popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) High Time Labelhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/23244/High-Time-LabelNovember 15, 2024, 5:38 ampl_PL © 2024 Admin stronyHigh Time Label wraca z kolejnym wydawnictwem!https://popkiller.kingapp.pl/2019-01-10,high-time-label-wraca-z-kolejnym-wydawnictwemhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-01-10,high-time-label-wraca-z-kolejnym-wydawnictwemJanuary 10, 2019, 1:00 amAdmin stronyTrójmiejski High Time wniósł do polskiego rapu spory powiew świeżego powietrza (z dużą zawartością jodu) - dość powiedzieć, że spod skrzydeł małego niezależnego labelu wyfrunęli do nas HuczuHucz, Gedz, Joda, Rover czy Michał Kisiel. Po kilkuletniej ciszy High Time wraca wydając kolejny materiał!Będzie to album Radziasa, którego tytułu jeszcze nie znamy. "High Time Label po długiej przerwie prezentuje klip do numeru Radziasa „Problemy na Parę Pięter”. Singiel wyprodukowany został przez MYNØ. Utwór naszpikowany jest emocjami oraz trafnymi metaforami, które dotyczą relacji między ludzkich. Trójmiejski Label tym samym wraca na scenę i odkrywa pierwszego gracza w swoich szeregach." - czytamy w opisie.Trzymamy kciuki za powrót HT, jednej z bardziej udanych zajawkowych inicjatyw pompujących podziemny polski rap w ostatniej dekadzie!Trójmiejski High Time wniósł do polskiego rapu spory powiew świeżego powietrza (z dużą zawartością jodu) - dość powiedzieć, że spod skrzydeł małego niezależnego labelu wyfrunęli do nas HuczuHucz, Gedz, Joda, Rover czy Michał Kisiel. Po kilkuletniej ciszy High Time wraca wydając kolejny materiał!

Będzie to album Radziasa, którego tytułu jeszcze nie znamy. "High Time Label po długiej przerwie prezentuje klip do numeru Radziasa „Problemy na Parę Pięter”. Singiel wyprodukowany został przez MYNØ. Utwór naszpikowany jest emocjami oraz trafnymi metaforami, które dotyczą relacji między ludzkich. Trójmiejski Label tym samym wraca na scenę i odkrywa pierwszego gracza w swoich szeregach." - czytamy w opisie.

Trzymamy kciuki za powrót HT, jednej z bardziej udanych zajawkowych inicjatyw pompujących podziemny polski rap w ostatniej dekadzie!

]]>
Michał Kisiel "Pismo Święte" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-19,michal-kisiel-pismo-swiete-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-19,michal-kisiel-pismo-swiete-recenzjaMarch 19, 2013, 8:14 pmKrystian KrupińskiTo mógł być spory szok. Może nawet jakiś mały skandalik. Tytuł wypuszczonego niedawno nakładem High Time nowego albumu Michała Kisiela wywołuje kontrowersje, a podparty mocnym uderzeniem w postaci singla „Wypadek Drogowy” mógł rozbuchać wielką ochotę na jeden z najbardziej fascynujących debiutów ostatnich lat. No cóż, rzeczywistość aż tak kolorowa nie jest, co nie znaczy że z „Pismem Świętym”, choćby nawet z kilkoma jej wersetami, zapoznawać się nie trzeba. Wręcz przeciwnie.Michałem Kisielem zainteresowałem się jeszcze przed ukazaniem białostockiej Wizji Lokalnej, a wspomniany wyżej teledysk promujący krążek tylko upewnił mnie, że obserwować tego chłopaka to jak mus. W zapowiedziach „Pisma Świętego” możemy przeczytać o „koncept albumie” – cóż, dobrze wiemy jak to najczęściej z nimi bywa i tym razem także jest to spore nadużycie. W zasadzie ciężko tutaj dojść, co było głównym zamysłem na oś tracklisty. Motywy religijne? Owszem, są. Egzystencjalizm i motyw przemijania? Och, jakie to oryginalne. Śmierć i rozkminki nad sferą pozaziemską? Też było, i to wiele razy. Kisiel na pewno ma potencjał na bycie lirycznym obrazoburcą – umówmy się, trzeba sporej odwagi, by nazwać tak swój album – lecz na swoim debiucie… nie wykorzystał go do końca. Zgadzam się, ma jeszcze czas, a lirycznie już teraz jest bardzo ciekawy, mimo że teksty pisze niepozbawione jeszcze tej nutki małolackiej naiwności. Mamy tu trochę typowych dla dwudziestodwulatka życiówek (solidne wsparcie w numerze "Krew na chodnikach" od Praktisa i Teta, jedynych rapowych gości), parę okołobraggowych numerów, wspominkowe „Skały”, znajdzie się też miejsce na luźniejszy numer typu „Do przodu, powoli, pomału”. Pojawią się z rzadka jakieś motywy religijne, jednak jest tego zbyt mało, by mówić o albumie konceptualnym, a możemy co najwyżej o drobnych kontekstualnych smaczkach, zdradzających drzemiący w nim spory poetycki talent i odwagę, chęć podejmowania pewnych tematów w sposób, o jakim wielu by nie pomyślało. Zabrakło tylko pewnego wstrząsu, o jakim to możemy mówić w przypadku promującego krążek klipowego numeru. Ale może faktycznie za dużo wymagam – to w końcu debiut.Warsztatowo na pierwszy rzut ucha jest bez fajerwerków – ot niby zwykła, solidna, poprawna nawijka, wersy wymierzone jakby od linijki, by pewnie i bez nerwowych przyspieszeń zmieścić się na pętli. Półprawda. Michał ma zarówno charakterystyczny, szorstki głos, jak i minimalnie niedoskonałą dykcję, która może być jego znakiem firmowym. W jego sytuacji nie ma nic specjalnie do poprawy, a chyba że drobne podszlifowanie i tak już dość wyrazistego stylu. Podwójne i wielokrotne rymy wychodzą raperowi w sposób niewymuszony i spokojnie spełniają minimalne wymogi stawiane dzisiejszym debiutantom. Siła Kisiela tkwi w tekstach, czasem w udanym, konsekwentnym koncepcie na numer („W pętli”), czasem w kumulacji emocji i mocnych wersach, co najlepiej oddaje "Wypadek Drogowy": „rzadko cię o coś proszę, ale dzisiaj brak mi kontroli / błagam cię Boże, niech ta fura się rozpierdoli!”; „widzę moją babcię, płaci na mszę za mnie / i widzę księdza co odprawia fałszywą litanię / widzę malutką siostrę słyszącą ‘Michaś nie żyje’ / kierowca nagle hamuje, mój pas wrzyna się w szyję”;. Na faworytów wskazałbym również „Czekając na deszcz” i „Obudź mnie”, w którym to świetny refren dał Em-ski. Summa summarum pochwalić trzeba za rzadko pretensjonalny liryzm i wrażliwość, a wspomnianą, miejscową naiwność w rozkminkach (i linijki typu "ta laska robi mi laskę za moją dniówkę" też następnym razem można sobie darować) na tym etapie kariery możemy z łatwością raperowi wybaczyć.Odpowiedzialny za lwią część muzyki EsDwa to prawdziwy człowiek renesansu. Raper, producent, DJ, realizator, rapowy aktywista, radiowiec, prowadzący koncerty… można tak wymieniać. Słowem: zajawkowicz i taki trochę białostocki odpowiednik Procenta (ma nawet to swoje "r"). Trochę się obawiałem, czy powierzenie produkcji niemal całej płyty (oprócz niego jak zwykle świetni Kixnare i DJ Creon) będzie dobrym wyjściem i Szymon spełni się jako bitmejker równie dobrze, jak na innych polach swojej aktywności. Jest lepiej niż w porządku. Chwytliwe, lekko wbijające się w głowę sample, przy zachowaniu szorstkiego brzmienia i szumu winyla, drobne wtyczkowe i żywe akcenty, a do tego ciężki werbel i mięsisty bass zawsze na miejscu – może i bez odkrywania Ameryki, ale wszystko gra jak trzeba. W klimat wpasowują się Kixnare, który tworząc takie perełki, jak „Jestem gotowy” faktycznie staje się bogiem (i trochę szkoda, że to najprawdopodobniej ostatni hip-hopowy sztos, jakim nas uraczył – cóż, rozwój muzyczny rządzi się swoimi prawami), oraz Creon, ze swoim brudem i mrokiem jakby żywcem wyjętym z płyt Wu-Tang Clan. Może odrobinę odstają od nich mniej ciekawe „Do przodu, powoli, pomału” i „Kto widział diabła?”, ale na odbiór miłej, w miarę równej całości nie ma to większego wpływu. Całości dopełniają skrecze od najlepszych w swoim fachu: Kruga, Torta, Twistera i Gugatcha.Jak ponarzekałem, że po tak intrygującej otoczce wokół krążka spodziewałem się odrobinę więcej, tak niesprawiedliwie byłoby ocenić „Pismo Święte” jako rozczarowanie, bo o jako takim raczej nie ma mowy. Pierwsza z prawdziwego zdarzenia płyta Michała Kisiela, która, jakby spojrzeć prawdzie w oczy, przeszła bez większego echa, zasługuje na cztery z plusem na zachętę, bo potencjał na piątkowy poziom jest wyraźny. A w międzyczasie czekamy na Za Młodych Na Śmierć, gdzie raper występuje obok Praktisa, Jopela i Dela.To mógł być spory szok. Może nawet jakiś mały skandalik. Tytuł wypuszczonego niedawno nakładem High Time nowego albumu Michała Kisiela wywołuje kontrowersje, a podparty mocnym uderzeniem w postaci singla „Wypadek Drogowy” mógł rozbuchać wielką ochotę na jeden z najbardziej fascynujących debiutów ostatnich lat. No cóż, rzeczywistość aż tak kolorowa nie jest, co nie znaczy że z „Pismem Świętym”, choćby nawet z kilkoma jej wersetami, zapoznawać się nie trzeba. Wręcz przeciwnie.

Michałem Kisielem zainteresowałem się jeszcze przed ukazaniem białostockiej Wizji Lokalnej, a wspomniany wyżej teledysk promujący krążek tylko upewnił mnie, że obserwować tego chłopaka to jak mus. W zapowiedziach „Pisma Świętego” możemy przeczytać o „koncept albumie” – cóż, dobrze wiemy jak to najczęściej z nimi bywa i tym razem także jest to spore nadużycie. W zasadzie ciężko tutaj dojść, co było głównym zamysłem na oś tracklisty. Motywy religijne? Owszem, są. Egzystencjalizm i motyw przemijania? Och, jakie to oryginalne. Śmierć i rozkminki nad sferą pozaziemską? Też było, i to wiele razy. Kisiel na pewno ma potencjał na bycie lirycznym obrazoburcą – umówmy się, trzeba sporej odwagi, by nazwać tak swój album – lecz na swoim debiucie… nie wykorzystał go do końca. Zgadzam się, ma jeszcze czas, a lirycznie już teraz jest bardzo ciekawy, mimo że teksty pisze niepozbawione jeszcze tej nutki małolackiej naiwności. Mamy tu trochę typowych dla dwudziestodwulatka życiówek (solidne wsparcie w numerze "Krew na chodnikach" od Praktisa i Teta, jedynych rapowych gości), parę okołobraggowych numerów, wspominkowe „Skały”, znajdzie się też miejsce na luźniejszy numer typu „Do przodu, powoli, pomału”. Pojawią się z rzadka jakieś motywy religijne, jednak jest tego zbyt mało, by mówić o albumie konceptualnym, a możemy co najwyżej o drobnych kontekstualnych smaczkach, zdradzających drzemiący w nim spory poetycki talent i odwagę, chęć podejmowania pewnych tematów w sposób, o jakim wielu by nie pomyślało. Zabrakło tylko pewnego wstrząsu, o jakim to możemy mówić w przypadku promującego krążek klipowego numeru. Ale może faktycznie za dużo wymagam – to w końcu debiut.

Warsztatowo na pierwszy rzut ucha jest bez fajerwerków – ot niby zwykła, solidna, poprawna nawijka, wersy wymierzone jakby od linijki, by pewnie i bez nerwowych przyspieszeń zmieścić się na pętli. Półprawda. Michał ma zarówno charakterystyczny, szorstki głos, jak i minimalnie niedoskonałą dykcję, która może być jego znakiem firmowym. W jego sytuacji nie ma nic specjalnie do poprawy, a chyba że drobne podszlifowanie i tak już dość wyrazistego stylu. Podwójne i wielokrotne rymy wychodzą raperowi w sposób niewymuszony i spokojnie spełniają minimalne wymogi stawiane dzisiejszym debiutantom. Siła Kisiela tkwi w tekstach, czasem w udanym, konsekwentnym koncepcie na numer („W pętli”), czasem w kumulacji emocji i mocnych wersach, co najlepiej oddaje "Wypadek Drogowy": „rzadko cię o coś proszę, ale dzisiaj brak mi kontroli / błagam cię Boże, niech ta fura się rozpierdoli!”; „widzę moją babcię, płaci na mszę za mnie / i widzę księdza co odprawia fałszywą litanię / widzę malutką siostrę słyszącą ‘Michaś nie żyje’ / kierowca nagle hamuje, mój pas wrzyna się w szyję”;. Na faworytów wskazałbym również „Czekając na deszcz” i „Obudź mnie”, w którym to świetny refren dał Em-ski. Summa summarum pochwalić trzeba za rzadko pretensjonalny liryzm i wrażliwość, a wspomnianą, miejscową naiwność w rozkminkach (i linijki typu "ta laska robi mi laskę za moją dniówkę" też następnym razem można sobie darować) na tym etapie kariery możemy z łatwością raperowi wybaczyć.

Odpowiedzialny za lwią część muzyki EsDwa to prawdziwy człowiek renesansu. Raper, producent, DJ, realizator, rapowy aktywista, radiowiec, prowadzący koncerty… można tak wymieniać. Słowem: zajawkowicz i taki trochę białostocki odpowiednik Procenta (ma nawet to swoje "r"). Trochę się obawiałem, czy powierzenie produkcji niemal całej płyty (oprócz niego jak zwykle świetni Kixnare i DJ Creon) będzie dobrym wyjściem i Szymon spełni się jako bitmejker równie dobrze, jak na innych polach swojej aktywności. Jest lepiej niż w porządku. Chwytliwe, lekko wbijające się w głowę sample, przy zachowaniu szorstkiego brzmienia i szumu winyla, drobne wtyczkowe i żywe akcenty, a do tego ciężki werbel i mięsisty bass zawsze na miejscu – może i bez odkrywania Ameryki, ale wszystko gra jak trzeba. W klimat wpasowują się Kixnare, który tworząc takie perełki, jak „Jestem gotowy” faktycznie staje się bogiem (i trochę szkoda, że to najprawdopodobniej ostatni hip-hopowy sztos, jakim nas uraczył – cóż, rozwój muzyczny rządzi się swoimi prawami), oraz Creon, ze swoim brudem i mrokiem jakby żywcem wyjętym z płyt Wu-Tang Clan. Może odrobinę odstają od nich mniej ciekawe „Do przodu, powoli, pomału” i „Kto widział diabła?”, ale na odbiór miłej, w miarę równej całości nie ma to większego wpływu. Całości dopełniają skrecze od najlepszych w swoim fachu: Kruga, Torta, Twistera i Gugatcha.

Jak ponarzekałem, że po tak intrygującej otoczce wokół krążka spodziewałem się odrobinę więcej, tak niesprawiedliwie byłoby ocenić „Pismo Święte” jako rozczarowanie, bo o jako takim raczej nie ma mowy. Pierwsza z prawdziwego zdarzenia płyta Michała Kisiela, która, jakby spojrzeć prawdzie w oczy, przeszła bez większego echa, zasługuje na cztery z plusem na zachętę, bo potencjał na piątkowy poziom jest wyraźny. A w międzyczasie czekamy na Za Młodych Na Śmierć, gdzie raper występuje obok Praktisa, Jopela i Dela.

]]>
High Time Cypher nr 1: Mielzky, Kisiel, Spec, Jodahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-08-22,high-time-cypher-nr-1-mielzky-kisiel-spec-jodahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-08-22,high-time-cypher-nr-1-mielzky-kisiel-spec-jodaAugust 22, 2012, 6:00 pmKrystian KrupińskiPrzedstawiamy pierwszą odsłonę najnowszej inicjatywy HIGH TIME LABEL - Cypher, będącego nawiązaniem m.in. do BET Cyphers czy Cypherów w ramach XXL Freshmen. Gospodarzem każdego odcinka jest 13Crew (DJ O2ld & DJ Lolo). W każdym epizodzie nagrywane są na żywo zwrotki 4 raperów oraz cuty i skrecze. Na sam początek: Mielzky, Kisiel, Spec i Joda.

Przedstawiamy pierwszą odsłonę najnowszej inicjatywy HIGH TIME LABEL - Cypher, będącego nawiązaniem m.in. do BET Cyphers czy Cypherów w ramach XXL Freshmen. Gospodarzem każdego odcinka jest 13Crew (DJ O2ld & DJ Lolo). W każdym epizodzie nagrywane są na żywo zwrotki 4 raperów oraz cuty i skrecze. Na sam początek: Mielzky, Kisiel, Spec i Joda.

]]>