popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Johnny 'J'https://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/25796/Johnny-%27J%27September 20, 2024, 1:33 ampl_PL © 2024 Admin strony2Pac & Johnny 'J' "All Eyez On Us" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-15,2pac-johnny-j-all-eyez-on-us-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-15,2pac-johnny-j-all-eyez-on-us-recenzjaFebruary 13, 2015, 9:39 amPaweł MiedzielecNa kolejną płytę Tupaca Shakura fani czekają już prawie dekadę czasu. Jak na razie dyskografię rapera zamyka wydane w listopadzie 2006 roku "Pac's Life" i niestety nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie coś miało się na tym polu zmienić. Szczerze powiedziawszy, oficjalne wydawnictwa przestały mnie interesować już dawno temu. Z jakiego powodu? Otóż, z każdym następnym pośmiertnym albumem Shakura poziom niedbalstwa i niekompetencji ludzi odpowiedzialnych za składanie tych krążków do kupy przekraczał kolejne granice absurdu, osiągając kumulacje na płytach "Loyal 2 The Game" i "Pac's Life". Od wymieniania producentów czy gości z oryginalnych nagrań by "iść z duchem czasu" i zastępować ich trendowymi nazwiskami aż po samą ingerencję w wokale 2Paca. Przyśpieszanie i zwalnianie acapelli by dopasować je do muzyki oraz klejenie nowych słów i zdań których nigdy nie wypowiedział - wszystko to sprawiło, że utwory te straciły najważniejszy element którym zawsze cechowała się twórczość Shakura: autentyczność. Jako fan jego muzyki czułem razem z innymi coraz większe zażenowanie posunięciami Amaru a poziom mojej frustracji sprawił, że od dekady bardziej czekam na nieoficjalne przecieki niepublikowanych wcześniej numerów w oryginalnej formie aniżeli oficjalny album z kawałkami w nowej odsłonie...Ten projekt jest jednak wyjątkowy - dlaczego? W odróżnieniu od oficjalnych wydawnictw "made by Amaru", "All Eyez On Us" powstało w dużej mierze z podobnych pobudek, które skutecznie zniechęcały mnie na przestrzeni lat do stopniowego porzucania "oficjalnej" linii produktowej Tupaca. Złość, żal i frustracja spowodowana sprowadzeniem do karykatury i niesmacznego żartu jednej z najważniejszych muzycznych spuścizn końcówki XX wieku. Jeśli mną - zwykłym szarym fanem z tłumu targały takie emocje, to nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić co musiał czuć Johnny 'J', patrząc jak twórczość jaką pozostawił po sobie jego przyjaciel i muzyczny kompan jest z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej zarzynana na pohybel interesom wielkich wytwórni trzymających łapę nad dziedzictwem 'Paca przy niezrozumiałym dla mnie poklasku jego matki dla często nieetycznych, wręcz skandalicznych działań.Wszystko to sprawiło, że Johnny w tajemnicy zaczął opracowywać w swoim studiu album, który miał wynagrodzić wiernym fanom klęski ostatnich wydawnictw i lata czekania na płytę, która w godny sposób uczciła by pamięć 2Paca. Jak wiemy stosunki producenta z biurokratami trzymającymi pieczę nad majątkiem Shakura uległy od czasów "Better Dayz" sporemu ochłodzeniu, czy wręcz stagnacji. Pojawiły się oskarżenia o coraz bardziej wygórowane sumy pieniędzy na bity dostarczane na kolejne pośmiertne krążki Shakura (które Johnny 'J' negował przy każdej możliwej okazji starając się jednocześnie piętnować sposób w jaki Amaru obchodzi się z muzyką Tupaca i jego współpracownikami), w efekcie czego został on całkowicie odcięty od możliwości ingerencji w nowo powstające albumy i od 2004 roku nie miał już w nie żadnego wkładu twórczego. Toteż postanowił on wziąć na warsztat wszystkie numery które zrobili razem z 'Paciem (a było ich ponad 150) i wyprodukować remixy tych utworów, które nie będą powodowały grymasów wśród słuchaczy.Tak oto narodził się projekt "All Eyez On Us", czyli odpowiedź Johnny J'a na politykę wydawniczą Amaru - album stworzony poprzez wykorzystanie patentu na płytę sygnowanego przez wytwórnię Afeni Shakur, jednak z właściwym podejściem do tematu. Takie próby podjął już wcześniej DJ King Assassin przygotowując dwie części street albumów "They Way He Wanted It", nie miał jednak takiej siły przebicia i nie był kojarzony tak mocno z Tupaciem jak Johnny 'J'. Koncepcja płyty wydawała się bardzo fajna i możliwa do przepchnięcia wśród oficjeli Amaru, którzy mimo wszystko musieli by udzielić swojego "błogosławieństwa" aby nadać krążkowi legalnego charakteru. Ponieważ album został ukończony jeszcze przed tragiczną śmiercią producenta, usilnie dążono aby ukazał się on w powszechnym obiegu jako pełnoprawny produkt i część oficjalnej linii wydawniczej Shakura. Została nawet wyznaczona data premiery materiału (16 czerwca 2009 roku) i kiedy wydawać by się mogło, że obie strony (Amaru i KlockWork) doszły do porozumienia w kwestiach wydawniczych... cały projekt został skasowany i schowany do szuflady, wydawać by się mogło - na wieki. Jak zwykle bywa w tego typu sytuacjach, z pomocą fanom przyszli inni fani - głównie kolekcjonerzy z grubym portfelem i chęcią uzyskania swoich 5-ciu minut sławy wśród członków internetowej społeczności. To dzięki nim "All Eyez On Us" ujrzało wreszcie światło dzienne we wrześniu ubiegłego roku po ponad pięciu latach, jakie minęły od hucznych zapowiedzi.Co na nim znajdziemy? Jak wspominałem, "All Eyez On Us" to w większości zremiksowane przez Johnny J'a wersje utworów 2Paca, które ukazały się już na pośmiertnych albumach - głównie "Until The End Of Time" i "Better Dayz", w oryginalnej bądź już zmienionej formie. Mamy tu więc zupełnie nowe remixy znanych utworów do których dochodzą także wersje oryginalne kawałków oficjalnie nadal niepublikowanych.Przejdźmy zatem do oceny tych nagrań. Otwierający płytę numer "Komradz" mieliśmy okazję już usłyszeć w wersji oryginalnej, która wyciekła do internetu cztery lata temu. Na remix tego kawałka czekaliśmy z utęsknieniem od 2008 roku, kiedy w trakcie ostatniego wywiadu udzielonego przed śmiercią Johnny zachwycał się jego brzmieniem sugerując iż jest to jeden z najlepszych numerów jakie udało mi się wyprodukować. Niestety, w moim przekonaniu była to mocno przesadzona deklaracja, bowiem ta wersja nijak ma się do oryginału i jest to dla mnie spore rozczarowanie. Na szczęście dość kiepski początek z nawiązką wynagradzają nam kolejne numery - "Ballad Of A Dead Soulja" i "Sho' Shot" z Big Daddy Kane'em. Ten pierwszy - mimo diametralnie innego klimatu dzielnie dotrzymuje kroku wersji Big Hutcha z "Until The End Of Time", drugi natomiast dzięki kompletnemu liftingowi zyskuje nowe życie i miano jednego z najlepszych kawałków Tupaca, którego nie udało mu się opublikować za życia. Doprawdy ponadczasowe collabo dwóch prawdopodobnie najważniejszych rapowych postaci lat 80-tych i 90-tych.Dalej sinusoida idzie nadal w górę - przede wszystkim za sprawą "Changed Man", wzbogaconego w stosunku do oryginału o nową zwrotkę Big Syke'a. Jakim cudem Amaru wybrało na album "Better Dayz" remix Jazzie Pha z udziałem T.I. - nie mam pojęcia, ale z drugiej strony nie było to ich pierwsze idiotyczne posunięcie włodarzy zarządzających dorobkiem Shakura pewnie nie ostatnie. W każdym razie duży błąd, bowiem 'Pac na bitach Johnny J'a płynie wręcz perfekcyjnie a cudownie zaśpiewany przez Nate Dogga refren czyni ten numer bez wątpienia jednym z większych highlightów krążka. Na "Still Ballin'" także nie można powiedzieć złego słowa, no może poza tym że niepotrzebnie zastąpiono udział Kurupta zwrotkami Outlawz, ale troszkę odświeżona w stosunku do oryginału produkcja (dodanie m.in. delikatnej, klimatycznej piszczałki) rekompensuje nam nieco ten fakt. Mimo wszystko najlepszym połączeniem z mojego punktu widzenia byłoby zestawienie oryginalnej acapelli do bitu z wersji umieszczonej na "Better Dayz" i wydanie tego numeru właśnie w takiej kombinacji ale cóż, Amaru jak zwykle wiedziało lepiej chociaż przyznam, że dokooptowanie Trick Daddy'iego do tego utworu było co najwyżej dziwne ale nie zepsuło specjalnie mocno jakości samego kawałka. Od tego utworu rozpoczął się jednak niebezpieczny proceder klejenia zgłosek 'Paca w wyrazy i zdania których nigdy nie powiedział, czego finałem był krążek "Loyal 2 The Game".Wracając do "All Eyez On Us" - dalsza część krążka obfituje w momenty lepsze i nieco gorsze, natomiast całość brzmi i tak o niebo lepiej niż ostatnie dwa oficjalne albumy Tupaca. Remixy "When I Get Free", "Thug Mansion" czy "Mama's Just A Lil' Girl" w wykonaniu Johnny J'a zjadają wersje innych producentów, które powędrowały na krążki "Until The End Of Time" czy "Better Dayz" i aż strach pomyśleć o ile lepiej brzmiały by te krążki, gdyby dano mu wolną rękę i powierzono całość produkcji nad tymi płytami. Moim zdaniem bity w nowych wersjach przebijają swoim kunsztem nawet te z oryginałów! Przede wszystkim są one ukończone w porównaniu z surowymi loopami pod które często nawijał 'Pac, poziom melodyjności i dopieszczenia każdego dźwięku jest również na dużo wyższym poziomie - szczególnie słychać to na przykładzie "Thug Mansion", szczegółowo opisywanego przeze mnie w osobnym artykule.Z kolei remixy "Thug N Me", "When We Ride On Our Enemies", czy "Don't Stop The Music" nie są może tak przebojowe jak oryginały i brakuje im zdecydowanie vibe'u pierwowzorów, ale i tak mają dużo lepszy replay value od wersji oficjalnie wydanych. No może z wyjątkiem tego pierwszego, który na "Until The End Of Time" prezentował się przyzwoicie w obu wersjach. Sporym zaskoczeniem są również nowe muzyczne szaty dla "Never Call U Bitch Again" z wokalem Tatyany Ali - przyznam, że całość nabrała teraz zupełnie innego feelingu i to chyba najlepsza odsłona tego numeru ze wszystkich dostępnych. Do tej pory myślałem, że na remix z "Better Dayz" nie ma mocnych ale tutaj Johnny 'J' po raz kolejny przebił sam siebie. To samo zresztą można powiedzieć o kolejnym numerze na trackliście, czyli "Letter 2 My Unborn". Ponownie zestawiając ze sobą wszystkie trzy wersje - oryginał, albumową i tą z "All Eyez On Us" najnowsze odsłona zgarnia dla mnie palmę pierwszeństwa. Całość kończą dwa klasyczne już nagrania - "Better Dayz" i "Until The End Of Time", oba w zmienionej wersji która w jednym przypadku wypadła pozytywnie, w drugim już niekoniecznie. Zacznę od tej gorszej. Mówi się, że nie należy naprawiać tego co nie jest zepsute i tak można określić "Lepsze Dni" w nowej odsłonie. Choć trzeba przyznać, że sam bit ma fajny, jazzowy klimat to jednak oryginał brzmi na tyle perfekcyjnie że jest niestety chyba nie do przebicia... nawet dla samego Johnny J'a.Co innego "Until The End Of Time" - tutaj możemy ujrzeć pełnię jego możliwości producenckich. Ponoć wersja albumowa oparta na sampli "Broken Wings" to już klasyk, niemniej jednak dopiero ten remix pokazuje jak unikalnym połączeniem był duet 'Paca i Johnny J'a. Rymy jednego idealnie komponowały się z muzyką zaaranżowaną przez drugiego co słychać tak samo mocno na przykładzie "Until The End Of Time", jak i włączając nieśmiertelne kawałki z "All Eyez On Me". Pamiętam, że był to pierwszy utwór z tego albumu jaki przedostał się do internetu w 2010 roku i po jego przesłuchaniu wiedziałem już, że warto czekać na cały materiał.Jak wypada "All Eyez On Us" w zestawieniu z oficjalną linią wydawniczą Tupaca? Dobrze, nawet bardzo dobrze. Powiedziałbym, że jest to najlepszy album Shakura od czasów "Better Dayz" i można jedynie ubolewać nad faktem, że Amaru zablokowało jego "legalne" pojawienie się na rynku. Oczywiście zapowiedzi samego Johnny J'a co do tej płyty były miejscami mocno przesadzone - krążek jest dobry ale nie na tyle by móc nazwać go follow-up'em do "All Eyez On Me", co zdarzało się producentowi we wczesnym stadium prac nad albumem. Niemniej jednak można go śmiało postawić w szeregu obok wspomnianego "Better Dayz" czy "Until The End Of Time". Z pewnością wyprzedza o kilka długości niewypały w postaci "Loyal 2 The Game" i "Pac's Life". Nie jest to album idealny, nie wszystkie produkcje to tzw. "górna półka" - kilka z nich brzmi nieco amatorsko, jakby brakowało trochę wizji i pomysłów jak ugryźć te bity z innej strony, ale zdecydowanie więcej na nim jasnych momentów z paroma świetnymi remiksami. Magii "All Eyez On Me" czy "Me Against The World" nie da się odtworzyć, lecz biorąc pod uwagę wszystkie krążki Tupaca wydane po jego śmierci, "All Eyez On Us" plasuje się w górnym odcinku stawki i jest to bez wątpienia najbliższy pod względem klimatu i ogólnego feelingu album oddający ducha autentycznej muzyki Shakura, jaki ukazał się w minionym dziesięcioleciu. Patrząc też na wszystkie dotychczasowe posunięcia Amaru w tej dekadzie pewne jest że nawet jeśli doczekamy się kolejnych oficjalnych wydawnictw (wszak od premiery ostatniego krążka minęło już prawie 9 lat), to będą one miały jeszcze mniej wspólnego z postacią samego Shakura niż przywoływane wielokrotnie wcześniej "Pac's Life".Jeśli więc tęsknisz za klasycznym brzmieniem Makaveliego i z chęcią chciałbyś sprawdzić coś nowego w tym klimacie - "All Eyez On Us" to prawdopodobnie Twoja ostatnia szansa na delektowanie się namiastką muzyki Tupaca zbliżonej do swej pierwotnej formy... R.I.P. 2Pac, R.I.P. Johnny 'J', shame on you Amaru. Czwórka.Na kolejną płytę Tupaca Shakura fani czekają już prawie dekadę czasu. Jak na razie dyskografię rapera zamyka wydane w listopadzie 2006 roku "Pac's Life" i niestety nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie coś miało się na tym polu zmienić. Szczerze powiedziawszy, oficjalne wydawnictwa przestały mnie interesować już dawno temu. Z jakiego powodu? Otóż, z każdym następnym pośmiertnym albumem Shakura poziom niedbalstwa i niekompetencji ludzi odpowiedzialnych za składanie tych krążków do kupy przekraczał kolejne granice absurdu, osiągając kumulacje na płytach "Loyal 2 The Game" i "Pac's Life". Od wymieniania producentów czy gości z oryginalnych nagrań by "iść z duchem czasu" i zastępować ich trendowymi nazwiskami aż po samą ingerencję w wokale 2Paca. Przyśpieszanie i zwalnianie acapelli by dopasować je do muzyki oraz klejenie nowych słów i zdań których nigdy nie wypowiedział - wszystko to sprawiło, że utwory te straciły najważniejszy element którym zawsze cechowała się twórczość Shakura: autentyczność. Jako fan jego muzyki czułem razem z innymi coraz większe zażenowanie posunięciami Amaru a poziom mojej frustracji sprawił, że od dekady bardziej czekam na nieoficjalne przecieki niepublikowanych wcześniej numerów w oryginalnej formie aniżeli oficjalny album z kawałkami w nowej odsłonie...

Ten projekt jest jednak wyjątkowy - dlaczego? W odróżnieniu od oficjalnych wydawnictw "made by Amaru", "All Eyez On Us" powstało w dużej mierze z podobnych pobudek, które skutecznie zniechęcały mnie na przestrzeni lat do stopniowego porzucania "oficjalnej" linii produktowej Tupaca. Złość, żal i frustracja spowodowana sprowadzeniem do karykatury i niesmacznego żartu jednej z najważniejszych muzycznych spuścizn końcówki XX wieku. Jeśli mną - zwykłym szarym fanem z tłumu targały takie emocje, to nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić co musiał czuć Johnny 'J', patrząc jak twórczość jaką pozostawił po sobie jego przyjaciel i muzyczny kompan jest z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej zarzynana na pohybel interesom wielkich wytwórni trzymających łapę nad dziedzictwem 'Paca przy niezrozumiałym dla mnie poklasku jego matki dla często nieetycznych, wręcz skandalicznych działań.
Wszystko to sprawiło, że Johnny w tajemnicy zaczął opracowywać w swoim studiu album, który miał wynagrodzić wiernym fanom klęski ostatnich wydawnictw i lata czekania na płytę, która w godny sposób uczciła by pamięć 2Paca. Jak wiemy stosunki producenta z biurokratami trzymającymi pieczę nad majątkiem Shakura uległy od czasów "Better Dayz" sporemu ochłodzeniu, czy wręcz stagnacji. Pojawiły się oskarżenia o coraz bardziej wygórowane sumy pieniędzy na bity dostarczane na kolejne pośmiertne krążki Shakura (które Johnny 'J' negował przy każdej możliwej okazji starając się jednocześnie piętnować sposób w jaki Amaru obchodzi się z muzyką Tupaca i jego współpracownikami), w efekcie czego został on całkowicie odcięty od możliwości ingerencji w nowo powstające albumy i od 2004 roku nie miał już w nie żadnego wkładu twórczego. Toteż postanowił on wziąć na warsztat wszystkie numery które zrobili razem z 'Paciem (a było ich ponad 150) i wyprodukować remixy tych utworów, które nie będą powodowały grymasów wśród słuchaczy.

Tak oto narodził się projekt "All Eyez On Us", czyli odpowiedź Johnny J'a na politykę wydawniczą Amaru - album stworzony poprzez wykorzystanie patentu na płytę sygnowanego przez wytwórnię Afeni Shakur, jednak z właściwym podejściem do tematu. Takie próby podjął już wcześniej DJ King Assassin przygotowując dwie części street albumów "They Way He Wanted It", nie miał jednak takiej siły przebicia i nie był kojarzony tak mocno z Tupaciem jak Johnny 'J'. Koncepcja płyty wydawała się bardzo fajna i możliwa do przepchnięcia wśród oficjeli Amaru, którzy mimo wszystko musieli by udzielić swojego "błogosławieństwa" aby nadać krążkowi legalnego charakteru. Ponieważ album został ukończony jeszcze przed tragiczną śmiercią producenta, usilnie dążono aby ukazał się on w powszechnym obiegu jako pełnoprawny produkt i część oficjalnej linii wydawniczej Shakura. Została nawet wyznaczona data premiery materiału (16 czerwca 2009 roku) i kiedy wydawać by się mogło, że obie strony (Amaru i KlockWork) doszły do porozumienia w kwestiach wydawniczych... cały projekt został skasowany i schowany do szuflady, wydawać by się mogło - na wieki.
Jak zwykle bywa w tego typu sytuacjach, z pomocą fanom przyszli inni fani - głównie kolekcjonerzy z grubym portfelem i chęcią uzyskania swoich 5-ciu minut sławy wśród członków internetowej społeczności. To dzięki nim "All Eyez On Us" ujrzało wreszcie światło dzienne we wrześniu ubiegłego roku po ponad pięciu latach, jakie minęły od hucznych zapowiedzi.

Co na nim znajdziemy? Jak wspominałem, "All Eyez On Us" to w większości zremiksowane przez Johnny J'a wersje utworów 2Paca, które ukazały się już na pośmiertnych albumach - głównie "Until The End Of Time" i "Better Dayz", w oryginalnej bądź już zmienionej formie. Mamy tu więc zupełnie nowe remixy znanych utworów do których dochodzą także wersje oryginalne kawałków oficjalnie nadal niepublikowanych.

Przejdźmy zatem do oceny tych nagrań. Otwierający płytę numer "Komradz" mieliśmy okazję już usłyszeć w wersji oryginalnej, która wyciekła do internetu cztery lata temu. Na remix tego kawałka czekaliśmy z utęsknieniem od 2008 roku, kiedy w trakcie ostatniego wywiadu udzielonego przed śmiercią Johnny zachwycał się jego brzmieniem sugerując iż jest to jeden z najlepszych numerów jakie udało mi się wyprodukować. Niestety, w moim przekonaniu była to mocno przesadzona deklaracja, bowiem ta wersja nijak ma się do oryginału i jest to dla mnie spore rozczarowanie. Na szczęście dość kiepski początek z nawiązką wynagradzają nam kolejne numery - "Ballad Of A Dead Soulja" i "Sho' Shot" z Big Daddy Kane'em. Ten pierwszy - mimo diametralnie innego klimatu dzielnie dotrzymuje kroku wersji Big Hutcha z "Until The End Of Time", drugi natomiast dzięki kompletnemu liftingowi zyskuje nowe życie i miano jednego z najlepszych kawałków Tupaca, którego nie udało mu się opublikować za życia. Doprawdy ponadczasowe collabo dwóch prawdopodobnie najważniejszych rapowych postaci lat 80-tych i 90-tych.

Dalej sinusoida idzie nadal w górę - przede wszystkim za sprawą "Changed Man", wzbogaconego w stosunku do oryginału o nową zwrotkę Big Syke'a. Jakim cudem Amaru wybrało na album "Better Dayz" remix Jazzie Pha z udziałem T.I. - nie mam pojęcia, ale z drugiej strony nie było to ich pierwsze idiotyczne posunięcie włodarzy zarządzających dorobkiem Shakura pewnie nie ostatnie. W każdym razie duży błąd, bowiem 'Pac na bitach Johnny J'a płynie wręcz perfekcyjnie a cudownie zaśpiewany przez Nate Dogga refren czyni ten numer bez wątpienia jednym z większych highlightów krążka. Na "Still Ballin'" także nie można powiedzieć złego słowa, no może poza tym że niepotrzebnie zastąpiono udział Kurupta zwrotkami Outlawz, ale troszkę odświeżona w stosunku do oryginału produkcja (dodanie m.in. delikatnej, klimatycznej piszczałki) rekompensuje nam nieco ten fakt. Mimo wszystko najlepszym połączeniem z mojego punktu widzenia byłoby zestawienie oryginalnej acapelli do bitu z wersji umieszczonej na "Better Dayz" i wydanie tego numeru właśnie w takiej kombinacji ale cóż, Amaru jak zwykle wiedziało lepiej chociaż przyznam, że dokooptowanie Trick Daddy'iego do tego utworu było co najwyżej dziwne ale nie zepsuło specjalnie mocno jakości samego kawałka. Od tego utworu rozpoczął się jednak niebezpieczny proceder klejenia zgłosek 'Paca w wyrazy i zdania których nigdy nie powiedział, czego finałem był krążek "Loyal 2 The Game".

Wracając do "All Eyez On Us" - dalsza część krążka obfituje w momenty lepsze i nieco gorsze, natomiast całość brzmi i tak o niebo lepiej niż ostatnie dwa oficjalne albumy Tupaca. Remixy "When I Get Free", "Thug Mansion" czy "Mama's Just A Lil' Girl" w wykonaniu Johnny J'a zjadają wersje innych producentów, które powędrowały na krążki "Until The End Of Time" czy "Better Dayz" i aż strach pomyśleć o ile lepiej brzmiały by te krążki, gdyby dano mu wolną rękę i powierzono całość produkcji nad tymi płytami. Moim zdaniem bity w nowych wersjach przebijają swoim kunsztem nawet te z oryginałów! Przede wszystkim są one ukończone w porównaniu z surowymi loopami pod które często nawijał 'Pac, poziom melodyjności i dopieszczenia każdego dźwięku jest również na dużo wyższym poziomie - szczególnie słychać to na przykładzie "Thug Mansion", szczegółowo opisywanego przeze mnie w osobnym artykule.
Z kolei remixy "Thug N Me", "When We Ride On Our Enemies", czy "Don't Stop The Music" nie są może tak przebojowe jak oryginały i brakuje im zdecydowanie vibe'u pierwowzorów, ale i tak mają dużo lepszy replay value od wersji oficjalnie wydanych. No może z wyjątkiem tego pierwszego, który na "Until The End Of Time" prezentował się przyzwoicie w obu wersjach. Sporym zaskoczeniem są również nowe muzyczne szaty dla "Never Call U Bitch Again" z wokalem Tatyany Ali - przyznam, że całość nabrała teraz zupełnie innego feelingu i to chyba najlepsza odsłona tego numeru ze wszystkich dostępnych. Do tej pory myślałem, że na remix z "Better Dayz" nie ma mocnych ale tutaj Johnny 'J' po raz kolejny przebił sam siebie. To samo zresztą można powiedzieć o kolejnym numerze na trackliście, czyli "Letter 2 My Unborn". Ponownie zestawiając ze sobą wszystkie trzy wersje - oryginał, albumową i tą z "All Eyez On Us" najnowsze odsłona zgarnia dla mnie palmę pierwszeństwa. Całość kończą dwa klasyczne już nagrania - "Better Dayz" i "Until The End Of Time", oba w zmienionej wersji która w jednym przypadku wypadła pozytywnie, w drugim już niekoniecznie. Zacznę od tej gorszej. Mówi się, że nie należy naprawiać tego co nie jest zepsute i tak można określić "Lepsze Dni" w nowej odsłonie. Choć trzeba przyznać, że sam bit ma fajny, jazzowy klimat to jednak oryginał brzmi na tyle perfekcyjnie że jest niestety chyba nie do przebicia... nawet dla samego Johnny J'a.

Co innego "Until The End Of Time" - tutaj możemy ujrzeć pełnię jego możliwości producenckich. Ponoć wersja albumowa oparta na sampli "Broken Wings" to już klasyk, niemniej jednak dopiero ten remix pokazuje jak unikalnym połączeniem był duet 'Paca i Johnny J'a. Rymy jednego idealnie komponowały się z muzyką zaaranżowaną przez drugiego co słychać tak samo mocno na przykładzie "Until The End Of Time", jak i włączając nieśmiertelne kawałki z "All Eyez On Me". Pamiętam, że był to pierwszy utwór z tego albumu jaki przedostał się do internetu w 2010 roku i po jego przesłuchaniu wiedziałem już, że warto czekać na cały materiał.

Jak wypada "All Eyez On Us" w zestawieniu z oficjalną linią wydawniczą Tupaca? Dobrze, nawet bardzo dobrze. Powiedziałbym, że jest to najlepszy album Shakura od czasów "Better Dayz" i można jedynie ubolewać nad faktem, że Amaru zablokowało jego "legalne" pojawienie się na rynku. Oczywiście zapowiedzi samego Johnny J'a co do tej płyty były miejscami mocno przesadzone - krążek jest dobry ale nie na tyle by móc nazwać go follow-up'em do "All Eyez On Me", co zdarzało się producentowi we wczesnym stadium prac nad albumem. Niemniej jednak można go śmiało postawić w szeregu obok wspomnianego "Better Dayz" czy "Until The End Of Time". Z pewnością wyprzedza o kilka długości niewypały w postaci "Loyal 2 The Game" i "Pac's Life". Nie jest to album idealny, nie wszystkie produkcje to tzw. "górna półka" - kilka z nich brzmi nieco amatorsko, jakby brakowało trochę wizji i pomysłów jak ugryźć te bity z innej strony, ale zdecydowanie więcej na nim jasnych momentów z paroma świetnymi remiksami. Magii "All Eyez On Me" czy "Me Against The World" nie da się odtworzyć, lecz biorąc pod uwagę wszystkie krążki Tupaca wydane po jego śmierci, "All Eyez On Us" plasuje się w górnym odcinku stawki i jest to bez wątpienia najbliższy pod względem klimatu i ogólnego feelingu album oddający ducha autentycznej muzyki Shakura, jaki ukazał się w minionym dziesięcioleciu. Patrząc też na wszystkie dotychczasowe posunięcia Amaru w tej dekadzie pewne jest że nawet jeśli doczekamy się kolejnych oficjalnych wydawnictw (wszak od premiery ostatniego krążka minęło już prawie 9 lat), to będą one miały jeszcze mniej wspólnego z postacią samego Shakura niż przywoływane wielokrotnie wcześniej "Pac's Life".

Jeśli więc tęsknisz za klasycznym brzmieniem Makaveliego i z chęcią chciałbyś sprawdzić coś nowego w tym klimacie - "All Eyez On Us" to prawdopodobnie Twoja ostatnia szansa na delektowanie się namiastką muzyki Tupaca zbliżonej do swej pierwotnej formy... R.I.P. 2Pac, R.I.P. Johnny 'J', shame on you Amaru. Czwórka.

]]>
2Pac feat. Danny Boy & Outlawz "Where U Been" (Prod. by Johnny 'J') - kolejny niepublikowany numer!https://popkiller.kingapp.pl/2014-06-12,2pac-feat-danny-boy-outlawz-where-u-been-prod-by-johnny-j-kolejny-niepublikowany-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-06-12,2pac-feat-danny-boy-outlawz-where-u-been-prod-by-johnny-j-kolejny-niepublikowany-numerJune 12, 2014, 12:40 pmPaweł MiedzielecW tym roku minie 18 lat od czasu śmierci Tupaca Shakura - gdyby 'Pac żył, za kilka dni obchodziłby swoje 43 urodziny. W archiwum nadal pozostało wiele materiału którego nie zdążył on wydać za życia - wliczająć w to przynajmniej kilkadziesiąt wciąż nieopublikowanych utworów rapera. Kolejny z nich przedostał się właśnie do sieci.Mowa o kawałku "Where U Been", który pierwotnie wyciekł w tragicznej jakości i niekompletny prawie 4 lata temu. Potem pojawiły się pogłoski o tym, że wersja zgrana w taśmy-matki zostaje rozprowadzana wśród bootlegerów za grube pieniądze (nawet po kilkaset dolarów za utwór w mp3) i czekanie aż numer pojawi się powszechnie w internecie jest jedynie kwestią czasu... ta chwila nadeszła jednak dopiero teraz.Jest to więc nie lada gratka dla wszystkich fanów 2Paca spragnionych nowego materiału, gdyż nie dość że mamy tu do czynienia z oryginałem utworu a nie żadnym pośmiertnym remixem, to jeszcze sama jakość kawałka jest naprawdę świetna. "Where U Been" wyprodukował niezawodny Johnny 'J', który wykorzystał tutaj sampel z utworu "I Wanna Be Where You Are" grupy Jackson 5, zaś sam kawałek został nagrany 6 listopada 1995 roku i jest jednym z odrzutów, powstałych w wyniku pracy nad albumem "All Eyez On Me". W numerze gościnnie pojawiają się Big Syke & Outlawz a wokalnie raperów wspiera w refrenie Danny Boy - sprawdźcie ten numer poniżej:W tym roku minie 18 lat od czasu śmierci Tupaca Shakura - gdyby 'Pac żył, za kilka dni obchodziłby swoje 43 urodziny. W archiwum nadal pozostało wiele materiału którego nie zdążył on wydać za życia - wliczająć w to przynajmniej kilkadziesiąt wciąż nieopublikowanych utworów rapera. Kolejny z nich przedostał się właśnie do sieci.

Mowa o kawałku "Where U Been", który pierwotnie wyciekł w tragicznej jakości i niekompletny prawie 4 lata temu. Potem pojawiły się pogłoski o tym, że wersja zgrana w taśmy-matki zostaje rozprowadzana wśród bootlegerów za grube pieniądze (nawet po kilkaset dolarów za utwór w mp3) i czekanie aż numer pojawi się powszechnie w internecie jest jedynie kwestią czasu... ta chwila nadeszła jednak dopiero teraz.
Jest to więc nie lada gratka dla wszystkich fanów 2Paca spragnionych nowego materiału, gdyż nie dość że mamy tu do czynienia z oryginałem utworu a nie żadnym pośmiertnym remixem, to jeszcze sama jakość kawałka jest naprawdę świetna. "Where U Been" wyprodukował niezawodny Johnny 'J', który wykorzystał tutaj sampel z utworu "I Wanna Be Where You Are" grupy Jackson 5, zaś sam kawałek został nagrany 6 listopada 1995 roku i jest jednym z odrzutów, powstałych w wyniku pracy nad albumem "All Eyez On Me". W numerze gościnnie pojawiają się Big Syke & Outlawz a wokalnie raperów wspiera w refrenie Danny Boy - sprawdźcie ten numer poniżej:

]]>
Johnny 'J' "I Gotta Be Me" (Przegapifszy #62)https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-03,johnny-j-i-gotta-be-me-przegapifszy-62https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-03,johnny-j-i-gotta-be-me-przegapifszy-62October 3, 2013, 8:03 pmPaweł MiedzielecDzisiaj mija piąta rocznica śmierci Johnny J'a - producenta, kojarzonego głównie z pracy, jaką wykonał przy klasycznych albumach z dyskografii Tupaca Shakura, jak "All Eyez On Me", "Me Against The World" czy "Until The End Of Time". Z tej okazji przedstawiam wam krążek "I Gotta Be Me" - jedyny solowy materiał w repertuarze tragicznie zmarłego artysty.Projekt ten mógł umknąć waszej uwadze z wielu powodów. Wszak zdecydowana większość słuchaczy kojarzy Johnny'ego przede wszystkim z produkcji funkowych bitów, którymi hip-hopowy świat zachwycał się w drugiej połowie lat 90-tych. Druga sprawa to fakt, że krążek dosłownie przepadł w zalewie podobnych pozycji, jakie wychodziły w tamtym okresie jedna po drugiej. Główna w tym wina słabej promocji, która ograniczyła się jedynie do wydania dwóch singli i nakręcenia jednego teledysku. Skromne działania marketingowe były zapewne podyktowane względami finansowymi, które wynikały z tego, że krążek ukazał się na rynku małym nakładem niezależnej wytwórni Shade Tree Records, która nie dysponowała środkami, pozwalającymi konkurować jej wydawniczo z wielkimi labelami. W ten oto sposób "I Gotta Be Me" stanowi dzisiaj łakomy kąsek dla kolekcjonerów i swoistą zagadkę dla postronnych słuchaczy.A jak z zawartością? Cóż, nie jest tak źle jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać (szczególnie oceniając zawartość po okładce, która jest naprawdę kiepska). Chociaż nie oszukujmy się - "I Gotta Be Me" to płyta, w której warstwa liryczna schodzi na drugi plan. Nawet pomimo całej mojej sympatii, jaką żywię do postaci Johnny J'a, nie zamierzam być tu ani przez chwilę stronniczy i przyznam otwarcie - w elemencie składania rymów był on przeciętniakiem, chociaż po latach słucha się go na majku całkiem fajnie. Niezłe teksty, oscylujące głównie wokół tematyki, związanej z relacjami damsko-męskimi. Jest więc trochę o miłości, problemach przez które przechodzi niemal każdy związek ("Get Away From Me") i naturalnie seksie ("Diggin' Um Out", "Shake Dat Ass"). Poprawne flow, rzucające się w uszy takich utworach jak "Something She Can Feel", no i przede wszystkim świetne produkcje ("I’m Better Man", "Better Off"), dzięki którym ten album wybija się ponad przeciętność. Co ciekawe, Johnny 'J' nie ogranicza się na "I Gotta Be Me" jedynie do rapowania - zdarza mu się nawet zaśpiewać ("Love's The Way") i wychodzi mu to naprawdę nie najgorzej (nie wiem czemu, ale zajeżdża mi trochę country). Fani twórczości Tupaca, którzy nie mieli dotychczas możliwości przesłuchania tego albumu, z pewnością wychwycą momentalnie znajome dźwięki w utworach "Better Off" i "It’s A Wonderful Day". Oba bity zostały potem przekazane Shakurowi, podczas pracy nad "All Eyez On Me", z czego jeden wszedł na płytę w postaci kawałka "Picture Me Rollin'" a drugiego użyto przy nagrywaniu numeru "Why U Turn On Me", który ukazał się potem na płycie "Until The End Of Time" w zmienionej wersji."I Gotta Be Me" może i nie powala na kolana, ale warto go sprawdzić chociażby ze względu na samą muzykę, która zawsze była mocnym punktem twórczości Johnny J'a. Krążek w wersji fizycznej dostać co prawda szalenie ciężko, ale odsłuch całej płyty na YouTubie powinniśmy znaleźć. Parę lat temu była nawet mowa o specjalnej reedycji albumu, zawierającej 6 dodatkowych nagrań jakie nie weszły na pierwotną wersję, ale póki co temat wydaje się raczej już nieaktualny... szkoda. Fanom twórczości Johnny’ego nie muszę specjalnie tej płyty rekomendować – reszcie za to polecam przesłuchać nie tylko ze względu na dzisiejszą rocznicę, ale przede wszystkim dlatego, że "I Gotta Be Me" to naprawdę bardzo klimatyczna produkcja... Rest in Peace Johnny 'J'.Dzisiaj mija piąta rocznica śmierci Johnny J'a - producenta, kojarzonego głównie z pracy, jaką wykonał przy klasycznych albumach z dyskografii Tupaca Shakura, jak "All Eyez On Me", "Me Against The World" czy "Until The End Of Time". Z tej okazji przedstawiam wam krążek"I Gotta Be Me" - jedyny solowy materiał w repertuarze tragicznie zmarłego artysty.

Projekt ten mógł umknąć waszej uwadze z wielu powodów. Wszak zdecydowana większość słuchaczy kojarzy Johnny'ego przede wszystkim z produkcji funkowych bitów, którymi hip-hopowy świat zachwycał się w drugiej połowie lat 90-tych. Druga sprawa to fakt, że krążek dosłownie przepadł w zalewie podobnych pozycji, jakie wychodziły w tamtym okresie jedna po drugiej. Główna w tym wina słabej promocji, która ograniczyła się jedynie do wydania dwóch singli i nakręcenia jednego teledysku. Skromne działania marketingowe były zapewne podyktowane względami finansowymi, które wynikały z tego, że krążek ukazał się na rynku małym nakładem niezależnej wytwórni Shade Tree Records, która nie dysponowała środkami, pozwalającymi konkurować jej wydawniczo z wielkimi labelami. W ten oto sposób "I Gotta Be Me" stanowi dzisiaj łakomy kąsek dla kolekcjonerów i swoistą zagadkę dla postronnych słuchaczy.

A jak z zawartością? Cóż, nie jest tak źle jakby się mogło na pierwszy rzut oka wydawać (szczególnie oceniając zawartość po okładce, która jest naprawdę kiepska). Chociaż nie oszukujmy się - "I Gotta Be Me" to płyta, w której warstwa liryczna schodzi na drugi plan. Nawet pomimo całej mojej sympatii, jaką żywię do postaci Johnny J'a, nie zamierzam być tu ani przez chwilę stronniczy i przyznam otwarcie - w elemencie składania rymów był on przeciętniakiem, chociaż po latach słucha się go na majku całkiem fajnie. Niezłe teksty, oscylujące głównie wokół tematyki, związanej z relacjami damsko-męskimi. Jest więc trochę o miłości, problemach przez które przechodzi niemal każdy związek ("Get Away From Me") i naturalnie seksie ("Diggin' Um Out", "Shake Dat Ass"). Poprawne flow, rzucające się w uszy takich utworach jak "Something She Can Feel", no i przede wszystkim świetne produkcje ("I’m Better Man", "Better Off"), dzięki którym ten album wybija się ponad przeciętność. Co ciekawe, Johnny 'J' nie ogranicza się  na "I Gotta Be Me" jedynie do rapowania - zdarza mu się nawet zaśpiewać ("Love's The Way") i wychodzi mu to naprawdę nie najgorzej (nie wiem czemu, ale zajeżdża mi trochę country). Fani twórczości Tupaca, którzy nie mieli dotychczas możliwości przesłuchania tego albumu, z pewnością wychwycą momentalnie znajome dźwięki w utworach "Better Off" i "It’s A Wonderful Day". Oba bity zostały potem przekazane Shakurowi, podczas pracy nad "All Eyez On Me", z czego jeden wszedł na płytę w postaci kawałka "Picture Me Rollin'" a drugiego użyto przy nagrywaniu numeru "Why U Turn On Me", który ukazał się potem na płycie "Until The End Of Time" w zmienionej wersji.

"I Gotta Be Me"może i nie powala na kolana, ale warto go sprawdzić chociażby ze względu na samą muzykę, która zawsze była mocnym punktem twórczości Johnny J'a. Krążek w wersji fizycznej dostać co prawda szalenie ciężko, ale odsłuch całej płyty na YouTubie powinniśmy znaleźć. Parę lat temu była nawet mowa o specjalnej reedycji albumu, zawierającej 6 dodatkowych nagrań jakie nie weszły na pierwotną wersję, ale póki co temat wydaje się raczej już nieaktualny... szkoda. Fanom twórczości Johnny’ego nie muszę specjalnie tej płyty rekomendować – reszcie za to polecam przesłuchać nie tylko ze względu na dzisiejszą rocznicę, ale przede wszystkim dlatego, że "I Gotta Be Me" to naprawdę bardzo klimatyczna produkcja...

Rest in Peace Johnny 'J'.

]]>