popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) AmpLivehttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/23665/AmpLiveNovember 15, 2024, 1:54 ampl_PL © 2024 Admin stronyZion I "The Vapors" - darmowa epkahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-22,zion-i-the-vapors-darmowa-epkahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-22,zion-i-the-vapors-darmowa-epkaApril 22, 2013, 4:06 amDaniel WardzińskiPodobnie jak w zeszłym roku Zion I na 4/20 przygotowali darmową produkcję w typie "weed inspired". Fajnie, że ktoś nadal pokazuje, że w zielonych chmurach można znaleźć nie tylko inspiracja na trochę głupszym poziomie i dziwne żarty, ale zrobić z tego coś znacznie więcej. W tym roku od grupy z Oakland otrzymujemy nie tylko darmową epkę składającą się z trzech numerów, ale też klimatyczny klip do jednego z nich - tytułowego.Na eprócz Zumbiego za mikrofonem usłyszymy m.in. Fashawna, D.U.S.T., Nump i Povi Tamu. Produkcją oprócz niezawodnego AmpLive'a zajęli się MkSmith, Neon Brown i Knowitall. Uwierzcie, chcecie to usłyszeć. Ta epka ocieka kozackościa, jak zresztą wiekszość materiałów sygnowanych przez Zion I. Podobnie jak w zeszłym roku Zion I na 4/20 przygotowali darmową produkcję w typie "weed inspired". Fajnie, że ktoś nadal pokazuje, że w zielonych chmurach można znaleźć nie tylko inspiracja na trochę głupszym poziomie i dziwne żarty, ale zrobić z tego coś znacznie więcej. W tym roku od grupy z Oakland otrzymujemy nie tylko darmową epkę składającą się z trzech numerów, ale też klimatyczny klip do jednego z nich - tytułowego.

Na eprócz Zumbiego za mikrofonem usłyszymy m.in. Fashawna, D.U.S.T., Nump i Povi Tamu. Produkcją oprócz niezawodnego AmpLive'a zajęli się MkSmith, Neon Brown i Knowitall. Uwierzcie, chcecie to usłyszeć. Ta epka ocieka kozackościa, jak zresztą wiekszość materiałów sygnowanych przez Zion I.

 

]]>
Zion I "Shadowboxing" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-06,zion-i-shadowboxing-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-06,zion-i-shadowboxing-recenzjaNovember 2, 2012, 5:05 pmTomasz ModrzyńskiO istnieniu tej płyty dowiedziałem się za sprawą teledysku do utworu „Human Being”. Muszę przyznać, że jest to niemałą wpadką. Ten fakt pokazuje jednak, że do „Shadowboxing” podszedłem ze sporą rezerwą, nie spodziewając się niczego wielkiego. Czy słusznie? Już teraz mogę powiedzieć, że nie.O ile najnowsza produkcja grupy pochodzącej z Oakland nie jest kamieniem milowym w historii rapu, o tyle z pewnością jest czymś świeżym. Głównie za sprawą bitów, które znacznie odbiegają od szablonowych produkcji. Tu brawa należą się AmpLive’owi, ponieważ to właśnie on odpowiada za warstwę muzyczną.Jestem świadom, że nie każdemu takie bity się spodobają. Przeglądając różne fora, spotkałem się z opiniami, że album byłby dobry „gdyby nie te elektroniczne bity”. Cóż, mi osobiście takie brzmienia przypadają do gustu, więc nie mam powodów do narzekań. Natomiast jestem w stanie zrozumieć, że bardziej ortodoksyjnych słuchaczy „Joe Frazzzier”, gdzie AmpLive przekracza wszelkie granice, będzie kłuło w uszy.A jak poradził sobie Zumbi? Dobrze. Tylko dobrze, bądź aż dobrze. Odnoszę wrażenie, iż w tym duecie to producent przerósł rapera, bo może i ten potrafi dobrze nawinąć, a w „Trapped Out” wznosi się na wyżyny swoich umiejętności, ale to nie on kształtuje klimat tej płyty. Aczkolwiek nie można powiedzieć, że Zumbi zaniża poziom. W żadnym razie. Jego wyluzowane flow i przyjemny dla ucha głos są ważnym elementem, bez którego „Shadowboxing” nie byłoby tą samą produkcją.No tak, dokonaliśmy rozbioru dzieła na poszczególne części. A jak to wygląda po złożeniu w całość?Album jest ciekawy, przyjemny, ale kolokwialnie mówiąc, nie urywa dupy. Ja nazywam tego typu płyty „fajnymi”, i jest to chyba najlepsze określenie. Szczerze mówiąc, nie ma się do czego przyczepić, bo każdy utwór jest co najmniej niezły, nie zdarzyło mi się skipować, któregokolwiek z numerów. Znajdziemy tracki z predyspozycjami do bycia mainstreamowymi hitami jak „Re-load”, i znajdziemy również takie których nie da się przypisać nigdzie jak „Whydaze”. Brakuje mi jednak tej wisienki na torcie, przez którą powiedziałbym „to jest to”. Stąd czwórka, z szansą na małego plusa.

O istnieniu tej płyty dowiedziałem się za sprawą teledysku do utworu „Human Being”. Muszę przyznać, że jest to niemałą wpadką. Ten fakt pokazuje jednak, że do „Shadowboxing” podszedłem ze sporą rezerwą, nie spodziewając się niczego wielkiego. Czy słusznie? Już teraz mogę powiedzieć, że nie.

O ile najnowsza produkcja grupy pochodzącej z Oakland nie jest kamieniem milowym w historii rapu, o tyle z pewnością jest czymś świeżym. Głównie za sprawą bitów, które znacznie odbiegają od szablonowych produkcji. Tu brawa należą się AmpLive’owi, ponieważ to właśnie on odpowiada za warstwę muzyczną.

Jestem świadom, że nie każdemu takie bity się spodobają. Przeglądając różne fora, spotkałem się z opiniami, że album byłby dobry „gdyby nie te elektroniczne bity”. Cóż, mi osobiście takie brzmienia przypadają do gustu, więc nie mam powodów do narzekań. Natomiast jestem w stanie zrozumieć, że bardziej ortodoksyjnych słuchaczy „Joe Frazzzier”, gdzie AmpLive przekracza wszelkie granice, będzie kłuło w uszy.

A jak poradził sobie Zumbi? Dobrze. Tylko dobrze, bądź aż dobrze. Odnoszę wrażenie, iż w tym duecie to producent przerósł rapera, bo może i ten potrafi dobrze nawinąć, a w „Trapped Out” wznosi się na wyżyny swoich umiejętności, ale to nie on kształtuje klimat tej płyty. Aczkolwiek nie można powiedzieć, że Zumbi zaniża poziom. W żadnym razie. Jego wyluzowane flow i przyjemny dla ucha głos są ważnym elementem, bez którego „Shadowboxing” nie byłoby tą samą produkcją.

No tak, dokonaliśmy rozbioru dzieła na poszczególne części. A jak to wygląda po złożeniu w całość?

Album jest ciekawy, przyjemny, ale kolokwialnie mówiąc, nie urywa dupy. Ja nazywam tego typu płyty „fajnymi”, i jest to chyba najlepsze określenie. Szczerze mówiąc, nie ma się do czego przyczepić, bo każdy utwór jest co najmniej niezły, nie zdarzyło mi się skipować, któregokolwiek z numerów. Znajdziemy tracki z predyspozycjami do bycia mainstreamowymi hitami jak „Re-load”, i znajdziemy również takie których nie da się przypisać nigdzie jak „Whydaze”. Brakuje mi jednak tej wisienki na torcie, przez którą powiedziałbym „to jest to”. Stąd czwórka, z szansą na małego plusa.

]]>