popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) worstcasehttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/28235/worstcaseNovember 15, 2024, 3:59 ampl_PL © 2024 Admin stronyNoize From Dust "Dlaczego Piotr Skała robił producenckie płyty?" - wywiad cz.2https://popkiller.kingapp.pl/2015-03-29,noize-from-dust-dlaczego-piotr-skala-robil-producenckie-plyty-wywiad-cz2https://popkiller.kingapp.pl/2015-03-29,noize-from-dust-dlaczego-piotr-skala-robil-producenckie-plyty-wywiad-cz2March 28, 2015, 2:46 pmMarcin Półtorak„Dlaczego Piotr Skała robił producenckie płyty?”Marcin: Jak odbiór płyty? Jesteście zadowoleni? Siódmy: Dobry jest. W Prosto są ponoć zadowoleni, dostajemy nowe rzeczy do zrobienia, część ruszy wkrótce. Generalnie się zajebiście przyjęło i ci, którzy się nie dograli to stwierdzili, że żałują, że się nie zdążyli dograć. Marcin: W takim razie warto dzisiaj robić płyty producenckie? Siódmy: No a dlaczego nie? Spotkałem się z takim, kurwa, zarzutem, że „na chuj robić producenckie płyty?”. Jeden z raperów z naszej płyty mi to pytanie zadał. WorstCase: Na przekór... Siódmy: A ja go zapytałem, „to na chuj robić solowe rapowe?”. No a dlaczego mamy nie robić? To tak, jakbyś Pete Rocka zapytał, dlaczego robi producenckie. Dlaczego Piotr Skała robił producenckie płyty? Chociaż faktycznie, ja mam inny przelot, bo mogę sobie też robić płytę rapową. U nas w kraju jest tak, że jak wypuścisz płytę instrumentalną, mówi się, że „przecież nikt cię nie zna”, a jak już masz jakieś tam nazwisko, to oczywiście to wezmą. Ale czy wrzucisz płytę producencką do internetu, czy ona wyjdzie legalnie, wyjdzie na to samo. WorstCase: Mały odzew. Siódmy: Spotkałem się z takimi komentarzami, że na płycie, którą teraz wypuścił Noon z HV, mogłoby nie być raperów. Ja jestem innego zdania – uważam, że dobrze, że są. W razie czego w edycji specjalnej są instrumentale. Marcin: A Just Blaze powiedział, że robienie producenckiego albumu to według niego jest zły pomysł z tego względu, że się po prostu nie opłaca. Dużo lepiej wychodzi się na sprzedawaniu bitów raperom. Siódmy: Ale w naszym przypadku, powiedz mi, kto by wziął od nas bity, gdybyśmy nie pokazali, co potrafimy? Producentów w Polsce jest mnóstwo, cała masa. My mamy patent na zajebiste robienie muzyki, ale żeby było nam łatwiej, musieliśmy zrobić płytę producencką. Marcin: Żeby się wybić? WorstCase: Dokładnie. Pokazać skill... Siódmy: Po prostu żeby dojść do większego grona, może tak. To po pierwsze. Po drugie, zapraszając raperów na płytę tak naprawdę dowiedzieliśmy się, czy faktycznie te bity dochodzą do ludzi. Okazało się, że wszyscy byli zajarani, chcieli się dograć i biorą od nas bity na jakieś swoje projekty, to jest zajebiste. Gdy do nich pisałem, reagowali „Siódmy, ty jesteś raperem, jak to producencka?”, więc miałem pod górkę. „Stary, sprawdź, jest zajebista paczka”, a on mi odpisuje „ty, kurwa, dlaczego ty wcześniej bitów nie robiłeś, tylko rapowałeś?”. Chociaż to nie było tak, że każdy dostawał wszystkie bity, część sobie dobieraliśmy pod danych raperów. Wydawniczo to producencka się chyba lepiej przyjęła niż Echinacea, która uważam, że była sztosem akurat. Ja tam zawsze tego projektu będę bronił, bo był zajebisty, tylko... inny, no. Kixnare w życiowej formie tam był, bez kitu. Marcin: Echinacea naprawdę przyjęła się gorzej niż Noize From Dust? Siódmy: Znaczy, gorzej... Stary, tu wydało nas Prosto, a tam wydała nas Aloha. I w ogóle – broń Boże – nie powiem złego słowa na Aloha, bo bardzo dużo mnie łączy z tą wytwórnią też w sferze prywatnej, bo się z Michałem (Proceente – przyp. MP) zajebiście znamy. Ale nie oszukujmy się, Prosto jest chyba najlepszą wytwórnią, jeżeli chodzi o zasięg i promocję. A po drugie ta Echinacea ucichła gdzieś. Nawet w Antologii Polskiego Rapu nic nie napisali, a tam mieli pole do popisu. Chociaż może i dobrze, że tam nic nie ma, bo jak się spotykaliśmy ze słuchaczami czy ze znajomymi, to ludzie zupełnie inaczej odbierali i interpretowali teksty czy tematy, niż my robiąc Echinaceę. Kurde, to jest fajne w muzyce. WorstCase: Że każdy interpretuje na swój sposób. Siódmy: Chociaż wtedy, gdy Echinacea wyszła, to nawet nas okrzyknęli, że jesteśmy zastępcami Grammatika i „Świateł miasta”. To już za daleko ktoś poleciał, no nie oszukujmy się. O, może tak – przyjęła się dobrze, ale nie miała takiego zasięgu. A wiesz, prędzej bym się spodziewał, że – załóżmy – druga Echinacea ma szansę wyjść w Prosto, a wyszło Noize From Dust. Zaprosiliśmy Sokoła na płytę i Sokół zapytał „ty, a gdzie ta płyta wychodzi?” – „nigdzie, bo ona jeszcze powstaje” – „no to prześlij jeszcze coś”. Marcin: I poszło. Siódmy: Zauważyłem – z punktu widzenia słuchacza, nie artysty – że Prosto w ogóle zmieniło politykę i niekoniecznie biorą raperów, którzy mają fejm, tylko – jak to Wojtek zawsze w wywiadach mówi – tych, którzy w danej działce są najlepsi. Poczułem się dowartościowany muzycznie, bo to znaczy, że materiał jest dobry. I ogólnie recenzje są zajebiste. Nawet w CGMie ogólnie recenzja nas, jako producentów, jest w porządku. Tam raczej... wiesz, ja nie lubię czegoś takiego, tam się skupił bardziej na raperach niż na samej warstwie muzycznej. Marcin: Bo numerem numerem jeden na tej płycie są właśnie bity. WorstCase: I klimat, i skrecze. Siódmy: Z naszego punktu widzenia to tak, ale przecież ja nie uważam, że raper jest uzupełnieniem bitów czy bity są uzupełnieniem rapera. Teraz DJe są bardzo pomijani, jest coś takiego, że „DJ to uzupełnienie rapera i producenta”. Nie! WorstCase: To wszystko się łączy. Siódmy: Nie można tak mówić, że coś jest uzupełnieniem czegoś. Nie wiem, może my jesteśmy jacyś zacofani już. WorstCase: Wszystkie te rzeczy są równorzędne. Chodzi o to, żeby razem kopały po dupie. Siódmy: Albo ktoś zapytał, dlaczego na płycie jest Mam Na Imię Aleksander, bo to zupełnie inna stylistyka. Przecież on siedzi na tym bicie jak zły! Tak pasował do tego utworu, że nie ma innego. Numer Raz z Kubą Knapem – to specjalnie zrobiliśmy. I zajebiście, że jesteśmy pierwsi, którzy ich w końcu połączyli. Kuba Knap nic nie widział w ogóle, to jest najlepsze. Nie powiedzieliśmy mu. Jak już Numer się dograł i zrobiliśmy aranż, on był zajarany, whoa! Jak, na przykład, jest „Kropka nad i” z VNMem, Rasem i Eldoką, to Eldo nie wiedział, że VNM będzie w kawałku. I zajebiście wyszło. To w ogóle trzy inne stylistyki, chcieliśmy to pomieszać. Marcin: Właśnie ten numer jest przez to ciekawy. Siódmy: I o to chodziło. Jeszcze Sarius z Żytem – są z Częstochowy, z tego samego osiedla, ale każdy ma zupełnie inny styl, a we dwóch tak ładnie pasują do siebie. Prosto w takie rzeczy trochę idzie, że chcą sobie mieszać. Powstaje jakiś projekt teraz w Prosto i tam dopiero będą mieszanki. Marcin: A te wstawki pojedyncze przed kawałkami albo po nich, jakby żywcem wyjęte z płyt Stones Throw... WorstCase: Celowy zabieg. Siódmy: O to chodziło! Chociaż ja bardziej się inspirowałem Pete Rockiem, on miał taki zamysł. Marcin: A mnie się z Madlibem najbardziej kojarzy. WorstCase: Właśnie taki klimat miał być. Marcin: Czyj to był pomysł? Wasz wspólny? Siódmy: Sebka... O, jaki skromny teraz. WorstCase: Nie no, tak, taka prawda. Siódmy: Ja miałem taką korbę, ale Sebuś dobre wyłapywał rzeczy. Nie chcę, żeby ktoś nas zamknął na zasadzie „bo to jest Pete Rockowe” albo na przykład „aa, bo to bardziej brzmi jak Detroit niż Nowy Jork”. Kurde, no i dobrze, bo miało brzmieć jak... WorstCase: Jak my. Siódmy: ...stare, dobre rzeczy. Sebek jest bardziej detroitowy niż ja. Ja bardziej nowojorski, chociaż jaram się Detroit, ale tym starym, bo z tym nowym to w ogóle nie wiem, co się dzieje. Kurde, w ogóle dzisiaj przeczytałem, że Royce będzie na Kempie z PRhyme! WorstCase: Zajebiście! „Będziesz grał na chrzcinach mojego dziecka” Marcin: Worst... WorstCase czy Grzybaz, jak wolisz? WorstCase: (śmiech) Pierwsza ksywa jest od nazwiska, a druga... stwierdziłem, żeby się nie zamykać, że tak powiem. Jakbym napisał do, przykładowo, Joey'ego Bada$$a z taką ksywą, to raczej to by był trochę szok. Siódmy: Mushroom byś był. Ale tam patrząc na ich ksywy, to... stary! Ice Cube – kostka lodu. Marcin: Po angielsku to jakoś lepiej brzmi niż po polsku. WorstCase: Druga ksywa bardziej się odnosiła do tego, że generalnie jestem muzykiem, skończyłem szkołę muzyczną na klarnecie i saksofonie. Grałem, łączyłem te dwie pasje i w końcu stwierdziłem „w najgorszym wypadku będę robił bity”. I stąd jest ta ksywa. Siódmy: Będziesz grał po weselach. Ty masz lepsze alternatywy niż ja. Ty możesz jechać grać w kapeli weselnej, ja nie mogę. Marcin: A nie myślałeś, żeby wykorzystać ten saksofon na płycie? WorstCase: Myślałem, ale to już tak... wiesz, no trochę zajebałem, a to trochę... Siódmy: Jest głupi, ja mówiłem, żeby dograł saksofon. WorstCase: Ale przy nowych projektach na pewno. Trochę zaniedbałem tę kwestię i stwierdziłem, że lepiej dać z siebie 150%. Siódmy: Ale mamy zajebiste saksofony z sampli! Marcin: Bo wiesz, to już trzeci znany mi przykład osoby związanej z hip-hopem, która gra na saksofonie i nie wykorzystuje tego. Siódmy: Kto jeszcze gra na saksofonie? Ja wiem, kto na skrzypcach... Marcin: (śmiech) Efen jest jeszcze saksofonistą i kiedyś w Bolesławcu był taki skład Kategoria, w którym jeden gość grał właśnie na saksofonie. Siódmy: Ale jest jeszcze Roux Spana. Kawałek „Czekając na falę” Echinacei – nie wiem, czy kojarzysz, ale mniejsza o to – tam nie ma ani jednego sampla. A wszyscy myślą, że to sampel. Teraz zrobił jakiś projekt, na którym samplował, ale z tego, co wiem, to nie lubi tego robić. Woli sam grać. Marcin: Nie wiem, na ile to jest udany pomysł, a na ile głupia fanaberia odklejona od rzeczywistości, ale moglibyście stworzyć duo producent/instrumentalista. Jeden robi bity, a drugi gra na saksofonie. Siódmy: A o mnie nie mówią, że gram na instrumentach. Akai (MPC – przyp. MP) to jest instrument, nie oszukujmy się. Ale mamy klawisze różne, także wiesz... Grane jest. WorstCase: Różne techniki były. Część partii była dograna i zsamplowana, jest też parę takich myków, o których nikt nie wie. Nie, że tylko sampel, chcieliśmy to trochę urozmicić. Siódmy: Basy powstawały na różnych patentach. A odnosząc się do twojego pytania, faktycznie niech używa saksofonu też. Ale ja nie słyszałem, jak on gra. Naprawdę, nie słyszałem jeszcze. Marcin: A można cię usłyszeć jako saksofonistę grającego gdzieś poza rapem? Siódmy: Będziesz grał na chrzcinach mojego dziecka. WorstCase: Spoko. Wiesz co... kiedyś, jeszcze w czasach liceum, grałem w amatorskim zespole, kapeli reggae, ale nie ma żadnych nagrań. Miałem w ogóle dredy i byłem zajarany klimatem jamajskim. Marcin: Każdy był w liceum. Siódmy: Mnie się nigdy nie udało dredów zapuścić. Zawsze byłem łysy. WorstCase: Tak to jeszcze grałem po jakichś orkiestrach dętych, także mam dużo znajomych po akademii muzycznej, trębaczy... i może w przyszłości coś takiego zrobimy. Siódmy: Ja będę nalegał, że powinien. Ty, zgrałbyś taki saksofon i jeszcze byśmy go pocięli. Teraz to chyba WENA robi taki projekt z instrumentalistami. Marcin: A WENA teraz z Quizem nie praży czegoś? Siódmy: Z Quizem – tak, ale z tego, co wiem, robi dwie rzeczy, drugą z Electro-Acoustic Beat Sessions. Dokument o tym był w internecie. Ale Ostry dużo... WorstCase: Ostry chyba na „Jazz, dwa, trzy” też miał taki patent, że robił bity właśnie ze zsamplowanych instrumentów. Siódmy: O, Emade zajebiście, dużo instrumentów przecież. U niego słychać, że bębny często nie są z samplera, tylko żywe. Sztos, zupełnie inaczej to brzmi. Jak jeździliśmy na koncerty z Echo, to graliśmy z ekipą, wiesz, gitara, bas, perka, klawisze i DJ. Dużo jest takich połączeń, że artyści odgrywają bity w żywym akompaniamencie, ale mi zawsze brakowało takiego The Rootsowego brzmienia, bo to zawsze brzmi albo rockowo, albo polsko-rockowo. I jak się wkręciłem w Roux Spanę, pomyślałem „kurde, on właśnie robi takie bity, że wszystko gra. To jest to, tego mi brakowało”. Mówię o starej twórczości The Roots, o czasach „Things Fall Apart”, „Illadelph Halflife”, to było zajebiste. Tam były sample, ale tak połączone z instrumentami, że dobrze brzmiały. Nie wiem, może jest jakiś undergroundowy zespół, co brzmi jak The Roots, ale to moja fanaberia. Marcin: Realizujesz się na tej płycie i jako raper, i jako producent. Zabrakło ci bycia producentem? Siódmy: Ja zawsze robiłem bity dla siebie, nigdy wcześniej żaden nie wyszedł. Wyszedł tylko jeden dla Kfiata, ale poza tym nie ma niczego, na czym robiłem bity. Chyba że znajdziesz moje kasety magnetofonowe, jeszcze z podstawówki. Marcin: No nie, nie znajdę. Siódmy: Nie znajdziesz, bo ja sam ich nie mogę znaleźć. Mówiłem ci na początku, brakowało mi takich bitów, jakie ja chciałem słyszeć i na jakich bym chciał słyszeć polskich raperów. Długo sobie robiłem te bity w domu, ale nigdzie nie wychodziły. Jestem raperem, a jeszcze cały czas mam metkę bitewnego freestyle'owca, którym już nie jestem od dawna. To miało też swój plus – robiłem sobie bity na swój sposób i do pewnych skillów doszedłem sam. Teraz robię ich w chuj, ale tak naprawdę dopiero, od kiedy młody (WorstCase – przyp. MP) się odezwał. Zaczął mi przysyłać swoje rzeczy, więc stwierdziłem, że robimy płytę, bo kuma bazę i szuka tych samych sampli. Teraz będę się realizował jako producent i raper. Marcin: WorstCase, wyobraźmy sobie, że mam dzień wolny, nic do roboty i stwierdziłem, że pojadę sobie do jakieś losowego miasta w Polsce. Padło na Złoczew. Dlatego warto to zrobić? Siódmy: Ja wiem, tam jest... ten dom strachów. WorstCase: (śmiech) Jest tam opuszczony dom, w którym podobno straszy, ale nie wiem, czy to ciekawa miejscówa. Złoczew to bardzo spokojne, ciche miasteczko, gdzie człowiek może się zrelaksować, odpocząć. Jest dużo zieleni, ma to swój urok. Jest tam taka... nie wiem, jak to się fachowo nazywa. Takie miejsce, w sumie klasztor... Marcin: Może to ten, co kupił winyl od Czarnego? Siódmy: Nie, nie, tamten był w Wielkiej Brytanii. WorstCase: ...taka samotnia, w której za ciężki pieniądz wyciszają się ludzie show businessu czy jakieś gwiazdy typu Maryla Rodowicz. W sumie nie wiem, za jaki pieniądz, ale wyciszają się. Siódmy: Teraz przecież jest taka kampania, że fani Harry'ego Pottera chcą kupić jakiś wielki zamek, to możesz im polecić tamten opuszczony dom strachów, tam będzie dobra miejscówa. Może się zrzucą?... Oczywiście żartuję, nie jestem fanem Harry'ego Pottera. Za stary już jestem... Ale Tolkien zawsze! No, to teraz powinieneś mi zadać pytanie „mam wolny czas i co byś polecił, żeby przyjechać do Warszawy?”. Marcin: Albo na Wawrzyszew. Siódmy: Wawrzyszew to jak każde warszawskie osiedle. Teraz nie wiem, jak jest, bo się zmieniło. Już metro dochodzi tam... Wiesz, widokiem to jest huta warszawska i jako dziecko chodziłem tam z ojcem na Hutnika, to taki klub czwartoligowy. No ale polecam Warszawę, można dużo zobaczyć, można się przejść Mostem Łazienkowskim teraz. I druga linia metra rusza (rozmawialiśmy szóstego marca, druga linia metra została otwarta ósmego – przyp. MP). Marcin: Słyszałem, podobno. Siódmy: Rusza, ja wiem, że rusza. Mój znajomy pracował przy budowie metra i we wrześniu mi powiedział, że ruszy dopiero w marcu, więc Hania (Gronkiewicz-Waltz – przyp. MP) oszukała wszystkich, bo zataiła fakt, że odbiory trwają pół roku i nie wyrobią się do wyborów. Widziałem się z tym znajomym tydzień temu i powiedział, że faktycznie już się zakończyły. Marcin: Ostatnie parę słów na koniec. Siódmy: Kupujcie polskie rap płyty! Naprawdę... ale nie tylko rap. Kupujcie sobie Noize From Dust. Zawsze możecie do nas napisać, jak ktoś chce fajne bity. I Czytajcie Popkillera! Ale żebyście tam więcej newsów wrzucali, bo pomijacie dużo fajnych amerykańskich projektów, które uważam, że powinny tam być, a ich nie ma.Zdjęcie: Paweł JanaszDlaczego Piotr Skała robił producenckie płyty?”

Marcin: Jak odbiór płyty? Jesteście zadowoleni?

 

Siódmy: Dobry jest. W Prosto są ponoć zadowoleni, dostajemy nowe rzeczy do zrobienia, część ruszy wkrótce. Generalnie się zajebiście przyjęło i ci, którzy się nie dograli to stwierdzili, że żałują, że się nie zdążyli dograć.

 

Marcin: W takim razie warto dzisiaj robić płyty producenckie?

 

Siódmy: No a dlaczego nie? Spotkałem się z takim, kurwa, zarzutem, że „na chuj robić producenckie płyty?”. Jeden z raperów z naszej płyty mi to pytanie zadał.

 

WorstCase: Na przekór...

 

Siódmy: A ja go zapytałem, „to na chuj robić solowe rapowe?”. No a dlaczego mamy nie robić? To tak, jakbyś Pete Rocka zapytał, dlaczego robi producenckie. Dlaczego Piotr Skała robił producenckie płyty? Chociaż faktycznie, ja mam inny przelot, bo mogę sobie też robić płytę rapową. U nas w kraju jest tak, że jak wypuścisz płytę instrumentalną, mówi się, że „przecież nikt cię nie zna”, a jak już masz jakieś tam nazwisko, to oczywiście to wezmą. Ale czy wrzucisz płytę producencką do internetu, czy ona wyjdzie legalnie, wyjdzie na to samo.

 

WorstCase: Mały odzew.

 

Siódmy: Spotkałem się z takimi komentarzami, że na płycie, którą teraz wypuścił Noon z HV, mogłoby nie być raperów. Ja jestem innego zdania – uważam, że dobrze, że są. W razie czego w edycji specjalnej są instrumentale.

 

Marcin: A Just Blaze powiedział, że robienie producenckiego albumu to według niego jest zły pomysł z tego względu, że się po prostu nie opłaca. Dużo lepiej wychodzi się na sprzedawaniu bitów raperom.

 

Siódmy: Ale w naszym przypadku, powiedz mi, kto by wziął od nas bity, gdybyśmy nie pokazali, co potrafimy? Producentów w Polsce jest mnóstwo, cała masa. My mamy patent na zajebiste robienie muzyki, ale żeby było nam łatwiej, musieliśmy zrobić płytę producencką.

 

Marcin: Żeby się wybić?

 

WorstCase: Dokładnie. Pokazać skill...

 

Siódmy: Po prostu żeby dojść do większego grona, może tak. To po pierwsze. Po drugie, zapraszając raperów na płytę tak naprawdę dowiedzieliśmy się, czy faktycznie te bity dochodzą do ludzi. Okazało się, że wszyscy byli zajarani, chcieli się dograć i biorą od nas bity na jakieś swoje projekty, to jest zajebiste. Gdy do nich pisałem, reagowali „Siódmy, ty jesteś raperem, jak to producencka?”, więc miałem pod górkę. „Stary, sprawdź, jest zajebista paczka”, a on mi odpisuje „ty, kurwa, dlaczego ty wcześniej bitów nie robiłeś, tylko rapowałeś?”. Chociaż to nie było tak, że każdy dostawał wszystkie bity, część sobie dobieraliśmy pod danych raperów.

 

Wydawniczo to producencka się chyba lepiej przyjęła niż Echinacea, która uważam, że była sztosem akurat. Ja tam zawsze tego projektu będę bronił, bo był zajebisty, tylko... inny, no. Kixnare w życiowej formie tam był, bez kitu.

 

Marcin: Echinacea naprawdę przyjęła się gorzej niż Noize From Dust?

 

Siódmy: Znaczy, gorzej... Stary, tu wydało nas Prosto, a tam wydała nas Aloha. I w ogóle – broń Boże – nie powiem złego słowa na Aloha, bo bardzo dużo mnie łączy z tą wytwórnią też w sferze prywatnej, bo się z Michałem (Proceente – przyp. MP) zajebiście znamy. Ale nie oszukujmy się, Prosto jest chyba najlepszą wytwórnią, jeżeli chodzi o zasięg i promocję. A po drugie ta Echinacea ucichła gdzieś. Nawet w Antologii Polskiego Rapu nic nie napisali, a tam mieli pole do popisu. Chociaż może i dobrze, że tam nic nie ma, bo jak się spotykaliśmy ze słuchaczami czy ze znajomymi, to ludzie zupełnie inaczej odbierali i interpretowali teksty czy tematy, niż my robiąc Echinaceę. Kurde, to jest fajne w muzyce.

 

WorstCase: Że każdy interpretuje na swój sposób.

 

Siódmy: Chociaż wtedy, gdy Echinacea wyszła, to nawet nas okrzyknęli, że jesteśmy zastępcami Grammatika i „Świateł miasta”. To już za daleko ktoś poleciał, no nie oszukujmy się. O, może tak – przyjęła się dobrze, ale nie miała takiego zasięgu. A wiesz, prędzej bym się spodziewał, że – załóżmy – druga Echinacea ma szansę wyjść w Prosto, a wyszło Noize From Dust. Zaprosiliśmy Sokoła na płytę i Sokół zapytał „ty, a gdzie ta płyta wychodzi?” – „nigdzie, bo ona jeszcze powstaje” – „no to prześlij jeszcze coś”.

 

Marcin: I poszło.

 

Siódmy: Zauważyłem – z punktu widzenia słuchacza, nie artysty – że Prosto w ogóle zmieniło politykę i niekoniecznie biorą raperów, którzy mają fejm, tylko – jak to Wojtek zawsze w wywiadach mówi – tych, którzy w danej działce są najlepsi. Poczułem się dowartościowany muzycznie, bo to znaczy, że materiał jest dobry. I ogólnie recenzje są zajebiste. Nawet w CGMie ogólnie recenzja nas, jako producentów, jest w porządku. Tam raczej... wiesz, ja nie lubię czegoś takiego, tam się skupił bardziej na raperach niż na samej warstwie muzycznej.

 

Marcin: Bo numerem numerem jeden na tej płycie są właśnie bity.

 

WorstCase: I klimat, i skrecze.

 

Siódmy: Z naszego punktu widzenia to tak, ale przecież ja nie uważam, że raper jest uzupełnieniem bitów czy bity są uzupełnieniem rapera. Teraz DJe są bardzo pomijani, jest coś takiego, że „DJ to uzupełnienie rapera i producenta”. Nie!

 

WorstCase: To wszystko się łączy.

 

Siódmy: Nie można tak mówić, że coś jest uzupełnieniem czegoś. Nie wiem, może my jesteśmy jacyś zacofani już.

 

WorstCase: Wszystkie te rzeczy są równorzędne. Chodzi o to, żeby razem kopały po dupie.

 

Siódmy: Albo ktoś zapytał, dlaczego na płycie jest Mam Na Imię Aleksander, bo to zupełnie inna stylistyka. Przecież on siedzi na tym bicie jak zły! Tak pasował do tego utworu, że nie ma innego. Numer Raz z Kubą Knapem – to specjalnie zrobiliśmy. I zajebiście, że jesteśmy pierwsi, którzy ich w końcu połączyli. Kuba Knap nic nie widział w ogóle, to jest najlepsze. Nie powiedzieliśmy mu. Jak już Numer się dograł i zrobiliśmy aranż, on był zajarany, whoa! Jak, na przykład, jest „Kropka nad i” z VNMem, Rasem i Eldoką, to Eldo nie wiedział, że VNM będzie w kawałku. I zajebiście wyszło. To w ogóle trzy inne stylistyki, chcieliśmy to pomieszać.

 

Marcin: Właśnie ten numer jest przez to ciekawy.

 

Siódmy: I o to chodziło. Jeszcze Sarius z Żytem – są z Częstochowy, z tego samego osiedla, ale każdy ma zupełnie inny styl, a we dwóch tak ładnie pasują do siebie. Prosto w takie rzeczy trochę idzie, że chcą sobie mieszać. Powstaje jakiś projekt teraz w Prosto i tam dopiero będą mieszanki.

 

Marcin: A te wstawki pojedyncze przed kawałkami albo po nich, jakby żywcem wyjęte z płyt Stones Throw...

 

WorstCase: Celowy zabieg.

 

Siódmy: O to chodziło! Chociaż ja bardziej się inspirowałem Pete Rockiem, on miał taki zamysł.

 

Marcin: A mnie się z Madlibem najbardziej kojarzy.

 

WorstCase: Właśnie taki klimat miał być.

 

Marcin: Czyj to był pomysł? Wasz wspólny?

 

Siódmy: Sebka... O, jaki skromny teraz.

 

WorstCase: Nie no, tak, taka prawda.

 

Siódmy: Ja miałem taką korbę, ale Sebuś dobre wyłapywał rzeczy. Nie chcę, żeby ktoś nas zamknął na zasadzie „bo to jest Pete Rockowe” albo na przykład „aa, bo to bardziej brzmi jak Detroit niż Nowy Jork”. Kurde, no i dobrze, bo miało brzmieć jak...

 

WorstCase: Jak my.

 

Siódmy: ...stare, dobre rzeczy. Sebek jest bardziej detroitowy niż ja. Ja bardziej nowojorski, chociaż jaram się Detroit, ale tym starym, bo z tym nowym to w ogóle nie wiem, co się dzieje. Kurde, w ogóle dzisiaj przeczytałem, że Royce będzie na Kempie z PRhyme!

 

WorstCase: Zajebiście!

 

Będziesz grał na chrzcinach mojego dziecka”

 

Marcin: Worst... WorstCase czy Grzybaz, jak wolisz?

 

WorstCase: (śmiech) Pierwsza ksywa jest od nazwiska, a druga... stwierdziłem, żeby się nie zamykać, że tak powiem. Jakbym napisał do, przykładowo, Joey'ego Bada$$a z taką ksywą, to raczej to by był trochę szok.

 

Siódmy: Mushroom byś był. Ale tam patrząc na ich ksywy, to... stary! Ice Cube – kostka lodu.

 

Marcin: Po angielsku to jakoś lepiej brzmi niż po polsku.

 

WorstCase: Druga ksywa bardziej się odnosiła do tego, że generalnie jestem muzykiem, skończyłem szkołę muzyczną na klarnecie i saksofonie. Grałem, łączyłem te dwie pasje i w końcu stwierdziłem „w najgorszym wypadku będę robił bity”. I stąd jest ta ksywa.

 

Siódmy: Będziesz grał po weselach. Ty masz lepsze alternatywy niż ja. Ty możesz jechać grać w kapeli weselnej, ja nie mogę.

 

Marcin: A nie myślałeś, żeby wykorzystać ten saksofon na płycie?

 

WorstCase: Myślałem, ale to już tak... wiesz, no trochę zajebałem, a to trochę...

 

Siódmy: Jest głupi, ja mówiłem, żeby dograł saksofon.

 

WorstCase: Ale przy nowych projektach na pewno. Trochę zaniedbałem tę kwestię i stwierdziłem, że lepiej dać z siebie 150%.

 

Siódmy: Ale mamy zajebiste saksofony z sampli!

 

Marcin: Bo wiesz, to już trzeci znany mi przykład osoby związanej z hip-hopem, która gra na saksofonie i nie wykorzystuje tego.

 

Siódmy: Kto jeszcze gra na saksofonie? Ja wiem, kto na skrzypcach...

 

Marcin: (śmiech) Efen jest jeszcze saksofonistą i kiedyś w Bolesławcu był taki skład Kategoria, w którym jeden gość grał właśnie na saksofonie.

 

Siódmy: Ale jest jeszcze Roux Spana. Kawałek „Czekając na falę” Echinacei – nie wiem, czy kojarzysz, ale mniejsza o to – tam nie ma ani jednego sampla. A wszyscy myślą, że to sampel. Teraz zrobił jakiś projekt, na którym samplował, ale z tego, co wiem, to nie lubi tego robić. Woli sam grać.

 

Marcin: Nie wiem, na ile to jest udany pomysł, a na ile głupia fanaberia odklejona od rzeczywistości, ale moglibyście stworzyć duo producent/instrumentalista. Jeden robi bity, a drugi gra na saksofonie.

 

Siódmy: A o mnie nie mówią, że gram na instrumentach. Akai (MPC – przyp. MP) to jest instrument, nie oszukujmy się. Ale mamy klawisze różne, także wiesz... Grane jest.

 

WorstCase: Różne techniki były. Część partii była dograna i zsamplowana, jest też parę takich myków, o których nikt nie wie. Nie, że tylko sampel, chcieliśmy to trochę urozmicić.

 

Siódmy: Basy powstawały na różnych patentach. A odnosząc się do twojego pytania, faktycznie niech używa saksofonu też. Ale ja nie słyszałem, jak on gra. Naprawdę, nie słyszałem jeszcze.

 

Marcin: A można cię usłyszeć jako saksofonistę grającego gdzieś poza rapem?

 

Siódmy: Będziesz grał na chrzcinach mojego dziecka.

 

WorstCase: Spoko. Wiesz co... kiedyś, jeszcze w czasach liceum, grałem w amatorskim zespole, kapeli reggae, ale nie ma żadnych nagrań. Miałem w ogóle dredy i byłem zajarany klimatem jamajskim.

 

Marcin: Każdy był w liceum.

 

Siódmy: Mnie się nigdy nie udało dredów zapuścić. Zawsze byłem łysy.

 

WorstCase: Tak to jeszcze grałem po jakichś orkiestrach dętych, także mam dużo znajomych po akademii muzycznej, trębaczy... i może w przyszłości coś takiego zrobimy.

 

Siódmy: Ja będę nalegał, że powinien. Ty, zgrałbyś taki saksofon i jeszcze byśmy go pocięli. Teraz to chyba WENA robi taki projekt z instrumentalistami.

 

Marcin: A WENA teraz z Quizem nie praży czegoś?

 

Siódmy: Z Quizem – tak, ale z tego, co wiem, robi dwie rzeczy, drugą z Electro-Acoustic Beat Sessions. Dokument o tym był w internecie. Ale Ostry dużo...

 

WorstCase: Ostry chyba na „Jazz, dwa, trzy” też miał taki patent, że robił bity właśnie ze zsamplowanych instrumentów.

 

Siódmy: O, Emade zajebiście, dużo instrumentów przecież. U niego słychać, że bębny często nie są z samplera, tylko żywe. Sztos, zupełnie inaczej to brzmi. Jak jeździliśmy na koncerty z Echo, to graliśmy z ekipą, wiesz, gitara, bas, perka, klawisze i DJ. Dużo jest takich połączeń, że artyści odgrywają bity w żywym akompaniamencie, ale mi zawsze brakowało takiego The Rootsowego brzmienia, bo to zawsze brzmi albo rockowo, albo polsko-rockowo. I jak się wkręciłem w Roux Spanę, pomyślałem „kurde, on właśnie robi takie bity, że wszystko gra. To jest to, tego mi brakowało”. Mówię o starej twórczości The Roots, o czasach „Things Fall Apart”, „Illadelph Halflife”, to było zajebiste. Tam były sample, ale tak połączone z instrumentami, że dobrze brzmiały. Nie wiem, może jest jakiś undergroundowy zespół, co brzmi jak The Roots, ale to moja fanaberia.

 

Marcin: Realizujesz się na tej płycie i jako raper, i jako producent. Zabrakło ci bycia producentem?

 

Siódmy: Ja zawsze robiłem bity dla siebie, nigdy wcześniej żaden nie wyszedł. Wyszedł tylko jeden dla Kfiata, ale poza tym nie ma niczego, na czym robiłem bity. Chyba że znajdziesz moje kasety magnetofonowe, jeszcze z podstawówki.

 

Marcin: No nie, nie znajdę.

 

Siódmy: Nie znajdziesz, bo ja sam ich nie mogę znaleźć. Mówiłem ci na początku, brakowało mi takich bitów, jakie ja chciałem słyszeć i na jakich bym chciał słyszeć polskich raperów. Długo sobie robiłem te bity w domu, ale nigdzie nie wychodziły. Jestem raperem, a jeszcze cały czas mam metkę bitewnego freestyle'owca, którym już nie jestem od dawna. To miało też swój plus – robiłem sobie bity na swój sposób i do pewnych skillów doszedłem sam. Teraz robię ich w chuj, ale tak naprawdę dopiero, od kiedy młody (WorstCase – przyp. MP) się odezwał. Zaczął mi przysyłać swoje rzeczy, więc stwierdziłem, że robimy płytę, bo kuma bazę i szuka tych samych sampli. Teraz będę się realizował jako producent i raper.

 

Marcin: WorstCase, wyobraźmy sobie, że mam dzień wolny, nic do roboty i stwierdziłem, że pojadę sobie do jakieś losowego miasta w Polsce. Padło na Złoczew. Dlatego warto to zrobić?

 

Siódmy: Ja wiem, tam jest... ten dom strachów.

 

WorstCase: (śmiech) Jest tam opuszczony dom, w którym podobno straszy, ale nie wiem, czy to ciekawa miejscówa. Złoczew to bardzo spokojne, ciche miasteczko, gdzie człowiek może się zrelaksować, odpocząć. Jest dużo zieleni, ma to swój urok. Jest tam taka... nie wiem, jak to się fachowo nazywa. Takie miejsce, w sumie klasztor...

 

Marcin: Może to ten, co kupił winyl od Czarnego?

 

Siódmy: Nie, nie, tamten był w Wielkiej Brytanii.

 

WorstCase: ...taka samotnia, w której za ciężki pieniądz wyciszają się ludzie show businessu czy jakieś gwiazdy typu Maryla Rodowicz. W sumie nie wiem, za jaki pieniądz, ale wyciszają się.

 

Siódmy: Teraz przecież jest taka kampania, że fani Harry'ego Pottera chcą kupić jakiś wielki zamek, to możesz im polecić tamten opuszczony dom strachów, tam będzie dobra miejscówa. Może się zrzucą?... Oczywiście żartuję, nie jestem fanem Harry'ego Pottera. Za stary już jestem... Ale Tolkien zawsze! No, to teraz powinieneś mi zadać pytanie „mam wolny czas i co byś polecił, żeby przyjechać do Warszawy?”.

 

Marcin: Albo na Wawrzyszew.

 

Siódmy: Wawrzyszew to jak każde warszawskie osiedle. Teraz nie wiem, jak jest, bo się zmieniło. Już metro dochodzi tam... Wiesz, widokiem to jest huta warszawska i jako dziecko chodziłem tam z ojcem na Hutnika, to taki klub czwartoligowy. No ale polecam Warszawę, można dużo zobaczyć, można się przejść Mostem Łazienkowskim teraz. I druga linia metra rusza (rozmawialiśmy szóstego marca, druga linia metra została otwarta ósmego – przyp. MP).

 

Marcin: Słyszałem, podobno.

 

Siódmy: Rusza, ja wiem, że rusza. Mój znajomy pracował przy budowie metra i we wrześniu mi powiedział, że ruszy dopiero w marcu, więc Hania (Gronkiewicz-Waltz – przyp. MP) oszukała wszystkich, bo zataiła fakt, że odbiory trwają pół roku i nie wyrobią się do wyborów. Widziałem się z tym znajomym tydzień temu i powiedział, że faktycznie już się zakończyły.

 

Marcin: Ostatnie parę słów na koniec.

 

Siódmy: Kupujcie polskie rap płyty! Naprawdę... ale nie tylko rap. Kupujcie sobie Noize From Dust. Zawsze możecie do nas napisać, jak ktoś chce fajne bity. I Czytajcie Popkillera! Ale żebyście tam więcej newsów wrzucali, bo pomijacie dużo fajnych amerykańskich projektów, które uważam, że powinny tam być, a ich nie ma.

Zdjęcie: Paweł Janasz

]]>
Noize From Dust "Największe ikony muzyki ciągle się kłócą" - wywiad cz.1https://popkiller.kingapp.pl/2015-03-28,noize-from-dust-najwieksze-ikony-muzyki-ciagle-sie-kloca-wywiad-cz1https://popkiller.kingapp.pl/2015-03-28,noize-from-dust-najwieksze-ikony-muzyki-ciagle-sie-kloca-wywiad-cz1March 28, 2015, 2:45 pmMarcin PółtorakObaj są pasjonatami czarnych płyt, obaj lubią klasyczne brzmienie i obaj mają na imię Sebastian. Mowa o duo producenckim Noize From Dust, których debiutancka „Ultraakustyka” ukazała się w styczniu tego roku. Z wygadanym Siódmym i mniej wygadanym WorstCase'm spotkałem się na początku marca, aby porozmawiać o kłótniach w studio, sensie wydawania płyt producenckich i klasztorze kupującym winyle.„Ta płyta powstała w Warszawie, na Żoliborzu” Marcin: Siódmy, jesteś z Wawrzyszewa... Siódmy: Z Warszawy. Marcin: No dobra, ale... Siódmy: Z Bielan. Teraz już z Żoliborza jestem. Marcin: WorstCase, a ty ze Złoczewa. To odległe miejsca, zatem: jak się poznaliście? WorstCase: Kilka lat do tyłu, jak jeszcze studiowałem i mieszkałem we Wrocławiu, kupiłem płytę Echinacei i zajarałem się tą płytą, zajebista jest. Akurat wtedy zacząłem myśleć o klepaniu bitów na poważnie. Marcin: 2010? Siódmy: 2011. Echinacea wyszła w marcu 2011 roku. WorstCase: Postanowiłem wziąć się na poważnie za bity i wyhaczyłem Sebka na Facebooku, wymieniliśmy wiadomości, złapaliśmy dobry kontakt... Siódmy: Poznaliśmy się jak na randka.pl, normalnie. (śmiech) WorstCase: Wymieniliśmy kilkanaście maili, mieliśmy takie same zajawki muzyczne i stwierdziliśmy, że fajnie by było coś razem zrobić. Siódmy: I zrobiliśmy. Marcin: Klasyczna historia. Siódmy: Bardzo klasyczna, tylko że w klasyce nie było internetu. Marcin: Jak u was wygląda praca nad bitami? Siódmy: W sensie... jak wspólnie robimy? Marcin: Tak, bo raczej nie spotykacie się – tak jak Voskovy – w jednym studiu i klepiecie razem, tylko internetowo? Siódmy: W jednym studiu razem. WorstCase: Całą płytę zrobiliśmy razem. Marcin: Naprawdę? WorstCase: Tak, ja przyjeżdżałem do Warszawy na weekendy i robiliśmy bity. Także to nie była wymiana, że ja siedziałem u siebie, a Sebek tutaj. Usiedliśmy razem i zrobiliśmy wszystko. To jest w ogóle inna praca. Siódmy: Jak mamy mniej czasu, to się zdarza, że oddzielnie robimy jakieś rzeczy, ale... WorstCase: Staramy się jak najwięcej razem. Siódmy: Cała płyta powstała u mnie w domu, bo mam tam mini-studio. Znaczy wiadomo, że wokale były realizowane gdzieś w normalnym studio, ale tak to wszystko żeśmy robili razem. Marcin: Jestem zaskoczony, bo jednak to niepopularna metoda w dobie internetu. Siódmy: A jak robią inni? A Returnersi też oddzielnie? WorstCase: Oni chyba razem mieszkają. Siódmy: Voskovy też siedzą w jednym studiu. Jaki jeszcze mamy duet producencki w Polsce? WorstCase: WhiteHouse też robi razem. Siódmy: WhiteHouse razem. Kto jeszcze razem? A, jeszcze Beat Sampras to jest duet. Nie wiem, w sumie mnie zaskoczyłeś, że ktoś robi oddzielnie bity. Marcin: Na przykład Gangrene. Siódmy: I co, oni oddzielnie zupełnie? Marcin: Tak mi się właśnie wydaje. Siódmy: Też zajebista zajawka. Fajna rzecz. W ogóle nie wiedziałem, że coś takiego wychodzi. Ale NNFoF to chyba też razem. Marcin: Tak, bo są z jednego miasta. Obstawiałem, że w takiej sytuacji jak tutaj... WorstCase: Wiesz, w domu to jest zupełnie inna praca. Przez neta to... Siódmy: Przez neta to się kłócisz. WorstCase: A nie robisz. Siódmy: Siedzieliśmy razem. Ta płyta powstała w Warszawie, na Żoliborzu, a realizacja była u Szczura. Znaczy skłamałbym, bo część wokali raperzy nagrywali gdzieś tam w swoich miastach, na przykład DwaZera nagrali u Kruga w studiu, z tego, co wiem. Ale cała realizacja, mix i wszystko ogarniane było tutaj. Zdarza nam się czasem pracować internetowo, jak na przykład mamy jakieś zlecenie, a Sebek nie może przyjechać. Ale nam jest łatwiej, bo my razem już zrobiliśmy całą płytę. Marcin: I już się znacie, jest chemia. Siódmy: No, więc można napisać „ty weź zrób to, ty weź zrób to i to połączymy”, chociaż... WorstCase: Ostateczne szlify zawsze razem. Siódmy: Kurde, w sumie daleko... Ile ty jedziesz? Trzy godziny? WorstCase: Trzy godziny pociągiem. Siódmy: A, to nie jest tak źle. „Największe ikony muzyki ciągle się kłócą” Marcin: Tylko winyl czy akceptujecie mp3? Siódmy: Sebek ci powie, że tylko winyl. WorstCase: Ja mam trochę bardziej ortodoksyjne podejście, chociaż nie powiem, że czasem się nie zdarzy jakichś pojedynczych wrzutów samplować cyfrowo. Ale 95% produkcji to woski. Siódmy: No zdarza się, ja dużo z kompaktów teraz ciąłem, bo robię taki projekt, który... nie jesteś w stanie mieć wszystkiego na winylu. Ale wiadomo – raczej wosk. I to nie chodzi o jakąś ideologię czy modę, tylko po prostu z wosku... Marcin: Lepiej brzmi? Siódmy: Fajnie jest iść do antykwariatu i znaleźć tam coś. U nas na Żoliborzu jest antykwariat pod Merkurym, w takiej budzie. Jakieś książki, stare gazety i tam są zajebiste woski. I to takie, że... uu! Marcin: Pamiętam, jak czytałem wywiad z Kubsonem, to mówił, że on... Siódmy: Tylko woski. Marcin: Tak, ale on część najlepszych sampli znalazł tak, o, przechodząc sobie ulicą i kupując jakiś randomowy wosk za pięć złotych. Siódmy: Te są najlepsze! Chociaż na naszej płycie zdarzają się sample, które ktoś tam kiedyś wykorzystał, ale my sobie je pocięliśmy inaczej. Ja się z Kubsonem zgadzam. Tak jest najlepiej – idziesz na bazar i wynajdujesz woski, które są... łał. Ale zdarzają się też takie, że przemielisz cały i nic nie ma. Marcin: Ale to wciąż jest znalezisko. Siódmy: Teraz więcej jeżdżę do antykwariatów, bo jest cieplej. Latem będę jeździł na stragany. A jeszcze fajnie jest na strychu znaleźć coś. WorstCase: U jakiejś Pani Janiny. Takie białe kruki są najlepsze, zwłaszcza jeśli nie mają jakichś astronomicznych cen. Możesz sobie wejść na Allegro i wyszukać wszystko, ale jak znajdziesz jakiś rarytas, który generalnie chodzi po dwie-trzy stówy, a wyhaczysz go za pięć złotych czy za dychę, no to stary! To jest jak szóstka w totka. Siódmy: A ja mam wosk funkowy, który jest warty... z osiem stówek, myślę. Czarny z HiFi ostatnio sprzedał wosk na eBayu czy na Discogs i kupił to jakiś klasztor. Mega. Już nie pamiętam wykonawcy. Marcin: Może tam ktoś sampluje? Siódmy: Mnisi i księża to też ludzie. Marcin: A jak tak siedzicie w studio, to się kłócicie? Siódmy: W studio nie. Kłócimy się potem. WorstCase: Jest burza mózgów. Jeśli robisz coś z kimś, to nie ma bata, że wszystko będzie proste, piękne, łatwe i przyjemne. Siódmy: My teraz jesteśmy pokłóceni. WorstCase: Czasem coś takiego pomaga, bo masz inne podejście. Siódmy: Ja nie znam nikogo, kto by się nie kłócił. Największe ikony muzyki się ciągle kłócą. To jest potrzebne, ja tak uważam. Jakbym się nie kłócił, to byśmy chuj zrobili. Marcin: A w studio w opcji „ten werbel pasuje lepiej”, a drugi mówi „nie no, wypierdalaj, ten będzie...”? Siódmy: A jest tak, pewnie! To podstawa. Jechałem go za basy na przykład. On robi kozackie basy, mówił mi „inaczej go zagraj”, a ja się wkurwiałem, że na przykład werbel jest nie taki, co trzeba. Ale nigdy się o sample nie kłóciliśmy. WorstCase: W końcu zawsze dochodziliśmy do kompromisu. Zresztą słychać na płycie, tam nie masz jakiś utartych schematów. Inspirowaliśmy się starą szkołą, ale przerzuciliśmy to na nasze przeżycia, odczucia, na naszą, nie wiem, strefę geograficzną... Siódmy: Kuz (Marcin Kuśmierczyk z EREM Studio – przyp. MP) mi powiedział, że płyta jest oldschoolowa, a nowoczesna. Znaczy uniwersalna. Mam takie samo zdanie. Mówił też, że w Polsce jak robi się oldschool, to to jest chuj nie oldschool, a nasza płyta faktycznie brzmi oldschoolowo, jak powinna. Ja nie chcę jechać innych producentów, bo nie o to chodzi, tylko mam wrażenie, że robią taki „polski” oldschool. My robiąc Noize From Dust chcieliśmy, żeby to brzmiało naprawdę tak, jak brzmiało w Nowym Jorku. Znajdź mi kogoś, kto powie, że bębny robimy takie, jakie robią inni producenci – o to chodzi. I bas też. Bas nie jest prostą sprawą, z basem miałem problem przez bardzo długi czas. To Sebek mi pomógł lepiej go ogarniać, żeby był melodyczny. W ogóle samo brzmienie basu... Fajnie, gdy jest taki zwajbowany. To chcieliśmy zrobić. Jak wyszedł klip Polskiego Karate, to bardzo dużo ludzi słuchało tego numeru na telefonie, na laptopie. Tak teraz już jest. Mogę ci powiedzieć, że na laptopie ten kawałek brzmi chujowo. Marcin: No tak, bo tam bas dużo daje. Melodia jest bardzo prosta. Siódmy: Sampel jest banalny... jest dobry. Nikt go nie może znaleźć! Mam jeszcze lepszą zajawkę – na YouTubie pod intrem wszyscy pytają, skąd jest sampel, a my nie powiemy. WorstCase: Szukajcie, a znajdziecie. Siódmy: Padł tam taki komentarz, że „ooo, Prosto nie chce nam odpowiedzieć, skąd jest ten sampel”. No ale stary, kiedyś – przynajmniej za moich czasów – nie było czegoś takiego, że „weź mi podaj ten sampel”. Znajdź go sobie! Jestem strasznie mega pozytywnie zaskoczony, że mamy sample, których ktoś nie może znaleźć. WorstCase: Ale to nie jest jakoś ciężko... Siódmy: Znalezienie tego sampla nie jest strasznie skomplikowane. To nie żaden mega unikat, którego nie ma, ale trzeba trochę poszperać. On jest wzięty z czegoś, na czym się wychowałem. Ale na przykład fajnie ktoś wyłapał dźwięk z „Odnaleźć światło”, w którym jest Echinacea. To z Half-Life'a. Z kompaktu z grą wziąłem kawałek sampla, zapętliłem go i mówię „kurwa, sztos”. Są różne metody. A ten, co mają DwaZera – słyszałeś, że jest wykorzystany na Joey Bada$$ie? My byliśmy pierwsi! Dorwałem ten winyl na Świętokrzyskiej w antykwariacie. I ta płyta była, kurwa, droga w chuj. Marcin: Opłacało się? Siódmy: Zajebiste sample tam są! To Catalyst, sample z tego mieli Grand Puba, Bahamadia, Organized Konfusion, właśnie Joey Bada$$... To jest kopalnia. Ja właśnie lubię znaleźć takie płyty, że odpalasz winyl... WorstCase: I nie wiesz, co wycinać, bo jest pełno tego. Siódmy: Czasami zdarza się, że z jednego albumu można całą płytę zrobić, naprawdę. A czasami zdarza się, że przesłuchasz dziesięć i nic nie znajdziesz, ale później idziesz do innego producenta, który ma inny przelot na muzykę i on mówi „kurwa, stary, jak to żeś stąd nic nie wziął? Tu jest od chuja zajebistych sampli”. Za to lubię muzykę właśnie.Zdjęcie: Paweł JanaszObaj są pasjonatami czarnych płyt, obaj lubią klasyczne brzmienie i obaj mają na imię Sebastian. Mowa o duo producenckim Noize From Dust, których debiutancka „Ultraakustyka” ukazała się w styczniu tego roku. Z wygadanym Siódmym i mniej wygadanym WorstCase'm spotkałem się na początku marca, aby porozmawiać o kłótniach w studio, sensie wydawania płyt producenckich i klasztorze kupującym winyle.

Ta płyta powstała w Warszawie, na Żoliborzu”

 

Marcin: Siódmy, jesteś z Wawrzyszewa...

 

Siódmy: Z Warszawy.

 

Marcin: No dobra, ale...

 

Siódmy: Z Bielan. Teraz już z Żoliborza jestem.

 

Marcin: WorstCase, a ty ze Złoczewa. To odległe miejsca, zatem: jak się poznaliście?

 

WorstCase: Kilka lat do tyłu, jak jeszcze studiowałem i mieszkałem we Wrocławiu, kupiłem płytę Echinacei i zajarałem się tą płytą, zajebista jest. Akurat wtedy zacząłem myśleć o klepaniu bitów na poważnie.

 

Marcin: 2010?

 

Siódmy: 2011. Echinacea wyszła w marcu 2011 roku.

 

WorstCase: Postanowiłem wziąć się na poważnie za bity i wyhaczyłem Sebka na Facebooku, wymieniliśmy wiadomości, złapaliśmy dobry kontakt...

 

Siódmy: Poznaliśmy się jak na randka.pl, normalnie. (śmiech)

 

WorstCase: Wymieniliśmy kilkanaście maili, mieliśmy takie same zajawki muzyczne i stwierdziliśmy, że fajnie by było coś razem zrobić.

 

Siódmy: I zrobiliśmy.

 

Marcin: Klasyczna historia.

 

Siódmy: Bardzo klasyczna, tylko że w klasyce nie było internetu.

 

Marcin: Jak u was wygląda praca nad bitami?

 

Siódmy: W sensie... jak wspólnie robimy?

 

Marcin: Tak, bo raczej nie spotykacie się – tak jak Voskovy – w jednym studiu i klepiecie razem, tylko internetowo?

 

Siódmy: W jednym studiu razem.

 

WorstCase: Całą płytę zrobiliśmy razem.

 

Marcin: Naprawdę?

 

WorstCase: Tak, ja przyjeżdżałem do Warszawy na weekendy i robiliśmy bity. Także to nie była wymiana, że ja siedziałem u siebie, a Sebek tutaj. Usiedliśmy razem i zrobiliśmy wszystko. To jest w ogóle inna praca.

 

Siódmy: Jak mamy mniej czasu, to się zdarza, że oddzielnie robimy jakieś rzeczy, ale...

 

WorstCase: Staramy się jak najwięcej razem.

 

Siódmy: Cała płyta powstała u mnie w domu, bo mam tam mini-studio. Znaczy wiadomo, że wokale były realizowane gdzieś w normalnym studio, ale tak to wszystko żeśmy robili razem.

 

Marcin: Jestem zaskoczony, bo jednak to niepopularna metoda w dobie internetu.

 

Siódmy: A jak robią inni? A Returnersi też oddzielnie?

 

WorstCase: Oni chyba razem mieszkają.

 

Siódmy: Voskovy też siedzą w jednym studiu. Jaki jeszcze mamy duet producencki w Polsce?

 

WorstCase: WhiteHouse też robi razem.

 

Siódmy: WhiteHouse razem. Kto jeszcze razem? A, jeszcze Beat Sampras to jest duet. Nie wiem, w sumie mnie zaskoczyłeś, że ktoś robi oddzielnie bity.

 

Marcin: Na przykład Gangrene.

 

Siódmy: I co, oni oddzielnie zupełnie?

 

Marcin: Tak mi się właśnie wydaje.

 

Siódmy: Też zajebista zajawka. Fajna rzecz. W ogóle nie wiedziałem, że coś takiego wychodzi. Ale NNFoF to chyba też razem.

 

Marcin: Tak, bo są z jednego miasta. Obstawiałem, że w takiej sytuacji jak tutaj...

 

WorstCase: Wiesz, w domu to jest zupełnie inna praca. Przez neta to...

 

Siódmy: Przez neta to się kłócisz.

 

WorstCase: A nie robisz.

 

Siódmy: Siedzieliśmy razem. Ta płyta powstała w Warszawie, na Żoliborzu, a realizacja była u Szczura. Znaczy skłamałbym, bo część wokali raperzy nagrywali gdzieś tam w swoich miastach, na przykład DwaZera nagrali u Kruga w studiu, z tego, co wiem. Ale cała realizacja, mix i wszystko ogarniane było tutaj. Zdarza nam się czasem pracować internetowo, jak na przykład mamy jakieś zlecenie, a Sebek nie może przyjechać. Ale nam jest łatwiej, bo my razem już zrobiliśmy całą płytę.

 

Marcin: I już się znacie, jest chemia.

 

Siódmy: No, więc można napisać „ty weź zrób to, ty weź zrób to i to połączymy”, chociaż...

 

WorstCase: Ostateczne szlify zawsze razem.

 

Siódmy: Kurde, w sumie daleko... Ile ty jedziesz? Trzy godziny?

 

WorstCase: Trzy godziny pociągiem.

 

Siódmy: A, to nie jest tak źle.

 

Największe ikony muzyki ciągle się kłócą”

 

Marcin: Tylko winyl czy akceptujecie mp3?

 

Siódmy: Sebek ci powie, że tylko winyl.

 

WorstCase: Ja mam trochę bardziej ortodoksyjne podejście, chociaż nie powiem, że czasem się nie zdarzy jakichś pojedynczych wrzutów samplować cyfrowo. Ale 95% produkcji to woski.

 

Siódmy: No zdarza się, ja dużo z kompaktów teraz ciąłem, bo robię taki projekt, który... nie jesteś w stanie mieć wszystkiego na winylu. Ale wiadomo – raczej wosk. I to nie chodzi o jakąś ideologię czy modę, tylko po prostu z wosku...

 

Marcin: Lepiej brzmi?

 

Siódmy: Fajnie jest iść do antykwariatu i znaleźć tam coś. U nas na Żoliborzu jest antykwariat pod Merkurym, w takiej budzie. Jakieś książki, stare gazety i tam są zajebiste woski. I to takie, że... uu!

 

Marcin: Pamiętam, jak czytałem wywiad z Kubsonem, to mówił, że on...

 

Siódmy: Tylko woski.

 

Marcin: Tak, ale on część najlepszych sampli znalazł tak, o, przechodząc sobie ulicą i kupując jakiś randomowy wosk za pięć złotych.

 

Siódmy: Te są najlepsze! Chociaż na naszej płycie zdarzają się sample, które ktoś tam kiedyś wykorzystał, ale my sobie je pocięliśmy inaczej. Ja się z Kubsonem zgadzam. Tak jest najlepiej – idziesz na bazar i wynajdujesz woski, które są... łał. Ale zdarzają się też takie, że przemielisz cały i nic nie ma.

 

Marcin: Ale to wciąż jest znalezisko.

 

Siódmy: Teraz więcej jeżdżę do antykwariatów, bo jest cieplej. Latem będę jeździł na stragany. A jeszcze fajnie jest na strychu znaleźć coś.

 

WorstCase: U jakiejś Pani Janiny. Takie białe kruki są najlepsze, zwłaszcza jeśli nie mają jakichś astronomicznych cen. Możesz sobie wejść na Allegro i wyszukać wszystko, ale jak znajdziesz jakiś rarytas, który generalnie chodzi po dwie-trzy stówy, a wyhaczysz go za pięć złotych czy za dychę, no to stary! To jest jak szóstka w totka.

 

Siódmy: A ja mam wosk funkowy, który jest warty... z osiem stówek, myślę. Czarny z HiFi ostatnio sprzedał wosk na eBayu czy na Discogs i kupił to jakiś klasztor. Mega. Już nie pamiętam wykonawcy.

 

Marcin: Może tam ktoś sampluje?

 

Siódmy: Mnisi i księża to też ludzie.

 

Marcin: A jak tak siedzicie w studio, to się kłócicie?

 

Siódmy: W studio nie. Kłócimy się potem.

 

WorstCase: Jest burza mózgów. Jeśli robisz coś z kimś, to nie ma bata, że wszystko będzie proste, piękne, łatwe i przyjemne.

 

Siódmy: My teraz jesteśmy pokłóceni.

 

WorstCase: Czasem coś takiego pomaga, bo masz inne podejście.

 

Siódmy: Ja nie znam nikogo, kto by się nie kłócił. Największe ikony muzyki się ciągle kłócą. To jest potrzebne, ja tak uważam. Jakbym się nie kłócił, to byśmy chuj zrobili.

 

Marcin: A w studio w opcji „ten werbel pasuje lepiej”, a drugi mówi „nie no, wypierdalaj, ten będzie...”?

 

Siódmy: A jest tak, pewnie! To podstawa. Jechałem go za basy na przykład. On robi kozackie basy, mówił mi „inaczej go zagraj”, a ja się wkurwiałem, że na przykład werbel jest nie taki, co trzeba. Ale nigdy się o sample nie kłóciliśmy.

 

WorstCase: W końcu zawsze dochodziliśmy do kompromisu. Zresztą słychać na płycie, tam nie masz jakiś utartych schematów. Inspirowaliśmy się starą szkołą, ale przerzuciliśmy to na nasze przeżycia, odczucia, na naszą, nie wiem, strefę geograficzną...

 

Siódmy: Kuz (Marcin Kuśmierczyk z EREM Studio – przyp. MP) mi powiedział, że płyta jest oldschoolowa, a nowoczesna. Znaczy uniwersalna. Mam takie samo zdanie. Mówił też, że w Polsce jak robi się oldschool, to to jest chuj nie oldschool, a nasza płyta faktycznie brzmi oldschoolowo, jak powinna. Ja nie chcę jechać innych producentów, bo nie o to chodzi, tylko mam wrażenie, że robią taki „polski” oldschool. My robiąc Noize From Dust chcieliśmy, żeby to brzmiało naprawdę tak, jak brzmiało w Nowym Jorku. Znajdź mi kogoś, kto powie, że bębny robimy takie, jakie robią inni producenci – o to chodzi. I bas też. Bas nie jest prostą sprawą, z basem miałem problem przez bardzo długi czas. To Sebek mi pomógł lepiej go ogarniać, żeby był melodyczny. W ogóle samo brzmienie basu... Fajnie, gdy jest taki zwajbowany. To chcieliśmy zrobić. Jak wyszedł klip Polskiego Karate, to bardzo dużo ludzi słuchało tego numeru na telefonie, na laptopie. Tak teraz już jest. Mogę ci powiedzieć, że na laptopie ten kawałek brzmi chujowo.

 

Marcin: No tak, bo tam bas dużo daje. Melodia jest bardzo prosta.

 

Siódmy: Sampel jest banalny... jest dobry. Nikt go nie może znaleźć! Mam jeszcze lepszą zajawkę – na YouTubie pod intrem wszyscy pytają, skąd jest sampel, a my nie powiemy.

 

WorstCase: Szukajcie, a znajdziecie.

 

Siódmy: Padł tam taki komentarz, że „ooo, Prosto nie chce nam odpowiedzieć, skąd jest ten sampel”. No ale stary, kiedyś – przynajmniej za moich czasów – nie było czegoś takiego, że „weź mi podaj ten sampel”. Znajdź go sobie! Jestem strasznie mega pozytywnie zaskoczony, że mamy sample, których ktoś nie może znaleźć.

 

WorstCase: Ale to nie jest jakoś ciężko...

 

Siódmy: Znalezienie tego sampla nie jest strasznie skomplikowane. To nie żaden mega unikat, którego nie ma, ale trzeba trochę poszperać. On jest wzięty z czegoś, na czym się wychowałem. Ale na przykład fajnie ktoś wyłapał dźwięk z „Odnaleźć światło”, w którym jest Echinacea. To z Half-Life'a. Z kompaktu z grą wziąłem kawałek sampla, zapętliłem go i mówię „kurwa, sztos”. Są różne metody. A ten, co mają DwaZera – słyszałeś, że jest wykorzystany na Joey Bada$$ie? My byliśmy pierwsi! Dorwałem ten winyl na Świętokrzyskiej w antykwariacie. I ta płyta była, kurwa, droga w chuj.

 

Marcin: Opłacało się?

 

Siódmy: Zajebiste sample tam są! To Catalyst, sample z tego mieli Grand Puba, Bahamadia, Organized Konfusion, właśnie Joey Bada$$... To jest kopalnia. Ja właśnie lubię znaleźć takie płyty, że odpalasz winyl...

 

WorstCase: I nie wiesz, co wycinać, bo jest pełno tego.

 

Siódmy: Czasami zdarza się, że z jednego albumu można całą płytę zrobić, naprawdę. A czasami zdarza się, że przesłuchasz dziesięć i nic nie znajdziesz, ale później idziesz do innego producenta, który ma inny przelot na muzykę i on mówi „kurwa, stary, jak to żeś stąd nic nie wziął? Tu jest od chuja zajebistych sampli”. Za to lubię muzykę właśnie.

Zdjęcie: Paweł Janasz

]]>