popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Heavy D & The Boyzhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/20782/Heavy-D-The-BoyzNovember 15, 2024, 2:00 ampl_PL © 2024 Admin stronySpike Lee & V/A "New Jersey Drive OST" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2013-03-08,spike-lee-va-new-jersey-drive-ost-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-08,spike-lee-va-new-jersey-drive-ost-klasyk-na-weekendDecember 29, 2013, 6:05 pmDaniel WardzińskiKariera Spike'a Lee jest naprawdę przebogata, a tydzień to zdecydowanie za mało, żeby zaznajomić was z jego twórczością. Tym bardziej, że Spike swoje zasługi notował nie tylko na polu reżyserii czy scenariusza, ale także produkcji. W filmie "New Jersey Drive" jest executive producerem, zresztą jego rękę w efekcie końcowym dostrzeże każdy kto zna charakterystyczne zagrywki z jego innych filmów. Jak widzicie jednak przede wszystkim skupimy się na przepotężnym soundtracku, zdecydowanie najlepszym jaki słyszałem w życiu, dwucześciowym wydawnictwie na którym pojawia się cała plejada gwiazd tworząc z dwóch krążków swoiste "the best of '95 hip-hop".Kiedy ktoś kojarzy fakty, połączy czas powstania materiału z ksywkami zrozumie o co chodzi. Fanom rapu nie muszę tłumaczyć w jakiej formie w tamtym czasie byli Notorious B.I.G., Jeru The Damaja, Boot Camp Click, Redman, Naughty By Nature, Queen Latifah, Pharoahe Monch, O.C., Heavy D czy Lords Of The Underground. Wszyscy z wyżej wymienionych pojawiają się na soundtracku, a to może połowa tego co na nim znajdziecie.Akcja filmu dzieje się w Newark, New Jersey i rapowo również mamy tutaj silną reprezentację rejonu, a trzeba wiedzieć, że w tamtym czasie było to jedno z najbardziej kreatywnych hip-hopowo miejsc na Świecie. Zacznę od Redmana, bo to jego bit do "Where Am I" tworzy w filmie jedną z najlepszych scen, polecam zobaczyć TUTAJ - nie trzeba was będzie zachęcać do szybkiego sprawdzenia całości. Słuchając tej funkowej bomby czuję się jakby ktoś ukrył przede mną klasyka o mocy nie mniejszej niż "Ante Up" czy "Full Clip". Nic dziwnego, że Master Cee wybrał ten numer montując "the best of Redman". Inna rezydentka Jersey - Queen Latifah, którą część będzie kojarzyć bardziej jako aktorkę, serwuje tutaj jeden z najpiękniejszych home-anthems jakie kiedykolwiek powstały. Do tego dodajcie sobie Lord Of The Underground na bicie Marley Marla, Naughty By Nature masakrujący piekielną energią... Ciężko tu niczego nie pominąć, o tych kawałkach spokojnie można by napisać książkę.Nie tylko z NJ jednak mamy tutaj do czynienia. Potężna reprezentacja Nowego Jorku to jednak i tak nie wszystko - dodajcie do tego niesamowite g-funkowe, kalifornijskie perły autorstwa MC Eihta, Young Laya, Ray Luva i Mac Malla. Mamy tu zespoły, które debiutują jak E. Bros na genialnym bicie Ś.P. Roc Raida, który otwiera film w najbardziej klimatyczny sposób jak się dało. Mamy najlepsze krzyżówki R&B z rapem jak w numerze B.I.G. z Total czy funkowy sztos od Frankie Beverly & Maze. Mamy toastujących Black Panta i Mad Liona. Obydwie części soundtracku razem trwają ponad godzinę i czterdzieści pięć minut, a mimo to nie ma możliwości znudzenia się tą muzyką. Nie brakuje i południa reprezentowanego dumnie przez Outkast w genialnym numerze "Benz Or Beamer". Jeru w "Invasion" jest w najwyższej formie, podobnie jak O.C. i Organized Konfusion we wspólnym tracku.Wielbiciele boom-bapu muszą to sprawdzić. Bity od takich ludzi jak Erick Sermon, Easy Mo Bee, Roc Raida, DJ Premier czy Funkmaster Flex sprawiają, że ciężko jest przestać tego słuchać. Dodajmy, że w zdecydowanej większości są to kawałki ekskluzywnie przygotowane na tą ścieżkę dźwiękową, a duża część z nich lądowała potem na "The Best Of" i wypuszczanych przez artystów na własną rękę winylowych singlach. "New Jersey Drive" to jeden z moich ulubionych filmów, ukazujący Newark od środka za pomocą wybitnych ujęć, których nie da się zapomnieć. Ciężko o lepsze tło muzyczne niż to które znajduje się na tych płytach. KLASYK. Kariera Spike'a Lee jest naprawdę przebogata, a tydzień to zdecydowanie za mało, żeby zaznajomić was z jego twórczością. Tym bardziej, że Spike swoje zasługi notował nie tylko na polu reżyserii czy scenariusza, ale także produkcji. W filmie "New Jersey Drive" jest executive producerem, zresztą jego rękę w efekcie końcowym dostrzeże każdy kto zna charakterystyczne zagrywki z jego innych filmów. Jak widzicie jednak przede wszystkim skupimy się na przepotężnym soundtracku, zdecydowanie najlepszym jaki słyszałem w życiu, dwucześciowym wydawnictwie na którym pojawia się cała plejada gwiazd tworząc z dwóch krążków swoiste "the best of '95 hip-hop".

Kiedy ktoś kojarzy fakty, połączy czas powstania materiału z ksywkami zrozumie o co chodzi. Fanom rapu nie muszę tłumaczyć w jakiej formie w tamtym czasie byli Notorious B.I.G., Jeru The Damaja, Boot Camp Click, Redman, Naughty By Nature, Queen Latifah, Pharoahe Monch, O.C., Heavy D czy Lords Of The Underground. Wszyscy z wyżej wymienionych pojawiają się na soundtracku, a to może połowa tego co na nim znajdziecie.

Akcja filmu dzieje się w Newark, New Jersey i rapowo również mamy tutaj silną reprezentację rejonu, a trzeba wiedzieć, że w tamtym czasie było to jedno z najbardziej kreatywnych hip-hopowo miejsc na Świecie. Zacznę od Redmana, bo to jego bit do "Where Am I" tworzy w filmie jedną z najlepszych scen, polecam zobaczyć TUTAJ - nie trzeba was będzie zachęcać do szybkiego sprawdzenia całości. Słuchając tej funkowej bomby czuję się jakby ktoś ukrył przede mną klasyka o mocy nie mniejszej niż "Ante Up" czy "Full Clip". Nic dziwnego, że Master Cee wybrał ten numer montując "the best of Redman". Inna rezydentka Jersey - Queen Latifah, którą część będzie kojarzyć bardziej jako aktorkę, serwuje tutaj jeden z najpiękniejszych home-anthems jakie kiedykolwiek powstały. Do tego dodajcie sobie Lord Of The Underground na bicie Marley Marla, Naughty By Nature masakrujący piekielną energią... Ciężko tu niczego nie pominąć, o tych kawałkach spokojnie można by napisać książkę.

Nie tylko z NJ jednak mamy tutaj do czynienia. Potężna reprezentacja Nowego Jorku to jednak i tak nie wszystko - dodajcie do tego niesamowite g-funkowe, kalifornijskie perły autorstwa MC Eihta, Young Laya, Ray Luva i Mac Malla. Mamy tu zespoły, które debiutują jak E. Bros na genialnym bicie Ś.P. Roc Raida, który otwiera film w najbardziej klimatyczny sposób jak się dało. Mamy najlepsze krzyżówki R&B z rapem jak w numerze B.I.G. z Total czy funkowy sztos od Frankie Beverly & Maze. Mamy toastujących Black Panta i Mad Liona. Obydwie części soundtracku razem trwają ponad godzinę i czterdzieści pięć minut, a mimo to nie ma możliwości znudzenia się tą muzyką. Nie brakuje i południa reprezentowanego dumnie przez Outkast w genialnym numerze "Benz Or Beamer". Jeru w "Invasion" jest w najwyższej formie, podobnie jak O.C. i Organized Konfusion we wspólnym tracku.

Wielbiciele boom-bapu muszą to sprawdzić. Bity od takich ludzi jak Erick Sermon, Easy Mo Bee, Roc Raida, DJ Premier czy Funkmaster Flex sprawiają, że ciężko jest przestać tego słuchać. Dodajmy, że w zdecydowanej większości są to kawałki ekskluzywnie przygotowane na tą ścieżkę dźwiękową, a duża część z nich lądowała potem na "The Best Of" i wypuszczanych przez artystów na własną rękę winylowych singlach. "New Jersey Drive" to jeden z moich ulubionych filmów, ukazujący Newark od środka za pomocą wybitnych ujęć, których nie da się zapomnieć. Ciężko o lepsze tło muzyczne niż to które znajduje się na tych płytach. KLASYK.

 

]]>
Heavy D & The Boyz "Nuttin' But Love" (Klasyk Na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2011-12-09,heavy-d-the-boyz-nuttin-but-love-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-12-09,heavy-d-the-boyz-nuttin-but-love-klasyk-na-weekendDecember 29, 2013, 5:34 pmDawid BartkowskiNie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek pisał tekst z takim przejęciem i smutkiem jak teraz. Minęło już trochę dni, wiem, ale to dziwne uczucie cały czas we mnie siedzi i nie chce mnie opuścić. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, że stanie się to w miarę szybko i w końcu poczuję się "normalnie". Moja pamięć o człowieku, dzięki któremu kilka lat temu poznawałem rap ze swoich najlepszych czasów będzie wieczna. To m.in. właśnie dzięki niemu tak lubuję tamten okres.Dawno nie słuchałem tej płyty. Tak samo jak innego jego wielkiego dzieła - "Peaceful Journey". Wiecie czemu? Znam je bardzo dobrze, a niektóre fragmenty niemalże na pamięć. Nie mam z nimi żadnego problemu. Pamiętam nawet jaki był pierwszy utwór Heavy'ego jaki było dane mi poznać. Było nim "Sex Wit You", okraszone znakomitym klipem. "Nuttin' But Love" ostatni raz w całości słyszałem pewno ponad rok temu. Nie przeszkadza mi to. Jestem w stanie wszystko napisać z pamięci.Mogę opisywać wszystkie szczegóły każdego kawałka z jego ostatniego albumu ze swoją grupą, tylko po co? Tekst byłby kolosalnie długi. Podobnie mam z ich płytą numer trzy. Wybór jednego z nich do recenzji był trudny. Który jest lepszy? Który wypada i prezentuje się najlepiej? Na cel wybrałem jednak finałowy "Nuttin' But Love" z prostego, i jakże głupiego, powodu - to tutaj udało się ludziom pod szyldem Heavy D & the Boyz najzgrabniej połączyć rap i r'n'b. Komercja, nie?Dla mnie nie ma różnicy czy jest to mainstream czy underground. Muzyka ma się bronić sama. I tutaj broni się znakomicie. Jest przebojowo, lekko i zarazem bardzo brudno. Dwóch wielkich tamtych czasów Pete Rock i Erick Sermon odwaliło bardzo dobrą robotę, szczególnie ten pierwszy produkując jeden z najlepszych singli w historii (powinniście już wiedzieć który, wspominałem o nim na początku). Wszystko jest dla nich bardzo charakterystyczne i co najważniejsze - pochodzi z ich najlepszego okresu. Jak z innymi? A proszę bardzo! Taki Poke, który wtedy zaczynał się naprawdę wybijać i wchodzić do tej pierwszej ligi. Jeden z najlepszych DJ'ów w ogóle - Kid Capri. Kolejny u szczytu formy i sławy (chociaż z małą pomocą samego Heavy'ego). Marley Marl - era schyłkowa, ale wciąż w formie. W jego "Spend A Little Time On Top" pomocy udziela mu jego uczeń - K-Def. Mało? To na dokładkę bierzemy takiego asa jak Easy Mo Bee i największą niespodziankę - Altona Wokie Stewarta odpowiedzialnego za piękny i klimatyczny remix "Got Me Waiting".Mając "za sobą" takie tło muzycznie zdarza się, że nagrywana jest zwykła chała. Nie w tym przypadku, ponieważ Heavy D jest fantastycznym raperem i... jeszcze lepszym piosenkarzem. Dowcipny i zabawny, znakomicie opisujący relację na linii kobieta - mężczyzna, dając dobry przykład, że nie trzeba być "perwerem" w rapie (jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało). Refleksyjny i poruszający, jednocześnie potrafiący hołdować ulicy. Znakomicie porusza się w KAŻDYCH klimatach. Raper doskonały, dla którego swój szacunek dla jego twórczości oddają w openerze albumu m.in. KRS-One, Kool G Rap, LL Cool J, MC Lyte, Q-Tip, Pete Rock, Treach. To powinno wystarczyć za rekomendację. Jedyną wadą są... The Boyz. Oni po prostu są, nic więcej.Cały czas nie mogę dopuścić do siebie wieści o śmierci tej wielkiej postaci. Dopiero po kilku dniach dociera do mnie to, kim był i co zrobił dla mojej "edukacji" muzycznej Heavy D. Nie chciałem, żeby ta recenzja była bardzo osobista, ale (nie)świadomie taka wyszła. "Nuttin' But Love" to album klasyczny na bardzo mocną 5. Heavy, ze swoim ostatnim "grupowym " longplayem, był jedną z pierwszych osób, które "wprowadzały" mnie w swój magiczny świat. Świat, który wykreował mój pogląd na tę muzykę. Dzięki Heavy. Minęło już trochę dni, wiem, ale to dziwne uczucie cały czas we mnie siedzi i nie chce mnie opuścić. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, że stanie się to w miarę szybko i w końcu poczuję się "normalnie".

Moja pamięć o człowieku, dzięki któremu kilka lat temu poznawałem rap ze swoich najlepszych czasów będzie wieczna. To m.in. właśnie dzięki niemu tak lubuję tamten okres.


Dawno nie słuchałem tej płyty. Tak samo jak innego jego wielkiego dzieła - "Peaceful Journey". Wiecie czemu? Znam je bardzo dobrze, a niektóre fragmenty niemalże na pamięć. Nie mam z nimi żadnego problemu. Pamiętam nawet jaki był pierwszy utwór Heavy'ego jaki było dane mi poznać. Było nim "Sex Wit You", okraszone znakomitym klipem. "Nuttin' But Love" ostatni raz w całości słyszałem pewno ponad rok temu. Nie przeszkadza mi to. Jestem w stanie wszystko napisać z pamięci.

Mogę opisywać wszystkie szczegóły każdego kawałka z jego ostatniego albumu ze swoją grupą, tylko po co? Tekst byłby kolosalnie długi. Podobnie mam z ich płytą numer trzy. Wybór jednego z nich do recenzji był trudny. Który jest lepszy? Który wypada i prezentuje się najlepiej? Na cel wybrałem jednak finałowy "Nuttin' But Love" z prostego, i jakże głupiego, powodu - to tutaj udało się ludziom pod szyldem Heavy D & the Boyz najzgrabniej połączyć rap i r'n'b. Komercja, nie?

Dla mnie nie ma różnicy czy jest to mainstream czy underground. Muzyka ma się bronić sama. I tutaj broni się znakomicie. Jest przebojowo, lekko i zarazem bardzo brudno. Dwóch wielkich tamtych czasów Pete Rock i Erick Sermon odwaliło bardzo dobrą robotę, szczególnie ten pierwszy produkując jeden z najlepszych singli w historii (powinniście już wiedzieć który, wspominałem o nim na początku). Wszystko jest dla nich bardzo charakterystyczne i co najważniejsze - pochodzi z ich najlepszego okresu. Jak z innymi? A proszę bardzo! Taki Poke, który wtedy zaczynał się naprawdę wybijać i wchodzić do tej pierwszej ligi. Jeden z najlepszych DJ'ów w ogóle - Kid Capri. Kolejny u szczytu formy i sławy (chociaż z małą pomocą samego Heavy'ego). Marley Marl - era schyłkowa, ale wciąż w formie. W jego "Spend A Little Time On Top" pomocy udziela mu jego uczeń - K-Def. Mało? To na dokładkę bierzemy takiego asa jak Easy Mo Bee i największą niespodziankę - Altona Wokie Stewarta odpowiedzialnego za piękny i klimatyczny remix "Got Me Waiting".

Mając "za sobą" takie tło muzycznie zdarza się, że nagrywana jest zwykła chała. Nie w tym przypadku, ponieważ Heavy D jest fantastycznym raperem i... jeszcze lepszym piosenkarzem. Dowcipny i zabawny, znakomicie opisujący relację na linii kobieta - mężczyzna, dając dobry przykład, że nie trzeba być "perwerem" w rapie (jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało). Refleksyjny i poruszający, jednocześnie potrafiący hołdować ulicy. Znakomicie porusza się w KAŻDYCH klimatach. Raper doskonały, dla którego swój szacunek dla jego twórczości oddają w openerze albumu m.in. KRS-One, Kool G Rap, LL Cool J, MC Lyte, Q-Tip, Pete Rock, Treach. To powinno wystarczyć za rekomendację. Jedyną wadą są... The Boyz. Oni po prostu są, nic więcej.

Cały czas nie mogę dopuścić do siebie wieści o śmierci tej wielkiej postaci. Dopiero po kilku dniach dociera do mnie to, kim był i co zrobił dla mojej "edukacji" muzycznej Heavy D. Nie chciałem, żeby ta recenzja była bardzo osobista, ale (nie)świadomie taka wyszła. "Nuttin' But Love" to album klasyczny na bardzo mocną 5. Heavy, ze swoim ostatnim "grupowym " longplayem, był jedną z pierwszych osób, które "wprowadzały" mnie w swój magiczny świat. Świat, który wykreował mój pogląd na tę muzykę. Dzięki Heavy.



]]>