popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Czas bity miłośćhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/28095/Czas-bity-mi%C5%82o%C5%9B%C4%87November 15, 2024, 4:01 ampl_PL © 2024 Admin stronySB "Czas, bity, miłość" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-16,sb-czas-bity-milosc-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-16,sb-czas-bity-milosc-recenzjaFebruary 16, 2015, 4:50 pmMarcin PółtorakZapomnijcie o średnio udanej „Strukturze dźwięków” sprzed ponad dwóch lat. Dopiero tegoroczny album pokazuje, jaką siłę mogą mieć klasyczne, brudne, wycięte z samych tylko winyli produkcje. W kwestii technicznej nic się u SB nie zmieniło: dalej dominują ciężkie perkusje, dalej to bass dyktuje główną melodię, a sampel jest przeważnie ozdobnikiem i nosicielem trzasków. Główną metodą pozyskiwania dźwięków pozostało przekopywanie się przez setki czarnych płyt z soulem, no i wciąż w sferze aranżacyjnej na ogół próżno oczekiwać fajerwerków. To ostatnie jednak nie przeszkadza, gdyż każdy bit wykonano z pomysłem, każdy jest dopieszczony pod względem brzmieniowym i każdy czaruje klimatem. I tak: słoneczna „Krew” ozdobiona rozbujanym klawiszem brzmi jak wyjęta z dyskografii Pete Rocka, „Dzień dobry Olecko” urzeka zaś niepewnie stąpającym basem i igrającym z rytmiką samplem. W zupełnie inną stronę idzie jednostajna, duszna „Droga” oraz najlepszy na płycie „Rok wojownika” przez marszowy hat i ciepłe Hammondy kojarzący się ze starym rockiem. Cieszy kreatywna żonglerka samplami w „Nowej planecie” i pokolorowane scratchami „90”. Inspiracji jest więc sporo, ale wszystkie mają wspólne, boom bapowe źródło. Jak na moje, niektóre bity proszą się o bardziej brawurowe aranżacje, ale nie będę się kłócił, bo pod tym względem i tak jest lepiej niż na „Strukturze dźwięków”. W sześciu numerach dodatkowo udzielili się raperzy. Chciałbym na tym zdaniu móc zamknąć akapit ich dotyczący, ale wówczas niesprawiedliwie pominąłbym świetny refren Suprana we wspomnianej „Krwi”, jak również zaskakująco dobrą zwrotkę Łysonżiego z tego samego numeru. Akceptuję też obecność Młodego PSZ, który brzmi jak typ sprzed dwóch dekad przeniesiony w czasie do dziś (to zaleta), niestety wliczając w to również składanie rymów typu „pętli / bierki / papierki / wierz mi” (to wada). Reszta raperów... cóż. Są. Dzielą się zajawką i nie przeszkadzają zbytnio. Niechlubnym wyjątkiem jest długo milczący Poetik, który z pedagogicznym nadęciem wyrokuje, że „dziś każdy chce mieć słek” i wspomina o łajzach bez flow czy pomysłu na siebie, samemu oferując dwie minuty nieporadnych wersów nawiniętych bez polotu. W ogóle, skoro już o tym swagu (czy słeku, jak tego chce Poetik) mowa, ciekawie przemyślano samą otoczkę albumu. Ten reklamowany jest jako produkt „od dojrzałego dla dojrzałego” – wydaje się być ostentacyjnie wymierzony przeciwko nowemu pokoleniu gówniarzy pozbawionych wiedzy o klasyce. W zamian dostajemy tony radości płynącej z życia takiego, jakie zna trzydziestodwuletni SB – na klipach jego syn bawi się MPCtką i stawia pierwsze kroki z rodziną w parku, a ziomki jeżdżą na deskach i uprawiają sport. To chyba nawet wspomniany syn nagrał pojawiający się tu i ówdzie nametag z ksywą producenta – za każdym razem, gdy go słyszę, kojarzy mi się z dżinglem SB Maffiji. Śmieszna sprawa. „Czas, bity, miłość” przez ograniczenia, jakie narzuca taka a nie inna formuła, nie jest może najbardziej odkrywczym wydawnictwem polskiego rapu. Dobrze sprawdza się natomiast jako przyjemny wehikuł czasu, o którego mocy stanowi rzadko dziś spotykany kunszt w cięciu sampli. Za ten zbiór bardzo klimatycznych numerów należy się czwórka. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"18893","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"20264","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21369","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Zapomnijcie o średnio udanej „Strukturze dźwięków” sprzed ponad dwóch lat. Dopiero tegoroczny album pokazuje, jaką siłę mogą mieć klasyczne, brudne, wycięte z samych tylko winyli produkcje.

 

W kwestii technicznej nic się u SB nie zmieniło: dalej dominują ciężkie perkusje, dalej to bass dyktuje główną melodię, a sampel jest przeważnie ozdobnikiem i nosicielem trzasków. Główną metodą pozyskiwania dźwięków pozostało przekopywanie się przez setki czarnych płyt z soulem, no i wciąż w sferze aranżacyjnej na ogół próżno oczekiwać fajerwerków. To ostatnie jednak nie przeszkadza, gdyż każdy bit wykonano z pomysłem, każdy jest dopieszczony pod względem brzmieniowym i każdy czaruje klimatem.

 

I tak: słoneczna „Krew” ozdobiona rozbujanym klawiszem brzmi jak wyjęta z dyskografii Pete Rocka, „Dzień dobry Olecko” urzeka zaś niepewnie stąpającym basem i igrającym z rytmiką samplem. W zupełnie inną stronę idzie jednostajna, duszna „Droga” oraz najlepszy na płycie „Rok wojownika” przez marszowy hat i ciepłe Hammondy kojarzący się ze starym rockiem. Cieszy kreatywna żonglerka samplami w „Nowej planecie” i pokolorowane scratchami „90”. Inspiracji jest więc sporo, ale wszystkie mają wspólne, boom bapowe źródło. Jak na moje, niektóre bity proszą się o bardziej brawurowe aranżacje, ale nie będę się kłócił, bo pod tym względem i tak jest lepiej niż na „Strukturze dźwięków”.

 

W sześciu numerach dodatkowo udzielili się raperzy. Chciałbym na tym zdaniu móc zamknąć akapit ich dotyczący, ale wówczas niesprawiedliwie pominąłbym świetny refren Suprana we wspomnianej „Krwi”, jak również zaskakująco dobrą zwrotkę Łysonżiego z tego samego numeru. Akceptuję też obecność Młodego PSZ, który brzmi jak typ sprzed dwóch dekad przeniesiony w czasie do dziś (to zaleta), niestety wliczając w to również składanie rymów typu „pętli / bierki / papierki / wierz mi” (to wada). Reszta raperów... cóż. Są. Dzielą się zajawką i nie przeszkadzają zbytnio. Niechlubnym wyjątkiem jest długo milczący Poetik, który z pedagogicznym nadęciem wyrokuje, że „dziś każdy chce mieć słek” i wspomina o łajzach bez flow czy pomysłu na siebie, samemu oferując dwie minuty nieporadnych wersów nawiniętych bez polotu.

 

W ogóle, skoro już o tym swagu (czy słeku, jak tego chce Poetik) mowa, ciekawie przemyślano samą otoczkę albumu. Ten reklamowany jest jako produkt „od dojrzałego dla dojrzałego” – wydaje się być ostentacyjnie wymierzony przeciwko nowemu pokoleniu gówniarzy pozbawionych wiedzy o klasyce. W zamian dostajemy tony radości płynącej z życia takiego, jakie zna trzydziestodwuletni SB – na klipach jego syn bawi się MPCtką i stawia pierwsze kroki z rodziną w parku, a ziomki jeżdżą na deskach i uprawiają sport. To chyba nawet wspomniany syn nagrał pojawiający się tu i ówdzie nametag z ksywą producenta – za każdym razem, gdy go słyszę, kojarzy mi się z dżinglem SB Maffiji. Śmieszna sprawa.

 

„Czas, bity, miłość” przez ograniczenia, jakie narzuca taka a nie inna formuła, nie jest może najbardziej odkrywczym wydawnictwem polskiego rapu. Dobrze sprawdza się natomiast jako przyjemny wehikuł czasu, o którego mocy stanowi rzadko dziś spotykany kunszt w cięciu sampli. Za ten zbiór bardzo klimatycznych numerów należy się czwórka.

 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"18893","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"20264","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21369","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>