popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) My Name Is My Namehttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/25308/My-Name-Is-My-NameSeptember 17, 2024, 9:29 pmpl_PL © 2024 Admin stronyPusha T feat. Ab-Liva "Suicide" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-01-19,pusha-t-feat-ab-liva-suicide-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-01-19,pusha-t-feat-ab-liva-suicide-teledyskJanuary 18, 2014, 11:51 pmWojciech GraczykPrzed Wami siódmy (!) klip promujący jeden z najlepszych krążków AD2013, "My Name Is My Name". Tym razem na warsztat poszedł numer pięć z tracklisty, czyli "Suicide" z gościnnym udziałem, kolegi z Re-Up Gangu, Ab-Livy. Bit do tego utworu stworzył Pharrell Williams.Przed Wami siódmy (!) klip promujący jeden z najlepszych krążków AD2013, "My Name Is My Name". Tym razem na warsztat poszedł numer pięć z tracklisty, czyli "Suicide" z gościnnym udziałem, kolegi z Re-Up Gangu, Ab-Livy. Bit do tego utworu stworzył Pharrell Williams.

]]>
Pusha T feat. Rick Ross "Hold On" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-14,pusha-t-feat-rick-ross-hold-on-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-14,pusha-t-feat-rick-ross-hold-on-teledyskNovember 14, 2013, 2:45 pmWojciech GraczykTo już szósty klip, promujący znakomite "My Name Is My Name". Tym razem obraz powstał do utworu z Rick Rossem, "Hold On", wyprodukowanego przez duet Kanye West i Hudson Mohawke. Zapraszam do sprawdzenia.To już szósty klip, promujący znakomite "My Name Is My Name". Tym razem obraz powstał do utworu z Rick Rossem, "Hold On", wyprodukowanego przez duet Kanye West i Hudson Mohawke. Zapraszam do sprawdzenia.

]]>
Pusha T "My Name is My Name" - recenzja nr 2https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-27,pusha-t-my-name-is-my-name-recenzja-nr-2https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-27,pusha-t-my-name-is-my-name-recenzja-nr-2October 27, 2013, 4:58 pmMaciej WojszkunPrzyznam się na samym początku: do tej płyty podchodziłem bez większych oczekiwań. Jakoś nigdy nie zdołałem zainteresować się twórczością braci z Virginii na tyle, by z wypiekami na twarzy śledzić każdy przeciek, każdą plotkę i informację dotyczącą ich nadchodzących materiałów i featuringów… Ale, ostatnimi miesiącami w co drugim newsie widząc info o ½ Clipse i oficjalnym debiucie w G.O.O.D. Music i nie mogąc odpędzić się już od myślą nie zmąconej twarzy Puszatego okolonej dziwacznymi warkoczykami – pomyślałem: czemu nie, sprawdzę. Poprzednie materiały brata No Malice’a szczególnie mnie jakoś nie powaliły, poziom kawałków wahał się od kiepskich (do dziś nie mogę zdzierżyć „Millions” z Tha Bawse) do całkiem niezłych („Raid” z Półdolarem i niedawno „zaobrączkowanym” Pharrellem – gratulacje, Skateboard P!). Teraz czas na kolejną próbę. Czy Pusha T, głosząc za Marlo z „The Wire”, iż jego imię to jego imię – dał radę, czy ten cały hype był mocno przesadzony? „My Name is My Name” mnie zaskoczyło. Po pierwsze, długością. Zaledwie 12 kawałków, dających razem zaledwie 46 minut ataku na zmysły słuchowe. Po drugie – produkcja. Wita nas kolekcja kawałków fascynująco minimalistycznych, mrocznych, ziejących chłodem oszczędnej elektroniki. „ King Push”. „Numbers on the Board”. „Sweet Serenade” (o dziwo, ze słuchalnym Brązowym Krzysiem) z przejmującymi chórkami w tle. Absolutnie znakomity „40 Acres” ze zniewalającym wstępem The-Dreama, delikatnym pianinem i gitarką. To wszystko dziełka wciągające i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, zasługujące na najwyższe noty. Mamy też zwroty w bardziej skoczne rejony – atakujące kanonadą kicków i snare’ów i świetną elektroniką „No Regrets”, oraz w bardziej klasycznie brzmiące – „Let Me Love You”, osławiona „Nosetalgia” z rewelacyjnym Kendrickiem na feacie, oraz wieńczące album ‘S.N.I.T.C.H.” z bardzo dobrym refrenem Pharrella.Ale nie zawsze jest tak różowo w sferze produkcyjnej. Kłopoty zaczynają się w „Hold On”. Dobry beat, oparty na uderzeniach pianina, powoli a świetnie zyskujący na intensywności, mający też w sobie nieco posmak klasycznych produkcji - rujnowany jest kompletnie przez Kanyego, który postanowił „wzbogacić” beat żenującym, autotune’owym wyciem. Następny w kolejce "Suicide” – o ja nie mogę, co za nudny beat. Jakieś tam elektroniczne, irytujące pyknięcia i szmery, nic więcej – i zgodnie z tytułem kawałka, po minucie moje zainteresowanie z nudów popełnia „straight up sewaside” (#DasEFX). Nie mniej nudne od "Suicide" jest "Who I Am". Ogółem jednak – damn, produkcja na tym albumie jest zarąbista. Czasem czułem się, jakbym słuchał nowego albumu Massive Attack. Znać, że nad całością pieczę sprawował Kanye, który najwidoczniej na dobre rozsmakował się w najróżniejszych zabawach elektroniką. Można mu zarzucić wiele, ale jedno jest pewnie – Yeezus Kardashian wie, co to znaczy „dopracowany muzycznie album”, i chwała mu za to.Wspominałem już we wstępie, że Pusha jako raper nie za bardzo mnie do tej pory interesował. Gdybyście mnie spytali czemu, odpowiedziałbym, że raz - jego głos i flow nie wyróżniają się niczym specjalnym, ot, taki „standardowy” wokal wśród amerykańskich MC, słabo zapadający w pamięć, nie mogący się równać np. z potężnym, chropawym wokalem Kool G Rapa czy intensywnym, zimnym, przeszywającym głosem Raekwona. Taka moja opinia, fakt jednak pozostaje faktem, że Pusha radzi sobie z tym co ma bardzo dobrze. Tchnie tą pewnością siebie, bezczelnością i bezproblemowo kontroluje podane mu bity.Pozostaje jednak sprawa druga – nigdy nie uważałem też persony Puszatego jako dealera za szczególnie interesującą. Ok, więc zbijasz miliony, otaczasz się szybkimi kobietami i pięknymi samochodami (a może to było odwrotnie?), handlując śnieżnobiałym proszkiem uzyskanym z ekstraktu z liści Erythroxyron coca? Good (G.O.O.D.?) for You, krzyż na drogę, jakoś mnie to nie urzeka. Jak lirycznie prezentuje się Pusha tutaj? Tematyka niestety standardowa – kropka w kropkę to, co napisałem powyżej, no może z dodatkiem „moja ekipa jest najlepsza, świętujemy” (vide „Sweet Serenade”). I’m still a snow mover, blow harder than tuba – „Suicide” ; I sold more dope than I sold records – “Hold On”. Inne, ale też ograne themes to “życie dealera łatwe nie jest” (Money universal, that’s the only language/The dream ain’t die, only some real niggas), “jestem zimnym skurwielem, który ma kobiety w garści” (“Let Me Love You”), “dealerska przeszłość” (“Nosetalgia”)… Trochę kpię, ale przyznaję, że niektóre kawałki są niezwykle interesujące, mimo ogranych tematów – choćby wspomniana „Nosetalgia”, w której Push i Kendrick wspominają swe początki w ogarniętych narkotykową epidemią latach 80. , czy poruszający „Pain” (którego „skuteczność’ obniża Future na refrenie). Choć chwalenie się bogactwem oraz wszechobecny namedropping najdroższych marek męczą i denerwują, to prezentacja „mroczniejszych” stron życia dealera przez Pushę autentycznie mnie zaciekawiła. To mocny i szczery tekstowo album, nawet jeśli pisany z ogranej już perspektywy. Puszaty to sprawny tekściarz, potrafiący co rusz zakamuflować sprytne double entendres (mały przykład: I got money with the best of ‘em/Go blow for blow with any Mexican) i obrazowo opisać „drogę dealera”. Ogółem - duży plus za teksty.Podsumowując – ‘My Name is My name” to po prostu dobry album. Zaskakująco stonowany, nie "bombastyczny", a wręcz przeciwnie – chłodny, spokojny i przemyślany. Warto posłuchać, a ja w końcu mogę powiedzieć, że z niekłamanym zainteresowaniem będę oczekiwać nadchodzącego „King Push’’. A imię jego to Pusha T, a ocena dla jego albumu ode mnie to solidne 4. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"7238","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4239","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] Przyznam się na samym początku: do tej płyty podchodziłem bez większych oczekiwań. Jakoś nigdy nie zdołałem zainteresować się twórczością braci z Virginii na tyle, by z wypiekami na twarzy śledzić każdy przeciek, każdą plotkę i informację dotyczącą ich nadchodzących materiałów i featuringów… Ale, ostatnimi miesiącami w co drugim newsie widząc info o ½ Clipse i oficjalnym debiucie w G.O.O.D. Music i nie mogąc odpędzić się już od myślą nie zmąconej twarzy Puszatego okolonej dziwacznymi warkoczykami – pomyślałem: czemu nie, sprawdzę. Poprzednie materiały brata No Malice’a szczególnie mnie jakoś nie powaliły, poziom kawałków wahał się od kiepskich (do dziś nie mogę zdzierżyć „Millions” z Tha Bawse) do całkiem niezłych („Raid” z Półdolarem i niedawno „zaobrączkowanym” Pharrellem – gratulacje, Skateboard P!). Teraz czas na kolejną próbę. Czy Pusha T, głosząc za Marlo z „The Wire”, iż jego imię to jego imię – dał radę, czy ten cały hype był mocno przesadzony? 

„My Name is My Name” mnie zaskoczyło. Po pierwsze, długością. Zaledwie 12 kawałków, dających razem zaledwie 46 minut ataku na zmysły słuchowe. Po drugie – produkcja.  Wita nas kolekcja kawałków fascynująco minimalistycznych, mrocznych, ziejących chłodem oszczędnej elektroniki. „ King Push”. „Numbers on the Board”. „Sweet Serenade” (o dziwo, ze słuchalnym Brązowym Krzysiem) z przejmującymi chórkami w tle. Absolutnie znakomity „40 Acres” ze zniewalającym wstępem The-Dreama, delikatnym pianinem i gitarką. To wszystko dziełka wciągające i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, zasługujące na najwyższe noty. Mamy też zwroty w bardziej skoczne rejony – atakujące kanonadą kicków i snare’ów i świetną elektroniką „No Regrets”, oraz w bardziej klasycznie brzmiące – „Let Me Love You”, osławiona „Nosetalgia” z rewelacyjnym Kendrickiem na feacie, oraz wieńczące album ‘S.N.I.T.C.H.” z bardzo dobrym refrenem Pharrella.

Ale nie zawsze jest tak różowo w sferze produkcyjnej. Kłopoty zaczynają się w „Hold On”. Dobry beat, oparty na uderzeniach pianina, powoli a świetnie zyskujący na intensywności, mający też w sobie nieco posmak klasycznych produkcji  - rujnowany jest kompletnie przez Kanyego, który postanowił „wzbogacić” beat żenującym, autotune’owym wyciem. Następny w kolejce "Suicide” – o ja nie mogę, co za nudny beat. Jakieś tam elektroniczne, irytujące pyknięcia i szmery, nic więcej – i zgodnie z tytułem kawałka, po minucie moje zainteresowanie z nudów popełnia „straight up sewaside” (#DasEFX). Nie mniej nudne od "Suicide" jest "Who I Am". 

Ogółem jednak – damn, produkcja na tym albumie jest zarąbista. Czasem czułem się, jakbym słuchał nowego albumu Massive Attack. Znać, że nad całością pieczę sprawował Kanye, który najwidoczniej na dobre rozsmakował się w najróżniejszych zabawach elektroniką. Można mu zarzucić wiele, ale jedno jest pewnie – Yeezus Kardashian wie, co to znaczy „dopracowany muzycznie album”, i chwała mu za to.

Wspominałem już we wstępie, że Pusha jako raper nie za bardzo mnie do tej pory interesował. Gdybyście mnie spytali czemu, odpowiedziałbym, że raz - jego głos i flow nie wyróżniają się niczym specjalnym, ot, taki „standardowy” wokal wśród amerykańskich MC, słabo zapadający w pamięć, nie mogący się równać np. z potężnym, chropawym wokalem Kool G Rapa czy intensywnym, zimnym, przeszywającym głosem Raekwona. Taka moja opinia, fakt jednak pozostaje faktem, że Pusha radzi sobie z tym co ma bardzo dobrze. Tchnie tą pewnością siebie, bezczelnością i bezproblemowo kontroluje podane mu bity.

Pozostaje jednak sprawa druga – nigdy nie uważałem też persony Puszatego jako dealera za szczególnie interesującą. Ok, więc zbijasz miliony, otaczasz się szybkimi kobietami i pięknymi samochodami (a może to było odwrotnie?), handlując śnieżnobiałym proszkiem uzyskanym z ekstraktu z liści Erythroxyron coca? Good (G.O.O.D.?) for You, krzyż na drogę, jakoś mnie to nie urzeka.Jak lirycznie prezentuje się Pusha tutaj? Tematyka niestety standardowa – kropka w kropkę to, co napisałem powyżej, no może z dodatkiem „moja ekipa jest najlepsza, świętujemy” (vide „Sweet Serenade”). I’m still a snow mover, blow harder than tuba – „Suicide” ; I sold more dope than I sold records – “Hold On”. Inne, ale też ograne themes to “życie dealera łatwe nie jest” (Money universal, that’s the only language/The dream ain’t die, only some real niggas), “jestem zimnym skurwielem, który ma kobiety w garści” (“Let Me Love You”), “dealerska przeszłość” (“Nosetalgia”)…  Trochę kpię, ale przyznaję, że niektóre kawałki są niezwykle interesujące, mimo ogranych tematów – choćby wspomniana „Nosetalgia”, w której Push i Kendrick wspominają swe początki w ogarniętych narkotykową epidemią latach 80. , czy poruszający „Pain” (którego „skuteczność’ obniża Future na refrenie). Choć chwalenie się bogactwem oraz wszechobecny namedropping najdroższych marek męczą i denerwują, to prezentacja „mroczniejszych” stron życia dealera przez Pushę autentycznie mnie zaciekawiła. To mocny i szczery tekstowo album, nawet jeśli pisany z ogranej już perspektywy. Puszaty to sprawny tekściarz, potrafiący co rusz zakamuflować sprytne double entendres (mały przykład: I got money with the best of ‘em/Go blow for blow with any Mexican) i obrazowo opisać „drogę dealera”. Ogółem - duży plus za teksty.

Podsumowując – ‘My Name is My name” to po prostu dobry album. Zaskakująco stonowany, nie "bombastyczny", a wręcz przeciwnie – chłodny, spokojny i przemyślany.  Warto posłuchać, a ja w końcu mogę powiedzieć, że z niekłamanym zainteresowaniem będę oczekiwać nadchodzącego „King Push’’. A imię jego to Pusha T, a ocena dla jego albumu ode mnie to solidne 4. 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"7238","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4239","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]   

]]>
Video Dnia: Pusha T feat. Chris Brown "Sweet Serenade"https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-08,video-dnia-pusha-t-feat-chris-brown-sweet-serenadehttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-08,video-dnia-pusha-t-feat-chris-brown-sweet-serenadeOctober 7, 2013, 8:37 pmWojciech GraczykDlaczego: Mimo, że premiera debiutu Pushy "My Name Is My Name" wypada na dzień dzisiejszy, 8 października, to albumu można było już posłuchać przedpremierowo. Natomiast raper nie próżnuje i bardzo mocno promuje swoje dzieło. Przed Wami czwarty klip z tej płyty. "Sweet Serenade" to połączone siły Terrence'a i Chrisa Browna. Sam utwór jest po części wymierzony w ulubieńców Pushy, czyli Drake'a i Weezy'ego. Bit do kawałka wyprodukował duet Swizz Beatz i Kanye West.Dlaczego: Mimo, że premiera debiutu Pushy "My Name Is My Name" wypada na dzień dzisiejszy, 8 października, to albumu można było już posłuchać przedpremierowo. Natomiast raper nie próżnuje i bardzo mocno promuje swoje dzieło. Przed Wami czwarty klip z tej płyty. "Sweet Serenade" to połączone siły Terrence'a i Chrisa Browna. Sam utwór jest po części wymierzony w ulubieńców Pushy, czyli Drake'a i Weezy'ego. Bit do kawałka wyprodukował duet Swizz Beatz i Kanye West.

]]>
Pusha T feat. Kendrick Lamar "Nosetalgia" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-04,pusha-t-feat-kendrick-lamar-nosetalgia-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-04,pusha-t-feat-kendrick-lamar-nosetalgia-teledyskOctober 4, 2013, 3:49 pmWojciech GraczykPrzed Wami trzeci klip promujący "My Name Is My Name". Tym razem swoje mikrofony krzyżuje dwóch, według mnie, najlepszych, mainstreamowych raperów. Kawałek na bicie Nottza, opowiada o wpływie kokainy na życie obu panów, z perspektywy handlarza i dzieciaka, który musiał oglądać swojego ojca staczającego się przez ten narkotyk. Mocna rzecz. Recenzja "MNIMN" juz niedługo.Przed Wami trzeci klip promujący "My Name Is My Name". Tym razem swoje mikrofony krzyżuje dwóch, według mnie, najlepszych, mainstreamowych raperów. Kawałek na bicie Nottza, opowiada o wpływie kokainy na życie obu panów, z perspektywy handlarza i dzieciaka, który musiał oglądać swojego ojca staczającego się przez ten narkotyk. Mocna rzecz. Recenzja "MNIMN" juz niedługo.

]]>
Pusha T "My Name Is My Name" - recenzja nr 1https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-27,pusha-t-my-name-is-my-name-recenzja-nr-1https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-27,pusha-t-my-name-is-my-name-recenzja-nr-1October 27, 2013, 4:53 pmWojciech Graczyk"My Name Is My Name" - płyta na którą czekałem najbardziej w tym roku. Dlaczego? Bo jestem fanem Clipse. Ba, "Hell Hath No Fury" to moja ulubiona płyta pierwszej dekady XXI w. w kategorii "amerykański rap". Nikt nie podszedł do Coke Rapu jak panowie Thornton a duszne, zimne produkcje oddawały idealnie klimat handlu koksem jaki rysowali Malice i Pusha T. Po tym jak twórca MNIMN dołączył do ekipy GOOD Music, trochę bałem się, że Kanye za bardzo będzie ingerował w jego płyty, spłycając jego twórczość. "Fear of God II: Let Us Pray" było całkiem fajną produkcją, ale pozostawiającą spory niedosyt z powodu jakości niektórych bitów. W tym roku ukazało się "Wrath of Caine", które miało być przystawką przed głównym daniem. Trzeba przyznać, że jak na prawdziwą przekąskę zaostrzała apetyt na najważniejsze danie jakim miało być "My Name Is My Name". Jak na razie mieliśmy okazje zapoznać się z połowy posiłku i ta połowa prezentowała się naprawdę pożywnie i sycąco. A jak z resztą? Jak wypadł cały obiad?To prawie najlepszy posiłek jak dotąd (Run the Jewels!) w tym roku. Już sam początek, który nawiasem mówiąc przekatować zdążyli wszyscy ci co chcieli, wprowadza pozytywne uczucia. Bossowska nawijka Pushy, pełna błyskotliwych punchy i strzałów w stronę chłopaków z Cash Money. Podane to na niestandardowym tle w postaci mrocznych, poważnych bitów. Ma to chyba nawiązywać do najlepszych momentów z "Hell Hath No Fury". Jeśli tak, to sie to udało w stu procentach. Dalej też nie jest źle. Gama producentów, która została zaprzęgnięta do pracy nad "My Name Is my Name", wywiązuje się z zadania perfekcyjnie. Słyszałem głosy, ze Pharrell ze swoimi trackami nie najlepiej wypada przy reszcie. Tak samo The-Dream w "Let Me Love You". To jednak nieprawda. Każdy z tych bitów nadaje inne tempo i pozwala rozluźnić napięcie. Idealnie przy tym oddając klimat tekstów. A "S.N.I.T.C.H." jako ostatni kawałek z płyty, brzmi jakby kończyło historię po której nastąpią napisy końcowe. Cieszę się, że Pusha naprawił swój błąd z "Fear of God II: Let Us Pray" i tym razem lepiej przemyślał dobór bitów. Czuć tu, że podkłady nie zostały wybrane tylko po to, aby było "pierdolnięcie", tylko żeby cała płyta trzymała odpowiedni poziom, odpowiednio balansując nastrojem.Jak przystało na młodszego z braci Thornton, cała płyta opowiada o handlu kokainą. Tu nie ma zaskoczenia i chyba nikt nie oczekiwał od gospodarza, że jego teksty nie będą skierowane w stronę "trap niggas". Pełno tu pewności siebie, braggi ("Like Scarface but it's God's face in that mirror"). Nie ma tu historii, która ma swój początek i koniec jak "Exclusive Audio Footage", ale wszystkie utwory łączy jeden motyw - pieniądze. Pusha T wchodzi tylko w rolę dilera, ale czasem daje nam tu siebie - rapera. Szczególnie kiedy rapuje o tym jak zdradza pewną dziewczynę.Pusha jest raperem, który czasem sprawia wrażenie jakby nie był wybitnym technikiem. Błąd. Wielokrotnie "bywał Biggiem" w swoich kawałkach, dodając stylowe przerywniki czy onomatopeje. Tym razem zaskakuje, gdyż całe "Let Me Love You" jedzie jakby był Mase'em. Nie tylko w sposobie artykulacji, ale również imitacji głosu twórcy "Harlem World"."Hell Hath No Fury" kończy się ukazaniem niepewności, kiedy jesteś na szczycie. Musisz wciąż patrzeć czy nikt Ci nie chce wbić noża w plecy. "My Name Is My Name" zamyka swoją opowieść nawiązując do "A Week Ago" Jaya-Z. Tym razem nikt fizycznie Cię nie zabije, ale zrobi to co Brutus tylko, że w serce. Kiedy poczuje zagrożenie zacznie sprzedawać Cię na policję. Choćby z powodu tego szczegółu, nie skupiania się tylko na gloryfikowaniu przestępczego życia, warto docenić ten krążek. Tak jak mówił Pusha zanim wydał "MNIMN", pokazane są tu dwie strony medalu.Sumując... No niby można przyczepić się do jęków Westa w "Hold On", braku Malice'a, czy niektórych, średnio trafionych featuringów (2 Chainz!), ale to tak mało wpływa na całość odbioru płyty, że nie warto nawet o tym wspominać. Wszystko gra i brzmi tak jak sobie to wymarzyłem. Jedna z nalepszych płyt tego roku, nieznacznie słabsza tylko od "Run the Jewels". 5+."My Name Is My Name" - płyta na którą czekałem najbardziej w tym roku. Dlaczego? Bo jestem fanem Clipse. Ba, "Hell Hath No Fury" to moja ulubiona płyta pierwszej dekady XXI w. w kategorii "amerykański rap". Nikt nie podszedł do Coke Rapu jak panowie Thornton a duszne, zimne produkcje oddawały idealnie klimat handlu koksem jaki rysowali Malice i Pusha T. Po tym jak twórca MNIMN dołączył do ekipy GOOD Music, trochę bałem się, że Kanye za bardzo będzie ingerował w jego płyty, spłycając jego twórczość. "Fear of God II: Let Us Pray" było całkiem fajną produkcją, ale pozostawiającą spory niedosyt z powodu jakości niektórych bitów. W tym roku ukazało się "Wrath of Caine", które miało być przystawką przed głównym daniem. Trzeba przyznać, że jak na prawdziwą przekąskę zaostrzała apetyt na najważniejsze danie jakim miało być "My Name Is My Name". Jak na razie mieliśmy okazje zapoznać się z połowy posiłku i ta połowa prezentowała się naprawdę pożywnie i sycąco. A jak z resztą? Jak wypadł cały obiad?

To prawie najlepszy posiłek jak dotąd (Run the Jewels!) w tym roku. Już sam początek, który nawiasem mówiąc przekatować zdążyli wszyscy ci co chcieli, wprowadza pozytywne uczucia. Bossowska nawijka Pushy, pełna błyskotliwych punchy i strzałów w stronę chłopaków z Cash Money. Podane to na niestandardowym tle w postaci mrocznych, poważnych bitów. Ma to chyba nawiązywać do najlepszych momentów z "Hell Hath No Fury". Jeśli tak, to sie to udało w stu procentach. 

Dalej też nie jest źle. Gama producentów, która została zaprzęgnięta do pracy nad "My Name Is my Name", wywiązuje się z zadania perfekcyjnie. Słyszałem głosy, ze Pharrell ze swoimi trackami nie najlepiej wypada przy reszcie. Tak samo The-Dream w "Let Me Love You". To jednak nieprawda. Każdy z tych bitów nadaje inne tempo i pozwala rozluźnić napięcie. Idealnie przy tym oddając klimat tekstów. A "S.N.I.T.C.H." jako ostatni kawałek z płyty, brzmi jakby kończyło historię po której nastąpią napisy końcowe. Cieszę się, że Pusha naprawił swój błąd z "Fear of God II: Let Us Pray" i tym razem lepiej przemyślał dobór bitów. Czuć tu, że podkłady nie zostały wybrane tylko po to, aby było "pierdolnięcie", tylko żeby cała płyta trzymała odpowiedni poziom, odpowiednio balansując nastrojem.

Jak przystało na młodszego z braci Thornton, cała płyta opowiada o handlu kokainą. Tu nie ma zaskoczenia i chyba nikt nie oczekiwał od gospodarza, że jego teksty nie będą skierowane w stronę "trap niggas". Pełno tu pewności siebie, braggi ("Like Scarface but it's God's face in that mirror"). Nie ma tu historii, która ma swój początek i koniec jak "Exclusive Audio Footage", ale wszystkie utwory łączy jeden motyw - pieniądze. Pusha T wchodzi tylko w rolę dilera, ale czasem daje nam tu siebie - rapera. Szczególnie kiedy rapuje o tym jak zdradza pewną dziewczynę.

Pusha jest raperem, który czasem sprawia wrażenie jakby nie był wybitnym technikiem. Błąd. Wielokrotnie "bywał Biggiem" w swoich kawałkach, dodając stylowe przerywniki czy onomatopeje. Tym razem zaskakuje, gdyż całe "Let Me Love You" jedzie jakby był Mase'em. Nie tylko w sposobie artykulacji, ale również imitacji głosu twórcy "Harlem World".

"Hell Hath No Fury" kończy się ukazaniem niepewności, kiedy jesteś na szczycie. Musisz wciąż patrzeć czy nikt Ci nie chce wbić noża w plecy. "My Name Is My Name" zamyka swoją opowieść nawiązując do "A Week Ago" Jaya-Z. Tym razem nikt fizycznie Cię nie zabije, ale zrobi to co Brutus tylko, że w serce. Kiedy poczuje zagrożenie zacznie sprzedawać Cię na policję. Choćby z powodu tego szczegółu, nie skupiania się tylko na gloryfikowaniu przestępczego życia, warto docenić ten krążek. Tak jak mówił Pusha zanim wydał "MNIMN", pokazane są tu dwie strony medalu.

Sumując... No niby można przyczepić się do jęków Westa w "Hold On", braku Malice'a, czy niektórych, średnio trafionych featuringów (2 Chainz!), ale to tak mało wpływa na całość odbioru płyty, że nie warto nawet o tym wspominać. Wszystko gra i brzmi tak jak sobie to wymarzyłem. Jedna z nalepszych płyt tego roku, nieznacznie słabsza tylko od "Run the Jewels". 5+.

]]>
Pusha T "King Push" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-28,pusha-t-king-push-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-28,pusha-t-king-push-teledyskSeptember 28, 2013, 1:06 pmWojciech Graczyk"But I'm king push, this king push I rap nigga 'bout trap niggas I don't sing hooks"Przed Wami drugi klip promujący nadchodzące "My Name Is My Name". Na warsztat poszedł pierwszy kawałek z płyty pt. "King Push". Bit do tego numeru wyprodukował Joaquin Phoenix. Zapraszam do obejrzenia."But I'm king push, this king push
I rap nigga 'bout trap niggas
I don't sing hooks"

Przed Wami drugi klip promujący nadchodzące "My Name Is My Name". Na warsztat poszedł pierwszy kawałek z płyty pt. "King Push". Bit do tego numeru wyprodukował Joaquin Phoenix. Zapraszam do obejrzenia.

]]>
Pusha T feat. Chris Brown "Sweet Serenade" - singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-08-29,pusha-t-feat-chris-brown-sweet-serenade-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-08-29,pusha-t-feat-chris-brown-sweet-serenade-singielAugust 29, 2013, 1:13 amAdmin stronyJeden z najbardziej oczekiwanych debiutów tego roku zaczyna coraz mocniej się materializować. Znamy datę premiery "My Name Is My Name" (8 października) a teraz dostajemy numer, który najprawdopodobniej jest pierwszym oficjalnym singlem. Na bicie Swizz Beatz, w refrenie Chris Brown, na zwrotkach rzecz jasna Pusha T. Jak wrażenia?Jeden z najbardziej oczekiwanych debiutów tego roku zaczyna coraz mocniej się materializować. Znamy datę premiery "My Name Is My Name" (8 października) a teraz dostajemy numer, który najprawdopodobniej jest pierwszym oficjalnym singlem. Na bicie Swizz Beatz, w refrenie Chris Brown, na zwrotkach rzecz jasna Pusha T. Jak wrażenia?

]]>
Pusha T "My Name Is my Name" - data premiery i garść informacjihttps://popkiller.kingapp.pl/2013-08-23,pusha-t-my-name-is-my-name-data-premiery-i-garsc-informacjihttps://popkiller.kingapp.pl/2013-08-23,pusha-t-my-name-is-my-name-data-premiery-i-garsc-informacjiAugust 23, 2013, 11:25 amMichał ZdrojewskiPusha T ujawnił datę premiery swojego debiutanckiego albumu. "My Name Is My Name" pojawi się na półkach sklepowych 8 października. Raper z GOOD Music, który na scenie jest już od ponad 15 lat jest pewny sukcesu swojego pierwszego solowego long playa mianując go już "najlepszym wydawnictwem tego roku". Pusha uzasadnił to stwierdzenie pracą nad albumem z Kanye Westem, którego określa jako geniusza. "Bycie jego uczniem, bo nim właśnie się stałem, jest jak błogosławieństwo" powiedział niedawno w wywiadzie dla Esquire. Członek popularnej niegdyś grupy The Clipse ujawnił również, że na "My Name Is My Name" znajdzie się aż 5 bitów od Kanye. Oprócz bossa GOOD Music za warstwę muzyczną odpowiedzialni mają być również m.in. Pharrel i The-Dream. Raperzy, którzy mają się pojawić na albumie to Kendrick Lamar, Future, 2 Chainz, Big Sean, Rick Ross oraz grupa, z którą Pusha zaczynał swoją karierę, czyli Re-Up Gang. Tego roku mamy naprawdę wysyp albumów od największych graczy ze sceny. Bazując na razie jedynie na dwóch utworach "Numbers On The Boards" oraz "Who I Am" trudno stwierdzić czy Push faktycznie przebije wszystkich, ale życzę mu jak najlepiej. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5864","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4239","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Pusha T ujawnił datę premiery swojego debiutanckiego albumu. "My Name Is My Name" pojawi się na półkach sklepowych 8 października. Raper z GOOD Music, który na scenie jest już od ponad 15 lat jest pewny sukcesu swojego pierwszego solowego long playa mianując go już "najlepszym wydawnictwem tego roku". Pusha uzasadnił to stwierdzenie pracą nad albumem z Kanye Westem, którego określa jako geniusza. "Bycie jego uczniem, bo nim właśnie się stałem, jest jak błogosławieństwo" powiedział niedawno w wywiadzie dla Esquire.

Członek popularnej niegdyś grupy The Clipse ujawnił również, że na "My Name Is My Name" znajdzie się aż 5 bitów od Kanye. Oprócz bossa GOOD Music za warstwę muzyczną odpowiedzialni mają być również m.in. Pharrel i The-Dream. Raperzy, którzy mają się pojawić na albumie to Kendrick Lamar, Future, 2 Chainz, Big Sean, Rick Ross oraz grupa, z którą Pusha zaczynał swoją karierę, czyli Re-Up Gang. Tego roku mamy naprawdę wysyp albumów od największych graczy ze sceny. Bazując na razie jedynie na dwóch utworach "Numbers On The Boards" oraz "Who I Am" trudno stwierdzić czy Push faktycznie przebije wszystkich, ale życzę mu jak najlepiej. 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5864","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4239","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Pusha T ft. 2 Chainz, Big Sean "Who Am I" - nowy utwórhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-15,pusha-t-ft-2-chainz-big-sean-who-am-i-nowy-utworhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-15,pusha-t-ft-2-chainz-big-sean-who-am-i-nowy-utworJune 15, 2013, 9:46 amWojciech GraczykNa bicie stworzonym przez Westa i Million $ Mano, swoje wersy nawinęli Pusha T, 2 Chainz i Big Sean. Szkoda, że Terrance nie zdecydował się samemu udźwignąć tego minimalistycznego podkładu, przywodzącego mi na myśł, najcięższe momenty z "Hell Hath No Fury". Czy ostatecznie "My Name Is My Name" będzie konkretną pozycją, na jaką zasługuje Pusha? Dowiemy się tego 16 lipca. Na bicie stworzonym przez Westa i Million $ Mano, swoje wersy nawinęli Pusha T, 2 Chainz i Big Sean. Szkoda, że Terrance nie zdecydował się samemu udźwignąć tego minimalistycznego podkładu, przywodzącego mi na myśł, najcięższe momenty z "Hell Hath No Fury". Czy ostatecznie "My Name Is My Name" będzie konkretną pozycją, na jaką zasługuje Pusha? Dowiemy się tego 16 lipca.

 

]]>