popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Radosnyhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/23924/RadosnyNovember 15, 2024, 1:47 ampl_PL © 2024 Admin stronyPolskie Karate ft. Dwa Sławy "W 3 Dupy" (Diggin' In The Videos #328)https://popkiller.kingapp.pl/2015-01-16,polskie-karate-ft-dwa-slawy-w-3-dupy-diggin-in-the-videos-328https://popkiller.kingapp.pl/2015-01-16,polskie-karate-ft-dwa-slawy-w-3-dupy-diggin-in-the-videos-328January 16, 2015, 4:12 pmPiotr ZdziarstekLogika nakazuje, by podobnie jak wczoraj w tygodniu ze Sławami zaserwować Wam jakiś dobry zapomniany numer, zwłaszcza że ich podziemna dyskografia jest naprawdę bogata. Radosny i Astek tworzyli wspólnie sztosy już w 2007 roku, kiedy to w sieci pojawiła się płyta "Dla Sławy", na której nawijał Rado, Astek zaś odpowiadał w całości za produkcję. Uznałem jednak, że słuszniejszym rozwiązaniem będzie przypomnienie wam jednego z najlepszych singli 2013 roku (i nie tylko - przyp. BobAir), na którym szalony duet wystąpił gościnnie. Chodzi mi oczywiście o fantastyczne "W 3 dupy" z płyty Polskiego Karate.Kawałek jest przecież stosunkowo nowy, dlaczego więc zdecydowałem się poświęcić mu specjalny tekst? Uważam, że utwór ten jest punktem zwrotnym w karierze Sławów; zwiastuje drogę, którą obecnie podążają. Inny podziemny raper, Revo, po premierze "Rozmowy kwalifikacyjnej" powiedział, że zrozumiał w końcu czym tak naprawdę jest flow. Koledzy po fachu zauważyli, że nagle otworzyła mu się w głowie szuflada z zupełnie innym, świeżym patentem na nawijkę. Mamy tutaj analogiczną sytuację. To, co u Sławów było niegdyś poprawne, i miało na celu nie przeszkadzać w odbiorze błyskotliwych panczlajnów, przerodziło się w coś niebywałego. Gęsta nawijka, szaleńcze tempo dyktowane połamanymi bębnami, mistrzowskie balansowanie po zakręconym podkładzie od Metro, to coś, czego w ich wykonaniu wcześniej nie słyszeliśmy. To nie ewolucja, a rewolucja w ich karierze. Nowy wymiar rapu duetu przyćmił nawet - znakomicie przecież dysponowanych - gospodarzy. Takie rewolty nie mają miejsca codziennie.Świetne flow i techniczna jakość tekstu często odbija się na przejrzystości przekazu. W końcu jakoś te sylaby trzeba w wersie pomieścić, a rymy i podobnie brzmiące zbitki słów są przecież nie tylko ozdobnikiem, ale również pewnym ograniczeniem. W tym numerze nie ma o tym mowy; panowie ścigają się w przerzucaniu co lepszych porównań, hashtagów i gier słownych. Zaraz skończę z pizdą; Anna Grodzka, Nie szukamy guza, to nie onkologia!, przyszedł jej fagas i był zły/Zrobił się raban i w sumie zaraz tu mnie poskłada; wigry 3 - to tylko kilka z nich. Radek i Astek mocno przyczynili się do stworzenia jednego z najlepszych imprezowych hiciorów ostatnich lat. Wydawało się, że przez kilka kolejnych nic go nie przebije. I wtedy pojawiło się "Do ryma", zwiastujące "Ludzi sztosów". Ale o tym już opowiem w recenzji nowego albumu.PS. Aha, właściwie to powinienem coś wspomnieć o klipie, jako że ten cykl nazywa się Diggin' in the videos. Cóż... Spójrzcie tylko na te panie. Chyba nic więcej dodawać nie trzeba.Logika nakazuje, by podobnie jak wczoraj w tygodniu ze Sławami zaserwować Wam jakiś dobry zapomniany numer, zwłaszcza że ich podziemna dyskografia jest naprawdę bogata. Radosny i Astek tworzyli wspólnie sztosy już w 2007 roku, kiedy to w sieci pojawiła się płyta "Dla Sławy", na której nawijał Rado, Astek zaś odpowiadał w całości za produkcję. Uznałem jednak, że słuszniejszym rozwiązaniem będzie przypomnienie wam jednego z najlepszych singli 2013 roku (i nie tylko - przyp. BobAir), na którym szalony duet wystąpił gościnnie. Chodzi mi oczywiście o fantastyczne "W 3 dupy" z płyty Polskiego Karate.

Kawałek jest przecież stosunkowo nowy, dlaczego więc zdecydowałem się poświęcić mu specjalny tekst? Uważam, że utwór ten jest punktem zwrotnym w karierze Sławów; zwiastuje drogę, którą obecnie podążają. Inny podziemny raper, Revo, po premierze "Rozmowy kwalifikacyjnej" powiedział, że zrozumiał w końcu czym tak naprawdę jest flow. Koledzy po fachu zauważyli, że nagle otworzyła mu się w głowie szuflada z zupełnie innym, świeżym patentem na nawijkę. Mamy tutaj analogiczną sytuację. To, co u Sławów było niegdyś poprawne, i miało na celu nie przeszkadzać w odbiorze błyskotliwych panczlajnów, przerodziło się w coś niebywałego. Gęsta nawijka, szaleńcze tempo dyktowane połamanymi bębnami, mistrzowskie balansowanie po zakręconym podkładzie od Metro, to coś, czego w ich wykonaniu wcześniej nie słyszeliśmy. To nie ewolucja, a rewolucja w ich karierze. Nowy wymiar rapu duetu przyćmił nawet - znakomicie przecież dysponowanych - gospodarzy. Takie rewolty nie mają miejsca codziennie.

Świetne flow i techniczna jakość tekstu często odbija się na przejrzystości przekazu. W końcu jakoś te sylaby trzeba w wersie pomieścić, a rymy i podobnie brzmiące zbitki słów są przecież nie tylko ozdobnikiem, ale również pewnym ograniczeniem. W tym numerze nie ma o tym mowy; panowie ścigają się w przerzucaniu co lepszych porównań, hashtagów i gier słownych.Zaraz skończę z pizdą; Anna Grodzka, Nie szukamy guza, to nie onkologia!, przyszedł jej fagas i był zły/Zrobił się raban i w sumie zaraz tu mnie poskłada; wigry 3 - to tylko kilka z nich. Radek i Astek mocno przyczynili się do stworzenia jednego z najlepszych imprezowych hiciorów ostatnich lat. Wydawało się, że przez kilka kolejnych nic go nie przebije. I wtedy pojawiło się "Do ryma", zwiastujące "Ludzi sztosów". Ale o tym już opowiem w recenzji nowego albumu.

PS. Aha, właściwie to powinienem coś wspomnieć o klipie, jako że ten cykl nazywa się Diggin' in the videos. Cóż... Spójrzcie tylko na te panie. Chyba nic więcej dodawać nie trzeba.

]]>
Dwa Sławy "Ludzie Sztosy" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2015-01-18,dwa-slawy-ludziesztosy-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2015-01-18,dwa-slawy-ludziesztosy-recenzjaJanuary 18, 2015, 4:14 pmPiotr ZdziarstekGdy recenzowałem debiutancki legal Sławów, biłem się z myślami przez dość długi czas. Ostatecznie "Nie wiem, nie orientuję się" otrzymało ode mnie czwórkę, czyli ocenę dobrą, ale świadczącą o nie sprostaniu sporym oczekiwaniom. Po tymże tekście zgarnąłem parę słów krytyki ze strony czytelników, zacząłem się nawet zastanawiać, czy może rzeczywiście nie byłem zbyt surowy. Jednak po przesłuchaniu "Ludzi sztosów" moje sumienie stało się z powrotem czyste jak łza. Sprawa jest prosta, gdybym przyznał poprzedniczce piątkę, to w tym wypadku nasza skala straciłaby na znaczeniu.Wiedziałem, że nowe Sławy przypadną mi do gustu, ale nie miałem pojęcia, że trudno będzie mi się od nich oderwać żeby napisać tę recenzję. Obawiałem się nowoczesnych bitów, swagowania i innych tego typu wtrętów, okazuje się jednak, że stoi za tym wszystkim jakaś myśl. Nowa płyta jest najlepszą w dorobku Dwóch Sławów. Tak, włączam w to wszystkie nielegale.Najlepszym zwiastunem tej płyty, o dziwo, nie jest żaden z tutejszych numerów. To singlowe "W 3 dupy" z albumu Polskiego Karate, w których Astek i Radosny udzielili się gościnnie, zjadając ten track. Jeżeli chodzi o flow, to pomiędzy "Nie wiem, nie orientuję się" a tegoroczną pozycją jest prawdziwa przepaść. Panowie dymają podkłady jak źli (#Seks na zgodę), a ich wersy są lepsze niż kiedykolwiek. Szczególnie, że za każdym numerem kryje się coś więcej niż hashtagi i punchline'y. Nawet w mocarnym "Do ryma" rapują w refrenie, że przekaz to nadal nie przykaz, biorąc udział - być może niechcący - w dyskusji na temat tego, czy ważniejsza jest forma czy treść. Zresztą same teksty także stoją tutaj na takim poziomie, że chciałbym by reszta sceny siedziała w pierwszym rzędzie i robiła notatki.Rado i Astek mają lekkość w wymyślaniu znakomicie przemyślanych wersów, które są zrozumiałe nawet gdy słuchaczowi brakuje erudycji, czy też pewnej wiedzy związanej z poszczególnymi grami słownymi. To sprawia, że ich hashtagi i porównania nie męczą, bo są jedynie dodatkiem. Bezczelnie dobrym dodatkiem. Na tej płycie humor jest lepiej przemyślany, niż na poprzednice, pierwiastki rapowe są jeszcze silniejsze, a zabawa wersami jest środkiem, nie celem. Na "NWNOS" Jarosław nieco wyprzedził Radka, który tym razem przyspieszył jak szalony, przez co obaj idą teraz łeb w łeb. Rozumieją się doskonale, uzupełniają jak prawdziwi bracia, a chemia między nimi jest nieporównywalna z żadnym innym składem w polskim rapie. To, co dodaje im skrzydeł, to bezczelne, bangerowe podkłady, które wywracają wnętrzności do góry nogami (#skoknabungee). Prawdziwy sztos za sztosem, każdy z nich dopracowany, przemyślany, dobry. Istna Ameryka w tej Łodzi, drogi panie! Singlowe "Bą, bą, bą" i "Do ryma" na początku musiały mnie do siebie przekonać, teraz, obok piekielnie dobrych "Diabelskich podszeptów" oraz "Niskiej szkodliwości społecznej czynu", należą do moich ulubionych strzałów na tej płycie. Mimo wszystko, całość potrafi także zwolnić gdy trzeba, dlatego mamy tutaj znakomite "Kobiety sztosy", "Dzień na żądanie" oraz "O sportowcu, któremu nie wyszło". W tym przypadku jest również zabawnie, ale - jak słyszymy w ":(" - nigdy śmiesznie. I rzeczywiście, duet opanował tę sztukę do perfekcji. Na koniec pozostało pytanie, czy to wszystko zasługuje na szóstkę? Otóż nie. Po pierwsze, pewnemu usprawnieniu muszą ulec refreny. Bywają świetne (lepsze niż na poprzedniczce), ale wciąż brakuje im zróżnicowania. Po drugie, dobry skądinąd "Hate-watching" ma nieco niższy replay value niż reszta płyty (głównie ze względu na odwołania do wszechobecnego show-blichtru). Po trzecie, powróćcie na chwilę do wstępu. No właśnie. Muszę zrobić jakieś miejsce w naszej skali dla następnej płyty Dwóch Sławów. Jest dopiero styczeń, a jedno z miejsc na tegorocznym podium właśnie zostało zajęte. Nikt w Polsce jak Sławy. To jak, panie Krzysztofie, będzie moja pierwsza piątka, jaką przyznaję na Popkillerze? Gdy recenzowałem debiutancki legal Sławów, biłem się z myślami przez dość długi czas. Ostatecznie "Nie wiem, nie orientuję się" otrzymało ode mnie czwórkę, czyli ocenę dobrą, ale świadczącą o nie sprostaniu sporym oczekiwaniom. Po tymże tekście zgarnąłem parę słów krytyki ze strony czytelników, zacząłem się nawet zastanawiać, czy może rzeczywiście nie byłem zbyt surowy. Jednak po przesłuchaniu "Ludzi sztosów" moje sumienie stało się z powrotem czyste jak łza. Sprawa jest prosta, gdybym przyznał poprzedniczce piątkę, to w tym wypadku nasza skala straciłaby na znaczeniu.

Wiedziałem, że nowe Sławy przypadną mi do gustu, ale nie miałem pojęcia, że trudno będzie mi się od nich oderwać żeby napisać tę recenzję. Obawiałem się nowoczesnych bitów, swagowania i innych tego typu wtrętów, okazuje się jednak, że stoi za tym wszystkim jakaś myśl. Nowa płyta jest najlepszą w dorobku Dwóch Sławów. Tak, włączam w to wszystkie nielegale.

Najlepszym zwiastunem tej płyty, o dziwo, nie jest żaden z tutejszych numerów. To singlowe "W 3 dupy" z albumu Polskiego Karate, w których Astek i Radosny udzielili się gościnnie, zjadając ten track. Jeżeli chodzi o flow, to pomiędzy "Nie wiem, nie orientuję się" a tegoroczną pozycją jest prawdziwa przepaść. Panowie dymają podkłady jak źli (#Seks na zgodę), a ich wersy są lepsze niż kiedykolwiek. Szczególnie, że za każdym numerem kryje się coś więcej niż hashtagi i punchline'y. Nawet w mocarnym "Do ryma" rapują w refrenie, że przekaz to nadal nie przykaz, biorąc udział - być może niechcący - w dyskusji na temat tego, czy ważniejsza jest forma czy treść. Zresztą same teksty także stoją tutaj na takim poziomie, że chciałbym by reszta sceny siedziała w pierwszym rzędzie i robiła notatki.

Rado i Astek mają lekkość w wymyślaniu znakomicie przemyślanych wersów, które są zrozumiałe nawet gdy słuchaczowi brakuje erudycji, czy też pewnej wiedzy związanej z poszczególnymi grami słownymi. To sprawia, że ich hashtagi i porównania nie męczą, bo są jedynie dodatkiem. Bezczelnie dobrym dodatkiem. Na tej płycie humor jest lepiej przemyślany, niż na poprzednice, pierwiastki rapowe są jeszcze silniejsze, a zabawa wersami jest środkiem, nie celem. Na "NWNOS" Jarosław nieco wyprzedził Radka, który tym razem przyspieszył jak szalony, przez co obaj idą teraz łeb w łeb. Rozumieją się doskonale, uzupełniają jak prawdziwi bracia, a chemia między nimi jest nieporównywalna z żadnym innym składem w polskim rapie. 

To, co dodaje im skrzydeł, to bezczelne, bangerowe podkłady, które wywracają wnętrzności do góry nogami (#skoknabungee). Prawdziwy sztos za sztosem, każdy z nich dopracowany, przemyślany, dobry. Istna Ameryka w tej Łodzi, drogi panie! Singlowe "Bą, bą, bą" i "Do ryma" na początku musiały mnie do siebie przekonać, teraz, obok piekielnie dobrych "Diabelskich podszeptów" oraz "Niskiej szkodliwości społecznej czynu", należą do moich ulubionych strzałów na tej płycie. Mimo wszystko, całość potrafi także zwolnić gdy trzeba, dlatego mamy tutaj znakomite "Kobiety sztosy", "Dzień na żądanie" oraz "O sportowcu, któremu nie wyszło". W tym przypadku jest również zabawnie, ale - jak słyszymy w ":(" - nigdy śmiesznie. I rzeczywiście, duet opanował tę sztukę do perfekcji. 

Na koniec pozostało pytanie, czy to wszystko zasługuje na szóstkę? Otóż nie. Po pierwsze, pewnemu usprawnieniu muszą ulec refreny. Bywają świetne (lepsze niż na poprzedniczce), ale wciąż brakuje im zróżnicowania. Po drugie, dobry skądinąd "Hate-watching" ma nieco niższy replay value niż reszta płyty (głównie ze względu na odwołania do wszechobecnego show-blichtru). Po trzecie, powróćcie na chwilę do wstępu. No właśnie. Muszę zrobić jakieś miejsce w naszej skali dla następnej płyty Dwóch Sławów. Jest dopiero styczeń, a jedno z miejsc na tegorocznym podium właśnie zostało zajęte. Nikt w Polsce jak Sławy. 

To jak, panie Krzysztofie, będzie mojapierwsza piątka, jaką przyznaję na Popkillerze?

 

]]>
Video Dnia: Polskie Karate ft. Dwa Sławy "W 3 Dupy"https://popkiller.kingapp.pl/2013-02-04,video-dnia-polskie-karate-ft-dwa-slawy-w-3-dupyhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-02-04,video-dnia-polskie-karate-ft-dwa-slawy-w-3-dupyFebruary 4, 2013, 11:20 amDaniel WardzińskiDlaczego: Pytanie "dlaczego" możecie zadać tylko przed włączeniem play, bo po nim wszystko staje się jasne. Sam już nie wiem co w tym wszystkim jest najlepsze. Okopcony Wyga, relaksujący się w wannie Igor, "roztrzepany" Astek czy pobity Radek. Nie zapominajmy jednak o Metro, który zrobił taki bit, którego większość raperów by się przestraszyło. Ci się nie boją niczego i rozpierdalają wszystko sławiąc Polskie Karate w całym kraju. Ogień! Dlaczego: Pytanie "dlaczego" możecie zadać tylko przed włączeniem play, bo po nim wszystko staje się jasne. Sam już nie wiem co w tym wszystkim jest najlepsze. Okopcony Wyga, relaksujący się w wannie Igor, "roztrzepany" Astek czy pobity Radek. Nie zapominajmy jednak o Metro, który zrobił taki bit, którego większość raperów by się przestraszyło. Ci się nie boją niczego i rozpierdalają wszystko sławiąc Polskie Karate w całym kraju. Ogień!

 

]]>
Dwa Sławy "Nie Wiem, Nie Orientuję Się" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-30,dwa-slawy-nie-wiem-nie-orientuje-sie-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-30,dwa-slawy-nie-wiem-nie-orientuje-sie-recenzjaNovember 30, 2012, 1:49 pmPiotr ZdziarstekCzy można już mówić w Polsce o podgatunku Comedy Rap? Być może i nie, ale znamy kilka płyt, które pasują do tej szufladki jak ulał (choć większość z nich bawi w niezamierzony sposób). Przyznam, że po legalny debiut Dwóch Sławów sięgnąłem z pewnymi obawami. Single choć udane, trochę wystraszyły mnie swoim usilnym komizmem, a klip do "Absztyfikantów.ds" zraził mnie kabaretową formułą.Szczęśliwie, po odsłuchaniu płyty w całości, mogę wszystkich uspokoić. Pierwastek rapowy jest tutaj naprawdę silny, a duet nie popłynął zupełnie w parodię.Zaskoczył mnie progres Astka jako MC. Zazwyczaj Radosny wiódł prym pod tym względem, lecz teraz to właśnie autor "Akustyki Ust Asteka" zaprezentował szerszy wachlarz umiejętności. Gra głosem, świetna dykcja, talent do wymyślania celnych, a zarazem niewymuszonych linijek i bogate flow - to naprawdę robi wrażenie. Co nie oznacza, że jego kompan nie wywołuje żadnych pozytywnych emocji, po prostu jeżeli ktoś słyszał "Nieśmiertelną Nawijkę Dwusławową" oraz "Muzykę Kozacką", to powinien wiedzieć czego się po nim spodziewać. A jeżeli nie, to już wyjaśniam: solidne zwrotki z przebłyskami, zapodane wciąż niedopracowanym flow, które jednak nie przeszkadza w odbiorze.Brakuje tutaj odrobiny subtelności, zarówno w treści jak i formie. Wszyscy lubimy punchline'y i hashtagi, ale panowie czasami żonglują nimi w dość niebezpieczny sposób. Obok błyskotliwych, nierzadko absurdalnych, skojarzeń, pojawiają się oklepane pomysły (żeby przywołać tylko Madzię z Sosnowca i grę słowną ze "związkami" w roli głównej). Robi się jeszcze niebezpieczniej, gdy Sławy się nie pilnują i troszkę za bardzo idą w biesiadę. Rzecz jasna został zachowany zdrowy rozsądek, ale humor klozetowy zaprezentowany w "Om Nom Nom!" (z udaną zwrotką Wygi) w pewnym stopniu psuje ogólne, pozytywne wrażenie. Niech jednak powyższe zdania was nie zniechęcą, bowiem wady te nie są tak uciążliwe, na jakie pozornie wygladają. W zdecydowanej większości materiału mamy do czynienia z plejadą doskonałych wersów i dwuznaczności, determinowanych konceptami utworów. I chociaż czasami chciałoby się czegoś bardziej spokojnego, by nie powiedzieć "poważnego", to Astek i Radosny w utworze tytułowym kontrują te zarzuty, zgrabnie uciekając od taniego moralizatorstwa i silenia się na patos. Ta płyta to szalone, koncertowe tempo i czysta rozrywka - jeżeli ktoś oczekuje kawałków, przy których można spokojnie odetchnąć lub podumać, to zapewne się zawiedzie Pomogłoby w tym urozmaicenie refrenów: jestem pewien, że jakiś piękny, żeński (lub męski vide ostatnia płyta Teta) wokal, zrobiłby tej płycie ogromną przysługę, uwalniając nas na chwilę od pogoni za kolejnymi łamigłówkami duetu, tak jak robi to warstwa muzyczna Marka Dulewicza. Bogactwo brzmień, liczba soczystych smaczków, spora melodyjność i naturalność materiału, zapewniają ponadprzeciętny "replay value".Cieszę się, że pod względem warsztatowym jest to naprawdę solidna pozycja. "Nie wiem, nie orientuję się" to nie jest zbiór wydukanych dowcipasów w akompaniamencie dobrych bitów. Zapamiętacie tutejsze wersy przede wszystkim dlatego, że są znakomicie złożone i dobrze zarapowane. Radosny i Astek nie muszą używać ironii, by usprawiedliwić brak umiejętności. I chociaż duet raczej nie powalczy o tytuł "płyty roku", to ma realne szanse znaleźć się na szczycie (#Grubson) w kategorii tegorocznych debiutów. Mocna czwórka.Czy można już mówić w Polsce o podgatunku Comedy Rap? Być może i nie, ale znamy kilka płyt, które pasują do tej szufladki jak ulał (choć większość z nich bawi w niezamierzony sposób). Przyznam, że po legalny debiut Dwóch Sławów sięgnąłem z pewnymi obawami. Single choć udane, trochę wystraszyły mnie swoim usilnym komizmem, a klip do "Absztyfikantów.ds" zraził mnie kabaretową formułą.

Szczęśliwie, po odsłuchaniu płyty w całości, mogę wszystkich uspokoić. Pierwastek rapowy jest tutaj naprawdę silny, a duet nie popłynął zupełnie w parodię.

Zaskoczył mnie progres Astka jako MC. Zazwyczaj Radosny wiódł prym pod tym względem, lecz teraz to właśnie autor "Akustyki Ust Asteka" zaprezentował szerszy wachlarz umiejętności. Gra głosem, świetna dykcja, talent do wymyślania celnych, a zarazem niewymuszonych linijek i bogate flow - to naprawdę robi wrażenie. Co nie oznacza, że jego kompan nie wywołuje żadnych pozytywnych emocji, po prostu jeżeli ktoś słyszał "Nieśmiertelną Nawijkę Dwusławową" oraz "Muzykę Kozacką", to powinien wiedzieć czego się po nim spodziewać. A jeżeli nie, to już wyjaśniam: solidne zwrotki z przebłyskami, zapodane wciąż niedopracowanym flow, które jednak nie przeszkadza w odbiorze.

Brakuje tutaj odrobiny subtelności, zarówno w treści jak i formie. Wszyscy lubimy punchline'y i hashtagi, ale panowie czasami żonglują nimi w dość niebezpieczny sposób. Obok błyskotliwych, nierzadko absurdalnych, skojarzeń, pojawiają się oklepane pomysły (żeby przywołać tylko Madzię z Sosnowca i grę słowną ze "związkami" w roli głównej). Robi się jeszcze niebezpieczniej, gdy Sławy się nie pilnują i troszkę za bardzo idą w biesiadę. Rzecz jasna został zachowany zdrowy rozsądek, ale humor klozetowy zaprezentowany w "Om Nom Nom!" (z udaną zwrotką Wygi) w pewnym stopniu psuje ogólne, pozytywne wrażenie. Niech jednak powyższe zdania was nie zniechęcą, bowiem wady te nie są tak uciążliwe, na jakie pozornie wygladają. 

W zdecydowanej większości materiału mamy do czynienia z plejadą doskonałych wersów i dwuznaczności, determinowanych konceptami utworów. I chociaż czasami chciałoby się czegoś bardziej spokojnego, by nie powiedzieć "poważnego", to Astek i Radosny w utworze tytułowym kontrują te zarzuty, zgrabnie uciekając od taniego moralizatorstwa i silenia się na patos. Ta płyta to szalone, koncertowe tempo i czysta rozrywka - jeżeli ktoś oczekuje kawałków, przy których można spokojnie odetchnąć lub podumać, to zapewne się zawiedzie  Pomogłoby w tym urozmaicenie refrenów: jestem pewien, że jakiś piękny, żeński (lub męski vide ostatnia płyta Teta) wokal, zrobiłby tej płycie ogromną przysługę, uwalniając nas na chwilę od pogoni za kolejnymi łamigłówkami duetu, tak jak robi to warstwa muzyczna Marka Dulewicza. Bogactwo brzmień, liczba soczystych smaczków, spora melodyjność i naturalność materiału, zapewniają ponadprzeciętny "replay value".

Cieszę się, że pod względem warsztatowym jest to naprawdę solidna pozycja. "Nie wiem, nie orientuję się" to nie jest zbiór wydukanych dowcipasów w akompaniamencie dobrych bitów. Zapamiętacie tutejsze wersy przede wszystkim dlatego, że są znakomicie złożone i dobrze zarapowane. Radosny i Astek nie muszą używać ironii, by usprawiedliwić brak umiejętności. I chociaż duet raczej nie powalczy o tytuł "płyty roku", to ma realne szanse znaleźć się na szczycie (#Grubson) w kategorii tegorocznych debiutów. Mocna czwórka.

]]>