popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) clams casinohttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/20795/clams-casinoNovember 15, 2024, 2:06 ampl_PL © 2024 Admin stronyClams Casino w Warszawie - fotorelacjahttps://popkiller.kingapp.pl/2018-12-15,clams-casino-w-warszawie-fotorelacjahttps://popkiller.kingapp.pl/2018-12-15,clams-casino-w-warszawie-fotorelacjaDecember 15, 2018, 3:27 pmAdmin stronyCypher Week przyniósł nam w ubiegłym tygodniu dużą dawkę świetnej muzyki na żywo - w ramach niego zobaczyliśmy też w Warszawie Clamsa Casino, jednego z najbardziej oryginalnych producentów ostatniej dekady i ojca chrzestnego cloud rapu (tutaj nasz ranking i top 5 z jego twórczości). Sprawdźcie jak wyglądało jego show w stołecznym klubie Niebo!Zdjęcia: A$AP SandiFotorelacja poniżej. Sprawdź też:Clams Casino - nasze top 5 numerów od ojca chrzestnego cloud rapuSkepta w Warszawie - fotorelacjaYG pierwszy raz w Polsce - fotorelacja z koncertuDenzel Curry w Warszawie - fotorelacjaFlatbush Zombies w Warszawie - fotorelacjaKraków Live Festival 2018 - fotorelacjaOpen'er Festival 2018 - fotorelacjaCypher Week przyniósł nam w ubiegłym tygodniu dużą dawkę świetnej muzyki na żywo - w ramach niego zobaczyliśmy też w Warszawie Clamsa Casino, jednego z najbardziej oryginalnych producentów ostatniej dekady i ojca chrzestnego cloud rapu (tutaj nasz ranking i top 5 z jego twórczości). Sprawdźcie jak wyglądało jego show w stołecznym klubie Niebo!

Zdjęcia: A$AP Sandi

Fotorelacja poniżej. Sprawdź też:

Clams Casino - nasze top 5 numerów od ojca chrzestnego cloud rapu

Skepta w Warszawie - fotorelacja

YG pierwszy raz w Polsce - fotorelacja z koncertu

Denzel Curry w Warszawie - fotorelacja

Flatbush Zombies w Warszawie - fotorelacja

Kraków Live Festival 2018 - fotorelacja

Open'er Festival 2018 - fotorelacja

]]>
Clams Casino - nasze top 5 numerów od ojca chrzestnego cloud rapuhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-11-27,clams-casino-nasze-top-5-numerow-od-ojca-chrzestnego-cloud-rapuhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-11-27,clams-casino-nasze-top-5-numerow-od-ojca-chrzestnego-cloud-rapuNovember 26, 2018, 10:38 pmŁukasz RawskiClams Casino należy niewątpliwie do producentów, którzy są bardzo bliscy mojemu sercu. To właśnie on był jedną z głównych twarzy i twórcą nowego nurtu w rapie, jakim był kilka lat temu cloud rap. Leniwe, pełne przestrzeni bity pozwoliły mu wejść na wyższy poziom. Obecnie, będąc wciąż czołowym producentem rapowym, jeszcze śmielej otwiera się na inne gatunki. Tuż przed jego grudniowymi koncertami w Polsce, przygotowałem dla was małą ściągawkę - 5 utworów które najbardziej utkwiły mi w pamięci, a za których produkcję odpowiadał właśnie Clams Casino.Lil B "I'm God"[[{"fid":"48175","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Obaj panowie pomogli sobie wzajemnie. To własnie Lil B był jednym z pierwszych raperów, którzy sięgali hurtowo po bity Clamsa, a sam Clams uczynił Based Goda nieco bardziej słuchalnym. "I'm God" to jeden z najbardziej znanych utworów Freshmana XXL'a, rocznik 2011. Od samego początku był freakiem, ale czasami gdy wracam do takich numerów jak powyższy, nieco tęsknię za nim w mainstreamie. MF Doom "Bookfiend"[[{"fid":"48176","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]Niezwykle klimatyczny kawałek i dosyć nieoczekiwana współpraca. Clams połączył swoje siły z legendarnym MF Doomem, a ten w przestrzeni, jaką zostawił mu producent pozostawił niezwykle celne i przemyślane linijki. Przyznam, że z miłą chęcią usłyszałbym taką współpracę na pełnoprawnym albumie. The Weeknd "The Fall"[[{"fid":"48177","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Co prawda Clams nie zrobił tego bitu sam, bo pomagał mu w tym niecoeniony Illangelo, jednakże nie mogłem odpuscić i nie umieścić "The Fall" wśród mojej piątki. To po dziś dzień jeden z moich ulubionych kawałków The Weeknda. Mimo upływu lat, wciąż tęsknię do brzmień zaprezentowanych właśnie na "Trylogy", jeszcze w tej surowej, podziemnej wersji. "The Fall" to najlepszy przykład.Vince Staples "Norf Norf"[[{"fid":"48178","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]Większość wymienia "Norf Norf" jako utwór, który zapamiętali najlepiej ze świetnego "Summertime '06". Nie sposób jest się nie zgodzić. Minimalistyczny banger i wyczuwalna chemia na linii raper-producent. Trzy lata od premiery, a wciąż świeże, z ogromnym replay valule. Lil Peep "4 Gold Chains"[[{"fid":"48179","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]Żaden inny raper nowej, emo fali nie pasowałby taki idealnie do bitów Clamsa jak Peep. Dlatego więc podwójna szkoda, że jego żywot skończył się tak szybko, bo duet Lil Peep x Clams Casino mógł stać się materiałem na pełny album. "4 Gold Chains" to tylko mały smaczek, który wyszedł perfekcyjnie. Zgubiony wzrok Peepa, wolne tempo. Ten utwór hipnotyzuje, nawet po wielu odsłuchach.Specjalne wyróżnienie: A$AP Rocky[[{"fid":"48180","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]Myślisz "cloud rap", mówisz "Live.Love.A$AP". Nie ma siły, debiutancki mixtape rapera z Harlemu jest już teraz legendarny. Namieszał, sprawił że rap zaczął skręcać w inną stronę. I wielka w tym zasługa właśnie Clamsa Casino, którego współpraca z A$AP Rockym zawsze była owocna. Nie sposób jest wymienić ulubionego kawałka, spośród tylu sztosów. "Wassup", "Leaf", "Demons", "Hell", "LVL", wiele innych. Duet A$AP Rocky i Clams Casino zawsze serwowali nam muzykę najwyższych lotów. [[{"fid":"48181","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]Clams Casino należy niewątpliwie do producentów, którzy są bardzo bliscy mojemu sercu. To właśnie on był jedną z głównych twarzy i twórcą nowego nurtu w rapie, jakim był kilka lat temu cloud rap. Leniwe, pełne przestrzeni bity pozwoliły mu wejść na wyższy poziom. 

Obecnie, będąc wciąż czołowym producentem rapowym, jeszcze śmielej otwiera się na inne gatunki. Tuż przed jego grudniowymi koncertami w Polsce, przygotowałem dla was małą ściągawkę - 5 utworów które najbardziej utkwiły mi w pamięci, a za których produkcję odpowiadał właśnie Clams Casino.

Lil B "I'm God"

[[{"fid":"48175","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]


Obaj panowie pomogli sobie wzajemnie.
To własnie Lil B był jednym z pierwszych raperów, którzy sięgali hurtowo po bity Clamsa, a sam Clams uczynił Based Goda nieco bardziej słuchalnym. "I'm God" to jeden z najbardziej znanych utworów Freshmana XXL'a, rocznik 2011. Od samego początku był freakiem, ale czasami gdy wracam do takich numerów jak powyższy, nieco tęsknię za nim w mainstreamie. 

MF Doom "Bookfiend"

[[{"fid":"48176","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

Niezwykle klimatyczny kawałek i dosyć nieoczekiwana współpraca. Clams połączył swoje siły z legendarnym MF Doomem, a ten w przestrzeni, jaką zostawił mu producent pozostawił niezwykle celne i przemyślane linijki. Przyznam, że z miłą chęcią usłyszałbym taką współpracę na pełnoprawnym albumie. 

The Weeknd "The Fall"

[[{"fid":"48177","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]


Co prawda Clams nie zrobił tego bitu sam
, bo pomagał mu w tym niecoeniony Illangelo, jednakże nie mogłem odpuscić i nie umieścić "The Fall" wśród mojej piątki. To po dziś dzień jeden z moich ulubionych kawałków The Weeknda. Mimo upływu lat, wciąż tęsknię do brzmień zaprezentowanych właśnie na "Trylogy", jeszcze w tej surowej, podziemnej wersji. "The Fall" to najlepszy przykład.

Vince Staples "Norf Norf"

[[{"fid":"48178","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]


Większość wymienia "Norf Norf" jako utwór, który zapamiętali najlepiej ze świetnego "Summertime '06".
Nie sposób jest się nie zgodzić. Minimalistyczny banger i wyczuwalna chemia na linii raper-producent. Trzy lata od premiery, a wciąż świeże, z ogromnym replay valule. 

Lil Peep "4 Gold Chains"

[[{"fid":"48179","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]


Żaden inny raper nowej, emo fali nie pasowałby taki idealnie do bitów Clamsa jak Peep. Dlatego więc podwójna szkoda, że jego żywot skończył się tak szybko, bo duet Lil Peep x Clams Casino mógł stać się materiałem na pełny album. "4 Gold Chains" to tylko mały smaczek, który wyszedł perfekcyjnie. Zgubiony wzrok Peepa, wolne tempo. Ten utwór hipnotyzuje, nawet po wielu odsłuchach.

Specjalne wyróżnienie: A$AP Rocky


[[{"fid":"48180","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

Myślisz "cloud rap", mówisz "Live.Love.A$AP". Nie ma siły, debiutancki mixtape rapera z Harlemu jest już teraz legendarny. Namieszał, sprawił że rap zaczął skręcać w inną stronę. I wielka w tym zasługa właśnie Clamsa Casino, którego współpraca z A$AP Rockym zawsze była owocna. Nie sposób jest wymienić ulubionego kawałka, spośród tylu sztosów. "Wassup", "Leaf", "Demons", "Hell", "LVL", wiele innych. Duet A$AP Rocky i Clams Casino zawsze serwowali nam muzykę najwyższych lotów.

 [[{"fid":"48181","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

]]>
Clams Casino - przesunięta data koncertówhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-10-26,clams-casino-przesunieta-data-koncertowhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-10-26,clams-casino-przesunieta-data-koncertowOctober 26, 2018, 12:51 amAdmin stronyW ten weekend Polskę odwiedzić miał ojciec chrzestny cloud rapu Clams Casino - przyjdzie nam jednak jeszcze chwilę na niego poczekać."WAŻNA INFORMACJA! Z przyczyn logistycznych, niezależnych od artysty oraz organizatora koncerty Clams Casino w Warszawie oraz we Wrocławiu zostają przeniesione na nowe daty: - 6 grudnia 2018 - Pralnia, Wrocław - 7 grudnia 2018 - NIEBO, WarszawaWszystkie bilety zachowują swoją ważność i nie ma konieczności ich wymiany. Za niedogodności serdecznie przepraszamy." - podali wczoraj na facebookowym evencie organizatorzy.Więcej info o koncertachW ten weekend Polskę odwiedzić miał ojciec chrzestny cloud rapu Clams Casino - przyjdzie nam jednak jeszcze chwilę na niego poczekać.

"WAŻNA INFORMACJA! Z przyczyn logistycznych, niezależnych od artysty oraz organizatora koncerty Clams Casino w Warszawie oraz we Wrocławiu zostają przeniesione na nowe daty:

- 6 grudnia 2018 - Pralnia, Wrocław
- 7 grudnia 2018 - NIEBO, Warszawa

Wszystkie bilety zachowują swoją ważność i nie ma konieczności ich wymiany. Za niedogodności serdecznie przepraszamy." - podali wczoraj na facebookowym evencie organizatorzy.

Więcej info o koncertach

]]>
Clams Casino na dwóch występach w Polsce! [Nowa data]https://popkiller.kingapp.pl/2018-10-16,clams-casino-na-dwoch-wystepach-w-polsce-nowa-datahttps://popkiller.kingapp.pl/2018-10-16,clams-casino-na-dwoch-wystepach-w-polsce-nowa-dataOctober 26, 2018, 12:48 amAdmin stronyJeden z najwybitniejszych producentów mijającej dekady ma w Polsce spore grono fanów - na pewno ucieszą się oni na wieść, że Clams Casino odwiedzi nasz kraj dwukrotnie, by wystąpić w Warszawie i Wrocławiu!Pionier cloud rapu, swoim brzmieniem wymieszał gatunki wprowadzając nową jakość. W 2011 roku nakładem wytwórni Tri Angle ukazała się jego debiutancka EP-ka "Rainforest". Od tamtej pory artysta zgromadził na swoim koncie również 4 mixtape'y zatytułowane "Instrumentals". 5 lat później Clams Casino wydał pierwszy, długogrający album pt. "32 Levels", na którym pojawili się tacy goście jak A$AP Rocky, Vince Staples, Kelela czy Mikky Ekko. Twórczość Clams Casino cechuje melancholijność oraz pogodność, zaś jego brzmienia - pomimo, że hip-hopowe - są ciepłe i wyszukane. Artysta, który na swoim koncie ma współpracę z Mac Miller, A$AP Rocky czy A$AP Ferg, odwiedzi Polskę już tej jesieni i wystąpi w 2 miastach - Warszawie oraz Wrocławiu.26.10. - Warszawa (Progresja) - event FBKUP BILET27.10. - Wrocław (Zaklęte Rewiry) - event FBKUP BILET[EDIT: KONCERTY ZOSTAŁY PRZESUNIĘTE NA 6 I 7.12. Jak podali organizatorzy:"WAŻNA INFORMACJA! Z przyczyn logistycznych, niezależnych od artysty oraz organizatora koncerty Clams Casino w Warszawie oraz we Wrocławiu zostają przeniesione na nowe daty: - 6 grudnia 2018 - Pralnia, Wrocław - 7 grudnia 2018 - NIEBO, WarszawaWszystkie bilety zachowują swoją ważność i nie ma konieczności ich wymiany. Za niedogodności serdecznie przepraszamy."[[{"fid":"47360","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Jeden z najwybitniejszych producentów mijającej dekady ma w Polsce spore grono fanów - na pewno ucieszą się oni na wieść, że Clams Casino odwiedzi nasz kraj dwukrotnie, by wystąpić w Warszawie i Wrocławiu!

Pionier cloud rapu, swoim brzmieniem wymieszał gatunki wprowadzając nową jakość. W 2011 roku nakładem wytwórni Tri Angle ukazała się jego debiutancka EP-ka "Rainforest". Od tamtej pory artysta zgromadził na swoim koncie również 4 mixtape'y zatytułowane "Instrumentals". 5 lat później Clams Casino wydał pierwszy, długogrający album pt. "32 Levels", na którym pojawili się tacy goście jak A$AP Rocky, Vince Staples, Kelela czy Mikky Ekko.

Twórczość Clams Casino cechuje melancholijność oraz pogodność, zaś jego brzmienia - pomimo, że hip-hopowe - są ciepłe i wyszukane. Artysta, który na swoim koncie ma współpracę z Mac Miller, A$AP Rocky czy A$AP Ferg, odwiedzi Polskę już tej jesieni i wystąpi w 2 miastach - Warszawie oraz Wrocławiu.

26.10. - Warszawa (Progresja) - event FB
KUP BILET

27.10. - Wrocław (Zaklęte Rewiry) - event FB
KUP BILET

[EDIT: KONCERTY ZOSTAŁY PRZESUNIĘTE NA 6 I 7.12. Jak podali organizatorzy:

"WAŻNA INFORMACJA! Z przyczyn logistycznych, niezależnych od artysty oraz organizatora koncerty Clams Casino w Warszawie oraz we Wrocławiu zostają przeniesione na nowe daty:

- 6 grudnia 2018 - Pralnia, Wrocław
- 7 grudnia 2018 - NIEBO, Warszawa

Wszystkie bilety zachowują swoją ważność i nie ma konieczności ich wymiany. Za niedogodności serdecznie przepraszamy."

[[{"fid":"47360","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

]]>
Clams Casino "32 Levels" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-21,clams-casino-32-levels-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-08-21,clams-casino-32-levels-recenzjaAugust 16, 2016, 11:32 pmJędrzej PawłowskiJeśli jaraliście się wydanym w 2011 roku mixtapem A$AP Rocky'ego pt. "Live.Love.ASAP", to na pewno wiecie kim jest Clams Casino. Dzięki takim sztosom jak "Palace", "Bass" czy "Wassup" pochodzący z New Jersey producent przyczynił się w dużej mierze do sukcesu tego materiału oraz spopularyzowania cloud rapu, czyli podgatunku łączącego southside'ową estetykę z psychodelicznymi i ambientowymi elementami. Bardzo charakterystyczny i atmosferyczny styl produkcji Clamsa zaowocował współpracą w wieloma innymi artystami - z jego usług korzystali jeszcze m.in. Lil B, Mac Miller, Schoolboy Q, The Weeknd czy FKA Twigs.Biorąc pod uwagę jaki hype wytworzył się na jego muzykę między 2011 a 2013 rokiem, wydawałoby się, że Clams przegapił swój najlepszy moment na wydanie oficjalnego debiutu.Na "32 Levels" 29-latek zadbał jednak o to, aby jego brzmienie nie straciło daty ważności. Przede wszystkim słychać na tej płycie, że Clams Casino nie chciał pokazywać się wyłącznie ze strony, z której jest dobrze znany, ale też starał się pójść w klimaty alternatywnego r&b oraz dream popu, czyli rzeczy raczej dla niego nietypowych. Widać to również po bogatej liście gości, która zawiera jego stałych współpracowników (A$AP Rocky, Lil B, Vince Staples), a także mniej oczywiste kolaboracje np. Sam Dew, Kelly Zutrau, Kelela, czy znany z zespołu Future Islands wokalista Samuel T. Herring.Fani newschoolowych, cloud rapowych klimatów nie powinni być zawiedzeni pierwszą połową albumu. Na przykład, drugie na płycie "Be Somebody" z gościnnymi zwrotkami od Rocky'iego i Lil B brzmi niczym wyjęte prosto z "Live.Love.ASAP". Podobne brzmieniowo są numery "Witness" oraz "32 Levels", które zawierają to, co dla produkcji Clamsa Casino charakterystyczne - powolne tempo oraz eteryczny, hipnotyzujący klimat. Nieco różniącym się od nich numerem jest energetyczne "All Nite" z doskonałym Vincem Staples'em. Nie tylko jest to moim zdaniem najlepszy utwór na całej płycie, ale także mocny kandydat do czołówki najlepszych rapowych singli tego roku. Na pochwałę zasługują też utwory instrumentalne w postaci "Skull" oraz "Blast", które mogłyby być jednak trochę dłuższe, gdyż stoją na naprawdę wysokim poziomie.Na swoim debiucie producent z New Jersey pokazuje, że jest artystą uniwersalnym i wszechstronnym. Dowodem na to jest druga połowa płyty, na której Clams odchodzi od charakterystycznego dla siebie brzmienia w kierunku bardziej melodyjnych, radiowych kompozycji. Nie da się jednak ukryć, że takie numery jak "Back to You", "Into the Fire" oraz "Breath Away" brzmią dosyć przewidywalnie i brakuje im cech, które sprawiają, że styl Casino jest tak rozpoznawalny i przyciągający uwagę. Oprócz tego, mam wrażenie, że numery te w pewien sposób burzą spójność albumu. Na przeciwnym biegunie znajduje się mroczne, pełne rozmachu "Ghost in a Kiss" z niezawodnym Samem T. Herringiem, którego mocny, barytonowy głos tworzy kontrast z mocarnym, trapowym bitem.Biorąc pod uwagę umiejętności oraz poprzednie dokonania Clamsa Casino, "32 Levels" trochę mnie rozczarowało. Oczywiście, doceniam to, że 29-letni producent starał się, aby jego debiut nie był typowo rapową płytą producencką, jednakże te bardziej popowe numery nie są choćby w połowie tak ambitne i charakterystyczne, jak jego wcześniejsze kooperacje z A$APem Rocky'im, Vincem Staples'em, czy FKA Twigs. Dobra wiadomość jest jednak taka, że jak pokazują utwory pokroju "All Nite" oraz "Witness", Clams wciąż nie ma sobie równych jeśli chodzi o produkcję w cloud rapowej stylistyce. 4/6.Autor prowadzi bloga https://pogadajmyomuzyce.blogspot.com/Jeśli jaraliście się wydanym w 2011 roku mixtapem A$AP Rocky'ego pt. "Live.Love.ASAP", to na pewno wiecie kim jest Clams Casino. Dzięki takim sztosom jak "Palace", "Bass" czy "Wassup" pochodzący z New Jersey producent przyczynił się w dużej mierze do sukcesu tego materiału oraz spopularyzowania cloud rapu, czyli podgatunku łączącego southside'ową estetykę z psychodelicznymi i ambientowymi elementami. Bardzo charakterystyczny i atmosferyczny styl produkcji Clamsa zaowocował współpracą w wieloma innymi artystami - z jego usług korzystali jeszcze m.in. Lil B, Mac Miller, Schoolboy Q, The Weeknd czy FKA Twigs.

Biorąc pod uwagę jaki hype wytworzył się na jego muzykę między 2011 a 2013 rokiem, wydawałoby się, że Clams przegapił swój najlepszy moment na wydanie oficjalnego debiutu.Na "32 Levels" 29-latek zadbał jednak o to, aby jego brzmienie nie straciło daty ważności. Przede wszystkim słychać na tej płycie, że Clams Casino nie chciał pokazywać się wyłącznie ze strony, z której jest dobrze znany, ale też starał się pójść w klimaty alternatywnego r&b oraz dream popu, czyli rzeczy raczej dla niego nietypowych. Widać to również po bogatej liście gości, która zawiera jego stałych współpracowników (A$AP Rocky, Lil B, Vince Staples), a także mniej oczywiste kolaboracje np. Sam Dew, Kelly Zutrau, Kelela, czy znany z zespołu Future Islands wokalista Samuel T. Herring.

Fani newschoolowych, cloud rapowych klimatów nie powinni być zawiedzeni pierwszą połową albumu. Na przykład,  drugie na płycie "Be Somebody" z gościnnymi zwrotkami od Rocky'iego i Lil B brzmi niczym wyjęte prosto z "Live.Love.ASAP". Podobne brzmieniowo są numery "Witness" oraz "32 Levels", które zawierają to, co dla produkcji Clamsa Casino charakterystyczne - powolne tempo oraz eteryczny, hipnotyzujący klimat. Nieco różniącym się od nich numerem jest energetyczne "All Nite" z doskonałym Vincem Staples'em. Nie tylko jest to moim zdaniem najlepszy utwór na całej płycie, ale także mocny kandydat do czołówki najlepszych rapowych singli tego roku. Na pochwałę zasługują też utwory instrumentalne w postaci "Skull" oraz "Blast", które mogłyby być jednak trochę dłuższe, gdyż stoją na naprawdę wysokim poziomie.

Na swoim debiucie producent z New Jersey pokazuje, że jest artystą uniwersalnym i wszechstronnym. Dowodem na to jest druga połowa płyty, na której Clams odchodzi od charakterystycznego dla siebie brzmienia w kierunku bardziej melodyjnych, radiowych kompozycji. Nie da się jednak ukryć, że takie numery jak "Back to You", "Into the Fire" oraz "Breath Away" brzmią dosyć przewidywalnie i brakuje im cech, które sprawiają, że styl Casino jest tak rozpoznawalny i przyciągający uwagę. Oprócz tego, mam wrażenie, że numery te w pewien sposób burzą spójność albumu. Na przeciwnym biegunie znajduje się mroczne, pełne rozmachu "Ghost in a Kiss" z niezawodnym Samem T. Herringiem, którego mocny, barytonowy głos tworzy kontrast z mocarnym, trapowym bitem.

Biorąc pod uwagę umiejętności oraz poprzednie dokonania Clamsa Casino, "32 Levels" trochę mnie rozczarowało. Oczywiście, doceniam to, że 29-letni producent starał się, aby jego debiut nie był typowo rapową płytą producencką, jednakże te bardziej popowe numery nie są choćby w połowie tak ambitne i charakterystyczne, jak jego wcześniejsze kooperacje z A$APem Rocky'im, Vincem Staples'em, czy FKA Twigs. Dobra wiadomość jest jednak taka, że jak pokazują utwory pokroju "All Nite" oraz "Witness", Clams wciąż nie ma sobie równych jeśli chodzi o produkcję w cloud rapowej stylistyce. 4/6.

Autor prowadzi bloga https://pogadajmyomuzyce.blogspot.com/

]]>
Clams Casino "32 Levels" - znamy tracklistę i okładkęhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-06-09,clams-casino-32-levels-znamy-trackliste-i-okladkehttps://popkiller.kingapp.pl/2016-06-09,clams-casino-32-levels-znamy-trackliste-i-okladkeJune 9, 2016, 4:36 pmWojciech WiktorNowy album producenta z New Jersey, znanego chociażby ze współpracy z A$AP Rocky'im, wyjdzie 15 lipca tego roku. Ujawniona została okładka oraz tracklista projektu nazwanego "32 Levels". Do singla "Witness", w którym rapuje Lil B, można też zobaczyć klip. Tracklista "32 Levels":1. Level 12. Be Somebody (feat. A$AP Rocky and Lil B)3. All Nite (feat. Vince Staples)4. Witness (feat. Lil B)5. Skull6. 32 Levels (feat. Lil B and Joe Newman of alt-J)7. Thanks to You (feat. Sam Dew)8. Back to You (feat. Kelly Zutrau of Wet)9. Into the Fire (feat. Mikky Ekko)10. A Breath Away (feat. Kelela)11. Ghost in a Kiss (feat. Samuel T. Herring of Future Islands)12. Blast Nowy album producenta z New Jersey, znanego chociażby ze współpracy z A$AP Rocky'im, wyjdzie 15 lipca tego roku. Ujawniona została okładka oraz tracklista projektu nazwanego "32 Levels". Do singla "Witness", w którym rapuje Lil B, można też zobaczyć klip.

Tracklista "32 Levels":
1. Level 1
2. Be Somebody (feat. A$AP Rocky and Lil B)
3. All Nite (feat. Vince Staples)
4. Witness (feat. Lil B)
5. Skull
6. 32 Levels (feat. Lil B and Joe Newman of alt-J)
7. Thanks to You (feat. Sam Dew)
8. Back to You (feat. Kelly Zutrau of Wet)
9. Into the Fire (feat. Mikky Ekko)
10. A Breath Away (feat. Kelela)
11. Ghost in a Kiss (feat. Samuel T. Herring of Future Islands)
12. Blast

 

]]>
A$AP Ferg "Talk It" - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-11-28,aap-ferg-talk-it-nowy-numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-11-28,aap-ferg-talk-it-nowy-numerNovember 28, 2014, 11:45 pmMateusz MarcolaŁawa przysięgłych hrabstwa St. Louis po trwających dwa dni obradach uznała, że „nie istnieje żadna prawdopodobna przyczyna, by postawić policjanta Wilsona w stan oskarżenia” i tym samym uniewinniła policjanta, który będąc na służbie zastrzelił 18-letniego Mike'a Browna. Zaraz potem doszło do zamieszek w Ferguson i innych amerykańskich miastach, a do protestów przyłączyło się również środowisko hip-hopowe, które - rzecz prosta - nie zgadza się z decyzją ławy przysięgłych. Swoje trzy grosze postanowił dołożyć także A$AP Ferg w najnowszym numerze "Talk It", gdzie składa hołd Brownowi i nawiązuje do słynnego "Fuck The Police" N.W.A. Za producenckimi sterami dawno nie słyszany Clams Casino. Ława przysięgłych hrabstwa St. Louis po trwających dwa dni obradach uznała, że „nie istnieje żadna prawdopodobna przyczyna, by postawić policjanta Wilsona w stan oskarżenia” i tym samym uniewinniła policjanta, który będąc na służbie zastrzelił 18-letniego Mike'a Browna. Zaraz potem doszło do zamieszek w Ferguson i innych amerykańskich miastach, a do protestów przyłączyło się również środowisko hip-hopowe, które - rzecz prosta - nie zgadza się z decyzją ławy przysięgłych. Swoje trzy grosze postanowił dołożyć także A$AP Ferg w najnowszym numerze "Talk It", gdzie składa hołd Brownowi i nawiązuje do słynnego "Fuck The Police" N.W.A. Za producenckimi sterami dawno nie słyszany Clams Casino. 

 

]]>
Clams Casino "Instrumental Mixtape Vol.3" - tracklista, pobierz za darmohttps://popkiller.kingapp.pl/2013-12-20,clams-casino-instrumental-mixtape-vol3-tracklista-pobierz-za-darmohttps://popkiller.kingapp.pl/2013-12-20,clams-casino-instrumental-mixtape-vol3-tracklista-pobierz-za-darmoDecember 20, 2013, 1:04 amKrzysztof Cyrych"Wassup", "Demons", "Hell" od Rocky'ego, "Motivation" od Lil B - te utwory zna chyba każdy trzymający rękę na pulsie słuchacz rapu. Co je łączy? Producent - Clams Casino. Dziś ten beatmaker udostępnił swoje kolejne podkłady. Oprócz znanych już kompozycji na "Instrumental Mixtape Vol.3" usłyszeć możemy 3 niepublikowane bity i 1 remix. Dla wszystkich fanów cloud rapu to nie lada gratka. Tracklista:01. Crystals02. Hell (A$AP Rocky Instrumental)03. Cry For Me (unreleased)04. Pull Me Down (Mikky Ekko Instrumental)05. LVL (A$AP Rocky Instrumental)06. Bird Call (Mac Miller Instrumental)07. Freeze (A$AP Rocky Instrumental)08. Haunt (unreleased)09. Melthru (unreleased)10. Bookfiend (DOOM Instrumental)11. Cold Feet (Mac Miller Instrumental)12. Wizard (Remix)13. Youforia (Mac Miller Instrumental)Album pobrać można:https://www.sendspace.com/file/h0rc02 "Wassup", "Demons", "Hell" od Rocky'ego, "Motivation" od Lil B - te utwory zna chyba każdy trzymający rękę na pulsie słuchacz rapu. Co je łączy? Producent - Clams Casino. Dziś ten beatmaker udostępnił swoje kolejne podkłady. Oprócz znanych już kompozycji na "Instrumental Mixtape Vol.3" usłyszeć możemy 3 niepublikowane bity i 1 remix. Dla wszystkich fanów cloud rapu to nie lada gratka.

Tracklista:

01. Crystals
02. Hell (A$AP Rocky Instrumental)
03. Cry For Me (unreleased)
04. Pull Me Down (Mikky Ekko Instrumental)
05. LVL (A$AP Rocky Instrumental)
06. Bird Call (Mac Miller Instrumental)
07. Freeze (A$AP Rocky Instrumental)
08. Haunt (unreleased)
09. Melthru (unreleased)
10. Bookfiend (DOOM Instrumental)
11. Cold Feet (Mac Miller Instrumental)
12. Wizard (Remix)
13. Youforia (Mac Miller Instrumental)

Album pobrać można:

https://www.sendspace.com/file/h0rc02

]]>
Mac Miller "Watching Movies With The Sound Off" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-12,mac-miller-watching-movies-with-the-sound-off-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-12,mac-miller-watching-movies-with-the-sound-off-recenzjaJuly 11, 2013, 6:03 pmDaniel WardzińskiMając 19 lat mieć już na koncie niezależnie wydany album zdobywający pierwszy "number one spot" na liście sprzedażowej od szesnastu lat? Słabo? Oczywiście - liczby mogą oszukiwać. Np. w tym przypadku trochę oszukują, bo choć "Blue Slide Park" miał sporo momentów do których chce się wracać, to nie był też na pewno najlepszą porcją muzyki od Maca. Sukces tego albumu to raczej wynik bardzo udanej mixtape'owej rozgrywki i walki o fanów, którzy w ciemno poszli do sklepów i kupili debiut swojego młodego idola w prawie 150 tysiącach egzeplarzy w pierwszym tygodniu. Tegoroczny wynik z "Watching Movies With The Sound Off" to "zaledwie" 100 tysięcy, a Mac nadal nie zdecydował się na współpracę z majorsem, pozostając wiernym Pittsburghowemu Rostrum Records i jednocześnie inaugurując działalność swojego REMember, które ma upamiętniać jego zmarłego ziomka o ksywie REM.Pytany o różnice między albumami Miller mówi, że "Blue Slide Park" było bardziej skoncentrowane na dorastaniu w Pittsburghu, a drugi krążek to już bardziej spojrzenie z perspektywy kalifornijskich luksusowych mieszkań i bycia gwiazdą show w MTV. Jednocześnie dużo w tym wspominek i retrospekcji. Mylą się ci, którzy widzieliby w "Watching Movies With The Sound Off" album celebrujący prosperity i traktujący jak większość mainstreamowych płyt o samochodach, pieniądzach, laskach i narkotykach. Nie sposób tych tematów pominąć rzecz jasna, ale to nie o nie tutaj chodzi. Mac Miller jest zbyt bystry na takie spłycanie swojej muzyki.Po pierwszym przesłuchaniu nie miałem wątpliwości, że to album lepszy od debiutu i nie mam ich nadal. "Watching Movies With The Sound Off" to krążek na którym Mac z dzieciaka, któremu wszystko wolno zmienił się w dzieciaka, który zdał sobie sprawę, że to co osiągnął wcale nie jest tak piękne jak mu się wydawało. Amerykańscy recenzenci starają się mocno przekonać nas, że stał się piewcą postmodernistycznej filozofii i faktycznie da się znaleźć jej elementy w potwornie chaotycznym labiryncie skomplikowanych myśli kryjących się w tej młodej głowie. W "Red Dot Music" z Action Bronsonem nawija "It must be the drugs makes us thinking crazy shit" i płyta rzeczywiście sprawia wrażenie ciężkiego naroktycznego przelotu, podkreślonego jeszcze charakterem samej muzyki, która brzmi jak zestaw mocno trippujących kompozycji ładnie zgrywających się z tekstami.Mac Miller ma bardzo duży zasób słownictwa i używa go świadomie, w taki sposób, że potwierdza swoją inteligencję. Przy tym wers "intelligent but we're going stupid" jest bardzo trafny. Miesza się tutaj depresja człowieka sukcesu ujęta w bardzo celnych refleksjach z zapisem hedonistycznych igraszek gówniarza, który z pomocą olbrzymiego hajsu zerwał się z łańcucha. Ma predyspozycje zarówno, żeby pisać takie linijki jak "if Mars is the farthest that man has set his target/ Then I don't know why I even started" czy "I'm nasty, I never shower, go sleep on a bed of flowers/ Not into this conversation, I've been in my head for hours" jak i zaplątać się w swoich myślach czy przelecieć zwrotkę z której w głowie nie zostaje nic. Idealnym reprezentantem lirycznej strony tego materiału jest "I Am What I Am (Killin' Time)", który pokazuje w pełni skomplikowaną osobowość rapera i jest chyba najlepszym trackiem na całym materiale.Muzycznie jest ciekawie, różnorodnie i świeżo. Wers z singlowego "S.D.S." na bicie Flying Lotusa "All your songs are sixteen's and a hook/ We're here to reinvent music, it's time for the revolution" można traktować poważnie. Miller pasuje do współczesnych trendów, ale jednocześnie słychać, że jest poszukiwaczem. Materiał jest trochę jak kalejdoskop, ale nie rozjeżdża się na różne na strony, trzyma spójny klimat i tworzy ciekawą całość. Chwilami jednak bezsprzecznie muli, m.in. już na samym początku przy "Star Room" czy później przy "I'm Not Real" z Earlem Sweatshirtem (choć to akurat bardziej wina zblazowanego i spitchowanego w dół Millera niż bitu). Z drugiej strony mamy świeżość w czystej postaci jak np. "Avian", który swoją rytmiką rozmontowuje z miejsca, a refren dzięki prostej, ale naprawdę "nowej" perkusji robi robotę, aż miło. Wspomniany "S.D.S." też do schematycznych nie należy, a głębokie Casinowe motywy mieszają się tutaj z superbrzmieniem prosto z niezawodnego ID Labs w "Someone Like You". Do tego dochodzi bardzo dobrze zaśpiewane "Objects In The Mirror" Pharrella, które jest jednym z najlepszych lovesongów w amerykańskim rapie ostatnich lat. To nie koniec. Mamy klasyczny sztos Alchemista w rewelacyjnym "Red Dot Music", mały poradnik jak rapować na trapach w "Watching Movies" i jeden z moich faworytów - poświęcony zmarłemu ziomkowi "REMember" wyprodukowany przez gospodarza A.K.A. Larry Fishermana.Niby ciężko się przy tej płycie nudzić z drugiej przez spowolnione bluntami i kodeiną flow nieraz łatwo zasnąć. Dodatkowo specyfiki psychoaktywne pojawiają się tutaj już nie jako sposób na zabawę, a raczej jako uśmierzacz bólu, co każe mojemu rozsądkowi martwić się o dalszy rozwój sytuacji młodego MC. Mac Miller zrobił naprawdę dobry album, może troszkę zbyt wkręcony w slow motion, ale zarazem niezwykle świeży, oryginalny i autorski. Zdecydowanie warto, dla mnie najmocniejsza pozycja z 18th June Trio - płyt które ukazały się tego dnia (oprócz Millera wydali wtedy J. Cole i Kanye West), zarazem nie pozbawiona wad. Bez wątpienia natomiast najlepsza w dorobku reprezentanta Pittsburgha i potwierdzająca jego artystyczny rozwój i olbrzymi potencjał - nie tylko muzyczny, ale też intelektualny, co w dzisiejszym mainstreamie z USA nie jest zbyt częste. Mając 19 lat mieć już na koncie niezależnie wydany album zdobywający pierwszy "number one spot" na liście sprzedażowej od szesnastu lat? Słabo? Oczywiście - liczby mogą oszukiwać. Np. w tym przypadku trochę oszukują, bo choć "Blue Slide Park" miał sporo momentów do których chce się wracać, to nie był też na pewno najlepszą porcją muzyki od Maca. Sukces tego albumu to raczej wynik bardzo udanej mixtape'owej rozgrywki i walki o fanów, którzy w ciemno poszli do sklepów i kupili debiut swojego młodego idola w prawie 150 tysiącach egzeplarzy w pierwszym tygodniu. Tegoroczny wynik z "Watching Movies With The Sound Off" to "zaledwie" 100 tysięcy, a Mac nadal nie zdecydował się na współpracę z majorsem, pozostając wiernym Pittsburghowemu Rostrum Records i jednocześnie inaugurując działalność swojego REMember, które ma upamiętniać jego zmarłego ziomka o ksywie REM.

Pytany o różnice między albumami Miller mówi, że "Blue Slide Park" było bardziej skoncentrowane na dorastaniu w Pittsburghu, a drugi krążek to już bardziej spojrzenie z perspektywy kalifornijskich luksusowych mieszkań i bycia gwiazdą show w MTV. Jednocześnie dużo w tym wspominek i retrospekcji. Mylą się ci, którzy widzieliby w "Watching Movies With The Sound Off" album celebrujący prosperity i traktujący jak większość mainstreamowych płyt o samochodach, pieniądzach, laskach i narkotykach. Nie sposób tych tematów pominąć rzecz jasna, ale to nie o nie tutaj chodzi. Mac Miller jest zbyt bystry na takie spłycanie swojej muzyki.

Po pierwszym przesłuchaniu nie miałem wątpliwości, że to album lepszy od debiutu i nie mam ich nadal. "Watching Movies With The Sound Off" to krążek na którym Mac z dzieciaka, któremu wszystko wolno zmienił się w dzieciaka, który zdał sobie sprawę, że to co osiągnął wcale nie jest tak piękne jak mu się wydawało. Amerykańscy recenzenci starają się mocno przekonać nas, że stał się piewcą postmodernistycznej filozofii i faktycznie da się znaleźć jej elementy w potwornie chaotycznym labiryncie skomplikowanych myśli kryjących się w tej młodej głowie. W "Red Dot Music" z Action Bronsonem nawija "It must be the drugs makes us thinking crazy shit" i płyta rzeczywiście sprawia wrażenie ciężkiego naroktycznego przelotu, podkreślonego jeszcze charakterem samej muzyki, która brzmi jak zestaw mocno trippujących kompozycji ładnie zgrywających się z tekstami.

Mac Miller ma bardzo duży zasób słownictwa i używa go świadomie, w taki sposób, że potwierdza swoją inteligencję. Przy tym wers "intelligent but we're going stupid" jest bardzo trafny. Miesza się tutaj depresja człowieka sukcesu ujęta w bardzo celnych refleksjach z zapisem hedonistycznych igraszek gówniarza, który z pomocą olbrzymiego hajsu zerwał się z łańcucha. Ma predyspozycje zarówno, żeby pisać takie linijki jak "if Mars is the farthest that man has set his target/ Then I don't know why I even started" czy "I'm nasty, I never shower, go sleep on a bed of flowers/ Not into this conversation, I've been in my head for hours" jak i zaplątać się w swoich myślach czy przelecieć zwrotkę z której w głowie nie zostaje nic. Idealnym reprezentantem lirycznej strony tego materiału jest "I Am What I Am (Killin' Time)", który pokazuje w pełni skomplikowaną osobowość rapera i jest chyba najlepszym trackiem na całym materiale.

Muzycznie jest ciekawie, różnorodnie i świeżo. Wers z singlowego "S.D.S." na bicie Flying Lotusa "All your songs are sixteen's and a hook/ We're here to reinvent music, it's time for the revolution" można traktować poważnie. Miller pasuje do współczesnych trendów, ale jednocześnie słychać, że jest poszukiwaczem. Materiał jest trochę jak kalejdoskop, ale nie rozjeżdża się na różne na strony, trzyma spójny klimat i tworzy ciekawą całość. Chwilami jednak bezsprzecznie muli, m.in. już na samym początku przy "Star Room" czy później przy "I'm Not Real" z Earlem Sweatshirtem (choć to akurat bardziej wina zblazowanego i spitchowanego w dół Millera niż bitu). Z drugiej strony mamy świeżość w czystej postaci jak np. "Avian", który swoją rytmiką rozmontowuje z miejsca, a refren dzięki prostej, ale naprawdę "nowej" perkusji robi robotę, aż miło. Wspomniany "S.D.S." też do schematycznych nie należy, a głębokie Casinowe motywy mieszają się tutaj z superbrzmieniem prosto z niezawodnego ID Labs w "Someone Like You". Do tego dochodzi bardzo dobrze zaśpiewane "Objects In The Mirror" Pharrella, które jest jednym z najlepszych lovesongów w amerykańskim rapie ostatnich lat. To nie koniec. Mamy klasyczny sztos Alchemista w rewelacyjnym "Red Dot Music", mały poradnik jak rapować na trapach w "Watching Movies" i jeden z moich faworytów - poświęcony zmarłemu ziomkowi "REMember" wyprodukowany przez gospodarza A.K.A. Larry Fishermana.

Niby ciężko się przy tej płycie nudzić z drugiej przez spowolnione bluntami i kodeiną flow nieraz łatwo zasnąć. Dodatkowo specyfiki psychoaktywne pojawiają się tutaj już nie jako sposób na zabawę, a raczej jako uśmierzacz bólu, co każe mojemu rozsądkowi martwić się o dalszy rozwój sytuacji młodego MC. Mac Miller zrobił naprawdę dobry album, może troszkę zbyt wkręcony w slow motion, ale zarazem niezwykle świeży, oryginalny i autorski. Zdecydowanie warto, dla mnie najmocniejsza pozycja z 18th June Trio - płyt które ukazały się tego dnia (oprócz Millera wydali wtedy J. Cole i Kanye West), zarazem nie pozbawiona wad. Bez wątpienia natomiast najlepsza w dorobku reprezentanta Pittsburgha i potwierdzająca jego artystyczny rozwój i olbrzymi potencjał - nie tylko muzyczny, ale też intelektualny, co w dzisiejszym mainstreamie z USA nie jest zbyt częste.

 

]]>
Nacho Picasso & Avatar Darko "Vampsterdam" - mixtapehttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-12,nacho-picasso-avatar-darko-vampsterdam-mixtapehttps://popkiller.kingapp.pl/2013-06-12,nacho-picasso-avatar-darko-vampsterdam-mixtapeJune 12, 2013, 6:20 amDaniel WardzińskiPamiętacie jak prezentowaliśmy wam wyprodukowany przez AraabMuzik singiel tej niecodziennej dwójki? To nie jest coś co łatwo zapomnieć. Ich krwiopijcza jazda nie ogranicza się do jednego numeru, a obsada producencka nowego mixtape'u mieści znacznie więcej znanych ksywek. Produkcją mixtape'u "Vampsterdam", który ma stanowić wypadkową pomiędzy oldschoolowymi horrorami o wampirach, a współczesnym brzmieniem rapu, zajęli się m.in. Sledgren, Cardo, Clams Casino czy THC. Wybitnie dziwaczna produkcja, ale na tyle wyróżniająca się z zalewu innych, że intryguje i przyciąga. Warto chociażby po to, żeby zobaczyć co wysmażył tutaj Clams. Pamiętacie jak prezentowaliśmy wam wyprodukowany przez AraabMuzik singiel tej niecodziennej dwójki? To nie jest coś co łatwo zapomnieć. Ich krwiopijcza jazda nie ogranicza się do jednego numeru, a obsada producencka nowego mixtape'u mieści znacznie więcej znanych ksywek. Produkcją mixtape'u "Vampsterdam", który ma stanowić wypadkową pomiędzy oldschoolowymi horrorami o wampirach, a współczesnym brzmieniem rapu, zajęli się m.in. Sledgren, Cardo, Clams Casino czy THC. Wybitnie dziwaczna produkcja, ale na tyle wyróżniająca się z zalewu innych, że intryguje i przyciąga. Warto chociażby po to, żeby zobaczyć co wysmażył tutaj Clams.

 

]]>
Clams Casino & DOOM "Bookfiend" - wspólny kawałekhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-29,clams-casino-doom-bookfiend-wspolny-kawalekhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-29,clams-casino-doom-bookfiend-wspolny-kawalekApril 29, 2013, 3:56 pmWojciech GraczykPopularność Dooma niestety nie jest już tak wielka jak miało to miejsce parę lat temu. W odwrotnej sytuacji do rapera jest Clams Casino, który jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych producentów młodego pokolenia. Zwłaszcza ze względu na niebanalne brzmienie swoich podkładów. Ich wspólne dzieło pt. "Bookfiend" to typowy dla Clamsa podkład oparty o wyraźną ścianę bassu i puszczone w pocięte w tle głosy, czyli autorskie rozwinięcie shoegazu przeniesione w ramy hiphopu. Utwór zapowiada kolejne wydawnictwo rapera w metalowej masce, które wyda w Lex Records. Popularność Dooma niestety nie jest już tak wielka jak miało to miejsce parę lat temu. W odwrotnej sytuacji do rapera jest Clams Casino, który jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych producentów młodego pokolenia. Zwłaszcza ze względu na niebanalne brzmienie swoich podkładów. Ich wspólne dzieło pt. "Bookfiend" to typowy dla Clamsa podkład oparty o wyraźną ścianę bassu i puszczone w pocięte w tle głosy, czyli autorskie rozwinięcie shoegazu przeniesione w ramy hiphopu. Utwór zapowiada kolejne wydawnictwo rapera w metalowej masce, które wyda w Lex Records.

 

 

 
]]>
A$AP Rocky "LongLiveA$AP" - recenzja nr 1https://popkiller.kingapp.pl/2013-01-21,aap-rocky-longliveaap-recenzja-nr-1https://popkiller.kingapp.pl/2013-01-21,aap-rocky-longliveaap-recenzja-nr-1January 18, 2013, 5:05 pmMateusz MarcolaWydaje się, że w przypadku A$AP Rocky'ego działa tak zwany efekt Midasa - czego się tylko ten 24-letni reprezentant Harlemu nie dotknie, prędko zamienia w złoto. Nie tylko wydał jeden z najlepszych materiałów 2011 roku, okraszony znakomitymi singlami "LiveLoveA$AP", nie tylko wypromował Clamsa Casino, nie tylko podłożył podwaliny pod gatunek zwany cloud rapem, ale i zdążył wystąpić w teledysku Lany Del Rey, wyruszyć w trasę z Rihanną, dać gościnne zwrotki na płyty T.I.'a czy Big Boi'a, ba, stać się nawet komplementowaną przez Kanye Westa ikoną stylu.Nieźle, prawda? A to wszystko jeszcze przed wydaniem oficjalnego debiutu! Czy tuż po jego premierze A$AP wciąż może mówić o sobie: "jestem królem Midasem hip-hopu"?Przyznam, że od dawna nie wyczekiwałem żadnego albumu tak intensywnie, jak to miało miejsce w przypadku "LongLiveA$AP". Rocky budował napięcie już od 2011 roku, czy to racząc nas świetnym darmowym albumem, czy wydając kompilacje A$AP Mob, czy wreszcie prezentując coraz to nowe utwory ze swojego oficjalnego debiutu: kolejno "Goldie", "Fuckin' Problems", "1 Train", a także tytułowe "LongLiveA$AP". I cóż to były za utwory! Ten pierwszy, producenckie cacuszko od Hit-Boya, czarował muzycznym przepychem, definiował coś, co za Oceanem nazywają luxury rapem, i błyszczałby nawet na "Watch The Throne". "Fuckin' Problems" natomiast to banger na miarę drugiej dekady XXI wieku - z mocarnym podkładem, potężnym nakładem energii, gwiazdorską obsadą, w dodatku zarapowany na najwyższym poziomie. "1 Train"? To posse-cut najwyższych lotów, przywracający wiarę nie tylko w to, że numery tego typu mają jeszcze sens, ale i że rap jako taki ma się dobrze, a takiego wysypu talentów nie mieliśmy od dawna. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, wśród słuchaczy powstały dwa obozy: jedni sądzili, że oto szykuje się jeden z lepszych krążków ostatnich lat, inni - że A$AP jeszcze przed premierą odkrył wszystkie karty, wystrzelał się, a reszta albumu będzie mieszanką perfum i szamba. I, rzecz jasna, żaden z tych obozów nie miał racji. Bo "LongLiveA$AP" to ani najlepszy album ostatnich lat, ani totalny badziew opierający się na nośnych singlach. Choć trzeba oddać, że zdecydowanie bliżej prawdy byli ci pierwsi; A$AP wprawdzie nie ustrzegł się błędów, mniej lub bardziej rażących, jednak nie przeszkodziło mu to w nagraniu płyty, która może namieszać w końcoworocznych podsumowaniach. To co w płycie, oprócz wcześniej wymienionych utworów, dobrego? Na pewno forma samego gospodarza. Często zarzucano mu, że jest mniej utalentowaną kalką raperów z okolic Houston, ewentualnie Cleveland; raperem, który w młodości nasłuchał się za dużo UGK, Three Six Mafii, a także mikstejpów DJ Screwa i płyt pędziwiatrów z Bone Thugs-N-Harmony. To wszystko prawda, inspiracje są wyraźnie słyszalne (zresztą Rocky nigdy ich nie ukrywał), lecz nie jest to bynajmniej bezmyślna zżynka - A$AP do owych inspiracji dodaje mnóstwo od siebie, inaczej nie udałoby mu się z takim powodzeniem przenieść teksańskiego brzmienia na grunt Nowego Jorku. Kolejny zarzut - że teksty Rocky'ego nie mają w sobie żadnej wartości, wszystkie pisane są na jedno kopyto. Owszem, trudno nazwać go najlepszym tekściarzem na świecie, w "1 Train" - utworze będącym przecież pokazem lirycznych umiejętności - został wszak daleko za peletonem, ale ma swoje momenty. Na "LongLiveA$AP" potrafi rzucić znośną metaforą (utwór tytułowy), trafnym spostrzeżeniem czy niegłupim dowcipem ("Cristal go by the cases, wait hold up that was racist"), potrafi nakreślić też ciekawą historię ("Suddenly"). Wersy pokroju "And my bitch white, but my cock black" chluby mu wprawdzie nie przynoszą, lecz i tak A$AP zaliczył wyraźny progres i wchodzi on w skład ewolucji, jaką urodzony w Harlemie raper przeszedł na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Kolejną składową wspomnianej wyżej ewolucji jest dobór podkładów. Nazywa się Rocky'ego pionierem cloud rapu, z tym to właśnie (pod)gatunkiem kojarzony jest na pierwszym miejscu, jednak wiele wskazuje na to, że A$AP nie zamierza zamykać swojej muzyki w ograniczającej swobodę szufladzie. Ten zadymiony klimat jest na "Long..." obecny, jednak po pierwsze - nie wychodzi na plan główny, a po drugie - stanowi słabszą część krążka (o czym później). Gospodarz zebrał tutaj producentów z najwyższej półki: Jim Jonsin zapewnia Rocky'emu wymarzone otwarcie albumu, Hit-Boy nie tylko porywa kluby w singlowym "Goldie", ale i puszcza oko do tych "trapped in the 90's" w "1 Train", 40 potwierdza swoje mainstreamowe wyczucie w "Fuckin' Problems", Danger Mouse wprowadza w nastrojowy klimat swoim "Phoenix", a sam A$AP Rocky - kryjący się pod ksywką LORD FLACKO - udanie eksperymentuje w zamykającym podstawową wersję albumu "Suddenly". Jest jeszcze T-Minus, który przebija chyba wszystkich, po raz kolejny racząc nas beatem bezbłędnym; w "PMW (All I Really Need)" potwierdza się nie tylko klasa producenta, ale i niezwykła chemia na linii Rocky-Schoolboy Q, która już wcześniej była dostarczycielem hitów typu "Brand New Guy" czy "Hands On The Wheel". Co się nie udało? Przede wszystkim - elektroniczny niewypał autorstwa Francuzów z Birdy Nam Nam do spółki ze Skrillexem, który odstaje od reszty nie tylko brzmieniem, ale i poziomem wykonania. W tym wypadku eksperyment Rocky'ego okazał się być strzałem w kolano; z tego połączenia dwóch muzycznych światów wyszedł niestety produkt niebezpiecznie zbliżający się do wcześniej wspomnianego szamba. Zawiodło również to, co - wydawałoby się - zawieść nie miało prawa. Clams Casino, mianowicie. Jeden z najzdolniejszych producentów młodego pokolenia, twórca szlagierów pokroju "I'm God", "Unchain Me", "Wassup" czy "Bass", świetnych albumów instrumentalnych i stojącej na równie wysokim poziomie epki. Wcześniej praktycznie nieomylny, pierwszy raz zachwiał się dopiero przy okazji tegorocznego "Freeze" z kompilacyjnej płyty A$AP Mob. Na "LongLiveA$AP" także nie błyszczy na miarę swoich możliwości. Nie można powiedzieć, że "LVL" czy "Hell" to produkcje słabe; brakuje im jednak iskry, a przede wszystkim - świeżości, której przedtem mu przecież nie brakowało. Na szczęście, płyta jako całość świeżością jest nasączona, a odpowiadając na zadane we wstępie pytanie: tak, A$AP Rocky wciąż może śmiało nazywać siebie mianem króla Midasa. Zasłużona czwórka. Wydaje się, że w przypadku A$AP Rocky'ego działa tak zwany efekt Midasa - czego się tylko ten 24-letni reprezentant Harlemu nie dotknie, prędko zamienia w złoto. Nie tylko wydał jeden z najlepszych materiałów 2011 roku, okraszony znakomitymi singlami "LiveLoveA$AP", nie tylko wypromował Clamsa Casino, nie tylko podłożył podwaliny pod gatunek zwany cloud rapem, ale i zdążył wystąpić w teledysku Lany Del Rey, wyruszyć w trasę z Rihanną, dać gościnne zwrotki na płyty T.I.'a czy Big Boi'a, ba, stać się nawet komplementowaną przez Kanye Westa ikoną stylu.

Nieźle, prawda? A to wszystko jeszcze przed wydaniem oficjalnego debiutu! Czy tuż po jego premierze A$AP wciąż może mówić o sobie: "jestem królem Midasem hip-hopu"?

Przyznam, że od dawna nie wyczekiwałem żadnego albumu tak intensywnie, jak to miało miejsce w przypadku "LongLiveA$AP". Rocky budował napięcie już od 2011 roku, czy to racząc nas świetnym darmowym albumem, czy wydając kompilacje A$AP Mob, czy wreszcie prezentując coraz to nowe utwory ze swojego oficjalnego debiutu: kolejno "Goldie", "Fuckin' Problems", "1 Train", a także tytułowe "LongLiveA$AP". I cóż to były za utwory! Ten pierwszy, producenckie cacuszko od Hit-Boya, czarował muzycznym przepychem, definiował coś, co za Oceanem nazywają luxury rapem, i błyszczałby nawet na "Watch The Throne". "Fuckin' Problems" natomiast to banger na miarę drugiej dekady XXI wieku - z mocarnym podkładem, potężnym nakładem energii, gwiazdorską obsadą, w dodatku zarapowany na najwyższym poziomie. "1 Train"? To posse-cut najwyższych lotów, przywracający wiarę nie tylko w to, że numery tego typu mają jeszcze sens, ale i że rap jako taki ma się dobrze, a takiego wysypu talentów nie mieliśmy od dawna. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, wśród słuchaczy powstały dwa obozy: jedni sądzili, że oto szykuje się jeden z lepszych krążków ostatnich lat, inni - że A$AP jeszcze przed premierą odkrył wszystkie karty, wystrzelał się, a reszta albumu będzie mieszanką perfum i szamba.  

I, rzecz jasna, żaden z tych obozów nie miał racji. Bo "LongLiveA$AP" to ani najlepszy album ostatnich lat, ani totalny badziew opierający się na nośnych singlach. Choć trzeba oddać, że zdecydowanie bliżej prawdy byli ci pierwsi; A$AP wprawdzie nie ustrzegł się błędów, mniej lub bardziej rażących, jednak nie przeszkodziło mu to w nagraniu płyty, która może namieszać w końcoworocznych podsumowaniach. 

To co w płycie, oprócz wcześniej wymienionych utworów, dobrego? Na pewno forma samego gospodarza. Często zarzucano mu, że jest mniej utalentowaną kalką raperów z okolic Houston, ewentualnie Cleveland; raperem, który w młodości nasłuchał się za dużo UGK, Three Six Mafii, a także mikstejpów DJ Screwa i płyt pędziwiatrów z Bone Thugs-N-Harmony. To wszystko prawda, inspiracje są wyraźnie słyszalne (zresztą Rocky nigdy ich nie ukrywał), lecz nie jest to bynajmniej bezmyślna zżynka - A$AP do owych inspiracji dodaje mnóstwo od siebie, inaczej nie udałoby mu się z takim powodzeniem przenieść teksańskiego brzmienia na grunt Nowego Jorku. Kolejny zarzut - że teksty Rocky'ego nie mają w sobie żadnej wartości, wszystkie pisane są na jedno kopyto. Owszem, trudno nazwać go najlepszym tekściarzem na świecie, w "1 Train" - utworze będącym przecież pokazem lirycznych umiejętności - został wszak daleko za peletonem, ale ma swoje momenty. Na "LongLiveA$AP" potrafi rzucić znośną metaforą (utwór tytułowy), trafnym spostrzeżeniem czy niegłupim dowcipem ("Cristal go by the cases, wait hold up that was racist"), potrafi nakreślić też ciekawą historię ("Suddenly"). Wersy pokroju "And my bitch white, but my cock black" chluby mu wprawdzie nie przynoszą, lecz i tak A$AP zaliczył wyraźny progres i wchodzi on w skład ewolucji, jaką urodzony w Harlemie raper przeszedł na przestrzeni ostatnich dwóch lat. 

Kolejną składową wspomnianej wyżej ewolucji jest dobór podkładów. Nazywa się Rocky'ego pionierem cloud rapu, z tym to właśnie (pod)gatunkiem kojarzony jest na pierwszym miejscu, jednak wiele wskazuje na to, że A$AP nie zamierza zamykać swojej muzyki w ograniczającej swobodę szufladzie. Ten zadymiony klimat jest na "Long..." obecny, jednak po pierwsze - nie wychodzi na plan główny, a po drugie - stanowi słabszą część krążka (o czym później). Gospodarz zebrał tutaj producentów z najwyższej półki: Jim Jonsin zapewnia Rocky'emu wymarzone otwarcie albumu, Hit-Boy nie tylko porywa kluby w singlowym "Goldie", ale i puszcza oko do tych "trapped in the 90's" w "1 Train", 40 potwierdza swoje mainstreamowe wyczucie w "Fuckin' Problems", Danger Mouse wprowadza w nastrojowy klimat swoim "Phoenix", a sam A$AP Rocky - kryjący się pod ksywką LORD FLACKO - udanie eksperymentuje w zamykającym podstawową wersję albumu "Suddenly". Jest jeszcze T-Minus, który przebija chyba wszystkich, po raz kolejny racząc nas beatem bezbłędnym; w "PMW (All I Really Need)" potwierdza się nie tylko klasa producenta, ale i niezwykła chemia na linii Rocky-Schoolboy Q, która już wcześniej była dostarczycielem hitów typu "Brand New Guy" czy "Hands On The Wheel". 

Co się nie udało? Przede wszystkim - elektroniczny niewypał autorstwa Francuzów z Birdy Nam Nam do spółki ze Skrillexem, który odstaje od reszty nie tylko brzmieniem, ale i poziomem wykonania. W tym wypadku eksperyment Rocky'ego okazał się być strzałem w kolano; z tego połączenia dwóch muzycznych światów wyszedł niestety produkt niebezpiecznie zbliżający się do wcześniej wspomnianego szamba. Zawiodło również to, co - wydawałoby się - zawieść nie miało prawa. Clams Casino, mianowicie. Jeden z najzdolniejszych producentów młodego pokolenia, twórca szlagierów pokroju "I'm God", "Unchain Me", "Wassup" czy "Bass", świetnych albumów instrumentalnych i stojącej na równie wysokim poziomie epki. Wcześniej praktycznie nieomylny, pierwszy raz zachwiał się dopiero przy okazji tegorocznego "Freeze" z kompilacyjnej płyty A$AP Mob. Na "LongLiveA$AP" także nie błyszczy na miarę swoich możliwości. Nie można powiedzieć, że "LVL" czy "Hell" to produkcje słabe; brakuje im jednak iskry, a przede wszystkim - świeżości, której przedtem mu przecież nie brakowało. 

Na szczęście, płyta jako całość świeżością jest nasączona, a odpowiadając na zadane we wstępie pytanie: tak, A$AP Rocky wciąż może śmiało nazywać siebie mianem króla Midasa. Zasłużona czwórka.  

]]>
A$AP Rocky "LongLiveA$AP" - lista producentówhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-13,aap-rocky-longliveaap-lista-producentowhttps://popkiller.kingapp.pl/2012-12-13,aap-rocky-longliveaap-lista-producentowDecember 13, 2012, 12:44 pmDaniel WardzińskiA$AP Rocky, a może raczej jego wydawcy, dawkują nam informacje związane z premierą długooczekiwanego "LongLiveA$AP". Najpierw dostaliśmy samą okładkę, potem tracklistę, a teraz ujawniono production credits. Wszyscy ciekawi jak wyglądać będzie brzmienie nowego albumu rapera z Harlemu muszą oczywiście poczekać do premiery, ale ksywki producentów mogą dać nam pewien ogląd tego czego się spodziewać. Kto zrobi bity na "LongLiveA$AP"?Wśród producentów znalazło się oczywiście miejsce dla autora mistrzowskiego "Wassup" - Clamsa Casino, ale nie brakuje zaskoczenia. O udziale Skrillexa wiedzieliśmy już po ujawnieniu tracklisty, ale np. DangerMouse? Ciekawe, ciekawe. Swoje cegiełki dołożą rozchwytywani ostatnio Hit-Boy, T-Minus, Jim Jonsin czy Noah "40" Shebib. Całą listę znajdziecie pod spodem.01. Long Live A$AP (prod. Jim Jonsin & Rico Love, co-prod. Finatik & Zac & Frank Romano) 02. Goldie (prod. Hit-Boy) 03. PMW (All I Really Need) f. Schoolboy Q (prod. T-Minus, co-prod. Nikhil Seetharam) 04. LVL (prod. Clams Casino) 05. Hell f. Santigold (prod. Clams Casino) 06. Pain f. OverDoz (prod. Soufien 3000) 07. Fuckin’ Problems f. Drake, 2 Chainz & Kendrick Lamar (prod. Noah “40″ Shebib & C. Papi) 08. Wild For The Night (prod. Birdy Nam Nam & Skrillex; remixed by Skrillex & LORD FLACKO) 09. 1Train f. Kendrick Lamar, Joey Bada$$, Yelawolf, Danny Brown, Action Bronson & Big K.R.I.T. (prod. Hit-Boy) 10. Fashion Killa (prod. Hector Delgado, Friendzone & LORD FLACKO) 11. Phoenix (prod. Danger Mouse) 12. Suddenly (prod. LORD FLACKO, Hector Delgado & A$AP Ty Beats) 13. Jodye (Deluxe Edition Track) (prod. Joey Fatts & LORD FLACKO) 14. Ghetto Symphony f. Gunplay & A$AP Ferg (Deluxe Edition Track) (prod. V Don & LORD FLACKO, co-prod. Jonathan “MP” Williams) 15. Angels (Deluxe Edition Track) (prod. Amsterdam) 16. I Come Apart f. Florence Welch (Deluxe Edition Track) (prod. Emile Haynie & Amanda Ghost) A$AP Rocky, a może raczej jego wydawcy, dawkują nam informacje związane z premierą długooczekiwanego "LongLiveA$AP". Najpierw dostaliśmy samą okładkę, potem tracklistę, a teraz ujawniono production credits. Wszyscy ciekawi jak wyglądać będzie brzmienie nowego albumu rapera z Harlemu muszą oczywiście poczekać do premiery, ale ksywki producentów mogą dać nam pewien ogląd tego czego się spodziewać. Kto zrobi bity na "LongLiveA$AP"?

Wśród producentów znalazło się oczywiście miejsce dla autora mistrzowskiego "Wassup" - Clamsa Casino, ale nie brakuje zaskoczenia. O udziale Skrillexa wiedzieliśmy już po ujawnieniu tracklisty, ale np. DangerMouse? Ciekawe, ciekawe. Swoje cegiełki dołożą rozchwytywani ostatnio Hit-Boy, T-Minus, Jim Jonsin czy Noah "40" Shebib. Całą listę znajdziecie pod spodem.

01. Long Live A$AP
(prod. Jim Jonsin & Rico Love, co-prod. Finatik & Zac & Frank Romano)
02. Goldie
(prod. Hit-Boy)
03. PMW (All I Really Need) f. Schoolboy Q
(prod. T-Minus, co-prod. Nikhil Seetharam)
04. LVL
(prod. Clams Casino)
05. Hell f. Santigold
(prod. Clams Casino)
06. Pain f. OverDoz
(prod. Soufien 3000)
07. Fuckin’ Problems f. Drake, 2 Chainz & Kendrick Lamar
(prod. Noah “40″ Shebib & C. Papi)
08. Wild For The Night
(prod. Birdy Nam Nam & Skrillex; remixed by Skrillex & LORD FLACKO)
09. 1Train f. Kendrick Lamar, Joey Bada$$, Yelawolf, Danny Brown, Action Bronson & Big K.R.I.T.
(prod. Hit-Boy)
10. Fashion Killa
(prod. Hector Delgado, Friendzone & LORD FLACKO)
11. Phoenix
(prod. Danger Mouse)
12. Suddenly
(prod. LORD FLACKO, Hector Delgado & A$AP Ty Beats)
13. Jodye (Deluxe Edition Track)
(prod. Joey Fatts & LORD FLACKO)
14. Ghetto Symphony f. Gunplay & A$AP Ferg (Deluxe Edition Track)
(prod. V Don & LORD FLACKO, co-prod. Jonathan “MP” Williams)
15. Angels (Deluxe Edition Track)
(prod. Amsterdam)
16. I Come Apart f. Florence Welch (Deluxe Edition Track)
(prod. Emile Haynie & Amanda Ghost)

 

 

]]>
ASAP Rocky "LiveLoveA$AP" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2011-11-28,asap-rocky-liveloveaap-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2011-11-28,asap-rocky-liveloveaap-recenzjaDecember 28, 2013, 5:22 pmMateusz MarcolaAmerykańskie media, w tym przypadku te mniej lub bardziej związane z hip-hopem, lubią co jakiś czas wynajdywać nowy fenomen, lansować nowe twarze. Dzięki temu na powierzchnię wypływa wielu nieznanych dotąd raperów: zarówno zdolnych, jak i... mniej zdolnych. Można odnieść wrażenie, że tych drugich jest znacznie więcej, ale od czasu do czasu trafi się ktoś, na kim warto zawiesić oko. Jak na przykład ASAP Rocky, jedno z ostatnich odkryć. Do niedawna miał na swoim koncie ledwie kilka utworów i nazywanie go fenomenem było trochę na wyrost, ale jego premierowy mixtape, "LiveLoveA$AP", rozwiewa wątpliwości: bardzo prawdopodobne, że mamy do czynienia z nową gwiazdą.ASAP Rocky, zaznaczmy od razu, nie jest raperem wybitnym. Ba, cholernie daleko mu do tego miana. To po prostu raper poprawny, czy inaczej: przeciętny. Jego flow - inspirowane hip-hopem z amerykańskiego południa i sprinterami z Bone Thugs-N-Harmony - niczym specjalnym się nie wyróżnia, a i pisane przez niego teksty intrygują tylko miejscami. Na czym opiera się więc ten cały fenomen? Otóż, po pierwsze, na charyzmie, która umożliwiła mu wywołanie medialnej wrzawy i zgromadzenie wokół siebie oddanej grupy fanów, po drugie - na normalności, dzięki której integracja z nim nie sprawia trudności i po trzecie, najważniejsze chyba, na muzycznej inteligencji: znakomitym uchu do beatów, intynkcie w ich wyborze.Dwa single, dzięki którym o ASAP'ie zrobiło się głośno - mowa tu o "Purple Swag" i "Peso" - nie brylują erudycyjnymi tekstami czy nadzwyczajną techniką gospodarza, a warstwą muzyczną właśnie. Wciągające, kosmiczne beaty, które naprawdę przenoszą w inny wymiar, chwytliwe, ale nie prostackie refreny. Podobny, bardzo wysoki, poziom utrzymuje cały mixtape: mnóstwo tam tripujących produkcji, w stylu tych już wymienionych, ale oprócz beatów działających jak narkotyk z najwyższej półki, dostajemy również i te w klimatach nieco innych, południowych na przykład.Za produkcje odpowiedzialni są ludzie z obozu ASAP'a - ASAP Ty Beats, Soufein 3000, Spaceghost Purrp - a także DJ Burn One, Beautiful Lou i znany ze współpracy z Lil B Clams Casino. Ten ostatni to jeden z najciekawszych producentów, jacy pojawili się ostatnio w hip-hopowym światku, a o jego kunszcie niech świadczy fakt, że nawet Based God nie był w stanie zdewastować wyprodukowanych przez niego beatów. "LiveLoveA$AP" zawiera pięć utworów produkcji Clamsa i każdy z nich to kawał dobrej muzyki, którą słuchałoby się równie dobrze i bez rapu, jako instrumentale. Bardzo dobre, otwierające mixtape, "Palace", jeszcze lepsze "Bass" i "Wassup", uzależniające "Leaf" i "Demons", które brzmi jak skrzyżowanie Kid Cudiego i Wiz Khalify z najlepszych czasów. Warto pokazać te beaty ludziom wrogo nastawionym do hip-hopu i udowodnić im, że ten gatunek muzyczny może być - i jest - różnorodny, wciągający, niebanalny. Mike Volpe, bo tak nazywa się Clams Casino, utrudnił innym producentom możliwość błyśnięcia, ale tym i tak się ta sztuka udało, przynajmniej w dużym stopniu. Ty Beats odpowiada za obydwa single - uwaga: "Purple Swag" w wersji mixtape'owej jest rozszerzone i zwie się "Purple Swag: Chapter 2" - Spaceghost Purrp ozdobił płytę jazzującym "Keep It G", DJ Burn One swoim "Houston Old Head" przypomniał mi, że istnieje coś takiego jak słońce, a Beautiful Lou przyniósł powiew Texasu w świetnych "Trilla" i "Kissin' Pink". Tak, warstwa muzyczna tego albumu stoi na bardzo wysokim (kosmicznym?) poziomie.Jeszczo słówko o ASAP'ie: wbrew temu, co napisałem wcześniej - że daleko mu do wybitności - on również jest wielkim atutem tego krążka. Poprawność to przecież obecnie zaleta, w żadnym wypadku wada. W czasach, kiedy raperzy (?) pokroju Waki Flacki Flame'a, Gucci Mane'a czy Lil B robią furorę, ASAP Rocky jest jak powiew świeżego powietrza w tramwaju pełnym spoconych ludzi. W dodatku, jest jeszcze młody, ma dopiero dwadzieścia trzy lata. Pogimnastykuje się trochę, ponagrywa nowe numery i kto wie - może choć trochę przybliży się do tej wybitności?Ode mnie czwórka, w porywach do czwórki z plusem. To jeden z bardziej przejmujących materiałów tego roku. Mam tylko nadzieję, że podpisany niedawno przez ASAP'a kontrakt - wart około trzech milionów dolarów - nie przeszkodzi mu w nagrywaniu tak dobrej muzyki, jak na "LiveLoveA$AP". Amerykańskie media, w tym przypadku te mniej lub bardziej związane z hip-hopem, lubią co jakiś czas wynajdywać nowy fenomen, lansować nowe twarze. Dzięki temu na powierzchnię wypływa wielu nieznanych dotąd raperów: zarówno zdolnych, jak i... mniej zdolnych. Można odnieść wrażenie, że tych drugich jest znacznie więcej, ale od czasu do czasu trafi się ktoś, na kim warto zawiesić oko.  

Jak na przykład ASAP Rocky, jedno z ostatnich odkryć. Do niedawna miał na swoim koncie ledwie kilka utworów i nazywanie go fenomenem było trochę na wyrost, ale jego premierowy mixtape, "LiveLoveA$AP", rozwiewa wątpliwości: bardzo prawdopodobne, że mamy do czynienia z nową gwiazdą.

ASAP Rocky, zaznaczmy od razu, nie jest raperem wybitnym. Ba, cholernie daleko mu do tego miana. To po prostu raper poprawny, czy inaczej: przeciętny. Jego flow - inspirowane hip-hopem z amerykańskiego południa i sprinterami z Bone Thugs-N-Harmony - niczym specjalnym się nie wyróżnia, a i pisane przez niego teksty intrygują tylko miejscami. Na czym opiera się więc ten cały fenomen? Otóż, po pierwsze, na charyzmie, która umożliwiła mu wywołanie medialnej wrzawy i zgromadzenie wokół siebie oddanej grupy fanów, po drugie - na normalności, dzięki której integracja z nim nie sprawia trudności i po trzecie, najważniejsze chyba, na muzycznej inteligencji: znakomitym uchu do beatów, intynkcie w ich wyborze.

Dwa single, dzięki którym o ASAP'ie zrobiło się głośno - mowa tu o "Purple Swag" i "Peso" - nie brylują erudycyjnymi tekstami czy nadzwyczajną techniką gospodarza, a warstwą muzyczną właśnie. Wciągające, kosmiczne beaty, które naprawdę przenoszą w inny wymiar, chwytliwe, ale nie prostackie refreny. Podobny, bardzo wysoki, poziom utrzymuje cały mixtape: mnóstwo tam tripujących produkcji, w stylu tych już wymienionych, ale oprócz beatów działających jak narkotyk z najwyższej półki, dostajemy również i te w klimatach nieco innych, południowych na przykład.

Za produkcje odpowiedzialni są ludzie z obozu ASAP'a - ASAP Ty Beats, Soufein 3000, Spaceghost Purrp - a także DJ Burn One, Beautiful Lou i znany ze współpracy z Lil B Clams Casino. Ten ostatni to jeden z najciekawszych producentów, jacy pojawili się ostatnio w hip-hopowym światku, a o jego kunszcie niech świadczy fakt, że nawet Based God nie był w stanie zdewastować wyprodukowanych przez niego beatów.

"LiveLoveA$AP" zawiera pięć utworów produkcji Clamsa i każdy z nich to kawał dobrej muzyki, którą słuchałoby się równie dobrze i bez rapu, jako instrumentale. Bardzo dobre, otwierające mixtape, "Palace", jeszcze lepsze "Bass" i "Wassup", uzależniające "Leaf" i "Demons", które brzmi jak skrzyżowanie Kid Cudiego i Wiz Khalify z najlepszych czasów. Warto pokazać te beaty ludziom wrogo nastawionym do hip-hopu i udowodnić im, że ten gatunek muzyczny może być - i jest - różnorodny, wciągający, niebanalny.

Mike Volpe, bo tak nazywa się Clams Casino, utrudnił innym producentom możliwość błyśnięcia, ale tym i tak się ta sztuka udało, przynajmniej w dużym stopniu. Ty Beats odpowiada za obydwa single - uwaga: "Purple Swag" w wersji mixtape'owej jest rozszerzone i zwie się "Purple Swag: Chapter 2" - Spaceghost Purrp ozdobił płytę jazzującym "Keep It G", DJ Burn One swoim "Houston Old Head" przypomniał mi, że istnieje coś takiego jak słońce, a Beautiful Lou przyniósł powiew Texasu w świetnych "Trilla" i "Kissin' Pink". Tak, warstwa muzyczna tego albumu stoi na bardzo wysokim (kosmicznym?) poziomie.

Jeszczo słówko o ASAP'ie: wbrew temu, co napisałem wcześniej - że daleko mu do wybitności - on również jest wielkim atutem tego krążka. Poprawność to przecież obecnie zaleta, w żadnym wypadku wada. W czasach, kiedy raperzy (?) pokroju Waki Flacki Flame'a, Gucci Mane'a czy Lil B robią furorę, ASAP Rocky jest jak powiew świeżego powietrza w tramwaju pełnym spoconych ludzi. W dodatku, jest jeszcze młody, ma dopiero dwadzieścia trzy lata. Pogimnastykuje się trochę, ponagrywa nowe numery i kto wie - może choć trochę przybliży się do tej wybitności?

Ode mnie czwórka, w porywach do czwórki z plusem. To jeden z bardziej przejmujących materiałów tego roku. Mam tylko nadzieję, że podpisany niedawno przez ASAP'a kontrakt - wart około trzech milionów dolarów - nie przeszkodzi mu w nagrywaniu tak dobrej muzyki, jak na "LiveLoveA$AP". 

]]>