popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Lifestylez ov da Poor & Dangeroushttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/24501/Lifestylez-ov-da-Poor-DangerousNovember 15, 2024, 1:37 ampl_PL © 2024 Admin stronyBig L "Lifestylez Ov Da Poor & Dangerous" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2013-08-02,big-l-lifestylez-ov-da-poor-dangerous-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-08-02,big-l-lifestylez-ov-da-poor-dangerous-klasyk-na-weekendDecember 21, 2014, 12:03 amTomasz ModrzyńskiW dzisiejszym Klasyku Na Weekend moja ulubiona płyta jednego z najbardziej charyzmatycznych mc’s w historii. Mowa tu oczywiście o Big L’u i jego „Lifestylez Ov Da Poor & Dangerous”. Całkiem możliwe, że zostanę skrytykowany za dosyć mocne wynoszenie na piedestał tego nowojorskiego rapera, aczkolwiek śmiem twierdzić pod względem flow i techniki był on najlepszym zawodnikiem tamtego okresu, przynajmniej w Nowym Jorku (mam nadzieję, że fani Nasa i Rakima nie zabiją mnie za to stwierdzenie. Panie i Panowie, przed wami Lamont Coleman i jego pierwszy (najlepszy?) solowy album…Płytę otwiera „Put It On”, który prawdopodobnie jest główną wizytówką przedstawiciela Harlemu. Wydaje mi się, że zasłużenie bo mamy tu kwintesencję stylu Big L’a. Sporą ilość rymów, przyspieszenia na poziomie dla wielu nawet dziś nieosiągalnym oraz najważniejsze – zadziorność i charyzmę, czyli coś czego brakuje sporej części dzisiejszych raperów. Wiecie co mam na myśli? Po prostu gdy Lamont rapuje: „L keep rapper's hearts pumpin like Reeboks” to naprawdę jestem skłonny mu uwierzyć. Skoro już jesteśmy przy pojedynczych wersach to trzeba przyznać, że członka D.I.T.C. można cytować w nieskończoność. Przykładowo fragment „M.V.P.”: „And clown rappers I'm bound to slayI'm saying hi to all the cuties from around the wayYeah cause I got all of them sprung Jack, my girls are like boomerangsNo matter how far I throw them they come back”Oczywiście, dziś, gdy nawet na naszym podwórku wersy o bumerangu są powielane i stają się oklepane, możemy uznać ten fragment za średni. Jednak w roku 1995 Big L rzucał jedne z lepszych punchline’ów, a w opinii wielu osób nadal pozostaje mistrzem bragga. A żeby to stwierdzenie nie wydało się wam bezpodstawne, na „deser” jeszcze jeden cytat:„Step to this and get shanked upI knocked out so many teeth the tooth fairy went bankrupt”Co tu dużo mówić. Jeśli chodzi o moją reakcję na takie linijki, najlepiej przytoczyć numer Westside Connection #Bow Down.Pamiętajmy jednak, że aby nagrać klasyk nie wystarczy dobrze rapować. Potrzeba talentu do tworzenia klimatu, który przyciąga słuchaczy. A to można osiągnąć m.in. dzięki dobremu uchu do bitów i umiejętności dopasowania się do nich. Jak zapewne się spodziewacie, Big L radzi sobie na tej płaszczyźnie bardzo dobrze. Praktycznie na całej płycie słychać (a może nawet czuć?) brudne ulice Harlemu, po których świętej pamięci Lamont się przemieszczał. Lecz taka sytuacja nie dziwi kiedy spojrzymy na tracklistę, bowiem za bity odpowiadają tacy producenci jak Showbiz, z przedobrym „I Don’t Understand It” na czele, oraz Buckwild, któremu gratulacje należą się przede wszystkim za „Put It On” i „Danger Zone”. Logiczne zatem, że mając takie skillsy i takich producentów pod ręką nie można wypuścić słabego materiału (właściwie to można, ale z pewnością nie dotyczy to tego pana).Na temat „Lifestylez Ov Da Poor & Dangerous” mógłbym napisać jeszcze wiele. Aczkolwiek o takich płytach można pisać w nieskończoność, ale lepiej po prostu wrzucić je na odsłuch. Pozycja obowiązkowa. Z kolei jeżeli znasz dyskografię Big L’a to zachęcam do ponownego odsłuchu, gdyż ten bezczelny kot za każdym razem brzmi tak samo świeżo.Na sam koniec natomiast chciałbym zacytować dwa wersy z „Street Stuck”, które brzmią szczególnie dosadnie biorąc pod uwagę, iż Lamont Coleman został zastrzelony we własnej okolicy, dokładnie tej którą widzimy na okładce:„You never know when you gonna get wetCause mad clowns be catchin wreck with a tec just to get a rep”PS. Osoby które czytają nas jeszcze od czasów spinnerowych skojarzą może, że debiut L'a pojawił się już w jednym z pierwszych odcinków Klasyka Na Weekend - jednak gdy Tomek napisał swój tekst uznaliśmy, że czemu by nie przedstawić tej kultowej i bardzo niedocenianej płyty jeszcze raz, skoro w międzyczasie doszło wielu nowych, także młodych czytelników? Dla mnie Big L wciąż pozostaje ulubionym raperem wszechczasów a jego debiut jedną z 10 ulubionych płyt, polecam wszystkim. A tutaj mój stary tekst o "Lifestylez". - przyp. Mateusz Natali[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5602","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5603","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]W dzisiejszym Klasyku Na Weekend moja ulubiona płyta jednego z najbardziej charyzmatycznych mc’s w historii. Mowa tu oczywiście o Big L’u i jego „Lifestylez Ov Da Poor & Dangerous”. Całkiem możliwe, że zostanę skrytykowany za dosyć mocne wynoszenie na piedestał tego nowojorskiego rapera, aczkolwiek śmiem twierdzić pod względem flow i techniki był on najlepszym zawodnikiem tamtego okresu, przynajmniej w Nowym Jorku (mam nadzieję, że fani Nasa i Rakima nie zabiją mnie za to stwierdzenie. Panie i Panowie, przed wami Lamont Coleman i jego pierwszy (najlepszy?) solowy album…

Płytę otwiera „Put It On”, który prawdopodobnie jest główną wizytówką przedstawiciela Harlemu.Wydaje mi się, że zasłużenie bo mamy tu kwintesencję stylu Big L’a. Sporą ilość rymów, przyspieszenia na poziomie dla wielu nawet dziś nieosiągalnym oraz najważniejsze – zadziorność i charyzmę, czyli coś czego brakuje sporej części dzisiejszych raperów. Wiecie co mam na myśli? Po prostu gdy Lamont rapuje: „L keep rapper's hearts pumpin like Reeboks” to naprawdę jestem skłonny mu uwierzyć. Skoro już jesteśmy przy pojedynczych wersach to trzeba przyznać, że członka D.I.T.C. można cytować w nieskończoność. Przykładowo fragment „M.V.P.”:
„And clown rappers I'm bound to slay
I'm saying hi to all the cuties from around the way
Yeah cause I got all of them sprung Jack, my girls are like boomerangs
No matter how far I throw them they come back”
Oczywiście, dziś, gdy nawet na naszym podwórku wersy o bumerangu są powielane i stają się oklepane, możemy uznać ten fragment za średni. Jednak w roku 1995 Big L rzucał jedne z lepszych punchline’ów, a w opinii wielu osób nadal pozostaje mistrzem bragga. A żeby to stwierdzenie nie wydało się wam bezpodstawne, na „deser” jeszcze jeden cytat:
„Step to this and get shanked up
I knocked out so many teeth the tooth fairy went bankrupt”
Co tu dużo mówić. Jeśli chodzi o moją reakcję na takie linijki, najlepiej przytoczyć numer Westside Connection #Bow Down.

Pamiętajmy jednak, że aby nagrać klasyk nie wystarczy dobrze rapować. Potrzeba talentu do tworzenia klimatu, który przyciąga słuchaczy. A to można osiągnąć m.in. dzięki dobremu uchu do bitów i umiejętności dopasowania się do nich.
Jak zapewne się spodziewacie, Big L radzi sobie na tej płaszczyźnie bardzo dobrze. Praktycznie na całej płycie słychać (a może nawet czuć?) brudne ulice Harlemu, po których świętej pamięci Lamont się przemieszczał. Lecz taka sytuacja nie dziwi kiedy spojrzymy na tracklistę, bowiem za bity odpowiadają tacy producenci jak Showbiz, z przedobrym „I Don’t Understand It” na czele, oraz Buckwild, któremu gratulacje należą się przede wszystkim za „Put It On” i „Danger Zone”. Logiczne zatem, że mając takie skillsy i takich producentów pod ręką nie można wypuścić słabego materiału (właściwie to można, ale z pewnością nie dotyczy to tego pana).

Na temat „Lifestylez Ov Da Poor & Dangerous” mógłbym napisać jeszcze wiele. Aczkolwiek o takich płytach można pisać w nieskończoność, ale lepiej po prostu wrzucić je na odsłuch. Pozycja obowiązkowa. Z kolei jeżeli znasz dyskografię Big L’a to zachęcam do ponownego odsłuchu, gdyż ten bezczelny kot za każdym razem brzmi tak samo świeżo.

Na sam koniec natomiast chciałbym zacytować dwa wersy z „Street Stuck”, które brzmią szczególnie dosadnie biorąc pod uwagę, iż Lamont Coleman został zastrzelony we własnej okolicy, dokładnie tej którą widzimy na okładce:
„You never know when you gonna get wet
Cause mad clowns be catchin wreck with a tec just to get a rep”

PS. Osoby które czytają nas jeszcze od czasów spinnerowych skojarzą może, że debiut L'a pojawił się już w jednym z pierwszych odcinków Klasyka Na Weekend - jednak gdy Tomek napisał swój tekst uznaliśmy, że czemu by nie przedstawić tej kultowej i bardzo niedocenianej płyty jeszcze raz, skoro w międzyczasie doszło wielu nowych, także młodych czytelników? Dla mnie Big L wciąż pozostaje ulubionym raperem wszechczasów a jego debiut jedną z 10 ulubionych płyt, polecam wszystkim. A tutaj mój stary tekst o "Lifestylez". - przyp. Mateusz Natali

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5602","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"5603","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Big L "M.V.P." (Diggin' In The Videos #263)https://popkiller.kingapp.pl/2013-02-15,big-l-mvp-diggin-in-the-videos-263https://popkiller.kingapp.pl/2013-02-15,big-l-mvp-diggin-in-the-videos-263February 15, 2013, 10:41 pmPaweł MiedzielecNewsem dzisiejszego dnia była z pewnością nagła i niespodziewana śmierć Tim Doga, która sprawiła że prawie zapomniałem o innym ważnym wydarzeniu w historii hip-hopu, jakie rozegrało się 15 lutego 1999 roku. Wtedy, 14 lat temu odeszła od nas inna wielka postać, czyli Lamont Coleman - znany wszystkim słuchaczom jako Big L.Będący u wrót wielkiej kariery raper z Harlemu, został zastrzelony przez niezidentyfikowanego sprawcę, którego nie udało się do dzisiaj odnaleźć. Tym samym, podzielił los innych czarnoskórych muzyków jak Tupac Shakur czy Biggie Smalls, których zabójstwa również uszły ich mordercom płazem (chyba)...Krążą plotki, że w chwili śmierci Big L był bliski podpisania kontraktu z wytwórnią Roc-A-Fella Records, co z pewnością wywindowało by jego karierę na nowe wyżyny. W czasie swojej krótkiej, aczkolwiek błyskotliwej kariery nagrał tylko jeden album - "Lifestylez ov da Poor & Dangerous", który jest dzisiaj uznawany za jeden z największych klasyków nowojorskiego hip-hopu lat 90-tych. I słusznie, bo Big L był artystą jaki rodzi się tylko raz na jedno pokolenie.Nic więc dziwnego, że jeden ze swoich najlepszych (jeśli nie najlepszy) singli zatytułował zwyczajnie M.V.P. - "Most Valuable Poet". Podobnie jak Michael Jordan na parkietach NBA, taki i Big L w rap grze nie miał sobie równych (no może z wyjątkiem B.I.G. i Big Puna), jeśli chodzi o technikę rapowania i fruwjące w każdym kawałku pancze, przy których przeważnie kopara zjeżdżała aż do samej podłogi.Chociaż "M.V.P." miało w założeniu być "komercyjnym" singlem, dzięki któremu twórczość L'a dotarła by do większego grona odbiorców - nie można mu w żadnym stopniu odmówić parania się półśrodkami i pójścia na łatwiznę, byle by tylko kawałek śmigał non-stop w radiu. Wprost przeciwnie, z technicznego punktu widzenia numer ma w sobie taką samą moc, jak wszystkie inne kawałka reprezentanta Harlemu ("L’s a clever threat, a lyricist who never sweat/Comparin’ yourself to me is like a Benz to a Chevrolet"). Do tego perfekcyjnie dobrana produkcja, którą dostarczył Salah komponuje się z tekstem jeszcze lepiej, niż albumowa wersja autorstwa Lord Finessa.Właściwie to refren utworu perfekcyjnie podsumowuje cały kunszt twórczości 24-letniego rapera, który słusznie jest zaliczany do grona najbardziej utalentowanych artystów, jakich wydał na świat Hip-Hop.If rap was a game, he'll be the M.V.P. - the most valuable poet on the M.I.C.Big L Rest In Peace.Newsem dzisiejszego dnia była z pewnością nagła i niespodziewana śmierć Tim Doga, która sprawiła że prawie zapomniałem o innym ważnym wydarzeniu w historii hip-hopu, jakie rozegrało się 15 lutego 1999 roku. Wtedy, 14 lat temu odeszła od nas inna wielka postać, czyli Lamont Coleman - znany wszystkim słuchaczom jako Big L.

Będący u wrót wielkiej kariery raper z Harlemu, został zastrzelony przez niezidentyfikowanego sprawcę, którego nie udało się do dzisiaj odnaleźć. Tym samym, podzielił los innych czarnoskórych muzyków jak Tupac Shakur czy Biggie Smalls, których zabójstwa również uszły ich mordercom płazem (chyba)...
Krążą plotki, że w chwili śmierci Big L był bliski podpisania kontraktu z wytwórnią Roc-A-Fella Records, co z pewnością wywindowało by jego karierę na nowe wyżyny. W czasie swojej krótkiej, aczkolwiek błyskotliwej kariery nagrał tylko jeden album - "Lifestylez ov da Poor & Dangerous", który jest dzisiaj uznawany za jeden z największych klasyków nowojorskiego hip-hopu lat 90-tych. I słusznie, bo Big L był artystą jaki rodzi się tylko raz na jedno pokolenie.

Nic więc dziwnego, że jeden ze swoich najlepszych (jeśli nie najlepszy) singli zatytułował zwyczajnie M.V.P. - "Most Valuable Poet". Podobnie jak Michael Jordan na parkietach NBA, taki i Big L w rap grze nie miał sobie równych (no może z wyjątkiem B.I.G. i Big Puna), jeśli chodzi o technikę rapowania i fruwjące w każdym kawałku pancze, przy których przeważnie kopara zjeżdżała aż do samej podłogi.
Chociaż "M.V.P." miało w założeniu być "komercyjnym" singlem, dzięki któremu twórczość L'a dotarła by do większego grona odbiorców - nie można mu w żadnym stopniu odmówić parania się półśrodkami i pójścia na łatwiznę, byle by tylko kawałek śmigał non-stop w radiu. Wprost przeciwnie, z technicznego punktu widzenia numer ma w sobie taką samą moc, jak wszystkie inne kawałka reprezentanta Harlemu ("L’s a clever threat, a lyricist who never sweat/Comparin’ yourself to me is like a Benz to a Chevrolet"). Do tego perfekcyjnie dobrana produkcja, którą dostarczył Salah komponuje się z tekstem jeszcze lepiej, niż albumowa wersja autorstwa Lord Finessa.

Właściwie to refren utworu perfekcyjnie podsumowuje cały kunszt twórczości 24-letniego rapera, który słusznie jest zaliczany do grona najbardziej utalentowanych artystów, jakich wydał na świat Hip-Hop.

If rap was a game, he'll be the M.V.P. - the most valuable poet on the M.I.C.

Big L Rest In Peace.

]]>