popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Tha Chillhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/24026/Tha-ChillNovember 15, 2024, 1:55 ampl_PL © 2024 Admin stronyMC Ren & Tha Chill "Osiris"https://popkiller.kingapp.pl/2022-06-03,mc-ren-tha-chill-osirishttps://popkiller.kingapp.pl/2022-06-03,mc-ren-tha-chill-osirisJune 3, 2022, 11:48 amBartosz SkolasińskiNowa epka od legendy west coastu. Na bitach Tha Chill z Compton's Most Wanted.Tracklista:01. Intro02. Keep It Gangsta03. Osiris04. Fire feat. Kurupt05. The News06. Time07. Hub City Love feat. Tha Chill, Kokane & Bre08. The Antem feat. Tha Chill, J-Dee, Jayo Felony, Ras Kass & Cold 187umNowa epka od legendy west coastu. Na bitach Tha Chill z Compton's Most Wanted.

Tracklista:

01. Intro
02. Keep It Gangsta
03. Osiris
04. Fire feat. Kurupt
05. The News
06. Time
07. Hub City Love feat. Tha Chill, Kokane & Bre
08. The Antem feat. Tha Chill, J-Dee, Jayo Felony, Ras Kass & Cold 187um

]]>
Diirty OGz „We Got Now And Next” - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-04-18,diirty-ogz-we-got-now-and-next-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-04-18,diirty-ogz-we-got-now-and-next-recenzjaApril 20, 2017, 1:10 pmAdrian KowalskiWarto pisać o dobrej muzyce. Zróbmy więc mały come back do roku 2016. Kojarzycie formację taką jak Diirty OGz? Ich album „We Got Now And Next” przeszedł właściwie bez echa, a wytłumaczenia na tak kiepski odbiór nie mogę znaleźć do dziś. Przyjrzyjmy się bliżej.Diirty OGz to grupa w której skład wchodzi czterech starych rap-wyjadaczy z Kalifornii, mianowicie Kurupt z Tha Dogg Pound, Big Tray Deee z Tha Eastsidaz, do tego Tha Chill i Weazel Loc. Wierzę, że dla fanów West Coastowego brzmienia mógłbym w tym momencie zakończyć recenzję, ksywy budzą respekt.Na numer Diirty OGz natknąłem się przypadkiem, przekopując Internet w pogoni za informacjami związanymi z nową płytą Tray Deee „The 3rd Coming”. Pierwsze wrażenie, zerknięcie na datę dodania – niepublikowany klasyk. Oczywiście błąd, ale kto by się spodziewał, że w 2016 r. ktoś zrobi tak oldschoolową rzecz, nawet Dogg Pound w ostatnim czasie kombinowało z trapem. W każdym razie spore zaskoczenie, płyta brzmieniowo jest mocnym nawiązaniem do zachodniej klasyki i g-funku. Produkcją zajął się głównie Tha Chill. Swoje dołożyli m.in. Dr. Soose, King Tee, czy Rick Rock. Świetne produkcje, choć minusem jest to, że są za mało zróżnicowane. Płyta jest utrzymana w mocnym, gangsterskim klimacie. Dobrym, ale po pewnym czasie ma się ochotę zwyczajnie na coś innego.Co do rapu… choćbym chciał to nie potrafię się czepić. Kurupt – niezły staż za mikrofonem, mocna wyważona nawijka. Nie jak zwykle. Mocniejsza, są kawałki takie jak „Tha Hangout”, gdzie ledwo można go poznać, być może problemy z gardłem, być może nowy flow. Jest ciężej, wciąż bardzo dobrze. Kolejny zawodnik, Tray Deee, w formie. Nawet nie wyobrażam sobie jakby mógł brzmieć gdyby nie lata odsiadki. Od jego kompilacji „The General’s List” flow pozostał niemalże niezmienny. Wiadomo, słychać wiek po głosie, większą płynność, inna już jakość, jednak to stary dobry Tray Deee i wtedy jak i teraz uważam, że nie ma kozaka na ten niski, spokojny, zarazem gangsterski flow. Reprezentanci Compton, Tha Chill i Weazel Loc też nie odstają. Znalezienie w internecie numerów tego ostatniego zapewne zajmie chwilę, ale nijak to się ma do zaniżenia poziomu. Niezły typ, podpowiem, że w 2006 r. zagościł na płycie asa takiego jak Suga Free. A skoro już jesteśmy przy featuringach, Diirty OGz zaprosili kilku graczy. W refrenach niezwykle dużo klimatu dodaje Kokane i jego wokal, z miejsca kojarzy się klasyka typu „Tha Last Meal” Snoopa. Poza nim usłyszymy WC, Compton Av, Gangsta, czy Roscoe - brata Kurupta. Kwestii lirycznej negować nie ma sensu, to Stany, brudny, zachodni gangsta rap.Pozostaje mi tylko odesłać do sprawdzenia albumu „We Got Now And Next”. Naprawdę dobra i niedoceniona robota, ta czwórka pokazała, że wciąż można miażdżyć scenę klasycznie, z charakterem i stylem.Warto pisać o dobrej muzyce. Zróbmy więc mały come back do roku 2016. Kojarzycie formację taką jak Diirty OGz? Ich album „We Got Now And Next” przeszedł właściwie bez echa, a wytłumaczenia na tak kiepski odbiór nie mogę znaleźć do dziś. Przyjrzyjmy się bliżej.

Diirty OGz to grupa w której skład wchodzi czterech starych rap-wyjadaczy z Kalifornii, mianowicie Kurupt z Tha Dogg Pound, Big Tray Deee z Tha Eastsidaz, do tego Tha Chill i Weazel Loc. Wierzę, że dla fanów West Coastowego brzmienia mógłbym w tym momencie zakończyć recenzję, ksywy budzą respekt.

Na numer Diirty OGz natknąłem się przypadkiem, przekopując Internet w pogoni za informacjami związanymi z nową płytą Tray Deee „The 3rd Coming”. Pierwsze wrażenie, zerknięcie na datę dodania – niepublikowany klasyk. Oczywiście błąd, ale kto by się spodziewał, że w 2016 r. ktoś zrobi tak oldschoolową rzecz, nawet Dogg Pound w ostatnim czasie kombinowało z trapem. W każdym razie spore zaskoczenie, płyta brzmieniowo jest mocnym nawiązaniem do zachodniej klasyki i g-funku. Produkcją zajął się głównie Tha Chill. Swoje dołożyli m.in. Dr. Soose, King Tee, czy Rick Rock. Świetne produkcje, choć minusem jest to, że są za mało zróżnicowane. Płyta jest utrzymana w mocnym, gangsterskim klimacie. Dobrym, ale po pewnym czasie ma się ochotę zwyczajnie na coś innego.

Co do rapu… choćbym chciał to nie potrafię się czepić. Kurupt – niezły staż za mikrofonem, mocna wyważona nawijka. Nie jak zwykle. Mocniejsza, są kawałki takie jak „Tha Hangout”, gdzie ledwo można go poznać, być może problemy z gardłem, być może nowy flow. Jest ciężej, wciąż bardzo dobrze. Kolejny zawodnik, Tray Deee, w formie. Nawet nie wyobrażam sobie jakby mógł brzmieć gdyby nie lata odsiadki. Od jego kompilacji „The General’s List” flow pozostał niemalże niezmienny. Wiadomo, słychać wiek po głosie, większą płynność, inna już jakość, jednak to stary dobry Tray Deee i wtedy jak i teraz uważam, że nie ma kozaka na ten niski, spokojny, zarazem gangsterski flow. Reprezentanci Compton, Tha Chill i Weazel Loc też nie odstają. Znalezienie w internecie numerów tego ostatniego zapewne zajmie chwilę, ale nijak to się ma do zaniżenia poziomu. Niezły typ, podpowiem, że w 2006 r. zagościł na płycie asa takiego jak Suga Free. A skoro już jesteśmy przy featuringach, Diirty OGz zaprosili kilku graczy. W refrenach niezwykle dużo klimatu dodaje Kokane i jego wokal, z miejsca kojarzy się klasyka typu „Tha Last Meal” Snoopa. Poza nim usłyszymy WC, Compton Av, Gangsta, czy Roscoe - brata Kurupta. Kwestii lirycznej negować nie ma sensu, to Stany, brudny, zachodni gangsta rap.

Pozostaje mi tylko odesłać do sprawdzenia albumu „We Got Now And Next”. Naprawdę dobra i niedoceniona robota, ta czwórka pokazała, że wciąż można miażdżyć scenę klasycznie, z charakterem i stylem.

]]>
CPO Boss Hogg "I Boss" - nowy album w przygotowaniuhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-10-21,cpo-boss-hogg-i-boss-nowy-album-w-przygotowaniuhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-10-21,cpo-boss-hogg-i-boss-nowy-album-w-przygotowaniuOctober 21, 2014, 11:12 amPaweł MiedzielecCPO Boss Hogg to pochodzący z Compton weteran mikrofonu, który swoją przygodę z rapem zaczynał od płyt N.W.A., potem związał się kontraktem z Death Row Records pojawiając na kultowe pozycje z katalogu wytwórni jak "Above The Rim", "Murder Was The Case" i "All Eyez On Me", by potem trafić na albumy spod szyldu Dogg House Records (m.in. debiut Tha Eastsidaz) a następnie zniknąć z radaru słuchaczy na kolejne 10 lat - nie licząc sporadycznych występów tu i tam.Potem pojawiła się wzmianka o problemach zdrowotnych rapera a teraz - ponad 4 lata później, CPO przymierza się do powrotu ze swoim drugim solowym albumem w przeciągu prawie ćwierćwiecza od wydania debiutanckiego krążka. Nowa płyta zatytułowana "I Boss" utrzymana będzie zarówno tekstowo jak i muzycznie w klimatach starego, dobrego gangsta rapu rodem z zachodniego wybrzeża lat 90-tych. Za bity odpowiedzialny będą najlepsi kalifornijscy producenci jak E-A-Ski, Tha Chill z Compton's Most Wanted czy Bokie Loc, zaś gościnnie pojawią się m.in. starzy znajomi rapera z czasów Death Row jak reprezentant obozu DPGC - Slip Capone.Na datę premiery krążka jeszcze za wcześnie ale mamy dla was do przesłuchania trzy numery, które z pewnością zasilą tracklistę "I Boss" - sprawdźcie je w linkach poniżej:CPO Boss Hogg to pochodzący z Compton weteran mikrofonu, który swoją przygodę z rapem zaczynał od płyt N.W.A., potem związał się kontraktem z Death Row Records pojawiając na kultowe pozycje z katalogu wytwórni jak "Above The Rim", "Murder Was The Case" i "All Eyez On Me", by potem trafić na albumy spod szyldu Dogg House Records (m.in. debiut Tha Eastsidaz) a następnie zniknąć z radaru słuchaczy na kolejne 10 lat - nie licząc sporadycznych występów tu i tam.

Potem pojawiła się wzmianka o problemach zdrowotnych rapera a teraz - ponad 4 lata później, CPO przymierza się do powrotu ze swoim drugim solowym albumem w przeciągu prawie ćwierćwiecza od wydania debiutanckiego krążka. Nowa płyta zatytułowana "I Boss" utrzymana będzie zarówno tekstowo jak i muzycznie w klimatach starego, dobrego gangsta rapu rodem z zachodniego wybrzeża lat 90-tych. Za bity odpowiedzialny będą najlepsi kalifornijscy producenci jak E-A-Ski, Tha Chill z Compton's Most Wanted czy Bokie Loc, zaś gościnnie pojawią się m.in. starzy znajomi rapera z czasów Death Row jak reprezentant obozu DPGC - Slip Capone.

Na datę premiery krążka jeszcze za wcześnie ale mamy dla was do przesłuchania trzy numery, które z pewnością zasilą tracklistę "I Boss" - sprawdźcie je w linkach poniżej:

]]>
Tha Chill "Chillafornia" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-13,tha-chill-chillafornia-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-13,tha-chill-chillafornia-recenzjaDecember 13, 2012, 12:24 pmPaweł MiedzielecJeśli wychowałeś się na zachodnim wybrzeżu lat 90-tych, to z pewnością kojarzysz ksywkę That Chill. Jeden z filarów legendarnego Compton's Most Wanted - ekipy odpowiedzialnej za takie ponadczasowe klasyki jak "Growing Up In The Hood" czy "The Hood Took Me Under", które uformowały gangsterskie brzmienie Kalifornii na długie lata. To właśnie te nieśmiertelne hity CMW stanowiły obok nagrań N.W.A. najważniejsze podwaliny pod cały "gangsta rapowy" nurt, który stał się jednym z symboli ostatniego dziesięciolecia XX wieku.Od czasu ostatniego grupowego albumu Mc Eihta i spółki minęło kilka lat, w czasie których członkowie Compton's Most Wanted skupili się na swoich własnych projektach. Tha Chill podjął się produkcji krążka super grupy "West Coast 1st Generation", dłubiąc w międzyczasie także solową płytę. Pierwotnie "Chillafornia" miała się ukazać 2 lata temu, jednak na pocieszenie dostaliśmy jedynie 7-trackową epkę o tym samym tytule a pełnoprawny album, poprzedzony mixtejpem "Big Homie Muzic", ujrzał światło dzienne dopiero w pod koniec maja tego roku. Opłacało się tyle czekać?Cóż, fani twardej gangsterki rodem z CPT na pewno ten krążek docenią - reszta może jednak nie poczuć tego samego bakcyla. "Chillafornia" to surowy Gangsta Rap w najczystszej formie, pozbawiony choćby grama mainstreamu. Nie znajdziesz tutaj nawet cienia syntetycznego plastiku rodem z Atlanty, w którym tak kochają się dzisiejsze rozgłośnie radiowe. Może właśnie dlatego próżno szukać kawałków Chilla na tegorocznych listach przebojów - "Chillafornia" to materiał dedykowany hardkorowym fanom, którzy nadal częściej sięgają po "Music To Drive By", niż jakikolwiek inny album wydany w 2012 roku.Mocne otwarcie płyta zawdzięcza "LetOne Go", który wita nas znajomymi dźwiękami w postaci pianinka i śpiewanego refrenu oraz dobrych zwrotek legendarnych graczy jak King T czy zaginiony w akcji od ponad dekady Lil' 1/2 Dead. Podobny klimat wywołuje u mnie "Wut U Sayen" z fajną kwestią Kokane'a, który nie ma w zwyczaju psuć takich przyśpiewek. Za to "Get It In" to bezsprzecznie najlepszy numer na całym LP - świetna produkcja z charakterystycznym "pierdzącym" basem oraz kapitalne wokale, przypominające nieco głos nieśmiertelnego Nate Dogga. Zresztą środek albumu jest bardzo mocny, o czym przekonamy się odpalając dwa kolejne kawałki z płyty - "Live A Lil' Different" i "My Story", dzięki którym powrócimy na chwilę w "G-Funk Erę" i powspominamy trochę historię powstania Compton's Most Wanted:"Ninety ninety two, throwing up the W""Oh, yeah - we got it bumpin'Cube run L.A., but we run ComptonHa, Growing Up In The HoodSpit my verse from the jail, but it's still all good"Główną wadą tej płyty jest jej długość, a raczej jej brak. Nieco ponad 40 minut to zdecydowanie za krótki czas jak na LP. Poza tym, rozczarowała mnie końcówka albumu - w szczególności kawałek z Mc Eihtem ("CMW Don't Care"), po którym spodziewałem się większych fajerwerków a brzmi tylko poprawnie. Słabo wygląda również umieszczenie pod zmienionym tytułem numeru z "Chillafornia EP" ("Have Dat Money Rite"), podczas gdy kozaki pokroju "Wut We Gone Do" powędrowały na darmowy mixtape, zamiast zasilić faktyczny album zwiększając siłę jego rażenia. Jako zapalony kolekcjoner płyt ubolewam też nad niemożnością posiadania tego krążka w wersji fizycznej, ale patrząc na wydawcę materiału, domyślam się, że budżet był mocno ograniczony.Pomimo tych kilku mankamentów, "Chillafornia" to solidny wyrób przygotowany przez jednego z najbardziej doświadczonych rzemieślników zachodniego wybrzeża. Równy aczkolwiek odrobinę zbyt krótki, daleki od bycia klasykiem ale pozbawiony fillerów i co najważniejsze, zaspokajający w dużym stopniu zapotrzebowania fanów, wypatrujących od lat nowego krążka Compton's Most Wanted. Trójka z plusem.Jeśli wychowałeś się na zachodnim wybrzeżu lat 90-tych, to z pewnością kojarzysz ksywkę That Chill. Jeden z filarów legendarnego Compton's Most Wanted - ekipy odpowiedzialnej za takie ponadczasowe klasyki jak "Growing Up In The Hood" czy "The Hood Took Me Under", które uformowały gangsterskie brzmienie Kalifornii na długie lata. To właśnie te nieśmiertelne hity CMW stanowiły obok nagrań N.W.A. najważniejsze podwaliny pod cały "gangsta rapowy" nurt, który stał się jednym z symboli ostatniego dziesięciolecia XX wieku.

Od czasu ostatniego grupowego albumu Mc Eihta i spółki minęło kilka lat, w czasie których członkowie Compton's Most Wanted skupili się na swoich własnych projektach. Tha Chill podjął się produkcji krążka super grupy "West Coast 1st Generation", dłubiąc w międzyczasie także solową płytę. Pierwotnie "Chillafornia" miała się ukazać 2 lata temu, jednak na pocieszenie dostaliśmy jedynie 7-trackową epkę o tym samym tytule a pełnoprawny album, poprzedzony mixtejpem "Big Homie Muzic", ujrzał światło dzienne dopiero w pod koniec maja tego roku. Opłacało się tyle czekać?

Cóż, fani twardej gangsterki rodem z CPT na pewno ten krążek docenią - reszta może jednak nie poczuć tego samego bakcyla. "Chillafornia" to surowy Gangsta Rap w najczystszej formie, pozbawiony choćby grama mainstreamu. Nie znajdziesz tutaj nawet cienia syntetycznego plastiku rodem z Atlanty, w którym tak kochają się dzisiejsze rozgłośnie radiowe. Może właśnie dlatego próżno szukać kawałków Chilla na tegorocznych listach przebojów - "Chillafornia" to materiał dedykowany hardkorowym fanom, którzy nadal częściej sięgają po "Music To Drive By", niż jakikolwiek inny album wydany w 2012 roku.

Mocne otwarcie płyta zawdzięcza "LetOne Go", który wita nas znajomymi dźwiękami w postaci pianinka i śpiewanego refrenu oraz dobrych zwrotek legendarnych graczy jak King T czy zaginiony w akcji od ponad dekady Lil' 1/2 Dead. Podobny klimat wywołuje u mnie "Wut U Sayen" z fajną kwestią Kokane'a, który nie ma w zwyczaju psuć takich przyśpiewek. Za to "Get It In" to bezsprzecznie najlepszy numer na całym LP - świetna produkcja z charakterystycznym "pierdzącym" basem oraz kapitalne wokale, przypominające nieco głos nieśmiertelnego Nate Dogga. Zresztą środek albumu jest bardzo mocny, o czym przekonamy się odpalając dwa kolejne kawałki z płyty - "Live A Lil' Different" i "My Story", dzięki którym powrócimy na chwilę w "G-Funk Erę" i powspominamy trochę historię powstania Compton's Most Wanted:

"Ninety ninety two, throwing up the W"

"Oh, yeah - we got it bumpin'
Cube run L.A., but we run Compton
Ha, Growing Up In The Hood
Spit my verse from the jail, but it's still all good"

Główną wadą tej płyty jest jej długość, a raczej jej brak. Nieco ponad 40 minut to zdecydowanie za krótki czas jak na LP. Poza tym, rozczarowała mnie końcówka albumu - w szczególności kawałek z Mc Eihtem ("CMW Don't Care"), po którym spodziewałem się większych fajerwerków a brzmi tylko poprawnie. Słabo wygląda również umieszczenie pod zmienionym tytułem numeru z "Chillafornia EP" ("Have Dat Money Rite"), podczas gdy kozaki pokroju "Wut We Gone Do" powędrowały na darmowy mixtape, zamiast zasilić faktyczny album zwiększając siłę jego rażenia. Jako zapalony kolekcjoner płyt ubolewam też nad niemożnością posiadania tego krążka w wersji fizycznej, ale patrząc na wydawcę materiału, domyślam się, że budżet był mocno ograniczony.

Pomimo tych kilku mankamentów, "Chillafornia" to solidny wyrób przygotowany przez jednego z najbardziej doświadczonych rzemieślników zachodniego wybrzeża. Równy aczkolwiek odrobinę zbyt krótki, daleki od bycia klasykiem ale pozbawiony fillerów i co najważniejsze, zaspokajający w dużym stopniu zapotrzebowania fanów, wypatrujących od lat nowego krążka Compton's Most Wanted. Trójka z plusem.

]]>