popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Deacon The Villainhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/21187/Deacon-The-VillainNovember 15, 2024, 3:29 ampl_PL © 2024 Admin stronyThe Off Daze "Couple's Skate" (Przesyłka Polecana #2) - perełka dla fanów CunninLynguists https://popkiller.kingapp.pl/2019-02-11,the-off-daze-couples-skate-przesylka-polecana-2-perelka-dla-fanow-cunninlynguistshttps://popkiller.kingapp.pl/2019-02-11,the-off-daze-couples-skate-przesylka-polecana-2-perelka-dla-fanow-cunninlynguistsFebruary 11, 2019, 2:37 pmMarcin NataliWywodząca się z Kentucky ekipa CunninLynguists od lat cieszy się szacunkiem wśród polskich słuchaczy, a grono ich fanów nad Wisłą może nie rośnie w szaleńczym tempie, ale mam wrażenie, że - co najważniejsze - wciąż trzyma się mocno. Ja osobiście wkręciłem się w ich muzykę dobrych kilka lat temu, kiedy na Hip Hop Kempie zakupiłem album "Dirty Acres" na CD. Pamiętam jednak, że jeszcze zanim nabyłem ich czwarty krążek z 2007 roku to słyszałem świetne single z płyty "Oneirology", także nie był to zakup zupełnie w ciemno. Podpisu ani zdjęcia niestety nie udało mi się dorwać, ale zdecydowanie były to dobrze wydane pieniądze, a w kolejnych latach do mojej kolekcji dołączyłem m.in. pierwszy solowy album Deacona The Villaina, kapitalne "Peace or Power" z 2015 roku.Pod koniec zeszłego roku - zupełnym zresztą przypadkiem, na jednej z grup poświęconych płytowemu "diggingowi" - natrafiłem natomiast na zeszłoroczny projekt The Off Daze "Couple's Skate". Intrygująca nazwa i ciekawa, niestandardowa okładka od razu przykuły moją uwagę, a traf chciał, że dwie z trzech rysunkowych facjat na różowym tle okazały się facjatami dobrze mi znanych już reprezentantów CunninLynguists - Deacona The Villaina oraz Natti'ego! Trzeci dżentelmen współtworzący trio to wieloletni współpracowników obu panów, MC o ksywie Sheisty Khrist. Takim oto zbiegiem okoliczności projekt, który z pewnością umknął wielu hip-hopowym radarom a może nawet i zawziętym fanom Cunnin, trafił na mój osobisty radar. Nie potrwało długo, zanim fizyczny krążek wylądował w mojej płytotece.Natti i Deacon The Villain (obaj z CunninLynguists) połączyli siły z Sheisty Khristem, aby stworzyć The Off Daze. Psychodeliczny funk, soul, disco i hip-hop zmieszane w jedno. Muzyka do jazdy na rolkach.Tak zapowiadają debiutancki album "Couple's Skate" Panowie z Kentucky na swojej stronie i ciężko to lepiej ująć. Ten 10-kawałkowy album to wybuchowa mieszanka gatunkowa, funkująca bomba energetyczna pełna odważnych, świeżych rozwiązań muzycznych i kipiąca klimatem dobrej zabawy. Nieobecność Kno i przejęcie sterów producenckich przez Deacona The Villaina poskutkowało obraniem przez trio zupełnie innego kierunku niż w przypadku grupowych dokonań CunninLynguists. Dodajmy do tego żywe instrumenty takie jak gitary i sekcję dętą i dostajemy projekt, który wymyka się jakimkolwiek szufladkom, a jednocześnie w dobrym tego słowa znaczeniu brzmi znajomo - nie ma tu dziwacznych eksperymentów, podnoszących brew słuchacza, nie ma usilnego gonienia za współczesnymi trendami i pozbawionych duszy trapowych produkcji, nie ma podbitek "Aye" i poprawiania tonacji swojego wokalu auto-tunem. The Off Daze to czysty talent, naturalna muzykalność i melodyjność, oryginalność oraz idealny przykład na to, co może powstać gdy różnorodność muzycznych inspiracji zepnie się własnym, wypracowanym przez lata stylem. To 32 minuty pełnej wrażeń jazdy bez trzymanki - ale z takimi wyjadaczami za sterami, jazda ta jest czystą przyjemnością. Jesteśmy tak przepełnieni różnorodnością muzycznych wpływów i inspiracji, że nie jesteśmy już w stanie tego pohamować. Niedługo dotrzemy do krańca wszechświata i wrócimy"- mówił serwisowi HipHopDX Deacon The Villain, zapowiadając drugi projekt tria, nad którym obecnie pracują. Ja już ostrzę sobie pazurki na kolejne dzieło, a póki co zachęcam Was gorąco do sprawdzenia "Couple's Skate" - jednego z najfajniejszych albumów roku 2018.Pod spodem teledyski do "Dizzy" i "Beautiful Danger", odsłuch całości oraz krótka galeria zdjęć wydania fizycznego CD.Oficjalna strona The Off Daze (niestety podczas kiedy pisałem ten artykuł, album zmienił status na Sold Out, ale może jeszcze pojawią się dodatkowe sztuki na CD)Couple's Skate by The Off DazeWywodząca się z Kentucky ekipa CunninLynguists od lat cieszy się szacunkiem wśród polskich słuchaczy, a grono ich fanów nad Wisłą może nie rośnie w szaleńczym tempie, ale mam wrażenie, że - co najważniejsze - wciąż trzyma się mocno. Ja osobiście wkręciłem się w ich muzykę dobrych kilka lat temu, kiedy na Hip Hop Kempie zakupiłem album "Dirty Acres" na CD. Pamiętam jednak, że jeszcze zanim nabyłem ich czwarty krążek z 2007 roku to słyszałem świetne single z płyty "Oneirology", także nie był to zakup zupełnie w ciemno. Podpisu ani zdjęcia niestety nie udało mi się dorwać, ale zdecydowanie były to dobrze wydane pieniądze, a w kolejnych latach do mojej kolekcji dołączyłem m.in. pierwszy solowy album Deacona The Villaina, kapitalne "Peace or Power" z 2015 roku.

Pod koniec zeszłego roku - zupełnym zresztą przypadkiem, na jednej z grup poświęconych płytowemu "diggingowi" - natrafiłem natomiast na zeszłoroczny projekt The Off Daze "Couple's Skate". Intrygująca nazwa i ciekawa, niestandardowa okładka od razu przykuły moją uwagę, a traf chciał, że dwie z trzech rysunkowych facjat na różowym tle okazały się facjatami dobrze mi znanych już reprezentantów CunninLynguists - Deacona The Villaina oraz Natti'ego! Trzeci dżentelmen współtworzący trio to wieloletni współpracowników obu panów, MC o ksywie Sheisty Khrist. Takim oto zbiegiem okoliczności projekt, który z pewnością umknął wielu hip-hopowym radarom a może nawet i zawziętym fanom Cunnin, trafił na mój osobisty radar. Nie potrwało długo, zanim fizyczny krążek wylądował w mojej płytotece.

Natti i Deacon The Villain (obaj z CunninLynguists) połączyli siły z Sheisty Khristem, aby stworzyć The Off Daze. Psychodeliczny funk, soul, disco i hip-hop zmieszane w jedno. Muzyka do jazdy na rolkach.

Tak zapowiadają debiutancki album "Couple's Skate" Panowie z Kentucky na swojej stronie i ciężko to lepiej ująć. Ten 10-kawałkowy album to wybuchowa mieszanka gatunkowa, funkująca bomba energetyczna pełna odważnych, świeżych rozwiązań muzycznych i kipiąca klimatem dobrej zabawy. Nieobecność Kno i przejęcie sterów producenckich przez Deacona The Villaina poskutkowało obraniem przez trio zupełnie innego kierunku niż w przypadku grupowych dokonań CunninLynguists. Dodajmy do tego żywe instrumenty takie jak gitary i sekcję dętą i dostajemy projekt, który wymyka się jakimkolwiek szufladkom, a jednocześnie w dobrym tego słowa znaczeniu brzmi znajomo - nie ma tu dziwacznych eksperymentów, podnoszących brew słuchacza, nie ma usilnego gonienia za współczesnymi trendami i pozbawionych duszy trapowych produkcji, nie ma podbitek "Aye" i poprawiania tonacji swojego wokalu auto-tunem.

The Off Daze to czysty talent, naturalna muzykalność i melodyjność, oryginalność oraz idealny przykład na to, co może powstać gdy różnorodność muzycznych inspiracji zepnie się własnym, wypracowanym przez lata stylem. To 32 minuty pełnej wrażeń jazdy bez trzymanki - ale z takimi wyjadaczami za sterami, jazda ta jest czystą przyjemnością.

Jesteśmy tak przepełnieni różnorodnością muzycznych wpływów i inspiracji, że nie jesteśmy już w stanie tego pohamować. Niedługo dotrzemy do krańca wszechświata i wrócimy"- mówił serwisowi HipHopDX Deacon The Villain, zapowiadając drugi projekt tria, nad którym obecnie pracują. Ja już ostrzę sobie pazurki na kolejne dzieło, a póki co zachęcam Was gorąco do sprawdzenia "Couple's Skate" - jednego z najfajniejszych albumów roku 2018.

Pod spodem teledyski do "Dizzy" i "Beautiful Danger", odsłuch całości oraz krótka galeria zdjęć wydania fizycznego CD.

Oficjalna strona The Off Daze (niestety podczas kiedy pisałem ten artykuł, album zmienił status na Sold Out, ale może jeszcze pojawią się dodatkowe sztuki na CD)

]]>
Sadistik ft. Deacon the Villain "Kill The King" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-30,sadistik-ft-deacon-the-villain-kill-the-king-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-30,sadistik-ft-deacon-the-villain-kill-the-king-teledyskMarch 29, 2013, 8:51 pmŁukasz RawskiOd premiery "Flowers For My Father" - drugiego solowego long playa w karierze Sadistika minął już ponad miesiąc. Pogoda nadal nie nastraja pozytywnie, więc myślę, że to idealna szansa by sprawdzić co do zaoferowania ma ten pochodzący z Seattle raper. Kilka dni temu dostaliśmy kolejny teledysk promujący to wydawnictwa, który tym razem powstał do utworu "Kill The King", gdzie gościnnie udzielił się członek CunninLynguists - Deacon The Villain, a za bit odpowiedzialny jest Kno, również członek składu z południa Stanów Zjednoczonych.Od premiery "Flowers For My Father" - drugiego solowego long playa w karierze Sadistika minął już ponad miesiąc. Pogoda nadal nie nastraja pozytywnie, więc myślę, że to idealna szansa by sprawdzić co do zaoferowania ma ten pochodzący z Seattle raper. Kilka dni temu dostaliśmy kolejny teledysk promujący to wydawnictwa, który tym razem powstał do utworu "Kill The King", gdzie gościnnie udzielił się członek CunninLynguists - Deacon The Villain, a za bit odpowiedzialny jest Kno, również członek składu z południa Stanów Zjednoczonych.

]]>
Sadistik "Flowers For My Father" - recenzja nr 1https://popkiller.kingapp.pl/2013-04-03,sadistik-flowers-for-my-father-recenzja-nr-1https://popkiller.kingapp.pl/2013-04-03,sadistik-flowers-for-my-father-recenzja-nr-1March 31, 2013, 11:49 amŁukasz RawskiSadistik to jeden z tych raperów, których popularność jest niezbyt adekwatna do umiejętności jakimi dysponuje. Zaryzykuję stwierdzenie, że ten pochodzący z Seattle MC znajduje się w czołowej piątce najlepszych białych raperów, pod względem ogólnego warsztatu rapowego oczywiście. Inna sprawa, że nie każdemu może przypaść tematyka, jaką porusza Cody Foster w swojej muzyce. Doskonale zdaję sobie sprawę, że dopiero co zaczęła się wiosna i taki materiał będzie ciężki do przejścia, ale nie powinniście go odrzucać. Drugi long play Sadistika - "Flowers For My Father" to dzieło przygotowane w niezwykle skrupulatny sposób. Tak, by po raz kolejny udowodnić, że Cody to raper wyjątkowy.Powiecie, że przesadzam, że takich jak Sadistik w amerykańskim podziemiu jest setki. Ano nie ma moi drodzy, Sadistik to raper, którego muzykę pokochałem niemal od razu. Autor jednego z najlepszych debiutów ostatnich lat ("The Balancing Act" wydane w roku 2008) długo pracował nad tym by drugi long play (w międzyczasie EP MC/producent z Kid Called Computerem oraz płyta w duecie z Kristoffem Krane'm) był idealny. Ten album jest dla niego niezwykle osobisty, prawdopodobnie o wiele bardziej niż debiut jak i cała reszta jego wydawnictwa, zresztą wskazuje to sam tytuł. Ten krążek to hołd oddany jego zmarłemu ojcu, oddanie na bit litrów emocji z tym związanych. Określenie "emo hop" jest dla mnie czymś, co mnie denerwuje, ale niestety - tak właśnie klasyfikowany jest taki rap. Litry emocji, które wylewają się z głośników w czasie odsłuchu płyty są znaczące. Zresztą, tekstowo Foster nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu, potrafił zaskoczyć ciekawymi metaforami, a tekst miał nie tylko dobry wydźwięk w kwestii przekazu, ale również techniki. Jestem przekonany, że każdy z was wybierając dowolny numer z tej płyty odnajdzie kilka linijek, które spowodują, że zapytacie sami siebie - "jak on to robi?".W kwestii flow Sadistik po raz kolejny stawia na eksperymenty. Od początku jego wielką zaletą było to, że potrafi "przykleić" się do bitu w sposób tak idealny, że nie da się mu narzucić czegokolwiek. Tym razem jest podobnie, Sadistik fastrapuje, leniwie snuje się po bicie... Jego flow wyraża emocje, idealnie komponuje się z bitem, a całość daje znakomity efekt. Kończysz odsłuch, a wciąż w pamięci masz wersy wypluwane jak z karabinu, z kolejnym odsłuchem znowu w twoje uszy rzuca się leniwy, ospały styl, który intryguje. I tak z każdym kolejnym odsłuchem. Odnajdujesz na tej płycie coś nowego. Początkowo myślałem, że ten album to totalne rozczarowanie, że nie jest w stanie nawiązać do geniuszu "The Balancing Act". Uważałem, że Sadistik brzmi zdecydowanie najlepiej na bitach Emanicipatora. Wielokrotny odsłuch płyty sprawił jednak, że musiałem zweryfikować swoją opinię. "Flower For My Father" to płyta inna niż "The Balancing Act". Pisana pod innym wpływem, Sadistik chciał opowiedzieć nam inną historię. Wydawać by się mogło, że lirycznie to to samo. Nic bardziej mylnego, to kolejny rozdział podróży, którą funduje nam raper. Można przyczepić się do tego, że Sadistik kopiuje niektóre linijki, że produkcja nie ma takiej magii, jak na debiucie. Nie można jednak z góry dyskwalifikować tego albumu. On nadal jest pozycją obowiązkową, zwłaszcza dla wielbicieli alternatywnego rapu, to nie trueschool, to treści przekazywane w oparciu o znakomitą produkcję, która jest jednak ciut słabsza od tego, co mogliśmy słyszeć na wielokrotnie wspominanym przeze mnie debiucie, czy EP "The Art Of Dying". To najbardziej osobisty krążek w karierze tego rapera. Mamy tutaj do czynienia z czymś w rodzaju spowiedzi, tęsknoty za zmarłym przyjacielem (Eyedea), oraz wieloma problemami życia codziennego. Album idealny na zimne wieczory. Dlatego nieszczególnie pewnie będziecie skłonni by poświęcić mu niecałą godzinę, rozumiem. Sam długo nie cieszyłem się tym krążkiem, liczyłem że dostanę go już jesienią, a wtedy zimowe wieczory dzięki tej płycie byłyby znakomite, przynajmniej pod względem dobrej muzyki. Dostałem ją w lutym i mam o wiele mniej czasu w lepszym odbiorze krążka. Nie wiem jak macie wy, ja jednak nie potrafię słuchać takiej muzyki gdy choć trochę świeci słońce. Podsumowując. "Flowers For My Father" to płyta specyficzna, ciut gorsza od debiutanckiego "The Balancing Act", jednak nadal wartościowa. Dla mnie to jedna z ważniejszych tegorocznych premier. Ani trochę mnie nie rozczarowała, a z każdym odsłuchem uwielbiam ją coraz bardziej. Jeśli jeszcze nie mieliście do czynienia z muzyką tego pana czas najwyższy to zmienić. A jeśli dochodzi do tego fakt, że w wśród twoich ulubionych raperów znajduje się Slug, Cage, czy Sage Francis - sprawdzenie Sadistika to oczywistość, którą musisz wykonać jak najszybciej. W skali szkolnej dam albumowi czwórkę z plusem. Sadistik to jeden z tych raperów, których popularność jest niezbyt adekwatna do umiejętności jakimi dysponuje. Zaryzykuję stwierdzenie, że ten pochodzący z Seattle MC znajduje się w czołowej piątce najlepszych białych raperów, pod względem ogólnego warsztatu rapowego oczywiście. Inna sprawa, że nie każdemu może przypaść tematyka, jaką porusza Cody Foster w swojej muzyce. 

Doskonale zdaję sobie sprawę, że dopiero co zaczęła się wiosna i taki materiał będzie ciężki do przejścia, ale nie powinniście go odrzucać. Drugi long play Sadistika - "Flowers For My Father" to dzieło przygotowane w niezwykle skrupulatny sposób. Tak, by po raz kolejny udowodnić, że Cody to raper wyjątkowy.

Powiecie, że przesadzam, że takich jak Sadistik w amerykańskim podziemiu jest setki. Ano nie ma moi drodzy, Sadistik to raper, którego muzykę pokochałem niemal od razu. Autor jednego z najlepszych debiutów ostatnich lat ("The Balancing Act" wydane w roku 2008) długo pracował nad tym by drugi long play (w międzyczasie EP MC/producent z Kid Called Computerem oraz płyta w duecie z Kristoffem Krane'm) był idealny. Ten album jest dla niego niezwykle osobisty, prawdopodobnie o wiele bardziej niż debiut jak i cała reszta jego wydawnictwa, zresztą wskazuje to sam tytuł. Ten krążek to hołd oddany jego zmarłemu ojcu, oddanie na bit litrów emocji z tym związanych. Określenie "emo hop" jest dla mnie czymś, co mnie denerwuje, ale niestety - tak właśnie klasyfikowany jest taki rap. Litry emocji, które wylewają się z głośników w czasie odsłuchu płyty są znaczące. Zresztą, tekstowo Foster nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu, potrafił zaskoczyć ciekawymi metaforami, a tekst miał nie tylko dobry wydźwięk w kwestii przekazu, ale również techniki. Jestem przekonany, że każdy z was wybierając dowolny numer z tej płyty odnajdzie kilka linijek, które spowodują, że zapytacie sami siebie - "jak on to robi?".

W kwestii flow Sadistik po raz kolejny stawia na eksperymenty. Od początku jego wielką zaletą było to, że potrafi "przykleić" się do bitu w sposób tak idealny, że nie da się mu narzucić czegokolwiek. Tym razem jest podobnie, Sadistik fastrapuje, leniwie snuje się po bicie... Jego flow wyraża emocje, idealnie komponuje się z bitem, a całość daje znakomity efekt. Kończysz odsłuch, a wciąż w pamięci masz wersy wypluwane jak z karabinu, z kolejnym odsłuchem znowu w twoje uszy rzuca się leniwy, ospały styl, który intryguje. I tak z każdym kolejnym odsłuchem. Odnajdujesz na tej płycie coś nowego. Początkowo myślałem, że ten album to totalne rozczarowanie, że nie jest w stanie nawiązać do geniuszu "The Balancing Act". Uważałem, że Sadistik brzmi zdecydowanie najlepiej na bitach Emanicipatora. Wielokrotny odsłuch płyty sprawił jednak, że musiałem zweryfikować swoją opinię. "Flower For My Father" to płyta inna niż "The Balancing Act". Pisana pod innym wpływem, Sadistik chciał opowiedzieć nam inną historię. Wydawać by się mogło, że lirycznie to to samo. Nic bardziej mylnego, to kolejny rozdział podróży, którą funduje nam raper. 

Można przyczepić się do tego, że Sadistik kopiuje niektóre linijki, że produkcja nie ma takiej magii, jak na debiucie. Nie można jednak z góry dyskwalifikować tego albumu. On nadal jest pozycją obowiązkową, zwłaszcza dla wielbicieli alternatywnego rapu, to nie trueschool, to treści przekazywane w oparciu o znakomitą produkcję, która jest jednak ciut słabsza od tego, co mogliśmy słyszeć na wielokrotnie wspominanym przeze mnie debiucie, czy EP "The Art Of Dying". To najbardziej osobisty krążek w karierze tego rapera. Mamy tutaj do czynienia z czymś w rodzaju spowiedzi, tęsknoty za zmarłym przyjacielem (Eyedea), oraz wieloma problemami życia codziennego. Album idealny na zimne wieczory. Dlatego nieszczególnie pewnie będziecie skłonni by poświęcić mu niecałą godzinę, rozumiem. Sam długo nie cieszyłem się tym krążkiem, liczyłem że dostanę go już jesienią, a wtedy zimowe wieczory dzięki tej płycie byłyby znakomite, przynajmniej pod względem dobrej muzyki. Dostałem ją w lutym i mam o wiele mniej czasu w lepszym odbiorze krążka. Nie wiem jak macie wy, ja jednak nie potrafię słuchać takiej muzyki gdy choć trochę świeci słońce. 

Podsumowując. "Flowers For My Father" to płyta specyficzna, ciut gorsza od debiutanckiego "The Balancing Act", jednak nadal wartościowa. Dla mnie to jedna z ważniejszych tegorocznych premier. Ani trochę mnie nie rozczarowała, a z każdym odsłuchem uwielbiam ją coraz bardziej. Jeśli jeszcze nie mieliście do czynienia z muzyką tego pana czas najwyższy to zmienić. A jeśli dochodzi do tego fakt, że w wśród twoich ulubionych raperów znajduje się Slug, Cage, czy Sage Francis - sprawdzenie Sadistika to oczywistość, którą musisz wykonać jak najszybciej. W skali szkolnej dam albumowi czwórkę z plusem. 

 

]]>
Warto Czekać #8: Sadistik "Flowers For My Father"https://popkiller.kingapp.pl/2012-12-21,warto-czekac-8-sadistik-flowers-for-my-fatherhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-21,warto-czekac-8-sadistik-flowers-for-my-fatherDecember 21, 2012, 5:31 pmŁukasz RawskiKażdy dotychczasowy materiał wydany przez Cody'ego Fostera, znanego pod scenicznym pseudonimem Sadistik do dzisiaj często gości w moim odtwarzaczu, niezależnie od tego czy raper z Seattle działał solowo, tworzył wspólną EPkę z Kid Called Computerem, czy wydał wspólny projekt z Kristoffem Krane. To jeden z tych raperów, którzy nigdy nie zawodzą, a emocje jakie przemycają w swojej muzyce nie mogą pozwolić przejść obojętnie obok jego muzyki.Już 19 lutego 2013 roku swoją premierę mieć będzie kolejny solowy album rapera zatytułowany "Flowers For My Father"Album wydany nakładem Fake Four Inc. składać się będzie z 13 kompozycji, gdzie obok Sadistika usłyszymy m.in: Cage'a, czy Deacon the Villaina z CunninLynguists. Produkcją tym razem zajmie się m.in duet Blue Sky Black Death, Kid Called Computer, Kno, Raised by Wolves, czy Eric G. Poniżej pełna tracklista, wraz z gościnnymi występami i produkcją oraz klip do utworu "Micheal", który nie znajdzie się jednak na płycie. Jest to swoisty hołd dla zmarłego przed dwoma laty rapera Eyedei.1. Petrichor [produced by Kid Called Computer]2. Russian Roulette (feat. Cage & Yes Alexander) [produced by Blue Sky Black Death]3. City In Amber (Feat. Lotte Kestner) [produced by Blue Sky Black Death]4. Snow White [produced by Raised by Wolves]5. The Beast [produced by Blue Sky Black Death]6. Kill The King (Feat. Deacon the Villain) [produced by Kno]7. Song For The End Of The World [produced by Raised by Wolves & Eric G.]8. Palmreader (Feat. Child Actor) [produced by Eric G.]9. Micheal [produced by Eric G.]10. Seven Devils [produced by Andreikelos]11. Exit Theme (Feat. Astronautalis & Lotte Kestner) [produced by Eric G.]12. Melancholia [produced by Eric G.]13. A Long Winter (feat. Ceschi) [produced by Blue Sky Black Death] Każdy dotychczasowy materiał wydany przez Cody'ego Fostera, znanego pod scenicznym pseudonimem Sadistik do dzisiaj często gości w moim odtwarzaczu, niezależnie od tego czy raper z Seattle działał solowo, tworzył wspólną EPkę z Kid Called Computerem, czy wydał wspólny projekt z Kristoffem Krane. To jeden z tych raperów, którzy nigdy nie zawodzą, a emocje jakie przemycają w swojej muzyce nie mogą pozwolić przejść obojętnie obok jego muzyki.

Już 19 lutego 2013 roku swoją premierę mieć będzie kolejny solowy album rapera zatytułowany "Flowers For My Father"

Album wydany nakładem Fake Four Inc. składać się będzie z 13 kompozycji, gdzie obok Sadistika usłyszymy m.in: Cage'a, czy Deacon the Villaina z CunninLynguists. Produkcją tym razem zajmie się m.in duet Blue Sky Black Death, Kid Called Computer, Kno, Raised by Wolves, czy Eric G. Poniżej pełna tracklista, wraz z gościnnymi występami i produkcją oraz klip do utworu "Micheal", który nie znajdzie się jednak na płycie. Jest to swoisty hołd dla zmarłego przed dwoma laty rapera Eyedei.

1. Petrichor [produced by Kid Called Computer]
2. Russian Roulette (feat. Cage & Yes Alexander) [produced by Blue Sky Black Death]
3. City In Amber (Feat. Lotte Kestner) [produced by Blue Sky Black Death]
4. Snow White [produced by Raised by Wolves]
5. The Beast [produced by Blue Sky Black Death]
6. Kill The King (Feat. Deacon the Villain) [produced by Kno]
7. Song For The End Of The World [produced by Raised by Wolves & Eric G.]
8. Palmreader (Feat. Child Actor) [produced by Eric G.]
9. Micheal [produced by Eric G.]
10. Seven Devils [produced by Andreikelos]
11. Exit Theme (Feat. Astronautalis & Lotte Kestner) [produced by Eric G.]
12. Melancholia [produced by Eric G.]
13. A Long Winter (feat. Ceschi) [produced by Blue Sky Black Death]

 

 

]]>
PackFM "I F*cking Like Everything" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-12-28,packfm-i-fcking-like-everything-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-12-28,packfm-i-fcking-like-everything-teledyskDecember 28, 2011, 11:00 amMarcin NataliW czasach, gdy hejterzy mnożą się jak grzyby po deszczu, ba, każdy jest w pewnym stopniu hejterem, coraz trudniej znaleźć kogoś, kto nie podchodzi pod tę kategorię. W swoim nowym klipie raper PackFM dwoi się się i troi, aby udowodnić, że z hejtingiem nie ma nic wspólnego. Uwielbia wszystko. Z wyjątkiem...

W czasach, gdy hejterzy mnożą się jak grzyby po deszczu, ba, każdy jest w pewnym stopniu hejterem, coraz trudniej znaleźć kogoś, kto nie podchodzi pod tę kategorię. W swoim nowym klipie raper PackFM dwoi się się i troi, aby udowodnić, że z hejtingiem nie ma nic wspólnego. Uwielbia wszystko. Z wyjątkiem...


]]>