popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) D'Angelohttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/24325/D%27AngeloNovember 15, 2024, 1:49 ampl_PL © 2024 Admin stronyDilla Got Soul! 14 utworów od Jay Dee na Walentynki - rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2016-02-14,dilla-got-soul-14-utworow-od-jay-dee-na-walentynki-rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2016-02-14,dilla-got-soul-14-utworow-od-jay-dee-na-walentynki-rankingFebruary 10, 2019, 1:18 pmMarcin NataliNiewielu producentów hip-hopowych w historii potrafiło zawrzeć w swoich podkładach aż tak ogromną dawkę ciepła, subtelności i miłości co James Dewitt Yancey. Z okazji ogólnoświatowego Święta Zakochanych postanowiłem zrobić subiektywny przelot przez całą dyskografię Jay Dee i wybrać 14 numerów, osadzonych w tematyce miłosnej - pamiętajmy, że Dilla oprócz współpracy z Busta Rhymesem, A Tribe Called Quest czy De La Soul nagrywał też bowiem z masą artystów r&b/soul z najwyższej półki, także było z czego wybierać.Dla osób wciąż szukających swojej drugiej połówki - nie przestraszcie się, poniższy zestaw perełek od genialnego producenta z Detroit nadaje się do konsumpcji nie tylko dziś, nie tylko przy świecach i romantycznej kolacji, to po prostu kawał kapitalnej, płynącej z głębi serca muzyki. Let the music play!1. D'Angelo - Me & Those Dreamin' Eyes of Mine (Jay Dee Remix) (1997)Oryginalnie zawarty na debiutanckim albumie pochodzącego z Richmond w Wirginii wokalisty "Brown Sugar" z 1995 r. to jeden z wielu utworów r&b, które doczekały się remixu spod ręki Jay Dee. Nie wiadomo tylko czemu, ale światło dzienne to cudo ujrzało dopiero w 1997 r., kiedy w podziemnym obiegu i limitowanym winylowym nakładzie ukazała się EPka "Jay Dee Unreleased EP", zawierająca również remixy hitów Busty Rhymesa, Das Efx czy De La Soul. Wyśmienity wokal D'Angelo, otoczony akompaniamentem miękkich klawiszy, wibrującego basu i mocnej perkusji tworzy wyjątkowe połączenie.2. N'Dea Davenport - Whatever You Want (Jay Dee Remix) (1998)Z podobnego okresu pochodzi remix otwierającego debiutancki solowy album wokalistki znanej z kolektywu Brand New Heavies numeru "Whatever You Want". Przepełniony ciepłem, pozytywny utwór znalazł się na wydanej w 2007 r. nakładem Delicious Vinyl kompilacji "Jay Deelicious: The Delicious Vinyl Years 95-98. Originals, Remixes & Rarities".3. Common - The Light (2000)W 14-lutowym zestawieniu nie mogło też oczywiście zabraknąć jednego z największych hitów autorstwa muzyka z Detroit, najbardziej znanego singla z genialnej płyty "Like Water For Chocolate" Commona. Dedykowany Erykah Badu, poetycki, romantyczny tekst chicagowskiego MC, posadzony na wykorzystującym sampel z "Open Your Eyes" Bobby'ego Caldwella bicie to zarazem przykład wyjątkowej chemii na linii MC-producent między obydwoma członkami kolektywu Soulquarians.[[{"fid":"50634","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]4. D'Angelo - Feel Like Makin' Love (2000)Słyszeliście już trochę zapomniany remix "Me & Those Dreamin' Eyes of Mine", teraz pora na bardzo dobrze znany fanom D'Angelo utwór "Feel Like Makin' Love" z drugiego albumu autora "Brown Sugar", pokrytego platyną i nagrodzonego nagrodą Grammy w kategorii "Najlepszy Album R&B" krążka"Voodoo".5. Slum Village feat. D'Angelo - Tell Me (2000)Yeah, say what you feel, feel what you say / Don't hold back, it's real that way Take the time and the time it takes / Baby you just fine, ain't got the time to wasteIt's fantastic! Pora na znane i lubiane trio Battin (R.I.P.), Dilla & T3 czyli Slum Village, wspartych przez niezawodnego... tak jest, D'Angelo. Tym razem Mr. Yancey nie tylko wyprodukował bit, a zarapował też bardzo dobrą, szczerą i klimatyczną zwrotkę.6. Lucy Pearl - Without You (Jay Dee Remix) (2000)W 2000 roku do sklepów trafił debiutancki i niestety jedyny album supergrupy Lucy Pearl, złożonej z producenta i wokalisty z Tony! Toni! Tone! Raphaela Saadiqa, DJ'a i producenta z A Tribe Called Quest Ali Shaheeda Muhammada oraz uroczej wokalistki Dawn Robinson z En Vogue. Co ciekawe, oryginalnie zamiast Dawn wokalnie wspierać Raphaela oraz Ali miał.. Nie zgadniecie - D'Angelo! Pewnie wszyscy wychowani w początku lat 2000 świetnie pamiętają ultrahit "Don't Mess With My Man". Dilla na remixowy warsztat wziął inny track z tego LP, ósme na płycie "Without You".7. Common feat. Erykah Badu, Q-Tip & Pharrell Williams - Come Close (J Dilla Remix) (2002)Było "The Light", teraz pora na drugi owoc miłości Commona i Erykah Badu, czyli Yanceyowski remix "Come Close" z płyty Commona "Electric Circus". Nie ma Mary J. Blige, znanej z wyprodukowanego przez The Neptunes oryginału, są za to dodatkowo Q-Tip i Pharrell Williams z rapowanymi zwrotkami. Czy umiecie sobie wyobrazić piękniejsze collabo na tym podkładzie? Cudo.8. J Dilla - Nothing Like This (2003/2007)Jak dobrze zauważył ktoś w komentarzu, J Dilla już w 2003 r. robił to, czego dopiero dobrych kilka lat później zaczęli próbować inni artyści, tacy jak Kid Cudi. "Nothing Like This", wydane początkowo na winylowej EPce Jay Dee "Ruff Draft" nakładem wytwórni Mummy Records, to przykład nowych, nieodkrytych terytorów, w które zapuszczał się nieustannie poszukujący nowych rozwiązań w muzyce Dilla. W 2007 r. "Ruff Draft" doczekało się oficjalnej reedycji w Stones Throw, a odważne, nieszablonowe "Nothing Like This" zobrazowane zostało ciekawym animowanym teledyskiem.9. Common - Love Is... (2005)As men, we were taught to hold it in, that's why we don't know how til we older men - niewiele powstało tak umiejętnie opisujących zjawisko miłości kawałków rapowych co zawarte na klasycznym już LP "Be" z 2005 r. "Love Is...". To, w jaki sposób Dilla pociął i poukładał tu sampel z "God Is Love" Marvina Gaye'a każe bić pokłony.10. J Dilla feat. Pharoahe Monch - Love (2006)Wydane pół roku po śmierci J Dilli, dokładnie 22 sierpnia 2006 r. "The Shining" wręcz kipiało miłością - z 12 utworów, które znalazły się na trackliście, aż cztery w tytułach miały słowo "love". Spokojnie mógłbym w tym miejscu wkleić też świetne "Baby" z Madlibem i Guilty Simpsonem, ale postanowiłem jednak postawić na owoc współpracy reprezentanta Detroit z pochodzącym z nowojorskiego Queens Pharoahe Monchem. This soul music sounds good, don't it?11. Illa J feat. Debi Nova "Sounds Like Love" (2008)Ponad dwa lata po śmierci Jay Dee światło dzienne ujrzał debiutancki album jego młodszego o 12 lat brata Johna. "Yancey Boys" to chyba najlepszy tribute, jaki mógł sobie wymarzyć Dilla, który z pewnością byłby dumny z efektów pracy Illa J'a. Artyście, wspartemu m.in. przez Guilty Simpsona czy Franka Nitty'ego, udało się bowiem odtworzyć klimat najlepszych nagrań Slum Village, a jego wokal, jak i styl rapowania, tak łudząco podobne do Jamesa, wzbogacone przez wiele śpiewanych partii, idealnie dopełniają stworzone w latach 90., niepublikowane wcześniej instrumentale. Sprawdzajcie też nasz wnikliwy videowywiad z Illa J'em.12. Erykah Badu - Love (2010)Przypomnijmy, że powracająca w dzisiejszym rankingu jak bumerang Erykah Badu miała okazję współpracować z Jay Dee nie raz, chociażby przy 4 utworach na jej drugim albumie "Mama's Gun" z 2000 roku, w tym kapitalnym "Didn't Cha Know". Ja jednak chciałem przypomnieć zawarty na jej krążku "New Amerykah Part Two: Return of the Ankh", prawie sześciominutowy numer "Love".13. Talib Kweli feat. Mike Posner - Colors of You (2013)"Colors of You" to dla mnie magiczny utwór... Jakoś w zeszłym roku wybrałem się do Detroit, aby odwiedzić Ma Dukes, Jona Taylora i Franka Nitty'ego z J Dilla Foundation i zagrać koncert upamiętniający dziedzictwo Dilli. Po tym posłuchaliśmy jego niepublikowanych bitów i wybrałem dla siebie kilka, na których chciałem nagrać, za ich błogosławieństwem. Dilla i ja współpracowaliśmy przy okazji wielu tracków gdy jeszcze żył, wliczając "Little Brother", "Roll Off Me", "Stand To The Side" czy "Where Do We Go". Czułem, że mam obowiązek uhonorować go czymś wyjątkowym na tym bicie... - tak wspominał historię tego utworu Talib Kweli w książeczce do "Gravitas".14. Slum Village feat. Illa J & Bilal - Love Is (2015)Idąc chronologicznie, pomyślałem, że fajnie byłoby zakończyć numerem z zeszłorocznej, nagranej w całości na bitach Dilli płyty Slum Village "YES!". Oczywiście zdaję sobie sprawę, że gdyby uwielbiający eksperymenty i poszukiwania nowych kierunków w muzyce Jay Dee żył, jego produkcje brzmiałyby już zupełnie inaczej niż w latach 90., ale dla fanów SV słuchanie takich numerów jak ten to wciąż nielada frajda. Do tego gościnnie Illa J i Bilal, którego wokal sam Dilla uwielbiał i z którym współpracował wielkrotnie za życia. It's fantastic, come on!Niewielu producentów hip-hopowych w historii potrafiło zawrzeć w swoich podkładach aż tak ogromną dawkę ciepła, subtelności i miłości co James Dewitt Yancey. Z okazji ogólnoświatowego Święta Zakochanych postanowiłem zrobić subiektywny przelot przez całą dyskografię Jay Dee i wybrać 14 numerów, osadzonych w tematyce miłosnej - pamiętajmy, że Dilla oprócz współpracy z Busta Rhymesem, A Tribe Called Quest czy De La Soul nagrywał też bowiem z masą artystów r&b/soul z najwyższej półki, także było z czego wybierać.

Dla osób wciąż szukających swojej drugiej połówki - nie przestraszcie się, poniższy zestaw perełek od genialnego producenta z Detroit nadaje się do konsumpcji nie tylko dziś, nie tylko przy świecach i romantycznej kolacji, to po prostu kawał kapitalnej, płynącej z głębi serca muzyki. Let the music play!

1. D'Angelo - Me & Those Dreamin' Eyes of Mine (Jay Dee Remix) (1997)

Oryginalnie zawarty na debiutanckim albumie pochodzącego z Richmond w Wirginii wokalisty "Brown Sugar" z 1995 r. to jeden z wielu utworów r&b, które doczekały się remixu spod ręki Jay Dee. Nie wiadomo tylko czemu, ale światło dzienne to cudo ujrzało dopiero w 1997 r., kiedy w podziemnym obiegu i limitowanym winylowym nakładzie ukazała się EPka "Jay Dee Unreleased EP", zawierająca również remixy hitów Busty Rhymesa, Das Efx czy De La Soul. Wyśmienity wokal D'Angelo, otoczony akompaniamentem miękkich klawiszy, wibrującego basu i mocnej perkusji tworzy wyjątkowe połączenie.

2. N'Dea Davenport - Whatever You Want (Jay Dee Remix) (1998)

Z podobnego okresu pochodzi remix otwierającego debiutancki solowy album wokalistki znanej z kolektywu Brand New Heavies numeru "Whatever You Want". Przepełniony ciepłem, pozytywny utwór znalazł się na wydanej w 2007 r. nakładem Delicious Vinyl kompilacji "Jay Deelicious: The Delicious Vinyl Years 95-98. Originals, Remixes & Rarities".

3. Common - The Light (2000)

W 14-lutowym zestawieniu nie mogło też oczywiście zabraknąć jednego z największych hitów autorstwa muzyka z Detroit, najbardziej znanego singla z genialnej płyty "Like Water For Chocolate" Commona. Dedykowany Erykah Badu, poetycki, romantyczny tekst chicagowskiego MC, posadzony na wykorzystującym sampel z "Open Your Eyes" Bobby'ego Caldwella bicie to zarazem przykład wyjątkowej chemii na linii MC-producent między obydwoma członkami kolektywu Soulquarians.

[[{"fid":"50634","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

4. D'Angelo - Feel Like Makin' Love (2000)

Słyszeliście już trochę zapomniany remix "Me & Those Dreamin' Eyes of Mine", teraz pora na bardzo dobrze znany fanom D'Angelo utwór "Feel Like Makin' Love" z drugiego albumu autora "Brown Sugar", pokrytego platyną i nagrodzonego nagrodą Grammy w kategorii "Najlepszy Album R&B" krążka"Voodoo".

5. Slum Village feat. D'Angelo - Tell Me (2000)

Yeah, say what you feel, feel what you say / Don't hold back, it's real that way
Take the time and the time it takes / B
aby you just fine, ain't got the time to waste

It's fantastic! Pora na znane i lubiane trio Battin (R.I.P.), Dilla & T3 czyli Slum Village, wspartych przez niezawodnego... tak jest, D'Angelo. Tym razem Mr. Yancey nie tylko wyprodukował bit, a zarapował też bardzo dobrą, szczerą i klimatyczną zwrotkę.

6. Lucy Pearl - Without You (Jay Dee Remix) (2000)

W 2000 roku do sklepów trafił debiutancki i niestety jedyny album supergrupy Lucy Pearl, złożonej z producenta i wokalisty z Tony! Toni! Tone! Raphaela Saadiqa, DJ'a i producenta z A Tribe Called Quest Ali Shaheeda Muhammada oraz uroczej wokalistki Dawn Robinson z En Vogue. Co ciekawe, oryginalnie zamiast Dawn wokalnie wspierać Raphaela oraz Ali miał.. Nie zgadniecie - D'Angelo! Pewnie wszyscy wychowani w początku lat 2000 świetnie pamiętają ultrahit "Don't Mess With My Man". Dilla na remixowy warsztat wziął inny track z tego LP, ósme na płycie "Without You".

7. Common feat. Erykah Badu, Q-Tip & Pharrell Williams - Come Close (J Dilla Remix) (2002)

Było "The Light", teraz pora na drugi owoc miłości Commona i Erykah Badu, czyli Yanceyowski remix "Come Close" z płyty Commona "Electric Circus". Nie ma Mary J. Blige, znanej z wyprodukowanego przez The Neptunes oryginału, są za to dodatkowo Q-Tip i Pharrell Williams z rapowanymi zwrotkami. Czy umiecie sobie wyobrazić piękniejsze collabo na tym podkładzie? Cudo.

8. J Dilla - Nothing Like This (2003/2007)

Jak dobrze zauważył ktoś w komentarzu, J Dilla już w 2003 r. robił to, czego dopiero dobrych kilka lat później zaczęli próbować inni artyści, tacy jak Kid Cudi. "Nothing Like This", wydane początkowo na winylowej EPce Jay Dee "Ruff Draft" nakładem wytwórni Mummy Records, to przykład nowych, nieodkrytych terytorów, w które zapuszczał się nieustannie poszukujący nowych rozwiązań w muzyce Dilla. W 2007 r. "Ruff Draft" doczekało się oficjalnej reedycji w Stones Throw, a odważne, nieszablonowe "Nothing Like This" zobrazowane zostało ciekawym animowanym teledyskiem.

9. Common - Love Is... (2005)

As men, we were taught to hold it in, that's why we don't know how til we older men - niewiele powstało tak umiejętnie opisujących zjawisko miłości kawałków rapowych co zawarte na klasycznym już LP "Be" z 2005 r. "Love Is...". To, w jaki sposób Dilla pociął i poukładał tu sampel z "God Is Love" Marvina Gaye'a każe bić pokłony.

10. J Dilla feat. Pharoahe Monch - Love (2006)

Wydane pół roku po śmierci J Dilli, dokładnie 22 sierpnia 2006 r. "The Shining" wręcz kipiało miłością - z 12 utworów, które znalazły się na trackliście, aż cztery w tytułach miały słowo "love". Spokojnie mógłbym w tym miejscu wkleić też świetne "Baby" z Madlibem i Guilty Simpsonem, ale postanowiłem jednak postawić na owoc współpracy reprezentanta Detroit z pochodzącym z nowojorskiego Queens Pharoahe Monchem. This soul music sounds good, don't it?

11. Illa J feat. Debi Nova "Sounds Like Love" (2008)

Ponad dwa lata po śmierci Jay Dee światło dzienne ujrzał debiutancki album jego młodszego o 12 lat brata Johna. "Yancey Boys" to chyba najlepszy tribute, jaki mógł sobie wymarzyć Dilla, który z pewnością byłby dumny z efektów pracy Illa J'a. Artyście, wspartemu m.in. przez Guilty Simpsona czy Franka Nitty'ego, udało się bowiem odtworzyć klimat najlepszych nagrań Slum Village, a jego wokal, jak i styl rapowania, tak łudząco podobne do Jamesa, wzbogacone przez wiele śpiewanych partii, idealnie dopełniają stworzone w latach 90., niepublikowane wcześniej instrumentale. Sprawdzajcie też nasz wnikliwy videowywiad z Illa J'em.

12. Erykah Badu - Love (2010)

Przypomnijmy, że powracająca w dzisiejszym rankingu jak bumerang Erykah Badu miała okazję współpracować z Jay Dee nie raz, chociażby przy 4 utworach na jej drugim albumie "Mama's Gun" z 2000 roku, w tym kapitalnym "Didn't Cha Know". Ja jednak chciałem przypomnieć zawarty na jej krążku "New Amerykah Part Two: Return of the Ankh", prawie sześciominutowy numer "Love".

13. Talib Kweli feat. Mike Posner - Colors of You (2013)

"Colors of You" to dla mnie magiczny utwór... Jakoś w zeszłym roku wybrałem się do Detroit, aby odwiedzić Ma Dukes, Jona Taylora i Franka Nitty'ego z J Dilla Foundation i zagrać koncert upamiętniający dziedzictwo Dilli. Po tym posłuchaliśmy jego niepublikowanych bitów i wybrałem dla siebie kilka, na których chciałem nagrać, za ich błogosławieństwem. Dilla i ja współpracowaliśmy przy okazji wielu tracków gdy jeszcze żył, wliczając "Little Brother", "Roll Off Me", "Stand To The Side" czy "Where Do We Go". Czułem, że mam obowiązek uhonorować go czymś wyjątkowym na tym bicie... - tak wspominał historię tego utworu Talib Kweli w książeczce do "Gravitas".

14. Slum Village feat. Illa J & Bilal - Love Is (2015)

Idąc chronologicznie, pomyślałem, że fajnie byłoby zakończyć numerem z zeszłorocznej, nagranej w całości na bitach Dilli płyty Slum Village "YES!". Oczywiście zdaję sobie sprawę, że gdyby uwielbiający eksperymenty i poszukiwania nowych kierunków w muzyce Jay Dee żył, jego produkcje brzmiałyby już zupełnie inaczej niż w latach 90., ale dla fanów SV słuchanie takich numerów jak ten to wciąż nielada frajda. Do tego gościnnie Illa J i Bilal, którego wokal sam Dilla uwielbiał i z którym współpracował wielkrotnie za życia. It's fantastic, come on!

]]>
A$AP Rocky i D'Angelo wystąpią na Open'erze!https://popkiller.kingapp.pl/2015-02-27,aap-rocky-i-dangelo-wystapia-na-openerzehttps://popkiller.kingapp.pl/2015-02-27,aap-rocky-i-dangelo-wystapia-na-openerzeFebruary 27, 2015, 9:41 amAdmin stronyTegoroczny Open'er Festival zapowiada się coraz ciekawiej... Dopiero co ujawniono występ Kendricka Lamara, a teraz dostajemy dwie kolejne bomby - w Gdyni wystąpią A$AP Rocky i D'Angelo!Oto, co na ich temat piszą organizatorzy:"Długo czekaliśmy na koncert D’Angelo w Polsce, ale moment w którym wreszcie pojawi się w naszym kraju nie mógł być lepszy. Dwa miesiące temu D’Angelo wydał „Black Messiah” - trzeci album w swojej karierze. Zbierający same rewelacyjne oceny "Black Messiah” za kilka lat będzie stawiany na równi z poprzednimi działami artysty – wydanym w 1995 debiutem „Brown Sugar” i jego następcą, jedną z najważniejszych płyt przełomów wieków – „Voodoo”. Nowy album został wydany po trwającym 15 lat studyjnym milczeniu. Jego spojrzenie na soul, r’n’b, jazz, funk jest tak wyjątkowe, jak było w momencie wydawania debiutu, zawsze wyprzedza konkurencję. Nowojorski hip hop dawno nie miał tak wyrazistej postaci, jak A$AP Rocky. Wyrazistej, utalentowanej i zaangażowanej w kilka dziedzin na raz. Bo A$AP Rocky to nie tylko raper, ale także producent (ukryty pod pseudonimem Lord Flacko), szef wytwórni A$AP Worldwide, reżyser i projektant mody. W 2011 roku wydał mixtape „Live. Love. A$AP”, po którym podpisanie wartego kilka milionów dolarów kontraktu było formalnością. Długogrający debiut A$AP’a - „Long. Live, A$AP” - ukazał się na początku 2013 roku i tylko podbił stawkę. W gronie producentów znaleźli się, prócz wspomnianego Clams Casino, także Skrillex, Danger Mouse i Hit-Boy. Płyta zadebiutowała na szczycie listy Billboardu i spotkała się z niezwykle bardzo pozytywnym odbiorem krytyków."Wczorajszą stawkę uzupełnia Father John Misty. Nasze recenzje "Black Messiah" przeczytacie tutaj oraz tutaj.Tegoroczny Open'er Festival zapowiada się coraz ciekawiej... Dopiero co ujawniono występ Kendricka Lamara, a teraz dostajemy dwie kolejne bomby - w Gdyni wystąpią A$AP Rocky i D'Angelo!

Oto, co na ich temat piszą organizatorzy:

"Długo czekaliśmy na koncert D’Angelo w Polsce, ale moment w którym wreszcie pojawi się w naszym kraju nie mógł być lepszy. Dwa miesiące temu D’Angelo wydał „Black Messiah” - trzeci album w swojej karierze. Zbierający same rewelacyjne oceny "Black Messiah” za kilka lat będzie stawiany na równi z poprzednimi działami artysty – wydanym w 1995 debiutem „Brown Sugar” i jego następcą, jedną z najważniejszych płyt przełomów wieków – „Voodoo”. Nowy album został wydany po trwającym 15 lat studyjnym milczeniu. Jego spojrzenie na soul, r’n’b, jazz, funk jest tak wyjątkowe, jak było w momencie wydawania debiutu, zawsze wyprzedza konkurencję.
 
Nowojorski hip hop dawno nie miał tak wyrazistej postaci, jak A$AP Rocky. Wyrazistej, utalentowanej i zaangażowanej w kilka dziedzin na raz. Bo A$AP Rocky to nie tylko raper, ale także producent (ukryty pod pseudonimem Lord Flacko), szef wytwórni A$AP Worldwide, reżyser i projektant mody. W 2011 roku wydał mixtape „Live. Love. A$AP”, po którym podpisanie wartego kilka milionów dolarów kontraktu było formalnością. Długogrający debiut A$AP’a - „Long. Live, A$AP” - ukazał się na początku 2013 roku i tylko podbił stawkę. W gronie producentów znaleźli się, prócz wspomnianego Clams Casino, także Skrillex, Danger Mouse i Hit-Boy. Płyta zadebiutowała na szczycie listy Billboardu i spotkała się z niezwykle bardzo pozytywnym odbiorem krytyków."

Wczorajszą stawkę uzupełnia Father John Misty. Nasze recenzje "Black Messiah" przeczytacie tutaj oraz tutaj.

]]>
D'Angelo and The Vanguard "Black Messiah" - recenzja nr 1https://popkiller.kingapp.pl/2015-02-05,dangelo-and-the-vanguard-black-messiah-recenzja-nr1https://popkiller.kingapp.pl/2015-02-05,dangelo-and-the-vanguard-black-messiah-recenzja-nr1February 5, 2015, 3:11 pmDaniel WardzińskiNigdy nie byłem psychofanem D'Angelo, który tydzień bez "Voodoo" z wosku uznaje za stracony, a erekcję bez "Brown Sugar" za niemożliwą. To oczywiście kapitalne płyty, ale nigdy nie stały na ołtarzu, a liczenie dni, które minęły od premiery ostatniej nie było formą wieczornego "paciorka". Premiera "Black Messiah" bez szumnych zapowiedzi ucieszyła i zainteresowała - chociażby dlatego, że każdy kto słyszał go wcześniej mówił o nim tak jakby naprawdę spodziewano się nadejścia Mesjasza, a nie był to przecież Marek Sierocki tylko np. Questlove, który prawie ronił łzy mówiąc jak cudownym albumem będzie powrót D'Angelo czy Alan Leeds, który stawiał "Black Messiah" obok "Purple Rain" i "Payback". Jest to człowiek, który powstanie tych albumów oglądał z najbliższej perspektywy i wie o czym mówi. Musiałem upuścić trochę powietrza z rozdętego balonika atmosfery wokół tej płyty, ale prawda jest taka, że jeśli kazać fanom czekać 14 lat na swój materiał, to tylko jeżeli jest to taki materiał jak ten.Czasem z głodu wybitnej muzyki nadużywamy przymiotników, które powinny być zarezerwowane na specjalne okazje. "Wizjonerski", "genialny", "ponadczasowy"... W tym wypadku każdy z nich możecie sobie zboldować, postawić po nim wykrzyknik i dodać po trzy serduszka. D'Angelo & Vanguard "Black Messiah" poza piątką najlepszych albumów bieżącej dekady bez podziału na kategorie i gatunki, świadczy o tym, że autor zestawienia nie ogarnia co się dzieje.Historia wokalisty i muzyka z Richmond potwierdza niestety, że zjawiskowe talenty muzyczne są nie tylko błogosławieństwem, ale i klątwą. Próbuję sobie wyobrazić jak wyglądało te 14 lat wydawnicznej przerwy. Nie na podstawie plotkarskich portali i raportów policyjnych, a raczej na podstawie zawartości CD i relacji jego przyjaciół obserwujących zmagania z maniakalnym perfekcjonizmem. Jeżeli efektem satysfakcjonującym D'Angelo stało się dopiero to co świat usłyszał 15 grudnia 2014, to jak bardzo neurotyczna walka musiała odbywać się w jego głowie? Przy nagrywaniu wizja idealnego brzmienia była tak silna, że D'Angelo chciał w pewnym momencie samemu nagrać KAŻDĄ ścieżkę i w wielu sytuacjach tak właśnie się stało. Działał jak Prince, jak David Bowie... Samemu przebudowywał instrumenty, żeby grały dokładnie tak jak sobie to zaplanował. Dopracowywał opanowanie kolejnych z nich ze szczególnym uwzględnieniem pracy nad umiejętnościami gry na gitarze. Każdy pojedynczy dźwięk zarejestrowano w analogowej technice i cały proces oraz wymagania stawiane samemu sobie pokazują jak wiele trzeba drobiazgowości i zaangażowania, żeby zrobić taki klasyk. Żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie ma tu mowy o megalomanii Kanye Westa i sztuce dla sztuki. To autentyczna walka artysty ze swoim darem. Na "Black Messiah" słychać, że nie ma w tym nic na pokaz, on naprawdę jest talentem godnym wyżej wymienionych porównań. Ostatecznie jednak do płyty dopuścił innych muzyków - legendy pokroju wspomnianego ?uestlove'a, Q-Tipa, który pomagał pisać teksty, Raya Hargrove'a czy Pino Palladino. Każdy z nich musiał zaakceptować dyktat i uzbroić się w bardzo dużo cierpliwości, bo wymagania były niemałe. Nie ma wątpliwości kto tu rządzi i reżyseruje jedno z najpiękniejszych muzycznych show jakie dane było mi usłyszeć w życiu."Black Messiah" jest tak mocno zniuansowane, tak kompleksowo rozbudowane i złożone w każdym najdrobniejszym elemencie, że opisać je jest właściwie "mission impossible" w tak ograniczonej formie jak recenzja, nawet tak duża jak ta. Traktujcie ten artykuł bardziej jako komentarz maluczkiego użytkownika płyty i hołd w jednym. W większości przypadków numery mają jazzową konstrukcję - motyw główny, chwytliwa i przeważnie prosta melodia, wokół której budowane są kolejne impresje, przejścia, modyfikacje i nagle boom - przełamujący wszystko bridge po którym znowu powrót do głównego motywu, który wjeżdża ze zdwojoną mocą... Dodajmy, że te "proste melodie" to jeden z najcudowniejszych puzzli. Każdy muzyk wie, że stworzenie prostego zbitka czterech, pięciu nut, który staje się chwytliwy, a jednocześnie nie nudzi w eksploatującej go mocno rozbudowanej aranżacji to bardzo, bardzo trudna sztuka, którą D'Angelo opanował do perfekcji. Przecież pianinowy motyw "Sugah Daddy" czy przepiękny subtelny trzon "The Charade" to bezwzględne arcydzieło. Dopiero jednak sposób w jaki te motywy są obudowane kolejnymi partiami robi z "Black Messiah" dzieło genialne. Od skrzypiec po gwiazdanie, od saksofonu po dziwaczne i nowatorskie, ale konserwatywne zarazem akordy klawiszy... Wielka, kompleksowa układanka złożona z astronomicznej ilości elementów z których o każdym można by pisać i pisać... Nadprodukcja? Przeładowanie? W żadnym razie. Nie pozwoliłbym tknąć nawet jednego przejścia. Życzę powodzenia każdemu, kto będzie chciał zaklasyfikować dzieło D'Angelo & Vanguard do kategorii gatunkowych. Mamy tutaj i elementy gospel, i tradycje czarnego rocka, nawiązania do nu-soulowej złotej ery, czystej krwi funk, klasyczne r&b... Muzyka totalna. Dziennikarze słusznie wysuwali kolejne porównania - do Sly & The Family Stone, Prince'a, Jimi Hendrixa, Beach Boys, Marvina Gaye'a... Prawda jest taka, że mamy do czynienia z krążkiem tak wybitnym, że to on za chwilę stanie się punktem odniesienia i nieosiągalnym wzorem. Słowo "magia" w tym wypadku jest bardzo na miejscu - bo jak, jeśli nie magią wytłumaczyć to, że płyta z każdy przesłuchaniem staje się lepsza? Jak wytłumaczyć to, że facet wkręca genialną w swej prostocie melodię, którą tak naprawdę mógłby wymyślić każdy, ale jak dotąd jakoś nikt na nią nie wpadł? Słuchając "Black Messiah" znajdowałem do pewnego momentu fragmenty, których nie rozumiałem albo nie do końca do mnie trafiały. Im dłużej słucham tym bardziej rośnie we mnie przekonanie o tym, że tkwi w tym celowość, a w kontekście albumu bez tych części płyta nie byłaby tym czym jest. Do dziś np. nie do końca czuję nieregularne "1000 Deaths", ale kiedy z tego psycho-rockowego bałaganu wyłania się harmonia "And if i charge it to the game before" myślę sobie "kim Ty niby jesteś, żeby wytykać cokolwiek wizjonerowi". Znając swoje muzyczne doświadczenia wiem też, że do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć i nie wykluczam, że za lat 10 mogę bić pokłony - nie mam wątpliwości, że za dekadę do "Black Messiah" będę wracał, o ile wcześniej CD nie zakatuję na śmierć. Dziś mogę tylko kołysać się do "Really Love", czuć ciary przy basowym zakończeniu genialnych pętli w "Back To The Future", nucić główny motyw "Betray My Heart" i myśleć, że "Black Messiah" będzie płytą na bazie której będę kiedyś uczył swoje dzieciaki wspaniałości czarnej muzyki. Ponad 100 tysięcy sprzedane w pierwszym tygodniu jest tak naprawdę niczym. To rzeczywiście dzieło na miarę "Purple Rain" czy "Sex Machine". Genialny, wielki, wizjonerski album. Szóstka.PS: Pewnie zauważyliście, że artykule nie poruszyłem kwestii tekstowej. Po pierwsze, dla mnie D'Angelo mógłby równie dobrze śpiewać sobie "la, la, la", a płyta nadal byłaby klasykiem. W drugiej recenzji Marcina akcent będzie położony bardziej na warstwie lirycznej. Ciężko wyczerpać temat tej płyty, więc postanowiliśmy się trochę podzielić.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"20993","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Nigdy nie byłem psychofanem D'Angelo, który tydzień bez "Voodoo" z wosku uznaje za stracony, a erekcję bez "Brown Sugar" za niemożliwą. To oczywiście kapitalne płyty, ale nigdy nie stały na ołtarzu, a liczenie dni, które minęły od premiery ostatniej nie było formą wieczornego "paciorka". Premiera "Black Messiah" bez szumnych zapowiedzi ucieszyła i zainteresowała - chociażby dlatego, że każdy kto słyszał go wcześniej mówił o nim tak jakby naprawdę spodziewano się nadejścia Mesjasza, a nie był to przecież Marek Sierocki tylko np. Questlove, który prawie ronił łzy mówiąc jak cudownym albumem będzie powrót D'Angelo czy Alan Leeds, który stawiał "Black Messiah" obok "Purple Rain" i "Payback". Jest to człowiek, który powstanie tych albumów oglądał z najbliższej perspektywy i wie o czym mówi. Musiałem upuścić trochę powietrza z rozdętego balonika atmosfery wokół tej płyty, ale prawda jest taka, że jeśli kazać fanom czekać 14 lat na swój materiał, to tylko jeżeli jest to taki materiał jak ten.

Czasem z głodu wybitnej muzyki nadużywamy przymiotników, które powinny być zarezerwowane na specjalne okazje. "Wizjonerski", "genialny", "ponadczasowy"... W tym wypadku każdy z nich możecie sobie zboldować, postawić po nim wykrzyknik i dodać po trzy serduszka. D'Angelo & Vanguard "Black Messiah" poza piątką najlepszych albumów bieżącej dekady bez podziału na kategorie i gatunki, świadczy o tym, że autor zestawienia nie ogarnia co się dzieje.

Historia wokalisty i muzyka z Richmond potwierdza niestety, że zjawiskowe talenty muzyczne są nie tylko błogosławieństwem, ale i klątwą. Próbuję sobie wyobrazić jak wyglądało te 14 lat wydawnicznej przerwy. Nie na podstawie plotkarskich portali i raportów policyjnych, a raczej na podstawie zawartości CD i relacji jego przyjaciół obserwujących zmagania z maniakalnym perfekcjonizmem. Jeżeli efektem satysfakcjonującym D'Angelo stało się dopiero to co świat usłyszał 15 grudnia 2014, to jak bardzo neurotyczna walka musiała odbywać się w jego głowie? Przy nagrywaniu wizja idealnego brzmienia była tak silna, że D'Angelo chciał w pewnym momencie samemu nagrać KAŻDĄ ścieżkę i w wielu sytuacjach tak właśnie się stało. Działał jak Prince, jak David Bowie... Samemu przebudowywał instrumenty, żeby grały dokładnie tak jak sobie to zaplanował. Dopracowywał opanowanie kolejnych z nich ze szczególnym uwzględnieniem pracy nad umiejętnościami gry na gitarze. Każdy pojedynczy dźwięk zarejestrowano w analogowej technice i cały proces oraz wymagania stawiane samemu sobie pokazują jak wiele trzeba drobiazgowości i zaangażowania, żeby zrobić taki klasyk. Żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie ma tu mowy o megalomanii Kanye Westa i sztuce dla sztuki. To autentyczna walka artysty ze swoim darem. Na "Black Messiah" słychać, że nie ma w tym nic na pokaz, on naprawdę jest talentem godnym wyżej wymienionych porównań. Ostatecznie jednak do płyty dopuścił innych muzyków - legendy pokroju wspomnianego ?uestlove'a, Q-Tipa, który pomagał pisać teksty, Raya Hargrove'a czy Pino Palladino. Każdy z nich musiał zaakceptować dyktat i uzbroić się w bardzo dużo cierpliwości, bo wymagania były niemałe. Nie ma wątpliwości kto tu rządzi i reżyseruje jedno z najpiękniejszych muzycznych show jakie dane było mi usłyszeć w życiu.

"Black Messiah" jest tak mocno zniuansowane, tak kompleksowo rozbudowane i złożone w każdym najdrobniejszym elemencie, że opisać je jest właściwie "mission impossible" w tak ograniczonej formie jak recenzja, nawet tak duża jak ta. Traktujcie ten artykuł bardziej jako komentarz maluczkiego użytkownika płyty i hołd w jednym. W większości przypadków numery mają jazzową konstrukcję - motyw główny, chwytliwa i przeważnie prosta melodia, wokół której budowane są kolejne impresje, przejścia, modyfikacje i nagle boom - przełamujący wszystko bridge po którym znowu powrót do głównego motywu, który wjeżdża ze zdwojoną mocą... Dodajmy, że te "proste melodie" to jeden z najcudowniejszych puzzli. Każdy muzyk wie, że stworzenie prostego zbitka czterech, pięciu nut, który staje się chwytliwy, a jednocześnie nie nudzi w eksploatującej go mocno rozbudowanej aranżacji to bardzo, bardzo trudna sztuka, którą D'Angelo opanował do perfekcji. Przecież pianinowy motyw "Sugah Daddy" czy przepiękny subtelny trzon "The Charade" to bezwzględne arcydzieło. Dopiero jednak sposób w jaki te motywy są obudowane kolejnymi partiami robi z "Black Messiah" dzieło genialne. Od skrzypiec po gwiazdanie, od saksofonu po dziwaczne i nowatorskie, ale konserwatywne zarazem akordy klawiszy... Wielka, kompleksowa układanka złożona z astronomicznej ilości elementów z których o każdym można by pisać i pisać... Nadprodukcja? Przeładowanie? W żadnym razie. Nie pozwoliłbym tknąć nawet jednego przejścia.

Życzę powodzenia każdemu, kto będzie chciał zaklasyfikować dzieło D'Angelo & Vanguard do kategorii gatunkowych. Mamy tutaj i elementy gospel, i tradycje czarnego rocka, nawiązania do nu-soulowej złotej ery, czystej krwi funk, klasyczne r&b... Muzyka totalna. Dziennikarze słusznie wysuwali kolejne porównania - do Sly & The Family Stone, Prince'a, Jimi Hendrixa, Beach Boys, Marvina Gaye'a... Prawda jest taka, że mamy do czynienia z krążkiem tak wybitnym, że to on za chwilę stanie się punktem odniesienia i nieosiągalnym wzorem. Słowo "magia" w tym wypadku jest bardzo na miejscu - bo jak, jeśli nie magią wytłumaczyć to, że płyta z każdy przesłuchaniem staje się lepsza? Jak wytłumaczyć to, że facet wkręca genialną w swej prostocie melodię, którą tak naprawdę mógłby wymyślić każdy, ale jak dotąd jakoś nikt na nią nie wpadł? Słuchając "Black Messiah" znajdowałem do pewnego momentu fragmenty, których nie rozumiałem albo nie do końca do mnie trafiały. Im dłużej słucham tym bardziej rośnie we mnie przekonanie o tym, że tkwi w tym celowość, a w kontekście albumu bez tych części płyta nie byłaby tym czym jest. Do dziś np. nie do końca czuję nieregularne "1000 Deaths", ale kiedy z tego psycho-rockowego bałaganu wyłania się harmonia "And if i charge it to the game before" myślę sobie "kim Ty niby jesteś, żeby wytykać cokolwiek wizjonerowi". Znając swoje muzyczne doświadczenia wiem też, że do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć i nie wykluczam, że za lat 10 mogę bić pokłony - nie mam wątpliwości, że za dekadę do "Black Messiah" będę wracał, o ile wcześniej CD nie zakatuję na śmierć. Dziś mogę tylko kołysać się do "Really Love", czuć ciary przy basowym zakończeniu genialnych pętli w "Back To The Future", nucić główny motyw "Betray My Heart" i myśleć, że "Black Messiah" będzie płytą na bazie której będę kiedyś uczył swoje dzieciaki wspaniałości czarnej muzyki. Ponad 100 tysięcy sprzedane w pierwszym tygodniu jest tak naprawdę niczym. To rzeczywiście dzieło na miarę "Purple Rain" czy "Sex Machine". Genialny, wielki, wizjonerski album. Szóstka.

PS: Pewnie zauważyliście, że artykule nie poruszyłem kwestii tekstowej. Po pierwsze, dla mnie D'Angelo mógłby równie dobrze śpiewać sobie "la, la, la", a płyta nadal byłaby klasykiem. W drugiej recenzji Marcina akcent będzie położony bardziej na warstwie lirycznej. Ciężko wyczerpać temat tej płyty, więc postanowiliśmy się trochę podzielić.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"20993","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
D'Angelo and The Vanguard "Black Messiah" - recenzja nr 2https://popkiller.kingapp.pl/2015-02-05,dangelo-and-the-vanguard-black-messiah-recenzja-nr-2https://popkiller.kingapp.pl/2015-02-05,dangelo-and-the-vanguard-black-messiah-recenzja-nr-2February 5, 2015, 3:13 pmMarcin NataliCzasem "zbawienie" przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie, a pozornie nie powiązane ze sobą zdarzenia mogą znacząco przyspieszyć nadchodzące zmiany… Aż do grudnia 2014 r. chyba nikt nie spodziewał się, że swoisty soulowy "Detox", wypatrywany przez blisko 15 lat trzeci studyjny album wybitnego D'Angelo, spadnie jak grom z jasnego Nieba, bez żadnych wcześniejszych zapowiedzi ani przecieków. To zniebostąpienie Czarnego Mesjasza "rzutem na taśmę" roku 2014, rozsławione pocztą pantoflową zawdzięczamy w dużej mierze wydarzeniom ostatnich miesięcy w USA. Mowa zwłaszcza o zabójstwach Mike’a Browna i Erica Garnera, werdyktom sądowym uniewinniającym policjantów-sprawców, zamieszkach w Ferguson i ogólnemu klimatowi społecznej rewolucji wiszącej w powietrzu.Tak w nasze ręce trafiła płyta, wykańczana i dopieszczana "na wariata" w wielu całonocnych sesjach studyjnych, która dla samego artysty stała się okazją do zabrania głosu w tych trudnych czasach, jego manifestem na miarę nieśmiertelnego "What’s Going On" Marvina Gaye'a. Czy jednak rzeczywiście tak jest?I tak, i nie. "Black Messiah" to bowiem nie krążek stuprocentowo skupiony na politycznych turbulencjach, przejawiających się w społeczeństwie i zachowaniu służb państwowych oznakach rasizmu czy ubolewający nad stanem człowieczeństwa w roku 2014. Owszem, wszystkie te elementy znajdziemy, odszyfrowując teksty 12 kawałków na nim zawartych, ale to tylko część tego, co gra w duszy Michaelowi Eugene Archerowi. Trzeci album w dorobku członka Soulquarians nie jest aż tak przeładowany świadomym przekazem jak wspomniane wiekopomne, sztandarowe dzieło Marvina, ani tak ciężki jak chociażby analizujące dogłębnie współczesną Amerykę i wszelkie aspekty jej historii "Food & Liquor II: The Great American Rap Album" Lupe Fiasco. To wybuchowa mikstura społecznej wrażliwości artysty i emocjonalna podróż śladem jego najskrytszych, przyziemnych pragnień. Z jednej strony bohater naświetla więc niesprawiedliwości tego świata, jednocześnie starając się podnieść na duchu przeciętnego, zdołowanego szarą codziennością człowieka, a z drugiej przeżywa nieuniknione wzloty i upadki miłosnej rozgrywki, raz uskuteczniając wysublimowany pimpin’ w "Sugah Daddy", a raz żałując, że nigdy nie zdobędzie dziewczyny swoich marzeń w kapitalnym "Another Life".W trakcie 56 minut analogowej uczty dostajemy zatem zarówno okraszone fragmentami wypowiedzi liderów Czarnych Panter Freda Hamptona i Khalida Abdula Muhammada, nakreślające różnicę między tchórzem a żołnierzem, wwiercające w fotel potężnym, hipnotyzującym basem "1000 Deaths", jak i subtelnie stąpające, romantyczne "Really Love", wykorzystujące sampel z Curtisa Mayfielda. Najlepiej tę dychotomię ukazuje kontrast między najbardziej odważnym i politycznym trackiem na płycie "The Charade" i następującym po nim swawolnym, flirciarskim "Sugah Daddy". "The Charade" to idealny przykład całego geniuszu i zarazem niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju podejścia wokalisty. Słuchając jednym uchem, nie próbując rozgryźć znaczenia zlewających się ze sobą, jakby niedbale, a zarazem z mistrzowskim wyczuciem "wymamrotanych" pod nosem słów, stwierdzimy, że to po prostu kolejny wyluzowany, chilloutowy track… BŁĄD - ten chwytliwy, z pozoru łagodny utwór mówi bowiem o walce o prawa Afro-Amerykanów, aktywistach i liderach czarnej społeczności, którzy stracili życie z rąk opresyjnej, rasistowskiej władzy i przyrównuje wydarzenia z lat 60. do tych z dnia dzisiejszego. Niesamowicie poetycki tekst, zepchnięty niestety w obliczu gitar, pięknej linii basu i skocznej perkusji na drugi plan mówi m.in. o "czołganiu się przez strukturalny labirynt", "brnięciu przez kłamstwa" czy "poniżeniu tak głośnym, że nie słychać już naszego płaczu". Gorzki, momentami wywołujący wrażenie defetyzmu, ale zarazem zapewniający And we’ll march on i wskazujący światełko w tunelu, podobnie do ósmego na płycie "Prayer" (But you got to pray all the way till you get on, I believe that some day we will rise).D'Angelo na "Black Messiah" ukazuje nam swoje prawdziwe oblicze. To niezmiernie wrażliwy artysta, walczący ze swoimi słabościami (Lord, keep me away from temptation), ubolewający nad kierunkiem, w którym zmierza świat (Destinies crippled and thrown about on the floor, when we're waging war) i próbujący odnaleźć w całym tym zamieszaniu spokój ducha i miłość (All this confusion around me, give me peace, I believe that love…). To 40-letni facet, pragnący pisać istotne teksty odpowiadające na wyzwania dnia dzisiejszego, a zarazem tęskniący za beztroskimi latami dzieciństwa w Richmond w "Back To The Future". To człowiek, który przeszedł w życiu naprawdę wiele, był na szczycie i na dnie, i tak jak każdy z nas, czasem potrzebuje oparcia i bratniej duszy. Nie zapominajmy w końcu, że to gość, który zdecydował usunąć się kompletnie w cień po tym, jak przebiegła marketingowa zagrywka wytwórni w postaci słynnego, półnagiego klipu do "Untitled (How Does It Feel)" skutecznie zrobiła z niego symbol seksu dla śliniących się do telewizora fanek.Ograniczanie twórczości D'Angelo do serii pościelówek i wrzucanie go do jakiejkolwiek szufladki byłoby zatem ogromną niesprawiedliwością – tak samo jak pomijanie przesłania, które chciał przekazać nam w grudniu ubiegłego roku. Nad tym albumem można by się rozpływać w zachwytach jeszcze długo, opisując szczegół po szczególe niesamowite, organiczne brzmienie, uzyskane bez użycia komputerów, a zapisane na 200 rolkach taśmy nagraniowej, ale to zrobił już chyba każdy recenzent, który wziął to CD na warsztat. "Black Messiah" to płyta złożona, wielowarstwowa, wymagająca cierpliwości i skrywająca wiele smaczków oraz "pereł" ukrytych gdzieś w oceanie dźwięków. Ba, nawet tytułu nie można tu brać dosłownie – sam artysta pisze, że pod żadnym pozorem nie nazywa siebie Czarnym Mesjaszem, a pojęcie to odnosi się do całego świata i określa ideę, do której wszyscy powinniśmy dążyć. Nie każdy utwór na tym albumie ma zabarwienie polityczne (choć wiele ma), ale nadanie mu tytyłu Black Messiah tworzy płaszczyznę, gdzie te kawałki będą mogły żyć pełnią życia – i nawet jeśli cały koncept Mesjasza uznamy za lekko naciągany, to z tym ostatnim stwierdzeniem muzyka nie da się nie zgodzić. Te utwory, niosące w sobie kolosalną dawkę emocji, szczerej pasji i słusznie celebrowane, będą żyć przez lata. I nawet jeśli D'Angelo znów postanowi udać się na wieloletni "urlop" od muzycznego biznesu (Oby nie!), to będzie do czego wracać. Piątka z plusem.Pod spodem wspomniane w recenzji numery "Another Life" i "The Charade".W pierwszej recenzji albumu Daniel skupił się bardziej na warstwie muzycznej.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"20992","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"20993","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Czasem "zbawienie" przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie, a pozornie nie powiązane ze sobą zdarzenia mogą znacząco przyspieszyć nadchodzące zmiany… Aż do grudnia 2014 r. chyba nikt nie spodziewał się, że swoisty soulowy "Detox", wypatrywany przez blisko 15 lat trzeci studyjny album wybitnego D'Angelo, spadnie jak grom z jasnego Nieba, bez żadnych wcześniejszych zapowiedzi ani przecieków. To zniebostąpienie Czarnego Mesjasza "rzutem na taśmę" roku 2014, rozsławione pocztą pantoflową zawdzięczamy w dużej mierze wydarzeniom ostatnich miesięcy w USA. Mowa zwłaszcza o zabójstwach Mike’a Browna i Erica Garnera, werdyktom sądowym uniewinniającym policjantów-sprawców, zamieszkach w Ferguson i ogólnemu klimatowi społecznej rewolucji wiszącej w powietrzu.

Tak w nasze ręce trafiła płyta, wykańczana i dopieszczana "na wariata" w wielu całonocnych sesjach studyjnych, która dla samego artysty stała się okazją do zabrania głosu w tych trudnych czasach, jego manifestem na miarę nieśmiertelnego "What’s Going On" Marvina Gaye'a. Czy jednak rzeczywiście tak jest?

I tak, i nie. "Black Messiah" to bowiem nie krążek stuprocentowo skupiony na politycznych turbulencjach, przejawiających się w społeczeństwie i zachowaniu służb państwowych oznakach rasizmu czy ubolewający nad stanem człowieczeństwa w roku 2014. Owszem, wszystkie te elementy znajdziemy, odszyfrowując teksty 12 kawałków na nim zawartych, ale to tylko część tego, co gra w duszy Michaelowi Eugene Archerowi. Trzeci album w dorobku członka Soulquarians nie jest aż tak przeładowany świadomym przekazem jak wspomniane wiekopomne, sztandarowe dzieło Marvina, ani tak ciężki jak chociażby analizujące dogłębnie współczesną Amerykę i wszelkie aspekty jej historii "Food & Liquor II: The Great American Rap Album" Lupe Fiasco. To wybuchowa mikstura społecznej wrażliwości artysty i emocjonalna podróż śladem jego najskrytszych, przyziemnych pragnień.Z jednej strony bohater naświetla więc niesprawiedliwości tego świata, jednocześnie starając się podnieść na duchu przeciętnego, zdołowanego szarą codziennością człowieka, a z drugiej przeżywa nieuniknione wzloty i upadki miłosnej rozgrywki, raz uskuteczniając wysublimowany pimpin’ w "Sugah Daddy", a raz żałując, że nigdy nie zdobędzie dziewczyny swoich marzeń w kapitalnym "Another Life".

W trakcie 56 minut analogowej uczty dostajemy zatem zarówno okraszone fragmentami wypowiedzi liderów Czarnych Panter Freda Hamptona i Khalida Abdula Muhammada, nakreślające różnicę między tchórzem a żołnierzem, wwiercające w fotel potężnym, hipnotyzującym basem "1000 Deaths", jak i subtelnie stąpające, romantyczne "Really Love", wykorzystujące sampel z Curtisa Mayfielda. Najlepiej tę dychotomię ukazuje kontrast między najbardziej odważnym i politycznym trackiem na płycie "The Charade" i następującym po nim swawolnym, flirciarskim "Sugah Daddy". "The Charade" to idealny przykład całego geniuszu i zarazem niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju podejścia wokalisty. Słuchając jednym uchem, nie próbując rozgryźć znaczenia zlewających się ze sobą, jakby niedbale, a zarazem z mistrzowskim wyczuciem "wymamrotanych" pod nosem słów, stwierdzimy, że to po prostu kolejny wyluzowany, chilloutowy track… BŁĄD - ten chwytliwy, z pozoru łagodny utwór mówi bowiem o walce o prawa Afro-Amerykanów, aktywistach i liderach czarnej społeczności, którzy stracili życie z rąk opresyjnej, rasistowskiej władzy i przyrównuje wydarzenia z lat 60. do tych z dnia dzisiejszego. Niesamowicie poetycki tekst, zepchnięty niestety w obliczu gitar, pięknej linii basu i skocznej perkusji na drugi plan mówi m.in. o "czołganiu się przez strukturalny labirynt", "brnięciu przez kłamstwa" czy "poniżeniu tak głośnym, że nie słychać już naszego płaczu". Gorzki, momentami wywołujący wrażenie defetyzmu, ale zarazem zapewniający And we’ll march on i wskazujący światełko w tunelu, podobnie do ósmego na płycie "Prayer" (But you got to pray all the way till you get on, I believe that some day we will rise).

D'Angelo na "Black Messiah" ukazuje nam swoje prawdziwe oblicze.To niezmiernie wrażliwy artysta, walczący ze swoimi słabościami (Lord, keep me away from temptation), ubolewający nad kierunkiem, w którym zmierza świat (Destinies crippled and thrown about on the floor, when we're waging war) ipróbujący odnaleźć w całym tym zamieszaniu spokój ducha i miłość (All this confusion around me, give me peace, I believe that love…). To 40-letni facet, pragnący pisać istotne teksty odpowiadające na wyzwania dnia dzisiejszego, a zarazem tęskniący za beztroskimi latami dzieciństwa w Richmond w "Back To The Future". To człowiek, który przeszedł w życiu naprawdę wiele, był na szczycie i na dnie, i tak jak każdy z nas, czasem potrzebuje oparcia i bratniej duszy. Nie zapominajmy w końcu, że to gość, który zdecydował usunąć się kompletnie w cień po tym, jak przebiegła marketingowa zagrywka wytwórni w postaci słynnego, półnagiego klipu do "Untitled (How Does It Feel)" skutecznie zrobiła z niego symbol seksu dla śliniących się do telewizora fanek.

Ograniczanie twórczości D'Angelo do serii pościelówek i wrzucanie go do jakiejkolwiek szufladki byłoby zatem ogromną niesprawiedliwością – tak samo jak pomijanie przesłania, które chciał przekazać nam w grudniu ubiegłego roku. Nad tym albumem można by się rozpływać w zachwytach jeszcze długo, opisując szczegół po szczególe niesamowite, organiczne brzmienie, uzyskane bez użycia komputerów, a zapisane na 200 rolkach taśmy nagraniowej, ale to zrobił już chyba każdy recenzent, który wziął to CD na warsztat. "Black Messiah" to płyta złożona, wielowarstwowa, wymagająca cierpliwości i skrywająca wiele smaczków oraz "pereł" ukrytych gdzieś w oceanie dźwięków. Ba, nawet tytułu nie można tu brać dosłownie – sam artysta pisze, że pod żadnym pozorem nie nazywa siebie Czarnym Mesjaszem, a pojęcie to odnosi się do całego świata i określa ideę, do której wszyscy powinniśmy dążyć. Nie każdy utwór na tym albumie ma zabarwienie polityczne (choć wiele ma), ale nadanie mu tytyłu Black Messiah tworzy płaszczyznę, gdzie te kawałki będą mogły żyć pełnią życia – i nawet jeśli cały koncept Mesjasza uznamy za lekko naciągany, to z tym ostatnim stwierdzeniem muzyka nie da się nie zgodzić. Te utwory, niosące w sobie kolosalną dawkę emocji, szczerej pasji i słusznie celebrowane, będą żyć przez lata. I nawet jeśli D'Angelo znów postanowi udać się na wieloletni "urlop" od muzycznego biznesu (Oby nie!), to będzie do czego wracać. Piątka z plusem.

Pod spodem wspomniane w recenzji numery "Another Life" i "The Charade".

W pierwszej recenzji albumu Daniel skupił się bardziej na warstwie muzycznej.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"20992","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"20993","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
D'Angelo & The Vanguard "Black Messiah" - pierwszy album od 14 lat!https://popkiller.kingapp.pl/2014-12-16,dangelo-the-vanguard-black-messiah-pierwszy-album-od-14-lathttps://popkiller.kingapp.pl/2014-12-16,dangelo-the-vanguard-black-messiah-pierwszy-album-od-14-latDecember 16, 2014, 11:35 amMarcin NataliJeszcze dwa tygodnie temu nikt nie przypuszczał, że ten rok, choć już i tak się mocno rozkręcił w ostatnich miesiącach pod względem premier płytowych, przyniesie aż taką niespodziankę. Wczoraj, po zaledwie kilku dniach promocji metodą word of mouth, wrzucania przez różnych artystów zdjęć CD oraz aury tajemniczości otaczającej całe wydawnictwo, do sklepów trafił bowiem soulowy odpowiednik Dre'owego "Detoxu", czyli pierwszy od 14 lat album jednego z najbardziej uznanych wokalistów soul/r&b i ikony lat 90. - D'Angelo.Stanowiący follow-up do świetnego, platynowego "VooDoo" z 2000 roku krążek nagrany został wspólnie z zespołem The Vanguards, i znajdziemy na nim 12 nowych, oryginalnych kompozycji. W rozwinięciu mamy dla was oficjalny odsłuch całości.Album do kupienia w iTunes bądź na Amazonie.Pod spodem otwierający "Czarnego Mesjasza" numer "Ain't That Easy", jak i oficjalny odsłuch całego LP przez serwis Spotify.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"19667","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Jeszcze dwa tygodnie temu nikt nie przypuszczał, że ten rok, choć już i tak się mocno rozkręcił w ostatnich miesiącach pod względem premier płytowych, przyniesie aż taką niespodziankę. Wczoraj, po zaledwie kilku dniach promocji metodą word of mouth, wrzucania przez różnych artystów zdjęć CD oraz aury tajemniczości otaczającej całe wydawnictwo, do sklepów trafił bowiem soulowy odpowiednik Dre'owego "Detoxu", czyli pierwszy od 14 lat album jednego z najbardziej uznanych wokalistów soul/r&b i ikony lat 90. - D'Angelo.

Stanowiący follow-up do świetnego, platynowego "VooDoo" z 2000 roku krążek nagrany został wspólnie z zespołem The Vanguards, i znajdziemy na nim 12 nowych, oryginalnych kompozycji. W rozwinięciu mamy dla was oficjalny odsłuch całości.

Album do kupienia w iTunes bądź na Amazonie.

Pod spodem otwierający "Czarnego Mesjasza" numer "Ain't That Easy", jak i oficjalny odsłuch całego LP przez serwis Spotify.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"19667","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Trzeci album D'Angelo "gotowy w 99%"https://popkiller.kingapp.pl/2013-01-22,trzeci-album-dangelo-gotowy-w-99https://popkiller.kingapp.pl/2013-01-22,trzeci-album-dangelo-gotowy-w-99January 22, 2013, 7:37 pmDaniel WardzińskiD'Angelo jest przykładem wybitnie uzdolnionego muzyka, który ze szczytu popularności stoczył się praktycznie na samo dno. Jego dwa pierwsze albumy - "Brown Sugar" i "Voodoo" sprawiły, że stał się nie tylko jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najbardziej cenionych artystów ówczesnego soulu i R&B, ale również symbolem sexu i gwiazdą popkultury. Jego utwory były wykorzystywane w światowej kinematografii dziesiątki razy, płyty sprzedawały się w olbrzymich nakładach, a grafik koncertowy był zapchany na kilkanaście miesięcy do przodu. Wtedy zaczęły się problemy, które sprawiły, że na trzeci album D'Angelo czekamy do dziś. Jak się okazuje oczekiwanie nie potrwa już zbyt długo. Zdaniem głównego producenta trzeciego solo artysty z Richmond, materiał jest "gotowy w 99%".Producentem jest oczywiście ?uestlove z The Roots, który rozpoczął pracę z Dee blisko 9 lat temu, w 2004 roku. Roboczy tytuł materiału - "James River" być może nie jest już aktualny, ale jakie ma to znaczenie jeśli znowu usłyszymy jeden z najlepszych męskich wokali końcówki zeszłego wieku w akcji? Ikoniczny perkusista z Filadelfii powiedział, że ostatnio spędził z D'Angelo 18 godzin w studio, a pewnie siedziałby tam dłużej gdyby nie musiał nagrywać kolejnego odcinka show Fallona. Według relacji producenta Rootsów do szóstej nad ranem poprawiali linię perkusji - "nigdy nie robiłem tego dla mojego własnego zespołu, ale dla niego mogę to robić". Zakres komplementów jakimi Quest obrzucił nowy album D'Angelo zaskakuje szczególnie w kontekście tego, że raczej nie rzuca on słów na wiatr. W tym wypadku mamy nie tylko porównania to Sly and The Family Stone, ale takie określenia jak "brilliant", "timeless" i "classic". Czekamy z niecierpliwością! D'Angelo jest przykładem wybitnie uzdolnionego muzyka, który ze szczytu popularności stoczył się praktycznie na samo dno. Jego dwa pierwsze albumy - "Brown Sugar" i "Voodoo" sprawiły, że stał się nie tylko jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najbardziej cenionych artystów ówczesnego soulu i R&B, ale również symbolem sexu i gwiazdą popkultury. Jego utwory były wykorzystywane w światowej kinematografii dziesiątki razy, płyty sprzedawały się w olbrzymich nakładach, a grafik koncertowy był zapchany na kilkanaście miesięcy do przodu. Wtedy zaczęły się problemy, które sprawiły, że na trzeci album D'Angelo czekamy do dziś. Jak się okazuje oczekiwanie nie potrwa już zbyt długo. Zdaniem głównego producenta trzeciego solo artysty z Richmond, materiał jest "gotowy w 99%".

Producentem jest oczywiście ?uestlove z The Roots, który rozpoczął pracę z Dee blisko 9 lat temu, w 2004 roku. Roboczy tytuł materiału - "James River" być może nie jest już aktualny, ale jakie ma to znaczenie jeśli znowu usłyszymy jeden z najlepszych męskich wokali końcówki zeszłego wieku w akcji? Ikoniczny perkusista z Filadelfii powiedział, że ostatnio spędził z D'Angelo 18 godzin w studio, a pewnie siedziałby tam dłużej gdyby nie musiał nagrywać kolejnego odcinka show Fallona. Według relacji producenta Rootsów do szóstej nad ranem poprawiali linię perkusji - "nigdy nie robiłem tego dla mojego własnego zespołu, ale dla niego mogę to robić". Zakres komplementów jakimi Quest obrzucił nowy album D'Angelo zaskakuje szczególnie w kontekście tego, że raczej nie rzuca on słów na wiatr. W tym wypadku mamy nie tylko porównania to Sly and The Family Stone, ale takie określenia jak "brilliant", "timeless" i "classic". Czekamy z niecierpliwością!

 

]]>