popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Michał Urbaniakhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/25624/Micha%C5%82-UrbaniakNovember 10, 2024, 4:12 ampl_PL © 2024 Admin stronyMichał Urbaniak i donGURALesko łączą siły w "Świątecznej Serenadzie" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-12-18,michal-urbaniak-i-donguralesko-lacza-sily-w-swiatecznej-serenadzie-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-12-18,michal-urbaniak-i-donguralesko-lacza-sily-w-swiatecznej-serenadzie-teledyskDecember 18, 2017, 7:12 pmAdmin stronyLegenda jazzu i czołowy polski raper łączą siły w wyjątkowej świątecznej kooperacji - sprawdźcie "Świąteczną serenadę"!"Michal Urbaniak od lat chciał wydać płytę z okazji Świąt. Zaczynał nagrania, okazywało się, ze jest za późno i odkładał wszystko na następny rok... Podczas nagrywania nowego albumu Urbanator Days , gdzie jest dużo jego samplowanej muzyki, pojawił się pomysł nagrania z donGURALesko. I tak powstała „Świąteczna Serenada”! Z najlepszymi życzeniami od twórców: Michała Urbaniaka, donGURALesko, Dj Eproma i Piotra Walickiego.Utwór wspiera Orkiestrę Świątecznej Pomocy! Więc jeśli Ci się podoba, możesz kupić MP3 z utworem i 50% kwoty poleci dla fundacji. Bardzo dziękujemy! Poniżej możesz dokonać zakupu: https://bit.ly/2ADAL1K "Legenda jazzu i czołowy polski raper łączą siły w wyjątkowej świątecznej kooperacji - sprawdźcie "Świąteczną serenadę"!

"Michal Urbaniak od lat chciał wydać płytę z okazji Świąt. Zaczynał nagrania, okazywało się, ze jest za późno i odkładał wszystko na następny rok...

Podczas nagrywania nowego albumu Urbanator Days , gdzie jest dużo jego samplowanej muzyki, pojawił się pomysł nagrania z donGURALesko. I tak powstała „Świąteczna Serenada”!

Z najlepszymi życzeniami od twórców: Michała Urbaniaka, donGURALesko, Dj Eproma i Piotra Walickiego.

Utwór wspiera Orkiestrę Świątecznej Pomocy! Więc jeśli Ci się podoba, możesz kupić MP3 z utworem i 50% kwoty poleci dla fundacji. Bardzo dziękujemy! Poniżej możesz dokonać zakupu:
https://bit.ly/2ADAL1K "

]]>
Michał Urbaniak feat. donGURALesko "Świąteczna Serenada" (prod. Piotr Walicki) - zaskakująca współpracahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-12-14,michal-urbaniak-feat-donguralesko-swiateczna-serenada-prod-piotr-walicki-zaskakujacahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-12-14,michal-urbaniak-feat-donguralesko-swiateczna-serenada-prod-piotr-walicki-zaskakujacaDecember 14, 2017, 9:18 pmPatryk LisowskiMichał Urbaniak i donGURALesko we wspólnej piosence? Trzeba przyznać, że to dosyć zaskakująca informacja, ale prawdziwa! Uznany polski artysta postanowił zaprosić równie docenianego w środowisku rapowym Gurala do wspólnego utworu. "Świąteczna Serenada" to utwór, który ma nam umilić nadchodzące święta.Michal Urbaniak od lat chciał wydać płytę z okazji Świąt. Zaczynał nagrania, okazywało się, ze jest za późno i odkładał wszystko na następny rok... Podczas nagrywania nowego albumu Urbanator Days , gdzie jest dużo jego samplowanej muzyki, pojawił się pomysł nagrania z donGURALesko. I tak powstała „Świąteczna Serenada”! Z najlepszymi życzeniami od twórców: Michała Urbaniaka, donGURALesko, Dj Eproma i Piotra Walickiego.Michał Urbaniak i donGURALesko we wspólnej piosence? Trzeba przyznać, że to dosyć zaskakująca informacja, ale prawdziwa! Uznany polski artysta postanowił zaprosić równie docenianego w środowisku rapowym Gurala do wspólnego utworu. "Świąteczna Serenada" to utwór, który ma nam umilić nadchodzące święta.

Michal Urbaniak od lat chciał wydać płytę z okazji Świąt. Zaczynał nagrania, okazywało się, ze jest za późno i odkładał wszystko na następny rok... Podczas nagrywania nowego albumu Urbanator Days , gdzie jest dużo jego samplowanej muzyki, pojawił się pomysł nagrania z donGURALesko. I tak powstała „Świąteczna Serenada”! Z najlepszymi życzeniami od twórców: Michała Urbaniaka, donGURALesko, Dj Eproma i Piotra Walickiego.

]]>
Michał Urbaniak: "Hip-hop uratował jazz"https://popkiller.kingapp.pl/2017-06-11,michal-urbaniak-hip-hop-uratowal-jazzhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-06-11,michal-urbaniak-hip-hop-uratowal-jazzJune 11, 2017, 8:38 amAdmin stronyMichała Urbaniaka naszym czytelnikom z pewnością nie trzeba przedstawiać - to mieszkająca od 30 lat w USA legenda polskiego jazzu i jeden z niewielu rodzimych artystów darzonych szacunkiem także za Oceanem. Teraz oceniając obecną kondycję jazzu nie szczędził pochwał hip-hopowcom."Młodzież i tu, i tam jest wspaniała. Nareszcie rytm wrócił do jazzu, szczególnie do jazzu europejskiego. Eksperymenty eksperymentami, ale jazz i hip-hop... hip-hop w ogóle uratował jazz. Prawdziwy jazz. Jazz polega na rytmie. Powstał w domach publicznych jako muzyka do tańca. Jestem pewien, że niedługo znowu będziemy tańczyć do jazzu" - powiedział Michał Urbaniak w rozmowie z Jarosławem Kuzniarem w Onet Rano.fot: Piotr Tarasewicz (CGM.pl)[[{"fid":"39345","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","attributes":{"alt":"\"W polityce jak w muzyce: wolna amerykanka i czekamy na nowy trend\" - Michał Urbaniak | #OnetRANO","class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]Michała Urbaniaka naszym czytelnikom z pewnością nie trzeba przedstawiać - to mieszkająca od 30 lat w USA legenda polskiego jazzu i jeden z niewielu rodzimych artystów darzonych szacunkiem także za Oceanem. Teraz oceniając obecną kondycję jazzu nie szczędził pochwał hip-hopowcom.

"Młodzież i tu, i tam jest wspaniała. Nareszcie rytm wrócił do jazzu, szczególnie do jazzu europejskiego. Eksperymenty eksperymentami, ale jazz i hip-hop... hip-hop w ogóle uratował jazz. Prawdziwy jazz. Jazz polega na rytmie. Powstał w domach publicznych jako muzyka do tańca. Jestem pewien, że niedługo znowu będziemy tańczyć do jazzu" - powiedział Michał Urbaniak w rozmowie z Jarosławem Kuzniarem w Onet Rano.

fot: Piotr Tarasewicz (CGM.pl)

[[{"fid":"39345","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","attributes":{"alt":"\"W polityce jak w muzyce: wolna amerykanka i czekamy na nowy trend\" - Michał Urbaniak | #OnetRANO","class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]

]]>
"Warsaw Summer Jazz Days 2014" 10-13 lipca - szczegółyhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-07-06,warsaw-summer-jazz-days-2014-10-13-lipca-szczegolyhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-07-06,warsaw-summer-jazz-days-2014-10-13-lipca-szczegolyJuly 10, 2014, 6:27 pmMarcin NataliW maju informowaliśmy was o zbliżającym się koncercie Gregory'ego Portera w Warszawie w ramach Warsaw Summer Jazz Days 2014. Cała impreza rusza już w najbliższą środę 9 lipca, a w ciągu 4 dni na scenie warszawskiego SOHO Factory wystąpi plejada znanych na świecie i cieszących się poważaniem muzyków jazzowych.Wśród nich między innymi Gerald Clayton Trio, Włodek Pawlik Trio, Dave Holland "Prism", Liberty Ellman Quintet czy zamykający całe wydarzenie Gregory Porter Band. Dzień przed startem WSJD, 9 lipca odbędzie się natomiast koncert SBB & Michał Urbaniak. Cały line-up wykonawców i szczegóły odnośnie biletów w rozwinięciu.BILETY do kupienia pod TYM linkiem. Bilety na 1 dzień festiwalu kosztują od 70 do 150 PLN, natomiast karnety w granicach 250-400 PLN.Cały program imprezy pod spodem:Warsaw Summer Jazz Days 201410/07 @ 19:00 – Soho Factory ul.Mińska 25Nik Bärtsch's Ronin: Nik Bartsch - piano, fender rhodes Sha - altosax, bass clarinetKaspar Rast - drumsThomy Jordi – bassGerald Clayton TrioGerald Clayton-pianoJustin Brown-drumsJoe Sanders-bass“Now This” Gary Peacock / Marc Copland / Joey BaronGary Peacock - double bassMarc Copland - pianoJoey Baron - drums,percussion,keyboards 11/07 @ 19:00 – Soho Factory ul.Mińska 25Włodek Pawlik TrioWłodzimierz Pawlik - pianoPaweł Pańta - bassCezary Konrad - drumsJack De Johnette TrioJack De Johnette - drumsRavi Coltrane - saxophoneMatt Garrison - bassDave Holland "Prism"Dave Holland - bassCraig Taborn - pianoKevin Eubanks - guitarEric Harland – drums12/07 @ 19:00 – Soho Factory ul.Mińska 25Warren Wolf WolfpackWarren Wolf-vibraphonJoe Sanders-bassJustin Brown-drums -pianoJoey DeFrancesco TrioJoey DeFrancesco - organ, trumpet, vocal George Fludas - drumsJeff Parker - guitarLiberty Ellman QuintetLiberty Ellman - guitar Steve Lehman - alto saxJose Davila - tubaStephan Crump - double bassDamion Reid - drums13/07 @ 19:00 – Soho Factory ul.Mińska 25Sandro Zerafa URBAN POETICSSandro Zerafa - guitarLaurent Coq - pianoMatayas Szandai - bassFred Pasqua – drumsHypnotic Brass EnsembleGregory Porter BandGregory Porter – vocalChip Crawford – pianoAaron James – bassEmanuel Harrold – drumsTivon Pennicott - tenor saxYosuke Sato - alto saxCurtis Taylor - trumpetW maju informowaliśmy was o zbliżającym się koncercie Gregory'ego Portera w Warszawie w ramach Warsaw Summer Jazz Days 2014. Cała impreza rusza już w najbliższą środę 9 lipca, a w ciągu 4 dni na scenie warszawskiego SOHO Factory wystąpi plejada znanych na świecie i cieszących się poważaniem muzyków jazzowych.

Wśród nich między innymi Gerald Clayton Trio, Włodek Pawlik Trio, Dave Holland "Prism", Liberty Ellman Quintet czy zamykający całe wydarzenie Gregory Porter Band. Dzień przed startem WSJD, 9 lipca odbędzie się natomiast koncert SBB & Michał Urbaniak. Cały line-up wykonawców i szczegóły odnośnie biletów w rozwinięciu.

BILETY do kupienia pod TYM linkiem. Bilety na 1 dzień festiwalu kosztują od 70 do 150 PLN, natomiast karnety w granicach 250-400 PLN.

Cały program imprezy pod spodem:

Warsaw Summer Jazz Days 2014

10/07 @ 19:00 – Soho Factory ul.Mińska 25

Nik Bärtsch's Ronin:
Nik Bartsch  - piano, fender rhodes
Sha - altosax, bass clarinet
Kaspar Rast - drums
Thomy Jordi – bass

Gerald Clayton Trio
Gerald Clayton-piano
Justin Brown-drums
Joe Sanders-bass

“Now This” Gary Peacock / Marc Copland /  Joey Baron
Gary Peacock - double bass
Marc Copland - piano
Joey Baron - drums,percussion,keyboards
 

11/07 @ 19:00 – Soho Factory ul.Mińska 25

Włodek Pawlik Trio
Włodzimierz Pawlik - piano
Paweł Pańta - bass
Cezary Konrad - drums

Jack De Johnette Trio
Jack De Johnette - drums
Ravi Coltrane - saxophone
Matt Garrison - bass

Dave Holland "Prism"
Dave Holland - bass
Craig Taborn - piano
Kevin Eubanks - guitar
Eric Harland – drums


12/07 @ 19:00 – Soho Factory ul.Mińska 25

Warren Wolf Wolfpack
Warren Wolf-vibraphon
Joe Sanders-bass
Justin Brown-drums
                          -piano

Joey DeFrancesco Trio
Joey DeFrancesco -  organ, trumpet, vocal 
George Fludas - drums
Jeff Parker - guitar

Liberty Ellman Quintet
Liberty Ellman - guitar
Steve Lehman - alto sax
Jose Davila - tuba
Stephan Crump - double bass
Damion Reid - drums


13/07 @ 19:00 – Soho Factory ul.Mińska 25

Sandro Zerafa URBAN POETICS
Sandro Zerafa - guitar
Laurent Coq - piano
Matayas Szandai - bass
Fred Pasqua – drums

Hypnotic Brass Ensemble

Gregory Porter Band
Gregory Porter – vocal
Chip Crawford – piano
Aaron James – bass
Emanuel Harrold – drums
Tivon Pennicott - tenor sax
Yosuke Sato - alto sax
Curtis Taylor - trumpet

]]>
Żywiec Męskie Granie 2013 - relacja z Warszawyhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-08-18,zywiec-meskie-granie-2013-relacja-z-warszawyhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-08-18,zywiec-meskie-granie-2013-relacja-z-warszawyAugust 18, 2013, 5:06 pmDaniel WardzińskiChyba nie ma za bardzo co spierać się, że od dłuższego czasu Męskie Granie stało się jednym z tych polskich festiwali, które stoją na najwyższym poziomie artystycznym. Akredytację dostałem w ostatniej chwili, trochę w wyniku przypadku, ale wybór był prosty - zobaczyć Możdżera, Skalpel i Soykę albo ich nie zobaczyć. Fakt, że artyści na trasie wielokrotnie krzyżują swoje style, zapraszają na scenę gości i występują w różnych konfiguracjach był jak dodatkowa zachęta.Obecność relacji na naszym, rapowym przecież w dużym stopniu, portalu uzasadnia m.in. fakt, że dyrektorem artystycznym oprócz Nosowskiej został O.S.T.R. Lepszym jest jednak to, że fani rapu, im starsi, tym bardziej otwarci na nowe rzeczy, wierzę, że wśród naszych czytelników również. To co warszawska publiczność zobaczyła na Męskim Graniu w 2013 roku, po raz pierwszy w Forcie Bema, bez wątpienia trzymało świetny poziom. Gdybyśmy chcieli pokazać zagranicznemu gościowi jak wygląda polska muzyka na światowym poziomie, spokojnie moglibyśmy 17 sierpnia zabrać go w okolice klubu bokserskiego warszawskiej Legii.Pierwsze co rzucało się w oczy rapowego pismaka, przyzwyczajonego do brudnych klubów, nieprzyjemnych ochroniarzy i żenującego nagłośnienia to oczywiście pełen profesjonalizm. Współpraca Męskiego Grania z Żywcem pozwoliła, na zrealizowanie festiwalu na poziomie adekwatnym do tego co można było zobaczyć na scenie. Przyjemna obsługa i dobra organizacja przestrzeni Fortu Bema pozwoliły w pełni cieszyć się muzyką, a to przecież o nią właśnie chodziło (no może niektórym bardziej o bufet i piwo). Zanim przejdziemy do niej, jeszcze jedna pochwała dla organizatorów - będąc świadkiem zasłabnięcia dziewczyny przy stoiskach gastronomicznych, pobiegłem po ratowników medycznych, a cały proces nie trwał nawet minuty. Brawo dla panów w pomarańczowych strojach. Przejdźmy jednak do rzeczy.Na Męskie Granie dotarłem nieco spóźniony, dlatego umknęły mi występy zwycięzców Nowego Męskiego Grania - Tfarku Love Communication oraz Marka Dyjaka. Planowo po nich mieli wystąpić L.Stadt, jednak najpierw odbył się fantastyczny koncert Patti Yang Group. To był mój pierwszy i nieostatni szok tego wieczoru, bo występ naprawdę wyrywał z butów. Rewelacyjna obsługa dwóch mikrofonów z których jeden miał ustawiony pogłos, świeże, ciekawe kompozycje, mnóstwo energii i świetny głos... W połączeniu z wizualizacjami i oprawą video całość robiła duże wrażenie i sprawiła że nazwa grupy jest w głowie zakodowana na długo. Drugim, podobnym szokiem był występ Tres.B, innego zespołu z polską frontmanką i zagranicznym zespołem. Klimat zupełnie inny, więcej w tym kalifornijskiego rocka, cięższych gitar, ale po raz kolejny najbardziej olśniewające (serio!) wrażenie, robił świdrujący i nieraz wywołujący ciarki na plecach głos wokalistki, który równoważył utwory i nadawał im wyjątkowego klimatu. Nie mogę jednak powiedzieć, że wszystkie koncerty były aż takim szałem. Duże emocje w publice (paradoksalnie na Męskim Graniu było więcej kobiet!) wywołał coraz popularniejszy zespół L.Stadt. O sobie tego powiedzieć nie mogę, bo był to jednyny moment tego wieczoru, kiedy walczyłem ze zniecierpliwieniem.Na Męskie Granie warto pofatygować się przede wszystkim dlatego, że na scenie występują konfiguracje artystów, których być może nigdy więcej nie będzie okazji zobaczyć. Tak było np. w przypadku naprawdę niespotykanego występu Stanisławy Celińskiej z Royal String Quartet oraz Bartkiem Wąsikiem. Reakcja nieco ospałej i mało aktywnej warszawskiej publiczności mówiła wiele, a nawet takie utwory jak "Taka Warszawa" zespołu Bajm doczekały się świetnej oprawy i wywoływały duże emocje. Tak samo w pamięci na długo zostanie mi Leszek Możdżer grający etiudę Witolda Lutosławskiego i końcówka występu z Adamem i Jankiem Ostrowskim na scenie razem "z wujkiem Leszkiem" za fortepianem. Niesamowity występ, niesamowite umiejętności. Ile razy w życiu będzie okazja usłyszeć rewelacyjny bluesowy występ zespołu Stanisława Soyki zakończony wspólnym wykonaniem "Snu O Warszawie" Czesława Niemena w niezwykle spokojnej i delikatnej tonacji do spółki z Kasią Nosowską? Że nawet nie wspomnę o Small Synth Orchestra, supergrupie festiwalu, która pod okiem Smolika przygotowała kolejny wyjątkowy show.Jako wielki entuzjasta muzyki Skalpela, to właśnie na występ Marcina Cichego i Igora Pudło czekałem najbardziej. Nie zawiodłem się. Kiedy nawet rozpoznałem utwory z "Konfusion" zaraz potem szaleńcze aranżacje zmieniały je nie do poznania wprawiając w prawdziwe zdumienie. Co prawda ciężko było oprzeć się wrażeniu, że publika nie do końca rozumie taką muzykę, ale szczerze mówiąc, ostatni track, faktycznie był mocno dalekim odlotem i sam chyba nie do końca wiem o co chodziło. Może wreszcie doczekamy się nowego albumu Wrocławian i będzie okazja ocenić to na spokojnie? Tak czy siak audiowizualny pokaz zespołu z Ninja Tune to było COŚ. Odrębne kilka słów należy się też koncertowi Marii Peszek - powstrzymywałem się przed wykrzykiwaniem refrenów z którymi nie mogę się utożsamić, ale jednocześnie trzeba być głuchym, żeby nie słyszeć energii i koncertowego potencjału tej kobiety. To naprawdę zjawiskowe na polskiej scenie i nie można nie dać się pochłonąc przez taką kulę ogniową przetaczającą się przez scenę. Inną kwestią jest to, jak prowadzący - redaktor Stelmach z radiowej Trójki, domagał się jeszcze większego uznania niż Maria otrzymała, ale to już malutki zgrzycik, który można zapomnieć po tylu świetnych i profesjonalnie zrealizowanych występach.Okiem hip-hopowca - zdumiewające jak wykrzykiwane przez O.S.T.R.'a hasła działały na widzów Męskiego Grania. Co prawda niemrawi i bardzo cisi Warszawiacy nie sprawiali wrażenia porwanych przez koncerty, ale kiedy ktoś sugerował interakcję robili wszystko, a widok 50-latków machających łapami przy trackach z HAOSu - bezcenne. Podsumowując - nie żałuję że poszedłem i każdy, kto postrzega muzykę bez klapek na oczach pewnie powiedziałby to samo. Może to Męskie Granie z roku na rok ma mniej wspólnego ze swoją nazwą, ale trzyma bardzo wysoki poziom i wyrabia markę na którą można stawiać w ciemno.Chyba nie ma za bardzo co spierać się, że od dłuższego czasu Męskie Granie stało się jednym z tych polskich festiwali, które stoją na najwyższym poziomie artystycznym. Akredytację dostałem w ostatniej chwili, trochę w wyniku przypadku, ale wybór był prosty - zobaczyć Możdżera, Skalpel i Soykę albo ich nie zobaczyć. Fakt, że artyści na trasie wielokrotnie krzyżują swoje style, zapraszają na scenę gości i występują w różnych konfiguracjach był jak dodatkowa zachęta.

Obecność relacji na naszym, rapowym przecież w dużym stopniu, portalu uzasadnia m.in. fakt, że dyrektorem artystycznym oprócz Nosowskiej został O.S.T.R. Lepszym jest jednak to, że fani rapu, im starsi, tym bardziej otwarci na nowe rzeczy, wierzę, że wśród naszych czytelników również. To co warszawska publiczność zobaczyła na Męskim Graniu w 2013 roku, po raz pierwszy w Forcie Bema, bez wątpienia trzymało świetny poziom. Gdybyśmy chcieli pokazać zagranicznemu gościowi jak wygląda polska muzyka na światowym poziomie, spokojnie moglibyśmy 17 sierpnia zabrać go w okolice klubu bokserskiego warszawskiej Legii.

Pierwsze co rzucało się w oczy rapowego pismaka, przyzwyczajonego do brudnych klubów, nieprzyjemnych ochroniarzy i żenującego nagłośnienia to oczywiście pełen profesjonalizm. Współpraca Męskiego Grania z Żywcem pozwoliła, na zrealizowanie festiwalu na poziomie adekwatnym do tego co można było zobaczyć na scenie. Przyjemna obsługa i dobra organizacja przestrzeni Fortu Bema pozwoliły w pełni cieszyć się muzyką, a to przecież o nią właśnie chodziło (no może niektórym bardziej o bufet i piwo). Zanim przejdziemy do niej, jeszcze jedna pochwała dla organizatorów - będąc świadkiem zasłabnięcia dziewczyny przy stoiskach gastronomicznych, pobiegłem po ratowników medycznych, a cały proces nie trwał nawet minuty. Brawo dla panów w pomarańczowych strojach. Przejdźmy jednak do rzeczy.

Na Męskie Granie dotarłem nieco spóźniony, dlatego umknęły mi występy zwycięzców Nowego Męskiego Grania - Tfarku Love Communication oraz Marka Dyjaka. Planowo po nich mieli wystąpić L.Stadt, jednak najpierw odbył się fantastyczny koncert Patti Yang Group. To był mój pierwszy i nieostatni szok tego wieczoru, bo występ naprawdę wyrywał z butów. Rewelacyjna obsługa dwóch mikrofonów z których jeden miał ustawiony pogłos, świeże, ciekawe kompozycje, mnóstwo energii i świetny głos... W połączeniu z wizualizacjami i oprawą video całość robiła duże wrażenie i sprawiła że nazwa grupy jest w głowie zakodowana na długo. Drugim, podobnym szokiem był występ Tres.B, innego zespołu z polską frontmanką i zagranicznym zespołem. Klimat zupełnie inny, więcej w tym kalifornijskiego rocka, cięższych gitar, ale po raz kolejny najbardziej olśniewające (serio!) wrażenie, robił świdrujący i nieraz wywołujący ciarki na plecach głos wokalistki, który równoważył utwory i nadawał im wyjątkowego klimatu. Nie mogę jednak powiedzieć, że wszystkie koncerty były aż takim szałem. Duże emocje w publice (paradoksalnie na Męskim Graniu było więcej kobiet!) wywołał coraz popularniejszy zespół L.Stadt. O sobie tego powiedzieć nie mogę, bo był to jednyny moment tego wieczoru, kiedy walczyłem ze zniecierpliwieniem.

Na Męskie Granie warto pofatygować się przede wszystkim dlatego, że na scenie występują konfiguracje artystów, których być może nigdy więcej nie będzie okazji zobaczyć. Tak było np. w przypadku naprawdę niespotykanego występu Stanisławy Celińskiej z Royal String Quartet oraz Bartkiem Wąsikiem. Reakcja nieco ospałej i mało aktywnej warszawskiej publiczności mówiła wiele, a nawet takie utwory jak "Taka Warszawa" zespołu Bajm doczekały się świetnej oprawy i wywoływały duże emocje. Tak samo w pamięci na długo zostanie mi Leszek Możdżer grający etiudę Witolda Lutosławskiego i końcówka występu z Adamem i Jankiem Ostrowskim na scenie razem "z wujkiem Leszkiem" za fortepianem. Niesamowity występ, niesamowite umiejętności. Ile razy w życiu będzie okazja usłyszeć rewelacyjny bluesowy występ zespołu Stanisława Soyki zakończony wspólnym wykonaniem "Snu O Warszawie" Czesława Niemena w niezwykle spokojnej i delikatnej tonacji do spółki z Kasią Nosowską? Że nawet nie wspomnę o Small Synth Orchestra, supergrupie festiwalu, która pod okiem Smolika przygotowała kolejny wyjątkowy show.

Jako wielki entuzjasta muzyki Skalpela, to właśnie na występ Marcina Cichego i Igora Pudło czekałem najbardziej. Nie zawiodłem się. Kiedy nawet rozpoznałem utwory z "Konfusion" zaraz potem szaleńcze aranżacje zmieniały je nie do poznania wprawiając w prawdziwe zdumienie. Co prawda ciężko było oprzeć się wrażeniu, że publika nie do końca rozumie taką muzykę, ale szczerze mówiąc, ostatni track, faktycznie był mocno dalekim odlotem i sam chyba nie do końca wiem o co chodziło. Może wreszcie doczekamy się nowego albumu Wrocławian i będzie okazja ocenić to na spokojnie? Tak czy siak audiowizualny pokaz zespołu z Ninja Tune to było COŚ. Odrębne kilka słów należy się też koncertowi Marii Peszek - powstrzymywałem się przed wykrzykiwaniem refrenów z którymi nie mogę się utożsamić, ale jednocześnie trzeba być głuchym, żeby nie słyszeć energii i koncertowego potencjału tej kobiety. To naprawdę zjawiskowe na polskiej scenie i nie można nie dać się pochłonąc przez taką kulę ogniową przetaczającą się przez scenę. Inną kwestią jest to, jak prowadzący - redaktor Stelmach z radiowej Trójki, domagał się jeszcze większego uznania niż Maria otrzymała, ale to już malutki zgrzycik, który można zapomnieć po tylu świetnych i profesjonalnie zrealizowanych występach.

Okiem hip-hopowca - zdumiewające jak wykrzykiwane przez O.S.T.R.'a hasła działały na widzów Męskiego Grania. Co prawda niemrawi i bardzo cisi Warszawiacy nie sprawiali wrażenia porwanych przez koncerty, ale kiedy ktoś sugerował interakcję robili wszystko, a widok 50-latków machających łapami przy trackach z HAOSu - bezcenne. Podsumowując - nie żałuję że poszedłem i każdy, kto postrzega muzykę bez klapek na oczach pewnie powiedziałby to samo. Może to Męskie Granie z roku na rok ma mniej wspólnego ze swoją nazwą, ale trzyma bardzo wysoki poziom i wyrabia markę na którą można stawiać w ciemno.

]]>