popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) GMLhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/28960/GMLNovember 15, 2024, 1:48 ampl_PL © 2024 Admin stronyFreestyle'owi Freshmeni 2015 - podsumowanie rokuhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-01-03,freestyleowi-freshmeni-2015-podsumowanie-rokuhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-01-03,freestyleowi-freshmeni-2015-podsumowanie-rokuJanuary 4, 2016, 9:15 amJacek AdamiecNasz ukochany freestyle – dla jednych błysk geniuszu i szelest papieru, dla drugich tylko niedopracowana i naiwna forma rapu. Niezależnie od naszego stosunku do tej formy zabawy, styl wolny na rodzimym podwórku ma się dobrze i co rusz wydaje na świat kolejnych swoich oratorów. Nieustannie pojawiają się entuzjastyczne nowe twarze, a stare tracą wiarę w sens całego przedsięwzięcia i w konflikcie priorytetów między zajawką i życiem wybierają to drugie. Zanim jednak zajmiemy się tymi optymistami, warto przypomnieć sobie w kilku zdaniach, co ostatnie dwanaście miesięcy miało nam do zaoferowania, również ze strony tych, którzy posłuchali głosu rozsądku.O tym, że freestyle'owy rok 2015 należał do Edzia i Filipka, pisać wiele więcej nie trzeba. Ten pierwszy zdobył po raz drugi pas mistrzowski WBW i powtórzył, a nawet przebił dokonania Muflona (który też był dwukrotnym mistrzem, jednak nie jak Edzio dwukrotnie z rzędu), oprócz tego wygrał między innymi świetnie obstawione Bitwy o Stocznię i Wrocław. Filipek natomiast zakończył wolnostylową karierę nie zdobywszy upragnionego tytułu, jednakże przez niemalże cały rok był na ustach wszystkich osób traktujących te zawody poważnie: Bitwa o Pitos, wygrana Bitwa o Ząbkowską, zniszczenie TomBa na jego własne życzenie, w końcu świetny występ na WBS i niezliczona liczba półfinałów.Duży progress w stosunku do roku poprzedniego zaliczyli pozostali ubiegłoroczni finaliści WBW, czyli Oset, Pejter, Jędrzej, Pueblos, Biały i Gml. O ile część z nich odnosiła sukcesy na mniej znanych bitwach, to na tych najważniejszych nie szło im tak dobrze, jak byśmy mogli się tego spodziewać. W skrócie – walczyli jak lwy, ale padali jak muchy. Tylko Pejterowi udało się poprawić ubiegłoroczny wynik na Wielkiej Bitwie Warszawskiej, której został wicemistrzem.Rok 2015 to również wielki powrót, epizodyczny co prawda, ale zawsze powrót, na areny starej gwardii: Dolar udowodnił, że mimo kryzysu dalej jest w cenie (nie chodzi o jurorowanie, śmieszki), Esko, jak to Esko, przypomniał czym jest charyzma sceniczna, Sosen i Kopek przekonali samych siebie, że jeszcze coś rymują. Kolejny powrót zaliczył WSZ, który mogąc być ojcem młodszych zawodników, postanowił wskrzesić freestyle uskuteczniany na przełomie wieków. Szyderca i Feranzo, czyli zawodnicy pozostający jeszcze w naszej świeższej pamięci, potwierdzili natomiast, że gdyby im się bardziej chciało, to by więcej mogli.Długo zastanawiałem się, jak napisać o freestyle'u w sposób wpisujący się w popkillerową konwencję. O problemach związanych z zaczynaniem wspominał kiedyś Mr. Nice i muszę przyznać mu rację. Porzuciłem myśl o tworzeniu rankingu zawodników roku, ponieważ dla zaspokojenia własnej potrzeby opiniotwórczej napisać musiałbym, że najlepsze, co spotkało polski freestyle to Eskobar. Domyślam się, że zaowocowałoby to masą złośliwych komentarzy, dlatego wybrałem rozwiązanie istnie popkillerowe – ranking wolnostylowych freshmanów, świeżych albo odświeżonych twarzy sceny. To takie Młode Wilki w wersji freestylowej, parafrazując w dość swobodny sposób słowa Muflona. A co oni potrafią, ci młodzi wilcy? A no wymyślać na poczekaniu rapowy content (to powiedziałby Optymista; Sceptyk zaznaczyłby, że to raczej kwestia nienagannej pamięci). Szanowni Państwo, prezentuję freshmenów roku 2015! Nie, nie wiąże się to z żadną gratyfikacją ani z możliwością nagrania profesjonalnego klipu. Z niczym się to nie wiąże. Pozostaje jednak to bezcenne uczucie, gdy Jakiś Koleś z Internetu wirtualnie poklepuje po plecach, szepcząc: zagrałeś to zuchu.I nie oszukujmy się, gdyby chłopakom zależało na jakichkolwiek korzyściach materialnych, zamiast pisać wiersze, zajęliby się uczciwą pracą. It’s all about respect.Pierwszym wyróżnionym zostaje Bober, który odnalazł złoty środek. Uwielbiany przez antyfanów Filipka za odstrzelenie go w elimkach, szanowany przez jego sajko za bycie przez niego odstrzelonym nieco później Bober to postać antytragiczna – czegokolwiek nie zrobi, wychodzi mu to na dobre i zyskuje nowych fanów. Zwyciężył Bitwę o Twierdzę, na której dorobił się więcej niż Edzio na trzech finałach WBW, z których wygrał dwa. Bober to twarz świeża, sympatyczna i przyozdobiona niewielką bródką świadczącą o rapowej mądrości. Bardzo dobrze się zapowiada, szczególnie na bitwach. Jednakże o ile na nich zazwyczaj ma coś ciekawego do powiedzenia, to pytany o nowy Level milczał jak zaklęty.Asem numer dwa jest Ryba. O ile jego ksywa wskazuje na upodobanie do środowiska wodnego w stopniu znacznie większym niż naszego pierwszego laureata, to z płynięciem nasz Rybak jeszcze zbyt wiele wspólnego nie ma. To nic, patrząc na to, że pożera przeciwników jak wyposzczony rekin. Jak ryba w wodzie czuje się w dogrywkach bez bitu. Po fakcie łatwo powiedzieć, że wierzyło się w niego od początku, jednakże muszę napisać, iż byłem pewien, że namiesza w finale. Nie myślałem tylko, że już w najbliższym... Ości zostały rzucone znaczenie wcześniej, niż się spodziewałem. Z biegiem czasu coraz mniej ekscytują mnie zabójcze panczlajny, jednak Ryba z pewnością jest jednym z moich ulubieńców w tej mało wdzięcznej dziedzinie.Trzecie miejsce na liście, podobnie jak w eliminacjach gdańskich, zajmuje Kaz. Najciekawsze flow WBW 2015 – wygrał w tej kategorii z Dejwidem, po tym jak ten zaczął przyspieszać. Taki Jesse Pinkman z Działdowa, tylko bystrzejszy. Świetnie bawi się na bitwach, klepie przeciwników po plecach, aby wykrztusili dobre punche. Nawet, jeżeli przez to ostatecznie przegrywa. Kaza koniecznie chcę słyszeć częściej, bo potencjał ma olbrzymi. Jeżeli czyta to jakiś jego znajomy, to niech ciśnie go, żeby startował, gdzie popadnie, a najlepiej tam, gdzie zapowiedziano jakąś profesjonalną ekipę nagrywającą walki. Miluto koleś, przez którego na cypherze dostaniecie mandat za zakłócanie ciszy nocnej. I to z wykrzyknikiem. Jak celnie zauważył Puoć w Rap Sesji, jego problemem są zbyt przekombinowane wersy. Odbywa się to z korzyścią dla szarych komórek osób oglądających walki na YouTube, jednak ze stratą dla samego rapera, ponieważ wielokroć zarówno publika, jak i jurorzy w ferworze walki nie mają czasu rozwiązać zagadki przed wydaniem werdyktu. Milu w swoim stylu nawijania przypomina Konrada z dawnych lat, co nie jest w żadnym przypadku zarzutem, a raczej wyrazem uznania. Niech tylko przestanie tak krzyczeć, aczkolwiek powinniśmy być wyrozumiali – wszak młodość to okres buntu, a ze wszystkich finalistów WBW 2015 to Milu był tym najmłodszym.Na koniec zostawiłem sobie postać najbardziej kontrowersyjną, wzbudzającą zarówno fale nienawiści jak i morze miłości. To drugie dotyczy w szczególności osób przez niego zarażonych. Babinci, twarz niekoniecznie nowa, jednak w obecnej formie dopiero teraz przez nas poznana. Gość chciał po prostu ponawijać i dobrze się bawić, a doprowadził do rozpadu sceny freestyle'owej w Polsce. Popracować musi nad dykcją, bo zdarza mu się zabełkotać coś bez sensu, ale jego nieszablonowe podejście do wolnostylowego rzemiosła i umiejętność interakcji z publiką z pewnością kwalifikują go do grona wyróżnionych freshmanów. Babinci pokazał, że można do tego wszystkiego podejść zupełnie inaczej i sprawić mnóstwo problemów najbardziej utytułowanym przeciwnikom.Dlaczego akurat pięciu wyróżnionych? Bo pięć to magiczna freestyle'owa liczba wykrzykiwana przez prowadzących na niemalże każdej bitwie, nie oznaczająca bynajmniej oceny końcowej za występ. Ale to nie wszystko – w naszej Wielkiej Grze o Nic wręczam również honorowe wyróżnienia dla zawodników, którzy coś w 2015 roku pokazali, ale nie zabłysnęli aż tak, jak wyżej wymieniona piątka: tak więc warte odnotowania były między innymi występy Bucziego i Przemka w kategorii Trzeba było zostać piłkarzem, Yowee'ego, któremu brakuje płynności w rapowaniu, ale zaskakiwał nas doskonałymi panczlajnami, Milana, któremu na WBW nie poszło, lecz na Bitwie o Ząbkowską pokazał, że coś w nim drzemie, Murzyna, za progres czy cokolwiek, Radziasa i Toczka, za wyrównane i solidne starcia na elimkach WBW i Aliasa Blekaut'a, bo chociaż ja o nim nic nie wiem, to koledzy mówili, że jest dobry. Rok 2015 był ciekawym okresem dla freestyle'u, a nawet jeżeli tak nie było, to przez ludzką skłonność do gloryfikowania przeszłości będziemy tak mówić za jakiś czas. Młodzież zachwyci się nagromadzeniem punchline'ów, starsi natomiast uronią łezkę wzruszenia słuchając takiego Dolara czy właśnie Babinciego. Na potępienie zasługuje ten cały internetowy shitstorm powstały po finale WBW, przez który mogłoby się wydawać, że idzie o coś istotnego. Niestety, mimo najszczerszych chęci zawodników, freestyle nadal pozostanie tylko festiwalem piosenki improwizowanej, na którym chyba nikt nie potrafi śpiewać. Dwóch gości wyzywa się na scenie, a później spotyka i nagrywa wspólny kawałek. Czy warto prowadzić o to wojny? Potraktujmy to jako zabawę oraz ciekawe widowisko i pozbywszy się całego jadu czerpmy radość z sukcesów naszych ulubieńców.Fotografia z profilu facebook'owego Rap Sesji.Nasz ukochany freestyle – dla jednych błysk geniuszu i szelest papieru, dla drugich tylko niedopracowana i naiwna forma rapu. Niezależnie od naszego stosunku do tej formy zabawy, styl wolny na rodzimym podwórku ma się dobrze i co rusz wydaje na świat kolejnych swoich oratorów. Nieustannie pojawiają się entuzjastyczne nowe twarze, a stare tracą wiarę w sens całego przedsięwzięcia i w konflikcie priorytetów między zajawką i życiem wybierają to drugie. Zanim jednak zajmiemy się tymi optymistami, warto przypomnieć sobie w kilku zdaniach, co ostatnie dwanaście miesięcy miało nam do zaoferowania, również ze strony tych, którzy posłuchali głosu rozsądku.

O tym, że freestyle'owy rok 2015 należał do Edzia i Filipka, pisać wiele więcej nie trzeba. Ten pierwszy zdobył po raz drugi pas mistrzowski WBW i powtórzył, a nawet przebił dokonania Muflona (który też był dwukrotnym mistrzem, jednak nie jak Edzio dwukrotnie z rzędu), oprócz tego wygrał między innymi świetnie obstawione Bitwy o Stocznię i Wrocław. Filipek natomiast zakończył wolnostylową karierę nie zdobywszy upragnionego tytułu, jednakże przez niemalże cały rok był na ustach wszystkich osób traktujących te zawody poważnie: Bitwa o Pitos, wygrana Bitwa o Ząbkowską, zniszczenie TomBa na jego własne życzenie, w końcu świetny występ na WBS i niezliczona liczba półfinałów.

Duży progress w stosunku do roku poprzedniego zaliczyli pozostali ubiegłoroczni finaliści WBW, czyli Oset, Pejter, Jędrzej, Pueblos, Biały i Gml. O ile część z nich odnosiła sukcesy na mniej znanych bitwach, to na tych najważniejszych nie szło im tak dobrze, jak byśmy mogli się tego spodziewać. W skrócie – walczyli jak lwy, ale padali jak muchy. Tylko Pejterowi udało się poprawić ubiegłoroczny wynik na Wielkiej Bitwie Warszawskiej, której został wicemistrzem.

Rok 2015 to również wielki powrót, epizodyczny co prawda, ale zawsze powrót, na areny starej gwardii: Dolar udowodnił, że mimo kryzysu dalej jest w cenie (nie chodzi o jurorowanie, śmieszki), Esko, jak to Esko, przypomniał czym jest charyzma sceniczna, Sosen i Kopek przekonali samych siebie, że jeszcze coś rymują. Kolejny powrót zaliczył WSZ, który mogąc być ojcem młodszych zawodników, postanowił wskrzesić freestyle uskuteczniany na przełomie wieków. Szyderca i Feranzo, czyli zawodnicy pozostający jeszcze w naszej świeższej pamięci, potwierdzili natomiast, że gdyby im się bardziej chciało, to by więcej mogli.

Długo zastanawiałem się, jak napisać o freestyle'u w sposób wpisujący się w popkillerową konwencję. O problemach związanych z zaczynaniem wspominał kiedyś Mr. Nice i muszę przyznać mu rację. Porzuciłem myśl o tworzeniu rankingu zawodników roku, ponieważ dla zaspokojenia własnej potrzeby opiniotwórczej napisać musiałbym, że najlepsze, co spotkało polski freestyle to Eskobar. Domyślam się, że zaowocowałoby to masą złośliwych komentarzy, dlatego wybrałem rozwiązanie istnie popkillerowe – ranking wolnostylowych freshmanów, świeżych albo odświeżonych twarzy sceny. To takie Młode Wilki w wersji freestylowej, parafrazując w dość swobodny sposób słowa Muflona. A co oni potrafią, ci młodzi wilcy? A no wymyślać na poczekaniu rapowy content (to powiedziałby Optymista; Sceptyk zaznaczyłby, że to raczej kwestia nienagannej pamięci). Szanowni Państwo, prezentuję freshmenów roku 2015! Nie, nie wiąże się to z żadną gratyfikacją ani z możliwością nagrania profesjonalnego klipu. Z niczym się to nie wiąże. Pozostaje jednak to bezcenne uczucie, gdy Jakiś Koleś z Internetu wirtualnie poklepuje po plecach, szepcząc: zagrałeś to zuchu.

I nie oszukujmy się, gdyby chłopakom zależało na jakichkolwiek korzyściach materialnych, zamiast pisać wiersze, zajęliby się uczciwą pracą. It’s all about respect.

Pierwszym wyróżnionym zostaje Bober, który odnalazł złoty środek. Uwielbiany przez antyfanów Filipka za odstrzelenie go w elimkach, szanowany przez jego sajko za bycie przez niego odstrzelonym nieco później Bober to postać antytragiczna – czegokolwiek nie zrobi, wychodzi mu to na dobre i zyskuje nowych fanów. Zwyciężył Bitwę o Twierdzę, na której dorobił się więcej niż Edzio na trzech finałach WBW, z których wygrał dwa. Bober to twarz świeża, sympatyczna i przyozdobiona niewielką bródką świadczącą o rapowej mądrości. Bardzo dobrze się zapowiada, szczególnie na bitwach. Jednakże o ile na nich zazwyczaj ma coś ciekawego do powiedzenia, to pytany o nowy Level milczał jak zaklęty.

Asem numer dwa jestRyba. O ile jego ksywa wskazuje na upodobanie do środowiska wodnego w stopniu znacznie większym niż naszego pierwszego laureata, to z płynięciem nasz Rybak jeszcze zbyt wiele wspólnego nie ma. To nic, patrząc na to, że pożera przeciwników jak wyposzczony rekin. Jak ryba w wodzie czuje się w dogrywkach bez bitu. Po fakcie łatwo powiedzieć, że wierzyło się w niego od początku, jednakże muszę napisać, iż byłem pewien, że namiesza w finale. Nie myślałem tylko, że już w najbliższym... Ości zostały rzucone znaczenie wcześniej, niż się spodziewałem. Z biegiem czasu coraz mniej ekscytują mnie zabójcze panczlajny, jednak Ryba z pewnością jest jednym z moich ulubieńców w tej mało wdzięcznej dziedzinie.

Trzecie miejsce na liście, podobnie jak w eliminacjach gdańskich, zajmuje Kaz. Najciekawsze flow WBW 2015 – wygrał w tej kategorii z Dejwidem, po tym jak ten zaczął przyspieszać. Taki Jesse Pinkman z Działdowa, tylko bystrzejszy. Świetnie bawi się na bitwach, klepie przeciwników po plecach, aby wykrztusili dobre punche. Nawet, jeżeli przez to ostatecznie przegrywa. Kaza koniecznie chcę słyszeć częściej, bo potencjał ma olbrzymi. Jeżeli czyta to jakiś jego znajomy, to niech ciśnie go, żeby startował, gdzie popadnie, a najlepiej tam, gdzie zapowiedziano jakąś profesjonalną ekipę nagrywającą walki.

Miluto koleś, przez którego na cypherze dostaniecie mandat za zakłócanie ciszy nocnej. I to z wykrzyknikiem. Jak celnie zauważył Puoć w Rap Sesji, jego problemem są zbyt przekombinowane wersy. Odbywa się to z korzyścią dla szarych komórek osób oglądających walki na YouTube, jednak ze stratą dla samego rapera, ponieważ wielokroć zarówno publika, jak i jurorzy w ferworze walki nie mają czasu rozwiązać zagadki przed wydaniem werdyktu. Milu w swoim stylu nawijania przypomina Konrada z dawnych lat, co nie jest w żadnym przypadku zarzutem, a raczej wyrazem uznania. Niech tylko przestanie tak krzyczeć, aczkolwiek powinniśmy być wyrozumiali – wszak młodość to okres buntu, a ze wszystkich finalistów WBW 2015 to Milu był tym najmłodszym.

Na koniec zostawiłem sobie postać najbardziej kontrowersyjną, wzbudzającą zarówno fale nienawiści jak i morze miłości. To drugie dotyczy w szczególności osób przez niego zarażonych. Babinci, twarz niekoniecznie nowa, jednak w obecnej formie dopiero teraz przez nas poznana. Gość chciał po prostu ponawijać i dobrze się bawić, a doprowadził do rozpadu sceny freestyle'owej w Polsce. Popracować musi nad dykcją, bo zdarza mu się zabełkotać coś bez sensu, ale jego nieszablonowe podejście do wolnostylowego rzemiosła i umiejętność interakcji z publiką z pewnością kwalifikują go do grona wyróżnionych freshmanów. Babinci pokazał, że można do tego wszystkiego podejść zupełnie inaczej i sprawić mnóstwo problemów najbardziej utytułowanym przeciwnikom.

Dlaczego akurat pięciu wyróżnionych? Bo pięć to magiczna freestyle'owa liczba wykrzykiwana przez prowadzących na niemalże każdej bitwie, nie oznaczająca bynajmniej oceny końcowej za występ. Ale to nie wszystko – w naszej Wielkiej Grze o Nic wręczam również honorowe wyróżnienia dla zawodników, którzy coś w 2015 roku pokazali, ale nie zabłysnęli aż tak, jak wyżej wymieniona piątka: tak więc warte odnotowania były między innymi występy Bucziego i Przemka w kategorii Trzeba było zostać piłkarzem, Yowee'ego, któremu brakuje płynności w rapowaniu, ale zaskakiwał nas doskonałymi panczlajnami, Milana, któremu na WBW nie poszło, lecz na Bitwie o Ząbkowską pokazał, że coś w nim drzemie, Murzyna, za progres czy cokolwiek,  Radziasa i Toczka, za wyrównane i solidne starcia na elimkach WBW i Aliasa Blekaut'a, bo chociaż ja o nim nic nie wiem, to koledzy mówili, że jest dobry.

Rok 2015 był ciekawym okresem dla freestyle'u, a nawet jeżeli tak nie było, to przez ludzką skłonność do gloryfikowania przeszłości będziemy tak mówić za jakiś czas. Młodzież zachwyci się nagromadzeniem punchline'ów, starsi natomiast uronią łezkę wzruszenia słuchając takiego Dolara czy właśnie Babinciego. Na potępienie zasługuje ten cały internetowy shitstorm powstały po finale WBW, przez który mogłoby się wydawać, że idzie o coś istotnego. Niestety, mimo najszczerszych chęci zawodników, freestyle nadal pozostanie tylko festiwalem piosenki improwizowanej, na którym chyba nikt nie potrafi śpiewać. Dwóch gości wyzywa się na scenie, a później spotyka i nagrywa wspólny kawałek. Czy warto prowadzić o to wojny? Potraktujmy to jako zabawę oraz ciekawe widowisko i pozbywszy się całego jadu czerpmy radość z sukcesów naszych ulubieńców.

Fotografia  z profilu facebook'owego Rap Sesji.

]]>