popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Xzibithttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/23034/XzibitNovember 14, 2024, 10:35 pmpl_PL © 2024 Admin stronyJayo Felony (James Savage) - wywiad: Xzibit, Jam Master Jay, Dr. Dre, "Broken Ground", "Take A Ride", Spice 1https://popkiller.kingapp.pl/2020-05-03,jayo-felony-james-savage-wywiad-xzibit-jam-master-jay-dr-dre-broken-ground-take-a-ridehttps://popkiller.kingapp.pl/2020-05-03,jayo-felony-james-savage-wywiad-xzibit-jam-master-jay-dr-dre-broken-ground-take-a-rideMay 3, 2020, 5:12 pmPaweł MiedzielecKończąc nasz tydzień z Jayo Felony na deser publikujemy Wam zapis rozmowy, do jakiej doszło podczas listopadowego koncertu w Warszawie, na którym w ramach #WestCoastTakeoverTour wystąpili: Xzibit, Problem, Ras Kass, Demrick, oraz Bullet Loco pod nowym pseudonimem James Savage. Z Jayo złapaliśmy się na zapleczu jakieś kilkadziesiąt minut przed jego solowym występem w ramach trwającej trasy, aby pogadać głównie o jego długiej scenicznej nieobecności i powrocie jako protegowany Xzibita pod nową ksywką i ze świeżym materiałem "Broken Ground", stworzonym przy pomocy Dr. Dre i wypuszczonym w sierpniu 2019 roku przez Open Bar Entertainment - ponad 18 lat po premierze ostatniego solowego albumu.Kwadrans rozmowy przed kamerą był również okazją, aby porozmawiać o debiutanckim klasyku "Take A Ride", a Loco opowiedział nam przy okazji, w jakich okolicznościach poznał swojego ówczesnego wydawcę i mentora - ś.p Jam Master Jaya. Poruszyliśmy też kwestię jego niepublikowanego materiału - od nigdy niewydanej solówki "In The Trenches" z początku lat 2000-nych, po projekt supergrupy Rifleman, w skład której wchodzili również Kurupt, 40 Glocc oraz ś.p Prodigy z Mobb Deep. Na sam koniec Savage uchylił też rąbka tajemnicy, nad czym pracuje obecnie i czego możemy się spodziewać z jego strony w przyszłości, oraz zdradził czy on i Spice 1 nagrają kolejny wspólny album pod szyldem Criminalz... zapraszam!Rozmowa: Paweł MiedzielecMontaż: Marcin NataliTłumaczenie: Paweł MiedzielecKamera: Jakub SandeckiFot. w miniaturce: Jakub SandeckiWywiad pod spodem, a tutaj artykuły opublikowane w ramach tygodnia z Jayo:Jayo Felony "Livin' Foe Dem 4 Thangz" (Ot tak #217)Jayo Felony "The Loc Is On His Own" (Diggin' In The Videos #365)Criminalz (Spice 1 | Celly Cel | Jayo Felony) "Criminal Activity" (Przegapifszy #87)Jayo Felony ft. DMX & Method Man "Whatcha Gonna Do?" (Diggin' In The Videos #366)Jayo Felony "Take A Ride" (Klasyk Na Weekend)Jayo Felony "James Savage: Broken Ground" - recenzjaKończąc nasz tydzień z Jayo Felony na deser publikujemy Wam zapis rozmowy, do jakiej doszło podczas listopadowego koncertu w Warszawie, na którym w ramach #WestCoastTakeoverTour wystąpili: Xzibit, Problem, Ras Kass, Demrick, oraz Bullet Loco pod nowym pseudonimem James Savage. Z Jayo złapaliśmy się na zapleczu jakieś kilkadziesiąt minut przed jego solowym występem w ramach trwającej trasy, aby pogadać głównie o jego długiej scenicznej nieobecności i powrocie jako protegowany Xzibita pod nową ksywką i ze świeżym materiałem "Broken Ground", stworzonym przy pomocy Dr. Dre i wypuszczonym w sierpniu 2019 roku przez Open Bar Entertainment - ponad 18 lat po premierze ostatniego solowego albumu.

Kwadrans rozmowy przed kamerą był również okazją, aby porozmawiać o debiutanckim klasyku "Take A Ride", a Loco opowiedział nam przy okazji, w jakich okolicznościach poznał swojego ówczesnego wydawcę i mentora - ś.p Jam Master Jaya. Poruszyliśmy też kwestię jego niepublikowanego materiału - od nigdy niewydanej solówki "In The Trenches" z początku lat 2000-nych, po projekt supergrupy Rifleman, w skład której wchodzili również Kurupt, 40 Glocc oraz ś.p Prodigy z Mobb Deep. Na sam koniec Savage uchylił też rąbka tajemnicy, nad czym pracuje obecnie i czego możemy się spodziewać z jego strony w przyszłości, oraz zdradził czy on i Spice 1 nagrają kolejny wspólny album pod szyldem Criminalz... zapraszam!

Rozmowa: Paweł Miedzielec
Montaż: Marcin Natali
Tłumaczenie: Paweł Miedzielec
Kamera: Jakub Sandecki
Fot. w miniaturce: Jakub Sandecki

Wywiad pod spodem, a tutaj artykuły opublikowane w ramach tygodnia z Jayo:

Jayo Felony "Livin' Foe Dem 4 Thangz" (Ot tak #217)

Jayo Felony "The Loc Is On His Own" (Diggin' In The Videos #365)

Criminalz (Spice 1 | Celly Cel | Jayo Felony) "Criminal Activity" (Przegapifszy #87)

Jayo Felony ft. DMX & Method Man "Whatcha Gonna Do?" (Diggin' In The Videos #366)

Jayo Felony "Take A Ride" (Klasyk Na Weekend)

Jayo Felony "James Savage: Broken Ground" - recenzja

]]>
Xzibit już jutro zagra w Warszawie!https://popkiller.kingapp.pl/2019-11-08,xzibit-juz-jutro-zagra-w-warszawiehttps://popkiller.kingapp.pl/2019-11-08,xzibit-juz-jutro-zagra-w-warszawieNovember 8, 2019, 3:02 pmMarek AdamskiLegenda Zachodniego Wybrzeża znana z takich hitów jak "Get Your Walk On", "X" czy "Alkaholik" już jutro wystąpi w warszawskim Palladium.Chociaż urodził się w Detroit, a kilka lat młodości spędził w Albuquerque, Xzibit określany jest jako jeden z najważniejszych amerykańskich raperów z Zachodniego Wybrzeża. To wszystko za sprawą przeprowadzki do Los Angeles w wieku 14 lat, gdy powodowany obserwacją rozwijającej się sceny hiphopowej, postanowił spróbować swoich sił w pisaniu tekstów oraz występach na scenie. Jako MC był członkiem Likwit Crew, a w mainstreamie zasłynął za sprawą przyjaźni z takimi sławami jak Dr. Dre, Snoop Dogg, Eminem, 50 Cent czy Ice Cube, z którymi współpracuje na co dzień.Ma na swoim koncie 7 albumów, w tym złote "Man vs. Machine", "Weapons of Mass Destruction" czy "Full Circle", z których pochodzą single "Multiply", "Hey Now" oraz "Concentrate". Wszystko zaczęło się jednak od wydanego w 1996 r. albumu "At The Speed Of Life", który był zalążkiem późniejszych sukcesów. Konsekwentnie prowadzona kariera sprawiła, że Xzibit na początku XXI wieku zajął zasłużone miejsce wśród największych sław hiphopowej sceny! Nie sposób wyobrazić sobie rapu, bez tego przepotężnego głosu, tony hitów i flow, przed którym można tylko bić pokłony.Link do wydarzenia: https://www.facebook.com/events/737810333325107/Legenda Zachodniego Wybrzeża znana z takich hitów jak "Get Your Walk On", "X" czy "Alkaholik" już jutro wystąpi w warszawskim Palladium.

Chociaż urodził się w Detroit, a kilka lat młodości spędził w Albuquerque, Xzibit określany jest jako jeden z najważniejszych amerykańskich raperów z Zachodniego Wybrzeża. To wszystko za sprawą przeprowadzki do Los Angeles w wieku 14 lat, gdy powodowany obserwacją rozwijającej się sceny hiphopowej, postanowił spróbować swoich sił w pisaniu tekstów oraz występach na scenie. Jako MC był członkiem Likwit Crew, a w mainstreamie zasłynął za sprawą przyjaźni z takimi sławami jak Dr. Dre, Snoop Dogg, Eminem, 50 Cent czy Ice Cube, z którymi współpracuje na co dzień.

Ma na swoim koncie 7 albumów, w tym złote "Man vs. Machine", "Weapons of Mass Destruction" czy "Full Circle", z których pochodzą single "Multiply", "Hey Now" oraz "Concentrate". Wszystko zaczęło się jednak od wydanego w 1996 r. albumu "At The Speed Of Life", który był zalążkiem późniejszych sukcesów. Konsekwentnie prowadzona kariera sprawiła, że Xzibit na początku XXI wieku zajął zasłużone miejsce wśród największych sław hiphopowej sceny! Nie sposób wyobrazić sobie rapu, bez tego przepotężnego głosu, tony hitów i flow, przed którym można tylko bić pokłony.

Link do wydarzenia: https://www.facebook.com/events/737810333325107/

]]>
Xzibit - legenda Kalifornii na 2 koncertach w Polsce!https://popkiller.kingapp.pl/2019-08-28,xzibit-legenda-kalifornii-na-2-koncertach-w-polscehttps://popkiller.kingapp.pl/2019-08-28,xzibit-legenda-kalifornii-na-2-koncertach-w-polsceDecember 8, 2019, 11:07 pmAdmin stronyXzibit, gwiazda hip-hopu, jeden z najlepszych MC's w historii Zachodniego Wybrzeża, autor takich hitów jak "X", "Paparazzi", "Front 2 Back", “Multiply” czy "Hey Now", znany z programu MTV "Pimp My Ride", w sobotę 9 listopada wystąpi w Warszawie w klubie Proxima i dzień później, 10 listopada, w krakowskim klubie Kwadrat.KUP BILET - WARSZAWAKUP BILET - KRAKÓWChociaż urodził się w Detroit, a kilka lat młodości spędził w Albuquerque, Xzibit określany jest jako jeden z najważniejszych amerykańskich raperów z Zachodniego Wybrzeża. To wszystko za sprawą przeprowadzki do Los Angeles w wieku 14 lat, gdy powodowany obserwacją rozwijającej się sceny hiphopowej, postanowił spróbować swoich sił w pisaniu tekstów oraz występach na scenie. Jako MC był członkiem Likwit Crew, a w mainstreamie zasłynął za sprawą przyjaźni z takimi sławami jak Dr. Dre, Snoop Dogg, Eminem, 50 Cent czy Ice Cube, z którymi współpracuje na co dzień. Ma na swoim koncie 7 albumów, w tym złote "Man vs. Machine", "Weapons of Mass Destruction" czy "Full Circle", z których pochodzą single "Multiply", "Hey Now" oraz "Concentrate". Wszystko zaczęło się jednak od wydanego w 1996 r. albumu "At The Speed Of Life", który był zalążkiem późniejszych sukcesów. Konsekwentnie prowadzona kariera sprawiła, że Xzibit na początku XXI wieku zajął zasłużone miejsce wśród największych sław hiphopowej sceny! Nie sposób wyobrazić sobie rapu, bez tego przepotężnego głosu, tony hitów i flow, przed którym można tylko bić pokłony. Panie i Panowie, przed Państwem X… ZIBIT!A my przypominamy wywiad, który przeprowadziliśmy z Xzibitem przy jego ostatniej wizycie w Warszawie... ponad 10 lat temu![[{"fid":"54236","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"54237","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"54238","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Xzibit, gwiazda hip-hopu, jeden z najlepszych MC's w historii Zachodniego Wybrzeża, autor takich hitów jak "X", "Paparazzi", "Front 2 Back", “Multiply” czy "Hey Now", znany z programu MTV "Pimp My Ride", w sobotę 9 listopada wystąpi w Warszawie w klubie Proxima i dzień później, 10 listopada, w krakowskim klubie Kwadrat.

KUP BILET - WARSZAWA

KUP BILET - KRAKÓW

Chociaż urodził się w Detroit, a kilka lat młodości spędził w Albuquerque, Xzibit określany jest jako jeden z najważniejszych amerykańskich raperów z Zachodniego Wybrzeża. To wszystko za sprawą przeprowadzki do Los Angeles w wieku 14 lat, gdy powodowany obserwacją rozwijającej się sceny hiphopowej, postanowił spróbować swoich sił w pisaniu tekstów oraz występach na scenie. Jako MC był członkiem Likwit Crew, a w mainstreamie zasłynął za sprawą przyjaźni z takimi sławami jak Dr. Dre, Snoop Dogg, Eminem, 50 Cent czy Ice Cube, z którymi współpracuje na co dzień.

Ma na swoim koncie 7 albumów, w tym złote "Man vs. Machine", "Weapons of Mass Destruction" czy "Full Circle", z których pochodzą single "Multiply", "Hey Now" oraz "Concentrate". Wszystko zaczęło się jednak od wydanego w 1996 r. albumu "At The Speed Of Life", który był zalążkiem późniejszych sukcesów. Konsekwentnie prowadzona kariera sprawiła, że Xzibit na początku XXI wieku zajął zasłużone miejsce wśród największych sław hiphopowej sceny! Nie sposób wyobrazić sobie rapu, bez tego przepotężnego głosu, tony hitów i flow, przed którym można tylko bić pokłony.

Panie i Panowie, przed Państwem X… ZIBIT!

A my przypominamy wywiad, który przeprowadziliśmy z Xzibitem przy jego ostatniej wizycie w Warszawie... ponad 10 lat temu!

[[{"fid":"54236","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"54237","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"54238","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

]]>
Xzibit feat. Problem "Elevator" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-05-27,xzibit-feat-problem-elevator-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-05-27,xzibit-feat-problem-elevator-teledyskMay 27, 2019, 1:47 pmAdmin stronyWeteran Kalifornii uderza z letnim bangerem, wspierany przez uznanego lokalnie reprezentanta Compton Problema.Jeśli chcesz być na bieżąco z premierami teledysków to śledź nasz dział VideoWeteran Kalifornii uderza z letnim bangerem, wspierany przez uznanego lokalnie reprezentanta Compton Problema.

Jeśli chcesz być na bieżąco z premierami teledysków to śledź nasz dział Video

]]>
Wakacyjne klasyki Mietka 2017 - Część #2https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-10,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-2https://popkiller.kingapp.pl/2017-07-10,wakacyjne-klasyki-mietka-2017-czesc-2July 9, 2017, 9:10 pmPaweł MiedzielecNa chwilę obecną pogoda w Polsce rozpieszcza nas dość średnio i jeszcze sporo brakuje, by w pełni poczuć letnią aurę za oknem. Na szczęście mam dla Was kolejną porcję numerów, które pozwolą zagłębić się wyobraźnią w kalifornijski klimat pełen słońca, palm i pięknych kobiet, odzianych skąpo w kuszące bikini... jesteście gotowi?Przychylając się częściowo do prośby w komentarzach pod poprzednim wpisem, postanowiłem w dzisiejszej odsłonie odpuścić G-Funk erę i nie cofać się w selekcji numerów nie dalej niż na początek ubiegłej dekady. W ten sposób chcę po pierwsze obalić fałszywy mit, że "West Coast skończył się na latach 90-tych", a z drugiej dać Wam małą namiastkę kawałków, których słucham regularnie pomiędzy klasycznymi produkcjami. Let's get this started!Mack 10 feat. Scarface & Xzibit "Let It Be Known"Rozpoczynamy od "najstarszego" kawałka w dzisiejszym zestawieniu. Kiedy Mack 10 zapisał się na początku trzeciego millenium do labelu Cash Money, większość fanów porównywało ten ruch do transferu jaki kilka lat wcześniej wykonał Master P w stosunku do Snoop Dogga, i oczekiwali podobnego rezultatu w postaci równie słabego albumu co "Da Game Is To Be Sold, Not To Be Told". Chicken Hawk zaskoczył jednak wszystkich nagrywając bardzo solidny materiał, na którym znalazły się m.in. produkcje Dr. Dre oraz prawdziwa bomba w wykonaniu QD3, czyli "Let It Be Known" - wykorzystana kilka lat później w jego dokumencie "Beef", idealnie obrazującym "West Coast state of mind" jeśli chodzi o rapowe konfrontacje. Od tego czasu minęło kilkanaście lat, a potężny bit z charakterystycznym kalifornijskim pianinem, wsparty dodatkowo charakterystycznymi wokalami Xzibita i południowego króla Scarface'a po dziś dzień gości regularnie w moich głośnikach. #PureWestCoastShitThe Warzone (Kam, Mc Eiht, Goldie Loc) "Damn"Połowa ubiegłej dekady to czas odradzającego się westu pod przewodnictwem Snoop Dogga, który dzięki swojej mocy sprawczej zaczął łączyć indywidualne jednostki w super grupy, by pomóc im złapać drugi oddech na wydawniczym szlaku. Taką formacją było z pewnością Tha Warzone w składzie Mc Eiht, Kam oraz Goldie Loc z Tha Eastsidaz, która pierwszy raz pojawiła się gościnnie w 2006 roku na albumie "Blue Carpet Treatment". Całą trójka intensywnie dłubała także z pomocą Doggfathera nad swoim grupowym LP, które Calvin próbował puścić na rynek z pomocą dawnego Koch Records (obecne eOne Music). Niestety label nie widział szans, by marketingowo popchnąć projekt ku sensownym liczbom sprzedażowym, chociaż w singlowym "Damn" słychać potencjał na przebicie się nawet do uszu słuchacza, dla którego Kalifornia nie jest pierwszą muzyczną opcją...Dubb Union (Bad Lucc, Damani, Soopafly) "Cali Grown"Niestety podobny los do Warzone podzielił także drugi duży projekt Doggy Dogga, czyli trio Dubb Union (pierwotnie Western Union) w składzie Bad Lucc, Damani, Soopafly, którzy w przeciwieństwie do swoich poprzedników wydali co prawda debiutanckie LP, ale przepadło ono w nawale premier roku 2008 - głównie z powodu braku jakiejkolwiek promocji poza jednym teledyskiem, jaki powędrował z marszu w sieć oraz złej selekcji numerów na ostateczną tracklistę. Przez to na darmowy mixtape "House Shoe Musik Vol. 1", poprzedzający premierę krążka, powędrowały takie petardy jak "Cali Grown", a faktyczny album zasiliły utwory z dużo mniejszym replay value... szkoda.Eastwood feat. The Game & Jay Rock "West Really"W tym samym okresie znaczące ruchy w kierunku nadrobienia straconego czasu a rap grze poczynił także Eastwood - jedna z najbardziej moim zdaniem utalentowanych i niespełnionych nadziei zachodniego wybrzeża ubiegłej dekady, który po opuszczeniu Death Row związał się na krótko z obozem Black Wall Street, współtworząc przez moment grupę M.O.B wspólnie z Game'em (do składu należał również Techniec). Latem 2007 roku w sieci ukazał się także numer "West Really", zwiastujący nadejście długo wyczekiwanej solówka rapera. Przepotężny bangier, którym zachwyciła się cała Kalifornia (oraz inne rejony, w których West Coast jest dominującym nurtem) autorstwa Meech Wellsa (odpowiedzialnego za większość najlepszych numerów Snoopa z okresu jego przynależności do No Limit), który wysmażył ten genialny bit, oraz Game'a i Jay Rocka - dzielnie wspierających gospodarza na mikrofonach. Cała trójka pokazała pełnię swoich skillsów a utwór uchodził w owym czasie za synonim określenia "New West", którym określanego wówczas młodą gwardię Kalifornii.Youth Authority feat. Kurupt "Sumthin' On Spokes"Początki ekipy Young Assassins - przemianowanej potem na Youth Authority, sięgają 2002 roku, kiedy Kurupt nagrał kontynuację słynnego "I Call Shots", która miała powędrować na jego kolejną solówkę "Against Tha Grain". Cała grupa - w skład której wchodzili m.in. młodszy brat Roscoe, Eastwood, Tri-Star i inni młodzi gniewni, wędrowała z nim od wytwórni do wytwórni, zaliczając po kolei Antra Records i Death Row, a kończąc na DPG Recordz, gdzie w 2006 roku miał się ukazać debiutancki krążek formacji - "Dippin' Thru Da City". To właśnie z niego pochodzi "Sumthin' On Spokes", opublikowane jako pierwszy singiel z produkcji, na którą dekadę tematu czekała spora rzesza słuchaczy zachodniego wybrzeża spragnionych powiewu świeżej krwi na nieco skostniałej wtedy wydawniczo scenie... niestety się nie doczekali a słuch o projekcie zaginął pod koniec ubiegłej dekady. #SMFHTha Trapp feat. WC "Block Music"Pisząc o Y.A. nie sposób pominąć innej świeżej kalifornijskiej grupy sprzed 10 lat, która miała potencjał aby nieco zamieszać na lokalnym rynku. Podopieczni samego WC byli pierwsi na rozpisce jego niezależnego labelu Big Swang Records, wspieranego z tylnego siedzenia przez wytwórnię Lench Mob należącą do Ice Cube'a. Debiutowali za to na DVD "CT Expierence", które złożył ś.p. DJ Crazy Toones i zdołali wytworzyć spory hype swoim singlowym "Block Music" opatrzonym niskobudżetowym klipem, które zapowiadało krążek o tym samym tytule. Niestety sam materiał stał już jakościowo kilka oczek niżej i Tha Trapp przepadli po jego premierze jak kamień w wodę.Disko Boogie feat. Young Hotie & Lil' Bam "Compton, Long Beach, Inglewood"Z twórczością Disko zetknąłem się pierwszy raz lata temu na nieistniejącym już forum WestCoastRydaz, gdzie chętnie dzielił się swoimi pierwszymi autorskimi bitami, w których już wtedy słychać było potencjał. Zawsze twierdziłem, że cierpi on trochę na symptom Daza i jest lepszym producentem niż raperem, ale jako ktoś kto miał z gościem względny kontakt, wymieniając sporadycznie uprzejmości - najpierw za pośrednictwem MSN'a a potem Facebooka, cieszy mnie widok jego ksywki na płytach prawdziwych ikon regionu jak E-40 (sprawdźcie chociażby ubiegłoroczne "The D-Boy Diary" czy wcześniejsze "The Block Brochure"). Nie zapominam też o jego solowych dokonaniach, o czym świadczy obecność w moim mp3 m.in. numeru "Compton, Long Beach, Inglewood" z wydanego w 2009 roku niezależnego wydawnictwa "Turnt Up". Kawałek moim zdaniem powinien być stawiany za przykład w jaki sposób umiejętnie wykorzystać catchphrase z klasyka, którego nie powinno się pod żadnym pozorem ruszać.Yukmouth feat. Roccett & 2eleven "The West Iz Back"Jako, że prawie wszystkie prezentowane tutaj kawałki należą głównie do przedstawicieli LA, robimy małą wyprawę na północ stanu Kalifornia do East Oakland, gdzie w 2010 roku swoją wydawniczą wolność odzyskał generał smoczego reżimu - Yukmouth. Wybierając ścieżkę niezależności jako "Free At Last" Yuk nagrał też przy okazji jeden z lepszych w moim przekonaniu "hymnów" zachodniego wybrzeża ostatnich lat, czyli "The West Iz Back" na który zwerbował także przedstawicieli młodszego pokolenia jak 2eleven z Inglewood oraz Roccett, który niestety parę lat temu zapadł się kompletnie pod ziemię (ktoś wie co się z nim obecnie dzieje?) a miał wtedy zadatki na pierwszą kalifornijską ligę...Blanco & Nipsey Hussle feat. YG "LA Confidential"Teraz coś świeższego w porównaniu do poprzednich utworów, czyli Blanco i Nipsey Hussle w towarzystwie YG i numer "LA Confidental", pochodzący z płyty "RAW" - wspólnego projektu obu raperów, wydanego niezależnie parę lat temu. Ponownie Bay i LA łączą swoje siły na oklepanym samplu "Funky Worm" Ohio Players, w który hiszpańskie trio producentów Cookin' Soul tchnęło nowego ducha, dobudowując mocną linię perkusji i nadając całości mocno bujającego charakteru.Bossolo & Spice 1 feat. Big Syke "Inglewood 2 Da I"Ostatni krążek "czarnego Bossalini" okazał się jednym z największych wydawniczych porażek ostatnich lat. Na szczęście dla nas, w na chwilę przed premierą "Haterz Nightmare" pojawiło się na rynku "Thug Therapy" - wspólne LP Bossolo i Fetty Chico, mocno nasączone korzennych west coast'owym brzmieniem w starym dobrym stylu, które częściowo zrekompensowało słuchaczom blamaż związany z solówką Spice 1'a. Jeśli ktoś z was nie miał okazję sprawdzić tego materiału do gorąco polecam, bo jest w całości napakowany grubymi bitami i pierwszoplanową obsadą a jako zachętę prezentuję wam mój ulubiony numer z tego albumu - "Inglewood 2 Da I", z genialnie płynącym tutaj ś.p Big Syke'iem, dla którego był to prawdopodobnie jeden z ostatnich nagranych numerów... R.I.P. [*]Young Joker feat. Bad Azz & Sly Boogie "Welcome 2 The West Coast"Na sam koniec dzisiejszej playlisty zostawiłem sobie mało znany anthem jeszcze mniej znanego zawodnika z Compton, który również nie zdołał wykorzystać drzemiącego w nim potencjału. Young Joker pojawił się na scenie W środkowej części poprzedniego dziesięciolecia jako protegowany Meech Wellsa, co automatycznie czyniło go mocno perspektywnicznym przedstawicielem new westowej fali raperów, których wysyp przypadał właśnie na ten okres. Swoje umiejętności potwierdził na mixtapie "The Takeover" oraz serii "The New West World Order", nagrywając też w międzyczasie utwór "Welcome 2 The West Coast" jako oficjalny "hymn" dla strony DubCNN.com - miejsca będącego prawdziwą skarbnicą wiedzy odnośnie rapu z zachodniego wybrzeża, w którym każdy słuchacz zajarany Kalifornią powinien zaczynać swoją edukację... ain't no place like DubCC!Mam nadzieję, że te kilka numerów dało wam mały podgląd tego, co się działo na zachodnim wybrzeżu zanim Kalifornia objawiła światu Kendricka Lamara i wszyscy ponownie pokochali West Coast, a sam rejon ruszył wydawniczo mocno do przodu. Pod tym względem większość poprzedniej dekady to okres stracony dla wielu utalentowanych artystów, którzy nie mieli szans na podbój rynku z uwagi na znikome zainteresowanie ich produkcjami labeli z naprawdę dużymi budżetami, którzy mogliby promocyjnie pomóc im zaistnieć... muzyka jednak zawsze broni się sama tam gdzie wyświetlenia i lajki schodzą na dalszy plan, więc mam nadzieję że wrzucicie wszystkie numery na odsłuch i dojdziecie do podobnych wniosków jak ja:) See You next week!Na chwilę obecną pogoda w Polsce rozpieszcza nas dość średnio i jeszcze sporo brakuje, by w pełni poczuć letnią aurę za oknem. Na szczęście mam dla Was kolejną porcję numerów, które pozwolą zagłębić się wyobraźnią w kalifornijski klimat pełen słońca, palm i pięknych kobiet, odzianych skąpo w kuszące bikini... jesteście gotowi?

Przychylając się częściowo do prośby w komentarzach pod poprzednim wpisem, postanowiłem w dzisiejszej odsłonie odpuścić G-Funk erę i nie cofać się w selekcji numerów nie dalej niż na początek ubiegłej dekady. W ten sposób chcę po pierwsze obalić fałszywy mit, że "West Coast skończył się na latach 90-tych", a z drugiej dać Wam małą namiastkę kawałków, których słucham regularnie pomiędzy klasycznymi produkcjami. Let's get this started!

Mack 10 feat. Scarface & Xzibit "Let It Be Known"
Rozpoczynamy od "najstarszego" kawałka w dzisiejszym zestawieniu. Kiedy Mack 10 zapisał się na początku trzeciego millenium do labelu Cash Money, większość fanów porównywało ten ruch do transferu jaki kilka lat wcześniej wykonał Master P w stosunku do Snoop Dogga, i oczekiwali podobnego rezultatu w postaci równie słabego albumu co "Da Game Is To Be Sold, Not To Be Told". Chicken Hawk zaskoczył jednak wszystkich nagrywając bardzo solidny materiał, na którym znalazły się m.in. produkcje Dr. Dre oraz prawdziwa bomba w wykonaniu QD3, czyli "Let It Be Known" - wykorzystana kilka lat później w jego dokumencie "Beef", idealnie obrazującym "West Coast state of mind" jeśli chodzi o rapowe konfrontacje. Od tego czasu minęło kilkanaście lat, a potężny bit z charakterystycznym kalifornijskim pianinem, wsparty dodatkowo charakterystycznymi wokalami Xzibita i południowego króla Scarface'a po dziś dzień gości regularnie w moich głośnikach. #PureWestCoastShit

The Warzone (Kam, Mc Eiht, Goldie Loc) "Damn"
Połowa ubiegłej dekady to czas odradzającego się westu pod przewodnictwem Snoop Dogga, który dzięki swojej mocy sprawczej zaczął łączyć indywidualne jednostki w super grupy, by pomóc im złapać drugi oddech na wydawniczym szlaku. Taką formacją było z pewnością Tha Warzone w składzie Mc Eiht, Kam oraz Goldie Loc z Tha Eastsidaz, która pierwszy raz pojawiła się gościnnie w 2006 roku na albumie "Blue Carpet Treatment". Całą trójka intensywnie dłubała także z pomocą Doggfathera nad swoim grupowym LP, które Calvin próbował puścić na rynek z pomocą dawnego Koch Records (obecne eOne Music). Niestety label nie widział szans, by marketingowo popchnąć projekt ku sensownym liczbom sprzedażowym, chociaż w singlowym "Damn" słychać potencjał na przebicie się nawet do uszu słuchacza, dla którego Kalifornia nie jest pierwszą muzyczną opcją...

Dubb Union (Bad Lucc, Damani, Soopafly) "Cali Grown"
Niestety podobny los do Warzone podzielił także drugi duży projekt Doggy Dogga, czyli trio Dubb Union (pierwotnie Western Union) w składzie Bad Lucc, Damani, Soopafly, którzy w przeciwieństwie do swoich poprzedników wydali co prawda debiutanckie LP, ale przepadło ono w nawale premier roku 2008 - głównie z powodu braku jakiejkolwiek promocji poza jednym teledyskiem, jaki powędrował z marszu w sieć oraz złej selekcji numerów na ostateczną tracklistę. Przez to na darmowy mixtape "House Shoe Musik Vol. 1", poprzedzający premierę krążka, powędrowały takie petardy jak "Cali Grown", a faktyczny album zasiliły utwory z dużo mniejszym replay value... szkoda.

Eastwood feat. The Game & Jay Rock "West Really"
W tym samym okresie znaczące ruchy w kierunku nadrobienia straconego czasu a rap grze poczynił także Eastwood - jedna z najbardziej moim zdaniem utalentowanych i niespełnionych nadziei zachodniego wybrzeża ubiegłej dekady, który po opuszczeniu Death Row związał się na krótko z obozem Black Wall Street, współtworząc przez moment grupę M.O.B wspólnie z Game'em (do składu należał również Techniec). Latem 2007 roku w sieci ukazał się także numer "West Really", zwiastujący nadejście długo wyczekiwanej solówka rapera. Przepotężny bangier, którym zachwyciła się cała Kalifornia (oraz inne rejony, w których West Coast jest dominującym nurtem) autorstwa Meech Wellsa (odpowiedzialnego za większość najlepszych numerów Snoopa z okresu jego przynależności do No Limit), który wysmażył ten genialny bit, oraz Game'a i Jay Rocka - dzielnie wspierających gospodarza na mikrofonach. Cała trójka pokazała pełnię swoich skillsów a utwór uchodził w owym czasie za synonim określenia "New West", którym określanego wówczas młodą gwardię Kalifornii.

Youth Authority feat. Kurupt "Sumthin' On Spokes"
Początki ekipy Young Assassins - przemianowanej potem na Youth Authority, sięgają 2002 roku, kiedy Kurupt nagrał kontynuację słynnego "I Call Shots", która miała powędrować na jego kolejną solówkę "Against Tha Grain". Cała grupa - w skład której wchodzili m.in. młodszy brat Roscoe, Eastwood, Tri-Star i inni młodzi gniewni, wędrowała z nim od wytwórni do wytwórni, zaliczając po kolei Antra Records i Death Row, a kończąc na DPG Recordz, gdzie w 2006 roku miał się ukazać debiutancki krążek formacji - "Dippin' Thru Da City". To właśnie z niego pochodzi "Sumthin' On Spokes", opublikowane jako pierwszy singiel z produkcji, na którą dekadę tematu czekała spora rzesza słuchaczy zachodniego wybrzeża spragnionych powiewu świeżej krwi na nieco skostniałej wtedy wydawniczo scenie... niestety się nie doczekali a słuch o projekcie zaginął pod koniec ubiegłej dekady. #SMFH

Tha Trapp feat. WC "Block Music"
Pisząc o Y.A. nie sposób pominąć innej świeżej kalifornijskiej grupy sprzed 10 lat, która miała potencjał aby nieco zamieszać na lokalnym rynku. Podopieczni samego WC byli pierwsi na rozpisce jego niezależnego labelu Big Swang Records, wspieranego z tylnego siedzenia przez wytwórnię Lench Mob należącą do Ice Cube'a. Debiutowali za to na DVD "CT Expierence", które złożył ś.p. DJ Crazy Toones i zdołali wytworzyć spory hype swoim singlowym "Block Music" opatrzonym niskobudżetowym klipem, które zapowiadało krążek o tym samym tytule. Niestety sam materiał stał już jakościowo kilka oczek niżej i Tha Trapp przepadli po jego premierze jak kamień w wodę.

Disko Boogie feat. Young Hotie & Lil' Bam "Compton, Long Beach, Inglewood"
Z twórczością Disko zetknąłem się pierwszy raz lata temu na nieistniejącym już forum WestCoastRydaz, gdzie chętnie dzielił się swoimi pierwszymi autorskimi bitami, w których już wtedy słychać było potencjał. Zawsze twierdziłem, że cierpi on trochę na symptom Daza i jest lepszym producentem niż raperem, ale jako ktoś kto miał z gościem względny kontakt, wymieniając sporadycznie uprzejmości - najpierw za pośrednictwem MSN'a a potem Facebooka, cieszy mnie widok jego ksywki na płytach prawdziwych ikon regionu jak E-40 (sprawdźcie chociażby ubiegłoroczne "The D-Boy Diary" czy wcześniejsze "The Block Brochure"). Nie zapominam też o jego solowych dokonaniach, o czym świadczy obecność w moim mp3 m.in. numeru "Compton, Long Beach, Inglewood" z wydanego w 2009 roku niezależnego wydawnictwa "Turnt Up". Kawałek moim zdaniem powinien być stawiany za przykład w jaki sposób umiejętnie wykorzystać catchphrase z klasyka, którego nie powinno się pod żadnym pozorem ruszać.



Yukmouth feat. Roccett & 2eleven "The West Iz Back"

Jako, że prawie wszystkie prezentowane tutaj kawałki należą głównie do przedstawicieli LA, robimy małą wyprawę na północ stanu Kalifornia do East Oakland, gdzie w 2010 roku swoją wydawniczą wolność odzyskał generał smoczego reżimu - Yukmouth. Wybierając ścieżkę niezależności jako "Free At Last" Yuk nagrał też przy okazji jeden z lepszych w moim przekonaniu "hymnów" zachodniego wybrzeża ostatnich lat, czyli "The West Iz Back" na który zwerbował także przedstawicieli młodszego pokolenia jak 2eleven z Inglewood oraz Roccett, który niestety parę lat temu zapadł się kompletnie pod ziemię (ktoś wie co się z nim obecnie dzieje?) a miał wtedy zadatki na pierwszą kalifornijską ligę...

Blanco & Nipsey Hussle feat. YG "LA Confidential"
Teraz coś świeższego w porównaniu do poprzednich utworów, czyli Blanco i Nipsey Hussle w towarzystwie YG i numer "LA Confidental", pochodzący z płyty "RAW" - wspólnego projektu obu raperów, wydanego niezależnie parę lat temu. Ponownie Bay i LA łączą swoje siły na oklepanym samplu "Funky Worm" Ohio Players, w który hiszpańskie trio producentów Cookin' Soul tchnęło nowego ducha, dobudowując mocną linię perkusji i nadając całości mocno bujającego charakteru.

Bossolo & Spice 1 feat. Big Syke "Inglewood 2 Da I"
Ostatni krążek "czarnego Bossalini" okazał się jednym z największych wydawniczych porażek ostatnich lat. Na szczęście dla nas, w na chwilę przed premierą "Haterz Nightmare" pojawiło się na rynku "Thug Therapy" - wspólne LP Bossolo i Fetty Chico, mocno nasączone korzennych west coast'owym brzmieniem w starym dobrym stylu, które częściowo zrekompensowało słuchaczom blamaż związany z solówką Spice 1'a. Jeśli ktoś z was nie miał okazję sprawdzić tego materiału do gorąco polecam, bo jest w całości napakowany grubymi bitami i pierwszoplanową obsadą a jako zachętę prezentuję wam mój ulubiony numer z tego albumu - "Inglewood 2 Da I", z genialnie płynącym tutaj ś.p Big Syke'iem, dla którego był to prawdopodobnie jeden z ostatnich nagranych numerów... R.I.P. [*]

Young Joker feat. Bad Azz & Sly Boogie "Welcome 2 The West Coast"
Na sam koniec dzisiejszej playlisty zostawiłem sobie mało znany anthem jeszcze mniej znanego zawodnika z Compton, który również nie zdołał wykorzystać drzemiącego w nim potencjału. Young Joker pojawił się na scenie W środkowej części poprzedniego dziesięciolecia jako protegowany Meech Wellsa, co automatycznie czyniło go mocno perspektywnicznym przedstawicielem new westowej fali raperów, których wysyp przypadał właśnie na ten okres. Swoje umiejętności potwierdził na mixtapie "The Takeover" oraz serii "The New West World Order", nagrywając też w międzyczasie utwór "Welcome 2 The West Coast" jako oficjalny "hymn" dla strony DubCNN.com - miejsca będącego prawdziwą skarbnicą wiedzy odnośnie rapu z zachodniego wybrzeża, w którym każdy słuchacz zajarany Kalifornią powinien zaczynać swoją edukację... ain't no place like DubCC!

Mam nadzieję, że te kilka numerów dało wam mały podgląd tego, co się działo na zachodnim wybrzeżu zanim Kalifornia objawiła światu Kendricka Lamara i wszyscy ponownie pokochali West Coast, a sam rejon ruszył wydawniczo mocno do przodu. Pod tym względem większość poprzedniej dekady to okres stracony dla wielu utalentowanych artystów, którzy nie mieli szans na podbój rynku z uwagi na znikome zainteresowanie ich produkcjami labeli z naprawdę dużymi budżetami, którzy mogliby promocyjnie pomóc im zaistnieć... muzyka jednak zawsze broni się sama tam gdzie wyświetlenia i lajki schodzą na dalszy plan, więc mam nadzieję że wrzucicie wszystkie numery na odsłuch i dojdziecie do podobnych wniosków jak ja:) See You next week!

]]>
Jayo Felony feat. Xzibit "Ape Shit" - nowy singiel, album w drodzehttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-01,jayo-felony-feat-xzibit-ape-shit-nowy-singiel-album-w-drodzehttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-01,jayo-felony-feat-xzibit-ape-shit-nowy-singiel-album-w-drodzeAugust 31, 2016, 7:46 pmPaweł MiedzielecW szeregi należącej do Xzibita wytwórnii Open Bar Entertainment oprócz Bishop Lamonta wstąpił nie dawno również Jayo Felony. Bulet Loco pracuje właśnie nad nowym krążkiem - "James Savage", który ma się ukazać na rynku pod koniec tego roku. Swoją premierę miał właśnie pierwszy singiel promujących nadchodzący materiał.Został nim numer "Ape Shit", w którym gościnnie udzielił się Xzibit, zaś bit bardzo przypomina produkcje wychodzące spod ręki DJ Khalila. Utwór miał swoją premierę w "The Pharmacy Show" - przy okazji zostało również potwierdzone, że Dr. Dre dostarczy przynajmniej jedną produkcję na nowy krążek Jayo. Zanim jednak dostaniemy w swoje ręce album "James Savage", Bulet Loco wypuści na rynek projekt "Call Me By My Goverement" - 6-trackowe EP wyprodukowane w całości przez Focusa z Aftermath. Zapraszam do sprawdzenia singla:W szeregi należącej do Xzibita wytwórnii Open Bar Entertainment oprócz Bishop Lamonta wstąpił nie dawno również Jayo Felony. Bulet Loco pracuje właśnie nad nowym krążkiem - "James Savage", który ma się ukazać na rynku pod koniec tego roku. Swoją premierę miał właśnie pierwszy singiel promujących nadchodzący materiał.

Został nim numer "Ape Shit", w którym gościnnie udzielił się Xzibit, zaś bit bardzo przypomina produkcje wychodzące spod ręki DJ Khalila. Utwór miał swoją premierę w "The Pharmacy Show" - przy okazji zostało również potwierdzone, że Dr. Dre dostarczy przynajmniej jedną produkcję na nowy krążek Jayo.
 
Zanim jednak dostaniemy w swoje ręce album "James Savage", Bulet Loco wypuści na rynek projekt "Call Me By My Goverement" - 6-trackowe EP wyprodukowane w całości przez Focusa z Aftermath
 

Zapraszam do sprawdzenia singla:

]]>
Video Dnia: Bishop Lamont feat. Xzibit "Back Up Off Me"https://popkiller.kingapp.pl/2016-06-23,video-dnia-bishop-lamont-feat-xzibit-back-up-off-mehttps://popkiller.kingapp.pl/2016-06-23,video-dnia-bishop-lamont-feat-xzibit-back-up-off-meJune 23, 2016, 3:29 pmPaweł MiedzielecDlaczego: Już za chwilę startują pre-ordery debiutanckiego albumu Bishop Lamonta, na premierę którego spora część fanów straciła już nadzieję, szufladkując płytę jako wieczny "coming soon". Pora zatem podkręcić hype, w czym pomóc ma opublikowany właśnie klip do singla "Back Up Off Me" z gościnnym udziałem Xzibita, który będzie również odpowiadał za wydanie krążka (ukaże się on nakładem jego labelu Open Bar Entertainment). Zapnijcie pasy bo to już ostatnia prosta - "The Reformation" nadchodzi!

Dlaczego: Już za chwilę startują pre-ordery debiutanckiego albumu Bishop Lamonta, na premierę którego spora część fanów straciła już nadzieję, szufladkując płytę jako wieczny "coming soon". Pora zatem podkręcić hype, w czym pomóc ma opublikowany właśnie klip do singla "Back Up Off Me" z gościnnym udziałem Xzibita, który będzie również odpowiadał za wydanie krążka (ukaże się on nakładem jego labelu Open Bar Entertainment). Zapnijcie pasy bo to już ostatnia prosta - "The Reformation" nadchodzi!

]]>
Xzibit "One In A Million" (Prod. by Dr. Dre) - niepublikowany odrzut z "Weapons Of Mass Destruction"!https://popkiller.kingapp.pl/2016-05-31,xzibit-one-in-a-million-prod-by-dr-dre-niepublikowany-odrzut-z-weapons-of-masshttps://popkiller.kingapp.pl/2016-05-31,xzibit-one-in-a-million-prod-by-dr-dre-niepublikowany-odrzut-z-weapons-of-massMay 31, 2016, 3:09 pmPaweł MiedzielecW połowie miesiąca pisałem wam na temat nowego albumu Xzibita, który jest obecnie w przygotowaniu i według insiderskich zapowiedzi ma się pojawić na rynku jeszczy w tym roku. Chwilę po otrzymaniu tych rewelacji, udało mi się namierzyć inną perełkę jeśli chodzi o twórczość "Mr. X 2 Tha Z", która stanowi swoistą wisienkę na torcie przy ostatnich przeciekach, a jest nią niepublikowany nigdy utwór X'a na bicie samego Dr. Dre!Według informacji do których udało mi się dotrzeć, kawałek "One In A Million" - bo o nim tutaj mowa, był jednym z kilku numerów, które powstały w czasie pracy nad krążkiem "Man Vs Machine", a nie zostały wydane. Dość powiedzieć, że pierwotnie utwór ten miał się pojawić również na kolejnym albumie Xzibita - "Weapons Of Mass Destruction" i zastąpić na trackliście "Scent Of A Woman" autorstwa Hi-Teka. Nie jest to jednak jedyny numer z tego materiału nad którym czuwał Dre, a który wypadł z płyty przed premierą. Również oryginalna wersja kawałka "L.A.X." została nagrana pod bit Doktorka, ale X wymienił go na produkcję od Sir Jinxa...W kwestii samego "One In A Million" nie jest to może jakiś spektakularny numer, który powalałby na kolana i D-R-E ma w swoim dorobku masę lepszych rzeczy, które wyszły spod jego ręki, ale mimo wszystko polecam sprawdzić ten utwór bo jest to jednak kawałek pięknej west coast'owej współpracy na linii Andre Young-Alvin Joiner, która zaowocowała przez ostatnie 15 lat sporą ilością naprawdę konkretnych bangierów.W połowie miesiąca pisałem wam na temat nowego albumu Xzibita, który jest obecnie w przygotowaniu i według insiderskich zapowiedzi ma się pojawić na rynku jeszczy w tym roku. Chwilę po otrzymaniu tych rewelacji, udało mi się namierzyć inną perełkę jeśli chodzi o twórczość "Mr. X 2 Tha Z", która stanowi swoistą wisienkę na torcie przy ostatnich przeciekach, a jest nią niepublikowany nigdy utwór X'a na bicie samego Dr. Dre!

Według informacji do których udało mi się dotrzeć, kawałek "One In A Million" - bo o nim tutaj mowa, był jednym z kilku numerów, które powstały w czasie pracy nad krążkiem "Man Vs Machine", a nie zostały wydane. Dość powiedzieć, że pierwotnie utwór ten miał się pojawić również na kolejnym albumie Xzibita - "Weapons Of Mass Destruction" i zastąpić na trackliście "Scent Of A Woman" autorstwa Hi-Teka. Nie jest to jednak jedyny numer z tego materiału nad którym czuwał Dre, a który wypadł z płyty przed premierą. Również oryginalna wersja kawałka "L.A.X." została nagrana pod bit Doktorka, ale X wymienił go na produkcję od Sir Jinxa...

W kwestii samego "One In A Million" nie jest to może jakiś spektakularny numer, który powalałby na kolana i D-R-E ma w swoim dorobku masę lepszych rzeczy, które wyszły spod jego ręki, ale mimo wszystko polecam sprawdzić ten utwór bo jest to jednak kawałek pięknej west coast'owej współpracy na linii Andre Young-Alvin Joiner, która zaowocowała przez ostatnie 15 lat sporą ilością naprawdę konkretnych bangierów.

]]>
Ras Kass - 10 zapomnianych numerów, których musisz posłuchaćhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-06-07,ras-kass-10-zapomnianych-numerow-ktorych-musisz-posluchachttps://popkiller.kingapp.pl/2015-06-07,ras-kass-10-zapomnianych-numerow-ktorych-musisz-posluchacJune 5, 2015, 12:45 pmTomasz PrzytułaPonad 20-letnia działalność w przemyśle muzycznym, jaką ma za sobą John Austin, wniosła do jego dyskografii przeolbrzymią ilość piosenek, w której niedzielny słuchacz może z łatwością utonąć. Odnalezienie się w katalogu jaki skompletował w czasie swojej kariery Ras Kass, bywa niekiedy zadaniem nie do przejścia, co zniechęca nowych fanów do zagłębiania się w zbiory rzadkich, niepublikowanych nagrań. Aby przybliżyć Wam chociaż część z nich i zachęcić do poszukiwań na własną rękę, wybrałem dziesiątkę mniej lub bardziej znanych numerów, którym warto przyjrzeć się bliżej. Zaczynamy!1. On Top Of The World (1995)Jak na wzorowego westcoastowca przystało, Ras Kass miewał w swojej karierze epizody, w których wypluwał swoje gorące wersy prosto na bujające, g-funkowe bity. Do grona numerów spod szyldu „40oz, chronic & lowriders” można z całą pewnością zaliczyć „Marinatin’” czy też „Ooh Wee!”. Pierwszym prawdziwie g-funkowym kawałkiem, na którym udzielił się Ras był jednak „On Top Of The World” pochodzący z niewydanego producenckiego projektu DJ’a Battlecata pt. „Gumbo Roots”. Razzy całkowicie przyćmił zwrotki dwóch pozostałych MC’s biorących udział w nagraniu i udowodnił, że drzemiący w nim potencjał rzeczywiście może zaprowadzić go na sam szczyt.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23737","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]2. Anything Goes (Remix) (1996)Nie nie, nie chodzi o powszechnie dostępny, oficjalnie wydany remix autorstwa DJ’a Nasty. Oprócz wyżej wspominanego remiksu, Ras Kass w 1996 roku nagrał jeszcze jedną, zupełnie inną wersję tego numeru, która niestety nigdy nie doczekała się publikacji. Fakt ten jest wyjątkowo bolesny, ponieważ prezentowany poniżej kawałek to właściwie zupełnie inny utwór, różniący się od albumowej wersji nie tylko bitem, ale zawierający również trzy nowe zwrotki Rasa i dograny kobiecy refren. Jeśli posłuchacie uważnie, zauważycie, że część zarapowanych linijek Razzy wykorzystał później w remiksie „Soul On Ice”.„Far from a gangsta or a pimp but I usually got a 40 like Shawn Kemp”[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23738","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]3. Overtime aka. 6-6-Sicks (1997)Nie ulega wątpliwości, że drugi album w dyskografii Ras Kassa był dużym rozczarowaniem zarówno dla fanów jak i krytyków muzycznych. Płycie „Rasassination” można zarzucić wiele, nie oznacza to jednak, że brakowało na niej naprawdę solidnych numerów. Dużym błędem było jednak wyrzucenie m.in. piosenki „Overtime” z pierwotnej tracklisty krążka i bezlitosne pocięcie jej zwrotek na potrzeby przyszłych tekstów. W ten sposób „Overtime” zostało rozbite na kilka innych numerów, dlatego te same linijki można usłyszeć na „Ice Age” czy pochodzącym z płyty „Van Gogh” kawałku „Kiss U”.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23780","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]4. Game Face (1997)Długoletnia znajomość Xzibita z Ras Kassem przyniosła hip-hopowi niemało godnego polecenia materiału. Warto wspomnieć chociażby elektryzujący hymn „3 Card Molly” czy też cały projekt Golden State (niestety niewydany), który wybornie ilustruje muzyczną chemię między kalifornijskimi raperami. Jednym z zapomnianych utworów tego duetu jest „Game Face” nagrany na potrzeby solówki X’a „40 Dayz & 40 Nightz”. Kawałek oparty na słynnym temacie przewodnim serialu „Z Archiwum X” nieszczęśliwie nie uzyskał pozwolenia na wykorzystanie sampla i utkwił w martwym punkcie. Napotkane trudności nie zatrzymały jednak Ras Kassa, który część wersów z tego numeru wykorzystał ponownie na płycie „Rasassination”.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23740","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]5. Oral Sex (1999)Piosenka o takim tytule powstała już w 1994 i została umieszczona na mikstejpie DJ’a Battlecata, do dziś zachował się jedynie jej krótki fragment i ciężko powiedzieć w tym temacie coś więcej. W 1999 roku Ras Kass identycznym tytułem określił jednak swoją nową piosenkę, mającą promować jedną ze składanek wytwórni Priority Records. Numer „Oral Sex” jest tym co fani braggadocio uwielbiają najbardziej – Razzy rzucający punchline’ami, metaforami, a nawet przedstawiający swoją sylwetkę rapera na podstawie hip-hopowej tablicy Mendelejewa!"True lyricists always get felt Cause I rarely masturbate dog, but I always be feelin' myself"[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23741","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]6. Bentley & Bitches (2001)Parę tygodni temu cały Internet obiegła szokująca wiadomość – ktoś zorientował się, że The Game przy okazji spontanicznych bądź radiowych freestyle’ów, od kilku lat nawija tę samą zwrotkę. Informacja ta nie zdziwiła mnie ani trochę, taka praktyka jest bowiem wśród raperów bardzo powszechna. Nawet stojący na lirycznie przeciwnym biegunie Ras Kass działa w podobny sposób, używając m.in. wersów z nagranego czternaście lat temu „Bentley & Bitches”. Powód jest prosty – Razzy kompletnie nie potrafi nawijać na wolno, a linijki z wspomnianego numeru wciąż, po tylu latach są piekielnie ostre i rozśmieszają do łez – czemu więc z nich nie skorzystać?"When I die bury me butt-naked and face down in the grass So I can fuck the world while y'all kiss my ass"[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23742","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]7. Home Sweet Home (2001)To przez ten singiel doszło do poważnego zgrzytu na linii Ras Kass – The Alchemist. Wytoczona przez Ras Kassa sprawa podwójnie sprzedanego bitu była desperackim krokiem rapera sfrustrowanego odmową wydania albumu „Van Gogh” przez Priority. Dziś można jedynie żałować, że singiel z tak ogromnym hitowym potencjałem nie został należycie wydany i nie namieszał na listach przebojów.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23743","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]8. Hush Little Baby (2006)Gdyby zobrazować liczbowo głośny beef Ras Kassa z The Gamem, moglibyśmy naliczyć znacznie więcej ciosów i siniaków, aniżeli dissów i panczy wystrzelonych w przeciwnika. Nawet teraz, dobrych parę lat po konflikcie, pamięta się tylko incydenty, podczas których dochodziło między raperami do rękoczynów. Beef ten przyniósł jednak kilka diss tracków ze strony Rasa, a pierwszym z nich był „Hush Little Baby” w którym Razzy ujawnił wszystkie brudy ze wstydliwej przeszłości The Game’a."Your bitch said you cried a lot and you played the part Then your bitch went on a date had a “change of heart” Ima put something in your chest bitch and change your heart You gonna need a transplant, really have a change of heart"[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23744","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]9. Save The Ras Kass (2010)Po opuszczeniu zakładu karnego w 2009 roku Ras Kass ruszył z nową, satyryczną kampanią o wymownej nazwie #SaveTheRasKass, mającą na celu uzmysłowienie słuchaczom jak ważny dla kultury hip-hop jest zaangażowany, liryczny rap. Prosząc równocześnie o duchowe wsparcie Razzy wypuścił kilka filmików reklamujących całą akcję i zachęcał do czynnego udziału w kampanii. Zwieńczeniem całości było wydanie numeru „Save The Ras Kass”, będącego b-sidem singla „Goldyn Chyld 2”.[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23745","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]10. White Christmas (Jack Frost 2) (2011)Pochodzący z przegapionej przez wielu słuchaczy EPki pt. „Yellow Snow” utwór „White Christmas” to jeden z najmocniejszych numerów w całej karierze rapera z Carson. W ciągu niecałych pięciu minut Ras Kass opisał genezę powstania Świąt Bożego Narodzenia i przedstawił, nie pierwszy raz zresztą, swój stosunek do religii, ściślej – chrześcijaństwa. Chcieliście drugiej części "Soul On Ice"? Proszę bardzo![[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23746","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Tym sposobem dotarliśmy do końca tego jakże skromnego rankingu. Jeśli chociaż w najmniejszym stopniu sprawi on, że Wasze zainteresowanie muzyką jak i samą postacią Ras Kassa przybierze na sile, będzie mi z tego faktu niezmiernie miło. Jednocześnie zachęcam do indywidualnego zapoznawania się z muzyką króla Zachodniego Wybrzeża i wnikliwego studiowania jego tekstów. Bon Voyage!

Ponad 20-letnia działalność w przemyśle muzycznym, jaką ma za sobą John Austin, wniosła do jego dyskografii  przeolbrzymią ilość piosenek, w której niedzielny słuchacz może z łatwością utonąć. Odnalezienie się w katalogu jaki skompletował w czasie swojej kariery Ras Kass, bywa niekiedy zadaniem nie do przejścia, co zniechęca nowych fanów do zagłębiania się w zbiory rzadkich, niepublikowanych nagrań. Aby przybliżyć Wam chociaż część z nich i zachęcić do poszukiwań na własną rękę, wybrałem dziesiątkę mniej lub bardziej znanych numerów, którym warto przyjrzeć się bliżej. Zaczynamy!

1. On Top Of The World (1995)

Jak na wzorowego westcoastowca przystało, Ras Kass miewał w swojej karierze epizody, w których wypluwał swoje gorące wersy prosto na bujające, g-funkowe bity. Do grona numerów spod szyldu „40oz, chronic & lowriders” można z całą pewnością zaliczyć „Marinatin’” czy też „Ooh Wee!”. Pierwszym prawdziwie g-funkowym kawałkiem, na którym udzielił się Ras był jednak „On Top Of The World” pochodzący z niewydanego producenckiego projektu DJ’a Battlecata  pt. „Gumbo Roots”. Razzy całkowicie przyćmił zwrotki dwóch pozostałych MC’s biorących udział w nagraniu i udowodnił, że drzemiący w nim potencjał rzeczywiście może zaprowadzić go na sam szczyt.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23737","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

2. Anything Goes (Remix) (1996)

Nie nie, nie chodzi o powszechnie dostępny, oficjalnie wydany remix autorstwa DJ’a Nasty. Oprócz wyżej wspominanego remiksu, Ras Kass w 1996 roku nagrał jeszcze jedną, zupełnie inną wersję tego numeru, która niestety nigdy nie doczekała się publikacji. Fakt ten jest wyjątkowo bolesny, ponieważ prezentowany poniżej kawałek to właściwie zupełnie inny utwór, różniący się od albumowej wersji nie tylko bitem, ale zawierający również trzy nowe zwrotki Rasa i dograny kobiecy refren. Jeśli posłuchacie uważnie, zauważycie, że część zarapowanych linijek Razzy wykorzystał później w remiksie „Soul On Ice”.

„Far from a gangsta or a pimp but I usually got a 40 like Shawn Kemp”

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23738","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

3. Overtime aka. 6-6-Sicks (1997)

Nie ulega wątpliwości, że drugi album w dyskografii Ras Kassa był dużym rozczarowaniem zarówno dla fanów jak i krytyków muzycznych. Płycie „Rasassination” można zarzucić wiele, nie oznacza to jednak, że brakowało na niej naprawdę solidnych numerów. Dużym błędem było jednak wyrzucenie m.in. piosenki „Overtime” z pierwotnej tracklisty krążka i bezlitosne pocięcie jej zwrotek na potrzeby przyszłych tekstów. W ten sposób „Overtime” zostało rozbite na kilka innych numerów, dlatego te same linijki można usłyszeć na „Ice Age” czy pochodzącym z płyty „Van Gogh” kawałku „Kiss U”.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23780","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

4. Game Face (1997)

Długoletnia znajomość Xzibita z Ras Kassem przyniosła hip-hopowi niemało godnego polecenia materiału. Warto wspomnieć chociażby elektryzujący hymn „3 Card Molly” czy też cały projekt Golden State (niestety niewydany), który wybornie ilustruje muzyczną chemię między kalifornijskimi raperami. Jednym z zapomnianych utworów tego duetu jest „Game Face” nagrany na potrzeby solówki X’a „40 Dayz & 40 Nightz”. Kawałek oparty na słynnym temacie przewodnim serialu „Z Archiwum X” nieszczęśliwie nie uzyskał pozwolenia na wykorzystanie sampla i utkwił w martwym punkcie. Napotkane trudności nie zatrzymały jednak Ras Kassa, który część wersów z tego numeru wykorzystał ponownie na płycie „Rasassination”.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23740","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

5. Oral Sex (1999)

Piosenka o takim tytule powstała już w 1994 i została umieszczona na mikstejpie DJ’a Battlecata, do dziś zachował się jedynie jej krótki fragment i ciężko powiedzieć w tym temacie coś więcej. W 1999 roku Ras Kass identycznym tytułem określił jednak swoją nową piosenkę, mającą promować jedną ze składanek wytwórni Priority Records. Numer „Oral Sex” jest tym co fani braggadocio uwielbiają najbardziej – Razzy rzucający punchline’ami, metaforami, a nawet przedstawiający swoją sylwetkę rapera na podstawie hip-hopowej tablicy Mendelejewa!

"True lyricists always get felt
Cause I rarely masturbate dog, but I always be feelin' myself"

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23741","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

6. Bentley & Bitches (2001)

Parę tygodni temu cały Internet obiegła szokująca wiadomość – ktoś zorientował się, że The Game przy okazji spontanicznych bądź radiowych freestyle’ów, od kilku lat nawija tę samą zwrotkę. Informacja ta nie zdziwiła mnie ani trochę, taka praktyka jest bowiem wśród raperów bardzo powszechna. Nawet stojący na lirycznie przeciwnym biegunie Ras Kass działa w podobny sposób, używając m.in. wersów z nagranego czternaście lat temu „Bentley & Bitches”. Powód jest prosty – Razzy kompletnie nie potrafi nawijać na wolno, a linijki z wspomnianego numeru wciąż, po tylu latach są piekielnie ostre i rozśmieszają do łez – czemu więc z nich nie skorzystać?

"When I die bury me butt-naked and face down in the grass
So I can fuck the world while y'all kiss my ass"

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23742","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

7. Home Sweet Home (2001)

To przez ten singiel doszło do poważnego zgrzytu na linii Ras Kass – The Alchemist. Wytoczona przez Ras Kassa sprawa podwójnie sprzedanego bitu była desperackim krokiem rapera sfrustrowanego odmową wydania albumu „Van Gogh” przez Priority. Dziś można jedynie żałować, że singiel z tak ogromnym hitowym potencjałem nie został należycie wydany i nie namieszał na listach przebojów.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23743","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

8. Hush Little Baby (2006)

Gdyby zobrazować liczbowo głośny beef Ras Kassa z The Gamem, moglibyśmy naliczyć znacznie więcej ciosów i siniaków, aniżeli dissów i panczy wystrzelonych w przeciwnika.  Nawet teraz, dobrych parę lat po konflikcie, pamięta się tylko incydenty, podczas których dochodziło między raperami do rękoczynów. Beef ten przyniósł jednak kilka diss tracków ze strony Rasa, a pierwszym z nich był „Hush Little Baby” w którym Razzy ujawnił wszystkie brudy ze wstydliwej przeszłości The Game’a.

"Your bitch said you cried a lot and you played the part
Then your bitch went on a date had a “change of heart”
Ima put something in your chest bitch and change your heart
You gonna need a transplant, really have a change of heart"

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23744","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

9. Save The Ras Kass (2010)

Po opuszczeniu zakładu karnego w 2009 roku Ras Kass ruszył z nową, satyryczną kampanią o wymownej nazwie #SaveTheRasKass, mającą na celu uzmysłowienie słuchaczom jak ważny dla kultury hip-hop jest zaangażowany, liryczny rap. Prosząc równocześnie o duchowe wsparcie Razzy wypuścił kilka filmików reklamujących całą akcję i zachęcał do czynnego udziału w kampanii. Zwieńczeniem całości było wydanie numeru „Save The Ras Kass”, będącego b-sidem singla „Goldyn Chyld 2”.

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23745","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

10. White Christmas (Jack Frost 2) (2011)

Pochodzący z przegapionej przez wielu słuchaczy EPki pt. „Yellow Snow” utwór „White Christmas”  to jeden z najmocniejszych numerów w całej karierze rapera z Carson. W ciągu niecałych pięciu minut Ras Kass opisał genezę powstania Świąt Bożego Narodzenia i przedstawił, nie pierwszy raz zresztą, swój stosunek do religii, ściślej – chrześcijaństwa. Chcieliście drugiej części "Soul On Ice"? Proszę bardzo!

[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"23746","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

Tym sposobem dotarliśmy do końca tego jakże skromnego rankingu. Jeśli chociaż w najmniejszym stopniu sprawi on, że Wasze zainteresowanie muzyką jak i samą postacią Ras Kassa przybierze na sile, będzie mi z tego faktu niezmiernie miło. Jednocześnie zachęcam do indywidualnego zapoznawania się z muzyką króla Zachodniego Wybrzeża i wnikliwego studiowania jego tekstów.Bon Voyage!

]]>
Apollo Brown & Ras Kass feat. Royce Da 5''9', Xzibit & Bishop Lamont "Giraffe Pussy" - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-10-18,apollo-brown-ras-kass-feat-royce-da-59-xzibit-bishop-lamont-giraffe-pussy-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-10-18,apollo-brown-ras-kass-feat-royce-da-59-xzibit-bishop-lamont-giraffe-pussy-nowy-numerOctober 18, 2014, 10:16 amMateusz MarcolaZa mikrofonem: Ras Kass, Royce Da 5'9'', Xzibit i Bishop Lamont. Za producenckimi sterami: Apollo Brown. Powiedzieć, że to doborowe towarzystwo, to nic nie powiedzieć. Ras Kass i Apollo Brown przygotowują się do wydania wspólnego albumu "Blasphemy", a jeżeli całość będzie brzmiała tak, jak "Giraffe Pussy" - odsłuch poniżej - to jest na co czekać. <a href="https://mellomusicgroup.bandcamp.com/album/blasphemy">Blasphemy by Apollo Brown & Ras Kass</a>Za mikrofonem: Ras Kass, Royce Da 5'9'', Xzibit i Bishop Lamont. Za producenckimi sterami: Apollo Brown. Powiedzieć, że to doborowe towarzystwo, to nic nie powiedzieć. Ras Kass i Apollo Brown przygotowują się do wydania wspólnego albumu "Blasphemy", a jeżeli całość będzie brzmiała tak, jak "Giraffe Pussy" - odsłuch poniżej - to jest na co czekać. 

 

]]>
Tash feat. Snoop Dogg, Kurupt & Xzibit "G'z Is G'z" (Diggin' In The Videos #306)https://popkiller.kingapp.pl/2014-02-06,tash-feat-snoop-dogg-kurupt-xzibit-gz-is-gz-diggin-in-the-videos-306https://popkiller.kingapp.pl/2014-02-06,tash-feat-snoop-dogg-kurupt-xzibit-gz-is-gz-diggin-in-the-videos-306February 6, 2014, 9:58 pmPaweł MiedzielecNie ma co ukrywać, że spośród wszystkich członków Tha Alkaholiks to Rico Smith był zawsze tym, który jako pierwszy przyciągał uwagę słuchaczy. Tym bardziej jestem rozczarowany po przeczytaniu dzisiejszego newsa, że raper z powodów osobistych nie będzie w stanie kontynuować trasy i zabraknie go na polskich koncertach grupy. Żałuję ogromie ponieważ po cichu liczyłem, że uda mi się usłyszeć na żywo chociaż fragment jednego z moich ulubionych kalifornijskich singli wszechczasów, czyli "G'z Is G'z".Kawałek, który promował pierwszą solówkę artysty o wdzięcznym tytule "Rap Life", wydaną nakładem nieistniejącej już wytwórni Loud Records, dla której nagrywali również Tha Alkaholiks, Xzibit, Mobb Deep czy Wu-Tang. Album ukazał się w okresie chwilowego powrotu kalifornijskiego brzmienia do łask, głównie za sprawą płyty "2001" Dr. Dre i Tash z powodzeniem wykorzystał fakt, że West Coast znowu miał swoje 5 minut, mimo że krążek nie odniósł jakiegoś oszałamiającego sukcesu komercyjnego.Dla korzennego fana "Alkoholików" był to jednak vintage produkt, obok którego nie dało się przejść obojętnie - szczególnie po usłyszeniu takiej bomby jak "G'z Is G'z", która bujała karkiem równie mocno jak najgorętsze single tamtego okresu. Zasługa w tym przede wszystkim świetnej produkcji Battlecata, który nie zawodzi nigdy a w tym przypadku wzbił się grubo ponad przeciętną, serwując nam prawdziwy west coast'owy bangier. Do tego dochodzi stylowe braggadaccio Tasha, którzy razem z Kuruptem pięknie uzupełniają się nawijką (zawsze chciałem usłyszeć wspólny materiał tej dwójki) - dodajmy jeszcze po "szesnastce" od Snoopa oraz Xzibita a wychodzi nam jeden z najmocniejszych singli w historii zachodniego wybrzeża i jeden z nielicznych przykładów na to, że remix może czasem przebić oryginał. Szkoda, że nie znalazł się na płycie, tylko został wydany jedynie na vinylu bo z pewnością przyczyniłby się do zwiększonej sprzedaży "Rap Life"... Cali in da house!Nie ma co ukrywać, że spośród wszystkich członków Tha Alkaholiks to Rico Smith był zawsze tym, który jako pierwszy przyciągał uwagę słuchaczy. Tym bardziej jestem rozczarowany po przeczytaniu dzisiejszego newsa, że raper z powodów osobistych nie będzie w stanie kontynuować trasy i zabraknie go na polskich koncertach grupy. Żałuję ogromie ponieważ po cichu liczyłem, że uda mi się usłyszeć na żywo chociaż fragment jednego z moich ulubionych kalifornijskich singli wszechczasów, czyli "G'z Is G'z".

Kawałek, który promował pierwszą solówkę artysty o wdzięcznym tytule "Rap Life", wydaną nakładem nieistniejącej już wytwórni Loud Records, dla której nagrywali również Tha Alkaholiks, Xzibit, Mobb Deep czy Wu-Tang. Album ukazał się w okresie chwilowego powrotu kalifornijskiego brzmienia do łask, głównie za sprawą płyty "2001" Dr. Dre i Tash z powodzeniem wykorzystał fakt, że West Coast znowu miał swoje 5 minut, mimo że krążek nie odniósł jakiegoś oszałamiającego sukcesu komercyjnego.

Dla korzennego fana "Alkoholików" był to jednak vintage produkt, obok którego nie dało się przejść obojętnie - szczególnie po usłyszeniu takiej bomby jak "G'z Is G'z", która bujała karkiem równie mocno jak najgorętsze single tamtego okresu. Zasługa w tym przede wszystkim świetnej produkcji Battlecata, który nie zawodzi nigdy a w tym przypadku wzbił się grubo ponad przeciętną, serwując nam prawdziwy west coast'owy bangier. Do tego dochodzi stylowe braggadaccio Tasha, którzy razem z Kuruptem pięknie uzupełniają się nawijką (zawsze chciałem usłyszeć wspólny materiał tej dwójki) - dodajmy jeszcze po "szesnastce" od Snoopa oraz Xzibita a wychodzi nam jeden z najmocniejszych singli w historii zachodniego wybrzeża i jeden z nielicznych przykładów na to, że remix może czasem przebić oryginał. Szkoda, że nie znalazł się na płycie, tylko został wydany jedynie na vinylu bo z pewnością przyczyniłby się do zwiększonej sprzedaży "Rap Life"... Cali in da house!

]]>
Eminem "The Marshall Mathers LP" - recenzja nr 1 (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2013-11-09,eminem-the-marshall-mathers-lp-recenzja-nr-1-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-09,eminem-the-marshall-mathers-lp-recenzja-nr-1-klasyk-na-weekendFebruary 21, 2016, 7:53 pmDaniel WardzińskiJeśli się nie mylę, w roku 2000, kiedy ukazywało się "Marshall Mathers LP", próg do zdobycia platyny dla zagranicznej płyty w Polsce wynosił 100 tysięcy egzemplarzy. Udało się ten próg pokonać i chyba nic w tym dziwnego, kiedy rotacja klipów Eminema w telwizjach muzycznych i w radio, sprawiała, że można go było usłyszeć wszędzie. 100 tysięcy egzemplarzy płyt i kaset z jednym z największych MC ever, talentem, który pojawia się na ziemi rzadko. Czy to znaczy, że został w Polsce w pełni zrozumiany? Różnie z tym bywało. Polscy raperzy podchodzili do niego jakby się trochę wstydzili, obawiali, trzymali dystans. Wielu słuchaczy i koleżków z twojego czy mojego podwórka spinało się na to, że co on wygaduje, skandal, nie można wyśmiewać niepełnosprawnych i że kobietę zabił nawija i na dodatek spalił polską flagę. Nigdy w życiu nie znalazłem potwierdzenia tej głupiej ploty. Antypolski akcent, który okazał się zresztą fejkiem, u człowieka, który generalnie był anty wszystkim, cisnął na lewo i prawo, obrażał bez najmniejszego zawahania, prowokował i kpił. Trzeba skumać, że ta płyta nie będzie sobie zjednywać przyjaciół ani w Polsce ani nigdzie indziej. Em jest wkurwiony, przytłoczony sławą i punchuje na wszystkie strony. Rapował tak, że za mikrofonem czuł się nietykalny. Zupełnie słusznie.Na tym polegał fenomen Eminema - swoimi umiejętnościami chciał pokazać, że jest za dobry, żeby go cenzurowali, choć przecież i tak to potem robili. Polacy spalenie polskiej flagi uznali za przegięcie, dokładnie tak samo jak środowiska gejowskie, nie kumające, że istotą Slim Shady'ego było to, że nie znał żadnych świętości. Trzeba zrozumieć pewną rzecz: kiedy aktor w filmie gra zły charakter nie możemy ocenić go jako złego aktora. Jeśli postać intryguje, jest charakterystyczna, nawet będąc wielkim chujem, to aktor jest dobrym aktorem. A Eminem świetnym Slim Shadym - komiksowym megadupkiem, który jest ponadprzeciętnie błyskotliwy, ale ma złe intencje i uwielbia bezpruderyjne formy złośliwości. I teraz cytat znaleziony na stronie pytamy.pl ukazyjący jak Eminema nie słuchać (pisownia oryginalna): "flaga to jeszcze nic, podobno wypowiedzial: "Nie lubie polaków" a potem okazalo sie ze to plota byla bo udzielał wywiadu polskiemu dziennikarzowi i powiedzial ze nigdy cos takiego nie mialo miejsca. w kazdym razie ja przestałem go słuchać na kilka miesiecy po tej plotce. Teraz slucham na nowo". Po pierwsze: ton wypowiedzi i konstrukcja zdań, ale przede wszystkim genialne w swej treści zakończenie poprawiają mi humor nawet jak czytam to kolejny raz. Po drugie: nawet wikipedia mnie zaskoczyła sugerując nie tylko, że Marshall nie ma żadnych uwag do Polaków, ale nawet że Eminem jest polskiego pochodzenia - co prawda czterech innych również, ale z pewnością polski pierwiastek dołożył swoje do wybuchowej mieszanki. Beka. Jak nie macie w sobie odrobiny dystansu nie dotykajcie tego albumu nawet. To arcydzieło, ale trzeba trochę przy nim popracować głową. A wcześniej deczko w niej przewietrzyć. Warto.Próbując mierzyć się z sequelem Eminem powiesił sobie poprzeczkę (za?) wysoko. Em powoli zbliżał się do 30. urodzin, kiedy z dnia na dzień stał się gwiazdą największego formatu, został obsypany nagrodami, zarobił pierwszy miliony dolarów. Druga płyta powstała w nowej rzeczywistości. Eminem stał się "szczurem studyjnym" jak sam to określił i koncentrował się wyłącznie na muzyce, bo zmiany go przerażały, bał się, że ludzie rozmawiają z nim tylko dlatego, że mu się udało. Przecież przed chwilą był jeszcze walczącym, podziemnym MC, a jeszcze wcześniej szkolnym popychadłem. Muzycznie był to czas, kiedy podstawą jego płyt była obecność Dr. Dre. Swoje zrobili też Bass Brothers, tutaj sygnowani jeszcze jako F.B.T Productions, goście, którym jeszcze kiedyś się przyjrzymy, bo grają kluczową rolę w karierze Ema. To był wyjątkowy moment, wyjątkowy zbiór rzeczy, którymi chciał się podzielić, niesamowita forma w kwestii pisania punchlines i najlepsze flow. Potem było wielokrotnie szybsze i bardziej skomplikowane, ale czy lepsze? Sequela takiego albumu tak naprawdę nie da się zrobić. Szczególnie po 13 latach. Pozostaje żałować jednak tylko i wyłącznie tego, że nowy krążek nie nazywa się inaczej.Otwierające całość "Kill You" to idealny reprezentant pierwszej połowy albumu (dla mnie zawsze będzie to kaseta ze stroną A i B) na której rządzą przede wszystkim Dr. Dre i Mel-Man. Tęsknię za tym lotem, że szef Aftermath szykował mu nieludzko funkowe sztosy na których jego flow było nie do zatrzymania, a ten na dodatek szybko uczył się w westcoastowym stylu dodawać melodykę. No i wersy... Przecież tutaj wszystko jest z najszczerszego złota. Kiedy w obsesyjny sposób tłumaczy po raz kolejny na czym polega jego zabawa w turbosztosie "Who New" jest najwyżej z wszystkich, każdy wers jest absolutnie genialny. "Fuck that, take drugs, rape sluts/ Make fun of gay clubs, men who wear make-up/ Get aware, wake up, get a sense of humor/ Quit tryna censor music, this is for your kid's amusement/ But don't blame me when little Eric jumps off of the terrace/ You shoulda been watching him, apparently you ain't parents". W następnej zwrotce sarkastycznie opowiada o filmie w których Schwarzenegger strzela z uzi i wjeżdża "I sees three little kids, up in the front row/ Screaming go, with their 17 year old Uncle/ I'm like, guidance... ain't they got the same moms and dads/ Who got mad when I asked if they liked violence?". Eminem rapując na najwyższym technicznym poziomie merytorycznie niszczy każdego ze swoich krytyków nieustannie kierując nas na jeden wniosek - czy to rzeczywiście on jest tak popierdolony czy to może jego sposób, żeby pokazać jak mocno popierdolony jest świat?Wiem, że to nietypowa recenzja, bo to dla mnie nietypowa okazja. Po pierwsze "Marshall Mathers LP" było dla mnie pierwszym tak mocnym dowodem, że warto słuchać rapu po angielsku, pierwszym z USA, który przeanalizowałem tekstowo. Po drugie, to arcydzieło tej klasy, że absolutnie nie mowy o jakimkolwiek ocenianiu tak samo jak o próbach obiektywizmu - zbyt wiele odsłuchów za mną, zbyt duże przywiązanie. O tej płycie tak naprawdę można pisać książki. Sama historia tego jak próbowano ją cenzurować, jak się udało, a jak nie to bardzo długi temat. Single? "Stan" to storytelling idealny, z dramaturgią, "zagubioną taśmą", refrenem który zrobił z Dido gwiazdę, a dla 45 Kinga stał się cudownym ukoronowaniem wielkiej kariery. "Real Slim Shady" to jeden z najbardziej rozpoznawalnych w tej chwili muzycznych motywów na Świecie, stoję o zakład. "The Way I Am" w dramatycznie dotkliwy sposób pokazujące jak wybitnie nieprzyjemne i wykańczające może być bycie sławnym... To są rzeczy idealne, a przecież single to wierzchołem góry lodowej. "Bitch Please II" z Dre, Xzibitem, Snoopem, Nate Doggiem to dla mnie jeden z moich ulubionych numerów ever. To głupie "tadam tadam" na początku "Amityville" sprawia, że mam gęścią skórkę, a ryczący, wściekły Em chyba nigdy nie brzmiał tak dobrze jak tu. Szczerość kawałka tytułowego... Magia. Mam wypisać tutaj wszystkie numery i powiedzieć dlaczego są tak kozackie czy kumacie już? Tego nie wolno nie znać, to jedna z najważniejszych i najlepszych płyt naszych czasów i nie starzeje się ani odrobinę. Dla wielu dzisiejszych słuchaczy to był pierwszy kontakt z rapem i jeśli chodzi o bity obozu Aftermath i o technikę rapowania i kosmiczną dowolność poruszania się po bicie to pewien wzór, od którego warto zacząć, żeby wiedzieć jak robią to najlepsi. Wie jak nucić, wie jak robić ad-libsy, wie jak popłynąć klasycznie wykręcając level do granic, ale nie przekraczając ich jak bywało to w ostatnich czasach. Em na tym albumie jest ponad, jak zresztą zazwyczaj. Myślę, że choć nowe rzeczy nadal kopią po głowie to mimo wszystko ten klasyk pozostanie już opus magnum złotego dzieciaka z Detroit. Jeśli się nie mylę, w roku 2000, kiedy ukazywało się "Marshall Mathers LP", próg do zdobycia platyny dla zagranicznej płyty w Polsce wynosił 100 tysięcy egzemplarzy. Udało się ten próg pokonać i chyba nic w tym dziwnego, kiedy rotacja klipów Eminema w telwizjach muzycznych i w radio, sprawiała, że można go było usłyszeć wszędzie. 100 tysięcy egzemplarzy płyt i kaset z jednym z największych MC ever, talentem, który pojawia się na ziemi rzadko. Czy to znaczy, że został w Polsce w pełni zrozumiany? Różnie z tym bywało. Polscy raperzy podchodzili do niego jakby się trochę wstydzili, obawiali, trzymali dystans. Wielu słuchaczy i koleżków z twojego czy mojego podwórka spinało się na to, że co on wygaduje, skandal, nie można  wyśmiewać niepełnosprawnych i że kobietę zabił nawija i na dodatek spalił polską flagę. Nigdy w życiu nie znalazłem potwierdzenia tej głupiej ploty. Antypolski akcent, który okazał się zresztą fejkiem, u człowieka, który generalnie był anty wszystkim, cisnął na lewo i prawo, obrażał bez najmniejszego zawahania, prowokował i kpił. Trzeba skumać, że ta płyta nie będzie sobie zjednywać przyjaciół ani w Polsce ani nigdzie indziej. Em jest wkurwiony, przytłoczony sławą i punchuje na wszystkie strony. Rapował tak, że za mikrofonem czuł się nietykalny. Zupełnie słusznie.

Na tym polegał fenomen Eminema - swoimi umiejętnościami chciał pokazać, że jest za dobry, żeby go cenzurowali, choć przecież i tak to potem robili. Polacy spalenie polskiej flagi uznali za przegięcie, dokładnie tak samo jak środowiska gejowskie, nie kumające, że istotą Slim Shady'ego było to, że nie znał żadnych świętości. Trzeba zrozumieć pewną rzecz: kiedy aktor w filmie gra zły charakter nie możemy ocenić go jako złego aktora. Jeśli postać intryguje, jest charakterystyczna, nawet będąc wielkim chujem, to aktor jest dobrym aktorem. A Eminem świetnym Slim Shadym - komiksowym megadupkiem, który jest ponadprzeciętnie błyskotliwy, ale ma złe intencje i uwielbia bezpruderyjne formy złośliwości. I teraz cytat znaleziony na stronie pytamy.pl ukazyjący jak Eminema nie słuchać (pisownia oryginalna): "flaga to jeszcze nic, podobno wypowiedzial: "Nie lubie polaków" a potem okazalo sie ze to plota byla bo udzielał wywiadu polskiemu dziennikarzowi i powiedzial ze nigdy cos takiego nie mialo miejsca. w kazdym razie ja przestałem go słuchać na kilka miesiecy po tej plotce. Teraz slucham na nowo". Po pierwsze: ton wypowiedzi i konstrukcja zdań, ale przede wszystkim genialne w swej treści zakończenie poprawiają mi humor nawet jak czytam to kolejny raz. Po drugie: nawet wikipedia mnie zaskoczyła sugerując nie tylko, że Marshall nie ma żadnych uwag do Polaków, ale nawet że Eminem jest polskiego pochodzenia - co prawda czterech innych również, ale z pewnością polski pierwiastek dołożył swoje do wybuchowej mieszanki. Beka. Jak nie macie w sobie odrobiny dystansu nie dotykajcie tego albumu nawet. To arcydzieło, ale trzeba trochę przy nim popracować głową. A wcześniej deczko w niej przewietrzyć. Warto.

Próbując mierzyć się z sequelem Eminem powiesił sobie poprzeczkę (za?) wysoko. Em powoli zbliżał się do 30. urodzin, kiedy z dnia na dzień stał się gwiazdą największego formatu, został obsypany nagrodami, zarobił pierwszy miliony dolarów. Druga płyta powstała w nowej rzeczywistości. Eminem stał się "szczurem studyjnym" jak sam to określił i koncentrował się wyłącznie na muzyce, bo zmiany go przerażały, bał się, że ludzie rozmawiają z nim tylko dlatego, że mu się udało. Przecież przed chwilą był jeszcze walczącym, podziemnym MC, a jeszcze wcześniej szkolnym popychadłem. Muzycznie był to czas, kiedy podstawą jego płyt była obecność Dr. Dre. Swoje zrobili też Bass Brothers, tutaj sygnowani jeszcze jako F.B.T Productions, goście, którym jeszcze kiedyś się przyjrzymy, bo grają kluczową rolę w karierze Ema. To był wyjątkowy moment, wyjątkowy zbiór rzeczy, którymi chciał się podzielić, niesamowita forma w kwestii pisania punchlines i najlepsze flow. Potem było wielokrotnie szybsze i bardziej skomplikowane, ale czy lepsze? Sequela takiego albumu tak naprawdę nie da się zrobić. Szczególnie po 13 latach. Pozostaje żałować jednak tylko i wyłącznie tego, że nowy krążek nie nazywa się inaczej.

Otwierające całość "Kill You" to idealny reprezentant pierwszej połowy albumu (dla mnie zawsze będzie to kaseta ze stroną A i B) na której rządzą przede wszystkim Dr. Dre i Mel-Man. Tęsknię za tym lotem, że szef Aftermath szykował mu nieludzko funkowe sztosy na których jego flow było nie do zatrzymania, a ten na dodatek szybko uczył się w westcoastowym stylu dodawać melodykę. No i wersy... Przecież tutaj wszystko jest z najszczerszego złota. Kiedy w obsesyjny sposób tłumaczy po raz kolejny na czym polega jego zabawa w turbosztosie "Who New" jest najwyżej z wszystkich, każdy wers jest absolutnie genialny. "Fuck that, take drugs, rape sluts/ Make fun of gay clubs, men who wear make-up/ Get aware, wake up, get a sense of humor/ Quit tryna censor music, this is for your kid's amusement/ But don't blame me when little Eric jumps off of the terrace/ You shoulda been watching him, apparently you ain't parents". W następnej zwrotce sarkastycznie opowiada o filmie w których Schwarzenegger strzela z uzi i wjeżdża "I sees three little kids, up in the front row/ Screaming go, with their 17 year old Uncle/ I'm like, guidance... ain't they got the same moms and dads/ Who got mad when I asked if they liked violence?". Eminem rapując na najwyższym technicznym poziomie merytorycznie niszczy każdego ze swoich krytyków nieustannie kierując nas na jeden wniosek - czy to rzeczywiście on jest tak popierdolony czy to może jego sposób, żeby pokazać jak mocno popierdolony jest świat?

Wiem, że to nietypowa recenzja, bo to dla mnie nietypowa okazja. Po pierwsze "Marshall Mathers LP" było dla mnie pierwszym tak mocnym dowodem, że warto słuchać rapu po angielsku, pierwszym z USA, który przeanalizowałem tekstowo. Po drugie, to arcydzieło tej klasy, że absolutnie nie mowy o jakimkolwiek ocenianiu tak samo jak o próbach obiektywizmu - zbyt wiele odsłuchów za mną, zbyt duże przywiązanie. O tej płycie tak naprawdę można pisać książki. Sama historia tego jak próbowano ją cenzurować, jak się udało, a jak nie to bardzo długi temat. Single? "Stan" to storytelling idealny, z dramaturgią, "zagubioną taśmą", refrenem który zrobił z Dido gwiazdę, a dla 45 Kinga stał się cudownym ukoronowaniem wielkiej kariery. "Real Slim Shady" to jeden z najbardziej rozpoznawalnych w tej chwili muzycznych motywów na Świecie, stoję o zakład. "The Way I Am" w dramatycznie dotkliwy sposób pokazujące jak wybitnie nieprzyjemne i wykańczające może być bycie sławnym... To są rzeczy idealne, a przecież single to wierzchołem góry lodowej. "Bitch Please II" z Dre, Xzibitem, Snoopem, Nate Doggiem to dla mnie jeden z moich ulubionych numerów ever. To głupie "tadam tadam" na początku "Amityville" sprawia, że mam gęścią skórkę, a ryczący, wściekły Em chyba nigdy nie brzmiał tak dobrze jak tu. Szczerość kawałka tytułowego... Magia. Mam wypisać tutaj wszystkie numery i powiedzieć dlaczego są tak kozackie czy kumacie już? Tego nie wolno nie znać, to jedna z najważniejszych i najlepszych płyt naszych czasów i nie starzeje się ani odrobinę. Dla wielu dzisiejszych słuchaczy to był pierwszy kontakt z rapem i jeśli chodzi o bity obozu Aftermath i o technikę rapowania i kosmiczną dowolność poruszania się po bicie to pewien wzór, od którego warto zacząć, żeby wiedzieć jak robią to najlepsi. Wie jak nucić, wie jak robić ad-libsy, wie jak popłynąć klasycznie wykręcając level do granic, ale nie przekraczając ich jak bywało to w ostatnich czasach. Em na tym albumie jest ponad, jak zresztą zazwyczaj. Myślę, że choć nowe rzeczy nadal kopią po głowie to mimo wszystko ten klasyk pozostanie już opus magnum złotego dzieciaka z Detroit.

 

]]>
Video Dnia: Serial Killers (B-Real, Xzibit & Demrick) "Wanted"https://popkiller.kingapp.pl/2013-11-05,video-dnia-serial-killers-b-real-xzibit-demrick-wantedhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-05,video-dnia-serial-killers-b-real-xzibit-demrick-wantedNovember 4, 2013, 8:58 pmPaweł MiedzielecDlaczego: Premiera materiału "seryjnych morderców" miała miejsce w najstraszniejszą noc roku, czyli Halloween - teraz B-Real, Xzibit oraz Demrick atakują nas nowym singiel "Wanted", do którego teledysk nakręcił niezawodny Matt Alonzo.Dlaczego: Premiera materiału "seryjnych morderców" miała miejsce w najstraszniejszą noc roku, czyli Halloween - teraz B-Real, Xzibit oraz Demrick atakują nas nowym singiel "Wanted", do którego teledysk nakręcił niezawodny Matt Alonzo.

]]>
B-Real, Demrick i Xzibit jako "Seryjni Mordercy" - wspólny album jeszcze w październiku!https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-10,b-real-demrick-i-xzibit-jako-seryjni-mordercy-wspolny-album-jeszcze-w-pazdziernikuhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-10-10,b-real-demrick-i-xzibit-jako-seryjni-mordercy-wspolny-album-jeszcze-w-pazdziernikuOctober 9, 2013, 5:00 pmPaweł MiedzielecPierwsza wzmianka o tym projekcie pojawiła się w połowie 2010 roku... Trzy lata później B-Real, Xzibit oraz młody kalifornijski kot - Demrick, przygotowują się do premiery wspólnego materiału o nazwie "Serial Killers"."Seryjni mordercy" zaatakują nas już 31 października, kiedy to ukaże się mixtape "Serial Killers Vol. 1", na którym znajdzie się 10 kawałków ze świeżutkimi wersami weteranów zachodniego wybrzeża, w tym gościnnym featuringiem Kurupta. Aktualną formę całej trójki możecie sprawdzić w opublikowanym niedawno numerze "Body Bags". Ostatnio pojawił się również singiel "The First 48", do którego teledysk wyreżyserował Matt Alonzo - znany z produkcji klipów chociażby dla Ice Cube'a czy WC. Okładka i tracklista całej płyty poniżej:01. Six Million Ways02. Darkness Falls03. Dickies & Bandanas (feat. Kurupt)04. No Coming Back05. Get To It06. Wanted07. The Dr’s In08. Eaten Alive09. Angels Calling10. Body BagsPierwsza wzmianka o tym projekcie pojawiła się w połowie 2010 roku... Trzy lata później B-Real, Xzibit oraz młody kalifornijski kot - Demrick, przygotowują się do premiery wspólnego materiału o nazwie "Serial Killers".

"Seryjni mordercy" zaatakują nas już 31 października, kiedy to ukaże się mixtape "Serial Killers Vol. 1", na którym znajdzie się 10 kawałków ze świeżutkimi wersami weteranów zachodniego wybrzeża, w tym gościnnym featuringiem Kurupta. Aktualną formę całej trójki możecie sprawdzić w opublikowanym niedawno numerze "Body Bags". Ostatnio pojawił się również singiel "The First 48", do którego teledysk wyreżyserował Matt Alonzo - znany z produkcji klipów chociażby dla Ice Cube'a czy WC. Okładka i tracklista całej płyty poniżej:

01. Six Million Ways
02. Darkness Falls
03. Dickies & Bandanas (feat. Kurupt)
04. No Coming Back
05. Get To It
06. Wanted
07. The Dr’s In
08. Eaten Alive
09. Angels Calling
10. Body Bags

]]>
Xzibit "Vanguard" - nadchodzi nowy albumhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-18,xzibit-vanguard-nadchodzi-nowy-albumhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-18,xzibit-vanguard-nadchodzi-nowy-albumJuly 17, 2013, 1:49 pmPaweł MiedzielecUbiegłoroczny "Napalm" okazał się jednym z najlepszych wydawnictw minionych dwunastu miesięcy - niestety, przeszedł trochę bez echa, głównie ze względu na niesamowity hype, jaki wytworzył się wokół mainstreamowego debiutu Kendricka Lamara, który przyćmił niejeden dobry materiał wydany w tamtym okresie. Ale Xzibit nie składa broni, czego dowodem jest zapowiedź nowego albumu, nad którym właśnie ruszyły prace.Płyta o roboczym tytule "Vanguard" będzie ósmym solowym krążkiem w dorobku rapera i ukaże się na rynku prawdopodobnie w drugiej połowie przyszłego roku. Na większe info przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale wstępne plany zakładają, że na płycie pojawi się około 13 numerów, w tym jeden leftover z albumu "Napalm", który nie zmieścił się na ostatecznej trackliście.Xzibit wypowiedział się również na temat swojej dalszej kariery, zapowiadając że dziesiąte solo będzie prawdopodobnie jego ostatnim:"W tej chwili mam na koncie 7 solowych płyt, więc zbliżam się pomału do końca swojej kariery, zwieńczeniem której będzie dziesiąty i ostatni krążek - nazwę go po prostu "X". Będzie to sentymentalna podróż wstecz przez wszystkie wcześniejsze wydawnictwa, od "At The Speed Of Life" aż do ostatniego. Postaram się opowiedzieć na nim dużo zakulisowych historii, związanych z powstawaniem największych hitów Xzibita, tak aby ludzie mieli dobre wyobrażenie na temat mojej muzycznej działalności. Na dzień dzisiejszy zostały mi więc do nagrania 3 płyty, z których następną będzie "Vanguard" - właśnie zacząłem ją nagrywać."Jak zapatrujecie się na zapowiedzi X'a?Ubiegłoroczny "Napalm" okazał się jednym z najlepszych wydawnictw minionych dwunastu miesięcy - niestety, przeszedł trochę bez echa, głównie ze względu na niesamowity hype, jaki wytworzył się wokół mainstreamowego debiutu Kendricka Lamara, który przyćmił niejeden dobry materiał wydany w tamtym okresie. Ale Xzibit nie składa broni, czego dowodem jest zapowiedź nowego albumu, nad którym właśnie ruszyły prace.

Płyta o roboczym tytule "Vanguard" będzie ósmym solowym krążkiem w dorobku rapera i ukaże się na rynku prawdopodobnie w drugiej połowie przyszłego roku. Na większe info przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale wstępne plany zakładają, że na płycie pojawi się około 13 numerów, w tym jeden leftover z albumu "Napalm", który nie zmieścił się na ostatecznej trackliście.
Xzibit wypowiedział się również na temat swojej dalszej kariery, zapowiadając że dziesiąte solo będzie prawdopodobnie jego ostatnim:

"W tej chwili mam na koncie 7 solowych płyt, więc zbliżam się pomału do końca swojej kariery, zwieńczeniem której będzie dziesiąty i ostatni krążek - nazwę go po prostu "X". Będzie to sentymentalna podróż wstecz przez wszystkie wcześniejsze wydawnictwa, od "At The Speed Of Life" aż do ostatniego. Postaram się opowiedzieć na nim dużo zakulisowych historii, związanych z powstawaniem największych hitów Xzibita, tak aby ludzie mieli dobre wyobrażenie na temat mojej muzycznej działalności. Na dzień dzisiejszy zostały mi więc do nagrania 3 płyty, z których następną będzie "Vanguard" - właśnie zacząłem ją nagrywać."

Jak zapatrujecie się na zapowiedzi X'a?

]]>
Tony Touch feat. Too Short, Kurupt & Xzibit "V.I.P." - nowy singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-06,tony-touch-feat-too-short-kurupt-xzibit-vip-nowy-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-06,tony-touch-feat-too-short-kurupt-xzibit-vip-nowy-singielJuly 6, 2013, 12:00 pmPaweł MiedzielecKim jest Tony Touch? Nie muszę chyba tłumaczyć kumatym fanom hip-hopu, których nad Wisłą przecież nie brakuje. Miło mi jednak poinformować, że już w najbliższy wtorek - 9 lipca ukaże się najnowszy album rap ikony, jaką niewątpliwie jest Tony Toca.Będzie to trzecia już cześć legendarnej serii "The Peace Maker", zapoczątkowanej ponad dekadę temu - tym razem z podtytułem "Return Of The 50 MC's". Z tej okazji mamy dla was do sprawdzenia ostatni singiel przez premierą materiału. Jest to wyprodukowany przez chorwackiego producenta Koolade numer "V.I.P.", w którym gościnnie udzieliła się trójka kalifornijskich gigantów, jeśli chodzi o umiejętność obsługi mikrofonu, czyli Too Short, Kurupt oraz Xzibit. Check it out y'all!Kim jest Tony Touch? Nie muszę chyba tłumaczyć kumatym fanom hip-hopu, których nad Wisłą przecież nie brakuje. Miło mi jednak poinformować, że już w najbliższy wtorek - 9 lipca ukaże się najnowszy album rap ikony, jaką niewątpliwie jest Tony Toca.

Będzie to trzecia już cześć legendarnej serii "The Peace Maker", zapoczątkowanej ponad dekadę temu - tym razem z podtytułem "Return Of The 50 MC's". Z tej okazji mamy dla was do sprawdzenia ostatni singiel przez premierą materiału. Jest to wyprodukowany przez chorwackiego producenta Koolade numer "V.I.P.", w którym gościnnie udzieliła się trójka kalifornijskich gigantów, jeśli chodzi o umiejętność obsługi mikrofonu, czyli Too Short, Kurupt oraz Xzibit. Check it out y'all!

]]>
S1 "Still Underrated Vol. 2" - mixtapehttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-27,s1-still-underrated-vol-2-mixtapehttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-27,s1-still-underrated-vol-2-mixtapeMarch 27, 2013, 2:14 pmDaniel WardzińskiS1 A.K.A. Symbolyc One - wielu pamięta go jako undergroundowego czarodzieja. Okres undergroundowy minął bezpowrotnie, a S1 stał się jednym z topowych producentów USA, choć jak sam słusznie podkreślił w tytule nowego mixtape'u - jak na jego zasługi to wciąż trochę niedoceniony. Wystarczy przejrzeć tracklistę hostowanego przez Ryana Leslie mixtape'u - Kanye, Xzibit, Eminem, 50 Cent, The Game, Curren$y, Kendrick Lamar, Beyonce, Jay-Z... Ile osób może pochwalić się taką listą współpracowników? W rozwinięcie znajdziecie pełną tracklistę materiału oraz odsłuch całości. Download Mixtape | Free Mixtapes Powered by DatPiff.comS1 A.K.A. Symbolyc One - wielu pamięta go jako undergroundowego czarodzieja. Okres undergroundowy minął bezpowrotnie, a S1 stał się jednym z topowych producentów USA, choć jak sam słusznie podkreślił w tytule nowego mixtape'u - jak na jego zasługi to wciąż trochę niedoceniony. Wystarczy przejrzeć tracklistę hostowanego przez Ryana Leslie mixtape'u - Kanye, Xzibit, Eminem, 50 Cent, The Game, Curren$y, Kendrick Lamar, Beyonce, Jay-Z... Ile osób może pochwalić się taką listą współpracowników? W rozwinięcie znajdziecie pełną tracklistę materiału oraz odsłuch całości.


Download Mixtape | Free Mixtapes Powered by DatPiff.com

]]>HS87 "Cypher" ft. Schoolboy Q, Casey Veggies, Xzibit, Rick Ross, Method Man, Redman, Raekwonhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-10,hs87-cypher-ft-schoolboy-q-casey-veggies-xzibit-rick-ross-method-man-redman-raekwonhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-10,hs87-cypher-ft-schoolboy-q-casey-veggies-xzibit-rick-ross-method-man-redman-raekwonMarch 19, 2013, 4:12 pmDaniel WardzińskiPochodzący z Fontany w Kalifornii Hit-Boy jest na dobrej drodze, żeby stać się supergwiazdą. Jego nowa marka Hits Since '87 - w skrócie HS87 zyskuje rozpoznawalność i ciężko się dziwić przy singlach takich jak ten. Numer "Cypher" oprócz członków składu Hit-Boya - Kent M$ney, Audio Push i B Mac The Queen, gości plejadę gwiazd z przeróżnych bajek. Nawijają tutaj zarówno Meth & Red, Raekwon, Rick Ross, Xzibit jak i reprezentujący młodsze pokolenie Casey Veggies i Schoolboy Q. Wielu chciałoby doczekać się współpracy z takim zestawem w czasie całej swojej kariery, a tutaj mamy ich w jednym tracku, który możecie sprawdzić w rozwinięciu. Pochodzący z Fontany w Kalifornii Hit-Boy jest na dobrej drodze, żeby stać się supergwiazdą. Jego nowa marka Hits Since '87 - w skrócie HS87 zyskuje rozpoznawalność i ciężko się dziwić przy singlach takich jak ten. Numer "Cypher" oprócz członków składu Hit-Boya - Kent M$ney, Audio Push i B Mac The Queen, gości plejadę gwiazd z przeróżnych bajek. Nawijają tutaj zarówno Meth & Red, Raekwon, Rick Ross, Xzibit jak i reprezentujący młodsze pokolenie Casey Veggies i Schoolboy Q. Wielu chciałoby doczekać się współpracy z takim zestawem w czasie całej swojej kariery, a tutaj mamy ich w jednym tracku, który możecie sprawdzić w rozwinięciu.

 

]]>
Xzibit "40 Dayz & 40 Nightz" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2013-02-15,xzibit-40-dayz-40-nightz-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-02-15,xzibit-40-dayz-40-nightz-klasyk-na-weekendDecember 29, 2013, 6:08 pmDaniel WardzińskiW Klasyku Na Weekend pisaliśmy już zarówno o debiucie Kalifornijskiego giganta jak i o trzecim "Restless", który na dobre zrobił z niego światową gwiazdę. X jest gościem, którego talent, osobowość, głos i dobór bitów automatycznie klasyfikują go jako classic-makera. Niewielu może pochwalić się swoimi pierwszymi albumami z taką pewnością ich zawartości. Ilu z największych zaliczało potknięcia przy najtrudniejszym podobno w karierze drugim albumie. Wydane w 1998 roku "40 Dayz & 40 Nightz" to krążek o którym w dyskusjach nad najlepszym momentem w dyskografii X to the Z nie wolno zapominać.To właśnie tutaj ze swoją riot music, kawałkami brzmiącymi jakby nagrywali je tytani albo superbohaterowie, a nie istoty ludzkie, X gruntuje pozycję jako jeden z największych mikrofonowych talentów w historii swojego wybrzeża. Nie da się nudzić. Więcej! Ciężko oderwać uwagę choć na chwilę, a każda taka sytuacja może powodować przegapienie morderczych linijek albo refrenów... Tutaj nie ma miejsca na zapychacze. Wymienianie highlightów jest jak wymienianie wybitnych koszykarzy w historii Lakersów - za co się nie złapiesz, to zasluguje na więcej niż kilka słów. Zapraszamy was na klasyk wagi super-ciężkiej, płytę która przerazi wasze matki, a wam pokaże jak się robi ponadczasowe bangery.W moich oczach 24-letni Xzibit był w życiowej formie. Na "40 Dayz & 40 Nightz" muzycznie sprawą zajęli się Sir Jinx, A Kid Called Roots, Soopafly, Melman, E-Swift czy Bud'da. Każdy z nich dodał od siebie coś skrojonego idealnie na miarę żelaznego flow gospodarza, który ułożył to w całość, nie konceptualną, ale logiczną i trzymającą przy głośniku od pierwszego do ostatniego tracka. Gdybyście do maszyny losującej wrzucili siedemnaście numerków, prawdopodobnie wylosowalibyście potencjalny singiel. Całość zaczyna jednak bit od... "Paparazzi". Jest on tłem dla skitu, który po chwili płynnie przechodzi w "Chamber Music" - kawałek, który na dzieńdobry pokazuje czego spodziewać się po płycie. Kiedy wchodzi stopa, wiemy doskonale, że Sir Jinx zarówno jako beatmaker jak i producent wykonawczy jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Xzibit wbija gwoździe jeden za drugim niespecjalnie gryząc się w język. Słuchając albumu przekonacie się, że Eminem nie był pierwszym bezczelem skłonnym żartować z Christophera Reevesa, a wersy w typie "You get permanently put on your ass, like Teddy Pendergrass/ Whenever you trespass on Alkaholik territory" są tutaj na porządku dziennym."3 Card Molly" z Ras Kassem i Saafirem? Grupa Golden State Warriors, którą razem tworzyli nigdy nie zmaterializowała swojej chemii w materiał, po części ze względu na blokowanie nazwy przez włodarzy NBA. Ten numer pokazuje jednak jakąs siłę rażenie mieli razem. Zanim zdążymy wziąć głęboki oddech po masakrze jaką zgotowali wjeżdża jeden z najlepszych singli w karierze X'a - "What U See Is What U Get", a potem "Handle Your Business" z ziomkiem z Likwit Crew - Defari'em. Na tym etapie płyty, a jest to przecież piąty track, wie się już, że obcujemy z wyjątkowym krążkiem. X pokazuje, że generalizowanie jego twórczości jako jadowitych braggów wiecznie pijanego i niebezpiecznego byka to zdecydowanie za mało, żeby uchwycić jego fenomen. "See I was raised to love black, but sometimes/ Black folks wanna sweat you harder than the one-time/ Never participate in dumb, def and blind shit/ Plus I got my little man, so daily I'm reminded" - takie wersy potwierdzają to najlepiej.Moim faworytem na tym materiale jest "Nobody Sound Like Me" na bicie A Kid Called Roots. Usunięty w tło wokalny motyw w połączeniu z perkusją, która ruszyłaby nieboszczyka i basem, który z każdym wjazdem mówi do ciebie "daj to kurwa głośniej". Nie wyobrażam sobie lepszego rapera na tym podkładzie, a w kwestii flow wjazd "The author of my own destiny/ So I suggest you stop stressin' me/ I'll find out when I pull my nine out and blow your mind out" jest nieludzki. Wątpliwość mogą wzbudzić "Pussy Pop" i "Shroomz", które są jakby troszkę oderwane od reszty, ale to nadal bardzo dobre kawałki. Zwrotka Jayo Felony w tym pierwszym wraz z refrenem Method Mana i bitem Soopafly... Nie ma pytań. "Shroomz" w swojej muzycznej abstrackji przy jednoczesnym bardzo ciekawym spojrzeniu na temat numeru. Czegoś takiego nie było. Może "My Fault' Shady'ego? Tylko blisko rok później. No i znowu wers, którego nie da się zapomnieć "Shroomz? That some other shit/ The reason why George Clinton sees the mothaship"."Focus" i "Deeper" to powrót do głównego programu, szczególnie refren tego drugiego szybko przypomni wam, że niekiwanie głową przy tym materiale jest sprzeczne z naturą. No i te smyczki... Poezja. Największym gwoździem programu w końcówce płyty są jednak "Los Angeles Times" na bicie MelMana i "Let It Rain" z King T i Tha Alkaholiks. Pierwszy to naturalny singiel łączący w sobie zarówno celne obserwacje jak i energię i niepokojący motyw basu, który przygotowuje nas na masakrę od pierwszej sekundy. Drugi... E-Swift zrobił taki bit, że aż prosi się o destrukcję i każdy kolejny wjeżdżający MC nie mógł się tej pokusie oprzeć. Efekt jest praktycznie idealny. Na zakończenie dostajemy z kolei najbardziej rozkminkowy i spokojny numer na albumie "Recycled Assassins", który jest gorzką pigułą do połknięcia, ale na tyle dobrym numerem, że... materiał włącza się jeszcze raz. I cała przygoda zaczyna się od nowa. Każdy kolejny odsłuch sprawia, że dla X'a ma się więcej podziwu, a znudzenie się tym materiałem jest chyba niemożliwe. Jeśli tego nie słyszeliście, możecie kupować w ciemno. Satysfakcja gwarantowana.Pod spodem mała próbka ognia, ale uwierzcie mi, że chcecie do usłyszeć w lepszej jakości niż gwarantuje YouTube. W Klasyku Na Weekend pisaliśmy już zarówno o debiucie Kalifornijskiego giganta jak i o trzecim "Restless", który na dobre zrobił z niego światową gwiazdę. X jest gościem, którego talent, osobowość, głos i dobór bitów automatycznie klasyfikują go jako classic-makera. Niewielu może pochwalić się swoimi pierwszymi albumami z taką pewnością ich zawartości. Ilu z największych zaliczało potknięcia przy najtrudniejszym podobno w karierze drugim albumie. Wydane w 1998 roku "40 Dayz & 40 Nightz" to krążek o którym w dyskusjach nad najlepszym momentem w dyskografii X to the Z nie wolno zapominać.

To właśnie tutaj ze swoją riot music, kawałkami brzmiącymi jakby nagrywali je tytani albo superbohaterowie, a nie istoty ludzkie, X gruntuje pozycję jako jeden z największych mikrofonowych talentów w historii swojego wybrzeża. Nie da się nudzić. Więcej! Ciężko oderwać uwagę choć na chwilę, a każda taka sytuacja może powodować przegapienie morderczych linijek albo refrenów... Tutaj nie ma miejsca na zapychacze. Wymienianie highlightów jest jak wymienianie wybitnych koszykarzy w historii Lakersów - za co się nie złapiesz, to zasluguje na więcej niż kilka słów. Zapraszamy was na klasyk wagi super-ciężkiej, płytę która przerazi wasze matki, a wam pokaże jak się robi ponadczasowe bangery.

W moich oczach 24-letni Xzibit był w życiowej formie. Na "40 Dayz & 40 Nightz" muzycznie sprawą zajęli się Sir Jinx, A Kid Called Roots, Soopafly, Melman, E-Swift czy Bud'da. Każdy z nich dodał od siebie coś skrojonego idealnie na miarę żelaznego flow gospodarza, który ułożył to w całość, nie konceptualną, ale logiczną i trzymającą przy głośniku od pierwszego do ostatniego tracka. Gdybyście do maszyny losującej wrzucili siedemnaście numerków, prawdopodobnie wylosowalibyście potencjalny singiel. Całość zaczyna jednak bit od... "Paparazzi". Jest on tłem dla skitu, który po chwili płynnie przechodzi w "Chamber Music" - kawałek, który na dzieńdobry pokazuje czego spodziewać się po płycie. Kiedy wchodzi stopa, wiemy doskonale, że Sir Jinx zarówno jako beatmaker jak i producent wykonawczy jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Xzibit wbija gwoździe jeden za drugim niespecjalnie gryząc się w język. Słuchając albumu przekonacie się, że Eminem nie był pierwszym bezczelem skłonnym żartować z Christophera Reevesa, a wersy w typie "You get permanently put on your ass, like Teddy Pendergrass/ Whenever you trespass on Alkaholik territory" są tutaj na porządku dziennym.

"3 Card Molly" z Ras Kassem i Saafirem? Grupa Golden State Warriors, którą razem tworzyli nigdy nie zmaterializowała swojej chemii w materiał, po części ze względu na blokowanie nazwy przez włodarzy NBA. Ten numer pokazuje jednak jakąs siłę rażenie mieli razem. Zanim zdążymy wziąć głęboki oddech po masakrze jaką zgotowali wjeżdża jeden z najlepszych singli w karierze X'a - "What U See Is What U Get", a potem "Handle Your Business" z ziomkiem z Likwit Crew - Defari'em. Na tym etapie płyty, a jest to przecież piąty track, wie się już, że obcujemy z wyjątkowym krążkiem. X pokazuje, że generalizowanie jego twórczości jako jadowitych braggów wiecznie pijanego i niebezpiecznego byka to zdecydowanie za mało, żeby uchwycić jego fenomen. "See I was raised to love black, but sometimes/ Black folks wanna sweat you harder than the one-time/ Never participate in dumb, def and blind shit/ Plus I got my little man, so daily I'm reminded" - takie wersy potwierdzają to najlepiej.

Moim faworytem na tym materiale jest "Nobody Sound Like Me" na bicie A Kid Called Roots. Usunięty w tło wokalny motyw w połączeniu z perkusją, która ruszyłaby nieboszczyka i basem, który z każdym wjazdem mówi do ciebie "daj to kurwa głośniej". Nie wyobrażam sobie lepszego rapera na tym podkładzie, a w kwestii flow wjazd "The author of my own destiny/ So I suggest you stop stressin' me/ I'll find out when I pull my nine out and blow your mind out" jest nieludzki. Wątpliwość mogą wzbudzić "Pussy Pop" i "Shroomz", które są jakby troszkę oderwane od reszty, ale to nadal bardzo dobre kawałki. Zwrotka Jayo Felony w tym pierwszym wraz z refrenem Method Mana i bitem Soopafly... Nie ma pytań. "Shroomz" w swojej muzycznej abstrackji przy jednoczesnym bardzo ciekawym spojrzeniu na temat numeru. Czegoś takiego nie było. Może "My Fault' Shady'ego? Tylko blisko rok później. No i znowu wers, którego nie da się zapomnieć "Shroomz? That some other shit/ The reason why George Clinton sees the mothaship".

"Focus" i "Deeper" to powrót do głównego programu, szczególnie refren tego drugiego szybko przypomni wam, że niekiwanie głową przy tym materiale jest sprzeczne z naturą. No i te smyczki... Poezja. Największym gwoździem programu w końcówce płyty są jednak "Los Angeles Times" na bicie MelMana i "Let It Rain" z King T i Tha Alkaholiks. Pierwszy to naturalny singiel łączący w sobie zarówno celne obserwacje jak i energię i niepokojący motyw basu, który przygotowuje nas na masakrę od pierwszej sekundy. Drugi... E-Swift zrobił taki bit, że aż prosi się o destrukcję i każdy kolejny wjeżdżający MC nie mógł się tej pokusie oprzeć. Efekt jest praktycznie idealny. Na zakończenie dostajemy z kolei najbardziej rozkminkowy i spokojny numer na albumie "Recycled Assassins", który jest gorzką pigułą do połknięcia, ale na tyle dobrym numerem, że... materiał włącza się jeszcze raz. I cała przygoda zaczyna się od nowa. Każdy kolejny odsłuch sprawia, że dla X'a ma się więcej podziwu, a znudzenie się tym materiałem jest chyba niemożliwe. Jeśli tego nie słyszeliście, możecie kupować w ciemno. Satysfakcja gwarantowana.

Pod spodem mała próbka ognia, ale uwierzcie mi, że chcecie do usłyszeć w lepszej jakości niż gwarantuje YouTube.

 

]]>
Xzibit "Up Out The Way" ft. E-40 - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-29,xzibit-up-out-the-way-ft-e-40-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-29,xzibit-up-out-the-way-ft-e-40-teledyskOctober 29, 2012, 2:07 pmDaniel WardzińskiXzibit postanowił przypomnieć, że jeśli w Kalifornii to trzeba na grubo. Z pomocą pospieszył mu E-40, który swoje niecodzienne flow powyginał tutaj tak, że aż miło. Mimo to nie udało mu się przyćmić gospodarza, który pokazuje, że choć lata lecą dar do składania rymów niezmiennie imponuje. Może tematyka nieco oklepana, a cała treść kawałka sformułowana jest na zasadzie "jestem bogaty, zejdź mi z drogi", ale co by nie mówić, X w takiej konwencji też jest jednym z lepszych.Xzibit postanowił przypomnieć, że jeśli w Kalifornii to trzeba na grubo. Z pomocą pospieszył mu E-40, który swoje niecodzienne flow powyginał tutaj tak, że aż miło. Mimo to nie udało mu się przyćmić gospodarza, który pokazuje, że choć lata lecą dar do składania rymów niezmiennie imponuje. Może tematyka nieco oklepana, a cała treść kawałka sformułowana jest na zasadzie "jestem bogaty, zejdź mi z drogi", ale co by nie mówić, X w takiej konwencji też jest jednym z lepszych.

]]>
Xzibit "Napalm" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-23,xzibit-napalm-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-23,xzibit-napalm-recenzjaOctober 23, 2012, 3:59 pmPaweł MiedzielecSześc lat to szmat czasu w dzisiejszym świecie hip-hopu. Tyle właśnie minęło od premiery ostatniego krążka Xzibita - "Full Circle", który sprawił spory zawód zarówno fanom rapera jak i jego przełożonym, efektem czego było rozwiązanie umowy z Koch Records w wyniku mizernej sprzedaży krążka i powrót na niezależny rynek. W międzyczasie był też znany wszystkim epizod z Pimp My Ride, krótki romans z Hollywood co zaowocowało rolami w kilku niezłych filmach oraz słynny skandal z niezapłaconymi podatkami. Potem pojawiły się plotki o bankructwie rapera więc co zrobił X? Zatoczył pełne koło i wrócił do korzeni - do tego na czym zna się najlepiej, do tworzenia muzyki.Prace nad krążkiem trwały kilka lat, podczas których zmieniano kolejno tytuł albumu, promujące go single, daty premiery oraz wytwórnie ale ostatecznie "Napalm" wylądował na sklepowych półkach. Czy to powrót Xzibita w glorii chwały?Można tak powiedzieć. Na pewno jest to jego najlepszy materiał od dawien dawna, aczkolwiek nie pozbawiony mankamentów. Mr. "X To Tha Z" wydoroślał i wyciągnął wnioski z popełnionych błędów - nie jest już tym samym szalejącym dzikusem co na "At The Speed Of Life". Przed nami stoi Xzibit w wersji "new and improved", spoglądający z nostalgią w przeszłość aczkolwiek skupiony na przyszłych wydarzeniach. Pomimo kilkuletniej absencji raper nie stracił nic ze swoich umiejętności, które przyniosły mu sukces i międzynarodową sławę. Nadal perfekcyjnie operuje charakterystycznym, lekko zachrypniętym głosem a agresywne flow nadaje ton całej płycie od pierwszych dźwięków otwierającego album "State Of Hip-Hop vs. Xzibit". Jeśli myślałeś, że X złagodnieje pod wpływem obowiązujących trendów w dzisiejszej rap-grze, która podczas jego nieobecności wykonała obrót o 180 stopni, to po odpaleniu tego numeru będziesz już wiedział, że byłeś w wielkim błędzie. Czym jeszcze zaskoczy nas "Napalm"?Cóż, w kwestii brzmienia nie spodziewajcie się wielkiej rewolucji. Xzibit wie, czego pragną fani i stara się spełnić ich oczekiwania oddając iście west coast'owy album z dawką mainstreamu ograniczoną do absolutnego minimum. Właściwie to ciężko znaleźć produkcję, co do jakości której idzie się jakoś szczególnie przyczepić - no może oprócz singlowego "Up Out The Way", które brzmi jak nieudana próba wskrzeszenia zajawki na Hyphy oraz tytułowego numeru, mocno zainspirowanego klimatami cięższymi niż Hip-Hop. Na krążące po sieci negatywne opinie odnośnie terminu ważności niektórych bitów odpowiem w ten sposób: X robi po prostu swoje - hołduje tradycji zamiast gonić za fejmem wśród małolatów, kojarzących go jedynie z "Pimp My Ride". Ludzie stęsknili się za starym, dobrym Xzibitem czekając latami na jego album i właśnie czegoś takiego oczekiwali.Jest jednak coś, co odróżnia "Napalm" od poprzednich wydawnictw rapera. To płynąca z tekstów dojrzałość i większa częstotliwość poruszanych przez artystę życiowych tematów, w stosunku do starszych krążków. Widać, że Xzibit miał przez ostatnie lata sporo czasu na rozkminę naprawdę poważnych egzystencjalnych zagadnień, co doskonale słychać w utworach "Meaning Of Life", czy poruszającym "1983", dedykowanym zmarłej przed trzydziestu laty matce artysty ("Heartbreak, disappointment/my mother died when I was nine, I just wanted to join her"). To osobista spowiedź, dotycząca wszystkich wzlotów i upadków w show biznesie, takich jak przygoda z "Pimp My Ride" ("I hated MTV for trying to play me like a mockery/But that don’t bother me, I just fulfill my fucking contract/Small price to pay just to take a piece of my back"), kłopoty z menadżerem ("Got a call from Paul, told me shit isn’t working/Exchange words, told him tell me that shit in person") oraz kontrowersje podatkowe. Zdecydowanie mój ulubiony utwór na płycie, wpisujący się w konwencję poprzednich singli rapera jak "The Foundation", "Sorry I'm Away So Much" czy "Thank You".Fanom czystego west coastu na pewno przypadną do gustu numery typu "Gangsta Gangsta" czy "Louis XIII", na którym obserwujemy Reunion ekipy Tha Liks z ich mentorem - King T. Wyprodukowany przez Dr. Dre utwór jest z pewnością jednym z jaśniejszych punktów na płycie i świeciłby jeszcze mocniej gdyby nie długość kawałka, która jest stanowczo zbyt mała. Poza tym, wydaje mi się że nie jest to "świeża" produkcja Dre a raczej taki "throwback" bit, brzmiący bardziej jak leftover z "Relapse" niż coś, co zostało wykonane specjalne na potrzeby albumu X'a. Za to "Forever A G" to chyba największe pozytywne zaskoczenie tego krążka, bo nigdy bym nie przypuszczał że pomiędzy Wizem Khalifą a Xzibitem kiedykolwiek narodzi się taka chemia na wspólnym nagraniu. Laidbackowy bit, dobrze wykonany refren i świetnie zarapowane zwrotki - sukces na całej linii.Goście w większości przypadków dali radę i ich występy oceniam na plus - może poza refrenem Gejma na "Dos Equis", który całkowicie go zrujnował. "Gracz" szybko jednak zrekompensował się dobrą szesnastką w utworze "Movies", na którym mimo wszystko pierwsze skrzypce gra Crooked I. Slim The Mobster przekonuje mnie pomału do siebie dzięki "Stand Tall" i z nudnego rapera staje się całkiem perspektywicznym zawodnikiem, Prodigy w "Something More" nie schodzi poniżej wypracowanego przez lata poziomu a Bishop Lamont kolejną udaną zwrotką zaostrza mój apetyt na "Reformację".Właściwie to jedyną wadą tego krążka w moich oczach jest brak tego jednego hitu, który nakręca całą sprzedaż albumu. "Napalm" jest materiałem spójnym z kilkoma słabszymi momentami, ale żaden z zawartych na płycie kawałków nie ma w sobie mocy, jaką prezentował "Phenom", nie wspominając już o klasykach typu "X", "Paparazzi" czy "Multiply". Oczywiście nie ma też szans na powtórzenie komercyjnego sukcesu swoich poprzedników, co pokazują pierwsze wyniki sprzedaży z rynku US (ledwie 3200 sztuk) ale okoliczności jej wydania były zgoła odmienne. Przede wszystkim płyta ukazała się nakładem niezależnego labelu, singiel nie miał raczej szans na wstrzelenie się swoją koncepcją w obowiązujące dzisiaj trendy a promocja albumu ograniczyła się jedynie do portali tematycznych.Wszystko to jest jednak nieważne - liczy się fakt, że Xzibit powrócił i zrobił to naprawdę w dobrym stylu. "Napalm" może i będzie jego najgorszym albumem z komercyjnego punktu widzenia (debiut na 150 miejscu listy Billboard 200), ale jeśli chodzi o czysto muzyczne aspekty, jest to najlepszy materiał rapera od czasów "Restless", który w zestawieniu z resztą jego dyskografii finiszuje tuż za podium. Czwórka.Sześc lat to szmat czasu w dzisiejszym świecie hip-hopu. Tyle właśnie minęło od premiery ostatniego krążka Xzibita - "Full Circle", który sprawił spory zawód zarówno fanom rapera jak i jego przełożonym, efektem czego było rozwiązanie umowy z Koch Records w wyniku mizernej sprzedaży krążka i powrót na niezależny rynek. W międzyczasie był też znany wszystkim epizod z Pimp My Ride, krótki romans z Hollywood co zaowocowało rolami w kilku niezłych filmach oraz słynny skandal z niezapłaconymi podatkami. Potem pojawiły się plotki o bankructwie rapera więc co zrobił X? Zatoczył pełne koło i wrócił do korzeni - do tego na czym zna się najlepiej, do tworzenia muzyki.

Prace nad krążkiem trwały kilka lat, podczas których zmieniano kolejno tytuł albumu, promujące go single, daty premiery oraz wytwórnie ale ostatecznie "Napalm" wylądował na sklepowych półkach. Czy to powrót Xzibita w glorii chwały?

Można tak powiedzieć. Na pewno jest to jego najlepszy materiał od dawien dawna, aczkolwiek nie pozbawiony mankamentów. Mr. "X To Tha Z" wydoroślał i wyciągnął wnioski z popełnionych błędów - nie jest już tym samym szalejącym dzikusem co na "At The Speed Of Life".
Przed nami stoi Xzibit w wersji "new and improved", spoglądający z nostalgią w przeszłość aczkolwiek skupiony na przyszłych wydarzeniach. Pomimo kilkuletniej absencji raper nie stracił nic ze swoich umiejętności, które przyniosły mu sukces i międzynarodową sławę. Nadal perfekcyjnie operuje  charakterystycznym, lekko zachrypniętym głosem a agresywne flow nadaje ton całej płycie od pierwszych dźwięków otwierającego album "State Of Hip-Hop vs. Xzibit". Jeśli myślałeś, że X złagodnieje pod wpływem obowiązujących trendów w dzisiejszej rap-grze, która podczas jego nieobecności wykonała obrót o 180 stopni, to po odpaleniu tego numeru będziesz już wiedział, że byłeś w wielkim błędzie. Czym jeszcze zaskoczy nas "Napalm"?

Cóż, w kwestii brzmienia nie spodziewajcie się wielkiej rewolucji.Xzibit wie, czego pragną fani i stara się spełnić ich oczekiwania oddając iście west coast'owy album z dawką mainstreamu ograniczoną do absolutnego minimum. Właściwie to ciężko znaleźć produkcję, co do jakości której idzie się jakoś szczególnie przyczepić - no może oprócz singlowego "Up Out The Way", które brzmi jak nieudana próba wskrzeszenia zajawki na Hyphy oraz tytułowego numeru, mocno zainspirowanego klimatami cięższymi niż Hip-Hop. Na krążące po sieci negatywne opinie odnośnie terminu ważności niektórych bitów odpowiem w ten sposób: X robi po prostu swoje - hołduje tradycji zamiast gonić za fejmem wśród małolatów, kojarzących go jedynie z "Pimp My Ride". Ludzie stęsknili się za starym, dobrym Xzibitem czekając latami na jego album i właśnie czegoś takiego oczekiwali.

Jest jednak coś, co odróżnia "Napalm" od poprzednich wydawnictw rapera. To płynąca z tekstów dojrzałość i większa częstotliwość poruszanych przez artystę życiowych tematów, w stosunku do starszych krążków. Widać, że Xzibit miał przez ostatnie lata sporo czasu na rozkminę naprawdę poważnych egzystencjalnych zagadnień, co doskonale słychać w utworach "Meaning Of Life", czy poruszającym "1983", dedykowanym zmarłej przed trzydziestu laty matce artysty ("Heartbreak, disappointment/my mother died when I was nine, I just wanted to join her"). To osobista spowiedź, dotycząca wszystkich wzlotów i upadków w show biznesie, takich jak przygoda z "Pimp My Ride" ("I hated MTV for trying to play me like a mockery/But that don’t bother me, I just fulfill my fucking contract/Small price to pay just to take a piece of my back"), kłopoty z menadżerem ("Got a call from Paul, told me shit isn’t working/Exchange words, told him tell me that shit in person") oraz kontrowersje podatkowe. Zdecydowanie mój ulubiony utwór na płycie, wpisujący się w konwencję poprzednich singli rapera jak "The Foundation", "Sorry I'm Away So Much" czy "Thank You".

Fanom czystego west coastu na pewno przypadną do gustu numery typu "Gangsta Gangsta" czy "Louis XIII", na którym obserwujemy Reunion ekipy Tha Liks z ich mentorem - King T. Wyprodukowany przez Dr. Dre utwór jest z pewnością jednym z jaśniejszych punktów na płycie i świeciłby jeszcze mocniej gdyby nie długość kawałka, która jest stanowczo zbyt mała. Poza tym, wydaje mi się że nie jest to "świeża" produkcja Dre a raczej taki "throwback" bit, brzmiący bardziej jak leftover z "Relapse" niż coś, co zostało wykonane specjalne na potrzeby albumu X'a. Za to "Forever A G" to chyba największe pozytywne zaskoczenie tego krążka, bo nigdy bym nie przypuszczał że pomiędzy Wizem Khalifą a Xzibitem kiedykolwiek narodzi się taka chemia na wspólnym nagraniu. Laidbackowy bit, dobrze wykonany refren i świetnie zarapowane zwrotki - sukces na całej linii.

Goście w większości przypadków dali radę i ich występy oceniam na plus - może poza refrenem Gejma na "Dos Equis", który całkowicie go zrujnował. "Gracz" szybko jednak zrekompensował się dobrą szesnastką w utworze "Movies", na którym mimo wszystko pierwsze skrzypce gra Crooked I. Slim The Mobster przekonuje mnie pomału do siebie dzięki "Stand Tall" i z nudnego rapera staje się całkiem perspektywicznym zawodnikiem, Prodigy w "Something More" nie schodzi poniżej wypracowanego przez lata poziomu a Bishop Lamont kolejną udaną zwrotką zaostrza mój apetyt na "Reformację".

Właściwie to jedyną wadą tego krążka w moich oczach jest brak tego jednego hitu, który nakręca całą sprzedaż albumu."Napalm" jest materiałem spójnym z kilkoma słabszymi momentami, ale żaden z zawartych na płycie kawałków nie ma w sobie mocy, jaką prezentował "Phenom", nie wspominając już o klasykach typu "X", "Paparazzi" czy "Multiply". Oczywiście nie ma też szans na powtórzenie komercyjnego sukcesu swoich poprzedników, co pokazują  pierwsze wyniki sprzedaży z rynku US (ledwie 3200 sztuk) ale okoliczności jej wydania były zgoła odmienne. Przede wszystkim płyta ukazała się nakładem niezależnego labelu, singiel nie miał raczej szans na wstrzelenie się swoją koncepcją w obowiązujące dzisiaj trendy a promocja albumu ograniczyła się jedynie do portali tematycznych.

Wszystko to jest jednak nieważne - liczy się fakt, że Xzibit powrócił i zrobił to naprawdę w dobrym stylu."Napalm" może i będzie jego najgorszym albumem z komercyjnego punktu widzenia (debiut na 150 miejscu listy Billboard 200), ale jeśli chodzi o czysto muzyczne aspekty, jest to najlepszy materiał rapera od czasów "Restless", który w zestawieniu z resztą jego dyskografii finiszuje tuż za podium. Czwórka.

]]>
Xzibit "Restless" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2012-10-12,xzibit-restless-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-12,xzibit-restless-klasyk-na-weekendDecember 29, 2013, 5:17 pmPaweł MiedzielecWiększość fanów uważa "At The Speed Of Life" za najlepszy album Xzibita - ja jednak ładnych parę lat temu wręczyłem w tej materii palmę pierwszeństwa krążkowi "Restless", który skutecznie łączy w sobie surowość nawijki gospodarza, cechującej wczesne wydawnictwa z mainstreamowym brzmieniem późniejszych płyt."Restless" to materiał przełomowy - nie tylko z powodu ilości sprzedanych egzemplarzy, dzięki którym Xzibit dołączył do grona "platynowych artystów". Moment premiery płyty zbiegł się idealnie w czasie z innymi wydarzeniami. West Coast za sprawą sukcesu "2001" Dr. Dre przeżywał drugą młodość, trasa "Up In Smoke" ponownie zwróciła oczy całego przemysłu na Kalifornię a udział X'a w obu tych przedsięwzięciach wygenerował "buzz", którego nie można było zmarnować.Tak więc "Restless" został szybko dodany przez fanów do kanonu West Coast'owych klasyków i nie ma się specjalnie czemu dziwić. Porcja znakomitych produkcji od Battlecata, Soopafly'a czy DJ Quika, gościnne występy Snoop Dogga, Eminema, refreny w wykonaniu Nate Dogga, Butcha Cassidy i Kokane'a - a wszystko to pod czujnym okiem nadzorującego cały projekt Dr. Dre. Album na papierze wyglądał na murowany hit i okazał się nie być niczym innym w rzeczywistości a single "Front 2 Back" czy wszechobecne wtedy "X" trzęsły nie tylko ówczesnymi listami przebojów ale i każdym klubem. Wpływ Dre da się odczuć przez większą cześć płyty - szczególnie w utworach typu "U Know" czy popularne "Get Your Walk On", przez które to raper zebrał niezłe baty od większości O.G.'s z rejonu Los Angeles. Właściwie to "Restless" brzmi jak klasyczny album Aftermath a "Been A Long Time", "Best Of Things" czy "Loud And Clear" to tylko niektóre z numerów posiadające ten charakterystyczny "West Coast feel".Świetnemu brzmieniu płyty nie ustępowała także warstwa liryczna. Chociaż Xzibit był w swojej nawijce nieco mniej wojowniczy i dysponował mniejszym poziomem agresji, wciąż balansował perfekcyjnie pomiędzy światem mainstreamu i undergroundu. Zawsze ceniony za skillsy, mógł teraz zaprezentować kompletny warsztat umiejętności szerszej publice. Dlatego rozrzut tematyczny na "Restless" znacząco wybiega poza standardowe kalifornijskie klimaty, których oczywiście również nie zabrakło. Pomimo transformacji z bitewnego MC w "gangsta rapera", liryka gospodarza jest nadal imponująca a X daje upust swoim emocjom m.in. w poruszającym "Sorry I'm Away So Much", gdzie narzeka na brak kontaktu z synem przez rozkwitającą karierę oraz "Don't Approach Me", w którym przedstawia negatywne aspekty "bycia w grze".Prawie każdy album, także ten uznany za klasyk, ma swoje słabsze momenty - nie zabrakło ich też i tutaj. Kawałki takie jak "Kenny Parker Show 2001" i "Fucking You Right" odstają nieco od reszty a "D.N.A. (Drugs-N-Alkahol)" po pierwszym odsłuchu nie zapada jakoś szczególnie w pamięć."Restless" stanowi jednak dobrze wyważoną mieszankę gości i producentów, łączących swoje talenty z topową formą gospodarza i zapewniając mu sukces, dzięki któremu Xzibit na początku XXI wieku zajął zasłużone miejsce wśród najpopularniejszych kalifornijskich raperów.Większość fanów uważa "At The Speed Of Life" za najlepszy album Xzibita - ja jednak ładnych parę lat temu wręczyłem w tej materii palmę pierwszeństwa krążkowi "Restless", który skutecznie łączy w sobie surowość nawijki gospodarza, cechującej wczesne wydawnictwa z mainstreamowym brzmieniem późniejszych płyt.

"Restless" to materiał przełomowy - nie tylko z powodu ilości sprzedanych egzemplarzy, dzięki którym Xzibit dołączył do grona "platynowych artystów". Moment premiery płyty zbiegł się idealnie w czasie z innymi wydarzeniami. West Coast za sprawą sukcesu "2001" Dr. Dre przeżywał drugą młodość, trasa "Up In Smoke" ponownie zwróciła oczy całego przemysłu na Kalifornię a udział X'a w obu tych przedsięwzięciach wygenerował "buzz", którego nie można było zmarnować.

Tak więc "Restless" został szybko dodany przez fanów do kanonu West Coast'owych klasyków i nie ma się specjalnie czemu dziwić. Porcja znakomitych produkcji od Battlecata, Soopafly'a czy DJ Quika, gościnne występy Snoop Dogga, Eminema, refreny w wykonaniu Nate Dogga, Butcha Cassidy i Kokane'a - a wszystko to pod czujnym okiem nadzorującego cały projekt Dr. Dre. Album na papierze wyglądał na murowany hit i okazał się nie być niczym innym w rzeczywistości a single "Front 2 Back" czy wszechobecne wtedy "X" trzęsły nie tylko ówczesnymi listami przebojów ale i każdym klubem. Wpływ Dre da się odczuć przez większą cześć płyty - szczególnie w utworach typu "U Know" czy popularne "Get Your Walk On", przez które to raper zebrał niezłe baty od większości O.G.'s z rejonu Los Angeles. Właściwie to "Restless" brzmi jak klasyczny album Aftermath a "Been A Long Time", "Best Of Things" czy "Loud And Clear" to tylko niektóre z numerów posiadające ten charakterystyczny "West Coast feel".

Świetnemu brzmieniu płyty nie ustępowała także warstwa liryczna. Chociaż Xzibit był w swojej nawijce nieco mniej wojowniczy i dysponował mniejszym poziomem agresji, wciąż balansował perfekcyjnie pomiędzy światem mainstreamu i undergroundu. Zawsze ceniony za skillsy, mógł teraz zaprezentować kompletny warsztat umiejętności szerszej publice. Dlatego rozrzut tematyczny na "Restless" znacząco wybiega poza standardowe kalifornijskie klimaty, których oczywiście również nie zabrakło. Pomimo transformacji z bitewnego MC w "gangsta rapera", liryka gospodarza jest nadal imponująca a X daje upust swoim emocjom m.in. w poruszającym "Sorry I'm Away So Much", gdzie narzeka na brak kontaktu z synem przez rozkwitającą karierę oraz "Don't Approach Me", w którym przedstawia negatywne aspekty "bycia w grze".

Prawie każdy album, także ten uznany za klasyk, ma swoje słabsze momenty - nie zabrakło ich też i tutaj. Kawałki takie jak "Kenny Parker Show 2001" i "Fucking You Right" odstają nieco od reszty a "D.N.A. (Drugs-N-Alkahol)" po pierwszym odsłuchu nie zapada jakoś szczególnie w pamięć.

"Restless" stanowi jednak dobrze wyważoną mieszankę gości i producentów, łączących swoje talenty z topową formą gospodarza i zapewniając mu sukces, dzięki któremu Xzibit na początku XXI wieku zajął zasłużone miejsce wśród najpopularniejszych kalifornijskich raperów.

]]>
Xzibit "What U See Is What U Get" (Diggin In The Videos #237)https://popkiller.kingapp.pl/2012-10-13,xzibit-what-u-see-is-what-u-get-diggin-in-the-videos-237https://popkiller.kingapp.pl/2012-10-13,xzibit-what-u-see-is-what-u-get-diggin-in-the-videos-237October 13, 2012, 1:43 pmPaweł MiedzielecNagrać follow-up klasycznego albumu to spory problem dla każdego muzyka. Często pojawia się dylemat dotyczący wyboru środków, które usatysfakcjonują fanów spodziewających się podnoszenia poprzeczki kolejnymi płytami. O czym pisać i w jakiej konwencji? Trzymać się klasyki czy zaryzykować próbując zaskoczyć fanów czymś nieszablonowym?Po sukcesie "At The Speed Of Life" Xzibit miał z pewnością podobne rozkminy. Wdarł się z impetem na scenę a drugi krążek miał podtrzymać wśród słuchaczy zainteresowanie jego osobą. Dzisiaj wiemy, że w wielu miejscach wydane na koniec wakacji 1998 roku "40 Dayz & 40 Nightz" przebiło debiut i jest często brane pod uwagę w dyskusjach na temat najlepszego albumu w dorobku artysty."Winę" za taki stan rzeczy możemy na pewno zwalić na promujące materiał single jak "What U See Is What U Get", który nadal pozostaje jego najwyżej sklasyfikowanym na listach przebojów utworem. Został nawet umieszczony na liście stu najlepszych rapowych numerów wszech czasów, co w pełni pokazuje jak wielka moc drzemie w tym kawałku. Dynamiczna produkcja o lekko funkowym zabarwieniu (sampel "Get Off Your Ass and Jam" Funkadelic) i żywa, ekspresyjna nawijka to znak rozpoznawczy zarówno tego utworu jak i jego autora - pana "X To Tha Z".Muzyka to jedno ale jest jeszcze teledysk. A video do "What U See Is What U Get" jest jednym z najlepszych i najlepiej zrealizowanych klipów, jakie kiedykolwiek widziałem. Realistyczne oddanie chaosu panującego na ulicach Los Angeles zasługuje na bicie pokłonów przed reżyserem, który perfekcyjnie ujął wszystko w jedną zwięzłą całość tworząc razem niesamowity obraz. Na ekranie dzieje się tyle, że czasem z punktu widzenia znika nam główna postać, czyli kroczący dumnie pewnym krokiem przez L.A. Xzibit, który przecież wybrał się tylko do sklepu po mleko:)."What U See Is What U Get" to kreatywność, jakiej nie uświadczysz dzisiaj w żadnym klipie. Sam pomysł na ten teledysk wzbudza po dziś dzień moje uznanie i podziw a realizacja, pomimo upływu czternastu lat, stoi wciąż na najwyższym światowym poziomie.Nagrać follow-up klasycznego albumu to spory problem dla każdego muzyka. Często pojawia się dylemat dotyczący wyboru środków, które usatysfakcjonują fanów spodziewających się podnoszenia poprzeczki kolejnymi płytami. O czym pisać i w jakiej konwencji? Trzymać się klasyki czy zaryzykować próbując zaskoczyć fanów czymś nieszablonowym?

Po sukcesie "At The Speed Of Life" Xzibit miał z pewnością podobne rozkminy. Wdarł się z impetem na scenę a drugi krążek miał podtrzymać wśród słuchaczy zainteresowanie jego osobą. Dzisiaj wiemy, że w wielu miejscach wydane na koniec wakacji 1998 roku "40 Dayz & 40 Nightz" przebiło debiut i jest często brane pod uwagę w dyskusjach na temat najlepszego albumu w dorobku artysty.

"Winę" za taki stan rzeczy możemy na pewno zwalić na promujące materiał single jak "What U See Is What U Get", który nadal pozostaje jego najwyżej sklasyfikowanym na listach przebojów utworem. Został nawet umieszczony na liście stu najlepszych rapowych numerów wszech czasów, co w pełni pokazuje jak wielka moc drzemie w tym kawałku. Dynamiczna produkcja o lekko funkowym zabarwieniu (sampel "Get Off Your Ass and Jam" Funkadelic) i żywa, ekspresyjna nawijka to znak rozpoznawczy zarówno tego utworu jak i jego autora - pana "X To Tha Z".

Muzyka to jedno ale jest jeszcze teledysk. A video do "What U See Is What U Get" jest jednym z najlepszych i najlepiej zrealizowanych klipów, jakie kiedykolwiek widziałem. Realistyczne oddanie chaosu panującego na ulicach Los Angeles zasługuje na bicie pokłonów przed reżyserem, który perfekcyjnie ujął wszystko w jedną zwięzłą całość tworząc razem niesamowity obraz. Na ekranie dzieje się tyle, że czasem z punktu widzenia znika nam główna postać, czyli kroczący dumnie pewnym krokiem przez L.A. Xzibit, który przecież wybrał się tylko do sklepu po mleko:).

"What U See Is What U Get" to kreatywność, jakiej nie uświadczysz dzisiaj w żadnym klipie. Sam pomysł na ten teledysk wzbudza po dziś dzień moje uznanie i podziw a realizacja, pomimo upływu czternastu lat, stoi wciąż na najwyższym światowym poziomie.

]]>
Xzibit "The Foundation" (Diggin In The Videos #236)https://popkiller.kingapp.pl/2012-10-11,xzibit-the-foundation-diggin-in-the-videos-236https://popkiller.kingapp.pl/2012-10-11,xzibit-the-foundation-diggin-in-the-videos-236October 10, 2012, 10:14 pmAdmin strony"At The Speed Of Life" - debiut Xzibita, wydany w roku 1996. Dziś wielu kojarzy się tylko z nierdzewnym, niesamowitym "Paparazzi". A wielu nie kojarzy się z niczym, a X'a znają od... "X" albo "Pimp My Ride". Czas więc na uzupełnienie braków, bo "Foundation" to numer nie mniej niesamowity niż główny singiel z albumu i track przesycony niesamowitym klimatem tamtych lat.Delikatne pianinko, tworzące idealne tło pod mocne, życiowe rozkminy i refleksje Alvina Joinera, rzucone na bit już wtedy doskonale wyrobionym stylem i niepodrabialnym chropowatym wokalem. Numer, który klimatem wciąga w swój świat i za nic nie chce puścić."At The Speed Of Life" - debiut Xzibita, wydany w roku 1996. Dziś wielu kojarzy się tylko z nierdzewnym, niesamowitym "Paparazzi". A wielu nie kojarzy się z niczym, a X'a znają od... "X" albo "Pimp My Ride". Czas więc na uzupełnienie braków, bo "Foundation" to numer nie mniej niesamowity niż główny singiel z albumu i track przesycony niesamowitym klimatem tamtych lat.

Delikatne pianinko, tworzące idealne tło pod mocne, życiowe rozkminy i refleksje Alvina Joinera, rzucone na bit już wtedy doskonale wyrobionym stylem i niepodrabialnym chropowatym wokalem. Numer, który klimatem wciąga w swój świat i za nic nie chce puścić.

]]>
Xzibit naszym Artystą Tygodniahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-08,xzibit-naszym-artysta-tygodniahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-10-08,xzibit-naszym-artysta-tygodniaOctober 8, 2012, 9:34 pmAdmin stronySiedem lat bez albumu Xzibita to stanowczo zbyt długi czas dla każdego fana jednego z najlepszych MC's w historii Zachodniego Wybrzeża. Właściciel przepotężnego głosu, autor tony hitów kalibru bazooki, flow przed którym można tylko bić pokłony. Nikt nie chciałby mieć takiego żołnierza po przeciwnej stronie barykady. Ci, którzy znają go z Pimp My Ride nie znają go w ogóle. Ci, którzy kojarzą jedynie parę singli - podobnie. Dlatego premiera "Napalmu" jest idealną okazją, by przyjrzeć się Alvinowi Joinerowi bliżej.Przypomnimy trochę klasyki, przyjrzymy się nowej płycie... a na początek odświeżymy jedyny polski wywiad z X'em, który przeprowadziliśmy 3,5 roku temu przy okazji jego jedynego polskiego koncertu. Z archiwum Ś.P. Spinnera i Ś.P. LimTV...Siedem lat bez albumu Xzibita to stanowczo zbyt długi czas dla każdego fana jednego z najlepszych MC's w historii Zachodniego Wybrzeża. Właściciel przepotężnego głosu, autor tony hitów kalibru bazooki, flow przed którym można tylko bić pokłony. Nikt nie chciałby mieć takiego żołnierza po przeciwnej stronie barykady. Ci, którzy znają go z Pimp My Ride nie znają go w ogóle. Ci, którzy kojarzą jedynie parę singli - podobnie. Dlatego premiera "Napalmu" jest idealną okazją, by przyjrzeć się Alvinowi Joinerowi bliżej.

Przypomnimy trochę klasyki, przyjrzymy się nowej płycie... a na początek odświeżymy jedyny polski wywiad z X'em, który przeprowadziliśmy 3,5 roku temu przy okazji jego jedynego polskiego koncertu. Z archiwum Ś.P. Spinnera i Ś.P. LimTV...

]]>
17 numerów na wakacyjne before party - rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2012-07-28,17-numerow-na-wakacyjne-before-party-rankinghttps://popkiller.kingapp.pl/2012-07-28,17-numerow-na-wakacyjne-before-party-rankingJune 13, 2019, 12:04 pmAdmin stronyWreszcie dotarła do nas właściwa wakacyjna pogoda, a wraz z nią plażowe plenerowe melanże, w których pobyt w klubie staje się jednym z etapów a nie głównym punktem programu. A skoro klub dopiero potem to konieczna staje się odpowiednia muzyka, wkręcająca ludzi we właściwy melanżowy klimat. Co więc odpalić gdy spotykacie się razem, towarzystwo jeszcze nie jest wystarczająco rozgadane a pierwsza butelka Wyborowej Citrus Squeeze lub Lubelskiej Grejfrutówki dopiero zaczyna się opróżniać? Oto mała podpowiedź, pozbawiona miejsc i nie będąca rankingiem naj naj naj ever, tylko gorącą 17 numerów, które do wspomnianej wyżej atmosfery pasują idealnie. Kolejność alfabetyczna, playlista pod spodem.Analogia - Daję Rytm"Nie mówię jak masz żyć, sam się zastanawiaj" czyli słoneczny klasyk z plażowym klipem od panów, którzy nadmorski melanżowy klimat mają pod ręką przez całe wakacje. Dla tych, którzy reprezentują styl bycia sobą.DJ Quik feat. Suga Free - NobodyNie potrzeba nic, nikogo, a problemy ulatują. Łapiemy melanżowy vibe, który pozwolić może na stworzenie scenariusza do filmu Kac Vegas w Sopocie. A wszystko dzięki niezawodnym kalifornijskim legendom i ich niedawnej perełce.Eis - Najlepsze DniKomentarz chyba zbędny. Ten numer co wakacje wkracza na rotację tak gęstą jak to możliwe, wciąż nic nie traci na świeżości (a może nawet jest jak wino?) a za sprawą lekkiego brzmienia i tematyki trafić powinien nawet do tych, którym na codzień do rapu daleko. Wypij więc za wszystko to, na co teraz zbierasz i za te najlepsze dni.Kid Ink - Cali DreaminSampel, który zna każdy. Kalifornijski klimat, który z wakacjami kojarzy się chyba każdemu. Nawijka Kid Inka, która jak zwykle jest odpowiednio mainstreamowa i imprezowa. Co trzeba więcej?Lil Wayne - I Gotta Feeling"I Gotta Feeling That Tonight's Gonna Be A Good Night". Dobry przekaz na początek melanżu? Chyba tak. A w wersji z wayne'owego mixtape'u "No Ceilings" do tego lepszy rapowo niż oryginalny hicior Black Eyed Peas. "I take the shot, I'm bulletproof". Dla mnie bomba.Ortega Cartel feat. Reno - Dobre CzasyKolejny z numerów, przy których chyba nic nie trzeba dodawać. Dobre czasy, złe czasy, ale leje się broooo...Płomień 81 - LetniakLato bez letniaka? Letni melanż bez letniaka? No nie wiem mociumpanie. "Dni gorące, non stop świeci słońce". Jeden z tych numerów, w których słyszalne dziś braki nijak nie przeszkadzają w tym, by wciąż wracały na playlisty w całym kraju.Snoop Dogg & Wiz Khalifa feat. Bruno Mars - Young, Wild & FreeHymn letniej beztroski i szaleństw? Jak najbardziej pasuje, a do tego za sprawą przehitowego refrenu raczej nie znajdziecie oponentów, którzy będą kręcić pod nosem na ten track. So what we get drunk, so what we smoke weed, we've just havin fun, livin young and wild and free!Sobota - Tańcz GłupiaW kategorii rozgrzewacza przedimprezowego to chyba już klasyk. Mocarny bit od Matheo i pisane z odpowiednio melanżowej perspektywy zwrotki Soboty składają się na jeden z lepszych imprezowych bangerów w polskim rapie. "A Ty weź się w tym wszystkim nie zalej w trupa."Tha Alkaholiks feat. Ol Dirty Bastard - Hip Hop DrunkiesMelanżowa perełka dająca +10 do respektu w kwestii znania klasyki. Wśród nowszych rzeczy warto odpalic też brudne basy, ostre style i niepodrabialny vibe od Liksów i ODB.The Beatnuts - Give Me Tha AssKiedy włączycie ten track to z początku nastawcie się na dziwne spojrzenia kompanów melanżu w stylu "coś ty znowu wykopał, może zaraz Macarena?". Po chwili jednak to wy będziecie górą a bezpruderyjne opowiastki JuJu i Psycho Lesa idealnie wpiszą się w wakacyjny klimat.Trzyha/Warszafski Deszcz - Letnia MiłośćCzymże jest letni melanż bez letniej miłości? No właśnie, więc jeżeli nie macie ze sobą akurat puloweru USA i innych niezbędnych gadżetów i z tańczeniem disco idzie Wam średnio to postarajcie się o substytut w postaci tego numeru. Klimat robi że siema.VNM - MegaIdąc na wakacyjny melanż nastawiacie się, że będzie flaj, najs, a przede wszystkim mega. To jeden z tych numerów, które opisując wszelakie "małe szczęścia" zawsze skutecznie poprawia humor a na podkręcenie atmosfery przed letnią imprezą pasuje idealnie.Wiz Khalifa - The ThrillNie wiem jak u Was, ale u mnie praktycznie ciężko znaleźć melanż z DJ-em Youtube'em, na którym ten numer nie poleciałby choć raz. Niby to tylko mixtape'owy spontan pod popowy hicior, ale efekt jest taki, że porwie chyba każdego - spośród moich znajomych zachwyca nawet zwolenników stricte klasycznego brudnego rapu.Xzibit - Get Your Walk OnTo jeden z tych numerów, które podrywają z miejsca już przy pierwszych taktach, sprawiając że nogi podświadomie zaczynają cripwalkowac. Największy banger w dorobku X'a? Kwestia dyskusyjna, ale na pewno numer, który buja jak mało co i to w każdej sytuacji.Zbylu feat. KęKę - Dla Moich LudziGrillowo-domówkowo-ziomkowy klimat odpowiednio podkręci warszawsko-radomska kooperacja, która - co wiem z doświadczenia - potrafi też świetnie rozbudzić przymulających już na kanapie. "Jutro jutrem, ale dziś nic bez nas".Zipera feat. Dragon Davy, Toma - Bez CiśnieńBez polskiej klasyki obyć się nie może a że spokój ducha imitacją zbroi to propozycja od panów z Zipery pomoże wprawić się w odpowiedni nastrój i nabrać odpowiedniego mindstate'u, dzięki któremu nadchodzący melanż stać może się legendą.A skoro klub dopiero potem to konieczna staje się odpowiednia muzyka, wkręcająca ludzi we właściwy melanżowy klimat. Co więc odpalić gdy spotykacie się razem, towarzystwo jeszcze nie jest wystarczająco rozgadane a pierwsza butelka Wyborowej Citrus Squeeze lub Lubelskiej Grejfrutówki dopiero zaczyna się opróżniać? Oto mała podpowiedź, pozbawiona miejsc i nie będąca rankingiem naj naj naj ever, tylko gorącą 17 numerów, które do wspomnianej wyżej atmosfery pasują idealnie. Kolejność alfabetyczna, playlista pod spodem.

Analogia - Daję Rytm

"Nie mówię jak masz żyć, sam się zastanawiaj" czyli słoneczny klasyk z plażowym klipem od panów, którzy nadmorski melanżowy klimat mają pod ręką przez całe wakacje. Dla tych, którzy reprezentują styl bycia sobą.

DJ Quik feat. Suga Free - Nobody

Nie potrzeba nic, nikogo, a problemy ulatują. Łapiemy melanżowy vibe, który pozwolić może na stworzenie scenariusza do filmu Kac Vegas w Sopocie. A wszystko dzięki niezawodnym kalifornijskim legendom i ich niedawnej perełce.

Eis - Najlepsze Dni

Komentarz chyba zbędny. Ten numer co wakacje wkracza na rotację tak gęstą jak to możliwe, wciąż nic nie traci na świeżości (a może nawet jest jak wino?) a za sprawą lekkiego brzmienia i tematyki trafić powinien nawet do tych, którym na codzień do rapu daleko. Wypij więc za wszystko to, na co teraz zbierasz i za te najlepsze dni.

Kid Ink - Cali Dreamin

Sampel, który zna każdy. Kalifornijski klimat, który z wakacjami kojarzy się chyba każdemu. Nawijka Kid Inka, która jak zwykle jest odpowiednio mainstreamowa i imprezowa. Co trzeba więcej?

Lil Wayne - I Gotta Feeling

"I Gotta Feeling That Tonight's Gonna Be A Good Night". Dobry przekaz na początek melanżu? Chyba tak. A w wersji z wayne'owego mixtape'u "No Ceilings" do tego lepszy rapowo niż oryginalny hicior Black Eyed Peas. "I take the shot, I'm bulletproof". Dla mnie bomba.

Ortega Cartel feat. Reno - Dobre Czasy

Kolejny z numerów, przy których chyba nic nie trzeba dodawać. Dobre czasy, złe czasy, ale leje się broooo...

Płomień 81 - Letniak

Lato bez letniaka? Letni melanż bez letniaka? No nie wiem mociumpanie. "Dni gorące, non stop świeci słońce". Jeden z tych numerów, w których słyszalne dziś braki nijak nie przeszkadzają w tym, by wciąż wracały na playlisty w całym kraju.

Snoop Dogg & Wiz Khalifa feat. Bruno Mars - Young, Wild & Free

Hymn letniej beztroski i szaleństw? Jak najbardziej pasuje, a do tego za sprawą przehitowego refrenu raczej nie znajdziecie oponentów, którzy będą kręcić pod nosem na ten track. So what we get drunk, so what we smoke weed, we've just havin fun, livin young and wild and free!

Sobota - Tańcz Głupia

W kategorii rozgrzewacza przedimprezowego to chyba już klasyk. Mocarny bit od Matheo i pisane z odpowiednio melanżowej perspektywy zwrotki Soboty składają się na jeden z lepszych imprezowych bangerów w polskim rapie. "A Ty weź się w tym wszystkim nie zalej w trupa."

Tha Alkaholiks feat. Ol Dirty Bastard - Hip Hop Drunkies

Melanżowa perełka dająca +10 do respektu w kwestii znania klasyki. Wśród nowszych rzeczy warto odpalic też brudne basy, ostre style i niepodrabialny vibe od Liksów i ODB.

The Beatnuts - Give Me Tha Ass

Kiedy włączycie ten track to z początku nastawcie się na dziwne spojrzenia kompanów melanżu w stylu "coś ty znowu wykopał, może zaraz Macarena?". Po chwili jednak to wy będziecie górą a bezpruderyjne opowiastki JuJu i Psycho Lesa idealnie wpiszą się w wakacyjny klimat.

Trzyha/Warszafski Deszcz - Letnia Miłość

Czymże jest letni melanż bez letniej miłości? No właśnie, więc jeżeli nie macie ze sobą akurat puloweru USA i innych niezbędnych gadżetów i z tańczeniem disco idzie Wam średnio to postarajcie się o substytut w postaci tego numeru. Klimat robi że siema.

VNM - Mega

Idąc na wakacyjny melanż nastawiacie się, że będzie flaj, najs, a przede wszystkim mega. To jeden z tych numerów, które opisując wszelakie "małe szczęścia" zawsze skutecznie poprawia humor a na podkręcenie atmosfery przed letnią imprezą pasuje idealnie.

Wiz Khalifa - The Thrill

Nie wiem jak u Was, ale u mnie praktycznie ciężko znaleźć melanż z DJ-em Youtube'em, na którym ten numer nie poleciałby choć raz. Niby to tylko mixtape'owy spontan pod popowy hicior, ale efekt jest taki, że porwie chyba każdego - spośród moich znajomych zachwyca nawet zwolenników stricte klasycznego brudnego rapu.

Xzibit - Get Your Walk On

To jeden z tych numerów, które podrywają z miejsca już przy pierwszych taktach, sprawiając że nogi podświadomie zaczynają cripwalkowac. Największy banger w dorobku X'a? Kwestia dyskusyjna, ale na pewno numer, który buja jak mało co i to w każdej sytuacji.

Zbylu feat. KęKę - Dla Moich Ludzi

Grillowo-domówkowo-ziomkowy klimat odpowiednio podkręci warszawsko-radomska kooperacja, która - co wiem z doświadczenia - potrafi też świetnie rozbudzić przymulających już na kanapie. "Jutro jutrem, ale dziś nic bez nas".

Zipera feat. Dragon Davy, Toma - Bez Ciśnień

Bez polskiej klasyki obyć się nie może a że spokój ducha imitacją zbroi to propozycja od panów z Zipery pomoże wprawić się w odpowiedni nastrój i nabrać odpowiedniego mindstate'u, dzięki któremu nadchodzący melanż stać może się legendą.

]]>