego znajomego, rapera Louis Kinga, którego wreszcie miałem okazję poznać osobiście, gdy dotarliśmy do Miasta Aniołów. Mega sympatyczny MC, który przez ostatnie lata jeździł w trasy z The Outlawz jako ich support, przyjął nas jak na najlepszego gospodarza przystało. Mieliśmy też okazję usłyszeć historie z pierwszej ręki o zmarłym w zeszłym roku tragicznie Husseinie Fatalu, którego nasz znajomy wspominał jako świetnego gościa, bardzo przywiązanego do rodziny i nieustannie podkreślającego jej wagę w życiu - przy tym rodziny nie tylko z więzów krwi, ale i tej "nabytej", złożonej z najbliższych przyjaciół.Pierwszego dnia udaliśmy się na miejscówkę w Santa Monica potocznie znaną jako "Top of the world", z której widać całe wybrzeże i panoramę miasta (fot. powyżej, sprawdzajcie jak ów "Szczyt świata" prezentuje się w dzień w obiektywie i w rytm rapu Louis Kinga), a potem pojechaliśmy z Louisem do studia. Ostatniego dnia wieczorem wybraliśmy się natomiast wspólnie na spotkanie organizowane przez fundację Aim4TheHeart.org, prowadzone przez mentorkę, przyjaciółkę i byłą menedżerkę 2Paca, Leilę Steinberg (możecie kojarzyć jej nazwisko i postać chociażby z wstępu do zbioru wierszy The Rose that Grew from Concrete), a współorganizowane przez Louisa, który pełni tam obecnie funkcję "Activities Director".Aim4TheHeart powstało w 1996 roku z inicjatywy Leili i skupiało się na prowadzeniu warsztatów pisarskich dla młodzieży. W spotkaniach odbywających się jeszcze wtedy w Santa Rosa brał udział sam Tupac, a obecnie dziedzictwo to jest kontynuowane celem dalszej pomocy młodzieży „at-risk” i budowania pozytywnych wzorców w społeczności oraz zachęcania do wyrażania uczuć poprzez sztukę. Spotkanie w Santa Monica, na które trafiliśmy 15 czerwca, miało klimat poetyckiego spoken word, w dużej mierze afro-centrycznego, poruszającego problemy społeczno-polityczne i kwestie rasowe w USA.Jakby tego było mało, na koniec wieczoru z 15 na 16 czerwca, czyli dokładnie w urodziny Tupaca (June 16th, 1971, Mama gave birth to a hell-raisin' heavenly son), wydarzyło się coś zupełnie niewiarygodnego i mieliśmy okazję usłyszeć na żywo tribute dla Paca autorstwa Shocka G, lidera Digital Underground i człowieka, u którego boku Pac po raz pierwszy zaistniał na scenie rapowej, nawijając zwrotkę w klasycznym „Same Song”! Jak do tego doszło i jak wyglądały kulisy, dowiecie się już w następnym odcinku…Póki co odpalajcie przepiękną interpretację „I Ain’t Mad At Cha” w wykonaniu Shocka G, Louis Kinga i House of Vibe All Stars... Rest In Peace Tupac Amaru Shakur.KONKURS: A w nim do wygrania pakiet zawierający:- "The Documentary 2" The Game'a z autografem!- "When It's Dark Out" G-Eazy'ego z autografem! - Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland - buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska - bon na 200 zł do wydania w California SkateshopPYTANIE #6: Na ostatnim znanym zdjęciu, które wykonano 2Pacowi przed śmiercią, miał on na sobie pewien łańcuch. Co przedstawiał i z jakiej okazji Pac go sobie sprawił?Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.Pełne szczegóły konkursu Trzynastego września 1996 roku miałem 6 lat – w tym wieku powoli już zaczyna się coś tam zapamiętywać na trwałe oraz poznawać rzeczy, do których po latach będziemy wracać z ogromnym sentymentem. W czasie, gdy Tupac Amaru Shakur walczył w szpitalu o życie, kolejny raz w ciągu zaledwie dwóch lat balansując na granicy życia i śmierci, nie miałem oczywiście pojęcia, kim był, o co walczył, co reprezentował, ani nie przewidywałem, że jego twórczość już niedługo okaże się dla mnie aż tak istotna

Jakimś cudem w tyle głowy zapisał mi się jednak obraz wiadomości w telewizji, gdzie z medialną mieszanką sensacji i chłodnego opanowania podawano informację o tym, że gdzieś w odległym USA w wyniku przemocy zginął młody, utalentowany raper. Wszystko kojarzę jak przez mgłę i nie potrafię wytłumaczyć, czemu tak utknęło mi to w pamięci. Kilka lat później, gdzieś około roku 2001, wątek ‘Paca przewinął się ponownie, gdy na urodziny, idąc za radą brata, który gdzieś tam zasłyszał „California Love”, zażyczyłem sobie dwupłytową składankę „Greatest Hits” 2Paca… The rest is history.

Jednym z numerów, w których od razu się zakochałem, było „Brenda’s Got A Baby” – zarapowany z niezwykłym przejęciem storytelling opowiadający tragiczną historię nieletniej matki, singiel z „2Pacalypse Now”. Z początku oczywiście nie rozumiałem zbyt dobrze tekstów, ale sam wokal, pełen pasji i charyzmy, a także klimat utworów takich jak ten, „Keep Ya Head Up” czy królujących już niedługo na rotacji mojej Biblii Czarnej Muzyki MTVBase kawałków „Until The End of Time” i „Letter 2 My Unborn Child”, miały w sobie coś magnetycznego. Przez kolejne lata stopniowo zagłębiałem się coraz bardziej w twórczość już wtedy legendarnego rapera, nadrabiając płyty, czytając wszelkie dostępne na polskim rynku książki czy oglądając filmy i wywiady… Muzyka 2Paca stała się też dla mnie w wielu momentach odskocznią od wszystkiego, a w trudniejszych chwilach zacząłem do niej uciekać, szukając ujścia nagromadzonych emocji. Niezależnie czy był to gniew, bunt, bezsilność, smutek, radość, miłość czy zaduma – to naprawdę działało, Pac miał numer na każdy nastrój.

Kiedy więc w tym roku wspólnie z bratem, naszym naczelnym ogarniaczem wyjazdu Hawajem i koleżanką Izą rzuciliśmy się na głęboką wodę, spakowaliśmy manatki i wyruszyliśmy na 3 tygodniowy trip po Zachodnim Wybrzeżu, podśpiewując „Californiaaaaa knows how to partyyyy”, spodziewałem się, że i duch Paca będzie gdzieś obecny. Jak się okazało, nie myliłem się. Już na pierwszej imprezie w klubie Moon na 53. piętrze wieżowca w Vegas z głośników poleciał słynny szlagier z Dre, jak zawsze podrywając z miejsca nawet tych najbardziej zamulonych bywalców. Podobnie było w San Francisco przy okazji imprezy, podczas której wystapił MGK. To jednak nic takiego – przecież w Warszawie też ciągle katują ten sam numer, prawda? Ano fakt, ale było w tym coś więcej i ciężko opisać uczucie, gdy idąc przez ulicę w centrum San Francisco widzisz gościa z wielkim oldschoolowym boomboxem Ala Radio Raheem, grającego „Changes”, jak gdyby ten numer dopiero miał premierę, lub gdy przeglądając koszulki na ulicznym straganie w Venice Beach łapiesz się na tym, że podbijasz lecące z głośników linijki Paca. Some things will never change.

Jak każdy fan Tupaca, przez lata naoglądałem się też dokumentów, próbujących odtworzyć zdarzenia z nocy 7 września 1996 roku, przeczytałem kilka książek, zarówno podchodzących do tematu od strony detektywistycznej, jak i zawierających naoczne relacje świadków (jak „Got Your Back” prywatnego ochroniarza Paca Franka Alexandra) i można powiedzieć, że wyrobiłem sobie całkiem niezły obraz tego, jak musiały przebiegać tamte pechowe minuty na skrzyżowaniu ulic Flamingo i Koval w Las Vegas. Jedno jednak teoria, co innego faktycznie znaleźć się w tym miejscu… Miejscu na pozór zwyczajnym, ruchliwym i niczym nie wyróżniającym się spośród innych ulic stolicy Nevady. Nie uświadczycie tam żadnej tablicy pamiątkowej, samochody jak jeździły, tak jeżdżą… Life goes on.

Mnie osobiście jednak wizyta tam wzięła z zaskoczenia i mimo, że planowaliśmy ją od początku, postawienie stopy na skrzyżowaniu Koval i Flamingo Road trochę mnie przerosło, okazując się doświadczeniem z gatunku „słodko-gorzkich”. Stojąc przed tymi samymi światłami, na których 20 lat wcześniej śmiertelne kule sięgnęły klatki piersiowej Tupaca, poczułem przygnębienie i smutek, serce zaczęło mi mocniej bić, a uśmiech i beztroska sprzed kwadransa totalnie zniknęły. Cały ten potężny ładunek emocjonalny i świadomość miejsca sprawiły, że oglądając później swoje zdjęcia stamtąd, nie poznałem się...

Następnym przystankiem w naszym tripie „śladami 2Paca” po Kalifornii był opisany w poprzednim odcinku przez Mateusza „Hood Trip”, gdzie ojczym The Game’a obwożąc nas po South Central opowiadał nam o zabójstwie Paca z perspektywy „wiedzy ulicznej”, szeptanej. Pomimo, że nie poznałem w tym aspekcie wiele nieznanych wcześniej szczegółów, to jednak poczułem pewną satysfakcję i uczucie „klamry”, słysząc potwierdzenie przeważającej od lat wśród osób zagłębionych w temat teorii o odwecie Cripsów (na czele z Andersonem „Baby” Lanem) za bójkę w hali MGM Grand po walce Tysona.



Jednym z przystanków, w które zabrał nas Hodari, był najbardziej znany mural 2Paca w tej okolicy, umiejscowiony w Crenshaw. Nie zabawiliśmy tam długo, słysząc „szybko panowie, robimy zdjęcia i uciekamy jak najdalej bo to teren Cripsów a ja jestem Bloodem", ale było warto. Przejeżdżając przez kolejne ulice i przecznice „zakazanych” dzielnic L.A. widzieliśmy też pamiętne miejscówki z klipu Shakura „To Live & Die In L.A.”, takie jak Slauson Swap Meet w South Central, obecnie przemianowany na Super Mall. Ta legendarna miejscówka w latach 90., a nawet jeszcze 2000-nych stanowiła osiedlowe centrum handlowe, gdzie obracano m.in. podziemnymi albumami rapowymi, a wschodzący MC’s rozstawiali się z głośnikami i puszczali swoje nagrania, budując uliczny hype i pchając kasety oraz CD’s z bagażnika.

Ostatni z naszych czterech dni spędzonych w L.A. również nie szczędził nam wrażeń, w dużej mierze dzięki gościnności mojego dobrego znajomego, rapera Louis Kinga, którego wreszcie miałem okazję poznać osobiście, gdy dotarliśmy do Miasta Aniołów. Mega sympatyczny MC, który przez ostatnie lata jeździł w trasy z The Outlawz jako ich support, przyjął nas jak na najlepszego gospodarza przystało. Mieliśmy też okazję usłyszeć historie z pierwszej ręki o zmarłym w zeszłym roku tragicznie Husseinie Fatalu, którego nasz znajomy wspominał jako świetnego gościa, bardzo przywiązanego do rodziny i nieustannie podkreślającego jej wagę w życiu - przy tym rodziny nie tylko z więzów krwi, ale i tej "nabytej", złożonej z najbliższych przyjaciół.



Pierwszego dnia udaliśmy się na miejscówkę w Santa Monica potocznie znaną jako "Top of the world", z której widać całe wybrzeże i panoramę miasta (fot. powyżej, sprawdzajcie jak ów "Szczyt świata" prezentuje się w dzień w obiektywie i w rytm rapu Louis Kinga), a potem pojechaliśmy z Louisem do studia. Ostatniego dnia wieczorem wybraliśmy się natomiast wspólnie na spotkanie organizowane przez fundację Aim4TheHeart.org, prowadzone przez mentorkę, przyjaciółkę i byłą menedżerkę 2Paca, Leilę Steinberg (możecie kojarzyć jej nazwisko i postać chociażby z wstępu do zbioru wierszy The Rose that Grew from Concrete), a współorganizowane przez Louisa, który pełni tam obecnie funkcję "Activities Director".

Aim4TheHeart powstało w 1996 roku z inicjatywy Leili i skupiało się na prowadzeniu warsztatów pisarskich dla młodzieży. W spotkaniach odbywających się jeszcze wtedy w Santa Rosa brał udział sam Tupac, a obecnie dziedzictwo to jest kontynuowane celem dalszej pomocy młodzieży „at-risk” i budowania pozytywnych wzorców w społeczności oraz zachęcania do wyrażania uczuć poprzez sztukę. Spotkanie w Santa Monica, na które trafiliśmy 15 czerwca, miało klimat poetyckiego spoken word, w dużej mierze afro-centrycznego, poruszającego problemy społeczno-polityczne i kwestie rasowe w USA.

Jakby tego było mało, na koniec wieczoru z 15 na 16 czerwca, czyli dokładnie w urodziny Tupaca (June 16th, 1971, Mama gave birth to a hell-raisin' heavenly son), wydarzyło się coś zupełnie niewiarygodnego i mieliśmy okazję usłyszeć na żywo tribute dla Paca autorstwa Shocka G, lidera Digital Undergroundi człowieka, u którego boku Pac po raz pierwszy zaistniał na scenie rapowej, nawijając zwrotkę w klasycznym „Same Song”! Jak do tego doszło i jak wyglądały kulisy, dowiecie się już w następnym odcinku…

Póki co odpalajcie przepiękną interpretację „I Ain’t Mad At Cha” w wykonaniu Shocka G, Louis Kinga i House of Vibe All Stars... Rest In Peace Tupac Amaru Shakur.

KONKURS:

 

A w nim do wygrania pakiet zawierający:
- "The Documentary 2" The Game'a z autografem!
-
"When It's Dark Out" G-Eazy'ego z autografem!
- Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland
- buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska
- bon na 200 zł do wydania w California Skateshop

PYTANIE #6:

Na ostatnim znanym zdjęciu, które wykonano 2Pacowi przed śmiercią, miał on na sobie pewien łańcuch. Co przedstawiał i z jakiej okazji Pac go sobie sprawił?


Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.


Pełne szczegóły konkursu

 

]]>
Kossisko (100s) "Muzyka to jedyny sposób na podróż w czasie" - videowywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-11,kossisko-100s-muzyka-to-jedyny-sposob-na-podroz-w-czasie-videowywiadhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-11,kossisko-100s-muzyka-to-jedyny-sposob-na-podroz-w-czasie-videowywiadSeptember 11, 2016, 10:10 pmAdmin stronyNajpierw oczarował nas genialnym "IVRY", które do dziś jest jedyną płytą, jakiej przyznałem w recenzji 6/6. Następnie zamiast pójść za ciosem... zamknął etap pod ksywką 100s, za nowy pseudonim wziął sobie własne imię Kossisko i jeszcze bardziej mieszając gatunki i klimaty udowodnił, że drzemie w nim przeogromny potencjał i że za parę lat powinien być światową gwiazdą.Z artystą z Berkeley udało nam się złapać w trakcie kalifornijskich wakacji o których czytacie w cyklu Cali Trippin - w gorącą czerwcową niedzielę spotkaliśmy się z Kossisko w parku Golden Gate w San Francisco, by porozmawiać o muzycznej przemianie, inspiracjach, pracy nad powstającym horrorem sci-fi "2037", legendach Bay Area, życiu w Berkeley czy miłości do tworzenia i ciągłego rozwoju...Rozmawiał: Mateusz NataliZdjęcia: Marcin NataliMontaż: The Distance VisionTłumaczenie: Maciej WojszkunCykl reportaży Cali Trippin oraz wyjątkowy kalifornijski konkurs Najpierw oczarował nas genialnym "IVRY", które do dziś jest jedyną płytą, jakiej przyznałem w recenzji 6/6. Następnie zamiast pójść za ciosem... zamknął etap pod ksywką 100s, za nowy pseudonim wziął sobie własne imię Kossisko i jeszcze bardziej mieszając gatunki i klimaty udowodnił, że drzemie w nim przeogromny potencjał i że za parę lat powinien być światową gwiazdą.

Z artystą z Berkeley udało nam się złapać w trakcie kalifornijskich wakacji o których czytacie w cyklu Cali Trippin - w gorącą czerwcową niedzielę spotkaliśmy się z Kossisko w parku Golden Gate w San Francisco, by porozmawiać o muzycznej przemianie, inspiracjach, pracy nad powstającym horrorem sci-fi "2037", legendach Bay Area, życiu w Berkeley czy miłości do tworzenia i ciągłego rozwoju...

Rozmawiał: Mateusz Natali

Zdjęcia: Marcin Natali

Montaż: The Distance Vision

Tłumaczenie: Maciej Wojszkun

Cykl reportaży Cali Trippin oraz wyjątkowy kalifornijski konkurs

 

]]>
Cali Trippin - start relacji, specjalny konkurs!https://popkiller.kingapp.pl/2016-08-03,cali-trippin-start-relacji-specjalny-konkurshttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-03,cali-trippin-start-relacji-specjalny-konkursAugust 3, 2016, 8:05 pmAdmin stronyRazem z relacjami z naszej kalifornijskiej wyprawy odpalamy specjalny konkurs, w którym do wygrania będzie pakiet zawierający: - "The Documentary 2" The Game'a z autografem! - Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland - buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska - bon na 200 zł do wydania w California SkateshopTrafi on do tego, kto jako pierwszy odpowie poprawnie na pytania załączone do wszystkich części relacji (w przypadku gdy nikt nie dałby rady odpowiedzieć na komplet wygra osoba z największą ilością trafień) - a pierwsza część już jutro!Razem z relacjami z naszej kalifornijskiej wyprawy odpalamy specjalny konkurs, w którym do wygrania będzie pakiet zawierający:
- "The Documentary 2" The Game'a z autografem!
- Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland
- buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska
- bon na 200 zł do wydania w California Skateshop

Trafi on do tego, kto jako pierwszy odpowie poprawnie na pytania załączone do wszystkich części relacji (w przypadku gdy nikt nie dałby rady odpowiedzieć na komplet wygra osoba z największą ilością trafień) - a pierwsza część już jutro!

]]>
Domówka na Brooklynie czyli Popkiller sam w Nowym Jorku cz.2 (Cali Trippin Preludium #2)https://popkiller.kingapp.pl/2016-08-02,domowka-na-brooklynie-czyli-popkiller-sam-w-nowym-jorku-cz2-cali-trippin-preludium-2https://popkiller.kingapp.pl/2016-08-02,domowka-na-brooklynie-czyli-popkiller-sam-w-nowym-jorku-cz2-cali-trippin-preludium-2August 2, 2016, 11:22 pmAdmin stronyPod koniec ubiegłego tygodnia przeczytaliście o naszej zaskakującej (a wręcz nierealnej) wyprawie z dnia na dzień do Nowego Jorku oraz o tym, co robiliśmy cały dzień na planie "The Get Down". Wróciliśmy z niego jednak koło 18-19, co oznaczało że przed nami cały wieczór w NY. Wróć - cały piątkowy wieczór w NY. Mimo że zmęczenie mocno dawało się we znaki (trzy kawy nijak mi nie pomagały a jetlag wyraźnie dopominał się o to że 22 jeszcze dwie doby temu była dla mnie czwartą w nocy) to musieliśmy je przewalczyć i wykorzystać te parę godzin do maksimum...Szybki research (i pomysł rzucony przez zamieszkałego na Brooklynie znajomego) skierował nas na Union Square, gdzie tego wieczoru organizowana była kolejna odsłona Legendary Cyphers - rapowych cypherów inspirowanych oldschoolowymi ustawkami, gdzie w kółku spotyka się cała mozaika nawijaczy, od skillowców i punchline'owców po amatorów próbujących swoich sił. Wpadliśmy tam razem ze znajomym Marcina, raperem o ksywie Sun Zulu, który specjalnie tego dnia przyjechał samochodem na Manhattan aż z Baltimore (ponad 3h drogi), aby po kilku latach znajomości online i współpracy na polu muzycznym mogli poznać się osobiście.[[{"fid":"35011","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":229,"width":429,"class":"media-element file-default"}}]][[{"fid":"35014","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Sun Zulu przyjechał do nas specjalnie z Baltimore"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Sun Zulu przyjechał do nas specjalnie z Baltimore","height":430,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Nienachalny klimat i rosnące z minuty na minutę kółko zainteresowanych przechodniów przypomniało mi trochę vibe klasycznych freestyle'owych ustawek pod Pałacem, które 10 lat temu mocno wpływały na wyniki WBW i innych znaczących bitew. Stamtąd udaliśmy się do zlokalizowanej również przy Union Square, wychwalanej głośno (m.in. przez Kevina Spacey) pizzerii Joe's Pizza, którą znać możecie m.in. z jednego z filmów o Spider-Manie, by naładować akumulatory na dalszą część wieczoru. Next destination? No sleep til Brooklyn!Tego wieczoru na Brooklynie miejsce miała niecodzienna domówka - wypełniony po brzegi dom, rozstawiony sprzęt djski wraz z mikrofonami, lane piwo w plastikowych kubkach oraz występy na żywo. Zaprosił nas tam jeden z grających artystów, Mike Mass, który dopiero co zagościł na kanale Prosto z klipem do nagranego wraz z Marcinem numeru "Like That".[[{"fid":"35009","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"Mike Mass x Tuelv - Like That","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Gdy po drodze przejeżdżaliśmy wokół dość hoodowych widoków i grupek gości w kapturach siedzących na klasycznym brooklyńskim ganku można było się trochę obawiać tego dokąd jedziemy. Podobnie gdy zapytaliśmy kierowcy Ubera czy to bezpieczna okolica a on odpowiedział "Nie wiem, nigdy się tam nie zapuszczam, w razie czego dzwońcie po policję", po czym żeby nas uspokoić dodał "Nikt raczej nie powinien was tu zastrzelić - policja działa u nas dość sprawnie, więc wiedziałby, że ryzykuje, bo potem zastrzelą jego". Nie ma co, mogliśmy jechać na miejsce ze spokojem ;)[[{"fid":"35006","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":322,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Okazało się jednak, że okolica była dość spokojna a na samej domówce czekał nas totalny przekrój społeczny - od czarnoskórych raperów po białych komików o stylówie przypominającej Lil Dicky'ego, od rapowych głów po studenckie grupy rozmiłowane w klasycznych amerykańskich studenckich zabawach. Co powiecie np. na contest w którym 4 grupy - m.in. "pijani", "zjarani" i "na grzybkach" - rywalizowali ze sobą w przeróżnych konkurencjach, sprawdzając sprawność po "reprezentowanych" używkach? Nie zabrakło masy dobrego rapu granego przez DJ-a (dużo Wiza, oj dużo) a także stoiska z browarem, gdzie po wykupieniu kubeczka za 5$ można było pić do oporu. W środku imprezy czekały nas także występy live w wykonaniu przybyłych z Florydy gości - porcja wykręconego klimatu od raperki i producentki Betty Dawl, której stylówa przypominała mi trochę Kreayshawn a dla kontrastu klasyczny nowojorski vibe od Mike'a Massa (urodzonego na Bronksie, a obecnie zamieszkałego w Tampa). Generalnie zabawa była naprawdę huczna i nas zmęczenie zmogło w okolicach 4 nad ranem (szczególnie, że kolejnego dnia musieliśmy spakować się, wymeldować i jeszcze zobaczyć ile się dało na samym Manhattanie), ale wg sygnałów, które dostaliśmy impreza trwała do blisko 9 rano. Welcome to the city that never sleeps![[{"fid":"35005","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Brooklyn nocą nie śpi"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Brooklyn nocą nie śpi","height":268,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]][[{"fid":"35010","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"Mike Mass rapping over beatbox on a rooftop in Brooklyn at 3AM (07.2016)","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Następnego dnia wstanie było ciężką kwestią, jednak to, gdzie się znajdowaliśmy przeważało szalę - obeszliśmy więc szybko Times Square, Hell's Kitchen (wyglądające dość sielsko, podobno klimaty rodem z Daredevila nie mają tam miejsca od lat '70) oraz Central Park, gdzie Marcin porozmawiał jeszcze przed kamerą z Mike'iem oraz Priestem (innym mieszkającym w NY raperem, który oprowadził nas na szybko po okolicy).[[{"fid":"35007","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Mike Mass i Priest przed kamerą Popkillera"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Mike Mass i Priest przed kamerą Popkillera","height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Punkt 18:00 musieliśmy jednak zmykać na lotnisko, po drodze mijając jeszcze smutny billboard, który widzicie poniżej... Jednak krótka wymarzona wizyta w mieście marzeń stała się faktem.[[{"fid":"35008","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"You're leaving the CITY OF DREAMS..."},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"You're leaving the CITY OF DREAMS...","height":800,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Już w czwartek ruszamy natomiast z relacjami z Kalifornii, jutro dowiecie się za to o specjalnym konkursie, który z tej okazji szykujemy!Pod koniec ubiegłego tygodnia przeczytaliście o naszej zaskakującej (a wręcz nierealnej) wyprawie z dnia na dzień do Nowego Jorku oraz o tym, co robiliśmy cały dzień na planie "The Get Down". Wróciliśmy z niego jednak koło 18-19, co oznaczało że przed nami cały wieczór w NY. Wróć - cały piątkowy wieczór w NY. Mimo że zmęczenie mocno dawało się we znaki (trzy kawy nijak mi nie pomagały a jetlag wyraźnie dopominał się o to że 22 jeszcze dwie doby temu była dla mnie czwartą w nocy) to musieliśmy je przewalczyć i wykorzystać te parę godzin do maksimum...

Szybki research (i pomysł rzucony przez zamieszkałego na Brooklynie znajomego) skierował nas na Union Square, gdzie tego wieczoru organizowana była kolejna odsłona Legendary Cyphers - rapowych cypherów inspirowanych oldschoolowymi ustawkami, gdzie w kółku spotyka się cała mozaika nawijaczy, od skillowców i punchline'owców po amatorów próbujących swoich sił. Wpadliśmy tam razem ze znajomym Marcina, raperem o ksywie Sun Zulu, który specjalnie tego dnia przyjechał samochodem na Manhattan aż z Baltimore (ponad 3h drogi), aby po kilku latach znajomości online i współpracy na polu muzycznym mogli poznać się osobiście.

[[{"fid":"35011","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":229,"width":429,"class":"media-element file-default"}}]]

[[{"fid":"35014","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Sun Zulu przyjechał do nas specjalnie z Baltimore"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Sun Zulu przyjechał do nas specjalnie z Baltimore","height":430,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Nienachalny klimat i rosnące z minuty na minutę kółko zainteresowanych przechodniów przypomniało mi trochę vibe klasycznych freestyle'owych ustawek pod Pałacem, które 10 lat temu mocno wpływały na wyniki WBW i innych znaczących bitew. Stamtąd udaliśmy się do zlokalizowanej również przy Union Square, wychwalanej głośno (m.in. przez Kevina Spacey) pizzerii Joe's Pizza, którą znać możecie m.in. z jednego z filmów o Spider-Manie, by naładować akumulatory na dalszą część wieczoru. Next destination? No sleep til Brooklyn!

Tego wieczoru na Brooklynie miejsce miała niecodzienna domówka - wypełniony po brzegi dom, rozstawiony sprzęt djski wraz z mikrofonami, lane piwo w plastikowych kubkach oraz występy na żywo. Zaprosił nas tam jeden z grających artystów, Mike Mass, który dopiero co zagościł na kanale Prosto z klipem do nagranego wraz z Marcinem numeru "Like That".

[[{"fid":"35009","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"Mike Mass x Tuelv - Like That","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Gdy po drodze przejeżdżaliśmy wokół dość hoodowych widoków i grupek gości w kapturach siedzących na klasycznym brooklyńskim ganku można było się trochę obawiać tego dokąd jedziemy. Podobnie gdy zapytaliśmy kierowcy Ubera czy to bezpieczna okolica a on odpowiedział "Nie wiem, nigdy się tam nie zapuszczam, w razie czego dzwońcie po policję", po czym żeby nas uspokoić dodał "Nikt raczej nie powinien was tu zastrzelić - policja działa u nas dość sprawnie, więc wiedziałby, że ryzykuje, bo potem zastrzelą jego". Nie ma co, mogliśmy jechać na miejsce ze spokojem ;)

[[{"fid":"35006","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":322,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Okazało się jednak, że okolica była dość spokojna a na samej domówce czekał nas totalny przekrój społeczny - od czarnoskórych raperów po białych komików o stylówie przypominającej Lil Dicky'ego, od rapowych głów po studenckie grupy rozmiłowane w klasycznych amerykańskich studenckich zabawach. Co powiecie np. na contest w którym 4 grupy - m.in. "pijani", "zjarani" i "na grzybkach" - rywalizowali ze sobą w przeróżnych konkurencjach, sprawdzając sprawność po "reprezentowanych" używkach? Nie zabrakło masy dobrego rapu granego przez DJ-a (dużo Wiza, oj dużo) a także stoiska z browarem, gdzie po wykupieniu kubeczka za 5$ można było pić do oporu. W środku imprezy czekały nas także występy live w wykonaniu przybyłych z Florydy gości - porcja wykręconego klimatu od raperki i producentki Betty Dawl, której stylówa przypominała mi trochę Kreayshawn a dla kontrastu klasyczny nowojorski vibe od Mike'a Massa (urodzonego na Bronksie, a obecnie zamieszkałego w Tampa). Generalnie zabawa była naprawdę huczna i nas zmęczenie zmogło w okolicach 4 nad ranem (szczególnie, że kolejnego dnia musieliśmy spakować się, wymeldować i jeszcze zobaczyć ile się dało na samym Manhattanie), ale wg sygnałów, które dostaliśmy impreza trwała do blisko 9 rano. Welcome to the city that never sleeps!

[[{"fid":"35005","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Brooklyn nocą nie śpi"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Brooklyn nocą nie śpi","height":268,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

[[{"fid":"35010","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"alt":"Mike Mass rapping over beatbox on a rooftop in Brooklyn at 3AM (07.2016)","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Następnego dnia wstanie było ciężką kwestią, jednak to, gdzie się znajdowaliśmy przeważało szalę - obeszliśmy więc szybko Times Square, Hell's Kitchen (wyglądające dość sielsko, podobno klimaty rodem z Daredevila nie mają tam miejsca od lat '70) oraz Central Park, gdzie Marcin porozmawiał jeszcze przed kamerą z Mike'iem oraz Priestem (innym mieszkającym w NY raperem, który oprowadził nas na szybko po okolicy).

[[{"fid":"35007","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Mike Mass i Priest przed kamerą Popkillera"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Mike Mass i Priest przed kamerą Popkillera","height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Punkt 18:00 musieliśmy jednak zmykać na lotnisko, po drodze mijając jeszcze smutny billboard, który widzicie poniżej... Jednak krótka wymarzona wizyta w mieście marzeń stała się faktem.

[[{"fid":"35008","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"You're leaving the CITY OF DREAMS..."},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"You're leaving the CITY OF DREAMS...","height":800,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Już w czwartek ruszamy natomiast z relacjami z Kalifornii, jutro dowiecie się za to o specjalnym konkursie, który z tej okazji szykujemy!

]]>
"Weekend za miastem" czyli Popkiller sam w Nowym Jorku (Cali Trippin Preludium #1)https://popkiller.kingapp.pl/2016-07-29,weekend-za-miastem-czyli-popkiller-sam-w-nowym-jorku-cali-trippin-preludium-1https://popkiller.kingapp.pl/2016-07-29,weekend-za-miastem-czyli-popkiller-sam-w-nowym-jorku-cali-trippin-preludium-1August 2, 2016, 11:22 pmAdmin stronyZanim rozpoczniemy relacje z naszego kalifornijskiego tripu (i związany z nimi specjalny konkurs) pora na dwuodcinkowy opis wrażeń z ubiegłotygodniowego pobytu w Nowym Jorku. Skąd zmiana kolejności? A no stąd, że główny cel podróży do NY dotyczy tego, co czeka nas już za niespełna 2 tygodnie, więc "data ważności" była tu dość krótka...Gdy miesiąc temu wracaliśmy z Kalifornii przesiadkę mieliśmy na nowojorskim JFK. Dwie godziny czasu starczyły na obejście sklepów w strefie odlotów i zerknięcie na pamiątki, pomyśleliśmy wtedy, że kolejnym razem fajnie byłoby zahaczyć Nowy Jork na dłużej - może za rok się uda? Trzymając się tej myśli odlatywaliśmy nad rozświetlonym Miastem Marzeń.Nie minęło 30 dni a ja w ostatni wtorek odbieram telefon i słyszę "Siema, jest robota do zrobienia, możesz lecieć w czwartek na 2 dni do Nowego Jorku?". A że odpowiedź mogła być tylko jedna, to w ten sposób czekał nas swoisty bonus do wielkiej amerykańskiej wyprawy, czyli weekend w Wielkim Jabłku z ramienia Netflix Polska i Prosto...Jak to Netflix i Prosto? Już wyjaśniam. 12 sierpnia swoją premierę ma najnowszy serial Netflixu, opowiadający historię powstania kultury hip-hopowej i przenoszący nas na Bronx lat '70 "The Get Down", w związku z czym serialowy gigant zorganizował specjalny dzień medialny, na który postanowił ściągnąć dziennikarzy z całego świata. Zaprosił tam Prosto TV - a Prosto TV do przeprowadzenia wywiadów zaprosiło mnie, za co jestem niezmiernie wdzięczny.Wyjazd był naprawdę błyskawiczny a harmonogram napięty - dokładną godzinę wylotu poznałem dobę przed wyjazdem, a już równo 3 doby później lądowałem z powrotem. Sprawiało to, że wolny czas musieliśmy wykorzystać do maksimum... Pierwszego dnia po przylocie zdążyliśmy jedynie szybko zerknąć na okolice hotelu - a zakwaterowani zostaliśmy w Sheratonie na Times Square, czyli w samym centrum Manhattanu - oraz przejechać się metrem. Kluczowy był jednak dzień drugi (jedyna pełna doba na miejscu), czyli wycieczka na plan zdjęciowy serialu, do serca Queens.I nie będę ściemniał - szykuje się naprawdę świetna rzecz, ukazująca korzenie tego, co w obecnym momencie wydaje się najprężniejszym muzycznym biznesem na świecie. Jak stwierdził sam Grandmaster Flash - to pierwszy filmowy projekt, który bierze się za uchwycenie zaginionych 10 lat, pomijanych przez większość w rozmowach o HH. To właśnie Flash, jeden z pionierów kultury hip-hopowej, twórca turntablismu i cutów, był na tym planie jedną z kluczowych osób. Konsultant żywo biorący udział w produkcji, doradzający odtwórcy swojej roli nawet w takich kwestiach jak ubiór. To też wywiad z Flashem w scenerii odtwarzającej ówczesny klub na Bronksie był głównym elementem naszej zaoceanicznej podróży. Polecieć na wywiad do Nowego Jorku? Przez chwilę poczułem się jak w centrum opowieści starszych kolegów dziennikarzy, opisujących jak wspaniale wyglądały czasy przed Internetem, gdy wysyłani byli na drugi koniec świata by przeprowadzić rozmowę do polskich mediów... Interesującą rozmowę nakręconą przez obecny na miejscu filmowy team obejrzeć będziecie mogli już niebawem na Prosto TV, a oprócz niej wzięliśmy również udział w praktycznie wszystkich dostępnych roundtable'ach, rozmawiając w wersji audio z aktorami (na czele z Jadenem Smithem, kontynuującym bujną filmową karierę ojca), reżyserem Bazem Luhrmannem (na koncie "Wielki Gatsby" czy "Moulin Rouge") czy hip-hopowym historykiem Nelsonem George'em. Wszelakie media zrobiły wczoraj odpowiednie intro, to mogę zdradzić coś więcej odnośnie celu ubiegłotygodniowej podróży do Nowego Jorku... Polecieliśmy tam bowiem na zaproszenie Netflix, by udać się na plan nadchodzącego wielkimi krokami "The Get Down", serialu mówiącego o tym, jak w latach '70 na Bronksie powstawała kultura hip-hopowa! Producentem wykonawczym, narratorem i autorem rymów w filmie jest Nas, reżyserem Baz Luhrmann ("Wielki Gatsby" czy "Moulin Rouge"), a jednym ze współproducentów Grandmaster Flash i to właśnie z legendarnym twórcą turntablismu miałem możliwość porozmawiać przed kamerą w oficjalnym wywiadzie, który obejrzycie już na dniach na kanale Prosto TV! Był to zarazem pierwszy wywiad w życiu, który robiłem na autentycznym wysokobudżetowym planie filmowym (i który kręciła swoimi kamerami tamtejsza ekipa), myślę, że wyszedł z tego całkiem ciekawy materiał PS. Oczywiście na planie porobiliśmy jeszcze więcej rzeczy, ale o tym w swoim czasie #grandmasterflash #thegetdown #netflix #newyork #bronx #mateusznatali #ematei #popkiller Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Mateusz Natali (@mateusznatali) 28 Lip, 2016 o 10:24 PDT O samym serialu i wrażeniach z planu napiszemy jednak w najbliższych dniach, w specjalnych artykułach poświęconych właśnie "The Get Down". Na filmowym planie spędziliśmy czas od 8 rano do 17:30, w hotelu znaleźliśmy się natomiast przed 19:00 - oznaczało to, że przed nami jeszcze cały piątkowy wieczór w sercu NY, który należało odpowiednio wykorzystać...Co się działo? O tym w kolejnym artykule, już pojutrze!Zanim rozpoczniemy relacje z naszego kalifornijskiego tripu (i związany z nimi specjalny konkurs) pora na dwuodcinkowy opis wrażeń z ubiegłotygodniowego pobytu w Nowym Jorku. Skąd zmiana kolejności? A no stąd, że główny cel podróży do NY dotyczy tego, co czeka nas już za niespełna 2 tygodnie, więc "data ważności" była tu dość krótka...

Gdy miesiąc temu wracaliśmy z Kalifornii przesiadkę mieliśmy na nowojorskim JFK. Dwie godziny czasu starczyły na obejście sklepów w strefie odlotów i zerknięcie na pamiątki, pomyśleliśmy wtedy, że kolejnym razem fajnie byłoby zahaczyć Nowy Jork na dłużej - może za rok się uda? Trzymając się tej myśli odlatywaliśmy nad rozświetlonym Miastem Marzeń.

Nie minęło 30 dni a ja w ostatni wtorek odbieram telefon i słyszę "Siema, jest robota do zrobienia, możesz lecieć w czwartek na 2 dni do Nowego Jorku?". A że odpowiedź mogła być tylko jedna, to w ten sposób czekał nas swoisty bonus do wielkiej amerykańskiej wyprawy, czyli weekend w Wielkim Jabłku z ramienia Netflix Polska i Prosto...

Jak to Netflix i Prosto? Już wyjaśniam. 12 sierpnia swoją premierę ma najnowszy serial Netflixu, opowiadający historię powstania kultury hip-hopowej i przenoszący nas na Bronx lat '70 "The Get Down", w związku z czym serialowy gigant zorganizował specjalny dzień medialny, na który postanowił ściągnąć dziennikarzy z całego świata. Zaprosił tam Prosto TV - a Prosto TV do przeprowadzenia wywiadów zaprosiło mnie, za co jestem niezmiernie wdzięczny.

Wyjazd był naprawdę błyskawiczny a harmonogram napięty - dokładną godzinę wylotu poznałem dobę przed wyjazdem, a już równo 3 doby później lądowałem z powrotem. Sprawiało to, że wolny czas musieliśmy wykorzystać do maksimum... Pierwszego dnia po przylocie zdążyliśmy jedynie szybko zerknąć na okolice hotelu - a zakwaterowani zostaliśmy w Sheratonie na Times Square, czyli w samym centrum Manhattanu - oraz przejechać się metrem. Kluczowy był jednak dzień drugi (jedyna pełna doba na miejscu), czyli wycieczka na plan zdjęciowy serialu, do serca Queens.

Tekst alternatywny

I nie będę ściemniał - szykuje się naprawdę świetna rzecz, ukazująca korzenie tego, co w obecnym momencie wydaje się najprężniejszym muzycznym biznesem na świecie. Jak stwierdził sam Grandmaster Flash - to pierwszy filmowy projekt, który bierze się za uchwycenie zaginionych 10 lat, pomijanych przez większość w rozmowach o HH. To właśnie Flash, jeden z pionierów kultury hip-hopowej, twórca turntablismu i cutów, był na tym planie jedną z kluczowych osób. Konsultant żywo biorący udział w produkcji, doradzający odtwórcy swojej roli nawet w takich kwestiach jak ubiór. To też wywiad z Flashem w scenerii odtwarzającej ówczesny klub na Bronksie był głównym elementem naszej zaoceanicznej podróży. Polecieć na wywiad do Nowego Jorku? Przez chwilę poczułem się jak w centrum opowieści starszych kolegów dziennikarzy, opisujących jak wspaniale wyglądały czasy przed Internetem, gdy wysyłani byli na drugi koniec świata by przeprowadzić rozmowę do polskich mediów... Interesującą rozmowę nakręconą przez obecny na miejscu filmowy team obejrzeć będziecie mogli już niebawem na Prosto TV, a oprócz niej wzięliśmy również udział w praktycznie wszystkich dostępnych roundtable'ach, rozmawiając w wersji audio z aktorami (na czele z Jadenem Smithem, kontynuującym bujną filmową karierę ojca), reżyserem Bazem Luhrmannem (na koncie "Wielki Gatsby" czy "Moulin Rouge") czy hip-hopowym historykiem Nelsonem George'em.

Wszelakie media zrobiły wczoraj odpowiednie intro, to mogę zdradzić coś więcej odnośnie celu ubiegłotygodniowej podróży do Nowego Jorku... Polecieliśmy tam bowiem na zaproszenie Netflix, by udać się na plan nadchodzącego wielkimi krokami "The Get Down", serialu mówiącego o tym, jak w latach '70 na Bronksie powstawała kultura hip-hopowa! Producentem wykonawczym, narratorem i autorem rymów w filmie jest Nas, reżyserem Baz Luhrmann ("Wielki Gatsby" czy "Moulin Rouge"), a jednym ze współproducentów Grandmaster Flash i to właśnie z legendarnym twórcą turntablismu miałem możliwość porozmawiać przed kamerą w oficjalnym wywiadzie, który obejrzycie już na dniach na kanale Prosto TV! Był to zarazem pierwszy wywiad w życiu, który robiłem na autentycznym wysokobudżetowym planie filmowym (i który kręciła swoimi kamerami tamtejsza ekipa), myślę, że wyszedł z tego całkiem ciekawy materiał PS. Oczywiście na planie porobiliśmy jeszcze więcej rzeczy, ale o tym w swoim czasie #grandmasterflash #thegetdown #netflix #newyork #bronx #mateusznatali #ematei #popkiller

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Mateusz Natali (@mateusznatali)

O samym serialu i wrażeniach z planu napiszemy jednak w najbliższych dniach, w specjalnych artykułach poświęconych właśnie "The Get Down". Na filmowym planie spędziliśmy czas od 8 rano do 17:30, w hotelu znaleźliśmy się natomiast przed 19:00 - oznaczało to, że przed nami jeszcze cały piątkowy wieczór w sercu NY, który należało odpowiednio wykorzystać...

Co się działo? O tym w kolejnym artykule, już pojutrze!

]]>
Cali Trippin #8 - L.A. czyli Ziemia Obiecanahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-10-19,cali-trippin-8-la-czyli-ziemia-obiecanahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-10-19,cali-trippin-8-la-czyli-ziemia-obiecanaOctober 19, 2016, 7:51 pmAdmin strony"To Live And Die in L.A." nawijał 2Pac, ten sam numer rozbrzmiewał w głośnikach fury ojczyma Game'a, gdy jechaliśmy z nim przez Compton... Co takiego niesamowitego jest w tym mieście, że w nazwie ma Anioły i jest równocześnie światowym symbolem gangsterki (Compton) jak hajlajfu i popkulturowego sukcesu (Hollywood)? Postaram się pokrótce odpowiedzieć na to pytanie w ostatnim odcinku naszej kalifornijskiej relacji.Los Angeles było ostatnim punktem na naszej trasie - przeznaczyliśmy na nie 4 dni, w trakcie których zobaczyć musieliśmy jak najwięcej. Wiecie już zresztą o tym, że zajrzeliśmy do Compton, byliśmy w hollywoodzkiej rezydencji Bobby'ego Brackinsa a w nocnej scenerii Santa Monica spotkaliśmy Shocka G i Colina Wolfe'a.Co ciekawe - zanim tam dotarliśmy praktycznie wszyscy pytani znajomi narzekali na wrażenia z samego L.A. Że za wielkie, że brudne, że niebezpieczne, że stare a jedynie mała część robi wrażenie turystyczne, że przehajpowane... Przehajpowanie jednak wydaje się tu w pełni naturalne - w końcu Amerykanie to mistrzowie PR'u a Los Angeles to jedna z ich pereł w koronie, więc większość osób sama podkręca swoje oczekiwania do maksimum. Czy jednak ja też zawiodłem się na tym, co zobaczyłem? W żadnym wypadku.Może to też kwestia perspektywy, bo nie nastawiałem się na piękne i błyszczące miasto, rozległe turystyczne pasaże i cuda przyrody, jakich nie ma nigdzie indziej. Nastawiałem się na klimat. Klimat, który chłonę od lat w kalifornijskich płytach i który sprawia, że jak to kiedyś nawinęli 2cztery7 "Kalifornia to stan umysłu". Jeżeli jesteście fanami rapu, r&b albo działacie w jakiś sposób w biznesie muzycznym to gwarantuję, że zakochacie się w L.A. z miejsca. Ja miałem tak np przy Venice Beach, głównym turystycznym punkcie z rozległą plażą. Co z tego, że chodniki są tam brudne a knajpy z jedzeniem przypominają standardem polskie lata '90 jeżeli widzisz przed sobą legendarny skatepark z Tony Hawk Pro Skater, a wokół grafficiarzy oraz skate'ów, każdego z obowiązkowym głośnikiem z którego bombarduje cię najlepszy rap? Co z tego, gdy idąc wzdłuż stoisk z koszulkami i pamiątkami dokładnie z każdego lecą najlepsze rapowe perełki. Ma to wszystko swój klimat, to zderzenie i kontrast środowisk, nie oderwany od rzeczywistości kurort dla turystów a kipiące normalnym życiem centrum światowej popkultury. A także miejsce, w którym każdy walczy o swoje a lokalni raperzy wciskają swoje CD-R'y wzdłuż całego Venice Beach, próbując namówić na ich kupno. Nie dziwi więc, że to właśnie na tamtym pasażu Rick Ross z uwagą wysłuchał bezdomnego rapera, by następnie przyjąć go w szeregi Maybach Music Group.Innym powodem, dla którego jako fani muzyki z miejsca zakochacie się w L.A. jest oczywiście ogrom wszechobecnych nawiązań, a także mieszkających tam gwiazd i legend. Jak powiedział nam Bobby Brackins - jeśli liczysz na poważną karierę to musisz zamieszkać albo w NY albo w LA, a on uważa, że na ten moment to Los Angeles oferuje większe możliwości. Dlatego też w totalnie niespodziewanej sytuacji wpaść możecie na lokalne legendy czy na mainstreamowe ikony - zresztą jeśli czytaliście poprzedni odcinek to wiecie, że i nam się to udało. Możecie również trafić w miejsca znane z klipów czy filmów/seriali - nieważne czy kręci Was bardziej "Straight Outta Compton", "Beverly Hills 90210", "Fresh Prince Of Bel Air" czy "Mulholland Drive", a nam udało się jednego dnia zahaczyć rejony ze wszystkich czterech.W L.A., jak i w całej Kalifornii wszystko to miesza się i przenika - tak jak San Francisco, które poraża budową, kulturą i niesamowitymi ulicami, ale równocześnie poraża wszechobecnymi bezdomnymi w skali całkowicie niespotykanej w Polsce. Także gdyby ktoś myślał, że samo Los Angeles dzieli się na złe Compton i dobrą resztę to… nic z tych rzeczy. Oddajmy głos Louisowi Kingowi, znajomemu raperowi z Santa Monica, który zaopiekował się nami w trakcie pobytu w L.A.: „Większość Santa Monica to rzeczywiście bogate rejony idealne na wakacyjny relaks, jednak w kilku miejscach nagle wpadłbyś w klimat identyczny co w Compton. Trzeba dobrze wiedzieć, w które ulice wjeżdżać a które omijać.” Z czego się to bierze? Louis wytłumaczył nam dogłębnie całe systemowo-kulturowe zaniedbania, rozwarstwienie społeczne, a także to, jaki wpływ ma środowisko, w którym dorastają tamtejsze dzieciaki: „Gdy byliśmy mali to łatwiej było nam kupić guna niż soczek, sklepy z bronią są na każdym rogu i bezproblemowo możesz nabyć co tylko chcesz”. A uliczny klimat na każdym kroku przeplata się z tamtejszą muzyką – z samochodów wciąż leci twardy gangstarap, podobnie jak z boomboxów rozstawionych na rogach. To po prostu całkowicie inny świat - świat, który wciąga, oczarowuje i intryguje, ale równocześnie raz po raz daje do myślenia, że w wielu kwestiach to u nas jest lepiej. Jedzenie? W większości mega ciężkostrawne (co powiecie na lody z boczkiem i boczek w czekoladzie?), ubogie w warzywa, a te które można spotkać są dużo gorsze od polskich - uwierzycie, że jedliśmy tam w blisko 10 Subwayach i każdorazowo upewnialiśmy się, że to polski Subway jest smaczniejszy, z uwagi na soczyste i smakowite warzywa? Bezpieczeństwo? U nas najwyżej może napaść i pobić cię jakiś lokalny sebix, tam natomiast rozmówcy nie mogli uwierzyć w to, że w Polsce nie nosimy przy sobie broni a strzelaniny na mieście nie są na porządku dziennym. "Chciałbym u was mieszkać" zdarzało nam się słyszeć. Również pogoda - oczywiście, że robiąca ogromne wrażenie, jednak także odbiegająca od wymalowanego obrazu. Termin "kalifornijska pogoda" przyjął się u nas jako opis bajkowego lata ze skwarem lejącym się z nieba - jakie było więc zdziwienie, gdy San Francisco przywitało nas pod koniec maja kilkoma stopniami na plusie (wieczorem) i mroźnym wiatrem, a końcówka czerwca w L.A. przyniosła 20-25 stopni i zachmurzone często niebo oraz lodowaty ocean, w którym pływają jedynie surferzy. Okazuje się, że Grecja czy Hiszpania, nie mówiąc o Egipcie i podobnych miejscach to rejony dużo gorętsze - jednak sami Kalifornijczycy uparcie powtarzają, że mają najlepszą pogodę na świecie i że każdy chciałby tu mieszkać.I chyba w tym tkwi najbardziej diametralna różnica - w mentalności i podejściu. Podczas, gdy u nas na każdym kroku słyszy się narzekania, jak nie na za gorące lato to na za zimną zimę, jak nie na korki na mieście to na sportowców, polityków, gospodarkę i co by się nie działo to zawsze coś jest źle i gorzej niż gdzie indziej... to Amerykanie skupiają się przede wszystkim na jasnych stronach. Wszystko, co ich jest najlepsze, największe, niezastąpione, na słabe strony czy minusy nie zwracają uwagi lub odsuwają na drugi plan. Kontrast uderza naprawdę mocno, bo nagle okazuje się, że rzeczy które wydają nam się całkiem normalne i nie warte żadnej pochwały - tak jak naprawdę wysoki standard jakościowy jedzenia, pyszne warzywa, bezpieczne miasta, niskie bezrobocie czy sprawnie działająca komunikacja miejska (w L.A. praktycznie nikt jej nie używa) - okazują się wyglądać u nas lepiej niż w wymarzonej Kalifornii. Chciałoby się sprawdzić jak Polska wyglądałaby przejmując choć na miesiąc amerykańską mentalność... To bowiem ta kreatywna energia i bijąca zewsząd pewność siebie zaraża najmocniej, a zlewające się kontrasty utwierdzają, że ciężką pracą naprawdę trafić można z samego dna na sam szczyt, jak w ikonicznym amerykańskim śnie. Czy jak nasi rozmówcy, tacy jak pochodzący z Oakland (jednego z najbardziej niebezpiecznych miast w Stanach) Bobby Brackins, który muzyczną konsekwencją przebił się do Hollywood, mieszkając dziś w kultowym Bel Air w sąsiedztwie Charliego Sheena czy Wiza Khalify. Pobyt w L.A. jest bowiem trochę jak narkotyk - napędza, dodaje energii i mocy, przestawia myślenie i uzależnia, sprawiając, że 5 minut po wejściu do samolotu już chce się tam wracać. Równocześnie jednak dodatkowo uwypuklając jasne strony polskiej codzienności.A na koniec... mamy dla Was specjalne video podsumowujące całą podróż, złożone z surowych filmików z telefonu i ukazujące mix widoków i miejsc z muzyką, która nam w nich towarzyszyła. To mała pigułka podsumowująca i uzupełniająca wszystko, o czym czytaliście w 8 odcinkach Cali Trippin, tym razem bez naszego komentarza czy zbytniego gadania ;) Miłego oglądania!To ostatni odcinek Cali Trippin, całość zamknie jednak 30-minutowy wywiad z Bobbym Brackinsem, w którym ujawnia on m.in. kulisy funkcjonowania mainstreamowego biznesu, opowiada o współpracy z G-Eazym, Ty Dolla $ignem czy Tinashe oraz zdradza co głównie różni Oakland od Hollywood. Pierwsza część w niedzielę, druga w poniedziałek! To także przy okazji tego wywiadu otrzymacie ostatnie pytanie, które zamknie nasz obszerny konkurs.KONKURS:A w nim do wygrania pakiet zawierający:- "The Documentary 2" The Game'a z autografem!- "When It's Dark Out" G-Eazy'ego z autografem! - Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland - buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska - bon na 200 zł do wydania w California SkateshopPYTANIE #8:W powyższym filmie z naszego pobytu słyszycie ponad 30 różnych utworów, w większości kalifornijskich. Wymieńcie tytuły dowolnych 10 z nich.Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.Pełne szczegóły konkursu"To Live And Die in L.A." nawijał 2Pac, ten sam numer rozbrzmiewał w głośnikach fury ojczyma Game'a, gdy jechaliśmy z nim przez Compton... Co takiego niesamowitego jest w tym mieście, że w nazwie ma Anioły i jest równocześnie światowym symbolem gangsterki (Compton) jak hajlajfu i popkulturowego sukcesu (Hollywood)? Postaram się pokrótce odpowiedzieć na to pytanie w ostatnim odcinku naszej kalifornijskiej relacji.

Los Angeles było ostatnim punktem na naszej trasie - przeznaczyliśmy na nie 4 dni, w trakcie których zobaczyć musieliśmy jak najwięcej. Wiecie już zresztą o tym, że zajrzeliśmy do Compton, byliśmy w hollywoodzkiej rezydencji Bobby'ego Brackinsa a w nocnej scenerii Santa Monica spotkaliśmy Shocka G i Colina Wolfe'a.

Co ciekawe - zanim tam dotarliśmy praktycznie wszyscy pytani znajomi narzekali na wrażenia z samego L.A. Że za wielkie, że brudne, że niebezpieczne, że stare a jedynie mała część robi wrażenie turystyczne, że przehajpowane... Przehajpowanie jednak wydaje się tu w pełni naturalne - w końcu Amerykanie to mistrzowie PR'u a Los Angeles to jedna z ich pereł w koronie, więc większość osób sama podkręca swoje oczekiwania do maksimum. Czy jednak ja też zawiodłem się na tym, co zobaczyłem? W żadnym wypadku.

Może to też kwestia perspektywy, bo nie nastawiałem się na piękne i błyszczące miasto, rozległe turystyczne pasaże i cuda przyrody, jakich nie ma nigdzie indziej. Nastawiałem się na klimat. Klimat, który chłonę od lat w kalifornijskich płytach i który sprawia, że jak to kiedyś nawinęli 2cztery7 "Kalifornia to stan umysłu". Jeżeli jesteście fanami rapu, r&b albo działacie w jakiś sposób w biznesie muzycznym to gwarantuję, że zakochacie się w L.A. z miejsca. Ja miałem tak np przy Venice Beach, głównym turystycznym punkcie z rozległą plażą. Co z tego, że chodniki są tam brudne a knajpy z jedzeniem przypominają standardem polskie lata '90 jeżeli widzisz przed sobą legendarny skatepark z Tony Hawk Pro Skater, a wokół grafficiarzy oraz skate'ów, każdego z obowiązkowym głośnikiem z którego bombarduje cię najlepszy rap? Co z tego, gdy idąc wzdłuż stoisk z koszulkami i pamiątkami dokładnie z każdego lecą najlepsze rapowe perełki. Ma to wszystko swój klimat, to zderzenie i kontrast środowisk, nie oderwany od rzeczywistości kurort dla turystów a kipiące normalnym życiem centrum światowej popkultury. A także miejsce, w którym każdy walczy o swoje a lokalni raperzy wciskają swoje CD-R'y wzdłuż całego Venice Beach, próbując namówić na ich kupno. Nie dziwi więc, że to właśnie na tamtym pasażu Rick Ross z uwagą wysłuchał bezdomnego rapera, by następnie przyjąć go w szeregi Maybach Music Group.

Innym powodem, dla którego jako fani muzyki z miejsca zakochacie się w L.A. jest oczywiście ogrom wszechobecnych nawiązań, a także mieszkających tam gwiazd i legend. Jak powiedział nam Bobby Brackins - jeśli liczysz na poważną karierę to musisz zamieszkać albo w NY albo w LA, a on uważa, że na ten moment to Los Angeles oferuje większe możliwości. Dlatego też w totalnie niespodziewanej sytuacji wpaść możecie na lokalne legendy czy na mainstreamowe ikony - zresztą jeśli czytaliście poprzedni odcinek to wiecie, że i nam się to udało. Możecie również trafić w miejsca znane z klipów czy filmów/seriali - nieważne czy kręci Was bardziej "Straight Outta Compton", "Beverly Hills 90210", "Fresh Prince Of Bel Air" czy "Mulholland Drive", a nam udało się jednego dnia zahaczyć rejony ze wszystkich czterech.

W L.A., jak i w całej Kalifornii wszystko to miesza się i przenika - tak jak San Francisco, które poraża budową, kulturą i niesamowitymi ulicami, ale równocześnie poraża wszechobecnymi bezdomnymi w skali całkowicie niespotykanej w Polsce. Także gdyby ktoś myślał, że samo Los Angeles dzieli się na złe Compton i dobrą resztę to… nic z tych rzeczy. Oddajmy głos Louisowi Kingowi, znajomemu raperowi z Santa Monica, który zaopiekował się nami w trakcie pobytu w L.A.: „Większość Santa Monica to rzeczywiście bogate rejony idealne na wakacyjny relaks, jednak w kilku miejscach nagle wpadłbyś w klimat identyczny co w Compton. Trzeba dobrze wiedzieć, w które ulice wjeżdżać a które omijać.” Z czego się to bierze? Louis wytłumaczył nam dogłębnie całe systemowo-kulturowe zaniedbania, rozwarstwienie społeczne, a także to, jaki wpływ ma środowisko, w którym dorastają tamtejsze dzieciaki: „Gdy byliśmy mali to łatwiej było nam kupić guna niż soczek, sklepy z bronią są na każdym rogu i bezproblemowo możesz nabyć co tylko chcesz”. A uliczny klimat na każdym kroku przeplata się z tamtejszą muzyką – z samochodów wciąż leci twardy gangstarap, podobnie jak z boomboxów rozstawionych na rogach. 

To po prostu całkowicie inny świat - świat, który wciąga, oczarowuje i intryguje, ale równocześnie raz po raz daje do myślenia, że w wielu kwestiach to u nas jest lepiej. Jedzenie? W większości mega ciężkostrawne (co powiecie na lody z boczkiem i boczek w czekoladzie?), ubogie w warzywa, a te które można spotkać są dużo gorsze od polskich - uwierzycie, że jedliśmy tam w blisko 10 Subwayach i każdorazowo upewnialiśmy się, że to polski Subway jest smaczniejszy, z uwagi na soczyste i smakowite warzywa? Bezpieczeństwo? U nas najwyżej może napaść i pobić cię jakiś lokalny sebix, tam natomiast rozmówcy nie mogli uwierzyć w to, że w Polsce nie nosimy przy sobie broni a strzelaniny na mieście nie są na porządku dziennym. "Chciałbym u was mieszkać" zdarzało nam się słyszeć. Również pogoda - oczywiście, że robiąca ogromne wrażenie, jednak także odbiegająca od wymalowanego obrazu. Termin "kalifornijska pogoda" przyjął się u nas jako opis bajkowego lata ze skwarem lejącym się z nieba - jakie było więc zdziwienie, gdy San Francisco przywitało nas pod koniec maja kilkoma stopniami na plusie (wieczorem) i mroźnym wiatrem, a końcówka czerwca w L.A. przyniosła 20-25 stopni i zachmurzone często niebo oraz lodowaty ocean, w którym pływają jedynie surferzy. Okazuje się, że Grecja czy Hiszpania, nie mówiąc o Egipcie i podobnych miejscach to rejony dużo gorętsze - jednak sami Kalifornijczycy uparcie powtarzają, że mają najlepszą pogodę na świecie i że każdy chciałby tu mieszkać.

I chyba w tym tkwi najbardziej diametralna różnica - w mentalności i podejściu.Podczas, gdy u nas na każdym kroku słyszy się narzekania, jak nie na za gorące lato to na za zimną zimę, jak nie na korki na mieście to na sportowców, polityków, gospodarkę i co by się nie działo to zawsze coś jest źle i gorzej niż gdzie indziej... to Amerykanie skupiają się przede wszystkim na jasnych stronach.Wszystko, co ich jest najlepsze, największe, niezastąpione, na słabe strony czy minusy nie zwracają uwagi lub odsuwają na drugi plan. Kontrast uderza naprawdę mocno, bo nagle okazuje się, że rzeczy które wydają nam się całkiem normalne i nie warte żadnej pochwały - tak jak naprawdę wysoki standard jakościowy jedzenia, pyszne warzywa, bezpieczne miasta, niskie bezrobocie czy sprawnie działająca komunikacja miejska (w L.A. praktycznie nikt jej nie używa) - okazują się wyglądać u nas lepiej niż w wymarzonej Kalifornii. Chciałoby się sprawdzić jak Polska wyglądałaby przejmując choć na miesiąc amerykańską mentalność... To bowiem ta kreatywna energia i bijąca zewsząd pewność siebie zaraża najmocniej, a zlewające się kontrasty utwierdzają, że ciężką pracą naprawdę trafić można z samego dna na sam szczyt, jak w ikonicznym amerykańskim śnie. Czy jak nasi rozmówcy, tacy jak pochodzący z Oakland (jednego z najbardziej niebezpiecznych miast w Stanach) Bobby Brackins, który muzyczną konsekwencją przebił się do Hollywood, mieszkając dziś w kultowym Bel Air w sąsiedztwie Charliego Sheena czy Wiza Khalify. Pobyt w L.A. jest bowiem trochę jak narkotyk - napędza, dodaje energii i mocy, przestawia myślenie i uzależnia, sprawiając, że 5 minut po wejściu do samolotu już chce się tam wracać. Równocześnie jednak dodatkowo uwypuklając jasne strony polskiej codzienności.

A na koniec... mamy dla Was specjalne video podsumowujące całą podróż, złożone z surowych filmików z telefonu i ukazujące mix widoków i miejsc z muzyką, która nam w nich towarzyszyła. To mała pigułka podsumowująca i uzupełniająca wszystko, o czym czytaliście w 8 odcinkach Cali Trippin, tym razem bez naszego komentarza czy zbytniego gadania ;) Miłego oglądania!

To ostatni odcinek Cali Trippin, całość zamknie jednak 30-minutowy wywiad z Bobbym Brackinsem, w którym ujawnia on m.in. kulisy funkcjonowania mainstreamowego biznesu, opowiada o współpracy z G-Eazym, Ty Dolla $ignem czy Tinashe oraz zdradza co głównie różni Oakland od Hollywood. Pierwsza część w niedzielę, druga w poniedziałek! To także przy okazji tego wywiadu otrzymacie ostatnie pytanie, które zamknie nasz obszerny konkurs.

KONKURS:

A w nim do wygrania pakiet zawierający:
- "The Documentary 2" The Game'a z autografem!
-
"When It's Dark Out" G-Eazy'ego z autografem!
- Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland
- buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska
- bon na 200 zł do wydania w California Skateshop

PYTANIE #8:

W powyższym filmie z naszego pobytu słyszycie ponad 30 różnych utworów, w większości kalifornijskich. Wymieńcie tytuły dowolnych 10 z nich.

Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.

Pełne szczegóły konkursu

]]>
Cali Trippin #3 - Amoeba Music czyli w królestwie digginguhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-13,cali-trippin-3-amoeba-music-czyli-w-krolestwie-digginguhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-13,cali-trippin-3-amoeba-music-czyli-w-krolestwie-digginguAugust 16, 2016, 7:00 pmAdmin stronyŻeby odpowiednio wprowadzić Was w ten temat muszę cofnąć się o jakieś 10 lat. Był rok 2005, Internet w Polsce dopiero się rozwijał, uchylając nam rąbka dostępności do niezgłębionego oceanu muzyki, eBay i PayPal dopiero planowały wejście do Polski a ja zacząłem totalnie wsiąkać w amerykański rap i poczułem konieczność hurtowego sprawdzania wszystkich nieznanych mi klasyków. Z pomocą przyszedł amerykański eBay i płatności Western Union, za sprawą których wyszukiwałem sprzedawców mających na aukcjach wiele albumów (np wyprzedających całe swoje kolekcje), często wystawiających wszystko od centa lub od dolara. Licytowałem jak leci na kilkadziesiąt płyt (do jakichś 5$ na każdą) i wygrywałem te, które akurat nie doszły za wysoko, a następnie odsłuchiwałem gdy dotarła już do mnie wielgachna paczka zza Oceanu - te które mi się podobały zostawiałem, te które mniej (lub były dublami) wystawiałem na Allegro i za uzyskane w ten sposób pieniądze (budżet licealisty wymagał sporego kalkulowania) kupowałem kolejne. W ten sposób moja kolekcja w ciągu roku powiększyła się o 300 niedostępnych w Polsce krążków.Jednym ze sklepów, które przyciągały uwagę była na eBayu niejaka Amoeba, wystawiająca tydzień w tydzień na aukcje kilkaset lub kilka tysięcy używanych płyt, wszystkie od 1 lub 99 centów. Amoeba obrosła naszą lokalną legendą, stając się miejscem obserwowanym regularnie, a później dowiedziałem się, że legendą obrosła także w swoich okolicach - dokładnie w San Francisco, gdzie powstał kultowy dla amerykańskich fanów muzyki sklep. Sklep nazwany przez magazyn Rolling Stone "najwspanialszym sklepem płytowym na świecie" i owiany sławą wśród diggerów na całym globie. Czy może więc dziwić, że gdy dekadę później dotarłem do Bay Area to postawienie stopy w Amoebie (i oczywiście przegrzebanie ich sklepowych półek) było dla mnie równie ważnym elementem jak zobaczenie Golden Gate?1990 rok, miasteczko Berkeley, znane z lewicowego liberalizmu, inteligencji oraz miejscowego uniwersytetu, nazwę zawdzięczające renesansowemu myślicielowi George'owi Berkeley. To tam właśnie pracownicy okolicznego sklepu Rasputin postanowili założyć swój własny sklep płytowy, wychodząc z fundamentu niezależności i trzymając się zasady "od muzycznych freaków dla muzycznych freaków". Amoeba Music Store błyskawicznie stał się lokalnie miejscem kultowym, co sprawiło, że w 1997 otwarty został także w San Francisco a w 2001 w Hollywood, uzupełniając istniejącą do dziś trójcę. To sklep zajawkowy i niezależny, ale jego rozmiary i katalog dostępnych pozycji mogą rozłożyć na łopatki - w samym San Francisco regularnie na stanie znaleźć można 100 000 płyt CD, winyli i kaset, nowych lub używanych. W Hollywood wynik to natomiast 250 000 dostępnych płyt, co oficjalnie czyni tamtejszą Amoebę jednym z największych niezależnych sklepów płytowych na planecie Ziemia, a zdaniem Los Angeles Times uczyniło ją także jednym ze znaczących punktów na mapie Hollywood.Jeśli ciekawi jesteście, gdzie dokładnie zajrzeliśmy to odpowiedź jest prosta. Najpierw do San Francisco...[[{"fid":"35113","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Amoeba w San Francisco..."},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Amoeba w San Francisco...","height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]A później do Hollywood.[[{"fid":"35114","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"...i w Hollywood"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"...i w Hollywood","height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]] Efekt? Ja przywiozłem ponad 20 płyt, mój brat blisko 30, a gdy dopadliśmy rapowych półek to wyglądaliśmy zapewne jak wygłodniałe rekiny. Miejsc takich jak to bowiem w Polsce się nie znajdzie - może kiedyś, w latach '90, gdy małe sklepiki prowadzone przez zajawkowiczów ściągały do siebie fanatyków szukających koneserskich pozycji. Co jednak gdy sklep ma na stanie kilkaset tysięcy płyt, ogólnoświatowy fejm a najlepiej sprzedającym się tam na ten moment albumem nie jest żaden Justin Bieber czy Taylor Swift a Anderson .Paak? No właśnie. Zresztą wszystko nie ogranicza się do płyt - Amoeba to też źródło licznych gadżetów, plakatów, t-shirtów czy dodatków dla muzycznych freaków. Znaleźć można tam nawet plakaty koncertowe z lat '30 i to nawet z... Polski:[[{"fid":"35115","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":764,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Prawdziwy raj. Tak jak kasyna Vegas dla hazardzistów czy Universal Studios dla fanów filmu. Mógłbym wyjść stamtąd naprawdę z torbami, ale postanowiłem ograniczyć się głównie do zakupów lokalnych perełek (od klasyków pokroju Mac Dre, Too $horta czy E-40'ego, po nowości od Bernera czy IamSu) - w końcu kupienie w Bay Area albumów legendarnych dla Bay Area to co innego niż nabycie tam płyt z NY (w te obkupię się jeszcze kiedyś mając więcej czasu w samym NY, wierzę). Każde wejście do Amoeby (a byliśmy bodajże 3 razy w SF i raz w Hollywood) to dobre parę godzin wsiąknięcia między półki - tak naprawdę z naszym wykręconym na punkcie muzyki podejściem można by spędzić tam pół wyjazdu. Zakończyć mogę więc tylko klasycznym - "transakcja bez zarzutu, polecam tego allegrowicza!"[[{"fid":"35116","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":322,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]PYTANIE #3:Sklep Amoeba Music pojawił się w ostatnich latach w jednym ze znanych klipów pewnego mainstreamowego MC - o jakim teledysku mowa?Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.Kolejny, 4 odcinek już na dniach!Żeby odpowiednio wprowadzić Was w ten temat muszę cofnąć się o jakieś 10 lat. Był rok 2005, Internet w Polsce dopiero się rozwijał, uchylając nam rąbka dostępności do niezgłębionego oceanu muzyki, eBay i PayPal dopiero planowały wejście do Polski a ja zacząłem totalnie wsiąkać w amerykański rap i poczułem konieczność hurtowego sprawdzania wszystkich nieznanych mi klasyków. Z pomocą przyszedł amerykański eBay i płatności Western Union, za sprawą których wyszukiwałem sprzedawców mających na aukcjach wiele albumów (np wyprzedających całe swoje kolekcje), często wystawiających wszystko od centa lub od dolara. Licytowałem jak leci na kilkadziesiąt płyt (do jakichś 5$ na każdą) i wygrywałem te, które akurat nie doszły za wysoko, a następnie odsłuchiwałem gdy dotarła już do mnie wielgachna paczka zza Oceanu - te które mi się podobały zostawiałem, te które mniej (lub były dublami) wystawiałem na Allegro i za uzyskane w ten sposób pieniądze (budżet licealisty wymagał sporego kalkulowania) kupowałem kolejne. W ten sposób moja kolekcja w ciągu roku powiększyła się o 300 niedostępnych w Polsce krążków.

Jednym ze sklepów, które przyciągały uwagę była na eBayu niejaka Amoeba, wystawiająca tydzień w tydzień na aukcje kilkaset lub kilka tysięcy używanych płyt, wszystkie od 1 lub 99 centów. Amoeba obrosła naszą lokalną legendą, stając się miejscem obserwowanym regularnie, a później dowiedziałem się, że legendą obrosła także w swoich okolicach - dokładnie w San Francisco, gdzie powstał kultowy dla amerykańskich fanów muzyki sklep. Sklep nazwany przez magazyn Rolling Stone "najwspanialszym sklepem płytowym na świecie" i owiany sławą wśród diggerów na całym globie. Czy może więc dziwić, że gdy dekadę później dotarłem do Bay Area to postawienie stopy w Amoebie (i oczywiście przegrzebanie ich sklepowych półek) było dla mnie równie ważnym elementem jak zobaczenie Golden Gate?

1990 rok, miasteczko Berkeley, znane z lewicowego liberalizmu, inteligencji oraz miejscowego uniwersytetu, nazwę zawdzięczające renesansowemu myślicielowi George'owi Berkeley. To tam właśnie pracownicy okolicznego sklepu Rasputin postanowili założyć swój własny sklep płytowy, wychodząc z fundamentu niezależności i trzymając się zasady "od muzycznych freaków dla muzycznych freaków". Amoeba Music Store błyskawicznie stał się lokalnie miejscem kultowym, co sprawiło, że w 1997 otwarty został także w San Francisco a w 2001 w Hollywood, uzupełniając istniejącą do dziś trójcę. To sklep zajawkowy i niezależny, ale jego rozmiary i katalog dostępnych pozycji mogą rozłożyć na łopatki - w samym San Francisco regularnie na stanie znaleźć można 100 000 płyt CD, winyli i kaset, nowych lub używanych. W Hollywood wynik to natomiast 250 000 dostępnych płyt, co oficjalnie czyni tamtejszą Amoebę jednym z największych niezależnych sklepów płytowych na planecie Ziemia, a zdaniem Los Angeles Times uczyniło ją także jednym ze znaczących punktów na mapie Hollywood.

Jeśli ciekawi jesteście, gdzie dokładnie zajrzeliśmy to odpowiedź jest prosta. Najpierw do San Francisco...

[[{"fid":"35113","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Amoeba w San Francisco..."},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Amoeba w San Francisco...","height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

A później do Hollywood.

[[{"fid":"35114","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"...i w Hollywood"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"...i w Hollywood","height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]] 

Efekt? Ja przywiozłem ponad 20 płyt, mój brat blisko 30, a gdy dopadliśmy rapowych półek to wyglądaliśmy zapewne jak wygłodniałe rekiny. Miejsc takich jak to bowiem w Polsce się nie znajdzie - może kiedyś, w latach '90, gdy małe sklepiki prowadzone przez zajawkowiczów ściągały do siebie fanatyków szukających koneserskich pozycji. Co jednak gdy sklep ma na stanie kilkaset tysięcy płyt, ogólnoświatowy fejm a najlepiej sprzedającym się tam na ten moment albumem nie jest żaden Justin Bieber czy Taylor Swift a Anderson .Paak? No właśnie. Zresztą wszystko nie ogranicza się do płyt - Amoeba to też źródło licznych gadżetów, plakatów, t-shirtów czy dodatków dla muzycznych freaków. Znaleźć można tam nawet plakaty koncertowe z lat '30 i to nawet z... Polski:

[[{"fid":"35115","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":764,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Prawdziwy raj. Tak jak kasyna Vegas dla hazardzistów czy Universal Studios dla fanów filmu. Mógłbym wyjść stamtąd naprawdę z torbami, ale postanowiłem ograniczyć się głównie do zakupów lokalnych perełek (od klasyków pokroju Mac Dre, Too $horta czy E-40'ego, po nowości od Bernera czy IamSu) - w końcu kupienie w Bay Area albumów legendarnych dla Bay Area to co innego niż nabycie tam płyt z NY (w te obkupię się jeszcze kiedyś mając więcej czasu w samym NY, wierzę). Każde wejście do Amoeby (a byliśmy bodajże 3 razy w SF i raz w Hollywood) to dobre parę godzin wsiąknięcia między półki - tak naprawdę z naszym wykręconym na punkcie muzyki podejściem można by spędzić tam pół wyjazdu. Zakończyć mogę więc tylko klasycznym - "transakcja bez zarzutu, polecam tego allegrowicza!"

[[{"fid":"35116","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":322,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

PYTANIE #3:

Sklep Amoeba Music pojawił się w ostatnich latach w jednym ze znanych klipów pewnego mainstreamowego MC - o jakim teledysku mowa?

Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.

Kolejny, 4 odcinek już na dniach!

]]>
Cali Trippin #2 - Światła Vegas, Too $hort i za krótka noc...https://popkiller.kingapp.pl/2016-08-08,cali-trippin-2-swiatla-vegas-too-hort-i-za-krotka-nochttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-08,cali-trippin-2-swiatla-vegas-too-hort-i-za-krotka-nocAugust 11, 2016, 11:32 pmAdmin strony"Jest tam wszystko, co byś zbudował, gdybyś miał nieograniczone ilości pieniędzy i nie wiedział, co z nimi zrobić” – opisał nam Las Vegas mieszkający tam milioner, spotkany na jednym z campingów w parku Yosemite. To światowa stolica przepychu i rozpusty oraz miejsce, w którym Wenecję, Paryż i Statuę Wolności dzieli tylko rzut beretem. Miasto pełne neonów, świateł, kasyn, pełne wszystkiego, co może sobie wymarzyć konsumpcjonistyczne społeczeństwo, albo ktoś, kto na kilka dni chce puścić hamulce i poszaleć na całego.My zajrzeliśmy tam dwukrotnie, a wrażeń i atrakcji nie brakowało - zapraszam do przeczytania drugiej części kalifornijskiej relacji, którą znajdziecie gościnnie na łamach Red Bull Muzyka!****Wraz z artykułami czeka na Was wyjątkowy konkurs, w którym do wygrania będzie esencjonalnie kalifornijski pakiet - "The Documentary 2" The Game'a z autografem, oryginalny t-shirt The Game'a, buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) oraz bon na 200 zł w California Skateshop. Drugie konkursowe pytanie poniżej.PYTANIE #2:Jednym z głównych punktów wizyty w Vegas był koncert Too $horta, pytanie będzie więc dotyczyć właśnie legendarnego MC. W jednym z niedawnych singli, podsumowując swój wieloletni dorobek na pewnym "pozamuzycznym" polu Too $hort nawiązywał do osiągnięć pewnego słynnego sportowca i wspominał, że goni jego wynik. O jakiego sportowca chodzi i jaki jest to wynik?Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.Kolejny, trzeci odcinek już w sobotę!"Jest tam wszystko, co byś zbudował, gdybyś miał nieograniczone ilości pieniędzy i nie wiedział, co z nimi zrobić” – opisał nam Las Vegas mieszkający tam milioner, spotkany na jednym z campingów w parku Yosemite. To światowa stolica przepychu i rozpusty oraz miejsce, w którym Wenecję, Paryż i Statuę Wolności dzieli tylko rzut beretem. Miasto pełne neonów, świateł, kasyn, pełne wszystkiego, co może sobie wymarzyć konsumpcjonistyczne społeczeństwo, albo ktoś, kto na kilka dni chce puścić hamulce i poszaleć na całego.

My zajrzeliśmy tam dwukrotnie, a wrażeń i atrakcji nie brakowało - zapraszam do przeczytania drugiej części kalifornijskiej relacji, którą znajdziecie gościnnie na łamach Red Bull Muzyka!

****

Wraz z artykułami czeka na Was wyjątkowy konkurs, w którym do wygrania będzie esencjonalnie kalifornijski pakiet - "The Documentary 2" The Game'a z autografem, oryginalny t-shirt The Game'a, buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) oraz bon na 200 zł w California Skateshop. Drugie konkursowe pytanie poniżej.

PYTANIE #2:

Jednym z głównych punktów wizyty w Vegas był koncert Too $horta, pytanie będzie więc dotyczyć właśnie legendarnego MC. W jednym z niedawnych singli, podsumowując swój wieloletni dorobek na pewnym "pozamuzycznym" polu Too $hort nawiązywał do osiągnięć pewnego słynnego sportowca i wspominał, że goni jego wynik. O jakiego sportowca chodzi i jaki jest to wynik?

Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.

Kolejny, trzeci odcinek już w sobotę!

]]>
Cali Trippin #4 - Śladami E-40 czyli 40 Oz na Cornerzehttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-28,cali-trippin-4-sladami-e-40-czyli-40-oz-na-cornerzehttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-28,cali-trippin-4-sladami-e-40-czyli-40-oz-na-cornerzeAugust 29, 2016, 7:28 pmAdmin stronyE-40 to postać w Bay Area znana i szanowana prawie tak mocno jak Snoop czy Dre w L.A. Niezniszczalny, niezatapialny, długowieczny, posiadacz jednej z najbardziej wykręconych rapowych stylówek ever, wciąż stanowiący punkt odniesienia (G-Eazy wspominał, że nic nigdy nie zainspirowało go tak jak widok platyn na ścianie Forty'ego) i wciąż nokautujący młodszych kolegów świeżością nawijki (patrz choćby "Saved" Ty Dolla $igna czy "I Don't Fuck With You" Big Seana). Pseudonim otrzymał od imienia Earl oraz 40-uncjowych (to około 1,5 litra) tanich browarów pitych za młodu w hurtowych ilościach - nie może więc dziwić że dziś, gdy jest już uznanym i szanowanym weteranem postawił także na powrót do korzeni i produkcję własnego alkoholu. Alkoholu, który dostępny jest jedynie lokalnie (polecam artykuł na stronie Forbesa, którego dziennikarka przeleciała 2500 mil specjalnie by napić się likieru E-40'ego) i który koniecznie musieliśmy znaleźć, spróbować i przywieźć do Polski... A gdy już przywieźliśmy... Tak, to właśnie nim zaskoczyliśmy na początku wywiadu G-Eazy'ego, który widząc butelkę Sluricane zakrzyknął "niesamowite, muszę wysłać to E-40'emu!".Pochodzący z Vallejo w Bay Area 48-letni dziś E-40 to prawdziwy człowiek instytucja, wydający nową muzykę praktycznie na okrągło - kto inny pozwala sobie na premiery 3 czy 4 płyt jednego dnia? No właśnie, ta technika to chyba autorski wymysł Forty Watera. Oprócz tego inwestował kiedyś w Microsoft, prowadził własną burgerownię, klub nocny, napisal podręcznik slangu (choćby słynne 'Pop my collar' to termin jego autorstwa) oraz produkował własny energy drink "40 Water", jest też swoistym ambasadorem Golden State Warriors, co doskonale widać było w trakcie finałów NBA, gdzie obwieszony Złotem 40 obecny był w pierwszym rzędzie na każdym meczu w Oakland. Było więc pewne, że wśród tylu biznesów prędzej czy później kolej musi przyjść także na alkoholowy - i to nie jeden...Bowiem Earl Stevens (tak w rzeczywistości nazywa się raper) ma na rynku aż 3 własne alkohole - piwo zatytułowane po prostu E-40, wino Earl Stevens Selection oraz likier Sluricane, który promuje chyba najmocniej. [[{"fid":"35184","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":429,"width":429,"class":"media-element file-default"}}]]Postawiłem sobie za cel spróbować wszystkie 3, ale - uprzedzając fakty - udało się ów cel zrealizować w 2/3. Okazuje się, że nawet lokalnie znalezienie alkoholi Forty'ego jest nie lada wyzwaniem, a nie wszystkie sklepy alkoholowe posiadają je na stanie, więc zmuszeni byliśmy chodzić i pytać o "likier E-40'ego" w iluś kolejnych Liquor Stores (tak zwą się amerykańskie monopolowe). Sam Sluricane (w podstawowej wersji Hurricane, nawiązującej do klasycznego alkoholu z Bay (i hitowego singla, w którym maczał kiedyś palce E-40) znaleźliśmy dopiero w Las Vegas i do ubiegłego czwartku nie rozpieczętowaliśmy - postanowiłem, że przywiozę go do Polski i zostawię na specjalną okazję (a taką okazał się pierwszy polski koncert najnowszej gwiazdy z Oakland, G-Eazy'ego). Co ciekawe - zgodnie z tym, co pisał Forbes, Sluricane to alkohol nie tylko trudno uchwytny, ale też wyjątkowo strzeżony. Większość sklepów trzyma go bowiem w specjalnych zamkniętych klatkach lub na najwyższych półkach, jako że obarczony jest wyjątkowym ryzykiem kradzieży - w końcu każdy osiedlowy chłopak z Bay Area chciałby spróbować co takiego przygotował jego idol, cena do niskich nie należy (ponad 20$ za butelkę) a uliczna młodzież z okolic Oakland czy Vallejo to jedna z tych, którym lepiej nie wchodzić w drogę.Skoro Sluricane został odhaczony, ale nie skonsumowany, to przejdźmy więc do piwa o dumnej nazwie E-40, nawiązującego do Olde English 40, podstawowego alkoholu wszystkich ulicznych raperów w Stanach...I trzeba przyznać, że nie jest to zwykłe piwo a charakteru mu nie brak - charakterystyczny posmak, spora objętość (małe 0,7 litra, duże 1,5 litra czyli właśnie kultowe 40 uncji) oraz równie duża moc (ponad 10%, czyli niczym nasze Dębowe Mocne). W połączeniu z naszym wymęczeniem intensywną amerykańską trasą sprawiło to, że gdy ruszyliśmy nocą przez San Francisco z E-40'm w dłoni to poczuliśmy w głowach już pierwszą puszkę. Postanowiliśmy, że koniecznie musimy znaleźć też odpowiedni "klasyczny corner" do rozpicia, co poskutkowało nocną przeprawą przez pół miasta, w końcu odpowiednią scenerię namierzyliśmy kawałek za China Townem...[[{"fid":"35183","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Corner? Jest. Browar? Jest"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Corner? Jest. Browar? Jest","height":693,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]A warto dodać, że San Francisco - mimo że o wiele spokojniejsze i mniej niebezpieczne niż okoliczne Oakland - to do w pełni sielankowych regionów też nie należy. Na każdym kroku (nawet w centrum w środku dnia) spotkać można bezdomnych crackheadów a wszechobecne kontrasty, gdzie bezdomni koczują pod wielkimi budynkami centrów finansowych czy galeriami sztuki robią wrażenie. Spotykaliśmy więc bezdomnych proszących o parę dolców na jaranie (tak, tam częściej poproszą cię o kasę na palenie a nie na alkohol), zaczepiających transwestytów, w końcu bójkę i przekopkę pod nocnym klubem. Całościowo jednak w porównaniu z okolicznymi miastami SF wygląda dość spokojnie i bezpiecznie - omijać jedynie dobrze dzielnicę Tenderloin, która naprawdę roi się od bezdomnych i ćpunów a ich ogrom potrafi porazić. Natomiast kontrast społecznych warstw oraz wszelakich kultur zapada w pamięć nie mniej niż krążące to w dół to w górę unikatowe uliczki, na których wzorowane było GTA San Andreas. Tymże akcentem zakończę i za zdrowie Wasze wypiję shocika z dopiero co otwartej butelki Sluricane, od czwartku dodatkowo ozdobionej podpisem Geralda. Cheers![[{"fid":"35186","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":609,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]KONKURS:Był w nim już do wygrania pakiet zawierający:- "The Documentary 2" The Game'a z autografem! - Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland - buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska - bon na 200 zł do wydania w California SkateshopA teraz dorzucamy do niego... "When It's Dark Out" G-Eazy'ego z autografem![[{"fid":"35187","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]PYTANIE #4:Pozostańmy przy temacie Sluricane. Jego podstawowa wersja Hurricane (którą to właśnie piliśmy z G-Eazym) nawiązuje również do klasycznego numeru z udziałem E-40'ego - jaki to numer i jak nazywał się skład, który go nagrał?Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.Pełne szczegóły konkursuKolejny, 5 odcinek już w tygodniu, tym razem przeniesiemy się już do Południowej Kalifornii!E-40 to postać w Bay Area znana i szanowana prawie tak mocno jak Snoop czy Dre w L.A. Niezniszczalny, niezatapialny, długowieczny, posiadacz jednej z najbardziej wykręconych rapowych stylówek ever, wciąż stanowiący punkt odniesienia (G-Eazy wspominał, że nic nigdy nie zainspirowało go tak jak widok platyn na ścianie Forty'ego) i wciąż nokautujący młodszych kolegów świeżością nawijki (patrz choćby "Saved" Ty Dolla $igna czy "I Don't Fuck With You" Big Seana). Pseudonim otrzymał od imienia Earl oraz 40-uncjowych (to około 1,5 litra) tanich browarów pitych za młodu w hurtowych ilościach - nie może więc dziwić że dziś, gdy jest już uznanym i szanowanym weteranem postawił także na powrót do korzeni i produkcję własnego alkoholu. Alkoholu, który dostępny jest jedynie lokalnie (polecam artykuł na stronie Forbesa, którego dziennikarka przeleciała 2500 mil specjalnie by napić się likieru E-40'ego) i który koniecznie musieliśmy znaleźć, spróbować i przywieźć do Polski... A gdy już przywieźliśmy... Tak, to właśnie nim zaskoczyliśmy na początku wywiadu G-Eazy'ego, który widząc butelkę Sluricane zakrzyknął "niesamowite, muszę wysłać to E-40'emu!".

Pochodzący z Vallejo w Bay Area 48-letni dziś E-40 to prawdziwy człowiek instytucja, wydający nową muzykę praktycznie na okrągło - kto inny pozwala sobie na premiery 3 czy 4 płyt jednego dnia? No właśnie, ta technika to chyba autorski wymysł Forty Watera. Oprócz tego inwestował kiedyś w Microsoft, prowadził własną burgerownię, klub nocny, napisal podręcznik slangu (choćby słynne 'Pop my collar' to termin jego autorstwa) oraz produkował własny energy drink "40 Water", jest też swoistym ambasadorem Golden State Warriors, co doskonale widać było w trakcie finałów NBA, gdzie obwieszony Złotem 40 obecny był w pierwszym rzędzie na każdym meczu w Oakland. Było więc pewne, że wśród tylu biznesów prędzej czy później kolej musi przyjść także na alkoholowy - i to nie jeden...

Bowiem Earl Stevens (tak w rzeczywistości nazywa się raper) ma na rynku aż 3 własne alkohole - piwo zatytułowane po prostu E-40, wino Earl Stevens Selection oraz likier Sluricane, który promuje chyba najmocniej.

[[{"fid":"35184","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":429,"width":429,"class":"media-element file-default"}}]]

Postawiłem sobie za cel spróbować wszystkie 3, ale - uprzedzając fakty - udało się ów cel zrealizować w 2/3. Okazuje się, że nawet lokalnie znalezienie alkoholi Forty'ego jest nie lada wyzwaniem, a nie wszystkie sklepy alkoholowe posiadają je na stanie, więc zmuszeni byliśmy chodzić i pytać o "likier E-40'ego" w iluś kolejnych Liquor Stores (tak zwą się amerykańskie monopolowe). Sam Sluricane (w podstawowej wersji Hurricane, nawiązującej do klasycznego alkoholu z Bay (i hitowego singla, w którym maczał kiedyś palce E-40) znaleźliśmy dopiero w Las Vegas i do ubiegłego czwartku nie rozpieczętowaliśmy - postanowiłem, że przywiozę go do Polski i zostawię na specjalną okazję (a taką okazał się pierwszy polski koncert najnowszej gwiazdy z Oakland, G-Eazy'ego). Co ciekawe - zgodnie z tym, co pisał Forbes, Sluricane to alkohol nie tylko trudno uchwytny, ale też wyjątkowo strzeżony. Większość sklepów trzyma go bowiem w specjalnych zamkniętych klatkach lub na najwyższych półkach, jako że obarczony jest wyjątkowym ryzykiem kradzieży - w końcu każdy osiedlowy chłopak z Bay Area chciałby spróbować co takiego przygotował jego idol, cena do niskich nie należy (ponad 20$ za butelkę) a uliczna młodzież z okolic Oakland czy Vallejo to jedna z tych, którym lepiej nie wchodzić w drogę.

Skoro Sluricane został odhaczony, ale nie skonsumowany, to przejdźmy więc do piwa o dumnej nazwie E-40, nawiązującego do Olde English 40, podstawowego alkoholu wszystkich ulicznych raperów w Stanach...

I trzeba przyznać, że nie jest to zwykłe piwo a charakteru mu nie brak - charakterystyczny posmak, spora objętość (małe 0,7 litra, duże 1,5 litra czyli właśnie kultowe 40 uncji) oraz równie duża moc (ponad 10%, czyli niczym nasze Dębowe Mocne). W połączeniu z naszym wymęczeniem intensywną amerykańską trasą sprawiło to, że gdy ruszyliśmy nocą przez San Francisco z E-40'm w dłoni to poczuliśmy w głowach już pierwszą puszkę. Postanowiliśmy, że koniecznie musimy znaleźć też odpowiedni "klasyczny corner" do rozpicia, co poskutkowało nocną przeprawą przez pół miasta, w końcu odpowiednią scenerię namierzyliśmy kawałek za China Townem...

[[{"fid":"35183","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Corner? Jest. Browar? Jest"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Corner? Jest. Browar? Jest","height":693,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

A warto dodać, że San Francisco - mimo że o wiele spokojniejsze i mniej niebezpieczne niż okoliczne Oakland - to do w pełni sielankowych regionów też nie należy. Na każdym kroku (nawet w centrum w środku dnia) spotkać można bezdomnych crackheadów a wszechobecne kontrasty, gdzie bezdomni koczują pod wielkimi budynkami centrów finansowych czy galeriami sztuki robią wrażenie.
Spotykaliśmy więc bezdomnych proszących o parę dolców na jaranie (tak, tam częściej poproszą cię o kasę na palenie a nie na alkohol), zaczepiających transwestytów, w końcu bójkę i przekopkę pod nocnym klubem. Całościowo jednak w porównaniu z okolicznymi miastami SF wygląda dość spokojnie i bezpiecznie - omijać jedynie dobrze dzielnicę Tenderloin, która naprawdę roi się od bezdomnych i ćpunów a ich ogrom potrafi porazić. Natomiast kontrast społecznych warstw oraz wszelakich kultur zapada w pamięć nie mniej niż krążące to w dół to w górę unikatowe uliczki, na których wzorowane było GTA San Andreas. Tymże akcentem zakończę i za zdrowie Wasze wypiję shocika z dopiero co otwartej butelki Sluricane, od czwartku dodatkowo ozdobionej podpisem Geralda. Cheers!

[[{"fid":"35186","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":609,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

KONKURS:

Był w nim już do wygrania pakiet zawierający:
- "The Documentary 2" The Game'a z autografem!
- Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland
- buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska
- bon na 200 zł do wydania w California Skateshop

A teraz dorzucamy do niego... "When It's Dark Out" G-Eazy'ego z autografem!

[[{"fid":"35187","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

PYTANIE #4:

Pozostańmy przy temacie Sluricane. Jego podstawowa wersja Hurricane (którą to właśnie piliśmy z G-Eazym) nawiązuje również do klasycznego numeru z udziałem E-40'ego - jaki to numer i jak nazywał się skład, który go nagrał?

Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.

Pełne szczegóły konkursu

Kolejny, 5 odcinek już w tygodniu, tym razem przeniesiemy się już do Południowej Kalifornii!

]]>
Cali Trippin #5 - Na rezerwie przez Comptonhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-11,cali-trippin-5-na-rezerwie-przez-comptonhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-11,cali-trippin-5-na-rezerwie-przez-comptonSeptember 11, 2016, 3:49 pmAdmin strony"I moje miasto złą sławą owiane" - mogliby powtórzyć za Peją raperzy z Compton, jak i z całego South Central. Serce światowego gangsta rapu i miejsce, w którym drugą najpopularniejszą rzeczą poza palmami jest przestępczość a najpopularniejsze kolory to te, których wolisz nie ubierać chcąc poruszać się bezpiecznie. Jedno z miejsc, od których starasz się trzymać najdalej jak to możliwe... ale jednocześnie jedno z miejsc, których nie wyobrażasz sobie pominąć przy okazji wizyty w L.A. Wypad do Kalifornii nie byłby bowiem pełen, gdyby nie zajrzeć na rejony kojarzone od lat z Dr. Dre czy Snoop Doggiem, w których „jak płachta na byka” działają zarówno kolor czerwony jak niebieski.Tak, odwiedziliśmy Compton - a także całe South Central, włącznie z Crenshaw, Watts czy Long Beach. Tak, dreszczyk adrenaliny nas nie ominął.Compton. 7 liter, od których ślina staje w gardle, a tempo bicia serca błyskawicznie wzrasta. Teoretycznie jedna z dzielnic Los Angeles – w praktyce matecznik gangsta-rapu (pochodzą stamtąd N.W.A., Dr. Dre czy Kendrick Lamar), siedziba słynnych gangów Bloods & Crips, miasto znane na całym świecie z przemocy, strzelanin i rekordowych wskaźników przestępczości – dla przykładu w 1991 roku liczba odnotowanych morderstw wyniosła 87 na 90 000, czyli w ciągu roku zastrzelono blisko 0,1% mieszkańców miasta! To tak jakby w ciągu roku w Warszawie zamordowanych zostało jakieś 1700 osób. Inna ciekawa statystyka mówi o tym, że na terenie Compton znajduje się wg różnych szacunków od 80 do 200 gangów – co daje od 3 do 7 gangów na kilometr kwadratowy. Statystyki odstraszają, jednak ciekawość zwycięża – wjeżdżamy!Po raz pierwszy wybraliśmy się tam wraz z ojczymem The Game'a, Hodari Sababu, który od kilku lat organizuje specjalny Hood Trip obwożąc swoich gości po najniebezpieczniejszych zakątkach L.A, znanych z kultowych filmów czy teledysków - nie są to bowiem rejony, które ktokolwiek chciałby eksplorować na własną rękę.[[{"fid":"35300","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Ruszamy!"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Ruszamy!","height":286,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Udaliśmy się tam w poniedziałek z samego rana, a na samym początku usłyszeliśmy od naszego przewodnika, by nie próbować pokazywać przez okno znaków gangów, w niektórych miejscach chować telefony i wciąż rozglądać się na boki. „Powinno być spokojnie, ale niedawno z jedną wycieczką trafiłem akurat na scenę zbrodni. Na ulicy leżał jeszcze trup, a wszyscy szybko wyskoczyli z samochodu żeby zrobić sobie na jego tle selfie. Ale cóż, jaka może być lepsza pamiątka z Compton?” – zapytał Hodari, 60-letni Blood z kryminalną przeszłością. „Siedziałem 10 lat, dilowałem tu koksem tak samo jak matka Game’a, teraz skupiam się już na legalnym biznesie”- dodał nasz przewodnik.[[{"fid":"35299","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Dom rodzinny Kendricka"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Dom rodzinny Kendricka","height":286,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]W ciągu 3-godzinnej przejażdżki mieliśmy możliwość obejrzeć miejsca widziane nie tak dawno w "Straight Outta Compton" czy też wcześniej w klipach Dre czy 2Paca. Zobaczyliśmy rodzinne domy Doctora, Kendricka (wyżej, znacie go z okładki "GKMC") czy Eazy'ego E, mural 2Paca ("szybko panowie, robimy zdjęcia i uciekamy jak najdalej bo to teren Cripsów a ja jestem Bloodem" - dodał nasz przewodnik), miejsce pierwszego koncertu N.W.A., miejsce, w którym na planie "Straight Outta..." Suge Knight przejechał oponenta swoją furą, poznaliśmy także główne ulice, dowiedzieliśmy, że ceny kobiecych usług zaczynają się tam od 3$ oraz dostaliśmy parę przydatnych uwag - jak ta, żeby za wszelką cenę trzymać się jak najdalej od bocznych uliczek, bowiem każda z nich jest pod kontrolą któregoś z dwóch gangów (a dokładniej jednego z ich wielu odłamów). Przekonaliśmy się także, że nawet lokalne muzyczne gwiazdy nie mają łatwo z rozkręcaniem biznesu na własnych włościach – „Tu jest myjnia należąca do YG, ale zamknęli ją bo co chwilę dochodziło tam do jakichś strzelanin. Kto normalny chciałby myć tam samochód?”.Swoją drogą - wiecie jaki jest najlepszy biznes w Compton? Poza gastronomią są to... domy pogrzebowe. Zajrzeliśmy więc do jednego z najlepiej prosperujących tamtejszych biznesów - domu pogrzebowego w wersji "drive-through". Tak, to nie żart - dom pogrzebowy działający tak jak McDrive, gdzie podjeżdżasz samochodem, wylewasz przez szybę alkohol na beton, patrząc na trumnę zmarłego i jedziesz dalej. Niejaki Robert Lee Adams wpadł na ten pomysł z uwagi na ogromną ilość pogrzebów w Compton oraz fakt, że były one niebezpieczne, bo nieraz dochodziło do strzelanin czy odwetów. Oczywiście okazało się to strzałem w dziesiątkę.[[{"fid":"35318","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Pogrzebowy McDrive"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Pogrzebowy McDrive","height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Godzina 11:00 w poniedziałek to chyba idealny moment na zwiedzanie Compton, choć tak czy tak doskonale widoczna była wszechobecna bieda i "podwyższone napięcie", grupa "białasów" przyciągała uwagę a klimat znany z gangstarapowych klipów rzeczywiście unosił się w powietrzu. „Przepraszam was za nudę i za to że nikt do nas nie strzelał. Ale zapraszam kolejny raz, może wtedy będzie ciekawiej” – usłyszeliśmy, nie myśląc, że rzeczywiście jeszcze tam zajrzymy.[[{"fid":"35301","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Foto na koniec wycieczki - pierwszej"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Foto na koniec wycieczki - pierwszej","height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Jednak zajrzeliśmy... Tym razem wizyta była już niekoniecznie planowana, a jeśli pierwsza przejażdżka przebiegła dość szybko i sprawnie to tu już adrenaliny nie zabrakło. Była godzina 20:00, gdy podczas powrotu z położonego w Anaheim Disneylandu GPS sprowadził nas z autostrady na stację benzynową, ponieważ jechaliśmy już na rezerwie. Jak gdyby nigdy nic siedzieliśmy w samochodzie (słuchając oczywiście pierwszorzędnego kalifornijskiego hoodshitu) gdy w oczy rzucił nam się znak z nazwą ulicy El Segundo - wystarczyła chwila zastanowienia kiedy widzieliśmy już ten szyld... i już przez otwarte okno rzuciłem do tankującego kierowcy "Ej, Hawaj, jesteśmy w Compton!" by w odpowiedzi usłyszeć "A, to dlatego sprzedawca na stacji siedział za kuloodporną szybą". [[{"fid":"35319","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Boczna uliczka w Compton - Wjeżdżamy, patrzymy i w nogi"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Boczna uliczka w Compton - Wjeżdżamy, patrzymy i w nogi","height":286,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]Szybka zapłata i bierzemy nogi za pas... no może niekoniecznie, bo nasz GPS dodatkowo wymyślił sobie poprowadzenie nas przez wspomniane wyżej boczne uliczki („Stój! Wyłącz ten GPS!”), w związku z czym wyjazdu na autostradę musieliśmy szukać na własną rękę wypatrując najbliższych znaków. Atmosfera robiła się natomiast coraz cięższa, a na ulicach coraz więcej widać było klimatu tak dobrze znanego z ekranu oraz czerwonych i niebieskich barw - całe szczęście, że uważaliśmy na Hood Tripie (drogi czytelniku, zawsze słuchaj przewodnika, szczególnie gdy jest nim lokalny gangster!), znaliśmy już nazwy głównych ulic i wiedzieliśmy którędy poruszać się, gdy już zabłądzimy w tych rejonach, bo po kilku minutach udało się znaleźć autostradę i na nią dostać... by po chwili trafić na ulice Compton ponownie, za sprawą bawiącego się z nami GPS-u. Kolejne parę minut krążenia i dreszczyk adrenaliny na światłach i finalne wydostanie się z rejonu.Udało nam się przejechać przez Compton i przeżyć, jednak gdyby ktoś myślał, że samo Los Angeles dzieli się na złe Compton i dobrą resztę to… nic z tych rzeczy. Ale o tym już w kolejnych częściach - najbliższa (ale jeszcze nie ostatnia) już we wtorek!KONKURS:A w nim do wygrania pakiet zawierający:- "The Documentary 2" The Game'a z autografem!- "When It's Dark Out" G-Eazy'ego z autografem! - Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland - buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska - bon na 200 zł do wydania w California Skateshop[[{"fid":"35320","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]PYTANIE #5:Wymień po 4 rapowe płyty, które tytułem lub okładką wyraźnie dają do zrozumienia, że dany artysta reprezentuje lub wspiera Cripsów albo Bloodsów.Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.Pełne szczegóły konkursuKolejny, 6 odcinek już we wtorek, tym razem data nie będzie przypadkowa!A poniżej porcja zdjęć z wyprawy do Compton, Crenshaw czy Watts"I moje miasto złą sławą owiane" - mogliby powtórzyć za Peją raperzy z Compton, jak i z całego South Central. Serce światowego gangsta rapu i miejsce, w którym drugą najpopularniejszą rzeczą poza palmami jest przestępczość a najpopularniejsze kolory to te, których wolisz nie ubierać chcąc poruszać się bezpiecznie. Jedno z miejsc, od których starasz się trzymać najdalej jak to możliwe... ale jednocześnie jedno z miejsc, których nie wyobrażasz sobie pominąć przy okazji wizyty w L.A. Wypad do Kalifornii nie byłby bowiem pełen, gdyby nie zajrzeć na rejony kojarzone od lat z Dr. Dre czy Snoop Doggiem, w których „jak płachta na byka” działają zarówno kolor czerwony jak niebieski.

Tak, odwiedziliśmy Compton - a także całe South Central, włącznie z Crenshaw, Watts czy Long Beach. Tak, dreszczyk adrenaliny nas nie ominął.

Compton. 7 liter, od których ślina staje w gardle, a tempo bicia serca błyskawicznie wzrasta. Teoretycznie jedna z dzielnic Los Angeles – w praktyce matecznik gangsta-rapu (pochodzą stamtąd N.W.A., Dr. Dre czy Kendrick Lamar), siedziba słynnych gangów Bloods & Crips, miasto znane na całym świecie z przemocy, strzelanin i rekordowych wskaźników przestępczości – dla przykładu w 1991 roku liczba odnotowanych morderstw wyniosła 87 na 90 000, czyli w ciągu roku zastrzelono blisko 0,1% mieszkańców miasta! To tak jakby w ciągu roku w Warszawie zamordowanych zostało jakieś 1700 osób. Inna ciekawa statystyka mówi o tym, że na terenie Compton znajduje się wg różnych szacunków od 80 do 200 gangów – co daje od 3 do 7 gangów na kilometr kwadratowy. Statystyki odstraszają, jednak ciekawość zwycięża – wjeżdżamy!

Po raz pierwszy wybraliśmy się tam wraz z ojczymem The Game'a, Hodari Sababu, który od kilku lat organizuje specjalny Hood Trip obwożąc swoich gości po najniebezpieczniejszych zakątkach L.A, znanych z kultowych filmów czy teledysków - nie są to bowiem rejony, które ktokolwiek chciałby eksplorować na własną rękę.

[[{"fid":"35300","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Ruszamy!"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Ruszamy!","height":286,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Udaliśmy się tam w poniedziałek z samego rana, a na samym początku usłyszeliśmy od naszego przewodnika, by nie próbować pokazywać przez okno znaków gangów, w niektórych miejscach chować telefony i wciąż rozglądać się na boki. „Powinno być spokojnie, ale niedawno z jedną wycieczką trafiłem akurat na scenę zbrodni. Na ulicy leżał jeszcze trup, a wszyscy szybko wyskoczyli z samochodu żeby zrobić sobie na jego tle selfie. Ale cóż, jaka może być lepsza pamiątka z Compton?” – zapytał Hodari, 60-letni Blood z kryminalną przeszłością.„Siedziałem 10 lat, dilowałem tu koksem tak samo jak matka Game’a, teraz skupiam się już na legalnym biznesie”- dodał nasz przewodnik.

[[{"fid":"35299","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Dom rodzinny Kendricka"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Dom rodzinny Kendricka","height":286,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

W ciągu 3-godzinnej przejażdżki mieliśmy możliwość obejrzeć miejsca widziane nie tak dawno w "Straight Outta Compton" czy też wcześniej w klipach Dre czy 2Paca. Zobaczyliśmy rodzinne domy Doctora, Kendricka (wyżej, znacie go z okładki "GKMC") czy Eazy'ego E, mural 2Paca ("szybko panowie, robimy zdjęcia i uciekamy jak najdalej bo to teren Cripsów a ja jestem Bloodem" - dodał nasz przewodnik), miejsce pierwszego koncertu N.W.A., miejsce, w którym na planie "Straight Outta..." Suge Knight przejechał oponenta swoją furą, poznaliśmy także główne ulice, dowiedzieliśmy, że ceny kobiecych usług zaczynają się tam od 3$ oraz dostaliśmy parę przydatnych uwag - jak ta, żeby za wszelką cenę trzymać się jak najdalej od bocznych uliczek, bowiem każda z nich jest pod kontrolą któregoś z dwóch gangów (a dokładniej jednego z ich wielu odłamów). Przekonaliśmy się także, że nawet lokalne muzyczne gwiazdy nie mają łatwo z rozkręcaniem biznesu na własnych włościach – „Tu jest myjnia należąca do YG, ale zamknęli ją bo co chwilę dochodziło tam do jakichś strzelanin. Kto normalny chciałby myć tam samochód?”.

Swoją drogą - wiecie jaki jest najlepszy biznes w Compton? Poza gastronomią są to... domy pogrzebowe. Zajrzeliśmy więc do jednego z najlepiej prosperujących tamtejszych biznesów - domu pogrzebowego w wersji "drive-through". Tak, to nie żart - dom pogrzebowy działający tak jak McDrive, gdzie podjeżdżasz samochodem, wylewasz przez szybę alkohol na beton, patrząc na trumnę zmarłego i jedziesz dalej. Niejaki Robert Lee Adams wpadł na ten pomysł z uwagi na ogromną ilość pogrzebów w Compton oraz fakt, że były one niebezpieczne, bo nieraz dochodziło do strzelanin czy odwetów. Oczywiście okazało się to strzałem w dziesiątkę.

[[{"fid":"35318","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Pogrzebowy McDrive"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Pogrzebowy McDrive","height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Godzina 11:00 w poniedziałek to chyba idealny moment na zwiedzanie Compton, choć tak czy tak doskonale widoczna była wszechobecna bieda i "podwyższone napięcie", grupa "białasów" przyciągała uwagę a klimat znany z gangstarapowych klipów rzeczywiście unosił się w powietrzu. „Przepraszam was za nudę i za to że nikt do nas nie strzelał. Ale zapraszam kolejny raz, może wtedy będzie ciekawiej” – usłyszeliśmy, nie myśląc, że rzeczywiście jeszcze tam zajrzymy.

[[{"fid":"35301","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Foto na koniec wycieczki - pierwszej"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Foto na koniec wycieczki - pierwszej","height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Jednak zajrzeliśmy... Tym razem wizyta była już niekoniecznie planowana, a jeśli pierwsza przejażdżka przebiegła dość szybko i sprawnie to tu już adrenaliny nie zabrakło. Była godzina 20:00, gdy podczas powrotu z położonego w Anaheim Disneylandu GPS sprowadził nas z autostrady na stację benzynową, ponieważ jechaliśmy już na rezerwie. Jak gdyby nigdy nic siedzieliśmy w samochodzie (słuchając oczywiście pierwszorzędnego kalifornijskiego hoodshitu) gdy w oczy rzucił nam się znak z nazwą ulicy El Segundo - wystarczyła chwila zastanowienia kiedy widzieliśmy już ten szyld... i już przez otwarte okno rzuciłem do tankującego kierowcy "Ej, Hawaj, jesteśmy w Compton!" by w odpowiedzi usłyszeć "A, to dlatego sprzedawca na stacji siedział za kuloodporną szybą".

[[{"fid":"35319","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":"Boczna uliczka w Compton - Wjeżdżamy, patrzymy i w nogi"},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"title":"Boczna uliczka w Compton - Wjeżdżamy, patrzymy i w nogi","height":286,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

Szybka zapłata i bierzemy nogi za pas... no może niekoniecznie, bo nasz GPS dodatkowo wymyślił sobie poprowadzenie nas przez wspomniane wyżej boczne uliczki („Stój! Wyłącz ten GPS!”), w związku z czym wyjazdu na autostradę musieliśmy szukać na własną rękę wypatrując najbliższych znaków. Atmosfera robiła się natomiast coraz cięższa, a na ulicach coraz więcej widać było klimatu tak dobrze znanego z ekranu oraz czerwonych i niebieskich barw - całe szczęście, że uważaliśmy na Hood Tripie (drogi czytelniku, zawsze słuchaj przewodnika, szczególnie gdy jest nim lokalny gangster!), znaliśmy już nazwy głównych ulic i wiedzieliśmy którędy poruszać się, gdy już zabłądzimy w tych rejonach, bo po kilku minutach udało się znaleźć autostradę i na nią dostać... by po chwili trafić na ulice Compton ponownie, za sprawą bawiącego się z nami GPS-u. Kolejne parę minut krążenia i dreszczyk adrenaliny na światłach i finalne wydostanie się z rejonu.

Udało nam się przejechać przez Compton i przeżyć, jednak gdyby ktoś myślał, że samo Los Angeles dzieli się na złe Compton i dobrą resztę to… nic z tych rzeczy. Ale o tym już w kolejnych częściach - najbliższa (ale jeszcze nie ostatnia) już we wtorek!

KONKURS:

A w nim do wygrania pakiet zawierający:
- "The Documentary 2" The Game'a z autografem!
-
"When It's Dark Out" G-Eazy'ego z autografem!
- Oryginalny t-shirt The Game'a od BWSPoland
- buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) od Reebok Polska
- bon na 200 zł do wydania w California Skateshop

[[{"fid":"35320","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","link_text":null,"attributes":{"height":241,"width":430,"class":"media-element file-default"}}]]

PYTANIE #5:

Wymień po 4 rapowe płyty, które tytułem lub okładką wyraźnie dają do zrozumienia, że dany artysta reprezentuje lub wspiera Cripsów albo Bloodsów.

Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie mailem gdy ukaże się ostatnie z nich (napiszemy na jaki email i jaki temat wiadomości wpisać). Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.

Pełne szczegóły konkursu

Kolejny, 6 odcinek już we wtorek, tym razem data nie będzie przypadkowa!

A poniżej porcja zdjęć z wyprawy do Compton, Crenshaw czy Watts

]]>
Cali Trippin #1: Popkiller w wyśnionej Kaliforniihttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-04,cali-trippin-1-popkiller-w-wysnionej-kaliforniihttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-04,cali-trippin-1-popkiller-w-wysnionej-kaliforniiAugust 4, 2016, 8:55 amAdmin stronyStany Zjednoczone. Stolica światowej popkultury, muzyki, filmu i wyśniony cel podróży wszystkich osób wkręconych w hip-hopową kulturę. Kalifornia - definicja lata, słońca, pięknej pogody i relaksującej muzyki a także coś więcej niż stan, swoisty synonim wypoczynku. Kalifornijski rap towarzyszy mi niezmiennie od wielu lat, a szczególnie w ciepłym okresie, gdy tylko pojawią się pierwsze wiosenne promienie. Nieraz mówiłem, że powstaje tam tyle fenomenalnych albumów i utworów, że jak dla mnie muzyka poza Kalifornią mogłaby się nie ukazywać.Podróż do Kalifornii, postawienie stóp we wszystkich kultowych miejscach i zobaczenie na własne oczy palm Los Angeles, ulic Compton czy wzgórz Hollywood było więc jednym z moich największych marzeń - marzeń, które w te wakacje udało się spełnić. 22 dni na amerykańskiej ziemi, 4 zahaczone Stany (główna Kalifornia a do tego Nevada, Utah i Arizona), 16 000 przejechanych kilometrów i niezliczone wrażenia na całej trasie - wszystko to dzięki Hawajowi z ekipy Beer Beer (pozdro!), który zorganizował coś co stało się dla mnie swoistym tripem życia. Wszystko, co zobaczyliśmy ciężko jest opisać lub uchwycić na zdjęciach (na bieżąco starałem się zdawać relację na swoim Instagramie), postaram się jednak przybliżyć Wam jak najwięcej tego, co spotkało nas w trakcie amerykańskich wojaży. Zapraszam do sprawdzania serii artykułów pod szyldem "Cali Trippin!"Postaram się przenieść Was w nich na ulice Los Angeles czy San Francisco, na klasyczne miejscówki znane z filmów czy klipów, do kultowych sklepów płytowych, ekskluzywnych klubów w Vegas i klimatycznych klubików w Santa Monica, w końcu do hollywoodzkiej rezydencji odwiedzonej przy okazji wywiadu. Przenieść, albo choć postarać ukazać w możliwie największym stopniu miejsce, w którym hip-hopowa kultura jest wręcz wszechobecna, sprzedawca pizzy widząc rapowe t-shirty tłumaczy jak dojść na murale Mac Dre i The Jacki, a celnik na lotnisku widząc w plecaku płyty pyta czy mamy tam coś od A Tribe Called Quest...Wraz z artykułami czeka na Was wyjątkowy konkurs, w którym do wygrania będzie esencjonalnie kalifornijski pakiet - "The Documentary 2" The Game'a z autografem, oryginalny t-shirt The Game'a, buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) oraz bon na 200 zł w California Skateshop. Pierwsze konkursowe pytanie poniżej. To co? Zapraszam w podróż!Kolejne odcinki ukazywać będą się co 2-3 dni, a w #2 udamy się do Vegas gdzie atrakcji rzecz jasna nie brakowało...PYTANIE #1:Jeśli powyżej padło A Tribe Called Quest to - jak nazywa się utwór tego składu, którego tytuł zawiera w sobie nazwę jednego z miast w hrabstwie Los Angeles i opowiada o wyprawie z przygodami, która zaprowadziła tam Tribe'ów?Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie gdy ukaże się ostatnie z nich. Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.Stany Zjednoczone. Stolica światowej popkultury, muzyki, filmu i wyśniony cel podróży wszystkich osób wkręconych w hip-hopową kulturę. Kalifornia - definicja lata, słońca, pięknej pogody i relaksującej muzyki a także coś więcej niż stan, swoisty synonim wypoczynku. Kalifornijski rap towarzyszy mi niezmiennie od wielu lat, a szczególnie w ciepłym okresie, gdy tylko pojawią się pierwsze wiosenne promienie. Nieraz mówiłem, że powstaje tam tyle fenomenalnych albumów i utworów, że jak dla mnie muzyka poza Kalifornią mogłaby się nie ukazywać.

Podróż do Kalifornii, postawienie stóp we wszystkich kultowych miejscach i zobaczenie na własne oczy palm Los Angeles, ulic Compton czy wzgórz Hollywood było więc jednym z moich największych marzeń - marzeń, które w te wakacje udało się spełnić. 22 dni na amerykańskiej ziemi, 4 zahaczone Stany (główna Kalifornia a do tego Nevada, Utah i Arizona), 16 000 przejechanych kilometrów i niezliczone wrażenia na całej trasie - wszystko to dzięki Hawajowi z ekipy Beer Beer (pozdro!), który zorganizował coś co stało się dla mnie swoistym tripem życia. Wszystko, co zobaczyliśmy ciężko jest opisać lub uchwycić na zdjęciach (na bieżąco starałem się zdawać relację na swoim Instagramie), postaram się jednak przybliżyć Wam jak najwięcej tego, co spotkało nas w trakcie amerykańskich wojaży. Zapraszam do sprawdzania serii artykułów pod szyldem "Cali Trippin!"

Postaram się przenieść Was w nich na ulice Los Angeles czy San Francisco, na klasyczne miejscówki znane z filmów czy klipów, do kultowych sklepów płytowych, ekskluzywnych klubów w Vegas i klimatycznych klubików w Santa Monica, w końcu do hollywoodzkiej rezydencji odwiedzonej przy okazji wywiadu. Przenieść, albo choć postarać ukazać w możliwie największym stopniu miejsce, w którym hip-hopowa kultura jest wręcz wszechobecna, sprzedawca pizzy widząc rapowe t-shirty tłumaczy jak dojść na murale Mac Dre i The Jacki, a celnik na lotnisku widząc w plecaku płyty pyta czy mamy tam coś od A Tribe Called Quest...

Wraz z artykułami czeka na Was wyjątkowy konkurs, w którym do wygrania będzie esencjonalnie kalifornijski pakiet - "The Documentary 2" The Game'a z autografem, oryginalny t-shirt The Game'a, buty Reebok Classic (których ambasadorem jest Kendrick Lamar) oraz bon na 200 zł w California Skateshop. Pierwsze konkursowe pytanie poniżej. To co? Zapraszam w podróż!

Kolejne odcinki ukazywać będą się co 2-3 dni, a w #2 udamy się do Vegas gdzie atrakcji rzecz jasna nie brakowało...

PYTANIE #1:

Jeśli powyżej padło A Tribe Called Quest to - jak nazywa się utwór tego składu, którego tytuł zawiera w sobie nazwę jednego z miast w hrabstwie Los Angeles i opowiada o wyprawie z przygodami, która zaprowadziła tam Tribe'ów?

Odpowiedzi na WSZYSTKIE pytania wyślijcie łącznie gdy ukaże się ostatnie z nich. Na razie macie trochę czasu na znalezienie poprawnej odpowiedzi.

]]>