popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Uptown XOhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/20798/Uptown-XOJuly 2, 2024, 7:08 pmpl_PL © 2024 Admin stronyDiamond District "March on Washington Redux"https://popkiller.kingapp.pl/2014-12-28,diamond-district-march-on-washington-reduxhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-12-28,diamond-district-march-on-washington-reduxDecember 28, 2014, 4:22 pmMarcin NataliDrugi krążek waszyngtońskiego trio w składzie Oddisee, Uptown XO i yU w odświeżonej wersji, zawierający ekskluzywne remixy autorstwa m.in. Large Pro, Black Milka, Diamonda D, Nottza, Apollo Browna, 14KT, Oh No czy Doppelgangaz.Drugi krążek waszyngtońskiego trio w składzie Oddisee, Uptown XO i yU w odświeżonej wersji, zawierający ekskluzywne remixy autorstwa m.in. Large Pro, Black Milka, Diamonda D, Nottza, Apollo Browna, 14KT, Oh No czy Doppelgangaz.

]]>
Diamond District "March on Washington Redux" - czyli Large Pro, Black Milk, Diamond D, Apollo Brown i inni remixują LPhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-12-31,diamond-district-march-on-washington-redux-czyli-large-pro-black-milk-diamond-d-apollohttps://popkiller.kingapp.pl/2014-12-31,diamond-district-march-on-washington-redux-czyli-large-pro-black-milk-diamond-d-apolloDecember 31, 2014, 12:18 amMarcin NataliW tym roku oprócz niespodziewanych premier pierwszego od 14 lat krążka D'Angelo czy pokrytego już złotem trzeciego LP J. Cole'a doczekaliśmy się drugiego albumu trzygłowej hydry z Waszyngtonu. Dowodzony przez kapitalnego producenta i MC Oddisee kolektyw Diamond District, składający się też ze świetnych MC's Uptown XO i yU w październiku puścił w świat długo wyczekiwany follow up do niesamowitego "In The Ruff" z 2009 roku.Tuż przed Świętami do Sieci trafił natomiast cały album "March on Washington" (odsłuch oryginalnej wersji), zremixowany ekskluzywnie przez takich wyjadaczy jak Large Pro, Diamond D, Black Milk czy Nottz. Oprócz nich usłyszymy tu remixy autorstwa m.in. Apollo Browna, 14KT, Oh No i Doppelgangaz. Odsłuch całego projektu w rozwinięciu.March on Washington Redux by Diamond DistrictW tym roku oprócz niespodziewanych premier pierwszego od 14 lat krążka D'Angelo czy pokrytego już złotem trzeciego LP J. Cole'a doczekaliśmy się drugiego albumu trzygłowej hydry z Waszyngtonu. Dowodzony przez kapitalnego producenta i MC Oddisee kolektyw Diamond District, składający się też ze świetnych MC's Uptown XO i yU w październiku puścił w świat długo wyczekiwany follow up do niesamowitego "In The Ruff" z 2009 roku.

Tuż przed Świętami do Sieci trafił natomiast cały album "March on Washington" (odsłuch oryginalnej wersji), zremixowany ekskluzywnie przez takich wyjadaczy jak Large Pro, Diamond D, Black Milk czy Nottz. Oprócz nich usłyszymy tu remixy autorstwa m.in. Apollo Browna, 14KT, Oh No i Doppelgangaz. Odsłuch całego projektu w rozwinięciu.

]]>
Diamond District "First Step" - teledysk + drugi singiel "Lost Cause"https://popkiller.kingapp.pl/2014-10-12,diamond-district-first-step-teledysk-drugi-singiel-lost-causehttps://popkiller.kingapp.pl/2014-10-12,diamond-district-first-step-teledysk-drugi-singiel-lost-causeOctober 10, 2014, 3:53 pmMarcin NataliDługo oczekiwany drugi album ekipy Diamond District w składzie Oddisee, Uptown X.O. i yU zbliża się wielkimi krokami, ale zanim dostaniemy całość 14 października to sprawdzajcie oficjalny teledysk do głównego singla promującego "March on Washington" - "First Step". Dodatkowo w rozwinięciu drugi track zapowiadający krążek mocarnego tria - "Lost Cause". March On Washington by Diamond DistrictDługo oczekiwany drugi album ekipy Diamond District w składzie Oddisee, Uptown X.O. i yU zbliża się wielkimi krokami, ale zanim dostaniemy całość 14 października to sprawdzajcie oficjalny teledysk do głównego singla promującego "March on Washington" - "First Step". Dodatkowo w rozwinięciu drugi track zapowiadający krążek mocarnego tria - "Lost Cause".

]]>
Diamond District "March on Washington"https://popkiller.kingapp.pl/2014-08-26,diamond-district-march-on-washingtonhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-08-26,diamond-district-march-on-washingtonAugust 26, 2014, 8:40 pmMaciej WojszkunNowy album tercetu Oddisee - Uptown XO - yU, następca znakomitego albumu "In The Ruff" z 2009 roku. "March on Washington" ukaże się 14 października nakładem Mello Music Group. Tracklista: March OnFirst StepThese BammasThe BackupWorking WeekendsPurveyors of TruthA Part of It AllSay What You MeanAin't OverErythingYou Had to Be ThereLost CauseMarch OffBonus Flow (bonus track)Nowy album tercetu Oddisee - Uptown XO - yU, następca znakomitego albumu "In The Ruff" z 2009 roku. "March on Washington" ukaże się 14 października nakładem Mello Music Group.

 

 

Tracklista: 

  1. March On
  2. First Step
  3. These Bammas
  4. The Backup
  5. Working Weekends
  6. Purveyors of Truth
  7. A Part of It All
  8. Say What You Mean
  9. Ain't Over
  10. Erything
  11. You Had to Be There
  12. Lost Cause
  13. March Off
  14. Bonus Flow (bonus track)
]]>
Diamond District "In The Ruff" (Ot Tak #142)https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-05,diamond-district-in-the-ruff-ot-tak-142https://popkiller.kingapp.pl/2013-10-05,diamond-district-in-the-ruff-ot-tak-142October 4, 2013, 2:13 pmDaniel WardzińskiOsobiście uważam ten materiał za klasyczny, od 2009 roku wracam do niego regularnie, a zajawka nie maleje, o ile się nie zwiększa. Natknąłem się na niego przypadkowo, kiedy na którymś z amerykańskich portali ktoś obsypał go komplementami, a okładka wydała mi się intrygująca. Znałem już Oddisee, ale nie byłem jeszcze tak pewien jego umiejętności i możliwości jak jestem teraz - po solowych krążkach, bitach dla innych MC's i bliskim perfekcji koncercie na Hip Hop Kempie. Przede wszystkim jednak po wybitnej robocie wykonanej właśnie z Diamond District. Moim zdaniem to najlepsza dotychczasowa porcja muzyki jaką od niego dostaliśmy."In The Ruff" w założeniu miało być boom-bapowym hołdem dla DMV. Skrót pochodzi od nazw trzech stanów - DC, Maryland i Virginia. Oddisee, X.O. (dzisiaj znany jako Uptown XO) i yU zrobili jednak sporo więcej niż boom-bap. Stał się on punktem wyjścia, a Oddisee nie był w stanie powstrzymać się przed ukazaniem swoich największych zalet, które grubo wykraczają poza jakiekolwiek szuflady. Jeśli więc szukacie materiału żywcem wyjętego z '94, trafiliście pod zły adres. "In The Ruff" to po prostu znakomita miejska muzyka z końcówki poprzedniej dekady, której nie da się przykleić żadnej metki oprócz tej z napisem "Oddisee". Od pierwszego przesłuchania tego krążka stała się ona dla mnie wyznacznikiem wysokiej jakości.Pamiętam pierwszy szok, kiedy z umiarkowanym zaciekawieniem słuchałem zajmując się przy okazji czymś innym i po sympatycznym intro wjechało "Streets Won't Let Me Chill". Oparty o porywający break, klasyczny sztos z prostym samplem o mocy rażenia, która automatycznie skupiła 100% mojej uwagi na muzyce. Tytułowa próbka wokalu po dwóch pętlach była już rapowana pod nosem - ciężko inaczej. "All I have is my mission and my daughter, namsayin?" - to tylko smaczek. Mamy do czynienia z trójką uzdolnionych MC's, którzy może nie mają super mocarnych głosów i nie-wiadomo-jakiej siły przebicia, ale za to mnóstwo serca i skillu w składaniu słów. To jednak dopiero początek, a ta płyta każdym kolejnym numerem zmienia swoje oblicze i pokazuje, że chodzi tu o więcej niż klasyczny rap. "In The Ruff" ma jedną z cech najlepszych krążków - jest spójna w swojej różnorodności. To potrafią tylko najlepsi i ci którzy naznaczają coś swoim stylem niezależnie od tego co to jest.Mamy tutaj ciężkie, detroitowe syntetyki o mocy, którą powinno mierzyć się w skali Richtera ("Who I Be"), mamy próbki, które sprawiają, że po plecach przechodzą ciarki, na dodatek pocięte w nieszablonowy i ciekawy sposób ("Back To Basics", "In The Ruff") mamy wreszcie funkujące, energetyczne bomby na megadynamicznych perkusjach ("Get In Line", "The District" czy "Make It Clear"). Znlazło się nawet miejsce na subtelne, bardziej kołyszące niż bujające "Let Me Explain" czy nastrojowe i dobrze opisane tytułem "Off The Late Night". To co spaja to wszystko w całość to przede wszystkim flagowy element produkcji Oddisee - bębny. Brzmią jak żywe, a jego umiejętność zabawy breakami w mojej opinii zostawia konkurencję za plecami. Mówię poważnie. Ma ucho do świetnych próbek, uwielbiam je, są wśród nich perły, które grały w moich czterech ścianach setki razy, ale dopiero, kiedy wchodzą bębny w pełni docenia się klasę tego gościa. Weźmy np. genialny numer tytułowy - sampel swoim wejściem robi niesamowite wrażenie, ale kiedy wjeżdżają bębny zapada klamka, a szczęka leci w dół. Świetnie zaśpiewany i z miejsca zapadający w pamięć refren jest jak definitywny knockout. Cudowny, wyjątkowy numer, w pełni zasługujący na każdy z przymiotników, którymi go opisałem.Co ważne, płyta niesie ze sobą dużo treści. Wszyscy trzej raperzy cechują się nie tylko wysokim poziomem świadomości i umiejętnej obserwacji rzeczywistości, ale też zdolnością obrazowego przedstawiania swojej rzeczywistości. Do tego nie idą na łatwiznę w kwestii formy. Zwrotki nie nużą, bo patenty intonacyjne zmieniają się jak w kalejdoskopie. Nie ma fajerwerków, bo są niepotrzebne. Płyta zostawia z poczuciem, że mogą zrobić co chcą, a chcieli zrobić właśnie to co słyszymy. "In The Ruff" to typ albumu, który po pierwszym odsłuchu ma się ochotę zostawić w głośniku na kolejne trzy. Kiedy to wyszło (początkowo tylko jako darmowe web-release) przez ładne kilka tygodni nie chciało mi się słuchać niczego innego. Nic dziwnego, że DJ Premier (któremu zresztą zafundowano tutaj tribute w "I Mean Business") umieścił płytę w dwudziestce najlepszych krążków 2009 roku. Ja powiedziałbym więcej - to jedna z najlepszych undergroundowych płyt całej dekady. Nie przegapcie tego.Osobiście uważam ten materiał za klasyczny, od 2009 roku wracam do niego regularnie, a zajawka nie maleje, o ile się nie zwiększa. Natknąłem się na niego przypadkowo, kiedy na którymś z amerykańskich portali ktoś obsypał go komplementami, a okładka wydała mi się intrygująca. Znałem już Oddisee, ale nie byłem jeszcze tak pewien jego umiejętności i możliwości jak jestem teraz - po solowych krążkach, bitach dla innych MC's i bliskim perfekcji koncercie na Hip Hop Kempie. Przede wszystkim jednak po wybitnej robocie wykonanej właśnie z Diamond District. Moim zdaniem to najlepsza dotychczasowa porcja muzyki jaką od niego dostaliśmy.

"In The Ruff" w założeniu miało być boom-bapowym hołdem dla DMV. Skrót pochodzi od nazw trzech stanów - DC, Maryland i Virginia. Oddisee, X.O. (dzisiaj znany jako Uptown XO) i yU zrobili jednak sporo więcej niż boom-bap. Stał się on punktem wyjścia, a Oddisee nie był w stanie powstrzymać się przed ukazaniem swoich największych zalet, które grubo wykraczają poza jakiekolwiek szuflady. Jeśli więc szukacie materiału żywcem wyjętego z '94, trafiliście pod zły adres. "In The Ruff" to po prostu znakomita miejska muzyka z końcówki poprzedniej dekady, której nie da się przykleić żadnej metki oprócz tej z napisem "Oddisee". Od pierwszego przesłuchania tego krążka stała się ona dla mnie wyznacznikiem wysokiej jakości.

Pamiętam pierwszy szok, kiedy z umiarkowanym zaciekawieniem słuchałem zajmując się przy okazji czymś innym i po sympatycznym intro wjechało "Streets Won't Let Me Chill". Oparty o porywający break, klasyczny sztos z prostym samplem o mocy rażenia, która automatycznie skupiła 100% mojej uwagi na muzyce. Tytułowa próbka wokalu po dwóch pętlach była już rapowana pod nosem - ciężko inaczej. "All I have is my mission and my daughter, namsayin?" - to tylko smaczek. Mamy do czynienia z trójką uzdolnionych MC's, którzy może nie mają super mocarnych głosów i nie-wiadomo-jakiej siły przebicia, ale za to mnóstwo serca i skillu w składaniu słów. To jednak dopiero początek, a ta płyta każdym kolejnym numerem zmienia swoje oblicze i pokazuje, że chodzi tu o więcej niż klasyczny rap. "In The Ruff" ma jedną z cech najlepszych krążków - jest spójna w swojej różnorodności. To potrafią tylko najlepsi i ci którzy naznaczają coś swoim stylem niezależnie od tego co to jest.

Mamy tutaj ciężkie, detroitowe syntetyki o mocy, którą powinno mierzyć się w skali Richtera ("Who I Be"), mamy próbki, które sprawiają, że po plecach przechodzą ciarki, na dodatek pocięte w nieszablonowy i ciekawy sposób ("Back To Basics", "In The Ruff") mamy wreszcie funkujące, energetyczne bomby na megadynamicznych perkusjach ("Get In Line", "The District" czy "Make It Clear"). Znlazło się nawet miejsce na subtelne, bardziej kołyszące niż bujające "Let Me Explain" czy nastrojowe i dobrze opisane tytułem "Off The Late Night". To co spaja to wszystko w całość to przede wszystkim flagowy element produkcji Oddisee - bębny. Brzmią jak żywe, a jego umiejętność zabawy breakami w mojej opinii zostawia konkurencję za plecami. Mówię poważnie. Ma ucho do świetnych próbek, uwielbiam je, są wśród nich perły, które grały w moich czterech ścianach setki razy, ale dopiero, kiedy wchodzą bębny w pełni docenia się klasę tego gościa. Weźmy np. genialny numer tytułowy - sampel swoim wejściem robi niesamowite wrażenie, ale kiedy wjeżdżają bębny zapada klamka, a szczęka leci w dół. Świetnie zaśpiewany i z miejsca zapadający w pamięć refren jest jak definitywny knockout. Cudowny, wyjątkowy numer, w pełni zasługujący na każdy z przymiotników, którymi go opisałem.

Co ważne, płyta niesie ze sobą dużo treści. Wszyscy trzej raperzy cechują się nie tylko wysokim poziomem świadomości i umiejętnej obserwacji rzeczywistości, ale też zdolnością obrazowego przedstawiania swojej rzeczywistości. Do tego nie idą na łatwiznę w kwestii formy. Zwrotki nie nużą, bo patenty intonacyjne zmieniają się jak w kalejdoskopie. Nie ma fajerwerków, bo są niepotrzebne. Płyta zostawia z poczuciem, że mogą zrobić co chcą, a chcieli zrobić właśnie to co słyszymy. "In The Ruff" to typ albumu, który po pierwszym odsłuchu ma się ochotę zostawić w głośniku na kolejne trzy. Kiedy to wyszło (początkowo tylko jako darmowe web-release) przez ładne kilka tygodni nie chciało mi się słuchać niczego innego. Nic dziwnego, że DJ Premier (któremu zresztą zafundowano tutaj tribute w "I Mean Business") umieścił płytę w dwudziestce najlepszych krążków 2009 roku. Ja powiedziałbym więcej - to jedna z najlepszych undergroundowych płyt całej dekady. Nie przegapcie tego.

]]>
Freshmenowi rezerwowi - kogo brakuje we Freshmen Class?https://popkiller.kingapp.pl/2013-05-05,freshmenowi-rezerwowi-kogo-brakuje-we-freshmen-classhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-05,freshmenowi-rezerwowi-kogo-brakuje-we-freshmen-classJune 9, 2013, 12:25 amDaniel WardzińskiPlayoffy w pełni, wszyscy fani NBA niewyspani w pracach i szkołach, kontuzje mają coraz większy wpływ na przebieg wydarzeń na amerykańskich parkietach, a my... mamy tydzień z Freshmanami. Postanowiliśmy to jakoś połączyć. Pamiętacie jeszcze tekst Mateusza "Popkiller Euro 2012"? Idąc tym tropem postanowiłem przygotować dla was zestawienie 11 MC's, którzy nie znaleźli się w tegorocznym (ani żadnym wcześniejszym) zestawieniu XXL'a, chociaż w mojej opinii każdy z nich na to zasługuje.Jako "Freshmenowi rezerwowi" zostali przeze mnie porównani do tegorocznych kandydatów do tytułu 6th man of the year, czyli najlepszego gościa z ławki w lidze. Zachęcam was też do komentowania tekstu i zostawiania swoich kandydatów do Freshmenów, którzy umknęli zaróno XXL'owi jak i Popkillerowi. Gotowi? Tip-off!Chance The Rapper - tłumaczyć nie muszę, bo kilka dni temu Chance gościł w naszym cyklu Świeża Krew. Jego debiutancki mixtape "10 Day" pokazał przede wszystkim jego wszechstronność i wyrazistość. Równie dobrze radził sobie z trapami jak i akustycznymi numerami w stylu starych nagrań The Roots. Dawał radę na uptempowych wariactwach, ale jego markowym zagraniem było świetne wczucie się w leniwe, bardzo powolne i bardzo niełatwe do nawijania podkłady. Potrafi zwolnić i przyspieszyć tempo, dobrze rozgrywa, ale jednocześnie sam nie boi się oddać ważnego rzutu. Niby rezerwowy, ale na poziomie lepszym niż niejden starter. Nawet z twarzy trochę podobny do Jarreta Jacka z Golden State Warriors, tylko 10 lat młodszy i bardzo perspektywiczny.Nitty Scott, MC - ma na koncie współpracę z najlepszymi i propsy od najlepszych. Jest młoda, piękna i potrafi odnaleźć się zarówno w nowej stylistyce jak i w oldschoolowych produkcjach na których brzmi jakby została do nich stworzona. Przywiązana do tradycji, ale atrakcyjna w odbiorze również w dzisiejszych realiach. Jest zdecydowanie zbyt młoda na to porównanie, ale styl i finezja jej ruchów oraz wykorzystanie dorobku kojarzą mi się z Rayem Allenem z Miami Heat. Oby jej droga do Hall Of Fame była równie efektowna.Rockie Fresh - najczęściej wymieniany jako pominięty przez XXL'a. Autor jednego z najlepszych mixtape'ów tego roku "Electric Highway". Reprezentant Chicago lubiący być w świetle reflektorów. Nie jest jeszcze najważniejszym zawodnikiem swojej drużyny (Maybach Music Group), ale potrafi stać się nim stać i robić rzeczy dużo większe niż te których się od niego oczekuje, kiedy sytuacja tego wymaga. Zupełnie jak Nate Robinson z Chicago Bulls. Każdy kto widział Game 4 z Brooklyn Nets będzie wiedział o co mi chodzi.Tito Lopez - talent najwyższej próby. Wyśmienite teksty, pełny zakres kombinacji z flow, umiejętność stylowego śpiewania i kozacki południowy akcent dodający temu wszystkiemu dodatkowego smaczku. Dynamiką i potencjałem do stania się wyjątkowym starterem przypomina zeszłorocznego 6th mana - Jamesa Hardena, tylko ma dużo więcej klasy i mniej gwiazdorstwa. Zjawiskowy atletyzm, potężna muskulatura skillsów, postrach wśród przeciwników... JaVale McGee z Denver Nuggets.Astro - Astronomical Kid to z pewnością pieśń przyszłości i typ, który za pięć czy nawet dziesięć lat będzie dopiero wkraczał w najważniejszy etap swojej kariery, ale już teraz jego talent zapiera dech. "Deadbeats and Lazy Lyrics" to materiał, który zaskakuje również z tego względu, że taki małolat doskonale odtworzył klimat brudnych kasetowych mixtape'ów ze swojej dzielnicy - Brooklynu. Młody, ale już niesamowity, bez większych szans na tytuł 6th mana w tym roku, ale dysponujący możliwościami rozwoju przekraczającymi każdego z listy... Maurice Harkless z Orlando Magic? Alec Burks z Utah Jazz?Young Roddy - do Freshmenów typuje się go praktycznie co roku (#ManuGinobili) i co roku wyraża się zdziwienie, że tam się nie znalazł. Autor singla, który u mnie gości co drugi dzień ("The Plot") i właściciel flow, które rozjechało Curren$yego w jego własnym singlu ("Roasted"). Koleś, który powinien w mgnieniu oka znaleźć się w czołówce, ale chyba ma problemy osobowościowe, jest zbyt zamulony i nie ma cierpliwości, żeby dopracować wszystko do końca. Jego materiały niosą ze sobą sztosy, które można grać w kółko i takie sobie popierdółki. Wybitnie utalentowany, nierówny i jakby trochę zagubiony, ale też wciąż na tyle młody, żeby móc to zmienić. Coś jak Michael Beasley z Phoenix Suns.MeLo-X - talent grubo wykraczający poza hip-hopowe ramy, ale również w nich sprawdzający się kapitalnie. Ekscentryzmem i dziwactwem przypomina trochę Andersena z Miami Heat, ale tu nie chodzi tylko o image. Jego muzyka ma w sobie niesamowite pokłady energii i praktycznie żadnego ograniczenia. Niesamowicie efektowny i skuteczny. Żeby znaleźć dobre porównanie trzeba by wspomnianego Birdmana skrzyżować z J.R. Smithem z New York Knicks.Uptown XO - niepozorny, rzadko wspominany przez amerykańskie media, niespecjalnie popularny, ale to się może wkrótce zmienić. Członek Diamond District swoim nowym albumem pokazał, że szufladkowanie go jako "ziomka Oddisee" byłoby bardzo niesłuszne. Znakomita warstwa tekstowa, szybki progres i umiejętność odnalezienia się w nowych warunkach. Przypomina to trochę sytuację Kevina Martina, który w Oklahoma City Thunder bardzo dobrze załatał dziurę po odejściu Hardena.Pac Div - Pac Div to zespół, ale nie miałem pojęcia, którego z nich wyróżnić - każdy jest inny, każdy ma swoje charakterystyczne zagrywki i wszyscy umieją grać zespołowo tak że efekt jest piorunujący. Ich materiały z roku na rok pokazują, że jeśli chodzi o interpretację WestCoastu w XXI wieku stanowią absolutną czołówkę. We trzech mogą być porównani do Coreya Brewera, Andre Millera i Wilsona Chandlera z Denver Nuggets.Pod spodem znajdziecie po jednym wybranym przez mnie tracku od każdego z zestawienia, które mam nadzieję dadzą wam dobry ogląd sytuacji.PS: Jako, że nie jesteśmy portalem koszykarskim nasze kandydatury do 6th Mana należy traktować z przymróżeniem oka. Służyły głównie porównianiu i obrazowemu przedstawieniu listy pominiętych Freshmenów. Każdy kto oglądał trochę NBA w tym sezonie wie, że takie zestawienie nie mogłoby się przecież obejść bez kandydatury Jamala Crawforda z LA Clippers, a tutaj nie miałem go do kogo porównać. Amazing happens. Playoffy w pełni, wszyscy fani NBA niewyspani w pracach i szkołach, kontuzje mają coraz większy wpływ na przebieg wydarzeń na amerykańskich parkietach, a my... mamy tydzień z Freshmanami. Postanowiliśmy to jakoś połączyć. Pamiętacie jeszcze tekst Mateusza "Popkiller Euro 2012"? Idąc tym tropem postanowiłem przygotować dla was zestawienie 11 MC's, którzy nie znaleźli się w tegorocznym (ani żadnym wcześniejszym) zestawieniu XXL'a, chociaż w mojej opinii każdy z nich na to zasługuje.

Jako "Freshmenowi rezerwowi" zostali przeze mnie porównani do tegorocznych kandydatów do tytułu 6th man of the year, czyli najlepszego gościa z ławki w lidze. Zachęcam was też do komentowania tekstu i zostawiania swoich kandydatów do Freshmenów, którzy umknęli zaróno XXL'owi jak i Popkillerowi. Gotowi? Tip-off!

Chance The Rapper - tłumaczyć nie muszę, bo kilka dni temu Chance gościł w naszym cyklu Świeża Krew. Jego debiutancki mixtape "10 Day" pokazał przede wszystkim jego wszechstronność i wyrazistość. Równie dobrze radził sobie z trapami jak i akustycznymi numerami w stylu starych nagrań The Roots. Dawał radę na uptempowych wariactwach, ale jego markowym zagraniem było świetne wczucie się w leniwe, bardzo powolne i bardzo niełatwe do nawijania podkłady. Potrafi zwolnić i przyspieszyć tempo, dobrze rozgrywa, ale jednocześnie sam nie boi się oddać ważnego rzutu. Niby rezerwowy, ale na poziomie lepszym niż niejden starter. Nawet z twarzy trochę podobny do Jarreta Jacka z Golden State Warriors, tylko 10 lat młodszy i bardzo perspektywiczny.

Nitty Scott, MC - ma na koncie współpracę z najlepszymi i propsy od najlepszych. Jest młoda, piękna i potrafi odnaleźć się zarówno w nowej stylistyce jak i w oldschoolowych produkcjach na których brzmi jakby została do nich stworzona. Przywiązana do tradycji, ale atrakcyjna w odbiorze również w dzisiejszych realiach. Jest zdecydowanie zbyt młoda na to porównanie, ale styl i finezja jej ruchów oraz wykorzystanie dorobku kojarzą mi się z Rayem Allenem z Miami Heat. Oby jej droga do Hall Of Fame była równie efektowna.

Rockie Fresh - najczęściej wymieniany jako pominięty przez XXL'a. Autor jednego z najlepszych mixtape'ów tego roku "Electric Highway". Reprezentant Chicago lubiący być w świetle reflektorów. Nie jest jeszcze najważniejszym zawodnikiem swojej drużyny (Maybach Music Group), ale potrafi stać się nim stać i robić rzeczy dużo większe niż te których się od niego oczekuje, kiedy sytuacja tego wymaga. Zupełnie jak Nate Robinson z Chicago Bulls. Każdy kto widział Game 4 z Brooklyn Nets będzie wiedział o co mi chodzi.

Tito Lopez - talent najwyższej próby. Wyśmienite teksty, pełny zakres kombinacji z flow, umiejętność stylowego śpiewania i kozacki południowy akcent dodający temu wszystkiemu dodatkowego smaczku. Dynamiką i potencjałem do stania się wyjątkowym starterem przypomina zeszłorocznego 6th mana - Jamesa Hardena, tylko ma dużo więcej klasy i mniej gwiazdorstwa. Zjawiskowy atletyzm, potężna muskulatura skillsów, postrach wśród przeciwników... JaVale McGee z Denver Nuggets.

Astro - Astronomical Kid to z pewnością pieśń przyszłości i typ, który za pięć czy nawet dziesięć lat będzie dopiero wkraczał w najważniejszy etap swojej kariery, ale już teraz jego talent zapiera dech. "Deadbeats and Lazy Lyrics" to materiał, który zaskakuje również z tego względu, że taki małolat doskonale odtworzył klimat brudnych kasetowych mixtape'ów ze swojej dzielnicy - Brooklynu. Młody, ale już niesamowity, bez większych szans na tytuł 6th mana w tym roku, ale dysponujący możliwościami rozwoju przekraczającymi każdego z listy... Maurice Harkless z Orlando Magic? Alec Burks z Utah Jazz?

Young Roddy - do Freshmenów typuje się go praktycznie co roku (#ManuGinobili) i co roku wyraża się zdziwienie, że tam się nie znalazł. Autor singla, który u mnie gości co drugi dzień ("The Plot") i właściciel flow, które rozjechało Curren$yego w jego własnym singlu ("Roasted"). Koleś, który powinien w mgnieniu oka znaleźć się w czołówce, ale chyba ma problemy osobowościowe, jest zbyt zamulony i nie ma cierpliwości, żeby dopracować wszystko do końca. Jego materiały niosą ze sobą sztosy, które można grać w kółko i takie sobie popierdółki. Wybitnie utalentowany, nierówny i jakby trochę zagubiony, ale też wciąż na tyle młody, żeby móc to zmienić. Coś jak Michael Beasley z Phoenix Suns.

MeLo-X - talent grubo wykraczający poza hip-hopowe ramy, ale również w nich sprawdzający się kapitalnie. Ekscentryzmem i dziwactwem przypomina trochę Andersena z Miami Heat, ale tu nie chodzi tylko o image. Jego muzyka ma w sobie niesamowite pokłady energii i praktycznie żadnego ograniczenia. Niesamowicie efektowny i skuteczny. Żeby znaleźć dobre porównanie trzeba by wspomnianego Birdmana skrzyżować z J.R. Smithem z New York Knicks.

Uptown XO - niepozorny, rzadko wspominany przez amerykańskie media, niespecjalnie popularny, ale to się może wkrótce zmienić. Członek Diamond District swoim nowym albumem pokazał, że szufladkowanie go jako "ziomka Oddisee" byłoby bardzo niesłuszne. Znakomita warstwa tekstowa, szybki progres i umiejętność odnalezienia się w nowych warunkach. Przypomina to trochę sytuację Kevina Martina, który w Oklahoma City Thunder bardzo dobrze załatał dziurę po odejściu Hardena.

Pac Div - Pac Div to zespół, ale nie miałem pojęcia, którego z nich wyróżnić - każdy jest inny, każdy ma swoje charakterystyczne zagrywki i wszyscy umieją grać zespołowo tak że efekt jest piorunujący. Ich materiały z roku na rok pokazują, że jeśli chodzi o interpretację WestCoastu w XXI wieku stanowią absolutną czołówkę. We trzech mogą być porównani do Coreya Brewera, Andre Millera i Wilsona Chandlera z Denver Nuggets.

Pod spodem znajdziecie po jednym wybranym przez mnie tracku od każdego z zestawienia, które mam nadzieję dadzą wam dobry ogląd sytuacji.

PS: Jako, że nie jesteśmy portalem koszykarskim nasze kandydatury do 6th Mana należy traktować z przymróżeniem oka. Służyły głównie porównianiu i obrazowemu przedstawieniu listy pominiętych Freshmenów. Każdy kto oglądał trochę NBA w tym sezonie wie, że takie zestawienie nie mogłoby się przecież obejść bez kandydatury Jamala Crawforda z LA Clippers, a tutaj nie miałem go do kogo porównać. Amazing happens.

 

]]>
Uptown XO "Colour de Grey" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-15,uptown-xo-colour-de-grey-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-15,uptown-xo-colour-de-grey-recenzjaMarch 14, 2013, 4:20 pmDaniel WardzińskiUptown XO to nie kto inny jak X.O., którego możecie pamiętać z albumu Diamond District, który słusznie wywołał duże poruszenie w amerykańskim undergroundzie. Na "In The Ruff" X.O. dawał przesłanki do upatrywania w nim zawodnika, który może pokazać dużo więcej, choć już wtedy nie było to mało. Po drodze pojawiały się mixtape'y i albumy w dużym stopniu produkowane przez Oddisee (autor dotychczasowych highlightów rapera - "Blah Blah" czy "Black Broadway", które nie schodziły mi z odtwarzacza miesiącami) i AB The Producer. Ten ostatni jest autorem całości muzyki na nowym albumie zatytułowany "Colour de Grey". Pamiętam go jako ambitnego i pomysłowego gościa z niedoszlifowanym warsztatem i brakami, które rzucały się w uszy. Minęło trochę czasu i obydwaj autorzy tego albumu zrobili duży step up.XO to gość, który wychowywał się w domu, gdzie rodzice zajmowali się muzyką. W dzieciństwie uczył się grać na instrumentach i śpiewał w kościelnym chórze. Z czasem jego życie przeniosło się na podwórka, gdzie szlifował się charakter i charyzma. Miesznka muzycznego wyczucia z pokaźnym zapasem doświadczeń i wniosków z nich wynikających zaowocowała takim albumem, mocno przerastającym oczekiwania.Kiedy trzy lata temu ktoś powiedziałby mi, że AB wyprodukuje album w taki sposób, nie uwierzyłbym. Praca z Oddisee dała swoje - brzmieniowo reprezentant stolicy USA pokonał w te trzy lata kilka poziomów. Oryginalność miał od początku, a teraz zyskał jeszcze świadomość swoich możliwości i kierunku w którym chce podążać, a nie jest to kierunek w którym idą wszyscy. Ciekawe pomysły, które na dodatek stają się znakomitym tłem dla rapu XO. Od pięknie rozbudowanego intro, które swoim nastrojem idealnie wprowadza w "Colour de Grey" skupiając uwagę od początku, przez "Reflection Eternal", które mistrzowsko wykorzystuje balladowy motyw gitary, aż po soulową magię z "Needs And Wants". Wszystko ugryzione w nowy sposób, podkreślone charakterystycznymi perkusjami, które mniej dudnią, a bardziej "wędrują" dająć pole do popisu raperowi. Są jak skrojone na miarę flow XO, a jednocześnie w pewien sposób odkrywcze, nie rewolucyjne, ale świeże i pomysłowe. Nawet, kiedy bierze na warsztat bardzo znany sampel (kto mi przypomni skąd to?) w "Soul Value", potrafi wycisnąć z niego wszystko co najlepsze i zrobić świetne wrażenie. Coś mi mówi, że jeszcze usłyszycie o tym gościu.Nie inaczej wygląda sytuacji z samym XO. Z niezłego rapera i przyzwoitego tekściarza szybko wyrósł na MC, który potrafi treścią przykuć do głośnika, a formą zaimponować nawet na kompletnie nieszablonowych i nieraz trudnych do nawijania podkładach. Tematycznie robi naprawdę duży przelot - od kwestii rodzinnych oddanych z dużą dawką emocji, po tematy polityczne w których z kolei ujawnia się jego wysoka świadomość tego co dzieje się wokół. Wiele na tym albumie momentów, kiedy we flow usłyszycie fascynację Kanye Westem, ale jak dla mnie to XO wykorzystuje pewne drobne triki i zagrywki lepiej niż gwiazda z Chicago. Na pewno wykazuje się większą inteligencją. Ciężko się nie bujać, kiedy wjeżdża z idealnym przeciągnięciem i powtarzaniem akcentu na początku mistrzowskiego "Everyday". Ukazuje duże przywiązanie do swojego podwórka i widać, że jego związek z nim nie jest podkreślony po to, żeby ładnie brzmiało w tracku. Potrafi nawinąć kanonadą złożonych rymów, ale równie dobrze brzmi, kiedy miejsca na oddechy jest więcej, a brzmienie wyrazów ciekawie rozciągnięte i zaakcentowane. Co tu dużo gadać - jest raperem, który sprawia, że słucha się go od początku do końca z uwagą ze względu na treść i formę - zrobił wiele kroków naprzód i przy takim tempie rozwoju strach pomyśleć co będzie dalej. Ciężko zarzucić coś "Colour de Grey" od strony rapowej.Nachwaliłem się chłopaków, bo naprawdę sobie na to zasłużyli, a efekt tym większy, że się tego szczerze mówiąc nie spodziewałem. Obydwu polubiłem z miejsca, ale zarówno "One.One.Two" jak i "Monumental" poza świetnymi momentami miały dłużyzny i wkurzające numery. Tutaj nie mam się czego czepić. Jedynym numerem, który mnie wkurza jest "Poor Mans Copyright" w którym refren jest ciepłym kluchem, a powtarza się w tym tracku chyba ze sto trzydzieści razy. Jeden numer na czternaście, a dodajmy, że pozostałe nie są "OK" tylko są "impressive". Świeże to, pomysłowe, skupia uwagę, mówi o czymś, nie zostawia obojętnym... Na co tu marudzić? Trzeba słuchać. Zalecam w dużych dawkach. Uptown XO to nie kto inny jak X.O., którego możecie pamiętać z albumu Diamond District, który słusznie wywołał duże poruszenie w amerykańskim undergroundzie. Na "In The Ruff" X.O. dawał przesłanki do upatrywania w nim zawodnika, który może pokazać dużo więcej, choć już wtedy nie było to mało. Po drodze pojawiały się mixtape'y i albumy w dużym stopniu produkowane przez Oddisee (autor dotychczasowych highlightów rapera - "Blah Blah" czy "Black Broadway", które nie schodziły mi z odtwarzacza miesiącami) i AB The Producer. Ten ostatni jest autorem całości muzyki na nowym albumie zatytułowany "Colour de Grey". Pamiętam go jako ambitnego i pomysłowego gościa z niedoszlifowanym warsztatem i brakami, które rzucały się w uszy. Minęło trochę czasu i obydwaj autorzy tego albumu zrobili duży step up.

XO to gość, który wychowywał się w domu, gdzie rodzice zajmowali się muzyką. W dzieciństwie uczył się grać na instrumentach i śpiewał w kościelnym chórze. Z czasem jego życie przeniosło się na podwórka, gdzie szlifował się charakter i charyzma. Miesznka muzycznego wyczucia z pokaźnym zapasem doświadczeń i wniosków z nich wynikających zaowocowała takim albumem, mocno przerastającym oczekiwania.



Kiedy trzy lata temu ktoś powiedziałby mi, że AB wyprodukuje album w taki sposób, nie uwierzyłbym. Praca z Oddisee dała swoje - brzmieniowo reprezentant stolicy USA pokonał w te trzy lata kilka poziomów. Oryginalność miał od początku, a teraz zyskał jeszcze świadomość swoich możliwości i kierunku w którym chce podążać, a nie jest to kierunek w którym idą wszyscy. Ciekawe pomysły, które na dodatek stają się znakomitym tłem dla rapu XO. Od pięknie rozbudowanego intro, które swoim nastrojem idealnie wprowadza w "Colour de Grey" skupiając uwagę od początku, przez "Reflection Eternal", które mistrzowsko wykorzystuje balladowy motyw gitary, aż po soulową magię z "Needs And Wants". Wszystko ugryzione w nowy sposób, podkreślone charakterystycznymi perkusjami, które mniej dudnią, a bardziej "wędrują" dająć pole do popisu raperowi. Są jak skrojone na miarę flow XO, a jednocześnie w pewien sposób odkrywcze, nie rewolucyjne, ale świeże i pomysłowe. Nawet, kiedy bierze na warsztat bardzo znany sampel (kto mi przypomni skąd to?) w "Soul Value", potrafi wycisnąć z niego wszystko co najlepsze i zrobić świetne wrażenie. Coś mi mówi, że jeszcze usłyszycie o tym gościu.

Nie inaczej wygląda sytuacji z samym XO. Z niezłego rapera i przyzwoitego tekściarza szybko wyrósł na MC, który potrafi treścią przykuć do głośnika, a formą zaimponować nawet na kompletnie nieszablonowych i nieraz trudnych do nawijania podkładach. Tematycznie robi naprawdę duży przelot - od kwestii rodzinnych oddanych z dużą dawką emocji, po tematy polityczne w których z kolei ujawnia się jego wysoka świadomość tego co dzieje się wokół. Wiele na tym albumie momentów, kiedy we flow usłyszycie fascynację Kanye Westem, ale jak dla mnie to XO wykorzystuje pewne drobne triki i zagrywki lepiej niż gwiazda z Chicago. Na pewno wykazuje się większą inteligencją. Ciężko się nie bujać, kiedy wjeżdża z idealnym przeciągnięciem i powtarzaniem akcentu na początku mistrzowskiego "Everyday". Ukazuje duże przywiązanie do swojego podwórka i widać, że jego związek z nim nie jest podkreślony po to, żeby ładnie brzmiało w tracku. Potrafi nawinąć kanonadą złożonych rymów, ale równie dobrze brzmi, kiedy miejsca na oddechy jest więcej, a brzmienie wyrazów ciekawie rozciągnięte i zaakcentowane. Co tu dużo gadać - jest raperem, który sprawia, że słucha się go od początku do końca z uwagą ze względu na treść i formę - zrobił wiele kroków naprzód i przy takim tempie rozwoju strach pomyśleć co będzie dalej. Ciężko zarzucić coś "Colour de Grey" od strony rapowej.

Nachwaliłem się chłopaków, bo naprawdę sobie na to zasłużyli, a efekt tym większy, że się tego szczerze mówiąc nie spodziewałem. Obydwu polubiłem z miejsca, ale zarówno "One.One.Two" jak i "Monumental" poza świetnymi momentami miały dłużyzny i wkurzające numery. Tutaj nie mam się czego czepić. Jedynym numerem, który mnie wkurza jest "Poor Mans Copyright" w którym refren jest ciepłym kluchem, a powtarza się w tym tracku chyba ze sto trzydzieści razy. Jeden numer na czternaście, a dodajmy, że pozostałe nie są "OK" tylko są "impressive". Świeże to, pomysłowe, skupia uwagę, mówi o czymś, nie zostawia obojętnym... Na co tu marudzić? Trzeba słuchać. Zalecam w dużych dawkach.

 

]]>
Uptown XO "Finding My Way" - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-08,uptown-xo-finding-my-way-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-01-08,uptown-xo-finding-my-way-nowy-numerJanuary 8, 2013, 1:14 pmDaniel WardzińskiSpośród albumów, które ukazały się w ostatnich latach, materiał Diamond District "In The Ruff" szczególnie przypadł mi do gustu i został w pamięci. Uptown XO jest jednym z MC's nawijających w zespole z DC, zresztą ma już na koncie kilka sukcesów w solowej karierze. Jeśli ktoś uważnie sprawdzał jego materiały zapamiętał na pewno mnóstwo bardzo udanych kawałków z niezapomnianymi "Blah Blah" i "F.R.N.O." na bitach Oddisee.Numer, który chcemy zaprezentować dzisiaj wyszedł spod producenckiej ręki innego z wieloletnich współpracowników XO - AB The Producera. Efekt znowu robi apetyt na więcej.Więcej natomiast otrzymamy 26 stycznia, kiedy światło dzienne ujrzy materiał "Colour De Grey". AB zrobił bardzo duży postęp z perkusjami, bo nowy podkład po prostu porywa, a aranżacja z gitarową solóweczką mocno imponuje. Całość powinna ruszyć każdego, bo tego po prostu fajnie się słucha. Kiedy nowe Diamond District się pytam! Spośród albumów, które ukazały się w ostatnich latach, materiał Diamond District "In The Ruff" szczególnie przypadł mi do gustu i został w pamięci. Uptown XO jest jednym z MC's nawijających w zespole z DC, zresztą ma już na koncie kilka sukcesów w solowej karierze. Jeśli ktoś uważnie sprawdzał jego materiały zapamiętał na pewno mnóstwo bardzo udanych kawałków z niezapomnianymi "Blah Blah" i "F.R.N.O." na bitach Oddisee.

Numer, który chcemy zaprezentować dzisiaj wyszedł spod producenckiej ręki innego z wieloletnich współpracowników XO - AB The Producera. Efekt znowu robi apetyt na więcej.

Więcej natomiast otrzymamy 26 stycznia, kiedy światło dzienne ujrzy materiał "Colour De Grey". AB zrobił bardzo duży postęp z perkusjami, bo nowy podkład po prostu porywa, a aranżacja z gitarową solóweczką mocno imponuje. Całość powinna ruszyć każdego, bo tego po prostu fajnie się słucha. Kiedy nowe Diamond District się pytam!

 

]]>
Uptown XO "B.A.M.N. (By Any Means Necessary)" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-11-27,uptown-xo-bamn-by-any-means-necessary-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-11-27,uptown-xo-bamn-by-any-means-necessary-teledyskNovember 27, 2011, 11:00 amMarcin NataliMałe co nieco dla fanów ekipy Diamond District (Oddisee, X.O., YU). Reprezentujący ją Uptown XO (wcześniej X.O.) właśnie wypuścił najnowszy klip ze swojego tegorocznego, darmowego albumu "Monumental 2". Tym razem jest brudno, politycznie i kontrowersyjnie.

Małe co nieco dla fanów ekipy Diamond District (Oddisee, X.O., YU). Reprezentujący ją Uptown XO (wcześniej X.O.) właśnie wypuścił najnowszy klip ze swojego tegorocznego, darmowego albumu "Monumental 2". Tym razem jest brudno, politycznie i kontrowersyjnie.


]]>