popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Ill Billhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/23583/Ill-BillJuly 2, 2024, 7:27 pmpl_PL © 2024 Admin stronyLarry June & The Alchemist i inni - najważniejsze premiery minionego tygodniahttps://popkiller.kingapp.pl/2023-04-04,larry-june-the-alchemist-i-inni-najwazniejsze-premiery-minionego-tygodniahttps://popkiller.kingapp.pl/2023-04-04,larry-june-the-alchemist-i-inni-najwazniejsze-premiery-minionego-tygodniaApril 4, 2023, 1:07 pmBartosz SkolasińskiTydzień trwa, czas zatem na przypomnienie najważniejszych premier minionych siedmiu dni.Wspólny album wypuścili Larry June i The Alchemist. Na "The Great Escape" dostajemy piętnaście numerów i gościnne udziały między innymi Action Bronsona, Ty Dolla $igna, Big Seana i Slum Village. Przed premierą do sprawdzenia były cztery single - "60 Days", "89 Earthquake", "Palisades CA" i "Porsches In Spanish". Na co poza tym warto zwrócić uwagę?Tyler, The Creator wydał deluxe "Call Me When You Get Lost", a na nim dodatkowo osiem numerów. Poza tym nowe rzeczy nagrali między innymi DJ Drama ("I'm Really Like That"), Juicy J ("Mental Trillness"), Ill Bill ("Billmatic"), Tha God Fahim & Oh No ("Bersarko"), Chuck D ("We Wreck Stadiums [Homage to Rap & Baseball Heroes]"), Dizzy Wright & 3 Ninjas ("Live at Daddy Macs"), ZelooperZ ("Microphone Fiend"), Royce Da 5'9" ("The Heaven Experience - EP"), B. Cool-Aid, czyli Pink Siifu i Ahwlee ("Leather Blvd"). Deluxe'a "Church Clothes 4" wypuścił też Lecrae. Wszystkie okładki, tracklisty i streamy do sprawdzenia w naszym dziale Premier Płytowych.Linki do poszczególnych nowości:Larry June & The Alchemist "The Great Escape"Tyler, the Creator "Call Me If You Get Lost: The Estate Sale"DJ Drama "I'm Really Like That"Juicy J "Mental Trillness"Tha God Fahim & Oh No "Berserko"Chuck D "We Wreck Stadiums (Homage to Rap & Baseball Heroes)"Dizzy Wright & 3 Ninjas "Live at Daddy Macs"ZelooperZ "Microphone Fiend"Royce Da 5'9" "The Heaven Experience - EP"B. Cool-Aid (Pink Siifu & Ahwlee) "Leather Blvd"Lecrae "Church Clothes 4: Dry Clean Only" Tydzień trwa, czas zatem na przypomnienie najważniejszych premier minionych siedmiu dni.

Wspólny album wypuścili Larry June i The Alchemist. Na "The Great Escape" dostajemy piętnaście numerów i gościnne udziały między innymi Action Bronsona, Ty Dolla $igna, Big Seana i Slum Village. Przed premierą do sprawdzenia były cztery single - "60 Days", "89 Earthquake", "Palisades CA" i "Porsches In Spanish". Na co poza tym warto zwrócić uwagę?

Tyler, The Creator wydał deluxe "Call Me When You Get Lost", a na nim dodatkowo osiem numerów. Poza tym nowe rzeczy nagrali między innymi DJ Drama ("I'm Really Like That"), Juicy J ("Mental Trillness"), Ill Bill ("Billmatic"), Tha God Fahim & Oh No ("Bersarko"), Chuck D ("We Wreck Stadiums [Homage to Rap & Baseball Heroes]"), Dizzy Wright & 3 Ninjas ("Live at Daddy Macs"), ZelooperZ ("Microphone Fiend"), Royce Da 5'9" ("The Heaven Experience - EP"), B. Cool-Aid, czyli Pink Siifu i Ahwlee ("Leather Blvd"). Deluxe'a "Church Clothes 4" wypuścił też Lecrae. Wszystkie okładki, tracklisty i streamy do sprawdzenia w naszym dziale Premier Płytowych.

Linki do poszczególnych nowości:

Larry June & The Alchemist "The Great Escape"

Tyler, the Creator "Call Me If You Get Lost: The Estate Sale"

DJ Drama "I'm Really Like That"

Juicy J "Mental Trillness"

Tha God Fahim & Oh No "Berserko"

Chuck D "We Wreck Stadiums (Homage to Rap & Baseball Heroes)"

Dizzy Wright & 3 Ninjas "Live at Daddy Macs"

ZelooperZ "Microphone Fiend"

Royce Da 5'9" "The Heaven Experience - EP"

B. Cool-Aid (Pink Siifu & Ahwlee) "Leather Blvd"

Lecrae "Church Clothes 4: Dry Clean Only"





















]]>
Heavy Metal Kings feat. Goretex "Bad Hombres" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-10-29,heavy-metal-kings-feat-goretex-bad-hombres-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-10-29,heavy-metal-kings-feat-goretex-bad-hombres-teledyskOctober 29, 2017, 5:00 pmDawid MajcherWraz z wczorajszą premierą drugiego albumu Heavy Metal Kings w składzie Vinnie Paz i Ill Bill ukazał się pierwszy teledysk promujący materiał. W numerze "Bad Hombres" gościnnie Goretex, znany z poprzedniego składu Ill Billa, Non Phixion. Wraz z wczorajszą premierą drugiego albumu HeavyMetalKings w składzie VinniePaz i IllBill ukazał się pierwszy teledysk promujący materiał. W numerze "Bad Hombres" gościnnie Goretex, znany z poprzedniego składu Ill Billa, NonPhixion

]]>
La Coka Nostra "To Thine Own Self Be True" - singiel, tracklistahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-16,la-coka-nostra-to-thine-own-self-be-true-singiel-tracklistahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-16,la-coka-nostra-to-thine-own-self-be-true-singiel-tracklistaSeptember 16, 2016, 12:32 pmPiotr SosienkoLa Coka Nostra powraca. Nie jest to może mocne wejście i pewnie nic nie przebije już ich pierwszej płyty, niemniej warto przesłuchać nowy singiel. Premiera płyty to 4 listopada - oczywiście nakładem Fat Beats Records. Po singlu na pewno można spodziewać się mocnych linijek Slaine'a. Raper wraca po dwóch latach przerwy od nagrywania płyty i po narkotykowym odwyku, o którym nawija w swoim pierwszym singlu "Pusher" ze swojej zbliżającej się epki. Za to Ill Bill jest po premierze swojego albumu "Septagram", który przeszedł bez większego echa, nie był nawet jakoś specjalnie promowany.Niżej tracklista nowej Coki i singiel.1. Dark Day Road (Produced by J57)2. I Need Help featuring Sick Jacken (Produced by Leaf Dog)3. Waging War featuring Rite Hook (Produced by The Arcitype)4. Murdered Tonight (Produced by DJ Lethal)5. Stay True (Produced by Statik Selektah)6. Blind featuring Q-Unique & Sadie Vada (Produced by Marco Polo)7. Crispy Innovators featuring Vinnie Paz (Produced by Vherbal)8. Archie Bunker featuring Nems (Produced by DJ Lethal)9. High Times featuring Sick Jacken (Produced by Salam Wreck)10. America featuring Apathy Produced by (DJ Lethal)11. Now Or Never featuring SKAM2? & Rite Hook (Produced by DJ Lethal)12. To Thine Own Self Be True featuring Rite Hook (Produced by ChumZilla) La Coka Nostra powraca. Nie jest to może mocne wejście i pewnie nic nie przebije już ich pierwszej płyty, niemniej warto przesłuchać nowy singiel. Premiera płyty to 4 listopada - oczywiście nakładem Fat Beats Records. Po singlu na pewno można spodziewać się mocnych linijek Slaine'a. Raper wraca po dwóch latach przerwy od nagrywania płyty i po narkotykowym odwyku, o którym nawija w swoim pierwszym singlu "Pusher" ze swojej zbliżającej się epki. Za to Ill Bill jest po premierze swojego albumu "Septagram", który przeszedł bez większego echa, nie był nawet jakoś specjalnie promowany.

Niżej tracklista nowej Coki i singiel.

1. Dark Day Road (Produced by J57)
2. I Need Help featuring Sick Jacken (Produced by Leaf Dog)
3. Waging War featuring Rite Hook (Produced by The Arcitype)
4. Murdered Tonight (Produced by DJ Lethal)
5. Stay True (Produced by Statik Selektah)
6. Blind featuring Q-Unique & Sadie Vada (Produced by Marco Polo)
7. Crispy Innovators featuring Vinnie Paz (Produced by Vherbal)
8. Archie Bunker featuring Nems (Produced by DJ Lethal)
9. High Times featuring Sick Jacken (Produced by Salam Wreck)
10. America featuring Apathy Produced by (DJ Lethal)
11. Now Or Never featuring SKAM2? & Rite Hook (Produced by DJ Lethal)
12. To Thine Own Self Be True featuring Rite Hook (Produced by ChumZilla)

 

]]>
Slaine feat. Ill Bill "Children of the Revolution" - singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-16,slaine-feat-ill-bill-children-of-the-revolution-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-16,slaine-feat-ill-bill-children-of-the-revolution-singielAugust 15, 2014, 8:41 pmMaciej WojszkunWielkimi krokami zbliża się premiera nowego albumu bostońskiego wymiatacza, członka m.in. mocarnego kolektywu La Coka Nostra - Slaine'a. Album "The King of Everything Else" - zestaw piętnastu nowych, hardcore'owych utworów straight outta Boston z featuringami m.in. Ill Billa, Vinnie Paza, Tech N9ne'a, Madchilda czy Apathy'ego - ukaże się 19 sierpnia, nakładem Suburban Noize. Dziś Slaine zaprezentował światu kolejny, po "Bobby Be Real", singiel promujący nadchodzący krążek - "Children of the Revolution" z gościnnym udziałem szalonego Chorego Billa. Check it out! Oprócz tego, Slaine wrzucił małą zapowiedź wykręconego, mrocznego teledysku "Bobby Be Real", z gościnnymi zwrotkami Tecca Niny i Madchilda. [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"16177","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"16178","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] Wielkimi krokami zbliża się premiera nowego albumu bostońskiego wymiatacza, członka m.in. mocarnego kolektywu La Coka Nostra - Slaine'a. Album "The King of Everything Else"  - zestaw piętnastu nowych, hardcore'owych utworów straight outta Boston z featuringami m.in. Ill Billa, Vinnie Paza, Tech N9ne'a, Madchilda czy Apathy'ego - ukaże się 19 sierpnia, nakładem Suburban Noize. 

Dziś Slaine zaprezentował światu kolejny, po "Bobby Be Real", singiel promujący nadchodzący krążek - "Children of the Revolution" z gościnnym udziałem szalonego Chorego Billa. Check it out! Oprócz tego, Slaine wrzucił małą zapowiedź wykręconego, mrocznego teledysku "Bobby Be Real", z gościnnymi zwrotkami Tecca Niny i Madchilda.

                                                [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"16177","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

                                                [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"16178","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

 

]]>
Evidence, Masta Ace, Big K.R.I.T., Run The Jewels, Snoop Dogg/Dam Funk i wielu innych w naszej dystrybucji!https://popkiller.kingapp.pl/2014-01-30,evidence-masta-ace-big-krit-run-the-jewels-snoop-doggdam-funk-i-wielu-innych-w-naszejhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-01-30,evidence-masta-ace-big-krit-run-the-jewels-snoop-doggdam-funk-i-wielu-innych-w-naszejDecember 21, 2014, 12:04 amAdmin stronyCzęść z Was pamięta zapewne, gdy jakiś czas temu nawiązaliśmy kontakty m.in. z Duck Down i uruchomiliśmy polską dystrybucję ich wydawnictw. W ostatnim czasie trochę to zaniedbaliśmy, a Wy regularnie pytacie o dostępność i sprowadzenie konkretnych albumów - postanowiliśmy więc z nowym rokiem mocniej wziąć się do roboty nad tym, uruchomić kontakty i zacząć działać... Efekt jest większy niż planowaliśmy, bo dziś mamy przyjemność zaprezentować wam prawie 70 płyt, do tej pory ciężkich do złapania, lub całkowicie niedostępnych w naszym kraju - prawie 70 płyt przeróżnych artystów w oficjalnej dystrybucji, w możliwie najniższych cenach.Znajdziecie tu najświeższe hity wydawnicze takie jak Step Brothers, czyli duet Evidence'a i Alchemista, "7 Days Of Funk" czyli duet Snoop Dogga z Dam Funkiem, czy "Run The Jewels" EL-P i Killer Mike'a. Znajdziecie Big K.R.I.T.'a, Kid Inka, Devina The Dude'a czy Ryana Leslie. Znajdziecie Ill Billa, Vinniego Paza, Seana Price'a, Apollo Browna, Ghostface Killah czy Oddisee. Znajdziecie w końcu klasyczne albumy z katalogu Masta Ace'a, w specjalnych kolekcjonerskich wydaniach. Przekrojowo, różnorodnie, coś dla każdego!Wszystkie płyty dostępne są obecnie w specjalnym preorderze trwającym do 13.02., kiedy to zsumujemy Wasze zamówienia i wpłaty a odpowiednia porcja albumów błyskawicznie do nas wyruszy i dotrze w ciągu dwóch tygodni. Wszystko po to, by dobrze oszacować zainteresowanie konkretnymi tytułami oraz by uniknąć mnożenia kosztów wysyłki, które dodatkowo podniosłyby koszta płyt - sam jestem kolekcjonerem, wciąż dokładającym na półki kolejne krążki, zależało mi dlatego, by ceny albumów były jak najniższe i jak najbardziej odpowiednie na kieszeń polskiego słuchacza.Oto lista płyt, które umieściliśmy w dystrybucji:7 Days Of Funk (Snoop Dogg & Dam Funk) -7 Days Of Funk9th Wonder & Buckshot - The SolutionAesop Rock - SkelethonAlchemist - Russian RouletteApollo Brown & Guilty Simpson - Dice GameAtmosphere - The Family SignBig K.R.I.T. - K.R.I.T. Wuz Here (Deluxe Edition)Big K.R.I.T. - Return Of 4eva (Deluxe Edition)Black Milk - No Poison No ParadiseBrother Ali - Mourning In America & Dreaming In ColorCage - Kill The ArchitectCurrensy pres. Jet Life Crew - World Order 2Devin The Dude - Suite 420 (Expanded Edition)Dope D.O.D. - BrandedDope D.O.D. - Da RoachEl-P - Cancer 4 CureEvidence (Dilated Peoples) - Cats & DogsEvidence (Dilated Peoples) - The LayoverFreddie Gibbs - Str8 KillaGangrene (Alchemist & Oh No) - Gutter WaterGangrene (Alchemist & Oh No) - Vodka & AyahuascaGhostface Killah - 12 Reasons To Die (normal edition)Ghostface Killah - 12 Reasons To Die (deluxe edition)Ghostface Killah & Apollo Brown - 12 Reasons To Die (The Brown Tape)GOD (Infamous Mobb) - The Medicine ManHavoc (Mobb Deep) - 13Hieroglyphics - The KitchenIll Bill & Vinnie Paz - Heavy Metal KingsIll Bill - The Grimy AwardsInspectah Deck & 7L & Esoteric - CzarfaceKid Ink - Up & AwayLa Coka Nostra - Masters Of The Dark ArtsLarge Professor - Professor At LargeLil Fame & Termanology - FizzyologyMarco Polo - The Stupendous Adventures Of Marco PoloMasta Ace - Disposable Arts (CD+DVD)Masta Ace - MA DOOM: Son Of YvonneMasta Ace - Sittin' On Chrome (Deluxe Edition)Masta Ace - Slaughtahouse (Deluxe Edition)Mayer Hawthorne - A Strange ArrangementMurs & 9th Wonder - The Final AdventureMurs & Fashawn - This GenerationO.C. & A.G. - OasisOddisee - Tangible DreamOddisee - The Beauty In AllPusha T (The Clipse) - Fear Of God IIR.A. The Rugged Man - Legends Never DieRakaa (Dilated Peoples) - Crown Of ThornsRoc Marciano - Marcberg (Deluxe edition)Roc Marciano - ReloadedRun The Jewels (EL-P And Killer Mike) - Run The JewelsRyan Leslie - Les Is MoreSean Price - Mic TysonSean Price / Guilty Simpson - Land Of The Crooks / Highway RobberySlum Village - EvolutionStatik Selektah - Extended PlayStep Brothers (Evidence & Alchemist) - Lord SteppingtonTalib Kweli - GravitasTalib Kweli - Prisoner Of ConsciousThe White Mandingos - Ghetto Is Tryna Kill MeTony Touch - The Piece Maker 3 (Return of The 50 MC's)Trinity (Sadat X, AG & DJ Jab) - 20 InUgly Heroes (Apollo Brown & Verbal Kent) - Ugly HeroesU-God (Wu-Tang Clan) - The Keynote Speaker (2CD)Wu-Tang Clan & D-Block - Wu-BlockYancey Boys (J. Dilla & Illa J) - Sunset BLVD.Przypominamy również, że na ten moment mamy na stanie w sklepie takie amerykańskie krążki, dostępne od ręki, choć część już w ostatnich, pojedynczych egzemplarzach:Big L - The Danger ZoneBlack Milk, Sean Price, Guilty Simpson - Random AxeBlu - Her Favorite Colo(u)rBoot Camp Clik - Casualties For WarBoot Camp Clik - The Last StandBronze Nazareth - School For The BlindmanCanibus & Keith Murray - In Gods We Trust, Crush Microphones To DustChali 2Na - Fish Outta WaterChali 2Na - Fish Market pt 2DJ Drama - Third PowerGangrene (The Alchemist & Oh No) - Sawblade EP (winyl)Jim Jones - CapoJurassic 5 - J5 (11th Anniversary Reissue)KRS-One & Buckshot - Survival SkillsPete Rock - NY's FinestPete Rock & Smif-N-Wessun - MonumentalShad - TSOLSkyzoo - The SalvationSlaughterhouse - SlaughterhouseSlim Thug - Tha Thug ShowStatik Selektah - Population ControlTalib Kweli - Gutter RainbowsT.I. - Trouble Man: Heavy Is The HeadWiz Khalifa - O.N.I.F.C.Część z Was pamięta zapewne, gdy jakiś czas temu nawiązaliśmy kontakty m.in. z Duck Down i uruchomiliśmy polską dystrybucję ich wydawnictw. W ostatnim czasie trochę to zaniedbaliśmy, a Wy regularnie pytacie o dostępność i sprowadzenie konkretnych albumów - postanowiliśmy więc z nowym rokiem mocniej wziąć się do roboty nad tym, uruchomić kontakty i zacząć działać... Efekt jest większy niż planowaliśmy, bo dziś mamy przyjemność zaprezentować wam prawie 70 płyt, do tej pory ciężkich do złapania, lub całkowicie niedostępnych w naszym kraju - prawie 70 płyt przeróżnych artystów w oficjalnej dystrybucji, w możliwie najniższych cenach.

Znajdziecie tu najświeższe hity wydawnicze takie jak Step Brothers, czyli duet Evidence'a i Alchemista, "7 Days Of Funk" czyli duet Snoop Dogga z Dam Funkiem, czy "Run The Jewels" EL-P i Killer Mike'a. Znajdziecie Big K.R.I.T.'a, Kid Inka, Devina The Dude'a czy Ryana Leslie. Znajdziecie Ill Billa, Vinniego Paza, Seana Price'a, Apollo Browna, Ghostface Killah czy Oddisee. Znajdziecie w końcu klasyczne albumy z katalogu Masta Ace'a, w specjalnych kolekcjonerskich wydaniach. Przekrojowo, różnorodnie, coś dla każdego!

Wszystkie płyty dostępne są obecnie w specjalnym preorderze trwającym do 13.02., kiedy to zsumujemy Wasze zamówienia i wpłaty a odpowiednia porcja albumów błyskawicznie do nas wyruszy i dotrze w ciągu dwóch tygodni. Wszystko po to, by dobrze oszacować zainteresowanie konkretnymi tytułami oraz by uniknąć mnożenia kosztów wysyłki, które dodatkowo podniosłyby koszta płyt - sam jestem kolekcjonerem, wciąż dokładającym na półki kolejne krążki, zależało mi dlatego, by ceny albumów były jak najniższe i jak najbardziej odpowiednie na kieszeń polskiego słuchacza.

Oto lista płyt, które umieściliśmy w dystrybucji:

7 Days Of Funk (Snoop Dogg & Dam Funk) -7 Days Of Funk
9th Wonder & Buckshot - The Solution
Aesop Rock - Skelethon
Alchemist - Russian Roulette
Apollo Brown & Guilty Simpson - Dice Game
Atmosphere - The Family Sign
Big K.R.I.T. - K.R.I.T. Wuz Here (Deluxe Edition)
Big K.R.I.T. - Return Of 4eva (Deluxe Edition)
Black Milk - No Poison No Paradise
Brother Ali - Mourning In America & Dreaming In Color
Cage - Kill The Architect
Currensy pres. Jet Life Crew - World Order 2
Devin The Dude - Suite 420 (Expanded Edition)
Dope D.O.D. - Branded
Dope D.O.D. - Da Roach
El-P - Cancer 4 Cure
Evidence (Dilated Peoples) - Cats & Dogs
Evidence (Dilated Peoples) - The Layover
Freddie Gibbs - Str8 Killa
Gangrene (Alchemist & Oh No) - Gutter Water
Gangrene (Alchemist & Oh No) - Vodka & Ayahuasca
Ghostface Killah - 12 Reasons To Die (normal edition)
Ghostface Killah - 12 Reasons To Die (deluxe edition)
Ghostface Killah & Apollo Brown - 12 Reasons To Die (The Brown Tape)
GOD (Infamous Mobb) - The Medicine Man
Havoc (Mobb Deep) - 13
Hieroglyphics - The Kitchen
Ill Bill & Vinnie Paz - Heavy Metal Kings
Ill Bill - The Grimy Awards
Inspectah Deck & 7L & Esoteric - Czarface
Kid Ink - Up & Away
La Coka Nostra - Masters Of The Dark Arts
Large Professor - Professor At Large
Lil Fame & Termanology - Fizzyology
Marco Polo - The Stupendous Adventures Of Marco Polo
Masta Ace - Disposable Arts (CD+DVD)
Masta Ace - MA DOOM: Son Of Yvonne
Masta Ace - Sittin' On Chrome (Deluxe Edition)
Masta Ace - Slaughtahouse (Deluxe Edition)
Mayer Hawthorne - A Strange Arrangement
Murs & 9th Wonder - The Final Adventure
Murs & Fashawn - This Generation
O.C. & A.G. - Oasis
Oddisee - Tangible Dream
Oddisee - The Beauty In All
Pusha T (The Clipse) - Fear Of God II
R.A. The Rugged Man - Legends Never Die
Rakaa (Dilated Peoples) - Crown Of Thorns
Roc Marciano - Marcberg (Deluxe edition)
Roc Marciano - Reloaded
Run The Jewels (EL-P And Killer Mike) - Run The Jewels
Ryan Leslie - Les Is More
Sean Price - Mic Tyson
Sean Price / Guilty Simpson - Land Of The Crooks / Highway Robbery
Slum Village - Evolution
Statik Selektah - Extended Play
Step Brothers (Evidence & Alchemist) - Lord Steppington
Talib Kweli - Gravitas
Talib Kweli - Prisoner Of Conscious
The White Mandingos - Ghetto Is Tryna Kill Me
Tony Touch - The Piece Maker 3 (Return of The 50 MC's)
Trinity (Sadat X, AG & DJ Jab) - 20 In
Ugly Heroes (Apollo Brown & Verbal Kent) - Ugly Heroes
U-God (Wu-Tang Clan) - The Keynote Speaker (2CD)
Wu-Tang Clan & D-Block - Wu-Block
Yancey Boys (J. Dilla & Illa J) - Sunset BLVD.

Przypominamy również, że na ten moment mamy na stanie w sklepie takie amerykańskie krążki, dostępne od ręki, choć część już w ostatnich, pojedynczych egzemplarzach:

Big L - The Danger Zone
Black Milk, Sean Price, Guilty Simpson - Random Axe
Blu - Her Favorite Colo(u)r
Boot Camp Clik - Casualties For War
Boot Camp Clik - The Last Stand
Bronze Nazareth - School For The Blindman
Canibus & Keith Murray - In Gods We Trust, Crush Microphones To Dust
Chali 2Na - Fish Outta Water
Chali 2Na - Fish Market pt 2
DJ Drama - Third Power
Gangrene (The Alchemist & Oh No) - Sawblade EP (winyl)
Jim Jones - Capo
Jurassic 5 - J5 (11th Anniversary Reissue)
KRS-One & Buckshot - Survival Skills
Pete Rock - NY's Finest
Pete Rock & Smif-N-Wessun - Monumental
Shad - TSOL
Skyzoo - The Salvation
Slaughterhouse - Slaughterhouse
Slim Thug - Tha Thug Show
Statik Selektah - Population Control
Talib Kweli - Gutter Rainbows
T.I. - Trouble Man: Heavy Is The Head
Wiz Khalifa - O.N.I.F.C.

]]>
Popkillerowy rok 2013... - podsumowanie i zdjęciahttps://popkiller.kingapp.pl/2014-01-01,popkillerowy-rok-2013-podsumowanie-i-zdjeciahttps://popkiller.kingapp.pl/2014-01-01,popkillerowy-rok-2013-podsumowanie-i-zdjeciaDecember 31, 2013, 3:35 pmAdmin stronySzempejn papyn odhaczone, Nowy Rok rozpoczęty. Za nami "trzynastka" - dla wielu pechowa, dla wielu szczęśliwa, ale nie ma co bawić się w przesądy. Dla nas na pewno pełna pracy i zarówno świetnych momentów, jak i tych trudniejszych i sporej dawki "czarnej roboty", pochłaniającej masę czasu a mało widocznej z zewnątrz. Cieszy na pewno zakończenie - w grudniu udało nam się chyba wreszcie uporać z uciążliwymi i dla nas i dla Was problemami serwerowymi a poszedł za tym miesiąc rekordowy w kwestii odsłon. W grudniu na liczniku za ostatni miesiąc zobaczyliśmy bowiem 160 tysięcy unikalnych użytkowników oraz prawie 1 100 000 odsłon - dzięki!Jak widać obcinanie zasięgu przez Facebooka nie wpływa na to, że trafia Was do nas mniej, co również cieszy a gwarantujemy, że w 2014 postaramy się być sensowną alternatywą dla coraz większego zamieszania i braku przejrzystości mediów społecznościowych. Przede wszystkim - zadbamy właśnie o przejrzystość oraz łatwiejsze dotarcie do informacji, co ułatwią m.in. nowe działy, które wprowadzimy w najbliższych dniach, jeszcze w styczniu. "Należy się zmieniać, by jakim jest się pozostać", nawinął kiedyś Waldemar Kasta i słowa te wciąż są aktualne.A co do 2013... Działo się sporo. W tym okresie opublikowaliśmy 226 recenzji (co daje jedną na 1,5 dnia, to zdecydowanie nasz rekord, a tempo wydarzeń i ilość premier sprawiły że i tak sporo ciekawych krążków nie zdołaliśmy opisać), 83 wywiady (również rekordowe), w tym rozmowy z takimi tuzami jak KRS-One, AZ, De La Soul, Stalley czy Ill Bill. Newsów oraz cyklicznych artykułów już nawet nie liczymy.Przeprowadziliśmy trzecią edycję Młodych Wilków, którą w styczniu zamkniemy albumem oraz koncertem promocyjnym, zagraliśmy w wyselekcjonowanym przez Was młodowilczym składzie na Hip Hop Kempie 2013, świętowaliśmy trzecie urodziny strony na imprezach we Wrocławiu, Krakowie, Szczecinie i Sopocie, gdzie zagrali dla Was Ill Bill, Apollo Brown i Guilty Simpson, Skyzoo czy plejada polskich artystów na czele z Tede, VNM'em, KęKę, Bonsonem czy Medium, wystartowaliśmy ze świetnie przyjętym cyklem felietonów Muflona... długo by wymieniać.Plany na 2014 są ambitne, mamy nadzieję spełnić je w możliwie największym stopniu, a rok rozpoczniemy dwoma dużymi wywiadami, jednym polskim i jednym zagranicznym. A Wy jak oceniacie nasze działania w 2013? Co najbardziej zapadło Wam w pamięć? Co chcielibyście najbardziej zobaczyć/przeczytać w 2014 i czego w ostatnim czasie Wam u nas brakowało?Poniżej mały flesz, czyli zdjęcia z momentów, które najmocniej zapamiętamy jeśli chodzi o popkillerowe działania.Szempejn papyn odhaczone, Nowy Rok rozpoczęty. Za nami "trzynastka" - dla wielu pechowa, dla wielu szczęśliwa, ale nie ma co bawić się w przesądy. Dla nas na pewno pełna pracy i zarówno świetnych momentów, jak i tych trudniejszych i sporej dawki "czarnej roboty", pochłaniającej masę czasu a mało widocznej z zewnątrz. Cieszy na pewno zakończenie - w grudniu udało nam się chyba wreszcie uporać z uciążliwymi i dla nas i dla Was problemami serwerowymi a poszedł za tym miesiąc rekordowy w kwestii odsłon. W grudniu na liczniku za ostatni miesiąc zobaczyliśmy bowiem 160 tysięcy unikalnych użytkowników oraz prawie 1 100 000 odsłon - dzięki!

Jak widać obcinanie zasięgu przez Facebooka nie wpływa na to, że trafia Was do nas mniej, co również cieszy a gwarantujemy, że w 2014 postaramy się być sensowną alternatywą dla coraz większego zamieszania i braku przejrzystości mediów społecznościowych. Przede wszystkim - zadbamy właśnie o przejrzystość oraz łatwiejsze dotarcie do informacji, co ułatwią m.in. nowe działy, które wprowadzimy w najbliższych dniach, jeszcze w styczniu. "Należy się zmieniać, by jakim jest się pozostać", nawinął kiedyś Waldemar Kasta i słowa te wciąż są aktualne.

A co do 2013... Działo się sporo. W tym okresie opublikowaliśmy 226 recenzji (co daje jedną na 1,5 dnia, to zdecydowanie nasz rekord, a tempo wydarzeń i ilość premier sprawiły że i tak sporo ciekawych krążków nie zdołaliśmy opisać), 83 wywiady (również rekordowe), w tym rozmowy z takimi tuzami jak KRS-One, AZ, De La Soul, Stalley czy Ill Bill. Newsów oraz cyklicznych artykułów już nawet nie liczymy.

Przeprowadziliśmy trzecią edycję Młodych Wilków, którą w styczniu zamkniemy albumem oraz koncertem promocyjnym, zagraliśmy w wyselekcjonowanym przez Was młodowilczym składzie na Hip Hop Kempie 2013, świętowaliśmy trzecie urodziny strony na imprezach we Wrocławiu, Krakowie, Szczecinie i Sopocie, gdzie zagrali dla Was Ill Bill, Apollo Brown i Guilty Simpson, Skyzoo czy plejada polskich artystów na czele z Tede, VNM'em, KęKę, Bonsonem czy Medium, wystartowaliśmy ze świetnie przyjętym cyklem felietonów Muflona... długo by wymieniać.

Plany na 2014 są ambitne, mamy nadzieję spełnić je w możliwie największym stopniu, a rok rozpoczniemy dwoma dużymi wywiadami, jednym polskim i jednym zagranicznym. A Wy jak oceniacie nasze działania w 2013? Co najbardziej zapadło Wam w pamięć? Co chcielibyście najbardziej zobaczyć/przeczytać w 2014 i czego w ostatnim czasie Wam u nas brakowało?

Poniżej mały flesz, czyli zdjęcia z momentów, które najmocniej zapamiętamy jeśli chodzi o popkillerowe działania.

]]>
DJ Skizz "BQE: The Brooklyn Queens Experience" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-15,dj-skizz-bqe-the-brooklyn-queens-experience-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-15,dj-skizz-bqe-the-brooklyn-queens-experience-recenzjaOctober 12, 2013, 7:35 pmDaniel WardzińskiDla licznych europejskich fanów nowojorskiego undergroundu DJ Skizz jest postacią dosyć świeżą, a jego muzyka zaczęła się przebijać do naszych głośników stosunkowo niedawno. Nie znaczy to, że to newcomer i koleś znikąd. Pochodzący z Bostonu (a jakże!) Skizz, od dziesięciu lat jest współautorem jednej z najlepszych podziemnych audycji - Halftime Radio Show, gdzie gościł m.in. Eminema, Nasa, Method Mana, Redmana czy Gang Starr. Jako DJ jeździł na trasy z Lloydem Banksem i Big Noydem, Large Pro i Cormegą czy Group Home. Jego gramofonowe umiejętności mogliśmy usłyszeć na ostatnim krążku Masta Ace'a "MA DOOM: Son Of Yvonne". Jego historia jest długa i ciekawa, ale zarazem mam wrażenie, że to dopiero początek nowego rozdziału.Już zeszłoroczny materiał "King From Queens" pokazał, że jego zrozumienie istoty brzmienia NYC jest znakomite i w dzisiejszych czasach rzadkie. W produkcjach raczej nie macie co szukać progresywnych elementów i usilnych prób rozwijania brzmienia w nowych kierunkach. Podobnie jest z "BQE", materiałem, który brzmi jak syf zebrany z ulicy i stanowiący godną reprezentację NYC w stylu M.O.P. czy Mobb Deep bardziej niż Frencha Montany. Nie ukrywajmy, to rapowa konserwa, co dla części z was pewnie będzie śmiertelną zniewagą dla progresu i rozwoju gatunku, dla części natomiast wzorem powrotu do korzeni. Takie czasy, hip hopowcy potrzebują się grupować. Pytanie brzmi: co, przy tak gigantycznej scenie i dorobku Wielkiego Jabłka, może stanowić element wyróżniający rap z Nowego Jorku? Slang, głos, obserwacje, rapowa prostota... Tutaj poczujecie to od pierwszych minut.Czytałem już opinię, że na płytach Skizza mamy do czynienia z paradą wacków. Ucinałbym uszy skurwielom, którzy wackiem określają Craiga G, Masta Ace'a, Tragedy'ego, Lil Fame'a, A.G. albo Malika B. Wydaje się, że to płyta przeznaczona dla dosyć świadomych słuchaczy, a z całą pewnością dla entuzjastów rapu z NYC. Jeśli ktoś jest znudzony ciężkimi perkusjami i dusznym klimatem zanieczyszczonego powietrza Brooklynu i Queens, nie ma tu czego szukać. Tak samo jeśli nie lubicie prostych (pozornie) środków w konstrukcji wersów, możecie się pojarać co najwyżej zwrotką Reksa i może pięcioma innymi. Tutaj przeważa stara szkoła ulicznego hardkoru. Impet, głos który niesie prostą linijkę z taką mocą, że musi zostać w głowie, treść, bez fajerwerków, zawijasów, przyspieszeń. Czy to znaczy, że na "BQE" nie ma dobrego flow? Hell no. Jest go tutaj pod dostatkiem, tylko nie postrzeganego w kategoriach dzisiejszego wyścigu. Przyjrzymy się sytuacji po kolei. A właściwie to od końca.Kiedy widzę numer zatytułowany "QB All-Stars" z gościnnym udziałem Big Twins, Craiga G, Cormegi i Nature to oczywiście muszę się złośliwie uśmiechnąć pod nosem. Jednocześnie warto spojrzeć na całość - spójną, zarówno brzmieniowo, jak i klimatycznie. Brudną, pełną szorstkich wokali, słów wypluwanych niedbale, niemodnych patentów... Jeśli szukacie najlepszych stylów na Świecie i wyciskania maximum z możliwości ludzkiego układu mowy, to nie tutaj. Myślę, że celem Skizza było przede wszystkim stworzyć album stanowiący wiarygodny głos nowojorskiej ulicy i z tego zadania wywiązał się znakomicie. Kiedy nie obserwuje się tracklisty, tylko da się pochłonąc albumowi, ma się wrażenie, że gość po prostu wpadł pod któryś z corner-stores i zgarnął ekipę na nagrywkę. Wyszło z tego sporo bardzo udanych numerów na więcej niż kilka odsłuchów.Chociażby otwierający całość Masta Ace, w parze z dużo słabszym Nature, wprowadzają w klimat jak należy. Dla starych fanów Rootsów z pewnością gratką będzie nowa zwrotka Malika B u boku wkurwionego i energetycznego jak zawsze Jakka Frosta. Jednym z największych atutów materiału jest mocarne "Let 'Em Know" w którym mikrofony krzyżuje Shabaam Sahdeeq, Rah Digga i Tragedy Khadafi. Singlowy, pełen tytułowej przemocy sztos, osadzony na bardzo niepokojącym bicie "Vio-Lence" Lil Fame'a i Ill Billa czy "InIt2Win" z Justo to rzeczy obok, których nie da się przejść obojętnie. Ważne jest to, że Skizz potrafi swoje bity utarzać w syfie tak, że brzmią naprawdę chodnikowo, mimo że zrealizowane są profesjonalnie. Nie jest idealnie. Zawodzi np. Illa Ghee znany ze współpracy z Mobb Deep, Al Tariq, który przez lata pracował z Beatnuts oraz F.T. ze składu Street Smartz, który nadal umie lepić, ale jakby nie miał już tej energii co na singlach z Buckwildem. Ogólnie jest to materiał dla wybranych i dla nich z pewnością będzie wartościowy. Największą zaletą jest klimat, spójność, syf w stylu "rugged'n'raw". U mnie płyta na pewno pokręci się jeszcze nie raz i nie dwa. Dla licznych europejskich fanów nowojorskiego undergroundu DJ Skizz jest postacią dosyć świeżą, a jego muzyka zaczęła się przebijać do naszych głośników stosunkowo niedawno. Nie znaczy to, że to newcomer i koleś znikąd. Pochodzący z Bostonu (a jakże!) Skizz, od dziesięciu lat jest współautorem jednej z najlepszych podziemnych audycji - Halftime Radio Show, gdzie gościł m.in. Eminema, Nasa, Method Mana, Redmana czy Gang Starr. Jako DJ jeździł na trasy z Lloydem Banksem i Big Noydem, Large Pro i Cormegą czy Group Home. Jego gramofonowe umiejętności mogliśmy usłyszeć na ostatnim krążku Masta Ace'a "MA DOOM: Son Of Yvonne". Jego historia jest długa i ciekawa, ale zarazem mam wrażenie, że to dopiero początek nowego rozdziału.

Już zeszłoroczny materiał "King From Queens" pokazał, że jego zrozumienie istoty brzmienia NYC jest znakomite i w dzisiejszych czasach rzadkie. W produkcjach raczej nie macie co szukać progresywnych elementów i usilnych prób rozwijania brzmienia w nowych kierunkach. Podobnie jest z "BQE", materiałem, który brzmi jak syf zebrany z ulicy i stanowiący godną reprezentację NYC w stylu M.O.P. czy Mobb Deep bardziej niż Frencha Montany. Nie ukrywajmy, to rapowa konserwa, co dla części z was pewnie będzie śmiertelną zniewagą dla progresu i rozwoju gatunku, dla części natomiast wzorem powrotu do korzeni. Takie czasy, hip hopowcy potrzebują się grupować. Pytanie brzmi: co, przy tak gigantycznej scenie i dorobku Wielkiego Jabłka, może stanowić element wyróżniający rap z Nowego Jorku? Slang, głos, obserwacje, rapowa prostota... Tutaj poczujecie to od pierwszych minut.

Czytałem już opinię, że na płytach Skizza mamy do czynienia z paradą wacków. Ucinałbym uszy skurwielom, którzy wackiem określają Craiga G, Masta Ace'a, Tragedy'ego, Lil Fame'a, A.G. albo Malika B. Wydaje się, że to płyta przeznaczona dla dosyć świadomych słuchaczy, a z całą pewnością dla entuzjastów rapu z NYC. Jeśli ktoś jest znudzony ciężkimi perkusjami i dusznym klimatem zanieczyszczonego powietrza Brooklynu i Queens, nie ma tu czego szukać. Tak samo jeśli nie lubicie prostych (pozornie) środków w konstrukcji wersów, możecie się pojarać co najwyżej zwrotką Reksa i może pięcioma innymi. Tutaj przeważa stara szkoła ulicznego hardkoru. Impet, głos który niesie prostą linijkę z taką mocą, że musi zostać w głowie, treść, bez fajerwerków, zawijasów, przyspieszeń. Czy to znaczy, że na "BQE" nie ma dobrego flow? Hell no. Jest go tutaj pod dostatkiem, tylko nie postrzeganego w kategoriach dzisiejszego wyścigu. Przyjrzymy się sytuacji po kolei. A właściwie to od końca.

Kiedy widzę numer zatytułowany "QB All-Stars" z gościnnym udziałem Big Twins, Craiga G, Cormegi i Nature to oczywiście muszę się złośliwie uśmiechnąć pod nosem. Jednocześnie warto spojrzeć na całość - spójną, zarówno brzmieniowo, jak i klimatycznie. Brudną, pełną szorstkich wokali, słów wypluwanych niedbale, niemodnych patentów... Jeśli szukacie najlepszych stylów na Świecie i wyciskania maximum z możliwości ludzkiego układu mowy, to nie tutaj. Myślę, że celem Skizza było przede wszystkim stworzyć album stanowiący wiarygodny głos nowojorskiej ulicy i z tego zadania wywiązał się znakomicie. Kiedy nie obserwuje się tracklisty, tylko da się pochłonąc albumowi, ma się wrażenie, że gość po prostu wpadł pod któryś z corner-stores i zgarnął ekipę na nagrywkę. Wyszło z tego sporo bardzo udanych numerów na więcej niż kilka odsłuchów.

Chociażby otwierający całość Masta Ace, w parze z dużo słabszym Nature, wprowadzają w klimat jak należy. Dla starych fanów Rootsów z pewnością gratką będzie nowa zwrotka Malika B u boku wkurwionego i energetycznego jak zawsze Jakka Frosta. Jednym z największych atutów materiału jest mocarne "Let 'Em Know" w którym mikrofony krzyżuje Shabaam Sahdeeq, Rah Digga i Tragedy Khadafi. Singlowy, pełen tytułowej przemocy sztos, osadzony na bardzo niepokojącym bicie "Vio-Lence" Lil Fame'a i Ill Billa czy "InIt2Win" z Justo to rzeczy obok, których nie da się przejść obojętnie. Ważne jest to, że Skizz potrafi swoje bity utarzać w syfie tak, że brzmią naprawdę chodnikowo, mimo że zrealizowane są profesjonalnie. Nie jest idealnie. Zawodzi np. Illa Ghee znany ze współpracy z Mobb Deep, Al Tariq, który przez lata pracował z Beatnuts oraz F.T. ze składu Street Smartz, który nadal umie lepić, ale jakby nie miał już tej energii co na singlach z Buckwildem. Ogólnie jest to materiał dla wybranych i dla nich z pewnością będzie wartościowy. Największą zaletą jest klimat, spójność, syf w stylu "rugged'n'raw". U mnie płyta na pewno pokręci się jeszcze nie raz i nie dwa.

 

]]>
Ill Bill "Acid Reflux" (prod. Large Professor) - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-08,ill-bill-acid-reflux-prod-large-professor-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-08,ill-bill-acid-reflux-prod-large-professor-teledyskJune 9, 2013, 11:06 amDaniel WardzińskiIll Bill w ramach promocji swojego albumu "Grimmy Awards" prezentuje nam nowy teledysk. Zrealizowano go do wyprodukowanego przez Large Professora numeru "Acid Reflux". Zmontowany w totalnie stripowanej konwencji klip dobrze podkreśla przedziwny klimat numeru.Ill Bill w ramach promocji swojego albumu "Grimmy Awards" prezentuje nam nowy teledysk. Zrealizowano go do wyprodukowanego przez Large Professora numeru "Acid Reflux". Zmontowany w totalnie stripowanej konwencji klip dobrze podkreśla przedziwny klimat numeru.

]]>
Ill Bill "Nie obchodzą mnie trendy" - krótki videowywiad przed koncertem we Wrocławiuhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-24,ill-bill-nie-obchodza-mnie-trendy-krotki-videowywiad-przed-koncertem-we-wroclawiuhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-24,ill-bill-nie-obchodza-mnie-trendy-krotki-videowywiad-przed-koncertem-we-wroclawiuApril 24, 2013, 6:08 pmAdmin stronyPrzed niedawnym koncertem Ill Billa nie udało się niestety zrobić obszernego, pełnego detali wywiadu, ale na szczęście złapaliśmy go choć na krótką kilku-pytaniową pogawędkę razem z kamerami ThisIsBackstageTV. Zobaczcie co miał do powiedzenia Bill a także jak we fragmentach wyglądał jego występ. Dodatkowo również krótka relacja z imprezy, będącej także naszymi 3 Urodzinami oraz mały wywiad odnośnie imprezy z prowadzącym ją popkillerowym reprezentantem - Mateuszem Natali.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4030","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4031","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Przed niedawnym koncertem Ill Billa nie udało się niestety zrobić obszernego, pełnego detali wywiadu, ale na szczęście złapaliśmy go choć na krótką kilku-pytaniową pogawędkę razem z kamerami ThisIsBackstageTV. Zobaczcie co miał do powiedzenia Bill a także jak we fragmentach wyglądał jego występ. Dodatkowo również krótka relacja z imprezy, będącej także naszymi 3 Urodzinami oraz mały wywiad odnośnie imprezy z prowadzącym ją popkillerowym reprezentantem - Mateuszem Natali.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4030","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4031","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
DJ Muggs vs. Ill Bill - "Kill Devil Hills" (Diggin In The Videos #275)https://popkiller.kingapp.pl/2013-04-15,dj-muggs-vs-ill-bill-kill-devil-hills-diggin-in-the-videos-275https://popkiller.kingapp.pl/2013-04-15,dj-muggs-vs-ill-bill-kill-devil-hills-diggin-in-the-videos-275April 15, 2013, 8:36 pmMaciej WojszkunNa dobrą sprawę, w tytule artykułu powinno widnieć “Diggin in the Videos #275-278”, bowiem prezentowane wideo to złożony z czterech teledysków “serial” courtesy of Ill Bill & DJ Muggs.Zanim jednak o tym…. Iluminaci. Nazwa, którą w dziejach świata dzieliło kilka stowarzyszeń, najbardziej z nich chyba znane – założone w Bawarii w 1776 roku przez Adama Weishaupta, mające za swój cel rozpowszechnianie oświeceniowych ideałów. W popularnej kulturze jednak nazwa ta utożsamiana jest z sekretnymi organizacjami, których członkowie od setek lat manipulują mediami i wypuszczanymi informacjami, kontrolują życie nieuświadomionych obywateli, ba - decydują wręcz o historii świata, by w końcu zaprowadzić NWO - Nowy Porządek Świata – obalenie rządów, zlikwidowanie granic i suwerennych państw i ustanowienie jednego, wszechpotężnego władztwa nad światem.Takiego rodzaju teorie spiskowe od dawna stanowią fantastyczną pożywkę dla wyobraźni – wystarczy chwila poszukiwań w Internecie, aby odnaleźć multum stron, filmów, zdjęć udowadniających „drugą stronę” wielu historycznych wydarzeń i zjawisk. Wierzący w istnienie iluminatów bez wytchnienia obserwują zachowania prominentnych osobistości świata, w najmniejszych gestach doszukując się afiliacji z iluminatami. Często i gęsto „obrywa się” też ludziom z branży muzycznej (hi, Jay-Z). Czemu o tym piszę? Ponieważ dla Ill Billa to fenomenalny grunt do pisania kawałków. W niemałej ilości utworów Billy Idol (i nie tylko on – celuje w tym również choćby Vinnie Paz z JMT) ostrzega przed „ukrytymi panami świata” i maluje obrazy apokalipsy pod ich rządami…. A już w kolaboracji z DJ’em Muggsem przeszedł samego siebie. Wydany w 2010 roku album promowany był przez aż pięć teledysków – a cztery z nich, opisywane dziś, tworzą fabularną całość.Poznajcie - oto Joe, profesjonalny zabójca, jeden z najlepszych w swoim fachu. Razem z dwójką wspólników wykonuje on misję, polegającą na kradzieży tajemniczej walizki (skojarzenia z „Pulp Fiction” jak najbardziej na miejscu). Misja kończy się sukcesem, jednak radość trwa krótko – Joe i spółka zostają wystawieni, przyjaciele głównego bohatera giną. Joe umyka wraz z walizką, trafia na trop tajemniczej organizacji – i poprzysięga zemstę…. Historia wyświechtana, scenariusz przewidywalny aż do bólu, do tego brzydka animacja w stylu retro nie zachwycają… Ale ten kicz ma swój urok, do tego wyjątkowo pasuje do jadowitych linijek sączonych przez Billa i ciężkich, brudnych bitów Muggsa. Dobrze podkreśla też klimat całego albumu – atmosferę wszechobecnej brutalności, rebelii przeciw kontrolującej świat z ukrycia organizacji…Plus, to świetna prezentacja materiału. Jeśli nie wiesz, czego oczekiwać od współpracy Billa z legendą z Cypress Hill – czym prędzej włącz ten film. Bity Muggsa na „KDH” są przekozackie, i udowadnia to już rozpoczynający filmik (jak i cały album) „Cult Assassin”, mroczny banger z miażdżącym bębenki basem (do tego kozacki refren – te chórki…) Zaraz po nim – prosty, oldschoolowy, ale i tak potężny kawałek tytułowy, z gościnnym udziałem B-Reala i krwiożerczego Vinniego Paza, który absolutnie dominuje w całym tracku. Dalej, oparty na znanym, doskonałym, sprawnie pociętym samplu zespołu Cream „Illuminati 666”. Dzieło wieńczy morderczy – nomen omen – „Milleniums of Murder”. Smacznego! PS Piąty teledysk, „Ill Bill TV”, nie jest częścią historii Joego (dodatkowo, nie jest animowany – nakręcono go z żywymi aktorami), ale jest w podobnych klimatach – check it out:[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3871","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3872","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Na dobrą sprawę, w tytule artykułu powinno widnieć “Diggin in the Videos #275-278”, bowiem prezentowane wideo to złożony z czterech teledysków “serial” courtesy of Ill Bill & DJ Muggs.

Zanim jednak o tym…. Iluminaci. Nazwa, którą w dziejach świata dzieliło kilka stowarzyszeń, najbardziej z nich chyba znane – założone w Bawarii w 1776 roku przez Adama Weishaupta, mające za swój cel rozpowszechnianie oświeceniowych ideałów. W popularnej kulturze jednak nazwa ta utożsamiana jest z sekretnymi organizacjami, których członkowie od setek lat manipulują mediami i wypuszczanymi informacjami, kontrolują życie nieuświadomionych obywateli, ba - decydują wręcz o historii świata, by w końcu zaprowadzić NWO - Nowy Porządek Świata – obalenie rządów, zlikwidowanie granic i suwerennych państw i ustanowienie jednego, wszechpotężnego władztwa nad światem.

Takiego rodzaju teorie spiskowe od dawna stanowią fantastyczną pożywkę dla wyobraźni – wystarczy chwila poszukiwań w Internecie, aby odnaleźć multum stron, filmów, zdjęć udowadniających „drugą stronę” wielu historycznych wydarzeń i zjawisk. Wierzący w istnienie iluminatów bez wytchnienia obserwują zachowania prominentnych osobistości świata, w najmniejszych gestach doszukując się afiliacji z iluminatami. Często i gęsto „obrywa się” też ludziom z branży muzycznej (hi, Jay-Z).  

Czemu o tym piszę? Ponieważ dla Ill Billa to fenomenalny grunt do pisania kawałków. W niemałej ilości utworów Billy Idol (i nie tylko on – celuje w tym również choćby Vinnie Paz z JMT) ostrzega przed „ukrytymi panami świata” i maluje obrazy apokalipsy pod ich rządami…. A już w kolaboracji z DJ’em Muggsem przeszedł samego siebie. Wydany w 2010 roku album promowany był przez aż pięć teledysków – a cztery z nich, opisywane dziś, tworzą fabularną całość.

Poznajcie - oto Joe, profesjonalny zabójca, jeden z najlepszych w swoim fachu. Razem z dwójką wspólników wykonuje on misję, polegającą na kradzieży tajemniczej walizki (skojarzenia z „Pulp Fiction” jak najbardziej na miejscu). Misja kończy się sukcesem, jednak radość trwa krótko – Joe i spółka zostają wystawieni, przyjaciele głównego bohatera giną. Joe umyka wraz z walizką, trafia na trop tajemniczej organizacji – i poprzysięga zemstę…. Historia wyświechtana, scenariusz przewidywalny aż do bólu, do tego brzydka animacja w stylu retro nie zachwycają… Ale ten kicz ma swój urok, do tego wyjątkowo pasuje do jadowitych linijek sączonych przez Billa i ciężkich, brudnych bitów Muggsa. Dobrze podkreśla też klimat całego albumu – atmosferę wszechobecnej brutalności, rebelii przeciw kontrolującej świat z ukrycia organizacji…

Plus, to świetna prezentacja materiału.Jeśli nie wiesz, czego oczekiwać od współpracy Billa z legendą z Cypress Hill – czym prędzej włącz ten film. Bity Muggsa na „KDH” są przekozackie, i udowadnia to już rozpoczynający filmik (jak i cały album) „Cult Assassin”, mroczny banger z miażdżącym bębenki basem (do tego kozacki refren – te chórki…)  Zaraz po nim – prosty, oldschoolowy, ale i tak potężny kawałek tytułowy, z gościnnym udziałem B-Reala i krwiożerczego Vinniego Paza, który absolutnie dominuje w całym tracku. Dalej, oparty na znanym, doskonałym, sprawnie pociętym samplu zespołu Cream „Illuminati 666”. Dzieło wieńczy morderczy – nomen omen – „Milleniums of Murder”. 

Smacznego! 

PS Piąty teledysk, „Ill Bill TV”, nie jest częścią historii Joego (dodatkowo, nie jest animowany – nakręcono go z żywymi aktorami), ale jest w podobnych klimatach – check it out:

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3871","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3872","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Ill Bill "Trust Nobody" (Ot tak #129)https://popkiller.kingapp.pl/2013-04-14,ill-bill-trust-nobody-ot-tak-129https://popkiller.kingapp.pl/2013-04-14,ill-bill-trust-nobody-ot-tak-129April 13, 2013, 10:59 pmTomasz ModrzyńskiJuż dziś we wrocławskim klubie Alibi zagra Ill Bill. Z tej okazji postanowiłem przybliżyć Wam jeden z jego numerów, a dokładniej "Trust Nobody", który mimo bycia mniej znanym od "My Uncle" czy "War Is My Destiny" jest równie dobrym numerem. Co więcej w przeciwieństwie do wcześniej wymienionych jest w stu procentach dziełem Williama Braunsteina, który zajął się zarówno warstwą muzyczną jak i tekstową. Tak więc by dłużej nie przeciągać, Panie i Panowie przed wami utwór trzeci z "The Hour of Reprisal".Sam tytuł praktycznie mówi wszystko na temat tematyki poruszonej przez członka La Coka Nostry. Ill Bill wyjaśnia czemu brak zaufania jest bardzo przydatną rzeczą, wplatając pomiędzy argumenty typowe dla siebie punche, groźby i nawiązania. Nie mogło zabraknąć follow upu do religii - w pierwszej zwrotce The Cult Leader rzuca bardzo trafną linijką: "Most religions sleep underneath a soldier's corpse". Dalej jest tylko lepiej, a początek drugiej zwrotki to w moim mniemaniu majstersztyk: "The person you least expected to cut your throat/Will be the first creep directing a gun at your dome/I've seen brother kill brother for the love of the dollar/They turned snakes on each other like my mother and father". Może takie wersy nie są sporą innowacją u jakiejkolwiek osoby powiązanej z LCN i JMT, ale co z tego skoro zostają w głowie na długo? Być może dla niektórych braunsteinowskie przyrównywanie życia do wojny pojawia się zbyt często, ale co z tego jeśli jest to tak ciekawie "opakowane"?Skoro mowa o opakowaniu, to nie sposób nie wspomnieć o warstwie muzycznej. Pamiętam, że juz od pierwszego odsłuchu "The Hour of Reprisal" ogromnie zajarałem się gitarą, która przewija się przez cały track. Dorzuciwszy do tego świetne bębny dostajemy nieskomplikowany, aczkolwiek wpadający w ucho bit jakiego nie powstydziłoby się wielu producentów. A Ill Bill to nie żaden wack, tylko bardzo dobry i charakterystyczny mc, którego chropowaty wokal świetnie współgra z rockowymi klimatami (bądź co bądź jego muzyczna kariera zaczynała się w metalowym bandzie, w którym był wokalistą). Już dziś we wrocławskim klubie Alibi zagra Ill Bill. Z tej okazji postanowiłem przybliżyć Wam jeden z jego numerów, a dokładniej "Trust Nobody", który mimo bycia mniej znanym od "My Uncle" czy "War Is My Destiny" jest równie dobrym numerem. Co więcej w przeciwieństwie do wcześniej wymienionych jest w stu procentach dziełem Williama Braunsteina, który zajął się zarówno warstwą muzyczną jak i tekstową. Tak więc by dłużej nie przeciągać, Panie i Panowie przed wami utwór trzeci z "The Hour of Reprisal".

Sam tytuł praktycznie mówi wszystko na temat tematyki poruszonej przez członka La Coka Nostry. Ill Bill wyjaśnia czemu brak zaufania jest bardzo przydatną rzeczą, wplatając pomiędzy argumenty typowe dla siebie punche, groźby i nawiązania. Nie mogło zabraknąć follow upu do religii - w pierwszej zwrotce The Cult Leader rzuca bardzo trafną linijką: "Most religions sleep underneath a soldier's corpse". Dalej jest tylko lepiej, a początek drugiej zwrotki to w moim mniemaniu majstersztyk: "The person you least expected to cut your throat/Will be the first creep directing a gun at your dome/I've seen brother kill brother for the love of the dollar/They turned snakes on each other like my mother and father". Może takie wersy nie są sporą innowacją u jakiejkolwiek osoby powiązanej z LCN i JMT, ale co z tego skoro zostają w głowie na długo? Być może dla niektórych braunsteinowskie przyrównywanie życia do wojny pojawia się zbyt często, ale co z tego jeśli jest to tak ciekawie "opakowane"?


Skoro mowa o opakowaniu, to nie sposób nie wspomnieć o warstwie muzycznej. Pamiętam, że juz od pierwszego odsłuchu "The Hour of Reprisal" ogromnie zajarałem się gitarą, która przewija się przez cały track. Dorzuciwszy do tego świetne bębny dostajemy nieskomplikowany, aczkolwiek wpadający w ucho bit jakiego nie powstydziłoby się wielu producentów. A Ill Bill to nie żaden wack, tylko bardzo dobry i charakterystyczny mc, którego chropowaty wokal świetnie współgra z rockowymi klimatami (bądź co bądź jego muzyczna kariera zaczynała się w metalowym bandzie, w którym był wokalistą).
 

 

]]>
Ill Bill feat. Immortal Technique & Max Cavalera "War is My Destiny" (Diggin' In The Videos #274)https://popkiller.kingapp.pl/2013-04-13,ill-bill-feat-immortal-technique-max-cavalera-war-is-my-destiny-diggin-in-the-videos-274https://popkiller.kingapp.pl/2013-04-13,ill-bill-feat-immortal-technique-max-cavalera-war-is-my-destiny-diggin-in-the-videos-274April 13, 2013, 3:08 pmMaciej WojszkunIll Bill z wyglądu może wydawać się nieszkodliwym, miłym, korpulentnym gościem – pozory jednak mylą. To facet, który w swoich tekstach nieraz opisywał gwałty, morderstwa, narkotyczne wizje czy przekleństwa ulicznego życia. To gość z całego serca nienawidzący kontrolujących świat korporacji, wytrwale „demaskujący” iluminatów. To wreszcie gość wychowany zarówno na klasycznym, nowojorskim hip-hopie, jak i na starych, zakurzonych winylach i kasetach pierwszych zespołów death- i thrash metalowych – przesiąknięty surowością i brutalnością tej muzyki, z powodzeniem zaimplementował te cechy do własnej hiphopowej twórczości.Słowem, Ill Bill to hardcore rapper pełną gębą, i nie ma lepszego na to dowodu niż kawałek „War is My Destiny” z płyty „The Hour of Reprisal”. Wszystko, dosłownie wszystko w tym utworze jest ogromne i epickie – od sampla z soundtracku do filmu „Van Helsing”, poprzez szorstki, agresywny rap Billa, a później Immortal Technique’a… aż do wbijającego w ziemię refrenu legendarnego Maksa Cavalery (wokalisty Soulfly, wcześniej growlował w Sepulturze; ciekawostka dla fanów tych zespołów – czy linijki refrenu Cavalery w „War is My Destiny” nie wydają Wam się znajome?). Fenomenalne są też zwrotki - Bill zapodaje krwisty, brutalny storytelling z tragiczną w swej wymowie puentą, Immortal zaś…. Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej czy później stworzył bardziej ociekające ZŁEM wersy – mistrzostwo. Całości dopełnia świetny teledysk – animowany (Bill ma jakieś dziwne uwielbienie dla takich klipów). Zgodnie z treścią kawałka, nie zabrakło tu dużej ilości juchy i obcinania kończyn, podanych w zgrabnej, stylowej kresce, płynnej animacji, dopełnionej intrygującą grą świateł i ciekawie narysowanymi, acz trochę pustymi lokacjami. „War is My Destiny” to szczytowe osiągnięcie Billa jako producenta, i jeden z najcięższych, najpotężniejszych bangerów, jakie kiedykolwiek powstały. Nie wiem, jak Wy, ja z niecierpliwością czekam na jego wykonanie (…chociaż tej jednej zwrotki?) na niedzielnym koncercie!PS Ill Bill udostępnił także krótkie wideo, obrazujące projekty postaci teledysku i ich animację. Smacznego![[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3846","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3847","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]] Ill Bill z wyglądu może wydawać się nieszkodliwym, miłym, korpulentnym gościem – pozory jednak mylą. To facet, który w swoich tekstach nieraz opisywał gwałty, morderstwa, narkotyczne wizje czy przekleństwa ulicznego życia. To gość z całego serca nienawidzący kontrolujących świat korporacji, wytrwale „demaskujący” iluminatów. To wreszcie gość wychowany zarówno na klasycznym, nowojorskim hip-hopie, jak i na starych, zakurzonych winylach i kasetach pierwszych zespołów death- i thrash metalowych – przesiąknięty surowością i brutalnością tej muzyki, z powodzeniem zaimplementował te cechy do własnej hiphopowej twórczości.

Słowem, Ill Bill to hardcore rapper pełną gębą, i nie ma lepszego na to dowodu niż kawałek „War is My Destiny” z płyty „The Hour of Reprisal”. Wszystko, dosłownie wszystko w tym utworze jest ogromne  i epickie – od sampla z soundtracku do filmu „Van Helsing”, poprzez szorstki, agresywny rap Billa, a później Immortal Technique’a…  aż do wbijającego w ziemię refrenu legendarnego Maksa Cavalery (wokalisty Soulfly, wcześniej growlował w Sepulturze; ciekawostka dla fanów tych zespołów – czy linijki refrenu Cavalery w „War is My Destiny” nie wydają Wam się znajome?). Fenomenalne są też zwrotki -  Bill zapodaje krwisty, brutalny storytelling z tragiczną w swej wymowie puentą, Immortal zaś…. Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej czy później stworzył  bardziej ociekające ZŁEM wersy – mistrzostwo.  

Całości dopełnia świetny teledysk – animowany (Bill ma jakieś dziwne uwielbienie dla takich klipów). Zgodnie z treścią kawałka, nie zabrakło tu dużej ilości juchy i obcinania kończyn, podanych w zgrabnej, stylowej kresce, płynnej animacji, dopełnionej intrygującą grą świateł i ciekawie narysowanymi, acz trochę pustymi lokacjami. 

„War is My Destiny” to szczytowe osiągnięcie Billa jako producenta, i jeden z najcięższych, najpotężniejszych bangerów, jakie kiedykolwiek powstały. Nie wiem, jak Wy, ja z niecierpliwością czekam na jego wykonanie (…chociaż tej jednej zwrotki?) na niedzielnym koncercie!

PS Ill Bill udostępnił także krótkie wideo, obrazujące projekty postaci teledysku i ich animację. Smacznego!

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3846","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3847","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]                         

]]>
Ill Bill "Paul Baloff" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-12,ill-bill-paul-baloff-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-12,ill-bill-paul-baloff-teledyskApril 12, 2013, 3:05 pmMaciej WojszkunTuż przed wrocławskim koncertem 14.04. Ill Bill wypuścił nowy, szósty już teledysk, promujący „The Grimy Awards”. Stylowo animowany, ociekający hektolitrami posoki klip powstał do ciężkiego, opartego na progrockowym samplu utworu „Paul Baloff”, dedykowanemu legendzie thrash metalu z Bay Area. Check it out, warto.Tuż przed wrocławskim koncertem 14.04. Ill Bill wypuścił nowy, szósty już teledysk, promujący „The Grimy Awards”. Stylowo animowany, ociekający hektolitrami posoki klip powstał do ciężkiego, opartego na progrockowym samplu utworu „Paul Baloff”, dedykowanemu legendzie thrash metalu z Bay Area. Check it out, warto.

]]>
Ill Bill naszym Artystą Tygodniahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-10,ill-bill-naszym-artysta-tygodniahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-10,ill-bill-naszym-artysta-tygodniaApril 10, 2013, 10:25 pmAdmin stronyLa Coka Nostra, Non Phixion, Heavy Metal Kings... We wszystkich tych projektach maczał palce, nasączając je chorym, wykręconym, bezkompromisowym stylem i zapadającymi w pamięć linijkami. W niedzielę Ill Bill pojawi się w Polsce po raz pierwszy, by zagrać na 3 Wrocławskich Urodzinach Popkillera a my w najbliższych dniach przyjrzymy mu się nieco uważniej.I oczywiście widzimy się w Alibi 14.04. - bo jeśli jeszcze nie wiecie, to przekonamy Was dlaczego musicie tam być.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3801","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]La Coka Nostra, Non Phixion, Heavy Metal Kings... We wszystkich tych projektach maczał palce, nasączając je chorym, wykręconym, bezkompromisowym stylem i zapadającymi w pamięć linijkami. W niedzielę Ill Bill pojawi się w Polsce po raz pierwszy, by zagrać na 3 Wrocławskich Urodzinach Popkillera a my w najbliższych dniach przyjrzymy mu się nieco uważniej.

I oczywiście widzimy się w Alibi 14.04. - bo jeśli jeszcze nie wiecie, to przekonamy Was dlaczego musicie tam być.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3801","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Ill Bill, KęKę, Medium, KaeN, 2sty i Projekt Ganges na 3 Urodzinach Popkillera we Wrocławiu!https://popkiller.kingapp.pl/2013-03-30,ill-bill-keke-medium-kaen-2sty-i-projekt-ganges-na-3-urodzinach-popkillera-we-wroclawiuhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-30,ill-bill-keke-medium-kaen-2sty-i-projekt-ganges-na-3-urodzinach-popkillera-we-wroclawiuMay 8, 2013, 1:56 pmAdmin stronyPo małym zamieszaniu znamy już finalną datę i skład imprezy z okazji 3 Urodzin Popkillera we Wrocławiu. Już 14 kwietnia na jedyny koncert w Polsce, do wrocławskiego klubu Alibi zawita jedna z najciekawszych postaci niezależnej sceny w USA, charakterny i bezkompromisowy reprezentant zespołów La Coka Nostra, Non Phixion oraz Heavy Metal Kings - ILL BILL! Event odbędzie się dzięki ekipom Hiphopkoncert oraz Drinkteam-Label a na koncert będą mogli również wejść posiadacze biletów, na odwołany z przyczyn niezależnych koncert Chaliego 2ny. Poniżej również informacja o odwołaniu imprezy zaplanowanej na 4 kwietnia przez organizującą ją Czikonda Events.Line up: ILL BILL + JAYSAUN and DJ ECLIPSE KęKę Medium KaeN 2sty Projekt Ganges Supporty: Crossing Over Junkies, Kukus oraz Antone + goście Prowadzenie imprezy: Mateusz Natali Data: 14.04.2013 Miejsce: Wrocław, klub Alibi ( Grunwaldzka 67 ) Czas: start godz. 19:00 BILETY: 35 PLN - Przedsprzedaż 45 PLN - W dniu koncertu PRZEDSPRZEDAŻ INTERNETOWA Formularz na https://www.drinkteam-label.com/ lub pod adresem crew@drinkteam-label.com . Nie prowadzimy rezerwacji - jedynie przedsprzedaż. W mailu prosimy podawać imię i nazwisko oraz ilość biletów. Po otrzymaniu od Was wiadomości, wyślemy maila zwrotnego z danymi oraz nr. konta, na które należy wpłacić pieniądze. Po zaksięgowaniu wpłaty wysyłamy potwierdzenie. Bilety będą czekać na Was ‘na bramce’ w dniu koncertu. PRZEDSPRZEDAŻ W PUNKTACH SPRZEDAŻY ( 29 marca ) Klub Alibi ( Grunwaldzka 67 ) SkateShop Fireline ( D.H. Fenix, 5 piętro ) Polska Marka SkateShop ( Na Ostatnim Groszu 6 ) Fresh Skateshop - ŚWIDNICA ul.Pułaskiego 21 - WROCŁAW ul.Widok6 INFO ODNOŚNIE ODWOŁANIA IMPREZY 4.04. (Płomień 81, Fenomen, Trzeci Wymiar i inni) - za fb Czikonda Events[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3611","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3612","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]][[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3613","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Po małym zamieszaniu znamy już finalną datę i skład imprezy z okazji 3 Urodzin Popkillera we Wrocławiu. Już 14 kwietnia na jedyny koncert w Polsce, do wrocławskiego klubu Alibi zawita jedna z najciekawszych postaci niezależnej sceny w USA, charakterny i bezkompromisowy reprezentant zespołów La Coka Nostra, Non Phixion oraz Heavy Metal Kings - ILL BILL! Event odbędzie się dzięki ekipom Hiphopkoncert oraz Drinkteam-Label a na koncert będą mogli również wejść posiadacze biletów, na odwołany z przyczyn niezależnych koncert Chaliego 2ny. Poniżej również informacja o odwołaniu imprezy zaplanowanej na 4 kwietnia przez organizującą ją Czikonda Events.

Line up:
ILL BILL + JAYSAUN and DJ ECLIPSE
KęKę
Medium
KaeN
2sty
Projekt Ganges

Supporty: Crossing Over Junkies, Kukus oraz Antone + goście
Prowadzenie imprezy: Mateusz Natali

Data: 14.04.2013
Miejsce: Wrocław, klub Alibi ( Grunwaldzka 67 )
Czas: start godz. 19:00

BILETY:
35 PLN - Przedsprzedaż
45 PLN - W dniu koncertu

PRZEDSPRZEDAŻ INTERNETOWA

Formularz na https://www.drinkteam-label.com/
lub pod adresem crew@drinkteam-label.com . Nie prowadzimy rezerwacji - jedynie przedsprzedaż. W mailu prosimy podawać imię i nazwisko oraz ilość biletów. Po otrzymaniu od Was wiadomości, wyślemy maila zwrotnego z danymi oraz nr. konta, na które należy wpłacić pieniądze. Po zaksięgowaniu wpłaty wysyłamy potwierdzenie. Bilety będą czekać na Was ‘na bramce’ w dniu koncertu.

PRZEDSPRZEDAŻ W PUNKTACH SPRZEDAŻY ( 29 marca )

Klub Alibi ( Grunwaldzka 67 )
SkateShop Fireline ( D.H. Fenix, 5 piętro )
Polska Marka SkateShop ( Na Ostatnim Groszu 6 )
Fresh Skateshop - ŚWIDNICA ul.Pułaskiego 21 - WROCŁAW ul.Widok6

INFO ODNOŚNIE ODWOŁANIA IMPREZY 4.04. (Płomień 81, Fenomen, Trzeci Wymiar i inni) - za fb Czikonda Events

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3611","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3612","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3613","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Ill Bill - "The Grimy Awards" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-04,ill-bill-the-grimy-awards-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-04,ill-bill-the-grimy-awards-recenzjaMarch 30, 2013, 1:38 pmMaciej WojszkunTrochę wody w Wiśle upłynęło, zanim światło dzienne ujrzał nowy, w pełni solowy album Chorego Billa. Od wydanego w 2008 roku wyśmienitego albumu „The Hour of Reprisal” Bill uraczył nas niezłym albumem z Vinnie Pazem, produkcyjnie znakomitą kolaboracją z DJ’em Muggsem oraz dwoma potężnymi płytami kolektywu La Coka Nostra. Teraz jednak reprezentant Canarsie zdecydował, że czas odłożyć na bok kolaboracje, zebrać siły i przysiąść nad solówką. I oto jest. Pytania podstawowe więc brzmią – jak prezentuje się „The Grimy Awards”? Czy dorównuje poprzedniemu dziełu Billa?Niełatwe to pytanie. „The Grimy Awards” to płyta diametralnie różna od „The Hour...” – to podsumowanie dotychczasowej działalności czterdziestoletniego już Billa, muzyczny powrót do korzeni, rytmów, które ukształtowały młodego bratanka Howiego. Wystarczy popatrzeć na tracklistę, która każdego fana East Coastu przyprawi o zawrót głowy. Bity na album dostarczyły takie tuzy jak Preemo, Pete Rock, Large Professor, El-P (!) i zapomniany już nieco Ayatollah. Sam gospodarz również stanął za bit maszyną. Efektem jest na wskroś nowojorski, uliczny, mroczny styl, nie do porównania z fenomenalnymi bitami „The Hour of Reprisal”. I choć produkcje na „The Grimy Awards” w żadnym razie nie są szczytem możliwości wyżej wspomnianych panów, to jednak doskonale tworzą ten specyficzny, brudny, lepki klimat całej płyty. Mniej tu metalowych sampli i ciężkich gitar, wciąż jednak bity te to niesamowite, boombapowe bangery, przy których niemożliwe jest nie machać łbem z całej siły. Przykłady? Proszę bardzo – już otwarcie płyty to ciężkie werble i porywający, gitarowy sampel. Dalej „Paul Baloff” czy ‘Acid Reflux” to ociekające wręcz kwasem sztosy. „Forty Deuce Hebrew” to najbardziej uliczny, świdrujący czaszkę, brudny bit . „L’Amour East” autorstwa Ayatollaha to idealny do fury i zapieprzania na pełnym gazie kosior z mocarnym rockowym riffem…. Bardziej „miękkie” kawałki, takie jak „Canarsie High” czy „When I Die” również są ucztą dla uszu. Porównując jednak na spokojnie – bity na poprzedniej solówce były jednak lepsze, bardziej bujające – te tutaj jednak nadrabiają spójnością i atmosferą. Za produkcję więc – wielki plus.Goście – nie ma gadania, to sami doświadczeni wyjadacze. O.C., Jus Allah, Vinnie Paz, Lil’Fame, Shabazz the Disciple? Kto jak kto, ale oni wiedzą, jak rozedrzeć bit na strzępy. I choć zdarzają nawet im się wpadki – choćby El-P i Q-Unique wypadający z bitu czy średni ogólnie pomysł zaproszenia Cormegi do potężnego nomen omen „Power” – ogólnie poradzili sobie znakomicie. Najlepszą gościnną zwrotkę zaliczył według mnie Vinnie Paz na „120% Darkside Justice” (…bo jak można nie lubić gościa rzucającego takie linijki jak „my physical body is the vehicle for the wrath of God”?). Ciekawy występ dał też H.R. z Bad Brains, histeryczną melorecytacją ubarwiający „Forty Deuce Hebrew”.Natomiast co do gospodarza…. Bill się zmienił. Lecz tylko trochę. To wciąż ten sam gruby cham, obsesyjnie rozpowiadający o teoriach spiskowych, apokalipsie (genialne, wsparte upiornym bitem Psycho Lesa „How to Survive the Apocalypse”), wielbiciel dobrego hip-hopu i starego metalu. Wciąż nie przebiera w słowach, wciąż potrafi kreślić znakomite, sugestywne, liryczne obrazy („Acid Reflux” – to się zapamiętuje na długo). Jednak stał się też jednocześnie bardziej dojrzały, skłonny do refleksji i reminiscencji, jak w „When I Die” czy „Canarsie High”. Ogólnie nie mam tekstom nic do zarzucenia. W rozkoszowaniu się ich treścią przeszkadza jedna rzecz – flow Billa przeszedł wyraźną przemianę, nie ma już w nim tej groźnej, szorstkiej chrypy, od której przechodziły ciary na plecach. Nie ma tej wściekłości i pasji, z jaką niegdyś wyrzucał miażdżące wersy jak w „Heavy Metal Kings” JMT. Billy Idol rymuje teraz wyższym głosem, technicznie dopracowanym flow, jednak zdarza się, że ledwo nadąża za bitem ze swoimi skomplikowanymi słownymi konstrukcjami… Potrafi też gryźć się z bitem – np. wejście w fenomenalny sztos od Pete Rocka w „Truth” to jakaś karkołomna jazda na łeb, na szyję, która na szczęście po chwili się uspokaja. Niekorzystne wrażenie jednak pozostaje…Reasumując… „The Grimy Awards” to solidna pozycja od starego wyjadacza mikrofonu. Klimat, dobre linijki, dopracowanie - wszystko na swoim miejscu. Brak tu jednak rozmachu i – mówiąc prosto – pierdolnięcia „The Hour”. Choć Bill wie, jak nawijać, słuchając tej płyty nie można nie odnieść wrażenia, że swe najlepsze dni za majkiem ma już za sobą. Mocne 4 z plusem.Trochę wody w Wiśle upłynęło, zanim światło dzienne ujrzał nowy, w pełni solowy album Chorego Billa. Od wydanego w 2008 roku wyśmienitego albumu „The Hour of Reprisal” Bill uraczył nas niezłym albumem z Vinnie Pazem, produkcyjnie znakomitą kolaboracją z DJ’em Muggsem oraz dwoma potężnymi płytami kolektywu La Coka Nostra. Teraz jednak reprezentant Canarsie zdecydował, że czas odłożyć na bok kolaboracje, zebrać siły i przysiąść nad solówką. I oto jest. Pytania podstawowe więc brzmią – jak prezentuje się „The Grimy Awards”? Czy dorównuje poprzedniemu dziełu Billa?

Niełatwe to pytanie. „The Grimy Awards” to płyta diametralnie różna od „The Hour...” – to podsumowanie dotychczasowej działalności czterdziestoletniego już Billa, muzyczny powrót do korzeni, rytmów, które ukształtowały młodego bratanka Howiego. Wystarczy popatrzeć na tracklistę, która każdego fana East Coastu przyprawi o zawrót głowy. Bity na album dostarczyły takie tuzy jak Preemo, Pete Rock, Large Professor, El-P (!) i zapomniany już nieco Ayatollah. Sam gospodarz również stanął za bit maszyną.  Efektem jest na wskroś nowojorski, uliczny, mroczny styl, nie do porównania z fenomenalnymi bitami „The Hour of Reprisal”. I choć produkcje na „The Grimy Awards” w żadnym razie nie są szczytem możliwości wyżej wspomnianych panów, to jednak doskonale tworzą  ten specyficzny, brudny, lepki klimat całej płyty. Mniej tu metalowych sampli i ciężkich gitar, wciąż jednak bity te to niesamowite, boombapowe bangery, przy których niemożliwe jest nie machać łbem z całej siły. Przykłady? Proszę bardzo – już otwarcie płyty to ciężkie werble i porywający, gitarowy sampel. Dalej „Paul Baloff” czy ‘Acid Reflux” to ociekające wręcz kwasem sztosy. „Forty Deuce Hebrew” to najbardziej uliczny, świdrujący czaszkę, brudny bit . „L’Amour East” autorstwa Ayatollaha to idealny do fury i zapieprzania na pełnym gazie kosior z mocarnym rockowym riffem…. Bardziej „miękkie” kawałki, takie jak „Canarsie High” czy „When I Die” również są ucztą dla uszu. Porównując jednak na spokojnie – bity na poprzedniej solówce były jednak lepsze, bardziej bujające – te tutaj jednak nadrabiają spójnością i atmosferą. Za produkcję więc – wielki plus.

Goście – nie ma gadania, to sami doświadczeni wyjadacze. O.C., Jus Allah, Vinnie Paz, Lil’Fame, Shabazz the Disciple? Kto jak kto, ale oni wiedzą, jak rozedrzeć bit na strzępy. I choć zdarzają nawet im się wpadki – choćby El-P i Q-Unique wypadający z bitu czy średni ogólnie pomysł zaproszenia Cormegi do potężnego nomen omen „Power” – ogólnie poradzili sobie znakomicie. Najlepszą gościnną zwrotkę zaliczył według mnie Vinnie Paz na „120% Darkside Justice” (…bo jak można nie lubić gościa rzucającego takie linijki jak „my physical body is the vehicle for the wrath of God”?). Ciekawy występ dał też H.R. z Bad Brains, histeryczną melorecytacją ubarwiający „Forty Deuce Hebrew”.

Natomiast co do gospodarza…. Bill się zmienił. Lecz tylko trochę.To wciąż ten sam gruby cham, obsesyjnie rozpowiadający o teoriach spiskowych, apokalipsie (genialne, wsparte upiornym bitem Psycho Lesa „How to Survive the Apocalypse”), wielbiciel dobrego hip-hopu i starego metalu. Wciąż nie przebiera w słowach, wciąż potrafi kreślić znakomite, sugestywne, liryczne obrazy („Acid Reflux” – to się zapamiętuje na długo). Jednak stał się też jednocześnie bardziej dojrzały, skłonny do refleksji i reminiscencji, jak w „When I Die” czy „Canarsie High”. Ogólnie nie mam tekstom nic do zarzucenia. W rozkoszowaniu się ich treścią przeszkadza jedna rzecz – flow Billa przeszedł wyraźną przemianę, nie ma już w nim tej groźnej, szorstkiej chrypy, od której przechodziły ciary na plecach. Nie ma tej wściekłości i pasji, z jaką niegdyś wyrzucał miażdżące wersy jak w „Heavy Metal Kings” JMT. Billy Idol rymuje teraz wyższym głosem, technicznie dopracowanym flow, jednak zdarza się, że ledwo nadąża za bitem ze swoimi skomplikowanymi słownymi konstrukcjami… Potrafi też gryźć się z bitem – np. wejście w fenomenalny sztos od Pete Rocka w „Truth” to jakaś karkołomna jazda na łeb, na szyję, która na szczęście po chwili się uspokaja. Niekorzystne wrażenie jednak pozostaje…

Reasumując… „The Grimy Awards” to solidna pozycja od starego wyjadacza mikrofonu. Klimat, dobre linijki, dopracowanie  - wszystko na swoim miejscu. Brak tu jednak rozmachu  i – mówiąc prosto – pierdolnięcia „The Hour”.  Choć Bill wie, jak nawijać, słuchając tej płyty nie można nie odnieść wrażenia, że swe najlepsze dni za majkiem ma już za sobą. Mocne 4 z plusem.

]]>
Video Dnia: Ill Bill "Exploding Octopus"https://popkiller.kingapp.pl/2013-02-01,video-dnia-ill-bill-exploding-octopushttps://popkiller.kingapp.pl/2013-02-01,video-dnia-ill-bill-exploding-octopusFebruary 1, 2013, 2:05 pmDaniel WardzińskiDlaczego: Apetyt na "Grimy Awards" musi wzrosnąć po takim klipie jak ten. Odpowiedni dla nowojorczyka hipnotyzujący bit (jego własnego autorstwa!), znakomity para-dokumentalny klip i historia, która wchodzi na głowę i nie chce się z niej wydostać. Brudny mix wokalu tylko podkreśla wyrazistość tego o czym Bill opowiada, a warto go słuchać uważnie. Jeśli cała płyta będzie taka jak ten numer, trzeba spodziewać się wielkich rzeczy.Dlaczego: Apetyt na "Grimy Awards" musi wzrosnąć po takim klipie jak ten. Odpowiedni dla nowojorczyka hipnotyzujący bit (jego własnego autorstwa!), znakomity para-dokumentalny klip i historia, która wchodzi na głowę i nie chce się z niej wydostać. Brudny mix wokalu tylko podkreśla wyrazistość tego o czym Bill opowiada, a warto go słuchać uważnie. Jeśli cała płyta będzie taka jak ten numer, trzeba spodziewać się wielkich rzeczy.

]]>
Warto Czekać #9: Ill Bill "The Grimy Awards"https://popkiller.kingapp.pl/2013-01-21,warto-czekac-9-ill-bill-the-grimy-awardshttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-21,warto-czekac-9-ill-bill-the-grimy-awardsJanuary 21, 2013, 10:48 amDaniel WardzińskiIll Bill nie należy raczej do muzycznych leniuchów i na brak jego muzyki nie narzekamy. Nowojorczyk nie tylko dba o bogactwo swojej własnej dyskografii, ale też stara się aktywizować tworzone przez siebie grupy i należy do MC's, których featuringi naprawdę niełatwo jest zliczyć. Nadchodzące solo Billa będzie jednak jakby nie patrzeć pierwszym takim krążkiem od czasu premiery "Hour Of Reprisal" z 2008 roku. Jako solówkę można jednak potraktować także "Kill Devil Hills" z 2010 roku, które w całości wyprodukował DJ Muggs. Tak czy inaczej mamy dla was pełny zestaw informacji z okładką, singlem, tracklistą, producentami i featami, które pokażą wam dlaczego na "The Grimy Awards" naprawdę Warto Czekać.Wśród producentów materiału 40-letni już Bill umieścił wiele legend z takimi postaciami jak DJ Premier, Large Pro, Ayatollah, Psycho Les czy Pete Rock na czele. To właśnie ten ostatni wyprodukował singlowy numer "Truth", który znajdziecie pod spodem. Gościnnie na materiale pojawią się m.in Jedi Mind Tricks, Lil Fame, O.C. czy Cormega. Pełną tracklistę materiału wraz z producentami oraz gościnnymi występami znajdziecie pod spodem. Premiera materiału została zaplanowana na 26 lutego. Kto czeka razem z nami?1. What Does It All Mean? [prod. by Ill Bill]2. Paul Baloff [prod. by MoSS]3. I Don’t Know How Long It’s Gonna Last4. Acceptance Speech (feat. A-Trak) [prod. by Junior Makhno]5. Truth[prod. by Pete Rock]6. Exploding Octopus [prod. by Ill Bill]7. Forty Deuce Hebrew (feat. HR of Bad Brains) [prod. by Ill Bill]8. How To Survive The Apocalypse [prod. by Psycho Les]9. Vio-Lence (feat. Shabazz The Disciple & Lil Fame of M.O.P.) [prod. by DJ Skizz]10. Acid Reflux [prod. by Large Professor]11. L’Amour East (feat. Meyhem Lauren & Q-Unique) [prod. by Ayatollah]12. Power (feat. OC & Cormega) [prod. by DJ Muggs]13. When I Die (feat. Tia Thomas) [prod. by Pete Rock]14. Severed Heads (feat & prod. by El-P)15. 120% Darkside Justice (feat. Jedi Mind Tricks) [prod. by C-Lance]16. Canarsie High [prod. by Large Professor]17. World Premier [prod. by DJ Premier] Ill Bill nie należy raczej do muzycznych leniuchów i na brak jego muzyki nie narzekamy. Nowojorczyk nie tylko dba o bogactwo swojej własnej dyskografii, ale też stara się aktywizować tworzone przez siebie grupy i należy do MC's, których featuringi naprawdę niełatwo jest zliczyć. Nadchodzące solo Billa będzie jednak jakby nie patrzeć pierwszym takim krążkiem od czasu premiery "Hour Of Reprisal" z 2008 roku. Jako solówkę można jednak potraktować także "Kill Devil Hills" z 2010 roku, które w całości wyprodukował DJ Muggs. Tak czy inaczej mamy dla was pełny zestaw informacji z okładką, singlem, tracklistą, producentami i featami, które pokażą wam dlaczego na "The Grimy Awards" naprawdę Warto Czekać.

Wśród producentów materiału 40-letni już Bill umieścił wiele legend z takimi postaciami jak DJ Premier, Large Pro, Ayatollah, Psycho Les czy Pete Rock na czele. To właśnie ten ostatni wyprodukował singlowy numer "Truth", który znajdziecie pod spodem. Gościnnie na materiale pojawią się m.in Jedi Mind Tricks, Lil Fame, O.C. czy Cormega. Pełną tracklistę materiału wraz z producentami oraz gościnnymi występami znajdziecie pod spodem. Premiera materiału została zaplanowana na 26 lutego. Kto czeka razem z nami?

1. What Does It All Mean? [prod. by Ill Bill]
2. Paul Baloff [prod. by MoSS]
3. I Don’t Know How Long It’s Gonna Last
4. Acceptance Speech (feat. A-Trak) [prod. by Junior Makhno]
5. Truth[prod. by Pete Rock]
6. Exploding Octopus [prod. by Ill Bill]
7. Forty Deuce Hebrew (feat. HR of Bad Brains) [prod. by Ill Bill]
8. How To Survive The Apocalypse [prod. by Psycho Les]
9. Vio-Lence (feat. Shabazz The Disciple & Lil Fame of M.O.P.) [prod. by DJ Skizz]
10. Acid Reflux [prod. by Large Professor]
11. L’Amour East (feat. Meyhem Lauren & Q-Unique) [prod. by Ayatollah]
12. Power (feat. OC & Cormega) [prod. by DJ Muggs]
13. When I Die (feat. Tia Thomas) [prod. by Pete Rock]
14. Severed Heads (feat & prod. by El-P)
15. 120% Darkside Justice (feat. Jedi Mind Tricks) [prod. by C-Lance]
16. Canarsie High [prod. by Large Professor]
17.  World Premier [prod. by DJ Premier]

 

]]>
15 płyt, na które warto czekać w 2013 - USAhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-07,15-plyt-na-ktore-warto-czekac-w-2013-usahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-07,15-plyt-na-ktore-warto-czekac-w-2013-usaDecember 5, 2013, 10:00 pmAdmin stronyPodsumowania, podsumowania, wszyscy rozpoczynają rok 2013 patrząc wstecz... a my za to zajmiemy się także tym, by nie tracić z oczu również tego, co przed nami. A zapowiedzi na 2013 było multum, ciekawe albumy zaczną pojawiać się już w styczniu (często te pierwsze przegapiane są właśnie przed nadrabianie zeszłych 12 miesięcy, uważajcie by nie popełnić tego błędu), postaraliśmy się wybrać więc 15 nadchodzących za Oceanem płyt, na które z różnych powodów warto zwrócić uwagę i pilnować premier. Są tu i wyczekiwane debiuty, i głośne powroty, w końcu materiały mające potwierdzić klasę lub wnieść ich autorów na wyższy level. Lista 15 płyt z różnych rapowych rejonów i trafiających w różne gusta. Ograniczenie przy wyborze przyjęliśmy jedno - mówimy tylko o produkcjach mających już określony tytuł, bo mglistymi zapowiedziami w stylu "a może Jay-Z czy Eminem coś niedługo wydadzą?" nie chcieliśmy wam nawet zawracać głowy. Aha - i oczywiście nie są to wszystkie ciekawe płyty, które szykują nam najbliższe miesiące, ale po burzy mózgów zawężyliśmy naszą listę do piętnasteczki. Gotowi? No to jazda.50 Cent - Street King Immortal -> Wiele wody w Wiśle upłynęło od czasu, gdy Fifciak górował na listach sprzedaży. Mimo że sporo osób w Polsce ciągle uważa go za siedzącego na topie, to rzeczywistość jest dużo bardziej brutalna... ale wygląda na to, że Curtis Jackson swoim piątym LP podejmuje próbę powrotu tam gdzie był 7-8 lat temu. Efekty? Udane single z Eminemem i Adamem Levine'em czy Too Shortem, sprawiające, że na nadchodzący 26 lutego album czekamy z ciekawością, co z tego wyniknie.A$AP Rocky - LongLiveA$AP -> No dobra, wiem, że większość z Was pewnie słyszała już ten materiał po jego grudniowym wycieku. Ciekawe jak mimo tego poradzi sobie po 15.01 na listach sprzedaży i czy całe zamieszanie nie wpłynie na rankingi na koniec roku, gdy fani będą zdezorientowani kiedy to w końcu wyszło.Goodie Mob - Age Against The Machine -> Wiele jest przypadków takich albumów, co do których nie wiadomo czy daty premiery i zapowiedzi można jeszcze traktować poważnie. Jeden z najbardziej oryginalnych zespołów z Atlanty zdaje się jednak naprawdę zbliżać do premiery swojego krążka, którego brzmienie Cee Lo opisał jako "progresywne". Singiel narobił mi apetytu, a premiera zdaniem wspomnianego w pierwszym kwartale 2013. (Daniel)Ill Bill - The Grimy Awards -> Gościnnie? O.C., El-P, Jedi Mind Tricks, Shabazz The Disciple, Lil Fame czy Cormega. Na bitach? DJ Premier, DJ Muggs, Pete Rock, Large Professor, Beatnuts, Ayatollah czy MoSS. Jeżeli dodamy do tego charyzmę i pokręconą osobowość typa, który maczał palce w płytach Non Phixion, La Coka Nostra czy Heavy Metal Kings to już wiemy, że w dzień premiery 29 stycznia będzie gorąco. A na razie mamy single - jeden i drugi.J. Cole - Born Sinner -> Ma już złoto, może tym razem będzie platyna? Najważniejsze, żeby wykrzesał z siebie maximum i pokazał trochę więcej pazurów, a trochę mniej wrażliwego chłopca. Jego muzyce poświęcaliśmy w 2012 bardzo dużo uwagi, bo to w końcu bardzo duży talent. Jeden z największych. Czekam na album, który będzie na jego miarę. Już wiadomo, że pierwotna data premiery na pewno nie będzie ostateczną, więc o terminach nawet nie piszę, pamiętając o tym jak wkurwiałem się czekając na "Sideline Story" i obserwując trzysta pięćdziesiąty news na temat przesunięcia premiery. (Daniel)Juelz Santana - Born To Lose, Built To Win -> 2005... To już ósmy rok od kiedy jeden z najbardziej stylowych i wyrazistych reprezentantów nowojorskiego mainstreamu wypuścił solowy krążek. Kilka lat temu dostaliśmy zapowiedź albumu o wdzięcznej nazwie "Born To Lose, Built To Win", kilka udanych klipów mieszczących się w czołówce roku ("Days Of Our Lives"!) po czym... totalna cisza. Teraz mamy okładkę i datę premiery mixtape'u "God Will'N" (14.01), wcześniej zapowiadanego jako "Reagan Era" (singlowe "Home Run") oraz info o tym, że producentem wykonawczym "Born..." został Lil Wayne. Ja sam czekam na ten album jak na nic innego w tym roku.Mac Miller - Watching Movies With The Sound Off -> "Najważniejszy projekt w mojej karierze" oraz "bardzo osobisty i introspekcyjny materiał" - tymi słowami 20-letni talenciak zapowiada swój najnowszy krążek. Obok intrygującego tytułu (który Mac tłumaczył tak, że oglądanie filmów bez dźwięku to czynność, którą bardzo lubi i uważa za uspokajającą) mamy więc intrygujące obietnice. W pułapkę drugiej płyty wpadło wielu - zobaczymy czym zaskoczy Mac.Meek Mill - Dreamchasers 3 -> Meek Mill swoimi mixtape'ami zbudował taki hype i buzz, że wypadało tylko bić brawa. Rekord pobrań "Dreamchasers 2" był tematem wielu rozmów i skupił na nim uwagę całej branży. Debiutanckie "Dreams & Nightmares", mimo że zawierało parę mocnych momentów raczej rozczarowało. Czy trzecia część sagi "Dreamchasers" pokaże, że Meek rzeczywiście jest przyszłością amerykańskiego ulicznego mainstreamu? Oby, w końcu "small city, big dreams, he's been waiting on this day since he was sixteen".Nicki Minaj - Pink Friday: The Pinkprint -> Dlaczego warto czekać, nawet jeśli bolały was uszy od bardziej klubowych odlotów Nicki? Bowiem ten, trzeci studyjny, album powinien dobrze pokazać, w którym kierunku będzie zmierzała twórczość najpopularniejszej obecnie raperki świata i czy druga połowa "Pink Friday: Roman Reloaded" to chwilowa jazda, czy obrana droga. EP "The Re-Up" miało w zamierzeniu ukazywać, co będzie na trzecim LP i takie "Freedom" każe nam oczekiwać płyty - w końcu - na miarę ogromnych umiejętności. Czy tak będzie - zobaczymy.Nine - Black Hip Hop -> "PSA to all fuckboys Jan 31 2013...my album drops "BLACK HIP HOP" everybody's dead, no more mr nice guy" - napisał na swoim facebooku posiadacz jednego z najlepszych głosów w historii rapgry i autor dwóch nierdzewnych podziemnych klasyków "Nine Livez" i "Cloud 9". Dodatkowo załączył ten numer, w którym wciąż słychać grobowy, chropowaty wokal i brudny uliczny klimat. He wastes MC's like time, one and only incredible original Nine - czekam więc z ciekawością.Pusha T - My Name Is My Name -> Płyty The Clipse, street-albumy, mixtape'y, gościnne zwrotki... jeden z bardziej niedocenianych i uważanych przez wielu za jednego z najlepszych punchline'owców w grze MC w tym roku w końcu wydać ma pełnoprawny oficjalny solowy debiut. Znamy już singlowe "Pain" i "Blocka" oraz info o produkcji ze strony Kanyego, Just Blaze'a czy The-Dreama. Teraz czekamy więc na całość, pchaj to panie Pusha!Slim Thug & Z-Ro - The King & The Boss -> Jeżeli south nie jest wam obcy to chyba nic nie trzeba tu dodawać. Jeżeli z tymi ksywkami nie jesteście za pan brat to powiem tylko, że chodzi o dwie ikony południowej sceny i osoby, które swoimi albumami połamały już sporo stereotypów i przekonały do "trzeciego wybrzeża" wielu sceptyków. Niski, leniwy wokal Thuga oraz melodyjny rap i śpiew Mo City Dona, jednego z lepszych warsztatowo zawodników na globie? To nie może nie wypalić, nawet jeśli singlowe "Summertime" puszcza się w środku zimy.Step Brothers - Lord Steppington -> Żadna to nowość, że Evidence i Alchemist się lubią, regularnie ze sobą pracują i ogólnie rzucają piłkę do tego samego kosza. Ale cały wspólny album? To może być coś, tym bardziej, że niesłychanie krótka i surowa zapowiedź tak podsyca apetyt, że nie mam pytań. Niby pokazuje tylko ile sprzętu mają w zanadrzu, ale jak wjeżdża bit... Wszystko jasne. Czekamy. (Daniel)Supastition - The Blackboard EP -> Projekt ukaże się już lada chwila, bo Supa zapowiedział go na 15 stycznia. Będzie to ośmiokawałkowa epeczka, która ma być jak powiedział zainteresowany podziękowaniem dla fanów, którzy wspierali go nawet w momencie, kiedy ogłosił zakończenie kariery. Kam Moye zrezygnował z emerytury, a już niebawem znowu usłyszymy go na bitach od Marco Polo czy MPhazesa. Doczekać się nie mogę a tu macie singiel. (Daniel)Talib Kweli - Prisoner Of Conscious -> Intrygujący tytuł i zapowiedzi, z których wyłania się obraz albumu ukazującego nam wyraźnie inne oblicze Kweliego. Podobnie patrząc na listę gości - Curren$y, Kendrick Lamar, Busta Rhymes, Nelly... Ciekawe co z tego wyjdzie, premiera zapowiedziana jest na luty.A Wy na co w 2013 najbardziej czekacie?Podsumowania, podsumowania, wszyscy rozpoczynają rok 2013 patrząc wstecz... a my za to zajmiemy się także tym, by nie tracić z oczu również tego, co przed nami. A zapowiedzi na 2013 było multum, ciekawe albumy zaczną pojawiać się już w styczniu (często te pierwsze przegapiane są właśnie przed nadrabianie zeszłych 12 miesięcy, uważajcie by nie popełnić tego błędu), postaraliśmy się wybrać więc 15 nadchodzących za Oceanem płyt, na które z różnych powodów warto zwrócić uwagę i pilnować premier. Są tu i wyczekiwane debiuty, i głośne powroty, w końcu materiały mające potwierdzić klasę lub wnieść ich autorów na wyższy level. Lista 15 płyt z różnych rapowych rejonów i trafiających w różne gusta. Ograniczenie przy wyborze przyjęliśmy jedno - mówimy tylko o produkcjach mających już określony tytuł, bo mglistymi zapowiedziami w stylu "a może Jay-Z czy Eminem coś niedługo wydadzą?" nie chcieliśmy wam nawet zawracać głowy. Aha - i oczywiście nie są to wszystkie ciekawe płyty, które szykują nam najbliższe miesiące, ale po burzy mózgów zawężyliśmy naszą listę do piętnasteczki. Gotowi? No to jazda.

50 Cent - Street King Immortal -> Wiele wody w Wiśle upłynęło od czasu, gdy Fifciak górował na listach sprzedaży. Mimo że sporo osób w Polsce ciągle uważa go za siedzącego na topie, to rzeczywistość jest dużo bardziej brutalna... ale wygląda na to, że Curtis Jackson swoim piątym LP podejmuje próbę powrotu tam gdzie był 7-8 lat temu. Efekty? Udane single z Eminemem i Adamem Levine'em czy Too Shortem, sprawiające, że na nadchodzący 26 lutego album czekamy z ciekawością, co z tego wyniknie.

A$AP Rocky - LongLiveA$AP -> No dobra, wiem, że większość z Was pewnie słyszała już ten materiał po jego grudniowym wycieku. Ciekawe jak mimo tego poradzi sobie po 15.01 na listach sprzedaży i czy całe zamieszanie nie wpłynie na rankingi na koniec roku, gdy fani będą zdezorientowani kiedy to w końcu wyszło.

Goodie Mob - Age Against The Machine -> Wiele jest przypadków takich albumów, co do których nie wiadomo czy daty premiery i zapowiedzi można jeszcze traktować poważnie. Jeden z najbardziej oryginalnych zespołów z Atlanty zdaje się jednak naprawdę zbliżać do premiery swojego krążka, którego brzmienie Cee Lo opisał jako "progresywne". Singiel narobił mi apetytu, a premiera zdaniem wspomnianego w pierwszym kwartale 2013. (Daniel)

Ill Bill - The Grimy Awards -> Gościnnie? O.C., El-P, Jedi Mind Tricks, Shabazz The Disciple, Lil Fame czy Cormega. Na bitach? DJ Premier, DJ Muggs, Pete Rock, Large Professor, Beatnuts, Ayatollah czy MoSS. Jeżeli dodamy do tego charyzmę i pokręconą osobowość typa, który maczał palce w płytach Non Phixion, La Coka Nostra czy Heavy Metal Kings to już wiemy, że w dzień premiery 29 stycznia będzie gorąco. A na razie mamy single - jeden i drugi.

J. Cole - Born Sinner -> Ma już złoto, może tym razem będzie platyna? Najważniejsze, żeby wykrzesał z siebie maximum i pokazał trochę więcej pazurów, a trochę mniej wrażliwego chłopca. Jego muzyce poświęcaliśmy w 2012 bardzo dużo uwagi, bo to w końcu bardzo duży talent. Jeden z największych. Czekam na album, który będzie na jego miarę. Już wiadomo, że pierwotna data premiery na pewno nie będzie ostateczną, więc o terminach nawet nie piszę, pamiętając o tym jak wkurwiałem się czekając na "Sideline Story" i obserwując trzysta pięćdziesiąty news na temat przesunięcia premiery. (Daniel)

Juelz Santana - Born To Lose, Built To Win -> 2005... To już ósmy rok od kiedy jeden z najbardziej stylowych i wyrazistych reprezentantów nowojorskiego mainstreamu wypuścił solowy krążek. Kilka lat temu dostaliśmy zapowiedź albumu o wdzięcznej nazwie "Born To Lose, Built To Win", kilka udanych klipów mieszczących się w czołówce roku ("Days Of Our Lives"!) po czym... totalna cisza. Teraz mamy okładkę i datę premiery mixtape'u "God Will'N" (14.01), wcześniej zapowiadanego jako "Reagan Era" (singlowe "Home Run") oraz info o tym, że producentem wykonawczym "Born..." został Lil Wayne. Ja sam czekam na ten album jak na nic innego w tym roku.

Mac Miller - Watching Movies With The Sound Off-> "Najważniejszy projekt w mojej karierze" oraz "bardzo osobisty i introspekcyjny materiał" - tymi słowami 20-letni talenciak zapowiada swój najnowszy krążek. Obok intrygującego tytułu (który Mac tłumaczył tak, że oglądanie filmów bez dźwięku to czynność, którą bardzo lubi i uważa za uspokajającą) mamy więc intrygujące obietnice. W pułapkę drugiej płyty wpadło wielu - zobaczymy czym zaskoczy Mac.

Meek Mill - Dreamchasers 3-> Meek Mill swoimi mixtape'ami zbudował taki hype i buzz, że wypadało tylko bić brawa. Rekord pobrań "Dreamchasers 2" był tematem wielu rozmów i skupił na nim uwagę całej branży. Debiutanckie "Dreams & Nightmares", mimo że zawierało parę mocnych momentów raczej rozczarowało. Czy trzecia część sagi "Dreamchasers" pokaże, że Meek rzeczywiście jest przyszłością amerykańskiego ulicznego mainstreamu? Oby, w końcu "small city, big dreams, he's been waiting on this day since he was sixteen".

Nicki Minaj - Pink Friday: The Pinkprint -> Dlaczego warto czekać, nawet jeśli bolały was uszy od bardziej klubowych odlotów Nicki? Bowiem ten, trzeci studyjny, album powinien dobrze pokazać, w którym kierunku będzie zmierzała twórczość najpopularniejszej obecnie raperki świata i czy druga połowa "Pink Friday: Roman Reloaded" to chwilowa jazda, czy obrana droga. EP "The Re-Up" miało w zamierzeniu ukazywać, co będzie na trzecim LP i takie "Freedom" każe nam oczekiwać płyty - w końcu - na miarę ogromnych umiejętności. Czy tak będzie - zobaczymy.

Nine - Black Hip Hop-> "PSA to all fuckboys Jan 31 2013...my album drops "BLACK HIP HOP" everybody's dead, no more mr nice guy" - napisał na swoim facebooku posiadacz jednego z najlepszych głosów w historii rapgry i autor dwóch nierdzewnych podziemnych klasyków "Nine Livez" i "Cloud 9". Dodatkowo załączył ten numer, w którym wciąż słychać grobowy, chropowaty wokal i brudny uliczny klimat. He wastes MC's like time, one and only incredible original Nine - czekam więc z ciekawością.

Pusha T - My Name Is My Name -> Płyty The Clipse, street-albumy, mixtape'y, gościnne zwrotki... jeden z bardziej niedocenianych i uważanych przez wielu za jednego z najlepszych punchline'owców w grze MC w tym roku w końcu wydać ma pełnoprawny oficjalny solowy debiut. Znamy już singlowe "Pain" i "Blocka" oraz info o produkcji ze strony Kanyego, Just Blaze'a czy The-Dreama. Teraz czekamy więc na całość, pchaj to panie Pusha!

Slim Thug & Z-Ro - The King & The Boss-> Jeżeli south nie jest wam obcy to chyba nic nie trzeba tu dodawać. Jeżeli z tymi ksywkami nie jesteście za pan brat to powiem tylko, że chodzi o dwie ikony południowej sceny i osoby, które swoimi albumami połamały już sporo stereotypów i przekonały do "trzeciego wybrzeża" wielu sceptyków. Niski, leniwy wokal Thuga oraz melodyjny rap i śpiew Mo City Dona, jednego z lepszych warsztatowo zawodników na globie? To nie może nie wypalić, nawet jeśli singlowe "Summertime" puszcza się w środku zimy.

Step Brothers - Lord Steppington-> Żadna to nowość, że Evidence i Alchemist się lubią, regularnie ze sobą pracują i ogólnie rzucają piłkę do tego samego kosza. Ale cały wspólny album? To może być coś, tym bardziej, że niesłychanie krótka i surowa zapowiedź tak podsyca apetyt, że nie mam pytań. Niby pokazuje tylko ile sprzętu mają w zanadrzu, ale jak wjeżdża bit... Wszystko jasne. Czekamy. (Daniel)

Supastition - The Blackboard EP -> Projekt ukaże się już lada chwila, bo Supa zapowiedział go na 15 stycznia. Będzie to ośmiokawałkowa epeczka, która ma być jak powiedział zainteresowany podziękowaniem dla fanów, którzy wspierali go nawet w momencie, kiedy ogłosił zakończenie kariery. Kam Moye zrezygnował z emerytury, a już niebawem znowu usłyszymy go na bitach od Marco Polo czy MPhazesa. Doczekać się nie mogę a tu macie singiel. (Daniel)

Talib Kweli - Prisoner Of Conscious -> Intrygujący tytuł i zapowiedzi, z których wyłania się obraz albumu ukazującego nam wyraźnie inne oblicze Kweliego. Podobnie patrząc na listę gości - Curren$y, Kendrick Lamar, Busta Rhymes, Nelly... Ciekawe co z tego wyjdzie, premiera zapowiedziana jest na luty.

A Wy na co w 2013 najbardziej czekacie?

]]>
MHz Legacy "MHz Legacy" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-18,mhz-legacy-mhz-legacy-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-18,mhz-legacy-mhz-legacy-recenzjaDecember 18, 2012, 3:11 pmDaniel WardzińskiColumbus to prawie milionowe miasto, stolica stanu Ohio, piętnaste co do rozmiarów w USA. Jeśli jednak większość z nas zastanowi się z czym Columbus kojarzy się hip-hopowym głowom, w większości przypadków odpowiedź brzmi - RJD2. Chociaż znany praktycznie na całym Świecie producent nie przyszedł na świat w Ohio, to tam się wychował i tam stawiał pierwsze poważne kroki w rap-grze w ramach zapomnianej przez wielu grupy MHz. "Crew with the name nobody knew how to pronounce" żartuje w pierwszej z wielu morderczych zwrotek na tym albumie Copywrite. Założony w 1995 roku zespół urósł do tworu trochę mitycznego. Nawet, kiedy jego członkowie wspominali jego wielkie znaczenie dla ich karier mało kto pamiętał "Table Scraps", a co dopiero wcześniejsze rzeczy promowane m.in. w legendarnych audycjach przez Bobbito...Po tylu latach, po tylu stratach... Po śmierci Camu Tao, po dołączeniu do grupy Tage'a i Jakkiego, po spektakularnym sukcesie RJ, wreszcie ukazał się kolejny czy może raczej pierwszy pełnoprawny album grupy, bo "Table Scraps" sami autorzy uznają za zbiór numerów, które trzeba było wydać, a nie spójną całość. "Legacy" to rzeczy absolutnie wyjątkowa dla słuchacza przez fakt, że słyszalnie wyjątkowa i skrajnie ważna dla samych twórców. Tu Slug pojawia się obok Danny Browna, a Marco Polo z !llmindem produkują sobie obok Harry'ego Frauda i Jasona Rose'a. Słuchając tego materiału nie masz zielonego pojęcia czego spodziewać się za chwilę.Słucham tego już naprawdę długo i im dłużej to trwa, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mózgiem tego projektu nie jest wcale RJD2 (łącznie 6 bitów), ale Copywrite. Raper, którego przez wiele lat nie doceniałem. Obdarzony bardzo mocnym, nieco podobnym w tonacji do Sluga głosem białas to przede wszystkim flow z nierdzewnej stali rozgrzanej do czerwoności - potrafi dopasować się do każdej formy w efekcie budując pomnik bez najmniejszej rysy. Moja znajomość dotychczasowej działalności C-Write'a nie jest wystarczająca, żebym mógł to oceniać, ale nawet jeśli to nie jest jego płyta życia, to z pewnością rapuje na niej jakby on sam chciał z niej taką uczynić - robi wszystko, ładuje pancze, zwierza się, morduje słabych MC's, chwyta za gardło, żeby za chwilę rozśmieszać. Na nowej płycie MHz Copywrite jest pierdolonym królem z Collumbus, bez kitu.Świetnych raperów jest tu więcej. Widać, że to grupa nieco nadgryziona przez czas i ogrom rozczarowań niesionych z falą rapowego przemysłu, ale widać też, że wychowała się w czasach i w środowiskach gdzie hasło "be creative or get the fuck out" traktowano powaznie. Nie ma tu miejsca dla copycatów i lepiej być dziwakiem niż przeciętnym fajtłapą na byle-jakim bicie. Trzon stanowią Copy i Tage, którzy pokazują na co ich stać na tle znakomitych gości, którzy jednak nie są w stanie ich przyćmić. Dowód? Po dwóch tygodniach odsłuchów zorientowałem się, że na płycie pojawiają się Oh No i Blu. Jakki pojawia się rzadko, ale jego udział jest niezbędną dla smaku całości przyprawą, podobnie jak niepublikowane zwrotki Camu Tao - ten gość to dopiero był oryginałem. Czasem brzmi jakby miał problemy z kontrolowaniem swoich emocji i własnej ekspresji, ale powstaje z tegoś coś bez dwóch zdań wyjątkowego. Dla mnie np. "Spaceships" z Dannym Brownem na bicie Harry'ego Frauda jest za dalekim odlotem, ale mimo wszystko nawet gdybym mógł nie usunąłbym go z płyty, bo straciłby na tym jej jaskrawo-pstrokaty charakter łączący w sobie niemożliwe do pogodzenia sprzeczności i owocujący albumem, który zrazi do siebie połowę słuchaczy, a mimo to pozostanie wielki i na swój chory sposób wybitny. Wiem, że to co piszę brzmi dziwnie, ale włączcie ten album... On jest dziwny, ale w tym wypadku to jest atutem.RJD2 nie ma już dawnej świeżości, choć nadal ma wyjątkowe brzmienie charakteryzujące tylko jego i niemożliwe do podrobienia nawet przez najbardziej wprawionych epigonów. Pochodzące z 1998 roku "Hindsight" brzmi bardziej "fresh" niż nowe "Four Player Mode" - bolesne do zniesienia, szarpiące nerwy i trochę niedorastające do poziomu dotychczasowego dorobku autora. "Outta Room"? Świetne, owszem, ale jeśli ktoś pamięta "Things Go Better" Soul Position (zespołu RJ i Blueprinta) od razu skojarzy podobieństwo i wkurzy się na powtarzanie patentów. Dużo lepiej wypada trójka bitów pierwotnego członka MHz, która znajduje się pod koniec albumu - "Satisfaction" to megapodkład idealnie zresztą dobrany dla współpracy Copywrite'a ze Slugiem z Atmo. Bardzo emocjonalne traktujące o stracie członka zespołu "Tero Smith" daje w muzyce nie mniej emocji niż w treści, a "Somewhere" to "natural born single", który nie daje utrzymać głowy bez ruchu w osi pionowej. Wisienką na szczycie tortu jest tu ten wokalny refren - nie mam pytań. Nie ujmując wiele wkładowi RJ Kohna muszę jednak przyznać, że wspomniany, charakterystyczny i różnorodny klimat materiału tworzą raczej zaproszeni producenci. Nie wyobrażam sobie tej płyty bez otwierającego materiał gryzącym w ucho i zamęczającym głośniki syntetycznym basem "Accidentaly On Purpose" Roba Sterna. Nie próbujcie zrozumieć tego co napisałem - usłyszcie to. Wiem, że brzmi jakbym krytykował, ale jednocześnie bez tego numeru albumu moim zdaniem nie ma... Odrzucające i świetne zarazem. !llmind i Marco Polo wnoszą trochę klasycznego spojrzenia i ładnie równoważą album. J Rawls zazwyczaj kojarzony z podobnym brzmieniem jak wspomniane przed chwilą robi tym razem coś innego - dziwne, niepewne, podjeżdżające lekką psychodelą, do tego jeszcze potęgujące wrażenie przez specyficzny mix wokali. Najlepsze moim zdaniem na albumie "Addictionary" z Ill Billem i Slainem to rzecz za którą Stu Bangasowi należy się props jak stąd do Columbus. Ograniczone do minimum perkusje dają dużo przestrzeni wypełnionej dziwacznym, wywołującym niepokój motywem wwiercających się w przysadkę klawiszy w wysokiej tonacji... Crippy shit. Sprawdźcie to. Surock co prawda tylko nawiązuje do stylu RJ choć robi to w sposób więcej niż udany, ale już Jason Rose w "Mass Temple"? Epicka, wielowątkowa kompozycja kapitalnie łącząca się z tekstem bardziej pasuje do wysokobudżetowych produkcji niż undergroundowej legendy Midwestu. Na tej płycie dzieje się tyle, że chwilami ciężko nadążyć.Legenda MHz doczekała się wreszcie punktu zwrotnego - pełnoprawnego albumu w bardzo udany sposób ukazującego specyfikę tej wykręconej grupy poukładanej z jakby niepasujacych do siebie klocków, które dopiero stojąc obok siebie zaczynają tworzyć coś przerastającego wyobraźnie przeciętnego słuchacza. "MHz Legacy" nie jest dla przeciętnych słuchaczy - od tego zacznijmy podsumowanie tej recenzji. Nie znaczy to wcale, że to rapowy odpowiednik sztuki współczesnej, którą rozumieją tylko Ci, którzy chcą przyjąc pozę odbiorcy z wyrobionym smakiem. Gdzie tam... Przecież więcej niż połowa numerów na tym albumie to klasyczne rapowe produkcje, a flow Copywrite'a i Tage'a, które na materiale dominują to nic wydziwionego, a raczej ładnie wpisującego się w tradycję hip-hopowej kultury. Wszystkim rządzi ta megaherzowa specyfika, którą naprawdę niełatwo ująć w słowach. Trudny album, ale zdecydowanie wart zaangażowania. Przede wszystkim wyjątkowy w zalewie tego zlewającego się w jedno ścierwa. Ode mnie bardzo mocna piątka i gwarancja wielokrotnych powrotów - nie do kawałków. Do najważniejszego momentu Legendy MHz. Columbus to prawie milionowe miasto, stolica stanu Ohio, piętnaste co do rozmiarów w USA. Jeśli jednak większość z nas zastanowi się z czym Columbus kojarzy się hip-hopowym głowom, w większości przypadków odpowiedź brzmi - RJD2. Chociaż znany praktycznie na całym Świecie producent nie przyszedł na świat w Ohio, to tam się wychował i tam stawiał pierwsze poważne kroki w rap-grze w ramach zapomnianej przez wielu grupy MHz. "Crew with the name nobody knew how to pronounce" żartuje w pierwszej z wielu morderczych zwrotek na tym albumie Copywrite. Założony w 1995 roku zespół urósł do tworu trochę mitycznego. Nawet, kiedy jego członkowie wspominali jego wielkie znaczenie dla ich karier mało kto pamiętał "Table Scraps", a co dopiero wcześniejsze rzeczy promowane m.in. w legendarnych audycjach przez Bobbito...

Po tylu latach, po tylu stratach... Po śmierci Camu Tao, po dołączeniu do grupy Tage'a i Jakkiego, po spektakularnym sukcesie RJ, wreszcie ukazał się kolejny czy może raczej pierwszy pełnoprawny album grupy, bo "Table Scraps" sami autorzy uznają za zbiór numerów, które trzeba było wydać, a nie spójną całość. "Legacy"  to rzeczy absolutnie wyjątkowa dla słuchacza przez fakt, że słyszalnie wyjątkowa i skrajnie ważna dla samych twórców. Tu Slug pojawia się obok Danny Browna, a Marco Polo z !llmindem produkują sobie obok Harry'ego Frauda i Jasona Rose'a. Słuchając tego materiału nie masz zielonego pojęcia czego spodziewać się za chwilę.

Słucham tego już naprawdę długo i im dłużej to trwa, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mózgiem tego projektu nie jest wcale RJD2 (łącznie 6 bitów), ale Copywrite. Raper, którego przez wiele lat nie doceniałem. Obdarzony bardzo mocnym, nieco podobnym w tonacji do Sluga głosem białas to przede wszystkim flow z nierdzewnej stali rozgrzanej do czerwoności - potrafi dopasować się do każdej formy w efekcie budując pomnik bez najmniejszej rysy. Moja znajomość dotychczasowej działalności C-Write'a nie jest wystarczająca, żebym mógł to oceniać, ale nawet jeśli to nie jest jego płyta życia, to z pewnością rapuje na niej jakby on sam chciał z niej taką uczynić - robi wszystko, ładuje pancze, zwierza się, morduje słabych MC's, chwyta za gardło, żeby za chwilę rozśmieszać. Na nowej płycie MHz Copywrite jest pierdolonym królem z Collumbus, bez kitu.

Świetnych raperów jest tu więcej. Widać, że to grupa nieco nadgryziona przez czas i ogrom rozczarowań niesionych z falą rapowego przemysłu, ale widać też, że wychowała się w czasach i w środowiskach gdzie hasło "be creative or get the fuck out" traktowano powaznie. Nie ma tu miejsca dla copycatów i lepiej być dziwakiem niż przeciętnym fajtłapą na byle-jakim bicie. Trzon stanowią Copy i Tage, którzy pokazują na co ich stać na tle znakomitych gości, którzy jednak nie są w stanie ich przyćmić. Dowód? Po dwóch tygodniach odsłuchów zorientowałem się, że na płycie pojawiają się Oh No i Blu. Jakki pojawia się rzadko, ale jego udział jest niezbędną dla smaku całości przyprawą, podobnie jak niepublikowane zwrotki Camu Tao - ten gość to dopiero był oryginałem. Czasem brzmi jakby miał problemy z kontrolowaniem swoich emocji i własnej ekspresji, ale powstaje z tegoś coś bez dwóch zdań wyjątkowego. Dla mnie np. "Spaceships" z Dannym Brownem na bicie Harry'ego Frauda jest za dalekim odlotem, ale mimo wszystko nawet gdybym mógł nie usunąłbym go z płyty, bo straciłby na tym jej jaskrawo-pstrokaty charakter łączący w sobie niemożliwe do pogodzenia sprzeczności i owocujący albumem, który zrazi do siebie połowę słuchaczy, a mimo to pozostanie wielki i na swój chory sposób wybitny. Wiem, że to co piszę brzmi dziwnie, ale włączcie ten album... On jest dziwny, ale w tym wypadku to jest atutem.

RJD2 nie ma już dawnej świeżości, choć nadal ma wyjątkowe brzmienie charakteryzujące tylko jego i niemożliwe do podrobienia nawet przez najbardziej wprawionych epigonów. Pochodzące z 1998 roku "Hindsight" brzmi bardziej "fresh" niż nowe "Four Player Mode" - bolesne do zniesienia, szarpiące nerwy i trochę niedorastające do poziomu dotychczasowego dorobku autora. "Outta Room"? Świetne, owszem, ale jeśli ktoś pamięta "Things Go Better" Soul Position (zespołu RJ i Blueprinta) od razu skojarzy podobieństwo i wkurzy się na powtarzanie patentów. Dużo lepiej wypada trójka bitów pierwotnego członka MHz, która znajduje się pod koniec albumu - "Satisfaction" to megapodkład idealnie zresztą dobrany dla współpracy Copywrite'a ze Slugiem z Atmo. Bardzo emocjonalne traktujące o stracie członka zespołu "Tero Smith" daje w muzyce nie mniej emocji niż w treści, a "Somewhere" to "natural born single", który nie daje utrzymać głowy bez ruchu w osi pionowej. Wisienką na szczycie tortu jest tu ten wokalny refren - nie mam pytań. Nie ujmując wiele wkładowi RJ Kohna muszę jednak przyznać, że wspomniany, charakterystyczny i różnorodny klimat materiału tworzą raczej zaproszeni producenci.

Nie wyobrażam sobie tej płyty bez otwierającego materiał gryzącym w ucho i zamęczającym głośniki syntetycznym basem "Accidentaly On Purpose" Roba Sterna. Nie próbujcie zrozumieć tego co napisałem - usłyszcie to. Wiem, że brzmi jakbym krytykował, ale jednocześnie bez tego numeru albumu moim zdaniem nie ma... Odrzucające i świetne zarazem. !llmind i Marco Polo wnoszą trochę klasycznego spojrzenia i ładnie równoważą album. J Rawls zazwyczaj kojarzony z podobnym brzmieniem jak wspomniane przed chwilą robi tym razem coś innego - dziwne, niepewne, podjeżdżające lekką psychodelą, do tego jeszcze potęgujące wrażenie przez specyficzny mix wokali. Najlepsze moim zdaniem na albumie "Addictionary" z Ill Billem i Slainem to rzecz za którą Stu Bangasowi należy się props jak stąd do Columbus. Ograniczone do minimum perkusje dają dużo przestrzeni wypełnionej dziwacznym, wywołującym niepokój motywem wwiercających się w przysadkę klawiszy w wysokiej tonacji... Crippy shit. Sprawdźcie to. Surock co prawda tylko nawiązuje do stylu RJ choć robi to w sposób więcej niż udany, ale już Jason Rose w "Mass Temple"? Epicka, wielowątkowa kompozycja kapitalnie łącząca się z tekstem bardziej pasuje do wysokobudżetowych produkcji niż undergroundowej legendy Midwestu. Na tej płycie dzieje się tyle, że chwilami ciężko nadążyć.

Legenda MHz doczekała się wreszcie punktu zwrotnego - pełnoprawnego albumu w bardzo udany sposób ukazującego specyfikę tej wykręconej grupy poukładanej z jakby niepasujacych do siebie klocków, które dopiero stojąc obok siebie zaczynają tworzyć coś przerastającego wyobraźnie przeciętnego słuchacza. "MHz Legacy" nie jest dla przeciętnych słuchaczy - od tego zacznijmy podsumowanie tej recenzji. Nie znaczy to wcale, że to rapowy odpowiednik sztuki współczesnej, którą rozumieją tylko Ci, którzy chcą przyjąc pozę odbiorcy z wyrobionym smakiem. Gdzie tam... Przecież więcej niż połowa numerów na tym albumie to klasyczne rapowe produkcje, a flow Copywrite'a i Tage'a, które na materiale dominują to nic wydziwionego, a raczej ładnie wpisującego się w tradycję hip-hopowej kultury. Wszystkim rządzi ta megaherzowa specyfika, którą naprawdę niełatwo ująć w słowach. Trudny album, ale zdecydowanie wart zaangażowania. Przede wszystkim wyjątkowy w zalewie tego zlewającego się w jedno ścierwa. Ode mnie bardzo mocna piątka i gwarancja wielokrotnych powrotów - nie do kawałków. Do najważniejszego momentu Legendy MHz.

 

]]>
Sean Price "Mic Tyson" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-28,sean-price-mic-tyson-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-28,sean-price-mic-tyson-recenzjaNovember 28, 2012, 2:14 pmDaniel WardzińskiTo pierwszy solowy album Seana Price'a od pięciu lat, kiedy ukazało się "Jesus Price Supastar". W międzyczasie otrzymaliśmy tylko projekt z dwójką graczy z Detroit - Guilty Simpsonem i Black Milkiem jako Random Axe oraz mixtape "Kimbo Price" z 2009. To dosyć mało, a mimo wszystko mam wrażenie, że w przeciągu tego czasu popularność Seana Price'a w Polsce zdecydowanie wzrosła, chyba niestety odwrotnie niż miało to miejsce w Stanach, bo informacje na temat sprzedaży albumu w pierwszym tygodniu wyglądały jak ponury żart. Tak czy siak, oczekujących na ten materiał polskich słuchaczy nie brakowało.P zebrał grupę producentów, która pomogła w zrealizowaniu materiału, a pierwsze skrzypce zagrał Alchemist odpowiedzialny za cztery tracki. Żaden inny producent nie dostał tak dużo co pokazuje różnorodność brzmienia i stylu muzycznego, który jednak udało się ułożyć w charakterystyczne brzmienie "Mica Tysona". Nie zabrakło miejsca dla kojarzonych z Duck Down od dłuższego czasu 9th Wondera, Khrysisa, Erica G, ale znajdziemy też podkłady Stu Bangasa czy Evidence'a. Jak poradził sobie z nimi członek Heltah Skeltah? "Fuck being humble, I'm better than everybody" - tak w tracku "Straight Music" powie wam sam Ruckuss. Nie muszę chyba pisać, że Sean Price ma swoje flow, charakterystyczny sposób poruszania po bicie i głos. Napiszę, że wszystkie swoje atuty trzyma przy sobie nadal i jak dla mnie absolutnie ma prawo do rzucania nieskormnych wersów w dowolnej ilości. Uwielbiam zresztą jak to robi traktując MC's trochę jak w ogarniętej przy wsparciu Red Bulla rap-klinice... Kto widział ten wie, że miły dla nich nie był. To czego wielu fanów obawiało się najbardziej to sposobu w jaki Price dobierze bity i już po premierze dało się słyszeć wiele głosów, że bity dobrano źle. Czy faktycznie?Chwilami być może tak. Ja np. nie jestem fanem ostatnich dokonań Alchemista, ale tutaj "Genesis Of The Omega" to jeden z najbardziej morderczych bangerów tego roku, a impet z jakim "Mic Tyson" wjeżdża na twoje głośniki jest niemożliwy do porównania z czymkolwiek innym, ale już drugi numer - "Bar-Barian", gdzie Alchemist sampluje bodajże Budkę Suflera praktycznie bez żadnej perkusji i wpuszczając na to Rucka?! Dla jego zwrotek i zagrywek chce się słuchać ("niggas call it purple... what the fuck you mean?"), ale nie jest to na pewno dobry bit dla takich zwrotek. Generalnie jednak ALC zasługuje na pochwałę. Na cztery bity z trzema naprawdę trafił - dziwnie pocięte, ale w jakiś sposób fascynujące właśnie przez to "Bully Rap" i jeden z najlepszych tracków na albumie - "STFU2" to bardzo mocne atuty "Mica Tysona"."Mic Tyson" to jednak nie tylko sławny członek Soul Assasins, ale też np. AMP, anonimowy dla mnie producent, który mocno ukazuje swoje inspiracje Premierem, ale koniec końców z "Pyrex" wyszedł naprawdę kapitalny numer. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku niejakiego Woola, który stawiając na epicki motyw w "Price & Shining Armor" rozłożył mnie na łopatki. W numerze świetnie pasuje zresztą Ruste Juxxx, który tutaj dla mnie brzmi lepiej niż na jego własnych projektach. Postaciami anonimowymi dla fanów niezależnego rapu z obozu Duck Down i nie tylko nie będą na pewno Eric G i Khrysis - obydwaj zdecydowanie w formie. Po płycie z Buckshotem trochę obawiałem się jak spisze się 9th Wonder, a ten tutaj wyczuł klimat dużo lepiej. Mocna perkusja i ciekawy wokalny motyw odmienny od tych już mocno przez 9tha przerobionych. "Straight Music" to trafiona i dobrze "wmontowana" w ten album rzecz.Nie przekonuje mnie osobiście numer "BBQ Sauce" z Pharoahe Monchem na bicie Evidence'a i Babu z Dilated Peoples. Ten syntetyczny klawisz kompletnie jak dla mnie nie przemawia, a bit nie niesie tak jak powinien. Zdecydowanie lepiej brzmi bit samego Eva w "By The Way" chociaż też nie jestem ostatecznie przekonany, czy nie można było wykombinować czegoś ciekawszego na zamknięcie takiego albumu. Dodatkowo dwa ostatnie podkłady Beat Butchera to raczej obniżenie wcześniejszego poziomu. "Battering Bars" na bardzo znanym samplu jest jeszcze ok, ale "The Hardest Nigga Out" to klasyczny przykład tego co dzieje się, kiedy autor bitu chce za bardzo.W tym wszystkim najbardziej chodzi jednak o Seana Price'a, tak? Nie wprowadza do swojej dyskografii rewolucji, na dobrą sprawę mało zmienia w stosunku do poprzednich wydawnictw, ale wystarczy to, że robi swoje. Przecież nie musi nic zmieniać. Nie spieszy się, wbija swoje podwójne i potworne złośliwości pod adresem przeróżnych osób z pełnym przekonaniem o swojej wyjątkowości - w mojej opinii słusznym. Już samo otwarcie albumu "It goes Hanna Barbera barbarian/ Bar better than yours and your entourage, Sean bury them" wiele mówi o zawartości. Jeżeli czekaliście na dużo nowych, dobrych zwrotek Price'a będziecie bardzo szczęśliwi wchodząc w jego posiadanie. Oceniając całościowo jako album nawet pomimo paru bitów, których chętnie bym się stąd pozbył, uważam, że płyta zasługuje na piątkę z minusem. Może nie "the greatest rapper alive", ale wciąż zawodnik najwyższej ligi. A pod spodem jeszcze raz video do bonusowego tracka z płyty - "Haraam", żebyście nie przegapili, bo szkoda by było. To pierwszy solowy album Seana Price'a od pięciu lat, kiedy ukazało się "Jesus Price Supastar". W międzyczasie otrzymaliśmy tylko projekt z dwójką graczy z Detroit - Guilty Simpsonem i Black Milkiem jako Random Axe oraz mixtape "Kimbo Price" z 2009. To dosyć mało, a mimo wszystko mam wrażenie, że w przeciągu tego czasu popularność Seana Price'a w Polsce zdecydowanie wzrosła, chyba niestety odwrotnie niż miało to miejsce w Stanach, bo informacje na temat sprzedaży albumu w pierwszym tygodniu wyglądały jak ponury żart. Tak czy siak, oczekujących na ten materiał polskich słuchaczy nie brakowało.

P zebrał grupę producentów, która pomogła w zrealizowaniu materiału, a pierwsze skrzypce zagrał Alchemist odpowiedzialny za cztery tracki. Żaden inny producent nie dostał tak dużo co pokazuje różnorodność brzmienia i stylu muzycznego, który jednak udało się ułożyć w charakterystyczne brzmienie "Mica Tysona". Nie zabrakło miejsca dla kojarzonych z Duck Down od dłuższego czasu 9th Wondera, Khrysisa, Erica G, ale znajdziemy też podkłady Stu Bangasa czy Evidence'a. Jak poradził sobie z nimi członek Heltah Skeltah?

 "Fuck being humble, I'm better than everybody" - tak w tracku "Straight Music" powie wam sam Ruckuss. Nie muszę chyba pisać, że Sean Price ma swoje flow, charakterystyczny sposób poruszania po bicie i głos. Napiszę, że wszystkie swoje atuty trzyma przy sobie nadal i jak dla mnie absolutnie ma prawo do rzucania nieskormnych wersów w dowolnej ilości. Uwielbiam zresztą jak to robi traktując MC's trochę jak w ogarniętej przy wsparciu Red Bulla rap-klinice... Kto widział ten wie, że miły dla nich nie był. To czego wielu fanów obawiało się najbardziej to sposobu w jaki Price dobierze bity i już po premierze dało się słyszeć wiele głosów, że bity dobrano źle. Czy faktycznie?

Chwilami być może tak. Ja np. nie jestem fanem ostatnich dokonań Alchemista, ale tutaj "Genesis Of The Omega" to jeden z najbardziej morderczych bangerów tego roku, a impet z jakim "Mic Tyson" wjeżdża na twoje głośniki jest niemożliwy do porównania z czymkolwiek innym, ale już drugi numer - "Bar-Barian", gdzie Alchemist sampluje bodajże Budkę Suflera praktycznie bez żadnej perkusji i wpuszczając na to Rucka?! Dla jego zwrotek i zagrywek chce się słuchać ("niggas call it purple... what the fuck you mean?"), ale nie jest to na pewno dobry bit dla takich zwrotek. Generalnie jednak ALC zasługuje na pochwałę. Na cztery bity z trzema naprawdę trafił - dziwnie pocięte, ale w jakiś sposób fascynujące właśnie przez to "Bully Rap" i jeden z najlepszych tracków na albumie - "STFU2" to bardzo mocne atuty "Mica Tysona".

"Mic Tyson" to jednak nie tylko sławny członek Soul Assasins, ale też np. AMP, anonimowy dla mnie producent, który mocno ukazuje swoje inspiracje Premierem, ale koniec końców z "Pyrex" wyszedł naprawdę kapitalny numer. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku niejakiego Woola, który stawiając na epicki motyw w "Price & Shining Armor" rozłożył mnie na łopatki. W numerze świetnie pasuje zresztą Ruste Juxxx, który tutaj dla mnie brzmi lepiej niż na jego własnych projektach.  Postaciami anonimowymi dla fanów niezależnego rapu z obozu Duck Down i nie tylko nie będą na pewno Eric G i Khrysis - obydwaj zdecydowanie w formie. Po płycie z Buckshotem trochę obawiałem się jak spisze się 9th Wonder, a ten tutaj wyczuł klimat dużo lepiej. Mocna perkusja i ciekawy wokalny motyw odmienny od tych już mocno przez 9tha przerobionych. "Straight Music" to trafiona i dobrze "wmontowana" w ten album rzecz.

Nie przekonuje mnie osobiście numer "BBQ Sauce" z Pharoahe Monchem na bicie Evidence'a i Babu z Dilated Peoples. Ten syntetyczny klawisz kompletnie jak dla mnie nie przemawia, a bit nie niesie tak jak powinien. Zdecydowanie lepiej brzmi bit samego Eva w "By The Way" chociaż też nie jestem ostatecznie przekonany, czy nie można było wykombinować czegoś ciekawszego na zamknięcie takiego albumu. Dodatkowo dwa ostatnie podkłady Beat Butchera to raczej obniżenie wcześniejszego poziomu. "Battering Bars" na bardzo znanym samplu jest jeszcze ok, ale "The Hardest Nigga Out" to klasyczny przykład tego co dzieje się, kiedy autor bitu chce za bardzo.

W tym wszystkim najbardziej chodzi jednak o Seana Price'a, tak? Nie wprowadza do swojej dyskografii rewolucji, na dobrą sprawę mało zmienia w stosunku do poprzednich wydawnictw, ale wystarczy to, że robi swoje. Przecież nie musi nic zmieniać. Nie spieszy się, wbija swoje podwójne i potworne złośliwości pod adresem przeróżnych osób z pełnym przekonaniem o swojej wyjątkowości - w mojej opinii słusznym. Już samo otwarcie albumu "It goes Hanna Barbera barbarian/ Bar better than yours and your entourage, Sean bury them" wiele mówi o zawartości. Jeżeli czekaliście na dużo nowych, dobrych zwrotek Price'a będziecie bardzo szczęśliwi wchodząc w jego posiadanie. Oceniając całościowo jako album nawet pomimo paru bitów, których chętnie bym się stąd pozbył, uważam, że płyta zasługuje na piątkę z minusem. Może nie "the greatest rapper alive", ale wciąż zawodnik najwyższej ligi. A pod spodem jeszcze raz video do bonusowego tracka z płyty - "Haraam", żebyście nie przegapili, bo szkoda by było.

 

]]>
Ill Bill "When I Die" - nowy singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-24,ill-bill-when-i-die-nowy-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-11-24,ill-bill-when-i-die-nowy-singielNovember 24, 2012, 5:38 pmTomasz ModrzyńskiPremiera najnowszego albumu, członka La Coka Nostry, będzie miała miejsce 29 stycznia 2013. Pierwszym singlem promującym "Grimy Awards" było "Severed Heads Of State". Dzisiaj otrzymujemy kolejny singiel zapowiadający to wydawnictwo. "When I Die" to utwór dużo bardziej osobisty, który pokazuje, że Ill Bill nie wypada z formy.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"1210","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Premiera najnowszego albumu, członka La Coka Nostry, będzie miała miejsce 29 stycznia 2013. Pierwszym singlem promującym "Grimy Awards" było "Severed Heads Of State". Dzisiaj otrzymujemy kolejny singiel zapowiadający to wydawnictwo. "When I Die" to utwór dużo bardziej osobisty, który pokazuje, że Ill Bill nie wypada z formy.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"1210","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Ill Bill "Served Heads of State" feat. El-P - singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-31,ill-bill-served-heads-of-state-feat-el-p-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-31,ill-bill-served-heads-of-state-feat-el-p-singielOctober 31, 2012, 12:44 pmRafał PorosJuż 13-ego stycznia swoją premierę mieć będzie kolejny w dorobku krążek autorstwa Ill Billa. Materiał noszący nazwę "The Grimy Awards" promowany od wczoraj jest singlem "Served Heads of State" gdzie gościnnie udzielił się sam El-P (również i autor podkładu). Na nadchodzącym albumie rapera pojawią się m.in. O.C., Cormega, Meyhem Lauren, Q-Unique, Shabazz the Disciple oraz Lil Fame, natomiast swe produkcje podłożą DJ Premier, DJ Muggs, Pete Rock, Large Professor i inni."time to clean our house and take our corner back / put a message in the music - this is more than rap"Już 13-ego stycznia swoją premierę mieć będzie kolejny w dorobku krążek autorstwa Ill Billa. Materiał noszący nazwę "The Grimy Awards" promowany od wczoraj jest singlem "Served Heads of State" gdzie gościnnie udzielił się sam El-P (również i autor podkładu). Na nadchodzącym albumie rapera pojawią się m.in. O.C., Cormega, Meyhem Lauren, Q-Unique, Shabazz the Disciple oraz Lil Fame, natomiast swe produkcje podłożą DJ Premier, DJ Muggs, Pete Rock, Large Professor i inni.
"time to clean our house and take our corner back / put a message in the music - this is more than rap"

]]>
La Coka Nostra "Masters Of The Dark Arts" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-06,la-coka-nostra-masters-of-the-dark-arts-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-06,la-coka-nostra-masters-of-the-dark-arts-recenzjaMarch 19, 2013, 4:58 pmAdmin stronyWyciągnąłem Berettę. Popieściłem chwilkę palcami gładką, chłodną lufę, po czym szybkim ruchem załadowałem magazynek. Sprawdziłem resztę podręcznego arsenału. Shotgun ukryty pod ciężkim, czarnym, stylowym prochowcem – jest. Ingram w torbie przewieszonej przez ramię – jest. W razie czego mogę szybko odsunąć zamek i chwycić to cacuszko. Pomacałem chwilę w torbie – oprócz kilku magazynków wyczułem obłe kształty granatów. Wszystko jest. Założyłem buty i już szykowałem się do wyjścia, gdy przypomniałem sobie o pewnej ważnej rzeczy. Nie ma przecież dobrej zabawy bez muzyki, prawda? Sprawdziłem zasoby mojej wiernej MP4. Wśród mieszaniny klasycznego rocka, agresywnego punku, metalu i zimnej elektroniki znalazłem folder o nazwie „La Coka Nostra – Masters of the Dark Arts”. Ach tak, nowy ich album. Dobry skład pięciu (chociaż nie, teraz to już chyba czterech?) porypańców, ale ich pierwszy album trochę nie spełnił oczekiwań. Nic to – zdecydowałem – nada się.Szedłem powoli ulicami w stronę centrum, wsłuchując się w muzykę. Album rozpoczął się zaskakująco spokojnie, z „pogrzebowymi” organami i samplem, w którym koleś gada, że tak naprawdę to my sami tworzymy swój wszechświat, nadając mu jego charakter. Fajny pomysł. Wsłuchiwałem się dalej w nawijkę Ill Billa i Slaine’a. Everlast musiał odejść z grupy z powodu choroby córki. Trochę szkoda – pamiętam, że na pierwszym albumie podobał mi się jego wokal, i rockowe zacięcie. Ale z lekkim zaskoczeniem spostrzegłem, że to wcale nie przeszkadza pozostałym dwóm MC, którzy na majku zapieprzają aż miło. Im mniej, tym lepiej – tym razem to dwaj panowie (zamiast trzech) dyktują warunki, dając nam zajebiste, mroczne teksty i agresywną nawijkę lepszą niż na debiucie. Coraz bardziej zaczęło mi się to podobać. Kolejne tracki po hipnotyzującym wstępie zaczęły być coraz bardziej epickie, brzmią bardziej… apokaliptycznie? Tak, to dobre słowo, roześmiałem się w duchu, mimowolnie sięgając za pazuchę i muskając rękojeść pistoletu.Już niedaleko. Czwarty track – rozpoznaję ten styl. Każdy fan hip-hopu rozpozna vibe od Preemo. Pozwoliłem ciału się rozluźnić i trochę pogibać do bujającego beatu, podczas gdy Ill Bill wrzeszczał mi do ucha, bym nie wtrącał nosa w nie swoje sprawy. Piąty utwór to zaskakująco nijaki track z jakimiś elektronicznymi plumknięciami i Seanem Price’em. Zapaliłem fajkę. Lubię zajarać przed akcją, zrelaksować się, poobserwować chwilkę zwiewny dym, poczuć jego kąsanie w płucach. Że niby płacę za okropną śmierć, za raka płuc? I tak wszyscy umrzemy, dziewczynki i chłopcy, nawet nie wiemy, kiedy.Dotarłem na miejsce. Rozległy plac, pośrodku malutka fontanna, wokół ludzie. Spieszący do pracy, wbici w garnitury, z nieodłącznymi neseserkami, niewolnicy wielkich korporacji. Uśmiechnięte, wiecznie plotkujące o niczym kobiety, kobietki i staruchy – niewolnice własnej próżności. Starzy. Młodzi. Głupi. Mądrzy. Dobrzy. Źli. Mrowisko w wersji makro. Dokańczając fajkę, pomyślałem o równości człowieka i o tym, jak bzdurny to koncept. Ludzie nigdy nie byli i nie będą sobie równi. Poza jednym momentem w życiu…Czas zaczynać. Rzuciłem niedopałek i sięgnąłem po pistolet – na początek rozgrzewka. Chwyciłem za gnata i w tym momencie pomyślałem: „Zaraz, przecież masz słuchawki na uszach. A co, jeśli wezwą psy? Możesz ich nie usłyszeć…” Trochę racji w tym jest. Ale za bardzo podoba mi się ten album. Obiecałem sobie, że będę bardzo uważny.Szósty track. Wzywa do bitwy (ten sampel, o cholera….). Pulsuje, wwierca się w głowę. Tak samo jak pierwszy nabój, który wystrzeliłem, wwiercił się w łeb jakiemuś kolesiowi w spodniach na kant. Nie słyszałem krzyków, zajęty byłem rozkoszowaniem się szkarłatną mgiełką, która powstawała z trafionych głów i innych części ciała. Moja własna gun-opera a la John Woo właśnie stawała się rzeczywistością, z La Coka Nostra jako soundtrackiem. Po „The Story Goes On” przywitał mnie „Letter to Ouisch”. Subtelny, hipnotyzujący głos kobiety i…. O, do diabła, co za beat! Niesamowite! Brzmi jak gitarowy koncert w piekle podczas złego tripu. Nie wytrzymałem. Zacząłem headbangować wściekle, chwyciłem ingrama i zacząłem rozpylać pestki we wszystkich kierunkach. Czerwień, czerwień, czerwień. Wszędzie czerwony, zupełnie jakbym ekranizował „Raining Blood” Slayera. Świat stał się nieskończonym szkarłatem, a ja pogrążałem się w amoku…Zdołałem się opanować po chwili. Wokół mnie morze krwi. Fontanna wyglądała jak basen dla wampirów. W słuchawkach brzmiało „The Eyes of Santa Muerte”. Lekki folkowy sampel, z fantastyczną gitarką… La Santa Muerte patrzyła w tym momencie właśnie na mnie. Trudno mi powiedzieć, czy płacze, czy się cieszy. Popatrzyłem na ludzi, wrzeszczących, zagubionych, płaczących, rozpaczliwie zwiewających z placu. Nie martwcie się, pomyślałem. Pomyślcie o tym jako o wybawieniu od ziemskich trosk. Sięgnąłem po shotguna.„Murder World”, „Coka Kings”, „.38 Revolver” – to dobre tracki, uznałem, ale jakoś nie zapadają szczególnie w pamięć. Produkcja na „Masters…” jest świetna, ale spostrzegłem, że niektóre tracki zlewają się ze sobą. Beaty w nich są zrobione jakby na jedno kopyto, z braku lepszego określenia. Trochę za bardzo brzmią w nich echa „Heavy Metal Kings” Ill Billa i Vinniego Paza oraz ostatniej płyty Jedi Mind Tricks, które samie w sobie nie są złe, ale też nie są tak dobre jak na przykład solówka Billa, „The Hour of Reprisal”. To było coś! Czemu Bill nie dał czegoś więcej od siebie?Gdzieś mignął mi kogut policyjny. A więc już tu są. Załadowałem nowy magazynek i ukryłem się za jakimś murkiem. W uszach delikatnie sączyły się dźwięki „Malverde Market”. Kolejny znakomity track, ze świetnym tekstem i chwytającym za gardło klimatem. Nawet mnie ciarki przeszły, gdy słuchałem, co dzieci robią w Meksyku…. Ja tu gadu gadu, a tu z jednego radiowozu nagle zrobiły się dziesiątki. Armia funkcjonariuszy otoczyła plac, jeden z nich coś wrzeszczał przez megafon. Nie obchodziło mnie to, bo właśnie wszedł track tytułowy, kończący album. Absolutnie epicki, z fenomenalnie budującym napięcie beatem. Godna konkluzja bardzo dobrego albumu. Załadowałem shotguna. Panowie policjanci, widzę, że panowie dzisiaj nerwowi? Proszę, troszkę ołowiu powinno pomóc. Obróciłem się, by wycelować i…GAME OVERMoja postać padła jak długa na ziemię. Wirtualny policjant podbiegł do niej i oddał jeszcze cztery strzały. Westchnąłem ciężko. A jednak nie byłem uważny. Znowu się nie udało. Ale przynajmniej urządziłem wcale niezłą rzeź, do tego przy zarąbistej muzie. Jak oceniam ten album? Lepszy od debiutu LCN, mroczniejszy, lepiej brzmiący jako całość. Hmmm…. Glina wystrzelił cztery razy, tak? Pasuje. A nawet dodam plusik. Cztery i pół w skali szkolnej. Puk, puk. Do pokoju weszła mama. Na szczęście przytomnie wyłączyłem szybko grę i włączyłem Wikipedię na jakimś przypadkowym haśle. - Wojtuś, obiad już na stole.- Zaraz przyjdę.- Kochanie, nie siedź długo przy komputerze. - Nie będę, mamo. Mama uśmiechnęła się ciepło.- Jakie to szczęście, że ty używasz komputera do nauki, zamiast grać w te krwawe gry! Mówię ci, to stąd się biorą ci psychopaci…. Jak tak można, grać w grę o zabijaniu wszystkiego, co się rusza!Wyciągnąłem Berettę. Popieściłem chwilkę palcami gładką, chłodną lufę, po czym szybkim ruchem załadowałem magazynek. Sprawdziłem resztę podręcznego arsenału. Shotgun ukryty pod ciężkim, czarnym, stylowym prochowcem – jest. Ingram w torbie przewieszonej przez ramię – jest. W razie czego mogę szybko odsunąć zamek i chwycić to cacuszko. Pomacałem chwilę w torbie – oprócz kilku magazynków wyczułem obłe kształty granatów. Wszystko jest. Założyłem buty i już szykowałem się do wyjścia, gdy przypomniałem sobie o pewnej ważnej rzeczy. Nie ma przecież dobrej zabawy bez muzyki, prawda? Sprawdziłem zasoby mojej wiernej MP4. Wśród mieszaniny klasycznego rocka, agresywnego punku, metalu i zimnej elektroniki znalazłem folder o nazwie „La Coka Nostra – Masters of the Dark Arts”. Ach tak, nowy ich album. Dobry skład pięciu (chociaż nie, teraz to już chyba czterech?) porypańców, ale ich pierwszy album trochę nie spełnił oczekiwań. Nic to – zdecydowałem – nada się.


Szedłem powoli ulicami w stronę centrum, wsłuchując się w muzykę. Album rozpoczął się zaskakująco spokojnie, z „pogrzebowymi” organami i samplem, w którym koleś gada, że tak naprawdę to my sami tworzymy swój wszechświat, nadając mu jego charakter. Fajny pomysł. Wsłuchiwałem się dalej w nawijkę Ill Billa i Slaine’a. Everlast musiał odejść z grupy z powodu choroby córki. Trochę szkoda – pamiętam, że na pierwszym albumie podobał mi się jego wokal, i rockowe zacięcie.  Ale z lekkim zaskoczeniem spostrzegłem, że to wcale nie przeszkadza pozostałym dwóm MC, którzy na majku zapieprzają aż miło. Im mniej, tym lepiej – tym razem to dwaj panowie (zamiast trzech) dyktują warunki, dając nam zajebiste, mroczne teksty i agresywną nawijkę lepszą niż na debiucie.
Coraz bardziej zaczęło mi się to podobać. Kolejne tracki po hipnotyzującym wstępie zaczęły być coraz bardziej epickie, brzmią bardziej… apokaliptycznie? Tak, to dobre słowo, roześmiałem się w duchu, mimowolnie sięgając za pazuchę i muskając rękojeść pistoletu.
Już niedaleko. Czwarty track – rozpoznaję ten styl. Każdy fan hip-hopu rozpozna vibe od Preemo. Pozwoliłem ciału się rozluźnić i trochę pogibać do bujającego beatu, podczas gdy Ill Bill wrzeszczał mi do ucha, bym nie wtrącał nosa w nie swoje sprawy. Piąty utwór to zaskakująco nijaki track z jakimiś elektronicznymi plumknięciami i Seanem Price’em. Zapaliłem fajkę. Lubię zajarać przed akcją, zrelaksować się, poobserwować chwilkę zwiewny dym, poczuć jego kąsanie w płucach. Że niby płacę za okropną śmierć, za raka płuc? I tak wszyscy umrzemy, dziewczynki i chłopcy, nawet nie wiemy, kiedy.
Dotarłem na miejsce. Rozległy plac, pośrodku malutka fontanna, wokół ludzie. Spieszący do pracy, wbici w garnitury, z nieodłącznymi neseserkami, niewolnicy wielkich korporacji. Uśmiechnięte, wiecznie plotkujące o niczym kobiety, kobietki i staruchy – niewolnice własnej próżności. Starzy. Młodzi. Głupi. Mądrzy. Dobrzy. Źli. Mrowisko w wersji makro. Dokańczając fajkę, pomyślałem o równości człowieka i o tym, jak bzdurny to koncept. Ludzie nigdy nie byli i nie będą sobie równi. Poza jednym momentem w życiu…
Czas zaczynać. Rzuciłem niedopałek i sięgnąłem po pistolet – na początek rozgrzewka. Chwyciłem za gnata i w tym momencie pomyślałem: „Zaraz, przecież masz słuchawki na uszach. A co, jeśli wezwą psy? Możesz ich nie usłyszeć…” Trochę racji w tym jest. Ale za bardzo podoba mi się ten album. Obiecałem sobie, że będę bardzo uważny.
Szósty track. Wzywa do bitwy (ten sampel, o cholera….). Pulsuje, wwierca się w głowę. Tak samo jak pierwszy nabój, który wystrzeliłem, wwiercił się w łeb jakiemuś kolesiowi w spodniach na kant. Nie słyszałem krzyków, zajęty byłem rozkoszowaniem się szkarłatną mgiełką, która powstawała z trafionych głów i innych części ciała. Moja własna gun-opera a la John Woo właśnie stawała się rzeczywistością, z La Coka Nostra jako soundtrackiem. Po „The Story Goes On” przywitał mnie „Letter to Ouisch”. Subtelny, hipnotyzujący głos kobiety i…. O, do diabła, co za beat! Niesamowite! Brzmi jak gitarowy koncert w piekle podczas złego tripu. Nie wytrzymałem. Zacząłem headbangować wściekle, chwyciłem ingrama i zacząłem rozpylać pestki we wszystkich kierunkach. Czerwień, czerwień, czerwień. Wszędzie czerwony, zupełnie jakbym ekranizował „Raining Blood” Slayera. Świat stał się nieskończonym szkarłatem, a ja pogrążałem się w amoku…
Zdołałem się opanować po chwili. Wokół mnie morze krwi. Fontanna wyglądała jak basen dla wampirów. W słuchawkach brzmiało „The Eyes of Santa Muerte”. Lekki folkowy sampel, z fantastyczną gitarką… La Santa Muerte patrzyła w tym momencie właśnie na mnie. Trudno mi powiedzieć, czy płacze, czy się cieszy. Popatrzyłem na ludzi, wrzeszczących, zagubionych, płaczących, rozpaczliwie zwiewających z placu. Nie martwcie się, pomyślałem. Pomyślcie o tym jako o wybawieniu od ziemskich trosk. Sięgnąłem po shotguna.
„Murder World”, „Coka Kings”, „.38 Revolver” – to dobre tracki, uznałem, ale jakoś nie zapadają szczególnie w pamięć. Produkcja na „Masters…” jest świetna, ale spostrzegłem, że niektóre tracki zlewają się ze sobą. Beaty w nich są zrobione jakby na jedno kopyto, z braku lepszego określenia. Trochę za bardzo brzmią w nich echa „Heavy Metal Kings” Ill Billa i Vinniego Paza oraz ostatniej płyty Jedi Mind Tricks, które samie w sobie nie są złe, ale też nie są tak dobre jak na przykład solówka Billa, „The Hour of Reprisal”. To było coś! Czemu Bill nie dał czegoś więcej od siebie?
Gdzieś mignął mi kogut policyjny. A więc już tu są. Załadowałem nowy magazynek i ukryłem się za jakimś murkiem. W uszach delikatnie sączyły się dźwięki „Malverde Market”. Kolejny znakomity track, ze świetnym tekstem i chwytającym za gardło klimatem. Nawet mnie ciarki przeszły, gdy słuchałem, co dzieci robią w Meksyku….
Ja tu gadu gadu, a tu z jednego radiowozu nagle zrobiły się dziesiątki. Armia funkcjonariuszy otoczyła plac, jeden z nich coś wrzeszczał przez megafon. Nie obchodziło mnie to, bo właśnie wszedł track tytułowy, kończący album. Absolutnie epicki, z fenomenalnie budującym napięcie beatem. Godna konkluzja bardzo dobrego albumu.
Załadowałem shotguna. Panowie policjanci, widzę, że panowie dzisiaj nerwowi? Proszę, troszkę ołowiu powinno pomóc. Obróciłem się, by wycelować i…
GAME OVER
Moja postać padła jak długa na ziemię. Wirtualny policjant podbiegł do niej i oddał jeszcze cztery strzały. Westchnąłem ciężko. A jednak nie byłem uważny. Znowu się nie udało. Ale przynajmniej urządziłem wcale niezłą rzeź, do tego przy zarąbistej muzie. Jak oceniam ten album? Lepszy od debiutu LCN, mroczniejszy, lepiej brzmiący jako całość. Hmmm…. Glina wystrzelił cztery razy, tak? Pasuje. A nawet dodam plusik. Cztery i pół w skali szkolnej.
Puk, puk. Do pokoju weszła mama. Na szczęście przytomnie wyłączyłem szybko grę i włączyłem Wikipedię na jakimś przypadkowym haśle.
- Wojtuś, obiad już na stole.
- Zaraz przyjdę.
- Kochanie, nie siedź długo przy komputerze.
- Nie będę, mamo.
Mama uśmiechnęła się ciepło.
- Jakie to szczęście, że ty używasz komputera do nauki, zamiast grać w te krwawe gry! Mówię ci, to stąd się biorą ci psychopaci…. Jak tak można, grać w grę o zabijaniu wszystkiego, co się rusza!

]]>