popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) X.O.https://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/21004/XONovember 15, 2024, 4:55 ampl_PL © 2024 Admin stronyDiamond District "In The Ruff" (Ot Tak #142)https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-05,diamond-district-in-the-ruff-ot-tak-142https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-05,diamond-district-in-the-ruff-ot-tak-142October 4, 2013, 2:13 pmDaniel WardzińskiOsobiście uważam ten materiał za klasyczny, od 2009 roku wracam do niego regularnie, a zajawka nie maleje, o ile się nie zwiększa. Natknąłem się na niego przypadkowo, kiedy na którymś z amerykańskich portali ktoś obsypał go komplementami, a okładka wydała mi się intrygująca. Znałem już Oddisee, ale nie byłem jeszcze tak pewien jego umiejętności i możliwości jak jestem teraz - po solowych krążkach, bitach dla innych MC's i bliskim perfekcji koncercie na Hip Hop Kempie. Przede wszystkim jednak po wybitnej robocie wykonanej właśnie z Diamond District. Moim zdaniem to najlepsza dotychczasowa porcja muzyki jaką od niego dostaliśmy."In The Ruff" w założeniu miało być boom-bapowym hołdem dla DMV. Skrót pochodzi od nazw trzech stanów - DC, Maryland i Virginia. Oddisee, X.O. (dzisiaj znany jako Uptown XO) i yU zrobili jednak sporo więcej niż boom-bap. Stał się on punktem wyjścia, a Oddisee nie był w stanie powstrzymać się przed ukazaniem swoich największych zalet, które grubo wykraczają poza jakiekolwiek szuflady. Jeśli więc szukacie materiału żywcem wyjętego z '94, trafiliście pod zły adres. "In The Ruff" to po prostu znakomita miejska muzyka z końcówki poprzedniej dekady, której nie da się przykleić żadnej metki oprócz tej z napisem "Oddisee". Od pierwszego przesłuchania tego krążka stała się ona dla mnie wyznacznikiem wysokiej jakości.Pamiętam pierwszy szok, kiedy z umiarkowanym zaciekawieniem słuchałem zajmując się przy okazji czymś innym i po sympatycznym intro wjechało "Streets Won't Let Me Chill". Oparty o porywający break, klasyczny sztos z prostym samplem o mocy rażenia, która automatycznie skupiła 100% mojej uwagi na muzyce. Tytułowa próbka wokalu po dwóch pętlach była już rapowana pod nosem - ciężko inaczej. "All I have is my mission and my daughter, namsayin?" - to tylko smaczek. Mamy do czynienia z trójką uzdolnionych MC's, którzy może nie mają super mocarnych głosów i nie-wiadomo-jakiej siły przebicia, ale za to mnóstwo serca i skillu w składaniu słów. To jednak dopiero początek, a ta płyta każdym kolejnym numerem zmienia swoje oblicze i pokazuje, że chodzi tu o więcej niż klasyczny rap. "In The Ruff" ma jedną z cech najlepszych krążków - jest spójna w swojej różnorodności. To potrafią tylko najlepsi i ci którzy naznaczają coś swoim stylem niezależnie od tego co to jest.Mamy tutaj ciężkie, detroitowe syntetyki o mocy, którą powinno mierzyć się w skali Richtera ("Who I Be"), mamy próbki, które sprawiają, że po plecach przechodzą ciarki, na dodatek pocięte w nieszablonowy i ciekawy sposób ("Back To Basics", "In The Ruff") mamy wreszcie funkujące, energetyczne bomby na megadynamicznych perkusjach ("Get In Line", "The District" czy "Make It Clear"). Znlazło się nawet miejsce na subtelne, bardziej kołyszące niż bujające "Let Me Explain" czy nastrojowe i dobrze opisane tytułem "Off The Late Night". To co spaja to wszystko w całość to przede wszystkim flagowy element produkcji Oddisee - bębny. Brzmią jak żywe, a jego umiejętność zabawy breakami w mojej opinii zostawia konkurencję za plecami. Mówię poważnie. Ma ucho do świetnych próbek, uwielbiam je, są wśród nich perły, które grały w moich czterech ścianach setki razy, ale dopiero, kiedy wchodzą bębny w pełni docenia się klasę tego gościa. Weźmy np. genialny numer tytułowy - sampel swoim wejściem robi niesamowite wrażenie, ale kiedy wjeżdżają bębny zapada klamka, a szczęka leci w dół. Świetnie zaśpiewany i z miejsca zapadający w pamięć refren jest jak definitywny knockout. Cudowny, wyjątkowy numer, w pełni zasługujący na każdy z przymiotników, którymi go opisałem.Co ważne, płyta niesie ze sobą dużo treści. Wszyscy trzej raperzy cechują się nie tylko wysokim poziomem świadomości i umiejętnej obserwacji rzeczywistości, ale też zdolnością obrazowego przedstawiania swojej rzeczywistości. Do tego nie idą na łatwiznę w kwestii formy. Zwrotki nie nużą, bo patenty intonacyjne zmieniają się jak w kalejdoskopie. Nie ma fajerwerków, bo są niepotrzebne. Płyta zostawia z poczuciem, że mogą zrobić co chcą, a chcieli zrobić właśnie to co słyszymy. "In The Ruff" to typ albumu, który po pierwszym odsłuchu ma się ochotę zostawić w głośniku na kolejne trzy. Kiedy to wyszło (początkowo tylko jako darmowe web-release) przez ładne kilka tygodni nie chciało mi się słuchać niczego innego. Nic dziwnego, że DJ Premier (któremu zresztą zafundowano tutaj tribute w "I Mean Business") umieścił płytę w dwudziestce najlepszych krążków 2009 roku. Ja powiedziałbym więcej - to jedna z najlepszych undergroundowych płyt całej dekady. Nie przegapcie tego.Osobiście uważam ten materiał za klasyczny, od 2009 roku wracam do niego regularnie, a zajawka nie maleje, o ile się nie zwiększa. Natknąłem się na niego przypadkowo, kiedy na którymś z amerykańskich portali ktoś obsypał go komplementami, a okładka wydała mi się intrygująca. Znałem już Oddisee, ale nie byłem jeszcze tak pewien jego umiejętności i możliwości jak jestem teraz - po solowych krążkach, bitach dla innych MC's i bliskim perfekcji koncercie na Hip Hop Kempie. Przede wszystkim jednak po wybitnej robocie wykonanej właśnie z Diamond District. Moim zdaniem to najlepsza dotychczasowa porcja muzyki jaką od niego dostaliśmy.

"In The Ruff" w założeniu miało być boom-bapowym hołdem dla DMV. Skrót pochodzi od nazw trzech stanów - DC, Maryland i Virginia. Oddisee, X.O. (dzisiaj znany jako Uptown XO) i yU zrobili jednak sporo więcej niż boom-bap. Stał się on punktem wyjścia, a Oddisee nie był w stanie powstrzymać się przed ukazaniem swoich największych zalet, które grubo wykraczają poza jakiekolwiek szuflady. Jeśli więc szukacie materiału żywcem wyjętego z '94, trafiliście pod zły adres. "In The Ruff" to po prostu znakomita miejska muzyka z końcówki poprzedniej dekady, której nie da się przykleić żadnej metki oprócz tej z napisem "Oddisee". Od pierwszego przesłuchania tego krążka stała się ona dla mnie wyznacznikiem wysokiej jakości.

Pamiętam pierwszy szok, kiedy z umiarkowanym zaciekawieniem słuchałem zajmując się przy okazji czymś innym i po sympatycznym intro wjechało "Streets Won't Let Me Chill". Oparty o porywający break, klasyczny sztos z prostym samplem o mocy rażenia, która automatycznie skupiła 100% mojej uwagi na muzyce. Tytułowa próbka wokalu po dwóch pętlach była już rapowana pod nosem - ciężko inaczej. "All I have is my mission and my daughter, namsayin?" - to tylko smaczek. Mamy do czynienia z trójką uzdolnionych MC's, którzy może nie mają super mocarnych głosów i nie-wiadomo-jakiej siły przebicia, ale za to mnóstwo serca i skillu w składaniu słów. To jednak dopiero początek, a ta płyta każdym kolejnym numerem zmienia swoje oblicze i pokazuje, że chodzi tu o więcej niż klasyczny rap. "In The Ruff" ma jedną z cech najlepszych krążków - jest spójna w swojej różnorodności. To potrafią tylko najlepsi i ci którzy naznaczają coś swoim stylem niezależnie od tego co to jest.

Mamy tutaj ciężkie, detroitowe syntetyki o mocy, którą powinno mierzyć się w skali Richtera ("Who I Be"), mamy próbki, które sprawiają, że po plecach przechodzą ciarki, na dodatek pocięte w nieszablonowy i ciekawy sposób ("Back To Basics", "In The Ruff") mamy wreszcie funkujące, energetyczne bomby na megadynamicznych perkusjach ("Get In Line", "The District" czy "Make It Clear"). Znlazło się nawet miejsce na subtelne, bardziej kołyszące niż bujające "Let Me Explain" czy nastrojowe i dobrze opisane tytułem "Off The Late Night". To co spaja to wszystko w całość to przede wszystkim flagowy element produkcji Oddisee - bębny. Brzmią jak żywe, a jego umiejętność zabawy breakami w mojej opinii zostawia konkurencję za plecami. Mówię poważnie. Ma ucho do świetnych próbek, uwielbiam je, są wśród nich perły, które grały w moich czterech ścianach setki razy, ale dopiero, kiedy wchodzą bębny w pełni docenia się klasę tego gościa. Weźmy np. genialny numer tytułowy - sampel swoim wejściem robi niesamowite wrażenie, ale kiedy wjeżdżają bębny zapada klamka, a szczęka leci w dół. Świetnie zaśpiewany i z miejsca zapadający w pamięć refren jest jak definitywny knockout. Cudowny, wyjątkowy numer, w pełni zasługujący na każdy z przymiotników, którymi go opisałem.

Co ważne, płyta niesie ze sobą dużo treści. Wszyscy trzej raperzy cechują się nie tylko wysokim poziomem świadomości i umiejętnej obserwacji rzeczywistości, ale też zdolnością obrazowego przedstawiania swojej rzeczywistości. Do tego nie idą na łatwiznę w kwestii formy. Zwrotki nie nużą, bo patenty intonacyjne zmieniają się jak w kalejdoskopie. Nie ma fajerwerków, bo są niepotrzebne. Płyta zostawia z poczuciem, że mogą zrobić co chcą, a chcieli zrobić właśnie to co słyszymy. "In The Ruff" to typ albumu, który po pierwszym odsłuchu ma się ochotę zostawić w głośniku na kolejne trzy. Kiedy to wyszło (początkowo tylko jako darmowe web-release) przez ładne kilka tygodni nie chciało mi się słuchać niczego innego. Nic dziwnego, że DJ Premier (któremu zresztą zafundowano tutaj tribute w "I Mean Business") umieścił płytę w dwudziestce najlepszych krążków 2009 roku. Ja powiedziałbym więcej - to jedna z najlepszych undergroundowych płyt całej dekady. Nie przegapcie tego.

]]>
Uptown XO "Colour de Grey" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-15,uptown-xo-colour-de-grey-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-15,uptown-xo-colour-de-grey-recenzjaMarch 14, 2013, 4:20 pmDaniel WardzińskiUptown XO to nie kto inny jak X.O., którego możecie pamiętać z albumu Diamond District, który słusznie wywołał duże poruszenie w amerykańskim undergroundzie. Na "In The Ruff" X.O. dawał przesłanki do upatrywania w nim zawodnika, który może pokazać dużo więcej, choć już wtedy nie było to mało. Po drodze pojawiały się mixtape'y i albumy w dużym stopniu produkowane przez Oddisee (autor dotychczasowych highlightów rapera - "Blah Blah" czy "Black Broadway", które nie schodziły mi z odtwarzacza miesiącami) i AB The Producer. Ten ostatni jest autorem całości muzyki na nowym albumie zatytułowany "Colour de Grey". Pamiętam go jako ambitnego i pomysłowego gościa z niedoszlifowanym warsztatem i brakami, które rzucały się w uszy. Minęło trochę czasu i obydwaj autorzy tego albumu zrobili duży step up.XO to gość, który wychowywał się w domu, gdzie rodzice zajmowali się muzyką. W dzieciństwie uczył się grać na instrumentach i śpiewał w kościelnym chórze. Z czasem jego życie przeniosło się na podwórka, gdzie szlifował się charakter i charyzma. Miesznka muzycznego wyczucia z pokaźnym zapasem doświadczeń i wniosków z nich wynikających zaowocowała takim albumem, mocno przerastającym oczekiwania.Kiedy trzy lata temu ktoś powiedziałby mi, że AB wyprodukuje album w taki sposób, nie uwierzyłbym. Praca z Oddisee dała swoje - brzmieniowo reprezentant stolicy USA pokonał w te trzy lata kilka poziomów. Oryginalność miał od początku, a teraz zyskał jeszcze świadomość swoich możliwości i kierunku w którym chce podążać, a nie jest to kierunek w którym idą wszyscy. Ciekawe pomysły, które na dodatek stają się znakomitym tłem dla rapu XO. Od pięknie rozbudowanego intro, które swoim nastrojem idealnie wprowadza w "Colour de Grey" skupiając uwagę od początku, przez "Reflection Eternal", które mistrzowsko wykorzystuje balladowy motyw gitary, aż po soulową magię z "Needs And Wants". Wszystko ugryzione w nowy sposób, podkreślone charakterystycznymi perkusjami, które mniej dudnią, a bardziej "wędrują" dająć pole do popisu raperowi. Są jak skrojone na miarę flow XO, a jednocześnie w pewien sposób odkrywcze, nie rewolucyjne, ale świeże i pomysłowe. Nawet, kiedy bierze na warsztat bardzo znany sampel (kto mi przypomni skąd to?) w "Soul Value", potrafi wycisnąć z niego wszystko co najlepsze i zrobić świetne wrażenie. Coś mi mówi, że jeszcze usłyszycie o tym gościu.Nie inaczej wygląda sytuacji z samym XO. Z niezłego rapera i przyzwoitego tekściarza szybko wyrósł na MC, który potrafi treścią przykuć do głośnika, a formą zaimponować nawet na kompletnie nieszablonowych i nieraz trudnych do nawijania podkładach. Tematycznie robi naprawdę duży przelot - od kwestii rodzinnych oddanych z dużą dawką emocji, po tematy polityczne w których z kolei ujawnia się jego wysoka świadomość tego co dzieje się wokół. Wiele na tym albumie momentów, kiedy we flow usłyszycie fascynację Kanye Westem, ale jak dla mnie to XO wykorzystuje pewne drobne triki i zagrywki lepiej niż gwiazda z Chicago. Na pewno wykazuje się większą inteligencją. Ciężko się nie bujać, kiedy wjeżdża z idealnym przeciągnięciem i powtarzaniem akcentu na początku mistrzowskiego "Everyday". Ukazuje duże przywiązanie do swojego podwórka i widać, że jego związek z nim nie jest podkreślony po to, żeby ładnie brzmiało w tracku. Potrafi nawinąć kanonadą złożonych rymów, ale równie dobrze brzmi, kiedy miejsca na oddechy jest więcej, a brzmienie wyrazów ciekawie rozciągnięte i zaakcentowane. Co tu dużo gadać - jest raperem, który sprawia, że słucha się go od początku do końca z uwagą ze względu na treść i formę - zrobił wiele kroków naprzód i przy takim tempie rozwoju strach pomyśleć co będzie dalej. Ciężko zarzucić coś "Colour de Grey" od strony rapowej.Nachwaliłem się chłopaków, bo naprawdę sobie na to zasłużyli, a efekt tym większy, że się tego szczerze mówiąc nie spodziewałem. Obydwu polubiłem z miejsca, ale zarówno "One.One.Two" jak i "Monumental" poza świetnymi momentami miały dłużyzny i wkurzające numery. Tutaj nie mam się czego czepić. Jedynym numerem, który mnie wkurza jest "Poor Mans Copyright" w którym refren jest ciepłym kluchem, a powtarza się w tym tracku chyba ze sto trzydzieści razy. Jeden numer na czternaście, a dodajmy, że pozostałe nie są "OK" tylko są "impressive". Świeże to, pomysłowe, skupia uwagę, mówi o czymś, nie zostawia obojętnym... Na co tu marudzić? Trzeba słuchać. Zalecam w dużych dawkach. Uptown XO to nie kto inny jak X.O., którego możecie pamiętać z albumu Diamond District, który słusznie wywołał duże poruszenie w amerykańskim undergroundzie. Na "In The Ruff" X.O. dawał przesłanki do upatrywania w nim zawodnika, który może pokazać dużo więcej, choć już wtedy nie było to mało. Po drodze pojawiały się mixtape'y i albumy w dużym stopniu produkowane przez Oddisee (autor dotychczasowych highlightów rapera - "Blah Blah" czy "Black Broadway", które nie schodziły mi z odtwarzacza miesiącami) i AB The Producer. Ten ostatni jest autorem całości muzyki na nowym albumie zatytułowany "Colour de Grey". Pamiętam go jako ambitnego i pomysłowego gościa z niedoszlifowanym warsztatem i brakami, które rzucały się w uszy. Minęło trochę czasu i obydwaj autorzy tego albumu zrobili duży step up.

XO to gość, który wychowywał się w domu, gdzie rodzice zajmowali się muzyką. W dzieciństwie uczył się grać na instrumentach i śpiewał w kościelnym chórze. Z czasem jego życie przeniosło się na podwórka, gdzie szlifował się charakter i charyzma. Miesznka muzycznego wyczucia z pokaźnym zapasem doświadczeń i wniosków z nich wynikających zaowocowała takim albumem, mocno przerastającym oczekiwania.



Kiedy trzy lata temu ktoś powiedziałby mi, że AB wyprodukuje album w taki sposób, nie uwierzyłbym. Praca z Oddisee dała swoje - brzmieniowo reprezentant stolicy USA pokonał w te trzy lata kilka poziomów. Oryginalność miał od początku, a teraz zyskał jeszcze świadomość swoich możliwości i kierunku w którym chce podążać, a nie jest to kierunek w którym idą wszyscy. Ciekawe pomysły, które na dodatek stają się znakomitym tłem dla rapu XO. Od pięknie rozbudowanego intro, które swoim nastrojem idealnie wprowadza w "Colour de Grey" skupiając uwagę od początku, przez "Reflection Eternal", które mistrzowsko wykorzystuje balladowy motyw gitary, aż po soulową magię z "Needs And Wants". Wszystko ugryzione w nowy sposób, podkreślone charakterystycznymi perkusjami, które mniej dudnią, a bardziej "wędrują" dająć pole do popisu raperowi. Są jak skrojone na miarę flow XO, a jednocześnie w pewien sposób odkrywcze, nie rewolucyjne, ale świeże i pomysłowe. Nawet, kiedy bierze na warsztat bardzo znany sampel (kto mi przypomni skąd to?) w "Soul Value", potrafi wycisnąć z niego wszystko co najlepsze i zrobić świetne wrażenie. Coś mi mówi, że jeszcze usłyszycie o tym gościu.

Nie inaczej wygląda sytuacji z samym XO. Z niezłego rapera i przyzwoitego tekściarza szybko wyrósł na MC, który potrafi treścią przykuć do głośnika, a formą zaimponować nawet na kompletnie nieszablonowych i nieraz trudnych do nawijania podkładach. Tematycznie robi naprawdę duży przelot - od kwestii rodzinnych oddanych z dużą dawką emocji, po tematy polityczne w których z kolei ujawnia się jego wysoka świadomość tego co dzieje się wokół. Wiele na tym albumie momentów, kiedy we flow usłyszycie fascynację Kanye Westem, ale jak dla mnie to XO wykorzystuje pewne drobne triki i zagrywki lepiej niż gwiazda z Chicago. Na pewno wykazuje się większą inteligencją. Ciężko się nie bujać, kiedy wjeżdża z idealnym przeciągnięciem i powtarzaniem akcentu na początku mistrzowskiego "Everyday". Ukazuje duże przywiązanie do swojego podwórka i widać, że jego związek z nim nie jest podkreślony po to, żeby ładnie brzmiało w tracku. Potrafi nawinąć kanonadą złożonych rymów, ale równie dobrze brzmi, kiedy miejsca na oddechy jest więcej, a brzmienie wyrazów ciekawie rozciągnięte i zaakcentowane. Co tu dużo gadać - jest raperem, który sprawia, że słucha się go od początku do końca z uwagą ze względu na treść i formę - zrobił wiele kroków naprzód i przy takim tempie rozwoju strach pomyśleć co będzie dalej. Ciężko zarzucić coś "Colour de Grey" od strony rapowej.

Nachwaliłem się chłopaków, bo naprawdę sobie na to zasłużyli, a efekt tym większy, że się tego szczerze mówiąc nie spodziewałem. Obydwu polubiłem z miejsca, ale zarówno "One.One.Two" jak i "Monumental" poza świetnymi momentami miały dłużyzny i wkurzające numery. Tutaj nie mam się czego czepić. Jedynym numerem, który mnie wkurza jest "Poor Mans Copyright" w którym refren jest ciepłym kluchem, a powtarza się w tym tracku chyba ze sto trzydzieści razy. Jeden numer na czternaście, a dodajmy, że pozostałe nie są "OK" tylko są "impressive". Świeże to, pomysłowe, skupia uwagę, mówi o czymś, nie zostawia obojętnym... Na co tu marudzić? Trzeba słuchać. Zalecam w dużych dawkach.

 

]]>
Uptown XO "Finding My Way" - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-08,uptown-xo-finding-my-way-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-08,uptown-xo-finding-my-way-nowy-numerJanuary 8, 2013, 1:14 pmDaniel WardzińskiSpośród albumów, które ukazały się w ostatnich latach, materiał Diamond District "In The Ruff" szczególnie przypadł mi do gustu i został w pamięci. Uptown XO jest jednym z MC's nawijających w zespole z DC, zresztą ma już na koncie kilka sukcesów w solowej karierze. Jeśli ktoś uważnie sprawdzał jego materiały zapamiętał na pewno mnóstwo bardzo udanych kawałków z niezapomnianymi "Blah Blah" i "F.R.N.O." na bitach Oddisee.Numer, który chcemy zaprezentować dzisiaj wyszedł spod producenckiej ręki innego z wieloletnich współpracowników XO - AB The Producera. Efekt znowu robi apetyt na więcej.Więcej natomiast otrzymamy 26 stycznia, kiedy światło dzienne ujrzy materiał "Colour De Grey". AB zrobił bardzo duży postęp z perkusjami, bo nowy podkład po prostu porywa, a aranżacja z gitarową solóweczką mocno imponuje. Całość powinna ruszyć każdego, bo tego po prostu fajnie się słucha. Kiedy nowe Diamond District się pytam! Spośród albumów, które ukazały się w ostatnich latach, materiał Diamond District "In The Ruff" szczególnie przypadł mi do gustu i został w pamięci. Uptown XO jest jednym z MC's nawijających w zespole z DC, zresztą ma już na koncie kilka sukcesów w solowej karierze. Jeśli ktoś uważnie sprawdzał jego materiały zapamiętał na pewno mnóstwo bardzo udanych kawałków z niezapomnianymi "Blah Blah" i "F.R.N.O." na bitach Oddisee.

Numer, który chcemy zaprezentować dzisiaj wyszedł spod producenckiej ręki innego z wieloletnich współpracowników XO - AB The Producera. Efekt znowu robi apetyt na więcej.

Więcej natomiast otrzymamy 26 stycznia, kiedy światło dzienne ujrzy materiał "Colour De Grey". AB zrobił bardzo duży postęp z perkusjami, bo nowy podkład po prostu porywa, a aranżacja z gitarową solóweczką mocno imponuje. Całość powinna ruszyć każdego, bo tego po prostu fajnie się słucha. Kiedy nowe Diamond District się pytam!

 

]]>
yU "The EARN" - przedpremierowy odsłuch płytyhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-12-07,yu-the-earn-przedpremierowy-odsluch-plytyhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-12-07,yu-the-earn-przedpremierowy-odsluch-plytyDecember 7, 2011, 2:00 pmMarcin NataliDopiero co publikowaliśmy ostatni singiel yU oraz tracklistę nowej płyty, a dziś już dostajemy przedpremierowy odsłuch całego "The EARN" (płyta na półki sklepowe trafi 13 grudnia). Co reprezentujący waszyngtońskie trio Diamond District (yU, Oddisee, X.O.) raper i producent ma nam do zaoferowania na swoim drugim solowym LP? Jednego możecie być pewni - nie będziecie rozczarowani.Na "The EARN" znajdziemy 17 kawałków, razem około godzinę najlepszej jakości hip hopu. Tłuste basy, klasyczne, brudne i dobrze bujające bity oraz inteligentne, życiowe teksty nawinięte charakterystycznym głosem yU. Na bitach oprócz gospodarza m,in. Kev Brown, Slimkat78 oraz Roddy Rod, a na featuringach m.in. Bilal Salaam, Oddisee i X.O. (Uptown XO).Odsłuch "The EARN" oraz możliwość zakupu wersji digital płyty pod spodem (dwa numery - "If U Down" i "Blind" dostępne do ściągnięcia za darmo). Jeśli macie iTunes, to przekierowuję tu. <a href="https://mellomusicgroup.bandcamp.com/album/the-earn">the EARN by yU</a> Dopiero co publikowaliśmy ostatni singiel yU oraz tracklistę nowej płyty, a dziś już dostajemy przedpremierowy odsłuch całego "The EARN" (płyta na półki sklepowe trafi 13 grudnia).

Co reprezentujący waszyngtońskie trio Diamond District (yU, Oddisee, X.O.) raper i producent ma nam do zaoferowania na swoim drugim solowym LP? Jednego możecie być pewni - nie będziecie rozczarowani.
Na "The EARN" znajdziemy 17 kawałków, razem około godzinę najlepszej jakości hip hopu. Tłuste basy, klasyczne, brudne i dobrze bujające bity oraz inteligentne, życiowe teksty nawinięte charakterystycznym głosem yU. Na bitach oprócz gospodarza m,in. Kev Brown, Slimkat78 oraz Roddy Rod, a na featuringach m.in. Bilal Salaam, Oddisee i X.O. (Uptown XO).

Odsłuch "The EARN" oraz możliwość zakupu wersji digital płyty pod spodem (dwa numery - "If U Down" i "Blind" dostępne do ściągnięcia za darmo). Jeśli macie iTunes, to przekierowuję tu.


]]>