popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) g-funkhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/25378/g-funkJuly 7, 2024, 4:08 pmpl_PL © 2024 Admin stronyRTN "2020" - Premiera!https://popkiller.kingapp.pl/2021-01-21,rtn-2020-premierahttps://popkiller.kingapp.pl/2021-01-21,rtn-2020-premieraJanuary 21, 2021, 1:22 pmPaweł MiedzielecW dniu dzisiejszym swoją premierę ma nowy krążek "2020", który wypuszcza na rynek lubliński producent RTN. Instrumentalne EP z ośmioma autorskimi kompozycjami jest połączeniem kilku nurtów muzycznych jak G-Funk, Soul, Jazz i Lofi, stanowiących źródło inspiracji przy tworzeniu własnych produkcji.Jak podaje RTN:Wszystkie utwory skomponowałem i nagrałem samodzielnie. Nie ma tutaj żadnych sampli, a żywe, organiczne kompozycje muzyczne. Każdy utwór opowiada odrębną historię: jest nostalgicznie, wspominkowo, emocjonalnie i tajemniczo.Poniżej mamy dla Was do sprawdzenia album trailer tego materiału - płyta będzie też niebawem dostępna na platformach cyfrowych. Na słuchaczy czekają też do nabycia wersje fizyczne w limitowanym nakładzie 200 sztuk, po które możecie się zgłaszać przez oficjalny fanpage, lub zamówić je pisząc na: 2020rtn@gmail.comW dniu dzisiejszym swoją premierę ma nowy krążek "2020", który wypuszcza na rynek lubliński producent RTN. Instrumentalne EP z ośmioma autorskimi kompozycjami jest połączeniem kilku nurtów muzycznych jak G-Funk, Soul, Jazz i Lofi, stanowiących źródło inspiracji przy tworzeniu własnych produkcji.

Jak podaje RTN:

Wszystkie utwory skomponowałem i nagrałem samodzielnie. Nie ma tutaj żadnych sampli, a żywe, organiczne kompozycje muzyczne. Każdy utwór opowiada odrębną historię: jest nostalgicznie, wspominkowo, emocjonalnie i tajemniczo.

Poniżej mamy dla Was do sprawdzenia album trailer tego materiału - płyta będzie też niebawem dostępna na platformach cyfrowych. Na słuchaczy czekają też do nabycia wersje fizyczne w limitowanym nakładzie 200 sztuk, po które możecie się zgłaszać przez oficjalny fanpage, lub zamówić je pisząc na: 2020rtn@gmail.com

]]>
RTN "2020" - instrumentalne EP w drodze!https://popkiller.kingapp.pl/2020-12-17,rtn-2020-instrumentalne-ep-w-drodzehttps://popkiller.kingapp.pl/2020-12-17,rtn-2020-instrumentalne-ep-w-drodzeDecember 17, 2020, 11:31 amPaweł MiedzielecPo dobrym przyjęciu ubiegłorocznego "Funktion", RTN przygotowuje dla nas kolejny projekt. Tym razem będzie to EP "2020" - instrumentalny koncept album, będący autorskim połączeniem różnych gatunków muzycznych (m.in. Funk, Soul, Jazz, Chillhop czy Lofi).Płyta zawiera 8 oryginalnych, skomponowanych w całości przez producenta aranżacji, z których każda ma za zadanie opowidzieć osobistą historię z codziennego życia autora, przeplataną towarzyszącymi jej emocjami.Krążek ukaże się na rynku już w styczniu 2021 roku, pojawiając się zarówno na platformach cyfrowych typu Spotify, Tidal czy iTunes, jak również w limitowanej wersji fizycznej dla kolekcjonerów (dostępnych będzie 200 wytłoczonych sztuk, wydanych w jewel case).Poniżej prezentujemy oficjalną okładkę i tracklistę tego materiału, razem z informacjami odnośnie pre-orderu (koszt zamówienia to 30 zł + przesyłka):RTN "2020" EP01. 202002. Morning03. Thoughts04. Memories05. Maintain06. Time07. Midnight08. TomorrowPo dobrym przyjęciu ubiegłorocznego "Funktion", RTN przygotowuje dla nas kolejny projekt. Tym razem będzie to EP "2020" - instrumentalny koncept album, będący autorskim połączeniem różnych gatunków muzycznych (m.in. Funk, Soul, Jazz, Chillhop czy Lofi).

Płyta zawiera 8 oryginalnych, skomponowanych w całości przez producenta aranżacji, z których każda ma za zadanie opowidzieć osobistą historię z codziennego życia autora, przeplataną towarzyszącymi jej emocjami.
Krążek ukaże się na rynku już w styczniu 2021 roku, pojawiając się zarówno na platformach cyfrowych typu Spotify, Tidal czy iTunes, jak również w limitowanej wersji fizycznej dla kolekcjonerów (dostępnych będzie 200 wytłoczonych sztuk, wydanych w jewel case).

Poniżej prezentujemy oficjalną okładkę i tracklistę tego materiału, razem z informacjami odnośnie pre-orderu (koszt zamówienia to 30 zł + przesyłka):

RTN "2020" EP

01. 2020
02. Morning
03. Thoughts
04. Memories
05. Maintain
06. Time
07. Midnight
08. Tomorrow

]]>
Jayo Felony "Take A Ride" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2020-05-01,jayo-felony-take-a-ride-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-05-01,jayo-felony-take-a-ride-klasyk-na-weekendMay 1, 2020, 4:01 pmPaweł MiedzielecNie ma co ukrywać, że lata 1994-1996 to czasy absolutnej dominacji zachodniego wybrzeża na mapie hip-hopu – zarówno pod kątem sprzedażowym, jak i samej popularności. W samym środku tego gorącego wydawniczo okresu, do głosu dochodzi również w końcu Jayo Felony, wypuszczając wiosną 1995 roku nakładem JMJ Records swój debiutancki krążek "Take A Ride". Płyta szybko zostaje doceniona przez fanów i krytyków, stając się klasykiem G-Funk ery. Paradoksalnie jednak, z biegiem lat został zarazem jednym z najbardziej niedocenionych oraz pomijanych arcydzieł, jakie ukazały się w epoce zdominowanej przez wykręcone piszczały i ciężko uderzające basy. Dlaczego zatem album, będący osobistym faworytem pewnie w niejednej kolekcji fana kalifornijskiego gangsta rapu, nie odniósł sukcesu komercyjnego na poziomie równym debiutu Tha Dogg Pound, czy pierwszego solo Warrena G?Niestety to LP obnażyło całą niemoc wytwórni Def Jam – która poprzez swoją dywizję Rush Associated Labels, wspierała marketingowo JMJ Records, do promowania artystów spoza wschodniego wybrzeża. Wystarczy przypomnieć sobie perturbacje towarzyszące premierom płyt WC, The Dove Shack, South Central Cartel, Richie Richa czy Twinz, a nawet Scarface’a, by gołym okiem zauważyć że Def Jam West i South nigdy nie angażowały się pod kątem promocji w równym stopniu, co główny oddział przy wydawaniu krążków nowojorskich raperów. Nie przeszkodziło to jednak w osiągnięciu przez "Take a Ride" kultowego statusu wśród zdecydowanej większości słuchaczy g-funkowego nurtu.Klimatyczny wstęp wprowadza nas w narrację albumu, który zaczyna się z przytupem dzięki otwierającemu „The Loc Is On His Own” – singlowej odzie dla ziomków z penitencjarki, opisującej więzienny żywot zza krat California Youth Authority i utrudniony przez tokontakt z najbliższymi. Generalnie po samych nazwach kawałków można się domyślić, że w tekstach przewijają się głównie gangsterskie opowieści o śmierci, narkotykach i przemocy, które wypełniają najmroczniejsze zakamarki San Diego. Ze znaną sobie liryczną gracją, Bullet Loco kreśli nam w "Imma Keep Bangin'" własną aktywność jako członek jednego z setów Crips, by za chwilę przy pomocy "Homicide" zobrazować nam kulisy przestępczości na swoim podwórku. Bluesowy akompaniament utworu perfekcyjnie wprowadza nas po drodze przez "Love Boat" (które pewnie znajdzie uznanie głównie w uszach miłośników jarania PCP) w leniwy klimat "Sherm Stick" – bezsprzecznie największej perełki na krążku i jednego z najlepszych kawałków w artystycznym dorobku Jayo Felony. "Brothas & Sistas", lub jak kto woli – "Niggas And Bitches" - zapożyczone z sountracku do "Jason’s Lyric", czy "Bitch I’m Through" to kolejne numery o trudnościach w relacjach damsko-męskich, które można traktować jako chwilowy przerywnik i odskocznię od motywu przewodniego płyty, jakim jest gangbang shit (on Crip). Dzięki mrocznej gitarze elektrycznej rozbrzmiewającej w "Can’t Keep A Gee Down" oraz "Day 1" szybko jednak wracamy z contentem na właściwe tory, lądując przy dźwiękach fortepianu za kratami "Penitentiary Bound", gdzie rozgrywa się prawdziwa szkoła przetrwania. To właśnie zakładzie karnym Bullet Loco musi zmierzyć się z rasizmem strażników, opisanym w "Don’t Call Me Nigga", zaś lekarstwem na całe zło i odskocznią od stresu oraz problemów psychologicznych wydają się być jedynie używki. Tak przynajmniej przedstawia nam to na "They Got Me On My Medication", rozszerzając jeszcze swoją prywatną listę rozweselaczy o dobrą muzykę w rytmie g-funku i letni cruising przez miasto w zamykających krążek "Funk 2 Da Head" oraz tytułowym "Take A Ride".Płycie tak naprawdę nie brakuje niczego. Pod kątem lirycznym stoi na dużo wyższym poziomie niż wydawane w tamtym okresie albumy g-funkowe – głównie za sprawą rapu gospodarza, który jest tekściarzem w krwi i kości, potrafiącym na swój unikalny sposób opowiedzieć wydawać by się mogło dość płytką oraz ograną już tematykę. Świetna zabawa słowem, leniwe flow z wrzucanymi miejscami przyśpieszeniami, a nawet lekkimi podśpiewkami tu i ówdzie sprawiają, że rap Bullet Loco jest po prostu inny, ciekawszy. Jego storytelling na temat ulicznego życia potrafi wciągnąć słuchacza, a opowieści o życiu penitencjarnym które zna od podszewki, pozwalają zatrzymać go na dłużej przy sobie. Podobnie jak wylewane z żalem frustracje, związane z całym amerykańskim systemem prawnym połowy lat 90-tych, które tak doskonale tu uwypuklił.Muzycznie także nie ma się do czego przyczepić. Dominuje tutaj g-funkowe brzmienie, z którego West Coast słynął w tych latach, zaskarbiając sobie coraz to nowsze rzesze sympatyków. Dzięki głębokim basom, ciężkim werblom i wszechobecnym syntezatorom, płyta weszła do kanonu gatunku pomimo tego, że ilość instrumentów obecnych na bitach nie jest tak obszerna, jak chociażby w produkcjach DJ Quika. Dominuje tu jednak bardziej ponury G-Funk, pełny mroczniejszych elementów, które cementują wizerunek Jayo Felony jako not to be fucked with. Słychać też nieco samplowanej klasyki (George Clinton, Teddy Pendergrass), bez której żadna tego typu płyta nie ma racji bytu. Co ciekawe, oprócz roli wydawcy i producenta wykonawczego, Jam Master Jay udzielił tu również pomocy w sferze produkcyjnej, stając za konsolą prawie połowy dostępnych na krążku utworów i dostarczając na album g-funkowe bomby najgrubszego kalibru ("Sherm Stick", "Imma Keep Bangin'", "Take A RIde"). Dzielnie wspierają go w tym Marlin Wiggins, Tony "T-Funk" Pearyer, Randy Allen i Prodagee Productions, a całość tworzy spójną muzycznie konsystencję, gdzie nawet motywy użyte w skreczach wydają się być idealnie dopasowane."Take A Ride" to dla wielu perła gatunku i materiał kompletny, pozbawiony słabszych momentów czy kawałków, które trzeba by usilnie skipować. Osobiście uważam go za niedoceniony klasyk – bardzo dopracowany przede wszystkim pod kątem lirycznym i mogący umknąć Waszemu radarowi w zalewie naprawdę mistrzowskich płyt z datą wydania wskazującą na rocznik 1995. Niestety ogrom konkurencji połączony z brakiem należytej promocji sprawiły, że premierę materiału przespało wiele osób i do dzisiaj łatwo go przeoczyć nadrabiając muzyczne zaległości. Niezależnie od tego, jest to pozycja obowiązkowa na półce każdego fana rapu z zachodniego wybrzeża, bo przed wydanie "Take A RIde" Jayo umieścił Daygo na mapie liczących się ośrodków hip-hopowych i mam nadzieję, że doczekamy się kiedyś reedycji tego albumu z prawdziwego zdarzenia, na której w formie bonusu Bullet dorzuci także "Zoom Zooms And Wam Wam", "Livin’ Foe Them 4 Thangz", "Piss On Your Tombstone" oraz oryginalną wersję "Imma Keep Bangin'" w należytej jakości. Loco! Nie ma co ukrywać, że lata 1994-1996 to czasy absolutnej dominacji zachodniego wybrzeża na mapie hip-hopu – zarówno pod kątem sprzedażowym, jak i samej popularności. W samym środku tego gorącego wydawniczo okresu, do głosu dochodzi również w końcu Jayo Felony, wypuszczając wiosną 1995 roku nakładem JMJ Records swój debiutancki krążek "Take A Ride". Płyta szybko zostaje doceniona przez fanów i krytyków, stając się klasykiem G-Funk ery. Paradoksalnie jednak, z biegiem lat został zarazem jednym z najbardziej niedocenionych oraz pomijanych arcydzieł, jakie ukazały się w epoce zdominowanej przez wykręcone piszczały i ciężko uderzające basy. Dlaczego zatem album, będący osobistym faworytem pewnie w niejednej kolekcji fana kalifornijskiego gangsta rapu, nie odniósł sukcesu komercyjnego na poziomie równym debiutu Tha Dogg Pound, czy pierwszego solo Warrena G?

Niestety to LP obnażyło całą niemoc wytwórni Def Jam – która poprzez swoją dywizję Rush Associated Labels, wspierała marketingowo JMJ Records, do promowania artystów spoza wschodniego wybrzeża. Wystarczy przypomnieć sobie perturbacje towarzyszące premierom płyt WC, The Dove Shack, South Central Cartel, Richie Richa czy Twinz, a nawet Scarface’a, by gołym okiem zauważyć że Def Jam West i South nigdy nie angażowały się pod kątem promocji w równym stopniu, co główny oddział przy wydawaniu krążków nowojorskich raperów. Nie przeszkodziło to jednak w osiągnięciu przez "Take a Ride" kultowego statusu wśród zdecydowanej większości słuchaczy g-funkowego nurtu.

Klimatyczny wstęp wprowadza nas w narrację albumu, który zaczyna się z przytupem dzięki otwierającemu „The Loc Is On His Own” – singlowej odzie dla ziomków z penitencjarki, opisującej więzienny żywot zza krat California Youth Authority i utrudniony przez tokontakt z najbliższymi. Generalnie po samych nazwach kawałków można się domyślić, że w tekstach przewijają się głównie gangsterskie opowieści o śmierci, narkotykach i przemocy, które wypełniają najmroczniejsze zakamarki San Diego. Ze znaną sobie liryczną gracją, Bullet Loco kreśli nam w "Imma Keep Bangin'" własną aktywność jako członek jednego z setów Crips, by za chwilę przy pomocy "Homicide" zobrazować nam kulisy przestępczości na swoim podwórku. Bluesowy akompaniament utworu perfekcyjnie wprowadza nas po drodze przez "Love Boat" (które pewnie znajdzie uznanie głównie w uszach miłośników jarania PCP) w leniwy klimat "Sherm Stick" – bezsprzecznie największej perełki na krążku i jednego z najlepszych kawałków w artystycznym dorobku Jayo Felony. "Brothas & Sistas", lub jak kto woli – "Niggas And Bitches" - zapożyczone z sountracku do "Jason’s Lyric", czy "Bitch I’m Through" to kolejne numery o trudnościach w relacjach damsko-męskich, które można traktować jako chwilowy przerywnik i odskocznię od motywu przewodniego płyty, jakim jest gangbang shit (on Crip). Dzięki mrocznej gitarze elektrycznej rozbrzmiewającej w "Can’t Keep A Gee Down" oraz "Day 1" szybko jednak wracamy z contentem na właściwe tory, lądując przy dźwiękach fortepianu za kratami "Penitentiary Bound", gdzie rozgrywa się prawdziwa szkoła przetrwania. To właśnie zakładzie karnym Bullet Loco musi zmierzyć się z rasizmem strażników, opisanym w "Don’t Call Me Nigga", zaś lekarstwem na całe zło i odskocznią od stresu oraz problemów psychologicznych wydają się być jedynie używki. Tak przynajmniej przedstawia nam to na "They Got Me On My Medication", rozszerzając jeszcze swoją prywatną listę rozweselaczy o dobrą muzykę w rytmie g-funku i letni cruising przez miasto w zamykających krążek "Funk 2 Da Head" oraz tytułowym "Take A Ride".

Płycie tak naprawdę nie brakuje niczego. Pod kątem lirycznym stoi na dużo wyższym poziomie niż wydawane w tamtym okresie albumy g-funkowe – głównie za sprawą rapu gospodarza, który jest tekściarzem w krwi i kości, potrafiącym na swój unikalny sposób opowiedzieć wydawać by się mogło dość płytką oraz ograną już tematykę. Świetna zabawa słowem, leniwe flow z wrzucanymi miejscami przyśpieszeniami, a nawet lekkimi podśpiewkami tu i ówdzie sprawiają, że rap Bullet Loco jest po prostu inny, ciekawszy. Jego storytelling na temat ulicznego życia potrafi wciągnąć słuchacza, a opowieści o życiu penitencjarnym które zna od podszewki, pozwalają zatrzymać go na dłużej przy sobie. Podobnie jak wylewane z żalem frustracje, związane z całym amerykańskim systemem prawnym połowy lat 90-tych, które tak doskonale tu uwypuklił.

Muzycznie także nie ma się do czego przyczepić. Dominuje tutaj g-funkowe brzmienie, z którego West Coast słynął w tych latach, zaskarbiając sobie coraz to nowsze rzesze sympatyków. Dzięki głębokim basom, ciężkim werblom i wszechobecnym syntezatorom, płyta weszła do kanonu gatunku pomimo tego, że ilość instrumentów obecnych na bitach nie jest tak obszerna, jak chociażby w produkcjach DJ Quika. Dominuje tu jednak bardziej ponury G-Funk, pełny mroczniejszych elementów, które cementują wizerunek Jayo Felony jako not to be fucked with. Słychać też nieco samplowanej klasyki (George Clinton, Teddy Pendergrass), bez której żadna tego typu płyta nie ma racji bytu. Co ciekawe, oprócz roli wydawcy i producenta wykonawczego, Jam Master Jay udzielił tu również pomocy w sferze produkcyjnej, stając za konsolą prawie połowy dostępnych na krążku utworów i dostarczając na album g-funkowe bomby najgrubszego kalibru ("Sherm Stick", "Imma Keep Bangin'", "Take A RIde"). Dzielnie wspierają go w tym Marlin Wiggins, Tony "T-Funk" Pearyer, Randy Allen i Prodagee Productions, a całość tworzy spójną muzycznie konsystencję, gdzie nawet motywy użyte w skreczach wydają się być idealnie dopasowane.

"Take A Ride"to dla wielu perła gatunku i materiał kompletny, pozbawiony słabszych momentów czy kawałków, które trzeba by usilnie skipować. Osobiście uważam go za niedoceniony klasyk – bardzo dopracowany przede wszystkim pod kątem lirycznym i mogący umknąć Waszemu radarowi w zalewie naprawdę mistrzowskich płyt z datą wydania wskazującą na rocznik 1995. Niestety ogrom konkurencji połączony z brakiem należytej promocji sprawiły, że premierę materiału przespało wiele osób i do dzisiaj łatwo go przeoczyć nadrabiając muzyczne zaległości. Niezależnie od tego, jest to pozycja obowiązkowa na półce każdego fana rapu z zachodniego wybrzeża, bo przed wydanie "Take A RIde" Jayo umieścił Daygo na mapie liczących się ośrodków hip-hopowych i mam nadzieję, że doczekamy się kiedyś reedycji tego albumu z prawdziwego zdarzenia, na której w formie bonusu Bullet dorzuci także "Zoom Zooms And Wam Wam", "Livin’ Foe Them 4 Thangz", "Piss On Your Tombstone" oraz oryginalną wersję "Imma Keep Bangin'" w należytej jakości. Loco!

]]>
Żółty feat. Big Prodeje (South Central Cartel) & Nicole Funk "Mentalnie '94" (Prod. Funk Monster) - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-04-18,zolty-feat-big-prodeje-south-central-cartel-nicole-funk-mentalnie-94-prod-funk-monsterhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-04-18,zolty-feat-big-prodeje-south-central-cartel-nicole-funk-mentalnie-94-prod-funk-monsterApril 18, 2020, 3:08 pmPaweł MiedzielecŻółty to jeden z najbardziej prominentnych przedstawicieli G-Funku w Polsce. Reprezentant Jeeeich Records powraca po kilkunastomiesięcznej nieobecności z nowym singlem i teledyskiem, na który gościnnie udało mu się ściągnąć jedną z Kalifornijskich legend lat 90-tych!Mowa o raperze Big Prodeje, współtworzącym kolektyw South Central Cartel, mający na koncie takie klasyki g-funk ery jak "It's a S.C.C. Thang", czy "All Day Everyday", który dograł się do numeru "Mentalnie '94". Produkcją zajął się niezawodny Funk Monster, na talkboxie usłyszymy Nicole Funk, zaś obrazek jest dziełem ekip These Eyes Productions oraz Fly High Production. Polecam sprawdzić!Żółty to jeden z najbardziej prominentnych przedstawicieli G-Funku w Polsce. Reprezentant Jeeeich Records powraca po kilkunastomiesięcznej nieobecności z nowym singlem i teledyskiem, na który gościnnie udało mu się ściągnąć jedną z Kalifornijskich legend lat 90-tych!

Mowa o raperze Big Prodeje, współtworzącym kolektyw South Central Cartel, mający na koncie takie klasyki g-funk ery jak "It's a S.C.C. Thang", czy "All Day Everyday", który dograł się do numeru "Mentalnie '94". Produkcją zajął się niezawodny Funk Monster, na talkboxie usłyszymy Nicole Funk, zaś obrazek jest dziełem ekip These Eyes Productions oraz Fly High Production. Polecam sprawdzić!

]]>
RTN x Beat Squad "Leniwie" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-01-30,rtn-x-beat-squad-leniwie-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-01-30,rtn-x-beat-squad-leniwie-teledyskJanuary 30, 2020, 2:26 pmPaweł MiedzielecLegendarna poznańska formacja Beat Squad powraca po dłuuugiej nieobecności i to w pełnym składzie! Rafi (Degustator), Czarny (Laidback Black) i Barney, czyli jedni z prekursorów chillout'owego brzmienia znad Warty, wspólny numer nagrali specjalnie na potrzeby albumu "Funktion", na którym RTN zgromadził prawdziwe ikony G-Funk Ery, m.in. w osobach Domino, Nanci Fletcher, Shade Sheista czy ekipy Foesum.Teledysk do utworu "Leniwie" powstał w minione wakacje na terenie Poznania i Lublina, a patrząc na sam klip i słuchając kawałka, czekam już z niecierpliwością na kolejne długie gorące lato. Sprawdźcie kolejny singiel z g-funkowego "Funktion", a wszystkim niezdecydowanym polecam zaopatrzyć się w płytę, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście - krążek nadal dostępny jest do nabycia zarówno na platformach cyfrowych, jak i w wersji fizycznej. West up!Legendarna poznańska formacja Beat Squad powraca po dłuuugiej nieobecności i to w pełnym składzie!Rafi (Degustator), Czarny (Laidback Black) i Barney, czyli jedni z prekursorów chillout'owego brzmienia znad Warty, wspólny numer nagrali specjalnie na potrzeby albumu "Funktion", na którym RTN zgromadził prawdziwe ikony G-Funk Ery, m.in. w osobach Domino, Nanci Fletcher, Shade Sheista czy ekipy Foesum.

Teledysk do utworu "Leniwie" powstał w minione wakacje na terenie Poznania i Lublina, a patrząc na sam klip i słuchając kawałka, czekam już z niecierpliwością na kolejne długie gorące lato. Sprawdźcie kolejny singiel z g-funkowego "Funktion", a wszystkim niezdecydowanym polecam zaopatrzyć się w płytę, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście - krążek nadal dostępny jest do nabycia zarówno na platformach cyfrowych, jak i w wersji fizycznej. West up!

]]>
RTN "Funktion" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2019-07-01,rtn-funktion-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2019-07-01,rtn-funktion-recenzjaSeptember 10, 2019, 11:40 amPaweł MiedzielecZ Rutranem "RTN" poznaliśmy się jakieś 10 lat temu, kiedy zupełnie przypadkiem natrafiłem na polską stronę G-Funk.eu i jej forum (pozdrawiam Marcina i resztę załogi). Automatycznie zacząłem sprawdzać wrzucane tam przez niego pierwsze autorskie bity. Wtedy jeszcze brzmiące miejscami nieco surowo i trącające momentami lekką amatorską, ale zwiastujące już spory potencjał drzemiący w pochodzącym z Lublina młodym producencie. Od tamtego czasu minęła dekada, a Rutran przez ten okres mocno się rozwinął - szlifując skillsy, nawiązując współpracę z coraz to nowymi raperami (zarówno polskimi jak i zagranicznymi), oraz dłubiąc przez ostatnie 2 lata nad własnym autorskim projektem. Efekt finalny w postaci debiutanckiego albumu "Funktion" wylądował w końcu 27 marca w moim odtwarzaczu. Jak przekonuje autor, jest to pierwsze tego typu przedsięwzięcie w naszym kraju, łączące w sobie dwie strony g-funkowego świata - Polskę i USA, obok którego nie powinien przejść obojętnie żaden miłośnik rapu z zachodniego wybrzeża. Co zatem na nim znajdziemy?Jak sama nazwa wskazuje - po "Funktion" możemy spodziewać się sporej dawki funku w najczystszej postaci, o co z pewnością zadbał sam gospodarz przygotowując dla nas 16 wypełnionych po brzegi ciepłym, Kalifornijskim vibem produkcji, na których usłyszymy w większośći nawijkę legendarnych postaci G-Funk ery lat 90-tych z delikatnym polskim zabarwieniem, o którym za chwilę. Generalnie rzecz biorąc, dobór gości - choć ich czas w mainstreamie powiedzmy sobie szczerze minął już dawno temu, powinien budzić respekt i uznanie. Tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że z tego co mi wiadomo dograli się oni do projektu bardziej z zajawki aniżeli jakichś wymudanych pieniężnych gratyfikacji.Po naduszeniu przycisku "play" na wstępie wita nas zatem powiązany z Compton's Most Wanted raper Big2DaBoy, który otwiera album swoją odą do CPT pod nazwą "Compton Hub City". Dalej jest tylko lepiej. Ikony LBC - Foesum i Domino płyną swoim "Cash Flow" na laidbackowym bicie Rutrana, a singlowe "Long Beach Thang" w składzie Quictamac, Too Cool i Von Jackson podtrzymuje tylko bujający klimat całego krążka, serwując nam jeden z najlepszych g-funkowych kawałków jakie słyszałem w ostatnich latach (no joke). Bangin' shit! Zapowiadające jako pierwsze cały materiał "I Know" warto sprawdzić chociażby dla samej nawijki 92 - znanego wcześniej jako Casanova, którego wydany przed czterema laty debiutancki album "1992" był chyba najbardziej niedocenionym krążkiem 2015 roku jeśli chodzi o West Coast (przynajmniej dla mnie). Dodając do tego fajnie zrealizowane własnym sumptem teledysk, widać gołym okiem dlaczego utwór powędrował na singiel w pierwszej kolejności. Powrót Beat Squadu w odprężającym "Leniwie", z którego bije chilloutem na odległość to również jeden z mocniejszych akcentów na krążku. Podobnie jak "Another Summertime" od Foesum z przepięknym wokalem niezawodnej, ale rzadko już dziś aktywnej Nani Fletcher (wielkie West up za ten featuring RTN!), które będzie na pewno sztandarowym numerem odtwarzanym przeze mnie w to kolejne lato.Pełniące rolę przerywnika "RTN's Groove", w którym da się wyczuć mocną inspirację produkcjami DJ Quika, sprawnie i umiejętnie wprowadza nas niejako w drugą część płyty. Na otwarcie zaserwowano nam remix ubiegłorocznego singla Young Koopa z formacji L.O.L. (Lords Of Lyrics) - "Why I Low Ride", w którym gościnnie pojawił się nie kto inny jak sam Curren$y. Muszę przyznać, że nowa wersja kawałka przypadła mi do gustu jeszcze bardziej niż pierwowzór - głównie za sprawą bardziej moim zdaniem dopasowanej pod wokale obu artystów produkcji. Szkoda, że RTN nie skusił się na zastosowanie podobnego manewru z numerem "Follow Me To The Smoke" Shade Sheista. Wszak utwór na jego oficjalnym kanale YouTube jest już dostępny do odsłuchu dwa lata (z tego co wiem, miał pierwotnie powędrować na zapowiadane od kilku sezonów nowe LP rapera). W tym czasie zdążył nazbierać sporą ilość wyświetleń i zapewnie nie tylko mnie nieco się już ograł. Ze zmienionym bitem i nową aranżacją miałby szansę nabrać świeżości i ponownie odżyć... szkoda. Porządnie brzmiące "Round Here" i "First lady", na których ponownie usłyszymy odpowiednio Big2DaBoy, Young Koopa oraz Big Rocca i Esco brzmią porządnie, ale nie wybijają się niestety niczym specjalnym na tle bardzo mocnej reszty. Podobnie jak oryginał "Cash Flow", który jest mniej klimatyczny i g-funkowy aniżeli skończony produkt w wersji 'rertail'. Generalnie pod kątem sekwencyjnym album został moim zdaniem kiepsko wyważony, bo pierwsza część krążka jest zdecydowanie mocniejsza i słuchając "Funktion" ma się wrażenie, że im dalej w głąb płyty tym natrafiamy na więcej wypełniaczy. Kiedy za to na głośniki wjeżdża "Roger's Tribute", od razu na myśl przychodzi nam nieśmiertelne "More Bounce To The Ounce" i tutaj duże ukłony dla Nicole Funk za operowanie talkboxem na poziomie, którego nie powstydziłby się nawet sam ś.p. Roger Troutman. Brawo! Sporą niespodzianką okazał się dla mnie także przedostatni na płycie numer "Przystanek", gdzie gospodarz postanowił na chwilę przejść na drugą stronę i zza konsoli stanął za mikrofonem. Muszę przyznać, że wypadł w roli rapera o niebo lepiej niż się spodziewałem. Leci całkiem nieźle nie gubiąc bitu, a jak wiemy - polscy mc's (nawet ci z górnej półki) mają z tym niekiedy problem.Tym sposobem dotarliśmy do końca płyty, której najmocniejszym elementem jest bez wątpienia sam zainteresowany. RTN serwuje nam tutaj naprawdę mistrzowskie produkcje na światowym poziomie i jestem przekonany, że żaden liczący się gracz z Kalifornii nie przeszedłby obok bitów do "Long Beach Thang" czy "Another Summertime" obojętnie, gdyby mógł je tylko usłyszeć. Każdego obecnego na płycie numeru słucha się naprawdę przyjemnie, niedosyt pozostawia jedynie ulokowanie poszczególnych kawałków ponieważ album rozpoczyna się z wysokiego 'C' tracąc z każdą kolejną minutą sporo paliwa i lecąc praktycznie na oparach im bliżej końca. Brakuje mi też trochę innych niż smooth G-Funk stylów produkcji, chociaż rozumiem doskonale dlaczego ich tutaj nie znajdziemy. Wiem jednak, że Rutran potrafi ulepić na zawołanie bit w każdej west coast'owej konwencji i takowych chciałbym posłuchać na kolejnej płycie - od wylozuwanego chilloutu rodem z lat 90-tych, przez mobb sound kojarzący się natychmiastowo z Bay Area, aż po mocne westy oparte na pianinach z przełomu XXI wieku i nowocześnie brzmiącą Kalifornię w stylu DJ Mustarda i innych. Druga kwestia to goście - o ile zdaję sobie sprawę, że Snoop Dogg, Ice Cube czy Too Short jako goście to na ten moment mało realny scenariusz, niemniej jednak liczę mocno że RTN będzie celować dalej w ksywki o skillsach i rozpoznawalności pokrewnej 92 u koneserów brzmienia, bo jak słychać na przykładzie "I Know": wychodzi z tego całkiem dobre połączenie. Myślę też, że warto bardziej uśmiechnąć się do lokalnej sceny i puścić 'oczko' chociażby w kierunku przedstawicieli Grill Funk Records czy Alkopoligamii. Decydując się na taki zabieg, na pewno można liczyć na bardziej masowy odbiór publiki. Trzecia sprawa - marketing. Nie ma co ukrywać, że "Funktion" to materiał kierowany głównie dla zajawkowiczów i ludzi obeznanych w temacie - zarówno u nas, jak i za oceanem. Jeśli RTN zamierza w przyszłości podbić swoimi produkcjami rodzimy rynek, przydałby się właśnie ten marketingowy 'extra push' i wsparcie dużej wytwórni lub kogoś, kto ma mu platformę dotarcia do masowego grona odbiorców i zapewni dystrybucję na odpowiednim poziomie. Pozostaje tylko pytanie, czy taką drogę wytyczył też sobie sam zainteresowany.Pod względem skillsów, RTN ma wszystko co potrzeba, aby zostać topowym hip-hopowym producentem w tym kraju i przekona się o tym każdy, kto przesłucha jego debiutanckie LP. Brakuje tylko narzędzi promocyjnych, które pomogą mu wznieść się na kolejny level bo pod kątem brzmienia "Funktion" to w mojej opinii na ten moment jedno z lepszych wydawnictw 2019 roku. Czwórka.Z Rutranem"RTN" poznaliśmy się jakieś 10 lat temu, kiedy zupełnie przypadkiem natrafiłem na polską stronę G-Funk.eu i jej forum (pozdrawiam Marcina i resztę załogi). Automatycznie zacząłem sprawdzać wrzucane tam przez niego pierwsze autorskie bity. Wtedy jeszcze brzmiące miejscami nieco surowo i trącające momentami lekką amatorską, ale zwiastujące już spory potencjał drzemiący w pochodzącym z Lublina młodym producencie. Od tamtego czasu minęła dekada, a Rutran przez ten okres mocno się rozwinął - szlifując skillsy, nawiązując współpracę z coraz to nowymi raperami (zarówno polskimi jak i zagranicznymi), oraz dłubiąc przez ostatnie 2 lata nad własnym autorskim projektem. Efekt finalny w postaci debiutanckiego albumu "Funktion" wylądował w końcu 27 marca w moim odtwarzaczu. Jak przekonuje autor, jest to pierwsze tego typu przedsięwzięcie w naszym kraju, łączące w sobie dwie strony g-funkowego świata - Polskę i USA, obok którego nie powinien przejść obojętnie żaden miłośnik rapu z zachodniego wybrzeża. Co zatem na nim znajdziemy?

Jak sama nazwa wskazuje - po "Funktion" możemy spodziewać się sporej dawki funku w najczystszej postaci, o co z pewnością zadbał sam gospodarz przygotowując dla nas 16 wypełnionych po brzegi ciepłym, Kalifornijskim vibem produkcji, na których usłyszymy w większośći nawijkę legendarnych postaci G-Funk ery lat 90-tych z delikatnym polskim zabarwieniem, o którym za chwilę. Generalnie rzecz biorąc, dobór gości - choć ich czas w mainstreamie powiedzmy sobie szczerze minął już dawno temu, powinien budzić respekt i uznanie. Tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że z tego co mi wiadomo dograli się oni do projektu bardziej z zajawki aniżeli jakichś wymudanych pieniężnych gratyfikacji.

Po naduszeniu przycisku "play" na wstępie wita nas zatem powiązany z Compton's Most Wanted raper Big2DaBoy, który otwiera album swoją odą do CPT pod nazwą "Compton Hub City". Dalej jest tylko lepiej. Ikony LBC - Foesum i Domino płyną swoim "Cash Flow" na laidbackowym bicie Rutrana, a singlowe "Long Beach Thang" w składzie Quictamac, Too Cool i Von Jackson podtrzymuje tylko bujający klimat całego krążka, serwując nam jeden z najlepszych g-funkowych kawałków jakie słyszałem w ostatnich latach (no joke). Bangin' shit! Zapowiadające jako pierwsze cały materiał "I Know" warto sprawdzić chociażby dla samej nawijki 92 - znanego wcześniej jako Casanova, którego wydany przed czterema laty debiutancki album "1992" był chyba najbardziej niedocenionym krążkiem 2015 roku jeśli chodzi o West Coast (przynajmniej dla mnie). Dodając do tego fajnie zrealizowane własnym sumptem teledysk, widać gołym okiem dlaczego utwór powędrował na singiel w pierwszej kolejności. Powrót Beat Squadu w odprężającym "Leniwie", z którego bije chilloutem na odległość to również jeden z mocniejszych akcentów na krążku. Podobnie jak "Another Summertime" od Foesum z przepięknym wokalem niezawodnej, ale rzadko już dziś aktywnej Nani Fletcher (wielkie West up za ten featuring RTN!), które będzie na pewno sztandarowym numerem odtwarzanym przeze mnie w to kolejne lato.

Pełniące rolę przerywnika "RTN's Groove", w którym da się wyczuć mocną inspirację produkcjami DJ Quika, sprawnie i umiejętnie wprowadza nas niejako w drugą część płyty. Na otwarcie zaserwowano nam remix ubiegłorocznego singla Young Koopa z formacji L.O.L. (Lords Of Lyrics) - "Why I Low Ride", w którym gościnnie pojawił się nie kto inny jak sam Curren$y. Muszę przyznać, że nowa wersja kawałka przypadła mi do gustu jeszcze bardziej niż pierwowzór - głównie za sprawą bardziej moim zdaniem dopasowanej pod wokale obu artystów produkcji. Szkoda, że RTN nie skusił się na zastosowanie podobnego manewru z numerem "Follow Me To The Smoke" Shade Sheista. Wszak utwór na jego oficjalnym kanale YouTube jest już dostępny do odsłuchu dwa lata (z tego co wiem, miał pierwotnie powędrować na zapowiadane od kilku sezonów nowe LP rapera). W tym czasie zdążył nazbierać sporą ilość wyświetleń i zapewnie nie tylko mnie nieco się już ograł. Ze zmienionym bitem i nową aranżacją miałby szansę nabrać świeżości i ponownie odżyć... szkoda. Porządnie brzmiące "Round Here" i "First lady", na których ponownie usłyszymy odpowiednio Big2DaBoy, Young Koopa oraz Big Rocca i Esco brzmią porządnie, ale nie wybijają się niestety niczym specjalnym na tle bardzo mocnej reszty. Podobnie jak oryginał "Cash Flow", który jest mniej klimatyczny i g-funkowy aniżeli skończony produkt w wersji 'rertail'. Generalnie pod kątem sekwencyjnym album został moim zdaniem kiepsko wyważony, bo pierwsza część krążka jest zdecydowanie mocniejsza i słuchając "Funktion" ma się wrażenie, że im dalej w głąb płyty tym natrafiamy na więcej wypełniaczy. Kiedy za to na głośniki wjeżdża "Roger's Tribute", od razu na myśl przychodzi nam nieśmiertelne "More Bounce To The Ounce" i tutaj duże ukłony dla Nicole Funk za operowanie talkboxem na poziomie, którego nie powstydziłby się nawet sam ś.p. Roger Troutman. Brawo! Sporą niespodzianką okazał się dla mnie także przedostatni na płycie numer "Przystanek", gdzie gospodarz postanowił na chwilę przejść na drugą stronę i zza konsoli stanął za mikrofonem. Muszę przyznać, że wypadł w roli rapera o niebo lepiej niż się spodziewałem. Leci całkiem nieźle nie gubiąc bitu, a jak wiemy - polscy mc's (nawet ci z górnej półki) mają z tym niekiedy problem.

Tym sposobem dotarliśmy do końca płyty, której najmocniejszym elementem jest bez wątpienia sam zainteresowany. RTN serwuje nam tutaj naprawdę mistrzowskie produkcje na światowym poziomie i jestem przekonany, że żaden liczący się gracz z Kalifornii nie przeszedłby obok bitów do "Long Beach Thang" czy "Another Summertime" obojętnie, gdyby mógł je tylko usłyszeć. Każdego obecnego na płycie numeru słucha się naprawdę przyjemnie, niedosyt pozostawia jedynie ulokowanie poszczególnych kawałków ponieważ album rozpoczyna się z wysokiego 'C' tracąc z każdą kolejną minutą sporo paliwa i lecąc praktycznie na oparach im bliżej końca. Brakuje mi też trochę innych niż smooth G-Funk stylów produkcji, chociaż rozumiem doskonale dlaczego ich tutaj nie znajdziemy. Wiem jednak, że Rutran potrafi ulepić na zawołanie bit w każdej west coast'owej konwencji i takowych chciałbym posłuchać na kolejnej płycie - od wylozuwanego chilloutu rodem z lat 90-tych, przez mobb sound kojarzący się natychmiastowo z Bay Area, aż po mocne westy oparte na pianinach z przełomu XXI wieku i nowocześnie brzmiącą Kalifornię w stylu DJ Mustarda i innych.
Druga kwestia to goście - o ile zdaję sobie sprawę, że Snoop Dogg, Ice Cube czy Too Short jako goście to na ten moment mało realny scenariusz, niemniej jednak liczę mocno że RTN będzie celować dalej w ksywki o skillsach i rozpoznawalności pokrewnej 92 u koneserów brzmienia, bo jak słychać na przykładzie "I Know": wychodzi z tego całkiem dobre połączenie. Myślę też, że warto bardziej uśmiechnąć się do lokalnej sceny i puścić 'oczko' chociażby w kierunku przedstawicieli Grill Funk Records czy Alkopoligamii. Decydując się na taki zabieg, na pewno można liczyć na bardziej masowy odbiór publiki.
Trzecia sprawa - marketing. Nie ma co ukrywać, że "Funktion" to materiał kierowany głównie dla zajawkowiczów i ludzi obeznanych w temacie - zarówno u nas, jak i za oceanem. Jeśli RTN zamierza w przyszłości podbić swoimi produkcjami rodzimy rynek, przydałby się właśnie ten marketingowy 'extra push' i wsparcie dużej wytwórni lub kogoś, kto ma mu platformę dotarcia do masowego grona odbiorców i zapewni dystrybucję na odpowiednim poziomie. Pozostaje tylko pytanie, czy taką drogę wytyczył też sobie sam zainteresowany.

Pod względem skillsów, RTN ma wszystko co potrzeba, aby zostać topowym hip-hopowym producentem w tym kraju i przekona się o tym każdy, kto przesłucha jego debiutanckie LP. Brakuje tylko narzędzi promocyjnych, które pomogą mu wznieść się na kolejny level bo pod kątem brzmienia "Funktion" to w mojej opinii na ten moment jedno z lepszych wydawnictw 2019 roku. Czwórka.

]]>
RTN "Long Beach Thang" - nowy singiel z "Funktion" w hołdzie LBC!https://popkiller.kingapp.pl/2019-03-24,rtn-long-beach-thang-nowy-singiel-z-funktion-w-holdzie-lbchttps://popkiller.kingapp.pl/2019-03-24,rtn-long-beach-thang-nowy-singiel-z-funktion-w-holdzie-lbcSeptember 10, 2019, 11:41 amPaweł MiedzielecJuż 27 marca odbędzie się premiera albumu "Funktion" - debiutanckiej płyty producenckiej, której autorem jest pochodzący z Lublina RTN: specjalista od klepania g-funkowych bitów w klimacie słonecznej Kaliforni. Krążek przepełniony brzmieniem rodem ze złotej ery zachodniego wybrzeża będzie można zakupić bezpośrednio u artysty, m.in. za pośrednictwem jego oficjalnego Facebooka. My na zachętę prezentujemy Wam kolejny singiel promujący to wydawnictwo, obok którego nie powinien przejść obojętnie żaden west coast'owy słuchacz.Tym razem jest to numer "Long Beach Thang", będący swoistym hołdem dla miasta, z którego pochodzą takie ikony jak Snoop Dogg, Nate Dogg, Warren G, Tha Dogg Pound czy Tha Eastsidaz, nie wspominając już o legendarnych g-funkowych ekipach jak Tha Twinz, Foesum czy producenci tacy jak DJ Battlecat. Autorami kawałka są również artyści pochodzący i związani bezpośrednio z LBC - Quictamac, Von Jackson i Too Cool, których ksywki powinien kojarzyć każdy szanujący się fan tych klimatów: Do nas płyta już leci, także spodziewajcie się w najbliższym czasie recenzji tego krążka na łamach Popkillera - West Up!Już 27 marca odbędzie się premiera albumu "Funktion" - debiutanckiej płyty producenckiej, której autorem jest pochodzący z Lublina RTN: specjalista od klepania g-funkowych bitów w klimacie słonecznej Kaliforni. Krążek przepełniony brzmieniem rodem ze złotej ery zachodniego wybrzeża będzie można zakupić bezpośrednio u artysty, m.in. za pośrednictwem jego oficjalnego Facebooka. My na zachętę prezentujemy Wam kolejny singiel promujący to wydawnictwo, obok którego nie powinien przejść obojętnie żaden west coast'owy słuchacz.

Tym razem jest to numer "Long Beach Thang", będący swoistym hołdem dla miasta, z którego pochodzą takie ikony jak Snoop Dogg, Nate Dogg, Warren G, Tha Dogg Pound czy Tha Eastsidaz, nie wspominając już o legendarnych g-funkowych ekipach jak Tha Twinz, Foesum czy producenci tacy jak DJ Battlecat. Autorami kawałka są również artyści pochodzący i związani bezpośrednio z LBC - Quictamac, Von Jackson i Too Cool, których ksywki powinien kojarzyć każdy szanujący się fan tych klimatów:

Do nas płyta już leci, także spodziewajcie się w najbliższym czasie recenzji tego krążka na łamach Popkillera - West Up!

]]>
RTN "Funktion" - okładka, tracklista, data premieryhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-02-19,rtn-funktion-okladka-tracklista-data-premieryhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-02-19,rtn-funktion-okladka-tracklista-data-premierySeptember 10, 2019, 11:40 amPaweł Miedzielec"Funktion" to debiutancki album producencki RTN'a, który pierwotnie miał się pojawić na rynku w minione wakacje. Jak to często bywa, wdarła nam się obsuwa i po pierwszym singlu "I Know", który otrzymaliśmy wiosną ubiegłego roku, o materiale zrobiło się cicho. Teraz wiemy, że była to cisza przed burzą, a płytę wrzucimy na odsłuch już w następnym miesiącu!Właśnie pojawiła się oficjalna okładka razem z tracklistą płyty, która każe nam się przygotować na prawdziwy g-funkowy sztorm - pełno tu bowiem znajomych ksywek rodem ze słonecznej Kaliforni, które powinien kojarzyć każdy szanujący się fan zachodniego wybrzeża. Obok legend pokroju Foesum, Domino czy Shade Sheista, pojawiają się również takie ciekawe ksywki jak Nanci Fletcher (odpowiedzialna za wokalne na takich klasykach jak "Doggystyle" czy "All Eyez On Me"), Quictamac (którego można usłyszeć choćby na debioutanckich krążku Lil' Half Deada) oraz Young Koop z ekipy Lords Of Lyrics (znanej chociażby z singla "Summer Breeze").Jak przekonuje sam RTN: "Funktion to zwieńczenie mojej muzycznej podróży, która trwa już 10 lat. Pomysł na wyprodukowanie własnego albumu pojawił się na początku 2017 roku, a 10 kwietnia oficjalnie zapowiedziałem prace nad dotychczas największym projektem muzycznym w moim życiu. Premiera płyty odbędzie się na początku marca 2019. Jest to album obok, którego nie przejdzie obojętnie żaden entuzjasta Kalifornijskich brzmień."Czekamy!1. FUNKTION2. Compton Hub City (featuring Big2DaBoy)3. Cash Flow (featuring Domino & Foesum)4. Long Beach Thang (featuring Quictamac, Von Jackson & Too Cool)5. I Know (featuring 92)6. Leniwie (featuring Beat Squad)7. Another Summertime (featuring Foesum & Nanci Fletcher)8. RTN's Groove9. Why I Low Ride (Remix) (featuring Young Koop, Curren$y & Nephew Michael)10. Round Here (featuring Big2DaBoy & Bigg Rocc)11. Follow Me To The Smoke (featuring Shade Sheist & Clinton Wayne)12. First Lady (featuring Young Koop & Esco)13. Cash Flow (Original Vibe) (featuring Domino & Foesum)14. Roger's Tribute (featuring Nicole Funk)15. Przystanek (featuring RTN & Igor Krucjata)16. The Genesis"Funktion" to debiutancki album producencki RTN'a, który pierwotnie miał się pojawić na rynku w minione wakacje. Jak to często bywa, wdarła nam się obsuwa i po pierwszym singlu "I Know", który otrzymaliśmy wiosną ubiegłego roku, o materiale zrobiło się cicho. Teraz wiemy, że była to cisza przed burzą, a płytę wrzucimy na odsłuch już w następnym miesiącu!

Właśnie pojawiła się oficjalna okładka razem z tracklistą płyty, która każe nam się przygotować na prawdziwy g-funkowy sztorm - pełno tu bowiem znajomych ksywek rodem ze słonecznej Kaliforni, które powinien kojarzyć każdy szanujący się fan zachodniego wybrzeża. Obok legend pokroju Foesum, Domino czy Shade Sheista, pojawiają się również takie ciekawe ksywki jak Nanci Fletcher (odpowiedzialna za wokalne na takich klasykach jak "Doggystyle" czy "All Eyez On Me"), Quictamac (którego można usłyszeć choćby na debioutanckich krążku Lil' Half Deada) oraz Young Koop z ekipy Lords Of Lyrics (znanej chociażby z singla "Summer Breeze").

Jak przekonuje sam RTN:

"Funktion to zwieńczenie mojej muzycznej podróży, która trwa już 10 lat. Pomysł na wyprodukowanie własnego albumu pojawił się na początku 2017 roku, a 10 kwietnia oficjalnie zapowiedziałem prace nad dotychczas największym projektem muzycznym w moim życiu. Premiera płyty odbędzie się na początku marca 2019. Jest to album obok, którego nie przejdzie obojętnie żaden entuzjasta Kalifornijskich brzmień."

Czekamy!

1. FUNKTION

2. Compton Hub City (featuring Big2DaBoy)

3. Cash Flow (featuring Domino & Foesum)

4. Long Beach Thang (featuring Quictamac, Von Jackson & Too Cool)

5. I Know (featuring 92)

6. Leniwie (featuring Beat Squad)

7. Another Summertime (featuring Foesum & Nanci Fletcher)

8. RTN's Groove

9. Why I Low Ride (Remix) (featuring Young Koop, Curren$y & Nephew Michael)

10. Round Here (featuring Big2DaBoy & Bigg Rocc)

11. Follow Me To The Smoke (featuring Shade Sheist & Clinton Wayne)

12. First Lady (featuring Young Koop & Esco)

13. Cash Flow (Original Vibe) (featuring Domino & Foesum)

14. Roger's Tribute (featuring Nicole Funk)

15. Przystanek (featuring RTN & Igor Krucjata)

16. The Genesis

]]>
Parlay Starr feat. Projekt: WEST & Nicole Funk "West Koast State Of Mind" - G-Funk Remix!https://popkiller.kingapp.pl/2018-08-28,parlay-starr-feat-projekt-west-nicole-funk-west-koast-state-of-mind-g-funk-remixhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-08-28,parlay-starr-feat-projekt-west-nicole-funk-west-koast-state-of-mind-g-funk-remixAugust 28, 2018, 12:03 pmPaweł MiedzielecWakacje trwają w najlepsze, więc aby umilić wszystkim czas oczekiwania na album Projekt: WEST "Wolumin Drugi", poznański skład postanowił wypuścić specjalne letnie collabo, które powstało jakiś czas temu na linii P-ń 2 L.A. Jest nim g-funkowy remix kawałka "West Coast State Of Mind", który przed kilkoma laty nagrał reprezentant South Central Los Angeles i rezydent Pueblos Housing Projects (znanymi też jako Low Bottomz) - Parlay Starr. W odświeżonej wersji tego numeru pojawili się gościnnie Hary (Green Team) i Michu (Bida Skuad), którzy pod szyldem Projekt: WEST dostarczyli po 8 wersów każdy, oraz Nicole Funk spod ręki której wyszedł znakomity talkbox. Bit zaś został delikatnie podkręcony przez naszego rodzimego specjalistę od g-funkowych brzmień - Rutrana (RTNProductionz)."West Koast State Of Mind" będzie z pewnością stanowić uzupełnienie oryginalnej wersji tego numeru oraz udany follow-up do numeru "P-ń 2 L.A.", który w 2013 roku znalazł się na płycie Projekt: WEST "Wolumin Pierwszy", wydanej przez RPS Enterteyment. Sprawdźcie zatem poniższy G-Funk Remix - West up! Wakacje trwają w najlepsze, więc aby umilić wszystkim czas oczekiwania na album Projekt: WEST "Wolumin Drugi", poznański skład postanowił wypuścić specjalne letnie collabo, które powstało jakiś czas temu na linii P-ń 2 L.A. Jest nim g-funkowy remix kawałka "West Coast State Of Mind", który przed kilkoma laty nagrał reprezentant South Central Los Angeles i rezydent Pueblos Housing Projects (znanymi też jako Low Bottomz) - Parlay Starr.

W odświeżonej wersji tego numeru pojawili się gościnnie Hary (Green Team) i Michu (Bida Skuad), którzy pod szyldem Projekt: WEST dostarczyli po 8 wersów każdy, oraz Nicole Funk spod ręki której wyszedł znakomity talkbox. Bit zaś został delikatnie podkręcony przez naszego rodzimego specjalistę od g-funkowych brzmień - Rutrana (RTNProductionz).

"West Koast State Of Mind" będzie z pewnością stanowić uzupełnienie oryginalnej wersji tego numeru oraz udany follow-up do numeru "P-ń 2 L.A.", który w 2013 roku znalazł się na płycie Projekt: WEST "Wolumin Pierwszy", wydanej przez RPS Enterteyment. Sprawdźcie zatem poniższy G-Funk Remix - West up!

]]>
Projekt WEST feat. Bleiz "Grillout" - coś dla fanów g-funku i grilla!https://popkiller.kingapp.pl/2018-08-08,projekt-west-feat-bleiz-grillout-cos-dla-fanow-g-funku-i-grillahttps://popkiller.kingapp.pl/2018-08-08,projekt-west-feat-bleiz-grillout-cos-dla-fanow-g-funku-i-grillaAugust 7, 2018, 10:16 pmPaweł Miedzielec"Grillout" to kolejny singiel promujący nadchodzący album "Wolumin Drugi" poznańskiej ekipy Projekt: WEST. Po dobrym przyjęciu kawałka "WLKP Funk" kolektyw pozostawia nas dalej w g-funkowym klimacie prezentując numer, przy którym bez problemu będziemy mogli zrelaksować się podczas plenerowego barbecue wśród znajomych, w przerwie między łykiem schłodzonego browara a przewracaniem mięsistego steku na grillu. W utworze usłyszymy duet Suchy & Pele3Mózgi (WdoPdoS), a laidbackowa produkcja wypełniona po brzegi ciepłym vibem rodem z Kalifornii to zasługa poznańskiego producenta Tom Eye. Gościnnie udzielił się również jeden z głównych przedstawicieli nurtu Polskiego G-Funku i reprezentant ekipy Grill Funk - Bleiz. Oto przed wami „Grillout” – nowy hymn każdego barbecue w sezonie grillowym 2018!"Grillout" to kolejny singiel promujący nadchodzący album "Wolumin Drugi" poznańskiej ekipy Projekt: WEST. Po dobrym przyjęciu kawałka "WLKP Funk" kolektyw pozostawia nas dalej w g-funkowym klimacie prezentując numer, przy którym bez problemu będziemy mogli zrelaksować się podczas plenerowego barbecue wśród znajomych, w przerwie między łykiem schłodzonego browara a przewracaniem mięsistego steku na grillu.

W utworze usłyszymy duet Suchy & Pele3Mózgi (WdoPdoS), a laidbackowa produkcja wypełniona po brzegi ciepłym vibem rodem z Kalifornii to zasługa poznańskiego producenta Tom Eye. Gościnnie udzielił się również jeden z głównych przedstawicieli nurtu Polskiego G-Funku i reprezentant ekipy Grill Funk - Bleiz. Oto przed wami „Grillout” – nowy hymn każdego barbecue w sezonie grillowym 2018!

]]>
RTN x Casanova 92 "I Know" - pierwszy singiel z debiutanckiej płyty producenckiej!https://popkiller.kingapp.pl/2018-05-25,rtn-x-casanova-92-i-know-pierwszy-singiel-z-debiutanckiej-plyty-producenckiejhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-05-25,rtn-x-casanova-92-i-know-pierwszy-singiel-z-debiutanckiej-plyty-producenckiejSeptember 10, 2019, 11:40 amPaweł MiedzielecKażdemu kto ogarnia mocno polską g-funkową scenę ksywka RTN z pewnością nie jest już opcja. Młody producent z Lublina ma już na koncie niejedno udany bit i collabo osadzone w kalifornijskich klimatach i właśnie szykuje się do premiery swojego debiutanckiego albumu, który ma zostać wydany latem, a my właśnie otrzymaliśmy pierwszy singiel z nadchodzącego materiału.Pod względem brzmienia „I Know” przywodzi nam na myśl najlepsze skojarzenia ze złotą erą g-funku, a wypuszczony właśnie teledysk dodatkowo podkręca gorącą atmosferę, przenosząc nas na zachodnie wybrzeże dzięki wersom młodego reprezentanta Los Angeles – 92, znanego wcześniej pod ksywką Casanova, który jest jednym z najciekawszych zawodników jacy pojawili się na horyzoncie w ostatnich latach i wystąpił gościnnie w nagraniu.RTN ft. 92 - I Know by RTN „Funktion” – bo tak nazywa się producencki krążek RTN’a, będzie zawierać 15 kawałków, na których gościnnie usłyszymy m.in. takie znane i zasłużone postaci amerykańskiej sceny jak Curren$y, Shade Sheist, czy Foesum, a z polskiego podwórka usłyszymy także po kilku latach nieobecności Beat Squad! Wszystkie bity od A do Z wyszły spod ręki RTN’a – a że umie on komponować na zawołanie laidbackowe petardy rodem z Cali, możecie się przekonać odpalając poniższy „Making Of” oraz Beat Tape: Każdemu kto ogarnia mocno polską g-funkową scenę ksywka RTN z pewnością nie jest już opcja. Młody producent z Lublina ma już na koncie niejedno udany bit i collabo osadzone w kalifornijskich klimatach i właśnie szykuje się do premiery swojego debiutanckiego albumu, który ma zostać wydany latem, a my właśnie otrzymaliśmy pierwszy singiel z nadchodzącego materiału.


Pod względem brzmienia „I Know” przywodzi nam na myśl najlepsze skojarzenia ze złotą erą g-funku, a wypuszczony właśnie teledysk dodatkowo podkręca gorącą atmosferę, przenosząc nas na zachodnie wybrzeże dzięki wersom młodego reprezentanta Los Angeles – 92, znanego wcześniej pod ksywką Casanova, który jest jednym z najciekawszych zawodników jacy pojawili się na horyzoncie w ostatnich latach i wystąpił gościnnie w nagraniu.

„Funktion” – bo tak nazywa się producencki krążek RTN’a, będzie zawierać 15 kawałków, na których gościnnie usłyszymy m.in. takie znane i zasłużone postaci amerykańskiej sceny jak Curren$y, Shade Sheist, czy Foesum, a z polskiego podwórka usłyszymy także po kilku latach nieobecności Beat Squad! Wszystkie bity od A do Z wyszły spod ręki RTN’a – a że umie on komponować na zawołanie laidbackowe petardy rodem z Cali, możecie się przekonać odpalając poniższy „Making Of” oraz Beat Tape:

]]>
Wakacyjne klasyki Mietka 2017 - Część #5https://popkiller.kingapp.pl/2017-08-06,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-5https://popkiller.kingapp.pl/2017-08-06,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-5August 6, 2017, 11:45 amPaweł MiedzielecPo krótkim urlopie, podczas którego miałem okazję przetestować sporą ilość z wymienionych w poprzednich częściach numerów, wracamy z kolejną porcją wakacyjnej playlisty. Jak obiecałem, kontynuujemy dalej temat szeroko pojętego "nowego Westu", biorąc dziś na warsztat kawałki warte uwagi od nieco bardziej znanych szerszej publiczności zawodników, niż ci prezentowani przeze mnie w pierwszym rzucie przed dwoma tygodniami. Let's get it on!Mann "Gold Herringbone"Kilka lat temu Mann był dla mnie murowanym kandydatem do szybkiego pierwszoligowego awansu. Świetny debiut ("Mann's World" z 2011 roku), napakowany hitami ("The Mack", "Buzzin'"), nagranymi z udziałem największych współczesnych legend (Snoop Dogg, 50 Cent), a wszystko to okraszone teledyskami, które zdołały wygenerować wielomilionowe odsłony. Jakby tego było mało pieczę nad brzmieniem sprawował w całości jeden z moich ulubionych producentów - J.R. Rotem, potrafiący w umiejętny sposób łączyć współczesne dźwięki z klasycznymi samplami, nadając całości mainstreamowego appealu. Potem jednak coś się stało i Mann zboczył z drogi, która moim zdaniem zaprowadziłaby go wprost na sam szczyt... ale wciąż mam nadzieję, że 26-letni raper z L.A. raper odnajdzie właściwy szlak i powróci do klimatów w stylu "Gold Herringbone", które jest pięknym ukłonem w stronę starej dobrej kalifornijskiej szkoły g-funku.Nipsey Hussle "Run A Lap"Nipsey od lat pozostaje jednym z głównych reprezentantów nowej west coast'owej fali, będąc jednocześnie artystą który nigdy nie wykorzystał w pełni drzemiącego w nim potencjału. Brak oficjalnego debiutu w dyskografii nadal spędza wszystkim sen z powiek, podobnie jak nigdy nieopublikowane LP "South Central State Of Mind", które wydane w odpowiednim momencie z pewnością pchnęło by karierę rezydenta Creenshaw mocno do przodu... Co by jednak nie mówić o przygodzie z Epic Records, które ewidentnie zaliczyło tutaj wielką wtopę, to miejmy nadzieję że nadchodzące "Victory Lap" wynagrodzi nam w pełni czas oczekiwania na album z prawdziwego zdarzenia i znajdą się na nim takie bomby jak "Run A Lap", które miało potencjał by pociągnąć sprzedażowo cały materiał a w wyniku przeciągającej się daty premiery powędrowało na kolejny mixtape Nip'a.Problem feat. Bad Lucc "Like Whaaat"Kolejny z czołówki raperów, którym stuknęła już 30-tka a nadal z jakiegoś powodu nie mogą się przebić i wskoczyć na najwyższy level. Podobny przypadek jak powyższe - wielki talent z dużą dozą materiału na koncie i milionami odsłon na YouTube, które wciąż nie pozwalają mu wydać oficjalnej solówki. Miejmy nadzieję, że tegoroczna wspólna płyta z DJ Quikiem pozwoli mu wyjść z impasu i przestać puszczać co jakiś czas darmowe mixtape, bo jak pokazuje przykład "Like Whaaaat", Problem jest w stanie nagrać mocarne single potrafiące ponieść hype w eter i zapewnić solidny buzz dla krążka.Droop-E feat. Nite Jewel & J-Stalin "N The Traffic"Syn prawdziwej ikony nie tylko w swoim regionie, ale i całym stanie. Charlie Hustle Junior, czyli Droop-E miłość do rap gry wyssał z mlekiem ma... ojca i nie powinno to nikogo specjalnie dziwić, jeśli wychowujesz się w rodzinie w której twoimi wujkami są B-Legit, Turf Talk oraz D-Shot, a ciotką Suga T. Droop-E nie ma może takiego pokręconego stylu nawijki jak swój staruszek, ale również potrafi na zawołanie odnaleźć się w każdym klimacie - od hyphy, przez mobb, aż po newschoolowy laidback w stylu "'N The Traffic", który jest idealnym soundtrackiem po wypełniony luzem wieczór.Casanova "California Breeze"Jeden z mniej znanych zawodników na mojej liście. Odkryłem go przed dwoma laty i od razu przykuł moją uwagę debiutanckim "1992", które do dzisiaj uważam za jeden z najlepszych albumów 2015 roku, a jednocześnie jedną z najbardziej przespanych płyt ostatnich lat - przynajmniej jeśli chodzi o Kalifornię. Jeśli tęsknisz za g-funkowym brzmieniem i szukasz kogoś nagrywającego współcześnie w tym klimacie - Casanova nie powinien cię zawieść, tym bardziej że pieczę nad brzmieniem jego numerów trzyma w większości Boomer, czyli potomek KK z ekipy 2nd II None, która dzięki współpracy z DJ Quikiem ma pojęcie jak powinien brzmieć G-Funk z górnej półki. Na zachętę łapcie trochę Kalifornijskiej bryzy od 25-latka z Los Angeles - nie powinniście żałować.Curtis Young feat. Brian Cade "Illin"Jak wiecie, Curtis Young trafił na moją listę zmarnowanych talentów już jakiś czas temu i nie przewiduję, aby w najbliższym czasie miało się w jego karierze coś zmienić... bo ile można czekać na owiane legendą "Product Of My DNA" i łudzić się kolejny datami premiery? Wielka szkoda, bo talentu odmówić nie sposób - zarówno w sferze nawijki jak i produkcji, Curtis ma tę samą naturalną łatwość do jednego i drugiego co jego sławny ojciec. Mainstreamu raczej już nie zawojuje, ale numery w stylu wyprodukowanego przez Nata Powersa "Illin'" może nam dostarczać każdych wakacji - nie obrażę się.G Perico "G Shit"G Perico od początku roku jest niewątpliwie na fali wznoszącej, i to nie tylko w Stanach. Także w Polsce hype na młodego kota z South Central wystrzelił w kosmos przy okazji corocznych nominacji do XXL Freshmen list. "All Blue" co prawda nie zachwyciło w takim stopniu jak wcześniejsze projekty, ale wygenerowało nowy fanbase, który miejmy nadzieję sprawdzi poprzednie pozycje w dyskografii rapera bo naprawdę warto. Osobiście polecam przede wszystkim "Tha Innerprize Two" z 2015 roku, od którego zaczęła się moja znajomość z G Perico - kozacki materiał wypełniony po brzegi korzennym west coast'owym klimatem, który najlepiej obrazuje singlowe "G Shit".Treali Duce "Callin Me Back"Teraz przenosimy się na południe Kalifornii - do San Diego, gdzie kilka lat temu na tamtejszej scenie pojawił się znienacka Treali Duce i zaatakował nas kozackimi albumami - szczególnie wydane w 2010 roku "A Man's Heart", oraz jego sukcesor "The Flesh", z którego pochodzi singiel "Callin' Me Back", przenoszący słuchaczy swoim klimatem wprost do Kalifornii lat 90-tych. Treali Duce obecnie przerzucił się praktycznie w całości na chrześcijański rap i jako Minister Travis dalej nagrywa płyty, ale już niestety w zupełnie innej konwencji... szkoda.Dom Kennedy "When I Come Around"Tego artysty nie mogło zabraknąć w moim zestawieniu, tak samo jak jego numerów nie brakuje na mojej osobistej wakacyjnej playliście. Ostatnimi czasy Dom Kennedy wraca pomału w swoich kawałkach do brzmienia, jakie pomogło mu ugruntować swoją pozycję na zachodnim wybrzeżu i cały czas mam nadzieję na kolejny wolumin "From Westside With Love" z letnimi bombami typu "When I Come Around", które aż prosi się o cruising przy pięknej pogodzie jakimś niebieskim 6-4 Chevy Impala.J Stone "On Slauson"Na sam koniec zostawiłem sobie jednego z bardziej perspektywicznych postaci obecnej rap sceny w L.A. - podopieczny Nipsey Hussle nie ma może takiej charyzmy jak szef All Money In, ale J Stone punktuje mocno autentycznością przekazu, reprezentując Slauson "to the fullest". Na swoim koncie ma kilka street albumów, miejmy nadzieję że wraz z sukcesem "Victory Lap" Nip będzie go w stanie pociągnąć za sobą do ziemi obiecanej, bo jak udowadnia singiel "On Slauson" - J Stone potrafi siekać naprawdę kozackie bangiery.W tym tygodniu to by było na tyle - mam nadzieję, że kawałki zainteresują was na tyle, aby przewertować na własną rękę dyskografie powyższych artystów i wykopać kolejne świetne numery z ich katalogów. W kolejnej odsłonie moich cyklicznych wpisów wrócimy do klasyki i pobujamy się w rytmie gangsta funku lat 90-tych od Diego, przez L.A. aż po samo Bay Area... See you next week!Po krótkim urlopie, podczas którego miałem okazję przetestować sporą ilość z wymienionych w poprzednich częściach numerów, wracamy z kolejną porcją wakacyjnej playlisty. Jak obiecałem, kontynuujemy dalej temat szeroko pojętego "nowego Westu", biorąc dziś na warsztat kawałki warte uwagi od nieco bardziej znanych szerszej publiczności zawodników, niż ci prezentowani przeze mnie w pierwszym rzucie przed dwoma tygodniami. Let's get it on!

Mann "Gold Herringbone"
Kilka lat temu Mann był dla mnie murowanym kandydatem do szybkiego pierwszoligowego awansu. Świetny debiut ("Mann's World" z 2011 roku), napakowany hitami ("The Mack", "Buzzin'"), nagranymi z udziałem największych współczesnych legend (Snoop Dogg, 50 Cent), a wszystko to okraszone teledyskami, które zdołały wygenerować wielomilionowe odsłony. Jakby tego było mało pieczę nad brzmieniem sprawował w całości jeden z moich ulubionych producentów - J.R. Rotem, potrafiący w umiejętny sposób łączyć współczesne dźwięki z klasycznymi samplami, nadając całości mainstreamowego appealu. Potem jednak coś się stało i Mann zboczył z drogi, która moim zdaniem zaprowadziłaby go wprost na sam szczyt... ale wciąż mam nadzieję, że 26-letni raper z L.A. raper odnajdzie właściwy szlak i powróci do klimatów w stylu "Gold Herringbone", które jest pięknym ukłonem w stronę starej dobrej kalifornijskiej szkoły g-funku.

Nipsey Hussle "Run A Lap"
Nipsey od lat pozostaje jednym z głównych reprezentantów nowej west coast'owej fali, będąc jednocześnie artystą który nigdy nie wykorzystał w pełni drzemiącego w nim potencjału. Brak oficjalnego debiutu w dyskografii nadal spędza wszystkim sen z powiek, podobnie jak nigdy nieopublikowane LP "South Central State Of Mind", które wydane w odpowiednim momencie z pewnością pchnęło by karierę rezydenta Creenshaw mocno do przodu... Co by jednak nie mówić o przygodzie z Epic Records, które ewidentnie zaliczyło tutaj wielką wtopę, to miejmy nadzieję że nadchodzące "Victory Lap" wynagrodzi nam w pełni czas oczekiwania na album z prawdziwego zdarzenia i znajdą się na nim takie bomby jak "Run A Lap", które miało potencjał by pociągnąć sprzedażowo cały materiał a w wyniku przeciągającej się daty premiery powędrowało na kolejny mixtape Nip'a.

Problem feat. Bad Lucc "Like Whaaat"
Kolejny z czołówki raperów, którym stuknęła już 30-tka a nadal z jakiegoś powodu nie mogą się przebić i wskoczyć na najwyższy level. Podobny przypadek jak powyższe - wielki talent z dużą dozą materiału na koncie i milionami odsłon na YouTube, które wciąż nie pozwalają mu wydać oficjalnej solówki. Miejmy nadzieję, że tegoroczna wspólna płyta z DJ Quikiem pozwoli mu wyjść z impasu i przestać puszczać co jakiś czas darmowe mixtape, bo jak pokazuje przykład "Like Whaaaat", Problem jest w stanie nagrać mocarne single potrafiące ponieść hype w eter i zapewnić solidny buzz dla krążka.

Droop-E feat. Nite Jewel & J-Stalin "N The Traffic"
Syn prawdziwej ikony nie tylko w swoim regionie, ale i całym stanie. Charlie Hustle Junior, czyli Droop-E miłość do rap gry wyssał z mlekiem ma... ojca i nie powinno to nikogo specjalnie dziwić, jeśli wychowujesz się w rodzinie w której twoimi wujkami są B-Legit, Turf Talk oraz D-Shot, a ciotką Suga T. Droop-E nie ma może takiego pokręconego stylu nawijki jak swój staruszek, ale również potrafi na zawołanie odnaleźć się w każdym klimacie - od hyphy, przez mobb, aż po newschoolowy laidback w stylu "'N The Traffic", który jest idealnym soundtrackiem po wypełniony luzem wieczór.

Casanova "California Breeze"
Jeden z mniej znanych zawodników na mojej liście. Odkryłem go przed dwoma laty i od razu przykuł moją uwagę debiutanckim "1992", które do dzisiaj uważam za jeden z najlepszych albumów 2015 roku, a jednocześnie jedną z najbardziej przespanych płyt ostatnich lat - przynajmniej jeśli chodzi o Kalifornię. Jeśli tęsknisz za g-funkowym brzmieniem i szukasz kogoś nagrywającego współcześnie w tym klimacie - Casanova nie powinien cię zawieść, tym bardziej że pieczę nad brzmieniem jego numerów trzyma w większości Boomer, czyli potomek KK z ekipy 2nd II None, która dzięki współpracy z DJ Quikiem ma pojęcie jak powinien brzmieć G-Funk z górnej półki. Na zachętę łapcie trochę Kalifornijskiej bryzy od 25-latka z Los Angeles - nie powinniście żałować.

Curtis Young feat. Brian Cade "Illin"
Jak wiecie, Curtis Young trafił na moją listę zmarnowanych talentów już jakiś czas temu i nie przewiduję, aby w najbliższym czasie miało się w jego karierze coś zmienić... bo ile można czekać na owiane legendą "Product Of My DNA" i łudzić się kolejny datami premiery? Wielka szkoda, bo talentu odmówić nie sposób - zarówno w sferze nawijki jak i produkcji, Curtis ma tę samą naturalną łatwość do jednego i drugiego co jego sławny ojciec. Mainstreamu raczej już nie zawojuje, ale numery w stylu wyprodukowanego przez Nata Powersa "Illin'" może nam dostarczać każdych wakacji - nie obrażę się.

G Perico "G Shit"
G Perico od początku roku jest niewątpliwie na fali wznoszącej, i to nie tylko w Stanach. Także w Polsce hype na młodego kota z South Central wystrzelił w kosmos przy okazji corocznych nominacji do XXL Freshmen list. "All Blue" co prawda nie zachwyciło w takim stopniu jak wcześniejsze projekty, ale wygenerowało nowy fanbase, który miejmy nadzieję sprawdzi poprzednie pozycje w dyskografii rapera bo naprawdę warto. Osobiście polecam przede wszystkim "Tha Innerprize Two" z 2015 roku, od którego zaczęła się moja znajomość z G Perico - kozacki materiał wypełniony po brzegi korzennym west coast'owym klimatem, który najlepiej obrazuje singlowe "G Shit".

Treali Duce "Callin Me Back"
Teraz przenosimy się na południe Kalifornii - do San Diego, gdzie kilka lat temu na tamtejszej scenie pojawił się znienacka Treali Duce i zaatakował nas kozackimi albumami - szczególnie wydane w 2010 roku "A Man's Heart", oraz jego sukcesor "The Flesh", z którego pochodzi singiel "Callin' Me Back", przenoszący słuchaczy swoim klimatem wprost do Kalifornii lat 90-tych. Treali Duce obecnie przerzucił się praktycznie w całości na chrześcijański rap i jako Minister Travis dalej nagrywa płyty, ale już niestety w zupełnie innej konwencji... szkoda.

Dom Kennedy "When I Come Around"
Tego artysty nie mogło zabraknąć w moim zestawieniu, tak samo jak jego numerów nie brakuje na mojej osobistej wakacyjnej playliście. Ostatnimi czasy Dom Kennedy wraca pomału w swoich kawałkach do brzmienia, jakie pomogło mu ugruntować swoją pozycję na zachodnim wybrzeżu i cały czas mam nadzieję na kolejny wolumin "From Westside With Love" z letnimi bombami typu "When I Come Around", które aż prosi się o cruising przy pięknej pogodzie jakimś niebieskim 6-4 Chevy Impala.

J Stone "On Slauson"
Na sam koniec zostawiłem sobie jednego z bardziej perspektywicznych postaci obecnej rap sceny w L.A. - podopieczny Nipsey Hussle nie ma może takiej charyzmy jak szef All Money In, ale J Stone punktuje mocno autentycznością przekazu, reprezentując Slauson "to the fullest". Na swoim koncie ma kilka street albumów, miejmy nadzieję że wraz z sukcesem "Victory Lap" Nip będzie go w stanie pociągnąć za sobą do ziemi obiecanej, bo jak udowadnia singiel "On Slauson" - J Stone potrafi siekać naprawdę kozackie bangiery.

W tym tygodniu to by było na tyle - mam nadzieję, że kawałki zainteresują was na tyle, aby przewertować na własną rękę dyskografie powyższych artystów i wykopać kolejne świetne numery z ich katalogów. W kolejnej odsłonie moich cyklicznych wpisów wrócimy do klasyki i pobujamy się w rytmie gangsta funku lat 90-tych od Diego, przez L.A. aż po samo Bay Area... See you next week!

]]>
Wakacyjne klasyki Mietka 2017 - Część #4https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-23,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-4https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-23,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-4July 22, 2017, 1:16 amPaweł MiedzielecAura pogodowa nareszcie zaczyna przypominać tę właściwą trwającej w tej chwili porze roku. Z tego tytułu postanowiłem zmienić trochę pierwotne plany i zmodyfikować wyselekcjonowane numery na bardziej dostosowane do letniego klimatu. Tak jak obiecałem, w dzisiejszej części przeniesiemy się już muzycznie w obecne dziesięciolecie i podobnie jak ostatnio - wpis ten także podzielę na dwie osobne serie. Tym razem postanowiłem je zróżnicować głównie pod kątem fejmu i rozpoznawalności składów oraz raperów, będących autorami prezentowanych przeze mnie kawałków.Obecna odsłona skupi się na rzeczach mało popularnych od raczej nieznanych postaci, które będą kojarzyć głównie osoby śledzące intensywnie to co się dzieje w regionie. Reszcie poniższy wpis ma posłużyć jako zachęta do poszukiwań rzeczy, o których nie przeczytacie na HipHopDX i innych mainstreamowych portalach, a jakie z pewnością zasługują na uwagę... lecimy! C.O.S.A. feat. Bo Roc "So West Coast"Zaczynamy od numeru, który jest swego rodzaju pokoleniowym pomostem, łączącym nie tylko starą kalifornijską gwardię z młodocianą świeżą krwią zachodniego wybrzeża, ale i zahaczającą o europejski bastion g-funku, czyli Francję. Na wyprodukowanym przez Sovana (połowę świetnego duetu VS Productions) singlu "So West Coast" spotykają się ikona gatunku - Bo Roc z The Dove Shack, oraz stawiający dopiero pierwsze kroki w przemyśle raper C.O.S.A., by na laidbackowym bicie pokazać razem światu swoją "California love".Omar Aura "Bring G Funk Back"Podobnie jak West Coast wrócił do łask w mainstreamie po latach niebytu, tak małymi kroczkami wraca również moda na G-Funk, przemycana tu i ówdzie za pomocą delikatnych piszczałek, czy innych charakterystycznych dźwięków rodem ze złotej ery lat 90-tych. Pozostaje trzymać kciuki aby tendencja zwyżkowa nadal się utrzymywała, a być może za parę sezonów w radiu znów polecą na ciągłej rotacji numery w stylu "Bring G-Funk Back", którego autorem jest członek ekipy Grizzly City i jeden z podopiecznych Fashawna - mało znany u nas raper Omar Aura.ADT Tha T3AM "Summer Time"Wpadamy na chwilę do San Diego, gdzie przed kilku laty objawiła mi się mocno anonimowa grupa ADT Tha T3AM. O.T. Landi, D-Nice, A.P., T.Ha$k, DcapitalC, CJ Tha Boss i Curt Nitty nie powalają może lirycznie na kolana, ale udało im się nagrać jeden z moich ulubionych wakacyjnych numerów tej dekady, który od 2011 roku konsekwentnie odpalam każdego lata. "Summer Time" to dowód na to, że nawet obecnie można w utworze uzyskać klimat wyjęty żywcem z g-funk ery.Warm Brew "W$ Phonk"Kolejny mało kojarzony u nas skład wprost z Los Anglees. Trio Manu Li, Ray Wright oraz Serk Spliff znane jest z leniwej nawijki podjeżdżającej miejscami pod Bone Thugs-N-Harmony, umiejętnego łączenia funkowych brzmień i teraźniejszego stylu, oraz bardzo równej dyskografii którą polecam sprawdzić od początku wrzucając na zachętę jeden z ich lepszych moim zdaniem kawałków.Samurai 64 “Found A Way”Nadszedł czas na coś bardziej teraźniejszego. Ksywka Samurai 64 pewnie niewielu z was coś mówi, ale uwierzcie mi - kryje się pod nią jeden z bardziej moim zdaniem perspektywnicznych zawodników, jacy pojawili się na kalifornijskiej scenie w ostatnich kilkunastu miesiącach. Określający siebie mianem "90s Baby" i pochodzący z Los Angeles Samurai Barnett ma szansę stać się jeszcze w tej dekadzie pierwszoplanową postacią zachodniego wybrzeża, jeśli nadal będzie dostarczał konsekwentnie tak klimatyczne utwory jak wydany pod koniec ubiegłego roku singiel "Found A Way", z którego powiewa wręcz świeżą bryzą znad Venice Beach.Polyester The Saint feat. G Perico "Summa Thang"Jako wielki fan Doma Kennedy'iego od dawna sprawdzam wszystkie rzeczy wychodzące z obozu OPM, a Polyester Tha Saint znajduje się na samej górze checklisty już bardzo długi czas. Numer "Summa Thang" to efekt współpracy z będącym ostatnio na ustach wszystkich raperem G Perico, pod który produkcję i talkbox podłożył niezawodny Diamond Ortiz. Z pewnością tak brzmiącego utworu nie może zabraknąć na żadnej wakacyjnej trackliście!LNDN DRGS feat. YG Hootie "Aktive"Czerwonym 6-4 Chevy Impala wjeżdżamy do Bompton, by poznać kolejny undergroundowy skład - LNDN DRGS, który tworzą byli rezydenci Vancouver: raper Jay Worthy oraz producent Sean House. W 2015 roku ukazało się ich debiutanckie LP "Aktive" napakowane ciekawymi gośćmi (Krayzie Bone, Mitchy Slick, A$AP Yams, G Perico czy niesłyszany od dawna K-Dee) oraz brzmieniem łączącym g-funk, soulowe sample i odrobinę współczesności. Myślę, że tytułowy numer powinien wam wjechać na tyle, by sprawdzić zawartość materiału.Quiz feat. Alex Simone "Living For The Summer"Przed nami następna nieznana rzeszy sympatyków zachodniego wybrzeża postać, czyli pochodzący z Lakewood raper Quiz i jego wydany przed dwoma laty letni singiel "Living For The Summer", na którym przenikają się kalifornijskie piszczały oraz wrzutki do klasycznych hymnów Westu ("You Know How We Do It"), z nowojorskimi samplami prosto od legendarnej grupy A Tribe Called Quest (“Bonita Applebum”). Numer pochodzi z wydanego w 2015 roku krążka “Air Max 90’s”, będącego hołdem dla west coast'owej ery lat 90-tych.Parlay Starr "West Coast State Of Mind"Przedstawiciel South Central nagrywa numery głównie w nowocześniej konwencji, ale i w jego katalogu idzie znaleźć prawdziwie wyluzowane brzmienia rodem z poprzedniej epoki. Zalicza się do nich niewątpliwie kawałek "West Coast State Of Mind", pochodzący z darmowego mixtejpu "Lost Cloth" wypuszczonego do sieci w 2013 roku. Wkrótce ukaże się też g-funkowy remix tego numeru w nieco odświeżonej formie, nawiązującej bardziej do klasyki.G.N.T. feat. L.V. & April Hendrix "So LA LA"Dzisiejszą playlistę kończymy podobnym akcentem jaki towarzyszył nam przy jej otwarciu, czyli wspólnym kawałkiem weteranów oraz świeżaków kalifornijskiej sceny. G.N.T., czyli Gangsta Nation Trues to grupa powołana przez samego Prodeje - ikonę gangsta rapu i członka legendarnej ekipy South Central Cartel. Na początku 2013 roku ukazał się ich kolejny materiał, zatytułowany "Get On Top". LP promowane było przez singiel "So LA LA", na którym można usłyszeć w refrenie jednego z najbardziej utalentowanych śpiewaków w historii hip-hopu - L.V., zaś brzmieniowo utwór nawiązuje zdecydowanie do najlepszych lat west coastu (dość powiedzieć, że nieco wcześniej o ten sam motyw oparła swój utwór konińska grupa Ha5 w kawałku "Inny Niż Ty" z gościnnym udziałem Roacha).Powyższe zestawienie zawiera tylko niektóre z wakacyjnych szlagierów, jakie ukazały się na rynku w ostatnich latach. Mam nadzieję, że większość z nich jest wam zupełnie obca i sprawi, że będziecie chętniej przekopywać sieć w poszukiwaniu takich właśnie perełek. Te numery to dowód, że West Coast muzycznie nadal ma się dobrze i produkuje mnóstwo świetnego materiału, który jest często pomijany lub przemilczany w najpopularniejszych hip-hopowych serwisach. Za tydzień wezmę na warsztat twórczość nieco bardziej znanych ksywek z Kalifornii i spróbuję dokopać się do ciekawych rzeczy, które także z różnych powodów mogły umknąć waszej uwadze. See You next week!Aura pogodowa nareszcie zaczyna przypominać tę właściwą trwającej w tej chwili porze roku. Z tego tytułu postanowiłem zmienić trochę pierwotne plany i zmodyfikować wyselekcjonowane numery na bardziej dostosowane do letniego klimatu. Tak jak obiecałem, w dzisiejszej części przeniesiemy się już muzycznie w obecne dziesięciolecie i podobnie jak ostatnio - wpis ten także podzielę na dwie osobne serie. Tym razem postanowiłem je zróżnicować głównie pod kątem fejmu i rozpoznawalności składów oraz raperów, będących autorami prezentowanych przeze mnie kawałków.

Obecna odsłona skupi się na rzeczach mało popularnych od raczej nieznanych postaci, które będą kojarzyć głównie osoby śledzące intensywnie to co się dzieje w regionie. Reszcie poniższy wpis ma posłużyć jako zachęta do poszukiwań rzeczy, o których nie przeczytacie na HipHopDX i innych mainstreamowych portalach, a jakie z pewnością zasługują na uwagę... lecimy!

 

C.O.S.A. feat. Bo Roc "So West Coast"
Zaczynamy od numeru, który jest swego rodzaju pokoleniowym pomostem, łączącym nie tylko starą kalifornijską gwardię z młodocianą świeżą krwią zachodniego wybrzeża, ale i zahaczającą o europejski bastion g-funku, czyli Francję. Na wyprodukowanym przez Sovana (połowę świetnego duetu VS Productions) singlu "So West Coast" spotykają się ikona gatunku - Bo Roc z The Dove Shack, oraz stawiający dopiero pierwsze kroki w przemyśle raper C.O.S.A., by na laidbackowym bicie pokazać razem światu swoją "California love".

Omar Aura "Bring G Funk Back"
Podobnie jak West Coast wrócił do łask w mainstreamie po latach niebytu, tak małymi kroczkami wraca również moda na G-Funk, przemycana tu i ówdzie za pomocą delikatnych piszczałek, czy innych charakterystycznych dźwięków rodem ze złotej ery lat 90-tych. Pozostaje trzymać kciuki aby tendencja zwyżkowa nadal się utrzymywała, a być może za parę sezonów w radiu znów polecą na ciągłej rotacji numery w stylu "Bring G-Funk Back", którego autorem jest członek ekipy Grizzly City i jeden z podopiecznych Fashawna - mało znany u nas raper Omar Aura.

ADT Tha T3AM "Summer Time"
Wpadamy na chwilę do San Diego, gdzie przed kilku laty objawiła mi się mocno anonimowa grupa ADT Tha T3AM. O.T. Landi, D-Nice, A.P., T.Ha$k, DcapitalC, CJ Tha Boss i Curt Nitty nie powalają może lirycznie na kolana, ale udało im się nagrać jeden z moich ulubionych wakacyjnych numerów tej dekady, który od 2011 roku konsekwentnie odpalam każdego lata. "Summer Time" to dowód na to, że nawet obecnie można w utworze uzyskać klimat wyjęty żywcem  z g-funk ery.

Warm Brew "W$ Phonk"
Kolejny mało kojarzony u nas skład wprost z Los Anglees. Trio Manu Li, Ray Wright oraz Serk Spliff znane jest z leniwej nawijki podjeżdżającej miejscami pod Bone Thugs-N-Harmony, umiejętnego łączenia funkowych brzmień i teraźniejszego stylu, oraz bardzo równej dyskografii którą polecam sprawdzić od początku wrzucając na zachętę jeden z ich lepszych moim zdaniem kawałków.

Samurai 64 “Found A Way”
Nadszedł czas na coś bardziej teraźniejszego. Ksywka Samurai 64 pewnie niewielu z was coś mówi, ale uwierzcie mi - kryje się pod nią jeden z bardziej moim zdaniem perspektywnicznych zawodników, jacy pojawili się na kalifornijskiej scenie w ostatnich kilkunastu miesiącach. Określający siebie mianem "90s Baby" i pochodzący z Los Angeles Samurai Barnett ma szansę stać się jeszcze w tej dekadzie pierwszoplanową postacią zachodniego wybrzeża, jeśli nadal będzie dostarczał konsekwentnie tak klimatyczne utwory jak wydany pod koniec ubiegłego roku singiel "Found A Way", z którego powiewa wręcz świeżą bryzą znad Venice Beach.

Polyester The Saint feat. G Perico "Summa Thang"
Jako wielki fan Doma Kennedy'iego od dawna sprawdzam wszystkie rzeczy wychodzące z obozu OPM, a Polyester Tha Saint znajduje się na samej górze checklisty już bardzo długi czas. Numer "Summa Thang" to efekt współpracy z będącym ostatnio na ustach wszystkich raperem G Perico, pod który produkcję i talkbox podłożył niezawodny Diamond Ortiz. Z pewnością tak brzmiącego utworu nie może zabraknąć na żadnej wakacyjnej trackliście!

LNDN DRGS feat. YG Hootie "Aktive"
Czerwonym 6-4 Chevy Impala wjeżdżamy do Bompton, by poznać kolejny undergroundowy skład - LNDN DRGS, który tworzą byli rezydenci Vancouver: raper Jay Worthy oraz producent Sean House. W 2015 roku ukazało się ich debiutanckie LP "Aktive" napakowane ciekawymi gośćmi (Krayzie Bone, Mitchy Slick, A$AP Yams, G Perico czy niesłyszany od dawna K-Dee) oraz brzmieniem łączącym g-funk, soulowe sample i odrobinę współczesności. Myślę, że tytułowy numer powinien wam wjechać na tyle, by sprawdzić zawartość materiału.

Quiz feat. Alex Simone "Living For The Summer"
Przed nami następna nieznana rzeszy sympatyków zachodniego wybrzeża postać, czyli pochodzący z Lakewood raper Quiz i jego wydany przed dwoma laty letni singiel "Living For The Summer", na którym przenikają się kalifornijskie piszczały oraz wrzutki do klasycznych hymnów Westu ("You Know How We Do It"), z nowojorskimi samplami prosto od legendarnej grupy A Tribe Called Quest (“Bonita Applebum”). Numer pochodzi z wydanego w 2015 roku krążka “Air Max 90’s”, będącego hołdem dla west coast'owej ery lat 90-tych.

Parlay Starr "West Coast State Of Mind"
Przedstawiciel South Central nagrywa numery głównie w nowocześniej konwencji, ale i w jego katalogu idzie znaleźć prawdziwie wyluzowane brzmienia rodem z poprzedniej epoki. Zalicza się do nich niewątpliwie kawałek "West Coast State Of Mind", pochodzący z darmowego mixtejpu "Lost Cloth" wypuszczonego do sieci w 2013 roku. Wkrótce ukaże się też g-funkowy remix tego numeru w nieco odświeżonej formie, nawiązującej bardziej do klasyki.

G.N.T. feat. L.V. & April Hendrix "So LA LA"
Dzisiejszą playlistę kończymy podobnym akcentem jaki towarzyszył nam przy jej otwarciu, czyli wspólnym kawałkiem weteranów oraz świeżaków kalifornijskiej sceny. G.N.T., czyli  Gangsta Nation Trues to grupa powołana przez samego Prodeje - ikonę gangsta rapu i członka legendarnej ekipy South Central Cartel. Na początku 2013 roku ukazał się ich kolejny materiał, zatytułowany "Get On Top". LP promowane było przez singiel "So LA LA", na którym można usłyszeć w refrenie jednego z najbardziej utalentowanych śpiewaków w historii hip-hopu - L.V., zaś brzmieniowo utwór nawiązuje zdecydowanie do najlepszych lat west coastu (dość powiedzieć, że nieco wcześniej o ten sam motyw oparła swój utwór konińska grupa Ha5 w kawałku "Inny Niż Ty" z gościnnym udziałem Roacha).

Powyższe zestawienie zawiera tylko niektóre z wakacyjnych szlagierów, jakie ukazały się na rynku w ostatnich latach. Mam nadzieję, że większość z nich jest wam zupełnie obca i sprawi, że będziecie chętniej przekopywać sieć w poszukiwaniu takich właśnie perełek. Te numery to dowód, że West Coast muzycznie nadal ma się dobrze i produkuje mnóstwo świetnego materiału, który jest często pomijany lub przemilczany w najpopularniejszych hip-hopowych serwisach. Za tydzień wezmę na warsztat twórczość nieco bardziej znanych ksywek z Kalifornii i spróbuję dokopać się do ciekawych rzeczy, które także z różnych powodów mogły umknąć waszej uwadze. See You next week!

]]>
Wakacyjne klasyki Mietka 2017 - Część #3https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-17,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-3https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-17,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-3July 17, 2017, 7:44 pmPaweł MiedzielecW kolejnej części mojej wakacyjnej playlisty pozostajemy nadal w latach 2001-2010, kiedy nad zachodnim wybrzeżem zebrały się paradoksalnie czarne chmury i większość artystów tamtego okresu siłą rzeczy musiało zejść ze swoją twórczością do podziemia (czasem wręcz głębokiego), oraz nauczyć się działać na rynku niezależnym, wydając swoje projekty własnym sumptem. Mam świadomość, że przez ten fakt wasze radary mogły nie zarejestrować naprawdę sporej dawki ciekawych albumów i licznej gamy kozackich utworów, których skromny promil postaram się dzisiaj przedstawić... let's get it on!Sly Boogie feat. Mack 10, Jayo Felony, E-40, Kurupt, Crooked I & Roscoe "California"Zaczynamy od jednego z licznych przedstawicieli ówczesnej młodej gwardii, która miała szansę na zawojowanie mainstreamu. Niestety, jak większość z nich Sly Boogie pojawił się znienacka z mocnym materiałem pełnym doborowych gości, wywołując z miejsca sporo szumu i przepadł równie szybko nie zostawiając po sobie LP z prawdziwego znaczenia (debiutanckie "Judgement Day" z 2002 roku można traktować jako rozgrzewkę). Na otarcie łez pozostały nam jedynie mocne single w postaci letniaków jak "Keep On", czy lokalnych hymnów w stylu numeru "California", na remix którego raper zaprosił cała plejadę ikon i west coast'owych graczy pierwszego kalibru. Let me show these mothafuckaz how the West Coast rock!Disko feat. Nipsey Hussle "California State Of Mind"W poprzedniej części prezentowałem wam inny kawałek z repertuaru Disko Boogie, w którym po mistrzowsku użyto patentu ze znanego i na pozór oklepanego do granic możliwości klasyka. Raper i producent z Inglewood zastosował podobny manewr przy kolejnym singlu, promującym jego następny album - wydane pod koniec 2009 roku "iProduce", z którego pochodzi nagrane wspólnie z Nipsey Hussle "California State Of Mind". Nigdy nie sądziłem, że ograne do bólu "California Love", które znają wszyscy i wszędzie można jeszcze wykorzystać w taki umiejętny sposób i tchnąć w ten talkbox'owy refren nowego ducha... brawo!Compton's Most Wanted "Still A Menace"Wake yo' punk-ass up! Każdy szanujący się fan Kalifornii zna ten catchphrase i ultra-klasyczny singiel Mc Eihta promujący soundtrack do nie mniej kultowego filmu "Menace To Society". Nic więc dziwnego, że kiedy lata później doszło w końcu do oczekiwanej reaktywacji Compton's Most Wanted, nie mogło się obejść bez krótkiej wzmianki lub choćby jakiegokolwiek nawiązania do tego legendarnego singla... w ten oto sposób powstał follow-up "Still A Menace", zapowiadający "Music To Gang Bang" - mocno przespaną moim zdaniem pozycję w dyskografii CMW.Spice 1 & Mc Eiht "That's The Way Life Goes"W tym samym roku co comeback album Compton's Most Wanted - frontman grupy: Mc Eiht nagrał też kolejny wspólny projekt z inną ikoną regionu, czyli Fetty Chico. Wypuszczone nakładem Real Talk Entertainment collabo "Keep It Gangsta", dawało fanom to czego oczekiwali - porcję klasycznego gangsta rapu w west coast'owym wydaniu, gdzie twarda nawijka przenika się z wszechobecnymi piszczałami i charakterystycznym pierdzącym basem. Kwintesencją tego LP był niewątpliwie utwór "That's The Way Life Goes", wjeżdżający idealnie kiedy słupek rtęci za oknem zaczyna wędrować mocno w górę.Spice 1 feat. Eastsidaz "Gangbang Muzic"Zostając jeszcze przez chwilę w gangsterskich klimatach East Bay, warto wspomnieć o innym często pomijanym materiale znad Zatoki, czyli płycie "The Ridah". Brak jej może tej błyskotliwości, która cechowała krążki Black Bossalini nagrane w okresie największej popularności, ale to właśnie z tego LP pochodzi jeden z najmocniejszych numerów poprzedniej dekady i moich ulubionych kawałków, jakie ukazały się w tamtych latach. "Gangbang Muzic" pokazuje, że nawet w czasach kiedy zachodnim wybrzeżem rządził chaos przez wszechogarniające scenę konflikty na wielu płaszczyznach, część weteranów potrafiła pokazać jedność nie zmieniając formuły i nagrywać cały czas to, co wychodzi im najlepiej - bezkompromisowy gangsta shit.Tha Realest feat. Lady Ice & Yukmouth "West Coast"Wydawniczy brak zainteresowania materiałem kalifornijskich mc's najlepiej uwypuklają tracklisty mało znanych kompilacji, wydawanych w minionej dekadzie często i gęsto z których większość przepadła w niebyt chwilę po premierze. Wystarczy dokopać się do składanki "Music Fo Tha Taliban", którą sygnował swoją ksywką Messy Marv, aby przekonać się że mam rację. Wypuszczony 10 lat temu materiał ciężko obecnie znaleźć do pobrania w sieci (co w obecnej cyfrowej erze jest sporym wyczynem) a jeśli cudem się do tej płyty dokopiesz, jej zawartość zaskoczy cię kompletnie, bo znajdziesz tam chociażby takie bomby jak "West Coast" - Kolejny przykład jedności na linii Bay 2 L.A., który z powodzeniem mógłby zasilić playlistę "Witness Tha Realest", czy którejś solówki Yukmoutha a powędrował na jeden z totalnie niszowych projektów, jakim ww kompozycja.Eastwood feat. Ya Boy "I Get Money"Najbardziej zmarnowanym talentom zachodniego wybrzeża poświęciłem osobny ranking, ale jeśli miałbym kiedykolwiek pochylić się nad jego kontynuacją - drugą dziesiątkę mc's z pewnością otwierałby Eastwood. Po zmarnowanych latach spędzonych za kratami Death Row i transferze do Black Wall Street, który także okazał się niewypałem, wydawało się że szef ekipy Self Made Anterahz w 2008 roku w końcu ruszył z kopyta przed siebie. Współpraca z Meech Wellsem zaowocowała potężnym bangierem w postaci "West Really", zapowiadającym w końcu wyczekiwane solo Eastwooda. Chwilę później za pierwszym singlem podążył następny, czyli "I Get Money" na którym pojawiła się kolejna wielka nadzieja Cali - Ya Boy. I w zasadzie na tym się skończyło... cały hype rozszedł się po kościach i East nigdy już nie wzleciał wyżej zainteresowania własną osobą w tamtym momencie. Podobnie jak wspomniany Ya Boy, który walczył dzielnie jeszcze przez kilka lat ale poddał się chyba ostatecznie po rozstaniu z Konvict Muzik.The Game feat. Ice Cube "State Of Emergency"W tej samej epoce zgoła odmiennie od sytuacji Eastwooda wyglądała kariera jego bliskiego ziomka - The Game'a, który niesiony sukcesem krążka "Doctor's Advocate" wypuścił na rynek swoje kolejne LP: "L.A.X.", na którym także nie zabrakło mocarnych kalifornijskich bangierów, którymi wypełniony był poprzednik. Na pierwszy plan wysuwał się na pewno "State Of Emergency" - owoc współpracy z jednym z najlepszych i w moim przekonaniu bardzo niedocenionych producentów, J.R. Rotem'em. Zawsze kiedy przesłuchuję ten materiał zachodzę w głowę jakim cudem nie nakręcono do tego numeru teledysku... myślę, że z odpowiednią oprawą i puszczeniem tego jako pierwszy singiel kosztem "Game's Pain", "L.A.X." sprzedałoby się w duuużo większym nakładzie na korzennym gruncie. California ain't a state - it's a army!Daz Dillinger feat. Nate Dogg "Come Close"Ze słonecznego L.A. przenosimy się na południe, do położonego nieopodal Long Beach, czyli terenu na którym rządzi ekipa Dogg Pound Gangsta Click. To tutaj jeden z jej najgłośniejszych reprezentantów - Dat Nigga Daz Dillinger, wydał w połowie ubiegłego dziesięciolecia jeden ze swoich najlepszych solowych krążków - album "Tha Dogg Pound Gangsta LP", który był powrotem do g-funkowego brzmienia ze złotego okresu kiedy label Death Row Records trząsł całym przemysłem muzycznym od Nowego Jorku aż po Kalifornię. To właśnie na tym albumie znajduje się też jeden z najmniej znanych i najczęściej pomijanych gościnnych występów ś.p Nate Dogga. "Come Close" to idealny przykład jak genialny kawałek z jeszcze lepszym refrenem i potencjałem na murowany hit może zagubić się w nawale materiału z powodu znikomej promocji, która przekłada się na słabą sprzedaż... it's a god damn shame.Glasses Malone feat. Snoop Dogg & Jay Rock "Before It All Ends"Ofiarą braku środków na promocję padali wszyscy - zarówno weterani o ugruntowanej pozycji, jak i perspektywiczni zawodnicy, wchodzący dopiero na rynek. Żaden przykład nie oddaje tego lepiej niż West Coast w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych, gdzie jedni i drudzy walczyli o przetrwanie na rynku muzycznym. Glasses Malone wpisuje się idealnie w tę drugą kategorię - po kilku latach oczekiwania jego debiutancki krążek "The Beach Cruiser" był gotowy do wjazdu na sklepowe półki - napakowany bitami od topowych ówcześnie producentów i zwrotkami od pierwszoligowych mc's oraz młodych gniewnych. Taki właśnie jest numer "Before It All Ends", który wstawiam na sam koniec - laidbackowy utwór będący muzycznym pomostem pomiędzy światem muzycznych ikon reprezentowanych przez Snoop Dogga, a krainą raperów aspirujących do tego tytułu obrazowanych przez Jay Rocka i samego gospodarza... check it.Ciężko upchnąć w jedno zestawienie masę świetnych kawałków, które Kalifornia wypuściła na świat w ubiegłym dziesięcioleciu, ale mam nadzieję że te kilka utworów "zmusi" was niejako do własnego researchu i jak po pajęczynie, dojdziecie dzięki nim do podobnych wniosków co ja - poprzednia dekada była rzeczywiście ciężkim okresem dla muzyki z zachodniego wybrzeża, ale przy odpowiednim zaparciu i poświęceniu chwili na poszperanie, można odnaleźć na wydawanych wtedy albumach naprawdę ogrom świetnych utworów, które z wielu powodów umknęły uwadze znacznej części słuchaczy. W ten sposób przejdziemy do czasów teraźniejszych i za tydzień pobujamy się w rytmie west coast'owych bangierów nowej ery. See You next week!W kolejnej części mojej wakacyjnej playlisty pozostajemy nadal w latach 2001-2010, kiedy nad zachodnim wybrzeżem zebrały się paradoksalnie czarne chmury i większość artystów tamtego okresu siłą rzeczy musiało zejść ze swoją twórczością do podziemia (czasem wręcz głębokiego), oraz nauczyć się działać na rynku niezależnym, wydając swoje projekty własnym sumptem. Mam świadomość, że przez ten fakt wasze radary mogły nie zarejestrować naprawdę sporej dawki ciekawych albumów i licznej gamy kozackich utworów, których skromny promil postaram się dzisiaj przedstawić... let's get it on!

Sly Boogie feat. Mack 10, Jayo Felony, E-40, Kurupt, Crooked I & Roscoe "California"
Zaczynamy od jednego z licznych przedstawicieli ówczesnej młodej gwardii, która miała szansę na zawojowanie mainstreamu. Niestety, jak większość z nich Sly Boogie pojawił się znienacka z mocnym materiałem pełnym doborowych gości, wywołując z miejsca sporo szumu i przepadł równie szybko nie zostawiając po sobie LP z prawdziwego znaczenia (debiutanckie "Judgement Day" z 2002 roku można traktować jako rozgrzewkę). Na otarcie łez pozostały nam jedynie mocne single w postaci letniaków jak "Keep On", czy lokalnych hymnów w stylu numeru "California", na remix którego raper zaprosił cała plejadę ikon i west coast'owych graczy pierwszego kalibru. Let me show these mothafuckaz how the West Coast rock!

Disko feat. Nipsey Hussle "California State Of Mind"
W poprzedniej części prezentowałem wam inny kawałek z repertuaru Disko Boogie, w którym po mistrzowsku użyto patentu ze znanego i na pozór oklepanego do granic możliwości klasyka. Raper i producent z Inglewood zastosował podobny manewr przy kolejnym singlu, promującym jego następny album - wydane pod koniec 2009 roku "iProduce", z którego pochodzi nagrane wspólnie z Nipsey Hussle "California State Of Mind". Nigdy nie sądziłem, że ograne do bólu "California Love", które znają wszyscy i wszędzie można jeszcze wykorzystać w taki umiejętny sposób i tchnąć w ten talkbox'owy refren nowego ducha... brawo!

Compton's Most Wanted "Still A Menace"
Wake yo' punk-ass up! Każdy szanujący się fan Kalifornii zna ten catchphrase i ultra-klasyczny singiel Mc Eihta promujący soundtrack do nie mniej kultowego filmu "Menace To Society". Nic więc dziwnego, że kiedy lata później doszło w końcu do oczekiwanej reaktywacji Compton's Most Wanted, nie mogło się obejść bez krótkiej wzmianki lub choćby jakiegokolwiek nawiązania do tego legendarnego singla... w ten oto sposób powstał follow-up "Still A Menace", zapowiadający "Music To Gang Bang" - mocno przespaną moim zdaniem pozycję w dyskografii CMW.

Spice 1 & Mc Eiht "That's The Way Life Goes"
W tym samym roku co comeback album Compton's Most Wanted - frontman grupy: Mc Eiht nagrał też kolejny wspólny projekt z inną ikoną regionu, czyli Fetty Chico. Wypuszczone nakładem Real Talk Entertainment collabo "Keep It Gangsta", dawało fanom to czego oczekiwali - porcję klasycznego gangsta rapu w west coast'owym wydaniu, gdzie twarda nawijka przenika się z wszechobecnymi piszczałami i charakterystycznym pierdzącym basem. Kwintesencją tego LP był niewątpliwie utwór "That's The Way Life Goes", wjeżdżający idealnie kiedy słupek rtęci za oknem zaczyna wędrować mocno w górę.

Spice 1 feat. Eastsidaz "Gangbang Muzic"
Zostając jeszcze przez chwilę w gangsterskich klimatach East Bay, warto wspomnieć o innym często pomijanym materiale znad Zatoki, czyli płycie "The Ridah". Brak jej może tej błyskotliwości, która cechowała krążki Black Bossalini nagrane w okresie największej popularności, ale to właśnie z tego LP pochodzi jeden z najmocniejszych numerów poprzedniej dekady i moich ulubionych kawałków, jakie ukazały się w tamtych latach. "Gangbang Muzic" pokazuje, że nawet w czasach kiedy zachodnim wybrzeżem rządził chaos przez wszechogarniające scenę konflikty na wielu płaszczyznach, część weteranów potrafiła pokazać jedność nie zmieniając formuły i nagrywać cały czas to, co wychodzi im najlepiej - bezkompromisowy gangsta shit.

Tha Realest feat. Lady Ice & Yukmouth "West Coast"
Wydawniczy brak zainteresowania materiałem kalifornijskich mc's najlepiej uwypuklają tracklisty mało znanych kompilacji, wydawanych w minionej dekadzie często i gęsto z których większość przepadła w niebyt chwilę po premierze. Wystarczy dokopać się do składanki "Music Fo Tha Taliban", którą sygnował swoją ksywką Messy Marv, aby przekonać się że mam rację. Wypuszczony 10 lat temu materiał ciężko obecnie znaleźć do pobrania w sieci (co w obecnej cyfrowej erze jest sporym wyczynem) a jeśli cudem się do tej płyty dokopiesz, jej zawartość zaskoczy cię kompletnie, bo znajdziesz tam chociażby takie bomby jak "West Coast" - Kolejny przykład jedności na linii Bay 2 L.A., który z powodzeniem mógłby zasilić playlistę "Witness Tha Realest", czy którejś solówki Yukmoutha a powędrował na jeden z totalnie niszowych projektów, jakim ww kompozycja.

Eastwood feat. Ya Boy "I Get Money"
Najbardziej zmarnowanym talentom zachodniego wybrzeża poświęciłem osobny ranking, ale jeśli miałbym kiedykolwiek pochylić się nad jego kontynuacją - drugą dziesiątkę mc's z pewnością otwierałby Eastwood. Po zmarnowanych latach spędzonych za kratami Death Row i transferze do Black Wall Street, który także okazał się niewypałem, wydawało się że szef ekipy Self Made Anterahz w 2008 roku w końcu ruszył z kopyta przed siebie. Współpraca z Meech Wellsem zaowocowała potężnym bangierem w postaci "West Really", zapowiadającym w końcu wyczekiwane solo Eastwooda. Chwilę później za pierwszym singlem podążył następny, czyli "I Get Money" na którym pojawiła się kolejna wielka nadzieja Cali - Ya Boy. I w zasadzie na tym się skończyło... cały hype rozszedł się po kościach i East nigdy już nie wzleciał wyżej zainteresowania własną osobą w tamtym momencie. Podobnie jak wspomniany Ya Boy, który walczył dzielnie jeszcze przez kilka lat ale poddał się chyba ostatecznie po rozstaniu z Konvict Muzik.

The Game feat. Ice Cube "State Of Emergency"
W tej samej epoce zgoła odmiennie od sytuacji Eastwooda wyglądała kariera jego bliskiego ziomka - The Game'a, który niesiony sukcesem krążka "Doctor's Advocate" wypuścił na rynek swoje kolejne LP: "L.A.X.", na którym także nie zabrakło mocarnych kalifornijskich bangierów, którymi wypełniony był poprzednik. Na pierwszy plan wysuwał się na pewno "State Of Emergency" - owoc współpracy z jednym z najlepszych i w moim przekonaniu bardzo niedocenionych producentów, J.R. Rotem'em. Zawsze kiedy przesłuchuję ten materiał zachodzę w głowę jakim cudem nie nakręcono do tego numeru teledysku... myślę, że z odpowiednią oprawą i puszczeniem tego jako pierwszy singiel kosztem "Game's Pain", "L.A.X." sprzedałoby się w duuużo większym nakładzie na korzennym gruncie. California ain't a state - it's a army!

Daz Dillinger feat. Nate Dogg "Come Close"
Ze słonecznego L.A. przenosimy się na południe, do położonego nieopodal Long Beach, czyli terenu na którym rządzi ekipa Dogg Pound Gangsta Click. To tutaj jeden z jej najgłośniejszych reprezentantów - Dat Nigga Daz Dillinger, wydał w połowie ubiegłego dziesięciolecia jeden ze swoich najlepszych solowych krążków - album "Tha Dogg Pound Gangsta LP", który był powrotem do g-funkowego brzmienia ze złotego okresu kiedy label Death Row Records trząsł całym przemysłem muzycznym od Nowego Jorku aż po Kalifornię. To właśnie na tym albumie znajduje się też jeden z najmniej znanych i najczęściej pomijanych gościnnych występów ś.p Nate Dogga. "Come Close" to idealny przykład jak genialny kawałek z jeszcze lepszym refrenem i potencjałem na murowany hit może zagubić się w nawale materiału z powodu znikomej promocji, która przekłada się na słabą sprzedaż... it's a god damn shame.

Glasses Malone feat. Snoop Dogg & Jay Rock "Before It All Ends"
Ofiarą braku środków na promocję padali wszyscy - zarówno weterani o ugruntowanej pozycji, jak i perspektywiczni zawodnicy, wchodzący dopiero na rynek. Żaden przykład nie oddaje tego lepiej niż West Coast w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych, gdzie jedni i drudzy walczyli o przetrwanie na rynku muzycznym. Glasses Malone wpisuje się idealnie w tę drugą kategorię - po kilku latach oczekiwania jego debiutancki krążek "The Beach Cruiser" był gotowy do wjazdu na sklepowe półki - napakowany bitami od topowych ówcześnie producentów i zwrotkami od pierwszoligowych mc's oraz młodych gniewnych. Taki właśnie jest numer "Before It All Ends", który wstawiam na sam koniec - laidbackowy utwór będący muzycznym pomostem pomiędzy światem muzycznych ikon reprezentowanych przez Snoop Dogga, a krainą raperów aspirujących do tego tytułu obrazowanych przez Jay Rocka i samego gospodarza... check it.

Ciężko upchnąć w jedno zestawienie masę świetnych kawałków, które Kalifornia wypuściła na świat w ubiegłym dziesięcioleciu, ale mam nadzieję że te kilka utworów "zmusi" was niejako do własnego researchu i jak po pajęczynie, dojdziecie dzięki nim do podobnych wniosków co ja - poprzednia dekada była rzeczywiście ciężkim okresem dla muzyki z zachodniego wybrzeża, ale przy odpowiednim zaparciu i poświęceniu chwili na poszperanie, można odnaleźć na wydawanych wtedy albumach naprawdę ogrom świetnych utworów, które z wielu powodów umknęły uwadze znacznej części słuchaczy. W ten sposób przejdziemy do czasów teraźniejszych i za tydzień pobujamy się w rytmie west coast'owych bangierów nowej ery. See You next week!

]]>
Wakacyjne klasyki Mietka 2017 - Część #2https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-10,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-2https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-10,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-2July 9, 2017, 9:10 pmPaweł MiedzielecNa chwilę obecną pogoda w Polsce rozpieszcza nas dość średnio i jeszcze sporo brakuje, by w pełni poczuć letnią aurę za oknem. Na szczęście mam dla Was kolejną porcję numerów, które pozwolą zagłębić się wyobraźnią w kalifornijski klimat pełen słońca, palm i pięknych kobiet, odzianych skąpo w kuszące bikini... jesteście gotowi?Przychylając się częściowo do prośby w komentarzach pod poprzednim wpisem, postanowiłem w dzisiejszej odsłonie odpuścić G-Funk erę i nie cofać się w selekcji numerów nie dalej niż na początek ubiegłej dekady. W ten sposób chcę po pierwsze obalić fałszywy mit, że "West Coast skończył się na latach 90-tych", a z drugiej dać Wam małą namiastkę kawałków, których słucham regularnie pomiędzy klasycznymi produkcjami. Let's get this started!Mack 10 feat. Scarface & Xzibit "Let It Be Known"Rozpoczynamy od "najstarszego" kawałka w dzisiejszym zestawieniu. Kiedy Mack 10 zapisał się na początku trzeciego millenium do labelu Cash Money, większość fanów porównywało ten ruch do transferu jaki kilka lat wcześniej wykonał Master P w stosunku do Snoop Dogga, i oczekiwali podobnego rezultatu w postaci równie słabego albumu co "Da Game Is To Be Sold, Not To Be Told". Chicken Hawk zaskoczył jednak wszystkich nagrywając bardzo solidny materiał, na którym znalazły się m.in. produkcje Dr. Dre oraz prawdziwa bomba w wykonaniu QD3, czyli "Let It Be Known" - wykorzystana kilka lat później w jego dokumencie "Beef", idealnie obrazującym "West Coast state of mind" jeśli chodzi o rapowe konfrontacje. Od tego czasu minęło kilkanaście lat, a potężny bit z charakterystycznym kalifornijskim pianinem, wsparty dodatkowo charakterystycznymi wokalami Xzibita i południowego króla Scarface'a po dziś dzień gości regularnie w moich głośnikach. #PureWestCoastShitThe Warzone (Kam, Mc Eiht, Goldie Loc) "Damn"Połowa ubiegłej dekady to czas odradzającego się westu pod przewodnictwem Snoop Dogga, który dzięki swojej mocy sprawczej zaczął łączyć indywidualne jednostki w super grupy, by pomóc im złapać drugi oddech na wydawniczym szlaku. Taką formacją było z pewnością Tha Warzone w składzie Mc Eiht, Kam oraz Goldie Loc z Tha Eastsidaz, która pierwszy raz pojawiła się gościnnie w 2006 roku na albumie "Blue Carpet Treatment". Całą trójka intensywnie dłubała także z pomocą Doggfathera nad swoim grupowym LP, które Calvin próbował puścić na rynek z pomocą dawnego Koch Records (obecne eOne Music). Niestety label nie widział szans, by marketingowo popchnąć projekt ku sensownym liczbom sprzedażowym, chociaż w singlowym "Damn" słychać potencjał na przebicie się nawet do uszu słuchacza, dla którego Kalifornia nie jest pierwszą muzyczną opcją...Dubb Union (Bad Lucc, Damani, Soopafly) "Cali Grown"Niestety podobny los do Warzone podzielił także drugi duży projekt Doggy Dogga, czyli trio Dubb Union (pierwotnie Western Union) w składzie Bad Lucc, Damani, Soopafly, którzy w przeciwieństwie do swoich poprzedników wydali co prawda debiutanckie LP, ale przepadło ono w nawale premier roku 2008 - głównie z powodu braku jakiejkolwiek promocji poza jednym teledyskiem, jaki powędrował z marszu w sieć oraz złej selekcji numerów na ostateczną tracklistę. Przez to na darmowy mixtape "House Shoe Musik Vol. 1", poprzedzający premierę krążka, powędrowały takie petardy jak "Cali Grown", a faktyczny album zasiliły utwory z dużo mniejszym replay value... szkoda.Eastwood feat. The Game & Jay Rock "West Really"W tym samym okresie znaczące ruchy w kierunku nadrobienia straconego czasu a rap grze poczynił także Eastwood - jedna z najbardziej moim zdaniem utalentowanych i niespełnionych nadziei zachodniego wybrzeża ubiegłej dekady, który po opuszczeniu Death Row związał się na krótko z obozem Black Wall Street, współtworząc przez moment grupę M.O.B wspólnie z Game'em (do składu należał również Techniec). Latem 2007 roku w sieci ukazał się także numer "West Really", zwiastujący nadejście długo wyczekiwanej solówka rapera. Przepotężny bangier, którym zachwyciła się cała Kalifornia (oraz inne rejony, w których West Coast jest dominującym nurtem) autorstwa Meech Wellsa (odpowiedzialnego za większość najlepszych numerów Snoopa z okresu jego przynależności do No Limit), który wysmażył ten genialny bit, oraz Game'a i Jay Rocka - dzielnie wspierających gospodarza na mikrofonach. Cała trójka pokazała pełnię swoich skillsów a utwór uchodził w owym czasie za synonim określenia "New West", którym określanego wówczas młodą gwardię Kalifornii.Youth Authority feat. Kurupt "Sumthin' On Spokes"Początki ekipy Young Assassins - przemianowanej potem na Youth Authority, sięgają 2002 roku, kiedy Kurupt nagrał kontynuację słynnego "I Call Shots", która miała powędrować na jego kolejną solówkę "Against Tha Grain". Cała grupa - w skład której wchodzili m.in. młodszy brat Roscoe, Eastwood, Tri-Star i inni młodzi gniewni, wędrowała z nim od wytwórni do wytwórni, zaliczając po kolei Antra Records i Death Row, a kończąc na DPG Recordz, gdzie w 2006 roku miał się ukazać debiutancki krążek formacji - "Dippin' Thru Da City". To właśnie z niego pochodzi "Sumthin' On Spokes", opublikowane jako pierwszy singiel z produkcji, na którą dekadę tematu czekała spora rzesza słuchaczy zachodniego wybrzeża spragnionych powiewu świeżej krwi na nieco skostniałej wtedy wydawniczo scenie... niestety się nie doczekali a słuch o projekcie zaginął pod koniec ubiegłej dekady. #SMFHTha Trapp feat. WC "Block Music"Pisząc o Y.A. nie sposób pominąć innej świeżej kalifornijskiej grupy sprzed 10 lat, która miała potencjał aby nieco zamieszać na lokalnym rynku. Podopieczni samego WC byli pierwsi na rozpisce jego niezależnego labelu Big Swang Records, wspieranego z tylnego siedzenia przez wytwórnię Lench Mob należącą do Ice Cube'a. Debiutowali za to na DVD "CT Expierence", które złożył ś.p. DJ Crazy Toones i zdołali wytworzyć spory hype swoim singlowym "Block Music" opatrzonym niskobudżetowym klipem, które zapowiadało krążek o tym samym tytule. Niestety sam materiał stał już jakościowo kilka oczek niżej i Tha Trapp przepadli po jego premierze jak kamień w wodę.Disko Boogie feat. Young Hotie & Lil' Bam "Compton, Long Beach, Inglewood"Z twórczością Disko zetknąłem się pierwszy raz lata temu na nieistniejącym już forum WestCoastRydaz, gdzie chętnie dzielił się swoimi pierwszymi autorskimi bitami, w których już wtedy słychać było potencjał. Zawsze twierdziłem, że cierpi on trochę na symptom Daza i jest lepszym producentem niż raperem, ale jako ktoś kto miał z gościem względny kontakt, wymieniając sporadycznie uprzejmości - najpierw za pośrednictwem MSN'a a potem Facebooka, cieszy mnie widok jego ksywki na płytach prawdziwych ikon regionu jak E-40 (sprawdźcie chociażby ubiegłoroczne "The D-Boy Diary" czy wcześniejsze "The Block Brochure"). Nie zapominam też o jego solowych dokonaniach, o czym świadczy obecność w moim mp3 m.in. numeru "Compton, Long Beach, Inglewood" z wydanego w 2009 roku niezależnego wydawnictwa "Turnt Up". Kawałek moim zdaniem powinien być stawiany za przykład w jaki sposób umiejętnie wykorzystać catchphrase z klasyka, którego nie powinno się pod żadnym pozorem ruszać.Yukmouth feat. Roccett & 2eleven "The West Iz Back"Jako, że prawie wszystkie prezentowane tutaj kawałki należą głównie do przedstawicieli LA, robimy małą wyprawę na północ stanu Kalifornia do East Oakland, gdzie w 2010 roku swoją wydawniczą wolność odzyskał generał smoczego reżimu - Yukmouth. Wybierając ścieżkę niezależności jako "Free At Last" Yuk nagrał też przy okazji jeden z lepszych w moim przekonaniu "hymnów" zachodniego wybrzeża ostatnich lat, czyli "The West Iz Back" na który zwerbował także przedstawicieli młodszego pokolenia jak 2eleven z Inglewood oraz Roccett, który niestety parę lat temu zapadł się kompletnie pod ziemię (ktoś wie co się z nim obecnie dzieje?) a miał wtedy zadatki na pierwszą kalifornijską ligę...Blanco & Nipsey Hussle feat. YG "LA Confidential"Teraz coś świeższego w porównaniu do poprzednich utworów, czyli Blanco i Nipsey Hussle w towarzystwie YG i numer "LA Confidental", pochodzący z płyty "RAW" - wspólnego projektu obu raperów, wydanego niezależnie parę lat temu. Ponownie Bay i LA łączą swoje siły na oklepanym samplu "Funky Worm" Ohio Players, w który hiszpańskie trio producentów Cookin' Soul tchnęło nowego ducha, dobudowując mocną linię perkusji i nadając całości mocno bujającego charakteru.Bossolo & Spice 1 feat. Big Syke "Inglewood 2 Da I"Ostatni krążek "czarnego Bossalini" okazał się jednym z największych wydawniczych porażek ostatnich lat. Na szczęście dla nas, w na chwilę przed premierą "Haterz Nightmare" pojawiło się na rynku "Thug Therapy" - wspólne LP Bossolo i Fetty Chico, mocno nasączone korzennych west coast'owym brzmieniem w starym dobrym stylu, które częściowo zrekompensowało słuchaczom blamaż związany z solówką Spice 1'a. Jeśli ktoś z was nie miał okazję sprawdzić tego materiału do gorąco polecam, bo jest w całości napakowany grubymi bitami i pierwszoplanową obsadą a jako zachętę prezentuję wam mój ulubiony numer z tego albumu - "Inglewood 2 Da I", z genialnie płynącym tutaj ś.p Big Syke'iem, dla którego był to prawdopodobnie jeden z ostatnich nagranych numerów... R.I.P. [*]Young Joker feat. Bad Azz & Sly Boogie "Welcome 2 The West Coast"Na sam koniec dzisiejszej playlisty zostawiłem sobie mało znany anthem jeszcze mniej znanego zawodnika z Compton, który również nie zdołał wykorzystać drzemiącego w nim potencjału. Young Joker pojawił się na scenie W środkowej części poprzedniego dziesięciolecia jako protegowany Meech Wellsa, co automatycznie czyniło go mocno perspektywnicznym przedstawicielem new westowej fali raperów, których wysyp przypadał właśnie na ten okres. Swoje umiejętności potwierdził na mixtapie "The Takeover" oraz serii "The New West World Order", nagrywając też w międzyczasie utwór "Welcome 2 The West Coast" jako oficjalny "hymn" dla strony DubCNN.com - miejsca będącego prawdziwą skarbnicą wiedzy odnośnie rapu z zachodniego wybrzeża, w którym każdy słuchacz zajarany Kalifornią powinien zaczynać swoją edukację... ain't no place like DubCC!Mam nadzieję, że te kilka numerów dało wam mały podgląd tego, co się działo na zachodnim wybrzeżu zanim Kalifornia objawiła światu Kendricka Lamara i wszyscy ponownie pokochali West Coast, a sam rejon ruszył wydawniczo mocno do przodu. Pod tym względem większość poprzedniej dekady to okres stracony dla wielu utalentowanych artystów, którzy nie mieli szans na podbój rynku z uwagi na znikome zainteresowanie ich produkcjami labeli z naprawdę dużymi budżetami, którzy mogliby promocyjnie pomóc im zaistnieć... muzyka jednak zawsze broni się sama tam gdzie wyświetlenia i lajki schodzą na dalszy plan, więc mam nadzieję że wrzucicie wszystkie numery na odsłuch i dojdziecie do podobnych wniosków jak ja:) See You next week!Na chwilę obecną pogoda w Polsce rozpieszcza nas dość średnio i jeszcze sporo brakuje, by w pełni poczuć letnią aurę za oknem. Na szczęście mam dla Was kolejną porcję numerów, które pozwolą zagłębić się wyobraźnią w kalifornijski klimat pełen słońca, palm i pięknych kobiet, odzianych skąpo w kuszące bikini... jesteście gotowi?

Przychylając się częściowo do prośby w komentarzach pod poprzednim wpisem, postanowiłem w dzisiejszej odsłonie odpuścić G-Funk erę i nie cofać się w selekcji numerów nie dalej niż na początek ubiegłej dekady. W ten sposób chcę po pierwsze obalić fałszywy mit, że "West Coast skończył się na latach 90-tych", a z drugiej dać Wam małą namiastkę kawałków, których słucham regularnie pomiędzy klasycznymi produkcjami. Let's get this started!

Mack 10 feat. Scarface & Xzibit "Let It Be Known"
Rozpoczynamy od "najstarszego" kawałka w dzisiejszym zestawieniu. Kiedy Mack 10 zapisał się na początku trzeciego millenium do labelu Cash Money, większość fanów porównywało ten ruch do transferu jaki kilka lat wcześniej wykonał Master P w stosunku do Snoop Dogga, i oczekiwali podobnego rezultatu w postaci równie słabego albumu co "Da Game Is To Be Sold, Not To Be Told". Chicken Hawk zaskoczył jednak wszystkich nagrywając bardzo solidny materiał, na którym znalazły się m.in. produkcje Dr. Dre oraz prawdziwa bomba w wykonaniu QD3, czyli "Let It Be Known" - wykorzystana kilka lat później w jego dokumencie "Beef", idealnie obrazującym "West Coast state of mind" jeśli chodzi o rapowe konfrontacje. Od tego czasu minęło kilkanaście lat, a potężny bit z charakterystycznym kalifornijskim pianinem, wsparty dodatkowo charakterystycznymi wokalami Xzibita i południowego króla Scarface'a po dziś dzień gości regularnie w moich głośnikach. #PureWestCoastShit

The Warzone (Kam, Mc Eiht, Goldie Loc) "Damn"
Połowa ubiegłej dekady to czas odradzającego się westu pod przewodnictwem Snoop Dogga, który dzięki swojej mocy sprawczej zaczął łączyć indywidualne jednostki w super grupy, by pomóc im złapać drugi oddech na wydawniczym szlaku. Taką formacją było z pewnością Tha Warzone w składzie Mc Eiht, Kam oraz Goldie Loc z Tha Eastsidaz, która pierwszy raz pojawiła się gościnnie w 2006 roku na albumie "Blue Carpet Treatment". Całą trójka intensywnie dłubała także z pomocą Doggfathera nad swoim grupowym LP, które Calvin próbował puścić na rynek z pomocą dawnego Koch Records (obecne eOne Music). Niestety label nie widział szans, by marketingowo popchnąć projekt ku sensownym liczbom sprzedażowym, chociaż w singlowym "Damn" słychać potencjał na przebicie się nawet do uszu słuchacza, dla którego Kalifornia nie jest pierwszą muzyczną opcją...

Dubb Union (Bad Lucc, Damani, Soopafly) "Cali Grown"
Niestety podobny los do Warzone podzielił także drugi duży projekt Doggy Dogga, czyli trio Dubb Union (pierwotnie Western Union) w składzie Bad Lucc, Damani, Soopafly, którzy w przeciwieństwie do swoich poprzedników wydali co prawda debiutanckie LP, ale przepadło ono w nawale premier roku 2008 - głównie z powodu braku jakiejkolwiek promocji poza jednym teledyskiem, jaki powędrował z marszu w sieć oraz złej selekcji numerów na ostateczną tracklistę. Przez to na darmowy mixtape "House Shoe Musik Vol. 1", poprzedzający premierę krążka, powędrowały takie petardy jak "Cali Grown", a faktyczny album zasiliły utwory z dużo mniejszym replay value... szkoda.

Eastwood feat. The Game & Jay Rock "West Really"
W tym samym okresie znaczące ruchy w kierunku nadrobienia straconego czasu a rap grze poczynił także Eastwood - jedna z najbardziej moim zdaniem utalentowanych i niespełnionych nadziei zachodniego wybrzeża ubiegłej dekady, który po opuszczeniu Death Row związał się na krótko z obozem Black Wall Street, współtworząc przez moment grupę M.O.B wspólnie z Game'em (do składu należał również Techniec). Latem 2007 roku w sieci ukazał się także numer "West Really", zwiastujący nadejście długo wyczekiwanej solówka rapera. Przepotężny bangier, którym zachwyciła się cała Kalifornia (oraz inne rejony, w których West Coast jest dominującym nurtem) autorstwa Meech Wellsa (odpowiedzialnego za większość najlepszych numerów Snoopa z okresu jego przynależności do No Limit), który wysmażył ten genialny bit, oraz Game'a i Jay Rocka - dzielnie wspierających gospodarza na mikrofonach. Cała trójka pokazała pełnię swoich skillsów a utwór uchodził w owym czasie za synonim określenia "New West", którym określanego wówczas młodą gwardię Kalifornii.

Youth Authority feat. Kurupt "Sumthin' On Spokes"
Początki ekipy Young Assassins - przemianowanej potem na Youth Authority, sięgają 2002 roku, kiedy Kurupt nagrał kontynuację słynnego "I Call Shots", która miała powędrować na jego kolejną solówkę "Against Tha Grain". Cała grupa - w skład której wchodzili m.in. młodszy brat Roscoe, Eastwood, Tri-Star i inni młodzi gniewni, wędrowała z nim od wytwórni do wytwórni, zaliczając po kolei Antra Records i Death Row, a kończąc na DPG Recordz, gdzie w 2006 roku miał się ukazać debiutancki krążek formacji - "Dippin' Thru Da City". To właśnie z niego pochodzi "Sumthin' On Spokes", opublikowane jako pierwszy singiel z produkcji, na którą dekadę tematu czekała spora rzesza słuchaczy zachodniego wybrzeża spragnionych powiewu świeżej krwi na nieco skostniałej wtedy wydawniczo scenie... niestety się nie doczekali a słuch o projekcie zaginął pod koniec ubiegłej dekady. #SMFH

Tha Trapp feat. WC "Block Music"
Pisząc o Y.A. nie sposób pominąć innej świeżej kalifornijskiej grupy sprzed 10 lat, która miała potencjał aby nieco zamieszać na lokalnym rynku. Podopieczni samego WC byli pierwsi na rozpisce jego niezależnego labelu Big Swang Records, wspieranego z tylnego siedzenia przez wytwórnię Lench Mob należącą do Ice Cube'a. Debiutowali za to na DVD "CT Expierence", które złożył ś.p. DJ Crazy Toones i zdołali wytworzyć spory hype swoim singlowym "Block Music" opatrzonym niskobudżetowym klipem, które zapowiadało krążek o tym samym tytule. Niestety sam materiał stał już jakościowo kilka oczek niżej i Tha Trapp przepadli po jego premierze jak kamień w wodę.

Disko Boogie feat. Young Hotie & Lil' Bam "Compton, Long Beach, Inglewood"
Z twórczością Disko zetknąłem się pierwszy raz lata temu na nieistniejącym już forum WestCoastRydaz, gdzie chętnie dzielił się swoimi pierwszymi autorskimi bitami, w których już wtedy słychać było potencjał. Zawsze twierdziłem, że cierpi on trochę na symptom Daza i jest lepszym producentem niż raperem, ale jako ktoś kto miał z gościem względny kontakt, wymieniając sporadycznie uprzejmości - najpierw za pośrednictwem MSN'a a potem Facebooka, cieszy mnie widok jego ksywki na płytach prawdziwych ikon regionu jak E-40 (sprawdźcie chociażby ubiegłoroczne "The D-Boy Diary" czy wcześniejsze "The Block Brochure"). Nie zapominam też o jego solowych dokonaniach, o czym świadczy obecność w moim mp3 m.in. numeru "Compton, Long Beach, Inglewood" z wydanego w 2009 roku niezależnego wydawnictwa "Turnt Up". Kawałek moim zdaniem powinien być stawiany za przykład w jaki sposób umiejętnie wykorzystać catchphrase z klasyka, którego nie powinno się pod żadnym pozorem ruszać.



Yukmouth feat. Roccett & 2eleven "The West Iz Back"

Jako, że prawie wszystkie prezentowane tutaj kawałki należą głównie do przedstawicieli LA, robimy małą wyprawę na północ stanu Kalifornia do East Oakland, gdzie w 2010 roku swoją wydawniczą wolność odzyskał generał smoczego reżimu - Yukmouth. Wybierając ścieżkę niezależności jako "Free At Last" Yuk nagrał też przy okazji jeden z lepszych w moim przekonaniu "hymnów" zachodniego wybrzeża ostatnich lat, czyli "The West Iz Back" na który zwerbował także przedstawicieli młodszego pokolenia jak 2eleven z Inglewood oraz Roccett, który niestety parę lat temu zapadł się kompletnie pod ziemię (ktoś wie co się z nim obecnie dzieje?) a miał wtedy zadatki na pierwszą kalifornijską ligę...

Blanco & Nipsey Hussle feat. YG "LA Confidential"
Teraz coś świeższego w porównaniu do poprzednich utworów, czyli Blanco i Nipsey Hussle w towarzystwie YG i numer "LA Confidental", pochodzący z płyty "RAW" - wspólnego projektu obu raperów, wydanego niezależnie parę lat temu. Ponownie Bay i LA łączą swoje siły na oklepanym samplu "Funky Worm" Ohio Players, w który hiszpańskie trio producentów Cookin' Soul tchnęło nowego ducha, dobudowując mocną linię perkusji i nadając całości mocno bujającego charakteru.

Bossolo & Spice 1 feat. Big Syke "Inglewood 2 Da I"
Ostatni krążek "czarnego Bossalini" okazał się jednym z największych wydawniczych porażek ostatnich lat. Na szczęście dla nas, w na chwilę przed premierą "Haterz Nightmare" pojawiło się na rynku "Thug Therapy" - wspólne LP Bossolo i Fetty Chico, mocno nasączone korzennych west coast'owym brzmieniem w starym dobrym stylu, które częściowo zrekompensowało słuchaczom blamaż związany z solówką Spice 1'a. Jeśli ktoś z was nie miał okazję sprawdzić tego materiału do gorąco polecam, bo jest w całości napakowany grubymi bitami i pierwszoplanową obsadą a jako zachętę prezentuję wam mój ulubiony numer z tego albumu - "Inglewood 2 Da I", z genialnie płynącym tutaj ś.p Big Syke'iem, dla którego był to prawdopodobnie jeden z ostatnich nagranych numerów... R.I.P. [*]

Young Joker feat. Bad Azz & Sly Boogie "Welcome 2 The West Coast"
Na sam koniec dzisiejszej playlisty zostawiłem sobie mało znany anthem jeszcze mniej znanego zawodnika z Compton, który również nie zdołał wykorzystać drzemiącego w nim potencjału. Young Joker pojawił się na scenie W środkowej części poprzedniego dziesięciolecia jako protegowany Meech Wellsa, co automatycznie czyniło go mocno perspektywnicznym przedstawicielem new westowej fali raperów, których wysyp przypadał właśnie na ten okres. Swoje umiejętności potwierdził na mixtapie "The Takeover" oraz serii "The New West World Order", nagrywając też w międzyczasie utwór "Welcome 2 The West Coast" jako oficjalny "hymn" dla strony DubCNN.com - miejsca będącego prawdziwą skarbnicą wiedzy odnośnie rapu z zachodniego wybrzeża, w którym każdy słuchacz zajarany Kalifornią powinien zaczynać swoją edukację... ain't no place like DubCC!

Mam nadzieję, że te kilka numerów dało wam mały podgląd tego, co się działo na zachodnim wybrzeżu zanim Kalifornia objawiła światu Kendricka Lamara i wszyscy ponownie pokochali West Coast, a sam rejon ruszył wydawniczo mocno do przodu. Pod tym względem większość poprzedniej dekady to okres stracony dla wielu utalentowanych artystów, którzy nie mieli szans na podbój rynku z uwagi na znikome zainteresowanie ich produkcjami labeli z naprawdę dużymi budżetami, którzy mogliby promocyjnie pomóc im zaistnieć... muzyka jednak zawsze broni się sama tam gdzie wyświetlenia i lajki schodzą na dalszy plan, więc mam nadzieję że wrzucicie wszystkie numery na odsłuch i dojdziecie do podobnych wniosków jak ja:) See You next week!

]]>
Wakacyjne klasyki Mietka 2017 - Część #1https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-01,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-1https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-01,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-1October 11, 2020, 11:18 pmPaweł MiedzielecThe best time of the year is finally here! Dokładnie cztery lata temu - w 2013 roku, zapoczątkowałem tutaj cykl wpisów mający na celu podzielenie się z czytelnikami Popkillera moją urlopową playlistą, by umilić im wakacyjne chwile relaksu porcją świetnej muzyki. Po czterech latach przerwy postanowiłem odkurzyć ten cykl i uzbrojony w sporą ilość nowych petard prosto z Kalifornii, ponownie zabrać was wszystkich w muzyczną podróż po zachodnim wybrzeżu.Na sam początek tegorocznej edycji mojej odświeżonej listy polecanych utworów zrobimy sobie krótki przelot przez West Coast lat 90-tych, by przy klasycznych dźwiękach g-funk ery zacząć urlopować się w najlepsze... now let us begin!2Pac "Throw Ya Hands Up"Zaczynamy od najbardziej charyzmatycznego rapera rodem z Cali, który w czasie swojego krótkiego życia nie tylko reprezentował West "to the fullest", ale i zdołał stworzyć jeden z najbogatszych dorobków w dziejach muzycznego show-biznesu. Katalog 'Paca jest tak przeogromny, że z łatwością można pominąć w nim mniej znane perełki jak "Throw Ya Hands Up", które moim zdaniem powinno było trafić na "Me Against The World", a znalazło się jedynie na wydanej w tym samym roku mało popularnej kompilacji "Pump Ya Fist".Kam "Pump Ya Fist"Na tej samej składance, co utwór Tupaca, znajduje się również kawałek nazywanego przez wielu "west coastową wersją Rakima" Kama. Tytułowe "Pump Ya Fist" to numer mocno nasiąknięty przesłaniem politycznym, a jego oprawa muzyczna jest na tak wysokim poziomie, że bez wahania umieściłbym go jako bonus na krążku "Made In America".Ice Cube "Legal Paper"Kiedyś Ice Cube był postrachem raperów, którzy umieszczali go szarym końcu listy potencjalnych wrogów - dzisiaj jest już jedną nogą w Hollywood, gdzie spełnia się jako pełnoprawny aktor, który wciąż jest w stanie wskazać znacznej części hip-hopowego świata miejsce w szeregu. Do czasu premiery "I Am The West" miał też jedną z najrówniejszych dyskografii, którą stanowiła tona hitów oraz zguby w stylu "Legal Paper" - bijące na głowę dużą część utworów z oficjalnych albumów, a podarowane na mało u nas popularną ale kozacką kompilację "The Lawhouse Expierence Vol. 1"...King T "That's Drama"Czasem zastanawiam się, gdzie byłby teraz King T, gdyby pod koniec lat 90-tych Dr. Dre wydał album "Thy Kingdom Come" tak jak obiecał... Słuchając wersji, która przedostała się kilka lat później do internetu nie mam wątpliwości, że byłaby to pierwsza platyna w dorobku legendy Compton, o co zadbały by już choćby takie sztosy, jak wyprodukowane prez Chrisa "The Glove" Taylora "That's Drama", które buja tak, że głowa mała!CJ Mac, Celly Cel, WC "Bay 2 L.A."Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat powstało wiele wspólnych numerów na linii "L.A. - Bay Area", ale są też i takie, na które świat czeka dalej z zapartym tchem. "Bay 2 L.A." to przykład collabo, które przeszło raczej bez echa, chociaż efekt końcowy w znacznym stopniu przewyższył lepiej rozdmuchaną medialnie współpracę bardziej znanych raperów... polecam sprawdzić.Rappin' 4-Tay "New Trump"Tym sposobem dotarliśmy do Bay Area - regionu często pomijanego na hip-hopowej mapie, który w latach 90-tych wygenerował całą plejadę gwiazd pokroju Rappin' 4-Taya: graczy może nie pierwszego kalibru, jeśli chodzi o medialność, ale absolutną czołówkę, jeśli szukasz rapera z wyluzowanym flow, który scala się z bitem w całość i oboje płyną tym samym tempem w jednym kierunku, jak 4-Tay w "New Trump", czyli w skrócie: jeden z moich ulubionych raperów na jednym z moich ulubionych kawałków z jednej z moich ulubionych płyt.Too Short "Just Another Day"Chyba największa legenda północnej Kalifornii i jeden z prekursorów rapu na zachodnim wybrzeżu. Ojciec chrzestny pimp-stylu, od którego swoją wiedzę czerpał m.in. Dru Down a nawet Snoop Dogg, oraz jeden z jego największych klasyków - prawie 25-letni już "Just Another Day", pochodzący z nie mniej klasycznej pozycji "Get Your Head Where You Fit In".Mac Dre "Twist Of Fonk"Mac Dre to postać mało u nas znana, za to na zachodzie niezwykle ceniona. Człowiek darzony w Bay Area porównywalnym szacunkiem co Too Short, przed którym nowe pokolenie raperów z Oakland nadal kłania się w pas. Prawie 13 lat po swojej tragicznej śmierci, Mac Dre ma w samym Oaktown rzesze naśladowców jak 2Pac, którzy nadal próbują wskrzesić jego ducha, ożywiając raz po raz zajawkę na wykręcony styl "Hyphy" - jego znak rozpoznawczy. Dzisiaj prezentuję wam Thizzy w odsłonie g-funkowej z połowy lat 90-tych, kiedy label Young Black Brotha posiadał w swoich szeregach prawdopodobnie najlepszą armię młodocianych mc's tamtego okresu.Paris "Heat"Jeśli Kama można określić mianem "bieguna południowego" politycznego rapu zachodniego wybrzeża, to do Parisa należy z pewnością biegun północny. Zawsze bezkompromisowy w tekstach, z których bije ostrością i ulicznymi realiami, dal się również poznać jako jeden z najlepszych i najbardziej niedocenionych producentów zachodu lat 90-tych. Czarny historyk, nacjonalista, który na "Unleashed" poszedł bardziej w stronę gangsterki i mimo, że nie zaowocowało to wielką ilością sprzedanych płyt, to kilka utworów z tego krążka, w tym m.in. "Heat" jest często wymienianych wśród najlepszych numerów w jego dorobku.E-A-Ski feat. Ice-T "Playa Haters"Na sam koniec przysłowiowa "wisienka na torcie", czyli collabo do którego dochodzi raz na ileś lat. Mój ulubiony producent z Oakland, określany często mianem "Bay Area's Dr. Dre" oraz O.G., od którego wszystko się na zachodzie zaczęło - cisnący po hejterach przy dźwiękach wykręconych piszczał E-A-Ski oraz Ice-T kończą dzisiejsze zestawienie mocnym akcentem.There you have it. W kolejnych odsłonach postaram się nadal zachować tą przekrojowość, dostarczając wam klasykę wymieszaną z rzeczami mniej znanymi, dorzucając przy okazji odrobinę współczesności oraz wartych uwagi numerów, które nigdy nie zostały opublikowane oficjalnie. Wszelkie sugestie, komentarze i konstruktywna krytyka mile widziane. Do zobaczenia za tydzień! #StayTunedThe best time of the year is finally here! Dokładnie cztery lata temu - w 2013 roku, zapoczątkowałem tutaj cykl wpisów mający na celu podzielenie się z czytelnikami Popkillera moją urlopową playlistą, by umilić im wakacyjne chwile relaksu porcją świetnej muzyki. Po czterech latach przerwy postanowiłem odkurzyć ten cykl i uzbrojony w sporą ilość nowych petard prosto z Kalifornii, ponownie zabrać was wszystkich w muzyczną podróż po zachodnim wybrzeżu.

Na sam początek tegorocznej edycji mojej odświeżonej listy polecanych utworów zrobimy sobie krótki przelot przez West Coast lat 90-tych, by przy klasycznych dźwiękach g-funk ery zacząć urlopować się w najlepsze... now let us begin!

2Pac "Throw Ya Hands Up"
Zaczynamy od najbardziej charyzmatycznego rapera rodem z Cali, który w czasie swojego krótkiego życia nie tylko reprezentował West "to the fullest", ale i zdołał stworzyć jeden z najbogatszych dorobków w dziejach muzycznego show-biznesu. Katalog 'Paca jest tak przeogromny, że z łatwością można pominąć w nim mniej znane perełki jak "Throw Ya Hands Up", które moim zdaniem powinno było trafić na "Me Against The World", a znalazło się jedynie na wydanej w tym samym roku mało popularnej kompilacji "Pump Ya Fist".

Kam "Pump Ya Fist"
Na tej samej składance, co utwór Tupaca, znajduje się również kawałek nazywanego przez wielu "west coastową wersją Rakima" Kama. Tytułowe "Pump Ya Fist" to numer mocno nasiąknięty przesłaniem politycznym, a jego oprawa muzyczna jest na tak wysokim poziomie, że bez wahania umieściłbym go jako bonus na krążku "Made In America".

Ice Cube "Legal Paper"
Kiedyś Ice Cube był postrachem raperów, którzy umieszczali go szarym końcu listy potencjalnych wrogów - dzisiaj jest już jedną nogą w Hollywood, gdzie spełnia się jako pełnoprawny aktor, który wciąż jest w stanie wskazać znacznej części hip-hopowego świata miejsce w szeregu. Do czasu premiery "I Am The West" miał też jedną z najrówniejszych dyskografii, którą stanowiła tona hitów oraz zguby w stylu "Legal Paper" - bijące na głowę dużą część utworów z oficjalnych albumów, a podarowane na mało u nas popularną ale kozacką kompilację "The Lawhouse Expierence Vol. 1"...

King T "That's Drama"
Czasem zastanawiam się, gdzie byłby teraz King T, gdyby pod koniec lat 90-tych Dr. Dre wydał album "Thy Kingdom Come" tak jak obiecał... Słuchając wersji, która przedostała się kilka lat później do internetu nie mam wątpliwości, że byłaby to pierwsza platyna w dorobku legendy Compton, o co zadbały by już choćby takie sztosy, jak wyprodukowane prez Chrisa "The Glove" Taylora "That's Drama", które buja tak, że głowa mała!

CJ Mac, Celly Cel, WC "Bay 2 L.A."
Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat powstało wiele wspólnych numerów na linii "L.A. - Bay Area", ale są też i takie, na które świat czeka dalej z zapartym tchem. "Bay 2 L.A." to przykład collabo, które przeszło raczej bez echa, chociaż efekt końcowy w znacznym stopniu przewyższył lepiej rozdmuchaną medialnie współpracę bardziej znanych raperów... polecam sprawdzić.

Rappin' 4-Tay "New Trump"
Tym sposobem dotarliśmy do Bay Area - regionu często pomijanego na hip-hopowej mapie, który w latach 90-tych wygenerował całą plejadę gwiazd pokroju Rappin' 4-Taya: graczy może nie pierwszego kalibru, jeśli chodzi o medialność, ale absolutną czołówkę, jeśli szukasz rapera z wyluzowanym flow, który scala się z bitem w całość i oboje płyną tym samym tempem w jednym kierunku, jak 4-Tay w "New Trump", czyli w skrócie: jeden z moich ulubionych raperów na jednym z moich ulubionych kawałków z jednej z moich ulubionych płyt.

Too Short "Just Another Day"
Chyba największa legenda północnej Kalifornii i jeden z prekursorów rapu na zachodnim wybrzeżu. Ojciec chrzestny pimp-stylu, od którego swoją wiedzę czerpał m.in. Dru Down a nawet Snoop Dogg, oraz jeden z jego największych klasyków - prawie 25-letni już "Just Another Day", pochodzący z nie mniej klasycznej pozycji "Get Your Head Where You Fit In".

Mac Dre "Twist Of Fonk"
Mac Dre to postać mało u nas znana, za to na zachodzie niezwykle ceniona. Człowiek darzony w Bay Area porównywalnym szacunkiem co Too Short, przed którym nowe pokolenie raperów z Oakland nadal kłania się w pas. Prawie 13 lat po swojej tragicznej śmierci, Mac Dre ma w samym Oaktown rzesze naśladowców jak 2Pac, którzy nadal próbują wskrzesić jego ducha, ożywiając raz po raz zajawkę na wykręcony styl "Hyphy" - jego znak rozpoznawczy. Dzisiaj prezentuję wam Thizzy w odsłonie g-funkowej z połowy lat 90-tych, kiedy label Young Black Brotha posiadał w swoich szeregach prawdopodobnie najlepszą armię młodocianych mc's tamtego okresu.

Paris "Heat"
Jeśli Kama można określić mianem "bieguna południowego" politycznego rapu zachodniego wybrzeża, to do Parisa należy z pewnością biegun północny. Zawsze bezkompromisowy w tekstach, z których bije ostrością i ulicznymi realiami, dal się również poznać jako jeden z najlepszych i najbardziej niedocenionych producentów zachodu lat 90-tych. Czarny historyk, nacjonalista, który na "Unleashed" poszedł bardziej w stronę gangsterki i mimo, że nie zaowocowało to wielką ilością sprzedanych płyt, to kilka utworów z tego krążka, w tym m.in. "Heat" jest często wymienianych wśród najlepszych numerów w jego dorobku.

E-A-Ski feat. Ice-T "Playa Haters"
Na sam koniec przysłowiowa "wisienka na torcie", czyli collabo do którego dochodzi raz na ileś lat. Mój ulubiony producent z Oakland, określany często mianem "Bay Area's Dr. Dre" oraz O.G., od którego wszystko się na zachodzie zaczęło - cisnący po hejterach przy dźwiękach wykręconych piszczał E-A-Ski oraz Ice-T kończą dzisiejsze zestawienie mocnym akcentem.

There you have it. W kolejnych odsłonach postaram się nadal zachować tą przekrojowość, dostarczając wam klasykę wymieszaną z rzeczami mniej znanymi, dorzucając przy okazji odrobinę współczesności oraz wartych uwagi numerów, które nigdy nie zostały opublikowane oficjalnie. Wszelkie sugestie, komentarze i konstruktywna krytyka mile widziane. Do zobaczenia za tydzień! #StayTuned

]]>
Young Koop (Lords Of Lyrics) feat. Curren$y "Why I Low Ride" - nowy singiel na bicie Polaka!https://popkiller.kingapp.pl/2017-02-17,young-koop-lords-of-lyrics-feat-curreny-why-i-low-ride-nowy-singiel-na-bicie-polakahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-02-17,young-koop-lords-of-lyrics-feat-curreny-why-i-low-ride-nowy-singiel-na-bicie-polakaFebruary 16, 2017, 8:33 pmPaweł MiedzielecO tym, że mamy w kraju sporą ilość utalentowanych producentów wiadomo nie od dziś, ale Widząc takie wiadomości naprawdę rośnie serce. Członek kalifornijskiej ekipy L.O.L. - Young Koop wypuścił właśnie swój najnowszy singiel, zapowiadający jego solowy album "Have Mercy". Gościnnie w kawałku udzielił się sam Curren$y, zaś za oprawę muzyczną numeru odpowiada polski specjalista od g-funkowego brzmienia - RTN! Utalentowany producent z Lublina, mający już na koncie współpracę z Lords Of Lyrics i innymi zasłużonymi postaciami zachodniego wybrzeża jak Shade Sheist, dostarczy także większość bitów na mający ukazać się latem tego roku krążek. "Why I Low Ride" to ukłon w stronę miłośników lowriderów (których wielkim fanem jest również prywatnie Curren$y), skierowany do wszystkich słuchaczy kochających sączący się z głośników laidbackowy vibe. Bijąca z numeru ciepła kalifornijska bryza niesie nam przedsmak lata, zatem polecamy wszystkim wypatrującym już wakacji wrzucić utwór na swoją playlistę. Gratulujemy Rutran i pękamy z dumy!O tym, że mamy w kraju sporą ilość utalentowanych producentów wiadomo nie od dziś, ale Widząc takie wiadomości naprawdę rośnie serce. Członek kalifornijskiej ekipy L.O.L. - Young Koop wypuścił właśnie swój najnowszy singiel, zapowiadający jego solowy album "Have Mercy". Gościnnie w kawałku udzielił się sam Curren$y, zaś za oprawę muzyczną numeru odpowiada polski specjalista od g-funkowego brzmienia - RTN!

Utalentowany producent z Lublina, mający już na koncie współpracę z Lords Of Lyrics i innymi zasłużonymi postaciami zachodniego wybrzeża jak Shade Sheist, dostarczy także większość bitów na mający ukazać się latem tego roku krążek.

"Why I Low Ride" to ukłon w stronę miłośników lowriderów (których wielkim fanem jest również prywatnie Curren$y), skierowany do wszystkich słuchaczy kochających sączący się z głośników laidbackowy vibe. Bijąca z numeru ciepła kalifornijska bryza niesie nam przedsmak lata, zatem polecamy wszystkim wypatrującym już wakacji wrzucić utwór na swoją playlistę. Gratulujemy Rutran i pękamy z dumy!

]]>
Diirty OGz „We Got Now And Next” - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-04-18,diirty-ogz-we-got-now-and-next-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-04-18,diirty-ogz-we-got-now-and-next-recenzjaApril 20, 2017, 1:10 pmAdrian KowalskiWarto pisać o dobrej muzyce. Zróbmy więc mały come back do roku 2016. Kojarzycie formację taką jak Diirty OGz? Ich album „We Got Now And Next” przeszedł właściwie bez echa, a wytłumaczenia na tak kiepski odbiór nie mogę znaleźć do dziś. Przyjrzyjmy się bliżej.Diirty OGz to grupa w której skład wchodzi czterech starych rap-wyjadaczy z Kalifornii, mianowicie Kurupt z Tha Dogg Pound, Big Tray Deee z Tha Eastsidaz, do tego Tha Chill i Weazel Loc. Wierzę, że dla fanów West Coastowego brzmienia mógłbym w tym momencie zakończyć recenzję, ksywy budzą respekt.Na numer Diirty OGz natknąłem się przypadkiem, przekopując Internet w pogoni za informacjami związanymi z nową płytą Tray Deee „The 3rd Coming”. Pierwsze wrażenie, zerknięcie na datę dodania – niepublikowany klasyk. Oczywiście błąd, ale kto by się spodziewał, że w 2016 r. ktoś zrobi tak oldschoolową rzecz, nawet Dogg Pound w ostatnim czasie kombinowało z trapem. W każdym razie spore zaskoczenie, płyta brzmieniowo jest mocnym nawiązaniem do zachodniej klasyki i g-funku. Produkcją zajął się głównie Tha Chill. Swoje dołożyli m.in. Dr. Soose, King Tee, czy Rick Rock. Świetne produkcje, choć minusem jest to, że są za mało zróżnicowane. Płyta jest utrzymana w mocnym, gangsterskim klimacie. Dobrym, ale po pewnym czasie ma się ochotę zwyczajnie na coś innego.Co do rapu… choćbym chciał to nie potrafię się czepić. Kurupt – niezły staż za mikrofonem, mocna wyważona nawijka. Nie jak zwykle. Mocniejsza, są kawałki takie jak „Tha Hangout”, gdzie ledwo można go poznać, być może problemy z gardłem, być może nowy flow. Jest ciężej, wciąż bardzo dobrze. Kolejny zawodnik, Tray Deee, w formie. Nawet nie wyobrażam sobie jakby mógł brzmieć gdyby nie lata odsiadki. Od jego kompilacji „The General’s List” flow pozostał niemalże niezmienny. Wiadomo, słychać wiek po głosie, większą płynność, inna już jakość, jednak to stary dobry Tray Deee i wtedy jak i teraz uważam, że nie ma kozaka na ten niski, spokojny, zarazem gangsterski flow. Reprezentanci Compton, Tha Chill i Weazel Loc też nie odstają. Znalezienie w internecie numerów tego ostatniego zapewne zajmie chwilę, ale nijak to się ma do zaniżenia poziomu. Niezły typ, podpowiem, że w 2006 r. zagościł na płycie asa takiego jak Suga Free. A skoro już jesteśmy przy featuringach, Diirty OGz zaprosili kilku graczy. W refrenach niezwykle dużo klimatu dodaje Kokane i jego wokal, z miejsca kojarzy się klasyka typu „Tha Last Meal” Snoopa. Poza nim usłyszymy WC, Compton Av, Gangsta, czy Roscoe - brata Kurupta. Kwestii lirycznej negować nie ma sensu, to Stany, brudny, zachodni gangsta rap.Pozostaje mi tylko odesłać do sprawdzenia albumu „We Got Now And Next”. Naprawdę dobra i niedoceniona robota, ta czwórka pokazała, że wciąż można miażdżyć scenę klasycznie, z charakterem i stylem.Warto pisać o dobrej muzyce. Zróbmy więc mały come back do roku 2016. Kojarzycie formację taką jak Diirty OGz? Ich album „We Got Now And Next” przeszedł właściwie bez echa, a wytłumaczenia na tak kiepski odbiór nie mogę znaleźć do dziś. Przyjrzyjmy się bliżej.

Diirty OGz to grupa w której skład wchodzi czterech starych rap-wyjadaczy z Kalifornii, mianowicie Kurupt z Tha Dogg Pound, Big Tray Deee z Tha Eastsidaz, do tego Tha Chill i Weazel Loc. Wierzę, że dla fanów West Coastowego brzmienia mógłbym w tym momencie zakończyć recenzję, ksywy budzą respekt.

Na numer Diirty OGz natknąłem się przypadkiem, przekopując Internet w pogoni za informacjami związanymi z nową płytą Tray Deee „The 3rd Coming”. Pierwsze wrażenie, zerknięcie na datę dodania – niepublikowany klasyk. Oczywiście błąd, ale kto by się spodziewał, że w 2016 r. ktoś zrobi tak oldschoolową rzecz, nawet Dogg Pound w ostatnim czasie kombinowało z trapem. W każdym razie spore zaskoczenie, płyta brzmieniowo jest mocnym nawiązaniem do zachodniej klasyki i g-funku. Produkcją zajął się głównie Tha Chill. Swoje dołożyli m.in. Dr. Soose, King Tee, czy Rick Rock. Świetne produkcje, choć minusem jest to, że są za mało zróżnicowane. Płyta jest utrzymana w mocnym, gangsterskim klimacie. Dobrym, ale po pewnym czasie ma się ochotę zwyczajnie na coś innego.

Co do rapu… choćbym chciał to nie potrafię się czepić. Kurupt – niezły staż za mikrofonem, mocna wyważona nawijka. Nie jak zwykle. Mocniejsza, są kawałki takie jak „Tha Hangout”, gdzie ledwo można go poznać, być może problemy z gardłem, być może nowy flow. Jest ciężej, wciąż bardzo dobrze. Kolejny zawodnik, Tray Deee, w formie. Nawet nie wyobrażam sobie jakby mógł brzmieć gdyby nie lata odsiadki. Od jego kompilacji „The General’s List” flow pozostał niemalże niezmienny. Wiadomo, słychać wiek po głosie, większą płynność, inna już jakość, jednak to stary dobry Tray Deee i wtedy jak i teraz uważam, że nie ma kozaka na ten niski, spokojny, zarazem gangsterski flow. Reprezentanci Compton, Tha Chill i Weazel Loc też nie odstają. Znalezienie w internecie numerów tego ostatniego zapewne zajmie chwilę, ale nijak to się ma do zaniżenia poziomu. Niezły typ, podpowiem, że w 2006 r. zagościł na płycie asa takiego jak Suga Free. A skoro już jesteśmy przy featuringach, Diirty OGz zaprosili kilku graczy. W refrenach niezwykle dużo klimatu dodaje Kokane i jego wokal, z miejsca kojarzy się klasyka typu „Tha Last Meal” Snoopa. Poza nim usłyszymy WC, Compton Av, Gangsta, czy Roscoe - brata Kurupta. Kwestii lirycznej negować nie ma sensu, to Stany, brudny, zachodni gangsta rap.

Pozostaje mi tylko odesłać do sprawdzenia albumu „We Got Now And Next”. Naprawdę dobra i niedoceniona robota, ta czwórka pokazała, że wciąż można miażdżyć scenę klasycznie, z charakterem i stylem.

]]>
L.C. Johnson "Ezekiel 25:17" - premiera i odsłuch płytyhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-04-12,lc-johnson-ezekiel-2517-premiera-i-odsluch-plytyhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-04-12,lc-johnson-ezekiel-2517-premiera-i-odsluch-plytyApril 12, 2015, 6:55 pmTomasz PrzytułaOd momentu premiery rewelacyjnego albumu L.C. Johnsona „The Sun Sets In The West” minęło już ponad półtora roku. Weteran kalifornijskiej undergroundowej sceny postanowił w końcu przerwać czas oczekiwania fanów na nową porcję muzyki. Płyta „Ezekiel 25:17” to jak zdążył już nas przyzwyczaić L.C. – reprezentowane z pasją, klasyczne westcoastowe/g-funkowe brzmienie, nawiązujące do najlepszych lat gatunku. Pozycja obowiązkowa na wiosenne, słoneczne weekendy.Ezekiel 25:17 by L.C.johnson

Od momentu premiery rewelacyjnego albumu L.C. Johnsona „The Sun Sets In The West” minęło już ponad półtora roku. Weteran kalifornijskiej undergroundowej sceny postanowił w końcu przerwać czas oczekiwania fanów na nową porcję muzyki. Płyta „Ezekiel 25:17” to jak zdążył już nas przyzwyczaić L.C. – reprezentowane z pasją, klasyczne westcoastowe/g-funkowe brzmienie, nawiązujące do najlepszych lat gatunku. Pozycja obowiązkowa na wiosenne, słoneczne weekendy.

]]>
Lubisz G-Funk? Mamy coś dla Ciebie!https://popkiller.kingapp.pl/2014-05-21,lubisz-g-funk-mamy-cos-dla-ciebiehttps://popkiller.kingapp.pl/2014-05-21,lubisz-g-funk-mamy-cos-dla-ciebieMay 21, 2014, 7:39 amPaweł MiedzielecLato zbliża się nieubłaganie a pogoda za oknem nareszcie zrobiła się taka jak trzeba. To znak, że oprócz odpowiedniej muzyki na głośnikach trzeba również zadbać o adekwatny do pory roku strój. Jeden z naszych zaprzyjaźnionych serwisów - gfunk.eu, ma dla was coś specjalnego na tę okazję!Chłopaki z największego europejskiego forum miłośników tego gatunku zbierają już po raz trzeci zamówienia na zakup unikatowej g-funkowej koszulki. Nawiązujący luźno do klasycznego loga, używanego niegdyś przez Warrena G projekt zawiera wszystko to, co uwielbia każdy fan kalifornijskich brzmień - palmy, lowridery, panienki i całą resztę rzeczy które kojarzą się jednoznacznie z West Coastem.Każda osoba która zakupi koszulkę otrzyma ponadto jednorazową, ważną przez 3 miesiące 20% zniżkę na zakupy w sklepie internetowym Street-Vibe.com, gdzie znajdziecie mnóstwo świetnych płyt z różnych gatunków rapu. Sam posiadam już dwa takie t-shirty, więc polecam zakup wszystkim wczutym (i nie tylko) miłośnikom g-funku bo warto takie akcje wspierać - więcej informacje o całej akcji znajdziecie w poniższym linku:https://www.g-funk.eu/g-funkowa-koszulka/Lato zbliża się nieubłaganie a pogoda za oknem nareszcie zrobiła się taka jak trzeba. To znak, że oprócz odpowiedniej muzyki na głośnikach trzeba również zadbać o adekwatny do pory roku strój. Jeden z naszych zaprzyjaźnionych serwisów - gfunk.eu, ma dla was coś specjalnego na tę okazję!

Chłopaki z największego europejskiego forum miłośników tego gatunku zbierają już po raz trzeci zamówienia na zakup unikatowej g-funkowej koszulki. Nawiązujący luźno do klasycznego loga, używanego niegdyś przez Warrena G projekt zawiera wszystko to, co uwielbia każdy fan kalifornijskich brzmień - palmy, lowridery, panienki i całą resztę rzeczy które kojarzą się jednoznacznie z West Coastem.

Każda osoba która zakupi koszulkę otrzyma ponadto jednorazową, ważną przez 3 miesiące 20% zniżkę na zakupy w sklepie internetowym Street-Vibe.com, gdzie znajdziecie mnóstwo świetnych płyt z różnych gatunków rapu. Sam posiadam już dwa takie t-shirty, więc polecam zakup wszystkim wczutym (i nie tylko) miłośnikom g-funku bo warto takie akcje wspierać - więcej informacje o całej akcji znajdziecie w poniższym linku:

https://www.g-funk.eu/g-funkowa-koszulka/

]]>
Vontel "Vision Of A Dream" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2014-05-23,vontel-vision-of-a-dream-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-05-23,vontel-vision-of-a-dream-klasyk-na-weekendMay 23, 2014, 11:03 amMateusz MarcolaMówisz G-funk, myślisz - Kalifornia. Myślisz Kalifornia, mówisz - G-funk. To proste jak życiorys Zenka.Ale jeśli stojący na niezłym poziomie G-funk można tworzyć w Europie, Australii, Ameryce Południowej, Azji nawet (a można), to oczywistym jest, że można to również robić w oddalonym od Kalifornii o kilkaset kilometrów Phoenix. Potwierdzeniem tych słów niech będzie "Vision Of A Dream" - jedyny album w muzycznym dorobku niejakiego Vontela. Wszyscy chyba zgadzamy się co do tego, że artystę powinno oceniać się przez pryzmat jego twórczości, nie wątków biograficznych. I choć rzadko się do tej zasady stosujemy, to w przypadku Vontela nie mamy innego wyboru. Dlaczego? Ano dlatego, że o życiu tego rapera, czy raczej: byłego rapera, nie wiemy nic. O, przepraszam, możemy z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że pochodzi z Arizony, reprezentuje miasto Phoenix, a oficyna, w której wydał swój jedyny album, nosiła nazwę Fo Life Records. Chociaż, szczerze powiedziawszy, pewności, czy "Vision Of A Dream" to rzeczywiście jedyne wydawnictwo w dyskografii Vontela, do końca nie mamy. Wielu kolekcjonerów i fanów G-funku z całego świata wierzy bowiem w istnienie mistycznego "Tru II Life", z którego miałby pochodzić ten oto zobrazowany teledyskiem utwór. Słowa "wiara" i "mistycyzm" są tu kluczowe i użyte nieprzypadkowo, ponieważ nikt tego albumu nie widział, nikt go nie dotknął, nie mówiąc już o jego przesłuchaniu (krążące po sieci “Tru II Life” to dawno już zdemaskowany fake). W 1999 roku Vontel udzielił się jeszcze gościnnie na płycie swojego wytwórnianego kolegi, rapera o pseudonimie Bookie (mowa tu o "Stressin", bardzo przyzwoitym krążku, na którym usłyszeć możemy między innymi... Kool G Rapa), a potem słuch po nim na dobre zaginął. I mniej więcej na tym kończą się nasze informacje na temat Vontela; zgodzicie się chyba, że nie dałoby rady ulepić z tego sensownej biografii.Lecz skupmy się wreszcie na twórczości Arizończyka, bo choć zamyka się ona w jednym zaledwie albumie, to wciąż jest o czym pisać. “Vision Of A Dream” pojawiło się na rynku muzycznym w maju 1998 roku - czyli już po wielkim boomie na wypełnione G-funkowym graniem płyty - ale, co najistotniejsze, poziomem nie odstaje wcale od krążków wydawanych w złotym dla tego podgatunku okresie. Ze zrozumiałych względów trudno dzieło Vontela porównywać z “The Chronic”, “Doggystyle” czy twórczością DJ’a Quika, ale myślę, że zestawienie go z “Perfection” Foesum, “Conversationz” duetu Twinz lub nawet krążkami Warrena G, nie jest już żadną przesadą ani świętokradztwem. Owszem, to album aż tak dobry. Co ciekawe, zasługa w tym nie tylko stojącej na poziomie Burdż Chalify warstwie muzycznej, ale również samego Vontela. To artysta nad wyraz intrygujący; z pewnością żaden mistrz rzemiosła, żaden liryczny bóg, lecz emce, którego po prostu świetnie się słucha. Spokojny, wyważony głos i leniwe flow, którymi operuje przez miażdżącą część albumu, mogą momentami wydawać się monotonne, idealnie jednak wpasowują się w chilloutowo-laidbackowy nastrój płyty, jak dobrze skrojony garnitur leżą na tych przepięknych podkładach. Poza tym, reprezentant Phoenix ma jeszcze inny, tym razem już trudny do podważenia atut, a mianowicie - melodyjny, pełen wyczucia i refrenowej chwytliwości wokal. Łączenie rapu ze śpiewem przychodzi mu z naturalną łatwością; żeby się o tym przekonać, wystarczy wsłuchać się w otwierające album "Dream No More". Dopracowane, zaśpiewane ze smakiem i klasą refreny - zarówno te męskie (Kevin Bascus, Deon), jak i żeńskie (Nikia, Na-Na) - to zresztą bardzo mocne punkty tego wydawnictwa, bez których byłoby ono uboższe.Ale, co tu dużo gadać, najmocniejszym punktem "Vision Of A Dream" jest mimo wszystko warstwa muzyczna. Niemal bezbłędna, należąca do kategorii tych, co to sprawiają, że człowiekowi od razu robi się cieplej na sercu, a organizm jakby samoistnie się wyluzowuje i zapomina o troskach. Odpowiadają za to w większej części bitmejkerzy anonimowi - Dre LeSean i Robert "The Professor" Anderson - ale znaczący udział przy tworzeniu albumu miał również maestro G-funku, twórca nieskończonej ilości westcoastowych petard, być może jeden z najbardziej niedocenianych hip-hopowych producentów, Kevin Gilliam, znany szerzej pod pseudonimem Battlecat. A że jest on niejako gwarantem sukcesu, nie powinno dziwić, iż wyprodukowane przez niego utwory brzmią tak, że nie sposób się od nich oderwać; brzmią po prostu tak, jak powinien brzmieć G-funk najwyższych lotów: prażący się, mruczący bas, ciepłe syntezatory, sample wyjęte z p-funkowej klasyki (choć nie tylko), umiejętne użycie talkboxu (warto wspomnieć, że we dwóch numerach występuje... sam Roger Troutman!), piękne melodie. Myślę, że takie "Playa Style" czy "Say Playa" przekonałyby do G-funku nawet najbardziej twardogłowych zwolenników rapu ze Wschodniego Wybrzeża. Myślę także, to już nawiasem mówiąc, iż Battlecat zasługuje na co najmniej milion razy większy rozgłos, niż posiada obecnie, a zepchnięcie producenta tej klasy na dalszy plan pokazuje, jak niesprawiedliwy bywa hip-hop, muzyka w ogóle. Pozostała dwójka producencka sroce spod ogona również nie wypadła. Choć brakuje im dotyku geniuszu i kunsztu, którym dysponuje Battlecat, to błędem byłoby lekceważenie ich ogromnego wkładu w prace nad albumem. O ich umiejętnościach niech świadczy fakt, że nie odstają tutaj znacząco od Kevina Gilliama. A to już coś. Obecna za oknem pogoda idealnie pasuje do odpalenia tej produkcji... jednak wierzcie mi na słowo: płyta Vontela sprawdzi się zarówno latem, gdy z piwem i grillowaną karkówką w łapie będziecie zajmować się słodkim nicnierobieniem, jak i zimą, która przy “Vision Of A Dream” nie będzie już wcale taka straszna. Jeżeli nie znacie - koniecznie nadróbcie zaległości (to będzie bardzo przyjemna praca domowa); jeżeli znacie - koniecznie sobie przypomnijcie, bo naprawdę warto. Album bezbłędny? Z pewnością nie. Niemniej, zasługujący na szerszą rozpoznawalność i uznanie. Gdyby istniało coś takiego, jak kanon G-funku, albo inaczej - kanon letnich klasyków, to album Vontela z pewnością by do niego należał. Mocna rzecz![[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"14055","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"14056","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"14057","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Mówisz G-funk, myślisz - Kalifornia. Myślisz Kalifornia, mówisz - G-funk. To proste jak życiorys Zenka.

Ale jeśli stojący na niezłym poziomie G-funk można tworzyć w Europie, Australii, Ameryce Południowej, Azji nawet (a można), to oczywistym jest, że można to również robić w oddalonym od Kalifornii o kilkaset kilometrów Phoenix. Potwierdzeniem tych słów niech będzie "Vision Of A Dream" - jedyny album w muzycznym dorobku niejakiego Vontela. 

Wszyscy chyba zgadzamy się co do tego, że artystę powinno oceniać się przez pryzmat jego twórczości, nie wątków biograficznych. I choć rzadko się do tej zasady stosujemy, to w przypadku Vontela nie mamy innego wyboru. Dlaczego? Ano dlatego, że o życiu tego rapera, czy raczej: byłego rapera, nie wiemy nic. O, przepraszam, możemy z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że pochodzi z Arizony, reprezentuje miasto Phoenix, a oficyna, w której wydał swój jedyny album, nosiła nazwę Fo Life Records. Chociaż, szczerze powiedziawszy, pewności, czy "Vision Of A Dream" to rzeczywiście jedyne wydawnictwo w dyskografii Vontela, do końca nie mamy. Wielu kolekcjonerów i fanów G-funku z całego świata wierzy bowiem w istnienie mistycznego "Tru II Life", z którego miałby pochodzić ten oto zobrazowany teledyskiem utwór. Słowa "wiara" i "mistycyzm" są tu kluczowe i użyte nieprzypadkowo, ponieważ nikt tego albumu nie widział, nikt go nie dotknął, nie mówiąc już o jego przesłuchaniu (krążące po sieci “Tru II Life” to dawno już zdemaskowany fake). W 1999 roku Vontel udzielił się jeszcze gościnnie na płycie swojego wytwórnianego kolegi, rapera o pseudonimie Bookie (mowa tu o "Stressin", bardzo przyzwoitym krążku, na którym usłyszeć możemy między innymi... Kool G Rapa), a potem słuch po nim na dobre zaginął. I mniej więcej na tym kończą się nasze informacje na temat Vontela; zgodzicie się chyba, że nie dałoby rady ulepić z tego sensownej biografii.

Lecz skupmy się wreszcie na twórczości Arizończyka, bo choć zamyka się ona w jednym zaledwie albumie, to wciąż jest o czym pisać. “Vision Of A Dream” pojawiło się na rynku muzycznym w maju 1998 roku - czyli już po wielkim boomie na wypełnione G-funkowym graniem płyty - ale, co najistotniejsze, poziomem nie odstaje wcale od krążków wydawanych w złotym dla tego podgatunku okresie. Ze zrozumiałych względów trudno dzieło Vontela porównywać z “The Chronic”, “Doggystyle” czy twórczością DJ’a Quika, ale myślę, że zestawienie go z “Perfection” Foesum, “Conversationz” duetu Twinz lub nawet krążkami Warrena G, nie jest już żadną przesadą ani świętokradztwem. Owszem, to album aż tak dobry. Co ciekawe, zasługa w tym nie tylko stojącej na poziomie Burdż Chalify warstwie muzycznej, ale również samego Vontela. To artysta nad wyraz intrygujący; z pewnością żaden mistrz rzemiosła, żaden liryczny bóg, lecz emce, którego po prostu świetnie się słucha. Spokojny, wyważony głos i leniwe flow, którymi operuje przez miażdżącą część albumu, mogą momentami wydawać się monotonne, idealnie jednak wpasowują się w chilloutowo-laidbackowy nastrój płyty, jak dobrze skrojony garnitur leżą na tych przepięknych podkładach. Poza tym, reprezentant Phoenix ma jeszcze inny, tym razem już trudny do podważenia atut, a mianowicie - melodyjny, pełen wyczucia i refrenowej chwytliwości wokal. Łączenie rapu ze śpiewem przychodzi mu z naturalną łatwością; żeby się o tym przekonać, wystarczy wsłuchać się w otwierające album "Dream No More". Dopracowane, zaśpiewane ze smakiem i klasą refreny - zarówno te męskie (Kevin Bascus, Deon), jak i żeńskie (Nikia, Na-Na) - to zresztą bardzo mocne punkty tego wydawnictwa, bez których byłoby ono uboższe.

Ale, co tu dużo gadać, najmocniejszym punktem "Vision Of A Dream" jest mimo wszystko warstwa muzyczna. Niemal bezbłędna, należąca do kategorii tych, co to sprawiają, że człowiekowi od razu robi się cieplej na sercu, a organizm jakby samoistnie się wyluzowuje i zapomina o troskach. Odpowiadają za to w większej części bitmejkerzy anonimowi - Dre LeSean i Robert "The Professor" Anderson - ale znaczący udział przy tworzeniu albumu miał również maestro G-funku, twórca nieskończonej ilości westcoastowych petard, być może jeden z najbardziej niedocenianych hip-hopowych producentów, Kevin Gilliam, znany szerzej pod pseudonimem Battlecat. A że jest on niejako gwarantem sukcesu, nie powinno dziwić, iż wyprodukowane przez niego utwory brzmią tak, że nie sposób się od nich oderwać; brzmią po prostu tak, jak powinien brzmieć G-funk najwyższych lotów: prażący się, mruczący bas, ciepłe syntezatory, sample wyjęte z p-funkowej klasyki (choć nie tylko), umiejętne użycie talkboxu (warto wspomnieć, że we dwóch numerach występuje... sam Roger Troutman!), piękne melodie. Myślę, że takie "Playa Style" czy "Say Playa" przekonałyby do G-funku nawet najbardziej twardogłowych zwolenników rapu ze Wschodniego Wybrzeża. Myślę także, to już nawiasem mówiąc, iż Battlecat zasługuje na co najmniej milion razy większy rozgłos, niż posiada obecnie, a zepchnięcie producenta tej klasy na dalszy plan pokazuje, jak niesprawiedliwy bywa hip-hop, muzyka w ogóle. Pozostała dwójka producencka sroce spod ogona również nie wypadła. Choć brakuje im dotyku geniuszu i kunsztu, którym dysponuje Battlecat, to błędem byłoby lekceważenie ich ogromnego wkładu w prace nad albumem. O ich umiejętnościach niech świadczy fakt, że nie odstają tutaj znacząco od Kevina Gilliama. A to już coś.  

Obecna za oknem pogoda idealnie pasuje do odpalenia tej produkcji... jednak wierzcie mi na słowo: płyta Vontela sprawdzi się zarówno latem, gdy z piwem i grillowaną karkówką w łapie będziecie zajmować się słodkim nicnierobieniem, jak i zimą, która przy “Vision Of A Dream” nie będzie już wcale taka straszna. Jeżeli nie znacie - koniecznie nadróbcie zaległości (to będzie bardzo przyjemna praca domowa); jeżeli znacie - koniecznie sobie przypomnijcie, bo naprawdę warto. Album bezbłędny? Z pewnością nie. Niemniej, zasługujący na szerszą rozpoznawalność i uznanie. Gdyby istniało coś takiego, jak kanon G-funku, albo inaczej - kanon letnich klasyków, to album Vontela z pewnością by do niego należał. Mocna rzecz!

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"14055","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"14056","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"14057","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Wakacyjne klasyki Mietka - #4: Chillout trackshttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-21,wakacyjne-klasyki-mietka-4-chillout-trackshttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-21,wakacyjne-klasyki-mietka-4-chillout-tracksNovember 14, 2013, 5:35 pmPaweł MiedzielecKolejny tydzień i kolejna porcja klimatycznych numerów o wakacyjnym zabarwieniu, które tym razem poświęcimy utworom sprzyjającym słodkiemu lenistwu i klasycznemu nic nie robieniu. W końcu wakacje to czas zasłużonego wypoczynku a lejący się z nieba żar tym bardziej sprzyja typowemu obijaniu się od rana do wieczora... Zatem rozwalcie się wygodnie na siedzeniu, miejcie w gotowości jakiś dobrze schłodzony, orzeźwiający napój i startujemy!Twinz "Eastside LB"Na początek wakacyjna bomba z najwyższej półki, czyli singiel "Eastside LB" grupy Twinz. Duet bliźniaków z Long Beach nagrał płytę, która w momencie wydania przeszła nieco bez echa a dzisiaj jest zaliczana do ścisłego kanonu G-Funku. Dlaczego? Sprawdźcie ten numer i odpowiedzcie sobie sami - słuchać takich utworów to sama przyjemność.Enois Scroggins "No Tear No Cry""No Tear No Cry" to pierwszy kawałek Enoisa, jaki dane mi było sprawdzić i od razu załapałem bakcyla na jego twórczość a tego typu numery mogą lecieć na mojej playliście w kółko, bo perfekcyjnie wyrażają definicję słowa "laidback" i są klasą samą w sobie.Foesum "Listen To The Sound"Uwzględniając w naszym zestawieniu ekipę Twinz nie sposób pominąć też Foesum, dlatego wracamy ponownie do Long Beach, by polenić się trochę przy dźwiękach "perfekcyjnego" albumu, z którego pochodzi oparte na klasycznym samplu ("Make Me Say It Again Girl" Isley Brothers) "Listen To The Sound" - jeden z moich osobistych faworytów na tym pozbawionym praktycznie wad krążku. Listen to this sound y'all!Swoop G "20 Dollars"Pozostajemy dalej w LBC ale zwalniamy nieco tempo, wrzucając przeznaczony pierwotnie na soundtrack do "Murder Was The Case" utwór "20 Dollars". Numer ten ukazał się dopiero 3 lata po premierze filmu na solówce Swoopa pt. "Undisputed". Innymi słowy, jest to kolejna perełka ze skarbca Death Row, w rytm której bania sama się kiwa, a którą musicie po prostu koniecznie sprawdzić.Lil' 1/2 Dead "Had To Be A Hustler""W pół umarlak" odnalazł się w zeszłym roku po kilkunastu latach muzycznej absencji z całkiem niezłym albumem, chociaż "Dead Serious" nie umywa się nijak do poprzednich krążków rapera, szczególnie do debiutanckiego "The Dead Has Arisen", na którym znajdziemy esencję tzw. "smooth g-funku", zawartą właśnie w takich numerach, jak singlowe "Had To Be A Hustler", z którego aż bije spokojem i stonowaniem.The Reyes Brothers "We O.G.'s"Teraz coś z latynoskich klimatów, których przecież na zachodnim wybrzeżu nie brakuje. Grupę The Reyes Brothers tworzą dwaj bracia - Sen Dog oraz Mellow Man Ace, znani głównie z przynależności do legendarnego kolektywu Cypress Hill. W 2006 roku ukazał się ich debiutancki krążek, na potrzeby którego Warren G wysmażył tą laidbackową bombę, która przywodzi na myśl jego najlepsze produkcje z lat 90-tych. Pojawił się również ze swoją gościnną zwrotką i razem ze Snoopem uczynili ten numer jednym z najlepszych wyluzowanych kawałków ostatnich lat. Polecam!J. Flexx & SunConxious "LA"Osoby, które jarają się brzmieniem Death Row w podobnym stopniu co ja, doskonale znają twórczość J. Flexxa i wiedzą, jaką kluczową rolę pełnił on w imperium Suge Knighta i Dr. Dre. Dwa lata temu natknąłem się na ten oto numer Flexxa i muszę przyznać, że wkręcił mi się on niesamowicie - głównie za sprawą luzackiego klimatu, jaki bije z nagrania oraz kozackiego sampla (Bobby Caldwell "My Flame"). Flexx puttin' it down for Californ-I-a!Mr. X "Flossin'"Pochodzący z South Central raper Mr. X to postać bardzo tajemnicza. Wydał tylko jedną płytę (ale za to jaką!) i to dosyć dawno (1996 rok), po czym przepadł jak kamień w wodę. A szkoda, bo słuchając debiutu w uszy rzucają się nam nie tylko świetne produkcje, które wyszły spod ręki syna Quincy Jones'a - QDIII, który w tamtym czasie tworzył takie majstersztyki jak "To Live & Die in L.A." 2Paca czy "You Know How We Do It" Ice Cube'a, ale i nieprzeciętny talent samego Mr. X'a, który potrafił nie tylko dobrze rapować, ale również fajnie śpiewać, co udowodnił w pełnym ciepła kawałku "Flossin'", będącym jednym z singli promujących ww. krążek.Rappin' 4-Tay "Ain't No Playa"Opuszczając Los Angeles kierujemy się na północ do Oakland, gdzie czeka już na nas jeden z mistrzów leniwej nawijki rodem z Bay Area - Rappin' 4-Tay. "Ain't No Playa" pochodzi z trzeciej solówki 4-Tay'a - "Off Parole", która ukazała się na rynku w 1996 roku i sampluje motyw z utworu "Ain't No Woman" kwartetu Four Tops. Już sam głos rapera wprowadza nas w stan odprężenia a płynący po refrenie głos wokalistki Passion sprawia, że mamy dodatkowo ochotę wręcz przytulic się do głośnika... Another hit from the Bay and it just don't stop!Kanabliss "West Coast Flossin'"Dzisiejsze zestawienie kończymy dosłownie na samym końcu zachodniego wybrzeża, a więc w... Vancouver. Dokładnie tak - w Kanadzie też grają West Coast. A dokładniej gra go Kanabliss Tha Supaspliff, który swoją przygodę z rapem zaczął od otwarcia sklepu dla miłośników samochodów typu lowrider - "Eastside Smokers", co w następstwie przełożyło się na własną wytwórnię oraz debiutancki krążek pt. "The Adventures Of Tha Supaspliff", z którego bije czystą Kalifornią w najgorętszym wydaniu. "West Coast Flossin'" jest najlepszym potwierdzeniem tego, że nawet w zimnym Vancouver da się odwzorować klimat leniwego popołudnia rodem z Venice Beach.Tym sposobem dotarliśmy do końca... na dziś oczywiście. Mam nadzieję, że numery z tej listy zachęcą was do indywidualnego grzebania w poszukiwaniu podobnych utworów, które kipią aż od luzu bo jest tego tyle, że nie starczyło by nam życia, aby wszystko wymienić. Tymczasem:"Relax yourself, let your conscience be free and get down to the sounds I'm servin' you for free" :)Do usłyszenia w następny weekend - West Up!Kolejny tydzień i kolejna porcja klimatycznych numerów o wakacyjnym zabarwieniu, które tym razem poświęcimy utworom sprzyjającym słodkiemu lenistwu i klasycznemu nic nie robieniu. W końcu wakacje to czas zasłużonego wypoczynku a lejący się z nieba żar tym bardziej sprzyja typowemu obijaniu się od rana do wieczora... Zatem rozwalcie się wygodnie na siedzeniu, miejcie w gotowości jakiś dobrze schłodzony, orzeźwiający napój i startujemy!

Twinz "Eastside LB"
Na początek wakacyjna bomba z najwyższej półki, czyli singiel "Eastside LB" grupy Twinz. Duet bliźniaków z Long Beach nagrał płytę, która w momencie wydania przeszła nieco bez echa a dzisiaj jest zaliczana do ścisłego kanonu G-Funku. Dlaczego? Sprawdźcie ten numer i odpowiedzcie sobie sami - słuchać takich utworów to sama przyjemność.

Enois Scroggins "No Tear No Cry"
"No Tear No Cry" to pierwszy kawałek Enoisa, jaki dane mi było sprawdzić i od razu załapałem bakcyla na jego twórczość a tego typu numery mogą lecieć na mojej playliście w kółko, bo perfekcyjnie wyrażają definicję słowa "laidback" i są klasą samą w sobie.

Foesum "Listen To The Sound"
Uwzględniając w naszym zestawieniu ekipę Twinz nie sposób pominąć też Foesum, dlatego wracamy ponownie do Long Beach, by polenić się trochę przy dźwiękach "perfekcyjnego" albumu, z którego pochodzi oparte na klasycznym samplu ("Make Me Say It Again Girl" Isley Brothers) "Listen To The Sound" - jeden z moich osobistych faworytów na tym pozbawionym praktycznie wad krążku. Listen to this sound y'all!

Swoop G "20 Dollars"
Pozostajemy dalej w LBC ale zwalniamy nieco tempo, wrzucając przeznaczony pierwotnie na soundtrack do "Murder Was The Case" utwór "20 Dollars". Numer ten ukazał się dopiero 3 lata po premierze filmu na solówce Swoopa pt. "Undisputed". Innymi słowy, jest to kolejna perełka ze skarbca Death Row, w rytm której bania sama się kiwa, a którą musicie po prostu koniecznie sprawdzić.

Lil' 1/2 Dead "Had To Be A Hustler"
"W pół umarlak" odnalazł się w zeszłym roku po kilkunastu latach muzycznej absencji z całkiem niezłym albumem, chociaż "Dead Serious" nie umywa się nijak do poprzednich krążków rapera, szczególnie do debiutanckiego "The Dead Has Arisen", na którym znajdziemy esencję tzw. "smooth g-funku", zawartą właśnie w takich numerach, jak singlowe "Had To Be A Hustler", z którego aż bije spokojem i stonowaniem.

The Reyes Brothers "We O.G.'s"
Teraz coś z latynoskich klimatów, których przecież na zachodnim wybrzeżu nie brakuje. Grupę The Reyes Brothers tworzą dwaj bracia - Sen Dog oraz Mellow Man Ace, znani głównie z przynależności do legendarnego kolektywu Cypress Hill. W 2006 roku ukazał się ich debiutancki krążek, na potrzeby którego Warren G wysmażył tą laidbackową bombę, która przywodzi na myśl jego najlepsze produkcje z lat 90-tych. Pojawił się również ze swoją gościnną zwrotką i razem ze Snoopem uczynili ten numer jednym z najlepszych wyluzowanych kawałków ostatnich lat. Polecam!

J. Flexx & SunConxious "LA"
Osoby, które jarają się brzmieniem Death Row w podobnym stopniu co ja, doskonale znają twórczość J. Flexxa i wiedzą, jaką kluczową rolę pełnił on w imperium Suge Knighta i Dr. Dre. Dwa lata temu natknąłem się na ten oto numer Flexxa i muszę przyznać, że wkręcił mi się on niesamowicie - głównie za sprawą luzackiego klimatu, jaki bije z nagrania oraz kozackiego sampla (Bobby Caldwell "My Flame"). Flexx puttin' it down for Californ-I-a!

Mr. X "Flossin'"
Pochodzący z South Central raper Mr. X to postać bardzo tajemnicza. Wydał tylko jedną płytę (ale za to jaką!) i to dosyć dawno (1996 rok), po czym przepadł jak kamień w wodę. A szkoda, bo słuchając debiutu w uszy rzucają się nam nie tylko świetne produkcje, które wyszły spod ręki syna Quincy Jones'a - QDIII, który w tamtym czasie tworzył takie majstersztyki jak "To Live & Die in L.A." 2Paca czy "You Know How We Do It" Ice Cube'a, ale i nieprzeciętny talent samego Mr. X'a, który potrafił nie tylko dobrze rapować, ale również fajnie śpiewać, co udowodnił w pełnym ciepła kawałku "Flossin'", będącym jednym z singli promujących ww. krążek.

Rappin' 4-Tay "Ain't No Playa"
Opuszczając Los Angeles kierujemy się na północ do Oakland, gdzie czeka już na nas jeden z mistrzów leniwej nawijki rodem z Bay Area - Rappin' 4-Tay. "Ain't No Playa" pochodzi z trzeciej solówki 4-Tay'a - "Off Parole", która ukazała się na rynku w 1996 roku i sampluje motyw z utworu "Ain't No Woman" kwartetu Four Tops. Już sam głos rapera wprowadza nas w stan odprężenia a płynący po refrenie głos wokalistki Passion sprawia, że mamy dodatkowo ochotę wręcz przytulic się do głośnika... Another hit from the Bay and it just don't stop!

Kanabliss "West Coast Flossin'"
Dzisiejsze zestawienie kończymy dosłownie na samym końcu zachodniego wybrzeża, a więc w... Vancouver. Dokładnie tak - w Kanadzie też grają West Coast. A dokładniej gra go Kanabliss Tha Supaspliff, który swoją przygodę z rapem zaczął od otwarcia sklepu dla miłośników samochodów typu lowrider - "Eastside Smokers", co w następstwie przełożyło się na własną wytwórnię oraz debiutancki krążek pt. "The Adventures Of Tha Supaspliff", z którego bije czystą Kalifornią w najgorętszym wydaniu. "West Coast Flossin'" jest najlepszym potwierdzeniem tego, że nawet w zimnym Vancouver da się odwzorować klimat leniwego popołudnia rodem z Venice Beach.

Tym sposobem dotarliśmy do końca... na dziś oczywiście. Mam nadzieję, że numery z tej listy zachęcą was do indywidualnego grzebania w poszukiwaniu podobnych utworów, które kipią aż od luzu bo jest tego tyle, że nie starczyło by nam życia, aby wszystko wymienić. Tymczasem:

"Relax yourself, let your conscience be free and get down to the sounds I'm servin' you for free" :)

Do usłyszenia w następny weekend - West Up!

]]>
Wakacyjne klasyki Mietka - #3: Ridin' trackshttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-14,wakacyjne-klasyki-mietka-3-ridin-trackshttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-14,wakacyjne-klasyki-mietka-3-ridin-tracksNovember 14, 2013, 5:35 pmPaweł MiedzielecDzisiejsze zestawienie moich wakacyjnych klasyków dedykowane jest miłośnikom czterech kółek, których cruising po polskich szosach relaksuje równie mocno, co prażenie tyłka na słońcu. Wam również przyda się porcja dobrej muzyki, dlatego przygotowałem dla was dziesięć numerów, idealnych do odpalenia w każdej furze - nawet takiej, która pozbawiona jest hydraulicznego zawieszenia i nie przypomina w niczym klasycznej kalifornijskiej Impali. Let us begin!CJ Mac "Come And Take A Ride"Zaczynamy od numeru, który kojarzy chyba każdy średnio zorientowany w g-funkowym temacie słuchacz. Debiutancki album CJ Maca pt. "True Game" jest bez wątpienia płytą, którą można określić mianem klasyki g-funku a singlowe "Come And Take A Ride" to typowa wisienka na torcie - utwór genialny pod każdym względem. Produkcja, liryka, śpiew - wszystko absolutny top-notch a sposób, w jaki Poppa LQ wjeżdża ze swoją zwrotką na ten bit do dnia dzisiejszego powoduje u mnie ciary na plecach przy każdym kolejnym odtworzeniu... Come and take a ride with the m.a.c.!Kurupt "Who Ride Wit' Us"Kolejny szlagier, którego obecność na każdej samochodowej playliście jest absolutną koniecznością. Po opuszczeniu Death Row chłopaki z Tha Dogg Pound musieli udowodnić samym sobie, że nadal potrafią nagrywać świetne single i klasyczne albumy... a takim bez cienia wątpliwości okazał się drugi solowy krążek Gottiego - "Tha Streetz Iz A Mutha", czego najlepszym przykładem jest singiel "Who Ride Wit' Us". Fredwreck w topowej formie wysmażył chyba swoją najlepszą produkcję, w rytm której można baunsować po ulicach nawet najbardziej zdezelowanym gratem. Do you wanna ride wit' us, who ride wit' us?The Conscious Daughters "Somethin' To Ride To (Fonky Expedition)"The Conscious Daughters to prawdopodobnie najlepszy żeński rap-duet w historii a chemia w nawijce podopiecznych Parisa, bijąca m.in. z takich utworów jak "Somethin' To Ride To" była naprawdę jedyna w swoim rodzaju. Sposób, w jaki Carla Green i Karryl Smith płyną po tym funkowym bicie do dzisiaj budzi mój podziw, bo niewiele kobiet w hip-hopie potrafiło nagrać numery, których nie pokrył kurz zapomnienia ani nie nadszarpnął ząb czasu... TCD się tak sztuka udała a "Fonky Expedition" do dzisiaj stanowi jeden z najważniejszych utworów lat 90-tych, powstałych w Bay Area. R.I.P. Special One...Mc Eiht "Ride Wit' Me"O tym, jak ważną ekipą w historii zachodniego wybrzeża okazało się Compton's Most Wanted, nie muszę chyba pisać. Tak samo, jak nie muszę przytaczać ich dokonań oraz wkładu w popularyzację kalifornijskiego rapu. Któż z was nie słyszał bowiem takich klasyków, jak "Hood Took Me Under" czy "Growin' Up In The Hood" z kultowego juz dzisiaj filmu "Boyz N The Hood"? Późniejsze dokonania CMW mogły za to umknąć waszej uwadze, dlatego polecam sprawdzić w pierwszej kolejności wydany w 2006 roku krążek "Music To Gang Bang", z którego pochodzi kawałek "Ride Wit' Me". Wyprodukowany przez Fingazza numer ma w sobie taką dawkę wakacyjnego klimatu, że bez problemu możecie się wybrać przy jego dźwiękach w dłuższą podróż za miasto a z doświadczenia wiem, że sprawdza się idealnie w trasie nad morze:) C'mon and riiidddeee wit' meee!Game "Let's Ride"Teraz coś z nowszych rzeczy, które będą także kojarzyć młodsi czytelnicy. "Let's Ride" to może i ostatni mocny singlowy akcent Scotta Storcha, ale i jeden z najmocniejszych utworów w dyskografii Gracza, który chciał mieć w swoim dorobku klasyk na miarę "Let Me Ride" Dr. Dre. Chociaż pierwowzór nadal stanowi w moim odczuciu niedościgniony wzorzec, to trzeba przyznać, że Game miał rację nawijając "same Chronic, just a different smoke", bo "Let's Ride" buja każdą Toczką równie mocno, co przebój Dre 20 lat wcześniej. Ain't nuthin' but a G thang, baby, it's a G thang!2Pac "Picture Me Rollin' (Nu-Mixx)"Jeden z moich ulubionych numerów do auta oraz idealny dowód na to, że wykonując remix nawet klasycznego utworu Tupaca można nie tylko zrobić co dobrze (czego nie idzie powiedzieć o połowie kawałków wydanych po śmierci), ale nawet przebić oryginał! "Picture Me Rollin'" był jednym z kilku utworów, nagranych za życia Shakura, których jakoś nie "czułem". Niby wszystko brzmi ok i jest poprawnie zarapowane, ale nigdy zbytnio nie kusiło mnie, aby po jego przesłuchaniu nadusić "repeat". Wydany w 2007 roku "Nu-Mixx Klazzics Vol. 2" zapowiadał się na kolejny odgrzewany kotlet, na domiar złego odgrzany równie nieudolnie co "eminemowskie" "Loyal 2 The Game", ale wśród tuzina fatalnej jakości remixów, które w ogóle nie powinny się ukazać, znalazłem jedną perełkę w postaci "Picture Me Rollin", gdzie dobry wokal Danny Boy'a z "All Eyez On Me" zastąpił jeszcze lepszy refren Butcha Cassidy, a niezłe zwrotki Big Syke'a i CPO przyćmiła zupełnie nowa "szesnastka" Kurupta. Można? Można!Da Youngsta's "Hip-Hop Ride"Poruszając się naszą muzyczną bryką, wykonamy na chwilę nie tylko skok w czasie, ale i na wschodnie wybrzeże, gdzie w 1994 roku trójka połączonych więzami krwi małolatów wypuściła na rynek jeden z najbardziej pamiętnych rapowych hymnów lat 90-tych. Przy dźwiękach "Hip-Hop Ride" można poznać nie tylko kawał historii, ale i płynąc swoją furą jak zahipnotyzowany przez każde skrzyżowanie - a wszystko to dzięki świetnej muzyce skomponowanej przez Marley Mala. Yes, yes y'all, to the beat y'all!Richie Rich "Let's Ride"Przenosimy się z powrotem na zachodnie wybrzeże i pędzimy do północnej Kalifornii, gdzie czeka już na nas Richie Rich. I nie chodzi mi tutaj o dziecięcego milionera, a o jednego z prominentnych działaczy z Bay Area, którego wyluzowany styl nawijania stał się bezpośrednią inspiracją kilku sławnych raperów, wliczając w to m.in. Snoop Dogga. W połowie lat 90-tych "Double R" święcił spore sukcesy ze swoim albumem "Seasoned Veteran", które było bodajże pierwszą płyta z Oakland wydaną przez nowojorski Def Jam a "Let's Ride" stanowił główny filar promocji krążka. Kawałek cechuje charakterystyczny leniwy klimat, który bije z dużej ilości numerów Richa, więc polecałbym go raczej jako soundtrack pod typowy miejski cruising, aniżeli samochodowe wyścigi rodem z Gran Turismo.Sean T "Somethin' 2 Ride 2"Krążymy nadal po Bay Area, zahaczając o San Francisco, a dokładniej o małe miasteczko East Palo Alto, znajdujące się w połowie drogi do San Jose. To właśnie stąd pochodzi Sean T - postać myślę mało znana ludziom, którzy nie jarają się zachodnim wybrzeżem aż w takim stopniu co zapaleńcy mojego pokroju. Dla młodszych słuchaczy nadmienię tylko, że Sean T jest jednym z ludzi, dzięki którym Game zaczął swoją karierę i to właśnie on pomógł mu zarejestrować jego pierwsze nagrywki. Sam nie zrobił wprawdzie wielkiej kariery, ale ma na swoim koncie kilka numerów, z którymi warto się zaznajomić. Takim utworem jest chociażby "Somethin' 2 Ride 2" z wydanej w 1996 roku płyty "Pimp Lyrics & Dollar Signs". Kto przesłuchał chociaż parę albumów z tamtego okresu wydanych w Bay Area, wie już czego się spodziewać a produkcji G Man Stana nie trzeba chyba zbytnio reklamować, prawda? Zatem wskakujcie do swojej bryki, przekręćcie kluczyk w stacyjce i zanućcie razem z Baby Lee: "Do you wanna ride with meee?"Tha Realest "This Is How We Ryde"Wracając do domu z naszej wakacyjnej przejażdżki wrzucamy numer, który pozwoli nam nieco odetchnąć i zrelaksować się przez chwilę po całodniowym cruisingu. "This Is How We Ryde" nigdy się oficjalnie nie ukazał a szkoda, bo jest naprawdę świetny i zgodzi się ze mną nawet najbardziej zagorzały przeciwnik Realesta. To jeden z tych utworów, do których żywię szczególny sentyment, bo pamiętam ile czasu zajęło mi zlokalizowanie w Internecie dobrze brzmiącej wersji. Laidbackowa produkcja, klimatyczny refren i płynące z głośników flow przypominające mocno ś.p. Tupaca Shakura, czyli idealnie brzmiący numer na podsumowanie dzisiejszej playlisty... This is how we ryde!Tym sposobem dotarliśmy do końca dzisiejszego spisu. Myślę, że numery przypadną wam do gustu i dodacie je sobie do władnego katalogu kawałków, których najczęściej słuchacie w samochodowym odtwarzaczu. Słyszymy się ponownie za tydzień - West, west y'all!Dzisiejsze zestawienie moich wakacyjnych klasyków dedykowane jest miłośnikom czterech kółek, których cruising po polskich szosach relaksuje równie mocno, co prażenie tyłka na słońcu. Wam również przyda się porcja dobrej muzyki, dlatego przygotowałem dla was dziesięć numerów, idealnych do odpalenia w każdej furze - nawet takiej, która pozbawiona jest hydraulicznego zawieszenia i nie przypomina w niczym klasycznej kalifornijskiej Impali. Let us begin!

CJ Mac "Come And Take A Ride"
Zaczynamy od numeru, który kojarzy chyba każdy średnio zorientowany w g-funkowym temacie słuchacz. Debiutancki album CJ Maca pt. "True Game" jest bez wątpienia płytą, którą można określić mianem klasyki g-funku a singlowe "Come And Take A Ride" to typowa wisienka na torcie - utwór genialny pod każdym względem. Produkcja, liryka, śpiew - wszystko absolutny top-notch a sposób, w jaki Poppa LQ wjeżdża ze swoją zwrotką na ten bit do dnia dzisiejszego powoduje u mnie ciary na plecach przy każdym kolejnym odtworzeniu... Come and take a ride with the m.a.c.!

Kurupt "Who Ride Wit' Us"
Kolejny szlagier, którego obecność na każdej samochodowej playliście jest absolutną koniecznością. Po opuszczeniu Death Row chłopaki z Tha Dogg Pound musieli udowodnić samym sobie, że nadal potrafią nagrywać świetne single i klasyczne albumy... a takim bez cienia wątpliwości okazał się drugi solowy krążek Gottiego - "Tha Streetz Iz A Mutha", czego najlepszym przykładem jest singiel "Who Ride Wit' Us". Fredwreck w topowej formie wysmażył chyba swoją najlepszą produkcję, w rytm której można baunsować po ulicach nawet najbardziej zdezelowanym gratem. Do you wanna ride wit' us, who ride wit' us?

The Conscious Daughters "Somethin' To Ride To (Fonky Expedition)"
The Conscious Daughters to prawdopodobnie najlepszy żeński rap-duet w historii a chemia w nawijce podopiecznych Parisa, bijąca m.in. z takich utworów jak "Somethin' To Ride To" była naprawdę jedyna w swoim rodzaju. Sposób, w jaki Carla Green i Karryl Smith płyną po tym funkowym bicie do dzisiaj budzi mój podziw, bo niewiele kobiet w hip-hopie potrafiło nagrać numery, których nie pokrył kurz zapomnienia ani nie nadszarpnął ząb czasu... TCD się tak sztuka udała a "Fonky Expedition" do dzisiaj stanowi jeden z najważniejszych utworów lat 90-tych, powstałych w Bay Area. R.I.P. Special One...

Mc Eiht "Ride Wit' Me"
O tym, jak ważną ekipą w historii zachodniego wybrzeża okazało się Compton's Most Wanted, nie muszę chyba pisać. Tak samo, jak nie muszę przytaczać ich dokonań oraz wkładu w popularyzację kalifornijskiego rapu. Któż z was nie słyszał bowiem takich klasyków, jak "Hood Took Me Under" czy "Growin' Up In The Hood" z kultowego juz dzisiaj filmu "Boyz N The Hood"? Późniejsze dokonania CMW mogły za to umknąć waszej uwadze, dlatego polecam sprawdzić w pierwszej kolejności wydany w 2006 roku krążek "Music To Gang Bang", z którego pochodzi kawałek "Ride Wit' Me". Wyprodukowany przez Fingazza numer ma w sobie taką dawkę wakacyjnego klimatu, że bez problemu możecie się wybrać przy jego dźwiękach w dłuższą podróż za miasto a z doświadczenia wiem, że sprawdza się idealnie w trasie nad morze:) C'mon and riiidddeee wit' meee!

Game "Let's Ride"
Teraz coś z nowszych rzeczy, które będą także kojarzyć młodsi czytelnicy. "Let's Ride" to może i ostatni mocny singlowy akcent Scotta Storcha, ale i jeden z najmocniejszych utworów w dyskografii Gracza, który chciał mieć w swoim dorobku klasyk na miarę "Let Me Ride" Dr. Dre. Chociaż pierwowzór nadal stanowi w moim odczuciu niedościgniony wzorzec, to trzeba przyznać, że Game miał rację nawijając "same Chronic, just a different smoke", bo "Let's Ride" buja każdą Toczką równie mocno, co przebój Dre 20 lat wcześniej. Ain't nuthin' but a G thang, baby, it's a G thang!

2Pac "Picture Me Rollin' (Nu-Mixx)"
Jeden z moich ulubionych numerów do auta oraz idealny dowód na to, że wykonując remix nawet klasycznego utworu Tupaca można nie tylko zrobić co dobrze (czego nie idzie powiedzieć o połowie kawałków wydanych po śmierci), ale nawet przebić oryginał! "Picture Me Rollin'" był jednym z kilku utworów, nagranych za życia Shakura, których jakoś nie "czułem". Niby wszystko brzmi ok i jest poprawnie zarapowane, ale nigdy zbytnio nie kusiło mnie, aby po jego przesłuchaniu nadusić "repeat". Wydany w 2007 roku "Nu-Mixx Klazzics Vol. 2" zapowiadał się na kolejny odgrzewany kotlet, na domiar złego odgrzany równie nieudolnie co "eminemowskie""Loyal 2 The Game", ale wśród tuzina fatalnej jakości remixów, które w ogóle nie powinny się ukazać, znalazłem jedną perełkę w postaci "Picture Me Rollin", gdzie dobry wokal Danny Boy'a z "All Eyez On Me" zastąpił jeszcze lepszy refren Butcha Cassidy, a niezłe zwrotki Big Syke'a i CPO przyćmiła zupełnie nowa "szesnastka" Kurupta. Można? Można!

Da Youngsta's "Hip-Hop Ride"
Poruszając się naszą muzyczną bryką, wykonamy na chwilę nie tylko skok w czasie, ale i na wschodnie wybrzeże, gdzie w 1994 roku trójka połączonych więzami krwi małolatów wypuściła na rynek jeden z najbardziej pamiętnych rapowych hymnów lat 90-tych. Przy dźwiękach "Hip-Hop Ride" można poznać nie tylko kawał historii, ale i płynąc swoją furą jak zahipnotyzowany przez każde skrzyżowanie - a wszystko to dzięki świetnej muzyce skomponowanej przez Marley Mala. Yes, yes y'all, to the beat y'all!

Richie Rich "Let's Ride"
Przenosimy się z powrotem na zachodnie wybrzeże i pędzimy do północnej Kalifornii, gdzie czeka już na nas Richie Rich. I nie chodzi mi tutaj o dziecięcego milionera, a o jednego z prominentnych działaczy z Bay Area, którego wyluzowany styl nawijania stał się bezpośrednią inspiracją kilku sławnych raperów, wliczając w to m.in. Snoop Dogga. W połowie lat 90-tych "Double R" święcił spore sukcesy ze swoim albumem "Seasoned Veteran", które było bodajże pierwszą płyta z Oakland wydaną przez nowojorski Def Jam a "Let's Ride" stanowił główny filar promocji krążka. Kawałek cechuje charakterystyczny leniwy klimat, który bije z dużej ilości numerów Richa, więc polecałbym go raczej jako soundtrack pod typowy miejski cruising, aniżeli samochodowe wyścigi rodem z Gran Turismo.

Sean T "Somethin' 2 Ride 2"
Krążymy nadal po Bay Area, zahaczając o San Francisco, a dokładniej o małe miasteczko East Palo Alto, znajdujące się w połowie drogi do San Jose. To właśnie stąd pochodzi Sean T - postać myślę mało znana ludziom, którzy nie jarają się zachodnim wybrzeżem aż w takim stopniu co zapaleńcy mojego pokroju. Dla młodszych słuchaczy nadmienię tylko, że Sean T jest jednym z ludzi, dzięki którym Game zaczął swoją karierę i to właśnie on pomógł mu zarejestrować jego pierwsze nagrywki. Sam nie zrobił wprawdzie wielkiej kariery, ale ma na swoim koncie kilka numerów, z którymi warto się zaznajomić. Takim utworem jest chociażby "Somethin' 2 Ride 2" z wydanej w 1996 roku płyty "Pimp Lyrics & Dollar Signs". Kto przesłuchał chociaż parę albumów z tamtego okresu wydanych w Bay Area, wie już czego się spodziewać a produkcji G Man Stana nie trzeba chyba zbytnio reklamować, prawda? Zatem wskakujcie do swojej bryki, przekręćcie kluczyk w stacyjce i zanućcie razem z Baby Lee: "Do you wanna ride with meee?"

Tha Realest "This Is How We Ryde"
Wracając do domu z naszej wakacyjnej przejażdżki wrzucamy numer, który pozwoli nam nieco odetchnąć i zrelaksować się przez chwilę po całodniowym cruisingu. "This Is How We Ryde" nigdy się oficjalnie nie ukazał a szkoda, bo jest naprawdę świetny i zgodzi się ze mną nawet najbardziej zagorzały przeciwnik Realesta. To jeden z tych utworów, do których żywię szczególny sentyment, bo pamiętam ile czasu zajęło mi zlokalizowanie w Internecie dobrze brzmiącej wersji. Laidbackowa produkcja, klimatyczny refren i płynące z głośników flow przypominające mocno ś.p. Tupaca Shakura, czyli idealnie brzmiący numer na podsumowanie dzisiejszej playlisty... This is how we ryde!

Tym sposobem dotarliśmy do końca dzisiejszego spisu. Myślę, że numery przypadną wam do gustu i dodacie je sobie do władnego katalogu kawałków, których najczęściej słuchacie w samochodowym odtwarzaczu. Słyszymy się ponownie za tydzień - West, west y'all!

]]>
Wakacyjne klasyki Mietka - #2: Party trackshttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-07,wakacyjne-klasyki-mietka-2-party-trackshttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-07,wakacyjne-klasyki-mietka-2-party-tracksNovember 14, 2013, 5:35 pmPaweł MiedzielecWakacje to nie tylko czas odpoczynku i beztroskiego lenistwa - to także okres wzmożonej aktywności imprezowiczów, która z reguły zanika dopiero bladym świtem. Latem standardowe imprezy klubowe ustępują zdecydowanie miejsca plenerowym wojażom, ale w jednym i drugim przypadku do pełni szczęścia potrzebna jest odpowiednia muzyki. W drugiej odsłonie mojej wakacyjnej listy zaprezentuje wam dziesięć moich ulubionych imprezowych sztosów, przy dźwiękach których melanż poniesie was bardziej niż zwykle... lecimy!Tha Dogg Pound "Party All Night"Żadna imprezowa playlista nie ma prawa bytu bez choćby jednego numeru w wykonaniu Tha Dogg Pound a zeszłoroczne "Party All Night", nagrane na potrzeby albumu "Gangsta Zone" tylko potwierdza, że "ain't no party like a Dogg Pound party, cause the Dogg Pound party don't stop!".DJ Quik "Pitch In On A Party"Quik to koleś, który ma na koncie jedne z największych imprezowych klasyków a "Pitch In On A Party" znajduje się na samym czubku tej listy od lat i chyba żaden inny kawałek Davida Blake'a nie zdoła go zdetronizować... przynajmniej jak dla mnie.Nutt-So "Pool Party"Imprezy na basenie nie są może jeszcze tak popularne w Polsce jak za oceanem, ale jeśli kiedykolwiek się na takowej bibce znajdziecie - nie zapomnijcie dołączyć do muzycznego repertuaru kawałka "Pool Party" z debiutanckiego albumu Nutt-So pt. "The Betrayal".Warren G "Party We Will Throw Now"Kawałek, który rozpalił na nowo nasze nadzieje, związane z pośmiertnym materiałem Nate Dogga... i chociaż póki co nic z tego nie wyszło, to "Party We Will Throw" pokazuje, że nikt nie zaopiekuje się lepiej niewydanymi wokalami Nate'a niż Warren G. Nobody does it better... także i w imprezowej konwencji.E-40 "Rapper's Ball"Teledysk do tego singla przedstawia imprezę, w której chciałby uczestniczyć chyba każdy fan hip-hopu... bo chyba mało kto odmówiłby pobujania sie do "Rapper's Ball" w towarzystwie pięknych kobiet na terenie wielkiej posesji, gdzie w przerwach można by rozegrać partyjkę w billarda z Tupaciem, lub poderwać jakąś panienkę zgodnie ze wskazówkami udzielonymi przez samego Too Shorta, prawda?Shaq "Strait Playin'"Drugi singiel z trzeciego albumu Shaqa - "You Can't Stop The Reign", to kolejny imprezowy bangier, który ma w sobie wszystko czego trzeba, by rozruszać nawet najbardziej skostniały balet. Genialna produkcja Quika i jeszcze lepszy talkbox, którego wykonania nie powstydziłby się sam Roger Troutman, "I love the westside and it's time to party!"Lil' 1/2 Dead "Cavvy Sounds"Prawdopodobnie największa petarda z albumu, który po ponad dekadzie ciągłego katowania nadal mogę przesłuchać do dechy do dechy bez żadnego skipu. "Cavvy Sounds" to coś genialnego a sposób, w jaki ten utwór buja ciałami ludzi na parkiecie (szczególnie kobiecymi) naprawdę trudno ubrać w słowa... poezja.2nd II None "Up 'N Da Club"Jak sama nazwa wskazuje, jest to numer do klubu aczkolwiek z autopsji wiem, że dużo lepiej sprawdza się w plenerowych bibach, szczególnie takich które odbywają się na plaży nad morzem lub jeziorem. To chyba przez tą laidbackową produkcję Quika, wprowadzającą nas w ten wakacyjny klimat, przy którym idzie się zajebiście wyluzować.Nate Dogg "All Nite Long"Utwór może mniej znany, ale niewątpliwie spełnia kryteria dzisiejszego zestawienia. Pochodzi z ostatniej nagranej solówki Nate Dogga, która nigdy nie została oficjalnie wydana przez co mógł niektórym umknąć, chociaż na imprezach sprawdza się dla mnie dużo lepiej, aniżeli ograne "I Got Love"... pozostaje wam teraz zapuszczenie go na najbliższym melanżu i zweryfikowanie mojej opinii.DJ Quik "We Still Party"Na sam koniec mojej balangowej playlisty jeszcze raz Quik z kolejnym szlagierem, który może z powodzeniem otwierać i zamykać każdą imprezę, gdziekolwiek i w jakich warunkach by się ona nie odbywała. We still party!To by było na tyle... dzisiaj. Publikuję ten wpis trochę późno, bo jak sami wiecie - są wakacje i mnie też poniósł wczoraj melanż przy g-funkowym akompaniamencie:) W następnym tygodniu postaram się zregenerować w szybszym tempie i dostarczyć wam kolejną część na początku weekendu - tymczasem, enjoy this shit!Wakacje to nie tylko czas odpoczynku i beztroskiego lenistwa - to także okres wzmożonej aktywności imprezowiczów, która z reguły zanika dopiero bladym świtem. Latem standardowe imprezy klubowe ustępują zdecydowanie miejsca plenerowym wojażom, ale w jednym i drugim przypadku do pełni szczęścia potrzebna jest odpowiednia muzyki. W drugiej odsłonie mojej wakacyjnej listy zaprezentuje wam dziesięć moich ulubionych imprezowych sztosów, przy dźwiękach których melanż poniesie was bardziej niż zwykle... lecimy!

Tha Dogg Pound "Party All Night"
Żadna imprezowa playlista nie ma prawa bytu bez choćby jednego numeru w wykonaniu Tha Dogg Pound a zeszłoroczne "Party All Night", nagrane na potrzeby albumu "Gangsta Zone" tylko potwierdza, że "ain't no party like a Dogg Pound party, cause the Dogg Pound party don't stop!".

DJ Quik "Pitch In On A Party"
Quik to koleś, który ma na koncie jedne z największych imprezowych klasyków a "Pitch In On A Party" znajduje się na samym czubku tej listy od lat i chyba żaden inny kawałek Davida Blake'a nie zdoła go zdetronizować... przynajmniej jak dla mnie.

Nutt-So "Pool Party"
Imprezy na basenie nie są może jeszcze tak popularne w Polsce jak za oceanem, ale jeśli kiedykolwiek się na takowej bibce znajdziecie - nie zapomnijcie dołączyć do muzycznego repertuaru kawałka "Pool Party" z debiutanckiego albumu Nutt-So pt. "The Betrayal".

Warren G "Party We Will Throw Now"
Kawałek, który rozpalił na nowo nasze nadzieje, związane z pośmiertnym materiałem Nate Dogga... i chociaż póki co nic z tego nie wyszło, to "Party We Will Throw" pokazuje, że nikt nie zaopiekuje się lepiej niewydanymi wokalami Nate'a niż Warren G. Nobody does it better... także i w imprezowej konwencji.

E-40 "Rapper's Ball"
Teledysk do tego singla przedstawia imprezę, w której chciałby uczestniczyć chyba każdy fan hip-hopu... bo chyba mało kto odmówiłby pobujania sie do "Rapper's Ball" w towarzystwie pięknych kobiet na terenie wielkiej posesji, gdzie w przerwach można by rozegrać partyjkę w billarda z Tupaciem, lub poderwać jakąś panienkę zgodnie ze wskazówkami udzielonymi przez samego Too Shorta, prawda?

Shaq "Strait Playin'"
Drugi singiel z trzeciego albumu Shaqa - "You Can't Stop The Reign", to kolejny imprezowy bangier, który ma w sobie wszystko czego trzeba, by rozruszać nawet najbardziej skostniały balet. Genialna produkcja Quika i jeszcze lepszy talkbox, którego wykonania nie powstydziłby się sam Roger Troutman, "I love the westside and it's time to party!"

Lil' 1/2 Dead "Cavvy Sounds"
Prawdopodobnie największa petarda z albumu, który po ponad dekadzie ciągłego katowania nadal mogę przesłuchać do dechy do dechy bez żadnego skipu. "Cavvy Sounds" to coś genialnego a sposób, w jaki ten utwór buja ciałami ludzi na parkiecie (szczególnie kobiecymi) naprawdę trudno ubrać w słowa... poezja.

2nd II None "Up 'N Da Club"
Jak sama nazwa wskazuje, jest to numer do klubu aczkolwiek z autopsji wiem, że dużo lepiej sprawdza się w plenerowych bibach, szczególnie takich które odbywają się na plaży nad morzem lub jeziorem. To chyba przez tą laidbackową produkcję Quika, wprowadzającą nas w ten wakacyjny klimat, przy którym idzie się zajebiście wyluzować.

Nate Dogg "All Nite Long"
Utwór może mniej znany, ale niewątpliwie spełnia kryteria dzisiejszego zestawienia. Pochodzi z ostatniej nagranej solówki Nate Dogga, która nigdy nie została oficjalnie wydana przez co mógł niektórym umknąć, chociaż na imprezach sprawdza się dla mnie dużo lepiej, aniżeli ograne "I Got Love"... pozostaje wam teraz zapuszczenie go na najbliższym melanżu i zweryfikowanie mojej opinii.

DJ Quik "We Still Party"
Na sam koniec mojej balangowej playlisty jeszcze raz Quik z kolejnym szlagierem, który może z powodzeniem otwierać i zamykać każdą imprezę, gdziekolwiek i w jakich warunkach by się ona nie odbywała. We still party!

To by było na tyle... dzisiaj. Publikuję ten wpis trochę późno, bo jak sami wiecie - są wakacje i mnie też poniósł wczoraj melanż przy g-funkowym akompaniamencie:) W następnym tygodniu postaram się zregenerować w szybszym tempie i dostarczyć wam kolejną część na początku weekendu - tymczasem, enjoy this shit!

]]>
Wakacyjne klasyki Mietka - #1: Summer trackshttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-30,wakacyjne-klasyki-mietka-1-summer-trackshttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-30,wakacyjne-klasyki-mietka-1-summer-tracksOctober 11, 2020, 11:18 pmPaweł MiedzielecLato, lato, lato wszędzie... no dobra, pogoda faktycznie coś się ostatnio popsuła co nie zmienia faktu, że nastał okres wakacyjny - czas urlopów, grzania tyłka na słońcu i powszechnego lenistwa dla większości. Aby go wam nieco umilić, postanowiłem przygotować nowy cykl wpisów, który od dnia dzisiejszego będzie się ukazywał na Popkillerze co weekend aż do samego końca wakacji.Będę w nim prezentował kawałki znane oraz takie, które mogły umknąć waszej uwadze bądź nigdy się oficjalnie nie ukazały a powinny - wszystkie jednak łączyć będzie jedna wspólna cecha: relaks. To numery przy których można się zajebiście odprężyć i zapomnieć o trudach dnia codziennego, szczególnie jeśli pogoda dopisuje, piwka jest pod dostatkiem a grill pracuje pełną parą... Wtedy do szczęścia brakuje jedynie odpowiedniej muzyki dla głośnikach a nic latem nie wjeżdża tak dobrze jak G-Funk.Pierwszą odsłonę mojego zestawienia zacznę od zaprezentowania wam dziesięciu utworów stricte o tematyce wakacyjnej, idealnych na powitanie tegorocznego lata, wśród których oprócz kawałków mniej znanych nie mogło zabraknąć również i klasyków - zachęcam do wrzucenia ich sobie na swoją letnią playlistę, z pewnością umilą wam one niejeden dzień w ciągu najbliższych dwóch miesięcy a to dopiero początek... zatem "Summertime begins just like dat!" i zaczynamy:The Dove Shack "Summertime in The LBC"Rozpoczniemy od klasyka przez duże "K", który gości u mnie na rotacji każdego lata. Genialny numer ekipy The Dove Shack z Long Beach, którą pierwszy raz mogliśmy usłyszeć na debiutanckim krążku Warrena G - "Regulate... G Funk Era" (został również potem wykorzystany na ścieżce dźwiękowej do filmu "The Show"). Oba albumy zaliczane są dzisiaj do kanonu G-Funku a po przesłuchaniu "Summertime in The LBC" nie muszę chyba specjalnie tłumaczyć dlaczego, prawda?DJ Quik "Summer Breeze"Tego singla również nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. DJ Quik to marka sama w sobie i spod jego ręki wyszedł niejeden letni klasyk a "Summer Breeze" z pewnością należy do tych z górnej półki, szczególnie że maczał w nim swoje palce gitarzysta Rob "Fonksta" Bacon a taki duet do spółki z G-One nie przywykł wypuszczać słabych rzeczy. Rok 1995 to Quik w szczytowej formie, nagrywający w kulminacyjnym momencie rozkwitu G-Funku świetne single na prawdopodobnie najlepsze solo w swoim dorobku ("Safe + Sound") - "Summer Breeze" jest tego najlepszym przykładem.Roscoe "Summertime Again""Co w rodzinie to nie zginie" - tak najlepiej można podsumować twórczość Roscoe. Młodszy brat Kurupta z pewnością odziedziczył po nim talent do wypluwania z siebie dobrej jakości rymów a przy okazji udało mu się także zbudować całkiem niezłą solową karierę, która zaowocowała dwoma bardzo dobrymi i bardzo równymi albumami "Philaphornia" oraz "I Luv Cali". Z tego ostatniego pochodzi właśnie wyprodukowany przez Fingazza utwór "Summertime Again", który aż prosi się o odpalenie w dni, kiedy z nieba leje się żar a my siedzimy sobie wygodnie w cieniu sącząc drinka z parasolką.Tha Realest "Thuggin' 'N Tha Summertime"Tha Realest jest postacią szalenie kontrowersyjną, co automatycznie przekłada się na sporą niechęć ludzi do sprawdzania rzeczy sygnowanych jego ksywką. Można go kochać lub nienawidzić, ale na pewno nie można mu odmówić talentu do nagrywania dobrych numerów i dobrego ucha przy selekcji bitów. "Thuggin' 'N Tha Summertime" to utwór, który potwierdza jedną i drugą tezę - pierwszy raz usłyszałem go lata temu jeszcze na Myspace i z miejsca przypadł mi do gustu. Trzy dobre "szesnastki", bujająca produkcja, wpadający w ucho refren w wykonaniu Bosko, który brzmi tutaj nieco jak Nate Dogg oraz talkbox na deser, czyli idealny kawałek na idealną pogodę.L.O.L. "Summer Breeze"Kolejny szlagier, który pomimo upływającego czasu nie starzeje się ani na jotę. Nieco zapomniana ekipa L.O.L. z Los Angeles nagrała w 1996 roku jeden z najlepszych wakacyjnych "hymnów" wszechczasów. Niestety, "Summer Breeze" nie przyniósł grupie oczekiwanego rozgłosu i chociaż "liryczni lordowie" nigdy nie opuścili głębokiego undergroundu, to singiel promujący album "Heaven Or Hell" pozwolił im znaleźć swoje miejsce w historii g-funku. Co ciekawe, L.O.L. szykują od pewnego czasu comeback a na nowej płycie oprócz produkcji Battlecata, mają się również znaleźć bity pewnego polskiego producenta:)M-Doc "It's A Summer Thang"M-Doc to kolejny raper z lat 90-tych o którym nie zrobiło się nigdy głośno, mimo że swego czasu nagrał on jeden z najbardziej znanych wakacyjnych "przebojów" ostatniej dekady XX wieku. "It's a Summer Thang" promował wydany w 1995 roku album "M. Doc Wit Stevio: C'mon Getcha Groove On" a przyjemny wokal Chantay Savage był z pewnością jednym z decydujących czynników, dlaczego numer ten śmigał w swoim czasie na antenie każdej rozgłośni radiowej w Stanach. They don't make tracks like this no more...Mr. Capone-E "Summertime Anthem"Na wstępie zaznaczę, że nie jestem wielkim zwolennikiem tzw. Chicano rapu - mało co mnie z tego nurtu rusza a większość rzeczy wychodzących spod ręki Latynosów jest dla mnie zwyczajnie wtórna i robiona hurtowo na jedno kopyto. Jest jednak dwóch gości na tym podwórku, którzy trzymają moim zdaniem poziom i ich albumy sprawdzam w ciemno, bo zawsze idzie tam wyłowić jakąś perełkę. Mr. Capone-E jest właśnie jednym z tych raperów a "Summertime Anthem" to przykład takiego utworu, gdzie zawartość zgadza się w pełni z tytułem nagrania. Fingazz na bicie i przyjemny wokal na refrenie ozdobiony dodatkowo talkboxem - oto przepis na "letni hymn".Enois Scroggins "Hot Summer Days"Enois Scroggins to amerykański wokalista g-funkowy o którym po raz pierwszy usłyszałem jakieś 3 lata temu i od tamtej pory uważnie śledzę każde wydawnictwo tego człowieka. Dlaczego? Ponieważ co roku dostarcza mi porcję świetnego g-funku, nagrywanego z całą plejadą west coastowych legend na mega klimatycznych bitach, które dostarczają mu również i polscy producenci (RTN, Matek, Eten). Zresztą, sprawdźcie numer "Hot Summer Days" i jeśli zajaracie się nim z miejsca jak ja, to polecam wam sięgnąć po całą płytkę z której ten numer pochodzi ("International-E") bo to jeden z najlepszych krążków, jakie słyszałem w ostatnich latach.Mr. Criminal "Sounds Of Summertime"Mr. Criminal to drugi z reprezentantów Chicano, którego utworów lubię posłuchać - szczególnie jeśli producentem tych nagrań jest Fingazz, którego bity bardzo mi się podobają. Ponadto, talkbox w jego wykonaniu należy w moim odczuciu do jednego z lepszych, co pokazał m.in. w kawałku "Sounds Of Summertime" - czy słuchając takich utworów też macie wrażenie, że lato tuż tuż?DJ Jazzy Jeff & The Fresh Prince "Summertime"Na koniec numer, nad którym właściwie nie ma się co zbytnio rozwodzić... kawałek starszy pewnie od niejednego czytelnika Popkillera a słucha mi się go nadal tak samo przyjemnie, jak w latach 90-tych i to nie tylko przez wrodzoną sympatię do Fresh Prince'a, skądinąd dzisiaj jednego z moich ulubionych aktorów. To po prostu kawał dobrego rapu i jeden z tych utworów, które zdołały się oprzeć potędze upływającego czasu oraz dowód na to, że g-funkowo brzmiące numery powstawały na długo przed pojawieniem się w sklepach "The Chronic"...Na dzisiaj to tyle, ale myślę że powinno wam wystarczyć do następnego weekendu, gdzie czekać będzie na was kolejna porcja "letniaków" do skonsumowania:) Słuchajcie tego w domu, nad jeziorem, przy grillu, jadąc samochodem lub podczas wieczornych melanży i do następnego tygodnia - West, West Y'all!Lato, lato, lato wszędzie... no dobra, pogoda faktycznie coś się ostatnio popsuła co nie zmienia faktu, że nastał okres wakacyjny - czas urlopów, grzania tyłka na słońcu i powszechnego lenistwa dla większości. Aby go wam nieco umilić, postanowiłem przygotować nowy cykl wpisów, który od dnia dzisiejszego będzie się ukazywał na Popkillerze co weekend aż do samego końca wakacji.

Będę w nim prezentował kawałki znane oraz takie, które mogły umknąć waszej uwadze bądź nigdy się oficjalnie nie ukazały a powinny - wszystkie jednak łączyć będzie jedna wspólna cecha: relaks. To numery przy których można się zajebiście odprężyć i zapomnieć o trudach dnia codziennego, szczególnie jeśli pogoda dopisuje, piwka jest pod dostatkiem a grill pracuje pełną parą... Wtedy do szczęścia brakuje jedynie odpowiedniej muzyki dla głośnikach a nic latem nie wjeżdża tak dobrze jak G-Funk.

Pierwszą odsłonę mojego zestawienia zacznę od zaprezentowania wam dziesięciu utworów stricte o tematyce wakacyjnej, idealnych na powitanie tegorocznego lata, wśród których oprócz kawałków mniej znanych nie mogło zabraknąć również i klasyków - zachęcam do wrzucenia ich sobie na swoją letnią playlistę, z pewnością umilą wam one niejeden dzień w ciągu najbliższych dwóch miesięcy a to dopiero początek... zatem "Summertime begins just like dat!" i zaczynamy:

The Dove Shack "Summertime in The LBC"
Rozpoczniemy od klasyka przez duże "K", który gości u mnie na rotacji każdego lata. Genialny numer ekipy The Dove Shack z Long Beach, którą pierwszy raz mogliśmy usłyszeć na debiutanckim krążku Warrena G - "Regulate... G Funk Era" (został również potem wykorzystany na ścieżce dźwiękowej do filmu "The Show"). Oba albumy zaliczane są dzisiaj do kanonu G-Funku a po przesłuchaniu "Summertime in The LBC" nie muszę chyba specjalnie tłumaczyć dlaczego, prawda?

DJ Quik "Summer Breeze"
Tego singla również nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. DJ Quik to marka sama w sobie i spod jego ręki wyszedł niejeden letni klasyk a "Summer Breeze" z pewnością należy do tych z górnej półki, szczególnie że maczał w nim swoje palce gitarzysta Rob "Fonksta" Bacon a taki duet do spółki z G-One nie przywykł wypuszczać słabych rzeczy. Rok 1995 to Quik w szczytowej formie, nagrywający w kulminacyjnym momencie rozkwitu G-Funku świetne single na prawdopodobnie najlepsze solo w swoim dorobku ("Safe + Sound") - "Summer Breeze" jest tego najlepszym przykładem.

Roscoe "Summertime Again"
"Co w rodzinie to nie zginie" - tak najlepiej można podsumować twórczość Roscoe. Młodszy brat Kurupta z pewnością odziedziczył po nim talent do wypluwania z siebie dobrej jakości rymów a przy okazji udało mu się także zbudować całkiem niezłą solową karierę, która zaowocowała dwoma bardzo dobrymi i bardzo równymi albumami "Philaphornia" oraz "I Luv Cali". Z tego ostatniego pochodzi właśnie wyprodukowany przez Fingazza utwór "Summertime Again", który aż prosi się o odpalenie w dni, kiedy z nieba leje się żar a my siedzimy sobie wygodnie w cieniu sącząc drinka z parasolką.

Tha Realest "Thuggin' 'N Tha Summertime"
Tha Realest jest postacią szalenie kontrowersyjną, co automatycznie przekłada się na sporą niechęć ludzi do sprawdzania rzeczy sygnowanych jego ksywką. Można go kochać lub nienawidzić, ale na pewno nie można mu odmówić talentu do nagrywania dobrych numerów i dobrego ucha przy selekcji bitów. "Thuggin' 'N Tha Summertime" to utwór, który potwierdza jedną i drugą tezę - pierwszy raz usłyszałem go lata temu jeszcze na Myspace i z miejsca przypadł mi do gustu. Trzy dobre "szesnastki", bujająca produkcja, wpadający w ucho refren w wykonaniu Bosko, który brzmi tutaj nieco jak Nate Dogg oraz talkbox na deser, czyli idealny kawałek na idealną pogodę.

L.O.L. "Summer Breeze"
Kolejny szlagier, który pomimo upływającego czasu nie starzeje się ani na jotę. Nieco zapomniana ekipa L.O.L. z Los Angeles nagrała w 1996 roku jeden z najlepszych wakacyjnych "hymnów" wszechczasów. Niestety, "Summer Breeze" nie przyniósł grupie oczekiwanego rozgłosu i chociaż "liryczni lordowie" nigdy nie opuścili głębokiego undergroundu, to singiel promujący album "Heaven Or Hell" pozwolił im znaleźć swoje miejsce w historii g-funku. Co ciekawe, L.O.L. szykują od pewnego czasu comeback a na nowej płycie oprócz produkcji Battlecata, mają się również znaleźć bity pewnego polskiego producenta:)

M-Doc "It's A Summer Thang"
M-Doc to kolejny raper z lat 90-tych o którym nie zrobiło się nigdy głośno, mimo że swego czasu nagrał on jeden z najbardziej znanych wakacyjnych "przebojów" ostatniej dekady XX wieku. "It's a Summer Thang" promował wydany w 1995 roku album "M. Doc Wit Stevio: C'mon Getcha Groove On" a przyjemny wokal Chantay Savage był z pewnością jednym z decydujących czynników, dlaczego numer ten śmigał w swoim czasie na antenie każdej rozgłośni radiowej w Stanach. They don't make tracks like this no more...

Mr. Capone-E "Summertime Anthem"
Na wstępie zaznaczę, że nie jestem wielkim zwolennikiem tzw. Chicano rapu - mało co mnie z tego nurtu rusza a większość rzeczy wychodzących spod ręki Latynosów jest dla mnie zwyczajnie wtórna i robiona hurtowo na jedno kopyto. Jest jednak dwóch gości na tym podwórku, którzy trzymają moim zdaniem poziom i ich albumy sprawdzam w ciemno, bo zawsze idzie tam wyłowić jakąś perełkę. Mr. Capone-E jest właśnie jednym z tych raperów a "Summertime Anthem" to przykład takiego utworu, gdzie zawartość zgadza się w pełni z tytułem nagrania. Fingazz na bicie i przyjemny wokal na refrenie ozdobiony dodatkowo talkboxem - oto przepis na "letni hymn".

Enois Scroggins "Hot Summer Days"
Enois Scroggins to amerykański wokalista g-funkowy o którym po raz pierwszy usłyszałem jakieś 3 lata temu i od tamtej pory uważnie śledzę każde wydawnictwo tego człowieka. Dlaczego? Ponieważ co roku dostarcza mi porcję świetnego g-funku, nagrywanego z całą plejadą west coastowych legend na mega klimatycznych bitach, które dostarczają mu również i polscy producenci (RTN, Matek, Eten). Zresztą, sprawdźcie numer "Hot Summer Days" i jeśli zajaracie się nim z miejsca jak ja, to polecam wam sięgnąć po całą płytkę z której ten numer pochodzi ("International-E") bo to jeden z najlepszych krążków, jakie słyszałem w ostatnich latach.

Mr. Criminal "Sounds Of Summertime"
Mr. Criminal to drugi z reprezentantów Chicano, którego utworów lubię posłuchać - szczególnie jeśli producentem tych nagrań jest Fingazz, którego bity bardzo mi się podobają. Ponadto, talkbox w jego wykonaniu należy w moim odczuciu do jednego z lepszych, co pokazał m.in. w kawałku "Sounds Of Summertime" - czy słuchając takich utworów też macie wrażenie, że lato tuż tuż?

DJ Jazzy Jeff & The Fresh Prince "Summertime"
Na koniec numer, nad którym właściwie nie ma się co zbytnio rozwodzić... kawałek starszy pewnie od niejednego czytelnika Popkillera a słucha mi się go nadal tak samo przyjemnie, jak w latach 90-tych i to nie tylko przez wrodzoną sympatię do Fresh Prince'a, skądinąd dzisiaj jednego z moich ulubionych aktorów. To po prostu kawał dobrego rapu i jeden z tych utworów, które zdołały się oprzeć potędze upływającego czasu oraz dowód na to, że g-funkowo brzmiące numery powstawały na długo przed pojawieniem się w sklepach "The Chronic"...

Na dzisiaj to tyle, ale myślę że powinno wam wystarczyć do następnego weekendu, gdzie czekać będzie na was kolejna porcja "letniaków" do skonsumowania:) Słuchajcie tego w domu, nad jeziorem, przy grillu, jadąc samochodem lub podczas wieczornych melanży i do następnego tygodnia - West, West Y'all!

]]>