popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Rihannahttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/24735/RihannaJuly 7, 2024, 3:35 pmpl_PL © 2024 Admin stronyDrake remiksuje hit N.E.R.D i Rihanny!https://popkiller.kingapp.pl/2018-03-18,drake-remiksuje-hit-nerd-i-rihannyhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-03-18,drake-remiksuje-hit-nerd-i-rihannyMarch 18, 2018, 2:12 pmMichał ZdrojewskiPopularna grupa N*E*R*D, której liderem jest Pharrel Williams powróciła niedawno po kilku latach ciszy z bardzo dobrze przyjętym albumem "No One Ever Really Dies". Głównym singlem promującym wydawnictwo było "Lemon" z gościnnym udziałem rapującej Rihanny. Teraz doczekaliśmy się remixu owego kawałka, na którym występuje Drake. Raper z Toronto i popularna Riri już wiele razy współpracowali, ostatnio na jego LP "Views". Spekuluje się, że to kolejny zabieg promocyjny ze strony lidera OVO, który w tym roku wydał dwa luźne utwory, czyli "Diplomatic Immunity" oraz "God's Plan", do którego powstał klip. Ponadto pojawił się na albumie Migosów klądąc zwrotkę w "Walk It Like I Talk It" oraz w utworze BlocBoya JB "Look Alive", który ma już ponad 70 milionów wyświetleń. Według fanów Drizzy'ego wszystko to ma prowadzić do kolejnego solowego albumu rapera, który miałby pojawić się jeszcze przed latem. Utwór N.E.R.D, Rihanny i Drake'a możecie sprawdzić poniżej.Popularna grupa N*E*R*D, której liderem jest Pharrel Williams powróciła niedawno po kilku latach ciszy z bardzo dobrze przyjętym albumem "No One Ever Really Dies". Głównym singlem promującym wydawnictwo było "Lemon" z gościnnym udziałem rapującej Rihanny. Teraz doczekaliśmy się remixu owego kawałka, na którym występuje Drake. Raper z Toronto i popularna Riri już wiele razy współpracowali, ostatnio na jego LP "Views". 

Spekuluje się, że to kolejny zabieg promocyjny ze strony lidera OVO, który w tym roku wydał dwa luźne utwory, czyli "Diplomatic Immunity" oraz "God's Plan", do którego powstał klip. Ponadto pojawił się na albumie Migosów klądąc zwrotkę w "Walk It Like I Talk It" oraz w utworze BlocBoya JB "Look Alive", który ma już ponad 70 milionów wyświetleń. Według fanów Drizzy'ego wszystko to ma prowadzić do kolejnego solowego albumu rapera, który miałby pojawić się jeszcze przed latem. 

Utwór N.E.R.D, Rihanny i Drake'a możecie sprawdzić poniżej.

]]>
N.E.R.D. & Rihanna "Lemon" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-02,nerd-rihanna-lemon-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-02,nerd-rihanna-lemon-teledyskNovember 2, 2017, 1:30 pmBartek KlimekJakiś czas temu pisaliśmy o możliwej reaktywacji grupy N.E.R.D, na którą czekamy 7 lat. Od kilku dni na profilach rożnych portali społecznościowych pojawiały się wpisy oraz zdjęcia, a wczoraj do sieci trafił numer "Lemon" wraz z teledyskiem. Gościnnie (i co zaskakujące - rapowo) udziela się Rihanna.Miejmy nadzieję, że nie jest to jedynie jednorazowy kawałek i panowie mają zamiar poczęstować nas czymś większym - w końcu ostatni album "Nothing" ukazał się w 2010 roku. Jakiś czas temu pisaliśmy o możliwej reaktywacji grupy N.E.R.D, na którą czekamy 7 lat. Od kilku dni na profilach rożnych portali społecznościowych pojawiały się wpisy oraz zdjęcia, a wczoraj do sieci trafił numer "Lemon" wraz z teledyskiem. Gościnnie (i co zaskakujące - rapowo) udziela się Rihanna.

Miejmy nadzieję, że nie jest to jedynie jednorazowy kawałek i panowie mają zamiar poczęstować nas czymś większym - w końcu ostatni album "Nothing" ukazał się w 2010 roku.

 

 

 

]]>
Fat Joe pomaga ofiarom huraganu w Puerto Ricohttps://popkiller.kingapp.pl/2017-10-07,fat-joe-pomaga-ofiarom-huraganu-w-puerto-ricohttps://popkiller.kingapp.pl/2017-10-07,fat-joe-pomaga-ofiarom-huraganu-w-puerto-ricoOctober 7, 2017, 12:11 pmGary Tyler LisKilkanaście dni temu huragan Maria uderzył w Puerto Rico oraz pobliskie wyspy, niszcząc wszystko co napotkał na swojej drodze, w wyniku czego ponad 3 miliony ludzi zostało pozbawionych dostępu do energii. Z pomocą przychodzą gwiazdy muzyki na czele z Fat Joe, który ogłosił niedawno, że wraz z ekipą z Tidal połączą siły i zorganizują zbiórkę charytatywną, w celu pomocy wszystkim poszkodowanym. Całą akcję raper ogłosił przez swojego instagrama. As the humanitarian crisis in Puerto Rico grows, our brothers and sisters are desperate for our help. Please join myself, TIDAL, Governor Cuomo, and Ruben Diaz Jr. as we collect and transport much-needed supplies to the island. The goal is to fill and send as many cargo planes as possible. Donate or find your local drop-off location and help save lives. Head to TIDAL.com/PuertoRico. If you are in the New York area we are collecting non perishable items such as water, batteries, can foods, diapers,baby wipes, canned formula, etc. on September 30th at the Jacob Javits Center. I thank you all from the bottom of my heart and I promise all these items will be delivered by ME personally to Puerto Rico. God bless. #savepuertorico Post udostępniony przez FAT JOE (@fatjoe) 28 Wrz, 2017 o 11:00 PDT - Cel to wysłanie jak największej ilości samolotów z zaopatrzeniem. Zbieramy dotacje oraz różnego rodzaju rzeczy, takie jak butelki wody, baterie, konserwy i rzeczy dla niemowlaków. Z całego serca Wam dziękuję za każdą pomoc, obiecując jednocześnie, że wszystkie rzeczy zostaną dostarczone osobiście przeze mnie do władz Puerto Rico - wyjaśniał w poście Fat Joe.W całą akcję zaangażowani są również Rihanna oraz Jay Z, którzy zachęcają do pomocy i sami obiecują wsparcie dla milionów osób. Odzew przerósł też oczekiwania samych organizatorów - Joe wspomniał bowiem, że cel jaki sobie postawili to zebrać 200 000 funtów (jeden samolot), tymczasem wysłano ich już pięć a na liczniku mają już ponad 2 000 000! Post udostępniony przez FAT JOE (@fatjoe) 4 Paź, 2017 o 8:40 PDT Kilkanaście dni temu huragan Maria uderzył w Puerto Rico oraz pobliskie wyspy, niszcząc wszystko co napotkał na swojej drodze, w wyniku czego ponad 3 miliony ludzi zostało pozbawionych dostępu do energii. 

Z pomocą przychodzą gwiazdy muzyki na czele z Fat Joe, który ogłosił niedawno, że wraz z ekipą z Tidal połączą siły i zorganizują zbiórkę charytatywną, w celu pomocy wszystkim poszkodowanym. Całą akcję raper ogłosił przez swojego instagrama.

- Cel to wysłanie jak największej ilości samolotów z zaopatrzeniem. Zbieramy dotacje oraz różnego rodzaju rzeczy, takie jak butelki wody, baterie, konserwy i rzeczy dla niemowlaków. Z całego serca Wam dziękuję za każdą pomoc, obiecując jednocześnie, że wszystkie rzeczy zostaną dostarczone osobiście przeze mnie do władz Puerto Rico - wyjaśniał w poście Fat Joe.

W całą akcję zaangażowani są również Rihanna oraz Jay Z, którzy zachęcają do pomocy i sami obiecują wsparcie dla milionów osób. Odzew przerósł też oczekiwania samych organizatorów - Joe wspomniał bowiem, że cel jaki sobie postawili to zebrać 200 000 funtów (jeden samolot), tymczasem wysłano ich już pięć a na liczniku mają już ponad 2 000 000!

 

]]>
Kendrick Lamar i Rihanna nad przepaścią w "LOYALTY." - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-07-29,kendrick-lamar-i-rihanna-nad-przepascia-w-loyalty-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-07-29,kendrick-lamar-i-rihanna-nad-przepascia-w-loyalty-teledyskJuly 29, 2017, 12:29 pmMarcin NataliA jednak! Murowany kandydat do singla, nagrany w duecie z Rihanną numer "LOYALTY." wreszcie doczekał się zasłużonego teledysku. Dostajemy go na kilka dni po tym, jak "DAMN." oficjalnie pokryło się podwójną platyną. Jak lepiej uczcić taki sukces? King Kendrick!A jednak! Murowany kandydat do singla, nagrany w duecie z Rihanną numer "LOYALTY." wreszcie doczekał się zasłużonego teledysku. Dostajemy go na kilka dni po tym, jak "DAMN." oficjalnie pokryło się podwójną platyną. Jak lepiej uczcić taki sukces? King Kendrick!

]]>
Drake przekroczył granicę miliarda streamów za "Views"https://popkiller.kingapp.pl/2016-06-11,drake-przekroczyl-granice-miliarda-streamow-za-viewshttps://popkiller.kingapp.pl/2016-06-11,drake-przekroczyl-granice-miliarda-streamow-za-viewsJune 11, 2016, 12:29 pmWojciech WiktorSeria rekordów Kanadyjczyka trwa w najlepsze. Po tym jak informowaliśmy o sprzedaży 600 tysięcy "Views" w ciągu pierwszej nocy, Billboard ogłosił, że do 10 czerwca liczba odtworzeń tego wydawnictwa przekroczyła granicę miliarda w serwisach streamingowych. W dodatku mówimy tu o samych Stanach Zjednoczonych.W ciągu 6 tygodni od premiery najnowsza płyta Drake'a została odsłuchana dokładnie 1,07 miliarda razy. Mixtape "If You're Reading This It's Too Late", który poprzedzał wydanie "Views", ma obecnie 1,06 miliarda streamów. Dla porównania "Purpose" Justina Biebera było streamowane 1,38 miliarda razy, a Weeknd wydając "Beauty Behind the Madness" LP może pochwalić się wynikiem na poziomie 1,31 miliarda streamów.Jak podało HITS Daily Double, do tej pory najbardziej popularnymi artystami 2016 roku w serwisach takich jak Apple Music, TIDAL czy Spotify są Drake, Rihanna oraz Kanye West. Seria rekordów Kanadyjczyka trwa w najlepsze. Po tym jak informowaliśmy o sprzedaży 600 tysięcy "Views" w ciągu pierwszej nocy, Billboard ogłosił, że do 10 czerwca liczba odtworzeń tego wydawnictwa przekroczyła granicę miliarda w serwisach streamingowych. W dodatku mówimy tu o samych Stanach Zjednoczonych.

W ciągu 6 tygodni od premiery najnowsza płyta Drake'a została odsłuchana dokładnie 1,07 miliarda razy. Mixtape "If You're Reading This It's Too Late", który poprzedzał wydanie "Views", ma obecnie 1,06 miliarda streamów. Dla porównania "Purpose" Justina Biebera było streamowane 1,38 miliarda razy, a Weeknd wydając "Beauty Behind the Madness" LP może pochwalić się wynikiem na poziomie 1,31 miliarda streamów.

Jak podało HITS Daily Double, do tej pory najbardziej popularnymi artystami 2016 roku w serwisach takich jak Apple Music, TIDAL czy Spotify są Drake, Rihanna oraz Kanye West.

 

]]>
The Weeknd jednak nie zagra w Polscehttps://popkiller.kingapp.pl/2016-03-23,the-weeknd-jednak-nie-zagra-w-polscehttps://popkiller.kingapp.pl/2016-03-23,the-weeknd-jednak-nie-zagra-w-polsceMarch 23, 2016, 2:36 pmAdmin strony5 sierpnia na Stadionie Narodowym wystąpi Rihanna, a wspierać ją będą The Weeknd i Big Sean - takie info podawaliśmy niedawno. Niestety ten, na kogo wielu czekało, kanadyjski geniusz Abel Tesfaye, jednak w Warszawie nie zagra..."W związku z nieprzewidzianymi zmianami dotyczącymi nadchodzących projektów, The Weeknd nie będzie dalej towarzyszył Rihannie na trasie Anti World Tour" - piszą organizatorzy Live Nation. Informacje dotyczące ewentualnej możliwości zwrotu biletów poznamy wkrótce.5 sierpnia na Stadionie Narodowym wystąpi Rihanna, a wspierać ją będą The Weeknd i Big Sean - takie info podawaliśmy niedawno. Niestety ten, na kogo wielu czekało, kanadyjski geniusz Abel Tesfaye, jednak w Warszawie nie zagra...

"W związku z nieprzewidzianymi zmianami dotyczącymi nadchodzących projektów, The Weeknd nie będzie dalej towarzyszył Rihannie na trasie Anti World Tour" - piszą organizatorzy Live Nation. Informacje dotyczące ewentualnej możliwości zwrotu biletów poznamy wkrótce.

]]>
Rihanna feat. Drake "Work" - podwójny teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-02-22,rihanna-feat-drake-work-podwojny-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-02-22,rihanna-feat-drake-work-podwojny-teledyskFebruary 22, 2016, 5:23 pmAdmin stronyGłównym singlem promującym wydany niedawno album Rihanny "ANTI" jest kooperacja z Drake'iem - ten duet zawsze skupia dużą uwagę a tym razem dostaliśmy dodatkowo podwójny teledysk, gdzie widzimy m.in. intensywny twerking wokalistki z Barbadosu.Głównym singlem promującym wydany niedawno album Rihanny "ANTI" jest kooperacja z Drake'iem - ten duet zawsze skupia dużą uwagę a tym razem dostaliśmy dodatkowo podwójny teledysk, gdzie widzimy m.in. intensywny twerking wokalistki z Barbadosu.

]]>
Rihanna feat. Drake "Work" - singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-01-27,rihanna-feat-drake-work-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-01-27,rihanna-feat-drake-work-singielJanuary 27, 2016, 5:15 pmMichał ZdrojewskiWspółpraca Drake'a i Rihanny zawsze była owocna w hitowe single - "What's My Name" czy "Take Care" są tego najlepszymi przykładami. Teraz dostajemy kolejny wspólny numer dwójki artystów. "Work" zostało wyprodukowane przez Boi-1da i niedługo pojawi się do niego klip, który był kręcony już jakiś czas temu. Rihanna przygotowuje się do wydania wyczekiwanego od dawna albumu "ANTI", nad którym piecze sprawują m.in. Travi$ Scott i Kanye West. "Work" Drake'a i Riri możecie sprawdzić w rozwinięciu. "Work" możecie przesłuchać tutaj.Współpraca Drake'a i Rihanny zawsze była owocna w hitowe single - "What's My Name" czy "Take Care" są tego najlepszymi przykładami. Teraz dostajemy kolejny wspólny numer dwójki artystów. "Work" zostało wyprodukowane przez Boi-1da i niedługo pojawi się do niego klip, który był kręcony już jakiś czas temu. Rihanna przygotowuje się do wydania wyczekiwanego od dawna albumu "ANTI", nad którym piecze sprawują m.in. Travi$ Scott i Kanye West. "Work" Drake'a i Riri możecie sprawdzić w rozwinięciu. 

"Work" możecie przesłuchać tutaj.

]]>
Rihanna, The Weeknd i Big Sean zagrają w Warszawie!https://popkiller.kingapp.pl/2015-11-23,rihanna-the-weeknd-big-sean-zagraja-w-warszawiehttps://popkiller.kingapp.pl/2015-11-23,rihanna-the-weeknd-big-sean-zagraja-w-warszawieNovember 23, 2015, 8:07 pmAdmin stronyRano dostaliśmy info o występie Mac Millera w Warszawie, a teraz padł kolejny koncertowy strzał najwyższego kalibru...Już 5 sierpnia na Stadionie Narodowym w ramach promocji nowego albumu wystąpi Rihanna, a wraz z nią towarzyszący wokalistce na trasie duet, bagatela - The Weeknd i Big Sean! Bilety dostępne będą od 3 grudnia, więcej szczegółów wkrótce.Rano dostaliśmy info o występie Mac Millera w Warszawie, a teraz padł kolejny koncertowy strzał najwyższego kalibru...

Już 5 sierpnia na Stadionie Narodowym w ramach promocji nowego albumu wystąpi Rihanna, a wraz z nią towarzyszący wokalistce na trasie duet, bagatela - The Weeknd i Big Sean! Bilety dostępne będą od 3 grudnia, więcej szczegółów wkrótce.

]]>
Grammy 2015 - video z występów, Kanye znów broni Beyoncehttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-09,grammy-2015-video-z-wystepow-kanye-znow-broni-beyoncehttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-09,grammy-2015-video-z-wystepow-kanye-znow-broni-beyonceFebruary 9, 2015, 6:31 pmMichał ZdrojewskiKażde rozdanie Grammy przynosi dużo emocji, świetnych występów oraz kontrowersji. Rok temu hip-hopowe środowisku wzburzyło się, gdy Macklemore "okradł" Kendricka Lamara ze statuetek, natomiast 5 lat temu byliśmy świadkami tego, jak Kanye West wtargnął na scenę, zabrał mikrofon odbierającej nagrodę Taylor Swift oraz stwierdził, że nagroda ta należała się Beyonce. W kategoriach Rap nagrodami podzielili się Eminem oraz Kendrick Lamar. Na 57 gali rozdania Grammy również było wiele kontrowersyjnych nominacji oraz spektakularnych wystąpień muzycznych, ale przede wszystkim nie zabrakło też... wtargnięcia na scenę Kanye. Wideo z tego oraz show m.in. Commona, Johna Legenda czy Pharrella możecie obejrzeć w rozwinięciu.Common i John Legend "Glory"[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21251","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Kanye West, Rihanna i Paul McCartney "FourFiveSeconds"[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21252","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Pharrell Williams "Happy"[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21253","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Kanye West reaguje na zwycięstwo Beck w kategorii 'album roku'[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21254","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Każde rozdanie Grammy przynosi dużo emocji, świetnych występów oraz kontrowersji. Rok temu hip-hopowe środowisku wzburzyło się, gdy Macklemore "okradł" Kendricka Lamara ze statuetek, natomiast 5 lat temu byliśmy świadkami tego, jak Kanye West wtargnął na scenę, zabrał mikrofon odbierającej nagrodę Taylor Swift oraz stwierdził, że nagroda ta należała się Beyonce. W kategoriach Rap nagrodami podzielili się Eminem oraz Kendrick Lamar. Na 57 gali rozdania Grammy również było wiele kontrowersyjnych nominacji oraz spektakularnych wystąpień muzycznych, ale przede wszystkim nie zabrakło też... wtargnięcia na scenę Kanye. Wideo z tego oraz show m.in. Commona, Johna Legenda czy Pharrella możecie obejrzeć w rozwinięciu.

Common i John Legend "Glory"

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21251","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

Kanye West, Rihanna i Paul McCartney "FourFiveSeconds"

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21252","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

Pharrell Williams "Happy"

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21253","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

Kanye West reaguje na zwycięstwo Beck w kategorii 'album roku'

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21254","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Rihanna feat. Paul McCartney & Kanye West "FourFiveSeconds" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-03,rihanna-feat-paul-mccartney-kanye-west-fourfiveseconds-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-03,rihanna-feat-paul-mccartney-kanye-west-fourfiveseconds-teledyskFebruary 3, 2015, 4:06 pmMichał ZdrojewskiMożliwość współpracy z legendarnym Paulem McCartneyem jest marzeniem każdego artysty, a więc kiedy udało to się Rihannie i Kanye Westowi to od razu ich wspólny utwór"FourFiveSeconds" nie schodził z ust całego muzycznego świata. Teraz wyszedł do niego teledysk, w którym możemy zobaczyć całą trójkę. Prosty, aczkolwiek na pewno warty uwagi klip możecie obejrzeć w rozwinięciu. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21132","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Możliwość współpracy z legendarnym Paulem McCartneyem jest marzeniem każdego artysty, a więc kiedy udało to się Rihannie i Kanye Westowi to od razu ich wspólny utwór"FourFiveSeconds" nie schodził z ust całego muzycznego świata. Teraz wyszedł do niego teledysk, w którym możemy zobaczyć całą trójkę.  Prosty, aczkolwiek na pewno warty uwagi klip możecie obejrzeć w rozwinięciu. 

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21132","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Rihanna feat. Kanye West & Paul McCartney "FourFiveSeconds" - singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-01-25,rihanna-feat-kanye-west-paul-mccartney-fourfiveseconds-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-01-25,rihanna-feat-kanye-west-paul-mccartney-fourfiveseconds-singielJanuary 25, 2015, 11:51 amMichał ZdrojewskiLegendarny członek jeszcze bardziej legendarnej grupy The Beatles - Paul McCartney - najwidoczniej obiera nowy kierunek w swojej muzyce. Po wspólnym utworze z Kanye Westem "Only One" przyszedł czas na kolejną kooperację z reprezentantami czarnej muzyki. Tym razem do McCartney i Westa dołączyła Rihanna. Początkowo mówiono, że utwór "FourFiveSeconds" będzie nowym singlem na album Ye, ale okazało się, że numer trafi i na album Kanye i na album wokalistki z Barbadosu. Czy "FourFiveSeconds" okaże się swego rodzaju przełomem w hip-hopie? Na pewno nagranie z członkiem The Beatles jest ogromnym wyróżnieniem dla każdego artysty świata. Singiel ten możecie sprawdzić w rozwinięciu.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"20883","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Legendarny członek jeszcze bardziej legendarnej grupy The Beatles - Paul McCartney -  najwidoczniej obiera nowy kierunek w swojej muzyce. Po wspólnym utworze z Kanye Westem "Only One" przyszedł czas na kolejną kooperację z reprezentantami czarnej muzyki. Tym razem do McCartney i Westa dołączyła Rihanna. Początkowo mówiono, że utwór "FourFiveSeconds" będzie nowym singlem na album Ye, ale okazało się, że numer trafi i na album Kanye i na album wokalistki z Barbadosu. Czy "FourFiveSeconds" okaże się swego rodzaju przełomem w hip-hopie? Na pewno nagranie z członkiem The Beatles jest ogromnym wyróżnieniem dla każdego artysty świata. Singiel ten możecie sprawdzić w rozwinięciu.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"20883","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Video Dnia: Eminem feat. Rihanna "The Monster"https://popkiller.kingapp.pl/2013-12-16,video-dnia-eminem-feat-rihanna-the-monsterhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-12-16,video-dnia-eminem-feat-rihanna-the-monsterDecember 17, 2013, 1:12 amAdmin stronyDlaczego: Najbardziej hitowy singiel z ostatniego wydawnictwa Eminema musiał doczekać się klipu, i to nie byle jakiego. W "The Monster" Marshall naprawdę mierzy się ze starym sobą, nam zarazem fundując mały wehikuł czasu.Dlaczego: Najbardziej hitowy singiel z ostatniego wydawnictwa Eminema musiał doczekać się klipu, i to nie byle jakiego. W "The Monster" Marshall naprawdę mierzy się ze starym sobą, nam zarazem fundując mały wehikuł czasu.

]]>
Eminem "The Marshall Mathers LP 2" - recenzja nr 2https://popkiller.kingapp.pl/2013-11-14,eminem-the-marshall-mathers-lp-2-recenzja-nr-2https://popkiller.kingapp.pl/2013-11-14,eminem-the-marshall-mathers-lp-2-recenzja-nr-2November 14, 2013, 3:59 pmMaciej WojszkunKoniec hip-hopowego świata w roku pańskim 2013 nie nastąpił.Nie wykuty został rękami ludzkimi, ani z niebios otwartych nie spadł hip-hopowy platynowy monument, pieczołowicie i z namaszczeniem z krwi, potu i łez, z sampli i atramentu wykuty. Nie został stworzony wzorzec niedościgniony, powód bezsilnego łkania lub płonących ambicji wielu młodych MC, album doskonały, na klęczkach wychwalany za niezgłębioną perfekcję. Nie nastały Dni Pomsty, Lamentu i Frustracji niszczonych klawiatur hejterów, do głębi wstrząśniętych, że nie mogą się do niczego przyczepić. Nie nadszedł wreszcie Mesjasz, Awatar, ogniem i ciętym słowem równający scenę z ziemią, prowadzący ją na nowy poziom, nieskończoną krynicą inspiracji będący. Wielcy tej Gry zawiedli. Kanye w obłęd popadłszy, Yeezusem kazał się mianować, i odleciał w rejony niedostępne zwykłym śmiertelnikom w akompaniamencie elektronicznych pierdnięć, otoczony białymi koszulkami za 120 dolców, fałszywymi Jezusami i flagami Konfederacji (seriously, WTF Kanye?). Jay zaś gnuśnym się stał, w pieniądzach i udach Beyonce się zasmakowawszy, średniawy albumik wydał, buńczucznie zatytułowany Świętym Graalem na Magnetycznej Karcie (coś w ten deseń), a promowany męczącym i – prawdzie w oczy spójrzmy – chujowym singlem z JT… Scena nie zmieniła się więc wiele. Wstrząs i deszcz ognia i krwi, mające zmyć grzechy gatunku i zmienić jego oblicze - nie nadeszły.Ale jednak było blisko. Jak nigdy dotąd. Różnie była postrzegana decyzja Eminema, by nadchodzący krążek ochrzcić mianem „The Marshall Mathers LP 2”. Z jednej strony, fanom na całym świecie, starym i młodym, zaczęła krążyć szybciej krew w żyłach, gdy usłyszeli, iż Em zamierza powrócić do swych hardkorowych, brutalnych korzeni. Z drugiej strony, pesymiści orzekli, że to tani marketingowy chwyt, nastawiony na zainkasowanie Benjaminów, bezwstydna jazda na fejmie MMLP1, że niemożliwym jest, aby dogonić klasyka. Ciekawość sięgnęła zenitu, dyskusjom nie było końca. Jak Eminem zamierza zrobić sequel do swej najlepszej płyty? CZY będzie to sequel? Czego mamy się spodziewać? Czy szalonego, do cna zepsutego skurwysyna Shady’ego, co to go jeno „bronią konfesjonalną” (#SapkowskiRazJeszcze) prać trzeba? Czy też tego bezbarwnego, nieciekawego Eminema z „Recovery”? I wreszcie pytanie podstawowe – które „Monstrum albo Marshalla opisanie” (#SkoroJużJesteśmyPrzySapkowskim), jest lepsze?Na to pytanie niestety nie odpowiem, powiem jednak jedno – nie spodziewałem się tego, co usłyszałem. „MMLP 2” to żaden skok na cash, tylko pełnoprawny i przemyślany sequel do wydanej trzynaście lat temu klasycznej płyty. Dość powiedzieć, że album rozpoczyna część druga… „Stana”. Tak jest – nie jakiś tam canibusowski paździerz, ale pełnoprawny, odautorski sequel do jednego z najlepszych hiphopowych utworów w historii. Powiem jeszcze więcej – „Bad Guy” śmiało można postawić obok swego poprzednika, to utwór TAK dobry. Spięty świetnym konceptem, napisany sprawnie, trzymający w napięciu, dalej eksplorujący ciemne strony sławy, a co najlepsze – zawierający multum nawiązań do ‘jedynki”. To jest jedna z największych zalet tego albumu – kto dobrze zna „Marshall Mathers LP”, na „dwójce” wychwyci niesamowitą ilość throwbacków i zdumiony będzie, jak zgrabnie Em wplótł je do tekstów. Ba, już następny po „Bad Guy" skit „Parking Lot’ to bezpośrednia kontynuacja tego z ‘Criminal” z MMLP1…Ale nie samymi nawiązaniami sequel stoi, prezentuej też sam wiele ciekawych jointów. MMLP 2, prócz kontynuowania chwalebnej, bezkompromisowej jazdy Slim Shady Style - ‘Brainless”, czy ‘So Much Better” czy przezabawne „Love Game”, przywołujące na myśl pamiętne „As The World Turns” z „Slim Shady LP” ( a wzbogacone genialną zwrotką Kendricka), mamy tu typowe, szalone ataki na celebrytów („Rap God”!), ale także – poruszająco szczere historie z życia samego Eminema. Genialne w swej prostocie jest „Legacy”, opowiadające o dzieciństwie Marshalla. Autentycznie przezabawne jest „So Far…”, prezentujące problemy Ema ze sławą. Ale najbardziej chyba interesującym kawałkiem jest „Headlights”, w którym Em… przeprasza swoją matkę. Tak, tą samą Debbie Mathers, którą z góry do dołu obsmarował w „Cleanin’ Out My Closet” – do tej samej kobiety Marshall (tym samym wściekłym co zwykle tonem, co sprawia niesamowite wrażenie), wyciąga dłoń na zgodę, wyjaśniając, jak ciężko było mu żyć w ciągłej nienawiści. Nie mniej zaskakujący jest ‘Stronger Than I Was”, pisany z perspektywy osławionej Kim.To właśnie za takie kawałki Eminem – szczere, dojrzałe obnażające całą duszę - uwielbiany jest na całym świecie, i choćby dla nich warto usłyszeć ten album. Jednocześnie – jak już wspomniałem - Em nie składa broni i w innych utworach wraca do swej obrażającej wszystko i wszystkich, szalonej persony. Słowem – MMLP2 to wyrafinowana mieszanka tego, za co kochamy Marshalla – wzmocniona dodatkowo absolutnie fenomenalnymi tekstami.Serio. Brakłoby mi słów w słowniku, gdybym spróbował oddać zajebistość warstwy tekstowej MMLP2. Eminem jest po prostu poza kontrolo na tym albumie. Nieważne, w jakiej stylistyce jest track – możecie być pewni, że Em będzie w stanie albo werbalnie, błyskotliwymi grami słownymi zniszczyć każdego oponenta, albo obrazowo i inteligentnie opisać swe uczucia. Każdy dosłownie track zawiera jakiś szalenie inteligentny punch, czy linijkę na tak wysokim poziomie, że utkwi w głowie na zawsze. Nie ma nawet sensu ich tu wszystkich wymieniać, tak jest ich dużo i tak są one znakomite (chociaż… co powiecie, czytelnicy, na ranking 10 najlepszych wersów MMLP2?). Nieliczne słabe wersy (np. „Grow your beard out” i „pow chicka pow wow” czy coś w „Berzerku”) są tak rzadkie, że nie warto o nich wspominać.Pytać, czy Eminem poradził sobie dobrze na majku, to jak pytać, czy Nowy Jork jest dużym miasteczkiem. Marszalek Mathers po prostu bezceremonialnie wjeżdża z buta na scenę, uzbrojony we flow i technikę najwyższego kalibru, niedostępne zwykłemu palaczowi majków. Facet z wersami może zrobić wszystko – i nie muszę dodawać więcej, wystarczy zapuścić sobie takie „Rap God”. To sześć minut nieskończonej kanonady wersami z technicznie perfekcyjną nawijką – akcentowanie, nawarstwianie rymów, zabawa słowami – i wybijające w końcu z butów przyspieszenie koło piątej minuty każdemu powinno uświadomić, że Em jest praktycznie nietykalny. A jest coś jeszcze lepszego – mianowicie nasz gospodarz jest WKURWIONY i tym samym NIEPOWSTRZYMANY. Agresja i wściekłość w głosie wróciły, ten niesamowity jad i emocje, które Em potrafi przedstawić jak nikt inny – powróciły, by razem z fenomenalnymi tekstami stworzyć mieszankę bliską doskonałości.Jeśli jest coś, co przeszkadza mi w rozkoszowaniu się werbalną przemocą courtesy of Marshall… to są to nierówne refreny. Obok chorusów fenomenalnie komponujących się z bitem i kompletujących cały utwór wyśmienicie – takich jak „Asshole”, „Bad Guy” czy „Survival” – trafiły się tu niestety przyśpiewki po prostu słabe. Do takich należy kiepsko przemyślany refren niejakiej Poliny (tu pytanie – czemu wykonawcy refrenów, prócz Nate’a Ruessa i Skylar Grey, nie są podpisani jako featuringi?) w „Legacy”, Nate Ruess też mnie jakoś nie powala. Poza tym… Powiem wprost – nie lubię śpiewającego Eminema. Refren „Rhyme or Reason” mnie mierzi (choć to raczej wina sampla), „So Much Better” nie powala, wstęp „So Far…” wkurza niesamowicie… No i mamy też „Stronger Than I Was”, czyli w ¾ kawałek śpiewany…. Jasne, jeśli chodzi o pomysł i tekst, jest to utwór świetnie wpadający w koncept albumu. Beat też jest w porządku. Jednak tempo kawałka i śpiew Eminema zabijają mój entuzjazm całkowicie. Wyszło mu jedynie w „Brainless”, tam dał znakomity jednak refren. Wyczerpawszy ten temat – pogadajmy o muzyce, zią. „MMLP 2” wśród pozostałych pozycji w katalogu Marshalla wyróżnia to, że jest to zasadniczo jedyny album (OK., obok „Infinite”), na którym nie znalazła się produkcja Dr. Dre. Doktor służył obok Ricka Rubina jako tzw. egzek, sam jednak poskąpił swych tłustych, pianinkowych biciw – zamiast niego mamy produkcje od m.in. wspomnianego Rubina, DJ Khalila, S1 & M-Phazesa (!!!), od samego Ema… ba, nawet panowie z Sid Roams dorzucili coś od siebie, mianowicie mroczny, interesujący podkład do wieńczącego album „Evil Twin”. Warstwę muzyczną albumu można by podsumować jednym słowem – dobra. Tylko i aż. Bity świetnie współgrają z gospodarzem („Rap God” – nie ma chyba lepszego akompaniamentu do showcase’u skillów Ema, jak ten bujający, elektroniczny sztos), słychać, że przygotowano je z dbałością o szczegóły (tutaj bezapelacyjnie rewelacyjny, dwuczęściowy „Bad Guy”). Niektóre znakomicie przywołują ducha wcześniejszych albumów – „So Much Better” równie dobrze mógłby znaleźć się na „Eminem Show”, „Brainless” byłby natomiast idealnym dodatkiem do „Relapse”. Skrytykować muszę za to „Survival” i „The Monster” – uwielbiam te kawałki, brzmią one świetnie – nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że nagrane zostały, „bo na Recovery kawałki tego typu były hitowe – czemu więc nie powtórzyć formuły?” I tak – hej, ziom Khalil, daj mi jakiś porządny, twardy, rockowy beat, coś jak „Won’t Back Down”! A teraz, panowie, myśleć, bo potrzeba singla z Rihanną, tak jak na „Recovery”! Z życiem, bitches, z życiem! Za słabe uważam też: podkład „Headlights” i dziwaczny „Asshole”. Osobny akapit trza by poświęcić na wytwory dostarczone na album przez niecne a doświadczone łapczyska Alana Moore’a produkcji muzycznej – Ricka Rubina. Żeby być całkowicie szczerym, mam wobec jego beatów odczucia ambiwalentne… Na plus dam to, że Rick wybrał interesujące sample do zabawy, dając Marshallowi produkcje, na jakich wcześniej nie zdarzyło mu się mordować wersów…. I tak naprawdę mógłbym tez wskazać to jako wadę. Choć Marshall zapieprza na trackach jak miło – nie zmienia to faktu, że brzmią one po prostu inaczej, mało „eminemowo”, nie pasują do końca do gospodarza. Na dobry początek „Berzerk” – racja, to banger jakich mało, doskonale przypominający chwalebne czasy szalonych Beastie Boysów, z przepotężnymi gitarami w refrenie…. Ale dla mnie jest to kawałek bardzo chaotyczny, nieuporządkowany. Gra sampli w refrenie szczególnie mi nie podpasuje, jak również niepotrzebne efekty na końcu wersów Ema w pierwszej zwrotce (So Sick I’m looking pale /or that’s my PIGMENT!!! – o te mi chodzi). „Rhyme or Reason” – sample żywcem wyrwany z piosenki „Time of the Season” The Zombies, właściwie niezmieniony…. Nie jest zły, ma swój charakterystyczny klimat – nie mogę zdzierżyć jednak refrenu, również ściągniętego z The Zombies. Em, Rick, stać was przecież na więcej. ‘So Far” – jest OK, choć country riffy mogą irytować. „Love Game” – szczerze nie wiem, co myśleć o tym bicie. Fajny rytm, spoko gitarki od Joe Walsha – tylko znowu refren nie pasi. Ogólnie Rubin, tak uznany przecież w grze – trochę rozczarowuje. Mam nadzieję, że tuzom rapu (Kanye, Jay, to o was) przejdzie łażenie do Ricka jako do ostatniej deski ratunku…. Ogółem, nie jest muzycznie źle, miejscami jest bardzo dobrze – jednak produkcja blednie jednak trochę w porównaniu z „jedynką”. Być może to wina nostalgii czy tysiąckrotnego osłuchania MMLP1 – ale jednak czuć brak ręki Dreja czy braci Bass, tej niesamowitej chemii, jaka wytwarzała się między tymi twórcami a Eminemem, a która spowodowała powstanie takich klasyków jak „Kim” czy „Kill You”. Uff, alem się rozpisał…. Czuję się jednak usprawiedliwiony, bowiem „The Marshall Mathers LP 2” to najważniejsza hiphopowa premiera 2013. Płyta, która katowana i dyskutowana będzie jeszcze długo, gdyż – bezapelacyjnie jest to jeden z najlepszych wydanych w tym roku materiałów, i najlepszy album Marshalla od czasów… tak jest, „jedynki”. MMLP2 to w żadnym razie Absolut hip-hopu - ale znakomite potwierdzenie praw do tronu i tytułu G.O.A.T. Świetny, ze wszech miar świetny album. 5 i ogromny plus. … Że co? Że wcale nie, król i K.O.Z.A. to Lil’ Wayne/Drake/Kanye/Nicki Minaj/Yo mama (Niepotrzebne skreślić)? Spoko. Wąty i obiekcje możecie zostawiać w komentarzach, nie ma sprawy. Wiedzcie tylko, że Marshall Bruce Mathers III – choć może odrobinę mniej – po prostu still doesn’t give a fuck, i spluwa na was z wysokości tronu.…I wciąż ZGINA PALCE W TAKIE COŚ. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6940","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6335","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] Koniec hip-hopowego świata w roku pańskim 2013 nie nastąpił.

Nie wykuty został rękami ludzkimi, ani z niebios otwartych nie spadł hip-hopowy platynowy monument, pieczołowicie i z namaszczeniem z krwi, potu i łez, z sampli i atramentu wykuty. Nie został stworzony wzorzec niedościgniony, powód bezsilnego łkania lub płonących ambicji wielu młodych MC, album doskonały, na klęczkach wychwalany za niezgłębioną perfekcję. Nie nastały Dni Pomsty, Lamentu i Frustracji niszczonych klawiatur hejterów, do głębi wstrząśniętych, że nie mogą się do niczego przyczepić.Nie nadszedł wreszcie Mesjasz, Awatar, ogniem i ciętym słowem równający scenę z ziemią, prowadzący ją na nowy poziom, nieskończoną krynicą inspiracji będący. Wielcy tej Gry zawiedli. Kanye w obłęd popadłszy, Yeezusem kazał się mianować, i odleciał w rejony niedostępne zwykłym śmiertelnikom w akompaniamencie elektronicznych pierdnięć, otoczony białymi koszulkami za 120 dolców, fałszywymi Jezusami i flagami Konfederacji (seriously, WTF Kanye?). Jay zaś gnuśnym się stał, w pieniądzach i udach Beyonce się zasmakowawszy, średniawy albumik wydał, buńczucznie zatytułowany Świętym Graalem na Magnetycznej Karcie (coś w ten deseń), a promowany męczącym i – prawdzie w oczy spójrzmy – chujowym singlem z JT… Scena nie zmieniła się więc wiele. Wstrząs  i deszcz ognia i krwi, mające zmyć grzechy gatunku i zmienić jego oblicze - nie nadeszły.

Ale jednak było blisko. Jak nigdy dotąd.  

Różnie była postrzegana decyzja Eminema, by nadchodzący krążek ochrzcić mianem „The Marshall Mathers LP 2”. Z jednej strony, fanom na całym świecie, starym i młodym, zaczęła krążyć szybciej krew w żyłach, gdy usłyszeli, iż Em zamierza powrócić do swych hardkorowych, brutalnych korzeni. Z drugiej strony, pesymiści orzekli, że to tani marketingowy chwyt, nastawiony na zainkasowanie Benjaminów, bezwstydna jazda na fejmie MMLP1, że niemożliwym jest, aby dogonić klasyka. Ciekawość sięgnęła zenitu, dyskusjom nie było końca. Jak Eminem zamierza zrobić sequel do swej najlepszej płyty? CZY będzie to sequel? Czego mamy się spodziewać? Czy szalonego, do cna zepsutego skurwysyna Shady’ego, co to go jeno „bronią konfesjonalną” (#SapkowskiRazJeszcze) prać trzeba? Czy też tego bezbarwnego, nieciekawego Eminema z „Recovery”? I wreszcie pytanie podstawowe – które „Monstrum albo Marshalla opisanie” (#SkoroJużJesteśmyPrzySapkowskim), jest lepsze?

Na to pytanie niestety nie odpowiem, powiem jednak  jedno – nie spodziewałem się tego, co usłyszałem. „MMLP 2” to żaden skok na cash, tylko pełnoprawny i przemyślany sequel do wydanej trzynaście lat temu klasycznej płyty. Dość powiedzieć, że album rozpoczyna część druga… „Stana”. Tak jest – nie jakiś tam canibusowski paździerz, ale pełnoprawny, odautorski sequel do jednego z najlepszych hiphopowych utworów w historii. Powiem jeszcze więcej – „Bad Guy” śmiało można postawić obok swego poprzednika, to utwór TAK dobry. Spięty świetnym konceptem, napisany sprawnie, trzymający w napięciu, dalej eksplorujący ciemne strony sławy, a co najlepsze – zawierający multum nawiązań do ‘jedynki”. To jest jedna z największych zalet tego albumu – kto dobrze zna „Marshall Mathers LP”, na „dwójce” wychwyci niesamowitą ilość throwbacków i zdumiony będzie, jak zgrabnie Em wplótł je do tekstów. Ba, już następny po „Bad Guy" skit „Parking Lot’ to bezpośrednia kontynuacja tego z ‘Criminal” z MMLP1…

Ale nie samymi nawiązaniami sequel stoi, prezentuej też sam wiele ciekawych jointów. MMLP 2, prócz kontynuowania chwalebnej, bezkompromisowej jazdy Slim Shady Style - ‘Brainless”, czy ‘So Much Better” czy przezabawne „Love Game”, przywołujące na myśl pamiętne „As The World Turns” z „Slim Shady LP” ( a wzbogacone genialną zwrotką Kendricka), mamy tu typowe, szalone ataki na celebrytów („Rap God”!), ale także – poruszająco szczere historie z życia samego Eminema. Genialne w swej prostocie jest „Legacy”, opowiadające o dzieciństwie Marshalla. Autentycznie przezabawne jest „So Far…”, prezentujące problemy Ema ze sławą. Ale najbardziej chyba interesującym kawałkiem jest „Headlights”, w którym Em… przeprasza swoją matkę. Tak, tą samą Debbie Mathers, którą z góry do dołu obsmarował w „Cleanin’ Out My Closet” – do tej samej kobiety Marshall (tym samym wściekłym co zwykle tonem, co sprawia niesamowite wrażenie), wyciąga dłoń na zgodę, wyjaśniając, jak ciężko było mu żyć w ciągłej nienawiści. Nie mniej zaskakujący jest ‘Stronger Than I Was”, pisany z perspektywy osławionej  Kim.

To właśnie za takie kawałki Eminem – szczere, dojrzałe obnażające całą duszę - uwielbiany jest na całym  świecie, i choćby dla nich warto usłyszeć ten album. Jednocześnie – jak już wspomniałem - Em nie składa broni i w innych utworach wraca do swej obrażającej wszystko i wszystkich, szalonej persony. Słowem – MMLP2 to wyrafinowana mieszanka tego, za co kochamy Marshalla – wzmocniona dodatkowo absolutnie fenomenalnymi tekstami.

Serio. Brakłoby mi słów w słowniku, gdybym spróbował oddać zajebistość warstwy tekstowej MMLP2. Eminem jest po prostu poza kontrolo na tym albumie. Nieważne, w jakiej stylistyce jest track – możecie być pewni, że Em będzie w stanie albo werbalnie, błyskotliwymi grami słownymi zniszczyć każdego oponenta, albo obrazowo i inteligentnie opisać swe uczucia. Każdy dosłownie track zawiera jakiś szalenie inteligentny punch, czy linijkę na tak wysokim poziomie, że utkwi w głowie na zawsze. Nie ma nawet sensu ich tu wszystkich wymieniać, tak jest ich dużo i tak są one znakomite (chociaż… co powiecie, czytelnicy, na ranking 10 najlepszych wersów MMLP2?). Nieliczne słabe wersy (np. „Grow your beard out” i „pow  chicka pow wow” czy coś w „Berzerku”) są tak rzadkie, że nie warto o nich wspominać.

Pytać, czy Eminem poradził sobie dobrze na majku, to jak pytać, czy Nowy Jork jest dużym miasteczkiem. Marszalek Mathers po prostu bezceremonialnie wjeżdża z buta na scenę, uzbrojony we flow i technikę najwyższego kalibru, niedostępne zwykłemu palaczowi majków. Facet z wersami może zrobić wszystko – i nie muszę dodawać więcej, wystarczy zapuścić sobie takie „Rap God”. To sześć minut nieskończonej kanonady wersami z technicznie perfekcyjną nawijką – akcentowanie, nawarstwianie rymów, zabawa  słowami – i wybijające w końcu z butów przyspieszenie koło piątej minuty każdemu powinno uświadomić, że Em jest praktycznie nietykalny. A jest coś jeszcze lepszego – mianowicie nasz gospodarz jest WKURWIONY i tym samym NIEPOWSTRZYMANY. Agresja i wściekłość w głosie wróciły, ten niesamowity jad i emocje, które Em potrafi przedstawić jak nikt inny – powróciły, by razem z fenomenalnymi tekstami stworzyć mieszankę bliską doskonałości.

Jeśli jest coś, co przeszkadza mi w rozkoszowaniu się werbalną przemocą courtesy of Marshall… to są to nierówne refreny. Obok chorusów fenomenalnie komponujących się z bitem i kompletujących cały utwór wyśmienicie – takich jak „Asshole”, „Bad Guy” czy „Survival” – trafiły się tu niestety przyśpiewki po prostu słabe. Do takich należy kiepsko przemyślany refren niejakiej Poliny (tu pytanie – czemu wykonawcy refrenów, prócz Nate’a Ruessa i Skylar Grey, nie są podpisani jako featuringi?) w „Legacy”, Nate Ruess też mnie jakoś nie powala. Poza tym… Powiem wprost – nie lubię śpiewającego Eminema. Refren „Rhyme or Reason” mnie mierzi (choć to raczej wina sampla), „So Much Better” nie powala, wstęp „So Far…” wkurza niesamowicie… No i mamy też „Stronger Than I Was”, czyli w ¾ kawałek śpiewany…. Jasne, jeśli chodzi o pomysł i tekst, jest to utwór świetnie wpadający w koncept albumu. Beat też jest w porządku. Jednak tempo kawałka i śpiew Eminema zabijają mój entuzjazm całkowicie. Wyszło mu jedynie w „Brainless”, tam dał znakomity jednak refren. 

Wyczerpawszy ten temat – pogadajmy o muzyce, zią. „MMLP 2” wśród pozostałych pozycji w katalogu Marshalla wyróżnia to, że jest to zasadniczo jedyny album (OK., obok „Infinite”), na którym nie znalazła się produkcja Dr. Dre. Doktor służył obok Ricka Rubina jako tzw. egzek, sam jednak poskąpił swych tłustych, pianinkowych biciw – zamiast  niego mamy produkcje od m.in. wspomnianego Rubina, DJ Khalila, S1 & M-Phazesa (!!!), od samego Ema… ba, nawet panowie z Sid Roams dorzucili coś od siebie, mianowicie mroczny, interesujący podkład do wieńczącego album „Evil Twin”. Warstwę muzyczną albumu można by podsumować jednym słowem – dobra. Tylko i aż. Bity świetnie współgrają z gospodarzem („Rap God” – nie ma chyba lepszego akompaniamentu do showcase’u skillów Ema, jak ten bujający, elektroniczny sztos), słychać, że przygotowano je z dbałością o szczegóły (tutaj bezapelacyjnie rewelacyjny, dwuczęściowy „Bad Guy”). Niektóre znakomicie przywołują ducha wcześniejszych albumów – „So Much Better” równie dobrze mógłby znaleźć się na „Eminem Show”, „Brainless” byłby natomiast idealnym dodatkiem do „Relapse”. Skrytykować muszę za to „Survival” i „The Monster” – uwielbiam te kawałki, brzmią one świetnie – nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że  nagrane zostały, „bo na Recovery kawałki tego typu były hitowe – czemu więc nie powtórzyć formuły?” I tak – hej, ziom Khalil, daj mi jakiś porządny, twardy, rockowy beat, coś jak „Won’t Back Down”! A teraz, panowie, myśleć, bo potrzeba singla z Rihanną, tak jak na „Recovery”! Z życiem, bitches, z życiem! Za słabe uważam też: podkład „Headlights” i dziwaczny „Asshole”. 

Osobny akapit trza by poświęcić na wytwory dostarczone na album przez niecne a doświadczone łapczyska Alana Moore’a produkcji muzycznej – Ricka Rubina.Żeby być całkowicie szczerym, mam wobec jego beatów odczucia ambiwalentne… Na plus dam to, że Rick wybrał interesujące sample do zabawy, dając Marshallowi produkcje, na jakich wcześniej nie zdarzyło mu się mordować wersów…. I tak naprawdę mógłbym tez wskazać to jako wadę. Choć Marshall zapieprza na trackach jak miło – nie zmienia to faktu, że brzmią one po prostu inaczej, mało „eminemowo”, nie pasują do końca do gospodarza. Na dobry początek „Berzerk” – racja, to banger jakich mało, doskonale przypominający chwalebne czasy szalonych Beastie Boysów, z przepotężnymi gitarami w refrenie…. Ale dla mnie jest to kawałek bardzo chaotyczny, nieuporządkowany. Gra sampli w refrenie szczególnie mi nie podpasuje, jak również niepotrzebne efekty na końcu wersów Ema w pierwszej zwrotce (So Sick I’m looking pale /or that’s my PIGMENT!!! – o te mi chodzi). „Rhyme or Reason” – sample żywcem wyrwany z piosenki „Time of the Season” The Zombies, właściwie niezmieniony…. Nie jest zły, ma swój charakterystyczny klimat – nie mogę zdzierżyć jednak refrenu, również ściągniętego z The Zombies. Em, Rick, stać was przecież na więcej. ‘So Far” – jest OK, choć country riffy mogą irytować. „Love Game” – szczerze nie wiem, co myśleć o tym bicie. Fajny rytm, spoko gitarki od Joe Walsha – tylko znowu refren nie pasi. Ogólnie Rubin, tak uznany przecież w grze – trochę rozczarowuje. Mam nadzieję, że tuzom rapu (Kanye, Jay, to o was) przejdzie łażenie do Ricka jako do ostatniej deski ratunku….    

Ogółem, nie jest muzycznie źle, miejscami jest bardzo dobrze – jednak produkcja blednie jednak trochę w porównaniu z „jedynką”. Być może to wina nostalgii czy tysiąckrotnego osłuchania MMLP1 – ale jednak czuć brak ręki Dreja czy braci Bass, tej niesamowitej chemii, jaka wytwarzała się między tymi twórcami a Eminemem, a która spowodowała powstanie takich klasyków jak „Kim” czy „Kill You”. 

Uff, alem się rozpisał…. Czuję się jednak usprawiedliwiony, bowiem „The Marshall Mathers LP 2” to najważniejsza hiphopowa premiera 2013. Płyta, która katowana i dyskutowana będzie jeszcze długo, gdyż – bezapelacyjnie jest to jeden z najlepszych wydanych w tym roku materiałów, i najlepszy album Marshalla od czasów… tak jest, „jedynki”. MMLP2 to w żadnym razie Absolut hip-hopu -  ale znakomite potwierdzenie praw do tronu i tytułu G.O.A.T. Świetny, ze wszech miar świetny album. 5 i ogromny plus. 

… Że co? Że wcale nie, król i K.O.Z.A. to Lil’ Wayne/Drake/Kanye/Nicki Minaj/Yo mama (Niepotrzebne skreślić)? Spoko. Wąty i obiekcje możecie zostawiać w komentarzach, nie ma sprawy. Wiedzcie tylko, że Marshall Bruce Mathers III – choć może odrobinę mniej – po prostu still doesn’t give a fuck, i spluwa na was z wysokości tronu.

…I wciąż ZGINA PALCE W TAKIE COŚ.

                                            [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6940","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]               

                                            [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"6335","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

 

]]>
Eminem "The Marshall Mathers LP 2" - recenzja nr 1https://popkiller.kingapp.pl/2013-11-14,eminem-the-marshall-mathers-lp-2-recenzja-nr-1https://popkiller.kingapp.pl/2013-11-14,eminem-the-marshall-mathers-lp-2-recenzja-nr-1November 14, 2013, 3:59 pmDaniel WardzińskiTak jak pisałem w Klasyku Na Weekend - źle się stało, że nowy materiał został tak zatytułowany, bo w zestawieniu z genialnym krążkiem z 2000 roku wszystko wydaje się mniejsze i gorsze. Tymczasem "mniejsze i gorsze" w opisie siódmego solowego materiału Eminema w mainstreamowym obiegu, pasuje co najwyżej do konkurencji. Realia się zmieniły, a Eminem odsiedział swoje na szczycie, mając obok tronu szeptaczy Interscope, którzy zapewne wtłukli mu już do głowy, że nie wystarczy być najlepszym z najlepszych, trzeba jeszcze robić hity, odważnie kombinować z nowoczesnością, dogadać się z wokalistkami itd. Pewnie zresztą zdążył zauważyć to sam, dopiero, kiedy znalazł w sobie kontrowersję, obrazoburstwo i skandal, któremu nadał imię Slim Shady, zwrócono na niego uwagę, chociaż przecież i wcześniej jego styl był jak miotacz ognia.Pierwszy track mówi wiele. "Bad Guy", opowiedziana po latach historia Matthew Mitchela, który jako dziecko został bohaterem drugiego planu w legendarnym singlu "Stan", pokazuje, że autor naprawdę ma ochotę zrobić jeden z najlepszych krążków w swoim dorobku, że przywiązuje wagę do wszystkiego i chce pokazać, że po 13 latach nie jest słabszy. Nikt chyba nie miał większych wątpliwości dotyczących formy gwiazdy z Detroit, jedyna obawa mogła wiązać się z tym czy nie "przedobrzy". Czy nie przesadzi z mruganiem okiem do radio i TV, czy nie zabije naszej koncentracji przesadnym nagromadzeniem kanonad rymów, czy dobierze odpowiednie bity. I co?Nie mogę powiedzieć, że wszystko jest tutaj w moim guście, bo nie jest, ale to nie ma większego znaczenia, kiedy spojrzymy na ten album w szerszej perspektywie. Jaram się rapem. Jaram się techniką nawijania, zabawą znaczeniami, follow-upami, linijkami, które można rozgryzać godzinami, jaram się umiejętnym okiełznaniem bitów na których moglibyście się nigdy nie spodziewać nawijania. Dlatego właśnie uważam, że "Marshall Mathers LP 2" jest chyba największym kandydatem do miana płyty roku. Z tysięcy linijek, które warto rozkminić przytoczę dwie, które dla mnie najlepiej opisują zawartość tego krążka: gorzką, pełną emocji i mrocznych dywagacji stronę psychoaktywną opisze "Tragic portrait of an artist tortured/ Trapped in his own drawings", a oldschoolową, gotową do konkurencji i hołdującą wszystkim formom rapowego rozwoju doskonale ujmuje proste, ale mocne "So as long as I'm on the clock punching this time card/ Hip hop ain't dying on my watch". Eminem w wywiadach opowiada o swoim pracoholizmie, o tym, że wszystko w jego głowie układa się w linijki, że przez większość czasu wprowadza się w swego rodzaju twórczy szał. To słychać. We wspomnianym, trwającym siedem minut "Bad Guy", zakończenie w którym bohater - wspomniany kuzyn Stana z "MMLP" przeradza się w monstrum siedzące w głowie Marshalla Mathersa, które zmaterializowało się, żeby wypomnieć mu wszystkie obrażone osoby, znieważone kobiety i moralne szkody jakie wyrządził. Pamiętacie jak Eminema nazywano "najbardziej niebezpiecznym człowiekiem w Ameryce"? Jego celem w 2013 nie jest już strzelanie do wszystkich, którzy wejdą mu przed oczy. Nadal jednak posiada jeden z najbardziej niebezpiecznych umysłów - potrafi działać jak zapalnik w procesie myślowym, skłania do zastanowienia się albo przemyślenia dotychczasowych poglądów w świetle tego co mówi, mobilizuje cię, żebyś za nim nadążył - "Dumb it down, I don't know how, huh-huh, how-how/ At least I know that I don't know/ Question is are you bozos smart enough to feel stupid, hope so"). Potrafi opowiedzieć o swoim życiu - życiu milionera z poczuciem bycia samotnym w swoim bogactwie, normalnego złośliwca z ulicy Detroit, który już nie może wytrzymać z fanami, którzy podają mu kartki do podpisu nawet kiedy siedzi na kiblu z McDonaldzie. Przedstawia to tak, że nie zazdrościsz mu, raczej współczujesz, choć pewnie wielu wydaje się, że Eminem nie ma w ogóle na co narzekać. Otóż jak widać ma. Dużo tutaj mroku, poważnych tematów, mentalnych zawiłości o cechach paranoi, które chwilami są wręcz przerażające.Muzyka? Moim zdaniem na plus. Nie obeszło się bez ekscesów (cóż za niespodzianka), ale mimo wszystko jako całość uważam, że jest naprawdę na wysokim poziomie, adekwatnym do możliwości Marshalla. Zacznijmy od tego, że znajdziemy tu najlepszy bit jaki wyprodukował Eminem ever - na takie miano moim zdaniem zasługuje "Brainless". Niestety po nim od razu wjeżdża "Stronger Than I Was" (również produced by Eminem), które bardziej kojarzy się z Backstreet Boys, ale stoję o zakład, że to celowy zabieg - "mogę zrobić hardkorowe dudniące ścierwo, a za chwilę przesłodzony pop, umiem wszystko". Nawet, kiedy niszczy ostatnią zwrotką, po tym boysbandowym refrenie mam już takie mdłości, że nie mogę się skoncentrować. I to jedyny moment albumu, który oceniłby jednoznacznie na minus. Po premierze singla z Rihanną, posypało się bardzo dużo hejtów. Nie mogę się z tym zgodzić. Frequency na bicie dostał oczywiście wytyczne zrobienia numeru w opcji "radio-friendly", rozumiem, że niektórzy uważają, że RiRi to celebrytka nie wokalistka... Posłuchajcie uważnie i przekmińcie. Eminem jedzie świetne zwrotki na bardzo fajnych perkusjach z dającym kopa subtelnym wokalem w tle, a piosenkarka dorzuca do tego prosty, ale niesamowicie chwytliwy refren i drugi hook w opcji "ooooh ooooh oooh", który być może przykuje do treści zwrotek gości, którzy na codzień słuchają byle gówna. To takie złe? Że ktoś w najbardziej ryjących mózg radiorozgłośniach puści numer nawinięty na najwyższym poziomie? Ja tam się jaram i uważam, że to bardzo udany singiel. Momentów w których do głosu dochodzi pop jest oczywiście więcej. Chociażby refren w "Survivalu", mięciutkie melodyjki z "Headlights" czy nieco przewrażliwione pianinko w "Legacy". Co z tego? Każdy z tych kawałków, jest wart słuchania w opór. Zwrotki z "Legacy" to są jedne z najlepszych tego roku - emocje, szczerość, umiejętność plastycznego przywołania historii przed nasze oczy, trzeszczący mix wokalu, klimat... "Survival" to hit, w którym jedynie klip mnie trochę denerwuje, ale przecież to jest kaliber kawałka, który należy pewnego dnia poczuć stojąc na stadionie pełnym ludzi patrzących w stronę sceny na której stoi on - jeden z największych artystów naszych czasów, czy go lubicie czy nie. Nie ma z czym dyskutować."Came to the world at a time when it was in need of a villain/ An asshole, that role I think I succeed in fulfilling/ Don't think I ever stopped to think I was speaking to children/ Everything was happening so fast, it was like I blinked, sold three million". Wrócił też Slim Shady w wysokiej dyspozycji, może nie tak perfidny jak na "Slim Shady LP", ale nadal wyjątkowy. Zamykający całość "Evil Twin" oczywiście bawi, kiedy na dzieńdobry Slim wchodzi "Hi... faggot". Każdy kto zna historię jego sporów z organizacjami homoseksualistów i rozumie o co mu chodzi, powie - to znowu on. "Wolno mi powiedzieć co chcę, jestem ikoną popkultury i uosobieniem bezpardonowych dissów". Kapitalne znaczenie dla mocy tego albumu mają numery zrobione do spółki z Rickiem Rubinem. Trochę inspiracji Beastie Boys i Run DMC, trochę redneckowymi gitarkami z niesamowitą energią i trochę z 60'sowych dansingów - w efekcie numery, które niesamowicie kopią - tak jest z "Rhyme Or Reason", z "Berzerk", z "So Far..." i z "Love Game". Wyniki tej epokowej współpracy trzeba znać. Kiedy przejrzymy producentów albumu można zdziwić się, jak dobrze mają się porpocje między rapem a popem. Mamy tutaj przecież M-Phazesa i S1, mamy DJ'a Khalila, mamy Sid Roams... Oczywiście mamy też Alex da Kida, ale wydaje się, że proporcje są w porządku. Może taki jest zamysł? Płyta trwa blisko 77 minut, to strasznie dużo, może intencją twórcy było, żeby każdy wybrał sobie to co go interesuje. Razi was pop? Skipujecie "Monstera", "Headlights" i "Stronger Than I Was".Po pierwszych przesłuchaniach album mnie zszokował, zaczarował na wiele odsłuchów. Z czasem, kiedy przywyknie się do kosmicznego poziomu nawijania, a czerstwe refreny zaczną drażnić bardziej, a co gorsza - sprawdzi się "MMLP" dla porównania, wrażenie jest już nieco mniejsze. W niczym jednak nie zmienia to faktu, że na nowej płycie znajdują się jedne z najlepszych, hip hopowych kawałków roku. I dekady też. "Evil Twin", "Legacy", "Berzerk", "Rap God", "Bad Guy", "So Far...", "Brainless"... Jest w czym wybierać. Mnóstwo tutaj rzeczy godnych kontynuacji "Marshall Mathers LP", a wiecie przecież, że z mojej strony to olbrzymi komplement. Na dodatek numery z wersji Deluxe szokują tym, że się "nie zmieściły". Jakim., Kurwa. Cudem. Pytam. Się. Eminem zjadł dzisiejszy rap, paru zawodników skarcił bezpośrednio, reszcie dał jasny znak - "don't fuck with me". Pozycja obowiązkowa wśród tegorocznych premier. Jeden przymiotnik opisu? Pozwólcie, że będzie anglojęzyczny: insane. Tak jak pisałem w Klasyku Na Weekend - źle się stało, że nowy materiał został tak zatytułowany, bo w zestawieniu z genialnym krążkiem z 2000 roku wszystko wydaje się mniejsze i gorsze. Tymczasem "mniejsze i gorsze" w opisie siódmego solowego materiału Eminema w mainstreamowym obiegu, pasuje co najwyżej do konkurencji. Realia się zmieniły, a Eminem odsiedział swoje na szczycie, mając obok tronu szeptaczy Interscope, którzy zapewne wtłukli mu już do głowy, że nie wystarczy być najlepszym z najlepszych, trzeba jeszcze robić hity, odważnie kombinować z nowoczesnością, dogadać się z wokalistkami itd. Pewnie zresztą zdążył zauważyć to sam, dopiero, kiedy znalazł w sobie kontrowersję, obrazoburstwo i skandal, któremu nadał imię Slim Shady, zwrócono na niego uwagę, chociaż przecież i wcześniej jego styl był jak miotacz ognia.

Pierwszy track mówi wiele. "Bad Guy", opowiedziana po latach historia Matthew Mitchela, który jako dziecko został bohaterem drugiego planu w legendarnym singlu "Stan", pokazuje, że autor naprawdę ma ochotę zrobić jeden z najlepszych krążków w swoim dorobku, że przywiązuje wagę do wszystkiego i chce pokazać, że po 13 latach nie jest słabszy. Nikt chyba nie miał większych wątpliwości dotyczących formy gwiazdy z Detroit, jedyna obawa mogła wiązać się z tym czy nie "przedobrzy". Czy nie przesadzi z mruganiem okiem do radio i TV, czy nie zabije naszej koncentracji przesadnym nagromadzeniem kanonad rymów, czy dobierze odpowiednie bity. I co?

Nie mogę powiedzieć, że wszystko jest tutaj w moim guście, bo nie jest, ale to nie ma większego znaczenia, kiedy spojrzymy na ten album w szerszej perspektywie. Jaram się rapem. Jaram się techniką nawijania, zabawą znaczeniami, follow-upami, linijkami, które można rozgryzać godzinami, jaram się umiejętnym okiełznaniem bitów na których moglibyście się nigdy nie spodziewać nawijania. Dlatego właśnie uważam, że "Marshall Mathers LP 2" jest chyba największym kandydatem do miana płyty roku. Z tysięcy linijek, które warto rozkminić przytoczę dwie, które dla mnie najlepiej opisują zawartość tego krążka: gorzką, pełną emocji i mrocznych dywagacji stronę psychoaktywną opisze "Tragic portrait of an artist tortured/ Trapped in his own drawings", a oldschoolową, gotową do konkurencji i hołdującą wszystkim formom rapowego rozwoju doskonale ujmuje proste, ale mocne "So as long as I'm on the clock punching this time card/ Hip hop ain't dying on my watch". Eminem w wywiadach opowiada o swoim pracoholizmie, o tym, że wszystko w jego głowie układa się w linijki, że przez większość czasu wprowadza się w swego rodzaju twórczy szał. To słychać. We wspomnianym, trwającym siedem minut "Bad Guy", zakończenie w którym bohater - wspomniany kuzyn Stana z "MMLP" przeradza się w monstrum siedzące w głowie Marshalla Mathersa, które zmaterializowało się, żeby wypomnieć mu wszystkie obrażone osoby, znieważone kobiety i moralne szkody jakie wyrządził. Pamiętacie jak Eminema nazywano "najbardziej niebezpiecznym człowiekiem w Ameryce"? Jego celem w 2013 nie jest już strzelanie do wszystkich, którzy wejdą mu przed oczy. Nadal jednak posiada jeden z najbardziej niebezpiecznych umysłów - potrafi działać jak zapalnik w procesie myślowym, skłania do zastanowienia się albo przemyślenia dotychczasowych poglądów w świetle tego co mówi, mobilizuje cię, żebyś za nim nadążył - "Dumb it down, I don't know how, huh-huh, how-how/ At least I know that I don't know/ Question is are you bozos smart enough to feel stupid, hope so"). Potrafi opowiedzieć o swoim życiu - życiu milionera z poczuciem bycia samotnym w swoim bogactwie, normalnego złośliwca z ulicy Detroit, który już nie może wytrzymać z fanami, którzy podają mu kartki do podpisu nawet kiedy siedzi na kiblu z McDonaldzie. Przedstawia to tak, że nie zazdrościsz mu, raczej współczujesz, choć pewnie wielu wydaje się, że Eminem nie ma w ogóle na co narzekać. Otóż jak widać ma. Dużo tutaj mroku, poważnych tematów, mentalnych zawiłości o cechach paranoi, które chwilami są wręcz przerażające.

Muzyka? Moim zdaniem na plus. Nie obeszło się bez ekscesów (cóż za niespodzianka), ale mimo wszystko jako całość uważam, że jest naprawdę na wysokim poziomie, adekwatnym do możliwości Marshalla. Zacznijmy od tego, że znajdziemy tu najlepszy bit jaki wyprodukował Eminem ever - na takie miano moim zdaniem zasługuje "Brainless". Niestety po nim od razu wjeżdża "Stronger Than I Was" (również produced by Eminem), które bardziej kojarzy się z Backstreet Boys, ale stoję o zakład, że to celowy zabieg - "mogę zrobić hardkorowe dudniące ścierwo, a za chwilę przesłodzony pop, umiem wszystko". Nawet, kiedy niszczy ostatnią zwrotką, po tym boysbandowym refrenie mam już takie mdłości, że nie mogę się skoncentrować. I to jedyny moment albumu, który oceniłby jednoznacznie na minus. Po premierze singla z Rihanną, posypało się bardzo dużo hejtów. Nie mogę się z tym zgodzić. Frequency na bicie dostał oczywiście wytyczne zrobienia numeru w opcji "radio-friendly", rozumiem, że niektórzy uważają, że RiRi to celebrytka nie wokalistka... Posłuchajcie uważnie i przekmińcie. Eminem jedzie świetne zwrotki na bardzo fajnych perkusjach z dającym kopa subtelnym wokalem w tle, a piosenkarka dorzuca do tego prosty, ale niesamowicie chwytliwy refren i drugi hook w opcji "ooooh ooooh oooh", który być może przykuje do treści zwrotek gości, którzy na codzień słuchają byle gówna. To takie złe? Że ktoś w najbardziej ryjących mózg radiorozgłośniach puści numer nawinięty na najwyższym poziomie? Ja tam się jaram i uważam, że to bardzo udany singiel. Momentów w których do głosu dochodzi pop jest oczywiście więcej. Chociażby refren w "Survivalu", mięciutkie melodyjki z "Headlights" czy nieco przewrażliwione pianinko w "Legacy". Co z tego? Każdy z tych kawałków, jest wart słuchania w opór. Zwrotki z "Legacy" to są jedne z najlepszych tego roku - emocje, szczerość, umiejętność plastycznego przywołania historii przed nasze oczy, trzeszczący mix wokalu, klimat... "Survival" to hit, w którym jedynie klip mnie trochę denerwuje, ale przecież to jest kaliber kawałka, który należy pewnego dnia poczuć stojąc na stadionie pełnym ludzi patrzących w stronę sceny na której stoi on - jeden z największych artystów naszych czasów, czy go lubicie czy nie. Nie ma z czym dyskutować.

"Came to the world at a time when it was in need of a villain/ An asshole, that role I think I succeed in fulfilling/ Don't think I ever stopped to think I was speaking to children/ Everything was happening so fast, it was like I blinked, sold three million". Wrócił też Slim Shady w wysokiej dyspozycji, może nie tak perfidny jak na "Slim Shady LP", ale nadal wyjątkowy. Zamykający całość "Evil Twin" oczywiście bawi, kiedy na dzieńdobry Slim wchodzi "Hi... faggot". Każdy kto zna historię jego sporów z organizacjami homoseksualistów i rozumie o co mu chodzi, powie - to znowu on. "Wolno mi powiedzieć co chcę, jestem ikoną popkultury i uosobieniem bezpardonowych dissów". Kapitalne znaczenie dla mocy tego albumu mają numery zrobione do spółki z Rickiem Rubinem. Trochę inspiracji Beastie Boys i Run DMC, trochę redneckowymi gitarkami z niesamowitą energią i trochę z 60'sowych dansingów - w efekcie numery, które niesamowicie kopią - tak jest z "Rhyme Or Reason", z "Berzerk", z "So Far..." i z "Love Game". Wyniki tej epokowej współpracy trzeba znać. Kiedy przejrzymy producentów albumu można zdziwić się, jak dobrze mają się porpocje między rapem a popem. Mamy tutaj przecież M-Phazesa i S1, mamy DJ'a Khalila, mamy Sid Roams... Oczywiście mamy też Alex da Kida, ale wydaje się, że proporcje są w porządku. Może taki jest zamysł? Płyta trwa blisko 77 minut, to strasznie dużo, może intencją twórcy było, żeby każdy wybrał sobie to co go interesuje. Razi was pop? Skipujecie "Monstera", "Headlights" i "Stronger Than I Was".

Po pierwszych przesłuchaniach album mnie zszokował, zaczarował na wiele odsłuchów. Z czasem, kiedy przywyknie się do kosmicznego poziomu nawijania, a czerstwe refreny zaczną drażnić bardziej, a co gorsza - sprawdzi się "MMLP" dla porównania, wrażenie jest już nieco mniejsze. W niczym jednak nie zmienia to faktu, że na nowej płycie znajdują się jedne z najlepszych, hip hopowych kawałków roku. I dekady też. "Evil Twin", "Legacy", "Berzerk", "Rap God", "Bad Guy", "So Far...", "Brainless"... Jest w czym wybierać. Mnóstwo tutaj rzeczy godnych kontynuacji "Marshall Mathers LP", a wiecie przecież, że z mojej strony to olbrzymi komplement. Na dodatek numery z wersji Deluxe szokują tym, że się "nie zmieściły". Jakim., Kurwa. Cudem. Pytam. Się. Eminem zjadł dzisiejszy rap, paru zawodników skarcił bezpośrednio, reszcie dał jasny znak - "don't fuck with me". Pozycja obowiązkowa wśród tegorocznych premier. Jeden przymiotnik opisu? Pozwólcie, że będzie anglojęzyczny: insane.

 

 

]]>
Eminem feat. Rihanna "Monster" - nowy singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-28,eminem-feat-rihanna-monster-nowy-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-28,eminem-feat-rihanna-monster-nowy-singielOctober 30, 2013, 1:30 pmAdmin stronyPo ostrych i surowych "Berzerk" i "Rap God" czas na strzał, który z pewnością zamiesza na medialnych playlistach. Duet Eminem/Rihanna znowu łączy siły, tym razem w numerze "Monster". Czy kolejna odsłona "Marshall Mathers LP 2" spełnia oczekiwania? Po ostrych i surowych "Berzerk" i "Rap God" czas na strzał, który z pewnością zamiesza na medialnych playlistach. Duet Eminem/Rihanna znowu łączy siły, tym razem w numerze "Monster". Czy kolejna odsłona "Marshall Mathers LP 2" spełnia oczekiwania?

 

]]>
Eminem i Rihanna - "The Monster" już w przyszłym tygodniuhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-26,eminem-i-rihanna-the-monster-juz-w-przyszlym-tygodniuhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-26,eminem-i-rihanna-the-monster-juz-w-przyszlym-tygodniuOctober 26, 2013, 2:08 pmMichał ZdrojewskiWszyscy pamiętamy hitowy singiel Eminema "Love The Way You Lie" z albumu Recovery, w którym refren wykonuje Rihanna. Znajomość Shady'ego z popularną gwiazdą zaowocowała w późniejszym czasie kolejnymi wspólnymi utworami. Niedawno publikowaliśmy wam tracklistę "MMLPII" oraz utwór "Rap God". Drugim singlem, który będzie promował najnowsze wydawnictwo rapera nie będzie jednak "Rap God" tylko "The Monster", w którym obecna jest właśnie Rihanna.Premiera utworu będzie miała miejsca 28 października, czyli na kilka dni przed halloween, co w połączeniu z gościnnym udziałem gwiazdy oraz tytułem związanym z świętem potworów daję murowany sukces. Oby to wszystko przełożyło się również na jakość nagrania, lecz odnośnie tego nie powinniśmy mieć wątpliwości mając na uwadzę "Berzerk" czy wymienione wcześniej "Rap God". O wszystkim przekonamy się w poniedziałek.Wszyscy pamiętamy hitowy singiel Eminema "Love The Way You Lie" z albumu Recovery, w którym refren wykonuje Rihanna. Znajomość Shady'ego z popularną gwiazdą zaowocowała w późniejszym czasie kolejnymi wspólnymi utworami. Niedawno publikowaliśmy wam tracklistę "MMLPII" oraz utwór "Rap God". Drugim singlem, który będzie promował najnowsze wydawnictwo rapera nie będzie jednak "Rap God" tylko "The Monster", w którym obecna jest właśnie Rihanna.

Premiera utworu będzie miała miejsca 28 października, czyli na kilka dni przed halloween, co w połączeniu z gościnnym udziałem gwiazdy oraz tytułem związanym z świętem potworów daję murowany sukces. Oby to wszystko przełożyło się również na jakość nagrania, lecz odnośnie tego nie powinniśmy mieć wątpliwości mając na uwadzę "Berzerk" czy wymienione wcześniej "Rap God". O wszystkim przekonamy się w poniedziałek.

]]>
MMG szykuje się do premiery "Self Made Vol. 3" - nowe numery Rockie Fresha i Wale'ahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-04,mmg-szykuje-sie-do-premiery-self-made-vol-3-nowe-numery-rockie-fresha-i-waleahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-04,mmg-szykuje-sie-do-premiery-self-made-vol-3-nowe-numery-rockie-fresha-i-waleaJune 4, 2013, 3:51 pmDaniel WardzińskiJuż 25 czerwca ma się ukazać kolejny oficjalny album Wale'a w Maybach Music Group zatytułowany "Gifted". Pochodzący z Waszyngtonu MC udostępnił nam dwa nowe kawałki, z których jeden ponoć ma znaleźć się na albumie. Tym ciekawsze to, że będzie to remix numeru z "Folarin". Pościelówa zatytułowana "Bad" doczekała się nowej wersji w której gościnnie pojawia się nie kto inny jak Rihanna. Drugi numer pochodzi natomiast z nadchodzącej składanki "Self Made Vol. 3". "Poor Decisions" wyprodukował Jake One, a gościnnie pojawili się w nim Rick Ro$$ i Lupe Fiasco. Obydwa numery możecie sprawdzić w rozwinięciu. Oprócz nich znajdziecie tam też wyprodukowany przez Boi-1da i The Maven Boys nowy track Rockie Fresha "God Is Great", który również pochodzi z "Self Made Vol. 3". Już 25 czerwca ma się ukazać kolejny oficjalny album Wale'a w Maybach Music Group zatytułowany "Gifted". Pochodzący z Waszyngtonu MC udostępnił nam dwa nowe kawałki, z których jeden ponoć ma znaleźć się na albumie. Tym ciekawsze to, że będzie to remix numeru z "Folarin". Pościelówa zatytułowana "Bad" doczekała się nowej wersji w której gościnnie pojawia się nie kto inny jak Rihanna. Drugi numer pochodzi natomiast z nadchodzącej składanki "Self Made Vol. 3". "Poor Decisions" wyprodukował Jake One, a gościnnie pojawili się w nim Rick Ro$$ i Lupe Fiasco. Obydwa numery możecie sprawdzić w rozwinięciu. Oprócz nich znajdziecie tam też wyprodukowany przez Boi-1da i The Maven Boys nowy track Rockie Fresha "God Is Great", który również pochodzi z "Self Made Vol. 3".

 

]]>
Rihanna "Pour It Up (Remix)" ft. Young Jeezy, Rick Ross, Juicy J, T.I. - posłuchajhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-22,rihanna-pour-it-up-remix-ft-young-jeezy-rick-ross-juicy-j-ti-posluchajhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-22,rihanna-pour-it-up-remix-ft-young-jeezy-rick-ross-juicy-j-ti-posluchajMarch 22, 2013, 4:32 pmDaniel WardzińskiCoś dla fanów głębokiego undergroundu i poetyckich tekstów. W nowym remixie "Pour It Up" na świetnym nowoczesnym bicie Mike WiLL Made It oprócz samej Ri pojawia się czterech dobrze znanych zarobionych raperów - Young Jeezy, Rick Ross, Juicy J i T.I. Każdy podszedł do sprawy poważnie i nagrał coś szytego na miarę swoich możliwości. Kawałek nabrał nowego wyrazu i komercyjnego potencjału, a na dodatek dobrze się go słucha. Coś dla fanów głębokiego undergroundu i poetyckich tekstów. W nowym remixie "Pour It Up" na świetnym nowoczesnym bicie Mike WiLL Made It oprócz samej Ri pojawia się czterech dobrze znanych zarobionych raperów - Young Jeezy, Rick Ross, Juicy J i T.I. Każdy podszedł do sprawy poważnie i nagrał coś szytego na miarę swoich możliwości. Kawałek nabrał nowego wyrazu i komercyjnego potencjału, a na dodatek dobrze się go słucha.

 

]]>