popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Mel-Manhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/22432/Mel-ManJuly 7, 2024, 4:57 pmpl_PL © 2024 Admin stronyPknuckle feat. Butch Cassidy, Young Maylay & Daz Dillinger "It's On" [Prod. by Mel-Man] (Ot Tak #204)https://popkiller.kingapp.pl/2016-12-10,pknuckle-feat-butch-cassidy-young-maylay-daz-dillinger-its-on-prod-by-mel-man-ot-tak-204https://popkiller.kingapp.pl/2016-12-10,pknuckle-feat-butch-cassidy-young-maylay-daz-dillinger-its-on-prod-by-mel-man-ot-tak-204December 10, 2016, 10:23 amPaweł MiedzielecPknuckle to urodzony w Nowym Jorku, ale wychowany na zachodnim wybrzeżu raper i producent reprezentujący obecnie podziemną scenę Los Angeles. W połowie 2015 roku miała miejsce premiera jego najnowszego EP pt. "Perfect Timing", które w całości wyprodukował współautor sukcesu legendarnego albumu "2001" - Mel-Man. Na płycie nie zabrakło również głośnych nazwisk pokroju Xzibita czy Bishop Lamonta a ducha całego materiału najlepiej oddaje singiel "It's On" - typowy kalifornijski sztos, łączący w sobie kolejne pokolenia west coast'owych mc's w osobach weteranów: Daza Dillingera i Butcha Cassidy, którzy razem z przedstawicielem new westowej gwardii Young Maylay'em wspomagają lirycznie gospodarza na bujającym bicie autorstwa byłej prawej ręki Dr. Dre. Check it!Pknuckle to urodzony w Nowym Jorku, ale wychowany na zachodnim wybrzeżu raper i producent reprezentujący obecnie podziemną scenę Los Angeles. W połowie 2015 roku miała miejsce premiera jego najnowszego EP pt. "Perfect Timing", które w całości wyprodukował współautor sukcesu legendarnego albumu "2001" - Mel-Man.

Na płycie nie zabrakło również głośnych nazwisk pokroju Xzibita czy Bishop Lamonta a ducha całego materiału najlepiej oddaje singiel "It's On" - typowy kalifornijski sztos, łączący w sobie kolejne pokolenia west coast'owych mc's w osobach weteranów: Daza Dillingera i Butcha Cassidy, którzy razem z przedstawicielem new westowej gwardii Young Maylay'em wspomagają lirycznie gospodarza na bujającym bicie autorstwa byłej prawej ręki Dr. Dre. Check it!

]]>
Eminem "The Marshall Mathers LP" - recenzja nr 1 (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2013-11-09,eminem-the-marshall-mathers-lp-recenzja-nr-1-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-11-09,eminem-the-marshall-mathers-lp-recenzja-nr-1-klasyk-na-weekendFebruary 21, 2016, 7:53 pmDaniel WardzińskiJeśli się nie mylę, w roku 2000, kiedy ukazywało się "Marshall Mathers LP", próg do zdobycia platyny dla zagranicznej płyty w Polsce wynosił 100 tysięcy egzemplarzy. Udało się ten próg pokonać i chyba nic w tym dziwnego, kiedy rotacja klipów Eminema w telwizjach muzycznych i w radio, sprawiała, że można go było usłyszeć wszędzie. 100 tysięcy egzemplarzy płyt i kaset z jednym z największych MC ever, talentem, który pojawia się na ziemi rzadko. Czy to znaczy, że został w Polsce w pełni zrozumiany? Różnie z tym bywało. Polscy raperzy podchodzili do niego jakby się trochę wstydzili, obawiali, trzymali dystans. Wielu słuchaczy i koleżków z twojego czy mojego podwórka spinało się na to, że co on wygaduje, skandal, nie można wyśmiewać niepełnosprawnych i że kobietę zabił nawija i na dodatek spalił polską flagę. Nigdy w życiu nie znalazłem potwierdzenia tej głupiej ploty. Antypolski akcent, który okazał się zresztą fejkiem, u człowieka, który generalnie był anty wszystkim, cisnął na lewo i prawo, obrażał bez najmniejszego zawahania, prowokował i kpił. Trzeba skumać, że ta płyta nie będzie sobie zjednywać przyjaciół ani w Polsce ani nigdzie indziej. Em jest wkurwiony, przytłoczony sławą i punchuje na wszystkie strony. Rapował tak, że za mikrofonem czuł się nietykalny. Zupełnie słusznie.Na tym polegał fenomen Eminema - swoimi umiejętnościami chciał pokazać, że jest za dobry, żeby go cenzurowali, choć przecież i tak to potem robili. Polacy spalenie polskiej flagi uznali za przegięcie, dokładnie tak samo jak środowiska gejowskie, nie kumające, że istotą Slim Shady'ego było to, że nie znał żadnych świętości. Trzeba zrozumieć pewną rzecz: kiedy aktor w filmie gra zły charakter nie możemy ocenić go jako złego aktora. Jeśli postać intryguje, jest charakterystyczna, nawet będąc wielkim chujem, to aktor jest dobrym aktorem. A Eminem świetnym Slim Shadym - komiksowym megadupkiem, który jest ponadprzeciętnie błyskotliwy, ale ma złe intencje i uwielbia bezpruderyjne formy złośliwości. I teraz cytat znaleziony na stronie pytamy.pl ukazyjący jak Eminema nie słuchać (pisownia oryginalna): "flaga to jeszcze nic, podobno wypowiedzial: "Nie lubie polaków" a potem okazalo sie ze to plota byla bo udzielał wywiadu polskiemu dziennikarzowi i powiedzial ze nigdy cos takiego nie mialo miejsca. w kazdym razie ja przestałem go słuchać na kilka miesiecy po tej plotce. Teraz slucham na nowo". Po pierwsze: ton wypowiedzi i konstrukcja zdań, ale przede wszystkim genialne w swej treści zakończenie poprawiają mi humor nawet jak czytam to kolejny raz. Po drugie: nawet wikipedia mnie zaskoczyła sugerując nie tylko, że Marshall nie ma żadnych uwag do Polaków, ale nawet że Eminem jest polskiego pochodzenia - co prawda czterech innych również, ale z pewnością polski pierwiastek dołożył swoje do wybuchowej mieszanki. Beka. Jak nie macie w sobie odrobiny dystansu nie dotykajcie tego albumu nawet. To arcydzieło, ale trzeba trochę przy nim popracować głową. A wcześniej deczko w niej przewietrzyć. Warto.Próbując mierzyć się z sequelem Eminem powiesił sobie poprzeczkę (za?) wysoko. Em powoli zbliżał się do 30. urodzin, kiedy z dnia na dzień stał się gwiazdą największego formatu, został obsypany nagrodami, zarobił pierwszy miliony dolarów. Druga płyta powstała w nowej rzeczywistości. Eminem stał się "szczurem studyjnym" jak sam to określił i koncentrował się wyłącznie na muzyce, bo zmiany go przerażały, bał się, że ludzie rozmawiają z nim tylko dlatego, że mu się udało. Przecież przed chwilą był jeszcze walczącym, podziemnym MC, a jeszcze wcześniej szkolnym popychadłem. Muzycznie był to czas, kiedy podstawą jego płyt była obecność Dr. Dre. Swoje zrobili też Bass Brothers, tutaj sygnowani jeszcze jako F.B.T Productions, goście, którym jeszcze kiedyś się przyjrzymy, bo grają kluczową rolę w karierze Ema. To był wyjątkowy moment, wyjątkowy zbiór rzeczy, którymi chciał się podzielić, niesamowita forma w kwestii pisania punchlines i najlepsze flow. Potem było wielokrotnie szybsze i bardziej skomplikowane, ale czy lepsze? Sequela takiego albumu tak naprawdę nie da się zrobić. Szczególnie po 13 latach. Pozostaje żałować jednak tylko i wyłącznie tego, że nowy krążek nie nazywa się inaczej.Otwierające całość "Kill You" to idealny reprezentant pierwszej połowy albumu (dla mnie zawsze będzie to kaseta ze stroną A i B) na której rządzą przede wszystkim Dr. Dre i Mel-Man. Tęsknię za tym lotem, że szef Aftermath szykował mu nieludzko funkowe sztosy na których jego flow było nie do zatrzymania, a ten na dodatek szybko uczył się w westcoastowym stylu dodawać melodykę. No i wersy... Przecież tutaj wszystko jest z najszczerszego złota. Kiedy w obsesyjny sposób tłumaczy po raz kolejny na czym polega jego zabawa w turbosztosie "Who New" jest najwyżej z wszystkich, każdy wers jest absolutnie genialny. "Fuck that, take drugs, rape sluts/ Make fun of gay clubs, men who wear make-up/ Get aware, wake up, get a sense of humor/ Quit tryna censor music, this is for your kid's amusement/ But don't blame me when little Eric jumps off of the terrace/ You shoulda been watching him, apparently you ain't parents". W następnej zwrotce sarkastycznie opowiada o filmie w których Schwarzenegger strzela z uzi i wjeżdża "I sees three little kids, up in the front row/ Screaming go, with their 17 year old Uncle/ I'm like, guidance... ain't they got the same moms and dads/ Who got mad when I asked if they liked violence?". Eminem rapując na najwyższym technicznym poziomie merytorycznie niszczy każdego ze swoich krytyków nieustannie kierując nas na jeden wniosek - czy to rzeczywiście on jest tak popierdolony czy to może jego sposób, żeby pokazać jak mocno popierdolony jest świat?Wiem, że to nietypowa recenzja, bo to dla mnie nietypowa okazja. Po pierwsze "Marshall Mathers LP" było dla mnie pierwszym tak mocnym dowodem, że warto słuchać rapu po angielsku, pierwszym z USA, który przeanalizowałem tekstowo. Po drugie, to arcydzieło tej klasy, że absolutnie nie mowy o jakimkolwiek ocenianiu tak samo jak o próbach obiektywizmu - zbyt wiele odsłuchów za mną, zbyt duże przywiązanie. O tej płycie tak naprawdę można pisać książki. Sama historia tego jak próbowano ją cenzurować, jak się udało, a jak nie to bardzo długi temat. Single? "Stan" to storytelling idealny, z dramaturgią, "zagubioną taśmą", refrenem który zrobił z Dido gwiazdę, a dla 45 Kinga stał się cudownym ukoronowaniem wielkiej kariery. "Real Slim Shady" to jeden z najbardziej rozpoznawalnych w tej chwili muzycznych motywów na Świecie, stoję o zakład. "The Way I Am" w dramatycznie dotkliwy sposób pokazujące jak wybitnie nieprzyjemne i wykańczające może być bycie sławnym... To są rzeczy idealne, a przecież single to wierzchołem góry lodowej. "Bitch Please II" z Dre, Xzibitem, Snoopem, Nate Doggiem to dla mnie jeden z moich ulubionych numerów ever. To głupie "tadam tadam" na początku "Amityville" sprawia, że mam gęścią skórkę, a ryczący, wściekły Em chyba nigdy nie brzmiał tak dobrze jak tu. Szczerość kawałka tytułowego... Magia. Mam wypisać tutaj wszystkie numery i powiedzieć dlaczego są tak kozackie czy kumacie już? Tego nie wolno nie znać, to jedna z najważniejszych i najlepszych płyt naszych czasów i nie starzeje się ani odrobinę. Dla wielu dzisiejszych słuchaczy to był pierwszy kontakt z rapem i jeśli chodzi o bity obozu Aftermath i o technikę rapowania i kosmiczną dowolność poruszania się po bicie to pewien wzór, od którego warto zacząć, żeby wiedzieć jak robią to najlepsi. Wie jak nucić, wie jak robić ad-libsy, wie jak popłynąć klasycznie wykręcając level do granic, ale nie przekraczając ich jak bywało to w ostatnich czasach. Em na tym albumie jest ponad, jak zresztą zazwyczaj. Myślę, że choć nowe rzeczy nadal kopią po głowie to mimo wszystko ten klasyk pozostanie już opus magnum złotego dzieciaka z Detroit. Jeśli się nie mylę, w roku 2000, kiedy ukazywało się "Marshall Mathers LP", próg do zdobycia platyny dla zagranicznej płyty w Polsce wynosił 100 tysięcy egzemplarzy. Udało się ten próg pokonać i chyba nic w tym dziwnego, kiedy rotacja klipów Eminema w telwizjach muzycznych i w radio, sprawiała, że można go było usłyszeć wszędzie. 100 tysięcy egzemplarzy płyt i kaset z jednym z największych MC ever, talentem, który pojawia się na ziemi rzadko. Czy to znaczy, że został w Polsce w pełni zrozumiany? Różnie z tym bywało. Polscy raperzy podchodzili do niego jakby się trochę wstydzili, obawiali, trzymali dystans. Wielu słuchaczy i koleżków z twojego czy mojego podwórka spinało się na to, że co on wygaduje, skandal, nie można  wyśmiewać niepełnosprawnych i że kobietę zabił nawija i na dodatek spalił polską flagę. Nigdy w życiu nie znalazłem potwierdzenia tej głupiej ploty. Antypolski akcent, który okazał się zresztą fejkiem, u człowieka, który generalnie był anty wszystkim, cisnął na lewo i prawo, obrażał bez najmniejszego zawahania, prowokował i kpił. Trzeba skumać, że ta płyta nie będzie sobie zjednywać przyjaciół ani w Polsce ani nigdzie indziej. Em jest wkurwiony, przytłoczony sławą i punchuje na wszystkie strony. Rapował tak, że za mikrofonem czuł się nietykalny. Zupełnie słusznie.

Na tym polegał fenomen Eminema - swoimi umiejętnościami chciał pokazać, że jest za dobry, żeby go cenzurowali, choć przecież i tak to potem robili. Polacy spalenie polskiej flagi uznali za przegięcie, dokładnie tak samo jak środowiska gejowskie, nie kumające, że istotą Slim Shady'ego było to, że nie znał żadnych świętości. Trzeba zrozumieć pewną rzecz: kiedy aktor w filmie gra zły charakter nie możemy ocenić go jako złego aktora. Jeśli postać intryguje, jest charakterystyczna, nawet będąc wielkim chujem, to aktor jest dobrym aktorem. A Eminem świetnym Slim Shadym - komiksowym megadupkiem, który jest ponadprzeciętnie błyskotliwy, ale ma złe intencje i uwielbia bezpruderyjne formy złośliwości. I teraz cytat znaleziony na stronie pytamy.pl ukazyjący jak Eminema nie słuchać (pisownia oryginalna): "flaga to jeszcze nic, podobno wypowiedzial: "Nie lubie polaków" a potem okazalo sie ze to plota byla bo udzielał wywiadu polskiemu dziennikarzowi i powiedzial ze nigdy cos takiego nie mialo miejsca. w kazdym razie ja przestałem go słuchać na kilka miesiecy po tej plotce. Teraz slucham na nowo". Po pierwsze: ton wypowiedzi i konstrukcja zdań, ale przede wszystkim genialne w swej treści zakończenie poprawiają mi humor nawet jak czytam to kolejny raz. Po drugie: nawet wikipedia mnie zaskoczyła sugerując nie tylko, że Marshall nie ma żadnych uwag do Polaków, ale nawet że Eminem jest polskiego pochodzenia - co prawda czterech innych również, ale z pewnością polski pierwiastek dołożył swoje do wybuchowej mieszanki. Beka. Jak nie macie w sobie odrobiny dystansu nie dotykajcie tego albumu nawet. To arcydzieło, ale trzeba trochę przy nim popracować głową. A wcześniej deczko w niej przewietrzyć. Warto.

Próbując mierzyć się z sequelem Eminem powiesił sobie poprzeczkę (za?) wysoko. Em powoli zbliżał się do 30. urodzin, kiedy z dnia na dzień stał się gwiazdą największego formatu, został obsypany nagrodami, zarobił pierwszy miliony dolarów. Druga płyta powstała w nowej rzeczywistości. Eminem stał się "szczurem studyjnym" jak sam to określił i koncentrował się wyłącznie na muzyce, bo zmiany go przerażały, bał się, że ludzie rozmawiają z nim tylko dlatego, że mu się udało. Przecież przed chwilą był jeszcze walczącym, podziemnym MC, a jeszcze wcześniej szkolnym popychadłem. Muzycznie był to czas, kiedy podstawą jego płyt była obecność Dr. Dre. Swoje zrobili też Bass Brothers, tutaj sygnowani jeszcze jako F.B.T Productions, goście, którym jeszcze kiedyś się przyjrzymy, bo grają kluczową rolę w karierze Ema. To był wyjątkowy moment, wyjątkowy zbiór rzeczy, którymi chciał się podzielić, niesamowita forma w kwestii pisania punchlines i najlepsze flow. Potem było wielokrotnie szybsze i bardziej skomplikowane, ale czy lepsze? Sequela takiego albumu tak naprawdę nie da się zrobić. Szczególnie po 13 latach. Pozostaje żałować jednak tylko i wyłącznie tego, że nowy krążek nie nazywa się inaczej.

Otwierające całość "Kill You" to idealny reprezentant pierwszej połowy albumu (dla mnie zawsze będzie to kaseta ze stroną A i B) na której rządzą przede wszystkim Dr. Dre i Mel-Man. Tęsknię za tym lotem, że szef Aftermath szykował mu nieludzko funkowe sztosy na których jego flow było nie do zatrzymania, a ten na dodatek szybko uczył się w westcoastowym stylu dodawać melodykę. No i wersy... Przecież tutaj wszystko jest z najszczerszego złota. Kiedy w obsesyjny sposób tłumaczy po raz kolejny na czym polega jego zabawa w turbosztosie "Who New" jest najwyżej z wszystkich, każdy wers jest absolutnie genialny. "Fuck that, take drugs, rape sluts/ Make fun of gay clubs, men who wear make-up/ Get aware, wake up, get a sense of humor/ Quit tryna censor music, this is for your kid's amusement/ But don't blame me when little Eric jumps off of the terrace/ You shoulda been watching him, apparently you ain't parents". W następnej zwrotce sarkastycznie opowiada o filmie w których Schwarzenegger strzela z uzi i wjeżdża "I sees three little kids, up in the front row/ Screaming go, with their 17 year old Uncle/ I'm like, guidance... ain't they got the same moms and dads/ Who got mad when I asked if they liked violence?". Eminem rapując na najwyższym technicznym poziomie merytorycznie niszczy każdego ze swoich krytyków nieustannie kierując nas na jeden wniosek - czy to rzeczywiście on jest tak popierdolony czy to może jego sposób, żeby pokazać jak mocno popierdolony jest świat?

Wiem, że to nietypowa recenzja, bo to dla mnie nietypowa okazja. Po pierwsze "Marshall Mathers LP" było dla mnie pierwszym tak mocnym dowodem, że warto słuchać rapu po angielsku, pierwszym z USA, który przeanalizowałem tekstowo. Po drugie, to arcydzieło tej klasy, że absolutnie nie mowy o jakimkolwiek ocenianiu tak samo jak o próbach obiektywizmu - zbyt wiele odsłuchów za mną, zbyt duże przywiązanie. O tej płycie tak naprawdę można pisać książki. Sama historia tego jak próbowano ją cenzurować, jak się udało, a jak nie to bardzo długi temat. Single? "Stan" to storytelling idealny, z dramaturgią, "zagubioną taśmą", refrenem który zrobił z Dido gwiazdę, a dla 45 Kinga stał się cudownym ukoronowaniem wielkiej kariery. "Real Slim Shady" to jeden z najbardziej rozpoznawalnych w tej chwili muzycznych motywów na Świecie, stoję o zakład. "The Way I Am" w dramatycznie dotkliwy sposób pokazujące jak wybitnie nieprzyjemne i wykańczające może być bycie sławnym... To są rzeczy idealne, a przecież single to wierzchołem góry lodowej. "Bitch Please II" z Dre, Xzibitem, Snoopem, Nate Doggiem to dla mnie jeden z moich ulubionych numerów ever. To głupie "tadam tadam" na początku "Amityville" sprawia, że mam gęścią skórkę, a ryczący, wściekły Em chyba nigdy nie brzmiał tak dobrze jak tu. Szczerość kawałka tytułowego... Magia. Mam wypisać tutaj wszystkie numery i powiedzieć dlaczego są tak kozackie czy kumacie już? Tego nie wolno nie znać, to jedna z najważniejszych i najlepszych płyt naszych czasów i nie starzeje się ani odrobinę. Dla wielu dzisiejszych słuchaczy to był pierwszy kontakt z rapem i jeśli chodzi o bity obozu Aftermath i o technikę rapowania i kosmiczną dowolność poruszania się po bicie to pewien wzór, od którego warto zacząć, żeby wiedzieć jak robią to najlepsi. Wie jak nucić, wie jak robić ad-libsy, wie jak popłynąć klasycznie wykręcając level do granic, ale nie przekraczając ich jak bywało to w ostatnich czasach. Em na tym albumie jest ponad, jak zresztą zazwyczaj. Myślę, że choć nowe rzeczy nadal kopią po głowie to mimo wszystko ten klasyk pozostanie już opus magnum złotego dzieciaka z Detroit.

 

]]>
Bishop Lamont "Full Circle" (Produced by Mel-Man) - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-19,bishop-lamont-full-circle-produced-by-mel-man-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-09-19,bishop-lamont-full-circle-produced-by-mel-man-nowy-numerSeptember 18, 2013, 8:27 pmPaweł MiedzielecPo trzech latach, jakie minęły od odejścia Bishop Lamonta z Aftermath, rapowy światek ciągle wygląda jego debiutanckiego albumu. Data premiery "The Reformation" jest nadal nieznana, ale raper co jakiś czas puszcza w obieg nowe numery, mające podtrzymywać zainteresowanie twórczością rapera z Carson. Skutek jest różny, ale najnowszy utwór artysty pt. "Full Circle" powinien wywołać spory hype - chociażby z uwagi na producenta kawałka, a jest nim sam Mel-Man!Jeśli młodszym słuchaczom nic ta ksywka nie mówi, to proponuję sięgnąć po klasyczne rapowe majstersztyki jak "2001" Dr. Dre czy "The Marshal Mathers LP" Eminema i zobaczyć w rozkładówce, kto jest odpowiedzialny za produkcję tych krążków.Poniżej prezentuję wam również drugi premierowy kawałek, promujący świeżo wypuszczony mixtape "DJ Beanz Presents: Reigning Real Vol. 8 - The Ignorance And Real Hip-Hop Edition", hostowany przez Lamonta. Wyprodukowane przez 5th Legend "Dungeons & Dragons", w którym udziela się gościnnie Chevy Jones, to refleksyjna opowieść o wzlotach i upadkach Bishopa zarówno w przemyśle muzycznym, jaki i życiu codziennym... check it out y'all!Po trzech latach, jakie minęły od odejścia Bishop Lamonta z Aftermath, rapowy światek ciągle wygląda jego debiutanckiego albumu. Data premiery "The Reformation" jest nadal nieznana, ale raper co jakiś czas puszcza w obieg nowe numery, mające podtrzymywać zainteresowanie twórczością rapera z Carson. Skutek jest różny, ale najnowszy utwór artysty pt. "Full Circle" powinien wywołać spory hype - chociażby z uwagi na producenta kawałka, a jest nim sam Mel-Man!

Jeśli młodszym słuchaczom nic ta ksywka nie mówi, to proponuję sięgnąć po klasyczne rapowe majstersztyki jak "2001" Dr. Dre czy "The Marshal Mathers LP" Eminema i zobaczyć w rozkładówce, kto jest odpowiedzialny za produkcję tych krążków.

Poniżej prezentuję wam również drugi premierowy kawałek, promujący świeżo wypuszczony mixtape "DJ Beanz Presents: Reigning Real Vol. 8 - The Ignorance And Real Hip-Hop Edition", hostowany przez Lamonta. Wyprodukowane przez 5th Legend "Dungeons & Dragons", w którym udziela się gościnnie Chevy Jones, to refleksyjna opowieść o wzlotach i upadkach Bishopa zarówno w przemyśle muzycznym, jaki i życiu codziennym... check it out y'all!

]]>
Niepublikowane utwory Truth Hurts z Aftermath!https://popkiller.kingapp.pl/2012-05-01,niepublikowane-utwory-truth-hurts-z-aftermathhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-05-01,niepublikowane-utwory-truth-hurts-z-aftermathMay 1, 2012, 4:00 pmPaweł MiedzielecPamiętacie Truth Hurts?Wokalistkę, która przed dekadą święciła triumfy na wszystkich czołowych listach przebojów ze swoim singlem "Addictive"?Chociaż kariera solowa byłej protegowanej Dr. Dre nie potoczyła się tak, jakby życzyła sobie tego sama zainteresowana a sprzedaż krążka "Truthfully Speaking" ucierpiała znacząco wskutek pozwu o bezprawne wykorzystanie sampla "Thoda Resham Lagta Hai" indyjskiej wokalistki Laty Mangeshkar, Shari Watson pracuje obecnie nad nowym materiałem a do sieci przedostało się właśnie kilka jej utworów, pochodzących z okresu nagrywania dla Aftermath!Brzmienie pierwszego numeru - "Truth (Set Free)", z pewnością przypadnie do gustu fanom produkcji Dr. Dre i Mel-Mana z okresu nagrywania kultowego "2001". Gościnnie pojawił się Beanie Sigel a sam kawałek zawiera bardzo podobną melodię do tej, która występuje również w innym hicie jaki wyszedł spod ręki doktorka, a mianowicie "Fast Lane".Kolejny leftover z "Truthfully Speaking" to wyprodukowane przez Battlecata utwór "No Lies", który również nie przeszedł ostatecznej selekcji i wypadł z tracklisty debiutanckiego krążka Truth Hurts w ostatnim momencie:Ostatni numer wokalistki, jaki wyciekł w ostatnim czasie ze skarbca Aftermath to "Gotta Believe", czyli vintage produkcja Dr. Dre z lat 1999-2002. Polecam sprawdzić wszystkie kawałki i miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości będziemy mogli liczyć na więcej tego rodzaju materiału, bo biblioteka niewydanych utworów, w których maczał swoje palce D-R-E jest na pewno pokaźna i z pewnością wyłowimy wśród nich prawdziwe perełki.Pamiętacie Truth Hurts?

Wokalistkę, która przed dekadą święciła triumfy na wszystkich czołowych listach przebojów ze swoim singlem "Addictive"?

Chociaż kariera solowa byłej protegowanej Dr. Dre nie potoczyła się tak, jakby życzyła sobie tego sama zainteresowana a sprzedaż krążka "Truthfully Speaking" ucierpiała znacząco wskutek pozwu o bezprawne wykorzystanie sampla "Thoda Resham Lagta Hai" indyjskiej wokalistki Laty Mangeshkar, Shari Watson pracuje obecnie nad nowym materiałem a do sieci przedostało się właśnie kilka jej utworów, pochodzących z okresu nagrywania dla Aftermath!
Brzmienie pierwszego numeru - "Truth (Set Free)", z pewnością przypadnie do gustu fanom produkcji Dr. Dre i Mel-Mana z okresu nagrywania kultowego "2001". Gościnnie pojawił się Beanie Sigel a sam kawałek zawiera bardzo podobną melodię do tej, która występuje również w innym hicie jaki wyszedł spod ręki doktorka, a mianowicie "Fast Lane".



Kolejny leftover z "Truthfully Speaking" to wyprodukowane przez Battlecata utwór "No Lies", który również nie przeszedł ostatecznej selekcji i wypadł z tracklisty debiutanckiego krążka Truth Hurts w ostatnim momencie:



Ostatni numer wokalistki, jaki wyciekł w ostatnim czasie ze skarbca Aftermath to "Gotta Believe", czyli vintage produkcja Dr. Dre z lat 1999-2002.



Polecam sprawdzić wszystkie kawałki i miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości będziemy mogli liczyć na więcej tego rodzaju materiału, bo biblioteka niewydanych utworów, w których maczał swoje palce D-R-E jest na pewno pokaźna i z pewnością wyłowimy wśród nich prawdziwe perełki.

]]>