popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Chuck Dhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/21770/Chuck-DJuly 7, 2024, 3:05 pmpl_PL © 2024 Admin stronyChuck D "We Wreck Stadiums (Homage to Rap & Baseball Heroes)"https://popkiller.kingapp.pl/2023-04-04,chuck-d-we-wreck-stadiums-homage-to-rap-baseball-heroeshttps://popkiller.kingapp.pl/2023-04-04,chuck-d-we-wreck-stadiums-homage-to-rap-baseball-heroesApril 4, 2023, 11:27 amBartosz SkolasińskiNowy album Chucka D z Public Enemy.Tracklista:01. We Wreck Stadiums feat. Rahiem, Kidd Creole & DMC02. The Cobra03. Warning Track04. Can't Stop the (Charlie) Hustle05. Hard to See My Baseball Cards Move On06. Towers of Power07. Ferguson Jenkins08. Get It Right (Polo Grounds Ebbets Field NYCMC Mixx)09. The Amazing Willie Mays feat. Nabete Isles10. Sun Is Running Out (A Wally Moon Is Coming In)11. ESPN Sunday Night Baseball ThemeNowy album Chucka D z Public Enemy.

Tracklista:

01. We Wreck Stadiums feat. Rahiem, Kidd Creole & DMC
02. The Cobra
03. Warning Track
04. Can't Stop the (Charlie) Hustle
05. Hard to See My Baseball Cards Move On
06. Towers of Power
07. Ferguson Jenkins
08. Get It Right (Polo Grounds Ebbets Field NYCMC Mixx)
09. The Amazing Willie Mays feat. Nabete Isles
10. Sun Is Running Out (A Wally Moon Is Coming In)
11. ESPN Sunday Night Baseball Theme

]]>
Larry June & The Alchemist i inni - najważniejsze premiery minionego tygodniahttps://popkiller.kingapp.pl/2023-04-04,larry-june-the-alchemist-i-inni-najwazniejsze-premiery-minionego-tygodniahttps://popkiller.kingapp.pl/2023-04-04,larry-june-the-alchemist-i-inni-najwazniejsze-premiery-minionego-tygodniaApril 4, 2023, 1:07 pmBartosz SkolasińskiTydzień trwa, czas zatem na przypomnienie najważniejszych premier minionych siedmiu dni.Wspólny album wypuścili Larry June i The Alchemist. Na "The Great Escape" dostajemy piętnaście numerów i gościnne udziały między innymi Action Bronsona, Ty Dolla $igna, Big Seana i Slum Village. Przed premierą do sprawdzenia były cztery single - "60 Days", "89 Earthquake", "Palisades CA" i "Porsches In Spanish". Na co poza tym warto zwrócić uwagę?Tyler, The Creator wydał deluxe "Call Me When You Get Lost", a na nim dodatkowo osiem numerów. Poza tym nowe rzeczy nagrali między innymi DJ Drama ("I'm Really Like That"), Juicy J ("Mental Trillness"), Ill Bill ("Billmatic"), Tha God Fahim & Oh No ("Bersarko"), Chuck D ("We Wreck Stadiums [Homage to Rap & Baseball Heroes]"), Dizzy Wright & 3 Ninjas ("Live at Daddy Macs"), ZelooperZ ("Microphone Fiend"), Royce Da 5'9" ("The Heaven Experience - EP"), B. Cool-Aid, czyli Pink Siifu i Ahwlee ("Leather Blvd"). Deluxe'a "Church Clothes 4" wypuścił też Lecrae. Wszystkie okładki, tracklisty i streamy do sprawdzenia w naszym dziale Premier Płytowych.Linki do poszczególnych nowości:Larry June & The Alchemist "The Great Escape"Tyler, the Creator "Call Me If You Get Lost: The Estate Sale"DJ Drama "I'm Really Like That"Juicy J "Mental Trillness"Tha God Fahim & Oh No "Berserko"Chuck D "We Wreck Stadiums (Homage to Rap & Baseball Heroes)"Dizzy Wright & 3 Ninjas "Live at Daddy Macs"ZelooperZ "Microphone Fiend"Royce Da 5'9" "The Heaven Experience - EP"B. Cool-Aid (Pink Siifu & Ahwlee) "Leather Blvd"Lecrae "Church Clothes 4: Dry Clean Only" Tydzień trwa, czas zatem na przypomnienie najważniejszych premier minionych siedmiu dni.

Wspólny album wypuścili Larry June i The Alchemist. Na "The Great Escape" dostajemy piętnaście numerów i gościnne udziały między innymi Action Bronsona, Ty Dolla $igna, Big Seana i Slum Village. Przed premierą do sprawdzenia były cztery single - "60 Days", "89 Earthquake", "Palisades CA" i "Porsches In Spanish". Na co poza tym warto zwrócić uwagę?

Tyler, The Creator wydał deluxe "Call Me When You Get Lost", a na nim dodatkowo osiem numerów. Poza tym nowe rzeczy nagrali między innymi DJ Drama ("I'm Really Like That"), Juicy J ("Mental Trillness"), Ill Bill ("Billmatic"), Tha God Fahim & Oh No ("Bersarko"), Chuck D ("We Wreck Stadiums [Homage to Rap & Baseball Heroes]"), Dizzy Wright & 3 Ninjas ("Live at Daddy Macs"), ZelooperZ ("Microphone Fiend"), Royce Da 5'9" ("The Heaven Experience - EP"), B. Cool-Aid, czyli Pink Siifu i Ahwlee ("Leather Blvd"). Deluxe'a "Church Clothes 4" wypuścił też Lecrae. Wszystkie okładki, tracklisty i streamy do sprawdzenia w naszym dziale Premier Płytowych.

Linki do poszczególnych nowości:

Larry June & The Alchemist "The Great Escape"

Tyler, the Creator "Call Me If You Get Lost: The Estate Sale"

DJ Drama "I'm Really Like That"

Juicy J "Mental Trillness"

Tha God Fahim & Oh No "Berserko"

Chuck D "We Wreck Stadiums (Homage to Rap & Baseball Heroes)"

Dizzy Wright & 3 Ninjas "Live at Daddy Macs"

ZelooperZ "Microphone Fiend"

Royce Da 5'9" "The Heaven Experience - EP"

B. Cool-Aid (Pink Siifu & Ahwlee) "Leather Blvd"

Lecrae "Church Clothes 4: Dry Clean Only"





















]]>
Chuck D broni Travisa Scotta i atakuje Live Nationhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-11-20,chuck-d-broni-travisa-scotta-i-atakuje-live-nationhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-11-20,chuck-d-broni-travisa-scotta-i-atakuje-live-nationNovember 20, 2021, 2:12 amAdmin stronyW USA nie ustaje nagonka na Travisa Scotta a suma oskarżeń wniesionych przeciwko niemu do sądu sięga 2 miliardów dolarów. Wśród wielu ataków na rapera z Houston po Astroworld Festivalu pojawił się ważny głos obronny - to lider Public Enemy. (function() { const date = new Date(); const mcnV = date.getHours().toString() + date.getMonth().toString() + date.getFullYear().toString(); const mcnVid = document.createElement('script'); mcnVid.type = 'text/javascript'; mcnVid.async = true; mcnVid.src = 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.min.js?'+mcnV; const mcnS = document.getElementsByTagName('script')[0]; mcnS.parentNode.insertBefore(mcnVid, mcnS); const mcnCss = document.createElement('link'); mcnCss.setAttribute('href', 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.css?'+mcnV); mcnCss.setAttribute('rel', 'stylesheet'); mcnS.parentNode.insertBefore(mcnCss, mcnS); })(); Chuck D zwraca uwagę, że Scott to wykonawca a nie promotor koncertowy i nie ma tak dużego rozeznania jak organizatorzy jeśli chodzi o kontrolę publiki czy kwestie ochrony. Dlatego uważa, że za tragedię trzeba winić agencję Live Nation organizującą całe wydarzenie."Nie kupuję tego 'to młody czarnoskóry raper jest winny'. On jest oskarżany, gdy korporacyjne dziadki, którym on i jego fani zaufali chowają się w cień i dalej liczą pieniądze" - pisze Chuck D. Zastanawia się też dlaczego event miał taką skalę, gdy wiadomo bylo co dzieje się pod sceną na koncertach Travisa. Lider Public Enemy uważa, że kontrolę miało tu Live Nation, a jako że agencja ta kontroluje większość największych tras to wielu artystów boi się odzywać.Legendarny raper wyzwał też z nazwiska prezesa Live Nation Michaela Rapino, by "zrobił co należy" i nie pozwolił Travisowi przyjmować wszystkich ciosów, a zamiast tego wprowadził zmiany, które w przyszłości zapobiegną takim sytuacjom. "BIały korporacyjny biznes muzyczny wciąż zarabia na czarnym bólu, traumie i śmierci. To musi skończyć się wczoraj. Jesteście częścią problemu. Dorośnijcie do cholery, naprawcie to i pozwólcie nam żyć w pokoju" - kończy ostrymi słowami.Pełen list otwarty Chucka D przeczytacie na dole artykułu.Wcześniejsze informacje o tragedii:Tragedia na festiwalu Travisa Scotta - setki rannych i ofiary śmiertelneTravis Scott komentuje tragedię na festiwalu: "Jestem zdruzgotany"Tragedia na Astroworld - nowe wątki, sprawy sądowe, reakcje raperówDrake po tragedii na Astroworld Fest: "Moje serce pękło"Travis Scott w opałach - kolejne ofiary Astroworld, lawina krytyki9-letni chłopiec najmłodszą ofiarą Astroworld Festivalu Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez Chuck D (@mrchuckd_pe) W USA nie ustaje nagonka na Travisa Scotta a suma oskarżeń wniesionych przeciwko niemu do sądu sięga 2 miliardów dolarów. Wśród wielu ataków na rapera z Houston po Astroworld Festivalu pojawił się ważny głos obronny - to lider Public Enemy.

Chuck D zwraca uwagę, że Scott to wykonawca a nie promotor koncertowy i nie ma tak dużego rozeznania jak organizatorzy jeśli chodzi o kontrolę publiki czy kwestie ochrony. Dlatego uważa, że za tragedię trzeba winić agencję Live Nation organizującą całe wydarzenie.

"Nie kupuję tego 'to młody czarnoskóry raper jest winny'. On jest oskarżany, gdy korporacyjne dziadki, którym on i jego fani zaufali chowają się w cień i dalej liczą pieniądze" - pisze Chuck D. Zastanawia się też dlaczego event miał taką skalę, gdy wiadomo bylo co dzieje się pod sceną na koncertach Travisa. Lider Public Enemy uważa, że kontrolę miało tu Live Nation, a jako że agencja ta kontroluje większość największych tras to wielu artystów boi się odzywać.

Legendarny raper wyzwał też z nazwiska prezesa Live Nation Michaela Rapino, by "zrobił co należy" i nie pozwolił Travisowi przyjmować wszystkich ciosów, a zamiast tego wprowadził zmiany, które w przyszłości zapobiegną takim sytuacjom. "BIały korporacyjny biznes muzyczny wciąż zarabia na czarnym bólu, traumie i śmierci. To musi skończyć się wczoraj. Jesteście częścią problemu. Dorośnijcie do cholery, naprawcie to i pozwólcie nam żyć w pokoju" - kończy ostrymi słowami.

Pełen list otwarty Chucka D przeczytacie na dole artykułu.

Wcześniejsze informacje o tragedii:

Tragedia na festiwalu Travisa Scotta - setki rannych i ofiary śmiertelne

Travis Scott komentuje tragedię na festiwalu: "Jestem zdruzgotany"

Tragedia na Astroworld - nowe wątki, sprawy sądowe, reakcje raperów

Drake po tragedii na Astroworld Fest: "Moje serce pękło"

Travis Scott w opałach - kolejne ofiary Astroworld, lawina krytyki

9-letni chłopiec najmłodszą ofiarą Astroworld Festivalu

]]>
Lil Pump atakuje Eminema - Chuck D i Royce da 5'9" reagująhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-12-28,lil-pump-atakuje-eminema-chuck-d-i-royce-da-59-reagujahttps://popkiller.kingapp.pl/2020-12-28,lil-pump-atakuje-eminema-chuck-d-i-royce-da-59-reagujaDecember 27, 2020, 11:42 pmMarek AdamskiLil Pump znany jest ze swoich instagramowych ekscesów, a niedawno bez oficjalnego powodu postanowił zwyzywać Eminema w jednym ze swoich filmików. Raper spotkał się z negatywnym odzewem fanów na Twitterze, a filmik skomentowali m.in. Chuck D czy Royce da 5'9". (function() { const date = new Date(); const mcnV = date.getHours().toString() + date.getMonth().toString() + date.getFullYear().toString(); const mcnVid = document.createElement('script'); mcnVid.type = 'text/javascript'; mcnVid.async = true; mcnVid.src = 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.min.js?'+mcnV; const mcnS = document.getElementsByTagName('script')[0]; mcnS.parentNode.insertBefore(mcnVid, mcnS); const mcnCss = document.createElement('link'); mcnCss.setAttribute('href', 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.css?'+mcnV); mcnCss.setAttribute('rel', 'stylesheet'); mcnS.parentNode.insertBefore(mcnCss, mcnS); })(); W filmiku opublikowanym w Wigilię na story, raper zwyzywał Slim Shady'ego, zarzucając mu m.in. brak słuchaczy. Spotkał się po tym z bardzo negatywnymi tweetami, zarówno ze strony swoich fanów, jak i fanów Eminema, którzy przytaczali przykładowo liczby słuchaczy i sprzedanych płyty obu raperów.Sytuację skomentował również Chuck D, członek legendarnej grupy Public Enemy: "Do Lil Pumpa: Ostatnim razem, gdy byłem w jednym budynku z Eminemem, miał miejsce stadionowy koncert dla ponad 60 tys. osób. Dwa tygodnie przed tym, Eminem zagrał show dla 750 tys. ludzi w Mediolanie. Każdy może sobie myśleć co chce, ale promowanie twojego toku myślenia to szaleństwo." /* TFP - PopKiller.pl */ (function() { var opts = { artist: "Eminem", song: "", adunit_id: 100002011, div_id: "cf_async_" + Math.floor((Math.random() * 999999999)) }; document.write('');var c=function(){cf.showAsyncAd(opts)};if(typeof window.cf !== 'undefined')c();else{cf_async=!0;var r=document.createElement("script"),s=document.getElementsByTagName("script")[0];r.async=!0;r.src="//srv.clickfuse.com/showads/showad.js";r.readyState?r.onreadystatechange=function(){if("loaded"==r.readyState||"complete"==r.readyState)r.onreadystatechange=null,c()}:r.onload=c;s.parentNode.insertBefore(r,s)}; })(); Do sytuacji odniósł się również Royce da 5'9", który przyznał, że jest zmęczony takimi wyskokami.Sam Eminem w żaden sposób jeszcze nie zareagował, jednak znając rapera, możemy się spodziewać jakiejś odpowiedzi w jednym z przyszłych numerów.Poniżej możecie zobaczyć shot wspomnianego filmiku oraz komentarze Royce'a i Chucka D.To Lil pump : Last time i was in the same building as @Eminem it was a 2019 stadium w 63,623 paid fanatics. This was 2 weeks after opening up a concert of 750,000 in Milan Italy.I mean people can make up whatever in their individual heads but promoting your mind as truth is crazy— Chuck D (@MrChuckD) December 25, 2020 Wyświetl ten post na Instagramie. Post udostępniony przez HotNewHipHop® (@hotnewhiphop) Lil Pump znany jest ze swoich instagramowych ekscesów, a niedawno bez oficjalnego powodu postanowił zwyzywać Eminema w jednym ze swoich filmików. Raper spotkał się z negatywnym odzewem fanów na Twitterze, a filmik skomentowali m.in. Chuck D czy Royce da 5'9".

W filmiku opublikowanym w Wigilię na story, raper zwyzywał Slim Shady'ego, zarzucając mu m.in. brak słuchaczy. Spotkał się po tym z bardzo negatywnymi tweetami, zarówno ze strony swoich fanów, jak i fanów Eminema, którzy przytaczali przykładowo liczby słuchaczy i sprzedanych płyty obu raperów.

Sytuację skomentował również Chuck D, członek legendarnej grupy Public Enemy: "Do Lil Pumpa: Ostatnim razem, gdy byłem w jednym budynku z Eminemem, miał miejsce stadionowy koncert dla ponad 60 tys. osób. Dwa tygodnie przed tym, Eminem zagrał show dla 750 tys. ludzi w Mediolanie. Każdy może sobie myśleć co chce, ale promowanie twojego toku myślenia to szaleństwo."

Do sytuacji odniósł się również Royce da 5'9", który przyznał, że jest zmęczony takimi wyskokami.

Sam Eminem w żaden sposób jeszcze nie zareagował, jednak znając rapera, możemy się spodziewać jakiejś odpowiedzi w jednym z przyszłych numerów.

Poniżej możecie zobaczyć shot wspomnianego filmiku oraz komentarze Royce'a i Chucka D.

]]>
Public Enemy strollowali Świat - Flavor Flav nadal w zespole!https://popkiller.kingapp.pl/2020-04-02,public-enemy-strollowali-swiat-flavor-flav-nadal-w-zespolehttps://popkiller.kingapp.pl/2020-04-02,public-enemy-strollowali-swiat-flavor-flav-nadal-w-zespoleApril 2, 2020, 12:10 amAdmin stronyW ubiegłym miesiącu fani klasycznego rapu posmutnieli w związku z kłótnią w szeregach legendarnego Public Enemy - Chuck D i Flavor Flav mieli posprzeczać się o kwestie polityczne, a w efekcie rozbić jeden z najbardziej wyrazistych tandemów w historii. Jednak jak się okazuje... między nimi spoko!Kością niezgody miało być wsparcie Public Enemy w kampanii Berniego Sandersa, a ostra wymiana zdań między grupą a Flavem poskutkowała oficjalnym wyrzuceniem go z szeregów. Dziś jednak Chuck D poinformował, że była to specjalna akcja, którą wyjaśniają 'na opak' w Prima Aprilis, a ich stosunki są lepsze niż kiedykolwiek!Flavowi faktycznie nie spodobało się podpisanie wsparcia w kampanii szyldem Public Enemy Radio zamiast ustalonego pierwotnie Enemy Radio (składu powiązanego, ale nie jednoznacznego z PE)... Nie podobało się to również Chuckowi D i szybko wyjaśnili tarcia, ale postanowił on wykorzystać okazję do małego eksperymentu socjologicznego."Ostatnio dobra robota nie robi ci żadnej promocji. Kontrowersje robią świetną. A gdy raper umrze to od razu trafia na nagłówki i wszyscy zaczynają się nim zachwycać" - zauważa Chuck i narzeka, że gdy przez lata robili wszystko zgodnie z sumieniem, bez afer to byli jedynie krytykowani, że nie jest to na czasie lub nie pasuje pod jakimś innym kątem. "Common zagrał na NBA All-Star Weekend jeden z najlepszych występów rapowych jakie kiedykolwiek widziałem w mediach - czy ktokolwiek o tym mówił lub pisał?" - pyta retorycznie Chuck D i mówi, że myśl zasiał mu w głowie Jadakiss poruszając temat stawiania na piedestał zmarłych raperów na nowej płycie "Ignatius" a szalę przeważyła eksplozja popularności Pop Smoke'a zaraz po jego morderstwie.Uznał, że podkręcą więc atmosferę i udadzą ostrą kłótnię zwieńczoną wyrzuceniem Flava z ekipy, by zobaczyć co na to ludzie. I nie zdziwił się - Internet wybuchł, Public Enemy znów byli na językach całego hip-hopowego świata oraz największych mediów w USA, a hashtag #chuckd trendował na Twitterze. Oprócz tego zaczęło wypowiadać się wielu ich znajomych, opowiadając się ostro po którejś stronie, często zaskakując tym samą grupę. Całą kampanię planowo mieli zakończyć w April Fool's Day (nasze Prima Aprilis), okrzykując je April Flav Chuck Day, był to dla nich ciężki miesiąc pełen agresji wylewanej w ich stronę, jednak wytrwali do końca.Tego samego dnia ukazał się album Enemy Radio, kolektywu złożonego z Chucka D, DJ'a Lorda i MC Jahiego i SW1s, który wciąż ma dla świata mnóstwo energii i ważnych treści. W "Food As A Machine Gun" łączą siły jako Enemy Radio feat. Public Enemy, by uderzyć w przemysł żywieniowy trujący ludzkość i traktujący jedzenie jako biznes i grę nie patrząc na zdrowie ludzi. Równocześnie Flav kończy nagrywać ostatnie zwrotki a w czerwcu otrzymać mamy nowy album Public Enemy. Chuck zauważa ze smutkiem, że potrzeba było sztucznej afery, by wiele osób przypomniało sobie o tym, że wciąż są aktywni - a oni podobnie jak Rolling Stones mają jeszcze wiele do zaprezentowania i wewnętrzny ogień nadal nie wygasł.[[{"fid":"58421","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"58423","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]W ubiegłym miesiącu fani klasycznego rapu posmutnieli w związku z kłótnią w szeregach legendarnego Public Enemy - Chuck D i Flavor Flav mieli posprzeczać się o kwestie polityczne, a w efekcie rozbić jeden z najbardziej wyrazistych tandemów w historii. Jednak jak się okazuje... między nimi spoko!

Kością niezgody miało być wsparcie Public Enemy w kampanii Berniego Sandersa, a ostra wymiana zdań między grupą a Flavem poskutkowała oficjalnym wyrzuceniem go z szeregów. Dziś jednak Chuck D poinformował, że była to specjalna akcja, którą wyjaśniają 'na opak' w Prima Aprilis, a ich stosunki są lepsze niż kiedykolwiek!

Flavowi faktycznie nie spodobało się podpisanie wsparcia w kampanii szyldem Public Enemy Radio zamiast ustalonego pierwotnie Enemy Radio (składu powiązanego, ale nie jednoznacznego z PE)... Nie podobało się to również Chuckowi D i szybko wyjaśnili tarcia, ale postanowił on wykorzystać okazję do małego eksperymentu socjologicznego.

"Ostatnio dobra robota nie robi ci żadnej promocji. Kontrowersje robią świetną. A gdy raper umrze to od razu trafia na nagłówki i wszyscy zaczynają się nim zachwycać" - zauważa Chuck i narzeka, że gdy przez lata robili wszystko zgodnie z sumieniem, bez afer to byli jedynie krytykowani, że nie jest to na czasie lub nie pasuje pod jakimś innym kątem. "Common zagrał na NBA All-Star Weekend jeden z najlepszych występów rapowych jakie kiedykolwiek widziałem w mediach - czy ktokolwiek o tym mówił lub pisał?" - pyta retorycznie Chuck D i mówi, że myśl zasiał mu w głowie Jadakiss poruszając temat stawiania na piedestał zmarłych raperów na nowej płycie "Ignatius" a szalę przeważyła eksplozja popularności Pop Smoke'a zaraz po jego morderstwie.

Uznał, że podkręcą więc atmosferę i udadzą ostrą kłótnię zwieńczoną wyrzuceniem Flava z ekipy, by zobaczyć co na to ludzie. I nie zdziwił się - Internet wybuchł, Public Enemy znów byli na językach całego hip-hopowego świata oraz największych mediów w USA, a hashtag #chuckd trendował na Twitterze. Oprócz tego zaczęło wypowiadać się wielu ich znajomych, opowiadając się ostro po którejś stronie, często zaskakując tym samą grupę. Całą kampanię planowo mieli zakończyć w April Fool's Day (nasze Prima Aprilis), okrzykując je April Flav Chuck Day, był to dla nich ciężki miesiąc pełen agresji wylewanej w ich stronę, jednak wytrwali do końca.

Tego samego dnia ukazał się album Enemy Radio, kolektywu złożonego z Chucka D, DJ'a Lorda i MC Jahiego i SW1s, który wciąż ma dla świata mnóstwo energii i ważnych treści. W "Food As A Machine Gun" łączą siły jako Enemy Radio feat. Public Enemy, by uderzyć w przemysł żywieniowy trujący ludzkość i traktujący jedzenie jako biznes i grę nie patrząc na zdrowie ludzi. Równocześnie Flav kończy nagrywać ostatnie zwrotki a w czerwcu otrzymać mamy nowy album Public Enemy. Chuck zauważa ze smutkiem, że potrzeba było sztucznej afery, by wiele osób przypomniało sobie o tym, że wciąż są aktywni - a oni podobnie jak Rolling Stones mają jeszcze wiele do zaprezentowania i wewnętrzny ogień nadal nie wygasł.

[[{"fid":"58421","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"58423","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

]]>
Dziedzictwo Malcolma X, czyli rap, w którym chodziło o coś więcejhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-05-21,dziedzictwo-malcolma-x-czyli-rap-w-ktorym-chodzilo-o-cos-wiecejhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-05-21,dziedzictwo-malcolma-x-czyli-rap-w-ktorym-chodzilo-o-cos-wiecejMay 21, 2017, 4:19 pmTadeusz TurnauPewnie nie każdy miłośnik hip hopowej kultury wie kim był Malcolm X. A powinien. Po pierwsze dlatego, iż grzechem jest nie znać postaci, która odegrała tak znamienitą rolę w walce o prawa czarnoskórej mniejszości w Stanach Zjednoczonych, a po drugie, jak mogliśmy przeczytać swego czasu w słynnym magazynie „The Source” : „That’s the man who made intelligence cool in Hip Hop music”.Od przestępcy do światowej klasy politykaWychowany w nienawiści do białych, od najmłodszych lat trapiony przez działania rasistowskiej organizacji Czarnego Legionu, urodzony niemal dokładnie przed 92 laty, 19 maja 1925 roku w Omaha, Malcolm dorastał w domu dziecka, odkąd jego ojciec został zginął w niejasnych okolicznościach (krążyły pogłoski, że został zamordowany przez Czarny Legion), a matka ze względu na traumę po śmierci męża wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Młody czarnoskóry chłopiec trafił wówczas do szkoły, gdzie uczęszczały przede wszystkim białe dzieci. Był niesamowicie zdolny, osiągał najlepsze wyniki w nauce, jednak szybko przekonał się, iż jako przedstawiciel czarnej rasy nie ma szans na zrobienie kariery w jakiejkolwiek poważnej branży. Zajął się więc tym, do czego zdaniem niektórych on i jego rówieśnicy byli „przeznaczeni” – działał w grupach przestępczych, kradł, handlował bronią oraz narkotykami. Do czasu. W 1946 roku został skazany na dziesięć lat więzienia za kradzież, i właśnie tam, za kratkami bostońskiego zakładu karnego poznał nauki, które całkowicie odmieniły jego życie. Za namową współwięźnia, Brata Reginalda zainteresował się działaniami Narodu Islamu, mało popularnej organizacji polityczno-religijnej, której zwierzchnikiem był człowiek o imieniu Elijah Muhammad. Jeszcze za czasów pobytu w więzieniu Malcolm zaczął korespondować ze swoim przyszłym „mistrzem”, a po opuszczeniu zakładu karnego nie tylko dzięki charyzmie, ale i posiadaniu ogromnej wiedzy nabytej dzięki obcowaniu ze wszelaką literaturą szybko stał się jedną z najważniejszych twarzy Narodu Islamu, a wręcz prawą ręką samego Muhammada.Jako człowiek wyznający w duchu swej religii Czarny Nacjonalizm, Malcolm X stał w opozycji do wierzeń działającego w tym samym okresie Martina Luthera Kinga, twierdząc, iż kooperacja między białą a czarną rasą jest absolutnie niemożliwa. On też walczył o równość, o pokój, lecz twierdził, iż trzeba je uzyskać „by any means necessary”, czyli korzystając ze wszelkich koniecznych środków. „Sometimes you need to pick the gun up, to put the gun down" – mawiał niegdyś Malcolm. Dzięki jego zagorzałym działaniom on sam, a co za tym idzie Naród Islamu szybko zyskali bardzo dużą popularność w Stanach Zjednoczonych. Jednak, gdy wydawało się, iż do końca życia człowiek ten będzie działał pod skrzydłami Muhammada Elijaha, przesiąknięty nienawiścią do białych, w roku 1964, dowiadując się o niewierności małżeńskiej swojego mistrza, Malcolm zdecydował się opuścić stworzoną przez niego organizację. Jeszcze w tym samym roku odbył pielgrzymkę do Mekki, a po powrocie do Ameryki zdecydował się nie tylko oddzielić religię od polityki, ale też podjął współpracę z Lutherem Kingiem, a nawet z organizacjami zrzeszającymi ludzi białej rasy. Wówczas Malcolm skupił się przede wszystkim na walce z narastającym kapitalizmem, twierdząc, iż uciskani ludzie wszelkich ras muszą zbuntować się przeciwko wyzyskiwaczom i rozpocząć rewolucję. Niestety jego działaniom szybki kres przyniosła zemsta członków Narodu Islamu, którzy zamordowali czarnego aktywistę w roku 1965 podczas jego przemówienia na wiecu w nowojorskim Harlemie (informacja ta nie jest w żaden oficjalny sposób potwierdzona, a liczne tropy wskazują również, iż za morderstwem mogły w rzeczywistości stać amerykańskie służby specjalne). „If you are not ready to die for it, put the word "freedom" out of your vocabulary” – mawiał swego czasu Malcolm X, i choć słowa te w pewien sposób przepowiedziały jego rychłą śmierć, to przesłanie, które ten człowiek głosił, jego przekonania oraz idee pozostały żywe, a jednym z ich głównych nośników okazała się właśnie hip hopowa muzyka.Ostatni (?) poeciJuż cztery lata po śmierci Malcolma X, podczas obchodów 44 rocznicy jego urodzin został utworzony zespół The Last Poets zrzeszający artystów wywodzących się z różnych gatunków muzyki, a w tym przyszłych pionierów rapu (chociażby Jalala Urdina) . Dzień założenia zespołu nie był przypadkowy, a jego członkowie w swej twórczości opartej na zastępujących perkusję akcentach tonicznych oraz posługiwaniu się skandową mową skupili się przede wszystkim na popularyzowaniu przesłania Czarnego Nacjonalizmu, ideologii głoszonej przed laty przez działającego pod skrzydłami Narodu Islamu Malcolma X.„Słuchając tak niezwykłych utworów Last Poets, jak „Wake Up, Niggers” i wyjaśnień, dlaczego Czarni potrzebują rewolucji i powinni przyswoić idee Malcolma X, możemy pojąć polityczny wymiar nurtu czarnej kultury ulicznej, który stał się zaczynem rapu i wycisnął piętno na jego rozwoju.” - pisze Zbigniew Kowalewski w książce „Rap. Między Malcolmem X a subkulturą Gangową". Według wielu amerykańskich badaczy kultury hip hopowej to właśnie w działaniach muzyków zespołu The Last Poets, którzy jako pierwsi zaczęli w swej twórczości ukazywać miasto jako swoistą dżunglę oraz poszukiwać w niej utraconej godności czarnego człowieka, powinniśmy doszukiwać się korzeni muzyki rapowej. Widzimy więc, iż postać Malcolma X nie tylko sprawiła, iż inteligencja w rapie stała się czymś „fajnym”, ale miała też swój znamienity wkład w samym procesie powstawania oraz krystalizacji tego elementu hip hopowej kultury.„Rap jako CNN czarnej Ameryki”Jednakże na rozkwit prawdziwego „afrocentrycznego rapu” trzeba było czekać aż do końca lat 80 ubiegłego wieku. W tamtym czasie niezmiennie bowiem, ze względu też na opresyjną politykę rządów Reagana oraz Busha, Afroamerykanie, mimo iż od ponad 20 lat posiadali wszelkie prawa obywatelskie, padali ofiarami niezwykłej wręcz dyskryminacji oraz segregacji społecznej. Jak możemy wnioskować z publikowanych na przełomie lat 80 i 90 statystyk, ich przeciętna sytuacja materialna, wykształcenie oraz szerzej rozumiany dobrobyt w porównaniu do białych Amerykanów prawdziwie wołały o pomstę do nieba.[[{"fid":"39002","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","attributes":{"height":252,"width":427,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]] "Nim ktokolwiek zaczął mówić znowu o rewolucji i czarnej świadomości, wypuściłem mój album „By All Means Necessary”, a Chuck D swój, „Nation Of Millions”, w których jako pierwsi stwierdziliśmy: oto czym trzeba przypieprzyć, oto jak teraz będziemy stawiać sprawy” – powiedział po latach w wywiadzie dla magazynu „The Source” KRS-One (tłumaczenie: Zbigniew Kowalewski). Na okładce drugiego albumu jednej z największych legend amerykańskiego rapu (gwoli ścisłości płyta została stworzona przez zespół Boogie Down Productions, którego frontmanem był One) widnieje młody człowiek trzymający w ręku pistolet i wyglądający przez okno. Grafika ta stanowiła imitację słynnego zdjęcia, które w latach 60 zrobił sobie Malcolm X w celu wystraszenia potencjalnych zamachowców. Również sam tytuł krążka: „By all means necessary” nawiązuje rzecz jasna do wspomnianych już przeze mnie słów Malcolma, które brzmiały "We’ve got to fight for our freedom by any means necessary”. Co ciekawe jednak w treści płyty odnajdziemy już raczej odwołania do pokojowego przesłania, które to pod koniec swojej działalności zaczął głosić słynny rewolucjonista. Co prawda One w ostatnim z kawałków na płycie, w którym wciela się w rolę Malcolma X i przemawia do słuchaczy niczym rasowy polityk, przekonuje, iż o pokój oraz równość należy walczyć przy pomocy wszelkich koniecznych środków, jednak na pozostałej części krążka nie słyszymy już żadnych nawoływań do rewolucji, do wszczęcia walki zbrojnej a raczej swego rodzaju „pokorne” idee mówiące o braku różnic, szacunku, a także o konieczności zaprzestania stosowania przemocy. Tego typu przekaz wynikał w dużej mierze z zapoczątkowanego przez One’a na rok przed wydaniem krążka „By all means necessary” hip hopowego ruchu „Stop The Violence Movement”, który miał na celu położenie kresu przemocy wśród Afroamerykanów. Również wówczas, na promującym akcję kawałku „Self Destruction” mogliśmy usłyszeć samplowany fragment z jednego z najsłynniejszych przemówień autorstwa Malcolma X.Jak się jednak okazało, to wcale nie krążek Boogie Down Productions okazał się najważniejszym z pierwszych rapowych wydawnictw o „afrocentrycznym” charakterze. Pod koniec lat 80 niebywałym szokiem dla słuchaczy rapu musiało być pojawienie się na scenie hip hopowej zespołu Public Enemy, którego członkowie nie tylko w swej twórczości nie zamierzali stronić od nawoływań do wszczęcia rewolucji, ale też chociażby podczas grania koncertów wybiegali na scenę przy dźwiękach syreny alarmowej ubrani w mundury wojskowe. Na wspomnianej w wypowiedzi One’a płycie o wymownym tytule „It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back”, od frontmana nowojorskiego zespołu, Chucka D bije ogromna duma z powodu bycia przedstawicielem uciskanej rasy, co spokojnie można podpiąć pod wizję i założenia Czarnego Nacjonalizmu. Artysta przekonuje co prawda w jednym z kawałków, iż ze względu na bycie cywilizowanym człowiekiem daje jeszcze szanse białej supremacji na poprawę, jednak samemu przepowiada również, iż państwo amerykańskie podąża ku nieodzownej wojnie. Płyta Public Enemy naszpikowana jest nawiązaniami do działalności i przemówień Malcolma X, a jednym z ich najbardziej wyrazistych przykładów jest zapożyczenie od Malcolma Little sentencji: „Too black, too strong” użytej w kawałku „Bring The Noise”.Wspomniane dwa albumy nie tylko na lata ukierunkowały hip hop muzycznie (rzecz jasna w szczególności drugi z nich), ale też ich wyrazista oraz bezpardonowa treść sprawiła, iż w bliskim czasie „afrocentryczny rap” niesamowicie urósł w siłę. Dopiero po ich ukazaniu mógł się on stać „CNN czarnej Ameryki”, dopiero po pierwszych ruchach KRS-One’a i Chucka D inni raperzy sięgnęli wzrokiem do historii i zaczęli czerpać inspirację z życia oraz działalności najwybitniejszych czarnych aktywistów. A za najwybitniejszego z najwybitniejszych został przez nich uznany Malcolm X. To właśnie jego jakże bogate dziedzictwo przewijało się przez dziesiątki albumów rapowych w postaci grafik, słownych nawiązań czy też samplowanych fragmentów z jego słynnych przemówień. Jak przytacza Zbigniew Kowalewski we wspominanej już przeze mnie książce z 1994 roku : „We wkładce płyty Words From the Frontlines (BMG Music, 1992) z fragmentami najdonioślejszych przemówień Malcolma X, Betty Shabazz (żona Malcolma przyp. red.) pisze: „Raduje mnie ponowny przypływ zainteresowania osobą mojego męża, który nastąpił w ciągu minionego dziesięciolecia, zwłaszcza wśród czarnej młodzieży i raperów, okazujących przywiązanie do jego idei w sposób budzący mój podziw”. W tejże wkładce Michael Eric Dyson, profesor afroamerykanistyki, stwierdza: „X jest najchętniej przywoływanym przez rewolucję rapową krasomówcą i jego słowa wytyczają ideowe ramy rozwoju prawdziwej czarnej świadomości”. Cóż, ja rzecz jasna nie zdołam przybliżyć Wam każdego z przykładów rapowych inspiracji osobą Malcolma X, lecz w dalszej części felietonu postaram się wyłonić ich najbardziej znamienite oraz wartościowe przykłady.W poszukiwaniu Malcolma…By rozpocząć naszą krótką podróż śladami amerykańskiego rapu, w którym rzeczywiście „black is black”, w którym budzi się czarna świadomość i roi się od nawiązań do dziedzictwa najwybitniejszych czarnoskórych aktywistów musimy przenieść się z Nowego Jorku aż na Zachodnie Wybrzeże, a dokładniej do Los Angeles, gdzie na początku lat 90 pojawił się na hip hopowej scenie jeden z najlepiej uświadomionych politycznie raperów w historii, Paris.Dokładnie w 1990 roku identyfikujący się z nurtem Czarnego Nacjonalizmu artysta wydał płytę „The Devil Made Me Do It” poświęconą popularyzowaniu dziedzictwa byłych czarnych rewolucjonistów oraz opisaniu dramatycznej sytuacji, w jakiej znajdowała się wówczas mniejszość afroamerykańska w Stanach Zjednoczonych. We wkładce do albumu Paris opublikował krótkie biografie wielkich czarnych przywódców nacjonalistycznych XIX i XX wieku: Nata Turnera, Marcusa Garvey’a, Elijaha Muhammada, Malcolma X oraz Huey P. Newtona i Bobby'ego Seale’a. W samej treści krążka odnajdziemy liczne nawiązania do działalności Czarnych Panter (radykalnej amerykańskiej organizacji politycznej walczącej na przełomie 60 i 70 lat o prawa czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych), a także chociażby krótkie „streszczenie” działań najwybitniejszych czarnych rewolucjonistów, w którym przywoływane są osobistości takie jak Malcolm X czy też Elijah Muhammad. Na swoim debiutanckim krążku Paris nie stronił również od rzucania linijek mających na celu nakłonienie do wszczęcia rewolucji, a chyba najbardziej pamiętnymi z nich są wersy mówiące o „uderzaniu czarną pięścią w białych kapitalistów”. Co ciekawe raper z Los Angeles otrzymał za opisywany album nagrodę od byłych działaczy Czarnych Panter, którzy zasygnalizowali tym samym, iż przesłanie zawarte w twórczości młodego artysty spotyka się z ich sporym uznaniem.Rzecz jasna „afrocentryczny rap” nie powędrował na przełomie lat 80 i 90 ubiegłego wieku jedynie na Zachodnie Wybrzeże, a rozprzestrzenił się po całej hip hopowej Ameryce. W samym stanie New York właśnie w tym okresie na scenie debiutowali artyści tacy jak X Clan, czy też Sadat X, którzy nie tylko poprzez swoje pseudonimy zawierające w sobie wymowną literę X, ale też sporą częścią twórczości niejako oddali hołd wielkiemu czarnemu rewolucjoniście. Co ciekawe, dla rapu znalazło się również miejsce w soundtracku biograficznego filmu opowiadającego o życiu Malcolma X, który został nakręcony przez Spike’a Lee w 1992 roku. Zespół Arrested Development nagrał wówczas na potrzeby owego przedsięwzięcia utwór pod tytułem „Revolution”, w którym możemy usłyszeć nawoływania do walki zbrojnej w imieniu poległych mistrzów czarnej nacji. Ten sam zespół na początku lat 90 wydał słynny album pod tytułem: „3 Years, 5 Months And 2 Days In The Life Of...”, gdzie znajdziemy bardzo znamienne wersy przetłumaczone przez Zbigniewa Kowalewskiego na j. polski: „Więc trzeba obalić ten rząd / Bracia mający kałasznikowy i uzi / Muszą się nauczyć, jak się nimi właściwie posługiwać / I zachować amunicję na czas rewolucji.” Dziedzictwo Malcolma X przewijało się również w twórczości raperów utożsamianych bardziej z rapem gangsterskim, takich jak chociażby działający na scenie w LA Ice Cube, a także w dorobku artystycznym tworzącego na Wschodnim Wybrzeżu, czerpiącego mnóstwo inspiracji z ideologii Narodu Islamu, Lakima Shabazza. Jednak, jeśli chcemy zostać świadkami najistotniejszych wydarzeń łączących muzykę rapową z osobą słynnego czarnego aktywisty, które miały miejsce w omawianym okresie, musimy na chwilę przenieść się aż do Atlanty. Tam bowiem, w roku 1992 pochodzący z Los Angeles Tupac Shakur wygłosił jedno ze swoich pierwszych publicznych przemówień na drugim bankiecie im. Malcolma X.Jeden z najsłynniejszych raperów w historii od dziecka był w pewien sposób naznaczony do walki o prawa czarnoskórych mieszkańców Ameryki, gdyż wychowująca go samotnie matka był przed laty wysoko postawionym działaczem Czarnych Panter. Nie może więc nas dziwić, iż choć wiele osób kojarzy osobę Shakura z "gangsterskim rapem" spod szyldu Death Row, to w sporej części swej twórczości nawiązywał on do kwestii społeczno-politycznych i rozprawiał o losie czarnoskórej mniejszości w Ameryce Północnej. Podczas wspomnianego przemówienia w Atlancie Tupac opowiadał zgromadzonym o tym, jak wielką inspirację stanowiła dla niego samego działalność Malcolma X oraz innych wielkich rewolucjonistów, a także rozprawiał o sytuacji, w jakiej jego zdaniem znajdowali się ówcześnie Afroamerykanie, jak i o krokach, które muszą być podjęte, by uległa ona zmianie. Shakur skupił się przede wszystkim na tym, by uświadomić zgromadzonych, iż tu nie chodzi o jednostki, a o całe społeczeństwo, iż problemy, które w przyszłości będą dotykać ich dzieci okażą się problemami, z którymi borykać będą musieli się wszyscy młodzi ludzie o czarnym kolorze skóry. „So that means, it’s not just about you taking care of your child; it’s about you taking care of these children.” – przekonywał Tupac. Siła tkwi we wspólnocie, w pojedynczych działaniach, które zebrane w całość przyniosą pożądane efekty – tak najogólniej moglibyśmy sparafrazować przekaz płynący z ust autora "2Pacalypse Now". „This is proof that we can be together. The young black male is the future of us. And the young black sister is the future of us. It’s gonna be what you put into it.” – mówił wyniośle na koniec słynnego speechu Tupac Shakur.Malcolm X żyje do dziśWydarzeniem, które nastąpiło niedługo po ukazaniu się opisywanych przeze mnie albumów oraz wygłoszeniu przez Tupaca słynnego przemówienia w Atlancie, były niezwykle krwawe zamieszki w Los Angeles, do których doszło w sierpniu 1992 roku. Wówczas po ogłoszeniu uniewinniającego wyroku dla czterech białych policjantów oskarżonych o brutalne pobicie czarnoskórego kierowcy taksówki, Rodneya Kinga, czarna młodzież wspierana głównie przez mniejszość latynoamerykańską wyszła na ulicę L.A. i doprowadziła do najtragiczniejszego „powstania ulicznego” w historii XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Jego uczestnicy wybrali sobie na hymn swych działań kawałek Public Enenemy „Burn Hollywood Burn”, a podczas palenia „lepszych dzielnic” miasta wykrzykiwali ponoć pseudonimy takich raperów jak Chuck D, KRS One czy też Ice Cube. Rzecz jasna ciężko stwierdzić, czy wydarzenia te rzeczywiście były „rewolucją”, którą przed laty przepowiadał Malcolm X i której nieuchronne nadejście zwiastowali jego śladem czarnoskórzy raperzy, jednak nie można mieć wątpliwości, iż w pewnym sensie nosiły one jej znamiona.Jednakże do” prawdziwej” rewolucji zbrojnej, do wojny o utraconą godności oczywiście nigdy nie doszło, a co więcej już następnych latach (tj. w drugiej połowie lat 90 i na początku XXI wieku) rap o rewolucyjnym przekazie nieco stracił na sile. Nawiązań do życia i działalności Malcolma X nie pojawiało się w nim już aż tak wiele, co oczywiście nie znaczy, iż człowiek ten został zupełnie zapomniany. W następnych latach kultywowaniem jego dziedzictwa zajął się chociażby członek legendarnego Wu–Tang Clanu, Ghostface Killah, który w 2000 roku nagrał numer o wymowny tytule "Malcolm".“Ayo/I’m like Malcolm out the window with the joint/ hooded up, blood in my eye/I let two fly..” – to pochądzące z owego kawałka wersy, które stanowią jedno z najpopularniejszych nawiązań do osoby Malcolma X w historii amerykańskiego rapu. Rzecz jasna Ghostface Killah nie był jedynym z artystów, który w dalszym ciągu sięgał po dziedzictwo czarnego rewolucjonisty, a hołd jego osobie składali w swej twórczości także tacy artyści jak zespoły Gangstarr oraz Immortal Technique czy też duet Dead Prez.Do dziś postać Malcolma X jest stale obecna w szeroko rozumianej popkulturze, a w tym rzecz jasna w muzyce hip hopowej. Nawiązania do jej osoby możemy znaleźć nawet i w kawałkach takich artystów jak Kendrick Lamar, Drake czy Kanye West, lecz zazwyczaj zawarte są one jedynie w pojedynczych wersetach. Oczywiście ciężko dziś oczekiwać od mainstreamowych raperów, którzy czerpią niemałe korzyści z aktywności na kapitalistacznym rynku, by ci wrócili nagle do korzeni i ponownie otwarcie sprzeciwili się działaniom „białej supremacji”, tak więc nawet ich najuboższe follow upy do dziedzictwa takich ludzi jak Malcolm X nadal powinny być dla nas powodem do niemałej radości. Krzepiącym jest również fakt, iż do dziś odbywa się coroczny bankiet imienia wielkiego czarnego rewolucjonisty (ten sam, na którym przemawiał Tupac), a jego 26 odsłona miała miejsce ledwie przed paroma miesiącami w Atlancie. Także i w polskim rapie możemy teoretycznie doszukać się nawiązań do osoby Malcolma X, a najoczywistszym z tego przykładów byłby pewnie kawałek nagrany przez Szczuba oraz Danny’ego, który zatytułowany został imieniem czarnoskórego aktywisty. Niestety jednak z kultywowaniem dziedzictwa Malcolma numer ten nie ma za wiele wspólnego…Tak jak pisałem na początku tekstu, wydaję mi się, iż znaczna większość polskich raperów oraz słuchaczy hip hopu nie ma w ogóle pojęcia, kim był i z czego zasłynął najsłynniejszy u boku Martina Luthera Kinga czarny rewolucjonista. A powtarzając się – powinna mieć. Cały „afrocentryczny rap” to absolutny temat rzeka, a co za tym idzie także zawarte w nim dziedzictwo Malcolma X jest bardzo szerokim, niezgłębionym oraz niezwykle interesującym zagadnieniem . Osobiście chciałbym, żeby lektura powyższego felietonu stanowiła dla Was jedynie zalążek do poważnego zainteresowania się życiem i działalnością tego człowieka oraz rapem, który tworzony był w duchu jego idei i poglądów. Na koniec pozwolę więc sobie polecić Wam książkę Zbigniewa Kowalewskiego „Rap. Między Malcolmem X a subkulturą gangową”, na której to oparłem sporą część mojego artykułu (jest ona dostępna darmowo w internecie). Z pewnością nie zaszkodzi Wam również lektura spisanej przez Alexa Haleya autobiografii Malcolma X (1962), a także odpalenie któregoś wieczoru wspominanego przeze mnie filmu Spike'a Lee z 1992 roku, który został zrealizowany na jej podstawie. No dobra a sam rap? Cóż, chyba nie muszę nikogo przekonywać, iż powrót do albumów takich jak „By All Means Necessary” czy „It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back”, a także do twórczości chociażby Parisa bądź Arrested Development to pomysł więcej niż wyśmienity.Pewnie nie każdy miłośnik hip hopowej kultury wie kim był Malcolm X. A powinien. Po pierwsze dlatego, iż grzechem jest nie znać postaci, która odegrała tak znamienitą rolę w walce o prawa czarnoskórej mniejszości w Stanach Zjednoczonych, a po drugie, jak mogliśmy przeczytać swego czasu w słynnym magazynie „The Source” : That’s the man who made intelligence cool in Hip Hop music”.

Od przestępcy do światowej klasy polityka

Wychowany w nienawiści do białych, od najmłodszych lat trapiony przez działania rasistowskiej organizacji Czarnego Legionu, urodzony niemal dokładnie przed 92 laty, 19 maja 1925 roku w Omaha, Malcolm dorastał w domu dziecka, odkąd jego ojciec został zginął w niejasnych okolicznościach (krążyły pogłoski, że został zamordowany przez Czarny Legion), a matka ze względu na traumę po śmierci męża wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Młody czarnoskóry chłopiec trafił wówczas do szkoły, gdzie uczęszczały przede wszystkim białe dzieci. Był niesamowicie zdolny, osiągał najlepsze wyniki w nauce, jednak szybko przekonał się, iż jako przedstawiciel czarnej rasy nie ma szans na zrobienie kariery w jakiejkolwiek poważnej branży. Zajął się więc tym, do czego zdaniem niektórych on i jego rówieśnicy byli „przeznaczeni” – działał w grupach przestępczych, kradł, handlował bronią oraz narkotykami. Do czasu. W 1946 roku został skazany na dziesięć lat więzienia za kradzież, i właśnie tam, za kratkami bostońskiego zakładu karnego poznał nauki, które całkowicie odmieniły jego życie. Za namową współwięźnia, Brata Reginalda zainteresował się działaniami Narodu Islamu, mało popularnej organizacji polityczno-religijnej, której zwierzchnikiem był człowiek o imieniu Elijah Muhammad. Jeszcze za czasów pobytu w więzieniu Malcolm zaczął korespondować ze swoim przyszłym „mistrzem”, a po opuszczeniu zakładu karnego nie tylko dzięki charyzmie, ale i posiadaniu ogromnej wiedzy nabytej dzięki obcowaniu ze wszelaką literaturą szybko stał się jedną z najważniejszych twarzy Narodu Islamu, a wręcz prawą ręką samego Muhammada.

Jako człowiek wyznający w duchu swej religii Czarny Nacjonalizm, Malcolm X stał w opozycji do wierzeń działającego w tym samym okresie Martina Luthera Kinga, twierdząc, iż kooperacja między białą a czarną rasą jest absolutnie niemożliwa. On też walczył o równość, o pokój, lecz twierdził, iż trzeba je uzyskać „by any means necessary, czyli korzystając ze wszelkich koniecznych środków. „Sometimes you need to pick the gun up, to put the gun down" – mawiał niegdyś Malcolm. Dzięki jego zagorzałym działaniom on sam, a co za tym idzie Naród Islamu szybko zyskali bardzo dużą popularność w Stanach Zjednoczonych. Jednak, gdy wydawało się, iż do końca życia człowiek ten będzie działał pod skrzydłami Muhammada Elijaha, przesiąknięty nienawiścią do białych, w roku 1964, dowiadując się o niewierności małżeńskiej swojego mistrza, Malcolm zdecydował się opuścić stworzoną przez niego organizację. Jeszcze w tym samym roku odbył pielgrzymkę do Mekki, a po powrocie do Ameryki zdecydował się nie tylko oddzielić religię od polityki, ale też podjął współpracę z Lutherem Kingiem, a nawet z organizacjami zrzeszającymi ludzi białej rasy. Wówczas Malcolm skupił się przede wszystkim na walce z narastającym kapitalizmem, twierdząc, iż uciskani ludzie wszelkich ras muszą zbuntować się przeciwko wyzyskiwaczom i rozpocząć rewolucję. Niestety jego działaniom szybki kres przyniosła zemsta członków Narodu Islamu, którzy zamordowali czarnego aktywistę w roku 1965 podczas jego przemówienia na wiecu w nowojorskim Harlemie (informacja ta nie jest w żaden oficjalny sposób potwierdzona, a liczne tropy wskazują również, iż za morderstwem mogły w rzeczywistości stać amerykańskie służby specjalne).„If you are not ready to die for it, put the word "freedom" out of your vocabulary – mawiał swego czasu Malcolm X, i choć słowa te w pewien sposób przepowiedziały jego rychłą śmierć, to przesłanie, które ten człowiek głosił, jego przekonania oraz idee pozostały żywe, a jednym z ich głównych nośników okazała się właśnie hip hopowa muzyka.

Ostatni (?) poeci

Już cztery lata po śmierci Malcolma X, podczas obchodów 44 rocznicy jego urodzin został utworzony zespół The Last Poets zrzeszający artystów wywodzących się z różnych gatunków muzyki, a w tym przyszłych pionierów rapu (chociażby Jalala Urdina) . Dzień założenia zespołu nie był przypadkowy, a jego członkowie w swej twórczości opartej na zastępujących perkusję akcentach tonicznych oraz posługiwaniu się skandową mową skupili się przede wszystkim na popularyzowaniu przesłania Czarnego Nacjonalizmu, ideologii głoszonej przed laty przez działającego pod skrzydłami Narodu Islamu Malcolma X.

„Słuchając tak niezwykłych utworów Last Poets, jak „Wake Up, Niggers” i wyjaśnień, dlaczego Czarni potrzebują rewolucji i powinni przyswoić idee Malcolma X, możemy pojąć polityczny wymiar nurtu czarnej kultury ulicznej, który stał się zaczynem rapu i wycisnął piętno na jego rozwoju.” - pisze Zbigniew Kowalewski w książce „Rap. Między Malcolmem X a subkulturą Gangową". Według wielu amerykańskich badaczy kultury hip hopowej to właśnie w działaniach muzyków zespołu The Last Poets, którzy jako pierwsi zaczęli w swej twórczości ukazywać miasto jako swoistą dżunglę oraz poszukiwać w niej utraconej godności czarnego człowieka, powinniśmy doszukiwać się korzeni muzyki rapowej. Widzimy więc, iż postać Malcolma X nie tylko sprawiła, iż inteligencja w rapie stała się czymś „fajnym”, ale miała też swój znamienity wkład w samym procesie powstawania oraz krystalizacji tego elementu hip hopowej kultury.

„Rap jako CNN czarnej Ameryki”

Jednakże na rozkwit prawdziwego „afrocentrycznego rapu” trzeba było czekać aż do końca lat 80 ubiegłego wieku. W tamtym czasie niezmiennie bowiem, ze względu też na opresyjną politykę rządów Reagana oraz Busha, Afroamerykanie, mimo iż od ponad 20 lat posiadali wszelkie prawa obywatelskie, padali ofiarami niezwykłej wręcz dyskryminacji oraz segregacji społecznej. Jak możemy wnioskować z publikowanych na przełomie lat 80 i 90 statystyk, ich przeciętna sytuacja materialna, wykształcenie oraz szerzej rozumiany dobrobyt w porównaniu do białych Amerykanów prawdziwie wołały o pomstę do nieba.

[[{"fid":"39002","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":"","field_file_image_title_text[und][0][value]":""},"type":"media","attributes":{"height":252,"width":427,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]

 "Nim ktokolwiek zaczął mówić znowu o rewolucji i czarnej świadomości, wypuściłem mój album „By All Means Necessary”, a Chuck D swój, „Nation Of Millions”, w których jako pierwsi stwierdziliśmy: oto czym trzeba przypieprzyć, oto jak teraz będziemy stawiać sprawy” – powiedział po latach w wywiadzie dla magazynu „The Source” KRS-One (tłumaczenie: Zbigniew Kowalewski). Na okładce drugiego albumu jednej z największych legend amerykańskiego rapu (gwoli ścisłości płyta została stworzona przez zespół Boogie Down Productions, którego frontmanem był One) widnieje młody człowiek trzymający w ręku pistolet i wyglądający przez okno. Grafika ta stanowiła imitację słynnego zdjęcia, które w latach 60 zrobił sobie Malcolm X w celu wystraszenia potencjalnych zamachowców. Również sam tytuł krążka: „By all means necessary” nawiązuje rzecz jasna do wspomnianych już przeze mnie słów Malcolma, które brzmiały "We’ve got to fight for our freedom by any means necessary”. Co ciekawe jednak w treści płyty odnajdziemy już raczej odwołania do pokojowego przesłania, które to pod koniec swojej działalności zaczął głosić słynny rewolucjonista. Co prawda One w ostatnim z kawałków na płycie, w którym wciela się w rolę Malcolma X i przemawia do słuchaczy niczym rasowy polityk, przekonuje, iż o pokój oraz równość należy walczyć przy pomocy wszelkich koniecznych środków, jednak na pozostałej części krążka nie słyszymy już żadnych nawoływań do rewolucji, do wszczęcia walki zbrojnej a raczej swego rodzaju „pokorne” idee mówiące o braku różnic, szacunku, a także o konieczności zaprzestania stosowania przemocy. Tego typu przekaz wynikał w dużej mierze z zapoczątkowanego przez One’a na rok przed wydaniem krążka „By all means necessary” hip hopowego ruchu „Stop The Violence Movement”, który miał na celu położenie kresu przemocy wśród Afroamerykanów. Również wówczas, na promującym akcję kawałku „Self Destruction” mogliśmy usłyszeć samplowany fragment z jednego z najsłynniejszych przemówień autorstwa Malcolma X.

Jak się jednak okazało, to wcale nie krążek Boogie Down Productions okazał się najważniejszym z pierwszych rapowych wydawnictw o „afrocentrycznym” charakterze. Pod koniec lat 80 niebywałym szokiem dla słuchaczy rapu musiało być pojawienie się na scenie hip hopowej zespołu Public Enemy, którego członkowie nie tylko w swej twórczości nie zamierzali stronić od nawoływań do wszczęcia rewolucji, ale też chociażby podczas grania koncertów wybiegali na scenę przy dźwiękach syreny alarmowej ubrani w mundury wojskowe. Na wspomnianej w wypowiedzi One’a płycie o wymownym tytule „It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back”, od frontmana nowojorskiego zespołu, Chucka D bije ogromna duma z powodu bycia przedstawicielem uciskanej rasy, co spokojnie można podpiąć pod wizję i założenia Czarnego Nacjonalizmu. Artysta przekonuje co prawda w jednym z kawałków, iż ze względu na bycie cywilizowanym człowiekiem daje jeszcze szanse białej supremacji na poprawę, jednak samemu przepowiada również, iż państwo amerykańskie podąża ku nieodzownej wojnie. Płyta Public Enemy naszpikowana jest nawiązaniami do działalności i przemówień Malcolma X, a jednym z ich najbardziej wyrazistych przykładów jest zapożyczenie od Malcolma Little sentencji: „Too black, too strong” użytej w kawałku „Bring The Noise”.

Wspomniane dwa albumy nie tylko na lata ukierunkowały hip hop muzycznie (rzecz jasna w szczególności drugi z nich), ale też ich wyrazista oraz bezpardonowa treść sprawiła, iż w bliskim czasie „afrocentryczny rap” niesamowicie urósł w siłę. Dopiero po ich ukazaniu mógł się on stać „CNN czarnej Ameryki”, dopiero po pierwszych ruchach KRS-One’a i Chucka D inni raperzy sięgnęli wzrokiem do historii i zaczęli czerpać inspirację z życia oraz działalności najwybitniejszych czarnych aktywistów. A za najwybitniejszego z najwybitniejszych został przez nich uznany Malcolm X. To właśnie jego jakże bogate dziedzictwo przewijało się przez dziesiątki albumów rapowych w postaci grafik, słownych nawiązań czy też samplowanych fragmentów z jego słynnych przemówień. Jak przytacza Zbigniew Kowalewski we wspominanej już przeze mnie książce z 1994 roku : „We wkładce płyty Words From the Frontlines (BMG Music, 1992) z fragmentami najdonioślejszych przemówień Malcolma X, Betty Shabazz (żona Malcolma przyp. red.) pisze: „Raduje mnie ponowny przypływ zainteresowania osobą mojego męża, który nastąpił w ciągu minionego dziesięciolecia, zwłaszcza wśród czarnej młodzieży i raperów, okazujących przywiązanie do jego idei w sposób budzący mój podziw”. W tejże wkładce Michael Eric Dyson, profesor afroamerykanistyki, stwierdza: „X jest najchętniej przywoływanym przez rewolucję rapową krasomówcą i jego słowa wytyczają ideowe ramy rozwoju prawdziwej czarnej świadomości”.Cóż, ja rzecz jasna nie zdołam przybliżyć Wam każdego z przykładów rapowych inspiracji osobą Malcolma X, lecz w dalszej części felietonu postaram się wyłonić ich najbardziej znamienite oraz wartościowe przykłady.

W poszukiwaniu Malcolma…

By rozpocząć naszą krótką podróż  śladami amerykańskiego rapu, w którym rzeczywiście „black is black”, w którym budzi się czarna świadomość i roi się od nawiązań do dziedzictwa najwybitniejszych czarnoskórych aktywistów musimy przenieść się z Nowego Jorku aż na Zachodnie Wybrzeże, a dokładniej do Los Angeles, gdzie na początku lat 90 pojawił się na hip hopowej scenie jeden z najlepiej uświadomionych politycznie raperów w historii, Paris.

Dokładnie w 1990 roku identyfikujący się z nurtem Czarnego Nacjonalizmu artysta wydał płytę „The Devil Made Me Do It” poświęconą popularyzowaniu dziedzictwa byłych czarnych rewolucjonistów oraz opisaniu dramatycznej sytuacji, w jakiej znajdowała się wówczas mniejszość afroamerykańska w Stanach Zjednoczonych. We wkładce do albumu Paris opublikował krótkie biografie wielkich czarnych przywódców nacjonalistycznych XIX i XX wieku: Nata Turnera, Marcusa Garvey’a, Elijaha Muhammada, Malcolma X oraz Huey P. Newtona i Bobby'ego Seale’a. W samej treści krążka odnajdziemy liczne nawiązania do działalności Czarnych Panter (radykalnej amerykańskiej organizacji politycznej walczącej na przełomie 60 i 70 lat o prawa czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych), a także chociażby krótkie „streszczenie” działań najwybitniejszych czarnych rewolucjonistów, w którym przywoływane są osobistości takie jak Malcolm X czy też Elijah Muhammad. Na swoim debiutanckim krążku Paris nie stronił również od rzucania linijek mających na celu nakłonienie do wszczęcia rewolucji, a chyba najbardziej pamiętnymi z nich są wersy mówiące o „uderzaniu czarną pięścią w białych kapitalistów”. Co ciekawe raper z Los Angeles otrzymał za opisywany album nagrodę od byłych działaczy Czarnych Panter, którzy zasygnalizowali tym samym, iż przesłanie zawarte w  twórczości młodego artysty spotyka się z ich sporym uznaniem.

Rzecz jasna „afrocentryczny rap” nie powędrował na przełomie lat 80 i 90 ubiegłego wieku jedynie na Zachodnie Wybrzeże, a rozprzestrzenił się po całej hip hopowej Ameryce. W samym stanie New York właśnie w tym okresie na scenie debiutowali artyści tacy jak X Clan, czy też Sadat X, którzy nie tylko poprzez swoje pseudonimy zawierające w sobie wymowną literę X, ale też sporą częścią twórczości niejako oddali hołd wielkiemu czarnemu rewolucjoniście. Co ciekawe, dla rapu znalazło się również miejsce w soundtracku biograficznego filmu opowiadającego o życiu Malcolma X, który został nakręcony przez Spike’a Lee w 1992 roku. Zespół Arrested Development nagrał wówczas na potrzeby owego przedsięwzięcia utwór pod tytułem „Revolution”, w którym możemy usłyszeć nawoływania do walki zbrojnej w imieniu poległych mistrzów czarnej nacji. Ten sam zespół na początku lat 90 wydał słynny album pod tytułem: „3 Years, 5 Months And 2 Days In The Life Of...”,  gdzie znajdziemy bardzo znamienne wersy przetłumaczone przez Zbigniewa Kowalewskiego na j. polski:  „Więc trzeba obalić ten rząd / Bracia mający kałasznikowy i uzi / Muszą się nauczyć, jak się nimi właściwie posługiwać / I zachować amunicję na czas rewolucji.”  Dziedzictwo Malcolma X przewijało się również w twórczości raperów utożsamianych bardziej z rapem gangsterskim, takich jak chociażby działający na scenie w LA Ice Cube, a także w dorobku artystycznym tworzącego na Wschodnim Wybrzeżu, czerpiącego mnóstwo inspiracji z ideologii Narodu Islamu, Lakima Shabazza. Jednak, jeśli chcemy zostać świadkami najistotniejszych wydarzeń łączących muzykę rapową z osobą słynnego czarnego aktywisty, które miały miejsce w omawianym okresie, musimy na chwilę przenieść się aż do Atlanty. Tam bowiem, w roku 1992 pochodzący z Los Angeles Tupac Shakur wygłosił jedno ze swoich pierwszych publicznych przemówień na drugim bankiecie im. Malcolma X.

Jeden z najsłynniejszych raperów w historii od dziecka był w pewien sposób naznaczony do walki o prawa czarnoskórych mieszkańców Ameryki, gdyż wychowująca go samotnie matka był przed laty wysoko postawionym działaczem Czarnych Panter. Nie może więc nas dziwić, iż choć wiele osób kojarzy osobę Shakura z "gangsterskim rapem" spod szyldu Death Row, to w sporej części swej twórczości nawiązywał on do kwestii społeczno-politycznych i rozprawiał o losie czarnoskórej mniejszości w Ameryce Północnej. Podczas wspomnianego przemówienia w Atlancie Tupac opowiadał zgromadzonym o tym, jak wielką inspirację stanowiła dla niego samego działalność Malcolma X oraz innych wielkich rewolucjonistów, a także rozprawiał o sytuacji, w jakiej jego zdaniem znajdowali się ówcześnie Afroamerykanie, jak i o krokach, które muszą być podjęte, by uległa ona zmianie. Shakur skupił się przede wszystkim na tym, by uświadomić zgromadzonych, iż tu nie chodzi o jednostki, a o całe społeczeństwo, iż problemy, które w przyszłości będą dotykać ich dzieci okażą się problemami, z którymi borykać będą musieli się wszyscy młodzi ludzie o czarnym kolorze skóry. „So that means, it’s not just about you taking care of your child; it’s about you taking care of these children.” – przekonywał Tupac.  Siła tkwi we wspólnocie, w pojedynczych działaniach, które zebrane w całość przyniosą pożądane efekty – tak najogólniej moglibyśmy sparafrazować przekaz płynący z ust autora "2Pacalypse Now".  „This is proof that we can be together. The young black male is the future of us. And the young black sister is the future of us. It’s gonna be what you put into it.” – mówił wyniośle na koniec słynnego speechu Tupac Shakur.

Malcolm X żyje do dziś

Wydarzeniem, które nastąpiło niedługo po ukazaniu się opisywanych przeze mnie albumów oraz  wygłoszeniu przez Tupaca słynnego przemówienia w Atlancie, były niezwykle krwawe zamieszki w Los Angeles, do których doszło w sierpniu 1992 roku. Wówczas po ogłoszeniu uniewinniającego wyroku dla czterech białych policjantów oskarżonych o brutalne pobicie czarnoskórego kierowcy taksówki, Rodneya Kinga, czarna młodzież wspierana głównie przez mniejszość latynoamerykańską wyszła na ulicę L.A. i doprowadziła do najtragiczniejszego „powstania ulicznego” w historii XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Jego uczestnicy wybrali sobie na hymn swych działań kawałek Public Enenemy „Burn Hollywood Burn”, a podczas palenia „lepszych dzielnic” miasta wykrzykiwali ponoć pseudonimy takich raperów jak Chuck D, KRS One czy też Ice Cube. Rzecz jasna ciężko stwierdzić, czy wydarzenia te rzeczywiście były „rewolucją”, którą przed laty przepowiadał Malcolm X i której nieuchronne nadejście zwiastowali jego śladem czarnoskórzy raperzy, jednak nie można mieć wątpliwości, iż w pewnym sensie nosiły one jej znamiona.

Jednakże do” prawdziwej”  rewolucji zbrojnej, do wojny o utraconą godności oczywiście nigdy nie doszło, a co więcej już następnych latach (tj. w drugiej połowie lat 90 i na początku XXI wieku) rap o rewolucyjnym przekazie nieco stracił na sile. Nawiązań do życia i działalności Malcolma X nie pojawiało się w nim już aż tak wiele, co oczywiście nie znaczy, iż człowiek ten został zupełnie zapomniany.  W następnych latach kultywowaniem jego dziedzictwa zajął się chociażby członek legendarnego Wu–Tang Clanu, Ghostface Killah, który w 2000 roku nagrał numer o wymowny tytule "Malcolm".“Ayo/I’m like Malcolm out the window with the joint/ hooded up, blood in my eye/I let two fly..” – to pochądzące z owego kawałka wersy, które stanowią jedno z najpopularniejszych nawiązań do osoby Malcolma X w historii amerykańskiego rapu. Rzecz jasna Ghostface Killah nie był jedynym z artystów, który w dalszym ciągu sięgał po dziedzictwo czarnego rewolucjonisty, a hołd jego osobie składali w swej twórczości także tacy artyści jak zespoły Gangstarr oraz Immortal Technique czy też duet Dead Prez.

Do dziś postać Malcolma X jest stale obecna w szeroko rozumianej popkulturze, a w tym rzecz jasna w muzyce hip hopowej. Nawiązania do jej osoby możemy znaleźć nawet i w kawałkach takich artystów jak Kendrick Lamar, Drake czy Kanye West, lecz zazwyczaj zawarte są one jedynie w pojedynczych wersetach. Oczywiście ciężko dziś oczekiwać od mainstreamowych raperów, którzy czerpią niemałe korzyści z aktywności na kapitalistacznym rynku, by ci wrócili nagle do korzeni i ponownie otwarcie sprzeciwili się działaniom „białej supremacji”, tak więc nawet ich najuboższe follow upy do dziedzictwa takich ludzi jak Malcolm X nadal powinny być dla nas powodem do niemałej radości. Krzepiącym jest również fakt, iż do dziś odbywa się coroczny bankiet imienia wielkiego czarnego rewolucjonisty (ten sam, na którym przemawiał Tupac), a jego 26 odsłona miała miejsce ledwie przed paroma miesiącami w Atlancie. Także i w polskim rapie możemy teoretycznie doszukać się nawiązań do osoby Malcolma X, a najoczywistszym z tego przykładów byłby pewnie kawałek nagrany przez Szczuba oraz Danny’ego, który zatytułowany został imieniem czarnoskórego aktywisty. Niestety jednak z kultywowaniem dziedzictwa Malcolma numer ten nie ma za wiele wspólnego…

Tak jak pisałem na początku tekstu, wydaję mi się, iż znaczna większość polskich raperów oraz słuchaczy hip hopu nie ma w ogóle pojęcia, kim był i z czego zasłynął najsłynniejszy u boku Martina Luthera Kinga czarny rewolucjonista. A powtarzając się – powinna mieć. Cały „afrocentryczny rap” to absolutny temat rzeka, a co za tym idzie także zawarte w nim dziedzictwo Malcolma X jest bardzo szerokim, niezgłębionym oraz niezwykle interesującym zagadnieniem . Osobiście chciałbym, żeby lektura powyższego felietonu stanowiła dla Was jedynie zalążek do poważnego zainteresowania się życiem i działalnością tego człowieka oraz rapem, który tworzony był w duchu jego idei i poglądów. Na koniec pozwolę więc sobie polecić Wam książkę Zbigniewa Kowalewskiego „Rap. Między Malcolmem X a subkulturą gangową”, na której to oparłem sporą część mojego artykułu (jest ona dostępna darmowo w internecie). Z pewnością nie zaszkodzi Wam również lektura spisanej przez Alexa Haleya autobiografii Malcolma X (1962), a także odpalenie któregoś wieczoru wspominanego przeze mnie filmu Spike'a Lee z 1992 roku, który został zrealizowany na jej podstawie. No dobra a sam rap? Cóż, chyba nie muszę nikogo przekonywać, iż powrót do albumów takich jak „By All Means Necessary” czy „It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back”, a także do twórczości chociażby Parisa bądź Arrested Development to pomysł więcej niż wyśmienity.

]]>
Masta Ace feat. Pav Bundy & Chuck D "Y.B.I. (Young Black Intelligent)" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-07-02,masta-ace-feat-pav-bundy-chuck-d-ybi-young-black-intelligent-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-07-02,masta-ace-feat-pav-bundy-chuck-d-ybi-young-black-intelligent-teledyskJuly 2, 2016, 12:22 amMaciej WojszkunLegendarny Masta Ace powrócił w maju z nowym, solowym, jak zwykle konceptualnym albumem - "The Falling Season", na którym opowiada o swych szkolnych latach."The Falling Season" został w całości wyprodukowany przez KIC Beatsa z Los Angeles, specjalizującego się w ciepłych brzmieniach na żywych instrumentach. Sprawdźcie sami - odpalcie bardzo dobry klip do kawałka "Y.B.I. (Young Black Intelligent)", z gościnnym wokalem Pava Bundy'ego, słowami mądrości od samego Chucka D z Public Enemy - oraz samplem (?), który z pewnością rozpoznają fani Ostrego i J Dilli. Check it out!Spodziewajcie się popkillerowej recenzji "The Falling Season", a także wywiadu z Masta Ace'em, który gościł w tym roku na festiwalu Warsaw Challenge!Legendarny Masta Ace powrócił w maju z nowym, solowym, jak zwykle konceptualnym albumem - "The Falling Season", na którym opowiada o swych szkolnych latach.

"The Falling Season" został w całości wyprodukowany przez KIC Beatsa z Los Angeles, specjalizującego się w ciepłych brzmieniach na żywych instrumentach. Sprawdźcie sami - odpalcie bardzo dobry klip do kawałka "Y.B.I. (Young Black Intelligent)", z gościnnym wokalem Pava Bundy'ego, słowami mądrości od samego Chucka D z Public Enemy - oraz samplem (?), który z pewnością rozpoznają fani Ostrego i J Dilli. Check it out!

Spodziewajcie się popkillerowej recenzji "The Falling Season", a także wywiadu z Masta Ace'em, który gościł w tym roku na festiwalu Warsaw Challenge!

]]>
Edo.G feat. Chuck D "Fight!" - teledysk, premiera albumuhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-09-13,edog-feat-chuck-d-fight-teledysk-premiera-albumuhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-09-13,edog-feat-chuck-d-fight-teledysk-premiera-albumuSeptember 13, 2014, 5:37 pmMarcin NataliEdo.G, który z niewiadomych przczyn niestety nie dojechał na tegoroczny Kemp, atakuje nowym teledyskiem, w którym na mikrofonie obok niego występuje sam legendarny Chuck D. Przekonajcie się w jakiej formie są weteran z Boston i frontman Public Enemy i sprawdzajcie najnowszy solowy album Edo - "After All These Years", który właśnie wczoraj trafił na półki iTunes'owe.Edo.G, który z niewiadomych przczyn niestety nie dojechał na tegoroczny Kemp, atakuje nowym teledyskiem, w którym na mikrofonie obok niego występuje sam legendarny Chuck D. Przekonajcie się w jakiej formie są weteran z Boston i frontman Public Enemy i sprawdzajcienajnowszy solowy album Edo - "After All These Years", który właśnie wczoraj trafił na półki iTunes'owe.

]]>
LL Cool J "Authentic" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-29,ll-cool-j-authentic-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-29,ll-cool-j-authentic-recenzjaMay 29, 2013, 8:50 amDaniel Wardziński"From Hollis to Hollywood, isn't he good?" - rapował swego czasu o sobie w trzeciej osobie. LL Cool J, ikona Def Jamu i hip-hopu jako takiego ma już 45 lat, a nadal potrafi chwycić za mikrofon i pokazać ten sam pazur, który zjednał mu tylu sympatyków w połowie lat 80. Trzynaście albumów na koncie, dwie nagrody Grammy kurzące się na kominku, długa na dziesiątki pozycji lista występów aktorskich filmach i produkcjach telewizyjnych i prawdopodobnie wystarczająco duży zapas hajsu, żeby nigdy nie musieć się martwić o jutro. To wszystko udało mu się wykonać nie tracąc jednocześnie szacunku hip-hopowego słuchacza.Co prawda można przytoczyć parę przypadków, kiedy w tekstach innych raperów albo wywiadach Cool J wspomniany był jako "ten słodki", ale kiedy takich opinii robiło się więcej wjeżdżał singiel w typie "I Shot Ya", który wyjaśniał wszystko i uciszał towarzystwo. Można czasem nie lubić stylistyki, którą sobie obiera, ale nie da się powiedzieć, że jest słaby. Jest legendą i jednym z najbardziej długowiecznych raperów wszechczasów. Po 5 latach od premiery dobrze przyjętego "Exit 13" wraca z kolejnym albumem, jednak pierwszym poza wytwórnią, która zrobiła z niego gwiazdę. Jak prezentuje się "Authentic"?Pokazuje pozycję LL Cool J'a w szeroko pojętej amerykańskiej muzyce. Bardzo doświadczony i doceniony MC może nie musi bardzo martwić się o to czy album sprzeda się w zawrotnej ilości egzemplarzy (wygląda na to, że tak się nie stanie), ale musi dbać o swój prestiż i wizerunek i pod względem "kadrowym" robi to na tej płycie świetnie. Wśród featuringów niewiele znajdziecie rapowych szczeniaków, którzy są teraz bardziej rozpoznawalni od tego starego wygi, znajdziecie za to mnóstwo gwiazd niezwiązanych z hip-hopem - zarówno młodych jak i starych. Mocno zamieszany w produkcję tego albumu jest Eddie Van Halen, człowiek z pierwszej dziesiątki listy Rolling Stone'a "100 Greatest Guitarists". Gościnnie pojawiają się nie tylko Snoop Dogg czy Fatman Scoop, ale także legendarny skład Earth, Wind & Fire, Bootsy Collins czy Seal. Nie zabrakło młodych, ale bardzo zdolnych jak kalifornijska grupa Fitz & The Tantrums czy odpowiedzialna za piosenki dla największych gwiazd popkultury, a dopiero teraz ruszająca ze swoją karierą Michaela Shiloh. To jednak wszystko na papierze, a jak to brzmi?Poziom realizacji jest rewelacyjny. Każda próbka perkusji, każda gitarowa solówka czy głęboki klawiszowy motyw są wypielęgnowane w sposób optymalny. Jeżeli spodziewaliście się kolejnego "14 Shots To The Dome" musicie jednak pamiętać, że choć LL Cool J już nie błyszczy ksywą na szczytach list sprzedaży i przebojów, to wciąż nie ma zamiaru wracać do undergroundu. Zasięg jego spojrzenia jest dużo szerszy. To nie jest klasyczny hip-hopowy album, który ma coś udowodnić trzonowi odbiorców gatunku. LL już swoje udowodnił, teraz chce się rozwijać i robić muzykę o szerszym zasięgu stylistycznym. To hip-hopowa produkcja z mocnym ukłonem w stronę popkultury i mainstreamu - dużo zdolnych wokalistów o bardzo przystępnych głosach i z zacięciem do robienia chwytliwych melodii oraz produkcje, które często brzmią... "radiowo". Muzyką na płycie przede wszystkim zajęli się starzy znajomi z Trackmasters i Jaylien znany głównie ze współpracy z Akonem. Najbardziej kojarzący się z LL Cool J'em w wersji raw numer "Jump On It" jest bonusem niektórych wydań, na płycie natomiast dominują delikatne eksperymenty, romantyczne ballady i gitarowe crossovery - wszystko dobrane jednak ze smakiem. Nie muszę chyba mówić, że gospodarzowi w takiej opcji jest bardzo do twarzy?Jeśli jesteście fanami stylu nawijania Jamesa znajdziecie tutaj niejeden moment w którym chciałoby się powiedzieć "god damn... tyle lat, a on wciąż ma to coś". Wjazd w "Whaddup" z przekozackim refren wycutowanym z Chucka D czy sposób w jakim LL porusza się bo bicie Poke & Tone w "New Love" to rzeczy, które wyjaśniają, że jeśli chodzi o dsypozycję na mikrofoniu starzenie póki co go nie dotyczy. LL Cool J na tej płycie jest sobą. Możecie go nie lubić, może was wkurwiać skłonność do korzystania z popularnych, czasami wręcz łatwych rozwiązań, ale koniec końców ten album trzeba uznać za udany. Z pewnością nie znalazłby się w pierwszej piątce LP Cool J'a, ale w konwencji, którą sobie obrał zrobił coś dobrego, brzmiącego superprofesjonalnie, napisał kolejny rozdział historii rapu nawiązując wyjątkowe collabos, a na dodatek okrasił to wszystko porcją zwrotek nawiniętych tak jak oczekiwalibyśmy od G.O.A.T.'a. Będzie wielu, którzy po tej płycie powtórzą starą formułkę, że LL Cool J to raper dla kobiet. Ja bym nie polecał go lekceważyć. "From Hollis to Hollywood, isn't he good?" - rapował swego czasu o sobie w trzeciej osobie. LL Cool J, ikona Def Jamu i hip-hopu jako takiego ma już 45 lat, a nadal potrafi chwycić za mikrofon i pokazać ten sam pazur, który zjednał mu tylu sympatyków w połowie lat 80. Trzynaście albumów na koncie, dwie nagrody Grammy kurzące się na kominku, długa na dziesiątki pozycji lista występów aktorskich filmach i produkcjach telewizyjnych i prawdopodobnie wystarczająco duży zapas hajsu, żeby nigdy nie musieć się martwić o jutro. To wszystko udało mu się wykonać nie tracąc jednocześnie szacunku hip-hopowego słuchacza.

Co prawda można przytoczyć parę przypadków, kiedy w tekstach innych raperów albo wywiadach Cool J wspomniany był jako "ten słodki", ale kiedy takich opinii robiło się więcej wjeżdżał singiel w typie "I Shot Ya", który wyjaśniał wszystko i uciszał towarzystwo. Można czasem nie lubić stylistyki, którą sobie obiera, ale nie da się powiedzieć, że jest słaby. Jest legendą i jednym z najbardziej długowiecznych raperów wszechczasów. Po 5 latach od premiery dobrze przyjętego "Exit 13" wraca z kolejnym albumem, jednak pierwszym poza wytwórnią, która zrobiła z niego gwiazdę. Jak prezentuje się "Authentic"?

Pokazuje pozycję LL Cool J'a w szeroko pojętej amerykańskiej muzyce. Bardzo doświadczony i doceniony MC może nie musi bardzo martwić się o to czy album sprzeda się w zawrotnej ilości egzemplarzy (wygląda na to, że tak się nie stanie), ale musi dbać o swój prestiż i wizerunek i pod względem "kadrowym" robi to na tej płycie świetnie. Wśród featuringów niewiele znajdziecie rapowych szczeniaków, którzy są teraz bardziej rozpoznawalni od tego starego wygi, znajdziecie za to mnóstwo gwiazd niezwiązanych z hip-hopem - zarówno młodych jak i starych. Mocno zamieszany w produkcję tego albumu jest Eddie Van Halen, człowiek z pierwszej dziesiątki listy Rolling Stone'a "100 Greatest Guitarists". Gościnnie pojawiają się nie tylko Snoop Dogg czy Fatman Scoop, ale także legendarny skład Earth, Wind & Fire, Bootsy Collins czy Seal. Nie zabrakło młodych, ale bardzo zdolnych jak kalifornijska grupa Fitz & The Tantrums czy odpowiedzialna za piosenki dla największych gwiazd popkultury, a dopiero teraz ruszająca ze swoją karierą Michaela Shiloh. To jednak wszystko na papierze, a jak to brzmi?

Poziom realizacji jest rewelacyjny. Każda próbka perkusji, każda gitarowa solówka czy głęboki klawiszowy motyw są wypielęgnowane w sposób optymalny. Jeżeli spodziewaliście się kolejnego "14 Shots To The Dome" musicie jednak pamiętać, że choć LL Cool J już nie błyszczy ksywą na szczytach list sprzedaży i przebojów, to wciąż nie ma zamiaru wracać do undergroundu. Zasięg jego spojrzenia jest dużo szerszy. To nie jest klasyczny hip-hopowy album, który ma coś udowodnić trzonowi odbiorców gatunku. LL już swoje udowodnił, teraz chce się rozwijać i robić muzykę o szerszym zasięgu stylistycznym. To hip-hopowa produkcja z mocnym ukłonem w stronę popkultury i mainstreamu - dużo zdolnych wokalistów o bardzo przystępnych głosach i z zacięciem do robienia chwytliwych melodii oraz produkcje, które często brzmią... "radiowo". Muzyką na płycie przede wszystkim zajęli się starzy znajomi z Trackmasters i Jaylien znany głównie ze współpracy z Akonem. Najbardziej kojarzący się z LL Cool J'em w wersji raw numer "Jump On It" jest bonusem niektórych wydań, na płycie natomiast dominują delikatne eksperymenty, romantyczne ballady i gitarowe crossovery - wszystko dobrane jednak ze smakiem. Nie muszę chyba mówić, że gospodarzowi w takiej opcji jest bardzo do twarzy?

Jeśli jesteście fanami stylu nawijania Jamesa znajdziecie tutaj niejeden moment w którym chciałoby się powiedzieć "god damn... tyle lat, a on wciąż ma to coś". Wjazd w "Whaddup" z przekozackim refren wycutowanym z Chucka D czy sposób w jakim LL porusza się bo bicie Poke & Tone w "New Love" to rzeczy, które wyjaśniają, że jeśli chodzi o dsypozycję na mikrofoniu starzenie póki co go nie dotyczy. LL Cool J na tej płycie jest sobą. Możecie go nie lubić, może was wkurwiać skłonność do korzystania z popularnych, czasami wręcz łatwych rozwiązań, ale koniec końców ten album trzeba uznać za udany. Z pewnością nie znalazłby się w pierwszej piątce LP Cool J'a, ale w konwencji, którą sobie obrał zrobił coś dobrego, brzmiącego superprofesjonalnie, napisał kolejny rozdział historii rapu nawiązując wyjątkowe collabos, a na dodatek okrasił to wszystko porcją zwrotek nawiniętych tak jak oczekiwalibyśmy od G.O.A.T.'a. Będzie wielu, którzy po tej płycie powtórzą starą formułkę, że LL Cool J to raper dla kobiet. Ja bym nie polecał go lekceważyć.

 

]]>
Immortal Technique "The Martyr" (Przegapifszy #47)https://popkiller.kingapp.pl/2013-01-27,immortal-technique-the-martyr-przegapifszy-47https://popkiller.kingapp.pl/2013-01-27,immortal-technique-the-martyr-przegapifszy-47January 27, 2013, 3:01 pmDaniel WardzińskiOlbrzymi szacunek z jakim spotkał się Immortal Technique w rapowym środowisku nigdy nie przekładał się na imponującą sprzedaż czy rotację. Ciężko się dziwić, kiedy spojrzymy na dobór tematyki i poziom świadomości jaki bije z jego tekstów. Z drugiej strony informacje o tym, że jego trzy albumy łącznie sprzedały się w nakładzie 200 tysięcy egzemplarzy pokazuje, że odbiorców na taki hip-hop wciąż jest sporo, nawet bez środków masowego przekazu. Czwarty krążek, zatytułowany "Martyr" ukazał się w 2011 roku i pomimo faktu, że po raz kolejny potwierdza absolutnie wyjątkowe zdolności tego MC nie tylko w pisaniu przepełnionych prawdziwą treścią tekstów, ale również w posługiwaniu się mikrofonem jako narzędziem mogącym otwierać ludzkie umysły, zainteresowanie nie było proporcjonalne do poziomu.Ma perfekcyjny wręcz głos, jest nieziemsko charyzmatyczny, doświadczenia battlowania się w cypherach nowojorskiego Harlemu uzbroiły go w morderczo efektowne flow, a wyższa edukacja, nie tylko ta instytucjonalna, ale przede wszystkim ta płynąca z głodu wiedzy uczyniły Technique'a MC, którego naprawdę warto słuchać z uwagą. Idealne połączenie twardego skurwiela wychowanego w skrajnie nieprzyjaznych warunkach z trzeźwym i dobrze dokarmianym wiedzą umysłem gościa, który będzie walczył do swoich ostatnich dni o to, żeby jego i nasze dzieci żyły lepiej i wiedziały więcej.Choć nadal nie jestem w stanie pokochać bitów autora większości muzyki na "Martyrze" - Southpawa, uważam, że ten album jest potwornie niedoceniony. Takich MC's jak Immortal Technique jest tak mało, że nie ma tu w czym przebierać... To gość, któremu bardzo, ale to bardzo zależy przez co każdy kolejny kawałek brzmi jak walka o twoją uwagę, zaufanie i w efekcie świadomość. Tutaj nie ma miejsca, żeby się oszczędzać, bo każdy kawałęk ma za zadanie wywołać w odbiorcy reakcję, którą przeważnie jest refleksja, głód informacji lub chęć ich potwierdzenia. Kiedy patrzymy na okładkę widzimy żołnierza, a kiedy wrzucamy płytę do odtwarzacza możemy go również usłyszeć. Jego drapieżny wokal silnie ukształtowany przez peruwiańskie pochodzenie od pierwszego momentu sprawia, że nie chcesz, żeby wycelował swój liryczny karabin w Ciebie. Dla większości aktywnych dziś MC's widok wnętrza lufy byłby bankowo ostatnią rzeczą jaką zobaczyli na tym Świecie.Zawartość "Martyra" być może będzie najbardziej łakomym kąskiem dla fanów rapu w stylu Jedi Mind Tricks, Ill Billa czy dead prez. Felipe Coronel, bo tak naprawdę nazywa się raper, jest bardzo agresywny, zjadliwy i zaangażowany w swój przekaz co może zrazić część słuchaczy, ale kiedy słucha się go uważnie zaczynamy rozumieć, że nie jest to wjazd z ciężkim kalibrem tylko po to, żeby go w coś wycelować. To typ, który chce zmieniać Świat i głęboko w dupie ma argument, że to zabawa dla chłopców. Świadomość manipulacji i wiedza wzbudziły w nim potrzebę dzielenia się wiedzą niepopularną lub celowo ukrywaną. Zanim wypowiedzie popularne ostatnio sformułowanie "teoria spiskowa" sprawdźcie o czym mówi, a potem sprawdźcie jego informacje. To nie jest nawiedzony ideolog czy sfrustrowany mądrala. To idealista w wersji czystej dla którego słowa dziecinnej piosenki z początku "Goonies Never Die" znaczą coś więcej. It's not smart to be dumb.Kiedy w narracji "Rich Man's World" na przesadnie kontrowersyjnym samplu wciela się w rolę multimilionera, wywołuje gorzki uśmiech. Następny na trackliście "Toast To The Dead" na bicie J Dilli to jeden z moich ulubionych numerów Immortala ever. Regularne ciarki na plecach nie znikają przy kolejnych przesłuchaniach. O poziomie materiału może świadczyć też to, że rapując obok takich MC's jak Brother Ali, Killer Mike, Chuck D, M1, Joell Ortiz czy Vinnie Paz nigdy nie zszedł na drugi plan. Immortal Technique potrafi się też wyluzować, ma fajny dowcip i zaangażowany przekaz nijak nie gryzie się z szybkim zjednywaniem sympatii. Nietypowe połączenie gościa, który wydziera się "Viva La Revolution" by za chwilę zmieścić w rymach socjologiczną analizę pięknie osadzoną w historycznym tle tak, że jest w tej kwestii praktycznie poza zasięgiem konkurencji. Perły w rodzaje "occupation is not victory" to tylko wisienka na czubku bardzo odżywczego tortu z nadzieniem z wiedzy. Gdyby nie nadmierna tendencja do sięgania po proste klawiszowe sample, albo nazbyt monumentalne konstrukcje dźwiękowe... Gdyby producenci stali na poziomie rapowych gości nie byłoby się do czego czepić. W każdym razie przegiapić tego absolutnie nie wolno. Olbrzymi szacunek z jakim spotkał się Immortal Technique w rapowym środowisku nigdy nie przekładał się na imponującą sprzedaż czy rotację. Ciężko się dziwić, kiedy spojrzymy na dobór tematyki i poziom świadomości jaki bije z jego tekstów. Z drugiej strony informacje o tym, że jego trzy albumy łącznie sprzedały się w nakładzie 200 tysięcy egzemplarzy pokazuje, że odbiorców na taki hip-hop wciąż jest sporo, nawet bez środków masowego przekazu. Czwarty krążek, zatytułowany "Martyr" ukazał się w 2011 roku i pomimo faktu, że po raz kolejny potwierdza absolutnie wyjątkowe zdolności tego MC nie tylko w pisaniu przepełnionych prawdziwą treścią tekstów, ale również w posługiwaniu się mikrofonem jako narzędziem mogącym otwierać ludzkie umysły, zainteresowanie nie było proporcjonalne do poziomu.

Ma perfekcyjny wręcz głos, jest nieziemsko charyzmatyczny, doświadczenia battlowania się w cypherach nowojorskiego Harlemu uzbroiły go w morderczo efektowne flow, a wyższa edukacja, nie tylko ta instytucjonalna, ale przede wszystkim ta płynąca z głodu wiedzy uczyniły Technique'a MC, którego naprawdę warto słuchać z uwagą. Idealne połączenie twardego skurwiela wychowanego w skrajnie nieprzyjaznych warunkach z trzeźwym i dobrze dokarmianym wiedzą umysłem gościa, który będzie walczył do swoich ostatnich dni o to, żeby jego i nasze dzieci żyły lepiej i wiedziały więcej.

Choć nadal nie jestem w stanie pokochać bitów autora większości muzyki na "Martyrze" - Southpawa, uważam, że ten album jest potwornie niedoceniony. Takich MC's jak Immortal Technique jest tak mało, że nie ma tu w czym przebierać... To gość, któremu bardzo, ale to bardzo zależy przez co każdy kolejny kawałek brzmi jak walka o twoją uwagę, zaufanie i w efekcie świadomość. Tutaj nie ma miejsca, żeby się oszczędzać, bo każdy kawałęk ma za zadanie wywołać w odbiorcy reakcję, którą przeważnie jest refleksja, głód informacji lub chęć ich potwierdzenia. Kiedy patrzymy na okładkę widzimy żołnierza, a kiedy wrzucamy płytę do odtwarzacza możemy go również usłyszeć. Jego drapieżny wokal silnie ukształtowany przez peruwiańskie pochodzenie od pierwszego momentu sprawia, że nie chcesz, żeby wycelował swój liryczny karabin w Ciebie. Dla większości aktywnych dziś MC's widok wnętrza lufy byłby bankowo ostatnią rzeczą jaką zobaczyli na tym Świecie.

Zawartość "Martyra" być może będzie najbardziej łakomym kąskiem dla fanów rapu w stylu Jedi Mind Tricks, Ill Billa czy dead prez. Felipe Coronel, bo tak naprawdę nazywa się raper, jest bardzo agresywny, zjadliwy i zaangażowany w swój przekaz co może zrazić część słuchaczy, ale kiedy słucha się go uważnie zaczynamy rozumieć, że nie jest to wjazd z ciężkim kalibrem tylko po to, żeby go w coś wycelować. To typ, który chce zmieniać Świat i głęboko w dupie ma argument, że to zabawa dla chłopców. Świadomość manipulacji i wiedza wzbudziły w nim potrzebę dzielenia się wiedzą niepopularną lub celowo ukrywaną. Zanim wypowiedzie popularne ostatnio sformułowanie "teoria spiskowa" sprawdźcie o czym mówi, a potem sprawdźcie jego informacje. To nie jest nawiedzony ideolog czy sfrustrowany mądrala. To idealista w wersji czystej dla którego słowa dziecinnej piosenki z początku "Goonies Never Die" znaczą coś więcej. It's not smart to be dumb.

Kiedy w narracji "Rich Man's World" na przesadnie kontrowersyjnym samplu wciela się w rolę multimilionera, wywołuje gorzki uśmiech. Następny na trackliście "Toast To The Dead" na bicie J Dilli to jeden z moich ulubionych numerów Immortala ever. Regularne ciarki na plecach nie znikają przy kolejnych przesłuchaniach. O poziomie materiału może świadczyć też to, że rapując obok takich MC's jak Brother Ali, Killer Mike, Chuck D, M1, Joell Ortiz czy Vinnie Paz nigdy nie zszedł na drugi plan. Immortal Technique potrafi się też wyluzować, ma fajny dowcip i zaangażowany przekaz nijak nie gryzie się z szybkim zjednywaniem sympatii. Nietypowe połączenie gościa, który wydziera się "Viva La Revolution" by za chwilę zmieścić w rymach socjologiczną analizę pięknie osadzoną w historycznym tle tak, że jest w tej kwestii praktycznie poza zasięgiem konkurencji. Perły w rodzaje "occupation is not victory" to tylko wisienka na czubku bardzo odżywczego tortu z nadzieniem z wiedzy. Gdyby nie nadmierna tendencja do sięgania po proste klawiszowe sample, albo nazbyt monumentalne konstrukcje dźwiękowe... Gdyby producenci stali na poziomie rapowych gości nie byłoby się do czego czepić. W każdym razie przegiapić tego absolutnie nie wolno.

 

]]>
Professor X "Close The Crackhouse" (feat. VA) (Diggin' In The Videos #208)https://popkiller.kingapp.pl/2012-02-14,professor-x-close-the-crackhouse-feat-va-diggin-in-the-videos-208https://popkiller.kingapp.pl/2012-02-14,professor-x-close-the-crackhouse-feat-va-diggin-in-the-videos-208February 14, 2012, 4:00 pmRafał PorosTzw. "posse cuty" od samych, nazwijmy to, "początków" rozkwitu popularności rapu stanowiły gratkę dla słuchaczy. Dla wielu jednym z największych tego typu tworów jest kultowe "Scenario". Dziś przybliżę Wam klip do numeru zatytułowanego "Close The Crackhouse" z roku 1993, gdzie nawijką zajęli się: Brother J, Wise Intelligent, Chuck D, Big Daddy Kane, Money B, Shock G, Humpty Hump, Ex-Girlfriend, Mickey Jarrett oraz ekipa Two Kings In A Cipher.Ciekawie line-up się prezentuje, nieprawdaż? Kawałek ten został nagrany z inicjatywy nieżyjącego już Professor'a X (z X Clanu). Znalazł się on na longplay'u noszącym tytuł "Puss 'N Boots (The Struggle Continues)", który został wydany nakładem wytwórni Polydor. Wersja z tego krążka różni się nieco line-up'em od tej z teledysku.Produkcją zajął się oczywiście Prof. X. Trzeba przyznać, że wysmażył on dość ciekawy podkład. Nie jest być może bit, który ktokolwiek uzna za majstersztyk w swej dziedzinie (nawet uwzględniając rok jego ukazania się), ale swój urok jak najbardziej posiada. Bujające, przepotężne perkusje to właśnie to, za co (między innymi, rzecz jasna) kocham boombap.Kto za majkiem? Plejada graczy najwyższych lotów. Nie często historia hip hopu słyszała w jednym utworze takich wyjadaczy jak Big Daddy Kane czy Chuck D. Ale to nie koniec. Mamy tu jeszcze Brother J'a, Shock'a G i innych. Można stwierdzić kto wypadł najlepiej? Być może i tak, ale ja nie mógłbym tego zrobić obiektywnie. Powód? BDK to człowiek, w którego zwrotach jarałem się od zawsze. Ujmijmy to inaczej, a mianowicie "kto brzmi ciekawie/zasługuje na wzmiankę?" Muszę.... jest ktoś, komu wejście Kane'a "przypadło do gustu"? Panie! Toż to rzecz klasyczna jest!"Straight too the point the scenario isNext time you mess with base it better be your damn stereo."Dobra, teraz obiektywniej. Brother J (druga zwrota- celowo pominąłem pierwszą autorstwa X'a) pokazał co potrafił. A co potrafił? Nawijać wręcz niesamowicie- bezkompromisowo, agresywnie, stylowo. Członkowie ekipy Digital Underground również pokazali się z dobrej strony. Widać, a raczej słychać, ich zabójcze zgranie i jedność za majkiem. Ich przeplatane wersy brzmią świetnie. Po kobiecym akcencie (średnim, moim zdaniem, występem Ex-Girlfriend) przyszedł czas na Chuck'a D. Nie zawiódł- zaskoczenie, prawda? Przecież on nigdy nie zawodził! A na pewno nie w roku '93."Step to em let em know what the hood's aboutBlow em out, time to lure them suckers out."Amen-Ra z 2 Kings in a Cypher nawinął fenomenalnie. Coś w stylu Das EFX czy Fu-Schnickens. Rytmicznie w chuj (zaleciało Zapendowską, nie?)! D Dot, czyli druga połówka duetu zaprezentował się również kozacko. Dobra nawijka, boombapowe flow- czyli standard.Na koniec parę słów o teledysku. Klip jest dość...unikalny. Tak, "unikalny" to odpowiednie słowo. Nie muszę nikogo uświadamiać o oryginalności wielu raperów z "tamtych lat". "Close The Crackhouse" jest na to dowodem. Sceneria, statek, egipskie przebrania kontrastujące z przerażającym budynkiem, procesjami i scenami a'la "ćpun"- to wszystko składa się na całość, która zaskakuje widza.Tzw. "posse cuty" od samych, nazwijmy to, "początków" rozkwitu popularności rapu stanowiły gratkę dla słuchaczy. Dla wielu jednym z największych tego typu tworów jest kultowe "Scenario".

Dziś przybliżę Wam klip do numeru zatytułowanego "Close The Crackhouse" z roku 1993, gdzie nawijką zajęli się: Brother J, Wise Intelligent, Chuck D, Big Daddy Kane, Money B, Shock G, Humpty Hump, Ex-Girlfriend, Mickey Jarrett oraz ekipa Two Kings In A Cipher.

Ciekawie line-up się prezentuje, nieprawdaż? Kawałek ten został nagrany z inicjatywy nieżyjącego już Professor'a X (z X Clanu). Znalazł się on na longplay'u noszącym tytuł "Puss 'N Boots (The Struggle Continues)", który został wydany nakładem wytwórni Polydor. Wersja z tego krążka różni się nieco line-up'em od tej z teledysku.

Produkcją zajął się oczywiście Prof. X. Trzeba przyznać, że wysmażył on dość ciekawy podkład. Nie jest być może bit, który ktokolwiek uzna za majstersztyk w swej dziedzinie (nawet uwzględniając rok jego ukazania się), ale swój urok jak najbardziej posiada. Bujające, przepotężne perkusje to właśnie to, za co (między innymi, rzecz jasna) kocham boombap.

Kto za majkiem? Plejada graczy najwyższych lotów. Nie często historia hip hopu słyszała w jednym utworze takich wyjadaczy jak Big Daddy Kane czy Chuck D. Ale to nie koniec. Mamy tu jeszcze Brother J'a, Shock'a G i innych. Można stwierdzić kto wypadł najlepiej? Być może i tak, ale ja nie mógłbym tego zrobić obiektywnie. Powód? BDK to człowiek, w którego zwrotach jarałem się od zawsze. Ujmijmy to inaczej, a mianowicie "kto brzmi ciekawie/zasługuje na wzmiankę?" Muszę.... jest ktoś, komu wejście Kane'a "przypadło do gustu"? Panie! Toż to rzecz klasyczna jest!

"Straight too the point the scenario is
Next time you mess with base it better be your damn stereo."

Dobra, teraz obiektywniej. Brother J (druga zwrota- celowo pominąłem pierwszą autorstwa X'a) pokazał co potrafił. A co potrafił? Nawijać wręcz niesamowicie- bezkompromisowo, agresywnie, stylowo. Członkowie ekipy Digital Underground również pokazali się z dobrej strony. Widać, a raczej słychać, ich zabójcze zgranie i jedność za majkiem. Ich przeplatane wersy brzmią świetnie. Po kobiecym akcencie (średnim, moim zdaniem, występem Ex-Girlfriend) przyszedł czas na Chuck'a D. Nie zawiódł- zaskoczenie, prawda? Przecież on nigdy nie zawodził! A na pewno nie w roku '93.

"Step to em let em know what the hood's about
Blow em out, time to lure them suckers out."

Amen-Ra z 2 Kings in a Cypher nawinął fenomenalnie. Coś w stylu Das EFX czy Fu-Schnickens. Rytmicznie w chuj (zaleciało Zapendowską, nie?)! D Dot, czyli druga połówka duetu zaprezentował się również kozacko. Dobra nawijka, boombapowe flow- czyli standard.

Na koniec parę słów o teledysku. Klip jest dość...unikalny. Tak, "unikalny" to odpowiednie słowo. Nie muszę nikogo uświadamiać o oryginalności wielu raperów z "tamtych lat". "Close The Crackhouse" jest na to dowodem. Sceneria, statek, egipskie przebrania kontrastujące z przerażającym budynkiem, procesjami i scenami a'la "ćpun"- to wszystko składa się na całość, która zaskakuje widza.



]]>